Ruiny Nemerii[Ulice Nemerii] Serdecznie witamy

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

- Kobieta z mocnym charakterem? W sensie, taka wielka baba, Helga czy inna Hermenegilda?- mruknął w zastanowieniu. Od razu wyobraził sobie taką typową kobietę- wikinga, w pełnym opancerzeniu, co to potrafi uściskiem dłoni zmiażdżyć kilka kości. O, to by było ciekawe.
- Helga i pan niestabilny emocjonalnie, a do tego koń, który chyba jest koniem.- podsumował sobie, bo brzmiało to naprawdę zachęcająco. Gdyby nie ta duma (która kiedyś go zgubi, zobaczycie), to już byłby zawrócił i spieprzał w ślad za bułankiem. Ach, zapomniał wspomnieć o Aithne-potworze i Errianie-masochiście. Bo mówienie o porywczej Ariene, która zabija na dzień dobry, byłoby po prostu niekulturalne. Wyszczerzył ząbki w uśmiechu w nagłym przypływie sympatii do rudej klaczy. Ta to wiedziała komu dać się głaskać, a na kogo pluć, od początku czuł, że to genialne zwierzę.
- Mądra kobyła.- pochwalił ją, decydując, że głaskać jednak nie będzie, bo ruda panna ewidentnie miała tego już dość.
W ogóle, to on się następnym razem po pięciokroć zastanowi, nim podejmie się jakiegoś zadania. Nadal go bolały plecy po tym jakże sympatycznym pierwszym kontakcie z Ariene, a teraz go tylko kobieta straszyła opowieściami o drużynie. No kabała.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

- Tak, trzydrzwiowa szafa z dupą jak kanapa - sarknęła Ariene i wywróciła oczami. Czy każdy facet musi mieć takie ograniczone spojrzenie na świat? Albo to ona trafiała na sam kwiat społeczeństwa. - Z Anabde się nie pogrywa. Pewnie sam wyczujesz granice, ale stąpaj ostrożnie, z niej też ziółko - podsumowała krócej i wzruszyła ramionami, żeby dać trochę upust swojej irytacji.
W końcu to nie jego wina, że urodził się facetem. Można mu wybaczyć tę wpadkę, zresztą momentami był całkiem normalny i sympatyczny. Ariene jednak jeszcze nie pozbyła się podejrzenia, że to wszystko może być podstępem. Szalona kobieta.
- Ty mi klaczy nie nastawiaj przeciw mnie - dodała, zirytowana pokazowo, i zgromiła go bardzo ładnie i stylowo spojrzeniem, marszcząc czoło. - Zawsze możesz odwiedzić jeszcze kilka ścian budynków, pamiętaj - przestrzegła sympatycznym i bardzo przyjaznym głosem, po czym oparła policzek o pysk klaczy, uśmiechając się z zadowoleniem.
Jutrzenka nastawiła jedno ucho do właścicielki, drugie do Cadora i ostatecznie pozwoliła na kolejną porcję czułości. Z dwojga złego lepiej w tę stronę, zresztą czuła się bezpieczniej przy Ariene. Dlatego, jak tylko dziewczyna się od niej odsunęła, ruda przysunęła się trochę bliżej i parsknęła, tym razem jednak nikogo nie opluwając.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

Pokiwał głową z bardzo mądrym wyrazem twarzy, słuchając wywodu na temat Anabde z przesadnym szacunkiem; grał myśliciela wysłuchującego legendarnego mędrca, ucznia odbierającego wykład nauczyciela, kogoś, kto wypowiedź Ariene śledzi z wyjątkową uwagą i całkowicie się z nią zgadza. A potem podsumował.
- Helga.- mruknął z rozbawieniem. Jak mu się coś ubzdura, to już amen. Anabde może być nawet Afrodytą, a dla niego i tak będzie Helgą. Chociaż, szczerze mówiąc, to "ziółko" brzmiało nie najgorzej. Znaczy, ekhm, brzmiałoby kilka lat temu, bo on jest teraz dużo spokojniejszym, rozsądniejszym i dojrzalszym dorosłym człowiekiem. Właśnie.
- Wycieczka krajoznawcza za darmo, brzmi nieźle.- stwierdził, wyglądając, jakby rzeczywiście zastanawiał się nad przyjęciem oferty.
- Ugryź ją.- dodał, to już w stronę klaczy. Ale nie pozostawił wątpliwości, że nastawiać kobyłę przeciwko jej pańci będzie. Ot, on też potrafił być przekorny. Jednak dla wszelkiego bezpieczeństwa odsunął się jeszcze te pół kroku, żeby go w razie czego nie sięgnęły jakieś walczące w obronę Ariene końskie zęby.
- Gdzie jest reszta towarzystwa? Poznałbym.- rzucił, rozglądając się znów dookoła. I tak nie było co robić, skoro musiał czekać na powrót do zdrowia (i życia) swojej podopiecznej, więc dlaczego nie zaprzyjaźnić się z grupą? W końcu będzie na nich skazany przez następne kilka... dni? Tygodni? Daj stwórco, byle nie miesięcy!
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene, czując się w moralnym obowiązku bronienia dobrego imienia swojej koleżanki, przymrużyła oczy, przyglądając się mu bardzo przeszywającym i nieprzyjemnym spojrzeniem. A umiała tak zrobić, żeby było przeszywająco oraz nieprzyjemnie, umiała.
- Sam jesteś Helga, spójrz na siebie - burknęła, trochę po gówniarskiemu, ale w tej sytuacji lepszej riposty znaleźć nie mogła. Zresztą co mu miała powiedzieć? Zresztą co ona się przejmuje?! - Chcesz? Podróż ekspresowa - podjęła pociągnięty przez niego wątek, przywołując do dłoni pokazową wiązkę energii.
Zaraz jednak usłyszała polecenie skierowane do Jutrzenki i aż się wyprostowała. No bezczelny! Musi go poznać z Sheridanem. Szkoda tylko, że Sheridan nie wyświadczy jej żadnej przysługi. Ewentualnie ona dokona prezentacji Cadora przed Aithne, wtedy obrońca zrozumie, co to zemsta szlachcianki. Ekhm, no, byłej szlachcianki.
- Żebym ja cię zaraz nie ugryzła - fuknęła, potrząsnęła gniewnie głową, a na dodane po chwili pytanie rozejrzała się dokoła, jakby Anabde i Sheridan mieli tu gdzieś nieopodal stać. - Nie mogą być daleko, kazałam im odpoczywać. An wyglądała jak siedem nieszczęść, Sher natomiast... rany, to Sheridan, nie ma co się nad nim rozczulać - zawyrokowała pewnie i wepchnęła Jutrzence kostkę cukru do pyska, kiedy jej nos zrobił się zbyt wszędobylski i prawie wcisnął się do kieszeni.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

Oho, błysnęły jasnozielone oczy, błysnęły. I ten uśmieszek jakiś bardziej bezczelny się zrobił, niepokojące.
- Gryź do woli, nie mam nic przeciwko.- uznał dobitnie, a dla potwierdzenia swych słów podciągnął rękaw koszuli i wyciągnął przed siebie rękę. Smacznego, generalnie, tylko żeby mu nie zostawiła śladów ząbków na nadgarstku.
Przypomniał mu się pewien zaskakujący wieczór w Demarze, kiedy to zupełnie przypadkowo nawiązał parę nowych znajomości. Jedną z nich była niczego sobie wampirzyca- tak mu się skojarzyło z gryzieniem; tej to by nie zaproponował własnej ręki. Zwłaszcza, że taka była niby skromna i wstydliwa, ale cicha woda brzegi rwie.
Potrząsnął głową, co by ułatwić sobie powrót myślami do rzeczywistości. Nie wolno się zamyślać w towarzystwie tak nieprzewidywalnej panienki jak Ariene. Uniósł kącik ust, uśmiechając się do własnych myśli, po czym zainteresował się następną częścią wypowiedzi towarzyszki. Ta to dysponowała ogromną liczbą określeń, Errian był dla Aithne Errianem, a nad Sheridanem nie należało się rozczulać, bo to Sheridan. Ach, Ariene, cóż cię tak dekoncentruje?
- Niedaleko, powiadasz?- mruknął w zastanowieniu. Zawiesił wzrok na podłodze, na chwilę wyłączając ten zmysł; skupił się na słuchu, wytężając go maksymalnie. Nikt nie rozmawiał, ale słychać za to było parskanie koni gdzieś w pobliżu. Konkretniej za budynkiem, do dziesięciu metrów od drogi. Możliwe więc, że Anabde i Sheridan pilnują zwierząt, a że Cador nagle bardzo zapragnął ich poznać, to ruszył we wspomnianym kierunku. Zatrzymał się przy krawędzi ściany (bo przecież na tyle głupi nie był, żeby znienacka wyskakiwać zza rogu w samym środku Opuszczonego Królestwa. Wystarczy mu walk z przyszłymi kompanami jak na dzisiaj. Aua, cholerne plecy), po czym wychylił się ostrożnie.
Byli tam. I faktycznie Helga nie wyglądała jak Helga, a jak "niezłe ziółko". A w Sheridanie było coś niepokojącego, już rozumiał, o co chodziło Ariene z tym "nie wiadomo co zaraz zrobi". No dobrze, przynajmniej go nowa koleżanka nie okłamywała. Blondyn przechylił głowę, przypatrując się parze przez chwilę (nadal się nie wychylał, więc musieliby mieć ogromne szczęście, by akurat spojrzeć w tą stronę i go zauważyć), potem obrócił się w stronę Ariene.
- Dlaczego mnie nie uprzedziłaś, że oni są razem?! Przecież to niemożliwe, żebym dla niej był miły a dla niego nie, zaraz mi facet dokopie, bo zostanę posądzony o podrywanie!- jęknął z wyrzutem, rzucając brunetce zrozpaczone spojrzenie.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene tekst o gryzieniu skomentowała wywróceniem oczami. No bo hej, co jest? Popatrzyła na towarzysza nieco podejrzliwie, zastanawiając się, z jakiej gliny go ulepili. Raz taki, raz siaki, a jednak pozostaje przy jakimś trudnym do zdefiniowania elemencie wspólnym. Nie rozmyślała jednak nad tym problemem długo, bo ją on zwyczajnie nie interesował. Wzruszyła do siebie samej ramionami i powiodła wzrokiem za Cadorem.
A niech sobie podgląda. W końcu gdyby czegoś próbował (ach, kobieto, skończ z tymi teoriami spiskowymi!), to ona stoi za jego plecami, jeden celny cios magią w tył głowy albo w kark, a niewiele już w swoim życiu zrobi. Tak najłatwiej się eliminowało niewygodnych świadków albo strażników, dokonywała tego już setki razy. Przy okazji znajdowała w tym pewną przyjemność, stąd pewnie znajome, niecierpliwe mrowienie w palcach - ale nie zamierzała przecież Cadora zabijać, jeszcze nie.
Jednak jego następne słowa zburzyły cały jej światopogląd i spokój psychiczny oraz filozoficzny. Ład wszechświata został zachwiany, jej wewnętrzne opanowanie oraz racjonalizm zdruzgotane. Wytrzeszczyła oczy na swojego towarzysza w szczerym, bezgranicznym zdumieniu, gorączkowo analizując to, co usłyszała. Razem? Anabde i Sheridan? Ale jak to? Jakie razem? W sensie że siedzą razem? Ale nie, użył też "podrywanie". Czyli... CO?!
- Jak to: razem?! - pisnęła zduszonym głosem, otwierając oczy jeszcze szerzej, co wydawało się chwilę temu niemożliwe, i dopadła do Cadora na tyle ostrożnie, żeby ich małe podglądanie odkryte nie zostało.
Bezwstydnie zawisła mu na ramieniu, wyglądając tak, by coś zobaczyć. Widoczek, bardzo uroczy i podnoszący na duchu, ostatecznie ją zdruzgotał i skołował. Sheridan przytulał Anabde. Tak po prostu. Wziął i przytulił. A ona się przytulała do niego! Znaczy to ostatnie jeszcze jest logicznie wytłumaczalne, ale żeby Sheridan brał w czymś takim udział? Ten dupek? Nie no, mniej by ją już zszokowało obściskiwanie się Aithne oraz Erriana albo coś. Cokolwiek. Skryty romans Arathaina z... kimkolwiek? Nieważne, ale Sheridan i Anabde?!
- O ty w mordę - wymsknęło się pani szlachciance, aż opuściła głowę, opierając brodę na ramieniu Cadora.
Świat się kończy.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

Zerknął na reakcję towarzyszki. Bardzo była ekspresyjna, co w sumie naszego bohatera nie zaskoczyło. Z tego co zdążył zauważyć (a zwłaszcza zdążyły zauważyć jego plecy i inne mniej lub bardziej osiniaczone części ciała), Ariene raczej nie należała do osób typu "oaza spokoju". A może coś tak na nią działało? Zmęczenie, niepokój, hłe hłe, może Cador we własnej osobie? Och, ten to miał zawyżoną samoocenę, no naprawdę.
Wychylał się tak jeszcze chwilę, przyglądając parce, która jego zdaniem nie wyglądała jakoś szokująco.
- Ładnie razem wyglądają.- skomentował nawet, bo tak właśnie było: dwa takie niepokojące, mroczne i drapieżne osobniki, ciekawa sprawa. Ale potem uznał, że więcej do oglądania już nie ma (zresztą, chyba naruszali czyjąś prywatność tym podglądaniem...), więc skupił swoje zainteresowanie i lekko rozbawione spojrzenie na opartej o niego kobiecie. Uniósł kącik ust w krzywym, lekkim uśmieszku.
- Coś czuję, że chyba mamy haka na tą dwójkę.- zauważył. A to w sumie był bardzo dobry obrót spraw, przynajmniej nie będzie musiał być dla nikogo ani przesadnie miły, ani przesadnie złośliwy. Wszystko w jak najlepszym porządku.
- Jak się domyślam, Aithne rozkur... zniszczyłaby wiadomość o ich, ekhm, związku?- dodał jeszcze, unosząc brew ku górze. No, no, panie Reamonn, chyba właśnie otrzymał pan do rąk własnych broń o sile porównywalnej do odkrytej w sąsiedniej galaktyce broni jądrowej! Albo jeszcze lepiej, w końcu Aithne to... Aithne, mówiąc kolokwialnie. Lub parafrazując pewną uroczą brunetkę, nie mam pojęcia o kim mowa.
Pokiwał w zadumie głową i jeszcze raz zerknął na niepozorną parkę, która zupełnie nie spodziewała się tego, w co właśnie się wkopała publicznym okazywaniem uczuć.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

- Ładnie wyglądają, ładnie wyglądają - powtórzyła zniekształconym głosem, przedrzeźniając Cadora. Nie mieli ładnie wyglądać, tylko mieli... no... eee... nikt nie uprzedzał, że im się takie zażyłości zaczną tworzyć. A co będzie, jak Sheridanowi może na czymś zależeć? Jeśli będzie jeszcze paskudniejszy niż do tej pory? A jeśli wezmą i się pogryzą z jakiegoś powodu? Kaplica.
Następne słowa obrońcy sprawiły, że wiedźma uniosła głowę i popatrzyła na niego tak, jakby doznała objawienia. Mrugnęła, przekrzywiła głowę, a potem się z ulgą uśmiechnęła. No tak, jest tu pewien argument o sile rażenia porównywalnej do... końca świata? No, mniej więcej.
- To się nie pokłócą - odetchnęła zadowolona. - An przecież nie dopuści, żeby się Aithne dowiedziała o tym... czymś - podsumowała i poklepała zadowolona ramię Cadora. Wtedy się zorientowała, że bezwstydnie zrobiła sobie z niego podpórkę na głowę. - Och, przepraszam - mruknęła, prostując się.
Wydało się jej, że ktoś ich obserwuje, zerknęła krótko przez ramię, ale nikogo ani niczego nie dostrzegła. Dlatego rozluźniła mięśnie, tym samym wyostrzając zmysły i wzmagając czujność, jednak nie dając tego po sobie poznać. Nie chciała niepokoić towarzysza fałszywym alarmem, a w razie potrzeby zdoła wyczuć zagrożenie. Tymczasem mogła popatrzeć na Anabde i Sheridana ze złośliwą satysfakcją, a co.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

- Nie ma sprawy.- odpowiedział od razu i spojrzał na nią jakoś tak... dziwniej. Nie, żeby zazwyczaj jego spojrzenia były "normalne", ale to było szczególne. Bo niby taka urocza, wręcz aniołeczek, a tu proszę. Będzie szantażować biedną parkę tylko dlatego, by utrzymać w grupie względny porządek, czyli nie musieć użerać się ze skłóconymi kochankami. Pozory mylą.
- Zła kobieta.- skomentował sobie na głos, a co.
Zaczęło mu się nudzić. Przeszedł parę kroków w stronę drzwi chatki, zatrzymał się, zawrócił i ruszył w drugą stronę. Trochę tak sobie pochodził dla zabicia czasu, ale na nic się to nie zdało. Wyciągnął przed siebie ramiona i przeciągnął się, aż strzeliło mu w barku. Na ten dźwięk skrzywił się lekko, w myślach złośliwie komentując siebie "starość nie radość". Wreszcie westchnął i wrócił spojrzeniem do Ariene.
- I co, mam tu tak z Tobą czekać? I tyle? Nudzić się?- mruknął zniechęcony. A podobno tylko człowiek pozbawiony wyobraźni się nudzi; Cador nie uważał, by brakowało mu wyobraźni, ale najwidoczniej się mylił. Może dziewczyna go zaskoczy i wpadnie na jakiś genialny plan? Zbawi go od znużenia? I nie, grzeszne dzieci, nie myślcie sobie za dużo. Cador miał nadzieję na interesujący temat do rozmowy lub coś do roboty. Tyle.
Bo zaraz z nudów zacznie pastować buty, albo robić inną bzdetną i zupełnie niepotrzebną rzecz. A tego nie chcemy, bo jeszcze by wyszło, ze jest pracowity czy porządnicki. Nie jest i niech tak zostanie. Może jeszcze zacząć robić pompki, ale to głupie. Może przeprowadzić wywiad środowiskowy na temat Aithne... I chyba to zrobi, o ile Ariene nie wynajdzie ciekawszego rozwiązania problemu.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene nie przejęła się tym komentarzem, jakikolwiek wydźwięk miał mieć. W końcu to było dla niej oczywiste, może i wygląd, i niekiedy zachowanie świadczyło o czymś innym, ale łagodna i dobra szlachcianka Tenshi już nie istniała. Dlatego też wzruszyła wymownie ramionami, przymrużając oczy.
- Chyba nie myślałeś, że trafiłeś na słodką przytulankę - skwitowała chłodnym głosem i odwróciła wzrok. - Do tej pory to Larkin trzymał ich w ryzach. Przynajmniej takie odnosiłam, pewnie nie tylko ja, wrażenie. Teraz Larkina nie ma, ktoś musi tego bałaganu pilnować. Jeśli pozwolimy sobie na wewnętrzne, osobiste konflikty, równie dobrze możemy podać się potworom jak na tacy z jabłkami w ustach - ogłosiła wszem i wobec bardzo rzeczowo. - Nie chcę czerpać z ich sytuacji osobistych korzyści, chcę dopilnować, by wszyscy przeżyli. Inna sprawa, że nigdy nie pracowałam zbyt długo zespołowo, zatem mogę tego pilnować koślawo - dokończyła, uśmiechając się z wyuczoną, bardzo wiarygodną uprzejmością.
Słysząc jego kolejne pytanie, powstrzymała chęć wywrócenia oczami. Też miał wymagania, może powinna mu rozrywki jakiejś dostarczyć, grę planszową i karty? Pokręciła głową nad Cadorem, zgarniając kilka kosmyków, które uciekły z gumki, za uszy.
- Nie musisz tu się tak ze mną męczyć. Bylebyś nie wchodził do domu - zauważyła spokojnie i oparła się o ścianę, znów przyglądając się okolicy. Wrażenie bycia obserwowanym, choć już minęło, to nie odeszło z jej pamięci. Raz jeszcze się upewniła, że nie zbliża się żaden wróg.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

Przestał się uśmiechać, a jego spojrzenie- chociaż nadal zaciekawione- stało się bardziej czujne. Znów schował ręce do kieszeni i stanął naprzeciwko dziewczyny, w odległości wystarczająco dalekiej, by nie naruszyć jej prywatnej strefy, ale na tyle bliskiej, by mogli swobodnie prowadzić rozmowę. Ha, wyczucie!
Zastanowił się nad wszystkim, co usłyszał podczas rozmowy z Ariene. Informacje na temat grupy były mu potrzebne, dlatego też porzucił myśl o odprężeniu się i zaangażował w poważniejszą rozmowę. To oznaczało uruchomienie więcej niż dwóch szarych komórek, ale jakoś sobie poradził.
- Brakuje ci Larkina.- zauważył spokojnie. Nic nie insynuował. Nie węszył romansu, nie przewidywał dziwnych powiązań, po prostu stwierdzał fakt. Dlaczego? Będzie mógł wiele wywnioskować na podstawie jej reakcji. Przechylił głowę na bok, przypatrując się kobiecie uważnie; zielone oczy przestały łobuzersko błyszczeć.
To niedobrze, że grupa straciła silnego przywódce, który najwyraźniej cieszył się autorytetem wśród większości- o ile nie wszystkich- członków grupy. Grupy składającej się głównie z indywidualności, samotników; trzeba podwójnie docenić osiągnięcie pana L. Zastanawiające dlaczego ich opuścił i czy zrobił to samowolnie, czy ktoś go do tego zmusił. Niemniej jednak przywódca by się przydał. Cador nie poznał jeszcze wszystkich członków drużyny (ba, poznał tylko Ariene). Dysponował jedynie szczątkowymi opisami pozostałych, ale już na ich podstawie założył, że brakuje silnej, charyzmatycznej osobowości nadającej się na lidera grupy. To nie będzie przeszkoda nie do przeskoczenia, jednak było to spore utrudnienie. Kiedy w grupie głos wszystkich jest tak samo ważny i nie ma przywódcy, często gęsto nikt się nie kwapi do zabrania spraw we własne ręce lub wręcz przeciwnie- wszyscy próbują zrobić wszystko, zamiast rozsądnie się podzielić na role. Jak to będzie z nietypową drużyną włóczącą się po Ruinach Nemerii? Pożyjemy, zobaczymy.
Ale ciekaw był samej postaci Larkina, dlatego miał nadzieję, że Ariene podchwyci temat i opowie mu coś o mężczyźnie. Co tak szanowali w Larkinie, czego im brakuje po jego odejściu, jakim cudem uzyskał sobie tak duży szacunek? Pytania były ciekawe, a i odpowiedzi mogłyby się do czegoś przydać. Jednak Cador nie popędzał kobiety, spokojnie czekał na odpowiedź, z pochylonymi ramionami i pozbawionym emocji spojrzeniem.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene dawała się niekiedy ponieść emocjom. Ale potrafiła zamknąć w sobie radosną, wrażliwą duszyczkę panienki Tenshi, zostawiając na wierzchu tylko tę osobę, którą zrobiło z niej życie. Dlatego jej twarz pozostała nieprzenikniona, w oczach nie pojawiło się żadne uczucie, zupełnie jakby rozmawiali o kimś obcym. Zamknęła się w skorupie wybudowanej na potrzeby zawodu w gildii i teraz nie będzie tak łatwo ją stamtąd wyciągnąć. Przynajmniej nie Cadorowi.
- Brakuje kogoś takiego, jak on - stwierdziła obojętnym głosem. - Jednak losu cofnąć się nie da ani namówić, by zmienił swoje wyroki. Błędów przeszłości też się nie naprawi. Teraz pozostaje iść przed siebie i żyć - dodała, nie odrywając od niego tego spokojnego, wypranego z emocji wzroku.
Ale brakowało jej też samego Larkina. Jako osoby, jako przywódcy, jako przyjaciela - tak jej, jak Anabde, a przede wszystkim Aithne. Jeśli pomyśleć logicznie, miała dobre kwalifikacje na tymczasowego przewodnika grupy. Sheridan był zbyt samolubny i za mało obchodził go cały świat, by poradził sobie z tym zadaniem odpowiednio. Anabde posiadała silny, trudny do złamania charakter, co czyniło z niej osobę także odpowiednią na to stanowisko - pytanie brzmiało jednak, czy miała na to ochotę, bo jeśli nie czuła się na siłach, nie mogła ich prowadzić. Errian, mimo wszystkich swoich zalet, był zbyt cichy i spolegliwy, stanowczy i nieugięty stawał się w kryzysowych sytuacjach, a w takiej drużynie to by nie przeszło. Aithne... zostaliby zabici na pierwszym zakręcie, taka prawda. Na Arathainie nie można było do końca polegać, za dużo tajemnic wokół niego i za dużo pytań, poza tym co i rusz znikał. Ona już przewodziła ludziom - może i nie tak trudnym charakterami - i czuła, że jeśli jest taka konieczność, podźwignie to brzemię.
Pozostawało pytanie, czy zostanie zaakceptowana. Masowe przywództwo w takiej sytuacji nie wchodziło w grę, choć nie ukrywała, że gdyby był ktoś wystarczająco zaufany... ale nie było.
Ten ktoś prawdopodobnie zginął - i to poniekąd z jej winy.
I przez cały ten czas, kiedy rozmyślała, na jej twarzy nie pojawiło się żadne uczucie. Otwarta księga się zatrzasnęła.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Nawet się uspokoiła. Szła równym krokiem, z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach, przestała już przypominać tą kupkę nieszczęścia, jaką była jeszcze godzinę temu. Musiała przyznać rację Ariene: odpoczynek im się przydał, jej szczególnie. Splotła palce obu dłoni i wyciągnęła ręce przed siebie, przeciągając się z kocim pomrukiem. Jednak Opuszczone Królestwo miało to do siebie, że sielanka trwała tutaj krótko i kończyła się brutalnym sprowadzeniem na ziemię.
Tym razem serce podskoczyło jej do gardła na widok nieznajomego mężczyzny. Zawsze to lepiej niż latająca kiecka, armia nieumarłych czy, co najgorsze, Aithne jako zombie, ale i tak Anabde napięła wszystkie mięśnie. Szare oczy błysnęły nieufnie, a dłoń natychmiast spoczęła na udzie, by w razie czego móc szybko dobyć sztyletu zawieszonego przy pasku. Kim był ten mężczyzna i dlaczego Ariene spokojnie stała naprzeciwko niego?
Rudowłosa przymknęła na chwilę powieki, skupiając się na swoim otoczeniu. Aury mężczyzny nie dało się usłyszeć, ale natychmiast się z nią "zderzyła"- była twarda. Kobieta przeanalizowała otrzymane informacje i ze zdumieniem wyczytała, że nieznajomy jest człowiekiem. Nauczona doświadczeń założyła, że facet ma coś do ukrycia- może jest magiem? Chwila skupienia i kolejne zdziwienie- nie był magiem, miał przytępiony zmysł magiczny. Otworzyła oczy i przypatrzyła się mu z jeszcze większym dystansem. Co człowiek nieposługujący się magią robi w Opuszczonym Królestwie?
Potem zerknęła na Ariene, mając nadzieję, że dowie się od towarzyszki czegokolwiek. Niemniej jednak twarz tej była nieprzenikniona- zero emocji, jakby była posągiem. Niedobrze. Anabde uniosła lekko brodę i spojrzała na nieznajomego z niebezpiecznym błyskiem w oku. Oj, chłopie, kimkolwiek jesteś, trafiłeś w nieodpowiednie miejsce w nieodpowiednim czasie.
- A ten to kto?- zapytała, kierując pytanie bezpośrednio do brunetki. Jakby facet przestał istnieć. Bo Ariene na pewno miała jakieś wytłumaczenie dla tego, że obcy mężczyzna jeszcze żyje.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Sheridan, jak to on, na nowego kolegę zareagował nadzwyczaj olewczo. Oczywiście, trochę się tam napiął, skupił wzrok na nieznajomym i przekrzywił dość nonszalancko głowę, zastanawiając się, czy delikwent pożyje wystarczająco długo, by się przedstawić. Inna sprawa, że skoro Ariene go jeszcze nie kropnęła, mogłoby to oznaczać, że jest po ich stronie.
Ale Sheridan miał swoją własną stronę, po której stał tylko on, a to już inna sprawa.
- Pewnie jakiś kolejny popapraniec - odpowiedział na pytania Anabde, nadal idąc z nią ramię w ramię.
Potem spojrzał na Ariene, w końcu dał jej jasne instrukcje co do tego, jak powinna postępować w sytuacji zagrożenia. A nawiedzony facet w Opuszczonym Królestwie zdecydowanie jest zagrożeniem.
- Miałaś wrzeszczeć - przypomniał takim tonem, jakby właśnie zaczął nią gardzić za niewykonanie polecenia.
Wtedy znów spojrzał na nieznajomego, nadal trzymając dłonie w kieszeniach i sprawiając wrażenie całkowicie wyluzowanego oraz spokojnego. Ale wystarczyłaby chwila, żeby mocno poharatał tę buźkę obcego.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Cador
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek- obrońca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cador »

O, jacy uroczy ludzie. Nie, naprawdę, nie trzeba było urządzać tak serdecznego powitania! Sympatyczna atmosfera, sielanka wręcz, no żyć nie umierać- aż chce się pracować w takiej grupie!
Cador westchnął ciężko. Miał zamiar kontynuować temat Larkina- nie dał się złapać na talent aktorski Ariene, bo odpowiednie spostrzeżenia na temat jej stosunku do Larkina zapisał sobie w pamięci już wcześniej- ale został zmuszony do jego porzucenia. Zamiast tego musiał kolejny raz wyjaśniać, że nie jest "tym złym" i nie przypomina latającej kiecki, która chciałaby zabić towarzystwo z pomocą kościotrupich laleczek. Nie chciało mu się. Przyjrzał się dwójce, maskując niechęć, jaką czuł wobec całej tej sytuacji. Zamiast tego w zielonych oczach dało się wyczytać spokój; sprawiał wrażenie święcie przekonanego, że jest dokładnie tam, gdzie być powinien. Nikt nie wmówi mu, że jest inaczej- An i Sher będą musieli go zaakceptować. Uniósł kącik ust, tworząc tym samym krzywy uśmiech.
- O, przynajmniej ty najpierw pytasz, a potem zabierasz się do mordowania, Anabde.- zauważył z ponurym rozbawieniem, przy okazji chwaląc się swoją wiedzą na temat towarzyszy. A ci nie zdają sobie sprawy z obszerności jego wiedzy, hłe hłe. Może warto byłoby uświadomić ich, że Cadorowi należy się szacunek chociażby ze względu na asa w rękawie? Nieee, wykorzystamy tę kartę później.
- Ten popapraniec, jak łaskaw byłeś zauważyć, Sheridan, to nowy obrońca Aithne.- zaczął i uśmiechnął się szerzej- tak, słyszałem już, że to misja samobójcza.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

- Cador Reamonn - przedstawiła go płynnie Ariene, obróciwszy się błyskawicznie do towarzyszy.
Ich widok nieco ją rozluźnił, uśmiechnęła się do nich, choć jakby blado. Popatrzyła to na jedno, to na drugie, po czym westchnęła, nerwowo poprawiając kitkę.
- Tak, jak mówi. Jest po naszej stronie. O jego obecność zatroszczył się nasz drogi Errian, co jest co najmniej interesujące - skwitowała jeszcze, wzruszając ramionami. - Sama oceń, An, jakie ma szanse w starciu z charakterem naszej ulubienicy - zwróciła się do nekromantki z uśmiechem, przelotnie i bardzo dyskretnie przyjrzawszy się parce.
Dobrze szło im udawanie, że co złego to nie oni, ale jednak się zdradzili subtelnymi gestami. No nic, nie planowała im wypominać niczego ani ich uświadamiać o tym niedopatrzeniu, należało po prostu przypilnować, żeby się nie narobił kwas.
- Poza jego przybyciem wszystko w normie. Nie wyczuwam również w powietrzu niepokojącego stężenia magii - zrelacjonowała dodatkowo bardziej rzeczowym głosem.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości