Demara[Miasto i okolice]Kolejny rozkaz

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Awatar użytkownika
Cyntia
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cyntia »

- Chyba pójdę coś zjeść - mruknęła. Była głodna, a nie wiedziała, ile ma jeszcze czasu zanim Czarnoksiężnik sobie o niej przypomni. - Chesz iść ze mną?
        Nie czekając na odpowiedź, wstała i ruszyła do karczmy. Uznała, że jeśli Ellis będzie chciała, to za nią pójdzie. Weszła do karczmy. Przy ladzie stała już jasnowłosa, ale chyba nic nie zamawiała, więc Cyntia od razu zwróciła się do karczmarza z prośbą o kolację. Nie miała dużo pieniędzy, ale na kolację wystarczyło. Powinna też móc kupić sobie coś na skromne śniadanie. Pozostawał więc tylko problem, gdzie przenocować.

        Tymczasem karczmarz bez słowa podał jej posiłek. Cyntia chwyciła przyjemnie ciepły talerz i rozejrzała się po sali. Niemal wszystkie miejsca były zajęte, tylko jeden stolik był wolny. Prawdopodobnie dlatego, że stał w ciemnym kącie, zdala od światła świec. No, ale jej to przecież nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Usiadła tam czym prędzej, jakby bała się, że ktoś zajmie jej miejsce i od razu zabrała się do jedzenia. Przemknęło jej przez myśl, że jeśli jasnowłosa również będzie chciała coś zjeść, to będzie musiała się do niej przysiąść - jak na razie innego wolnego stolika, albo chociaż jednego miejsca, nie było.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Niewielki orszak w końcu dotarł do celu, którym okazały się być bramy wiekowego miasta. Gród - jak wszystkie metropolie przyciągał do się wszelkiego rodzaju dziwolągów, kupców łasych na łatwy pieniądz, łotrów szukających łupów. Także rycerstwo okoliczne ciągnęło, by stanąć w szranki na turniejach i obrać w honorowej ich zdaniem walce swego czempiona. Śmiertelni, kto ich zrozumie...
Nietypowa, nieznana wcześniej lokalnej społeczności formacja zbrojnych wzbudziła niemałe zainteresowanie gapiów. Kto żyw, wdrapywał się na dachy kamienic, by móc podziwiać owo jakże egzotyczne dla miasta wojsko. Nieliczni o tej porze strażnicy niechybnie wzięli Medardowy orszak za eskortę jednego z bogatych uczestników turnieju rycerskiego, a może nawet samego organizatora? Któż raczy wiedzieć, co drzemało w ich podtopionych w alkoholu umysłach...
Oddział -wiadomo, do suchorośli nie należy-, więc czasem pożywić i napić się powinien. Mijana właśnie karczma stwarzała po temu doskonałą okazję. Wojacy pozostawili swe wierzchowce przy korytach, sami zaś udali się do oberży w celu zaspokojenia głodu i prymitywnych żądz. Towarzystwo rozlazło się po wyszynku, natomiast przewodnik wypatrzył jakieś niepozorne stworzenie siedzące przy stoliku i pałaszujące typową dla tych terenów strawę. Zamówił trzy kufle przedniego piwa i podrałował w kierunku stolika dziewczyny.
- Widzę, że coś cię trapi, niewiasto. Nikt zadowolony z życia nie zasiadałby teraz w ciemnym kącie karczmy, gdzie nawet promyczek świecy nie dochodzi. Może będę w stanie temu zaradzić. - zapytał.
W oberży panował coraz większy ścisk. Miejscowe żołdactwo z uwagą, aczkolwiek także lekkim niepokojem przyglądało się przybyszom. Ludzie ci nigdy nie widzieli na oczy ciemnoskórego elfa, a co dopiero osobników, którzy może i z oddali wyglądali na im podobnym z odległego kraju, lecz po bliższych oględzinach byli jakby odrębnymi bytami. Ostre rysy i zaostrzone uszy sprawiały wrażenie drapieżnych istot rodem z mitów czy ludowych bajań, ale nie należały do potworów czy przerośniętych zwierząt. Miejscowi postanowili poczekać i poobserwować zachowania dziwnych gości - wszak miasto przyciąga różnych odmieńców, nieprawdaż?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

A więc przystojny młodzieniec robiący za karczmarza nie zwrócił na nią uwagi. Za to do lady podeszła obdartuska - tak nazywała Adria czarodziejkę, która stała jeszcze do niedawna przed karczmą. Młodzieniec przestał interesować się jasnowłosą i poszedł obsłużyć klienta. Wtedy też czarodziejka rzuciła pogardliwe spojrzenie Cyntii, która szybko uporała się z zakupem jadła i napitku, po czym poszła do jakiegoś stolika. Czy dziewczyna wyczuła niechęć jasnowłosej? Tego Adria nie wiedziała. Ponadto karczma zaczęła się coraz bardziej zapełniać osobami, przystojny karczmarz miał coraz więcej pracy i nie interesował się jasnowłosą czarodziejką. Dziewczyna niepyszna odeszła od lady aby zrobić miejsce nadchodzącym wędrowcom. Sama zaś chciała gdzieś usiąść aby spokojnie zastanowić się nad tym co chciałaby zjeść. W sumie niewiele jej było do szczęścia potrzebne, w ostateczności mogła magią spowolnić swój metabolizm. korzystała jedynie z tego w sytuacjach ostatecznych. A obecna na pewno do nie nie należała.
Po wstępnym rozglądnięciu się po pomieszczeniu z niezadowoleniem stwierdziła, że jedyne wolne miejsce znajduje się przy stoliku, przy którym siedziała obdartuska oraz jakiś ciemnowłosy młodzieniec o dość zagadkowej fizjonomii twarzy (przypuszczam, że Med tam usiadł). Adria westchnęła z niezadowoleniem i ruszyła wolnym krokiem w tamtym kierunku. Wszystko może poszłoby po myśli blond czarodziejki gdyby jej pupil Nord znowu nie dał o sobie znać. Zwierzaka widać denerwowała tak duża liczba osób. A może był "cięty" na Cyntię, gdyż w trakcie wędrówki Adrii do Cyntii i Medarda ten szarpnął mocno smycz i wyrwał się swojej pani z uwięzi. Poleciał czym prędzej do stolika dwójki zainteresowanych i zaczął przeraźliwe szczekać.
Adria zaś była bardzo zaskoczona całym obrotem sprawy i wyskokiem psa. Kiedy zwierzak pociągnął za smycz dziewczyna straciła równowagę i upadła na ziemię jak długa, puszczając bestię z uwięzi.
Awatar użytkownika
Cyntia
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cyntia »

        Wpatrywała się w nieznajomego mężczyznę szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Tacy jak on raczej nie przysiadali się do niej. Choć fakt faktem, że miejsce to było ostatnim w karczmie. Mimo to, Cyntia czuła się.... dziwnie. A przy okazji skrępowana, jak zawsze, kiedy chodziło jakąkolwiek interakcję towarzyską.
- Umh... - mruknęła, nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć. - Brak światła mi nie przeszkadza... - powiedziała, sądząc, że trzecie zdanie dotyczyło drugiego.

        W tym momencie zaatakował ją pies. No, nie dokładnie, ale na pewno zaczął głośno szczekać, co było zapowiedzią ataku. Tak przynajmniej sądziła, bo nie znała się na psach. Nie podobało jej się to, zresztą trudno oczekiwać, by atak krwiorzerczej (w jej mniemaniu) bestii w kimkolwiek wzbudził pozytywne uczucia.
- Oj, zamknij się - burknęła, telekinetycznie zamykając psu pysk. Ten zdziwiony zrobił zeza, wpatrując się gdzieś w okolice własnego nosa. Cyntia dopiero teraz dostrzegła jasnowłosą, leżącą jak długa na podłodze, ale jednak bała się do niej podejść i pomóc. Miała wrażenie, że obca czarodziejka nie przepada za nią. I słusznie.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- Hmmm, skoro tak ci wygodniej, nie będę nalegał. Chciałem tylko pomóc - nie każdy lubi przesiadywać na uboczu, niemal w całkowitych ciemnościach... - oznajmił.
Pies - ponoć najlepszy i jedyny przyjaciel człowieka, nierzadko stający się jego narzędziem, działającym niejako bezwładnie, targanym przez instynktowne żądze. Ta było chyba i tym razem - drobna dziewczynina zapragnęła opiekować się brytanem sięgającym pasa przeciętnemu rosłemu mężowi. Co za czasy! Psisko ruszyło w pogoń kij jeden wie za czym, może wyczuło pieczyste przygotowywane nieopodal, może przywabił je odór nieznanych nikomu w tej części kontynentu zwierząt: lam, mamutów, wielbłądów czy straszliwych ptaków? Mniejsza o to - młódka nie mogła nic zrobić, gdy bydlę wyczyściło nią klepisko oberży, samemu prując niby za kotem wprost ku stolikowi, przy którym siedział Medard. Zwierz zatrzymał się i ... dostał prosto w wiecznie wilgotny kinol, co oczywiście poskutkowało. Po psie nie było już śladu, umknął, gdzie rośnie przysłowiowy pieprz.
Medard odpowiedział dziewczynie, która wykazała się wyjątkowo dziwnym gustem - siedzieć tak na uboczu:
- Widzę, że mam do czynienia z wyjątkowo odważną osobą. Jak ci na imię? Nieczęsto spotyka się niewiasty, które potrafią tak poradzić sobie z psami tej wielkości. Przecież nie był to pokojowy pupil dzieciaków, nieprawdaż?
Po całej akcji wstał od stolika i wykorzystując przyśpieszone ruchy, zjawił się przy właścicielce feralnego psa.
- Nic ci nie jest? Nawet najlepszy przyjaciel potrafi czasami spłatać porządnego figla, ale nie czas teraz na dywagacje. Psisko chyba nieźle cię poturbowało... Nie wiem, jak można dopuścić do tak rażących braków aprowizacyjnych w tych chędożonym szynku. W Karnsteinie byłoby to nie do pomyślenia, a tu - cóż, dzicz.
Prychnął, miał zamiar zakląć, na czym świat stoi, lecz darował sobie ze względu na obecność niewiast, których ubiór jednoznacznie wskazywał na wyższe urodzenie... Poza tym w karczmie kręciło się wielu gości - najwyższy czas zaspokoić głód...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Spotkanie z nie dość czystą podłogą nie było miłe. Czarodziejka ponadto słyszała szepty, a także lekkie śmiechy wokół siebie. Stała się w ten sposób główną atrakcją karczmy. W głowie jasnowłosej zagościły przekleństwa rodem z rozmów krasnoludów podczas posiedzenia przy ognisku. W trakcie podroży słyszała ich bardzo wiele i w tym momencie była doskonała pora aby ich użyć. Ponadto jej pies, głupi Nord także ściągnął na siebie uwagę innych przez wściekle ujadanie na nic niewinnych gości. Jednak w pewnej chwili szczekanie psa zostało drastycznie urwane, a po chwili dało się słyszeć jego skowyt. To zaniepokoiło dziewczynę, która wstała czym prędzej chcąc zobaczyć co się dzieje.
W tym momencie zauważyła przed sobą osobnika, który nie tak dawno siedział przy stoliku w stronę którego pognał Nord. Teraz mężczyzna stał przy niej coś mówiąc. Adria w pierwszej chwili nie słuchała go za dokładnie, gdyż szukała swojego psiaka, który znalazł się już blisko niej. W tym momencie jednak siedział cicho, choć powarkiwał na nieznajomego. Jednak nie zamierzał się rzucić.
- Że co? Co się stało? - zapytała nieznajomego niezbyt przytomnie, patrząc się to na swojego psa, innych ludzi w karczmie, a wreszcie na mężczyznę, który postanowił jej pomóc.
- Niechaj mi waćpan wybaczy moje nieokrzesanie. Niestety, mój psi towarzysz jest dość nieobyty między ludźmi, więc zachowuje się dość nerwowo - tutaj pogłaskała Norda po pysku. Po tej czynności wstała, starając jednocześnie powstrzymać rumieniec jaki wszedł na jej twarz. Na pewno wiele oczów było w tym momencie skierowane na nią.
- Dziękuję panu za chęć pomocy damie w opresji. Bardzo miło mi poznać towarzysza. Jestem Adria, zwana także Białowłosą - czarodziejka dygnęła dworsko, łapiąc jednocześnie fałdy sukni - A jak jaka jest godność waćpana? - tutaj również nie pozostała dłużna i również spytała wędrowca o imię.
- Gdzie pan spoczywa? Czy mogłabym dołączyć do kompani? - Czarodziejka grzecznie zapytała o pozwolenie. Nord w tym momencie stał się bardzo posłuszny. Nawet przestał warczeć na nieznajomego, choć patrzył na niego "spod byka".
Awatar użytkownika
Cyntia
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cyntia »

- Nazywam się Cyntia - mruknęła Cyntia i odprowadziła nieznajomego wzrokiem, kiedy szedł pomóc jasnowłosej. Przynajmniej już się nie musiała zastanawiać, czy samemu podejść do czarodziejki. Nieznajomy, kimkolwiek on jest, na pewno sobie poradzi, a przy okazji może oboje zostawią ją w spokoju.
        Cyntia rozparła się na krześle wygodnie i spokojnie zajęła się kolacją. Po chwili skończyła. Odłożyła talerz na bok i zaczeła się teraz głowić nad tym, gdzie by tu spędzić dzisiejszą noc. Wątpiła, by pieniędzy starczyło jej na nocleg w karczmie. Może powinna niewidzialna wkraść się do stajni? To był dobry pomysł, już nieraz przez nią sprawdzony. Na razie jednak postanowiła posiedzieć jeszcze chwilę, dopić szklankę wody, jaką dostała do posiłku. Niespieszyło jej się wychodzić na zimną noc i uznała, że nic się przecież nie stanie, jeśli chwilę z tym pozwleka, pozostając w ciepłym wnętrzu.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard nie wahał się z odpowiedzią tajemniczej dziewczynie, która widocznie miała powody, aby pozostać w erzacowym ukryciu, jakie dawał zacieniony węgieł karczmy:
- Medard. Może jeszcze będziemy mieli okazję porozmawiać dłużej. Niektórzy nie potrafią utrzymać swych zwierząt na odpowiedniej uwięzi. Skutki tego bywają, jak sama widziałaś, dość nieprzyjemne. Tymczasem.
I już go nie było. Znalazł się bowiem przy sprawczyni całych tarapatów związanych z krnąbrnym psiskiem, które uciekło spod kontroli swej pani. Każde stworzenie potrzebuje czasem trochę swobody, lecz oberża z pewnością nie jest miejscem do eksperymentowania z tego typu zachowaniami jakiegokolwiek pupila.
Psiak uważnie przyglądał się Medardowi, co i rusz wydając ostrzegawcze warknięcia. Wąpierz zignorował go całkowicie, nie zdradzając póki co swej tożsamości, o ile da się cokolwiek ukryć przed wrażliwym nosem zwierzęcia. Nie czekał długo na reakcję poszkodowanej. z początku nieco oszołomiona całym pechowym zdarzeniem, dość szybko odzyskała siły. Niemal od razu udzieliła odpowiedzi, na co Medard odrzekł:
- Miło mi Cie poznać, Adrio. Niestety twój psi towarzysz jest nieco innego zdania, lecz to normalne u jego oswojonych pobratymców. Dziwne, ze dzikie wilki jakoś nie mają nic przeciw mojej osobie, zastanawiające...
Z lubością obserwował dyg dziewczyny, co niezbicie świadczyło o prawdziwości jego przeczuwań. wiadomo nie od dziś, iże to nie okrycie zdobi człowieka, a skrywane pod nim jakże bogate wnętrze. Nie ociągał się z wyjawieniem personaliów, choć najważniejszą część postanowił zachować na potem.
- Medard de Nasfiret, aczkolwiek nie wiem, czy w tych stronach cokolwiek to znaczy. Jeśli zaś chodzi o miejsce zatrzymania czy ewentualnych towarzyszy, ci żołdacy poradzą sobie sami. Nie mają wszakże pięciu latek. Jeszcze nie znalazłem odpowiedniego lokum, ale możemy czegoś wspólnie poszukać - miasto wygląda na pokaźną metropolię.
Pies ochłonął nieco, jednak w dalszym ciągu wykazywał spore pokłady nieufności. Rasowych przywar nie ukryjesz przed takim nosem - zwierz ani chybi wyczuł, że w pobliżu przebywa drapieżca o wiele groźniejszy od niego samego czy jego pobratymców. Ot, instynkt samozachowawczy lub stadny wzięły górę nad psem. W końcu to tylko bezrozumne zwierzę.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Czarodziejkę ujęła dworność męzczyzny. Zapunktował zachowanie, językiem i obyciem. A więc także w karczmie można spotkać paniczów. Niepokoiło jedynie czarodziejkę dość nerwowe zachowanie Norda. Jej pupil zwykle się uspokajał po jej telepatycznej reprymendzie. W tym przypadku było jednak inaczej. Adria wysłała psiakowi już kilak wiadomości, jednak ten nie przyjął ich. Po raz pierwszy reagował takim zachowaniem.
- Cóż, moja bestia nie należy do zbyt posłusznych waćpanie Medardzie. Sądząc po tytule jaśnie pan musi mieć korzenie szlacheckie. Co więc tak ważna persona robi w także plugawej karczmie? Myślę, że można by udać się na spoczynek w zacniejszym i lepszym dla pokroju jaśnie pana miejscu. Niestety, ja nie znam tutejszych noclegowni, jestem przyjezdna. Ale najpierw chciałabym powieczerzać Mam nadzieję, że waćpan dotrzyma mi towarzystwa.
Po tych słowach popatrzyła się po sali w karczmie. Jedyne miejsce było wolne przy stole przy którym siedziała Cyntia. Adria nieco się skrzywiła widząc małą obdartuskę. Starała się jednak nie okazać tego za bardzo.
- miło mi waćpannę poznać - podeszła jak najbliżej mogła czarodziejki i dygnęła przed nią elegancko - Mam do waćpanny małe pytanie. Czy będę mogła spocząć wespół z panią aby powieczerzać. Niestety, nigdzie indziej nie ma miejsc do siedzenia. Ponadto proszę o wybaczenie za zachowanie mojego psa. Jest on niespokojny kiedy znajduje się w większym gronie osób. Dlatego też zachowywał się nieprzystojnie. Ale teraz będzie już spokojny, obiecuję. Nie zaatakuje ani waćpanny ani jaśnie pana Medarda - tutaj odwróciła wzrok do ciemnowłosej poslała do wąpierza krótkie spojrzenie okraszone lekkim uśmiechem,
Awatar użytkownika
Cyntia
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cyntia »

        Przez moment gapiła się na jasnowłosą jak na przybysza z innej planety. Ta kobieta - czarodziejka! - zapytała ją o zdanie! Cyntia sama też oczywiście byłą czarodziejką, jednak przyzwyczajona była, że inni przedstawiciele tej rasy traktują ją z niechęcią lub nawet odrazą. Dodając do tego uprzejmego mężczyznę - Medarda - wieczór stawał się o wiele bardziej niż tylko niezwykły i dziwny. Ocknęła się jednak szybko, rumieniąc się lekko na myśl, że nieznajoma mogła tę chwilę dostrzec.
- Tak, proszę - odpowiedziała. Jak na nią i jej stosunek do kontaktów międzyludzkich, był to nie lada wyczyn. - Będzie mi bardzo miło - zapewniła. Skoro już się sięgnęło wyżyn, warto od razu wspiąć się na szczyty.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wrodzony zmysł po raz kolejny nie zawiódł wąpierza. Właścicielka krnąbrnego psa okazała się nie być byle łykiem z podwórza przed oberżą, czego nie można powiedzieć o nieco obszarpanej dziewczynie, siedzącej przy stoliku za węgłem. nikt nie jest doskonały, a miejsca tego typu zazwyczaj przyciągają drugi z powyższych rodzajów osobników -wiadomo nie od dziś- jak świat światem nie będzie żebrus szlachcicowi bratem. Chociaż Adria usilnie uspokajała pupila, ów za grosz złamany nie chciał słyszeć o żadnej poprawie własnego zachowania, co za pies. Miejmy nadzieję, że nie wyskoczy z podobnym wybrykiem, bo co za dużo, tego i cap nie zeżre.
Medard odpowiedział dziewczynie, gdy zapytała o cel pobytu kogoś tak prominentnego w lokalu tego rodzaju, co zastana oberża. Książę odpowiedział niezwłocznie:
- W Karnsteinie, odległym kraju w Therii zwykliśmy mawiać, ze na bezrybiu i rak ryba. Skoro się nie ma, co się lubi, a człowiek nie wielbrąd, więc sama widzisz, moja droga. Nic nie jest takie, jakim zdaje się być na pierwszy rzut oka. Co mnie tu sprowadza - po prostu zapał do zwiedzania nowych terenów, poznawania obcych kultur, zwyczajów lokalnych społeczności, na egzotycznych rasach skończywszy. Nigdy nie wiesz, kogo przyjdzie ci spotkać na swej drodze, nieprawdaż? z przyjemnością dotrzymam ci towarzystwa - dawno nie bywałem na tych terenach, kiedy widziałem to miast ostatnio, ech, mniejsza o to, kiszki mi marsza grają, wybaczcie na moment.
Już go nie było, Jak gronostaj wśród królików szukał wąpierz soczystego kąska na kolejny wieczór. w przeciwległym kacie sali stał stolik podobny do tego, który zajmowała Cyntia. Gościna, jak to określają orientalne rasy, przy nim urzędująca nie raczyła się mieszać w sprawy zwykłych ludzi, choć nie przejmowała się wyglądem wierzchnich okryć. Krwiopijca przemykał między biesiadnikami niczym likaon omijający zarośla w pogoni za zdobyczą. Ofiara nie była niczego świadoma, nie przeczuwała nawet, ze jej kres jest już blisko, bardzo blisko... Słodkawy zapach metalicznej krwi mile drażnił wrażliwe nozdrza nieumarłego, pogłębiając tym samym myśl o kolejnym posiłku... Słyszał rytmiczne bicie serca przyszłej zdobyczy, nim puścił się w pogoń, odesłał lawirujące spojrzenie wraz z szyderczym uśmieszkiem cynika...
Dla biesiadujących ludzi oraz karczemnych pijaków całe zdarzenie zdawało się być ledwie zauważalną chwilką. Wapierz sprytnie ominął porozrzucane w nieładzie twórczym stoliki i z niewiarygodną dla ludzi szybkością dopadł siedzącą w kąciku ofiarę. i zagłębił kończyste kły tam, gdzie powinny się znaleźć. Życiodajna moc krwi syciła go z każdym łykiem...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Eluera
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eluera »

Noc już tu dawno zapadła. Nie mogła uwierzyć, że mogła tak głupio zabłądzić, no bo przecież te jeziora nie były tak znowu daleko od tej całej Demarii. W końcu jednak dotarła na miejsce. Odetchnęła z ulgą, gdyż wyraźnie można było zobaczyć zmęczenie na jej twarzy, ponadto głód też jej doskwierał. Podchodząc pod bramy miasta została zatrzymana przez strażników. Przedstawiła im się oznajmiając im, iż jest kupcem z Kryształowego Królestwa i ma zamiar tutaj handlować. Dopełniły się formalności, dla pewności sprawdzono jej bagaże i w końcu mogła przejść. Było dosyć ciemno, ale nie przeszkadzało jej to specjalnie, bowiem w słabym czy innym świetle widziała równie dobrze. Martwiła się bardziej o ten przenikliwy chłód panujący tutaj na zewnątrz i zaczęła rozglądać się za jakąś gospodą lub innym ośrodkiem. W końcu po kilku minutach natknęła się na karczmę. W normalnych warunkach by tam nie weszła, jednak ze względu na okoliczności zdecydowała się tam wejść. Zanim jednak to zrobiła, musiała zostawić swojego towarzysza na zewnątrz. Zostawiła go nieopodal karczmy przywiązując go do belki, gdzie nieopodal miał koryto, z którego mógł spokojnie pić. Przekroczyła próg karczmy lekko siłując się z drzwiami. Na pierwszy rzut oka to miejsce napawało ją wstrętem, bowiem nie przepadała zbytnio za pijackim towarzystwem. Zdało jej się też dostrzeć kilka postaci przebywających obecnie w tejże karczmie. Nie to ją jednak interesowało... Głód i pragnienie narastały w niej gwałtownie, tak więc szybkim chodem udała się w stronę szynkwasu.
Zjadłeś wszystkie rozumy... Wymówkę ci zrobię: Czemuś ani jednego nie zostawił sobie?
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Adria była kontent, że obdartuska (bo cały czas nazywała ja tak w myślach) pozwoliła jej usiąść przy stoliku, który zajmowała. Nieco musiała się natrudzić aby usadowić swojego pupila pod nim. Bestia była dzisiejszego dnia wyjątkowo oporna do współpracowania z czarodziejką. Jasnowłosa obiecała sobie, że jak tylko znajdzie sobie spokojniejszy kąt to zacznie uczyć Norda moresu. I to nie tak jak do tej pory prośbami czy delikatnymi telepatycznymi przekazami.
Kiedy już rozsiadła się na ławie, po przeciwnej stronie do Cyntii, ze zdziwieniem zauważyła, że jej towarzysz nie zasiadł z nią. Zaczęła go wypatrywać w tłumie znajdujących się w karczmie. Ludzi było jednak dość długo przez co czarnowłosy zniknął jej z pola widzenia. Aby jakoś przywołać nowo poznanego mężczyznę Adria skupiła się i wysłała do Medarda telepatyczny przekaz:
- Gdzie jesteś? - nie miała pewności czy dojdzie, gdyż nie umiała dokładnie zlokalizować miejsca pobytu Medarda. Po tej czynności postanowiła jakoś zagadnąć swoją towarzyszkę z którą przyszło jej obecnie biesiadować.
-Co sprowadza waćpannę do miasta? - spytała uprzejmie - Widziałam waść przy bramie do miasta. Chyba panna miała nieprzyjemności z strażą? Ale jak widzę w jakiś sposób udało się tutaj dotrzeć.
Awatar użytkownika
Cyntia
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cyntia »

- Umh - speszyła się. - No tak, udało mi się - przyznała niepewnie. Nie wiedziała, czy Jasnowłosa potępia jej uczynek. Albo może raczej traktuje to jako poślednią, niewartą uwagi sztuczkę? Cyntia nie mogła tego wiedzieć, więc zdecydowała się przejść do bezpieczniejszej części pytania. - Szukam pracy - wyjaśniła. - Znam się dość dobrze na kreomagowaniu. Może znasz jakiegoś maga, któremu przydałaby się moja pomoc? - spytała z nadzieją.
        Jej również nie umknęło zniknięcie Medarda. Potraktowała je z pewną ulgą - mniejsza obawa, że popełni jakąś gafę - ale i z pewnym... zawodem. Medard był przystojny, miły i uprejmy. Cyntia nie doświadczyła podobnego kontaktu od przeszło pół wieku. Żałowała, że rozmowa nie trwała dłużej. No trudno.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wąpierz sycił się życiem śmiertelnych istot, gdy do przepastnych głębin jego umysłu dotarły fale telepatycznego przekazu. Był niemal pewien, iże Adria nie jest zwyczajnym człowiekiem, ba ona może w ogóle takowym nie była. Na rozpaczliwe poszukiwania swej osoby odpowiedział w identyczny sposób - szybki i wygody komunikat powinien niezwłocznie dotrzeć na miejsce.
~W jednym z zaułków baru, zaraz będę z powrotem. - głosiła treść przekazu.
Nadawca zaś, uporawszy się z odprawieniem nieszczęsnej gościny oberży, pognał do zajmowanego przedtem miejsca, zahaczając po drodze o bar. Nie ma to jak zapicie świeżej krwi porcją zimnego, ciemnego piwska. Rozliczył się z karczmarzem, a uradowany krasnolud na sam widok arystokraty tylko zacierał grube łapy, wietrząc interes życia. Khazadowie mają smykałkę to tego typu przedsięwzięć.
Po dotarciu na zajmowane wcześniej miejsce, rozłożył przytargane trunki na stole i delektując się piwem, spytał:
- Czy ominęło mnie coś godnego uwagi? Tego krasnoluda to chyba para leniwców chowała, rusza się taki niczym mucha w smole, czemu nie zatrudni pomocników, kanalia jedna? Przecież nie mamy wieczności, by oczekiwać, aż łaskawie raczy się dziad jeden pojawić z zamówioną strawą, nieprawdaż? Co za czasy...
Rzeczywiście, było w tym sporo prawdy, Khazad do najszybszych -nawet w swojej rasie- niestety nie należał, a tempo obsługi biesiadników można by śmiało porównać z żółwim. Najwidoczniej śmiertelnicy goszczący w oberży byli innego zdania, gdyż biznes kręcił się w najlepsze...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Eluera
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eluera »

Zatrzymawszy się tuż przed ladą zaczepiła karczmarza, który obecnie był zajęty picowaniem kufla piwa na błysk. Ten zaś odwrócił się w jej stronę i zmierzył ją srogim spojrzeniem, a jak wiadomo krasnoludy nie słynęły z uprzejmości.
- Czego chce? - spytał z ironią w głosie.
Eluera w normalnych okolicznościach zaczęłaby się z nim kłócić, lecz nie chciała przedłużać tej rozmowy, więc ignorując złowrogie nastawienie krasnoluda odparła ze spokojem.
- Po pierwsze, to czegoś dobrego do picia, acz żeby to nie było byle jakie...
W tym momencie karczmarz uderzając pięścią o stół krzyknął.
- Czegoś dobrego?! A czy ty myślisz, że nasze piwo to byle jakieś plwociny?! My tutaj szczyn nie podajemy!
Splunął z pogardą na bok i odreagowawszy spytał z tym samym tonem co uprzednio.
- No dobrze... pić. Może zagrychę? Coś do żarcia?
- To zależy co tutaj podajecie...
- Dzisiaj polecamy kaczkę, ale jeśli chcesz to możesz poczekać do północy na jagnięcinę w sosie ziołowym z ziemniakami.
Zastanowiła się przez moment po czym odrzekła.
- Niech już będzie ta kaczka. Strasznie głodna jestem...
W sumie to nie wiedziała czemu mu to powiedziała. Zresztą on sam nic na ten temat nie powiedział tylko sobie coś na tej kartce krótko zanotował.
- To będzie pięćdziesiąt siedem ruenów. - odrzekł krótko i wystawił rękę w jej kierunku.
Nagle, jakby się ocknęła sięgnęła po mieszek ze złotem i wyliczając złoto co do ruena podała mu je do ręki.
- Za chwilunię będzie zamówienie. Nie ruszaj się stamtąd!
Karczmarz zniknął za szynkwasem, a ona sama, opierając się łokciem o blat i bawiąc się paznokciami czekała na jadło.
Zjadłeś wszystkie rozumy... Wymówkę ci zrobię: Czemuś ani jednego nie zostawił sobie?
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości