Adrion[Miasto] Uzdrowiciel potrzebny od zaraz!

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

[Miasto] Uzdrowiciel potrzebny od zaraz!

Post autor: Nessus »

I ruszyli. Przez las, prosto do miejsca, które zaproponował Nessus. Prosto do Adrionu. Gdy tylko centaur skupił się na drodze i przypomnieniu sobie, jak dotrzeć do miasta, nie zwracał już uwagi na to, że Keira siedzi na jego grzbiecie i, że robi to nie tak, jak powinna. Tylko, że… przeszkadzało mu to, to ostatnie zwłaszcza. Nie prezentował się dobrze już jako „wierzchowiec”, nie mówiąc o tym, że jeszcze gorzej wyglądało to wtedy, gdy ktoś siedział tam tak, jak ona robiła to teraz. Było też trochę niewygodne. Dlatego się zatrzymał.
         – Usiądź normalnie, przodem do kierunku, w którym się poruszamy. Przeszkadza mi pozycja, w której teraz się znajdujesz i, którą uznałaś, że jest poprawna – powiedział do niej. Nie miał najmniejszego zamiaru ruszyć dalej, dopóki dziewczyna nie zastosuje się do tego, co jej powiedział.
         – Będę mógł poruszać się szybciej, jeśli usiądziesz tak, jak powinnaś – dodał jeszcze, bardziej w ramach zachęty. Choć nie był pewien czy taka była potrzebna i, czy w ogóle zadziała. Powinni się spieszyć, fakt, ale już i tak ruszali się szybciej niż wtedy, gdyby Keira miała iść pieszo. Nie wątpił w to, że była ranna i to utrudniałoby marsz, ale miał wrażenie, że przesadza i, że jej stan nie jest tak zły, jak jej się wydaje.

Jakiś czas później, już bez różnicy czy z upadłą siedzącą poprawnie, czy upierającą się, że jej „styl” jazdy jest prawidłowy i w konsekwencji nadal siedzącą tyłem, z lasu wyszli na drogę. Nessus od razu na horyzoncie zauważył, że kończy się ona czymś, co można było nazwać leśnymi zabudowaniami. Pamiętał, że Adrion jest miastem, które budowane jest w szczególny sposób i ze specyficznych materiałów, co pozwala budynkom stanowić jedność z otaczającym je lasem i przez to ciężko jest stwierdzić, gdzie kończy się las i zaczyna samo miasto. To zawsze był piękny widok, dla kogoś, kto oczywiście potrafił to dostrzec.
Z każdym krokiem znajdowali się coraz bliżej wejścia do miasta, a także kilku Strażników Lasu, którzy go pilnowali. Można było powiedzieć, że byli oni odpowiednikiem często spotykanej straży miejskiej, choć byłoby to niedopowiedzenie – Strażnicy Lasu często byli lepiej wyszkoleni niż zwyczajni strażnicy miejscy, choć ich obowiązki wydawały się do siebie podobne. Czuł na sobie ich wzrok, gdy zbliżali się do wejścia do Adrionu, ale nie przeszkadzało mu to – w końcu musieli obserwować każdego, kto przechodzi obok nich. Tym bardziej, gdy byli to nieznajomi, których nigdy wcześniej nie widzieli.

Do miasta wjechali po południu, choć słońce znajdowało się jeszcze dość wysoko na niebie. Była ładna pogoda. Mimo, że słońce świeciło w najlepsze, to nie było gorąco – przyjemnie ciepło, tak, ale nie gorąco. Nic nie zwiastowało żadnej zmiany w pogodzie, przynajmniej nie dzisiaj. A z racji tego, że był dzień i ładna pogoda, to ulicami Adrionu przemieszczało się wiele osób. Mieszkańcy, podróżnicy, handlarze i inni, którzy z jakiegoś powodu się tu znaleźli. Wszyscy tworzyli mniejsze lub większe grupy czy kolumny, które przemieszczały się w jedną lub drugą stronę, w zależności od tego, kto i gdzie chciał dotrzeć. Nessus był tu dwa, może trzy razy, dlatego nie znał rozkładu ulic i nie był do końca pewien, jak dotrzeć tam, gdzie chciał zabrać Keirę.
         – Niespecjalnie mi się to podoba, ale jeśli myślisz o zejściu z mojego grzbietu i poruszaniem się pieszo, to może tego nie rób. W tym tłumie nietrudne będzie zgubienie się, zwłaszcza jak nie zna się miasta lub zna się je, ale słabo – odparł do dziewczyny. To było wymagane, jeżeli mieli razem dotrzeć do Akademii Medycznej. Bo właśnie tam chciał kierować się centaur. Wydawało mu się, że najprędzej to właśnie tam znajdą kogoś, kto może będzie w stanie im pomóc. Jej – Keirze – pomóc. Jej i Mirvie, który zaszył się gdzieś i prawdopodobnie będzie trzeba go odszukać. Lepiej byłoby, gdyby był tu z nimi, w końcu, jeżeli znajdą jakieś lekarstwo na tą klątwę, to dobrze byłoby, żeby pomagająca im osoba zbadała kogoś, kto znajduje się pod jej wpływem.
         – Kierujemy się do Akademii Medycznej, jak wspomniałem wcześniej. Z tym, że nie do końca pamiętam, gdzie się ona mieści. Dlatego będziemy musieli kogoś o to zapytać albo liczyć na to, że trafimy na odpowiedni drogowskaz – znów się do niej odezwał. Wiedział, że takowe tu były, w końcu każde normalne miasto powinno je posiadać. Tylko, że przynajmniej teraz, nigdzie ich nie widział. Ale zauważył coś innego – parę strażników, którzy akurat szli w ich stronę. Kierowali się w przeciwnym kierunku, co prawda, ale mógł przecież zapytać ich o drogę.
         – Przepraszam, którego powinniśmy iść, żeby dobrzeć do Akademii Medycznej? – zapytał, gdy strażnicy lasu przechodzili obok. Dwójka ta zatrzymała się, najpierw na nich spojrzała i dopiero po tej chwili jeden z nich się odezwał.
         – Idziecie w dobrym kierunku. Po prostu na najbliższym skrzyżowaniu głównych dróg idźcie w prawo, a później kierujcie się tam, gdzie będą wskazywać drogowskazy – odpowiedział, choć zerkał to na Keirę, to na Nessusa. I to cały czas.
         – Dałeś się oswoić? – zapytał w końcu, choć zrobił to ten drugi. Na co, gdy usłyszał to ten pomagający im, odwrócił się do towarzysza i gniewnie na niego spojrzał. Choć najpewniej sam też chciał o to zapytać.
         – Nigdy w życiu. Jest ranna i ma problemu z chodzeniem, więc pomagam jej się poruszać. To jeden z powodów, dla których udajemy się do akademii – odpowiedział im. Zaśmiał się nawet na samym początku. Pytanie nie uraziło go, choć nie do końca wydawało się na miejscu.
         – A ten drugi? – dopytywał ciekawski strażnik.
         – Jest bardziej… magicznej natury. Liczę na to, że znajdziemy tam kogoś, kto nam z tym pomoże – odparł centaur. Nie było to kłamstwo, ale widać było, że wolał nie mówić nic związanego ze szczegółami tego magicznego problemu.
         – Cóż, w takim razie powodzenia – odparł tylko, a jego kolega pokiwał głową na znak, że też im tego życzy. Nessus zrobił podobnie. Podziękował im serdecznym skinieniem głowy. A później obie pary ruszyły w swoją stronę.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Keira uśmiechnęła się pod nosem, rozbawiona obecną sytuacją - mianowicie swoimi zdolnościami jeździeckimi, które wręcz wołały o pomstę do Prasmoka. Jednocześnie reakcja zdenerwowanego centaura sprawiała, że anielica dodatkowo miała ochotę roześmiać się do rozpuku. Ostatecznie piekielna powstrzymała się przed komentarzem, nie zignorowała też słów Nessusa i z pomocą skrzydeł (nie wspominając już, z jakim bólem z nich korzystała) poprawiła swoją pozycję na końskim grzbiecie towarzysza.
        - Nie narzekaj. Wyobraź sobie, jak szybko stałbyś się popularny na ustach trubadurów. Takiej piosenki, o koniu z siedzącym nań aniołem, ale tyłem, jeszcze nikt nie napisał! - skwitowała, po czym zamilkła. Z trudem wspomniała o sobie jako aniele; przeto nie należała już dawno do przedstawicieli rasy niebiańskiej. Duma jednak nie pozwalała jej przedstawić się jako upadła; było to bowiem hańbiące i produkowało zbyt wielką spiralę zbędnych pytań.
Jak chociażby to słynne “a jak upadłaś?” Powszechnie wiadomo, że sprzeciw Panu karany jest unicestwieniem. Co zatem trzeba zrobić, aby zostać potępionym na wieki? Czy istnieje większy grzech niż upadek anioła? Na to pytanie naprawdę trudno znaleźć odpowiedź. Więc Keira, zajmując czymś umysł, spróbowała przyspieszyć leczenie swoich ran z pomocą magii życia. Magii, która była jedynym znakiem jej wcześniejszego pochodzenia.

***

        Anielica ledwo zauważyła, gdy dotarli do granic Adrionu. Zajęta przypominaniem sobie podstaw magii leczniczej zapomniała nawet, że podróżuje. Kobieta powoli odczuwała coraz to większą ulgę, ponieważ udało jej się również odzyskać swoje bransolety. Kirk, który cały czas kłusował nad nimi, zniósł je niczym dar dla swej pani - dokładnie tak jak przyniósł je Keirze za pierwszym razem. Upadła dzięki temu mogła swobodnie ukryć swoje skrzydła, aby nie kusić wzroku ciekawskich jeszcze bardziej. Nie mówiąc, że jeżdżąc na grzbiecie centaura już wystarczająco zwracała na siebie uwagę.
        - Bez obaw, na razie mi tu wygodnie, więc nie zejdę - rzekła, uśmiechając się złośliwie. Na informację o zapytaniu kogokolwiek o drogę, kobieta skinęła głową. Wtem ujrzała strażników, a rozmowę z nimi pozostawiła Nessusowi. Keira nie należała do rozmownych osób, a wręcz zawsze wolała obserwować otoczenie i jedynie rzucać odpowiednie - często uszczypliwe, szczerze mówiąc - komentarze. Wzrok nieznajomych zaintrygował anielicę, bowiem błądzili oni nim, jakby pierwszy raz w życiu widzieli naturianina, o kobiecie nie mówiąc. Piekielna zmarszczyła brwi, zdezorientowana, aby później parsknąć śmiechem. Mało by brakowało, a spadłaby z grzbietu Nessusa.
        - Heh? Jak to nie? Ja zdrowa jestem, nie wmawiaj mi kalectwa - mówiła, próbując złapać oddech. Wizja posłusznego jej rozkazom centaura, zwłaszcza znając jego faktyczny charakter, rozbawiła ją do rozpuku. Następnie ruszyli, pożegnani bardzo miło przez strażników.
        - Myślisz, że to dobry pomysł, wypytać mieszkańców Adrionu? - zaczęła poważniej, obserwując miejsce ich wcześniejszej rozmowy. - Jesteśmy im nieznani i czysto teoretycznie nie powinni ufać przybyszom. Mogliby teraz zechcieć nam zaszkodzić, uznać nas za złych ludzi…

        Keira nie przepadała za byciem zależną od kogokolwiek. Dlatego też gdy dotarli do wspomnianego rozdroża, które na ich szczęście było nieco mniej zaludnione, kobieta z gracją stepującego mamuta zsunęła się z grzbietu centaura.
        - Myślisz, że jeśli przeszłam wspomnianą klątwę… będą w stanie nie wiem, przebadać ją jakoś na podstawie tego, co mówię? To klątwa. Nie jakaś tam pospolita choroba.

        Mimo sceptycznego nastawienia, Keira chowała w sobie nadzieję, że faktycznie dowiedzą się czegokolwiek. Jeżeli odkryją podstawę tego anielskiego przekleństwa, kobieta pozna w końcu prawdę o swoim upadku. A może już znała? Może to właśnie sama klątwa była przyczyną i nie ma co doszukiwać się głębszego sensu? Na samą tę myśl, na fakt jej prostoty, Keirę przeszedł delikatny dreszcz. To, czego poszukiwała tyle czasu, okazało się zwykłą pierdołą.
Wtem, kątem oka, ujrzała zakapturzoną, niską postać. Przeczucie, aby za nią podążać, stało się tak silne, że anielica zatrzymała się i mimo podążania dobrym szlakiem, rzuciła do centaura:
        - Uważam, że musimy zboczyć ze ścieżki. - Zmrużyła oczy, próbując nie zgubić tajemniczej postaci. - Mam… jakieś dziwne przeczucie, że tak będzie lepiej.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Czy chciał być sławny w tekście utworu, o którym wspomniała Keira? Niespecjalnie. Nie zależało mu na tym w ogóle, za to ważniejsze dla niego było to, żeby odczuwać jak najmniejszy dyskomfort z tego, że ktoś podróżuje na jego grzbiecie. I właśnie dlatego zdecydował się ją upomnieć i poczekać na to, aż zajmie odpowiednie miejsce, a nie to, które sobie wymyśliła. Nadal mu to w pewien sposób przeszkadzało, ale nie tak, jak wcześniej – teraz przynajmniej przy każdym jednym kroku nie czuł, jak „ktoś” obejmuje udami jego tylne nogi. Tak, teraz to wszystko było nieco łatwiejsze do znoszenia.
Samo dotarcie do miasta zdawało mu się trwać krócej, niż przypuszczał. Może dlatego, że spieszył się nieco, choć nie na tyle, żeby Keira miała problemy z utrzymaniem się na grzbiecie jego końskiej połowy ciała. Rozmowa ze strażnikami przebiegła, cóż, w miarę dobrze, choć nie spodziewał się pytania, które zadał jeden z nich. Dziwnie się poczuł, gdy je usłyszał, ale nie dał tego po sobie poznać i wymanewrował odpowiedzią tak, że sprowadził dialog na drogą, którą powinien on podążać przez cały czas jego trwania. Do Keiry odezwał się dopiero po tym, jak pożegnali się ze strażnikami.
         – Skoro jesteś zdrowa, to możesz poruszać się o własnych siłach – odparł, gdy tak jeszcze stali. Nie powiedział jej bezpośrednio, żeby zeszła i szła obok niego, ale te słowa mogły wskazywać dokładnie na taką propozycję. Z drugiej strony, gdy tak patrzyło się na to, ile ludzi znajduję się na ulicach miasta… najlepiej jest trzymać się blisko siebie. I, choć rozstępowali się oni przed nim, gdy szedł i mogliby też idącą obok niego Keirę, to chyba mniej problemu sprawiłoby to, gdyby nadal została tam, gdzie siedziała. W każdym razie, ostateczna decyzja należała do niej.
         – Wszędzie znajdziesz ludzi, którzy są dobrzy i mili na tyle, że pomogą nawet nieznajomym. Trzeba jedynie na nich trafić – odpowiedział jej po chwili. Akurat on nie był kimś, kto wykorzystałby charakter takiej osoby w zły sposób, ale zdarzali się tacy, którzy tak robili.
         – Ewentualnie możemy też zapłacić za informację. Wystarczy znaleźć chętnego do rozmowy sprzedawcę straganowego albo żebraka, który za kilka ruenów powie ci wszystko, co chciałabyś wiedzieć i, co wie on sam oczywiście – dodał jeszcze. To też był jakiś sposób. Zwłaszcza to właśnie bezdomni robili się strasznie rozmowni, gdy zobaczyli błysk monet i upewnili się, że dostaną je w zamian za to, że grzecznie odpowiedzą na zadane im pytania.

         – Może nie tyle przebadać, co na podstawie twoich słów znaleźć jakieś rozwiązanie. Jakiś sposób albo kilka sposobów, z których jeden mógłby sprawić, że klątwa zostanie jakoś uśpiona albo całkowicie zniszczona – odparł. Choć nie brzmiał zbyt pewnie, w końcu były to jedynie spekulacje i może trochę myślenia życzeniowego.
         – Ciężko mi powiedzieć, jaki będzie tego wynik, ale też nie mamy aktualnie nic lepszego – dodał jeszcze. Znał się na czymś innym, a nie na medycynie – czy to zwyczajnej, czy tej magicznej – lub na chorobach i klątwach, dlatego mógł tylko przypuszczać. I lepiej było myśleć, że faktycznie uda im się coś tutaj osiągnąć, zamiast myśleć o tym, że wyprawa ta okaże się porażką.
Po krótkiej pogaduszce przy drogowskazie, mogli iść dalej. Teraz było już łatwo, wystarczyło, że będą szli za tymi właśnie wskazówkami. Nie musieli pytać o dalszą drogę, bo ta nie prowadziła w jakieś dziwne, mało uczęszczane uliczki, a wiodła ich głównymi ulicami. Co prawda, oprócz nich, przemieszczało się tędy sporo przedstawicieli różnych ras, ale nadal mijali oni centaura i idącą tuż obok niego kobietę.
Wtem od Keiry usłyszał coś, co sprawiło, że przymrużył lekko oczy. Mieli ze sobą dość dobry plan – zważywszy na okoliczności – i drogą prowadzącą ich prosto w stronę celu. Tymczasem ona mówi mu, że ma przeczucie, żeby z niej zboczyć i udać się gdzieś indziej. Przeczucie. Tylko przeczucie i nic więcej? Wiedział, że czasem to wystarczyło i, że „przeczucie” mogło się nie mylić, jednak szansa na to była taka sama jak na to, że jednak się ono myli, a oni stracą czas. Niemniej jednak podejrzewał, że jeśli odmówi i będzie uparcie trwał przy swoim, to kobieta zdenerwuje się i ruszy sama – a lepiej dla nich, aby się nie rozdzielali. Owszem, mógłby ruszyć sam w stronę akademii medycznej i przedstawić sprawę osobie lub osobom, które zgodzą się go wysłuchać, jednak niewiele tam zdziała, jeśli nie będzie miał ze sobą osoby, która bezpośrednio doświadczyła na sobie działania tej klątwy i wie o niej więcej, niż wie on sam. Dlatego westchnął i wypuścił powietrze nosem.
         – W takim razie zróbmy to – zgodził się w końcu, chociaż było widać, że nie robi tego zbyt chętnie.
         – Zobaczmy, gdzie zaprowadzi nas twoje przeczucie – dodał jeszcze. Trudno. Może rzeczywiście tak będzie lepiej. Tego nie był pewien. Wiedział natomiast, że lepiej będzie, jeżeli będzie trzymał się blisko Keiry, zamiast puszczać ją samotnie, w tej pogoni za przeczuciami.
         – Pamiętaj tylko, że nie wcisnę się w każdą małą, boczną uliczkę – ostrzegł ją jeszcze. I po tych słowach był gotów do drogi. Tym razem to ona musiała ich prowadzić.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Anielica nie zwracała szczególnej uwagi na urodę miast, w których bywała. Tak samo było teraz. W wielkim i jednocześnie rzekomo pięknym mieście widziała tylko tłok, przesyt i cywilizację; wszystko, co przypominało jej jakże nieskazitelną biel Planów Niebiańskich. A wtem, jakby w odbiciu lustrzanym, jawi się każda mroczna ulica, każdy cień i nieprzyjemne interesy - to już piekło. Mroczne, tajemnicze, owiane złą sławą, a jednocześnie we wspomnieniach Keiry tak kojące, spokojne. W Niebie miała tyle na głowie, tyle przecierpiała, że dla niej odejście do podziemia było niczym wybawienie.
A chyba nie tak powinno być, czyż nie?
        Kobieta westchnęła. Nawet z perspektywy tak wysokiej, na jaką pozwalała jej jazda na centaurze, miasto wydawało się skażone.
        - A co z twoją prośbą, żebym tu została, co? - zapytała Keira, uśmiechając się złośliwie. - Żebyśmy się nie zgubili w tym tłumie, koniku. - Nie ukrywała satysfakcji czerpanej z przekręcania wcześniejszych słów Nessusa. Zmieszanie na twarzach strażników również było warte tego małego przedstawienia. Ostatecznie jednak rozmowa prędko wskoczyła na wcześniejsze tory, więc i anielica nie zmieniła swojego zdania i została na grzbiecie centaura.. Nie przepadała za obcymi, zwłaszcza za osobami rzekomo strzegącymi porządku - przeto jak i anioł może upaść, tak i człowiek wykorzysta władzę w ten sam sposób.
        - A skąd wiesz, że na takich trafiłeś? - zapytała, mrużąc oczy. - Płacić? Za coś, co może też być kłamstwem? Szkoda błyskotki tracić, nie - rzekła. Anielica miała słabość do bogactwa; do pieniędzy również. Chciwość gubiła ją już w Planach Niebiańskich, a na Ziemi okazała się niezwykle przydatna do szybkiej nauki w dziedzinie przestępstw. Złodziejka pomyślała, że gdyby tylko była sama, w tym adriońskim tłumie z trójkę osób spokojnie by okradła.
        - Bezdomni zrobią wszystko za to, co się świeci i wydaje cenne - skomentowała. - Za bardzo ufasz ludzkiom.

***

        Kobieta była sceptycznie nastawiona, mimo że dość realistyczny optymizm jej towarzysza łagodził delikatnie jej zdenerwowanie. Co bowiem, jeśli nawet magowie nie znajdą sposobu na tę klątwę? Może zdjąć ją jedynie jej źródło, a takie trzeba znaleźć? Nessus zaś mówił to w taki sposób, jakby już teraz wiedział, że ten urok w ogóle da się zdjąć.
        - A co, jeśli się nie da? - spytała upadła. - Jedynym sposobem, aby się od niej uwolnić, jest przekazanie jej dalej komuś innemu. Może nie ma możliwości unicestwienia jej, jak to wspomniałeś?

        Dopiero w tym momencie Keira pozwoliła sobie na swobodę ruchu i zeszła z grzbietu centaura. Widziała niepewność mężczyzny co do zaproponowanego przez nią planu; sama się zaś dziwiła, że takowy zaproponowała. Piekielna zawsze kierowała się czystą logiką, a tutaj jednak musiała - ba, wręcz czuła, że musi - zaufać swojemu przeczuciu. Emocjom.
Albo magii, która pchała ją stronę tego dziwnego karzełka.
        - Nie musisz iść tą samą drogą. Biegnij tak, żeby mnie nie zgubić. - Kobieta w sekundę rozwinęła skrzydła, aby w następnej już poszybować w górę. Z tej perspektywy prościej jej będzie obserwować pomykającego gdzieś dalej chłopaczka - tak zatem zrobiła. Gdy tylko wypatrzyła jego kaptur, ruszyła. Nie próbowała go złapać jednak, ponieważ wydawałoby się, że on ją gdzieś próbuje zaprowadzić.

***

        Dobre dziesięć minut zajęło Keirze dotarcie do celu. Chwilę poszybowała nad miejscem, w którym zniknął karzełek, upewniając się, że Nessus dobiegnie. Wtem zleciała na ziemię, a przed nią jakby w pniu drzewa pojawiły się drzwi. Keira schowała skrzydła i wyostrzyła wszystkie zmysły, lecz mimo to została zaskoczona, gdy tylko podeszła do drzwi. Niespodziewanie zza drzewa pojawiła się pewna grupka osób, niektórzy w ciemniejszych płaszczach, inni zaś mieli strój strażników z Adrionu. Anielica przeklęła pod nosem.
        - Mieliście iść do akademii medycznej - odezwał się jeden z nich, groźnie wskazując na Keirę włócznią.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

On? Ufał ludziom? Chyba został źle zrozumiany. Wiedział, że od żebraków można dowiedzieć się wielu rzeczy, a ci mogą nie chcieć kłamać, bo inaczej nie dostaną tych kilku monet, które im się oferowało. Owszem, mogli to zrobić, ale z drugiej strony dało wyczuć się, że ktoś kłamie. A oni nigdy nie wiedzieli, kiedy mają z kimś takim do czynienia. Chyba, że taki bezdomny był mistrzem kłamstwa i miał twarz niezdradzającą jego prawdziwych intencji, wtedy mógł sprawić, że podane przezeń informacje były uznane za prawdziwe. Uwagi te zachował dla siebie, nie chciał niepotrzebnie kłócić się z towarzyszką, która widocznie miała inne poglądy na ten temat.
         – Nie ma czegoś takiego, jak „niemożliwość unieszkodliwienia” – odparł po chwili.
         – Nie istnieje coś, czego nie da się zniszczyć, bez różnicy na to, jak silne może to „coś” się wydawać. Wszystko ma jakiś słaby punkt, tylko że w pewnych przypadkach jest on naprawdę ciężki do znalezienia – dodał jeszcze. Sam nie był optymistą, nie był nawet blisko tego, żeby kimś takim być, ale wolał, żeby czarne myśli nie zagrzały sobie miejsce w głowie Keiry. Dlatego zdecydował się myśleć o całej tej sprawie w taki sposób, że klątwa ta jest do zdjęcia. Może nie być to łatwe, ale na pewno musiał istnieć jakiś sposób albo rytuał, który sprawi, że zostanie ona zniszczona; że zostanie rozproszona magia, która za nią odpowiada i nikt nie będzie już nią zagrożony.

Nie był zachwycony tym, że nagle zmieniają trasę i wcześniejszy plan, ale w innym przypadku zostawiłby Keirę samą, a on sam nie miałby też niczego innego do zrobienia w tym mieście. Przybył tu z nią i specjalnie dla niej, żeby pomóc jej z klątwą. Gdyby zostawił ją samą i nie chciał podążać za nią, równie dobrze mógłby po prostu odwrócić się i skierować w stronę bramy miasta, aby je opuścić.
Dlatego zgodził się na to i zdecydował się pójść za nią. Nie spodziewał się, że anielica postanowi obserwować miasto z góry. Nie był pewien, czy nie naraża się w ten sposób na jakieś niebezpieczeństwo – w końcu będzie łatwiej dostrzegalna dla kogoś, kto znajduje się niżej, nawet jeśli chodziło o zwyczajnych mieszkańców. Wśród nich może znaleźć się ktoś zaalarmowany tym widokiem i zwrócić na to uwagę straży, a jeśli z kolei w patrolu tym znajdzie się ktoś dociekliwy, to oczywiście będzie chciał to sprawdzić. Pokręcił głową, sam do siebie oczywiście, bo Keira była już dość wysoko nad miastem. Takie problemy były im niepotrzebne i, owszem, rozumiał potrzebę śledzenia tej osoby i to, że z góry łatwiej widać, jak się przemieszcza, ale daliby też radę wytropić ją z dołu. Trudno, nie miał zamiaru do niej krzyczeć. Zresztą, myślał o tym już wcześniej, na samym początku jej pomysłu, żeby zwyczajnie zapytać ją o to, czy na pewno uważa, że to dobry pomysł. Cóż, nie zdążył. A teraz zerkał co jakiś czas w górę, aby podążać w kierunku, w którym kobieta cały czas leciała.

Poruszała się szybciej niż on, choć głównie dlatego, że on musiał biec dość wąskimi uliczkami i kilka razy skręcić w jedną lub drugą stronę, gdy jej nie zatrzymywało zupełnie nic. Gdy zobaczył, że się zatrzymała i zaczyna latać nad jednym punktem, od razu pomyślał, że to jest to miejsce. To jest ich cel i właśnie tam zniknęła osoba, za którą podążali.
         – Nie wiem, czy uda mi się… - zaczął, lecz nie udało mu się dokończyć tego, co chciał powiedzieć. Zauważył, jak podchodzi do nich dość podejrzana grupa. Co prawda, znajdowały się w niej osoby ubrane w strój strażników miasta i to nawet ci, którzy natknęli się na nich wcześniej, ale ciemna kolorystyka płaszczy pozostałych sprawiała, że Nessus poddawał wątpliwości to, czy na pewno mają do czynienia z prawdziwymi członkami straży. W tym samym momencie postanowił przygotować się na ewentualną walkę z nimi, dla niego samego może być ona problematyczna przez to, że znajdowali się w – dla kogoś takiego, jak on – dość ciasnym miejscu. Na pewno nie będzie mógł walczyć wtedy bronią, więc zostaną mu pięści, kopyta i, oczywiście, magia.
         – Moja towarzyszka zauważyła znajomą osobę i zdecydowała się za nią podążać, żeby z nią porozmawiać – odpowiedział spokojnie. Nie chciał, żeby rozpoczęcie działania lub konfliktu wyszło z ich strony. Wolał, żeby to tamci zaatakowali – jeśli w ogóle chcą to zrobić – jako pierwsi, a oni będą zwyczajnie się bronić.
         – Wychodzi na to, że osoba ta przeszła właśnie przez te drzwi. Wiecie może, cóż się za nimi znajduje? – zapytał. Nadal starał się utrzymać spokojny ton osoby, która wie, że mówi prawdę i jednocześnie zdaje się nie dostrzegać możliwości, że jakieś niebezpieczeństwo powoli zbliża się w jej stronę.
Awatar użytkownika
Keira
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Keira »

        Optymizm, nawet jeśli nieco wymuszony, ze strony centaura dziwił mocno kobietę. Keira nawykła do analizowania wszelkich scenariuszy w taki sposób, aby móc spokojnie przygotować się nawet na najgorsze; gotowa była umrzeć, byleby klątwa ta przestała działać. Żeby tylko już nikt nie cierpiał, nikt nie mordował, a Mirva… no właśnie. Czy on w takim razie dał radę odlecieć na tyle daleko, żeby tylko klątwa nie znalazła Keiry z powrotem? A może właśnie w tej chwili ją namierzał, żeby przypuścić kolejny atak z zaskoczenia? Wszystko było niepewne i rodziło coraz więcej pytań, a od szukania odpowiedzi anielicę zaczynała już pobolewać głowa.
        - Rozumiem - skwitowała krótko słowa Nessusa, aby móc chociaż na chwilę oddać się błogiemu zapomnieniu, rozkojarzeniu… które nie przyszło.

        Krótki pościg zakończył się ni to optymistycznie, ni pesymistycznie. Plusem był fakt, że znaleźli jakieś cudowne miejsce, minusem jednak - że dobrze strzeżone cudowne miejsce. Anielica zesztywniała, gotowa do wszelkiej potyczki. Starała się jednak nie przejawiać żadnych aktów agresji, aby nie kusić losu. Możliwe, że uda się im przejść przez to całkowicie pokojowo, a przynajmniej taką głupiutką nadzieję miała piekielna. Zerknęła ukradkiem na dobiegającego doń naturianina, aby ocenić jego nastawienie. Upadła już była gotowa kiwać mu głową, żeby jakkolwiek przekazać, aby nie próbował walczyć, lecz ku jej zaskoczeniu centaur już sam wyszedł z dość przyjaznym nastawieniem. Keira odetchnęła, aby następnie spojrzeć na ciemne płaszcze.
        - Ten karzeł, który tędy przebiegał - zaczęła - jego szukam. Czy mogę z nim porozmawiać? - Wszyscy strażnicy spojrzeli na nich podejrzliwie. Żaden nie odpowiedział ani na pytania Nessusa, ani na jej zagadywania. Mogli tylko liczyć i czekać, aż któryś z nich coś zrobi. Keira powoli zaczynała tracić cierpliwość, lecz wtedy strażnicy jakby zgodnie pokazali, że ma wejść do środka. O ile Nessus próbował za nią podążyć, mężczyźni zagrodzili przejście, jakoby jeno anielica dostała przyzwolenie.
        - Poczekaj tutaj. Jak nie wrócę długo… To no - rzekła, w sumie nawet nie kończąc myśli. Piekielna nie miała pojęcia, co dokładnie chciała mu przekazać. “To odejdź”, przeszło jej przez głowę. Łączy ich tylko wzajemna pomoc, więc nie ma sensu, aby Nessus wszczynał dodatkowe poszukiwania upadłej anielicy. Gdy ona tam wejdzie, będzie zdana wyłącznie na siebie, ale czarnowłosa była na to gotowa. W końcu tu chodzi o Mirvę.
O kogoś, kogo naprawdę dobrze kojarzyła.
Więc z taką motywacją Keira podążyła śladem karzełka.

***

        O ile tu można było spodziewać się jakiejś magii, która w cudowny sposób sprawi, że tajemnicze pomieszczenie w drzewie będzie wydawało się monstrualne, tak Keira musiała przyznać, że się zawiodła. Pokój urządzony w dość przesadny sposób - ozdobiony wszelkimi obrazami, które na korze drzewa miały problem z trzymaniem się prosto lub wiszące wszędzie tkaniny i nieład na ziemi - był stosunkowo mały, na pewno wydawał się mniejszy niż sama roślina. Zaraz przy ułożonym z masy ubrań, ścierek czy koców prowizorycznym krześle siedziała postać, która zwróciła uwagę piekielnej. Anielica czuła, że ta rozmowa skończy się źle, ale nie z powodu zagrożenia ze strony karzełka.
Że prawda ją zniszczy.

***

        Nie minęła faktycznie godzina, gdy kobieta wydostała się z tajemniczego drzewa. Przejście dodatkowo zahaczyło po raz drugi o jej skrzydła, przez co Keira zaklęła siarczyście - to bolało. A informacja, która później wydostała się z jej gardła, zabolała jeszcze bardziej. Czuła jednak, że musi przekazać Nessusowi to, czego się dowiedziała.
        - Klątwa musi wrócić do źródła, do nadawcy. Wtedy on już nie będzie w stanie jej przekazać dalej i ona winna umrzeć z nim - powiedziała. - Tylko że… nikt nie wie, od kogo to się zaczęło.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Bardziej spodziewał się, że będą musieli wyciąć sobie drogę do miejsca, do którego dostać chciała się Keira. Tymczasem strażnicy, w końcu, zgodnie stwierdzili, że może ona wejść do środka, choć jego już nie przepuścili. Nie miał zamiaru wracać do rozwiązania siłowego tylko przez coś takiego, w dodatku wiedział też, że kobieta sobie poradzi. Dlatego zdecydował się, że spokojnie poczeka na to, aż ta wróci w ten sam sposób, w który weszła do środka. Niepokoił się będzie dopiero wtedy, gdy tak się nie stanie.
         – Wiem, co wtedy zrobić – odpowiedział jej tylko. To, o czym myślał wcześniej, oczywiście. Nie był kimś, kto zostawia towarzyszy na pastwę losu, choć Keirze może nie do końca właśnie o to chodziło. Miałby odejść? Nie, to nie było coś, co by zrobił. Nie, jeśli nie upewniłby się, że nic jej nie jest.
        
******
        
Stał tak godzinę. Może mniej, może więcej. Tylko to szacował, nie liczył każdego skrawka czasu, który minął od momentu, w którym Keira przekroczyła drzwi do tego, w którym zobaczył ją z powrotem. Coś podpowiadało mu, że dowiedziała się „czegoś”. Czegoś, co możliwe, że nie było tym, co chciała usłyszeć lub tym, czego się spodziewała. Nie były to też dobre wieści, tak mu się wydawało, choć nie był pewien czy to tylko przeczucie, czy może w jakiś sposób wyczytał to z twarzy upadłej anielicy.
         – Ktoś musi coś wiedzieć – rzucił, choć nawet sam nie był do końca pewien tych słów. Za mało informacji. Zbyt mało ich posiadał, aby móc przypuszczać nawet coś takiego, ale, cóż, powiedział to.
         – Jeśli nie ktoś, to coś. Może jakieś zapiski… Cokolwiek – dopowiedział jeszcze. W ten sposób właściwie dał jej też do zrozumienia, że nadal uważa wizytę w Akademii Medycznej jako coś, co warte jest poświęcenia na to czasu.
         – W każdym razie, nadal możemy zrealizować to, co zaproponowałem wcześniej. Odwiedzić Akademię Medyczną i zasięgnąć informacji właśnie tam. A przynajmniej spróbować właśnie tego – odparł jeszcze. Zastanawiał się czy ta informacja jest jedyną rzeczą, jakiej dowiedziała się kobieta, czy może bardziej tylko tyle może i chce mu powiedzieć. Tylko, że nie zamierzał o to pytać, nie chciał się wtrącać i drążyć, bo mógłby w ten sposób zrazić do siebie Keirę. A tego nie chciał, chociażby po to, żeby ich współpraca przebiegła dobrze do samego końca.

         – Oczywiście, ostateczną decyzję zostawiam tobie. Ja tu jestem tylko na doczepkę przez to, że chciałem pomóc – zapewnił ją, choć wzrok centaura wyrażał pytanie co do tego, jaki będzie ich następny krok.
         – I nadal chcę pomóc, to się nie zmieniło. Po prostu… to wasza klątwa, o której dowiedziałem się dość przypadkowo – dopowiedział jeszcze. I tak, decyzję zostawiał Keirze. On po prostu pójdzie za nią dalej, tam, gdzie będzie chciała iść, choć nie był pewien, gdzie mogłoby to być. Próbował myśleć o jakimś rozwiązaniu, które nie było tym, co powiedział już wcześniej, ale niestety, nic nie przychodziło do jego głowy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości