Ruiny Nemerii[Ulice Nemerii] Poszukiwania czas zacząć

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

- Nauczyłeś się podręcznika na pamięć? - zainteresowała się, zwracając się do Erriana, kiedy usłyszała jego mamrotanie, nie doczekała się jednak odpowiedzi.
Popatrzyła na idącego Sheridana, zmarszczyła czoło, po czym przytaknęła, zrozumiawszy czego od niej oczekiwał. Uśmiechnęła się przepraszająco do zmęczonego młodzieńca i pobiegła w stronę wskazanego domu, zostawiając towarzyszy w tyle. Po chwili stawała na progu i ostrożnie dotykała starych drzwi, które nie do końca pasowały do framugi, coś je częściowo wybiło z zawiasów. Delikatnie otworzyła przejście, wślizgnęła się do środka i mimowolnie wstrzymała oddech, czując ciężki zapach kurzu. Przydałoby się tu przewietrzyć.
Przywołała do ręki pulsar energii, który rozświetlił wnętrze, rzucając dokoła złocistą poświatę. Najpierw zlokalizowała okna i pootwierała wszystkie jeszcze do otwarcia się nadające, potem przyjrzała się pomieszczeniu krytycznie. Z mebli zostało niewiele, ale podłoga była względnie czysta, nie walały się na niej żadne gruzy. Ściągnęła więc pelerynę z ramion i rozłożyła przy jednym z otwartych okien, robiąc prowizoryczne posłanie. Później, kiedy się już tu trochę rozgoszczą, przyniesie jakieś koce z bagażów przytroczonych do końskich siodeł. Na razie tyle musiało wystarczyć.
Przetarła rękawem pobliską szafkę, która jeszcze stała o własnych siłach, decydując się zrobić z niej swój podręczny stolik na wszelkie medykamenty takie jak... wodę i... wodę? Nie dysponowała żadnymi lekami, niech to szlag, nawet nie było czym zabandażować ran. Westchnęła ciężko i przetarła dłonią twarz, zostawiając na policzku smugę kurzu. Muszą sobie jakoś poradzić. Przynajmniej pomieszczenie wyglądało solidnie.
Zastanowiła się kogo postawić na warcie. Najmniej ucierpiała chyba ona, mogłaby wyjść, ale nie pozostawał nikt kto czuwałby zdrowotnie nad Aithne. A może Errian znał magię życia? Będzie musiała spytać.
Otworzyła drzwi, cierpliwie czekając aż przyjdą.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Errian pokuśtykał za nimi, za bardzo nie mając siły na proponowanie, że on weźmie Aithne. Prawdopodobnie zgiąłby się w pół z nią w ramionach i zaryłby w ziemię, a to ani jej, ani jemu dobrze by nie zrobiło. Dlatego też szedł grzecznie i bez słowa nieopodal Anabde, od czasu do czasu zerkając uważnie na Sheridana, na wypadek gdyby ten planował coś głupiego. Ale chyba nie planował, a to dziwne.
Kiedy dotarli na miejsce, przytrzymał drzwi, żeby łatwiej było wejść do środka, sam natomiast wkroczył do domu ostatni, zamykając za sobą. Rozejrzał się i ruszył do Ariene, marszcząc czoło. Dziewczyna nie pociągnie zbyt długo, jeśli w pojedynkę będzie pomagała Aithne, zwłaszcza, że z tego co mówił Sheridan, proces leczenia na poważnie zacznie się dopiero po odzyskaniu przytomności przez dziewczynę. Do tego czasu Ariene może być wyczerpana i niezdolna do udzielenia ich towarzyszce pomocy.
- Naucz mnie podstaw magii życia - zaproponował prosto z mostu. - Będę mógł stopniowo regenerować siły Ai, a ty zajmiesz się tylko magią emocji. Zaoszczędzisz siły na poważne leczenie - wyjaśnił, spoglądając uważnie na wiedźmę.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Kiedy przekroczyła próg rudery, uważnie rozejrzała się dookoła. Jej spojrzenie badało wszystkie kąty i zakamarki, szukało niepokojących cieni czy ruchów. Nie wypatrzyła nic podejrzanego, toteż przymknęła powieki. Zatarasowała wejście, przez chwilę uniemożliwiając Errianowi wejście do budynku; dotknęła opuszkami palców framugi i zmarszczyła czoło. Trwała tak mniej więcej pół minuty, a gdy te upłynęły, otworzyła kocie, szare oczy i weszła do środka.
- Czysto. - mruknęła i bynajmniej nie miała na myśli poziomu wysprzątania pomieszczenia, które posprzątane zdecydowanie nie było. Wiadomo o co jej chodziło; w budynku nie było śladu demonów czy innego rodzaju potworów.
Podeszła do Sheridana i pomogła mu ułożyć Aithne na wcześniej przygotowanym przez niezastąpioną Ariene posłaniu. Przyjrzała się jeszcze bledszej twarzy upadłej z czułością i przytuliła dłoń do jej policzka. Przez kilka chwil można było wyczytać z twarzy nekromantki prawdziwą troskę, zupełnie nieukrywaną, ale to szybko minęło. Zacisnęła wargi i uniosła głowę, odgarniając z czoła niesforny kosmyk ognistych włosów. Oparła się rękoma o podłogę by wstać, ale nim to zrobiła, popatrzyła w zielone oczy łowcy. I uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję. - powiedziała. Cichutko, jakby nie chciała, by ktokolwiek inny usłyszał. Potem podniosła się i obróciła w stronę Ariene oraz Erriana.
- Moja magia śmierci bardziej zaszkodzi niż pomoże.- dołączyła się do rozmowy, mówiąc te słowa z wyraźnym bólem. Nie lubiła czuć się bezsilnie w sprawach dla niej najważniejszych. - Ale jeżeli mogę coś dla niej zrobić...
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Sheridan spojrzał krótko na Anabde. Zaraz uśmiechnął się lekko, skinął bez słowa głową, po czym się podniósł, wsadzając ręce do kieszeni. Popatrzył po towarzyszach bez specjalnego przejęcia i westchnął ciężko. Czemu to on musiał być tym, który jako jedyny wie, jak rudemu rozczochranemu pomóc? Nie miałby nic przeciwko dobiciu jej, no cóż.
- Możesz pomóc. Powiedz Ariene wszystko, co wiesz o rudym. Znaczy... - urwał, krzywiąc się. Nikt nie chciałby za dużo o tym głośnym potworze wiedzieć. - Czego się boi? Co ją uspokaja? W ten sposób Ariene będzie mogła wpłynąć na jej emocje. A ty, jak chcesz się przydać - zwrócił się do Erriana - to naucz się szybko wzmacniać organizmy żywe. Rób to stopniowo i subtelnie, inaczej dostanie wylewu i wyjdzie na to, że na cholerę ją tu targałem - podsumował.
A potem odwrócił się, znalazł krzesło, które jeszcze się trzymało, i zasiadł władca absolutny na tronie, widział go kto.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene skinęła głową na słowa Sheridana, a potem znów skupiła się na Errianie. Zmarszczyła czoło, chwilę się zastanawiając czy to był dobry pomysł. Właściwie nie dostrzegła luk logicznych, a w ten sposób mogłaby stanąć na warcie i odciążyć towarzyszy. Dlatego wreszcie, kilkakrotnie potarłszy brodę, przytaknęła, uśmiechając się blado.
- Do przyzywania magii używasz mocy, więc powinno pójść łatwo - stwierdziła po chwili. - To, co powinieneś wiedzieć, to jak wzmocnić ciało. Kiedy przyzwiesz swoją energię, w ilości takiej jakiej potrzebujesz, to działa tak samo, jak przy innych magiach - musisz przekazać ją do poszkodowanej osoby. Pamiętaj, by najpierw nadać jej pozytywny charakter, żeby nie wyrządziła rannemu żadnych szkód. Najpierw łatwiej ci będzie robić to przy kontakcie fizycznym, połóż rękę na ramieniu lub czole pacjenta. Poprawna energia powinna mieć łagodny zielony odcień, ale to najczęściej zależy od leczącego. Spróbuj najpierw na mnie, przekaż mi mało energii, żeby jak najwięcej móc potem oddawać Aithne - wytłumaczyła rzeczowo i znowu się uśmiechnęła pokrzepiająco.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Errian kiwał głową, podczas gdy Ariene tłumaczyła podstawy podstaw magii życia. Brzmiało dość prosto, podejrzewał jednak, że nie będzie to aż tak łatwe - przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy zamieni energię ofensywną w łagodną, tego jeszcze nie próbował. Ale nie było wyjścia. Przynajmniej on takiego nie widział. Chciał pomóc, bardzo chciał pomóc, a ostatnim czego pragnął było skrzywdzenie Aithne.
Dlatego ostatni raz skinął głową i położył dłoń na czole Ariene, przymykając w skupieniu oczy. Przywołał energię magiczną, odłączył od niej bardzo małą cząsteczkę, której spróbował nadać charakter łagodny i wspomagający, po czym pchnął ją w stronę dziewczyny. I nic. Odetchnął, mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak "jeszcze raz", potem ponowił próbę. Kolejny raz nic nie wyszło, zgrzytnął cicho zębami, ale zaraz westchnął głęboko dla uspokojenia. I znowu nic. Uznał, że za mało się na tym skupił lub zwyczajnie źle przemienił energię, tym razem więcej czasu spędził na szykowaniu przekazywanej mocy.
Wreszcie wokół jego dłoni pojawiła się ciemnozielona poświata, którą to zaraz jakby Ariene wchłonęła. Chłopak odetchnął, opuścił rękę i popatrzył na nauczycielkę pytająco.
Zawsze był dumny ze swojej szybkości w nauce, ale teraz uważał, że jest zdecydowanie za wolny.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Czemu to on musiał być tym, który jako jedyny wie jak pomóc Aithne? Dziwne, czyżby znajdował się w towarzystwie samych ludzi, którzy nie żyją setek lat i nie mają czasu dowiedzieć się wszystkiego o wszystkim? Niemożliwe! W ogóle, rozsiadł się jak pan i władca, no myślałby kto. Może jeszcze frytki do tego? A, pardon, frytek to tu nie ma, nie ta bajka. Mimo wszystko Anabde przestała być zła i fucząca, dziwna sprawa.
Zerknęła na mężczyznę kątem oka, skinęła głową i wróciła spojrzeniem do Ariene i Erriana. Chwilę milczała, nie chcąc przeszkodzić chłopakowi w próbie użycia magii wspomagającej ciało. Dopiero gdy brunetka pochwaliła swojego tymczasowego ucznia, Anabde otworzyła usta.
- Boi się ciemności. I utraty przyjaciół. - tutaj zawiesiła na chwilę głos, bo ścisnęło ją serce. Pieprzony Larkin, dlaczego zniknął?! - Często też boi się, że jest za słaba, że za mało umie. Uspokaja ją towarzystwo przyjaciół, światło...- znów zamilkła, obracając głowę w stronę jednego z otwartych okien. Kiedy wspomniała o przyjaciołach, wpadła jej do głowy pewna możliwa do zrealizowania myśl. Chodziło o Faryale, której obecność zawsze dobrze wpływała na upadłą. Tylko jak koń wejdzie na ganek i przez wąskie drzwi frontowe?!
- Przynieść coś? Mam małą apteczkę w bagażach. - przypomniała sobie w pewnej chwili. Skoncentrowała swoją uwagę na Ariene dość jawnie sugerując, że to do niej skierowane było pytanie.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Sheridan przyglądał się ich poczynaniom z pewnym znudzeniem. Właściwie mógłby pójść spać albo coś zjeść, w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy znów będzie trzeba walczyć. Tymczasem jednak uznał, że pozbiera bagaże towarzyszy, żeby sprawdzić, czym kto dysponuje i czy będą te rzeczy przydatne przy ich aktualnym zadaniu. Westchnął, podniósł się z miejsca, wcisnął ręce do kieszeni i ruszył do drzwi.
- To chodź - rzucił do Anabde, mijając ją. - Przy okazji zniesiemy resztę bagaży - uściślił, nawet się na nią nie oglądając.
Przystanął dopiero w drzwiach, żeby zaczekać na dziewczynę, bo jednak lepiej by było, gdyby nie spacerowała sama po Opuszczonym Królestwie. Ariene i Errian sobie poradzą, nauczą się tej magii życia i zajmą się Aithne. Dobrze by się też złożyło, gdyby ktoś stanął na czujce. Najpewniej Ariene tego dopilnuje, dziewczyna niespodziewanie pokazała pewne zdolności organizacyjne, co było niejaką ulgą.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene skinęła głową, dając znać, że apteczka może się przydać, ale zaraz znów skupiła swoją uwagę na Errianie. Chwilę milczała, analizując to, co udało się mu osiągnąć i zastanawiając się, czy poziom czaru był na tyle dobry, by pozwolić chłopakowi na zaopiekowanie się Aithne. W końcu postanowiła się jednak przyczepić, dlatego uśmiechnęła się lekko pod nosem, przymrużając oczy.
- Za mocno - zawyrokowała. - To musi być subtelne, ciepłe, jakbyś... kogoś przytulał, by go pocieszyć - znalazła porównanie, skrzywiwszy się lekko. - A teraz trochę tą energią we mnie rzuciłeś, to nie jest gra w zbijanego. Spróbuj jeszcze raz, delikatniej. Jeśli ci się uda, mogę uznać, że opanowałeś tę sztukę. Przynajmniej na tym bardzo podstawowym poziomie - stwierdziła i znów się uśmiechnęła, tym razem bardziej pocieszająco i zachęcająco.
Chłopak był dobry. Szybko się uczył i chciał się nauczyć, więc najpewniej uda się mu osiągnąć odpowiedni kształt zaklęcia. A ona będzie mogła pójść na wartę, by przypilnować domu. Oczywiście wcześniej uspokoiwszy nieco Aithne. Sesje emocjonalne powinna powtarzać co godzinę, umysł szybciej nie nakreśli nowych koszmarów.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Westchnął. No tak, delikatniej. Nie przytrzymał tamtej dawki energii, więc musiała w Ariene uderzyć podobnie, co zaklęcie ofensywne. Pokręcił głową, bo rozbolał go trochę kark, po czym znowu położył dłoń na czole dziewczyny, przymykając odruchowo oczy. Jakby obejmował, tak? Jakby chciał pocieszyć. No dobrze.
Znów sięgnął po energię, znów wydzielił jej minimalną część i ją wygładził, uspokoił, by przestała być agresywna, gotowa do stworzenia niszczącego zaklęcia. Kiedy już był pewien, że stała się bardziej łagodna, popchnął ją w stronę Ariene, jednak cały czas kontrolując siłę, z jaką ruszyła. Spróbował nakierować ją tak, by bardziej wiedźmę objęła niż w nią uderzyła, skutkiem czego zielona poświata znacząco pojaśniała przy przekazaniu i zatopiła się w dziewczynie łagodniej, nie jakby została wessana.
Opuścił rękę i spojrzał niepewnie na swoją nauczycielkę, mając nadzieję, że teraz było wystarczająco dobrze. Będzie musiał się przyłożyć, kiedy zajmie się Aithne, nie chciałby jej skrzywdzić.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia. Przystanęła w drzwiach, by obejrzeć się na nieprzytomną Aithne, jakby chciała się upewnić, że upadła nadal tam jest i nic jej nie grozi. Westchnęła cichutko, zerknęła kątem oka na towarzysza i wyszła na ganek. Odetchnęła głęboko mroźnym nemeryjskim powietrzem, potarła ramiona, a następnie rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu białego konia. Zaczęła się zastanawiać czy to był dobry pomysł by zostawić go luzem w towarzystwie innych rumaków. Klaczy zwłaszcza. Prawdopodobnie nie najlepszy.
Na przekór jej pesymistycznym myślom Lantano grzecznie stał i skubał szaroburą trawę. Co prawda Faryale łypała na niego co chwila, a przy każdym ruchu ogiera tuliła ostrzegawczo uszy, ale przynajmniej siwy niczego nie kopał, nie gryzł, nie zabijał i nie molestował. Nie licząc źdźbeł trawy, nielicznych w tej okolicy. Anabde zawołała go po imieniu, na co koń uniósł łeb i postawił uszy, a ruszył w jej stronę gdy zacmokała kilkakrotnie. I nawet się nie zabił o przewieszone przez szyję wodze, dzielne konisko.
Stanęła przy siwku, poklepała go po szyi i wymruczała kilka pochwalnych słów. Ogier parsknął cichutko i skubnął ją przyjaźnie w ramię, na co ta uśmiechnęła się lekko.
- Weź mnie nie zjedz. - zaśmiała się, zmierzwiła mu grzywkę i zabrała się za odpinanie tobołków. Nie było ich wiele, ale zajęło jej to w chwilę, bo upierdliwy ogier ciągle się kręcił i usiłował ją skubnąć. Faceci. Koniec końców krzyknęła na niego, na co ten stanął jak wryty; mogła już spokojnie zabrać sie do roboty.
- Konie trzeba gdzieś uwiązać. - zauważyła, obracając głowę w stronę Sheridana. Później rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu czegoś, co nie jest wystarczająco spróchniałe, by załamać się przy gwałtowniejszym ruchu przywiązanych doń koni. Kiepska sprawa. Ale nie chcieli przecież, żeby im stado uciekło przy pierwszym lepszym hałasie, prawda?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Cillian
Szukający Snów
Posty: 179
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cillian »

Ani Anabde, ani Sheridan nie wyczuli śledzącej ich osoby. Dziwne. Zwłaszcza, jeśli chodzi o tego drugiego. Jako Łowca Dusz powinien być bardziej wyczulony na niebezpieczeństwa. Nie miał jednak szans z tak szybkim przeciwnikiem, który nie zostawał w jednym miejscu dłużej niż na ułamek sekundy. W dodatku nie zostawiał zapachu, był bezszelestny... i do tej pory ich nie zabił. Podążał za nimi od wyjścia z karczmy. Czego chciał?

Czekając na pytanie, które miało wkrótce paść Demencja obserwował Nekromantkę przy jej "pracy". Chciał wreszcie wyjść z ukrycia, choć jego beznamiętna mina mogła wyrażać coś zupełnie odwrotnego. Wreszcie padły słowa, na które czekał:
- Konie trzeba gdzieś uwiązać - błyskotliwie stwierdziła rudowłosa. Dał się słyszeć szelest krzaków nieopodal.
- Zajmę się tym - odparł Sheridan. Zaraz, chwila, to nie mógł być on. Przecież stał obok Anabde, a ona chyba widziała, że nie poruszył ustami. Głos był identyczny. Więc jak...? Z tyłu za dwójką bohaterów stał niski chłopaczyna w złotych włosach i jasnych szatach. Mógł mieć góra jedenaście, bądź dwanaście lat. Uśmiechał się, na twarzy malowały się delikatne wypieki. - Ale jesteś ładna... - odparł już swoim dziecięcym głosem i przygryzł wskazujący palec. Na wzgórzu pojawiła się biała klacz - Bryza. Zwiastowała niespodziewanego gościa.

***


- Nie wzgardziłbym tak pojętnym uczniem - odezwał się łagodnym tonem jakiś ktoś wewnątrz chatki. To niemożliwe, by Ariene i Errian przeoczyli go po wejściu do środka. A jednak. Znajoma twarz ukazała im się po raz kolejny. Aratek był tu, razem z nimi. Podpierał się na kosturze przysuniętym pod podbródek. Kiwał się to w jedną, to w drugą stronę, bezczelnie susząc zęby w szczerym uśmiechu. - Niedoczekanie wasze! Wciąż żyję. - rozłożył teatralnie ręce symulując dezaprobatę dla tego stanu, chociaż ironia w jego wydaniu wyszła raczej komicznie. Zresztą, kto normalny cieszyłby się z tego, że nie żyje. Kto normalny byłby świadomy tego stanu, o Stwórco...

Czarodziej zerknął badawczo w stronę Aithne. Podumał chwilę i przeniósł wzrok na dwójkę magików.
- Widzę, że zaczyna zbierać żniwo... ja... nie sądziłem, że będzie mnie szukał aż tutaj. - przydreptał i położył prawą dłoń na czole nieprzytomnej upadłej. Przymknął oczy i szeptał pod nosem słowa w nieznanym nikomu języku. Brzmiały jak losowy zlepek zgłosek. - Nie żyje - zawyrokował z grobową miną. - Poddała mu się. Przestała walczyć - skwitował. I faktycznie, nagle Rude Rozczochrane stało się blade, miejscami wręcz zielone. Temperatura jej ciała wydawała się ujemna. Naprawdę odeszła? A może... to przeistoczenie?
*Bryza* "I don't know half of you half as well as I should like, and I like less than half of you half as well as you deserve..."
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Ta irytacja była dziwna, ale w sumie całkiem normalna dla łowcy, dlatego też szybko przestał się nad tym zastanawiać. Zmierzył dzieciaka zimnym spojrzeniem, mrużąc oczy, a potem gwizdnął cicho, wołając swoją klacz. Tymczasem skończył odpinanie bagażów przyczepionych do siodła Faryale, chwycił wygodniej torbę i popatrzył w zamyśleniu na domek.
- Anabde, stań trochę bliżej - poprosił wreszcie nadzwyczaj grzecznie jak na niego.
Dostrzegł galopującą w ich stronę gniadą, co skwitował zadowolonym uśmiechem. Nadjeżdżał jego miecz, bardzo dobrze. To przestawało się mu podobać, zwłaszcza że dostrzegł przez otwarte drzwi chatynki kolejnego nieproszonego gościa. Znajomego gościa, za którym biegała całą noc Ariene. Jednak uznał, że domek jest bezpieczny, póki jest tam wiedźma i młody mag.
- Faryale - westchnął wreszcie, zerknąwszy z ukosa na klacz. - Zakręciłabyś się wokół reszty koni? Nie mamy teraz głowy, żeby ich szukać, a wolałbym, żeby nieznajomy się nimi nie opiekował - powiedział, nie do końca wierząc, że gada do zwierzęcia. I to jeszcze tak, jakby było całkowicie rozumne.
Na całe jego szczęście klacz, aczkolwiek dość ostentacyjnie, odwróciła się i ruszyła w drogę w Nemerię, by odnaleźć spłoszone wierzchowce. Sheridan mógł więc skupić uwagę na nowym gościu.
- Zgaduję, że masz jakiś związek z tym cukierkojadem. Zastanawia mnie jak wiele wspólnego macie ze zniknięciem Larkina i Revelina - rzucił od niechcenia.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene zareagowała bardzo intuicyjnie na głos, nawet znajomy - ale taki, który rozległ się z zaskoczenia. Dobyła sztyletu i wycelowała nim w gardło nowego towarzysza, szybko jednak znieruchomiała, otwierając szeroko oczy. To niemożliwe, co on tu robił? Wrócił? A Larkin, Revelin? Co z nimi? I najważniejsze - po czyjej był stronie? Bo jeśli nie po ich, to musiałaby go zabić. Tu leżała jej pacjentka, a dla pacjentów zawsze była gotowa zrobić wszystko. Zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Arathain? - szepnęła, zerknąwszy krótko na Erriana.
Opuściła powoli sztylet, obserwując, jak podchodzi do Aithne i dotyka jej czoła. Nie potrafiła się ruszyć, mimo że bardzo chciała chronić upadłą. To był jej obowiązek. Ale nie mogła nic zrobić, zupełnie jakby pojawienie się Arathaina ją sparaliżowało. Bo przecież szukała. Całą noc. Nie poddała się, ale nikogo nie znalazła. Tylko krew.
Diagnoza czarodzieja odbiła się głuchym echem w jej umyśle.
- Aithne by się nie poddała - usłyszała czyjś pusty głos i ze zdumieniem zrozumiała, że powiedziała to ona.
Odwróciła się sztywno do dziewczyny, stanowczym ruchem odsunęła Arathaina od swojej pacjentki i uklękła przy niej.
- Aithne by się nie poddała - powtórzyła bez przekonania, ale z pełną świadomością wypowiadanych słów, po czym położyła rękę na wysokości jej serca, zebrawszy w sobie wszelkie pozytywne emocje.
Ukształtowała je na przyjazne dla upadłej obrazy i pchnęła w nią łagodną falą, przymykając oczy. Będzie o nią walczyła tak długo, aż Aithne nie podniesie się jako nieumarła na usługach tamtego widma.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Errian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mag
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Errian »

Nie zwrócił zbytniej uwagi na słowa Arathaina, gorączkowo analizując to co się działo. Skąd on się tu wziął? Dlaczego Ariene go nie dostrzegła? Jakim cudem nie zauważyli go po przyniesieniu Aithne? Jaki znowu uczeń?
Nieważne. Powinien pomóc Aithne. Po to się tego nauczył, po to tak bardzo się starał, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Podobnie angażował się niegdyś tylko w naukę gry na fortepianie. Jak on dawno nie grał na tym instrumencie... Ale obudził się z rozmyślań, kiedy Arathain zbliżył się do Aithne. Odruchowo chciał go od niej odciągnąć, jednak potem usłyszał słowa czarodzieja.
Zastygł, obserwując pustym wzrokiem poczynania Ariene. Dlaczego w niej też zgasła nadzieja? Jakim prawem Arathain mówił takie rzeczy? Nie znał jej. Nie znał Aithne. Zrobiłaby wszystko, żeby znów stanąć na nogi i chronić Anabde. Nie opuściłaby Faryale. Nie porzuciłaby nadziei odzyskania Larkina.
Miała swoje marzenia. Widział to w jej oczach tamtego wieczoru. Ona by nie umarła przez takiego skurwionego bydlaka, który myśli, że może sobie nią pogrywać.
Złapał ramię Arathaina i obrócił go gwałtownie do siebie, jego spojrzenie stało się lodowate. Nie miał prawa. Nie miał najmniejszego prawa wydawać wyroku na Aithne. Nigdy nie będzie miał do tego prawa.
- Nigdy by mu się nie poddała! - warknął, odpychając od siebie czarodzieja, jakby nagle się go brzydził. - Nie znasz jej, twoje słowa nic nie znaczą. Ona żyje. Jesteś po prostu zbyt ślepy - syknął, by zaraz uklęknąć przy Ariene. - Daj. Nie przemęczaj się, będziesz potrzebna potem - mruknął drżącym głosem.
Położył dłoń na czole Aithne i uśmiechnął się łagodnie do jej nieruchomej twarzy, przymrużając z troską oczy. Po prostu potrzebowała siły. Potrzebowała siły by walczyć, z pewnością chciała walczyć.
Wokół jego ręki pojawiła się szmaragdowa, ciepła poświata, delikatnie objęła dziewczynę, a potem w nią wniknęła, równie ostrożnie, co dotknęła jej skóry. Errian jeszcze chwilę nie cofał dłoni, przypatrując się upadłej w zamyśleniu.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Obróciła się w oka mgnieniu, zaniepokojona szelestem. Chwyciła wodze Lantano, który przestraszony odskoczył w bok i planował dziki galop pomiędzy budynki. Ogier szarpnął się, ale posłuchał swojej pańci i pozostał na swoim miejscu. W pewnej chwili uniósł górną wargę, zaintrygowany mile kojarzącym się zapachem. Białe uszka drgnęły, nasłuchując uważnie; Lantano obrócił głowę w stronę najbliższego wzgórza i zarżał, napinając mięśnie i pusząc się jak na ogiera przystało. W pierwszej chwili Anabde nie zwróciła uwagi na jego zachowanie.
Przymrużyła oczy, wpatrując się intensywnie w nieznajomego. Posłuchała 'rozkazu' Sheridana i stanęła tuż koło niego tak, że ocierali się o siebie ramionami. Lantano nie zareagował na bliskie towarzystwo gniadej klaczy, zbyt zajęty obserwowaniem Bryzy. To dopiero zwróciło uwagę nekromantki na zachowanie podopiecznego, podążyła za jego spojrzeniem i uniosła brew ku górze, rozpoznając klacz Arathaina. Co do...?
Nie odezwała się. Nie podobał jej się ten dzieciak, nie podobał jej się niespodziewany powrót Arathaina, nie podobał jej się cały dzisiejszy dzień. Zerknęła na Sheridana, który zdążył dojść do tych samych wniosków na temat nowego znajomego co ona, po czym skupiła sto procent swojej uwagi na chłopaczku. Jeszcze tego jej brakowało, dlaczego wszystkie podejrzane typki muszą coś do niej mieć? Najpierw dziwne widmo z niewiadomych względów oszczędziło ją podczas ataku nieumarłych, teraz komplementowało ją bliżej nieokreślone coś o wyglądzie słodkiego dziecka. Pięknie. Obejrzała się nerwowo na chatkę. Nie dochodziły z niej żadne niepokojące dźwięki: krzyki, przekleństwa, odgłosy szarpaniny, ale przez otwarte drzwi ujrzała Erriana, wpatrującego się w kogoś z nienawiścią. Poczuła natychmiastową potrzebę powrotu do chatki. Wróciła spojrzeniem do blondynka i wykrzywiła usta w grymasie; no już młody, idź sobie stąd.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości