Szepczący Las[Chata Azalii i okolice] Węże ogrodowe

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

[Chata Azalii i okolice] Węże ogrodowe

Post autor: Azalia »

Otworzyła oczy, śledząc wzrokiem pająka, który właśnie tworzył pajęczynę przy jednej z belek na suficie i od razu dodała do listy zajęć sprzątanie. Powoli podniosła się z łóżka, na stoliku stał szklany flakon z jej cennym kwiatem zdobytym poprzedniego dnia. Naturianka patrzyła na niego, z trudem dopuszczając do siebie myśl, że to wszystko nie było wyjątkowo realistycznym snem. Ociężale podniosła się z łóżka i podeszła do swojej zdobyczy. Złote płatki były jakby jeszcze bardziej błyszczące niż wczoraj, nie było też widać śladów, żeby roślinie nie odpowiadał ten wazon. Eugona miała już iść sprawdzić, jak się miewa jej koleżanka, zapewne śpiąca w drugim pokoju, gdy stanęła przed drzwiami i z nieprzyjemnym grymasem spojrzała na pajęczynę. Nadała jej jaskrawo różowy kolor, który objął również jej twórcę.

- Nie wywiniesz się – mruknęła, wychodząc do przedsionka.

Po drodze rzuciła okiem na jadalnię, była trochę głodna, ale najpierw musiała sprawdzić, co z Eliae. Ostrożnie uchyliła drzwi od jej pokoju. Zaskrzypiały, ale na tyle lekko, że nie wybudziły wciąż śpiącej blondynki. Azalia nie zamierzała jej budzić, dużo wczoraj przeszła, choć właściwie to obie... Napaść rozbójników, strażnik kwiatka i jeszcze Eliae w swojej prawdziwej, nieokiełznanej postaci. Choć, czy na pewno? W końcu zrobiła coś nietypowego, nie zaatakowała, tylko uciekła. Tęczowowłosa była jej wdzięczna za pomoc, aczkolwiek wciąż czuła siniaka na żebrach po nie niezbyt delikatnym chwyceniu jej. Przynajmniej nie niosła jej tak do samej chaty, a gdy się oddaliły, mogła już stanąć na własne nogi.
        W sadzie było sporo pracy, więc Naturianka szybko przygotowała herbatę i proste śniadanie zarówno dla siebie, jak i swojej koleżanki, aby ta nie musiała się trudzić, gdy wstanie. Tęczowowłosa nie narzekała na brak apetytu. Na przegryzkę chwyciła jeszcze jabłko i raźnym krokiem poszła włożyć jakąś starszą sukienkę, aby nie musieć zwracać uwagi na jej ewentualne uszkodzenia.
        Już po chwili była gotowa do pracy, wzięła jeszcze drewnianą taczkę z tyłu domu. W środku stały cztery puste wiadra. Eugona ruszyła do części ogrodu, która była sadem. Gdy stanęła przed pierwszą jabłonią, zamieniła nogi na wężowy ogon i oplotła się wokół kory, aby dosięgnąć tych bardziej dojrzałych i lepiej wyglądających owoców z góry. W jednej ręce trzymała wiadro, do którego je wrzucała. Oczywiście każdemu wymyślała coraz to dziwniejszy kolor, w końcu znudziły jej się te same odcienie i zaczęła nadawać im kratowane, falowane bądź trudne do określenia wzory na skórce. Był to jeden z ulubionych elementów jej pracy. Po prostu uwielbiała spojrzenia kupców na widok, przykładowo, niebieskiego jabłka w idealnie symetryczne fioletowe kropki.
        Eugona dość szybko zapełniła wszystkie wiaderka, nawet mimo tego, że wraz ze swoją żywą fryzurą zdarzyło jej się podjadać w przerwach to, co zrywała. Słońce było już dość wysoko, co oznaczało dobry moment na przerwę, no i Eliae na pewno już wstała. Nie chcąc przywoływać negatywnych emocji, przybrała ludzką postać i weszła do domu.

- Eliae? Smakowało śniadanie? – zawołała, przecierając mokre ze zmęczenia czoło – Tak sobie myślałam… - zaczęła, szukając w przedsionku miotły, bo dosłownie obok jej stopy przebiegł dość spory pająk, który skutecznie przypomniał jej o tamtej pajęczynie – Może wybrałybyśmy się dziś do miasta? Tak sobie wymyśliłam, że rośliny to jedno, ale chyba ci już wspominałam, że mi się takie gospodarstwo ze zwierzętami marzy też, nie? No, gdzie ta miotła?! No ,i co ja to, właśnie, tylko najpierw trzeba by jakieś zabudowania zrobić, choćby prowizoryczne na początek, a wiadomo, że od razu się tyle nie uzbiera, żeby zakupić wszystko, więc może chciałabyś mi dziś pomóc w budowie kurnika? Tylko najpierw musiałabym zakupić parę rzeczy, ale mam trochę oszczędności… Widziałaś może miotłę? – Poddając się, weszła do kuchni, czyli tam, gdzie oczekiwała swojej koleżanki.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Chwile jak ta nie należały do codzienności morderców, wszelkiego rodzaju zbójów oraz przestępców. Atmosfera bezpieczeństwa wchodziła delikatnie z promieniami słonecznymi do pokoju Eliae, budząc przy okazji śpiącą naturiankę. Kobieta mruknęła i zasłoniła oczy, po czym przewróciła się na drugi bok i jeszcze na moment oddała się błogiemu stanu drzemki. Kilka sekund później usłyszała skrzypienie drzwi, co upewniło ją, że w chatce tylko ona jeszcze śpi. Gdy jednak po chwili odwróciła się w stronę wejścia do pokoju, nikogo już tam nie było. Eliae westchnęła, po czym delikatnie podniosła się z posłania. Nie można powiedzieć, że uczucie otępienia i dziwnego zmęczenia uderzyło jasnowłosą - prędzej przypomniało o sobie w dość łagodny sposób. Eugona przełknęła ślinę i przymknęła z powrotem oczy. Nie chciała wspominać tego, co wydarzyło się wcześniej - nie chciała wiedzieć, co zrobiła. Musi później zapytać Azalii, czy przypadkiem jej nie skrzywdziła, a także co się stało z ich towarzyszem.
        Eliae wstała powoli, a swoje kroki skierowała do kuchni - tam, gdzie unosił się przepiękny, kuszący zapach. Ujrzała na stole przygotowane najprawdopodobniej przez Azalię śniadanie. Eugona uśmiechnęła się pod nosem.
Nie zasługuję na coś takiego.
Mimo mieszanych uczuć nie potrafiła się oprzeć i pochłonęła pięknie pachnący chleb i warzywa z wdzięcznością.

        Eugona postanowiła odwdzięczyć się przyjaciółce za jej poranny akt dobroci i ukradkiem wyszła do lasu. Tam nazbierała odpowiednie zioła i przy okazji oddała się błogiemu spokoju, jaki towarzyszył drzewom o tej porze - cisza, w której co chwilę udało się usłyszeć śpiew ptaków, a także ciepło, które razem ze słońcem próbowało przedrzeć się przez grube ściany liści i delikatnie muskało skórę naturianki.
        Gdy wróciła, wszystkie zioła powoli obrała i pozostawiła do wysuszenia. Później zrobi z nich naprawdę pyszną herbatę, której przepisu nauczyła się od jednej z zielarek w okolicznej wsi jej starego miejsca pobytu.
        Eliae zaczęła myśleć, co zrobić ze sobą dalej. Niekoniecznie chodziło jej o spędzenie reszty dnia - co dalej? Powinna zostać i narażać Azalię na dodatkowe niebezpieczeństwo swoją obecnością? Tego eugona nie chciała. Przy kolorowowłosej czuła się dobrze i bezpiecznie, lecz miała okropne wrażenie, że zwaliła na kobietę obowiązek pilnowania jej wężowej formy i tym samym narażania się na ogromne niebezpieczeństwo za każdym razem, kiedy Eliae traci nad sobą kontrolę. Rozmyślania przerwała jej sama Az, wchodząc do kuchni, w której siedziała jasnowłosa. Odparła uśmiechem na uśmiech.
        - Smakowało, oczywiście! Dziękuję ci za nie - powiedziała. - To wspaniały pomysł. Również jednak myślałam nad paroma sprawami… - Niespodziewanie ton głosu kobiety ze spokojnego i łagodnego stał się niezwykle poważny, niemal budował napięcie. Eliae musiała jakkolwiek ustabilizować swoją przyszłość, a czuła, że jeśli zwierzy się przyjaciółce, ta podaruje jej wsparcie.
        - Chętnie ci pomogę z gospodarstwem. Chętnie je również z tobą będę prowadzić, jeżeli tylko się na to zgodzisz - rzekła nieśmiało, delikatnie się rumieniąc. Naturianka czuła, że mocno wchodzi z butami w życie Azalii, jednak przyjaciółka była jej jedyną kotwicą na tym świecie i nie wiedziała, co bez niej zrobi.
        - Ale… chciałabym też zrobić coś swojego. Lecznicę. Chcę pomagać ludziom i chcę, żebyś również mi pomogła… Czy się zgodzisz? - Kobieta spuściła głowę, ciągle wpatrując się w eugonę z małym uśmiechem i nadzieją w oczach. Proszę, nie wyrzucaj mnie.
        Po chwili Eliae wstała z krzesełka, aby złapać w dłoń małego różowego pająka, który swobodnie biegał sobie po ich chatce, gdy Az szukała miotły. Eugona uśmiechnęła się do stawonoga, po czym wyrzuciła go przez okno.
Cóż, nie pozostało im nic innego, jak tylko zebrać się do miasta.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia uśmiechnęła się zadowolona, słysząc, że jej koleżance smakowało śniadanie. Na dodatek zapowiadał się przyjemny, choć pracowity dzień, eugona nie mogła się doczekać wyprawy do miasta i rozpoczęcia realizacji swoich marzeń.

- Nie ma sprawy — odpowiedziała na podziękowania, widziała, jak bardzo Eliae była zmęczona po ostatnich wydarzeniach, więc chciała zrobić cokolwiek, by jasnowłosa poczuła się lepiej — Hm? — spojrzała pytająco na Eliae, która tak nagle spoważniała — Oh kochana, oczywiście, że się zgodzę. Bardzo mnie to cieszy – powiedziała niemal roześmiana tą absurdalną dla niej powagą – Co dwie głowy to nie jedna, a przy zwierzętach i roślinach dodatkowa pomoc zawsze się przyda – stwierdziła.

Na pomysł lecznicy zareagowała równie pozytywnie. Oznaczało to znacznie więcej pracy, ale ona była prostą dziewczyną, nie bała się harówki ani ubrudzenia rąk.

- Bardzo chętnie, możemy to wszystko nawet połączyć w jedną całość. Mogę zasadzić różne zioła, a słyszałam również że niektóre zwierzęta również mają w sobie pewną leczniczą moc. Nie wiem o ile to prawda, ale z pewnością mogą poprawić humor, a w końcu śmiech to zdrowie, nie?

Pełna nadzieje i motywacji Azalia dorwała w końcu miotłę, ale ku jej rozczarowaniu zaznaczony na różowo pająk gdzieś zniknął. Westchnęła tylko i poszła się przebrać w coś lepszego. W końcu w mieście ludzie mocno zwracają uwagę na wygląd, dlatego wzięła swoją prostą, ale całkiem ładną, beżową sukienkę o wyszywanych, kolorowych kwiatowych wzorach w pasie. Zmieniła swoje włosy na czarne, by nie przykuwać uwagi aż tak bardzo i ubrała jedną z lepszych sukienek. Zapowiadał się dziś całkiem ciepły dzionek. Może nawet jak załatwią wszystkie sprawy, to jeszcze zdążą coś posprzedawać, choć naturianka raczej na to nie liczyła. Raczej miała zamiar skupić się dziś na zakupach, a po nich zbieraniu owoców i warzyw, a dopiero jutro na ich sprzedaży.
Gdy obie dziewczyny były gotowe, Azalia wzięła swój wóz, tym razem pusty, gotowy na zapełnienie i ruszyły do Danae. Wydeptana dróżka minęła im dość szybko i przyjemnie, po drodze nawet minęły dzikiego zająca, którego Az mimo wszystko próbowała złapać i pogłaskać, ale szybko się poddała.

- Pójdziemy do starego Arniego, on zawsze ma jakieś materiały, czasem u niego bywałam. Bywa trochę nieprzystępny, ale za to ma całkiem przystępne ceny. Poza tym będziemy musiały jeszcze przygotować ziemię pod ten budynek i jeśli chodzi o tę lecznicę, chciałabyś ją mieć gdzieś tu w mieście czy przy domu? – spytała, traktując już swój dom również jako dom Eliae – Mogłabym popytać czy nie dałoby się czegoś wynająć, tu byłoby więcej klientów… - gdybała tęczowowłosa.

Rozważała wszystko tak długo, aż doszły do wcześniej wspomnianego cieśli. Był to całkiem spory budynek nieco dalej od centrum z dużym podwórkiem zawalonym różnymi materiałami do budowy. Na zewnątrz akurat był młody chłopak niosący parę wiader z różnymi szmatami i narzędziami.

- Dzień dobry Edgar, jest może ojciec?
- Dzień dobry pani Azalio, a jest, na przerwie akurat, ale już go wołam – pobiegł czym prędzej, zapominając o wiadrach.

Dziewczyny nie musiały długo czekać, już po chwili z budynku wyłonił się wysoki mężczyzna ze sporym brzuchem i krzaczastymi brwiami. Miał lekko uniesioną brew i fajkę w ustach, wyglądał na okropnie niezadowolonego.

- Dzień dobry Arni, przyszłyśmy po deski do budowy stodoły. Wzięłybyśmy tyle, ile tylko zmieści się w wozie, a resztę kiedy indziej.
- Dwie dziewuchy chcą budować stodołę – odburknął z dezaprobatą, po czym poszedł po deski, nawet jak mu się to nie podobało, nie śmiał odmówić klientowi i stracić okazji do zarobku.
- Z góry dziękuje – odrzekła naturianka z uśmiechem, kompletnie nie przejmując się starym marudą.

Na początku Arni wraz z młodym nosili deski, ale w pewnym momencie mężczyzna zrzucił cały obowiązek na chłopaka, ponieważ chciał zamienić kilka słów z Azalią i mniej znaną mu jej koleżanką.

- A wy w ogóle wiecie, jak się cokolwiek buduje? – spytał podejrzliwie.
- Cóż… Dojdziemy do tego w trakcie – odpowiedziała pewna siebie, na co cieśla skrzywił się jeszcze bardziej.
- Nie ma mowy, pomogę wam w tym.
- Uhm, tylko że nie wiem, czy będzie nas stać – Az nieco się zaniepokoiła. Zamierzała powoli sobie zbierać deski i potem coś zbudować, ale zapłata za robociznę też zwykle była spora.
- Mam pewną propozycję, chodź, proszę ze mną – zabrał na chwilę samą Azalię, pozostawiając blondynkę w towarzystwie Edgara i już prawie załadowanego wozu.

Gdy młody włożył już ostatnią deskę, próbował oprzeć się o wóz, co chwilę zmieniając pozycję, jakby nie potrafił sobie znaleźć miejsca. W końcu się poddał i stanął jak kołek, kompletnie nie wiedząc co zrobić, by przerwać niezręczną ciszę. Nie chciał, aby klientka czuła się niekomfortowo.

- No to… Jest pani tu nowa? – spytał chłopak z lekkim drżeniem głosu. Widać, że był lekko onieśmielony – To znaczy, wiem, miasto jest dość duże, ale… Egh, może inaczej. Długo zna pani panią Azalie?
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Entuzjazm Azalii nieco zaskoczył Eliae, ale eugona musiała przyznać, że dokładnie tego spodziewałaby się po przyjaciółce - niezmiernej dobroci i chęci pomocy. Naturianka zazdrościła jej tej swobody w nawiązywaniu kontaktów i optymizmu.
Blondynka uśmiechnęła się szczerze.
        - Dziękuję! - Może i kobieta nigdy by tego otwarcie nie przyznała, aczkolwiek pragnęła osiedlenia. Tryb życia wiecznej podróżniczki - uciekinierki, w mniemaniu Eliae - bardzo przeszkadzał naturiance. Miała ona zdolności, które mogłyby pomóc jej gdzieś zapuścić korzenie i do tego dążyła, a teraz… Teraz to małe marzenie mogło się spełnić. Jako osoba zbliżona do natury, eugona uwielbiała przebywać wśród zwierząt. Gospodarstwo wydawało się taką… przyjemną wizją.
        - Ugotowane jajka świetnie sprawdzają się jako posiłek dla osób z problemami żołądkowymi. Więc pewnie, że da się wszystko połączyć - dodała Eliae. - A zioła… Myślę, że jeśli znajdziemy chwilę, po drodze do miasta możemy kilka już pozbierać. Co sądzisz?
Eugona zaśmiała się, wyobrażając sobie swoich pacjentów, których pociesza radośnie rozbrykana kura.
        - Jak już zdobędziemy zwierzęta, co ty na to, żeby nadać im imiona? - zapytała Eliae, nadal chichocząc. “A teraz spokojnie, zajmie się panem kura Stefania, jedna z naszych najlepszych pomocnic…
        Niespodziewana propozycja wypadu do miasta zaniepokoiła nieco Eliae; ponownie w głowie kobiety pojawiły się obrazy masakry, którą mogłaby spowodować zaledwie sprowokowana czy wystraszona, a szczególnie wśród ludzi, którzy najczęściej samą swoją nachalnością wzbudzali w niej niepokój. Tym samym prawdopodobieństwo ewentualnej krzywdy, którą mogła spowodować wężowa kobieta, wzrastało. Eliae nie chciała sprawiać Azalii więcej problemów niż to konieczne, zwłaszcza że przyjaciółka już bardzo jej pomogła; dała jej dom, poniekąd traktowała jak rodzinę, na dodatek ratowała blondynkę czy też innych przed eugoną.
        Podróż do miasta wiązała się z kwestią nie tylko emocjonalną, ale również z własną prezentacją. Eliae nie bardzo miała jak się wystroić - posiadała bowiem potarganą białą suknię, najprostszą rzecz z jej garderoby, oraz bordową suknię z odsłoniętymi ramionami, która również wymagała pomocy krawcowej. Do miasta eugona założyła tę drugą kreację. Jasnowłosa uznała, że to najlepszy wybór, zważając na fakt, że pasowało wyglądać chociażby w miarę schludnie. Niespodziewanie kobietę natchnęła pewna myśl, aby zakupić dwie nowe sukienki - jedną dla siebie, a drugą w prezencie dla Azalii w ramach podziękowań za wszystko, co przyjaciółka dlań zrobiła. Oczywiście na takie przyjemności Eliae pozwoli sobie dopiero wtedy, kiedy faktycznie gospodarstwo się rozwinie, a one zaczną dobrze zarabiać na lecznicy. Mimo że wszystko było jak na razie w stadium planowania, eugona wierzyła, że pójdzie gładko im i że będzie dobrze.


        Podczas drogi do miasta nastrój Eliae ponownie uległ zmianie - nie czuła ona bowiem krępacji związanej z murami cywilizacji pełnej ludzi (potencjalnych ofiar jej utraty kontroli nad sobą), ponieważ zajęła myśli planowaniem swojego życia z Az. Niezmiernie rozgadała się o gospodarstwie, wylewając tym ogrom pomysłów na takowe. Także rozmyślała o swojej lecznicy, w międzyczasie opowiadając przyjaciółce o możliwościach najprostszych roślin, które widziała po drodze.
        - W porządku - powiedziała a propos odwiedzenia nijakiego Arniego, chociaż opis mężczyzny nie zachęca do wizyt. - Wiesz, możemy zapytać, ale w chwili obecnej może będę leczyć ludzi u ciebie… Jeśli to nie będzie problem, oczywiście. Trochę zaoszczędzimy… - mówiąc “my”, miała na myśli “ja”. Przy sobie Eliae miała zaledwie kilkanaście ruenów i już i tak nadużywała dobroci przyjaciółki - w końcu żywiła się z jej sadu, jej upraw, w gospodarstwo mogła wnieść mało wkładu własnego… Momentalnie zrobiło jej się wstyd.
        Znajdzie Azalii w podzięce najpiękniejszą suknię w całej środkowej Alaranii - tak postanowiła eugona, gdy jej stopy dotknęły brukowanej ulicy miasta.

        Gdy tylko Eliae dostrzegła - jak miewała - Arniego, skuliła się nieco. Mężczyzna wyglądał jak niejeden z jej byłych oprawców. Azalia natomiast zachowała się jakby dostrzegła dawnego przyjaciela - jak zawsze swobodnie i spokojnie. Eugona poczuła potrzebę zapytania przyjaciółki, jak być tak pozytywnym w każdej sytuacji. Blondynka nawet nie odezwała się podczas całej rozmowy, zwalając ten obowiązek na Az.
        Aż w końcu została sama. Kobieta jeszcze przez dłuższą chwilę spoglądała na miejsce, w którym zniknęła jej znajoma, po czym rozejrzała się po okolicy. Wydawało się, że za niedługo zacznie padać - chmury całkowicie przysłoniły niebo, zwiastując dość nieprzyjemną pogodę. Mimo tego eugona musiała przyznać, że było dość ciepło.
        Niespodziewana inicjacja rozmowy przez młodego chłopaka zaskoczyła Eliae na tyle, że spojrzała na niego zdziwiona, co mogło wyglądać na niezbyt uprzejme z jej strony. W końcu przez dłuższy czas niemal ignorowała jego obecność, nie myśląc nawet, żeby mu pomóc nosić deski.
        - Dziękuję ci za pomoc - rzekła, spoglądając na całkowicie załadowany wóz. Będzie musiała nieźle się namęczyć z Azalią, aby to wszystko dotaszczyć do domu.
        - I cóż… Chyba już dość długo. Tak mi się wydaje. - Właściwie Eliae nie była w stanie przypomnieć sobie dnia, w którym poznała tęczowowłosą. - Mieszkam z Azalią od niedawna tutaj. Pewnie mnie nie kojarzysz, to normalne - mówiąc to, blondynka miała nadzieję, że Edgar jej potaknie. Wolała nie wiedzieć, jeżeli chłopak kojarzy ją jako eugonę…
        - Czy jest coś, co możesz mi doradzić, wspomóc? Nie znam się na życiu w mieście i chętnie przyjmę wszelkie rady. Jeśli dzieje się coś złego bądź są zaplanowane pewne wydarzenia, chętnie je poznam - oznajmiła kobieta, uśmiechając się szczerze i tym samym zachęcając Edgara do swobodniejszej rozmowy. Rzuciła na tyle szeroki temat, który miała nadzieję zabije jej czas do powrotu przyjaciółki.

        W drodze powrotnej zaś głowę kobiety zajmowały myśli związane z tym, co opowiedział jej chłopak. Nie mogła długo utrzymać języka za zębami, więc prędko zaproponowała przyjaciółce;
        - Słuchaj, słyszałam, że jutro wieczorem odbędzie się trzydniowy festyn z okazji zbliżającego się lata… Co ty na to, żeby się tam przejść?
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalii przypadł do gustu pomysł Eliae, więc natychmiast jej przytaknęła, nawet rozważała, czy nie kupić nasion paru nieco rzadszych ziółek, skoro i tak będą w mieście.

- Zdecydowanie, to bardzo praktyczne — stwierdziła, po czym dodała — Mogłabym nawet cały kurnik obdarować imionami będącymi nazwami kwiatów i roślin — zachwyciła się eugona.

Po czym zostawiła jasnowłosą samą, bo poszła się przebrać. Humor jej dopisywał, była ładna pogoda, a zaraz miały się udać do miasta, by zacząć realizacje wielkich planów, czego chcieć więcej?

- Nie ma żadnego problemu – odpowiedziała koleżance i uśmiechnęła się na myśl, że tyle ludzi będzie odwiedzać jej skromne progi. Zawsze lubiła towarzystwo, a to stwarzało tak wiele okazji do poznania różnych ludzi i to bez potrzeby wychodzenia z domu.

Czas szybko im zleciał, nawet nie zauważyły, kiedy dotarły na miejsce. I można, a nawet trzeba było przejść do rzeczy. Azalia musiała na chwilę zostawić blondynkę i omówić parę rzeczy z Arnim.

- Mogę wam pomóc z budową bez dodatkowych kosztów w zamian za współpracę.
- Zamieniam się w słuch – odparła z uśmiechem.
- Użyczysz mi swoich… umiejętności. Tak jak klienci, idąc do ciebie, chcąc skosztować niebieskich jabłek czy innych cudów, tak chciałbym, byś zrobiła to samo z moimi materiałami.
- Mam kolorować deski? – uprościła Az.
- Tak, w ten sposób klienci oszczędzaliby na farbie i dlatego kupowaliby u mnie – mężczyzna już zacierał ręce na samą myśl.
- Zgoda – naturianka była zachwycona tym pomysłem. Zmiana koloru desek była kwestią chwili, nawet zajęta sprzedażą swoich produktów mogłaby podejść do Arniego, gdyby potrzebował jej magii.

Oboje uścisnęli sobie ręce, po czym przeszli do płatności i ustalenia terminu rozpoczęcia prac.

Tymczasem Edgar będący na zewnątrz wraz z drugą eugoną starał się jakoś wybrnąć ze swojej niezręczności towarzyskiej.

- Nie ma za co – odpowiedział nieco za szybko – To w końcu moja praca, hehe. Na pewno nie kojarzę, bo nie mógłbym zapomnieć kogoś takiego — dodał, choć wyraźnie nie planował powiedzieć tego ostatniego na głos i natychmiast przeszedł do wyjaśnień — Rzuca się pani w oczy, to znaczy… No, bardzo pani ładna – wykrztusił w końcu lekko zawstydzony.

Na szczęście Eliae uratowała go, rzucając mu temat, na którym mógł się skupić i przez chwilę nie myśleć o swojej wpadce.

- O, oczywiście, bardzo chętnie doradzę. No więc wiesz, tu większość budowli z drewna więc nie wolno palić pochodni i ogólnie lepiej uważać z ogniem, elfy są bardzo czułe na tym punkcie. Ale poza tym to spokojne miasto. Raczej nic złego się nie dzieje, a co do wydarzeń… Hmm. Oh, no tak! Przecież jutro wieczorem stary elfi mag Lerent będzie wystawiał pokaz iluzji jak co roku na rozpoczęcie letniego festynu. Jego chata znajduje się na jednym z wyższych drzew na północnych obrzeżach. Łatwo ją rozpoznać, bo cała przyozdobiona jest kwiatami, chyba najbardziej ze wszystkich domów w mieście.

Zawsze lubiłem oglądać jego pokazy za dzieciaka, ah, sam bym poszedł, ale muszę pomóc ojcu w pracy – westchnął ciężko.
Opowiadał jeszcze chwilę o zaplanowanych z tej okazji zabawach, gdy Azalia z szerokim uśmiechem na ustach wyszła od cieśli, żegnając się z nim przyjaźnie i oznajmiła, że wszystko gotowe i mogą wracać.

- Oho, pogoda się nam psuje, lepiej się pospieszmy – stwierdziła, zerkając na złowrogie, ciemne chmury tylko czyhające na odpowiedni moment do wywołania ulewy.

Po drodze kobieta opowiedziała koleżance o swojej umowie z mężczyzną i wszelkich innych ustaleniach. Jak się okazało, najbliższy możliwe prace mogły rozpocząć się za dwa tygodnie dopiero, bo Arni wraz z Edgarem mieli naprawdę dużo zleceń do dokończenia.
Gdy już wyszły z miasta, Azalia przybrała swoją prawdziwą postać, by łatwiej jej było ciągnąć wóz pełen desek, w tej postaci była nieco silniejsza.

- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? Wrócę do nóg, jeśli trzeba – zwróciła się do Eliae, wiedziała, jak bardzo jej przyjaciółka obawia się swojej drugiej natury, ale też chciała zdążyć do domu przed deszczem.

Następnie temat przeszedł na nadchodzący festyn. Azalii aż się zaświeciły oczy na tę myśl.

- No tak! To już jutro! – zawołała radośnie – Prawie zapomniałam, będzie cudownie tam pójść razem. Z tej okazji przybywają tu do nas różni handlarze i można kupić naprawdę rzadkie cudeńka, ubrania z dalekich stron Alaranii, magiczne artefakty, jest również mnóstwo dobrego jedzenia – mówiła podekscytowana.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Eliae stanęła na chwilę jak wryta, słuchając odpowiedzi młodego Edgara. Kobieta w normalnych okolicznościach spaliłaby buraka, aczkolwiek w tym momencie nie potrafiła powstrzymać się od wdzięcznego chichotu. Młodzieniec był po prostu uroczy, a rozmowa z nim z całą pewnością poprawi kobiecie humor na resztę dnia. Nic nie mogłoby zakłócić jej spokojnego życia - miała przyjaciółkę, spotykała życzliwych ludzi, lecznica i stodoła w planach, a zatem eugona mogła w końcu osiedlić się i żyć spokojnie.
        A później okrutny, sadystyczny wręcz umysł blondynki podesłał jej obraz Edgara skąpanego w jego własnej krwi.
Eliae spoważniała, czego zafascynowany swoją opowieścią o festiwalu chłopiec zapewne nie zauważył. Ze strzępków, które dotarły do uszu kobiety, eugona zrozumiała tylko kluczowe słowa: festyn, mag, obrzeża, wysokie drzewo. Uśmiechnęła się blado do chłopca w podzięce.
I wtem jej wzrok wyłapał coś, co natychmiast przebudziło instynkty kobiety. Przeprosiła na chwilę Edgara, prosząc go, aby przekazał Azalii, że zaraz wróci. W tym czasie wparowała jak strzała do sklepu zaledwie kilkanaście kroków dalej.
Gdy Eliae już wróciła, Azalia żegnała się z Arnim. Naturianka nie była w stanie odezwać się ponownie, a zatem w akcie pożegnania tylko skinęła głową do obu mężczyzn.

        Blondynka w trakcie drogi powrotnej rozmyślała. Ten dzień nie mógł skończyć się jej zmartwieniami, więc próbowała za wszelką cenę wypchnąć niepotrzebne myśli z głowy. To oczywiste, że eugona się boi - w życiu nie miała tak kolorowo jak Azalia (wręcz dosłownie), zawsze musiała uciekać i sobie jakoś radzić, a co za tym idzie: nie mogła długo być szczęśliwa. Los płatał jej wszelkiego rodzaju figle i dzięki temu zagnieździł w tej chwili ponure scenariusze w umyśle kobiety.
Azalia w pewnym momencie oderwała Eliae od tych myśli, ściągając ją na ziemię.
        - Nie, jest w porządku - odparła, spoglądając na długi ogon swojej przyjaciółki. - Az… Nauczyłabyś mnie z tym sobie radzić? Nie chcę niczego zepsuć tutaj… - W pewnym sensie eugona czuła się bardzo nieprzydatna. Jej przyjaciółka taszczy ogromny wóz z deskami, a ona? Spaceruje sobie obok i co najwyżej zbiera okoliczne ziółka, niosąc dobrze zapakowany tajemniczy pakunek. Dość konkretny, co trzeba przyznać, aczkolwiek nie śmiała kłaść go wśród desek i dodawać ciężaru dla przyjaciółki. Musi wziąć się do roboty teraz, nim całkowicie zaprzepaści swoje szanse na spokojne życie…
        - W takim razie koniecznie musimy pójść! Trzeba się odstresować po pracy, nieprawdaż? A dzisiaj jeszcze co mamy w planach? - zapytała, zrywając kolejną roślinę. Cóż za szczęście, to mogłaby być azodia księżycowa. Trzeba będzie tutaj wrócić w nocy, pomyślała Eliae, lecz mimo wszystko zerwała kilka pąków.
        - Jeżeli pozwolisz, mam drobne plany i muszę zamknąć się na jakiś czas w pokoju. Ale bez obaw! Jak będziesz mnie potrzebować, zapukaj. Ale nie wchodź, pod żadnym pozorem! Dobrze? - oznajmiła eugona, uśmiechając się niewinnie.
Gdy tylko kobiety dotarły do chatki Azalii, Eliae szybko pomogła przyjaciółce wyładować drewno w miejscu, w którym jeszcze dach delikatnie sięgał. Dzięki temu deski będą chociaż odrobinę chronione przed deszczem. Eugona dodatkowo osłoniła je delikatnie magią istnienia, tworząc niewidzialną barierę. To dodatkowo zabezpieczy je przed ewentualnymi złodziejaszkami… Następnie blondynka uśmiechnęła się do naturianki, aby później w te pędy pobiec do przydzielonego jej pokoju.
        W tym miejscu zaczynała się cała magia. Eliae może nie było stać na drogie suknie, aczkolwiek mogła sobie pozwolić na zakup kilku materiałów. Na dodatek udało jej się zdobyć idealną tkaninę, dzięki której Azalii dodatkowo powinien spodobać się prezent.
        - Oby… - szepnęła do siebie kobieta, a następnie wyjęła z pakunku materiały oraz kilka narzędzi, dzięki którym praca zajmie jej mniej czasu. Musiała zdążyć do jutra, więc postanowiła spędzić całą noc, byleby przynajmniej suknia dla Az wyszła idealna. I tak też uczyniła.

***

        Następnego dnia nad ranem Eliae postanowiła szybko się przespać, aby brak snu nie zakłócił rytmu jej organizmu (i żeby poddenerwowana nie szalała jako krwiożercza eugona…), więc w tym momencie Azalia już na pewno wzięła ją za śpiocha. Naturianka wstała bowiem w momencie, w którym złote oko prasmoka było prawie najwyżej na niebie, aczkolwiek przynajmniej mogła być z siebie dumna. Skończyła nie tylko suknię dla przyjaciółki, ale także udało jej się z resztek zrobić coś dla siebie. Kobieta zerwała się z łóżka, chwyciła swoje małe dzieło w objęcia i pobiegła czym prędzej znaleźć przyjaciółkę.
        - Az! Az! - krzyczała po domu, lecz o tej porze mogła spodziewać się znaleźć kolorową eugonę jeszcze w ogrodzie. Eliae wybiegła więc na zewnątrz i jak się okazało, intuicja dobrze jej podpowiedziała.
        - Az! Chodź, przymierz! - wypaplała, lecz było już za późno, żeby udawać i wrócić do “spójrz, mam dla ciebie niespodziankę!”. Blondynka nie czekała nawet, jak Azalia podejdzie bliżej, a już ułożyła suknię tak, aby było widać całość. Z racji na skromny dostęp do materiałów, Eliae mogła zrobić tylko najprostszą, jaką potrafiła, lecz jedno jej się udało - znaleźć tkaninę, która w pewien sposób zmieniała kolor. Mianowicie: w zależności od światła góra sukni była albo morska, albo w pełni niebieska, albo zielona. Wszystko to dzięki drobinkom ze złotych i srebrnych nitek, przeplatanych w tkaninie, a wyjątkowość kreacji sprezentowała, delikatnie ruszając ubraniem i ustawiając go pod różnymi kątami. Krój wydawał się dość prosty - długa spódnica z cienkiej warstwy kolorowej tkaniny oraz góra z delikatnym dekoltem i małymi, acz bufiastymi, krótkimi rękawami. Talię zaś miał podkreślić czarny pas z naszytymi nań zielonymi pnączami.
        - To dla ciebie. W podzięce za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Chciałabyś ją może ubrać na wieczorny festyn?
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia uśmiechnęła się do Eliae poczciwie i przytaknęła.

- Jasne, a nawet jeśli od razu nie wyjdzie, będziemy próbować do skutku. Nie martw się, niczego nie zepsujesz. Natomiast co do reszty dnia… Hmm – Azalia spojrzała na niebo i czarne chmury – Myślałam o podlewaniu, ale chyba nie będzie to konieczne – gdy tylko skończyła zdanie, kropla deszczu jakby perfidnie rozbiła się centralnie na czubku jej nosa – Nie ma sprawy, chyba też będę musiała sobie znaleźć jakieś zajęcie hmm, może przekoloruje salon? – rozważała naturianka.

Gdy dotarły do domu, tęczowowłosa zgodnie z obietnicą dała koleżance tyle prywatności, ile potrzebowała. Jednakże z tego samego powodu trochę było jej nudno. Na zewnątrz rozszalała się sroga ulewa, istne oberwanie chmury, na dodatek gdzieś w oddali słychać było grzmoty i co jakiś czas widać błyski. Przynajmniej zdążyły przetransportować deski, miały szczęście.
Kobieta usiadła na kanapie w salonie i zaczęła zmieniać barwy ścian. Wraz z sufitem były niebieskie, podłoga natomiast zielona, meble natomiast momentalnie przybrały kolor tęczy. Poza kanapą, która pozostała fioletowa, ale Azalia dodała na nią wzór w białe i różowe stokrotki o wyraźnych, złotych środeczkach. Niestety trwało to raptem parę sekund więc eugona, już w ludzkiej postaci postanowiła odwiedzić kuchnię. Tam też zaparzyła ziołowe herbatki i zrobiła drobną kolację dla ich dwójki. Powiadomiła o tym Eliae donośnym głosem, ponieważ zgodnie z obietnicą miała na razie nie wchodzić do jej sypialni, po czym poszła do swojego pokoju. Nie mogła zbyt długo usiedzieć na miejscu, więc postanowiła coś posprzątać, poukładać, dzięki temu wieczór minął jej szybciej, niż sądziła.
Nad ranem po deszczu nie było nawet śladu, wszelkie kałuże zdołały powysychać a gorące, letnie słońce dawało się we znaki mimo wczesnej pory. Azalia wypoczęta i pełna energii tanecznym krokiem poszła przygotować śniadanie, nucąc przy tym różne melodie. Niemal od razu, gdy tylko zaspokoiła pierwszy głód, pobiegła do ogrodu. Dzisiaj miała w planach pozbierać arbuzy, co nie było łatwym zadaniem, ponieważ były one ogromne i ciężkie. Nosiła po jednym do stojącego kawałek dalej wozu. Praktycznie nie zauważała upływu czasu, jedynie wzrost temperatury. Z pracy wyrwał ją głos Eliae.
Natychmiast przerwała i podeszła do chaty zaciekawiona. Na widok sukienki oczy jej się zaświeciły, miała cudowne kolory, tak zmienne, jak sama Azalia. Na dodatek te pnącza, które natychmiast przywodziły na myśl ogród… Była idealna.

- Eliae! – krzyknęła zachwycona – To naprawdę dla mnie? – dopytała ze wzruszeniem i mocno uściskała koleżankę – Oczywiście, że ją założę, jest najpiękniejsza na świecie! Dziękuję!

Azalia wyglądała cudownie w swej nowej kreacji, postanowiła nawet nie ukrywać swoich tęczowych włosów, przez co wyróżniła się w tłumie, a był on całkiem spory. Setki jak nie tysiące ludzi, elfów i różnej maści naturian przybyło na letni festyn. Wszędzie również było w bród straganów ze wszystkim, czego tylko dusza zapragnie.

- Jeszcze kawałek i będziemy na miejscu, ugh – mówiła Azalia, przeciskając się między ludźmi, gdy nagle otrzymała przypadkowego kuksańca od innego przepychającego się mężczyzny. Mimo to cały czas trzymała blondynkę za rękę, żeby się nie pogubiły.

Mimo całego chaosu dziewczyny zdołały dotrzeć pod główną scenę. Był to ogromny balkon na jednym drzewie z widokiem na drugie, gdzie była scena i stereotypowo ubrany czarodziej, pokaz musiał już się zacząć. Wszędzie wokół latały różnobarwne światełka przypominające świetliki, ale to była czysta energia magiczna wytworzona przez maga. Tworzył on przy ich pomocy różne kształty, swego rodzaju iluzje. Jak choćby uskrzydlonego szczeniaka, który wbiegł w tłum i zniknął tylko po to, by wyskoczyć gdzieś z boku i przybrać formę ogromnej ławicy ryb unoszącej się na niebie.

- Eliae spójrz! – zawołała podekscytowana Az, gdy rybki stały się jednym, wielkim wężem, który oplótł drzewo czarodzieja. Tęczowowlosa zaklaskała najmocniej, jak umiała, inni również obdarowali mężczyznę licznymi owacjami.
Pradawny ukłonił się nisko i zaczął kolejne popisy. Ni stąd, ni zowąd podniósł nogę wysoko i zaczął iść w powietrzu niczym po jakiejś pionowej ścianie, by już po chwili spacerować całkiem do góry nogami.

- Jak on to w ogóle robi?! – ktoś krzyknął.

Czarodziej natomiast nie przerywając swojego występu, zajrzał do swojej sakiewki, z której wysypały się liczne monety, którym szybko wyrosły motyle skrzydła i poleciały do publiczności. Ludzie niemal zabijali się, by którąś złapać. Dlatego też naturianka zupełnie się nie spodziewała, że jednemu z ruenów uda się w spokoju usiąść na ramieniu blondynki. Azalia ostrożnie go zdjęła, nim inni zdołali go zobaczyć.

- Wygląda na to, że będziesz mieć szczęście – pokazała jej monetę, na której widniała czterolistna koniczyna, a białe skrzydełka przyprószone złotym pyłem falowały delikatnie.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Eliae odetchnęła z ulgą. Obecność Azalii już sama w sobie stanowiła dla niej otuchę, pewnego rodzaju oparcie, dzięki któremu kobieta coraz rzadziej odczuwała potrzebę morderstwa. Eugona cieszyła się każdą chwilą, którą mogła poświęcić planom z przyjaciółkom. Zachichotała zaś na wieści o kolorowym salonie.

        Po powrocie kobieta zabrała się od razu do roboty. Trudno było wyrwać Eliae z rytmu pracy, nawet na chwilę. Dlatego też, gdy Azalia wołała ją na kolację, blondynka ledwo zarejestrowała tę sytuację i wróciła do szycia. Tak bardzo chciała zdążyć przed jutrzejszym festynem, iż dopiero w przerwie w środku nocy pożywiła się przygotowanym przez przyjaciółkę posiłkiem i trochę odpoczęła. Blisko świtu dokonała ostatnich poprawek, po czym zdecydowała się pokazać swe dzieło Azalii. Eliae również nie kryła radości, gdy tęczowowłosa ucieszyła się z podarunku.
        - Tak, dla ciebie! Podoba ci się? Jeju, przymierz, nie wiem, czy rozmiar będzie odpowiedni… - mówiła natchnionym głosem. - Ojeju, tak się cieszę! Dziękuję ci, że ci się podoba! - Eugona nawet nie zwracała uwagi na słowa, które wypadły jej z ust. Odwzajemniła uścisk Az. Zdawałoby się, że wszystko układa się naprawdę dobrze.
Aż Eliae nie ujrzała oczami wyobraźni, jak trzyma truchło swojej przyjaciółki. Jasnowłosa momentalnie zbladła i zesztywniała, z nadzieją, że Azalia tego nie poczuła. Przez dłuższą chwilę kobieta była nieobecna, mimo że normalnie odpowiadała na pytania tęczowowłosej. Bała się niezmiernie.
Nie mogę tego zniszczyć. Nie mogę.

        Eliae nie miała dużo. Starała się do pracy nosić prostą, białą sukienkę, a na festyn postanowiła założyć podróżną - bordową z odkrytymi ramionami. Kobieta dobrze się w niej czuła, lecz również widziała w kolorze odzienia inną funkcję. Krew była mniej widoczna. Nawet po wielu latach Eliae pamiętała doskonale wszystkie miejsca, w które trysnęła posoka jej poprzednich ofiar. Eugona przejechała dłonią po rękawach. Wiedziała, że stąd najtrudniej schodziła karmazynowa ciecz…

        Dokładnie takie obrazy - niedomyta krew, ciała bliskich osób - pojawiły się przed naturianką, gdy dostrzegła ilość ludzi obecnych na festynie. Eliae przełknęła głośno ślinę zdenerwowana, lecz jednocześnie onieśmielona. Światła, ludzie, muzyka i śpiew - to wszystko nie mogło być miejscem zbrodni. Po prostu nie mogło. Zachwycona eugona nawet nie zwracała uwagi, dokąd jej przyjaciółka ją prowadziła. Oglądała kolorowe wystawy, pięknie ubrane elfki i roześmianych wędrowców, którzy prezentowali swoje dzieła.
        Eliae skupiła się w końcu na pokazie przesadnie wyszykowanego czarodzieja. Klaskała, piszczała i śmiała się razem z tłumem, a nawet próbowała złapać szczeniaka, który wbiegł do nich za sprawą magii.
        - Widzę! - odparła do Az. Magia, po prostu magia. I przeznaczenie, można by rzec, gdy tylko eugona zrozumiała, że widzi ogromnego węża. Zazwyczaj, kiedy w jej życiu ktoś opowiadał blondynce o tych stworzeniach, umierał. Zazwyczaj przez nią. Zazwyczaj okrutnie… Eliae nie mogła pozwolić sobie teraz na takie przemyślenia. To był ich dzień odpoczynku, czas, w którym nie powinny martwić się przeszłością, prawda? Eugona ujrzała monetę po chwilowym zamyśleniu. Uśmiechnęła się serdecznie do Azalii, po czym delikatnie ułożyła szczęśliwy symbol na jej dłoni, a następnie ułożyła ją w pięść i radośnie ścisnęła swoimi rękoma.
        - Będziemy! - rzekła radośnie. - We dwie. Prawda? - Razem, chciałaby dodać, aczkolwiek myśli nadal uciekały jej do węża. Widziała go tak jak wszyscy obecni tutaj na festynie. Coś musiało pójść nie tak, ale nie mogło. Eugona nie mogła na to pozwolić.
        Niespodziewanie przedstawienie się skończyło, rozbrzmiała muzyka. Eliae długo nie myślała, aby porwać przyjaciółkę do tańca. Kobieta nawet nie zastanawiała się nad swoimi umiejętnościami - po prostu pląsała do rytmu bębnów, starając się jedynie nie podeptać Azalii. Do roztańczonych dziewcząt niedługo dołączył cały tłum, bawiąc się co jakiś czas w odbijanego. W wirze zabawy Eliae niemal zapomniała o problemach. O wężach.
Aż w końcu nie złapała wzroku względnie niskiego mężczyzny w kapeluszu, stojącego obok klatki. Więzienia z eugoną weń siedzącą.
        Naturianka momentalnie się zatrzymała, przez co parę osób wpadło na nią w tanecznym szale. Blondynka jednak cała zesztywniała. Po kilku minutach złapała za ramię tęczowowłosą i wzrokiem wręcz wskazała jej to miejsce. “Cyrk dziwadeł”.
        - Az. Sp-ójrz - powiedziała spazmatycznie wręcz kobieta. Nie wiedziała już, jak długo patrzyła się na dziwnego mężczyznę. Nogi jednak same poprowadziły ją bliżej niego. Za Eliae podążyła grupa kilku oburzonych naturian, którzy oczywiście rozumieli więcej niż ignoranckie tłumy w pozostałych państwach.
        - Cóż to ma znaczyć, panie? - zapytała pewna starsza elfka.
        - Proszę państwa - zaczął przeciągle niski mężczyzna - proszę o spokój. Ta eugona jest tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli. Biedna przybyła do mnie, błagając, abym ją zamknął, albowiem czuła się niebezpieczna dla otoczenia. Ta kobieta… jest mordercą. Czyż takich nie winno się zamykać?
Eliae nawet nie zdawała sobie sprawy, gdy oplotła ramię Azalii, tuląc się do niego. Blondynka niemiłosiernie zbladła.
        - Ależ… to nie jest… - zaczęła nieśmiało, lecz nie dane jej było dokończyć. Właściciel cyrku wprosił się w jej słowa, jakoby w ogóle ich nie usłyszał, i zwrócił się do Azalii:
        - A pani, jak uważa? - zapytał. - Winno się zamykać morderców czy może litować nad ich rzekomo dobrotliwą, drugą stroną? Szczerze przyznam, że takowej nie poznałem. Charakter zabójcy zawsze przyćmi jego dobre cechy.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia naprawdę świetnie się bawiła. Zawsze miała mnóstwo znajomych, którzy nawet ją lubili, ale nigdy takiej najprawdziwszej przyjaciółki. Dlatego, gdy Eliae położyła szczęśliwą monetę w jej dłoniach, naturianka uśmiechnęła się z lekkim wzruszeniem.

- We dwie – odpowiedziała, a jej serce biło jak szalone i miała wrażenie, że wstrząsa całym jej ciałem.

Gdy zabrzmiała muzyka, a pokaz sztuczek magicznych został zakończony, tłum ucichł w oczekiwaniu na kolejne atrakcje. Az również spojrzała zaciekawiona, czym organizatorzy festynu uraczą ich tym razem. Nigdy nie było tak samo, zawsze był, chociażby drobny element, który zaskakiwał. Właśnie dlatego wszyscy tak chętnie tu przychodzili w te szczególne dni. Wtem kolorowowłosa została porwana dla tańca. Po pierwszym zaskoczeniu zachichotała wesoło i choć również nie była zbyt dobra w tej sztuce energia i pozytywna aura bijąca od dziewczyn zachęciła również pozostałych do dołączenia. Eugona nie oszczędzała swojej partnerki, co chwilę kończyła ona w popisowym piruecie. Było to niezwykle chaotyczne, ale jakże cudowne. Kolorowe kosmyki Azalii przy szybszych ruchach dawały wrażenie prawdziwej tęczy otaczającej tancerki.
Dlatego zatrzymanie Eliae było, lekko mówiąc, nieoczekiwane, ogrodniczka wpadła w tłum ludzi, którzy na szczęście ją złapali, a śmiech eugony zaraził również jej wybawców. Ot zabawne potknięcie, nikomu nic się nie stało, jednakże jej przyjaciółka wyglądała na zatrwożoną.
Naturianka podeszła do niej i wkrótce odkryła, co jest powodem trwogi blondynki. Już po chwili złapała ją za ramię w strachu, na co Azalia zareagowała mocnym przytuleniem.

- Spokojnie… - szepnęła jej do ucha i pogładziła po plecach. Sama zmarszczyła brwi i z równym oburzeniem jak pozostali naturianie spoglądała na mężczyznę.

Nie podobało jej się to, jak potraktował tamtą elfkę. Miała mu ochotę coś powiedzieć, nie sądziła jednak, że tak szybko nadejdzie ku temu okazja. Niestety, zamiast normalnie porozmawiać, on zadał jej pytanie trudne do rozważenia moralnie. Azalia potrzebowała chwili, aby przemyśleć każde słowo, wiedziała, iż cokolwiek powie, będzie obrócone przeciw niej albo co gorsza, przeciw Eliae.

- Mówi pan o charakterze zabójcy. A czy kiedykolwiek pomyślał pan, skąd mógł się wziąć? Może przyczynę tego stanu można ujarzmić, wyleczyć, naprawić? Uważam, że najpierw trzeba pomagać, a dopiero w ostateczności i całkowitej beznadziei uciekać się do zniewolenia. Każdy z nas ma złe i dobre strony. Natomiast to, która z nich będzie dominować, zależy nie tylko od nas samych, ale również od innych, od tego na kogo trafimy. Pamiętajmy o tym, że okazana dobroć wraca – odpowiedziała mu z pełnym przekonaniem w głosie, wciąż nie puszczając swej drogiej przyjaciółki – Czy na pewno chcesz tu być? – spytała eugony w klatce – Chce to usłyszeć od ciebie. Tylko pamiętaj, że zawsze jest szansa na normalne życie. Zawsze. Nie musisz się poddawać – mówiła do obcej, choć słowa również po części kierowała do blondynki.

Wśród zbiorowiska zaczęły się wzmagać popierające wypowiedź Azalii szepty, ale również jej przeciwne, które w większości należały do zwykłych ludzi. Wrzawa powoli robiła się coraz głośniejsza i zmierzała w stronę ostrej kłótni. Azalia zabrała stąd Eliae i poszły gdzieś, gdzie obecnie było nieco luźniej. Ostoją okazał się jeden z najdalszych straganów oferujący różnego rodzaju bibeloty.

- Co za człowiek… - prychnęła rozczarowana wątpliwą rozrywką – Wszystko w porządku? – spytała blondynkę.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Śmiech ludzi dookoła radował serce Eliae. Rozhulane dusze błagały o coraz więcej dobrej muzyki, umysły pragnęły rozkoszy w postaci kolejnej sztuczki. Festiwal zostanie zapamiętany i zapewne długo będzie wspominany, a już na pewno zagości w sercach obu eugon, które przyrzekły sobie wspólne trwanie przy sobie właśnie na nim. Dla jasnowłosej to był magiczny moment; przełamanie ostatecznych lodów, gdy w przyjaźni więzi zostały zacieśnione tak bardzo, że można było mieć jedną pewność.
Eliae i Azalia zostaną razem. Na zawsze.
We dwie.
        Przynajmniej taką nadzieję miała naturianka, gdy obracała się po raz kolejny w tańcu. Swobodne ruchy, deptanie po stopach, zgiełk; to wszystko sprawiało, że eugona czuła się jak wyzwolona. Okowy jej morderczego ja, uśpione pod płaszczem radości i swobody. Pot i przyjemne zmęczenie. Śpiewy, kolejne kroki i bliskość innych, nieznanych osób.
Eliae nigdy w życiu nie czuła się taka wolna. Tak szczęśliwa.
Dopóki nie ujrzała swojego potencjalnego przeznaczenia.
        Naturianka w klatce wyzwoliła swoje instynkty, szalejąc i uderzając o kraty. Krzyczała, a wręcz warczała, łypiąc na coraz to odważniejsze ręce, wyciągane w jej kierunku. Kobieta w zamknięciu nie próbowała uciec ani złapać kogoś w swe mordercze objęcia - ona chciała ich wszystkich odstraszyć, dumnie ukazując swą siłę. Eliae ocuciła się dopiero w chwili, w której Azalia ją objęła. Przyjemny dreszcz przeszył jej ciało za sprawą dłoni przyjaciółki na plecach, lecz zimno ciągnące się od serca tylko dodawało grozy w ciele blondynki. I dodatkowo słowa przedstawiającego eugonę mężczyzny uderzyły kobietę. “Charakter zabójcy zawsze przyćmi jego dobre cechy”.
        Walcząca o atencję naturianka. Oburzeni naturianie. Radosny i czerpiący zysk mężczyzna.
Czy to jest wolność?
        Kiedy jesteś wśród ludzi, którzy cię wspierają i tańczą wokół ciebie, czują się bezpieczni i dlatego bestia w twoim ciele pozostaje uśpiona, czy to jest wolność? Kiedy możesz swobodnie pokazywać ludziom swoje prawdziwe ja, bez ograniczeń, bez strachu, z pełną swobodą, czy to jest wolność?
Czym jest ta wolność?
        Słowa Azalii uderzyły najmocniej. Pełne pewności, nadziei, optymizmu, a jednocześnie zdawały się w pełni realne i osiągalne. Eliae wstrzymała oddech. Eugona w klatce zdębiała. “Może ma te same rozterki co ja…
        Nagle tłum z radosnego zrobił się trudny do zniesienia. Atmosfera z pełnej wigoru stała się ciężka. Oczy Eliae z pięknych i szerokich zrobiły się groźne, a źrenice wąskie. Z tyłu wyrósł jej powoli ogon, a twarz ze smutnej i rozgoryczonej jawił się wyraz śmiertelnej powagi i mordu.
        Przemieniła się publicznie, czyli spełnił się jeden z jej największych koszmarów. Lecz wtem spojrzała na Azalię. Może zrobiła to instynktownie, może nie, ale wiedziała, że dzięki temu ludzie przeżyją.
Eliae w tej formie nie oszalała. Wręcz przeciwnie. Wyprostowała się i spojrzała prosto w oczy zamkniętej w klatce eugony.
        - Żałosne. - Jedyne słowa, które w tym czasie wypowiedziała jasnowłosa, zabrzmiały jadem i pewnością.
To jest wolność. Nikt nie może tego kwestionować.

***

        Nie wróciła do formy człowieka. Nie była w stanie. Spoglądała na Azalię obojętnie, w głębi duszy błagając. Mogła wybuchnąć w każdej chwili, lecz tego nie zrobiła. Powinna zwariować - ba, poniekąd wariowała - ale zachowała trzeźwość.
        - Az… nie mogę się przemienić z powrotem.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia zazwyczaj radosna i pełna życiu teraz kipiała wręcz gniewem. Uwięziona naturianka cicho przytaknęła na jej pytania, ale szczerze wątpiła w ich szczerość. Niestety na obecną chwilę nic nie mogła zrobić. Mimo bezsilności nie krzyczała, nie wkurzała się, tylko zamknęła go głęboko w sobie, rzucając jedynie zdenerwowane spojrzenie mężczyźnie. Nie chciała przecież wywoływać jeszcze większego zamieszania. Zwłaszcza że sprawę skomplikowała nagła przemiana Eliae. Wszyscy wokół byli zaskoczeni i niepewni czy jest to również część pokazu, postanowili cofnąć się przynajmniej o krok od naturianek. Zamknięta w klatce eugona patrzyła na blondynkę z konsternacją w oczach, przestała odganiać ludzi, była spokojna i równie zdziwiona, jak pozostali.

- To trzeba zamknąć w klatce! – wrzasnął w końcu któryś z gapiów.
- Nie. Nie trzeba – odparła Azalia, przytulając przyjaciółkę mocniej, po czym sama przybrała swoją prawdziwą postać.

Kolejne poruszenie. Część osób postanowiła zainicjować odwrót taktyczny tak na wszelki wypadek. O eugonach wciąż funkcjonowały szkodliwe stereotypy, jako iż są to krwiożercze i agresywne bestie. Niektórzy nawet twierdzili, że mogą zamieniać wzrokiem w kamień, co wyjaśniało, dlaczego matki niemalże instynktownie zasłaniały dzieciom oczy, a same starały się nie patrzeć wprost na wężowe kobiety.

- To ta ogrodniczka? – spytał ktoś na widok tęczowowłosej z długim, łuskowatym ogonem.
- Ona też jest bestią?
- I mieszka tak blisko miasta!

Miejscowi, będący na festynie łatwo rozpoznali Azalię, której wcześniej przecież nawet nie śmieli podejrzewać o to, iż nie jest zwykłym człowiekiem. Dużo osób kupowało od niej produkty i z wieloma przecież utrzymywała przyjazne relacje. Wiedziała, jak dużo ryzykuje w ten sposób, ale uznała, że dla wsparcia przyjaciółki warto poświęcić swoją reputację.

- Tak. To ja. Też jestem eugoną. Jesteśmy takie jak wy i kto wie, czy wśród was nie ma innych – dodała, czym umyślnie wywołała szereg nieufnych spojrzeń.

Następnie trzymając Eliae pod rękę, wyprowadziła ją z tego zbiegowiska i odpełzły jak najdalej od hucznej zabawy. Dotarły na pustą platformę. Całość otaczały dość gęste i zazielenione gałęzie drzewa tworząc dość prywatny kącik. Obok stał wprawdzie jakiś stragan, ale jego opiekun zapewne gdzieś sobie poszedł na dłuższą lub krótszą chwilę.

- Spokojnie, dasz radę. Tylko musisz się uspokoić – pocieszała ją Az, patrząc dziewczynie prosto w oczy.

Całą powagę sytuacji w międzyczasie postanowiły popsuć ich własne fryzury. Jeden z czerwonych węży Az uczepił się tego z głowy Eliae i syczał na niego prowokująco. Natomiast gdy wreszcie zyskał upragnioną, uwagę ruszył do ataku, podobnie jak jego rywal. Jednak zamiast zażartej walki oboje jedynie przyłożyli sobie z główki.

- Ajć, co jest… - naturianka odgarnęła wszystkie gady do tyłu, po czym spojrzała na blondynkę i zachichotała – Wybacz, nie przywykli do tak bliskiego widoku innych wężowłosów.

Azalia ostrożnie zbliżyła dłoń do jej wężyków i uważając, aby nie dać się pokąsać odgarnęła je trochę, aby nie opadały Eliae na twarz.

- Będzie dobrze. Przemieniłaś się, ale jesteś sobą. Jest dobrze. I zawsze możemy wrócić do domu, jeśli masz dość wrażeń. Będą kolejne festyny. Najważniejsze, żebyś ty czuła się dobrze.
Awatar użytkownika
Jack
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Lich
Profesje: Uczeń , Chłop
Kontakt:

Post autor: Jack »

        - To głupie, niebywale głupie, nawet jak na ciebie! - Shezbeth zagdakał, siedząc na ramieniu nieumarłego. Dziobnął go w ucho, a potem kilka razy w makówkę, próbując wybić mu ten idiotyczny pomysł z głowy. - Zawarliśmy umowę. Miałeś się mnie słuchać, więc zawracaj!
        - Miałem się od ciebie uczyć. Nie było mowy o spędzeniu reszty mojego życia w tej chałupie. - Jack osłonił skroń palcami, tymczasem drugą ręką wciągnął pośpiesznie kaptur na głowę. - Schowaj ten dziób, bo jeszcze trochę i zostaną ze mnie same kości!
        - Dużo ryzykujesz. Myślisz że ten stary gałgan, który znalazłeś w szafie, ochroni cię przed wścibskimi spojrzeniami? Ludzie nie są tacy łaskawi! Jak tylko zwęszą, kim naprawdę jesteś, nie spoczną, póki nie odrąbią ci głowy! Jakieś bezsensowne święto nie jest tego warte! - Kończąc wypowiedź, zapiał i rozłożył skrzydła, jakby chciał zadeklarować swoją dominację. Ten gest również sprawił, że kilka białych piór oderwało się od niego i poszybowało leniwie ku ziemi.
        - Ależ jest! Nie rozumiesz, potrzebuję tego. Chciałbym jeszcze choć raz poczuć się jak jeden z nich. Ludzie nie są... "źli."
        Czy aby na pewno? W takim razie kto sprawił, że stał się tym, czym jest teraz? Jack zamilkł, spochmurniał na twarzy, lecz w jego oczach nadal malowała się determinacja. Nie wszyscy ludzie byli cnotliwi, ale to nie zmieniało faktu, że tęsknił za ich towarzystwem. Za oddychaniem zdrowymi płucami.
        - Pójdę tam tylko na chwilę. Zbiorą się tłumy, więc nikt nie powinien zwrócić na mnie uwagi - dodał, aby uspokoić swojego mentora i przy okazji samego siebie. Spojrzał na niego wzrokiem, który bez cienia wahania obstaje przy swojej decyzji.
        - Uparty osioł! - Kogut zaczął wydawać szorstki, jednostajny odgłos, który mógł imitować warczenie, albo ciężkie westchnienie. - Ciesz się, że nie mam rąk, bo przywiązałbym cię do tego drzewa! Pomnij moje słowa, jeśli wpakujesz nas w tarapaty.
        Chłopak nie odpowiedział, za to uśmiechnął się pod nosem.

        Coraz bardziej zagłębiali się w zabudowania Danae. Festyn odbywał się w całym mieście, jednak Jack kierował się do obszaru zamieszkiwanego w większości przez ludzi. Wcześniej tylko raz świętował nadejście lata poza terenami swojej wioski i miało to miejsce właśnie tutaj. Był małym dzieckiem, a mimo to wyniósł z tamtych okoliczności wiele cudownych wspomnień. Liczył na to, że tym razem równie dobrze spędzi czas i pozwoli mu to na chwilę zapomnieć o wszystkim.
        Był lekko spięty, jednak to zmieniało się z każdą chwilą. Do tej pory nikt go nie zaczepił, pomijając właścicieli straganów oraz osoby oferujące mu udział w najróżniejszych rozrywkach. Pragnął z uśmiechem na ustach aktywnie świętować, tak jak robili to wszyscy inni, lecz rozsądek i groźnie łypiący na niego kurczak kazali mu pozostać biernym obserwatorem. Ani lisz, ani upiór nie pozwolili sobie na wypuszczenie słowa z ust, gdyż samo to zdradziłoby ich nieludzką (i niekogucią) naturę.
        Zatrzymali się przed sporą grupą ludzi, która dzieliła ich od sceny. Okazało się, że akurat trwał pokaz magicznych sztuczek. Jack postanowił przystanąć i obejrzeć spektakl do końca. Żałował jednak, że nie znalazł się bliżej. Przedstawienie oczarowało go, a magia po raz kolejny podbiła jego serce. W tej samej chwili usłyszał oburzone gdaknięcie, które ledwo przebiło się przez owacje tłumu.
        - Wielkie mi coś. W kilka lat nawet ty byś tak umiał.
        Słowa upiora, mimo że nie miały tego na celu, uradowały chłopaka i przepełniły go nadzieją. Coś błysnęło w jego oczach. Przyszłość wydawała się tak ekscytująca!
        - Shezbeth, dziękuję, że jesteś moim mistrzem.
        Ptaszysko milczało przez chwilę, po czym w końcu odparło nieco lżejszym niż zwykle tonem:
        - Nie dziękuj, tylko ucz się pilnie, gamoniu.

        Kiedy spektakl dobiegł końca i wszyscy przepadli w rubasznym tańcu, Jack wraz ze swoim towarzyszem postanowili ruszyć dalej. Idąc, natknęli się na dość ekscentrycznego jegomościa, pilnującego klatki, w której siedziała naturianka. Nie chcieli się zatrzymywać, jednak nieumarły o kilka sekund za długo utrzymał swoje spojrzenie na zamkniętej eugonie.
        - Witam, witam! Widzę, że jest pan zainteresowany naszą kolekcją! W środku mamy więcej podobnych dziwadeł. Wstęp tylko dwanaście ru-...
        Nim mężczyzna zdążył dokończyć zdanie, Jack zniknął mu z pola widzenia. Przyśpieszył kroku, tak jak przyśpieszyło bicie jego serca. Zwolnił dopiero, gdy tłum się przerzedził, aż w końcu przystanął. Zwrócił twarz w kierunku swojego lewego ramienia, na którym siedział Shezbeth.
        - Biedna istota - powiedział zaniepokojonym głosem. - Takie miejsca zawsze wywołują u mnie dreszcze. Ale jesteśmy w Danae. Myślisz, że elfy i naturianie pomogą tej kobiecie? - zapytał. Bardzo chciał usłyszeć twierdzącą odpowiedź.
        - Wątpię. Typ wydaje się śliski, na pewno znajdzie jakiś sposób, by pozostać nietykalnym i czerpać zysk.
        Słysząc to, chłopak odwrócił się. Omiótł wzrokiem uliczkę, z której dopiero co przyszli.
        - Powinienem po nią wrócić - wyszeptał, choć jego głos nie był tak stanowczy, jak mu się wydawało. Zaciśnięte pięści drżały, brwi zaś zmarszczyły się nie tylko w obawie o życie naturianki, ale i własne.
        - Nie bądź głupi! Skażesz nas na śmierć! Pomyśl racjonalnie. Jeśli znalazł się już jeden idiota, który zechciał ją ocalić, na pewno pojawi się ich więcej. Zostaw to im. - Shezbeth wiedział, że nie ma nad liszem całkowitej kontroli, dlatego robił wszystko, aby przemówić mu do rozumu... Nawet jeśli w jego mniemaniu Jack miał rozum wielkości fistaszka. - Poza tym, eugony to groźne istoty. Jeślibyś ją wypuścił, miałbyś na sumieniu życia niewinnych ludzi.
        Ostatni argument był tym, który poważnie podważył wiarę Jacka w słuszność swojej decyzji. Nie miał jednak dość czasu, by się nad tym głębiej zastanowić.
        - Haha! Patrzzsie no, pomyleniec gada z drobiem!
        Do odzianej w pelerynę, zakapturzonej postaci z ptakiem na ramieniu podszedł chwiejnym krokiem wychudzony mężczyzna średniego wzrostu o niedbale przystrzyżonej brodzie i zaczerwienionych oczach. Obcy czknął, po czym niemal natychmiast beknął, a towarzyszył temu paskudny smród. Jack rozejrzał się wokół, jednak poza ich dwójką nie było w pobliżu ani żywej duszy. Całe szczęście.
        - Hej, ty. Skoro gadasz pan ze zwierzętami, to może zechsesz pogadać z moim psem, żeby nie gryzł mnie po kostkach?
        Jack nie odezwał się. Zaciągnął kaptur bardziej na twarz, starając się, aby nie odsłonić przy tym swoich kościstych palców. Domyślił się, że ma do czynienia z osobą, która lubi pić nie tylko od święta. Uznał, że jeśli zignoruje przybysza, to ten się odczepi, dlatego okrążył go i poszedł wzdłuż uliczki.
        Jak na złość, mężczyzna podążał za nim, aż w końcu dogonił go i zagrodził mu drogę.
        - Zgłodniałem. Użycz mi pan tego kurczaka, mam ochotę na rosół - powiedziawszy to, wyciągnął rękę i złapał koguta za grzbiet.
        - Zostaw go! - wycharczał Jack.
        Przez krótką chwilę szamotali się. W końcu nieumarły wpadł na pomysł, jak to zakończyć. Przyłożył dłoń do twarzy napastnika i wyssał z niego energię. Gdy kurczak wyswobodził się z uchwytu pijaka, wrócił na ramię nieumarłego i tupnął gniewnie łapą.
        - Dobra, to teraz uciekamy - rzucił Shezbeth.
        - Chwila! Nie możemy go tak zostawić!
        - Masz rację... rzućmy go w jakieś krzaki.
        - Co? Nie, nie o to mi chodziło…
        - Rób co mówię. Wszyscy, włącznie z nim samym, pomyślą, że wypił za dużo i poszedł w kimę. A to w sumie nie jest dalekie od prawdy.
        Jack zgodził się postąpić wedle wskazówek mistrza. Najbliższe krzaki okrążały pustą platformę nieopodal. Uznawszy to za idealne miejsce, zarzucił sobie na wolne ramię nieprzytomnego mężczyznę niczym worek kartofli, po czym ruszył z miejsca. Wspiął się na deski, podszedł do krawędzi i przerzucił ciało za barierkę, a gdy upewnił się, że krzewy robią za dobry kamuflaż, odetchnął z ulgą.
        - Chowaj się! - Shezbeth krzyknął. Niespodziewający się tego Jack aż podskoczył z przerażenia. Już miał zapytać o powód, lecz ptak nie dopuścił go do słowa. - Nie ma czasu, pośpiesz się!
        Chłopak bez chwili namysłu wspiął się na drzewo. Ułożył się wzdłuż grubej, gęsto porośniętej liśćmi gałęzi, nie wychylając kończyn. Ciszę przerwały kobiece głosy. Rozmawiały przez chwilę, niestety Jack słyszał jedynie strzępki rozmowy. Był ciekaw, kto to taki, dlatego wychylił się, lecz kiedy tylko jego oczom ukazała się zdecydowanie zbyt duża ilość węży, poczuł, jak traci równowagę.
        I spadł.
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Była potworem. Czuła to wewnętrznie w każdym przepływie krwi, każdym uderzeniu serca, każdym odbiorze zewnętrznych bodźców. Emocje eugony były wzmocnione diametralnie - nawet lekki ból spowodowany kłótnią włosów naturianek sprawiał, że kobieta gotowa była zwariować z tego wszystkiego. Dlatego też mocniej szarpnęła głowę do tyłu, co z całą pewnością nie było przyjemne dla jej przyjaciółki.
        - Az, przepraszam, przepraszam, przepraszam, Az, przepraszam! - nawoływała Eliae, zapętlając te słowa niczym niekończącą się mantrę. Blondynka czuła się źle. Jej jasny ogon i białe węże na głowie nie ułatwiały jej wtopienia się w otoczenie, była wręcz tak jasna, że stawała się doskonałym celem. Zbyt łatwo było je znaleźć.
        - Azalio, czy mogłabyś… jakoś mnie zamalować? Jestem… Czuję się za bardzo… widoczna, wiesz… - mówiła, ciągle łapiąc powietrze w pobolewające płuca. Eliae nie była przyzwyczajona do tego ciała - wręcz przeciwnie, nie dawała sobie z nim rady. Martwiła się z każdą chwilą zwłoki z powrotem do prawdziwej formy.
        - Az, jak ja mam…? - zaczęła, lecz nie dane jej było dokończyć. Wpierw usłyszała trzask gałęzi, szept liści, aż w końcu i upadek. Oczy eugony momentalnie zwężyły się jeszcze bardziej, a sama Eliae prędko rozejrzała się. Nim w pełni dostrzegła, z kim lub z czym ma do czynienia, już pełzła błyskawicznie w kierunku ruchu. Pojawiła się przed mężczyzną niespodziewanie, nagle, jakoby już tam na niego czekała podczas jego niefortunnego upadku. Eliae walczyła ze sobą wewnętrznie, ponieważ bała się prawdopodobnie bardziej niż ten mężczyzna. Lub ten coś, ponieważ zapewne nie był on człowiekiem.
        - Idź…! - wydukała przez zaciśnięte zęby, ale i to wydawało się czynnikiem zapalnym. Sekunda nie minęła, a silne dłonie eugony uniosły nieznajomego za kołnierz do góry, zamachnęły nim i… zatrzymały się razem z liszem w powietrzu. Dłonie naturianki trzęsły się, bynajmniej nie z ciężaru przetrzymywanego ciała. Kobieta była przerażona.
        - Błagam, zabierz go… - rzekła do przyjaciółki, powoli opuszczając na ziemię nieznajomego. - Przepr… - zaczęła, ale znów poczuła w sobie ten szaleńczy zryw i odwróciła nagle głowę. Zasyczała groźnie. Odpełzła kawałek dalej, żeby przypadkiem nikogo nie uderzyć. Ukradkiem obserwowała koleżankę i tajemniczego jegomościa. Po jego aparycji trudno określić, czy potrzebował pomocy medycznej, lecz Eliae obiecała sobie, że później sprawdzi i ewentualnie podleczy mężczyznę.
        - Zostawcie… muszę wrócić do postaci… idźcie… - mamrotała pod nosem, próbując już w tym momencie się skupić na przemianie w swą ludzką postać.
Awatar użytkownika
Azalia
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Azalia »

Azalia uspokoiła swoje wężowe włosy, czule głaszcząc każdą z tych zaintrygowanych główek i pozostawiając te bierne w spokoju. Chciała pomóc Eliae, tylko nie mogła znaleźć prostego rozwiązania. Przyjęła najłagodniejszy ton głosu, jaki umiała i ostrożnie cedziła każde słowo.

- Hej, Eliae. Nic się nie stało, jest w porządku. To tylko drobny wypadek – uśmiechała się do niej przyjaźnie, chcąc rozgonić negatywne emocje – Oczywiście, dla przyjaciółki wszystko.

Podeszła do niej bliżej i choć wcale nie musiała mieć fizycznego kontaktu, by czynić swoją magię, to liczyła, że może w ten sposób, choć odrobinę ukoi emocję naturianki. Chciała, aby blondynka czuła, że jest obok niej i nigdy jej nie odrzuci.
Po chwili również spełniła jej obietnicę, przemalowując białe łuski na zielone i brązowe tak, aby ginęły na tle drzew. Podobnie potraktowała węże na jej głowie, a nawet bladą cerę dziewczyny, która w tej chwili przypominała istny kamuflaż godny prawdziwego szpiega.

- Myślę, że te brązowe i zielone ciapki załatwią sprawę z wtopieniem się w otoczenie – zachichotała Azalia, chcąc rozluźnić atmosferę i wyglądało na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Nie przewidziała jednak osoby trzeciej spadającej z drzewa. Biedna jasnowłosa nawet nie zdołała dokończyć zaczętego zdania, tylko bardziej się wystraszyła.

- Spokojnie Eliae, on nic ci nie zrobi, dopilnuje tego – obiecała i niczym jakąś szmacianą lalkę wielkości człowieka przejęła od niej nieumarłego i odstawiła na bok.

Nie mogła w tej chwili podejść do blondynki, czuła, że to nie najlepszy pomysł. Wcześniej było już prawie dobrze, ale wszystko musiał zepsuć ten… No właśnie, kto to do licha był i dlaczego siedział w gałęziach?
Tęczowowłosa podpełzła do niego i bez ceregieli ściągnęła mu z głowy kaptur. Zmarszczyła brwi, ale nie uciekła, wręcz przeciwnie. Była lekko rozgniewana tą nieoczekiwaną sytuacją, ale zdecydowanie bardziej zaintrygowana, a raczej przerażona stanem nieznajomego.

- Czy… ty się dobrze czujesz? – spytała, z przerażeniem odkrywając, w jak bardzo złym stanie jest nieznajomy – I co ty robiłeś tam na górze? Wyglądasz jakbyś… potrzebował pomocy znachora. I to na wczoraj! W takim stanie nie powinno się skakać po drzewach i podglądać obcych, wiesz? – pogroziła mu palcem i dopiero wtedy zaczynało do niej docierać, na co dokładnie patrzy.

Jego zielonkawa skóra mogłaby przywodzić na myśl driady, ale zdecydowanie miała w sobie mniej życia. Szczególnie że gdzieniegdzie widać było gołe kości i… robala? Azalia zrobiła wielkie oczy, wzięła głęboki oddech i wydech. Wyglądał jak żywe zwłoki, ale przecież gdyby był martwy, nie stałby tu teraz przed nią, a na zjawę był zdecydowanie za ciężki, sądząc po tym, z jakim impetem spadł.
Węże na głowie, Azali syczały zaciekle na nieznajomego, eugona była już zmęczona ich uspokajaniem, więc przyjęła swoją dwunożną postać z normalnymi włosami. Skrycie liczyła, że Eliae również zdoła to zrobić.

- Ty też dasz radę, wierze w ciebie – pomyślała, zerkając w stronę przyjaciółki.

Następnie raz jeszcze zmierzyła lisza wzrokiem. Dopiero teraz, gdy wstępny szok zaczął opadać, dotarła do niej nieprzyjemna woń gnijącego ciała. Zmarszczyła lekko brwi, ale nic nie powiedziała, nie chciała mu w końcu sprawdzić przykrości.
Awatar użytkownika
Jack
Zbłąkana Dusza
Posty: 4
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Lich
Profesje: Uczeń , Chłop
Kontakt:

Post autor: Jack »

        Jack poczuł, że jego przednia strona ciała zaczynała nieco drętwieć, po tym jak niespodziewanie zetknęła się z drewnianym parkietem. Zrobił kilka następujących po sobie, różnych grymasów twarzy, aby odegnać to niekomfortowe uczucie, ale jedynie spotęgował je, choć nie mógł powiedzieć, że bardzo mu to przeszkadzało. W momencie kiedy on spadał, upiór w ciele kurczaka zatrzepotał skrzydłami, aby wylądować w innym miejscu i ukryć się przed wzrokiem drapieżnych naturianek.
        Lich chciał czym prędzej zaprzeć się łokciem, by jakoś się podnieść i wykonać przerażający rozkaz zielonej damy, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, został uniesiony pod same gałęzie drzew przez tą... damę? W jego oczach zakręciły się łzy, lecz jeszcze nie spływały po policzkach. Słyszał w głowie powtarzający się niczym mantra głos swojego mistrza "A nie mówiłem?!", bo choć nie pisał się na taką przygodę, to jednak jego czyny i lekkomyślne decyzje doprowadziły do takiej sytuacji. Zacisnął powieki, wierząc, że jest gotów na wszystko, mimo że tak naprawdę nie był gotowy na nic. Ledwie potrafił wypuścić z ust ciche, piskliwe, a zarazem autentycznie zatrwożone zgłoski:
        - Bła... am... e zabi... aj... mni...
        Ku jego zaskoczeniu, wężowa kobieta puściła go, choć gdy został podniesiony przez kolejną z nich, która podobnie ujawniła swoją brutalną siłę, zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno miał powód do radości. Eugona powiedziała coś do swojej przyjaciółki, ale Jack był zbyt oszołomiony, aby przetworzyć jej słowa. Gdy zasyczała groźnie, zrobił odruchowo krok do tyłu i przysłonił twarz dłońmi, trzęsąc się mimowolnie. Zaraz po tym jego kaptur zsunął się - z początku myślał, że samoistnie, ale wtedy opuścił ręce i zobaczył przed sobą ten sam widok, który wcześniej sprawił, że utracił równowagę - setkę kolorowych węży. Przełknął głośno ślinę.
        - J-ja? - wydukał jak ostatni idiota. Do kogo innego miałaby mówić? - Jest dobrze, czuję się d-doskonale, a zdrowszy to nigdy nie byłem - odpowiedział szybko. Tak szybko, że wręcz niezrozumiale, ale stres nie popuszczał, więc trochę paplał bez ładu i składu. Jeśli jednak mówieniem mógł załatwić sobie choć odrobinę więcej czasu na tym świecie, to do dzieła! - Ukrywałem się, bo wiedziałem, że ktoś tu idzie, a nie chciałem, żeby przypadkiem ludzie mnie zobaczyli.
        Z każdą chwilą zauważał coraz większe rozdrażnienie na obliczu kobiety, węże uczepione jej głowy również na to wskazywały. Za moment zmieniła swoją postać na ludzką, dzięki czemu trochę mu ulżyło, ale wtedy skrzywiła się i tym jednym gestem sprawiła, że cały strach uderzył w niego ponownie.
        - P-przepraszam was, drogie panie! Nie chciałem was podsłuchiwać. Proszę, uwierzcie mi, to był przypadek! - Schylił nieco głowę w ramach pokuty. Wolał też nie patrzeć zbyt długo w oczy którejkolwiek z naturianek, nie chciał dawać im żadnych powodów do gniewania się na niego... jeszcze bardziej. - I przepraszam, jeśli was wystraszyłem. Naprawdę bardzo mi przykro...
Awatar użytkownika
Eliae
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Uzdrowiciel , Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Eliae »

        Najpierw uderzyły w nią łzy. Nie, nie jej własne - łzy nieznajomego truposzka, który spadł im z nieba i… cóż, na swoje nieszczęście wylądował w piekle. Eliae nie czuła się komfortowo już sama ze sobą, a co mają powiedzieć osoby wokół niej. Wyrządziła tak wiele szkód, że serce pełne sadystycznych podniet samo zaczynało jej krwawić. Kamuflaż, który przyjęła od Azalii, chyba najbardziej pomógł. Wcześniej dziewczyna zdążyła wymamrotać proste “dziękuję” i musiała po czasie przyznać, że chyba gdyby nie zmiana kolorów na bardziej neutralne, dużo trudniej byłoby wrócić jasnowłosej do swej prawdziwej formy. Niby rozumiała, że jeszcze nic nie zrobiła złego - mimo że nastraszyła nieznajomego niemalże na śmierć - lecz mimo to dręczyły ją wyrzuty sumienia wymieszane z nutą mordu i krwi.
        O, właśnie, krew. Gdyby tylko kobieta była w stanie usłyszeć własne myśli, również może uspokoiłaby się prędzej. Tymczasem czuła pulsowanie własnej posoki, nie wspominając już o niesamowitym pragnieniu ujrzenia jej na dłoniach eugony…
        Minęła chwila. Hałas, który naturianka słyszała za sobą, przestał ją tak bardzo drażnić, a denerwujące kolory własnej łuski nie uderzały tak bardzo; wszystko to dzięki Azalii. Eliae wzięła parę głębokich oddechów, aż w końcu złapała rytm. Wyciszyła serce, zrównała oddech. Nawet nie zauważyła momentu, w którym ponownie miała dwie nogi zamiast wielkiego ogona, a włosy delikatnie muskały jej plecy. Mogła wrócić do normalności… O ile normalni ludzie mają brązową skórę, zielone suknie i włosy w mieszance wyżej wspomnianych kolorów. Naturianka nie wiedziała o włosach na szczęście, acz spojrzała na swoje dłonie i wręcz parsknęła śmiechem.
        - Aaaz! - zaczęła, uradowana swoim dużo bezpieczniejszym stanem. - Udało się! Udało mi się! Nikogo nie zabiłam? - zapytała, aby móc się tak na wszelki wypadek upewnić. Gdy spojrzała jednak na nieznajomego, zwątpiła w dobre wieści wynikające z jej ostatniego pytania. Mężczyzna z odsłoniętą twarzą wyglądał jeszcze gorzej. Już w postaci eugony naturianka odniosła wrażenie, jakoby tajemniczy podglądacz nie był człowiekiem… ale że aż tak? Gdyby nie zabarwiona na brązowo skóra kobiety, Eliae zapewne zbladłaby do poziomu godnego weselnych sukni. Zaskoczona stanem jegomościa ledwo zwróciła uwagę na jego słowa, które dopiero od połowy do niej dotarły. W momencie, w którym on pochylił głowę, Eliae zrobiła dokładnie to samo i zaczęła swój monolog:
        - To ja przepraszam! Musiałeś się wystraszyć na śmierć… Nic ci się nie stało? Nic sobie nie zrobiłeś? Czy ja ci nic nie zrobiłam? Naprawdę przepraszam! - Słowa opuszczały usta naturianki w bardzo szybkim tempie, aż w końcu kobieta mogła pomyśleć. Dotarło do niej, jak wyglądała sytuacja i co się w ogóle stało. Mężczyzna spadł z drzewa, wystraszył się, podglądał, ona go wystraszyła bardziej, później Azalia ogarnęła sytuację, a później wystraszony nieznajomy… nadal był wystraszony. I cóż tu zrobić?
        - Az, może mu jakoś pomożemy? Czy mogę… zaprosić go? - zapytała przyjaciółki. - Spójrz, podglądanie to dalej mniejsze przewinienie niż moja próba morderstwa, czuję się winna… Um, ej, ty… - zwróciła się do nieznajomego mężczyzny. - Przepraszam za bezpośredniość, ale… nie wyglądasz dobrze, a ja jestem uzdrowicielką. Czy mogłabym ci jakoś pomóc? Albo chociażby cię przebadać, o ile nie czujesz, że coś ci jest? Naprawdę przepraszam za swój wcześniejszy wybuch… - dodała, gubiąc coraz to bardziej myśli. Czuła, że to jej wina. Gdyby nie gwałtowna przemiana w eugonę, nic takiego nie miałoby miejsca, więc teraz Eliae chciała wynagrodzić to zarówno nieznajomemu, jak i Azalii. W końcu oboje potracili trochę nerwów właśnie przez to, że naturianka nie była w stanie się opanować.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości