Meot[Siedziba władcy] W czasie balu

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Kobiecie najwyraźniej nie podobała się rozmowa w takim otoczeniu. Na Amirze takie rzeczy przestały robić wrażenie jakiś czas temu, ale bez trudu mogła ją zrozumieć. Na pewno gdzieś indziej ta rozmowa będzie przyjemniejsza, ale też lepiej słyszalna. Elfka nie miała nic do ukrycia, a skoro kobieta sama to proponowała widocznie nie bała się, że ktoś je podsłucha. Gdy ruszyła w stronę mniejszych drzwi, zapewne tylnego wyjścia, Amira zawahała się. Miała wyjść na zewnątrz, sama, bez broni, z nieznajomą. Kobieta nie wyglądała jakby miała złe zamiary, ale kto to może wiedzieć. Po chwili pomyślała jednak, że to już zakrawa na paranoję. Nikt nie czyhał przecież na jej życie, a jej śmierć nikomu w niczym nie pomoże, więc po co ktoś chciałby robić jej krzywdę. Ofuknęła samą siebie za jakieś złowieszcze myśli i lekkim, szybkim krokiem dogoniła tajemniczą rozmówczynię. Pomyślała, że warto byłoby poznać chociaż jej imię.
        - Jestem Amira. Może już to wiesz, skoro zwróciłaś się do mnie o pomoc, ale ja nie znam twojego imienia- powiedziała prosto z mostu.
Odgłosy walki cichły, gdy kierowały się ku drzwiom. Po chwili walka chyba się skończyła ponieważ znienacka zupełnie umilkły.
        Gdyby któraś z kobiet odwróciła się widziałaby jak poplamieni krwią gwardziści wchodzą do sali rozglądając się czujnie. Jasnowłosy kapitan przyglądał się zebranym z niezwykłą uwagą, a ci, na których spoczęło jego spojrzenie przeważnie wydawali się dziwnie zmieszani. Przestępowali z nogi na nogę i uciekali wzrokiem lub z wielkim zainteresowaniem przyglądali się swoim drogim butom. Na niektórych kapitan wskazywał palcem, a jego podkomendni wyprowadzali delikwenta z sali. W pewnym momencie jeden z gwardzistów stanął przed nim i wskazał na dwie sylwetki spokojnie oddalające się od zamieszania w stronę tylnych drzwi. Rozkazy zostały wydane i pięciu strażników podążyło za kobietami, a kapitan dalej lustrował wszystkich niezwykłym spojrzeniem, co chwilę jednak kontrolując sytuację w dalszej części sali.
        Mały oddział dogonił je właściwie tuż przy wyjściu dla służby. Amira słyszała ich kroki, ale powtarzała sobie uparcie, że to przecież ich nie dotyczy i, że straż po prostu nie może nic od nich chcieć. Przynajmniej od niej.
        -Stać! – zawołał jeden z gwardzistów – Gdzie się panie wybierają? Nikt nie opuści pałacu dopóki nie złapiemy wszystkich spiskowców.
No i wszystko na nic. Powinna się domyślić, że powtarzanie czegoś w myślach nie pomoże.
        -Jakich spiskowców? – zapytała z umiarkowanym zdziwieniem. Czuła, że powinna dodać też jakieś wytłumaczenie, ale nie była pewna czy prawda jest w tym momencie dobrym rozwiązaniem. A z kłamaniem radziła sobie kiepsko. Szczególnie, gdy miała zmyślać na poczekaniu.
        -Panie pójdą z nami – odparł strażnik stanowczo, ignorując jej pytanie. Pozostali otoczyli je jak jakieś kryminalistki. Elfce się to wszystko mocno nie podobało, ale tylko kiwnęła ponuro głową i posłała towarzyszce nieco przepraszające spojrzenie.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

A już było tak blisko!- pomyślała z irytacją Vena, kiedy spory oddział gwardzistów je otoczył. Co mogła zrobić? Co robić? Na pewno nie dać się zdemaskować. Co to to nie! Za długo pracowała, żeby teraz cały plan spalił na panewce. Kiedy dwóch gwardzistów złapało ją za ramiona i podprowadziło bliżej elfki, wiedźma cicho szepnęła jej: -Vena. Nazywam się Vena.

Wprowadzono je do ciasnego pomieszczenia znajdującego się na końcu korytarza. Wnętrze było dość prosto urządzone. Jasno-kremowe ściany zdobił jeden mały obrazek, po lewej stronie stała stara, zniszczona szafa, na której leżały sterty starych książek, na wprost stało biurko, a po prawej stronie stał stół, a za nim siedział... O żesz w dziób kuroliszka! wymamrotała cicho pod nosem, kiedy w tym malutkim pokoju zauważyła znajomą twarz. Za nim siedział ten mężczyzna, który wcześniej napastował Amirę. Vena zauważyła, że ów czarnowłosy został mocno przywiązany do krzesła. Czego oni od nich chcą? I jak dowiedzieli się tak szybko o mnie? I skąd, u diabła, oni... Wiedźma musiała jednak szybko przerwać swoje rozmyślania, gdyż ją, jak i młodą elfkę bezlitośnie ciśnięto na dwa krzesła, po czym mocno związano. Do pokoju wszedł jasnowłosy kapitan straży, zasiadł za biurkiem i zadał jedno, krótkie pytanie:
-Kim jesteście?
Awatar użytkownika
Vlos
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vlos »

Vlos został poprowadzony przez zbrojnych do sali, gdzie został związany do jakiegoś siedziska. Odebrano mu wcześniej broń którą położono na wielkim dębowym biurku. Jak się spodziewał pewnie tu jego poprzedni gospodarz przyjmował odwiedzających. Wampir nie był w beznadziejnej sytuacji, zawsze mógł zmienić się w nietoperza i uciec, ale nie chciał zostawiać tym ludziom swojej broni. Zresztą bardzo prawdopodobne, że jeżeli przesłuchania się przedłużą ucieczka będzie jedynym sposobem na przeżycie. Może nietoperze nie latają normalnie w dzień, ale to jedyna fora w której wąpierz może przeżyć styczność z promieniami słonecznymi. Zaś wielkie okna nie napawały optymizmem. Już miał się pytać o co chodzi, gdy do sali została wprowadzona niedawna towarzyszka rozmowy i jeszcze jakaś inna kobieta
- Vlosender, łowca potworów - odpowiedział na pytanie blondyna, który oparł się o mebel i lustrował wzrokiem uwięzionych.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Ten wieczór z każdą chwilą podobał się Amirze coraz mniej. Czuła, że przychodzenie do pałacu to nie jest dobry pomysł, w szczególności, gdy odbywa się tam bal. Nie wiedziała oczywiście, że zdarzy się coś tego rodzaju, ale takie miejsca zawsze ją nieco odrzucały. Czuła tam się tak mało ważna. Teraz odczuwała to bardzo dobitnie, gdy strażnicy wprowadzili ją i towarzyszkę do niewielkiego pomieszczenia, wyglądającego na czyjś gabinet. Siedział tam już Vlos, co było dla elfki zaskoczeniem. Kiedy została bardzo niedelikatnie posadzona na krześle i strażnik zaczął ją do niego przywiązywać, spojrzała na niego spode łba.
        Wtedy do gabinetu wkroczył kapitan straży. Gdy spojrzał na elfkę ta prawie zadrżała. Jego wzrok przeszywał człowieka na wylot. Nagle przypomniały jej się wszystkie nie do końca właściwe zachowania, od kawałów, które płatała z przyjaciółmi na pustyni, po kilka skradzionych niedawno z sadu gruszek. Jednocześnie zdała sobie sprawę, że właściwie nigdy w życiu nie zrobiła czegoś tak niewłaściwego, żeby zasłużyć sobie na takie traktowanie. Zmrużyła ze złością oczy, wytrzymując spojrzenie kapitana. Słyszała jak Vlos się przedstawił. Ona też otworzyła usta, ale nie miała zamiaru po raz kolejny tego wieczoru wyjawiać swojego imienia.
        -Powinien się pan wstydzić – oznajmiła chłodno – Tak nie traktuje się kobiet, chyba, że jest się skończonym chamem. Po za tym wyobrażam sobie, że ktoś na pana stanowisku powinien słyszeć o czymś takim jak domniemanie niewinności, a nie udowodnił pan, że ktokolwiek z nas zrobił coś złego.
        To ostatnie stwierdzenie powiedziane było mocno na wyrost. Słyszała kiedyś o takiej zasadzie, według której dopóki nie udowodni się komuś winy, jest on niewinny, ale nie miała pojęcia, czy akurat w Meot ma ona zastosowanie. Oprócz tego mogła mówić tylko sama za siebie, bo przecież nie wiedziała czy jej chwilowi towarzysze nie mają czegoś za uszami. Zerknęła na nich kątem oka, zastanawiając się, czy to czasem nie z winy któregoś z nich znalazła się w takim nieciekawym położeniu.
        -Właśnie próbuję to zrobić – kapitan zachował stoicki wręcz spokój i przyglądał się uważnie każdemu po kolei. – Miał dziś miejsce zamach i jesteście podejrzani o udział w spisku. Wasi towarzysze już siedzą w celach, więc lepiej zacznijcie gadać.
        - Teraz nam grozi. Naprawdę uroczy facet – mruknęła Amira pod nosem tak cicho, że nie sądziła by ktokolwiek to usłyszał. Dowiedzieli się przynajmniej, o co się ich oskarża. Inna sprawa, że ona z całą pewnością w żadnym spisku nie brała udziału. Postanowiła jednak nie wyrywać się z odpowiedzią i poczekać na jakieś konkretne zarzuty.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Vena pochwyciła spojrzenie dowódcy straży, gdy ten przypatrywał się każdemu po kolei. Mimo, iż jego wzrok wywołał u niej lekki napad paniki nie dała tego po sobie poznać. Gorączkowo zaczęła obmyślać plan ucieczki. Nawet nie słyszała wymiany zdań pomiędzy elfką, a kapitanem. Zwróciła jednak uwagę na ostatnią wypowiedź towarzyszki niedoli, która nie sądziła chyba, że ktoś to usłyszy. Vena uśmiechnęła się lekko pod nosem, po czym powróciła do wymyślania planu ucieczki. Chwilę zajęło jej kalkulowanie wszystkich za i przeciw, i już miała się odezwać, kiedy dowódca straży znów się odezwał.
-Nawet nie próbujcie używania magii. Te liny, którymi was przywiązano są wzmocnione specjalnym zaklęciem. Nie dacie rady spleść tu nawet najprostszej formuły.
Vena spojrzała na towarzyszy i to co powiedział kapitan, chyba nie przypadło do gustu czarnowłosemu. Może i on cały czas opracowywał plan ucieczki? Kto jak kto, ale Vena nie była zwyczajną wiedźmą. Ona sprzeciwiała się wszelkim prawom czarodziejów i zamiast rzucać zaklęcia metodą bezsensownego machania rękami i odmawiania jakiś głupich formułek, myślała. Wyobrażała sobie kogoś lub coś, w tym a nie innym miejscu i czasie. Potrafiła wzniecić zimną ścianę ognia (co prawda wychodziło jej to sporadycznie) i zalać pokój suchą wodą. Miała nadzieję, że na takie sztuczki iluzji te liny nie działały. Nie... To nie są pokazy dla dzieci. Przecież strażnicy, może nie od razu, ale za pewne już po chwili zorientują się, że coś jest nie tak. No bo przecież co?! Nagle zaleje ich pokój, który zresztą mieścił się na piętrze?! Nie. Na to byli zbyt... doświadczeni? Vena musiała stworzyć o wiele bardziej prawdopodobną do spełnienia iluzję. I co by tu zrobić, żeby jeszcze nie tylko strażnicy się nie mogli połapać? Hmmm... Vena rozmyślała gorączkowo. Kapitan straży zaczął zadawać pytania do czarnowłosego, jednak nie skupiła się na treści wypowiedzi obu stron. A może by tak...? W końcu to facet. Chyba mi się uda! Wiedźma skupiła się z całej siły, a po chwili do drzwi ktoś zapukał. Zawisy lekko zaskrzypiały a już po chwili w progu stała przepiękna młoda kobieta, w lekko kusej sukience opinającej się na jej krągłościach.
-Ojciec mówił, że ma mnie pan eskortować do pokoju.- Powiedziała ze spokojem, jakby nie widziała co się tam dzieje. -Osobiście.- Dodała. Po czym uśmiechnęła się cudownie, ukazując swoje białe ząbki. Perfekcyjnie! Pomyślała Vena spoglądając na swoje dzieło.
Kapitan lekko oniemiały, uśmiechnął się (a przynajmniej próbował) i wyszedł posłusznie za dziewczyną, rozkazując uprzednio, aby dwóch pozostałych strażników pilnowało wyjścia z pokoju. Gdy drzwi zamknęły się za ostatnim z nich, Vena z pewnością siebie zwróciła się do towarzyszy:
-Na razie wszystko idzie dobrze. Ktoś ma pomysł jak się rozwiązać?
Awatar użytkownika
Vlos
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vlos »

Pytania jakie zadawane były Vlosowi śmieszyły go, dodatkowo wymyślał coraz to śmieszniejsze i absurdalne odpowiedzi. Zabawę zakończyło mu wejście dziewczyny, ale czy na pewno? Tego akurat nie był pewnien, wampir nie słyszał przecież jej tętna, ani nie czuł zapachu.
Był idealny moment na ucieczkę. Nagle mężczyzna znikł, a w pozwijanych pętach pojawiły się dwa czarne olbrzymie uszy, później spod liny wydostała się poczciwa mortka, a za nią reszta ciała wraz z parą błoniastych skrzydeł. To nie była magia, więc liny nie zadziałały. Nietoperz bo tym było owe niezwykle czarujące zwierze zlazło z krzesła, a po chwili zmieniło się w czerwonookiego, który chwycił z biurka bronie i podszedł do elfki.
- Miło panią znów spotkać. - powiedział rozcinając jej więzy, po czym zerkną na drugą kobietę i dodał, - a pani nie znam, więc nie uwolnię.lazło z krzesła, a po chwili zmieniło się w czerwonookiego, który chwycił z biurka bronie i podszedł do elfki.
- Miło panią znów spotkać. - powiedział rozcinając jej więzy, po czym zerkną na drugą kobietę i dodał, - a pani nie znam, więc nie uwolnię.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Nim ktokolwiek z towarzyszy zdążyła się odezwać kapitan zapewnił ich, że mogą darować sobie próby używania magii. Doprawdy miło z jego strony. Potem wdał się w nieco absurdalną dyskusję z Vlosem, której Amira przysłuchiwała się z nikłym zainteresowaniem. Próbowała jakoś dyskretnie poluzować więzy albo wykręcić ręce na tyle, żeby spróbować się rozwiązać, ale jej wysiłki spełzły na niczym. Potem znienacka do drzwi zapukała atrakcyjna kobieta i zażądała od kapitana eskorty. Spełnił jej prośbę wyjątkowo ochoczo, nie zapomniał jednak wystawić straży pod ich drzwiami. Gdy tylko więźniowie zostali sami w pomieszczeniu Vena spytała czy ktoś ma pomysł jak się rozwiązać, jawnie sugerując przy okazji, że pojawienie się tajemniczej kobiety chwilę temu nie było przypadkowe. Jedyny pomysł dotyczący oplatających ich lin, na jaki wpadła Amira upadł już chwilę temu, więc teraz po prostu milczała z wymownie zrezygnowaną miną. Wtedy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego i Vlos po prostu zniknął. Tak się jej przynajmniej w pierwszej chwili wydawało, bo zaraz dostrzegła na jego miejscu uroczego, czarnego nietoperza.
        -Ale fajnie – ucieszyła się elfka, gdy mordka zwierzęcia wychyliła się spomiędzy zwojów liny. Jej mina w tym momencie absolutnie przypominała minę dziecka, któremu pokazano niezłą sztuczkę magiczną. Gdy na miejscu nocnego stworzonka na powrót stanął mężczyzna, westchnęła tylko z nieco teatralnym rozczarowaniem. Uwolnienie z więzów przyjęła z wdzięcznością. Skinęła głową w kierunku łowcy potworów i potarła lekko ramiona, żeby pozbyć się nieprzyjemnego wrażenia uwięzienia. Na ostatnie słowa mężczyzny zareagowała zdziwieniem, zaraz potem zmarszczyła brwi, a w zielonych oczach błysnęła iskierka złości. Ona sama prawie nigdy nie odmawiała nikomu pomocy, a nierzadko sama pchała się w nieswoje sprawy z dobrego serca i ciekawości. Nie była w każdym razie taką egoistką, jak można by przypuszczać po jej zawodzie, a takie zachowania jak to – bezczelne i pozbawione krztyny empatii, zwyczajnie ją drażniły.
        -Ej, mnie też nie znasz. Ona też nas nie zna, a nam pomogła. A zresztą…- mruknęła na koniec z irytacją, jakby doszła nagle do wniosku, że ta dyskusja nie ma sensu i odrzuciwszy warkocz na plecy sama podeszła do krzesła Veny i zaczęła rozplątywać oplatające ją więzy. Nie była to może najszybsza metoda, ale Amira robiła postępy. Albo tylko jej się tak wydawało, wiadomo jak złośliwe są węzły.
        -Jeśli chcemy się stąd wyrwać powinniśmy współpracować, nie uważacie? I mamy w ogole jakikolwiek plan? – dopytywała się w międzyczasie, marszcząc w skupieniu brwi i nie odrywając wzroku od upartej liny.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Szczerze mówiąc, kiedy czarnowłosy chłopak nagle zniknął, Vena naprawdę się ucieszyła. Nie to, że go nie lubiła, czy coś, nie znała go, a on swoim zachowaniem nie przypadł jej do gust. A kiedy tylko mała włochata mordka wyłoniła się z pomiędzy lin, wiedźma musiała przyznać, że w tej postaci wygląda o wiele lepiej. Niestety musiało się stać, to co się stało, a więc po chwili znów ujrzała czarnowłosego. A więc on jest wampirem. Stwierdziła Vena, po czym usłyszała, jak owy osobnik stwierdził, iż jej nie uwolni. Trochę ją to zezłościło. Nie trochę, bardzo. Jak on w ogóle śmie?! Kim jest, żeby się tak odzywać?! Czy on jest głuchy, ślepy i niedorozwinięty, że nie zrozumiał jej przekazu?! Przecież to ona sprawiła, że dowódca straży zniknął i mogli teraz uciec!
Coś się jej zdawało, że chyba się nie polubią...

Kiedy elfka stanęła w obronie Veny zrobiło jej się, po prostu... głupio. Nie wiedziała co powiedzieć, ani co zrobić. Pierwszy raz, od dłuższego już czasu, ktoś stanął za nią murem i zaczął jej pomagać. To było bardzo, ale to bardzo miłe. Wiedźma uśmiechnęła się do Amiry, kiedy ta szamotała się z węzłami.
Po chwili jednak dotarło do niej, że nie wie, co się dzieje. Dlaczego dowódca straży ich uwięził? Przecież nikt nie wiedział kim Vena jest, ani, że to ona zaplanowała dzisiejszą dywersję. Przynajmniej tę pierwszą. Ale druga? No i jeszcze ten włochaty nietoperz! Co on miał do tego? Elfkę mogli wziąć za wspólniczkę Veny, ale to też było bez sensu.
Kiedy Amira uporała się z tym węzłem gordyjskim, Vena nie wytrzymała:
-Czy ktoś z was wie, o co tutaj chodzi?!
Awatar użytkownika
Vlos
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vlos »

Cóż, trudno obwiniać wampira, że nie zrozumiał przekazu wiedźmy, zresztą dosyć często miał problemy ze zrozumieniem kobiet, może właśnie dlatego z żadną na razie nie wytrzymał długo, dodatkowo gdy tylko pojawiła się iluzja, to przecież był przesłuchiwany, a jako że nie jest dobrym aktorem, to musiał się skupić w okazywaniu emocji.
- Nie - odpowiedział krótko, po czym, z uśmiechem jakby mu się udał jakiś kawał, zwrócił się do elfki. - Mogłaś poprosić o coś ostrego. Pożyczyłbym ostrze.
- Macie pomysł jak załatwić strażników? - zapytał po chwili rozmyślania nad próbą ucieczki i tuż po tym, gdy przypomniał sobie że nie wziął ze swej komnaty płaszcza.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Amira nie miała pojęcia, co się działo i dlaczego zostali uwięzieni. Spoglądając na swoich towarzyszy dobitnie uświadomiła sobie, że nie ma tak naprawdę żadnego pojęcia, kim oni są i miała dziwne wrażenie, że niechcący wpakowała się w coś nieprzyjemnego. No, bo przecież nie przywiązali jej do krzesła za niestosowny strój na balu.
        - Teraz mi to mówisz?- burknęła do czarnowłosego w odpowiedzi na jego uwagę. – Nie mam pojęcia, co się tutaj dzieje, ale ten kapitan mi się nie podoba. Nie wyglądał jakby dał się przekonać o czyjejś niewinności – dodała a w jej głosie słychać było nutkę żalu. Po czymś takim jak ucieczka po oskarżeniu o spisek raczej nie będzie się mogła w Meot pokazywać przez jakiś czas, a było to według niej całkiem urocze miasto i całkiem niedaleko jej domu.
        Potem obeszła biurko kapitana i otworzyła pierwszą szufladę. Z zainteresowaniem zajrzała do środka. Wewnątrz znajdowały się jakieś papiery. Przejrzała je pobieżnie i sprawdziła, czy nie ma tam czegoś jeszcze. Potem zamknęła ją i spokojnie sprawdziła następną. Sama właściwie nie wiedziała czego szuka, ale skoro chwilowo i tak nie mieli żadnego planu mogła sprawdzić czy nie natknie się na coś przydatnego. W drugiej z szuflad również nie zauważyła niczego interesującego. Trzecia i ostatnia była natomiast zamknięta. Zazwyczaj zamyka się ważne rzeczy, więc natychmiast zainteresowało to elfkę. Skoro to biurko kapitana straży, a na to wyglądało, to może będzie tam coś, co pomoże w ucieczce albo chociaż podsunie im jakiś pomysł – jakieś klucze, plan pałacu, albo coś w tym rodzaju. Kucnęła i przyjrzała się zamkowi. Nie wyglądał na specjalnie skomplikowany, ale był mały, co zwiększało poziom trudności.
        - Macie może przy sobie jakiś drucik? – zapytała zza mebla.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Vena patrzyła z zaciekawieniem na elfkę, gdy ta po kolei sprawdzała zawartość szuflad biurka. Kiedy dotarła do trzeciej i zarazem ostatniej, ta okazała się być zamknięta. Zaciekawiło to z lekka wiedźmę. No bo po co niby dowódca straży, zamyka swoje szuflady? Czyżby coś ukrywał? Venę nigdy nie zwiodła intuicja, a w tej chwili podpowiadała jej, że to co znajda w meblu, będzie miało z nimi jakiś związek. Kiedy Amira zadała swoje pytanie, odnoście drucika, wiedźma szybko zaczęła przeglądać zawartość swoich kieszeni. A może jednak ma coś takiego, w końcu to, czego nie ma w kieszeni, nie istnieje... Błądziła dłonią w czeluściach swej kurtki, aż wreszcie natrafiła na coś metalowego. Wyciągnęła ową rzecz, a ta okazała się być zwykłą wsuwką do włosów. -Może być?- spytała Vena elfkę, unosząc ozdóbkę. Amira kiwnęła przytakująco głową. Wiedźma obeszła biurko, żeby podać dziewczynie przedmiot i pooglądać jej zmagania z zamkiem. Włamywaczce, otwieranie poszło błyskawicznie szybko, a wiedźma przyglądała się temu z wysoko uniesioną ze zdziwienia brwią.
To co znalazły w szufladzie przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Papiery, dokumenty, zdjęcia, opisy. Vena wyciągnęła to i położyła na biurku, żeby móc się temu lepiej przyjrzeć. Widniały tam dobrze znane jej nazwiska, a zarazem i takie, których nigdy nie słyszała. Widziała przeróżne zdjęcia- od magicznych stworów, poprzez duchy, magów i zwykłych szarych ludzi. Zobaczyła... Nagle zobaczyła zdjęcie swojego kolegi z dzieciństwa, który zaginął wiele lat temu. Dokument ten był przekreślony, co mogło oznaczać tylko jedno... Oni chyba nie... Vena nie wiedziała co mam myśleć. -Co to wszystko znaczy?! Kim oni są?! Co do jasnej...?!- wiedźma uciszyła się szybko, gdy tylko zauważyła wyraz twarzy Amiry. Może i ona coś odkryła...
Co to ma wszystko znaczyć?! Vena odsunęła się od stołu i usiadła ciężko na jednym z foteli. Kątem oka widziała, jak do biurka podchodzi czarnowłosy chłopak i zaczyna przeglądać stertę papierów.
-Nie... Tu coś nie gra... Tu na pewno...- Vena zerwała się nagle z miejsca i zaczęła gorączkowo przeglądać papiery. Tu musi coś być! Powtarzała sobie w myślach. Tu na pewno gdzieś są.
Nagle wyciągnęła z papierów trzy kartki z załączonymi fotografiami.
-Chyba was to nie ucieszy.- Zwróciła się do towarzyszy. -Tu jesteśmy my.- Dodała po chwili, wpatrując się w swoje dokumenty.
Awatar użytkownika
Vlos
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vlos »

Vlos właśnie zastanawiał się jak siéw wydostać niezauważenie z tego pokoju. Walka z dwoma strażnikami i to z takich pozycji raczej spowoduje wielki raban i zleci się kolejna dzisiątka. Zamyślony stał odwrócony i nie zwrócił uwagi na to co robią dziewczyny jakkolwiek zazwyczaj sobie radził sam więc i tym razem w swoich planach nie brał pod uwagę udziału "towarzyszek niedoli".
Dopiero odnalezienie fotografii zebranych w pokoju oderwało wampira od dopracowywania taktyki.
- Świetnie wyszedłem - powiedział z uśmiechem na twarzy zerkając na obrazek, udawanie głupiego zawsze mu się podobało, a po co ma się dzielić z nieznanymi tym że pewnie będzie musiał szybko z tąd uciekać.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Otwieranie zamka poszło jest sprawniej niż myślała, szczególnie, że nie przepadała, gdy ktoś patrzył jej na ręce podczas pracy. Wyprostowała się z dumą i spojrzała na zdziwioną wiedźmę. Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
        Szuflada okazała się pełna papierów i teczek. Razem z Veną zajęła się ich przeglądaniem. Jeden z dokumentów leżących na szczycie sterty wyglądał na jakąś odręczną notatkę.. Elfka przebiegła wzrokiem po tekście, zmarszczyła brwi i przeczytała jeszcze raz.
        Myślałem o tym, co napisałeś i muszę przyznać Ci rację. Pora wydaje się dogodna dla naszych planów. Wydaje się, że nasz dobry znajomy wzbudził pewne zainteresowanie wśród ludzi, o których mi mówiłeś. Zresztą dokładnie wedle twoich przewidywań. Spotkajmy się w trzecim dniu po pełni tam gdzie zwykle.
        Wiadomość, bez adresata i nadawcy. Krótka i wyraźnie pisana tak, by utrudnić zrozumienie niepowołanym. Wygląda na to, że kapitan wiedział o spisku, ale nie tylko nic nie zrobił, ale nawet maczał w tym swoje palce. Uniosła wzrok spoglądając na towarzyszy z niepewną, ponurą miną. Vena wyglądała na bardzo poruszoną czymś, co znalazła. Usiadła na jednym z foteli, jak gdyby nagle opuściły ją siły. Vlos nie zwracał na nie uwagi, pogrążony we własnych myślach. Elfka złożyła wiadomość i wsunęła ją za pasek, po czym wróciła do przeglądania zawartości szuflady. Teczki zawierały wizerunki jakiś osób i informacje na ich temat. Większości twarzy zupełnie nie kojarzyła i nie było w tym nic dziwnego, w końcu bywała tu tylko przejazdem, ale w pewnym momencie zauważyła wizerunek znajomego karczmarza, o charakterystycznych rudych włosach, u którego zatrzymywała się już kilkakrotnie, a chwilę potem wojowniczki, mieszkającej w Meot, która ostatnim razem pomagała jej w wykonaniu zadania. Aż do teraz myślała, że jest w tym gabinecie wyłącznie w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, ale zaczynała się powoli nad tym zastanawiać.
Wtedy Vena zerwała się z krzesła i zaczęła gorączkowo szukać czegoś wśród teczek. Po chwili wyciągnęła trzy kartki.
        -Chyba was to nie ucieszy. Tu jesteśmy my – oznajmiła pokazując im kartki i wpatrując się w swoją. Amira chwyciła jedną z nich i spojrzała w swoją własną twarz, widoczną na zdjęciu. Przebiegła wzrokiem po reszcie kartki i stwierdziła, że wiedzą o niej stanowczo za dużo. Przygryzła Wardę zastanawiając się z niepokojem jak zdobyli niektóre informacje. Wiele rzeczy mówiła, nie zdając sobie z tego czasami sprawy, ale część tego, co widniało na kartce była znana tylko jej samej i jej najbliższym przyjaciołom. To zdecydowanie budziło w niej niepokój.
        - Świetnie wyszedłem – głos czarnowłosego dość skutecznie oderwał ją od tych ponurych myśli. Parsknęła chicho śmiechem, co może niezbyt pasowało do obecnej sytuacji, ale z pewnością polepszyło jej nastrój. Potem z uśmiechem wyciągnęła szyję spoglądając na jego zdjęcie.
        -Czy ja wiem? – mruknęła z niezbyt dobrze udawaną powagą, po czym krytycznie przyjrzała się swojej fotografii, przekrzywiając nieco głowę. – Na pewno lepiej ode mnie – dodała. Jej zdjęcie było zrobione pod dziwnym kątem, nieco z góry. Od razu widać było, że ktoś musiał śledzić ją żeby je zrobić. Ta myśl przywołała poprzednie rozmyślania. Najwidoczniej znaleźli się tutaj nieprzypadkowo. Wciąż nie wiedziała, co takiego może od niej chcieć kapitan meockiej straży, ale wszystko wskazywało na to, że planował to już od dłuższego czasu. Spojrzała ponownie na zdjęcie, szukając jakichś szczegółów. Miała na nim trochę krótsze włosy i sukienkę, którą ubrała zaledwie kilka razy zanim udało jej się ją zupełnie zniszczyć. Ustalenie czasu w Alaranii zawsze stwarzało pewne problemy, ale oceniła, że musiało to być jakieś pięć miesięcy temu.
        -Ten dupek planował to od pół roku – podzieliła się z towarzyszami i spojrzała na drzwi z niechęcią. Zupełnie jakby to one zawiniły. – Próbujemy dowiedzieć się, co to wszystko znaczy, czy wiejemy i nie pokazujemy się w mieście przez następną dekadę? – dodała, potrząsając kartką i kontynuowała, nie czekając na odpowiedź. – Tak czy siak musimy stąd wyjść i to szybko. Kto ma pomysł jak znokautować strażników?
        Podeszła do drzwi i przyłożyła ucho do drewna, ale nie usłyszała żadnego dźwięku dochodzącego z korytarza. Odwróciła się i spojrzała na towarzyszy unosząc brwi. Ona sama nie miała pomysłu, ani broni. Nie znała się też na magii. A przynajmniej nie takiej, która mogłaby pomóc powalić strażnika.
Ostatnio edytowane przez Amira 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Kiedy wszyscy przyglądali się swoim dokumentom, Vena rozpaczliwie próbowała przypomnieć sobie jakiekolwiek drzwi czy okna na korytarzu.
-Strażnicy nie są żadnym problemem, jeżeli pomoże nam nasz mały, włochaty kolega. Jednak...- wiedźma urwała, gdy tylko zobaczyła twarz elfki. Amira przyglądała się drzwiom tak, jakby miała je za chwilę rozwalić i to gołymi rękami.
-Nie złość się na bogu ducha winne drzwi. To nie ich wina!- Vena spróbowała rozładować napięcie, jednak takie subtelne żarciki nigdy nie były jej specjalnością.
Rozglądnęła się dookoła. Na starym dębowym biurku walały się teraz porozrzucane papiery, w kącie stały trzy krzesła, do których byli uprzednio przywiązani. I nic więcej. Nic. Nie było tam niczego, co pomogłoby w ucieczce. Żadnego planu budynku, kluczy czy innych pierdół, które można by uznać za przydatne.
-Jednak to trochę dziwne. A nawet trochę bardzo. Skąd wiesz, że planował to od dłuższego czas?- Wiedźma zwróciła się do elfki, a gdy ta pokazała jej swoją fotografię, Vena od razu zauważyła pewne różnice w wyglądzie. Rzeczywiście musiało zostać zrobione jakiś czas temu. Jej zdjęcie datowała na jakieś dwa, może trzy tygodnie temu. Siedziała wtedy samotnie w karczmie i patrzyła się tępo w swój kieliszek. Była ubrana w czyste ciuch i miała umyte włosy, co mogło znaczyć, że fotografia pochodzi mniej więcej z jakiś dwóch dni po przybyciu Veny do miasta. Wtedy to, jakiś kupiec na targu zażądał od niej aż pięćdziesięciu ruenów, za tę piękną haftowaną koszulę, która...
Ty głupia krowo! Nie masz myśleć o jakiejś-tam koszuli tylko o tym jak uciec i nie dać się zabić! Zabić? Vena skarciła się w myślach, lecz zaraz zdała sobie sprawę z tego, że nie wie po co tu jest. Gdyby chcieli ją zabić z pewnością już dawno by to zrobili. O co w tym wszystkim chodzi?! Vena była pewna, że jak zaraz czegoś nie zrobi to albo zacznie przeklinać, że aż uszy więdną, albo coś "niechcący" rozwali. Co by tu? co by tu? Co by... -Mam pomysł!- zawołała uradowana, że jej głowa potrafi się jednak zmobilizować do wysiłku.
-Może zrobimy tak: ja otworzę drzwi, nietoperek wyleci, trochę popiszczy, pohałasuje, a my w tym czasie wymkniemy się za plecami strażników i...i... Dobra dalej nie mam pomysłu.
I tyle by było z jej błyskotliwości.
Awatar użytkownika
Vlos
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vlos »

- Mnie rok temu tu nie było, zresztą, nawet nie pamiętam za bardzo wtedy robiłem. Moje zdjęcie jest z tego tygodnia - powiedział odrzucając obrazek na stolik. Zresztą, czy ktoś, coś, Vlos sam nie wiedział co, planował z tygodniowym, czy kilkuletnim wyprzedzeniem, to nie interesowało wampira, ważne jest aby uciec, zanim wzejdzie słońce. Plan dziewczyny na pierwszy rzut oka wydawał się niepoważny. - Lepiej nie robić hałasu, bo jeszcze więcej strażników się zbiegnie. - Mówiąc to skierował się do drzwi, które szybkim ruchem otworzył mimo ich ciężaru. Po obu stronach tych wrót stał strażnik, nim jednak zareagowali jeden miał sztylet czarnowłosego w tchawicy, a drugi rzucał się w wcale nie opiekuńczych objęciach wampira, który zatykając mu usta powoli wypijał siłę witalną człowieka. Nim minęła chwila na posadce leżały dwa bezwładne ciała w zbrojach.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Pomysł Veny nie był zły. Trochę ryzykowny, ale wykonalny. Amira zamyśliła się zastanawiając, co można by zrobić dalej. Najłatwiej byłoby chyba znaleźć jakieś okno czy taras wychodzące na pałacowe ogrody. Z pewnością nie mogli liczyć, że nie kręcą się tam żadni strażnicy, ale kryjąc się za roślinnością powinni łatwiej ich ominąć.
        Kiedy drzwi otworzyły się z impetem musiała wręcz odskoczyć, żeby w nią nie uderzyły. Oczywiście widziała, że Vlos idzie w ich kierunku i prawdopodobnie także, że sięga w kierunku klamki, ale jej mózg zwyczajnie nie przetworzył tych informacji. Najwyraźniej zmęczenie dawało jej się we znaki i nie potrafiła już myśleć o dwóch sprawach na raz. Oczywiście musiała się popisać i cofając się wpadła na jedno z krzeseł, z których chwilę temu się uwolnili. Przy akompaniamencie raczej głośnego uderzenia na podłodzie wylądowała i ona, i mebel. Westchnęła tylko ze zrezygnowaniem, upewniła się czy jest cała i pozbierała z ziemi. Krzesło ucierpiało nieco bardziej, więc zostawiła je na podłodze.
        -Proszę, niech tu nie będzie żadnych wazonów- mruknęła gdzieś w przestrzeń błagalnym tonem. Potem odwróciła się i wyjrzała na korytarz. Zamarła na chwilę widząc nieruchome ciała na podłodze i krew. Przypatrywała się im chwilę, a po jej twarzy przebiegł cień współczucia i przygnębienia.
        -Nie można było ich tylko ogłuszyć? – zapytała chłodno czarnowłosego. Teraz wkopali się po uszy. Jeśli strażnicy ich złapią, kapitan nie będzie już nawet potrzebował ich przesłuchiwać, od razu może ich skazać na najcięższą karę, jaka by ona nie była. Poza tym to też byli ludzie i nie ich wina, że kazano im stać akurat przy tych drzwiach.
        Amira przestąpiła nad ciałami, starając się skupić na obmyślaniu drogi ucieczki. Na korytarzu, na ich nieszczęście nie było żadnych okien. Puste przestrzenie między drzwiami przyozdabiał gdzieniegdzie jakiś obraz albo lustro, a w dalszej części stała też jakaś ozdobna komódka, a której stał wazon z kwiatami. Elfka spojrzała na niego i zaklęła pod nosem. Jeśli to miał być jakiś znak, to mogą pożegnać się z wolnością. Przygryzła lekko wargę starając się jak najdokładniej przypomnieć sobie trasę, jaką prowadzili ją i Venę strażnicy.
        -Wydaje mi się, że jesteśmy piętro pod ziemią. Główne wejście do pałacu powinno być w tamtą stronę – tu wskazała przed siebie i w lewo. – Ale myślę, że nie powinniśmy wychodzić tamtędy. Możemy spróbować ogrodami. To będzie w przeciwną, ale nie wiem jak tam dojść nie przechodząc przez główny hol.
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości