Szlak ZiółZlecenie na szlaku

Szlak którym podążają druidzi do swoich mieszkań położonych wysoko w górach. Pustelnicy zbierają tu najrzadsze zioła. Ten właśnie szlak jest miejscem gdzie znaleźć można rośliny których poszukują druidzi z innych cześć świata, jednak żaden z nich nie ma odwagi wypuszczać się z wyprawą w te niebezpieczne góry.
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

Gdy pół driada skończyła swą wypowiedź, poczuła małą ulgę. Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy, lecz za chwilę znikł sprawiając iż jej oblicze znowu posmutniało. Schowała lekarstwa do mieszka, dobrze go zawiązując. Następnie schowała go do torby, po czym odwróciła wzrok w stronę kobiety. Widać było, iż ledwie trzymała się na nogach. Czuła się źle, że nie mogła pomóc, wszak chciała się zrehabilitować. Spojrzawszy się ponownie w oczy pół driadki przesłała jej telepatycznie następujące zdanie:

-Proszę, pozwól mi chociaż pomóc cię utrzymać na nogach. Ledwie stoisz..

W momencie, gdy przesłała jej myśl, poczuła straszny ból w okolicy brzucha, który sprawił, że schyliła się lekko, przykładając rękę do miejsca bólu. Mimo tego, na twarzy elfki tylko zmrużyły się oczy. Była odporna na cierpienie fizyczne, lecz odczuwała już brak energii. Po chwili zmuszona była usiąść, aby nabrać trochę sił. Gdy to zrobiła, ponownie spojrzała na kobietę, przesyłając jej myśl:

-Czy mogłabyś się zapytać towarzyszy, czy mają przy sobie trochę wody? Potrzebuję uzupełnić płyny.
Susan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Susan »

Widząc, że nie zaprzyjaźni się z tą grupą Susan dała sobie spokój. Kierowały nimi zupełnie inne wartości. Nie mogliby zostać jej sprzymierzeńcami. Byli na to po prostu zbyt słabi i zbyt mało doświadczeni. W swojej ciężkiej misji dziewczyna potrzebowała silnego wsparcia, a nie takiego chaosu jaki panował tutaj. Dziewczyna zregenerowała swoje siły, wcześniej wypowiedzianą inkantacją i wstała z miejsca rzucając w kierunku obcych jej osób:
- Żegnajcie. I jeszcze raz dzięki za pomoc.
Chwilę później dziewczyny nie było, rozpłynęła się we mgle....

Ciąg dalszy
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Lecz w istocie, mając chwilę na odpoczynek Carienne nie słabła, a rosła na siłach. Wkrótce więc mogła już i stać o własnej mocy.
Jako, że nie uważała za stosowne przekładać urazy nad najprostszą grzeczność, przekazała pytanie elfki pozostałym, a wkrótce i stosowna miara wody się znalazła.

Dziewczyna spojrzała po swoich nowo poznanych "towarzyszach", z których już i tak jedno, bez realnego pożegnania, postanowiło się oddalić.
- Jak myślicie, skąd i dlaczego wzięły się tutaj te szkielety? - zapytała, po czym dodała nieśmiało - I co teraz zamierzacie?
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

Słysząc pytanie Cari, otworzył i zamknął usta parę razy, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co.
Dobre pytanie. Co teraz? Pasowałoby chyba wrócić do miasta, tylko, na litość, gdzie to miasto jest?! Musiał w wozie z sianem spędzić kilka dobrych godzin, więc mogło go wywieść gdziekolwiek. Ale w sumie mógł iść z nieznajomą elfką, o ile nawal chciała ruszać na wyprawię do kolejnego nieznajomego, który wysyłał jej list.
Poskrobał się w zamyśleniu po zarośniętej brodzie. Dobre bóstwa, kiedy on ostatni raz się golił...? Trzy miesiące temu...? A najbardziej zastanawiało go, kiedy ostatnio wchodził do bali z wodą, albo przynajmniej do rzeki, żeby się umyć jako tako. Zapewne spory kawał czasu temu. Pewnie alkoholem zalatywało od niego nieźle. Nic dziwnego - parę lat spędzonych w rynsztoku... A zresztą.
Wypróbował coś na kształt uśmiechu, a na pytanie opowiedział po prostu wzruszając ramionami. Jemu był wszystko jedno, gdzie pójdzie. Nie pamiętał swojej przeszłości, więc nawet nie wiedział do czego ma wracać, ale za to przyszłość...! Może da się coś z nią zrobić.
Awatar użytkownika
Jarvan
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Jarvan »

Młody mężczyzna właśnie przechodził przez szlak ziół w nadziei na znalezieniu po drodze schronienia, gdzie mógłby niebawem przenocować. Był on odziany w skromną, skórzaną zbroję, na nią zaś narzuconą miał starą brązową szatę, ze stalowym mieczem przypasanym po lewej stronie, a w rękach trzymał harmonijkę, na której teraz grał, a z której wydobywała się ciekawa melodia. W trakcie grania czasem zdarzało mu się na dosłownie chwilę przymknąć oczy i wyobrażał sobie Bóg wie co. Był już strudzony wędrówką, nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa, a on sam czuł, iż niedługo będzie zmuszony rozbić gdzieś obóz na nocleg. Wiązało się to z ryzykiem spotkania wilków, co nie przypadło mu specjalnie do gustu. Mężczyzna jednak kontynuował swój kilkugodzinny marsz, by nie spać na zimnej ziemi. Podrapał się po głowie i rozejrzał po okolicy, co by się nie okazało że znowu zabłądził.
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

Po chwili Comeda otrzymała wodę, o którą prosiła. Nie dbała o to, od kogo ją dostała. W jednym momencie pociągnęła kilka łyków z menzurki. Płyn był zimny, aczkolwiek taki jej odpowiadał. Na skutek ugaszenia pragnienia, poczuła lekki zawrót głowy, lecz zaraz wszystko wróciło do normy. Czuła się w tej chwili znacznie lepiej - była orzeźwiona i mogła rozsądnie myśleć..

Podpierając się jedną ręką o kolano, powoli wstała. Ból w okolicy brzucha był nadal odczuwalny, lecz już o wiele łagodniejszy, od poprzedniego. Stwierdziła, iż będzie mogła się jako tako poruszać. Następnie jej spojrzenie powiodło ku Cari. Chwilę jej się przyglądając, wywnioskowała, że czuję się ona o wiele lepiej, niż przed chwilą. W każdym bądź razie nie potrzebowała już pomocy, jak się z początku wydawało. Następnie spojrzała na stojącego obok mężczyznę. Widać było, iż odpłynął chwilowo w rozmyślania - chwilowo, postanowiła mu nie przeszkadzać. Obejrzawszy się jeszcze wokół siebie, utwierdziła się w przekonaniu, czy ta druga driada nadal zaszczyca obecnych swoją obecnością. Zgodnie ze słowami, jakie zdołała od niej przed kilkoma momentami usłyszeć, nie było już po kobiecie śladu.

Rzuciła lekko manierkę z wodą w stronę Cari, aby mogła ją złapać. Następnie odczekawszy kilka sekund, przekazała jej myśl, iż ma zamiar teraz udać się w stronę nieznajomego. Dodała, że oferował on jakąś nagrodę, za wykonanie zadania. Następnie spojrzawszy się na towarzysza przy którym stała, wysłała mu taki sam przekaz. Nie czekała dłużej, aż wyrażą swoją opinię, tylko od razu ruszyła w stronę owego zleceniodawcy, który znajdował się niedaleko, za nimi. Stwierdziła, iż jest to ich decyzja, co zrobią...

Wymijając ich powolnym krokiem, przyuważyła kolejną osobę, która szła od prawej strony. Uznała, że będzie mimo to kontynuować wędrówkę. Może Driada, albo człowiek go zawołają, jeśli go zauważą. Ona sama nie chciała już dłużej zwlekać.
Swoją drogą była ciekawa, cóż to za zlecenie otrzyma...
Awatar użytkownika
Jarvan
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Jarvan »

Oczy mu się właściwie powoli zamykały. Był zbyt zmęczony żeby nawet myśleć co się stanie jak zaraz nie znajdzie żadnego schronienia. Wtem przystanął i zauważył kilka postaci poruszających się niedaleko szlaku. Ucieszył się na ich widok i czym chyżo pokierował ku nim swoje kroki, nie wiedząc jeszcze kim oni są. W miarę jak podchodził coraz bliżej zauważył trzy osoby, które wydawałoby się, siedziały. Zadowolił go widok tych osób, a jeszcze bardziej fruwającej manierki, w której, jak przypuszczał, była woda. Szedłszy więc zaczął do nich wołać.
-Nawet nie wiecie jak to dobrze widzieć przyjazne twa....
Urwał, gdyż zauważył szczątki porozrzucane wokół nich, jakby od szkieletów. Zatrzymał swoje kroki i baczniej się teraz rozejrzał. Szkielety? Tutaj?!? Zdziwił się, gdyż nie uważał, że w tak "zielonych" terenach będzie miał po raz pierwszy okazję przyjrzenia się owym osobom. Poczuł fascynację i lęk zarazem. Ale skoro były martwe, to chyba mógł im się przyjrzeć z bliska. Uwaga jego jednak wróciła na owych ludzi.
-Eeee..... Zaczął beznadziejnym wtrąceniem, a nie tak przystało się zwracać do kogokolwie. Podrapał się po głowie. Następnie poprawił swoją postawę i spytał ponownie. - Zwą mnie Jarvan Stark. Czy wiecie może gdzie niedaleko stąd jest jakaś oberża, gdzie mógłbym przenocować?
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

Mężczyzna zastanawiał się właśnie nad tym czy iść za Comedą. Popatrzył na Cari pytającym wzrokiem, które mogło znaczyć mniej więcej tyle co: Co sądzisz o tym, żeby pójść za nieznajomą, tajemniczą elfką, która umie porozumiewać się telepatycznie(od tego swoją drogą, zaczyna boleć mnie głowa) z innymi ludźmi, a która w dość dziwaczny sposób szuka sobie towarzyszy? Mnie to tam w sumie wszystko jedno.... I tak to właśnie na nią spojrzawszy, wzruszył ramionami i zachęcająco pokiwał głową. Sam wykonał parę kroków za Comedą, kiedy jakiś wyglądający dość młodo człowiek zaczął do nich wołać. Pijak zatrzymał się i spoglądnął w jego stronę.
Dwayne uśmiechnął się przyjaźnie, kiedy przybysz podszedł bliżej i przedstawił się, wyjaśniając o co chodzi.
- Szukasz noclegu co, Jarvanie Starku? - mruknął. - Trudno powiedzieć - podjął - ale może te dwie damy są w stanie powiedzieć ci coś więcej - powiedział wskazując Cari oraz elfkę, która był trochę dalej.
- Widzę, żeś spragniony i wyczerpany, nu? Masz, łyknij sobie na zdrowie... - zaproponował i wyciągnął piersiówkę z płaszcza. W środku był czysty spirytus rozcieńczany wódką. Dwayne mało komu dawał to do spróbowania, ale ten osobnik wyglądał na naprawdę zmęczonego...
Awatar użytkownika
Jarvan
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Jarvan »

Dalej stał lekko zaskoczony na widok kości walających się wokół nich. Ze specyficznego paraliżu wyzwolił go głos tego mężczyzny, który przed chwilą opiekował się ową driadą. -Ot, wody nie odmówię. I zanim cokolwiek zdołał z niego jeszcze wypić, mimo że go praktycznie suszyło, to po prostu musiał się zapytać o całe te zajście. -Właściwie to co tutaj zaszło i dlaczego walają się tutaj kości? Skierował swój wzrok na driadę. -Czy ona krwawi? Może powinniśmy ją gdzieś zanieść... W tym momencie nie wytrzymał, a od tego mówienia aż zaschło mu całkowicie w gardle. Dlatego też nie zwlekając już zbyt długo otworzył manierkę i pociągnął z niej kilka głębokich łyków.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Powietrze przeszedł trzask przypominający gwałtowne przedarcie materiału i zakończony głuchym tąpnięciem. Na ułamek sekundy w powietrzu zarysowała się wąska, jaśniejąca szczelina, przez którą wypadł ciemny kształt o wielkości dorosłego człowieka. Chwilę później przejście zamknęło się a tajemniczy przybysz okazał się być odzianym w ciemne szaty, ludzkim mężczyzną. Miał jasne, zlepione od potu włosy, związane z tyłu głowy. Oczy promieniowały nadnaturalnym blaskiem w odcieniu fioletu. Z trudem łapał oddech. Najwyraźniej nie miał zwyczaju podróżować w ten sposób, bo wylądował zgięty w pół, z twarzą blisko ziemi i jedną ręką wyciągniętą za plecy dla utrzymania równowagi. Urywanym, eterycznym głosem wykrzyknął kilka niewyraźnych fraz. Gdyby w tamtym momencie znalazł się między wędrowcami znawca języków obcych bez trudu rozpoznałby w tej wypowiedzi język demonów.
Mężczyzna w końcu podniósł się do pionu, poprawił i otrzepał ubranie z niewidocznego brudu, po czym energicznym krokiem podszedł do Comedy. Zmierzył elfkę uważnym spojrzeniem, jakby oceniając jej wartość. To samo zrobił względem pozostałej trójki wędrowców.
- Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać. – słowa nieznajomego o urywanej, eterycznej barwie, skierowane były do Comedy, w dialekcie powszechnym. Mimo wyraźnego zdenerwowania mówił spokojnie i wyraźnie. – Dostałaś wcześniej moja wiadomość, prawda? Nie mam już czasu na dłuższe wyjaśnienia, niedługo przyjdą po mnie. – szybkim ruchem wyciągnął przed siebie rękę, w której ściskał kawałek pergaminu i wręczył go elfie. – To mapa, na której zaznaczyłem ci miejsce zamieszkania pewnego maga. To niedaleko. A to... – podał jej zakorkowaną butelkę z przeźroczystym płynem. - …eliksir, który ukryje na pewien czas oznaki życia w waszej aurze. Dzięki temu zostaniecie wzięci za jego sługi i ominiecie barierę ochronną. - Jasnowłosy obejrzał się nagle przez plecy, jakby czegoś nasłuchując. Zaraz jednak powrócił do rozmowy. - Ten nekromanta jest w posiadaniu pewnego zwoju, który jest mi bardzo potrzebny. Wszystkie szczegóły co wyglądu tego przedmiotu są opisane na odwrocie mapy. Niestety sam nie mogę się po niego wybrać. Kiedy próbowałem mag wysłał przeciwko mnie cały zastęp swoich najsilniejsze sługi. Na szczęście teraz kiedy mnie ścigają macie większe szanse, żeby przekraść się niepostrzeżenie do jego pracowni. - przybysz ponownie zasłuchał się w otaczającą ich ciszę. – Oczywiście nie musicie przyjmować zlecenia. Przez najbliższą godzinę będę krążył w pobliżu pracowni nekromanty. Jeśli do tego czasu nie zażyjecie eliksiru i nie przekroczycie bariery jego posiadłości będę o tym wiedział.
Wtem w okolicy rozbrzmiało ścinające krew w żyłach, nieludzkie zawodzenia około tuzina gardeł. Mężczyzna błyskawicznie odskoczył w tył, płynnie przyjmując postawą obronną. Jego oczy rozgorzały jasnym, fioletowym blaskiem.
- Mam nadzieję, że wybrałem właściwe osoby. Spiszcie się a nagroda was nie minie.
Nieznajomy wykonał krótki gest ręki, coś na kształt pozdrowienia. Sekundę później miejsce w którym stał pociemniało od zbierających się tam groteskowych, widmowych stworów. Całe starcie nie trwało dłużej niż trzy uderzenia serca. Bezwładne ciało jasnowłosego zawisło luźno na wbitej w jego pierś ręce potwora. Napastnicy wydawali się nie mieć materialnej formy. Jakby budowała ich przeźroczysta, brunatno-szara mgła. Dwa tuziny pustych, czarnych oczu lustrowało uważnie nieruchome ciało, kiedy to nagle…
Rozpłynęło się w powietrzu.
Dwanaście łbów, jak na rozkaz, odwróciło się do tyłu, skąd dobiegł ich głośny gwizd. Odziany w czerń mężczyzna zamachał kilka razy w ich stronę i nie tracąc czasu rzucił się do ucieczki. Zjawy, jedna za drugą, pognały jego tropem.
Wszystkie poza jedną.
Nieumarła poczwara zatrzymała się w miejscu, nie podejmując dalszego pościgu. Zamiast tego powoli odwróciła się w stronę trzymającej mapę elfki oraz jej towarzyszy. Dwa ciemne punkty oczu zawisły na jej twarzy a z bogato uzębionej paszczy wydobył się złowrogi syk.
Potwór ruszył do ataku.
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

W chwili, gdy usłyszała specyficzny dźwięk, przystanęła. Poczęła obserwować dziwną szczelinę, która właśnie pojawiła się kilka kroków przed Comedą. Następnie z niej wyszła jakaś odziana z ciemne szaty postać. Elfka obejrzała się w stronę jaskini do której miała zamiar iść, i stwierdziwszy, iż w tamtym miejscu też znajduję się taka sama szczelina, rozpoznała w nim mężczyznę do którego szła. Przez moment czekała, obserwując go. Nie dało się ukryć, iż był zdenerwowany. Ciężko oddychał, Wypowiadając coś szybko w nieznanym języku, a portal przez który przeszedł, powoli się zmniejszał. Gdy przywołał się w końcu do porządku, szybkim krokiem do niej podszedł. Gdy w milczeniu mierzył ją swymi jarzącymi się fioletem oczami, zmrużyła nieznacznie oczy. Spojrzawszy w ten sposób i na resztę osób rzekł głosem, którego nie dane jej jeszcze było słyszeć, ale o którym nieco czytała podczas studiowania ksiąg wiedzy tajemnej.
- Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać - Wzrok jego znów skierował się na jej obliczę. - Dostałaś wcześniej moja wiadomość, prawda? Nie mam już czasu na dłuższe wyjaśnienia, niedługo przyjdą po mnie. - Gdy nagle wyciągnął przed siebie rękę, drgnęła lekko. Myślała że chce ją uderzyć, ale ten trzymał ramie w powietrzu, ściskając zwitek papieru, który najwyraźniej chciał jej wręczyć. Odebrała od niego pergamin, podczas gdy on kontynuował:
-To mapa, na której zaznaczyłem ci miejsce zamieszkania pewnego maga. To niedaleko. A to eliksir, który ukryje na pewien czas oznaki życia w waszej aurze. Dzięki temu zostaniecie wzięci za jego sługi i ominiecie barierę ochronną. - Podał jej butelkę wypełnioną przeźroczystym płynem. Odwrócił się szybko za siebie. Oprócz kilku osób w pobliżu, nie było śladu życia, więc elfka nie wiedziała po co to zrobił, ale zaraz kontynuował wypowiedź.
-Ten nekromanta jest w posiadaniu pewnego zwoju, który jest mi bardzo potrzebny.... - gdy tak mówił, poczuła ból głowy, w miejscu, w którym otrzymała cios, lecz jej oblicze nie dało tego po sobie poznać. Stwierdziła, że musi później wykorzystać dostępne medykamenty, aby się należycie wykurować..

Człowiek znów zamilkł, rozglądając się dookoła. Mimo iż ona nie odczuwała niebezpieczeństwa, był on coraz bardziej zdenerwowany.
- Oczywiście nie musicie przyjmować zlecenia - Rzekł. - Przez najbliższą godzinę będę krążył w pobliżu pracowni nekromanty. Jeśli do tego czasu nie zażyjecie eliksiru i nie przekroczycie bariery jego posiadłości będę o tym wiedział

Gdy Comeda miała właśnie zamiar przekazać mu myślą pytanie, usłyszała nieludzki ryk który sprawił, iż odskoczyła krok w tył, w geście obronnym. Lekko przykucnęła, rozglądając się za siebie. - Mam nadzieję, że wybrałem właściwe osoby. - Spiszcie się a nagroda was nie minie - Powiedział mężczyzna, którego oczy jarzyły się teraz bardzo intensywnie. Machnął on ręką na pożegnanie, i w tym samym jego postać została całkowicie przesłonięta przez widmowe stworzenia, pojawiające się znikąd. Elfka błyskawicznie wstała, po czym wycofała się trzy kroki.Wszystko działo się dla niej za szybko, aby mogła zrobić cokolwiek innego. Następnie usłyszała nieco dalej gwizd. Gdy zauważyła, jak wszystkie widma odwróciły się w stronę źródła dźwięku, również to zrobiła. Oczom jej ukazał się ta sama postać odziana w czerń, która była "zalana" przez atakujące potwory. Zamachał on kilka razy w ich stronę, rzucając się w następnym momencie do ucieczki.
Widma, błyskawicznie popędziły za nim.

Milcząc, wpatrywała się przez chwilę w ten dziwny pościg, po czym zwróciła swe oblicze w kierunku celu, do którego miała teraz zamiar iść.
Sekundę po tym gdy to zrobiła, rzuciła się na bok, wypuszczając butelkę z ręki, która potoczyła się po trawie. Zdążyła bowiem uniknąć ataku zjawy, która z nieznanej przyczyny, nie ruszyła za swoimi widmowymi pobratymcami. Comeda uderzając się podłoże, znów poczuła ból głowy, tym razem trochę intensywniejszy. Mimo to i tak wstała najszybciej jak mogła, rzucając na ziemię trzymaną w drugiej ręce mapę. Podczas gdy zjawa powoli się odwracała w jej stronę, ona zdążyła wykonać szereg gestów obiema dłońmi. Następnie zacisnęła prawą rękę w pięść, kierując ją do dołu. Nim minęło 10 sekund, dzierżyła dopiero co zmaterializowany średniej długości miecz, którego ostrze emanowało białym blaskiem. Nie znała się dokładnie na walce bronią, ale w tej chwili nie była w stanie niczego innego wymyśleć. Tworząc to świetliste ostrze, bazowała się na dziedzinie istnienia. Pozostałe efekty otrzymała, poprzez połączenie dziedzin ducha i dobra.

Nie wiedziała, jak zadziała on na zjawę, ale wkrótce miała się przekonać. Stwór przymierzał się do ataku...
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

Pierwsze co zrobił, gdy stwór ruszył do ataku, to wyrwał piersiówkę z dłoni Jarvana i pociągnął solidny łyk. Gwałtowne ciepło buchnęło w przełyku i przyjemnie rozgrzało od środka. Wytarł wierzchem dłoni usta i rozejrzał się w poszukiwaniu kryjówki zdolnej, by przetrzymać kolejną magiczną bitkę. Czasu miał oszałamiająco mało, zważywszy na to, że ciemny stwór rozwarł paszczę szeroko odsłaniając szereg paskudnych, ostrych zębisk i rzucił się w przód, na Comede. Nawet nie tyle co biegł, a sunął, jakby unosił się parę centymetrów nad ziemią. Właściwie, trudno to ująć. Jego ruchy były nieludzko płynne i stanowczo, a bawet bardzo, agresywne.
Ale cóż, on, człowiek który ledwo wytrzeźwiał z kaca, którego nabawiał się przez ostatnie parę lat, mógł zrobić? Co najwyżej kopnąć upiorną kreaturę w kostkę, o ile takową tylko miała.
Zdążył jednak pomyśleć o buteleczce i mapie. Butelka potoczyła się trochę dalej, a z tego co zrozumiał, była ona dość, a nawet zasadniczo ważna. Mapa także wylądowała na ziemi. Jednak zajął się buteleczką, głównie dlatego, że leżała dalej od Comedy i stwora, kiedy mapa była bliżej, a żeby ją wziąć, trzeba by było podejść, czego pijak wolałby nie robić.
Rzucił się więc w stronę gdzie nieszczęsny flakonik się poturlał, a poturlał się poza drogę, gdzieś w wysoką trawę. Dwayne jękną, kiedy rzucił się na ziemię i zaczął przeczesywać zielone włosy matki Natury.
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Carienne patrzyła szeroko otwartymi oczyma na transcendentalną dlań istotę wynurzającą się nagle z portalu. Wszystko działo się nadzwyczajnie szybko i nie pozostawiało czasu na zastanowienie. Z lekko rozchylonymi ustami i nieobecnym wzrokiem, mocno zszokowana tym, co i jak mówił przybysz musiała wyglądać wręcz tępo.

Lecz i tu nie starczyło czasu na analizę sytuacji. Przybysz zniknął równie nagle jak się pojawił pozostawiając za sobą wrogo nastawioną istotę.

W pierwszej chwili zjawa wydała się Carienne wręcz interesująca - wystarczało jedno spojrzenie na nią dla sformułowania prostego wniosku: Była obdarzona samoświadomością. Nie podążyła za pozostałymi, nie wydawała się ślepo słuchać rozkazów swojego mistrza i stwórcy. Zapewne, swoją drogą, jakieś otrzymała, lecz mimo to postanowiła pofolgować własnym pragnieniom... Skrzywdzony duch. Choć obiektywny obserwator nazwałby go raczej wysoce niebezpiecznym upiorem.

Bestia najwyraźniej nie zamierzała się dla towarzystwa również zatopić w egzystencjalnych rozterkach i zrobiła to, co najprawdopodobniej umiała najlepiej - rzuciła się do ataku. Poruszała się niemalże tak szybko jak kobra, nie mogło być nawet mowy by ostrze trzymane w niewyćwiczonych rękach mogło zdążyć ułożyć się na stosownej do parowania i kontry defensywnej pozycji. Również szybkość reakcji samej Comedy pozostawiała co nieco do życzenia, toteż stwór bez najmniejszych problemów wskoczył na elfkę. Bestia będąc jedynie eteryczną mgłą nie posiadała ciężaru, którym mogłaby powalić kobietę, więc sposób ataku został najprawdopodobniej dobrany z uwagi na przyzwyczajenia wyniesione z poprzedniego życia. Zjawa przeniknęła przez klatkę piersiową przeciwniczki - było to dość interesujące, choć skrajnie nieprzyjemne uczucie. Gęsta mgła wniknęła do płuc na chwilę pozbawiając je gruntu do pracy, zaś przeraźliwe zimno zmroziło narządy i mięśnie Comedy. Nawet ten trwający krótką chwilę kontakt spowodował, że jej ciało odrobinę zesztywniało, zaś przy kolejnym wdechu musiała łapczywie złapać powietrze. Najprawdopodobniej dłuższe, lub jeszcze kilkakrotnie powtórzone obcowanie z upiorem mogło się okazać śmiertelne.
Potwór zaczął nawracać, zataczając wąski łuk i szykując się do kolejnego ataku.

Carienne zaś patrzyła na całą sytuację, niezdolna jeszcze wykonać jakiejkolwiek akcji.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Awatar użytkownika
Darian
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darian »

Spokój, melodia ciszy przygrywała szeptom wiatru, które zaczepnie mąciły jej grę. Sceną były odległe od szumu cywilizacji góry, jawiące się na obliczu niezmierzonych krain od niepamiętnych czasów. Ich smukłe szczyty mierzyły ku niebu, które tego dnia było czyste i lekkie, o barwie jasnej i lśniącej. Temu wszystkiemu, majestatowi i potędze przyglądał się odziany w kolor nocy wędrowiec. Dobrze dopasowane odzienie opinało jego szczupłą sylwetkę, która leniwym krokiem przemierzała szlak biegnący grzbietem łagodnego pasma górskiego. Do stromych zboczy było jeszcze daleko, lecz i tutaj, nieostrożnie wykonany krok mógł zakończyć się tragicznie.

Zapewne swoisty letarg w jakim pogrążona był ten zakątek świata trwał by niewzruszenie, gdyby nie pojawienie się istot mu obcych. Kilkoro śmiałków, z sobie tylko znanych przyczyn wkroczyło na szlak, który nie powinien być świadkiem wydarzeń, których powodem stali się przybysze. Właśnie oni wzbudzili zainteresowanie długowłosego wędrowca, który z dumnie uniesioną głową zmierzał w ich stronę. Nie widział ich jeszcze, lecz echa odgłosów starcia nieomylnie prowadziły go w ich stronę. Czuł emanacje magicznej mocy, przynajmniej dwie ze zgromadzonych tam istot dysponowały sporą mocą. Jednak i one bladły przy tym, co wybudziło młodzieńca o ciemnoniebieskich oczach z jego snu. Lecz ta krótka emanacja zniknęła jakiś czas temu, pozostawiając za sobą nieprzyjemne odczucie chłodu. Dreszcze zimna były mu obce, lecz tej sensacji nie mógł pomylić z żadną inną. Nekromantyczna moc jest charakterystyczna jak niewiele innych, a jej esencja sięga wspólnego źródła z pustką. Szedł więc dalej, nieznacznie przyspieszając, gdy słyszał kolejne pogłosy walki, efektów rzucanych zaklęć i wycia nieumarłych stworów. Pozostało już tylko jedno wzniesienie, po którego pokonaniu będzie widział niesfornych awanturników. Kimkolwiek byli, zaciekawili go, może będą tymi, którzy ukażą mu odrobinę prawdziwej woli i przekonania ?

Kreatura zrodzona z magii śmierci pragnęła pochłonąć energię życia każdej istoty na jaką trafiła. Nie czuła strachu, nie czuła bólu, nie odczuwała żadnego z fizycznych cierpień. Była wróconą na ten świat namiastką duszy, w której wnętrzu pozostały resztki jej istoty, stłumione przez zniewalające ją czary. Ciemnowłosy tułacz nie wiedział, cóż przywołało ją w te strony, nie obchodziło go to w żaden sposób. To na czym mu zależało, to ujrzenie jak jej ofiary poradzą sobie w tej sytuacji. Widział krew na ich ciałach oraz ubitej ziemi traktu. Wokół widniały ślady walki i pozostałości ich poprzednich przeciwników, jakimi były szkielety. Dwóch ludzi, elfka i istota, już na pierwszy rzut oka spokrewniona z driadami przechodziło ciężki czas. Jasnowłosa wojowniczka dzierżyła w dłoni zrodzone z mocy ostrze, którego blask widoczny był już z daleka. Drżała, a na jej kształtnej twarzy widniał grymas bólu. Okryta zielenią przyjaciółka lasów wyglądała na wycieńczoną, odziany długim płaszczem człowiek przeszukiwał rzadkie, lecz dosyć wysokie trawy, a jego pobratymiec stał jak na razie nieruchomo. Nieopodal nich, w szaleńczym pędzie poruszała się półprzezroczysta zjawa. Krążyła jak drapieżca wypatrujący ofiary, a jej szpetne oblicze zdawało się nie odwracać od posiadaczki już raz posmakowanych sił życiowych. Szczupłego mężczyznę dzieliło od tej grupy około trzydziestu kroków. Odległość tą pokonywał niespiesznie, przyglądając się wydarzeniu na wpół przymkniętymi oczyma. Choć postać jego mogła pozostać niezauważona jeszcze przez kilka chwil, to już od paru chwil była ona tylko obrazem podążającej obok istoty Nemoriana.

Wszystko działo się szybko, lecz oglądane z dalszej perspektywy nie było chaotyczne. Wyglądający jak szlachcic wędrowiec pokonał już trzecią część odległości, a w czasie tym upiór zdołał dwukrotnie okrążyć grupę śmiałków. I wtedy nadszedł czas na atak, stwór tak nagle wystrzelił w stronę pół driady, iż zdawało się, że został pchnięty jakąś niewidzialną siłą. Był za plecami rannej kobiety, lecz dobrze widoczny dla uzbrojonej w przywołany magią oręż elfki, którą od kompanki dzieliło ledwie parę kroków. Ów wojowniczka o jasnych włosach poczuć mogła coś dziwnego, jakby bliskość innej istoty. Trwało to ledwie uderzenie serca, lecz w tej krótkiej chwili ból ją obezwładniający został wymazany. Wciąż pozostawały jego znaki, lecz znamienita większość zniknęła, jakoby zabrana przez niewidzialną dłoń. W końcu mogła zebrać myśli i skupić się na działaniu.
A tym czasem, odległy przybysz zbliżał się coraz bardziej do zajętej walką " drużyny ".
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

Zjawa zaatakowała z o wiele większą szybkością, niż sądziła. Comeda zdążyła tylko uchylić się krok w tył, zanim ją dosięgnęła. Generalnie rzecz ujmując nie wiedziała z jakim duchem miała do czynienia. Z wiedzy jaka posiadała, istoty te były odpowiednio klasyfikowane według swojej potęgi. Szczegóły nie były jej znane, lecz taka jednostka, która miała w sobie energię dużo wykraczającą ponad stan przebywania w świecie żywych, mogła przybierać materialną formę, mając tym samym możliwość zadawania fizycznych obrażeń, żywym egzystencjom. Tak więc po krótkiej chwili, gdy elfka złapała większy oddech wskutek bardzo nieprzyjemnego bólu, spowodowanego przelotem owej zjawy przez jej ciało, wiedziała mniej więcej z czym ma do czynienia. Ta zmora nie należała do silnych.

Elfka odwróciła się w stronę nieprzyjaciela. Niestety, nawet pomimo wiedzy, jakiej udało jej się naprędce ustalić, nie czuła się już na siłach do walki z duchem. Wycieńczenie magiczne - skutek wykorzystania znacznej ilości mocy - dawało się we znaki. Mimo iż pod względem kondycyjnym nie była aż tak zmęczona (pomijając rany) to i tak ledwie trzymała się na nogach. Momentami traciła również koncentrację, będącą teraz niezbędną, toteż świetlista energia mieniąca się na ostrzu co chwilę zanikała, i pojawiała się z powrotem...

W odróżnieniu od niej, zjawa znajdująca się w odległości dwunastu kroków, nie wyglądała na zniechęconą do walki. Tak jak wcześniej, przymierzała się znów do natarcia. Zanim jednak to zrobiła, elfka przyuważyła nową osobę, wyraźnie zbliżającą się w ich stronę miała na sobie ciemno kolorowe odzienie, oraz posiadała długie włosy o barwie granatowej. Szła spokojnym krokiem, jak gdyby nigdy nic, obserwując wszystkich z zaciekawieniem. Comeda zdołała tylko tyle zapamiętać, ponieważ wróg zaatakował. Widząc szarżującego, niematerialnego ducha, odruchowo zrobiła krok w tył, potykając się o wystający kamień, co doprowadziło do upadku. W momencie gdy runęła na fragment skalistej powierzchni, poczuła ogromny ból, zaraz nad lewym biodrem. W tym samym czasie miecz który trzymała był skierowany przed siebie, toteż zdążyła zobaczyć jak przelatuję przez niego zmora, która wchłonęła całą moc z ostrza. Dla niej to było już zbyt wiele. Straciła przytomność.......

-----------------
Tymczasem
-----------------

Dwayne w końcu znalazł butelkę, którą odrzuciła elfka. Prędko schował ją za pazuchę, po czym powrócił uwagą do walki, rozgrywającej się trzydzieści kroków od niego. Jego następnym zamiarem była próba przechwycenia mapy, aby nie uległa zniszczeniu, lecz leżała ona zbyt blisko walczących, toteż nie pozostawało mu nic, jak czekać tylko na rozwój wydarzeń. Nie miał zamiaru niepotrzebnie pchać się w stronę potyczki. Obserwując całą sytuację z bezpiecznej odległości, zauważył kolejną postać, która powoli zbliżała się w kierunku walczących. nie wiedział, jakie są jego zamiary, lecz uznał go za szaleńca, skoro cały czas podchodził w kierunku strefy walki...

Mijały chwile. Dwayne obserwował starcie, które obecnie przechyliło się na korzyść Comedy, a bynajmniej tak mu się wydawało. moc, która otaczała jej ostrze miecza, przeniosła się na zjawę, podczas gdy ta przeleciała przez broń. Do jego uszu dotarł przeraźliwy, demoniczny wrzask. Zmora poczęła się wić, co chwila zmieniając swa formę.Wyglądało na to, iż świetlista energia była dla niej szkodliwa, ponieważ powoli rozchodziła sie po jej astralnym "ciele", które powoli poczęło rozpadać się w nicość. Aczkolwiek zmora nie wyglądała na pokonaną - wręcz przeciwnie. Ryknęła wściekle, błyskawicznie odwracając się w stronę elfki, która leżała teraz w bezruchu. Dwayne nie mógł nic zrobić, gdy widmo zaatakowało nieprzytomną....
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Cari obserwowała walkę uważnie, coraz bardziej dochodząc przy tym do siebie. Bestia zostła zraniona - odczuła ból - musiała więc i czuć znacznie więcej. Pewnie nawet nie chciała tu być, pewnie nawet nigdy nie myślała, że zostanie odartym ze znaczenia i piękna strzępem swgo dawngo jestestwa. Pozostawała pustka. I wściekłość.

Zjawa przymierzyła się do ataku na nieprzytomną elfkę. Widmowe łapy napięły rozmyte "mięśnie", szykując się do niosącego śmierć skoku. Tym razem jednak driada nie zamierzała pozostawać dłużej bierną - bez cienia wątpliwości, jakby kierowana wewnętrznym przekonaniem, stanęła pomiędzy potworem a Comedą. Jakby nie patrzeć, jeszcze przed chwilą nieumarły zamierzał się rzucić na nią, więc miała w swoim rozumieniu jakiś dług do spłacenia. Choć działałaby pewnie i bez tego.
Niemalże poczuła zdumienie malujące się na "twarzy" zjawy, która bynajmniej nie spodziewała się właśnie takie obrotu sprawy. Spojrzała łaknącymi krwi ślepiami w oczy naturianki, pragnąc dostrzec w nich słabość - strach, który umocnił by bestię w pragneniu ataku.
Ale... Gdy jedna otchłań spogląda w drugą, ta nie pozostaje bierna - budzi się, by odpowiedzieć spojrzeniem. Tak było i w tym przypadku, gdy wzrok potwora padł na niebieskie oczy Carienne. Błękitne? Nie - czarne jak bezksiężycowa noc. Puste jak nieśmierć, która kepowała monstrum i zimne niczym grobowy dotyk samej zjawy. Spokojne i pewne - a przez to i wielekroć bardziej przerażające od ślepej nienawiści bestii.

Ale... Było w tych oczach i coś bratniego. Coś, co ciężko było odczytać. Czy ta zniewolona, pełna goryczy ciemność nie była mu bliska? Nie mógł patrząc w tę pustkę, na chwilę nie zwrócić się w stronę własnej. To co na niego spoglądało wydawało się mówić ciche "rozumiem". - Driada postąpiła o krok do przodu w stronę bestii, wyciągając ku niej rękę - Nie miał nic. Jakże ona mogła mieć, będąc uwiezioną w skorupie wesołej Carienne? Mógł nienawidzić świata, czy w Pustce jednak prawdziwie zostawało miejsce na nienawiść? - Dłoń naturianki dotknęła widmowej sierści potwora.
Wysysający życie chłód? - A może to palący ogień, ciepłego ciała?
Krzyk agoni. Krzyk życia - w czym były różne? Gdzie znajdowała się granica, która kazała mu pozostawać tutaj?


Ale czym było "tutaj"? Chwilową manifestacją mocy - chwilowym kaprysem nekromanty. Czym była owa "moc", jeśli nie tym, co paliło jego duszę?
Co paliło ją również i teraz.

Więzy nieśmierci pękały jeden za drugim - Magia śmierci która podtrzymywała istotę na tym świecie, była rozczłonkowywana z bezgraniczną precyzją przez inną. Czary ciemności ustępowały, dziwne wręcz było to, że zwalczały w ten sposób same siebie. Nadal jednak pozostawało to w ich mocy. Ostatnie ogniwo pękło bez najmniejszego szmeru, bez "epickiego błysku potężnej mocy".
Po prostu przestało istnieć i tak jak bestia rozwiało się na delikatnym wietrze.

Wszystko to było oczywiście niewidoczne dla towarzyszy Carienne, któzy mogli co najwyżej wyczuwać, że poradziła sobie z potworem rozplątując trzymające go zaklęcie. Sam efekt był jednak dość niezwykły. Pół driada spojrzała na obecnych lekko nieobecnym spojrzeniem.
Swoich błękitnych oczu.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Zablokowany

Wróć do „Szlak Ziół”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości