Adrion[Wykopaliska] Hive, nie!

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Rammon w sumie nie miał pretensji do Arianny za to, że upuściła klucze – mogła się wystraszyć, mogła być zaskoczona, wiadomo. Po prostu uznał to za nie za ciekawy omen na początek ich wędrówki do ołtarza, ale co tam, nie należał do tych, których łatwo było zniechęcić i gdyby nie znaleźli sposobu na odzyskanie tych nieszczęsnych kluczy, zaproponowałby przekopanie się bokiem, bo co innego im zostało? W kobietach jednak siła, więc Mozhan i Primrosea świetnie się dogadały i znalazły sposób, by rozwiązać to szybko i elegancko.
        - Wypadki chodzą po ludziach – szepnął do Nali, spoglądając na nią porozumiewawczo. Nie zawsze poprawiał jej potknięcia we wspólnym, ale czasami się wtrącał, no bo w końcu szlifowanie języka było również powodem dla którego podróżowała, prawda? Nie każdy był takim oszustem jak on, by korzystać z artefaktów.
        Gdy Nala oświadczyła, że jest w stanie wyjąć upuszczony pęk kluczy, Rammon był święcie przekonany, że użyje do tego jakiegoś kija. Szeroko otworzył więc oczy, gdy nagle zguba wystrzeliła w powietrze.
        - Ty umiesz czarować? – Rammon nie krył pełnego uznania zaskoczenia, gdy jego nazahirska koleżanka zaprezentowała swoje umiejętności. Być może mu o tym wspominała, lecz on zapomniał? Nie zmieniało to jednak faktu, że niezmiernie cieszyły go jej umiejętności, bo czuł, że jeszcze nieraz się przyda. Rozbawiła go poza tym myśl, że w grupie były dwie maginie, w tym jedna również z umiejętnościami bojowymi, Hive, którego złodziejskie łapy pewnie też się przydadzą… I on. Maskotka. Rozkoszne.

        Gdy tylko Rammon i Hive zorientowali się, że krata zamykająca wejście do podziemi jest naprawdę ciężka, obaj rzucili się by pomóc Nali, zrobili to jednak na tyle rozsądnie, że stanęli po obu jej bokach i dzięki temu dobrze rozłożyli ciężar, aby całej trójce dobrze się dźwigało. Na dół pierwszą puścili Nazahirkę – niby dobre wychowanie kazało, by któryś z nich szedł pierwszy, ale umówmy się, ona nie była bezbronną damą i pewnie była groźniejsza od nich dwóch razem wziętych, a poza tym stała najbliżej drabiny. To nic osobistego, czysty pragmatyzm.
        Tymczasem Primrosea została na górze i wykonując płynne, hipnotyzujące ruchy dłonią „usypiała” ożywionego trupa, który dość szybko stracił werwę, a później jakby ostatkiem sił przycupnął na ziemi tam gdzie stał i znowu osunął się w niebyt. Rammon nie wnikał czy było to czasowe czy stałe – w duchu założył, że nie spotkają takich niespodzianek za wiele i Arianna będzie w stanie spokojnie uśpić każdego nieumarłego, na jakiego trafią. Z tego co mówiła nie powinno ich być wiele.
        Korytarz, do którego trafili, miał dziwny kształt. Od razu dało się poznać, że była to jakaś naturalna formacja skalna, jedynie poszerzona pracami archeologów do tego stopnia, by dało się tędy przejść ze sprzętem. Miejscami więc trzeba było obrócić się lekko bokiem albo przestąpić jakąś przeszkodę, której nikt nie wykuwał specjalnie, bo to nie pałacowe korytarze. Mieli przy tym szczęście, bo nawet niespecjalnie póki co było im potrzebne dodatkowe źródło światła - wystarczyło to, co wpadało przez liczne otwory i prześwity. Znajdowali się naprawdę płytko pod powierzchnią gruntu.
        - W lewo, w lewo!
        Arianna doganiając ich zawołała, by zmienili kierunek i wybrali węższy, ale wbrew pozorom ładnie wykuty i wygodny boczny korytarz. Gdy elfka się z nimi zrównała, wyjaśniła, że idąc dalej trafiliby na komin, w którym można się bardzo łatwo spuścić kilka kondygnacji w dół, ale trzeba mieć do tego odpowiedni sprzęt - ot, chociażby liny.
        W nowym korytarzu nie dało się jednak przeoczyć pewnych charakterystycznych półek głębokich na jakieś dwie, może dwie i pół stopy i długich na sześć.
        - Arianno, czy to są kwatery? - upewnił się Rammon.
        - Tak - przyznała archeolożka bez zastanowienia.
        - Czy tylko we mnie wywołuje niepokój sam fakt, że praktycznie wszystkie są puste?
        - Były puste już gdy tu dotarliśmy. Prawdopodobnie były to kwatery przygotowane dla przyszłych pokoleń, ale skoro wioska się przeniosła, zrezygnowano z urządzania pochówku na tych ziemiach. Niżej niektóre są zajęte.
        Rammon nie odpowiedział na te przypuszczenia. Były równie dobre, co wygodne i kto wie, czy po prostu nie usypiały ich czujności. Niemniej zdawało się, że poza nimi w korytarzu nie było nikogo - żywego czy nieżywego.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Poprawiona cudzoziemka wyglądała na zaskoczoną, ale ewidentnie formą powiedzenia (przecież wypadki nie chodzą), a nie samym faktem, że pomyliła szyk. W jej głowie pierwsza wersja brzmiała sensowniej, ale też aforyzmy nie zawsze trwają w potocznej mowie, więc tylko zapamiętała poprawną formę i skinęła wdzięcznie głową.
        Odzyskanie klucza odbyło się bez większych przeszkód i z niewielką pomocą Hive. Chwilę później Nazahirka dłubała przy kłódce, podnosząc wzrok na Rammona, gdy usłyszała jego zaskoczony głos. Sama zrobiła trochę zdziwioną minę; była pewna, że elf wie, chociaż właściwie nie pamiętała, by o tym rozmawiali. Uśmiechnęła się minimalnie, gdy dotarła do niej nuta uznania w głosie badacza.
        - Tylko trochę – odparła skromnie, ale zgodnie z prawdą. Rzadko też używała magii, a przynajmniej odkąd odeszła ze służby. Prawdopodobnie takie zastosowanie czaru spotkałoby się z rozdrażnieniem jej mistrza, ale cóż, trzeba sobie radzić. Klucz na dnie jamy ledwo widziała, zdradzał go tylko błysk metalu, więc nie było opcji, by poradziła sobie samodzielnie, a jakoś nikt inny z pomysłami się nie zgłaszał.
        Gdy panowie pomogli Nali z kratą, Nazahirka upewniła się czy wejście jest bezpieczne i ostrożnie zeszła na dół. Z nieufnością przyglądała się podsypiającemu nieumarłemu, nad którym czuwała z góry Arianna. Później dołączyli do niej Hive i Rammon, a Nala spojrzała odruchowo za elfką, nim przypomniała sobie, że mają iść przodem.
        Tym razem szła wolniej, jednocześnie z ostrożności i zaciekawienia nowym obszarem. Tunel nie był zbyt przestronny, ale nie dawał klaustrofobicznego wrażenia. Światło odbijało się miękko od ścian, nadając im jaśniejszy kolor, gdy z czasem przestała otaczać ich czarna ziemia, zamieniając się w zwykły piasek. Poza tym pachniało suchym i ciepłym powietrzem, nie mokrą ziemią, czego się spodziewała. Nie znała jednak tak dobrze tych terenów, może lasy radziły sobie z tak cienką warstwą gleby, a później był tak jej znajomy piach. W każdym razie, czuła się tu wręcz komfortowo, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
        Nala zatrzymała się gwałtownie, słysząc głos Arianny i rozejrzała się, jakby nie patrzyła nawet gdzie idzie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że rzeczywiście kierowała się głównym tunelem, nie dostrzegając drugiego po lewej. Tym razem ruszyła więc za ich przewodniczką, po chwili znów zaczynając się rozglądać. Rammon wyprzedził ją ze swoimi spostrzeżeniami, a co ciekawsze również z niepokojem, jaki można było odczuć na widok pustych miejsc. Na wyjaśnienia Arianny nikt nie odpowiedział i ciężko było stwierdzić, czy elfka ich uspokoiła.
        - Co z tym trupem przy wejściu? – zapytała Nala, a elfka zerknęła na nią krótko przez ramię, później spoglądając daleko za nimi.
        - Jakiś czas pozostanie taki… spokojny. W spoczynku. Na pewno za nami nie pójdzie, ale kto wie, czy nie natkniemy się na niego w drodze powrotnej.
        - Ile razy ty tu byłaś?
        - Kilka.
        - Ale na samym dole… tam gdzie ma być ołtarz, jeszcze nie?
        - Nie.
        To Mozhan zostawiła już bez dalszych pytań. Nie przeszkadzały jej krótkie odpowiedzi, sama takich zazwyczaj udzielała, ale teraz wolała, by ich przewodniczka skupiła się na drodze. Ona sama zaś mrużyła już lekko oczy, gdy w tunelu robiło się nieco ciemniej i miała problem z dostrzeżeniem detali podłoża. Skupiła się więc na tym, jak porusza się elfka przed nią i czy czegoś nie omija. Na razie musiało wystarczyć.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Rammon idąc tymi korytarzami pełnymi pustych kwater walczył między skupieniem na celu a mimowolną chęcią zbadania tego, z czym mieli do czynienia. Słyszał o plemieniu, którego katakumby właśnie zwiedzali, sporo o nich czytał, ale właśnie – tylko czytał. Nie miał do tej pory okazji, aby zgłębić temat w terenie, bo w sumie nie w tym się specjalizował – zasłynął z badania tajemniczych, ale nadal istniejących kultur i tego wolał się trzymać. Niemniej żadna kultura nie brała się z powietrza i nie powstawała w jedną noc, każda miała swoje źródło gdzieś w przeszłości i był przekonany, że gdyby trochę popracował z grupą Teseralla pewnie miałby trochę materiałów na napisanie jakiegoś nowego opracowania i znalezienie powiązań między dawno wymarłym ludem a jakimiś współczesnymi krewnymi.
        Nie był tu jednak na gościnnych występach tylko miał zadanie – głupio byłoby marnotrawić czas, nie tylko swój, ale przede wszystkim reszty. Nali, której zależało na szybkim zdjęciu klątwy, Arianny, która sporo dla nich ryzykowała, nawet Hive, który pewnie wolałby być gdzie indziej, choć wyglądał na bardzo podekscytowanego tą wyprawą.
        - Tu już trzeba skorzystać z latarni – oświadczyła po dość długim marszu w milczeniu Primrosea. Akurat dotarli do jakiegoś punktu kontrolnego, gdzie poprzednie grupy zostawiły trochę sprzętu, aby nie targać go za każdym razem aż na powierzchnię. W jednej z wolnych kwater (czy to świętokradztwo?) leżał równo ułożony sprzęt do kopania, skrzynki z narzędziami archeologicznymi i skrzynie na znaleziska, ale również trochę lin i przede wszystkim alchemiczne latarnie, które dawały światło o barwie jasnego płomienia – było ich tyle, że każdy w grupie mógł wziąć po jednej i jeszcze trochę zostało.
        - Jeszcze dwa poziomy w dół powinno być względnie spokojnie, to zbadane i opisane przez nas tereny – zakomunikowała Primrosea. – Co oznacza tyle, że wiem gdzie idę, ale i tak nie możemy tracić czujności. Sami widzieliście, jeden z ożywieńców dotarł aż pod samą kratę wejściową.
        Nie wiedzieć czemu, elfka powiedziała to z pewnym żalem w głosie – jakby to oznaczało, że zawiodła albo to ktoś zawiódł ją. Zaraz jednak zebrała się w sobie, ze stosu zabrała jeszcze niewielki kilof i zwój liny, po czym ruszyła dalej, trzymając swoją latarnię na wysokości głowy, lekko odwiedzioną w bok, by nie raziła jej w oczy. Rammon swoją mimo wszystko trochę machał – nie jak dzieciak z koszyczkiem z kwiatami na procesji, ale tak, by czasami przyświecić sobie przy jakiejś kwaterze. Jego uwagę zwróciła pewna – być może – drobnostka.
        - Arianno – zwrócił się do idącej na przedzie elfki półszeptem. – Te kwatery są podpisane.
        - Słucham?
        - To są podpisy – oświadczył Rammi, wskazując na zebrane w kwadrat runy znajdujące się nad niektórymi z półek w ścianie.
        - Ach, tak. – Elfka jakby dopiero teraz połączyła wątki i doszła do wniosku, że to nic istotnego. – Takich podpisanych, ale pustych kwater naliczyliśmy dziewiętnaście na dostępnych poziomach. Jednego z rezydentów mieliśmy okazję spotkać przy wejściu.
        - A wiecie czy wszyscy gdzieś tu są? – dopytywał etnolog, zatrzymując dla siebie komentarz, że Arianna przed chwilą brzmiała jak przewodniczka wycieczki. „Na lewo widzą państwo”…
        - Trudno się doliczyć, niestety wszyscy są bardzo podobni, a my ich nie znakowaliśmy. Ale tak, podejrzewam, że większość tu jest.
        - Macie jakieś podejrzenia co się stało z resztą?
        - Hipotez jest kilka. Jedna, że być może taki ożywieniec po prostu spadł gdzieś w przepaść, na przykład taką jaka kończyła ten pierwszy główny korytarz. Albo że zeszli niżej i jeszcze się na nich nie natknęliśmy… Albo że padli łupem hien cmentarnych, być może jeszcze w dawnych czasach.
        - Jeśli dobrze pamiętam lokalny obrządek nie zakładał bogatego pochówku – zauważył Rammon. Oczywiście, że dobrze pamiętał, ale maniery nie pozwalały mu mówić zbyt kategorycznie. – Umarli wracali do Matki Ziemi, nie zabierając niczego ze sobą, chowano ich tak jak nosili się na co dzień, bez wystawnych szat, broni czy biżuterii.
        - To prawda – zgodziła się elfka. – Ale… nekromanci to nie tylko domena Maurii, wiesz?
        - Ach, no tak – przytaknął Rammon z pokornym uśmiechem. W sumie z jedną nekromantką właśnie zwiedzał te podziemia, o czym więc mówił? Choć… może nie do końca nekromantką, sama znajomość dziedziny śmierci o niczym nie świadczyła.
        - Tutaj bardzo ostrożnie, schodki są wąskie, najlepiej idźcie tyłem – uprzedziła elfka, gdy po dłuższym marszy dotarli do zejścia, które bardziej przypominało drabinę niż schody. Nawet mając drobne stopy trzeba było stawiać je bokiem.
        Po zejściu jakieś dwa piętra w dół trafili do dość obszernej komnaty, oświetlonej naturalnym światłem – w jaskini brakowało jednej ściany, znajdowali się na skraju zapadliska, o którym wcześniej wspominała Arianna. Co więcej, brakowało też jakiejś połowy samej komnaty, bo ta zapadła się, ciągnąc za sobą również kilka kwater i sprawiając, że krawędź zapadliska wyglądała jakby ktoś wielką łyżką przemieszał ze sobą ziemię, korzenie, fragmenty drzew i Prasmok wie co jeszcze. Mimo dobrej wentylacji czuć tu było ostrą woń butwienia i rozkładu.
        - Nie podchodźcie do krawędzi, ziemia jest tu poruszona i grozi dalszym zawaleniem – ostrzegła elfka, która sama trzymała się ściany komnaty, tak by tylko przemknąć na jej drugą stronę, do kolejnego korytarza.
        I choć do wszystkich ta informacja dotarła i zdawali sobie pewnie sprawę, że wypadek w tym miejscu mógłby skończyć się bardzo nieprzyjemną śmiercią pod zwałami ziemi gdzieś na dnie tego leja, choć wzięli sobie te słowa do serca, wypadek i tak się zdarzył. No bo kto mógłby przypuszczać, że coś, co wyglądało na pierwszy rzut oka jak poskręcana gałąź, jest łapą jednego z rezydentów tych katakumb? I że być może słysząc coś albo wyczuwając, zdecyduje się on poruszyć i złapać za nogawkę Hive? Lisołak co prawda nie odskoczył z wrzaskiem ani nie narobił jakiejś ogromnej histerii, ale gdy próbował się wyszarpnąć, poruszył nieumarłego i luźną ziemię wokół niego. Wszystko się zapadło, ciągnąc w dół zmarłego napastnika, Hive, któremu grunt osunął się pod nogami, i jakąś jedną czwartą całej komnaty.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Jak na czteroosobową, nieupoważnioną, a przede wszystkim niewykwalifikowaną do łażenia po podziemiach wycieczkę, robili całkiem mało hałasu. Być może to atmosfera miejsca, które było, a przynajmniej miało być, miejscem spoczynku dawnego ludu, sprawiła, że szuranie butów po piasku i okazjonalne ciche wymiany zdań to było wszystko, co ich zdradzało. Nawet Hive szedł cicho, zbyt podekscytowany miejscem, w którym się znajduje, by nudzić się bezczynnym marszem.
        Latarnie były dla Nali zbawieniem. Szła z uniesionym przed sobą ramieniem, oświetlając sobie drogę i czasem rozglądając się na boki. Komunikatowi Arianny odpowiedziały milczące potaknięcia głową, które dostrzegła, zerkając przez ramię. Mozhan trochę rozpraszała się bujającym za jej plecami światłem, ale dopiero słowa Rammona sprawiły, że się na niego odwróciła. Ruch jej głowy sugerował, że spoglądała za jego wskazaniem, jak wszyscy, ale i tak się nie wysilała. Gówno widziała, taka prawda. Słaby wzrok utrudniał nieco życie w ciągu dnia, ale nocą (lub w odciętych od światła korytarzach), czuła się jak ślepiec, polegając na wszystkich innych zmysłach. Oczywiście od kompletnej ślepoty wiele ją dzieliło, ale nie było mowy, by w ogóle dojrzała wyskrobane w skale symbole, nie mówiąc już o ich rozszyfrowaniu.
        Słuchała jednak uważnie, a Rammona pytania mówiły jej równie dużo, co odpowiedzi elfki. Trochę ją zaskoczyły wyjaśnienia archeolożki, bo na równi ze znajomym założyła, że jeśli ktoś włamuje się do grobowców, to raczej w poszukiwaniu kosztowności, z którymi został pochowany zmarły… a nie jego samego.
        - Nawet po śmierci nie ma spokoju – mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.
        Do schodów podeszła ze szczególną ostrożnością, jedną dłonią próbując oświetlać sobie kolejne stopnie, które miała bardziej za plecami niż przed sobą, podczas gdy drugą przytrzymywała się ściany i sklepienia na zmianę. Schodzili uważnie, a ciszę przerywały co najwyżej przyspieszone od wysiłku oddechy. Po zejściu do komnaty, Mozhan tylko zmieniła rękę, w której niosła latarnię i poruszyła barkami i łopatkami, aż coś jej strzeliło w krzyżu.
        Tutaj światła właściwie nie potrzebowali, a Nazahirka na moment zagapiła się na piękny, mimo wszystko widok. Odkąd zeszli do podziemi zrobiło się już ciemno na dworze, ale wciąż, w porównaniu do panującego tu mroku, dzienne światło rozświetlało komnatę i unoszący się w powietrzu pył. Znów przypomniała jej się pustynia. Głos Arianny zatrzymał w pół kroku lisołaka, który właśnie przymierzał się do wyjrzenia za krawędź urwiska. Mimo rozczarowanej miny cofnął się jednak posłusznie i ruszył za elfką, zmieniając nieco kolejność marszu.
        Każdy skupiał się na własnych krokach, więc chociaż dla pobocznego obserwatora sytuacja rozwijała się stopniowo, dając szanse na uniknięcie nieszczęścia, pozostali zauważyli problemy Hive o wiele za późno. Zapadnięcie się ziemi zdradziło się zaledwie jednym dźwiękiem, a później piach sypał się gęsto, mieszając z okrzykami podróżnych. Nala odrzuciła latarnię, w ostatniej chwili łapiąc się obiema rękami wystającego korzenia, gdy ziemia usunęła jej się spod stóp. Hive niestety złapał się jej nogawki i jedna dłoń zsunęła jej się z kłącza, a druga nie utrzymała ciężaru kobiety i chłopaka. Lisołak krzykiem zagłuszył Mozhan i po chwili oboje zniknęli w tumanach ziemi.


        - Nala? Hej, nic ci nie jest? – Rudzielec pochylał się nad nią zaniepokojony, zamykając gwałtownie oczy, gdy kobieta kaszlnęła piachem. Cóż, ważne, że żyje.
        Ale bolało ją wszystko. Podniosła się z trudem na łokciach, najpierw próbując dostrzec coś przez zmrużone oczy, a później szukając chociaż kawałka czystego materiału na sobie, by przetrzeć twarz z ziemi. Jeśli wyglądała chociaż w połowie tak jak chłopak przed nią, to właśnie zmieniła kolor. W końcu udało jej się ściągnąć narzutkę i wewnętrzną jej stroną otrzeć twarz. Później podała tkaninę lisołakowi.
        - Rozwaliłeś sobie głowa, przyłóż – wychrypiała z trudem, spoglądając na jego rozcięte czoło. Lisołak posłusznie zwinął narzutkę w kulkę i przyłożył do głowy, a Mozhan ciągle się rozglądała.
        - Gdzie reszta?
        - Chyba wyżej? Albo dalej, nie wiem, nic nie widać.
        - Wołałeś?
        - Nie…
        - Czemu?
        - Bałem się, że kto inny usłyszy…
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Na Rammonie ta komnata zrobiła takie samo wrażenie jak na pozostałej trójce, a pewnie i jak na Ariannie, gdy trafiła tu kilka tygodni temu, ale jednocześnie on nie umiał cieszyć się tym widokiem. Miał jakieś takie złe przeczucie – jak wtedy, gdy jest się obserwowanym albo gdy ktoś stoi za twoimi plecami. Fakt, za plecami miał swoich towarzyszy, ale to nie było to. Obrócił się w ich stronę, ale nie dostrzegł niczego, co zwróciłoby jego uwagę. To kwestia złego wyczucia chwili – wtedy faktycznie jeszcze nic się nie działo, ledwie jednak podróżnik znowu zwrócił się twarzą w stronę drugiego wyjścia z komnaty, zaczęła się ta cała heca z Hive. Później już było po prostu za późno. Gdy ziemia zaczęła się osuwać z cichym, ale niezwykle głębokim łoskotem ogromnej masy wprawionej w niemożliwy do zatrzymania ruch, nie było już czasu na żadne heroiczne gesty. Elf jak oparzony zerknął przez ramię, instynktownie cofając się do ściany i wyciągając w bok rękę, by chronić idącą przed nim Ariannę – mimo trochę słabych podstaw do bohaterskiego zachowania czasami miewał takie odruchy. Na niewiele to się zdało w ich przypadku, bo i nic ich nie napadło. Zamiast tego grunt usuwał im się spod nóg. Primrosea przytomnie czmychnęła jak najdalej od zapadliska, nie bawiąc się w bohaterkę, a rudy podróżnik również próbował umknąć, lecz on tyle szczęścia nie miał. Nie miał też nieszczęścia, bo gdy spadł, nie poleciał wcale na samo dno ogromnego leja. Gdzie trafił - nie wiedział. Wszechobecny pył zasłonił mu całe pole widzenia, a to jak rąbnął o coś plecami skutecznie go otumaniło. Nie stracił co prawda przytomności, ale orientację w przestrzeni już tak. Ostatnie co był w stanie zrobić to zwinąć się w kulkę i przeczekać.

        - Panie Alsbeith?
        - Rammon wystarczy - odparł odruchowo, choć to nie była pora na takie grzeczności. Ostrożnie otworzył oczy i zabrał ręce z głowy, po czym usiadł. Przed sobą miał widok na zapadlisko, dość podobny do tego, który widział przed tym zawałem, zamglony jedynie pyłem, który nadal unosił się w powietrzu i tak drażnił drogi oddechowe, że elf rozkaszlał się mimowolnie. Postarał się opanować odruch.
        - Nic panu nie jest?
        Rammon nim odpowiedział, rozejrzał się by zlokalizować mówiąc do niego cały czas Ariannę. Była w górze - na oko jakieś dwa piętra wyżej, wyglądała zza krawędzi skały, przyświecając sobie latarnią, która w tym zapyleniu wyglądała jak słońce w zimowy dzień.
        - Nie, nic - mruknął bez przekonania podróżnik, obmacując całe ciało w poszukiwaniu źródła większego bądź mniejszego bólu albo też jakiś braków w kończynach. Wyglądało na to, że wszystko było na swoim miejscu i w miarę nienaruszonym stanie.
        - Gdzie reszta? - zapytał, choć nie podniósł wzroku na Ariannę, a rozglądał się, by zobaczyć gdzie wylądował. O dziwo… był to skraj kolejnej komnaty, która chyba została odsłonięta przez to osuwisko. Przed sobą miał ledwie fragment podłogi i bezkres zapadliska, ale za nim rozciągało się niewielkie pomieszczenie z kwaterami dla zmarłych. Miał szczęście.
        - Spadli niżej - odpowiedziała mu w międzyczasie Arianna dość nietęgim tonem. - Ale… Nie wiem jak nisko i… Z jakim skutkiem…
        - Nic im nie jest - ocenił podróżnik, choć wcale nie był tego absolutnie pewny. - Nala jest twardą babką, bardzo sprawną, a Hive zawsze spada na cztery łapy, choć to nie kotołak.
        - To nie jest śmieszne!
        - Nie żartuję - odpowiedział jej Rammon, w końcu wstając z ziemi. Podniósł wzrok na Ariannę. - Co robimy dalej? Jesteś w stanie zahaczyć gdzieś linę bym się do ciebie wspiął?
        - Spróbuję - mruknęła archeolożka, znikając mu z pola widzenia. Rammon tymczasem podszedł ostrożnie do krawędzi zapadliska i wyjrzał w dół. Niewiele był w stanie dojrzeć, pył jeszcze nie opadł na tyle, by mógł dostrzec szczegóły. Zwrócił jedynie uwagę na to, że spadek w pewnym momencie przestawał być aż tak gwałtowny. Zakładał, że jeśli Nala i Hive mieli się gdzieś zatrzymać, to właśnie tam… Spory kawałek w dół, z liną od Arianny mogliby nie dać rady…
        - Jestem!
        - Kiedy ty… - Rammon nawet nie zauważył momentu, gdy archeolożka do niego dołączyła. - Czekaj, czemu zeszłaś na dół, a nie poczekałaś aż ja wejdę na górę?
        - Bo i tak musimy iść w dół - oceniła, majstrując coś przy linie w taki sposób, że ta nagle spadła prosto w jej wyciągnięte ręce, nie przymierzając jakby ktoś ją jej rzucił. Chyba nie wykorzystała do pomocy jakiegoś truposza z tych katakumb?
        - No dobrze… Ale z tej komnaty nie ma wyjścia, pewnie było po tej zawalonej stronie - wyjaśnił Rammon, choć Arianna na pewno sama by to zauważyła po krótkich oględzinach komnaty.
        - Czyli dalej po linie w dół - mruknęła elfka, wyglądając poza krawędź. - Przywiąż to do czegoś - zarządziła, podając mu gotową pętlę. Heike-Alsbeith poszedł w głąb pomieszczenia, szukając odpowiedniego miejsca. W końcu uznał, że coś, co wyglądało jak podest do ustawienia urny albo misy z węglami będzie wystarczająco mocnym oparciem, aby utrzymać jedną schodzącą po linie osobę. Zahaczył pętlę, a gdy szarpnął, by upewnić się, że dobrze trzyma, kolumna poruszyła się. A wraz z nią część kamieni nieopodal, przy akompaniamencie przyprawiającego o mdłości chrzęstu i w obłoku pyłu odsłaniając…
        - Przejście.
        Tę niezbyt błyskotliwą obserwację poczyniła Arianna, zaraz zbliżając się ze swoją latarnią.

        To nie był jedyny efekt wywołany poruszeniem kolumny - wraz z nim otworzyły się drzwi do komnat na prawie wszystkich piętrach katakumb. Również te, niedaleko których znajdowała się Nala i Hive. Oni trafili na wąską spiralną klatkę schodową, ciągnącą się wiele pięter tak w górę, jak i w dół.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        - Jeśli ktoś miał usłyszeć to by usłyszał jak my spadali – mruknęła Nazahirka, podnosząc się ciężko na nogi. Sama jednak nie zawołała, rozglądając się tylko z przymrużonymi oczami. – Gdzie lampa?
        Oboje rozejrzeli się w milczeniu, szukając źródła światła, a po chwili lisołak podszedł ostrożnie kilka kroków po grząskim piachu, podnosząc coś z ziemi. W takich ciemnościach nawet gdy latarnia spadła kamieniem do dołu, magiczne światło podświetlało piach na którym leżała, pozwalając ją znaleźć. Hive podniósł lampę, a mrok rozproszył się nagle, zmuszając obojga do przysłonięcia oczu.
        Niewiele im to dało, bo w świetle magicznego kamienia unosił się jedynie pył, a oni widzieli tylko własne okurzone postacie i hałdy ziemi, na której z trudem stali. Tam gdzie kończył się blask latarni zaczynała się ciemność tak nieprzenikniona, że równie dobrze mogła być ścianą.
        - Co ter… - zaczął lisołak, ale Nala uciszyła go gestem, spoglądając gdzieś w górę. Hive nadstawił uszu i zmarszczył nos. – Nic nie słysz…
        - Cii!
        Chłopak zasznurował usta na to syknięcie i średnio cierpliwie oczekiwał, aż cudzoziemka znów na niego spojrzy.
        - Są na górze – powiedziała w końcu. – Nic im nie jest.
        - Skąd wiesz?
        Nie zdążyła odpowiedzieć, a oboje podskoczyli na nagły chrobot. Mozhan zrobiła kilka kroków w bok, wpadając na ścianę, gdy ziemia osunęła jej się spod nóg, wsypując się z szelestem w otwarte właśnie przejście obok. Hive już tam biegł w podskokach, z gracją pomykając po hałdach ziemi i zatrzymał się dopiero w ostatniej chwili, złapany za koszulę przez Navabi.
        - Lisie…
        - Chciałem tylko ci poświecić.
        - Uhm.
        Ruszyli ostrożnie przez przejście, zatrzymując się znowu przed spiralnymi schodami. Nala kiwnęła głową w górę i zaczęli powoli się wspinać, wciąż jednak nie nawołując nikogo i sami zachowując ciszę. Tylko dlatego usłyszeli, że nie tylko ich kroki dają ciche echo w spiralnej klatce. Przynajmniej Mozhan, która zatrzymała się nagle, widząc wnękę w ścianie. Cofnęła się w nią plecami, popychając za sobą chłopaka. Nie było szans by skryli się w niewielkim łuku, ale chwilowo chciała chociaż zejść temu czemuś z drogi. Hive prychnął cicho w ciemne włosy, które właziły mu w nos, ale instynktownie zachował ciszę. Latarnia rzucała lekkie światło, nawet skierowana kryształem do ściany, więc Nala ze zmrużonymi oczami obserwowała niewyraźny cień, zbliżający się w ich stronę. Za nic nie mogła rozpoznać jego kształtu, ale wiedziała, że to nie Rammon ani Arianna.
        - Popchnij go…
        Mozhan walnęła za siebie łokciem na ślepo, ale nie miała szans nie trafić i resztę szeptanych rad lisołak zachował dla siebie.
        Chociaż na dobrą sprawę…
        Nieumarły pojawił się przed nimi chwilę później. Był w mniej zaawansowanym stanie rozkładu niż jego znajomek spod kraty, ale wciąż nie wyglądał najlepiej. Raczej ich nie widział, bo z jego oczodołów ziała tylko ciemność, ale obrócił głowę w ich stronę, unosząc ją. Węszył? Czuł ich zapach, ciepło czy magię? Cóż, później zapyta Ariannę. Teraz Mozhan wyrzuciła przed siebie ręce, zwyczajnie popychając nieumarłego w dół schodów, a później zszokowana spoglądała na spadającą po stopniach postać. Wyglądało to tak komicznie, że cudem powstrzymała parsknięcie, oburzona własną reakcją.
        - To było dobre. – Hive nie miał tego problemu co ona i bezczelnie rechotał za jej plecami, aż cudzoziemka nie łypnęła na niego karcąco. Zaraz jednak dostała po oczach światłem lampy i odwróciła się z warknięciem.
        - Idziemy – mruknęła i zaczęła wspinać się ostrożnie po schodach, pilnując czy kolejne cienie nie pojawiają się zza zakrętu.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Tak jak Nala i Hive sprawiali wrażenie jakby sobie doskonale radzili i byli doświadczonymi poszukiwaczami przygód, tak Rammon i Arianna wyglądali jak para kujonów, którzy po raz pierwszy wyszli z biblioteki na świeże powietrze. Dość mylne wrażenie zważywszy w ilu dziwnych i nieraz niebezpiecznych sytuacjach był rudy etnograf, ale on chyba po prostu nie umiał wyglądać poważnie. Ciekawe jak się prezentował w todze w te nieliczne dni, gdy przychodziło mu występować gdzieś oficjalnie?
        Z pomieszczenia, w którym aktywowali przejście do klatki schodowej, najpierw wyszedł Rammi, a za nim Primrosea. On niósł tę jedną lampę, która im pozostała, nieustannie przyświecając nią nie pod nogi, a po ścianach i mijanych kwaterach. W pewnym momencie elfka zwróciła mu na to uwagę – wtedy on szeptem przeprosił i przez chwilę wzorowo oświecał drogę… A później znowu wzrok zaczął mu umykać na boki. Całe szczęście w pewnym momencie im się to opłaciło.
        - Sala – oświadczył krótko, po czym wkroczył do mijanego pomieszczenia. Wejście do niego było tak podobne do mijanych naw, że łatwo byłoby je przeoczyć za bardzo skupiając się na schodach w dół.
        - Ale to nadal za wysoko – mruknęła bez przekonania Arianna i tak idąc za nim do odkrytej komnaty. Miała rację: nie dość, że w środku nie było Nali i lisołaka, to jeszcze nie było tam nawet specjalnie niczego, co można było podziwiać. Kwatery były w większości puste, a w pełnych zagłębieniach pozostały jedynie niedbale odrzucone szmaty – pewnie całuny. Ani jednego zmarłego, który mógłby tu być pochowany.
        - Sądzisz…
        - Tak – uciął Rammon z nietęgą miną. – Chyba ich wypuściłem…
        Podróżnik z rozmysłem wziął całą winę na siebie, choć nie miał na celu umartwiania się – uważał po prostu, że to tamtą dźwignią otworzył wszystkie drzwi prowadzące na te schody. I miał rację.
        - Dobra, tu nic nie ma, idziemy dalej – ocenił, bo nie dość, że w komnacie nie było reszty ich grupy, to jeszcze nie było tu nawet niczego ciekawego do zbadania. Ot, katakumby jak cała reszta tego kompleksu… który oczywiście jako całość był niezwykle fascynujący przez swoją wielkość i złożony system, który najwyraźniej sterował przejściami tutaj… Ale lepiej by Rammon nie zdał sobie z tego sprawy, bo nigdy nie wylezie z tych korytarzy. Będzie chciał poznać je dogłębnie i zajmie mu to miesiące, bo zawsze gdy trafiał na nowe zagadnienie, które go wyjątkowo zainteresuje, skupiał się na nich stanowczo za bardzo.
        Wyszli z komnaty na schody i ponownie zaczęli schodzić w dół. Zeszli może dwa, trzy piętra niżej, gdy nagle schody się po prostu skończyły - jakby nigdy ich tu nie było. To była zła wiadomość. Dobra była taka, że jeszcze kawałek niżej dostrzegli migotliwe światełko lampy alchemicznej będącej w ruchu. I Rammon i Arianna wyglądali na bardzo podekscytowanych i skonsternowanych jednocześnie - chcieliby zawołać, ale to mogło być zbyt ryzykowne. Zamiast tego więc elfi podróżnik wyszedł na sam skraj stopnia i zaczął wykonywać szerokie zamachy lampą, by zwrócić na siebie uwagę tych w dole. Udało się czy nie, w końcu tamci musieli dotrzeć aż do swojego krańca schodów. Wtedy obie pary dzieliły jakieś trzy, cztery sążnie wysokości i kolejne trzy odległości. Zdecydowanie za daleko by doskoczyć.
        - Jesteście cali? - zapytał Rammon, nonszalancko siadając na ostatnim stopniu i majtając w powietrzu nogami. Zdecydowanie nie miał lęku wysokości.
        - Dobrze was widzieć! - zawtórowała mu Arianna, starając się jednocześnie szeptać i mówić jak najgłośniej.
        - Teraz trzeba się tylko połączyć. - Rammon przeszedł szybko do konkretów. - Wydaje mi się, że tu nigdy nie było stopni - zauważył, przyświecając sobie lampą alchemiczną tuż przy ścianie, by dostrzec jakieś ewentualne miejsca, skąd te mogłyby się wysunąć czy coś. Kamień był jednak gładki.
        - Minęliście może jakieś odgałęzienia w bok? - upewnił się. - Albo jakieś dźwignie? Niekoniecznie takie standardowe, to może być też jakiś słupek czy coś - zastrzegł mając nadal w pamięci to, że on zdecydowanie nie użył normalnego przełącznika.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Dalszą drogę po schodach pokonali w milczeniu, ale też nie szli długo. Wkrótce ich uwagę zwróciły odblaski światła na jednej ze ścian, a po chwili też jego źródło, w dłoni znajomego elfa. Nala odetchnęła z ulgą na widok jego i Arianny, postępując ostatni krok na schodach, nim zdała sobie sprawę z tego, dlaczego uczeni do nich bardziej nie schodzą. Zatrzymała się gwałtownie, z chrobotem ślizgającego się na piachu buta.
        - Już myślałem, że nie widzisz przepaści – zakpił wesoło lisołak i beztrosko pomachał Rammonowi, zatrzymując się obok, podczas gdy Nala przełykała serce z powrotem na swoje miejsce. Nie widziała.
        - Nic nam nie jest – zawołał chłopak, trochę mniej przejmując się zachowaniem ciszy. – Mimo wszystko miękko wylądowaliśmy. I widzieliśmy kolejnego nieumarłego!
        - Tak… może być ich więcej, uważajcie na siebie – zauważyła Arianna, zerkając ukradkiem na Rammona, ale więcej nie powiedziała.
        - Tylko jakaś wnęka – odparła Nala na pytanie elfa. – Ale może tam były drzwi, nie dałam uwagi. Ciemno wszędzie jak w grobie – powiedziała, a kącik ust drgnął jej lekko w uśmiechu. Nie dosyć, że nie pomyliła powiedzenia, to jeszcze pasowało jak ulał. Nawet jeśli nie było zbyt taktowne.
        Później Mozhan zwróciła się do ich przewodniczki.
        - Arianna, czy trafisz nadal do ołtarza? Bo trochę my zmienili trasa.
        - Hmm… tak… bo i tak musimy wrócić do głównego tunelu, więc stamtąd nie ma problemu.
        - A dołem jak my tam dojdziemy?
        - Chcecie się spotkać dopiero na miejscu?
        - A wiesz jak nas połączyć wcześniej? – odpowiedziała Nala kolejnym pytaniem, wciąż niezmiennie cierpliwie zadzierając głowę. Oczywiście wolałaby zebrać na nowo grupę, z rozdzielania się nigdy nie wynika nic dobrego, zwłaszcza że ona i lisołak nie stanowili raczej silnego zespołu w tych okolicznościach.
        - Kurcze, żebym miała mapę – mruknęła elfka, odruchowo zagryzając paznokieć na kciuku, gdy myślała intensywnie i rozglądała się po korytarzu, jakby tu miała na nich czekać odpowiedź. W końcu chyba się do czegoś zmobilizowała, bo wyprostowała się, jak ktoś z pomysłem.
        - No dobrze. Na pewno jest tu równoległa klatka schodowa, musimy tylko znowu się w niej odnaleźć. Ale że teraz my możemy iść tylko w górę, a wy tylko w dół, to po wejściu do drugiej klatki, robimy odwrotnie. Wy wchodzicie na górę, a my idziemy w dół, aż się znowu nie spotkamy – mówiła stanowczo i pewnie, chociaż jej pewności zdecydowanie brakowało na pewno Nazahirce i lisołakowi. Przytakiwali jednak dzielnie.
        - Są tylko dwie klatki, więc już bardziej się nie zgubimy. Musicie znaleźć jakąkolwiek komnatę, która będzie miała wyjście na przestrzał do drugiej klatki.
        - A poziomych korytarzy nie ma tam? – zapytała niepewnie Nala, a chociaż nie zrozumiała słowa sykniętego przez elfkę, to domyśliła się, że to przekleństwo.
        - No dobrze, to musicie po prostu jeszcze uważać, żeby nie wrócić na tą samą klatkę – powiedziała, siląc się na swobodny ton. Ciemności wspierały ją w pewności siebie, gdy nie dostrzegała powątpiewających min Nali i Hive.
        Cudzoziemka nie pytała już jednak, jak rozróżnią klatki schodowe, albo czy czymś się różnią. Muszą po prostu uważać, gdzie idą i pilnować orientacji. Jeśli z takiej komnaty wyjdą na zwykły korytarz to po prostu muszą szukać wyjścia w komnatach tylko po przeciwległej stronie korytarza. Chyba.
        - A może ktoś się umie teleportować? – zapytał nagle wesoło lisołak, ale odpowiedziała mu cisza. Z ostatnią nadzieją spojrzał na Nalę. – Nie możesz zrobić z nami tak jak z kluczami? – zapytał, a Mozhan uniosła brwi i nawet uśmiechnęła się lekko, ale nie był to grymas budzący zaufanie.
        - Moja magia mogę tobą rzucić lub wysłać pod sufit – odparła łagodnie, a chłopak zadarł głowę, bezskutecznie próbując dostrzec sklepienie.
        - To może lepiej nie.
        - Może nie – zgodziła się łaskawie cudzoziemka i spojrzała znów na uczonych.
        - Widzimy się po drugiej stronie? – zapytała, tym razem nieświadoma niefortunnego doboru słów.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Arianna skrzywiła się, gdy Hive tak głośno odpowiedział na ich pytanie, ale za to Rammonowi nawet powieka nie drgnęła – pokiwał tylko z zadowoleniem głową na wieść, że tamci są cali. Wydawało mu się, że i tak już pobudzili wszystkich zmarłych w tych katakumbach, o ile ci tak czy siak już dawno nie spali snem wiecznym. Mogli spokojnie rozmawiać i ustalać co zrobią dalej. On sam liczył po cichu na to, że może przestawiając jakieś dźwignie poruszą częścią tej klatki schodowej, by się połączyć… Ale chyba reszta nie podzielała jego nadziei, zaczęli planować inne rozwiązanie, w sumie równie sensowne, dlatego Heike-Alsbeith nie spierał się i nie nalegał. Pozwolił sobie za to na okazanie radości, gdy Nala powiedziała, że w kryptach jest “ciemno jak w grobie”. Żart był z gatunku tych beznadziejnych, ale jego takie niezmiernie bawiły.
        - Jesteś w stanie stwierdzić jak daleko do ołtarza? – upewnił się w międzyczasie.
        - Mniej więcej – przyznała Arianna. – Jesteśmy trochę dalej niż w połowie zejścia, tak na moje oko. Ale nie wiem czy teraz, skoro tyle się osunęło, nie trzeba będzie nadkładać drogi.
        - To i tak całkiem dobre wieści – uznał elf. – Nala, Hive, widzimy się więc na drugich schodach.
        Rammon wstał ze swojego stopnia, po czym otrzepał spodnie z kurzu i poprawił włosy. Arianna cofnęła się z niepokojem, jakby bała się, że zostanie przez niego strącona z tych schodów.
        - Sprawdzimy jeszcze raz tę ostatnią komnatę? – upewnił się archeolog, gdy już ruszyli w górę. – Niby była niewielka, ale może coś przeoczyłem…
        - I tak ją mijamy, można tam zajrzeć.
        Rammon kiwnął głową, potwierdzając komentarz Arianny i też aprobując jej zawoalowaną zgodę. Trochę przyspieszył, by iść przodem, a w jego postawie pojawiła się determinacja podobna do tej, która go ogarniała, gdy miał do rozwiązania jakąś zagadkę. Do tej pory mieli przed sobą prostą drogę, a później prosty cel by zejść na dół i połączyć się z drugą częścią grupy. Teraz sprawa się skomplikowała i to wprowadziło jego myśli na zupełnie inne tory.
        Do komnaty wrócili bez żadnego trudu, tam zaś Rammon przystąpił do ponownego oglądania pustych kwater i zdobień na ścianach. Arianna postępowała wraz z nim, bo mieli tylko jedną latarnię i nie mogła eksplorować na własną rękę. Jednak to nie stanowiło wielkiego problemu - wszak komnata nie była rozległa i niewiele by pewnie zyskali, gdyby poszli osobno. Poza tym dość szybko znaleźli coś interesującego.
        - Widzisz? - odezwała się Primrosea, wyciągając rękę w stronę ściany.
        - Widzę - przytaknął Rammon, również dotykając kamieni przed sobą. Miał dość regularne kształty i wyraźne żłobienie wokół. Nie były to cegły, raczej… Przyciski. Albo plomby. Heike-Alsbeith zbliżył się i dmuchnął w nie ostrożnie, by pozbyć się zalegającego na powierzchni pyłu, ale też by nie dostać nim w twarz. Mimo to cofnął się, wolną ręką rozganiając obłoczek kurzu.
        - Nie mają żadnych oznaczeń - zakomunikowała Arianna.
        - Ale są tylko trzy, więc nie mamy za wiele kombinacji by z nich skorzystać - oświadczył Rammon.
        - A skąd wiesz czy zła kombinacja nie uruchomi jakiejś pułapki? - zripostowała Primrosea.
        - Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że tak nie będzie - odparł lekko elf. - Zastanawia mnie jednak… Są trzy przyciski, a wyjścia z tej krypty na oko powinny być dwa. To, którym przyszliśmy i to prowadzące do drugiej klatki schodowej.
        - Więc trzeci przycisk prowadzi do dołu z kolcami?
        - Moim zdaniem bez sensu - odparł Rammon. - Za mała szansa, że coś takiego powstrzymałoby ewentualnego grabieżcę. Ale nawet jeśli miały to być dół, musiałby być tuż pod naszymi stopami, a nie widzę żadnych granic zapadni. A ty?
        - Też nie - odparła elfka. - Ale to nie oznacza, że nie może to być cokolwiek innego.
        - Możemy to aktywować na odległość - zaproponował Rammon. - Czymś w to rzucić, jak na festynie. Albo może znajdzie się jakiś kij… Albo piszczel.
        - Profesorze! - oburzyła się Primrosea, a Rammon zarechotał. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, ona lekko zła, a on bezczelnie pewny siebie. W końcu to Arianna ustąpiła.
        - Ja to zrobię, już i tak mam na koncie klątwę za zbezczeszczenie miejsca kultu więc profanacja zwłok mi już nie zaszkodzi - oświadczył, szukając w kwaterach czegoś, czego mógłby użyć do naciśnięcia przycisku z dystansu.
        - Masz strasznie lekkie podejście od tego typu kwestii.
        - Inaczej bym zwariował - wyjaśnił jej Rammon, choć wiedział, że to nie jest specjalnie satysfakcjonująca odpowiedź. Później jednak sobie pogadają, bo teraz akurat rudzielec znalazł kamienną figurkę wielkości pięści, idealną by miotać nią do celu. Nawet nie musiał prosić Arainny by się odsunęła, bo ona od razu to zrobiła i stanęła za jego plecami.
        - Który? - upewnił się elf. - Może ten prawy skrajny?
        - A masz takiego dobrego cela? - upewniła się Primrosea.
        - Nie mam - odparł szczerze Rammon i jakby dochodząc w tym momencie do wniosku, że trafi jak trafi, rzucił figurką. Spudłował, a sowa uderzyła w ścianę nad przyciskami. Nic się nie podziało, a on po prostu zgarnął toczącą się po ziemi figurkę i spróbował po raz kolejny. Tym razem o dziwo trafił i to w ten przycisk, o którym wcześniej mówił. Momentalnie cała komnata zaczęła drżeć jakby nastąpiło małe trzęsienie ziemi. Oboje momentalnie przypadli do ziemi i osłonili głowy rękami, a Arianna przytomnie schowała alchemiczną lampę na podołku, by jakiś luźny kamień im jej nie stłukł. Jednak po chwili wstrząsy ucichły i…
        - Nic? - zapytał zaskoczony Rammon.
        - Ja nie widzę żadnej zmiany - oświadczyła Primrosea, rozglądając się. - Tylko tamten przycisk jest nadal wciśnięty.
        - To próbujemy z następnym? - dopytywał elf, a w odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową. I tym razem udało mu się dopiero przy drugiej próbie - trafił w środkowy kamień, co poskutkowało tym, że ogromna płyta z łoskotem zasłoniła wyjście na klatkę schodową, którą przyszli. Oboje pomyśleli to samo - że jeśli ostatni przycisk nie otworzy nowych drzwi to mają spory problem - ale też żadne nie powiedziało tego na głos. Jedynie zirytowany Rammon uznał, że nie ma sensu już bawić się w rzucanie do celu, podszedł więc do ściany i zwyczajnie nacisnął na ostatni kamień.
        - Udało się! - zawołała rozradowana Primrosea, gdy otworzyło się przejście po drugiej stronie komnaty.
        - Ale niekoniecznie jest z czego się cieszyć… - mruknął Heike-Alsbeith, bo on pierwszy podszedł do wyjścia i zobaczył, że ciągnący się przed nimi korytarz nie ma gładkiej, normalnej podłogi, a usiany jest nieregularnie rozmieszczonymi słupami tak wysokimi, że dno, z którego wyrastały, tonęło w ciemności. Słupy zaś nie sprawiały wrażenia specjalnie stabilnych…
        - Imię boga pisze się przez “i” - mruknął Rammon, odwołując się do starej zgadywanki z popularnej powieści awanturniczej. Oboje zachichotali nerwowo, po czym spojrzeli po sobie z niemym pytaniem kto idzie pierwszy.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Nala i Hive niechętnie odwrócili się od odchodzących towarzyszy. Nie uśmiechało im się szukanie drogi na własną rękę, ale nie mieli lepszego pomysłu. Wciąż jednak, Rammon miał tak jakby mapę, to nie były równe szanse. W końcu jednak i oni zaczęli schodzić w dół, tym razem uważniej rozglądając się po ścianach w poszukiwaniu czegoś w rodzaju dźwigni. Wrócili aż do znajomej wnęki, niczego po drodze nie znajdując. Hive szedł przodem z lampą, a Nala zawahała się jeszcze.
        - Poczekaj – rzuciła do lisa i zeszła ze stopni, obmacując ściany wnęki, szukając czegoś co chociaż przypominałoby klamkę. Kamienie były równo oszlifowane i już miała ogłosić porażkę, gdy lisołak dołączył do niej, rzucając światło na wnękę, której wcześniej się nawet nie przyjrzeli. Poza nią, kawałek wyżej był stary uchwyt na pochodnię. Kierowana wiedzą ze zbyt wieloma przeczytanych legend, Nazahirka sięgnęła do wspornika i pociągnęła za niego. Ani drgnął.
        - Spróbuj jeszcze raz – mruknął Hive, gdy już prawie się odwracała. Kobieta łypnęła na niego czujnie, ale chłopak jedynie wzruszył ramionami. W sumie nie zawadzi. Odwróciła się znowu i sięgnęła do uchwytu, tym razem mocno szarpiąc go w dół. Co się może stać? Ze ściany go nie wyrwie, a nawet jeśli, to raczej nikt ich nie pogoni za zniszczenia. Czego Arianna nie widzi…
        Pokryty pajęczynami metalowy drążek przesunął się ze szczękiem w dół i zaklinował w tej pozycji. Przez chwilę nic się nie działo, ale wstrzymujący oddechy Hive i Nala byli pewni sukcesu. W końcu rozległ się kolejny zgrzyt i kamienna ściana, stanowiąca tył wnęki, zaczęła się odsuwać, ukazując pogrążoną w ciemności komnatę. Intruzi odczekali jeszcze chwilę, ale gdy nic na nich ze środka nie wyskoczyło, powoli weszli do środka.
        Jedynym źródłem światła był snop padający od trzymanej przez lisołaka latarni. Weszli więc kilka kroków w głąb komnaty i zaczęli powoli się obracać, rzucając blask na kolejne ściany i krypty, rysując w głowie obraz wnętrza. Przynajmniej Mozhan tak czyniła, próbując zapamiętać jak najwięcej detali i odległości, nim światło przesunęło się dalej.
        - Stój – szepnęła nagle, zatrzymując rękę chłopaka i w świetle latarni podchodząc do jednej ze ścian. Tym razem uchwyt na pochodnię posiadał nawet jedną w środku i Nazahirka wspięła się na palce, wyciągając drzewce razem z tumanami kurzu i robactwa. Otrzepała się i przyjrzała szmacie na pochodni, nagle wątpiąc, czy uda się jej to jeszcze podpalić.
        - Daj, ja popróbuję – zaoferował się lisołak, wyciągając z kieszeni krzesiwo i oddając w zamian latarnię. Navabi oświetliła sobie kolejny kawałek komnaty, gdy Hive mruknął, że oddał jej ją po to, by mu świeciła. Wróciła więc światłem do chłopaka, przyglądając się jego pracy, bo nic innego nie widziała. Coś jednak usłyszała.
        - Hej! – rzucił zirytowany rudzielec, gdy kolejny raz spowiła go ciemność, ale Mozhan uciszyła go syknięciem. Zgrzyt podobny był do tego otwierającego wcześniej komnatę, więc momentalnie odwróciła się w tamtą stronę, szukając światłem drzwi.
        - Hive, do wyjścia! – zawołała, widząc przesuwającą się ścianę, ale gdy do niej dopadła było już za późno. Kamienny mur zachrzęścił, zderzając się znów ze ścianą. Z tej strony było przynajmniej widać rysy wskazujące na to, że przejście się odsuwa, ale niestety brakowało bliźniaczego uchwytu na pochodnię. Kobieta zaklęła i odwróciła się, spoglądając na chłopaka.
        - Zapalaj ta pochodnia – mruknęła, ruszając wzdłuż ścian i szukając kolejnego wyjścia albo jakiegoś mechanizmu otwierającego poprzednie. Coś jej po głowie chodziło, że ogień w zamkniętej komnacie to nie najlepszy pomysł, ale póki co ważniejsze było, by znaleźć kolejne drzwi, albo chociaż miejsce na nie. Jeśli nie, będą próbowali otworzyć tamte, chociaż nie miała wielkich złudzeń. Tyle dobrego, że nie ma klaustrofobii.
        - Nic nie nacisnąłem – odezwał się w końcu Hive, dołączając do niej z odpaloną już pochodnią. Płomień był słaby, ledwo imając się podartych szmat, ale może z czasem się rozpali. Poza tym potrzebowali dwóch par oczu, więc i dwóch źródeł światła.
        - Wiem – odezwała się Nala, marszcząc mimo wszystko brwi. Chłopaka miała na oku, więc to na pewno nie on. Może wejście otwierało się czasowo? Ale skąd mieliby taką technikę i po co?
        Ktoś musiał coś nacisnąć…
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Damy przodem – to Arianna pierwsza wkroczyła na zniszczoną posadzkę, z której zostały tylko luźno rozstawione słupy. Nie wynikało to jednak z tego, że Rammon był tchórzem ani też z tego, że ona mu nie ufała. Wręcz przeciwnie – zaufała mu bardzo i dlatego przecierała szlak. Wokół jej pasa była przewiązana lina asekuracyjna, której drugi koniec był przywiązany do pozostającego z tyłu elfa – w razie gdyby spadła, on miał ją utrzymać. W drugą stronę było to absolutnie niemożliwe, bo choć Heike-Alsbeith nie należał do wybitnie postawnych mężczyzn, był i tak cięższy od archeolożki. Przeważyły więc względy praktyczne.
        - Jak sądzisz, czemu zrobili tu taki tor przeszkód? – zagaił Rammon. Nie pomyślał nawet, że mógłby w ten sposób rozdrażnić skaczącą po słupkach Ariannę, raczej przypuszczał, że taka zagadka pozwoli jej nie myśleć o tym co czai się na dole.
        - To nie specjalnie – odparła ona między jednym skokiem a drugim. Każde posunięcie planowała z precyzją szachistki, bo choć niby była asekurowana, wolała nie sprawdzać czy etnolog da radę ją utrzymać.
        - Co masz na myśli? – drążył wyraźnie zaintrygowany rudzielec.
        - Jak się przyjrzysz… - Skok. – To te słupki są nierówne. – Skok. – Moim zdaniem coś się osunęło pod nimi i po prostu cały chodnik runął. Rammon, chyba powinieneś już za mną zacząć podążać. Pamiętasz po których słupach szłam? One są stabilne.
        - Pamiętam, pamiętam – odparł lekko Heike-Alsbeith, po czym kilkakrotnie owinął linę wokół swojego pasa, by mu się nie pętała pod nogami, i ruszył za Arianną. Znowu zamilkli, ona skupiona na wynajdywaniu drogi, a on na zapamiętaniu jej kroków i pilnowaniem każdego jej ruchu na wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak. Gdy jednak stał na tych kamiennych słupach zaczynał czuć, że nie utrzyma jej za żadne skarby, gdyby spadła – nie miał o co się zaprzeć. Gdy więc ona spadnie, on runie razem z nią.
        - Czekaj – odezwał się nagle. – Słyszałaś coś?
        - Wydawało mi się, że to wiatr zawodzi w korytarzach – odparła Arianna, nadstawiając jednak uszu. Oboje przez moment stali bez ruchu, milczeli i nasłuchiwali. Nie, to nie był wiatr. Słyszeli jakieś głosy dochodzące chyba z dołu. Spojrzeli po sobie znacząco.
        - Nala i Hive – uznał Rammon, a Primrosea kiwnęła głową, potwierdzając jego przypuszczenia. Oboje wlepili wzrok w dno tego przeklętego korytarza, ale nic nie widzieli. Później jak na komendę spojrzeli na siebie nawzajem.
        - Chcesz tam zejść? – upewnił się Rammon.
        - To chyba dobry pomysł, nie sądzisz?
        - Zawracamy?
        Primrosea kiwnęła głową, zaciskając przy tym wargi jakby była świadoma, że to trochę głupi pomysł. Heike-Alsbeith jednak nie dyskutował, bo w sumie i tak dążyli do tego, by się połączyć. Obrócił się więc i zaczął się cofać, sprawdzając tylko czy jego towarzyszka robi to samo. W końcu dotarli do poprzedniej komnaty.
        - Jak chcesz to zrobić? – zapytał wtedy Rammi.
        - Zejdę na dół po linie, a ty zejdziesz po mnie – odparła mu natychmiast Arianna, jakby to było naprawdę oczywiste.
        - A jak odzyskamy linę?
        - Zawiążę ją tak jak wtedy przy zapadlisku, wtedy wystarczy szarpnąć w odpowiedni sposób i sama spadnie.
        - No dobrze. Będę cię asekurował.
        Zejście okazało się być faktycznie tak łatwe, jak to przedstawiła Primrosea, choć na koniec trzeba było zeskoczyć z dość wysoka – całe szczęście nie łamiąc sobie przy tym nóg, choć Rammon boleśnie obił sobie przy tej okazji pośladki. Wstał jednak i roztarł je bez specjalnego skarżenia się, za bardzo zaabsorbowany tym gdzie się znaleźli. Dół korytarza był zagruzowany, a nad ich głowami wisiały jeszcze zaklinowane i trzymające się ścian kawałki kamieni. Jak olbrzymi, skamieniały ser – przejście tędy będzie udręką. Może właśnie to ten widok sprawił, że Arianna zakazała odwiązywać póki co linę – może planowała wrócić na górę… Choć to byłoby dość trudne ze względu na wysokość. Jednak tym będą przejmować się za chwilę.
        - Nala? Hive? – zawołała Arianna do ściany, w której wyraźnie widoczny był zarys drzwi. Spróbowała na nie naprzeć, ale nawet z Rammonem nie była w stanie ich ruszyć.
        - Ych… Jest po waszej stronie coś, by je otworzyć? – dopytywała elfka, przytulając usta do szpary między kamieniami, jakby to miało uczynić ją lepiej słyszalną. Tymczasem Rammi rozglądał się po okolicy. Zwrócił uwagę na stertę kamieni niedaleko zamkniętego przejścia. Przegarnął je, odsłaniając zagłębienie, w którym znajdowały się koła zębate i jakieś przekładnie, jednak część była w rozsypce.
        - To mechanizm otwierający – zakomunikował. – Spadające kamienie musiały go rozwalić… Ale może da się go poruszyć manualnie… Tylko trzeba dowiedzieć się jak – mruknął, na próbę poruszając częściami.
        - Nala, jest po waszej stronie coś, co wygląda jak przełączniki? Albo, nie wiem, jakiś kod?
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Bardzo szybko znaleźli kolejne drzwi, mogące stanowić inne wyjście z zamkniętej krypty. A później jeszcze jedne. I jeszcze jedne. Nala dwa razy obeszła z latarnią komnatę, zapamiętując układy drzwi i pamiętając, którymi tu weszli. Na każdej ścianie były jedne. To była dobra wiadomość, bo któreś musiały prowadzić na drugi korytarz. Złą wiadomością było to, że nigdzie nie było przełączników. Naciskali, ciągnęli i próbowali przesunąć najróżniejsze elementy wnętrza, te zamontowane tam na stałe i te ruchome. Oboje pozdzierali knykcie, urwali dwa uchwyty na pochodnię, zbezcześcili co najmniej trzy trumny (na szczęście puste) i generalnie oboje czuli się już jak idioci, próbując naciskać losowe miejsca w ścianie przy każdym z wejść.
        Żadne z nich się jednak nie poddawało i w nagrodę usłyszeli w pewnym momencie głosy za ścianą. Cóż, Nala usłyszała.
        - Ciii!
        - Nic nie mówię!
        - Nie ruszaj się – syknęła, a lisołak posłusznie zamarł z jedną nogą na jakimś podeście, próbując sięgnąć sufitu. To była jedyna przestrzeń, której jeszcze nie sprawdzili. – To Arianna i Rammon. Co tu robią? – mruknęła i przyłożyła ucho do ściany.
        - To my! – odpowiedziała, słysząc wołanie elfki. Kolejne pytanie sprawiło, że oparła czoło o drzwi. – Coś musi być, ale my nic nie znaleźli jeszcze – odparła normalnym głosem i cofnęła się, jeszcze raz na spokojnie oświetlając otoczenie drzwi.
        - Kod? – mruknęła, zdezorientowana. Przełącznika nie znaleźli, ale kodów nawet nie szukali. Chodziło zapewne o szyfr! Tylko nawet gdyby, gdzieś powinno być miejsce, by go wprowadzić. Czy przesunąć… cokolwiek.
        - Nala, mam coś! Aj!
        Miękki odgłos spadającego ciała i szum ognia lądującej na ziemi pochodni sprawiły, że Nazahirka odwróciła się na pięcie unosząc kij. Opuściła go zaraz i westchnęła na widok leżącego na ziemi lisa.
        - Co ty robisz?
        - Tam! Poświeć.
        Mozhan zmarszczyła lekko brwi, ale przesunęła latarnią za wskazaniem chudej ręki, prosto na sufit.
        - Nic nie widzę – burknęła, dobrze wiedząc że to jeszcze nic nie znaczy.
        - Ten kamień się poruszył, jak go pchnąłem! Tam musi być przejście górą!
        Nazahirka zmrużyła jeszcze bardziej oczy i podeszła do lisołaka, spoglądając w górę. Może faktycznie był tam jakiś większy cień.
        - Dobra, idź zobacz.
        - Ja?
        - Ja nic nie widzę – rzuciła kobieta i ostrożnie odłożyła latarnię tak, by wciąż świeciła na sufit. Resztę komnaty słabo otulał blask odrzuconej wciąż pochodni.
        Nala ułożyła z dłoni koszyczek, jakby pomagała komuś wsiąść na konia, i skinęła głową na lisołaka. Ten chwilę się jeszcze zawahał, ale w końcu oparł kolano na dłoniach cudzoziemki i złapał się jej ramion.
        - Gotowy?
        - No…
        Navabi wypchnęła lisołaka do góry, zaciskając zęby, gdy chłopak szybko wspiął się drugą nogą po jej ramieniu. Wyglądał na lżejszego. Nie zadzierała głowy, by patrzeć co robi, bo podejrzewała, że za chwile posypią jej się resztki tynku od przesuwanego kamienia.
        - Szybciej, lisie – mruknęła, przytrzymując go za łydki. Wierzgał się jak młody koń.
        - Nie mogę unieść – sapnął. – Pożycz kij, zrobię dźwignię.
        Mruknęła coś pod nosem, ale ostrożnie sięgnęła ręką do odstawionego obok drzewca i podała je szybko chłopakowi do góry. Rodzime przekleństwo opuściło jej usta, gdy chłopak znowu zaczął balansować, co najmniej jakby stał na taborecie, a nie żywej osobie. Nie zdążyła go jednak pogonić, kiedy pył posypał się w dół, a za chwilę obok niej wylądował z hukiem kij, cudem omijając jej głowę.
        - Hive! – syknęła.
        - Przepraszam!
        I już go nie było. Cofnęła się, tracąc lekko równowagę, gdy ciężar nagle zniknął z jej barków, i osłaniając oczy przed resztkami pyłu, spojrzała w górę.
        - Jesteś tam?
        - Tak! Tu jest tunel! O, hej Rammi!
        Piegowata twarz lisołaka ukazała się w niewielkiej szczelinie, kawałek nad kołami zębatymi przy wejściu. Wielkie oko łypnęło na stojące po drugiej stronie elfy.
        - Iść za tobą? – zawołała Nala z dołu.
        - Nie ma tu przejścia. Są przełączniki.
        - Dobrze. To przełączaj.
        - Są cztery…
        - Pewnie na każde drzwi – mruknęła kobieta. – Otwieraj po kolejnych.
        - Dobra! Pierwszy! – Lisołak szarpnął pierwszą dźwignię od lewej, a Nala zebrała kij i latarnię z ziemi, którą teraz świeciła wokół siebie. Rozległ się znajomy zgrzyt, chrzęst i… nic się nie stało.
        - I co?
        - Nic nie otworzyło!
        - Może zacięte… - Chłopak spróbował jeszcze raz, ale znowu ten sam dźwięk, lecz żadnych efektów. – Dobra, druga wajcha!
        Zgrzyt, chrzęst i powoli otworzyło się przejście, którym tu weszli. Nala uśmiechnęła się, ale zawahała nagle.
        - Otworzyłeś te drzwi, co my weszli. Spróbuj następne, lepiej żeby my połączyli do Rammon i Arianna.
        - Dobra, kolejne! – rozległo się ostrzeżenie, a po nim kolejny odgłos kamieni ocierających się o siebie nawzajem. Otworzyły się drzwi na jednej z pozostałych ścian, które ich nie interesowały. I Nala już miała krzyknąć, by lis próbował kolejnych, gdy zza przejścia zaczęli wychodzić nieumarli.
        - Hive zamykaj! – krzyknęła Mozhan, zwracając na siebie uwagę kościstych istot. Ledwo obciągnięte skórą czaszki zwróciły się w jej stronę i ruszyły na kobietę.
        - Co?
        - Zamykaj! – wydarła się Nala i wywinęła kijem młynka. Drzwi zamknęły się z chrobotem, ale chociaż powstrzymały pozostałych nieumarłych od wejścia do krypty, pozostawiły w środku czterech z nich.
        - Hive otwieraj następne! – krzyknęła, cofając się pod drzwi dzielące ich od Rammona i Ariany. Jedna z kościstych rąk złapała ją za rękaw i Nala wyrzuciła magię z dłoni, posyłając truposza na przeciwległą ścianę.
        - Co tam się dzieje?
        „Cholera, przecież lis też tędy musi wrócić”, dotarło do niej i kolejna nieprzyzwoita wiązanka opuściła jej usta. Drugiego truposza odepchnęła od siebie kijem, a trzeciego kopniakiem posłała do jednej z otwartych trumien. Czwarty może i był ożywiony, ale ewidentnie nie do końca. Po wyjściu zza drzwi nie ruszył na Mozhan, jak jego „towarzysze”, ale poszedł prosto na kolejną ścianę, zatrzymując się na niej dopiero głową. Stopy ślizgały mu się po posadzce, gdy kontynuował wędrówkę przed siebie, kompletnie nie zwracając uwagi, że stoi w miejscu. Byłoby to nawet zabawne, gdyby pozostałe trzy ożywieńce nie próbowały jej dosięgnąć. No, zostały tylko dwa, bo ten jeden, który wpadł do trumny, zwyczajnie nie mógł z niej wyjść. Wylądował na grzbiecie, jakby wpadł do wanny i wystawały mu tylko ręce i nogi, którymi machał bezradnie w powietrzu.
        - O żesz w mordę – rozległo się na górze i Nala zadarła głowę. Lisołak wrócił do otworu, którym wszedł i spoglądał z przerażeniem w dół.
        - Hive! – Nala krzykiem zwróciła na siebie uwagę. – Otwieraj kolejna wajcha i wracaj szybko!
        Lisołak pokiwał głową i popędził na czworakach z powrotem, znikając jej z oczu. Znowu odepchnęła magią dwóch nieumarłych, a po chwili rozległ się znajomy zgrzyt i ściana za nią zaczęła się przesuwać.
        - Arianna, jak bardzo nie można krzywdzić te nieumarłe? – zapytała od razu, gdy dostrzegła elfkę kątem oka, jednocześnie po raz kolejny jedynie odpychając od siebie ożywieńca. Skoro Hive do nich wróci to nie będzie komu zamknąć przejścia, więc z tymi dwoma wciąż muszą coś zrobić. A lisołak właśnie mijał ją biegiem, ale co ciekawe, koło nóg mignęła jej po prostu ruda kita.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        Rammi i Arianna samymi spojrzeniami pogratulowali sobie tego, że zdecydowali się zejść. Teraz tylko otworzyć te nieszczęsne drzwi i znowu się połączą. Niestety, wyglądało na to, że zadanie to spoczywało głównie na Nali i Hive – oni mogli tylko czekać, choć czas ten starali się mimo wszystko jakoś pożytecznie zagospodarować, szukając czegoś na własną rękę. A raczej to Heike-Alsbeith szukał, a Primrosea trwała przy drzwiach, nasłuchując, jakby tamci potrzebowali pomocy. Poza tym dzięki temu na bieżąco śledziła ich postępy. A mimo to aż podskoczyła, gdy usłyszała głos lisołaka dobiegający z zupełnie innej strony.
        - Cześć, Hive – przywitał się z nim Rammon, choć widział ledwie jego oko. – Trzeba ci jakiejś pomocy?
        Chłopak jednak radził sobie sam, a elf nie chciał mu przeszkadzać więc odpuścił. Tak jak Arianna zaczął nasłuchiwać. Usłyszał chrobot odsuwanego głazu, tak jednak odległy, że wiedział, że to nie to przejście, lecz mimo to poczuł pewną nadzieję, że to dobry kierunek.
        A później wszystko zaczęło się sypać. Rammiego ogarniała wielka frustracja, gdy tylko słyszał co dzieje się w komnacie po drugiej stronie kamiennych drzwi, a niczego nie widział, nie mógł niczego zrobić. Nie wiedział co prawda jak mógłby pomóc, ale coś by wymyślił, nie stałby bezczynnie. Podobny stan ogarniał Primroseę – ona miała realne narzędzia, których mogła użyć, ale żadne rozsądny mag nie będzie miotał zaklęciami na ślepo. Mogli jedynie czekać.
        - Nala, co się tam dzieje?! – zawołała archeolożka, ale Mozhan i Hive byli chyba zbyt zajęci, by odpowiedzieć.
        W końcu drzwi zostały otwarte. Arianna przytomnie się odsunęła, by zrobić miejsce towarzyszą na wypadek gdyby ci uciekali w popłochu. Nie spodziewała się jednak, że do zawalonego korytarza pierwszy wpadnie lis. Krzyknęła, odskakując. Zaraz jednak wrócił do Nali.
        - Nie będę ryzykowała klątwy! – oświadczyła drżącym głosem.
        Rammon również podszedł. Nie umiał jednak skupić się na rozmowie kobiet. Jak zahipnotyzowany słuchał charczenia i jęków ożywionych mieszkańców krypt. Czuł się jakby tkwił pod wodą i słuchał czyjejś rozmowy – tyle do niego docierało. Wiedział co się dzieje – jego amulet próbował się dostroić do czegoś, co uznał za mowę. To się zdarzało i za każdym razem strasznie go otumaniało. Nie mógł sobie teraz na to pozwolić, bo musieli uporać się z poważniejszym problemem... Pokręcił głową, jakby próbował odgonić od siebie jakiegoś nachalnego owada.
        - Intoar! – krzyknął nagle. Ożywieńcy jak jeden mąż zamarli. – Te intoar. Ce sumi wai. I-ai!
        Tymczasem pozostawiony sam sobie Hive – który już wrócił do swojej ludzkiej postaci – podkradł się do centrum tego zamieszania, niosąc kamień wielkości swojej głowy. Uniósł go wysoko, po czym rąbnął nim z całej siły w miejsce, z którego wcześniej zerkał na Rammona. Coś zazgrzytało, a wszystkie przejścia z tamtej komnaty zamknęły się z głuchym hukiem, wznosząc tumany kurzu.
        - No, z głowy.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Nala tylko zerknęła na lisołaka kątem oka, by go nie przydepnąć. Jego nagła zmiana była w tej chwili zupełnie nieistotna, w przeciwieństwie do decyzji Arianny, która jednak nie przypadła Nazahirce do gustu. Mimo to, mając już na koncie jedną klątwę, również nie zamierzała dyskutować na ten temat i tylko zacisnęła usta w jedynym wyrazie niezadowolenia.
        Odrzuciła magią jednego nieumarłego i kijem odepchnęła drugiego, próbując wymyślić inne rozwiązanie, gdy nagle usłyszała za sobą krzyk, a wracający w jej stronę ożywieńcy zatrzymali się w pół kroku. Opuściła kij zaskoczona i zerknęła przez ramię na Rammona, a później znów na nieumarłych, ciekawa jak zareagują na jego kolejne zawołania. Wtedy jednak rozległ się łomot i głowa Nali zwróciła się szybko w stronę dźwięku. Coś odpadło z mechanizmu, w który Hive, już w swojej ludzkiej postaci, przywalił głazem, a w tym samym momencie wejścia zamknęły się gwałtownie, zamykając nieumarłych w środku. Oraz przyprawiając Mozhan o zawał, gdy kamienna płyta spadła z hukiem zaledwie palce przed jej stopami. Cudzoziemka zamarła w szoku, a gdy powoli odwróciła się w stronę rudowłosego chłopaka, ten aż skulił ramiona.
        - Uwaga…?

        Chwilę otrzepywali się z kurzu, chociaż Nala i Hive niewiele już mogli poradzić na swój wygląd. Po upadku ze skarpy byli cali w piachu i Navabi mogła w ciemnościach skutecznie udawać blondynkę, więc nawet nie przyłożyła się do odruchowego otrzepania z nowego brudu. Poza tym myślami była gdzieś indziej.
        - Mówiłeś, że nie czarujesz… – zagadnęła Rammona, marszcząc lekko brwi. Bo chociaż to co mówił nie brzmiało, jak żadne znane jej zaklęcie, to wszechwiedząca nie była. Podobnie instynkt podpowiadał jej, że brzmiało to bardziej jak rozkazy w innej mowie niż faktycznie inkantacje, ale nawet jeśli jakimś cudem jej wszechstronnie uzdolniony znajomy znałby akurat ten pradawny język i jakimś cudem do nieumarłych dotarłby sens jego słów, to niby dlaczego tak po prostu go posłuchali?
        Nala rozejrzała się po zawalonym korytarzu, dopiero teraz próbując ogarnąć nowe miejsce, w którym się znaleźli.
        - Jak wy nas tu znaleźli? – zapytała zaskoczona, zdając sobie nagle sprawę, że przecież na klatce schodowej nie dzielił ich brak raptem kilku stopni, ale co najmniej kondygnacji. A ona z lisołakiem przecież zeszli jeszcze niżej, by wejść do tej komnaty. Miała problem z określeniem dokładnej odległości, ale mimo to i tak dziwiło ją, że tak szybko się znaleźli.
Awatar użytkownika
Rammi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Badacz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Rammi »

        - Bo nie czaruję - przyznał bez skrępowania Rammon. - To był ich język. Powiedziałem im, że jesteśmy ich braćmi i by odstąpili…
        - Skąd znasz mowę Shir-zaqu? - wtrąciła się Arianna, nie znajdując w sobie tyle cierpliwości, by doczekać aż elf sam dojdzie do sedna sprawy. - Przecież to wymarły język, zachowały się jedynie szczątkowe zapisy…
        - A to już magia - przyznał Rammon, wkładając kciuk pod kołnierz swojej tuniki i wyciągając na światło dzienne swój bezcenny artefakt. - Prezent od przyjaciela, pozwala mi rozumieć dowolny język mówiony. Ci nieumarli próbowali coś mówić, konkretnie rzucali groźby, że nas zabiją i tak dalej… Nie myślałem, że mi się to uda, a od tego jak się musiałem skupić nadal mnie głowa boli, ale… Udało się! - podsumował z entuzjazmem, który jasno świadczył o tym, że sam nie spodziewał się sukcesu.
        - Czemu nic nie mówiłeś? - wtrącił się Hive, trochę nerwowym a trochę podekscytowanym tonem.
        - Bo nie pytałeś - odparł Rammon jakże wyświechtaną odzywką. - A tak serio to zapominam o tym. Nie panuję nad tą magią a i nie mogę tego zdjąć, więc… - Nie dokończył, jedynie wzruszył ramionami.
        - A my przyszliśmy tu z góry - wyjaśniła Arianna, wskazując niknący w mroku sufit i w końcu nawiązując do tego o co zapytała Nala. - Tutaj najwyraźniej zawaliły się korytarze i tak… Zeszliśmy po linie gdy tylko was usłyszeliśmy. Właśnie, Rammon, sięgniesz by ją zdjąć? - zapytała, wskazując na majaczący w górze koniec liny.
        - Nie ma szans - odparł, kręcąc głową.
        - Ale jak ja ci wlezę na ramiona to spokojnie da radę - wtrącił się Hive.
        - No masz rację. - Rammon o dziwo chętnie przystał na ten pomysł. - To jak…
        - Zrób koszyczek z dłoni i stań plecami do ściany to ci na ramiona wlezę.
        Później wyszło, że wybieranie do tego zadania dwóch rudzielców było pomysłem chybionym, bo tak jak ten młodszy był sprawny, zwinny i lekki, tak ten drugi stanowił niemalże jego przeciwieństwo. Raz prawie ugięły się pod nim nogi, a przez cały czas stękał i się wiercił. Widok był w sumie zabawny. Linę jednakowoż udało się odzyskać.
        - Chodźmy dalej - zarządziła Arianna, głową kiwając w stronę korytarza zasypanego w znacznej mierze gruzem z posadzek i stropów zawalonych kondygnacji. Swoje źródło światła oddała, a sama zakasała spódnicę nad kolana i zaczęła wdrapywać się na rumowisko. Hive i Rammon przez moment stali i bezmyślnie się gapili w niemym tępym zachwycie.
        - Ruszajcie się! - zganiła ich Arianna, całe szczęście nie zauważając ich spojrzeń. Pierwszy ocknął się lisołak i szybko ruszył za Primroseą, zaś Heike-Alsbeith pozostał nieco w tyle, drapiąc się z konsternacją po głowie, gdy tak patrzył na osypujący się spod nóg tamtej dwójki gruz.
        - A co jeśli…
        Donośny pisk Arianny nie pozwolił mu dokończyć - elfka w jednej chwili znajdowała się na szczycie sterty kamieni, by po chwili zniknąć jakby ktoś ją nakrył peleryną-niewidką.
Awatar użytkownika
Nala
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Badacz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Nala »

        Mozhan ze spokojem i ciekawością słuchała wyjaśnień, jak gdyby wcale nie utknęli w podziemnym grobowcu, okazjonalnie ścigani przez nieumarłych, a nieustannie dążąc do pozbycia się klątwy. Wiedziała, że Rammon mówi w wielu językach, ale zawsze zakładała, że po prostu je zna. Teraz spoglądała z zainteresowaniem na niepozorny naszyjnik, ewidentnie dzierżący ogromną moc. Uniosła lekko brwi, słysząc o groźbach, których wcześniej nie zrozumiała, ale nie brakowało jej tego.
        - Dobrze, że się udało – stwierdziła z właściwym sobie ponuractwem, na moment pozwalając sobie na myślenie „co by było gdyby” mu się nie udało.
        Arianna dopiero teraz powiedziała cokolwiek o klątwie, wcześniej tylko przestrzegając ich, by z nieumarłymi obchodzili się delikatnie. Tylko czy była to pewna konsekwencja, czy raczej podejrzenia badaczki? Tak czy siak, Nali wystarczyła jedna klątwa, z którą się jeszcze nie uporali. Co gorsza, właśnie zorientowała się, że pod ziemią kompletnie straciła poczucie czasu. Równie dobrze mogli być tu godzinę, jak i cztery. Zmęczenie dawało o sobie znać, ale głównie ze względu na to, że co chwila coś im się przytrafiało. Senności nie czuła.
        Navabi zerknęła w górę, co okazało się bardziej odruchem, jako że za wiele nie widziała, a już na pewno nie cienki kawałek liny. Później przeniosła spojrzenie na Rammona i Hive, którzy po szybkiej dyskusji doszli do porozumienia, niezwłocznie wdrażając swój plan w życie. Nala stała obok Arianny, przyglądając się ich działaniom z lekkim powątpiewaniem i nawet otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale wtedy też zerknęła na elfkę, która pokręciła lekko głową z pobłażliwym uśmiechem w niemym komunikacie. Mozhan zamknęła buzię i uśmiechnęła się blado, a już po chwili lina została odzyskana i cała czwórka ruszyła w dalszą drogę.
        Sterta gruzu prezentowała się, jako katastrofalna droga na górę, ale była też jedyną. Nala puściła elfkę przodem, by jako „tutejsza” wytyczała trasę, a później spoglądała to na Hive, to na Rammona z rozbawieniem i niedowierzaniem jednocześnie. Powstrzymała się jednak od złośliwych komentarzy i stłumiła śmiech, gdy Arianna pogoniła panów donośnym głosem. Lisołak popędził zgrabnie po kamieniach, a Mozhan za nim o wiele ostrożniej, nie mogąc się podpierać, bo w jednej ręce trzymała kij, a w drugiej pochodnię. Kij tutaj mógł tylko przeszkadzać, gdyby na nim chciała się wspierać, ale też nie chciała zostawiać go na dole. Nawet jeśli był tylko drzewcem od szpadla to już zdążył uratować jej skórę. Lub duszę.
        Nala zwolniła i odwróciła się przez ramię, słysząc Rammona, ale pisk Arianny gwałtownie przyciągnął jej uwagę. Tylko, że elfki nie było nigdzie widać.
        - Arianna? – zawołała i przyspieszyła trochę, nadal jednak ostrożnie stawiając nogi. – Hive, widzisz ją?
        - Nie! – odkrzyknął lisołak, pomykając w górę niczym kozica. Mozhan zaklęła pod nosem, gdy w jej stronę posypało się kilka kamieni spod nóg chłopaka, ale nie zwracała mu uwagi. Martwiła się o badaczkę, która nie odpowiedziała ani na jej wołanie, ani powtarzające się nawoływania Hive. W końcu udało jej się dotrzeć do lisołaka, który prawie na czworakach kręcił się po miejscu, w którym zniknęła elfka. Tylko nie było tam żadnej dziury.
        - Gdzie ona?
        - Nie wiem, tu zniknęła – przysięgał rudzielec, a Nala rozglądała się ze zmarszczonymi brwiami, widząc tylko tyle, ile sobie poświeciła pochodnią.
        - Może ją przysypać? – myślała na głos, na szczęście nie dostrzegając spojrzenia jakie rzucił jej lisołak, zanim zorientował się, że nie to miała na myśli. Potrząsnął głową i zaczął rozgarniać niektóre kamienie, licząc że jeśli pod spodem jest jakaś dziura, to ją zauważy. Mozhan zaś wyprostowała się i uniosła lekko pochodnię, rozglądając się wokół nich.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości