Wyspa Syren[Niedaleko Podwodnego Świata] Powrót do zatoki

Mityczna kraina Syren, położona gdzieś w głębi oceanu. Pełna wodospadów, rzek i soczysto-zielonych dolin otoczona błękitną woda. Zamieszkała również przez nieliczna grupę Nereid, na których czele stoi królowa Aria.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Delain
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Artysta , Służący
Kontakt:

[Niedaleko Podwodnego Świata] Powrót do zatoki

Post autor: Delain »

Minęło kilkanaście miesięcy od momentu, w którym po raz ostatni z kimkolwiek dłużej rozmawiała. Do tej pory znany jej był tylko mały, zakurzony pokoik wraz z biurkiem przy ścianie, gdzie znajdowała się lampa naftowa, kilka podręczników i jakieś kropidła do nosa czy inne medykamenty. Całe jej życie ograniczało się tylko do tego pomieszczenia. Nie inaczej. Nie byłoby przesadą, gdybyśmy określili ówczesny stan psychiczny Delain jako opłakany.

Nie przesadzilibyśmy również, mówiąc, że Obca polubiła Siren, swoją dawną koleżankę. Miło z sobą konwersowały przed tym wszystkim, co się stało... Delain powoli wraca do sił życiowych. Już nie ufa innym tak jak dawniej. Chyba nic nigdy nie będzie tak jak dawniej... Ale mimo to, stara się powrócić do normalności. Musi od czegoś zacząć. Bo jakoś nie wyobraża sobie siąść i płakać. Tak już robiła. Niewiele to przyniosło dobrego. Ona nie jest z tych, co się poddają. O nie. Jest na to zbyt inteligentna, ale jak widać, nawet taką istotę o wysokiej bystrości umysłu idzie przechytrzyć.

Kiedy tamtego dnia ona i Siren skończyły swoje spotkanie, Delain postanowiła umilić sobie jeszcze bardziej czas i weszła do przyportowego szynku. Aż strach kontynuować te wspomnienia. Cóż, mówiąc bez ogródek, Syrena została wypatrzona przez jednego z rzezimieszków przy stoliku znajdującym się najdalej od baru, prawie przy wejściu do karczmy. Wpadła mu w oko. Sądziła, że kieruje się dobrymi intencjami wobec niej. Ów mężczyzna zagaił jak gdyby nigdy nic i zaczął swój monolog:
Kiedy byłem jeszcze chłopcem i przebywałem głównie we wsi, gdzie pomagałem babci w gospodarstwie rolnym, marzyłem o spotkaniu takiej osóbki jak ty. Nigdy nie sądziłem, że spotkam kogoś tak wyjątkowego. Jeżeli chcesz, abyśmy się bliżej poznali... zgódź się wyjść z karczmy razem ze mną a udowodnię ci, że lepsze życie istnieje i jest w zasięgu twojego wzroku. Odważ się na to, dziewczyno moich snów. Odważ się.
Niewiele myśląc Katje zgodziła się na propozycje i już po kilku chwilach miała na sobie dłonie mężczyzny na swojej talii. Pomyślała, że ta część ciała akurat jej się podoba, pośród wielu swoich wad, kibić prezentuje się całkiem w porządku. Znaleźli się w porcie, do którego nie było wcale daleko. Weszli na statek. Człowiek miał na imię Gustaw i był świadomy syreniego rodowodu swojej towarzyszki.

Katje została porwana. Najpierw Gustaw zmusił syrenę, aby wsiadła z nim na statek. Rozpoczął się długi rejs, trwający kilka dni. Dla syreny była to wieczność, gdyż musiała co dwanaście godzin moczyć swoje ciało. Taki syreni los. Niewiele pamięta z tamtych wydarzeń, ale pokój, w którym była przetrzymywana przez prawie dwa lata, już tak. Nie chce jednak wypowiadać się na ten temat, ani o tym myśleć. Prawdopodobieństwo, iż komukolwiek wyjawi powód swojej nieobecności przez tyle czasu był nikły. Nie chciała do tego wracać. Zamierzała zapomnieć o tym, co ją spotkało. Okazało się, że porywacz jest wielbicielem nie do końca zdrowych stworzeń. Zapewne nie było to jego pierwsze porwanie. Lubił pastwić się psychicznie. Rzadko dokonywał fizycznych uszkodzeń na ciele, ale nie były to wakacje. Delain oficjalnie została jego kochanką oraz służącą. Urodziła mu dziecko. Chłopczyka. Maluch został wraz z ojcem w mieszkaniu, a Delain opuszczając pokój, pogodziła się z myślą, że swojego syna już nie zobaczy. Gustaw chciał mieć ich obu na własność.

Delain przyłapała się na myśli, iż w jej świadomości zatarła się granica między fikcją a rzeczywistością. Wspomnienia nie były bujne z tego okresu w jej życiu, który tak niedawno dobiegł końca. Będzie tęsknić za swoim synem. Przysięgła sobie, że po niego wróci któregoś dnia, kiedy poczuje się na siłach. Ale unieszkodliwienie Gustawa nie wchodziło w grę. Zdawała sobie sprawę, że będzie mieć obiekcje przed oddaniem jej chłopca.
- Kto to widział, żeby Syrena opiekowała się dzieckiem? Nie będzie po twojej myśli, Olaf jest mój. Ty go tylko urodziłaś - zawyrokował ojciec dziecka i zatrzasnął przed nią drzwi mieszkania, wyganiając na ulicę. Ten dzień wrył się w jej pamięci. Została bez jedzenia i picia, musiała radzić sobie sama. Wkrótce mężczyzna przyszedł po nią. Ale wówczas miała już dość pokoju, gdzie była zamykana na klucz. Wykiełkowało w jej umyśle gorące postanowienie: Wydostanę się stąd.
*

Powróciwszy na Wyspę Syren, podpłynęła do zatoki. Zaczęła rozpytywać o swoją dawną towarzyszkę, Siren, przepływające obok niej stworzenia morskie. Podobno Siren ostatni raz widziana była przy wodospadzie.
- Właśnie tam ją poznałam - odrzekła Delain i zatopiła się w rozmyślaniach. Wtedy wszystko było takie proste...
Przepływając wzdłuż zatoki, kątem oka dostrzegła ciemne włosy i zarys sylwetki bliźniaczo podobny do poszukiwanej Naturianki. W jej sercu zakwitła nadzieja połączona ze stanem zniecierpliwienia i radości na myśl, że może za moment ujrzeć Siren i porozmawiać z nią...
Awatar użytkownika
Siren
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Siren »

Przez ostatnie lata Siren wydoroślała. Życie na lądzie nie było takie jak sobie wymarzyła. Ludzie wiecznie wrzeszczeli, kłócili się, bili. W portach panował nieznośny smród alkoholu. A mężczyźni chcieli tylko jednego. Może gdyby mogła udać się dalej, w głąb lądu byłoby inaczej, ale to nie wchodziło w grę. Widziała ogrom złych rzeczy. I padła ich ofiarą. Wiele razy ją okradziono. Kilka razy pobito, a raz nawet zgwałcono. Po tamtym wydarzeniu postanowiła nie wracać już na ląd. Nie ten ląd, który należał do ludzi. Wróciła na Wyspę Syren, w końcu to była ich enklawa. Tutaj czuła się bezpiecznie i spokojnie. Ale czy odzyskała równowagę? W miarę. Być może nie stałoby się to gdyby nie fakt, że została matką, ale o tym za chwilę.

Społeczeństwo na wyspie było jak każde inne. Syreny też potrzebowały pieniędzy. A Siren nie mogła mieszkać wśród sióstr i po prostu nic nie robić. Została poszukiwaczką. Na dnie oceanu leżały niezliczone ilości kamieni szlachetnych i magicznych. Tym się zajmowała. Nurkowała w głębinach i poszukiwała tego, czego chcieli ludzie, a co im, syrenom, było zbędę. Jako, że znała ląd, wracała na brzegi miast portowych i sprzedawała drogocenne klejnoty tuż przy nich, a za zarobione pieniądze kupowała potrzebne na wyspie przedmioty. Pomagała jej Aqua, do której można było przymocować sieć, tak by ją ciągnęła. Przez 4 lata (bo tyle minęło w życiu Siren, w końcu czas w świecie płynął nierównolegle), dziewczyna stała się kimś w rodzaju wodza. Jej umiejętności sprawiły, że syreny z jej wioski posiadały własny skarbiec. Po co? Z wielu względów, chociażby po to by wykupić z niewoli siostrę, jeśli zaszłaby taka potrzeba.

Wracając jednak do macierzyństwa. Dwa lata temu Siren napotkała na statek piracki. W normalnych okolicznościach uciekłaby gdzie koralowiec rośnie, ale tamtego dnia nie potrafiła tego zrobić. Zobaczyła jak spod wody piraci wyciągają sieć, a w niej małą syrenę, dziewczynka krzyczała, szarpała się, piszczała tak, że załodze więdły uszy od wysokiej częstotliwości. Siren nie mogła na to patrzeć, nie mogła stać bezczynnie. Dobyła swój harpun i zaczęła rozcinać grubą sieć od dołu, tam gdzie jeszcze była zanurzona. Nie chciała zdradzać swojej obecności, tylko uratować małą dziewczynę z rąk oprawców. Szarpała się z siecią, aż w końcu udało jej się zrobić na tyle duży otwór by wyciągnąć dziecko i uciec.

Nie wiedziała, że tamtego dnia stanie się matką. Dziewczynka niewiele pamiętała ze swojego życia. Tyle, że odpłynęła od swojej wioski, a wszędzie czyhało niebezpieczeństwo. Pewnego razu uderzyła się głową o korale, obudziła się kilka dni później pod opieką nieznanych morskich istot. Gdy wydobrzała zdała sobie sprawę, że nie pamięta kim była, że nie pamięta swoich krewnych. Tułała się po oceanie przez 3 lata, na próżno szukając jakiś podpowiedzi, miejsc, znaków, ale nigdy nie przypomniała sobie skąd pochodzi. Aż w końcu, kiedy myślała już, że zakończy swój żywot, ktoś ją uratował i nadał życiu nowy sens.

Siren i Saynah (czyt. Sajna), bo takie imię nadała jej starsza ogoniasta, stały się rodziną. A Siren szybko przyzwyczaiła się do roli matki. Jej życie nabrało większego sensu. Teraz musiała opiekować się kimś więcej niż sobą. Jej przybrana córka skończyła niedawno jedenaście lat, a Si niewyobrażana już sobie bez niej życia.

Był naprawdę piękny, słoneczny dzień. Tęczowołuska siedziała na kamieniu i obserwowała dzieci bawiące się przy wodospadzie, w tym swoją córkę.
- Mamo! Zobacz co mam! - Saynah zaczęła płynąć w stronę matki.
- Zrobiłam ci wianek. Pomieszałam roślinki z wody i z ziemi, ładny?
- Śliczny - odpowiedziała spokojnie kobieta.
- Załóż, załóż - ponaglała dziewczynka. Była tak podobna do Siren, że każdy kto je spotykał był pewien, że to matka i córka. Saynah miała długie, czarne, proste włosy. Lekko zaokrąglone policzki i szpiczastą bródkę, do tego skośne jak u Siren, oczy. Jej ogon natomiast był perłowy, nakrapiany w pomarańczowo-złote plamy. Ale akurat łuski mogła mieć po ojcu, prawda?
Ciemnowłosa z przyjemnością założyła na głowę wianek od córki. Nagle coś ją tknęło i odwróciła się przez ramię. Zmrużywszy oczy dostrzegła znaną jej z przeszłości twarz. Zsunęła się z kamienia do wody i podpłynęła w tamtym kierunku.
- Delain? To ty? To naprawdę ty? - spytała z niedowierzaniem, ale poznała ją.
- Delain, tak się cieszę - uśmiechnęła się pogodnie i otwarła ramiona by ją przytulić.
Awatar użytkownika
Delain
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Artysta , Służący
Kontakt:

Post autor: Delain »

        Po powrocie okazało się, że rozglądanie po dawno niewidzianych znajomych to recepta na wszelką niedogodność i niegodziwość. Delain zrozumiała, że nie musi śledzić co się dzieje na Wyspie Syren. Wystarczyło kilka spojrzeń w kierunku szczęśliwych istot, aby mieć pewność, iż to nie jest żaden sen, z którego niedługo zostanie obudzona, a syrenia rzeczywistość. Tutaj wszystko się dzieje "tak po prostu", nie pytamy o nic, nie musimy, bo mamy to na wyciągnięcie ręki. Kiedy jej myśli wędrowały od Siren do życia, które pozostawiła za sobą, zdała sobie sprawę, że zrobiła najlepszą rzecz dla siebie- powrót do domu. Zatrzymała się przy skałce, którą po raz ostatni widziała przed porwaniem, zdawać by się mogło, że nic się nie zmieniło... Niby nic, a jednak wszystko, rozmyślała, a na dźwięk swojego imienia popatrzyła nieśmiało w tym kierunku i uśmiechnęła się od ucha do ucha.

        - Zaraz będzie tu Siren - poinformowała Delain niewysoka szatynka z uśmiechem na ustach. - Jeżeli chcesz z nią porozmawiać, możesz to zrobić za parę chwil. Jak się czujesz? Gdzie się podziewałaś tyle czasu?

        Czas. Było to coś, co odchodziło i miało już nigdy się nie pojawić. Nie wrócić. Przynajmniej nie w takiej formie, co do tej pory. Ale czas działał też na jej korzyść. Mógł zmienić bieg wydarzeń tylko dlatego, że sobie płynie. I nic nie jest w stanie tego zmienić, ani na to wpłynąć. Niektórzy chcą zaklinać czas, by szybciej bądź wolniej płynął. Ona zastanawiała się po co jej to, tak właściwie, potrzebne. Bo jeżeli będzie sobie płynął i my się dostosujemy, to minie, tak czy siak. Kiedy pozostawiała tamto życie za sobą, zamknęła drzwi pokoju, ubrała się i wyszła, znowu miała wrażenie, że wszystko dzieje się "tak po prostu", zwyczajnie, niby od niechcenia, bez zbędnych pytań, a ze świadomością, że tak musi być. Pomimo upływającego czasu, a może dzięki temu, bo to nas zamyka w pewnych ramach i daje poczucie bezpieczeństwa. Za tym właśnie tęskniła i tego pragnęła.

        A co jej da to poczucie bezpieczeństwa? Zapewne pojawienie się na Wyspie Syren. Zwiedzenie okolicy, niby dobrze znanej, a z drugiej strony... za każdym razem odkrywanej na nowo. To za sprawą podwodnych światów. Miała dostęp do ich bogatej formy, a każda z nich zawierała w sobie tajemnicę i mnóstwo cech świadczących o swojej morskiej potędze. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem, kiedy przekraczasz jej wrota, a całe głębiny są tylko dla siebie. Odkrywanie spektrum możliwości podwodnnego świata stanowiło o tym, dlaczego tak chętnie tam przebywała, wśród niepozornie wyglądających skałek i tuneli, gdzie piętrzyły się małe morskie wiry, a znajomych i uśmiechniętych twarzy było tyle, że starczyłoby na małą wioskę.

        Kiedy dotarło do Delain, że nie rozmawiała jeszcze z Siren, poczuła smutek. To miała zrobić w pierwszej kolejności, ale nie było jej nigdzie widać. Jakaś syrena, nie zwróciła nawet uwagi na wygląd tejże, powiedziała, że doczekała się córki. To zaskoczyło Katje, gdyż okazało się, że upłynęło o wiele więcej czasu, niż sądziła. Później jednak zdała sobie po raz kolejny sprawę, że czas jest pojęciem niesłychanie subiektywnym; i na pewno nie można sobie z tego powodu wyrywać włosów z głowy.

        Kolejne rozmowy doprowadziły ją do myśli, iż musi coś zrobić ze swoim uszkodzonym ogonem, a pod postacią ludzką- nogą. To nie może tak dłużej wyglądać. Jeżeli będzie widziała się z Siren, zaproponuje wybranie się do znachora albo czarownika. On będzie potrafił uzdrowić to, co było w niej chore. Zakładała, że Siren bez problemu się zgodzi. Aczkolwiek teraz, kiedy ma córkę... może sprawa wygląda z pozoru na prostą... No właśnie, z pozoru. Nie wiedziała, co na to jej dawna koleżanka. Miała zamiar opowiedzieć jej wszystko. To, co bolesne jawiło się na początku w ciemnych barwach, ale co dwie głowy, to nie jedna. Siren musiała poznać prawdę dotyczącą jej nieobecności.

        Mijały minuty, a później godziny, a tęczowołuska nie pokazywała się w zasięgu wzroku Katji. To niemożliwe, że się tutaj wcale nie pojawi. Może coś się stało? Dlaczego to tak musi wyglądać?

        - Czuję się średnio. Zadowolona, że już tu jestem, a pełna napięcia z powodu zmian wokół. Muszę się oswoić i zadomowić. - Brzmiała odpowiedź niebieskowłosej wobec syreny, która poinformowała, iż Siren lada moment się zjawi.
Taaa... lada moment... Odczuwała pewien gniew, zniecierpliwienie, to czekanie przedłużało się. Ale pomyślała, że jeżeli tyle czasu bez niej wytrzymała, to poczeka jeszcze trochę. Warto. Warto.

        Na pytanie dotyczące tego, gdzie podziewała się tyle czasu, nie odpowiedziała. Milczenie to najlepsze lekarstwo, a zarazem bezpieczna ucieczka. Także w świat marzeń. Tam czuje się bezpiecznie. Reakcja nie spowodowała żadnej refleksji u pytającej, więc ta pogawędka rozpierzchła się we mgle. Tak jak setka innych. Nie było po niej śladu już po paru chwilach. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

        Była szczęśliwa, że wyrwała się z pokoju, a jednocześnie... coś, czego nie rozumiała. Niepewność. Pytania bez odpowiedzi. W pokoju przecież czuła się bezpiecznie. Wiedziała co będzie jutro. Co przyniesie kolejny dzień. A kiedy na świat przyszedł jej syn, życie nabrało barw. Niekiedy pytała samą siebie, dlaczego postanowiła odejść. Jednocześnie piętrzyła się w niej kolejna i kolejna wątpliwość. Ale potrzeba wolności zwyciężyła nad chęcią pozostania. Ciekawe co przyniesie kolejny dzień.

***

        Już miała udać się w tylko sobie znanym kierunku. Zmęczenie dało się we znaki. Chęć naprawy ogona przysłoniła inne plany. To był priorytet. Tak musiało się stać, i koniec. Innej opcji nie widziała.

        - Ogon musi zostać naprawiony. Innej opcji nie widzę - odrzekła sama do siebie. Potrzebowała usłyszeć swój tubalny głos. Wyszedł nadto tubalnie. Aż inne morskie istoty si odwróciły. Sztuk dwie. Później złapała się na tym, że to chyba delfiny. Albo coś. Dobra, czas już zanurkować w głębiny, stwierdziła w myślach. Chciała ułożyć sobie w głowie plan tego, co będzie robić. Małymi kroczkami do celu. Coraz bliżej. I bliżej. Bliżej. Do końca.
        W tym momencie, gdy już zawracała, ujrzała ciemnowłosą postać z dziwnie znajomym ogonem. Najpierw był to powidok tego, co w istocie już zna. Tak wynika ze stanu faktycznego. A następnie widok prawdziwy, taki unaoczniony. Z tęczą przed sobą, zwróciła się do siebie samej ponownie: Czy ja śnię? Czy to może być...?
        - Siren.
        Wymówiła jej imię spokojnie i cicho, natomiast jej głos niósł taką dawkę wrażeń i uczuć, że w tym samym momencie, kiedy tęczowołuska zwróciła się do niej bezpośrednio poprzez wymówienie jej pseudonimu, jej serce zostało naznaczone jakimś balsamem na wszelkie rany. Nigdy nie była dobra w opisywaniu swoich uczuć. W tej sytuacji postanowiła czekać, co się dalej wydarzy. Wybadała syrenę od stóp do głów. Jej sylwetka zrobiła się jeszcze bardziej ponętna, a szczupła talia zachwycała. Delain zaniemówiła. Była taka piękna w swojej prostocie i elegancji, jednocześnie, taka fajna i szczera. Nic nie było lepsze od tego nieoczekiwanego spotkania, na które tak czekała. Wiedziała w głębi duszy, że prędzej czy później to nastąpi. Zwróciła również uwagę na tkaninę, był to Gwiezdny Szal, Delain już zdążyła zapomnieć, że naturianka oplatała go sobie wokół pasa. Zapyta o to wkrótce.

        - Delain? To ty? To naprawdę ty? - spytała z niedowierzaniem, ale poznała ją.
- Delain, tak się cieszę - uśmiechnęła się pogodnie i otwarła ramiona by ją przytulić.
        W jej ramionach czuła, że to wszystko ma sens. Słowa zatrzymały się gdzieś na wysokości klatki piersiowej, i tam ugrzęzły chyba na dobre, gdyż nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego z nich. Tak niewiele trzeba, by być szczęśliwym i wolnym, iż było to nawet trochę wzruszające, biorąc pod uwagę, że ostatnio życie nie obeszło się z nią litościwie.

        Po raz kolejny spojrzała na sylwetkę koleżanki. Ile ona by dała, by tak wyglądać! Zresztą Delain też się zmieniła. Nie posiadała już tej dawnej kanciastej figury chłopca w trakcie dojrzewania. Po urodzeniu synka, jej policzki zrobiły się bardziej rumiane, piersi troszkę zwiększyły swój rozmiar (nieznacznie, ale lepsze to, niż nic), talia dalej pozostawała smukła, jednak nie była już takim klockiem, co poprzednio, biodra, owszem, smukłe i małe, ale nie aż tak kwadratowe, gdzieniegdzie z zaokrąglonym akcentem. To podobało się Delain, na co nie zwracała przez cały ten czas uwagi. Doszło do niej, że wystarczy poprawić swój stan zdrowia pod względem ogona i to znacznie polepszy jej egzystencję.

        Teraz jednak cały ten obyczajowy kontekst miał dla niej znaczenie o tyle, że była naprawdę ciekawa reakcji koleżanki. Jak będzie wyglądać ich relacja? Kiedy Siren pozna jej historię? To wszystko powodowało, że czuła w sercu radość na samą myśl opowiedzenia jej na ten temat.

        Wstrzymała oddech i przytuliła Siren dość mocno, aż nie była świadoma swojej siły. Teraz niech się dzieje, co chce. Siren jest przy niej i wie, że ma córkę. To takie urocze- czuć, że wszystko u niej w porządku!
Awatar użytkownika
Siren
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Siren »

Minęło wiele lat, ale Siren nigdy nie zapomniała o Delain. Doskonale pamiętała tamtą sytuację, tamten stan ducha. Tak jak to, że dla niej, Delain była piękna. Inna, ale ciągle piękna i że próbowała ją do tego przekonać. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek znów ją zobaczy. Ani, że tak bardzo ucieszy się na jej widok. Widać jednak miała dla tej dziewczyny specjalne miejsce w sercu. Objęła ją, mocno przytulając do siebie. Czuła, że objęcia towarzyszki są jeszcze mocniejsze od jej. Zmartwiła się. Od razu pomyślała, że coś musiało się stać. To nie było uzasadnione, po prostu miała przeczucie.

Kiedy odsunęły się od siebie Siren chwyciła przyjaciółkę za obie ręce, jakby chciała mieć pewność, że ta od razu nie odpłynie.
- Tak dobrze cię widzieć. Tęskniłam - przyznała. Niektórych się po prostu nie zapomina. Tak było z Delain. Tęczowołuska usłyszała chlapanie wody za sobą. Puściła jedną rękę niebieskowłosej i odwróciła się. Zobaczyła, że płynie do nich Saynah. Gdy tylko znalazła się niedaleko Si zagarnęła ją ręką, przesuwając kruche ciało dziewczynki po tafli wody. Saynah zaśmiała się.
- To moja córka Saynah - przedstawiła dziewczynkę.
- Saynah, to Twoja ciocia, Delain - odezwała się do córki. Nawet nie pomyślała, by przedstawić niebieską inaczej. Saynah uśmiechnęła się wesoło i przytuliła do nowej syreny.
- Zrobić ci wianek ciociu? - zapytała patrząc na nią pogodnie.
- Mamie zrobiłam. Mogę drugi!
Siren zaśmiała się pod nosem i kiedy dostrzegła, że mała patrzy również na nią, kiwnęła głową. Dając znak, że Saynah może się oddalić by pleść wianek. Młoda chlupnęła pod wodę jak mała rybka i po chwili znajdowała się znów przy wodospadzie wśród swoich rówieśniczek.

- Co u ciebie? - spytała Siren, zwracając się do drugiej syreny.
- Bardzo długo cię nie widziałam, ani nie słyszałam, byś pojawiała się na Wyspie Syren. Jak widzisz, u mnie sporo się zmieniło. Jak się czujesz?
Awatar użytkownika
Delain
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Artysta , Służący
Kontakt:

Post autor: Delain »

        Podejście do tak enigmatycznego zagadnienia jakim istotnie jest zjawisko upływu czasu nie spędzało Delain snu z powiek, jednakże zanim ujrzała Siren, miała wrażenie, że rozmawiały dosłownie przed chwilą albo dzień wcześniej. Teraz, gdy tak sobie rozmawiały, uznała, że czas wyraźnie upłynął, ale tylko wzmocnił obie kobiety, sprawił, że ich życie zmieniło się w sposób, który ciężko objąć słowem. Córeczka przyjaciółki przypominała jesień w pełnym rozkwicie, taka właśnie była złoto-czerwona, taka ładna i wdzięczna.
- Jak miło cię poznać, dziecko. - Uśmiechnęła się w stronę dziewczynki i uścisnęła jej małe dłonie. Przyjrzawszy się temu, co miała na sobie, dobrze było widzieć tak schludnie ubraną pociechę. Milusińskiej nic nie brakowało na pierwszy rzut oka, mama dbała o nią i zapewniała wszystko, co mogła, by ta miała w życiu z górki.
- Wianek? Jeżeli tylko masz ochotę, to proszę, aczkolwiek nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego, więc będzie mi miło, jeżeli będziesz pierwsza. Hurra!
Delain klasnęła w dłonie i skinęła głową. Saynah sprawiała wrażenie zadowolonej i dumnej z tego, że mogła poznać koleżankę mamy.
        Wokół nie było sporej ilości dzieci, więc Delain trochę zrobiło się żal Saynah, że musi bawić się w pojedynkę. Postanowiła, że rozejrzy się w poszukiwaniu innego samotnego dziecka, najlepiej dziewczynki, żeby bawiły się razem. Dzień był jak zwykle słoneczny i ładny, ale doszły ją słuchy o zbliżającej się porze deszczowej, podczas której słońce w nieznacznym stopniu schowane jest za chmurami. To czas, gdzie syrenki pod postacią ludzką buszują po mieście i spotykają swoje drugie połowy, bo pora jest na to idealna.
        Siren zapytała co u niej słuchać, a Delain... cóż, najchętniej nie odpowiadałaby na to pytanie. Zareagowałaby typowo dla siebie, gdyby chodziło o kogoś innego niż Siren. W tej sytuacji nie mogła prychnąć i potraktować jej jak przypadkową, marudną ciotkę Zytę, która w wolnych chwilach obgaduje przechodniów, dziergając przy tym na drutach. Na tę ironiczną myśl, Delain uśmiechnęła się półgębkiem. Nie była taka jak dawniej, lecz nie chciała, by towarzyszka to odczuła. Robiła dobrą minę do złej gry.
        Początkowo Delain zamierzała odpowiedzieć od niechcenia, uśmiechnąć się i zmienić temat. Ale postanowiła zagrać nieco z innej strony:
- Nie da się tego opisać, co przeżyłam i co widziałam! Trochę mnie nie było, co nie? - rzekła rozbawionym tonem, lekko udając entuzjazm w odpowiedzi na pytanie dotyczące jej losów. - Działy się różne rzeczy wtedy, gdy mnie nie było. Przebyłam długą drogę i, na mój ogon, wierz mi, jak dobrze powrócić w znajome strony!
        Nie chciała nic mówić o swoim synu, był to wątek nazbyt ciężki do wyjaśnienia pokrótce, a szczerze powiedziawszy, wolałaby, aby ktoś odrąbał jej już i tak bolący ogon, niż opowiadać o tym chłopcu.
Zostaw to za sobą, usłyszała. W głębi siebie pojawił się osobliwy lektor narzucający pewne wybory. Czyżby Delain dosięgła choroba psychiczna? A może to tylko słaby dzień po powrocie i zmęczenie?

        - Siren, jestem zmęczona, nie ukrywam... chciałabym odpocząć. Co ty na to, żebyśmy spotkały się za dwa dni? Opowiem ci o tym, co się wydarzyło w trakcie mojej nieobecności. Będzie mi miło spędzić z tobą czas.
        Czy postrzegała Siren jako swoją przyjaciółkę? Na pewno była dla niej ważna i chciała mieć z nią kontakt. Z powodu tak wielu złych sytuacji w ostatnim czasie, zapomniała o kwestiach związanych z przyjaźnią, bo przecież, jest to sprawa czysta, która nie nasuwa żadnych negatywnych myśli. Przyjaźń albo jest, albo jej nie ma i tutaj nie istnieją półśrodki. To stanowiło o jej istocie.

Tak... jest bratnią duszą. Bez wątpienia, pomyślała, gdy pocieszyła oczy widokiem jej i Saynah. Stanowiły wyjątkowy widok.

        Katja obserwowała jak niewinna Saynah rozmawia ze swoją mamą. Siren wydała się Delain taka dojrzała i poważna. Jak wiele się zmieniło. Widziała przed sobą matkę i odpowiedzialną, a do tego piękną kobietę. Nic nie zostało z dawnej ponętnej syreny, która kusiła swoją kobiecą sylwetką. Obecnie musi dbać o swoje dziecko i to z całą pewnością była kwestia priorytetowa. Patrzyła, jak Siren poprawia ubranko dziecka, wygładza krawędzie, po czym składa pocałunek na czole dziewczynki.
- Piękny wianuszek, kochanie - zagadnęła do dziecka i posłała jej małego kuksańca, nie wywołując w dziewczynce przykrych reakcji (a przynajmniej, miała taką nadzieję, że Saynah odbierze to pozytywnie). - Gdzie nauczyłaś się tej sztuki?
Było jej miło, słysząc słowo "ciociu" z jej drobnych usteczek. Opcja opiekowania się nią przypadła niebieskowłosej do gustu. Ale musiała odpłynąć na spoczynek i to nie podobało się jej pod względem ponownej rozłąki, tym razem, nie tylko z Siren, co z nimi obiema. Musiała przyzwyczaić się do myśli, że już zawsze będą we dwie. Sytuacja ta wywoływała w niej przyjemne i delikatne myśli jedności między matką a córką. Pogładziła główkę dziewczynki na "do widzenia" i chwilę jeszcze gawędziła z Siren.
- Miło, że interesujesz się moim samopoczuciem, moja droga, czuję się średnio. Z jednej strony, zmęczona, a z drugiej, pełna ulgi, że w końcu tu jestem. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku.
Po kilku minutach, oddaliła się do Podwodnego Królestwa i rozejrzała za jakimś lokum dla siebie. Tradycyjnie, jej pokój wytrwale na nią czekał, o czym przypomniała sobie dopiero, gdy odbiła w przeciwnym kierunku. Mając sporo do nadrobienia, przysiadła na dnie oceanu i wyciągnęła ze swojej torebki maść na odciski. Posmarowała ogon, rozmyślając o przemianie w człowieka, gdy będzie na siłach. Musi udać się do maga, który uleczy jej rybią kończynę.

***

Poranek rozpoczął się ciekawie. Syrena śniła o lepszym świecie dla siebie i syna, o którym cały czas pamiętała. Świadomie nie powiedziała o nim przyjaciółce o tęczowej łusce, bo wydaje się, że jest to temat na dłuższą rozmowę. Po prostu nie chciała poruszać tego delikatnego tematu przy ślicznej Saynah. Była taka mała i niewinna. Wyrośnie z niej najpewniej piękna kobieta, Delain była tego pewna. Chciała zapytać przyjaciółkę o tak wiele kwestii, że dnia by nie starczyło dla wielu opowieści. Czy związała się z kimś? Czy ojciec dziewczynki to tryton? A może ludzki człowiek? Gdzie mieszkają? Co Siren robi na co dzień? Te i inne pytania krążyły wokół głowy Obcej. Jednak po przebudzeniu miała przed oczami tylko te dwie ładne postaci- dwie syreny, matkę i córkę, które stanowiły jedność i były do siebie niesłychanie podobne. W uszach tkwił dziecięcy głosik, który w połączeniu z dojrzalszym od Siren prezentował się w sposób godny zapamiętania.

Już od jakiegoś czasu krążyło po jej umyśle, by poszukać utalentowanego maga. Ten ktoś mógłby odczarować nie tylko jej ogon, ale również urodę. Mogłaby stać się ładną syreną. Gdyby tak poszukać kogoś, kto mógłby się zająć jej metamorfozą? Poddać przemianie dzięki zaklęciom? Musi istnieć metoda do pozbycia się tej brzydkiej powłoki.
Awatar użytkownika
Siren
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Siren »

Siren dziwnie się czuła. Tak bardzo ucieszyła się z widoku Delain. Ale niebieska chyba mniej. Była zdystansowana. Odległa. Jakby ciało znajdowało się w jednym miejscu, a umysł i dusza w drugim. Miała wrażenie, że dzieli je jakaś niewidzialna bariera. Przez myśl przeszło jej, że być może chodzi o Saynah'e, o to, że Delain przypłynęła sama i być może miała nadzieję spotkać dawną Siren. Tą bardziej zwariowaną, przemieniającą swój ogon w nogi by tańczyć i romansować. Lecz teraz miała dziecko, życie się zmieniło i nikt nie mógł oczekiwać, że Si będzie dalej hulać po świecie. Może to, że posiadała córkę tak bardzo zdziwiło niebieską? Siren miała nadzieję, że usiądą razem na skałach i porozmawiają spokojnie. Delain jednak była jakby rozkojarzona. Tęczowołuska nie wiedziała co powinna myśleć. Szczerze? Czuła się lekko odtrącona. Zwłaszcza, że chciała zaproponować Delain by została z nimi, z nią i Saynah. Tymczasem przyjaciółka - bo tak o niej myślała - po prostu orzekła, że jest zmęczona, pożegnała się krótko i zniknęła. Siren była bardzo zaskoczona. Nawet Say zauważyła, że "ciocia" dziwnie się zachowuje. Ciemnowłosa westchnęła głośno.

- Mamo? - usłyszała głos córki.
- Coś się stało, prawda?
- Nie wiem kochanie. Być może.
- Ciocia jest smutna - zauważyła dziewczynka.
- Tak myślisz? - zapytała matka.
- Wiesz, że widzę więcej niż inni. W środku ją boli. Bardzo.
- Saynah, miałaś nie używać specjalnie magii emocji.
- Ale mamo! To nie specjalnie. Ja... Po prostu to czuję. Czuję jakbym to ja była smutna.
Siren przytuliła córkę do piersi. Jej mała przewodniczka. Tak bardzo ją kochała. To przez nią się zmieniła. Ale na lepsze. Teraz była odpowiedzialna za czyiś los i robiła wszystko by jej dziecku niczego nie brakowało. Saynah był taka mądra i czuła. Rosła na cudowną, empatyczną kobietę. Nie stwarzała problemów jak inne dzieci. Siren oddałaby za nią własne życie.

- Płyń do domu, dobrze? Ja poszukam Delain. Lepiej żeby zatrzymała się u nas. Spróbuję ją przekonać.
Say pokiwała głową. Była posłuszna i rzadko sprzeciwiała się matce. Obie zanurkowały i popłynęły w głąb. W pewnym momencie dziewczynka ruszyła w prawo, a Si w lewo, by odnaleźć niebieską. W głębinach było mnóstwo jaskiń i wnęk, w których mieszkały syreny. Nie do końca pamiętała, która należy do Delain. Musiała popytać. W końcu jednak znalazła tą, w której odpoczywała kobieta.
- Delain? - odezwała się zaglądając do środka. Wpłynęła głębiej i zobaczyła dziewczynę leżącą na piasku, w skalnej wnęce. Od razu dostrzegła jej poraniony ogon.
- Delain... Dlaczego uciekłaś tak nagle? Nie dałaś mi nawet nic powiedzieć. Nie musisz być tu sama. Popłyń ze mną. Do mojego domu. Saynah już tam czeka. Jutro pójdziemy w głąb wyspy do medyczki. Ona pomoże ci z kończyną. Mówię poważnie Delain. Nie powinnaś być sama. Nie w takim stanie. Proszę, nie musisz nic mówić, po prostu zatrzymaj się u nas - poprosiła wyraźnie przejęta.
Awatar użytkownika
Delain
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Artysta , Służący
Kontakt:

Post autor: Delain »

        Oczyma wyobraźni widziała już swój samotny poranek. Najpewniej będzie tak jak zawsze, tak jak wtedy, gdy budziłam się w tym zakurzonym pokoju. Cholera jasna. Czemu moje życie wygląda w ten sposób? W dodatku te natrętne myśli!
        Hu, hu, hu. Coś jakby śmiech czy kpina, bo tak to należy odbierać, tkwiło w umyśle Delain i nie chciało opuścić.
Pomyślała, że to słodkie, że Siren po nią przyszła. Szczerze? W najśmielszych snach tego nie przypuszczała. Ale gdy wyłączyła emocje i jej umysł zaczął intensywnie pracować, doszła do wniosku, że nadzieja, iż koleżanka po nią popłynie, tliła się jasnym i szczerym płomykiem gdzieś na samym dole jej podświadomości.
        Zdążyła ułożyć się niemal wygodnie na wystającej ogromnej szarej małży, którą otworzyła, by po chwili dotykać jej mięciutkie wnętrze. Zawsze dobrze wrócić do domu i pocieszyć się widokiem czegoś, o czym prawie się zapomniało...
        - Siren? Co ty tu...? - Nie dokończyła. Ujrzawszy syrenę, wzruszenie odebrało jej mowę. Nie chciała ponownie się rozklejać. Po tym, jak tęczowołuska odparła, że jej córki tu nie ma i są same, Delain delikatnie się otworzyła.
- Ty chyba od początku przeczuwałaś, że coś jest nie tak... Miałaś rację. Byłam więziona przez cały ten czas, gdy mnie nie było na Wyspie Syren. Ale myślałam o tobie i to pozwoliło mi przetrwać. - Jej słowa brzmiały mocno i pewnie. Weszła na małża, robiąc miejsce obok dla Siren, która na parę chwil przycupnęła obok i dotknęła jej chudego ramienia. Delain oświadczyła przyjaciółce, że to jest jej dom i chętnie spędziłaby tu trochę czasu, ale pomysł, aby udały się do schronienia Siren wydał się o niebo lepszy. Nie chciała być sama. Nie teraz. Nie po tym, jaką długą podróż odbyła, żeby się tu dostać. Przypomniała sobie wiele dni spędzonych na statku i gdyby nie pomoc kapitana, nie dotarłaby tutaj bez udziału osoby drugiej. Zmieniał jej opatrunki i siedział obok, pytając o pochodzenie. Dopiero po pewnym czasie się mu przyznała, że jest syreną, a nie człowiekiem tak, jak się przedstawiła. Początkowo sądziła, że to będzie stanowić problem, jednak okazało się, że nic bardziej mylnego, gdyż kapitan tak czy siak domyślał się, że nie jest zwykłym śmiertelnikiem. Szybko przeszli na "ty", a ponieważ szef okrętu przedstawił się, używając tytułu szlacheckiego, nie było to takie oczywiste, że będzie mogła zwracać się doń po imieniu. Gdy spędzili z sobą więcej czasu podczas rejsu, wyznała mu prawdę. Ten zdziwił się i zapytał, jak w takim razie wytrwała tyle czasu bez dostępu do wody całkiem sama w pomieszczeniu zamkniętym na klucz. Delain odparła, że miała dostęp do wanny w każdej chwili, która znajdowała się na tym samym poziomie, co jej miejsce pobytu- gabinet z dużą szafą na książki. Śmiejąc się, rzekła ponadto, iż mogła nadrobić umiejętności dotyczące literatury pięknej.

        Znalazłszy się w sypialni przyjaciółki, a raczej pokoju, do którego została zaproszona, ujrzała ładnie i gustownie urządzony pokoik wraz z papugą arą przy drzwiach. Widok ptaka zdziwił syrenę, gdyż sądziła, że Tęczowa nie gustuje w podobnych zwierzakach. W wyobraźni wróciła kilkukrotnie do kapitana statku, który był przystojnym mężczyzną w kwiecie wieku, lecz musiała skoncentrować się na tym, co musiała zrobić na chwilę obecną. Na widok ptaka uśmiechnęła się i podeszła do klatki i w tym momencie poczuła nagłe zmęczenie. Los nie był dla niej zbyt łaskawy ostatnimi czasy. Potrzebowała wypocząć i zgromadzić energię na resztę dni. Wiedziała, że czeka ją rozmowa z Siren. Kiedy kładła się do łóżka, liczyła, że będzie mieć przyjemne sny, więc położyła głowę na poduszce i po kilku minutach smacznie spała. Natomiast, gdy się obudziła, miała przed sobą tacę z owocami, niewiele myśląc, zabrała się za pałaszowanie zawartości patery i nawet nie spostrzegła, że już jest nowy dzień. Nim rozpocznie rozglądać się za Siren, która na pewno wspominała, gdzie się będzie znajdować, gdyby Delain potrzebowała pomocy, musi wziąć szybką kąpiel. Tak też zrobiła po to, by z odświeżonymi myślami obrać cele na nowe dni w jej życiu.
Awatar użytkownika
Siren
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Siren »

Siren chwyciło za serce to co powiedziała Delain. "(...)myślałam o tobie i to pozwoliło mi przetrwać". Jeśli to pozwoliło jej przeżyć więzienie, to musiała postarać się z całych sił, by teraz dać jeszcze więcej z siebie. Zdawała sobie sprawę, że historia Niebieskiej jest o wiele dłuższa, ale nie chciała jej ciągnąć za język. Przyjdzie na to czas, a dziewczyna sama się na nią otworzy. Początkowo planowała, że zabierze Delain do pięknej jaskini, pełnej kryształów i całkowicie wyposażonej. Tam był jej dom, kiedy pogoda była straszna. Lało lub nadchodził huragan. Pomyślała jednak, że dużo lepszym miejscem będzie teraz jej "ziemski" dom. Był bardziej otwarty. W każdej chwili można było wyjść na zewnątrz i podziwiać przecudowną roślinność, kolorowe ptaki i inne zwierzęta.

Dom Siren znajdował się niedaleko plaży, wystarczyło kilka minut i można było znaleźć się na otwartej przestrzeni. To było z pewnością potrzebne Delain. Domostwo Tęczy wbudowane było w ogromne drzewo. Dolną część stanowił pokój, który wcześniej był sypialnią Siren, duże otwarte pomieszczenie służące jednocześnie za salon i wielką kuchnię, na samym końcu była łaźnia i spiżarnia. Wychodząc z kuchnio-salonu natrafiało się na drewniany taras. Niski dach zrobiony był z liści palm i bananowca. Konstrukcje podtrzymywały drewniane pale, a wyjście na zewnątrz stanowiły rzeźbione, drewniane arkady. Później przed oczami roztaczał się widok na ogród. Niby chaotyczny, a jednak uporządkowany. Jedna ze ścieżek wysypana była żółtym piaskiem i prowadziła wprost na plażę. Ale gdzie w takim razie mieszkała Si? Przez okno w kuchni można było wyjść na małą, drewnianą platformę, do której przybite były schody. Kiedy spojrzeć w górę, widziało się, że schody otaczają drzewo i pną się do grubych gałęzi. Tam, na drzewie znajdowały się budynki. Drewniane, z rzeźbieniami, z naturalnym dachem, wszystko przymocowane do konarów i pnia. Jakby tego było mało, od poziomu mieszkalnego odchodził drewniany, linowy mostek do drugiego drzewa, a w jego gęstych liściach można było odnaleźć kolejną chatkę. Z tej zaś zwisała drabinka, którą dało się zejść na sam dół. Przyglądając się lepiej, do platformy znajdującej się przy oknie kuchennym, okazywało się, że z niej również prowadzą schody w dół, do poziomu gruntu. Na tyłach budynku znajdowały się natryski. Podobny był też przy dawnej sypialni Siren.

Tęczowa wstała wczesnym rankiem, by pójść do domu, w którym mieszkała ich medyczka. Nada była śliczną ragarianką. Jej dziadowie wyruszyli z północy i osiedlili się w Szepczącym Lesie, jej rodzice poszli o krok dalej, zamieszkali na wybrzeżu, a Nada... No cóż, Nadę wywiało na morze, statek się rozbił, a ona trafiła na Wyspę Syren. Była wykształconym lekarzem, dlatego została. Wiedziała, że tutaj może zdziałać o wiele więcej, niż na kontynencie. Poza tym, urzekł ją spokój i harmonia tej wyspy. Mały raj na ziemi, gdzie życie toczy się zupełnie innym rytmem.

Siren nie chciała ciągnąć Delain tak daleko. Na razie więc tylko opisała Nadzie problem i dostała leki, które miały uspokoić stan zapalny. Ragarianka obiecała, że za dzień, może dwa, przyjdzie zobaczyć, co z Delain. W czasie, kiedy Tęcza była u medyczki, Saynah opiekował się przyjaciel Si - Matheo. Był dla syreny jak brat. Też kiedyś mu pomogła. Domek na drugim drzewie należał do niego. W zamian za jego użytkowanie, pielęgnował ogród i pomagał w prostych obowiązkach, a czasem zajmował się dziewczynką. Nie był trytonem, a morskim elfem. Miał włosy koloru wyblakłego seledynu, które sięgały mu do pasa. Najczęściej chodził tylko w spodniach i na boso. Klimat był gorący, więc koszulę przywdziewał rzadko. Siren nie robiło różnicy, czy Matheo biega w tunice, czy bez. Na Wyspie Syren mężczyźni raczej nie chodzili w pełni ubrani, bo i po co.

Kiedy Si wróciła do domu, już z daleka słyszała śmiechy na plaży - wiedziała, że to Matheo bawi się z Saynah. Weszła więc do domostwa, położyła plecioną torbę na stole w kuchni i zaczęła zajmować się obieraniem pomarańczy, na specjalne, wyspiarskie babeczki. Była na boso, przez biodra miała przewiązany swój szal, a górę stanowiła różowa opaska zasłaniająca okazałe piersi kobiety. Włosy miała zaplecione w gruby warkocz. Nie chciała budzić Delain, uznała, że powinna się wyspać. Kiedy wstanie, będą miały czas na rozmowy.
Awatar użytkownika
Delain
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Artysta , Służący
Kontakt:

Post autor: Delain »

        Udanie się do części salonowo- kuchennej okazało się dobrym pomysłem. Myśli Delain były skoncentrowane na detalach i ozdobach pomieszczenia, w którym się obecnie znajdowała. Nie widziała się jeszcze z Siren, muszą koniecznie nadrobić stracony czas. Zamierzała zaproponować przyjaciółce krótki spacer linią brzegową oceanu, by zetknąć się od nieco innej strony z tak spokojem, jak i potęgą rozległej wody zewsząd okalającej każde stworzenie osiadłe w tej okolicy. Ocean miał w sobie coś, co ją uspokajało i wprawiało w nostalgiczny nastrój, przypomniały się jej czasy, gdzie jeszcze ogon był w pełni sprawny, więc mogła przebywać wśród swoich pod wodą i na powierzchni ile tylko chciała i pokonywać setki mil, ciesząc się z dobrej pogody.
        To, co Siren dla niej zrobiła było dobre i tworzyło solidne podstawy do tego, by stwierdzić, iż niebieskowłosa rozpoczyna nowy etap w swoim życiu. Tęcza była dla niej bliska i pomagała bezinteresownie. Delain zdawała sobie sprawę, że wśród syren jest to normalna postawa, aczkolwiek z tyłu głowy produkowały się myśli różnorakiej natury. Siren mogła liczyć na pomoc Delain, która chciała jakoś się odwdzięczyć za okazane wsparcie, dlatego jak tylko spotka syrenę na swojej drodze, zamierza zaproponować wsparcie ze swojej strony. Chociażby opiekę nad Saynah, która potrzebowała ciepła i rozmowy, gdyż była pogodną i uśmiechniętą dziewczynką, więc na pewno sprawowanie nad Saynah pieczy nie będzie żadnym, nawet najmniejszym problemem. Polubiła dziecko z miejsca, można rzec, od pierwszego wrażenia, a do Si była bardzo podobna z wyglądu, co tylko powodowało radość tlącą się w sercu Delain.
        Po wzięciu prysznica, spłynęły na naturiankę same pozytywne myśli. Obecnie, pod ludzką postacią, przemierzała wolnym krokiem zakamarki przybytku Tęczy, parokrotnie weszła po drabince do pomieszczenia nad ziemią, ciesząc się z rozległego widoku okolicy. Z tego punktu miała doskonałą obserwację otoczenia, a że ciekawość nie pozwalała przejść obojętnie nad pięknem przyrody, mogła tylko podziwiać z daleka odległe zakątki i marzyć, że któregoś dnia się tam znajdzie. Ogród to kolejny ważny element miejsca, w którym się ulokowała dzięki dobrej przyjaciółce, rosły w nim polne kwiaty w wielu kolorach- żółte, pomarańczowe, niebieskie, fioletowe, białe oraz czerwone. Całej roślinności ogrodniczej nie dało się objąć jednym spojrzeniem, Delain kilkukronie obracała się raz w prawo, raz w lewo, aby móc w dalszym ciągu obserwować to, co ma dookoła. Zerwała jeden kwiatek wprost z ziemi, przyłożyła do nosa i powąchała. Pachniał wspaniale, niesamowicie i intensywnie, a z drugiej strony, delikatnie. Zapach ten tworzył oryginalne połączenie mocy i niewinności. Usiadła na ławeczce, którą ktoś postawił w ogródku i wystawiła nogi oraz twarz do słońca, opalając się. Czekała na Siren, która mogła nie wiedzieć, że Delain już wstała. Mówiąc szczerze, Delain wolała pozostać w jednym miejscu, niż kręcić się w kółko, acz mogłaby przysiąc, że ciemnowłosa postać gdzieś jej mignęła przy okazji. Delain czuła, że się zgubiła, dom był sporych rozmiarów, posiadał platformy i inne cuda, więc najlepiej będzie, jak zostanie w ogrodzie i nie będzie się przemieszczać. Zgarnęła swoje turkusowe włosy z czoła i oddała się rozmyślaniom...
Awatar użytkownika
Siren
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Siren »

Siren długo była w kuchni. Trwało to tyle, że syrena zaczęła martwić się o przyjaciółkę. Już dawno powinna wstać. W końcu zdecydowała się wejść do jej pokoju. Była zaskoczona, że jej nie zastała. Zdziwiła się i zmartwiła. Uznała jednak, że po prostu zacznie jej szukać po ogrodzie. Założyła na bok lnianą torbę i schowała do niej wszystkie środki opatrunkowe. Miała nadzieję, że spotka syrenę i zajmie się jej nogą. We wnętrzu domu pachniała pomarańczowymi babeczkami. Zabrała jedną i wyszła na zewnątrz. Wystarczyło przejść się po ogrodzie by znaleźć towarzyszkę.
- Och, tutaj jesteś - przywitała się z uśmiechem.
- Szukałam cię w domu, ale nie mogłam znaleźć. Mam wszystko od medyczki, możemy już zająć się twoją nogą - dodała.
- I mam też coś na osłodę - wyciągnęła z torby babeczkę i podała ją Delain.
- A teraz daj nogę - oznajmiła. Usiadła na trawie przed niebieskowłosą. Skrzyżowała nogi, a gdy Delain podała jej swoją kończynę, oparła ją o swoje kolano.
- Nada powiedziała, żebyś przez kilka dni nie pływała. Masz wchodzić do wody tylko pomiędzy zmianami opatrunków i to tylko po to by się odżywić.
Wyjęła z torby wszystko co w niej miała i ułożyła obok siebie. Pierwsze po co sięgnęła to zamykane, drewniane pudełko. Otworzyła je. W środku znajdował się żółty proszek. Siren zaczęła posypywać nim najbardziej gnijące i ropiejące rany. Odczekała chwilę, tak by proszek się wchłonął, następnie wzięła zieloną papkę i równomiernie zaczęła układać ją na całej zakażonej nodze cienką warstwą. Ostatecznie, bardzo powoli i delikatnie noga Delain, od stopy, aż po kolano została obwiązana bawełnianymi bandażami.
- Nie powinnaś dużo chodzić. Rana jest rozległa i musisz oszczędzać nogę. Będę ci ją opatrywać dwa razy w ciągu dnia. I pomogę ci się przemieszczać. Naprawdę nie możesz jej forsować. Polegaj na mnie, proszę. Kiedy wyzdrowiejesz będziesz biegać i pływać jak nowo narodzona - powiedziała z uśmiechem. Schowała wszystkie specyfiki do torby. Wstała, usiadła obok Delain na ławce i ucałowała ją w policzek.
- Powiesz mi teraz co się działo? Skąd to wszystko? Jesteśmy same, możesz mówić, możesz mi zaufać.
Awatar użytkownika
Delain
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Artysta , Służący
Kontakt:

Post autor: Delain »

- Od czego by tu zacząć, hmmm... - zamyśliła się Delain, ruszając powoli nogą. Okazała wdzięczność wobec Siren, przytuliła ją i przyjęła ochoczo babeczkę, po czym żuła kęs po kęsie, tak jej smakowała. Na jej twarzy zagościł szczery uśmiech, który do końca jej opowieści nie opuszczał syreny, mimo że ta nie była bynajmniej radosna. Czuła wsparcie swojej przyjaciółki, więc ton jej głosu był jasny. - Miał na imię Gustaw, sądziłam, że mnie kocha, ale jeżeli tak było, to ta miłość doprowadziła mnie do rozpaczy. Porwał mnie i przetrzymywał w pokoju, urodziłam mu syna. Nie mam z nim kontaktu. Nie wiem, czy czuję się na siłach, żeby go odzyskać, najpierw muszę dojść do siebie psychicznie. Dzięki tobie jest dużo lepiej, niż gdybym była całkiem sama... Ale i tak. Mam różne momenty. W każdym razie, gdy pokazał swoje prawdziwe oblicze, było już za późno a ja na długie miesiące zostałam pozbawiona kontaktu z innymi istotami. Miałam tylko jego.
Delain usiadła na ławce i czerpała przyjemność z ładnej pogody, wystawiając buzię do słońca. Chciała znaleźć sobie zajęcie, ale stwierdziła, że odpocznie i będzie się opalać.
- Mam nadzieję, że kiedyś zapomnę o tym wszystkim. Tak to właśnie wyglądało... Gustaw miał huśtawki nastrojów, krzyczał, niekiedy podnosił na mnie rękę, był nie do zniesienia momentami. A mimo to... moje głupie serce wciąż kochało. To dziwne. Ale nic nie mogłam na to poradzić.

Delain sprawiała wrażenie, że skończyła mówić. Oglądała okolicę i usiadła ze skrzyżowanymi nogami. Zerwała kilka kwiatków, zaczęła je wąchać i wyglądała wówczas bardzo niewinnie. Jej włosy powoli zmieniały kolor z turkusowego na jaśniejszy, aż gdzieniegdzie stały się blond. Syrena nie zdawała sobie sprawy z tej zmiany.
- Co będziesz teraz robić? - spytała przyjaciółkę. Po czym dodała cicho, z umiarkowaną pewnością, by nie urazić Siren:
- Wybacz, po okresie leczenia mam zamiar opuścić twój dom. Udam się w swoje strony, w przyszłości będę chciała pewnie odnaleźć moje dziecko. Nie mniej, wiedz o tym, że do końca życia będę twoim dłużnikiem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wyspa Syren”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości