Dalekie Krainy[Równina Rafgar i okolice] Wskaż mi drogę

Poza Środkową Alaranią istnieją setki, najróżniejszych krain. Wielka Pustynia Słońca, Góry Księżycowe, archipelagi wysp, płaskowyże, mokradła, a nawet lądy skute wiecznym lodem. Inny świat, inne życie, inni ludzie i nieludzie. Jeżeli jesteś podróżnikiem, czy poszukiwaczem przygód wyrusz w podróż w najdalsze zakątki wielkiej Łuski Alaranii.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Ze śmietaną - obiecał pogodnie, tonując nieco swoje rozbawienie spowodowane zastrzeżeniami Mitry, co do zaproponowanych przez wampira omletów "pojednania". W prawdzie obawiał się, że gdy wrócą z plaży raczej ciężko mu będzie dostać świeżą śmietanę idealną do ubicia i zrobienia na słodko, ale może Mitra mu wybaczy, jeśli obiecane omlety dostanie na śniadanie, a nie na kolację. Tak chyba nawet będzie lepiej, bo nie do końca był przekonany czy taki posiłek przed spaniem był dobrym pomysłem. Już nawet miał zaplanowany cały jutrzejszy ranek.
        - Postaram się by były to najlepsze omlety jakie kiedykolwiek zrobiłem - dodał i pocałował ukochanego w głowę. Miał tylko nadzieję, że uda mu się następnego dnia wstać dużo wcześniej przed Mitrą by móc nazrywać świeżych owoców i pójść do miasta po odpowiednią śmietankę. Jajkami się nie przejmował, zapyta się Amy czy będzie mógł się poczęstować tymi co zniosą jej kury. Co prawda nie sądził, by wpłynęło to jakoś znacząco na smak omletów, ale zdecydowanie będą najlepszymi jakie kiedykolwiek zrobił. W Maurii raczej ciężko znaleźć naprawdę świeże, słodkie i soczyste owoce ledwo zerwane z krzaka. A już szczególnie takie, które rzeczywiście mogły dojrzewać w słońcu.
        - Może uda ci się kiedyś znaleźć lek na moje szaleństwo i uratować siebie przed nim. O ile nie jest już za późno - zażartował lekko i przytulił delikatnie do siebie niebianina, przymykając przy tym na moment oczy z zadowoleniem na twarzy. To był naprawdę bardzo, ale to bardzo przyjemny dzień, o którym nigdy nie śmiałby choćby śnić, a co dopiero prosić partnera o tak cudowne spędzenie wspólnie czasu. Gdyby miał się jutro nie obudzić, bez wątpienia odszedłby z tego świata jako najszczęśliwsza istota na całej Łusce. Jeśli jego szaleństwo brało się z miłości do Mitry i szczęścia jakie przy nim czuł, pragnął już na zawsze pozostać wariatem i nikomu nie pozwoli siebie wyleczyć, unormalnić. Nie pozwoli odebrać swojego szaleństwa.
        - Hm? Naprawdę? - mruknął z lekką sennością w tonie, albo raczej rozmarzeniem, gdy tak siedział z narzeczonym w objęciach, zapatrzony w bezkresne morze otulone blaskiem zmierzającego ku zachodowi słońca. - Nie powiedziałbym, że to ze zdenerwowania - powiedział, wtulając policzek w złotą czuprynę nekromanty.
        - Mogłem robić to co kocham i jednocześnie trzymać w ramionach mężczyznę będącego całym moim światem. Chyba nawet nie potrafię znaleźć odpowiednich słów na to, co tak naprawdę czułem - odpowiedział szczerze Mitrze, a po tym wysłuchał, co on miał do powiedzenia na ten temat.
        Aldaren nie mógł się powstrzymać, gdy Mitra powiedział, że odpuści wampirowi zrobienie omletów na zgodę, parsknął krótko z rozbawieniem.
        - Słowo się rzekło, niestety jesteś skazany na moje omlety, ale już nie dzisiaj, a jutro na śniadanie - mruknął gładząc błogosławionego delikatnie po ramieniu, nadal go obejmując i przytulając do siebie. - Sam jestem sobie winien tej reprymendy. Ostrzegałeś mnie przecież. Przepraszam, że naraziłem cię na zawał - dodał i odrobinę mocniej przytulił do siebie niebianina, całując go po raz wtóry w głowę. Nie trzymał go jednak mocno, więc Mitra z łatwością mógł uwolnić się z jego objęć i zmienić swoją pozycję, uwieszając się szyi wampira, zaskoczonego taką reakcją swojego partnera.
        - To było całkiem ciekawe doświadczenie przełożyć graną na gitarze melodię, na dźwięk skrzypiec, bez wcześniejszego przygotowania - zgodził się ze skromnością w głosie, uciekając przy tym spojrzeniem nieco w bok, odrobinę zarumieniony i zawstydzony tak żywymi komplementami narzeczonego. Chciał dodać, że nie jest wcale aż tak utalentowany, skoro na początku tak łatwo dał się rozkojarzyć i skaleczyć graną przez siebie melodię, jednakże w tym momencie Mitra uciszył go swoim pocałunkiem, którym naprawdę mocno zaskoczył skrzypka. Aż odebrało mu na moment dech. A co dopiero możliwość logicznego myślenia i wypowiadania zdań.
        Jąkał się odrobinę zawstydzony tylko krótką chwilę, gdy myśli w jego głowie przestały gnać jak spłoszone stado dzikich koni. Nigdy nikogo nie uczył gry na skrzypcach. Raczej rzadko pozwalał również, by były przez kogokolwiek używane, nawet gdy sam się dopiero uczył. Nie ważne ile miał w życiu skrzypiec, ile razy stary i zniszczony instrument wymieniany był na nowszy, lepszej jakości - każde z nich było jego najcenniejszym skarbem, było najwierniejszym przyjacielem, któremu mógł powiedzieć za sprawą granej muzyki absolutnie wszystko, co mu leżało na sercu. Nie bojąc się przy tym, że ktoś inny mógłby przekazane informacje podsłuchać i komuś rozpowiedzieć. Dla wszystkich dokoła była to wyłącznie muzyka, czasami ponura, jałowa, niekiedy radosna. Tylko tyle. Dla Aldarena jednak było to coś więcej. Przekazywał skrzypcom wszystkie swoje emocje, które niekiedy nawet trudno nazwać. Zwierzał się przez muzykę ze wszystkich sekretów, ze wszystkich wątpliwości i żali, mógł się w pełni oczyścić z nadmiaru myśli i uczuć, a przy tym mieć pewność, że jego tajemnice nadal będą wyłącznie jego tajemnicami, póki rzeczywiście komuś ich nie zdradzi. Z tego powodu prawdopodobnie od razu odmówiłby Mitrze, a już na pewno komukolwiek innemu i byłby naprawdę urażony, że komuś w ogóle przyszedł do głowy tak niegodziwy pomysł. Jednakże coś... nawet nie wiedział co, sprawiło, że poważnie rozważał przez moment propozycję ukochanego. Może wspomnienie tego jak trzymał w swoich ramionach jednocześnie ukochaną osobę i ukochany instrument?
        - Myślę, że to całkiem ciekawy pomysł. I pewnie będziemy się przy tym świetnie bawić - powiedział spokojnie, patrząc ukochanemu w oczy i gładząc go delikatnie po policzku. - To będzie dla mnie zaszczyt, móc cię nauczyć grania choćby tej jednej ballady, mój aniele - dodał z czułym uśmiechem i krótko, bez porównania dużo krócej, niż przed chwilą Mitra, cmoknął go w usta. Gdy znów spojrzał na niebianina, uśmiechnął się do niego pogodnie, przymykając przy tym na moment oczy. Dzień pełen wrażeń, a przy tym najwspanialszy jaki kiedykolwiek było dane wampirowi przeżyć. Aż szkoda było patrzeć, że zmierzał powoli ku końcowi, choć nie wątpił, że ta przyjemna, pełna szczęścia i miłości atmosfera utrzyma się aż do ich zaśnięcia. Albo i nawet do samego rana. Któż to wie?
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        - One zawsze są najlepsze - mruknął na obronę słodkich omletów przyrządzanych przez swojego partnera. Pamiętał, gdy po raz pierwszy dostał je na śniadanie: wydawały mu się czymś co najmniej dziwnym, teraz jednak je uwielbiał. Ze śmietaną czy bez, nieważne, były po prostu słodkie, owocowe i przyjemnie delikatnie.
        - Mmm… Już za późno - oświadczył Mitra po chwili namysłu. - Ale ja jestem w stanie z tym żyć i wezmę na siebie skutki twojego szaleństwa, by nie doświadczał ich absolutnie nikt poza mną. Absolutnie nikt - powtórzył z naciskiem, by skrzypek sobie nie myślał, że będzie mógł robić z kimkolwiek innym podobne numery.

        Potem, gdy Mitra już się uspokoił, znowu wrócił temat omletów, które Aldaren obiecał na zgodę, a nekromanta jeszcze podbił stawkę śmietaną. W sumie wtedy zrobił to nie przez to, że miał na nią jakąś wybitną ochotę, ale po prostu przez to, żeby jego narzeczony nie myślał sobie, że tak łatwo mu pójdzie.
        - Dobrze - mruknął błogosławiony, moszcząc się w ramionach swojego partnera. - W sumie to dzisiaj i tak bym chyba niczego w siebie nie wepchnął, nie jestem głodny. Za to rano będziesz musiał przygotować podwójną porcję - zastrzegł, bo wiedział, że wtedy to obudzi się wściekle głodny.
        - I daruj sobie śmietanę, usmaż po prostu więcej placków - zaproponował, bo jeśli miał wybierać między dodatkami a większą porcją, zdecydowanie wolał to drugie. Ale kto wie, może jeszcze do rana dwa razy zmieni zdanie. Albo zapomni i będzie miał przynajmniej miłą niespodziankę.
        - To nie tak… - próbował się tłumaczyć, gdy Aldaren przypomniał, że faktycznie był ostrzegany, jednak nie wyjaśnił o co mu chodziło. Nadal czuł taki straszny wstyd, gdy wracał myślami do tego, co wtedy czuł… Całe szczęście zmiana tematu przyszła sama z siebie, naturalnie, a podczas chwalenia umiejętności muzycznych swojego narzeczonego, Mitra zapomniał o wszystkim co złe. Był zachwycony, przeszczęśliwy. Ten dzień miał być najmilszy dla skrzypka, ale przy okazji również on nie posiadał się ze szczęścia. Ren tyle razy zaskoczył go tak cudownymi pomysłami…
        Szczerze powiedziawszy gdy zapytał o możliwość nauczenia się gry na skrzypcach, nie spodziewał się odmowy. Był przekonany, że jego ukochany będzie szczęśliwy mogąc podzielić się z nim tą sztuką - zawsze tak się cieszył, gdy okazywało się, że znaleźli kolejną czynność, w której mogą uczestniczyć oboje. Nie wymagał od niego zresztą, by użyczył mu swojego instrumentu - mógł sobie kupić swój w jakimś lombardzie, byle tylko móc spróbować. Zrozumiałby argumentację z tym jak intymna relacja łączyła muzyka z jego instrumentem, a co więcej - gdyby był tego świadomy nawet by nie tknął jego skrzypiec.
        Padła jednak odpowiedź pozytywna, która wywołała promienny uśmiech błogosławionego. Aldaren zaraz został nagrodzony pocałunkami w oba policzki.
        - Dziękuję! - wyrzucił z siebie w wielkich emocjach. - To dla mnie wielki zaszczyt, maestro, dam z siebie wszystko, byś był ze mnie dumny, nawet jeśli będę musiał porzucić studia medyczne!
        Oczywiście żartował - było to słychać w przesadnie dramatycznym tonie jego głosu. Ale cieszył się, tego na pewno nie udawał.
        - Na pewno dam radę zagrać tę balladę? Wydawała się trudna! - oświadczył, nim ukochany ostudził jego zapał pocałunkami i czułościami. Mitra poddał się im, po czym znowu umościł się w ramionach skrzypka i tak chwilę odpoczywał, zapatrzony w morze rozmarzonym wzrokiem.
        - Chyba musimy się zbierać do powrotu - mruknął. - Jeszcze trzeba będzie złożyć ten namiot… - dodał, wyciągając rękę w stronę materiałowej ściany i łapiąc jej brzeg w dwa palce. Przyjrzał się jej, po czym ją puścił. Dał swojemu ukochanemu całusa na zachętę i wstał. Wtedy poczuł jak wyschnięta na jego skórze sól nieprzyjemnie pęka. Skrzywił się. Liczył na to, że jeśli teraz trochę się rozrusza to nie będzie już tego czuł, lecz nim na dobre pogodził się ze swoim losem, wpadł na genialny pomysł.
        - Daj mi tylko chwilę, spłuczę z siebie sól - zwrócił się do Aldarena, po czym poszedł w stronę skał, z których spadał mikroskopijny wodospad. Wspiął się na śliskie kamienie, ostrożnie sprawdził wyciągniętą dłonią czy woda nie jest za zimna, a gdy okazała się znośna, wszedł pod nią. Zadrżał lekko, gdy pierwsze krople spadły na jego rozgrzane ramiona, ale nie cofnął się. Z westchnieniem przymknął oczy, po czym zaczął spłukiwać z siebie sól, zupełnie nieświadomie prężąc się na oczach swojego partnera - a to odgarniając sobie mokre włosy do tyłu, a to wyciągając przed siebie smukłą nogę z obciągniętymi palcami stóp, przez co zdawała się jeszcze szczuplejsza. Złote promienie słońca co chwilę zachęcająco połyskiwały na jego mokrej skórze i rozpryskiwanych wszędzie wokół kroplach wody.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Spokojnie tylko ty jesteś na to skazany. Nie pozwolę by ktoś inny z wyjątkiem ciebie musiał się męczyć z moim szaleństwem - powiedział z rozbawieniem, choć w jego głosie dało się dosłyszeć subtelną nutkę dumy i satysfakcji płynącej z wypowiedzianych przez wampira słów. Cieszył się z bycia szaleńcem w opinii Mitry i szczerze zamierzał być nim tylko dla niego. Skoro niebianin już tak ładnie o to prosił...

        Może i Mitra krótko i konkretnie określił się co do omletów Aldarena, szybko kończąc ten temat raz za razem, jednakże wampir nie dawał tak łatwo za wygraną i co jakiś czas wracał do tej kwestii. Wszak tutaj chodziło o jego honor i dobre imię jego omletów a co najważniejsze - o szczęście i pełny żołądek jego ukochanego. Co prawda obiecany posiłek nie zostanie przyrządzony już tego dnia, a następnego, jednakże skrzypek i tak planował dać z siebie jeszcze więcej niż zwykle, by jego danie było jeszcze lepsze.
        - Usmażę tyle, aż będziesz miał ich dosyć - zaśmiał się na ostrzeżenie partnera o tym, że będzie następnego rana strasznie głodny. W sumie nie dziwił mu się, cały dzień pełen wrażeń i jeszcze bez jedzenia. Rozumiał, że niebianin mógł się "najeść" ich wzajemną miłością, ale był to jedynie chwilowy stan i nie dało się z niego wyżyć na dłuższą chwilę. Następnym razem, gdy zaplanują sobie taki dzień tylko dla nich gdzieś w odosobnieniu, będzie musiał wziąć ze sobą coś do jedzenia dla Mitry. Jakieś owoce czy słodkie pieczywo. Tak w razie gdyby błogosławiony zgłodniał.
        - Pewnie dostanę burę od Amy za to, że cię nieludzko traktuję i cię głodzę - zażartował. Mógł dać sobie rękę obciąć, że wiedźma nie daruje sobie złośliwych uwag pod adresem nieumarłego w tej sprawie, jednakże niespecjalnie się tym przejmował. Przyzwyczaił się, że staruszka była wobec niego raczej bezwzględna, rozumiał przy tym, że brało się to z jej troski i charakteru. Mimo wszystko ciężko było powiedzieć, że Ama nie była kochaną osobą.

        - Oj, w takim wypadku chyba będę musiał się poważnie zastanowić czy aby na pewno jesteś godzien. Skoro chcesz przedłożyć przyjemność nad pomoc potrzebującym... - powiedział bardzo poważnym tonem, udając jakby naprawdę się zastanawiał nad zmianą swojej decyzji odnośnie nauczenia Mitry grania na skrzypcach tej jednej ballady. Albo nawet kilku jeśli błogosławiony będzie miał taką chęć. Mimo tonacji, w jakiej wybrzmiały wypowiedziane przez niego słowa, łatwo było poznać, że Aldaren tylko się z nekromantą droczył, choćby po samej jego mowie ciała - przyjętej przez niego karykaturalnej, bardzo charakterystycznej pozy rozmyślania nad czymś. Poza tym nie był w stanie długo utrzymywać dość surowego (jak na niego) wyrazu twarzy, nie kiedy jego serce wykonywało fikołki ze szczęścia.
        - Gdybyś miał ją zagrać bez niczego, jedynie po usłyszeniu jej na gitarze, faktycznie mogłoby być ciężko, ale skoro ci pokażę co i jak, którą strunę, w którym momencie przytrzymać podejrzewam, że nie powinieneś mieć większych problemów z nauczeniem się jej - odparł szczerze, po czym pocałował czule narzeczonego, aby odegnać jego obawy odnośnie tego czy da radę nauczyć się grania tej ballady.
        Przez chwilę siedzieli w milczeniu przytuleni do siebie i zapatrzeni w rozciągające się przed nimi, szumiące spokojnie morze na tle zachodzącego słońca. Ciężko było Aldarenowi uwierzyć, że zaraz ten wspaniały dzień dobiegnie końca. Miał wrażenie jakby ledwo przed chwilą tutaj przyszedł, a już musieli wracać. To były jednak bez wątpienia jego najpiękniejsze i najlepsze wakacje jakie kiedykolwiek dane mu było przeżyć.
        - Mhmm... - mruknął niechętnie i z odrobiną zawodu w głosie. Gdyby tylko mógł, chciałby zatrzymać czas i zostać w tej jednej chwili aż do końca swoich dni. Dlaczego wszystko co dobre musi się tak szybko kończyć zanim człowiek zdąży się tym w ogóle porządnie nacieszyć? Aż się zaczął zastanawiać czy nie zrobić sceny jak jakieś małe dziecko, któremu odmówiło się kupienia słodkiej bułki.
        - Mogę przywołać drobną pomoc - zaproponował, obserwując uważnie co Mitra robi. Zaraz po nim wyciągnął swoją własną dłoń w stronę jego, która chwyciła materiałowej ściany namiotu. Delikatnie schował pod palcami dłoń narzeczonego i trzymając go tak, objął go i przytulił odrobinę mocniej do siebie, chowając twarz w zagięciu jego szyi. Tak strasznie nie chciał wracać. Tak strasznie nie chciał by ten dzień i ta chwila dobiegły końca. Jakby wraz z powrotem i ułożeniem się do snu mieliby się już nigdy więcej nie zobaczyć. Jakby po tym dniu ich miłość, ich związek miałyby przestać istnieć.
        Aldaren przez chwilę burczał pod nosem, bardzo mocno niezadowolony i nabzdyczony po pocałunku ukochanego, jednakże ostatecznie westchnął ciężko i niechętnie również wstał. Zanurzył palce jednej dłoni w swojej ciemnej, suchej od słońca i morskiej wody czuprynie i przeczesał ją, by chociaż odrobinę oddzielić od siebie splątane kosmyki.
        - Jasne. Nigdzie bez ciebie nie idę - zapewnił partnera i potrzasnął energicznie głową, gdy skończył siebie rozczesywać dłonią, by jego włosy mogły się same ułożyć.
        Przykucnął przed altanką, by schować skrzypce i smyczek na dobry początek pakowania, kiedy uświadomił sobie jedną drobną rzecz. Jak Mitra zamierzał spłukać z siebie sól morską wodą? Jedynie się zmoczy, a efekt po wyschnięciu zostanie ten sam. Nie rozumiał działania nekromanty, zapominając o małym wodospadzie słodkiej wody spływającej ze skał klifu z jednej strony. Wstał i wychylił się zza altanki, poszukując spojrzeniem swojego ukochanego i aż go sparaliżowało, po tym co zobaczył. Serce mu mocniej zapulsowało, odebrało mu dech i stał z rozdziawioną gębą jak ostatni przygłup, praktycznie pożerając zaskoczonym, pełnym pożądania spojrzeniem opłukującego się niebianina.
        Nie wiedział jak długo tak stał, ale gdy oprzytomniał, czuł jak mu tętno przyspieszyło, jak gorąco mu było. Przełknął głośno ślinę. Zakręciło go w nosie, a gdy przetarł go grzbietem dłoni, dostrzegł delikatną smugę krwi. "Niech to diabli!" - pomyślał zakłopotany sytuacją, w której się znalazł. Schował się do namiotu. Przytknął dłoń do krwawiącego nosa i lekko odchylił głowę do tyłu, zerkając jeszcze kontrolnie w stronę niebianina czy nie zauważył, że właśnie był podglądany. Choć czy to rzeczywiście było podglądaniem? Aldaren wcale nie chciał go podglądać?! Nie żeby... ciało jego ukochanego... Nigdy by mu do głowy nie przyszło by kogokolwiek podglądać! Był przecież dobrze wychowany! I był za stary na to!
        Myśli podsuwające mu widok skrzącej się kaskady wody delikatnie spływającej po szczupłych i delikatnych ramionach i nogach nekromanty wcale nie pomagały mu się uspokoić. Nawet jeszcze potęgowały jego nadciśnienie. Był okropny! Najgorszy partner na jakiego można kiedykolwiek trafić! Stary! Zwyrodniały! Zdeprawowany! Zepsuty do szpiku kości!
        Sfrustrowany i spanikowany, z wyraźną gorączką cały czas klął w myślach i przeklinał samego siebie. Schował się w głębi ich prowizorycznego namiotu i gdy tylko udało mu się opanować krwotok oraz w miarę wyczyścić brudną dłoń piaskiem, zaraz zaczął się w pośpiechu ubierać, po czym przystąpił do rozbierania całej konstrukcji oraz składania i chowania po torbach jej części. Wszystko byleby tylko uspokoić własne emocje i zająć czymś myśli. Mitra go zabije jak się dowie! Nie może się dowiedzieć! Ale co jeśli zapyta? Od razu pozna, że kłamie, jeśli skrzypek odpowie mu, że pewnie jakieś choróbsko go bierze - chodzące trupy nie mogą być przecież chore! A może zrzucić winę na zbyt długie przebywanie na słońcu? W to już łatwiej byłoby uwierzyć, ale bez wątpienia Mitra będzie miał wyrzuty sumienia, że tak naraził skrzypka! I tak źle i tak niedobrze! Powiedzieć, że był zażenowany reakcją samego siebie, to jak nic nie powiedzieć. Może po powrocie od razu poprosi Amę o łopatę, by móc siebie zakopać głęboko, głęboko pod ziemią. Mitra mu nigdy tego nie wybaczy. Miał ogromne wyrzuty sumienia przez to, jak zareagował na widok obmywającego się pod wodospadem partnera. Powinien być bardziej odporny na takie sytuacje, lepiej kontrolować swoje własne ciało, nie był już przecież niedojrzałym nastolatkiem. Do diabła! Miał pięćset lat na karku!
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        - Hm? Przecież nie musi wiedzieć ile jem - oświadczył Mitra, zaskoczony tym, że Ama może mieć coś do powiedzenia w kwestii jego żywienia. - Może cały czas mam pełną torbę słodyczy i podjadam gdy tylko nie patrzy? Nic jej do tego.
        Choć faktycznie Aresterra mógłby się trochę lepiej odżywiać - bardziej regularnie i mniej monotonnie. Jego dieta i tak już bardzo się poprawiła przy Aldarenie, który dbał o jego posiłki, ale i tak zdarzało mu się nie jeść przez cały dzień. Jednak jak do tej pory od tego nie umarł i co więcej - mógłby wytrzymać znacznie więcej. Był nauczony, że jadł od przypadku do przypadku a nie regularnie, jego organizm to zaakceptował z całym dobrodziejstwem inwentarza. Z tego oczywiście wynikało to jak kruchej budowy był - gdyby w okresie dorastania lepiej jadł, na pewno byłby lepiej zbudowany i nie przypominał małego salonowego pieska.

        - Ze słuchu? Nie ma szans - jęknął, gdy tylko Aldaren zaproponował coś takiego. - Bez doskonałego nauczyciela sobie nie poradzę. Takiego, który ma kilkaset lat praktyki i gra tak dobrze, że aż arystokraci z odległych krain zapraszają go na swoje bale.
        Mimo odgrywanego dramatu Mitrę cieszyła wiara, jaką pokładał w nim ukochany twierdząc, że poradzi sobie jak tylko pozna podstawy. Widział jak wygląda taka gra i pojmował, że ogromna trudność polegała na tym, że skrzypce nie miały progów, które z pewnością ułatwiały złapanie odpowiednich chwytów. Cóż, może sobie poradzi - bardzo liczył, że pomogą mu w tym sprawne dłonie chirurga…

        Mitra wiedział, że Aldaren będzie niezadowolony z powrotu, ale ktoś w końcu musiał podjąć tę decyzję. W końcu mieli jeszcze trochę pracy przy składaniu tego namiotu, a i też spory kawałek do przejścia w drodze powrotnej. A Mitra - cóż - nie przyznawał się do tego, ale po całym dniu był już trochę zmęczony. Wiedział, że gdy już położy się do snu to będzie spał jak kamień i nie obudzi się nawet jeśli Ama w swojej prawdziwej formie zerwie im dach z chatki - co najwyżej wtedy nakryje się kocem aż po czubek głowy.
        - Pomoc? Sam to postawiłem to chyba we dwójkę damy radę to rozmontować - ocenił. - Nie, chyba szkoda zachodu.
        Jedno jednak trzeba było przyznać Aldarenowi - prawie udało mu się przekonać Mitrę, by jednak zostali jeszcze chwilę dłużej. Tak trudno było mu nie ustąpić, gdy tak się przytulał i był taki rozkoszny… Ale mogli się też przytulać w domu, a gdy już wrócą będą przynajmniej w ciepłej, przytulnej chatce i już nie będą musieli się nigdzie ruszać - warto było więc przemęczyć się teraz, by później czerpać przyjemność bez żadnych wyrzutów sumienia. Mitra uśmiechnął się więc pod nosem, coś zamruczał niewyraźnie, po czym poklepał wampira po łopatce ze słowami “już, już”, które znaczyły jednocześnie wszystko i nic. Dobrze, że ostatecznie dał się przekonać do wstania, choć błogosławiony miał pewne wyrzuty sumienia, że ledwo przekonał go do pracy przy rozmontowywaniu altanki i zaraz sam uciekł. Obiecał jednak, że zajmie to chwilę, a zresztą może Aldaren chciałby dołączyć? On nie miałby nic przeciwko.
        Stojąc pod strumieniami chłodnej słodkiej wody Mitra nie zdawał sobie sprawy z tego jakie wrażenie zrobił na swoim partnerze tym niezamierzonym pokazem. Naprawdę tego nie planował ani też nie przewidział jego reakcji - ot, tylko spłukiwał z siebie sól, czasami musiał trochę pomóc sobie pocierając ciało dłońmi, tyle. Był zupełnie nieświadomy tego jak może to odbierać druga osoba, szczególnie tak mocno zakochana jak skrzypek. I… Może dobrze, że nie otwierał przy tym oczu, bo sam nie byłby w stanie przewidzieć swojej reakcji na tak pożądliwe spojrzenie. Na pewno byłby rozdarty - z jednej strony pragnąłby, aby jego narzeczony dołączył i być może trochę się przy tej okazji popieścić z nim, ale z drugiej wiedział do czego to mogłoby doprowadzić i jak mogłoby się skończyć. Nie, raczej nie ekwilibrystyczną miłością wśród spływających wodą skał, raczej jego wybuchem histerii i całkowitym zniszczeniem tego cudownego dnia. Gdyby zaś uchwycił spojrzenie swojego partnera i próbował go przeprosić wyszłoby po prostu niezręcznie. Tak źle, tak niedobrze, może więc lepiej, że mu to umknęło i przynajmniej honor Aldarena był uratowany?
        Mitra wrócił po ledwie paru minutach, ale i tak było już po wszystkim - wampir rozmontował altankę i zapakował wszystko do toreb, na wierzchu zostały tylko ubrania błogosławionego.
        - Och, tak szybko ci poszło? - aniołek nie krył swojego zaskoczenia. - Niech to, tyle czasu to ustawiałem, a ty zwinąłeś to w jedną chwilę! Widzisz jak ten świat jest urządzony? Zbudować coś jest trudno, a sprawić, by przestało istnieć tak łatwo… Ach, wybacz ten filozoficzny ton - zreflektował się zaraz. - Chyba po prostu dawno nie uprawiałem nekromancji i podświadomie zaczynam tęsknić… Nie, nieważne, jesteśmy na wakacjach, ani słowa o pracy! A ty nie chciałeś sobie chociaż włosów spłukać? - upewnił się, patrząc wymownie na całkowicie ubranego partnera.
        - Daj mi chwilę, już zaraz będę gotowy - zapewnił, wciągając na ledwo przeschnięte ciało swoje ubrania. Włosy miał nadal wilgotne, a na jego twarzy widać było subtelny ślad opalenizny, która była nieunikniona po ich wodnych harcach z ostatnich dwóch dni. Wyglądał trochę jak złota figurka, gdy tak oświetlały go promienie zachodzącego słońca.
        - Chodźmy - zarządził, zarzucając na ramię jedną z toreb z rzeczami, nawet jeśli Aldaren zaprotestował, że on będzie wszystko niósł. On się uparł i już, jeden tobół był jego i koniec.
        Po ścieżce z płatków kwiatów nie było już śladu - została rozwiana przez wiatr, a miejscami fale dokończyły dzieła zniszczenia. Cóż, trochę szkoda, ale najważniejsze, że spełniła swoją rolę rano.
        Po wspięciu się na klif Mitra zrównał się ze skrzypkiem i wziął go za rękę, by mogli iść koło siebie w drodze do domu. Chwilę uśmiechał się do niego wesoło, po czym ponownie spojrzał przed siebie. Nabrał tchu w płuca i ponownie zaczął śpiewać “Sny i cienie”, pełną piersią, jakby chciał, żeby nawet w Tartos go usłyszano. Lekko kołysał się przy tym na boki, machał ich złączonymi dłońmi i co chwilę spoglądał wymownie na Aldarena, ewidentnie próbując go nakłonić, by śpiewał razem z nim. Na pewno znał słowa, a jeśli nie, mógł dołączyć chociaż w refrenie.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Myślę, że po prostu staruszki już tak mają, że każdego by chciały tuczyć jak świniaka do uboju. I nic nie dadzą tłumaczenia, że jesteś po prostu szczupłej budowy i masz szybki metabolizm - odważył się na wysnucie tej teorii. Póki nie byli na posesji smoczycy, co mu szkodziło wkładanie wiedźmy do jednego wora ze stereotypowymi babciami? Gdyby jednak miał coś takiego powiedzieć w jej domu, gdzie ściany miały uszy... bez wątpienia nie byłby już tak odważny i pewny siebie ze swoją opinią. Wystarczyło już, że przy Mitrze stąpał po bardzo cieniutkiej linie nad głęboką przepaścią. W przypadku Amy ta przepaść naszpikowana była dodatkowo kolcami. Długa, bolesna śmierć w okropnych męczarniach... Za bardzo cenił swoje życie by tak łatwo skończyć w smoczym żołądku.

        - Już nie przesadzaj, bo się zarumienię - zaśmiał się rozbawiony i pocałował ukochanego w policzek, po czym pogłaskał go po głowie.
        - Cały czas przy tobie będę i będę cię instruował co i jak zrobić. Jestem pewien, że szybko nauczysz się grać tę balladę samemu, bez mojej pomocy - zapewnił, naprawdę wierząc w to, że Mitra da radę nauczyć się grania tej melodii. W końcu nie była trudna, gdy wiadomo było jak ją zagrać. Kto wie, może nawet w pewnym momencie Aldaren będzie miał głównego rywala skrzypcowego w swoim ukochanym?

        - Skoro tak uważasz - odparł z rozleniwieniem w głosie. Naprawdę nie chciało mu się wracać, jednak chyba nie miał większego wyboru. Mitra prawdopodobnie miał już dość tego dnia i chciałby odpocząć porządnie, a skrzypkowi przydałoby się w końcu zejść ze słońca, nawet jeśli tego miało już za kilka godzin nie być. I tak zdecydowanie za długo na nim przebywał, a to nie było zbyt zdrowe dla wampirów, nawet jeśli te nie zmieniały się od razu w proch po zetknięciu z pierwszymi promieniami słońca.
        Najlepszym dowodem tego jak poważnie mu to zaszkodziło, powinna być dość problematyczna dla niego sytuacja, w której się znalazł, gdy zapatrzył się na opłukującego się narzeczonego. Już przez samo obserwowanie go miał poważne problemy egzystencjonalne, a co dopiero gdyby miał się z nim opłukiwać. Nawet mu to do głowy nie przyszło, co akurat wyszło im obu prawdopodobnie na zdrowie. Psychiczne szczególnie. Choć można by się nad tym zastanawiać, patrząc na stan, w którym znalazł się skrzypek. Tak nie wiele było trzeba by ten cudowny dzień zmienił się dla niego w istne piekło. Nie sposób opisać katuszy jakie wewnętrznie przeżywał, jednakże nie śmiał mieć o to pretensji do swojego partnera. On przecież o niczym nie wiedział i prawdopodobnie nie zrobił tego zamierzenie. Chciał jedynie spłukać z siebie sól. Jeśli Aldaren chciał kogoś obwiniać o zaistniałą sytuację i swój dość krępujący stan, mógł winić i być zły wyłącznie samego siebie.
        Najgorsze jednak po tym wszystkim miało dopiero nadejść. Jak po czymś takim mógłby usnąć przy nekromancie? Jak mógłby spędzić przy nim noc, gdy Mitra będzie spał? Taki rozkoszy. Taki bezbronny. Taki niczego nieświadomy! Aż się niedobrze wampirowi zrobiło od rozsadzających mu czaszkę myśli. Nie mówiąc już o tym, że zaczynała go z tego wszystkiego boleć głowa. Nie głupim pomysłem byłoby prosić Amę o pomoc, może miałaby coś po czym skrzypek spałby do samego rana jak zabity? Tylko... jak mógłby ją prosić o cokolwiek i nie wchodzić przy tym w szczegóły? Ta stara wiedźma przecież bez chwili zawahania, bez litości wejdzie wampirowi na ambicje i go wyśmieje! A co jeśli jeszcze powie o wszystkim Mitrze? Wtedy Aldaren będzie już do reszty skończony i obdarty z resztek godności, które trzymały się na ostatniej cienkiej nitce, niczym rozpadające się od samego patrzenia łachmany jakiegoś bezdomnego. Nikt nie mógł wiedzieć. I może wcale nie musiał? Skrzypek znał się nieco na alchemii i zielarstwie, może samemu uda mu się jakoś rozwiązać tę kłopotliwą sytuację. Dobrze by było.
        Był tak przejęty własną reakcją, tak pochłonięty myślami, że nie tylko nie zwrócił uwagi na to, jak szybko udało mu się spakować całą altankę, ale również w żaden sposób nie spostrzegł, że Mitra już skończył spłukiwać z siebie sól i wrócił do wampira. Skrzypek aż podskoczył w miejscu, wystraszony, kiedy nekromanta się do niego odezwał.
        - Nie skradaj się tak następnym razem - burknął urażony, choć bardziej to skrępowany tym, że dał się tak łatwo podejść i zaskoczyć.
        - Hę? - mruknął, patrząc z niezrozumieniem na partnera i lekko przekrzywiając głowę. - O, faktycznie... - stwierdził nieco nieprzytomnie, dopiero teraz zauważając, że nie było już nic do pakowania i oprócz tobołów zostały jedynie ubrania nekromanty i buty ich obu.
        - Zdecydowanie zbyt łatwo... - zgodził się cicho pod nosem, odrobinę ponuro, gdy uświadomił sobie jak łatwo w tej sytuacji mógłby zniszczyć ich związek, który przecież tak długo razem budowali. W który włożyli tyle serca i energii... I to tylko przez to, że nieumarły tak łatwo dawał się kontrolować swoim żądzom.
        - Ja... Nie... Chyba raczej nie... - wydukał starając się unikać spojrzenia partnera kiedy tylko miał możliwość. Tak łatwo byłoby mu teraz wszystko zepsuć... "Do diabła! Weź się w końcu w garść! Na łuski Prasmoka! Masz przecież pięć wieków na karku!" - rugał cały czas samego siebie, starając się opanować. Przecież nic się nie stało. Mitra o niczym nie wiedział. Nie musiał o niczym wiedzieć, a swoim dziwnym zachowaniem skrzypek jedynie zawiązywał pętlę na swojej szyi. Jeśli nie zdoła się opanować, to skończy się dla niego samobójczą śmiercią. Zwłaszcza, że przecież jego reakcja była najzwyczajniej w świecie normalna. Miałby powody do niepokoju, gdyby taki widok ukochanej osoby nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Jedyne co w tej sytuacji było nienormalne to to, jak bardzo histeryzował. Musiał się w końcu opanować!
        - Mhm - zgodził się na prośbę partnera, wykorzystując ten moment, by zawiesić wzrok na czym innym i uspokoić myśli. Przy okazji już rozplanowywał co i w jakiej kolejności wziąć, by wygodnie mu się wszystko niosło do samego domu Amy.
        - W porządku... Hej! - zaprotestował skrzypek, gdy podstępem została mu odebrana jedna torba. I nawet nie miał jak jej zabrać błogosławionemu. Bez wątpienia gdyby doszło do szarpaniny o tę jedną torbę, Aldaren przegrałby z kretesem i być może przez upuszczenie pozostałych tobołów po utracie równowagi skończyłoby się tym, że Mitra postanowiłby nieść więcej, niż jedną torbę. Na to Aldaren nie mógł pozwolić. Choć bardzo nie chciał, musiał oddać Mitrze tę nierówną walkę. Niech mu będzie ten jeden raz. Nie darował sobie jednak spiorunowania ukochanego spojrzeniem, chodź zaraz odpuścił z głośnym westchnieniem, oddając tym samym wygraną narzeczonemu.
        Skierowali się w stronę stromego zejścia z klifu i zaczęli się po nim wspinać. Aldaren przepuścił Mitrę przodem, by go asekurować w razie czego, a dodatkowo by nie zmiażdżyć nekromanty, gdyby nieumarły ze wszystkimi tobołami się zachwiał i na niego spadł.
        Na górze było już jednak równo i w miarę bezpiecznie, to też bez zbędnego ociągania się mogli na spokojnie pomaszerować w stronę ich tymczasowego lokum. Aldarena przebiegł lekki dreszcz, gdy błogosławiony złapał go za rękę, a po tym lekko zaskoczony spojrzał na niego, gdy ten zaczął majtać żywo rękami na lewo i prawo w rytm ich kroków i śpiewanej przez blondyna ballady.
        - Nie śpiewam... - wychrypiał cicho i odkaszlnął. - Ja nie nadaję się do śpiewania. Wybacz, trochę zaschło mi w gardle - wyjaśnił i zaraz usprawiedliwił się ze swojej chrypy. - Napiję się czegoś jak już wrócimy - dodał po chwili, łagodnie się do ukochanego uśmiechając. Pocałował go czule w głowę i w milczeniu rozkoszował się jego śpiewem. Chyba potrzebował lodowatej kąpieli, by dojść porządnie do siebie.
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        - Mówisz tak tylko dlatego, że ona tego nie słyszy - odgadł Mitra, ale tak kiwając głową, jakby doskonale znał to uczucie. Też się bał tej wiedźmy, bo choć okazała mu olbrzymie wsparcie i zrozumienie, nadal uważał ją za nieobliczalną, złośliwą staruchę. Widział co potrafiła i wiedział jak zadziorna była mimo swojego wieku - to mu wystarczyło. Poza tym już tak miał, że po każdym spodziewał się najgorszego.

        Po powrocie z krótkiego prysznica pod wodospadem Mitra nie spodziewał się, że tak zaskoczy swojego partnera i aż sam podskoczył.
        - Przepraszam - bąknął. Wydawało mu się, że szedł normalnie, może nie robił przy tym hałasu, no bo jak miałby to zrobić stąpając boso po piasku, ale przecież Aldaren miał chyba wrażliwy słuch. Może jednak był zamyślony albo zmęczony i przez to dał się tak zaskoczyć. Mitra nie dopytywał, by nie wyjść na wścibskiego i żeby jego partner nie czuł się skrępowany. Oj, nawet nie wiedział jak bardzo skrępowany…
        Zaaferowany wydarzeniami z całego dnia i trochę zaskoczony tempem, w jakim skrzypek sprzątnął cały namiot razem z wyposażeniem, Mitra szybko zaczął się ubierać, co było o tyle trudne, że przecież ledwo odrobinkę przeschnął i chociażby wciągnięcie spodni na mokre nogi było mordęgą. Całe szczęście dał radę i co więcej - założył już nawet buty. To miało dla niego zdecydowanie tę zaletę, że gdy przez zaskoczenie zabrał Aldarenowi jedną z toreb do dźwigania, nie musiał już jej odkładać przed opuszczeniem plaży i nie ryzykował, że wampir znowu mu ją zwinie, byle tylko go wyręczyć. A Mitra był pewien, że on by to zrobił.
        - Za późno! - zawołał zuchwale, gdy jego narzeczony krzyknął na niego urażony. Dumny z siebie błogosławiony poszedł przodem, chcąc się jeszcze dodatkowo upewnić, że zdobyczna torba nie zostanie mu podstępem zabrana, bo wiedział, że jeśli wespnie się z nią na klif to jego partner już raczej nie będzie próbował nalegać, by ją odzyskać.
        Nie mylił się. Na górze Aldaren nie odezwał się słowem i po prostu szedł z nim za rękę. Mitrze wydawało się to normalne - często spacerowali w milczeniu. Dopiero to zaskoczone spojrzenie go zaniepokoiło - co było nie tak w tym, że zaczął śpiewać i marzył mu się duet z ukochanym?
        - Bzdura! - obruszył się. - Na pewno się nadajesz! Ale rozumiem, że nie w tej chwili. Niech to, że też nie zostało nam ani trochę wina… - zmartwił się. Nie był głupi, by proponować teraz Aldarenowi swoją krew na zwilżenie gardła, bo nie było na to czasu ani odpowiednich warunków.
        - Ale nie masz nic przeciwko bym trochę sam śpiewał? - upewnił się. A że jego narzeczony przyjął ten pomysł wręcz z entuzjazmem, to Mitra wykonywał kolejne piosenki tak długo, aż prawie nie dotarli do domu. Śpiewał jednak trochę ciszej niż wcześniej, jakby nie chciał obciążać strun głosowych, i nie zbierało go już też na pląsy. Ot, po prostu szedł z partnerem spacerkiem w promieniach zachodzącego słońca. Albo też w półmroku wieczoru, bo kawałek musieli przejść już gdy zrobiło się szaro. Mitra zaproponował, że z racji tego, że jest już późno, nie muszą od razu odnosić wszystkich pożyczonych rzeczy Amie i najlepiej od razu pójść do siebie.
        - Poza tym wolę wszystko wymyć i uprać, bo jak oddam takie używane to się pewnie nasłucham za wszystkie czasy - oświadczył z lekko skwaszoną miną, jakby była to dla niego niezwykle niemiła perspektywa. Pociągnął więc swojego partnera do ich niewielkiego gniazdka. A gdy zamknęli za sobą drzwi, dotarło do niego z całą mocą jak bardzo był zmęczony. Z jękiem zrzucił z ramienia torbę z gratami, po czym zzuł buty i sam z westchnieniem położył się na posłaniu na ziemi. Chwilę tak leżał na brzuchu, z rękami po obu stronach głowy, po prostu stabilizując oddech.
        - Nie przebieram się - oświadczył z przekonaniem. - Nie ma mowy. Nawet się nie ruszę, by nakryć się kocem, nie mam siły. Czuję się, jakbym miał zasnąć gdy tylko mrugnę za wolno… Ale wiesz co? Było warto - oświadczył nagle słodkim tonem, obracając się na bok, by móc patrzeć na Aldarena. - Na Prasmoka, jaki ten dzień był cudowny, prawie jak sen! Ten taniec na skale, to było wspaniałe. I jeszcze ten portret, i koncert… Wiesz, jestem najszczęśliwszą osobą na całej Łusce. Aż nie wiem czym sobie zasłużyłem na tak wspaniałego partnera. Z tobą moje życie jest jak bajka - podsumował czułym tonem, obracając się w końcu na plecy, by móc patrzeć na Aldarena z pełnym miłości wzrokiem i czułym uśmiechem błąkającym się na ustach. Mówił tak, jakby całą tę randkę skrzypek zorganizował od początku do końca sam, a on tylko cieszył się wynikami. Ale to nie było tak: on po prostu nie wnikał w to kto więcej wniósł w ten dzień. Był po prostu szczęśliwy, że go doświadczyli. Jeden słodki dzień, gdy od rana aż do nocy nie musieli się martwić absolutnie niczym. A przynajmniej on nie musiał. Niestety nie wiedział, że na sam koniec sam trochę zepsuł ukochanemu odbiór tego cudownego dnia.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Przez moment patrzył obrażony na narzeczonego po tym jak został zaskoczony jego powrotem, przestał się jednak spinać, gdy usłyszał przeprosiny ze strony Mitry. Dotarło wtedy do niego jak gwałtownie zareagował i aż mu się głupio zrobiło. Nie chciał warczeć na swojego ukochanego. Zachował się jak zwykły dupek. Może błogosławiony tak tego nie odebrał, ale Aldarenowi było naprawdę źle z tego powodu.
        - To ja przepraszam. Za...Zamyśliłem się i po prostu się wystraszyłem - wyjaśnił dużo łagodniejszym tonem, patrząc na partnera ze szczerą skruchą. Spuścił zaraz wzrok i sprawdził jeszcze wszystkie toboły, czy po drodze nic się nie otworzy i cała zawartość nie wysypie się na ziemię. Nie chciałby tracić czasu pakując tych rzeczy jeszcze raz z powodu własnego niedopatrzenia. Zwłaszcza, że zaraz słońce całkiem się schowa i obaj byli już zmęczeni całym tym dniem. W pozytywnym sensie oczywiście.
        - Osz ty mały, podstępny... Czekaj no tylko - zaczął się wygrażać, widać jednak po nim było, że nie mówił poważnie, a tylko sobie żartował odrobinę. Na jego chłodnym wampirzym licu widniał delikatny uśmiech. Nie próbował przy tym odebrać Mitrze jego zdobyczy, zdecydowanie więcej mógłby przy tym stracić, niż zyskać a do tego potrzebował odpocząć, a nie się szarpać i kłócić z narzeczonym o jedną torbę.

        Ten dzień był naprawdę wyjątkowy - Aldaren jeszcze nigdy nie wiedział Mitry tak pełnego energii. Śpiewał na całe gardło, pląsając przy tym radośnie bez maski. Gdyby ktoś przechodził w dali, bez wątpienia zwróciłby uwagę na błogosławionego. Nie żeby wampir miał z tym jakiś problem, bo niezwykle przyjemny dla oka był widok tak szczęśliwego Mitry, który praktycznie stawał w tej chwili na przekór swoim dawnym przyzwyczajeniom i lękom. Ciekawe czy Mitra celowo nie zabrał swojej maski. Skrzypek nie chciał o to pytać, by być może nie przypomnieć ukochanemu, że inni mogli zobaczyć jego piękną twarz. A może błogosławiony planował z nich całkiem zrezygnować? Może jak wrócą do Maurii Mitra będzie wychodził z domu bez zakładania maski? Z jednej strony to bardzo dobry znak - nekromanta pokonywał swoje własne lęki. Aldaren był po części dumny z tego powodu, ale jednocześnie smuciła go myśl, że nie będzie już tym jedynym, który widział niebianina bez jego drugiego lica. A jeśli Mitra pozna kogoś bardziej interesującego od skrzypka? Kogoś lepszego? Kochał nekromantę i nie chciał go stracić, ale... chyba nie potrafiłby uderzyć drugiej osoby, czy skrzywdzić jej w jakikolwiek inny sposób tylko dlatego, że z wzajemnością zainteresował się Mitrą. Nie. Nie ma najmniejszego sensu myśleć o takich rzeczach po tak cudownym dla nich obu dniu. To byłoby jak spoliczkowanie nekromanty, zwłaszcza, że to on zaplanował cały dzień i włożył tyle serca i wysiłku w przygotowanie tego wszystkiego tylko po to, by sprawić przyjemność wampirowi, spędzić z nim miło dzień, pokazać mu jak bardzo go kocha.
        - Naprawdę. Nigdy nie śpiewałem - powiedział szczerze, choć może nie do końca, bo pewnie jako dziecko coś tam kiedyś z siebie wydusił, choćby podczas czyichś urodzin albo pod wpływem alkoholu. Na pewno żadna taka sytuacja nie uchowała się w jego pamięci, więc w sumie mówił prawdę. - Spokojnie, nie jestem jak ryba czy roślina, by zaraz umrzeć tylko przez to, że mnie lekko przysuszyło - powiedział żartobliwie i pocałował w głowę ukochanego, by ten się tak nie przejmował. Wrócą do ich chatki i może mu się głos poprawi, najwyżej rzeczywiście napije się wody po powrocie i powinno być dobrze.
        - Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Nie wiem skąd ci przyszło do głowy, że mogłoby być inaczej. To będzie dla mnie czysta przyjemność, mój aniele - powiedział lekko obruszony, ale jedynie dla zasady. Szczególnie, że na twarzy miał cały czas łagodny, pogodny uśmiech i odrobinę rozmarzone spojrzenie. Był zmęczony po tym cudownym dniu pełnym wrażeń, ale też nie dało się ukryć, że był przy tym bardzo szczęśliwy i rozluźniony. Mimo tego co miało miejsce, gdy szykowali się do powrotu.
        Przez resztę drogi więc, rozkoszował się w milczeniu słodkim śpiewem swojego partnera, z którym jakiś czas również pląsał na dowód tego, jak sam był szczęśliwy. Na pewno będzie długo wspominał te przyjemne chwile spędzone z Mitra na plaży. Przykro mu się robiło przez świadomość, że za kilka dni będą musieli się zbierać, więc starał się o tym nie myśleć zbyt dużo. Chciał się po prostu cieszyć tym co tu i teraz.
        Nie próbował przekonywać narzeczonego do zwrócenia wszystkich rzeczy Amie od razu, bo rzeczywiście było już trochę późno i argument z oddaniem "brudnych" rzeczy również był trafny. Sam wolałby otrzymać swoje pożyczone komuś rzeczy w takim samym stanie, jak je oddawał, a nie pełne piasku innych paprochów. Kiwnął więc ukochanemu głową na tę decyzję i bez wahania skierował się z nim od razu do ich chatki, gdzie zostawił pod ścianą przy wyjściu wszystkie toboły, by zaraz zacząć je rozpakowywać. Porządek być musiał.
        - Masz rację, jeśli chodzi o zwracanie komuś uwagi, albo nazywając rzeczy po imieniu, ruganie kogoś, Ama jest bezlitosna. W końcu to ileś tysiącletnia smoczyca - rzucił żartobliwie, przebierając rzecz przyniesione z plaży i je sortując - to co było z ich chatki składał na jedną kupkę, a na drugą to co definitywnie należało do Amy.
        - Będziesz spał w ubraniu? - zapytał łagodnie, nawet niezbyt tym zaskoczony, widząc jak zmęczony był jego ukochany. Podszedł do niego gdy skończył składać ostatnią torbę i po zdjęciu własnych butów, usiadł zaraz obok padniętego niebianina.
        - Wydaje mi się, że nie wypoczniesz porządnie w tym przypadku, a i podejrzewam, że szybko będzie ci nie wygodnie. - powiedział z rozbawieniem w głosie, kładąc się na boku i dłonią delikatnie głaszcząc nekromantę po plecach. Zaśmiał się lekko, zabierając zaraz swoją dłoń, gdy nekromanta z takim entuzjazmem podsumował cały dzień, odwracając się przy tym w stronę nieumarłego. Kwestii koca Aldaren nawet nie poruszał, bo Mitra zostałby przykryty przez niego, gdy wampir okrywałby siebie samego, skoro razem spali blondyn nie miał co się przejmować tym, że mógłby spać bez przykrycia. Poza tym akurat w tym momencie rozmowa dotyczyła czegoś zupełnie innego, niż tego czy błogosławiony będzie spał pod kocem czy na własne życzenie będzie marznął całą noc.
        - Daj spokój, bo się zarumienię - odparł łagodnie z rozbawieniem i lekkim zakłopotaniem. Nie było co ukrywać czy nawet dyskutować odnośnie tego dnia, bo bez wątpienia był najcudowniejszym w całym ich życiu. Co innego jeśli chodziło o kwestię tego, że skrzypek miałby być najlepszym partnerem na świecie. Nie był. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że była masa osób dużo lepszych od niego. Pozbawionych jego wad. Takich, z którymi prawdopodobnie Mitra dużo wcześniej nawiązałby bliższą relację i to bez konfliktowo. Nie kłócił się jednak z narzeczonym w tym temacie, nie chciał psuć tego cudownego dnia i spokojnej, przyjaznej atmosfery, która wokół nich panowała. Zamiast tego spojrzał ukochanemu z miłością głęboko w oczy i odgarnął delikatnie jego złote loki z twarzy.
        - To ja jestem szczęściarzem, móc cieszyć się twoją miłością i towarzystwem. Dzięki tobie czuję, że naprawdę żyję. Dziękuję ci za ten cudowny dzień, a zwłaszcza za to, że jesteś - mruknął czule i krótko pocałował niebianina, choć bardziej można byłoby powiedzieć, że musnął jego usta swoimi. - Zrobię wszystko, by w twoim życiu było jak najwięcej takich dni jak ten - obiecał łagodnie, choć widać było w jego obliczu cień zacięcia. On już postanowił i nic go nie powstrzyma przed spełnieniem swoich słów.
        - I widzę, że wróciły ci siły, skoro zdołałeś się przekręcić na plecy - zauważył z rozbawieniem, wspominając jak to jeszcze chwilę temu Mitra mówił, że nie ruszy się by się nakryć, a przecież taka zmiana pozycji wymagała znacznie więcej wysiłku, niż sięgnięcie ręką za siebie i pociągniecie ciepłego materiału. - W takim razie będziesz miał siły by się przebrać. Ja tego za ciebie na pewno nie zrobię. Nie ma mowy. Nie mam siły - oświadczył, starając się przyjąć ten sam ton, którym nekromanta wypowiadał te same słowa jeszcze chwilę temu.
        - Chwila moment i będziesz przebrany. Nie będę cię już po tym zganiał - zaśmiał się i lekko dźgnął partnera palcem w bok, samemu podnosząc się zaraz z posłania wyciągając dłoń w stronę Mitry, by pomóc mu się dźwignąć na nogi. - No już. Wstajemy. Raz, raz. Chyba że wolisz spać sam. Bez buziaka na dobranoc i bez swojej przytulanki - zagroził, próbując nadać nieco poważniejszy wydźwięk swoim słowom, jednakże trudno by było powstrzymać rozbawienie, gdy sam siebie nazwał przytulanką...
Awatar użytkownika
Mitra
Splatacz Snów
Posty: 357
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Mag , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Mitra »

        Taki mógłby być Mitra, gdyby nie spotkało go w życiu tyle złego - radosny, rozśpiewany, lekki jak piórko, bez trosk, bez zmartwień. Jeden dzień odebrał mu całe lata tego szczęścia, które odzyskał dopiero teraz, przy Aldarenie. Cieszył się tą chwilą. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że ktoś go może zobaczyć poza jego ukochanym, źródłem swojego szczęścia. Tu, na tym odludziu? Nie chciał się nad tym zastanawiać - tak niewiele radości zaznał w życiu, że teraz, gdy je odzyskał, chciał z niego po prostu korzystać, przez moment słodko się zapomnieć. Tym bardziej, że widział, że jego narzeczony również wyglądał na szczęśliwego - nawet zaczął z nim tańczyć na drodze! To było absolutnie cudowne! Męczące, ale cudowne.
        Uspokoili się dopiero, gdy byli już bliżej domku wiedźmy - trochę przez to, że podświadomie wiedzieli, że ona może ich widzieć z okien, a trochę już po prostu ze zmęczenia. Szli czule objęci i każdy by poznał jak szczęśliwi byli.

        Mitra tak się przyzwyczaił do tego, że Aldaren jest tym porządnym co sprząta, że nawet nie próbował go przekonać, żeby zostawił te torby i rozpakował je jutro, a teraz przyszedł do niego po prostu odpocząć. Daremny trud, a jak nie będzie marudził akurat na to, to przynajmniej skrzypek szybciej skończy i szybciej do niego dołączy.
        Na łagodne pertraktacje nie zareagował - mruczał tylko cicho z przyjemnością, gdy był głaskany i przymknął oczy z ukontentowaniem jakby faktycznie zaraz miał zasnąć. Tak mu było przyjemnie, że odzyskał nieco sił, by jeszcze chwilę porozmawiać i podzielić się swoim szczęściem - nie przypuszczał, że to zadziała na jego niekorzyść w późniejszym czasie. Przez moment było tak słodko, wymieniali się wrażeniami, komplementami. A później wampir musiał wszystko zepsuć.
        Mitra zrobił nabzdyczoną minę, gdy Aldaren tak bezceremonialnie wytknął mu, że jednak ma siły, by położyć się spać jak człowiek - pod kocem, w piżamie. Oczywiście skrzypek miał rację - siły były. Gorzej z chęciami. Mitra wyraźnie się opierał ruszeniu z materaca i pewnie nic by nie dały logiczne argumenty, lecz jego narzeczony uciekł się do podłego szantażu. Z początku błogosławiony patrzył tylko na niego gniewnie, gdy wysuwał kolejne groźby, ale gdy usłyszał, że ma spać “bez przytulanki” to aż się zapowietrzył z gniewu. Usiadł gwałtownie.
        - Co?! - krzyknął oburzony. - Jak śmiesz?! Nie spodziewałem się po tobie, że będziesz taki podły! Dobrze, idę! Jak ty taki jesteś… - burknął, gramoląc się z ziemi. Burczał pod nosem, że jego partner jest okropny, że go szantażuje, że nie ma serca i tak dalej, ale widać było, że to tylko na pokaz. Szczególnie, gdy już Mitra zebrał wszystkie swoje rzeczy na przebranie i po zniknięciu za parawanem jeszcze wyjrzał zza niego, mrużąc przy tym oczy.
        - Ale skoro już oficjalnie przyznałeś się do bycia moją przytulanką to wiedz, że będę to podle wykorzystywał! - zagroził i już naprawdę poszedł się przebrać. Swoje ubrania z całego dnia zostawił na jednej stercie za parawanem, w kącie pokoju i wyszedł, powłócząc trochę dramatycznie nogami ze zmęczenia. Włosy miał potargane - nie poprawił ich po tym jak się przebierał, przez co teraz pojedyncze kosmyki sterczały na wszystkie strony, a część przysłaniała mu twarz.
        - Zadowolony? - zapytał Ala z wyrzutem. Nagle jednak odzyskał werwę na tyle, by wślizgnąć się szybko pod koc, zarzucić go na skrzypka i mocno go pod nim przytulić.
        - Teraz cię nie wypuszczę! - oświadczył stanowczo. - Jeszcze wpadniesz na jakiś głupi pomysł, by spać beze mnie i co wtedy? Pamiętaj, że już dzisiaj igrałeś z moim biednym, słabym sercem - zagroził. Niemniej pozwolił Aldarenowi również się przebrać do snu: czy to dopiero po tym, jak ten poprosił, czy po prostu po chwili przytulanek. Był jednak tak zmęczony, że ledwo dotrwał powrotu ukochanego i gdy ten wrócił, błogosławiony już prawie spał, ale był z natury tak uparty, że i tak ostatkiem sił przysunął się, przytulił bardzo zaborczo swojego ukochanego i po cichutkim “kocham cię” zasnął już jak kamień.

        Jego sen tej nocy był jak kontynuacja tego z poprzedniej - jakby Mitra tylko na moment odwrócił wzrok, a gdy znów do niego wrócił… Z początku nic nie zapowiadało tego z czym będzie się mierzył. Śnił mu się Aldaren, który zgrzany i z potarganymi włosami wił się wśród pościeli robiąc te rozkoszne miny, które burzyły w Mitrze krew i budziły pragnienia. W końcu - gdy błogosławiony był w stanie skupić się na czym innym niż na tym jak zmysłowy był jego partner - dotarło do niego, że to on jest przyczyną tych wszystkich min i gestów. Że… to już dawno nie były pieszczoty i niewinne pocałunki. Obaj całkowicie nadzy, zgrzani, w namiętnych objęciach - oddali się sobie w pełni. Szczegóły były zamazane, lecz Mitra czuł na swoich biodrach jego uda, to jaki był podniecony… To jak sam się poruszał w sposób absolutnie jednoznaczny, choć nigdy sam tego nie doświadczył z tej perspektywy, a jednak doskonale wiedział co się dzieje. Przez rozkosz malującą się na twarzy Aldarena nie zamierzał przerywać, choć sam nie czuł na pewno takiej samej ekstazy. Jakby czegoś mu brakowało. Jego ukochany chyba to spostrzegł - spojrzał na niego z czułością i dotknął jego twarzy. “Otwórz usta” szepnął kusząco. Kciukiem nacisnął na jego wargi, dla zachęty. A jednak Mitra nie potrafił go usłuchać. Bardzo chciał, pragnął tego, lecz…

        Błogosławiony gwałtownie wybudził się ze swojego snu. Skołowany nie wiedział gdzie jest ani jak to się stało… Szczególnie, że czuł się jakby część tego snu przeniknęła do świata rzeczywistego. Było mu gorąco, oddech miał płytki i szybki jak po biegu, a serce biło jak oszalałe. W podbrzuszu czuł mrowienie, zupełnie obce i znajome jednocześnie - tak pierwotne, że nie miał wątpliwości co do przyczyny. Aż dziw, że nie było gorzej, bo mógł się obudzić znacznie bardziej podniecony. A mimo to czuł się jakby zaraz miał oszaleć. Jednocześnie poczuł olbrzymi wstyd. Był zagubiony i przestraszony własnymi myślami. Mając nadzieję, że nie obudził Aldaren żadnym gwałtownym ruchem odsunął się od niego ostrożnie, zaciskając uda i przyciągając do siebie kolana w obronnym odruchu. Prawie jęczał z frustracji, ale zaciskał zęby i starał się nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Cały drżał.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Aldaren doskonale rozumiał swojego ukochanego, jego brak chęci by się przebrać do spania. Ten dzień był naprawdę bardzo intensywny i sam wampir był wykończony. Gdyby nie to, że spędzali noc w domku, a nie pod gołym niebem i do tego noce był ciepłe, pozwoliłby Mitrze spać w ubraniu. Niestety ze względu na obecne warunki po prostu wiedział, że niebianin się zapoci, a przez to raczej nie wypocznie za dobrze. Próbował przekonać ukochanego w łagodny dyplomatyczny sposób, podając mu logiczne argumenty, jednakże nie przyniosło to spodziewanych efektów. Aldaren nie miał przez to wyboru - musiał wytoczyć cięższe działa przeciwko swojemu narzeczonemu. I się udało.
        - Myślałem, że już dawno to ustaliliśmy - zaśmiał się z rozbawieniem, nie potrafiąc nawet udawać, że się przejął rzucanymi w jego stronę przez nekromantę obelgami. Cały czas przy tym obserwował uważnie blondyna, jak ten obrażony na cały świat, a w szczególności na skrzypka, zgarnia swoje rzeczy i zmierza w stronę parawanu by się przebrać. Aldaren parsknął krótko pod nosem i pokręcił głową. "Jak z dzieckiem" - pomyślał całkowicie rozczulony zachowaniem ukochanego.
        Od razu pochwycił spojrzenie Mitry, gdy ten wyjrzał złowrogo zza parawanu nim zaczął się za nim przebierać. Nieumarły myślał, że błogosławiony chce mu przez to jedynie jeszcze bardziej udowodnić jaki to był obrażony, więc skrzypek uśmiechnął się do niego słodko i niewinnie, jakby nie widział w tym swojego udziału, albo nie wiedział o co mogło mu chodzić. Jednocześnie widać po nim było, jak upajał się tym drobnym zwycięstwem nad nekromantą. Szybko mu jednak mina zrzedła, gdy niebianin się odezwał.
        - Co?! Czekaj! To zbyt wysoka cena! - jęknął mocno zaniepokojony, kiedy uświadomił sobie jak wielki błąd właśnie popełnił. - Możesz spać dzisiaj w ubraniu! Wróć do mnie!
        Gdyby naprawdę chciał uniknąć groźby ukochanego i zmienił zdanie, bez problemu znalazłby się przy parawanie szybciej, niż Mitra zdążyłby choćby sięgnąć do swojej koszuli, aby ją zdjąć. Nie ruszył się jednak z miejsca choćby o włos, no może z wyjątkiem tego, że sam już sobie uszykował piżamę na przebranie. Swoimi słowami chciał jedynie podjąć grę ukochanego, oddać mu wygraną w tej walce i podbudować nieco ego. Niech ma. Niech się cieszy. Zwłaszcza, że sprytnie wykorzystał słowa wampira przeciw niemu. To naprawdę była potężna obusieczna broń. Mimo swojej przegranej Aldaren był naprawdę zadowolony z wyroku, który sam na siebie wydał. "Zdegradowany z wampirzego lorda do roli przytulanki. Do czego to doszło?" - pomyślał i zaśmiał się pod nosem, nie wierząc w to jak bardzo sam się zmienił za sprawą tego mężczyzny i ile tak naprawdę był w stanie dla niego poświęcić.
        - Wieeesz... - przeciągnął marudnie, bez przekonania, choć wesołość nie schodziła mu z twarzy. Chciał się odrobinę podroczyć z ukochanym. - Takie dwa na dziesięć. Gdybyś nie próbował zabić mnie wzrokiem i się uśmiechnął, zdecydowanie byłbym bardziej zadowolony - rzucił z bezczelnym, beztroskim uśmiechem, pokazując mu przy tym język. Nie dość, że praktycznie postawił na swoim i podstępnym szantażem zmusił nekromantę do przebrania się, to jeszcze śmiał narzekać na niezadowolenie partnera. Jakby grabienie sobie u Mitry sprawiało mu przyjemność.
        - Ze względu na twoje biedne, słabe serce będziesz na mnie skazany przez całą wieczność - powiedział łagodnie, nawet nie próbując się wyrwać z objęć niebianina, w których został zakleszczony. Jedynie wyswobodził jedną rękę by samemu jeszcze przytulić do siebie narzeczonego i raz za razem przeczesywać mu delikatnie palcami włosy. - Poza tym nie potrafiłbym zasnąć bez ciebie obok - dodał czule i pocałował ukochanego w czoło, z którego chwilę wcześniej odgarnął opadające mu na twarz złote kosmyki.
        - Obiecuję szybko do ciebie wrócić, jak pozwolisz mi się przebrać. Gdybym uciekł, nie mógłbym być przecież twoją przytulanką, prawda? - mruknął łagodnie i raz jeszcze uściskał mocno partnera, by zaraz wstać z ich posłania i pójść się samemu przebrać.
        Dzięki uszykowaniu sobie wcześniej piżamy, powrót pod koc nie zajął mu tak wiele czasu, choć nie mógł się powstrzymać przed starannym złożeniem swoich i Mitry brudnych ubrań i zostawieniu ich na jednej kupce do uprania następnego dnia. Położył się koło nekromanty i nakrył kocem, obejmując go jedną ręką, przytulając do siebie.
        - Też cię kocham. Śpij dobrze mój najdroższy - mruknął czule z błogim uśmiechem na twarzy i pocałował go w głowę, do której zaraz wtulił policzek i sam zasnął.

        Mimo natłoku myśli, który rozsadzał mu głowę tego dnia i emocjonalnej burzy, parokrotnie wywołanej przez Mitrę, gdy byli na plaży, Aldaren spał o dziwo dobrze i bez snów. Albo przynajmniej żadnego nie zapamiętał, gdy się przebudził po tym jak poczuł gwałtowny ruch obok siebie, a gdy obrócił się na bok i chciał przytulić do Mitry, go obok nie było.
        - Mitra? - mruknął zaspany, ociężale podnosząc się zaraz do pozycji siedzącej, jedną ręką przecierając sobie sklejone resztkami snu oczy. - Co się dzieje aniele? - zapytał i wyciągnął w jego stronę ramiona, by go przytulić. - To tylko zły sen. Jestem tu. Spokojnie - szepnął łagodnie, czując jak niebianin cały drży. Myślał, że jego ukochanemu przyśniło się coś złego, innego wytłumaczenia nie znajdował, dlaczego nekromanta mógł się tak zerwać ze snu.
        - Jesteś cały rozpalony. Poczekaj chwilę, pójdę po wodę - powiedział z troską i pocałował narzeczonego w rozgrzaną głowę.
        Wstał z ich posłania, przeciągnął się, ziewając przy tym szeroko i machnął niedbale dłonią w powietrzu, uwalniając z niej odrobinę magii, za sprawą której zapłonęły wszystkie lampy i świece w ich domku. Wsunął na gołe stopy swoje buty, chwycił stojące przy drzwiach wiadro i wyszedł na zewnątrz, by nabrać odrobinę wody ze studni, aby mieli czym zwilżyć gardło, albo by zrobić błogosławionemu zimny okład. Zniknął na moment za drzwiami, wychodząc na dwór w samej piżamie, lecz jak tylko nabrał wody, od razu wrócił do swojego partnera. Odlał połowę zawartości wiadra do misy, w której mogli umyć sobie twarz albo dłonie, wrzucając do niej od razu jakąś czystą szmatkę, a pozostałą cześć rozlał do dwóch kubków jeden podając niebianinowi i siadając przy nim z misą.
        - Już dobrze aniele - zapewnił, łagodnie zgarniając złote kosmyki z twarzy swojego partnera. Chciałby mu jakoś pomóc, ale nie wiedział jak mógłby go ochronić przed złymi snami. - To był tylko zły sen.
Zablokowany

Wróć do „Dalekie Krainy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości