Elisia[Chata na uboczu miasta] Nowe Imię

Miasto przedstawia bardzo stereotypowy wygląd architektury przedstawianej w literaturze i malarstwie. Szare, kamienne domy w najbogatszej części miasta. Arystokracja ma nawet osobną dzielnicę. W miarę oddalania się od ogromnej katedry będącej centrum miasta, zabudowania rozrzedzają się, a kamienie są zamieniane na drewno i glinę.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Rakhszasa w odpowiedzi na pytania i pretensje, jakie miała Finua, uśmiechnęła się pod nosem.
- Podobna kłótnia podzieliła kiedyś mnie i mój klan. Ludzie zaczęli bać się magii, przestali czcić bogów, nazywali tradycję zabobonami. Tacy jak ja zostali stworzeni po to, by opiekować się nimi, a miast wdzięczności poganiali nas widłami i ogniem. Wielu z moich towarzyszy postanowiło porzucić więc ich pierwotny cel, choć niektórzy nie. W tym ja. Nie robię tego dla ich wdzięczności. To moja powinność. Po to Prasmok obdarzył mnie tą mocą - dodała, wskazując jeszcze raz na plony rosnące na polu.
- Są tacy, którzy ratują ten świat, większą lub małą jego część, pozostając zupełnie bezimienni.

Oddaliły się nieco od wioski, powoli zmierzając w stronę lasu, do którego udał się Frey.
- Chodź, pokażę ci coś jeszcze - powiedziała czarodziejka.
Chwyciła za amulet, znów mamrocząc coś pod nosem. Nagle z jego wnętrza wyszła smuga srebrnego światła, nabierając kształtów dużego, białego wilka. Stanął dumnie przed nimi.
- Zaprowadź nas do niego, proszę - powiedziała w jego stronę.
Przez wzgląd na połączenie, jakie istniało między Medalionem Szeptów a Opiekunką, nie musiała wypowiadać tego polecenia na głos. Jednak... jakoś tak chciała swojej nowej towarzyszce ułatwić zorientowanie się w tej nowej rzeczywistości.
- Wspomniałaś coś, że nie możesz spać w drewnianych budynkach, bo przez twoje sny się mogą zapalić. To dlatego, że śni ci się coś złego? Czy podczas każdego snu nie jesteś w stanie kontrolować mocy?
Rakhszasa uważnie słuchała jej odpowiedzi, cicho potakując, od czasu do czasu mrucząc ciche "mhm".
- Będę miała jeszcze kilka pytań. Od kiedy tak jest? To znaczy, od kiedy pojawiły się te zdolności?
*
W międzyczasie duch wilka napotkał Freya na znalezionej przez niego polanie. Przyjrzał się krótko nazbieranym przez niego drewienkom, na co pomerdał ogonkiem, trochę jak pies. Jeśli piekielny miał jakieś krótkie pytania, duch mógł pokiwać lub pokręcić przecząco głową. Dał mu się też pogłaskać. Następnie zawrócił, biegnąc w stronę właścicielki.
*
- Bywało, że spałaś w jaskini lub pod gołym niebem? - spytała Finui, idąc już w stronę piekielnego. - Z początku może być trochę niewygodnie.
Upewniając się, że są jeszcze odpowiednio daleko, by Łowca Dusz tego nie usłyszał, dodała:
- Wiesz... gdyby to ode mnie zależało, puściłabym cię wolno. W zasadzie nie wiem, czemu Frey tak upierał się, byś poszła z nami. Może chodzi o twoje umiejętności, gdyż on włada ogniem... Ja mogłabym pomóc ci opanować... jakoś twoją moc. On pomógłby ci ją wzmocnić. Lecz jeśli nie chcesz dalej iść z nami, chcę, żebyś wiedziała, że ja kurczowo cię przy sobie nie trzymam.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Spokojna, łagodna reakcja czarodziejki na wściekłe zarzuty zbiła Finuę z tropu. Gdyby Rakhszasa zareagowała strachem lub agresją, kuglarka zaatakowałaby, dając w pełni ponieść się furii. Zamiast tego stanęła jak wryta, przekręcając głowę jak zaciekawiony szczeniak.
        - Co ty pier... ech, mniejsza - machnęła ręką, z miną świadczącą o tym, że jej zdaniem rozmówczyni nie była w pełni przy zdrowych zmysłach. Dość powszechnym przekonaniem wśród niewykształconej miejskiej biedoty było twierdzenie, że wariatów nie należy denerwować i zawsze powinno się im przytakiwać. Iskra dość płynnie wracała do swojego naturalnego wyglądu. Z ciężkim westchnieniem zaczęła dłońmi gasić tlące się w kilku miejscach ubranie. - Tia, będą się tłuc po piętach z zachwytu jak to zobaczą, nie? Samo z siebie zielsko powyrastało, a wczoraj nie było. Jo, się rzucą szamać. Nia tam, ty się narobiłaś, a to się pójdzie bujać, może kto się weźmie i nocą zakradnie po jaką dynię czy inne cholerstwo, ale to tyla pewnie. Orzechy przeciwko ruenom, że tak będzie. Ale jak lubisz, to co mi to tam, nie?
        Gdy dziewczyna skończyła dogaszać swój strój, obejrzała pobieżnie nowopowstałe w nim dziurki i przeczesała palcami skołtunione włosy, tworząc tylko jeszcze większy nieład. Zaczekała, aż czarodziejka odwróciła się od niej, by ruszyć w dalszą drogę, udając doprowadzanie się do porządku. Dopiero wtedy spojrzała na pole z kwaśną miną i splunęła w jego kierunku, życząc w myślach pierwszej osobie, która przyjdzie zbierać magiczne plony, aby wywinęła orła. Chwyciła swój bagaż i bez problemu dogoniła towarzyszkę, choć przez jakiś czas szła po jej śladach, skradając się tak samo, jak gdy kierowały się ku polom.

        Gdy Rakhszasa zaproponowała pokazanie czegoś kuglarce, ta miała dość mieszane uczucia. Wynudziła się okropnie, obserwując jej czary, niezbyt ciągnęło ją do kilkugodzinnego czekania. Z drugiej strony, magia zawsze była na swój sposób interesująca. Dopiero, gdy czarodziejka chwyciła jakąś błyskotkę, zyskała pełną uwagę Fin. Chodziło już nie tylko o naturalną ciekawość dziewczyny, ale też fascynację złodzieja. Wcześniej myślała, że naszyjnik jest tylko drogą ozdóbką, jednak mógł mieć w rzeczywistości większą wartość. Na widok pojawiającego się ze światła wilka, nachyliła się by przyjrzeć mu się lepiej i gwizdnęła przez zęby.
        - Fiuuu... Klasa. To nie jest prawdziwy wilk, nie? - Iskra zaczęła powoli obchodzić zwierzę z boku, trzymając bezpieczny w jej mniemaniu dystans. - Tresowany. Widziałam u kuglarzy psy i nawet konie, co różne sztuczki robiły. Ale wilków nikt tak o luzem to nie trzymał. Jo, zbyt niebezpieczne. Ej, a jak go trzymasz w tej błyskotce, to on chyba bardzo pcheł nie ma, co?
        Choć Finua mogła sprawiać wrażenie dość nierozgarniętej, przyjęła pojawienie się drapieżnika i wydanie mu skomplikowanego polecenia jako coś naturalnego. Widziała w życiu tyle dziwactw, że zdążyła do nich przywyknąć. Fascynowały ją zawsze, jednak rzadko wywoływały strach czy szok. Skoro Rakhszasa mogła w jakiś sposób stworzyć w kilka chwil żywego wilka, to widocznie tak już było i należało to zaakceptować. Ze szczególną uwagą dziewczyna obserwowała, jak biały futrzak oddalał się od nich, studiując jego ruch i szukając z nim czegoś nietypowego, co mogłoby zdradzić iluzję. Na kolejne pytanie czarodziejki, podrapała się z zakłopotaniem po karku.
        - No to nie tak, że przez sny. Wiesz, widziałaś, jak tam przy polu się zaczęłam dziwna robić, nie? Jak się wkurzę, czy wystraszę, czy ucieszę, czy mi smutno, czy cokolwiek, to się zaczyna. Więc jak mi się coś przyśni czy miłego, czy koszmar, to no, się biorę i budzę, a tu się pali. Ja zwykle też. Upierdliwe. Ogólnie to nie muszę spać, żebym się zaczęła palić. Ja tego w ogóle nie kontroluję, ale no... jak to wyjaśnić? Wiesz, jak się na przykład zaczyna mi coś za mocno podobać, to jak szybko zauważę i pójdę gdzieś w bok i się uspokoję, to się udaje. Ale jak nie zdążę, to już nie umiem zatrzymać tego sama. Ja się nie zawsze też cała palę, czasem tylko szabla... ups, tego to miałam nie mówić... - Finua spojrzała na czarodziejkę, jakby spodziewała się reprymendy. - No po prostu, ja się więcej palę, niż nie palę zwykle. Ale rzadko się robię taka cała, no, ten...
        Dziewczyna wykonała dłońmi serię dziwnych gestów, jakby miało to w jakikolwiek sposób rozjaśnić jej słowa. Miała cichą nadzieję, że kobieta nie będzie kontynuować tego tematu, choć jednocześnie możliwość wygadania się komuś, a w szczególności użytkownikowi magii, dawała pewną ulgę. Dlatego też, gdy Rakhszasa zaczęła wypytywać dalej, Iskra westchnęła głośno i wyprzedziła ją, po czym obróciła się, by widzieć towarzyszkę i iść tyłem. Dla młodej kuglarki nie był to żaden szczególny wyczyn i robiła to całkiem sprawnie, czasem tylko zerkając przez ramię. W dużej mierze wystarczało jej obserwowanie ruchów drugiej kobiety, by wiedzieć, gdzie iść.
        - Dobra, powiem. Gwizdnęłam Pyśkowi, to mag taki, taką strasznie fikuśną broń. Nieźle szło, się zamyślił, że bym mogła mu gacie zajumać i by nie poczuł. Ale no, potem zauważył, że go obrobiłam i zaczął mnie gonić. Próbował mnie kulami ognia trafić, ale ja to szybka jestem i z resztą pijana lepiej rzucam. No, w skrócie, żeśmy wylądowali w jakiś tunelach, bo Pysiek spudłował i rozwalił niezły kawał podłogi, a potem nie było jak wyleźć. No to wiesz, honor każdy dobry złodziej swój ma, nie? To żeśmy się wzięli i dogadali. Szukaliśmy wyjścia, a im głębiej tym gorzej! Jakieś paskudztwa z taaaakimi paszczami łaziły, ale nie takie szybkie jak ja, to je jakoś Pysiek trafiał. Pułapek też trochę było, to się wlekliśmy. Ogólnie tragedia, nie? Jak z ballady pijanego barda, powaga. Potwory, pułapki, jakieś trujące cholera wie co, iluzje... Jedno to z paszczą to musiałam przechytrzyć, bo byśmy w jakiś szyb wpadli! No, to jak żeśmy tak łazili po tym wszystkim, to żeśmy znaleźli różne pokoje. W jednym było pełno książek, to się Pysiek zajął. Jakieś różne magiczne, czy alchemiczne dziwactwa. A w innym to był skarb, nie? Żeśmy trochę kasy wzięli, ja to mniej, bo jak mnie gdzieś w mieście ze złotym widzą, to zaraz chcą rękę ucinać, że ukradłam. A ja nie głupia, jak się uda ukraść złotego, zaraz gdzieś go puszczę, żeby mi drobne za to dali, nie? No, to żeśmy sobie te cudeńka przebierali i znalazłam szablę. - Finua poklepała rękojeść broni zwisającej przy jej pasie, po czym z pewnym ociąganiem wyciągnęła ostrze z pochwy i ułożyła na otwartych dłoniach. Klinga była lekko zaczerwieniona i żarzyla się delikatnie, jak gdyby została wyciągnięta prosto z ogniska. - Tylko nie dotykaj lepiej! No, ale ten... Znalazłam to. Najpierw nie ruszyłam bo dziwnie wyglądało, jak teraz. No i se pomyślałam, że to strasznie ciekawe. A ja uwielbiam ogień! Jak byłam, taki o, szczyl to się zaczęłam uczyć sztuczek z ogniem. Z kuglarzami chciałam jeździć, zawsze mi się płomienie podobały, a zimna nie lubiłam. Ale, nie o tym, nie? No, to Pysiek mi powiedział, żebym szabli nie ruszała, bo chyba trefna, nie? Znaczy on to inaczej nazwał, ale nie umiem jak on mówić. No, to jak mnie ostrzegł, to ten problem, że nie zdążył. Jak złapałam za rękojeść, to myślałam, że się oparzyłam, a mnie to nie było nigdy łatwo poparzyć. A potem zobaczyłam, że mi się na dłoni, gdzie złapałam, takie czarne zrobiło, nie? I rosło. Pysiek mówił, że mnie przeklęło. I nie mogłam tej szabli zostawić. I próbowałam go zabić, a ja go nigdy nie chciałam zaatakować! No i żeśmy wyleźli i się rozdzielili. A to czarne to mi rosło i rosło, aż cała taka byłam. Wiesz, jak węgiel w ognisku, nie? Jakbym się cały czas żarzyła. A potem to zniknęło. Ale się pojawia, jak się zdenerwuję, czy ucieszę, czy... czekaj, znam to! To będzie... jak mam silne emocje, o! Widziałam się w odbiciu w wodzie raz, strasznie dziwnie wtedy wyglądam. Cała taka... no dziwna. I szabla się wtedy pali i im... im mam silniejsze emocje, tym trudniej mi się uspokoić. I to tak kilka tygodni. Najlepiej to chyba będzie, jak pokażę kiedyś, jak to wygląda, nie? Ale to i tak pewnie zobaczysz szybko, jak się tylko na cokolwiek wkurzę i spróbuję was pozabijać.
        Podczas całej opowieści Finua gestykulowała, czasem obracała się, by sprawdzić dalszą drogę, gdy potykała się lekko na jakiejś przeszkodzie, przerywała mówienie na potrzeby mało wyszukanego przekleństwa. Od momentu zaprezentowania szabli, do całości dołączyło pozbawione sensu machanie ostrzem, opieranie go na ramieniu, czy przerzucanie z ręki do ręki. Dziewczyna najwidoczniej nie potrafiła nie tylko usiedzieć w miejscu, ale nawet zwykłe chodzenie szybko ją nudziło i musiała znajdować sobie dodatkowe zajęcie. Im dłużej mówiła, tym bardziej nieskładna stawała się jej opowieść. Słowa wyrzucała z siebie w dość imponującym tempie, co nie ułatwiało zrozumienia ich. Z całą pewnością dużą niedogodnością był też coraz bardziej płaczliwy ton kuglarki. Gdy skończyła i schowała szablę do pochwy, podniosła na Rakhszasę całkiem czarne oczy, a po policzku spłynęły jej dwie łzy. Jedna normalna, przejrzysta, druga podejrzanie gęsta i pomarańczowa, pozostawiająca po sobie czarno-czerwony ślad. Iskra otarła twarz i obróciła się idealnie, by zobaczyć nadbiegającego białego wilka. Ten widok oraz kolejne pytanie czarodziejki rozproszyły ją wystarczająco, by się uspokoiła i powróciła do naturalnego wyglądu. Choć miała bardzo silną ochotę sprawdzić, czy futro zwierzęcia dało się dotknąć, powstrzymała się i nie wyciągnęła do niego ręki.
        - Ty to se jaja robisz, nie? - złodziejka spytała z rozbawieniem, uśmiechając się szeroko i serdecznie do towarzyszki. - Wyglądam ci na księżniczkę? Ja w życiu na łóżku nie spałam, trawa jest klasa, jak się spało kiedyś w rynsztoku. Bruk i cegły są niewygodne, na powietrzu jest sztos. Jeszcze jak ognisko, to do szczęścia tylko wódki brak, nie?

        Finua rozglądała się przez chwilę po otoczeniu, próbując zrozumieć wszystko, co widziała. Ścięte drzewa, kawałki kory i gałęzi, które nie zdążyły jeszcze pokryć się zgnilizną, leżały wszędzie wokół. Całość skojarzyła się Iskrze z bandą szalonych drwali. Wszystko jednak wskazywało na to, że to miało być ich miejsce na nocleg, widziała nawet w oddali sylwetkę pasującą jej to brakującego towarzysza. Przez to w pierwszej chwili nie zorientowała się, że kobieta mówiła do niej. Obróciła się gwałtownie z zaskoczonym mruknięciem, skupiając uwagę na czarodziejce.
        - Zabawne, myślałam że to ty rządzisz, nie? Ale no... dzięki. Za propozycję. Nie mogę se pójść. Raz, on mnie zaciuka jak nic. Dwa, kumpel mi kiedyś powiedział, że z wnerwiania to ja robię sztukę. Zobaczę więc, kiedy Freyowi żyłka pęknie, może być śmiesznie. I trzy, i tak nie mam gdzie leźć. Dobry jest z tym ogniem, co? Myślisz, że by mnie pouczył?
        Kuglarka wreszcie nie wytrzymała i gdy tylko otrzymała odpowiedź, przyspieszyła, gestykulując, jakby nie wiedziała co powiedzieć.
        - Co tu się, u diabła, stało? Frey, co żeś odpieprzył? Smoka tu za ogon ciągnął? Ja nie mogę jednej wiochy spalić, bo się w oczy rzuca, ale to pobojowisko jest w porządku?
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Miejsce do którego dotarły przyprowadzone przez pięknego magicznego wilka faktycznie przypominało nieco pobojowisko. Może było nieco bardziej jak po takim precyzyjnym katakliźmie, gdyż obszar był w zasadzie bardzo niewielki. Drzewa zdawały się być pokrzywdzone przez potężną wichurę, połamane, powychylane, tak jak pozostała część roślinności. Zwierzątka natomiast zostały zgładzone w trybie błyskawicznym niemalże nie zostawił po sobie śladów mordu. Może ktoś bardzo nieobeznany mógłby pokusić się o stwierdzenie, że to była tylko burza. Wyciągnął lewą dłoń do przywołańca by pogładzić go po łbie. Jego czarne łapsko zakończone pazurami kontrastowało z bielą sierści wilka, który niemalże emanował księżycową poświatę przebijającą się z góry na polanę pośród której się znaleźli. Frey rozejrzał się z wolna.
- Już mnie znalazłeś? Sprytny wilczuś. - powiedział gładząc jego sierść na karku swoją łapą.
- Teraz przyprowadź dziewczęta. - poklepał zwierzę po boku.
Następnie piekielny rozejrzał się i począł organizować plony swojego mordu. Sam właśnie narzucił sobie na barki wystarczającą ilość jeszcze niedawno żywej dziczyzny, kiedy zasłyszawszy zbliżające się kroki musiał odwrócić się ponownie. Zamiast jednak uśmiechu czarodziejki pierwszym, co go powitało była ta hopsająca kula chaosu i destrukcji o niewyparzonym języku. Westchnął zanim jeszcze zdołała się odezwać.
- Zamilcz, bo powieszę Cię nogami do góry nad jaskinią i będziesz robić za budzik. - odrzekł błyskawicznie i nawet przekonująco, zgodnie ze swoją manierą.
Skierował wzrok na czarodziejkę i mogłoby się wydawać, że z zamiarem zadania pytania, ale to nie padło. Kąciki ust uniosły mu się na krótki moment, ale przypominało to bardziej nerwowy tik, niźli prawdziwy uśmiech.
- Możecie wziąć trochę drewna i pewnie ruszymy jeszcze kawałek w tamtym kierunku. - skinął głową.
- Nie udało mi się znaleźć sensownej jaskini, ale przynajmniej nie zapowiada się na deszcz. - kontynuował chwilę później, po zerknięciu ku niebu. Ruszył przed siebie sądząc, że podążą za nim. Schronienie właściwie nie było im do końca potrzebne, prawdopodobnie i tak nie mają wystarczająco czasu by jakkolwiek się wyspać. O ile warunki raczej nie stanowiłyby dla nich większego problemu w tej kwestii, wszak nikt tu nie jest przyzwyczajony do snu jedynie w aksamitnie delikatnych tkaninach zza siedmiu mórz. Natomiast czas niewątpliwie nieco ich gonił.
Po paru minutach marszu przez nieprzyjazne gęstwiny dotarli do skalnego wzniesienia. U jego podnóża znajdowała się jakby niewielka wyrwa, zatem pod klifem było odrobinę "zadaszonego" miejsca, wystarczająco dla trzech osób. Tam też dotarłwszy Frey zrzucił z barków jelenia.
- To chyba tu. Czujcie się jak u siebie w domu. - rzucił przez ramię.
Łowca natomiast ze swoją zdobyczą usiadł gdzieś z boku i opierając się plecami o dość niewygodną skalną ścianę począł preparować mięso do podgrzania nad ogniskiem. Roboty z tym było całkiem sporo, wszak miał przed sobą rosłego jelenia pozbawionego łba. Niestety w tej tymczasowej kryjówce nie bardzo było miejsce nad kominkiem na powieszenie jego poroża jako trofeum. Rozpoczął więc od skórowania, następnie starannie pozbawił zwierzę zbędnych wnętrzności. Dla kogoś nieprzyzwyczajonego do obróbki surowego mięsa widoki i zapachy mogły być nieco zniechęcające, ale jemu to nie robiło absolutnie żadnej różnicy. Uważał, aby jak największa część mięsa pozostała nienaruszona i względnie czysta, bo nie widział nigdzie w pobliżu źródła wody.
Całe szczęście czarodziejka spędziła z nim już wystarczająco dużo czasu w podróży. Można śmiało stwierdzić, że ta dwójka wbrew swoim licznym przeciwieństwom rozumiała się bardzo dobrze, nawet bez słów. Może to kwestia dość praktycznego i zadaniowego podejścia, a może czegoś więcej? Przez chwilę piekielny zastanowił się jak zmieni się ich przygoda z tą piekącą, khm, jak diabli kulą u nogi, jaką niewątpliwie mogłaby stanowić Finua. Apropos, Frey uniósł wzrok z nad obrabianego jelenia.
- Ogień gotowy? - zapytał zerkając w kierunku miejsca, w którym spodziewałby się ogniska.

Ze względu na ilość jelonka porcje były naprawdę ogromne w porównaniu do przeciętnie serwowanych nawet w wyjątkowo szczodrych przybytkach. Jednak szef kuchni nie przygotował do tego żadnych warzyw, ani trunków. Jedząc Frey zwrócił się do Finki.
- Pytanie, czy Ty potrafisz choćby przez jakiś czas przetwarzać informacje względnie racjonalnie? - bez względu na odpowiedź kontynuował jednak.
- Moc, którą posiadasz ma naprawdę spory potencjał. Trafiła w wyjątkowo, khm, nietypowe rączki, muszę przyznać, ale szczerze wierzę, że da się coś na to zaradzić. Wystarczy żebyś nie odwalała głupot i względnie się słuchała. Dasz radę? - Na tym etapie zapoznania między postaciami ostatnie pytanie Freya wydawało się wyjątkowo... otwarte. Przez krótki moment dziewczynie mogłoby się nawet wydawać, że piekielny jest w stanie przyjąć i debatować odmowę, ale czy warto go w tej kwestii sprawadzać? Mimo wszystko Frey wydawał się rozmawiać z nią w dobrej intencji, chociaż w swojej własnej głowie to skupiał się raczej na dokładniejszym wybadaniu gruntu, na którym chcąc nie chcąc chwilowo stoi. Ciekaw był słów i podejścia kuglarki, oraz opinii Rakhszasy, bo wszak powszechnie wiadomo, że gdy podłoga to lawa to...
Pogawędka zajęła im jeszcze trochę czasu. Ognisko za ogólnym przyzwoleniem przygasało już niemal doszczętnie. Frey rzucił na koniec:
- Możecie się zdrzemnąć, ja wezmę wartę do rana. -
Minęło parę godzin. Środek spokojnej chciałoby się rzec, że całkiem zwyczajnej jesiennej nocy. Subtelne dźwięki leśnej flory i fauny w środku nocy jednak zakłóciło nienaturalne trzaskanie gałązek w oddali. Kroki. Notabene zbyt liczne i jednostajne, aby były to kroki leśnych istotek. W oddali, między drzewami poruszało się kilka płomieni na tej samej wysokości. - Pochodnie.
- Psia krew. - mruknął do siebie Frey.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

- Tak, myślę, że Frey będzie bardzo chętny cię pouczyć - powiedziała, zanim jeszcze weszli na polanę. Położyła jej delikatnie dłoń na ramieniu, jednak na chwilę dała jej odczuć paznokcie wbijające się w jej delikatną skórę. Zaraz później puściła.
Miała dużo do przemyślenia. Wybrzmiało jej w głowie zdanie które wypowiedział wcześniej Frey: "a więc to tylko marna klątwa...?". Może jej umiejętności nie zdawały się tak potężne, jakby chcieli. Jednak miała dużo innych atutów, które faktycznie mogłyby okazać się przydatne. Choćby - jej niewyparzona gęba. Dziewczyna mogłaby służyć za znakomity dystraktor. Rakszasa chciałaby dowiedzieć się, do czego jest zdolna w społecznych umiejętnościach... gdyby okazało się, że z małej może być niezła kłamczucha i aktorka, wiele drzwi stanęłoby przed nimi otworem. Jej wzrok jest zbyt... prosty, by ktoś mógł węszyć podstęp w jej słowach.
Kiedy wkroczyli na polanę, Rakhszasa zgodziła się z Finuą, w kwestii... naruszenia fauny i flory tego miejsca.
- Wiesz, skarbie, twój destruktywny charakterek wychodzi na wierzch. Pozwól, że następnym razem ja rozbiję obozowisko.
W momencie, w którym rozsiedli się w wybranym już przez Freya miejscu, a piekielny zajął się preparowaniem zwierzyny, czarodziejka opowiedziała w skrócie czego dowiedziała się od kuglarki. Prosząc ją może czasem o dorzucenie jakichś szczegółów czy potwierdzenie jej słów.
Jego wywód i pytania zadane Finui zaciekawiły ją również. Spoglądała uważnie na dziewczynę, mierząc ją, tym razem - miast łagodnym - surowym wzrokiem.
Kiedy odpowiedziała mu, jak się na to zapatruje, Rakhszasa dodała:
- Jeśli cierpisz na nudę, z nami będziesz narzekać na brak odpoczynku. Lojalnie ostrzegam. Poza tym, myślałam o twoich talentach i umiejętnościach, i nie tylko z ogniem możesz mieć spory potencjał. Przyda nam się ktoś taki... nie wyróżniający się. Sama widziałaś, jak reagują na takich jak my w mieście. Za to twoja aparycja... - czarodziejka zatrzymała się na chwilę, szukając słów, które nie byłyby obraźliwe a jednak wytłumaczyłyby, co ma na myśli. - ...myślę, że wzbudzasz zaufanie. Potrafisz coś kręcić, jak cię o to poprosić? Przetestowałabym, czy jesteś w stanie... wiarygodnie kłamać.
- Oczywiście, nie musisz się obawiać, nie jesteśmy zwykłymi kryminalistami. Każde z nas ma bardzo istotne motywy dla naszych działań, nawet jeśli naginamy prawo. Mamy swoje zasady. Jeśli zdecydujesz się z nami pójść i będziesz chciała wiedzieć, co nami kieruje, wyjaśnimy ci pokrótce. Są jednak tacy... którzy wolą nie wiedzieć... w razie czego. Więc wybór należy do ciebie.
Po czym czarodziejka przybrała formę białego wilka, tego samego, który pojawił się wcześniej w eterycznej formie. Skonsumowała mięso, włącznie z obgryzaniem kości i jedynie kiwnęła rozumnie głową, gdy piekielny zaproponował, że weźmie wartę. Wolała jeść i spać w zwierzęcym ciele. Lepiej trawiła, lepiej trzymała ciepło i przede wszystkim nie czuła się obolała, nawet jeśli spała na gołej ziemi.
Jeśli spostrzegła, że kuglarka wierzga się na prowizorycznym posłaniu, pomruknęła kilka razy i wskazała pyszczkiem swój grzbiet. Jeśli zechciała, mogła się wtulić w jej ciepłe futro. Na pewno byłoby jej wygodniej.
**
Zachowywała czujność cały czas. Kiedy usłyszała podejrzane hałasy, ostrożnie wstała próbując nie obudzić Finki. Podeszła do Freya i zamieniła się w kobiecą formę, żeby móc się porozumieć.
- Podejrzewam, co to za ludzie.
Skarciła się w głowie za tamtą dość niepotrzebną akcję pomocy humanitarnej na polu. Kto by pomyślał, że Finua może mieć rację.
- Bierz małą i idźcie gdzieś dalej. Ja mam tu parę rzeczy do załatwienia. Osobistych... Dołączę do was później.
Puściła się biegiem w stronę tłumu, w trakcie skoku ponownie zmieniając formę na futrzaną.
**
Przed szeregiem rozgniewanych chłopów z widłami i pochodniami kroczył mężczyzna o szczurzej twarzy. Rakszasa zdziwiła się, widząc go.
- Oczywiście, że twój specyficzny rodzaj magii nie umknął mojej uwadze, Jarzębino.
Biały wilk zamienił się w człowieka na oczach zgrai mieszkańców wioski, wywołując w nich strach. Zaczęli się przekrzykiwać, "wiedźma, czarna magia, szatańskie plony!".
- Witaj, Lisie. Kopę lat. Fajną armię sobie nazbierałeś.
- Oni tylko chcą spokoju od takich jak ty. Żałuję, że nie zdołałem cię wtedy zabić... I teraz, w końcu znowu mam szansę! Cóż za szczęśliwe zrządzenie losu, że akurat byłem w okolicy! - nagle podniósł głos tak, by reszta mogła dokładnie usłyszeć jego słowa.
- ODEJDŹ STĄD, WIEDŹMO! NIE CHCEMY TWYCH NIKCZEMNYCH SZTUCZEK NA NASZYCH ZIEMIACH!
Tłum zawrzał. Krzyki się nasiliły. Było ich sporo, a ona nie miała kostura. Przez głowę przeszła jej myśl, po co kazała się oddalić Freyowi? Załatwiliby ich od razu i być może obyłoby się bez ofiar.
Ale nie, tak nawet będzie lepiej. To jej własna przeszłość, z którą powinna się uporać.
Lis nie zamierzał używać magii, wiedziała to. Nie przy swoich zmanipulowanych sługusach z wioski. Oddalił się zostawiając ją na pastwę losu wściekłych wieśniaków - pewnie po to, by maksymalnie ją zmęczyć, a następnie wyzwać ją na pojedynek.
Ale nie wiedział, jak przez te lata urosła w siłę.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Wybacz, Frey, jednak zostawię cię na nieco dłużej. Mam tu swoje sprawy do załatwienia - mruknęła pod nosem, zbierając energię magiczną do odparcia pierwszego ataku.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Elisia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości