Wodospad SnówGraj doskonale. [Wodospad Snów]

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila biegła przodem, pozwalając sobie wyrzucić wszystkie ludzkie problemy z głowy i poświęcić się wyłącznie miękkiej, mokrej ziemi pod łapkami. Niemal zadowolona wypadła z tunelu, zaraz zadzierając łepek w stronę nocnego nieba, jakby zaskoczona, że wciąż trwa noc. Miała wrażenie, że minęły całe godziny od kiedy opuścili polanę w wiosce elfów, tyle się wydarzyło.
        Obejrzała się za siebie, gdy dołączyli do niej pozostali i przeniosła błękitne ślepka na Samiela. Skinęła mu pyszczkiem na potwierdzenie, dodatkowo wydając z siebie coś w rodzaju kichnięcia, po czym znów ruszyła biegiem, z noskiem przy ziemi. Po raz kolejny dziękowała losowi, za mocne perfumy artystki. Nie. Nie artystki. Szpiega! Lisołaczka prychnęła, kręcąc łebkiem i skupiając się na złapanym tropie.
        Zatrzymała się dopiero przy jednym z krzewów, wyczuwając otwartą przestrzeń za nim i bojąc się pokazać. Po chwili wahania, której potrzebowała na przypomnienie sobie, że może dowolnie zmieniać formę, nie przejmując się odzieżą, wróciła do ludzkiej postaci i lekko zgrzana obejrzała się na towarzyszy. Wzrok skupiła na Duilu, który zdawał się już obmyślać jakiś plan, bo cała ich czwórka wyglądała jak wyjęta psu z gardła, a po chwili pociągnęła niespokojnym spojrzeniem za Namirem. Mimo wszystko nie chciała, by się oddalał, przyłapując siebie samą na tym, że ciągle ma wrażenie, że wtedy znowu się nie znajdą. Lisołak jednak prędko wrócił z naręczem ubrań, rozdzielając je pomiędzy obecnych.
        Leila spojrzała na siebie krytycznie, ale na szczęście najbardziej brudna była od ziemi, tylko gdzieniegdzie splamiona krwią. Bardziej martwiły ją odstające lisie uszy, które za nic nie chciały się schować. Nie wiedziała czemu jej postać hybrydy ostatnio tak wariuje, ale nie miała czasu się teraz nad tym zastanawiać. Poczekała, aż każdy znajdzie coś dla siebie, po czym wzięła męską kurtkę, która została. Była jej zdecydowanie za duża, ale to może i lepiej, a najważniejsze było, że miała spory kaptur, chyba ręcznie doszyty, który spokojnie ukryje jej uszy i płomienne włosy. Zarzuconej odzieży nie zapinała, ale skrzętnie zwinęła włosy w rulon, upychając je w kapturze. Była gotowa.
        Wcale nie uśmiechało jej się znów rozdzielać. Jak to się skończyło ostatnim razem? Ale nie miała lepszego pomysłu, jak wemknąć się do strzeżonego miasta bez wzbudzania podejrzeń, a wysokie mury przerastały nawet jej zdolności. Zostawiła więc podejmowanie decyzji mądrzejszym i tylko lekko zaniepokojona obserwowała, jak zataczająca się para przyjaciół stopniowo przykuwa uwagę strażników. Oni z Samielem odczekali jeszcze chwilę, podczas której Leila nerwowo skubała za długie rękawy kurtki, po czym wyszli z zarośli i, oboje bezszelestnie, przekradli się po łuku pod mury miasta. Skryci w cieniu byli zupełnie niewidoczni.
        - Daj znać kiedy – szepnęła tylko do Samiela. Sama musiała trzymać spojrzenie w dole, by jej oczy nie błyszczały zwierzęco w ciemnościach. Dopiero czując dotknięcie zabójcy, ruszyła szybkim krokiem, przemykając przez bramę jak cień.
        W milczeniu i ciszy odeszli jeszcze spory kawałek, nim dziewczyna odważyła się odrzucić kaptur i roztrzepać gęste włosy. Palce musnęły niedokończonego dreda z koralikiem i lisie uszy oklapły nieco, zdradzając przemyślenia dziewczyny.
        W mieście, mimo późnej pory, wrzało jak w ulu. Jeśli jest grupa, która potrafi utrzymać poziom hałasu na najwyższych obrotach przez pełną dobę to są to właśnie artyści. Leila szła z Samielem uliczkami na zmianę pustymi i pełnymi muzyków, którzy zamiennie gromadzili wokół siebie zainteresowane grupki słuchaczy, albo uciekali przed butelkami wyrzucanymi z okien przez zdenerwowanych, obudzonych mieszkańców. Nawet lisica w pewnym momencie musiała odskoczyć w bok, by nie dostać z rozbijającej się z trzaskiem na bruku doniczki, którą celowano w umykającego już skrzypka.
        Chwilę później zamajaczyła przed nimi wieża zegarowa wskazana przez Namira. Leila odruchowo przyspieszyła kroku, ale chociaż na murku okalającym budowlę przesiadywało wielu ludzi, nigdzie nie widziała swoich znajomych. Uspokoiła się sama, że przecież z Samielem dotarli tutaj bez żadnych problemów, więc Duil i Namir na pewno dołączą chwilę później. Widziała jak zagadywali strażników i nie wątpiła, że raz zaczęty spór mógł toczyć się dłuższą chwilę.
        Nie pozostawało im nic innego, jak dołączyć do odpoczywających na murkach ludzi. Dziewczyna przysiadła na przydługiej kurtce, podciągając do siebie nogi i obejmując je ramionami. Wzrok przenosiła pomiędzy wyjściami z kilku uliczek, którymi mogli przybyć ich przyjaciele. Dopiero po dłuższej chwili oczekiwania westchnęła i zwinęła ramiona na kolanach, opierając o nie głowę. Rude włosy posypały się prawie do samej ziemi, podczas gdy niebieskie oczy wpatrywały się w Samiela.
        Chciała go zagadać, przerwać jakoś ciszę. Wiedziała, że mężczyzna nie należy do gadatliwych, więc początkowo chciała ułatwić, by rozwinąć chociaż najbardziej błahą rozmowę, ale poddała się nim wypowiedziała chociaż słowo. Była zbyt zmęczona, a w głowie huczało jej zbyt wiele myśli. Nie umiałaby rozmawiać o pogodzie. Nie teraz, gdy dowiedziała się znowu tylu nowych rzeczy, stawiających wszystko na nowo w odmiennym świetle. Wiedziała, że w tym stanie niczego sobie nie ułoży i nie dojdzie do żadnych racjonalnych wniosków, ale ciężko było wyrzuć z myśli wspomnienie zakrwawionego Namira i jego późniejszej historii. Tak samo jak trudno było jej wciąż uwierzyć, że ta wesoła, głośna, piękna i szczera blondynka, którą miała za przyjaciółkę, cały czas ich okłamywała. Leila zmarszczyła lekko brwi, przymykając oczy i zastanawiając się czy cokolwiek wokół niej jest jeszcze prawdziwe.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Nie spodziewał się, że Namirowi uda się zebrać tyle różnych ubrań, w tak krótkim czasie. Właściwie wyglądało na to, że każdy mógł tam sobie znaleźć jakieś tymczasowe przebranie, włącznie z Samielem, który na samym początku pomyślał sobie, że chyba nie będzie bawił się w przebieranki, bo na pierwszy rzut oka bez tego ktoś mógłby go wziąć za mało znaczącą osobę albo nawet bezdomnego i biednego wędrowca – dopiero po bliższym przyjrzeniu się, dałoby dostrzec się, iż jego ubrania wcale nie są brudne i zniszczone, a jedynie mogą sprawiać takie wrażenie i może nawet mają je sprawiać. Bo patrząc na to, czym zajmuje się Samiel… po prostu lepsze dla niego było to, że nie wyróżniał się strojem.
Ostatecznie wybrał dla siebie długi płaszcz z kapturem, który nałożył na swoje ubrania i ukrył je pod nim, gdy zapiął go na kilka guzików. Na początku wydawało mu się, że ubranie będzie w jakimś stopniu krępowało ruchy, jednak (na szczęście) tak nie było – ale nie oznaczało to, że planował je sobie zatrzymać. Miał zamiar pozbyć się przebrania krótko po tym, jak dostaną się za mury miasta i znajdą się w znacznej odległości od bramy, którą tam weszli. Dobrze, że do zagadania strażników lisołak przydzielił siebie i Duila, czyli osoby, które z ich czwórki najbardziej się do czegoś takiego nadawały. On i Leila zaczaili się w pobliżu, wyczekując tylko na odpowiedni moment, aby przekraść się pod nosem miejskich strażników.
         – Mhm – mruknął tylko, gdy dziewczyna powiedziała mu, żeby dał jej znać, gdy dostrzeże dla nich okazję do dostania się na teren miasta.

Odpowiedni moment. Mogłoby wydawać się, że łatwo jest go dostrzec, jednak… nie do końca tak było. Trzeba było ciągle obserwować i najpierw „nauczyć się” czegoś o samych strażnikach. Czy może któryś rozgląda się częściej niż inni, tym samym nie tak uważnie słuchając mężczyzn, którzy ich teraz zagadują? A może jeden z nich w ogóle ich nie słucha, całkowicie poświęcając się pilnowaniu przejścia? Cóż, to ostatnie na pewno się nie działo, chociaż rozmowa Namira i Duila nie od razu zwróciła uwagę wszystkich mężczyzn, to ostatecznie i tak wszyscy wydawali się ich słuchać i nawet dodawać jakieś komentarze od siebie. Może akurat sytuacja ta była najciekawszym zdarzeniem, do którego doszło na ich warcie i czymś, co sprawiło, że nocna służba stała się trochę ciekawsza.
Przemieniony lekko szturchnął towarzyszkę w ramię, gdy tylko upewnił się, że strażnicy zainteresowani są lisołakiem i elfem, tym samym nie rozglądając się i mimowolnie zostawiając im przejście w cieniu, którym będą mogli przekraść się tuż obok nich. Co prawda, Samiel nie był mistrzem skradania, jednak bezszelestne poruszanie się na pewno nie było dla niego nowością i dlatego też bez problemu przeszedł w ten sposób odległość dzielącą ich od bramy, a później od wejścia do najbliższej uliczki, za którą będą mogli się schować. Dobrze też, że Leila także nie miała z tym problemu i również udało jej się przekraść, a także nadążyć za jego tempem, którym się poruszał. Może później nawet wspomni coś na ten temat, jeśli nadarzy się ku temu okazja. Teraz, gdy już byli w mieście, mogli udać się dalej, w stronę miejsca, w którym mają spotkać się z Namirem i Duilem.
Samiel, korzystając z tego, że znajdowali się w niewielkiej i ciemnej uliczce, postanowił pozbyć się przebrania i zostawić je gdzieś obok. Nie zniszczył go, bo może akurat znajdzie je kolejna osoba, której w jakiś sposób ten płaszcz się przyda. Zaczął iść dalej, prowadząc siebie i Leilę na szersze i bardziej uczęszczane ulice, przy okazji w myślach dziwiąc się, że mijają tyle ludzi. Na ulicach było dużo muzyków, których można było poznać albo po ubiorze, albo po prostu po instrumentach muzycznych. Byli też oczywiście słuchacze, których prawdopodobnie było więcej niż samych artystów, na których zresztą mieszkańcy miasta reagowali w przeróżny sposób. Właściwie, można było powiedzieć, że na trzy sposoby – pozytywny, neutralny albo negatywny. Jeśli ktoś chciał mówić o nich bardziej szczegółowo, okazywało się, że każdy z tych trzech może podzielić się na jeszcze kilka i przez to wychodziłoby tych sposobów… przynajmniej kilkanaście.

Po jakimś czasie dotarli w pobliże wieży zegarowej, pod którą mieli spotkać się z pozostałą dwójką, z którą tworzyli niewielką grupkę. Samiel rozejrzał się i nigdzie nie zauważył lisołaka albo elfa, jednak według niego nie było to czymś dziwnym – on i Leila na pewno dotarli tu pierwsi, bo nawet ich droga była łatwiejsza, w końcu mieli tylko przekraść się obok strażników i iść dalej, a nie zagadywać ich i sprawić, żeby wpuścili ich do środka. Postanowił pójść śladem lisołaczki i po prostu usiadł na murku, zajmując miejsce obok dziewczyny – dość blisko, jednak nie tak blisko, że ich uda czy ramiona się dotykały. Przez chwilę nawet przyglądał się jej, jednak później zaczął rozglądać się po otoczeniu, ponownie przenosząc wzrok na Leilę, gdy usłyszał westchnięcie, które padło z jej ust.
         – Dobrze się skradasz, wcześniej chyba nie miałem okazji zobaczyć twoich umiejętności z tym związanych - odezwał się w końcu, przerywając ciszę panującą między nimi. Chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak zamilkł na chwilę, dostrzegając długość jej włosów i, chyba, widząc je pierwszy raz w pełnej okazałości, gdy jednocześnie może im się też przyjrzeć w spokoju.
         – Wydawało mi się, że są krótsze – odparł po chwili, wiedział, że słowa te mogłyby wywołać nieme pytanie na jej obliczu i tak samo pytające spojrzenie jej niebieskich oczu, dlatego też postanowił wyjaśnić.
         – Twoje włosy. Wcześniej myślałem, że są trochę krótsze – dopowiedział, na chwilę nawet ponownie wodząc wzrokiem po rudych włosach lisołaczki, jakby znowu wzrokiem mierząc ich długość. Wcześniej też na nie patrzył i zdziwił się trochę, gdy zobaczył, że sięgają niemalże do ziemi, najpewniej dlatego też wcześniej pokusił się na wypowiedzenie tych słów.
         – Nie chcę, żebyś źle mnie zrozumiała, ale… Mam nadzieję, że jednak zdecydujesz się na życie niekoniecznie związane z walką i zabijaniem, bo wtedy możliwe, że będziesz musiała je skrócić. Zbyt długie włosy czasem przeszkadzają w walce i dają też przeciwnikowi nowe możliwości – odparł po chwili. Może nie powiedział tego wprost, bo może sam nie miał pewności, czy chciałby to powiedzieć, ale w tych słowach mógł być ukryty komplement na temat jej włosów, chociaż wypowiedziany w sposób niezbyt dosłowny i też niezbyt otwarcie, czyli właśnie tak, jak można byłoby się spodziewać po zabójcy tłumiącym w sobie uczucia i mającym problemu z okazywaniem ich innym. Na koniec oderwał na chwilę wzrok od lisołaczki, ponownie rozglądając się w poszukiwaniach Namira i Duila, którzy właściwie mogą pojawić się tutaj w każdej chwili.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

Dwaj mężczyźni szturchali się łokciami, machali oni strażnikom na pożegnanie, gdy mijali bramę do królestwa. Ich śmiech niósł się dookoła wprawiając innych uczestników w dobry nastrój, lecz gdy tylko zniknęli za rogiem jednego z budynków, na twarzy lisołaka momentalnie pojawiła się zmarszczka niezadowolenia.
- Musiałeś tyle ględzić? - powiedział z wyrzutem zmiennokształtny zaciskając zwierzęco zęby przez co w ciepłym świetle dalekich lampionów błysnął jego kieł.
- Jak miałem ich spławić? Przychodził jeden po drugim! Musiało to wyglądać naturalnie – odparł z pretensją Duil.
- Jasne, musiałeś nakarmić swoje ego albo... - Verka delikatnie przygryzł wargę, zdecydował się nie dokończyć, odejść i zostawić temat w spokoju.
- Albo specjalnie cię odciągnąłem od Leili? - dopowiedział trafnie elf, który szarpnął Verkę za ramię. - Namir, do cholery, nie mam zamiaru nikogo z was krzywdzić ani nikogo w nic wrobić.
- Zaciągnęliście nas do wioski, później w ten tunel. Dwa razy mogliśmy stracić głowę, a teraz przeciągasz gadkę u strażników choć rzekomo to na Filipie ci tak strasznie zależy, zamiast podążyć pod ten przeklęty zegar! – odezwał się wściekle lisołak, lecz aktor nie pozostawał mu dłużny.
- A ty miałeś zamordować Rui.
Słowa te położyły ciężki płaszcz emocji w ciasnej uliczce Menaos. Patrzyli na siebie pełni nieufności i wyrzutów. W tak dramatycznych i niejasnych okolicznościach byli zdani na własną intuicję, która parła na nich i kazała sobie nawzajem zaufać, lecz wszystkie możliwe wskazówki zaprzeczały by była to decyzja racjonalna. Ile jeszcze tajemnic przed sobą skrywają? Czas jednak smagał ich biczem po piętach i nie pozwalał przystanąć, nie pozwalał porozmawiać, niczego wyjaśnić. Teraz liczyła się...
- Filipie! - uniósł głos Duilesgar.
Lisołak obrócił się w kierunku, w którym patrzył aktor. Na krótko dostrzec można było przemieszczającą się w biegu po dachach wątła postać i kłamstwem byłoby rzec, że zgrabnie poruszała się po dachówkach w obcasach. Znajdowała się jednak bardzo daleko i tylko czarny kształt sylwetki oraz charakterystyczność ruchów pozwalała przywołać do myśli znaną artystkę.
- Duil, zaczekaj! - Verka próbował jeszcze pochwycić elfa, lecz ten już dawno wypruł na przód. - DUIL!
Zmiennokształtny ruszył w pogoni za przyjacielem. Chciał go zatrzymać, lecz zaraz naszła go myśl, że gdy za nim podąży to jeszcze bardziej oddali się od Leili, a czy jeszcze chwilę temu go o to nie oskarżał? To brzmiało zbyt absurdalnie, cała ta sytuacja i jeżeli nikt w tym towarzystwie w końcu nie kłamał, to nadal lisica była priorytetem w głowie Namira. Mieli się spotkać pod zegarem i razem działać, a nie posuwać się do bezmyślności! We dwójkę mogą nie dać rady, ale gdy w końcu zaczną działać drużynowo plan uratowania Filipie urośnie w skuteczności. Nie, wróci do Leili i Samiela, pociągnie ich za sobą. Po tej decyzji i zaledwie kilku krokach dopadł go potworny ból głowy. Nie zraził się, brnął dalej, lecz i kolejny impuls przeszył go na wskroś.
„Nie idź tędy”, powiedział znajomy głos w jego głowie. „Jesteś zbyt blisko celu”, naciskała kobieta, która nie tak dawno zdołała go w jakiś sposób opętać. On jednak myślał tylko o tym, że musi wrócić do Leili i powiedzieć jej jeszcze więcej o sytuacji. Ona musi wiedzieć... musi... „ZAWRÓĆ!”, to hasło niemalże rozerwało mu czaszkę od wewnątrz, ale gdy największy ból przeminął, podniósł się i skierował w stronę zegara.
„Nie”, myślał niemalże bezwładnie na każde hasło jakie zmuszało go do zmiany decyzji, ale już kilka zakrętów dalej napotkał się z prawdziwym powodem, który miał go zmusić do zmiany kierunku. Wpadł w pułapkę.
Rosły mężczyzna stanął mu na drodze zaciskając palce na morgenszternie. Zdezorientowany lisołak szybko przebadał ubiór przeciwnika, rozpoznał wszyty w kurtkę znak jednej z bardziej hulających po królestwach bandy najemników.
„Ożeż..”, pomyślał Verka i zimny dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Nagle ktoś chwycił go od tyłu i pociągnął do siebie. Zimne ostrze spoczęła na jego gardle, lecz zmiennokształtny wydawał się panować nad emocjami.
- Namir, dobrze usłyszałem? A więc to prawda...
Lisołak nie odpowiadał, patrzył tylko jak kolejny najemnicy rozsiewają się po budynkach.
- Dlaczego nic nie mówisz?
- Raczej nie mamy o czym rozmawiać – mruknął lis a ślina przecisnęła się przez jego gardło, które nacisnęło ostrze.
- Szkoda, bo wszyscy tu na ciebie czekamy – najemnik zbliżył się do swojej ofiary. - I to akurat mnie udało się ciebie przechwycić jako pierwszemu!
- Chyba nie rozumiem... - odparł Namir.
- Szuka cię całe nasze czarne towarzystwo... - zaśmiał się przywódca, a informacja ta sprawiła, że Verka delikatnie zbladł na twarzy.
A więc szukają go. Wiedzieli, że tu będzie. Całe doborowe towarzystwo z czarnego rynku. Dlaczego?
- Sporo płacą za twoją głowę, a jeszcze więcej za jeszcze inną zgubę, tyle, że w całości... - dopiero po kilku sekundach głos najemnika na nowo nabrał barw, dotarł do Namira, który szybko pojął o kogo mu chodzi.
- Przykro mi. Ale nie byłeś pierwszy... - Verka uśmiechnął się prowokacyjnie, po czym podjął próbę przemiany w lisa. To na ten moment nie było możliwe. Wiedział, że utknął w jednej postaci, ale tym razem jego pełna determinacja i względne przyzwyczajenie do bólu pozwoliły mu choć na chwilę sprawić by „znikł” w rękach oprawcy i mógł mu się wyślizgnąć.
- Brać go!
Krzyknął dowódca, ale Namir nie miał zamiaru dać się schwytać. O walce nie śmiał nawet myśleć. „Piekielne psy”, bo tak właśnie nazywała się owa banda, byli sprytni w walce. Nie działali pochopnie, nie pruli na przód jak większość początkujących. Wykorzystywali zdrowy rozsądek i... było ich więcej, a owa większa większość nawet była silniejsza od lisołaka w łapie. Kretynizmem byłoby stanąć naprzeciw nim z marnym sztyletem, gdy oni widocznie przygotowali się na polowanie na parę lisów. Kopnął swojego oprawcę, gdzieś się pochylił, gdzieś uskoczył, aż w końcu przedostał się do tłumu. Zwalił kilka skrzynek, pomidory potoczyły się po ulicy, a rozdeptana masa pozostawała czerwone ślady na bruku.
- Spokojnie. Kilku z nas mu wystarczy, wy podejdziecie pod zegar, a ja... - bandyta uśmiechnął się paskudnie spoglądając na odległe dachy budynków Menaos.


Lisołak płynął w tłumie, dzięki któremu udało mu się zgubić napastników. Było oczywistym, w którym kierunku podąży, lecz on musiał dotrzeć tam jako pierwszy. Po prostu musiał!
W rozległej rzece uczestników festiwalu wyłapał jednak jednego najemnika, który niechybnie odłączył się od grupy. Być może uważał, że sam doskonale sobie poradzi albo był to zwyczajnie przypadek. Verka postanowił wykorzystać te okazję, pokazał się więc na oczy najemnikowi i mógł liczyć tylko na to, że chęć zgarnięcia całej nagrody za jego głowę będzie silniejsza od rozsądku bandyty. Miał szczęście, bo tak właśnie owy gość zrobił – zgodnie z oczekiwaniami zmiennokształtnego, już kawałek dalej został sam na sam z przeciwnikiem. Tylko Namir był na to gotowy, zaczaił się za ozdobną atrapą, a gdy bandyta zagłębił się w ślepą uliczkę, lisołak zaatakował go od tyłu. Chwycił za rękę, wygiął ją i od razu wyłamał powalając mężczyznę na ziemie. Nie planował litości. Verka nie musiał martwić się o brak siły. Osłabiony bandyta był podobnej postury. Verka kopnął go w bok, a następnie przewrócił na plecy członka „Piekielnego psa”.
- Skąd wiedzieliście, że tu będę? - spytał bez owijania w bawełnę lisołak, który pochylił się nad bandytą. Ten zaś zaśmiał się szyderczo, więc Verka ucisnął butem jego klatkę piersiową. - Zadałem pytanie.
- Gówno mnie ono obchodzi – odszczekał najemnik, za co dostał w mordę.
- Kto was o tym poinformował?
Bandyta milczał uśmiechając się jedynie paskudnie, więc Namir był zmuszony nieco go przycisnąć.
Skierował nogę na kroczę przeciwnika i ucisnął dane miejsce.
- Zacząłbym się martwić o twoje jajca – wyznał wyjmując ostrze, a gdy bandyta próbował się zerwać, Verka wyraźnie dał mu znak by lepiej się nie ruszał.
- Idioto! - na twarzy najemnika pojawił się pot. - Lepiej byś się zajął tą dziewczyną! Oni tam idą!
- Dlatego nie mam czasu z tobą dyskutować – lisołak szarpnął spodnie najemnika uwcześnie kopiąc go w kroczę. - Nie mam na to kurwa czasu...
- Lovisa!
Lisołak docisnął jeszcze mocniej nogę.
- Kur... nie kłamię, to ona!
Lisołak wpatrywał się w uchwyconego najemnika. Grymas jego twarzy wydawał się być jak najbardziej szczery i bolesny. Po chwili Verka uśmiechnął się przyjaźnie i wyprostował.
- Można było tak od razu – rzucił mimochodem a gdy oddalił się o krok, pobity mężczyzna wsparł się na ręce zaklinając Namira po wsze czasy.
- Niech tylko cię dorwę...
- Byłbym zapomniał... - mruknął w zamyśleniu Verka, po czym walnął gościa w łeb pobliską deską, tak by stracił przytomność.


Tymczasem festiwal żył własnym życiem, a pijanych mężczyzn tu nie brakowało. Jeden z nich zataczał się ze swymi znajomymi i śpiewał najgłośniej jak tylko potrafił. Potem zaczął przekrzykiwać przechodnich, odłączył się na chwilę od grupy by zaczepiać ładnie panie. W pewnym momencie potknął się i wpadł na Leilę. Jednak w tej samej sekundzie lisołaczka mogła usłyszeć również świst.
- Oj, oj... przepraszam, taka..ła...bła..ła... - pijany mężczyzna zabełkotał, jego oczy zaświdrowały, a gdy tylko się odchylił ujrzeć można było lotkę wbitą w jego ramię. Zaraz po tym padł na ziemię nieprzytomny.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Namira i Duila ciągle nie było. Leila od pewnego czasu miała przymknięte oczy, polegając na swoim słuchu. Lisie uszy przykryte były kapturem, ale odstawały ponad głowę, czujnie wyłapując dobiegające zewsząd dźwięki. Z zamkniętymi oczami mogła lepiej skupić się na ich segregacji, oddzielając dźwięki miasta od ludzkich głosów, a te dzieląc na bliższe i odległe, wciąż próbując doszukać się znajomego tembru. W końcu westchnęła cicho, poddając się i otwierając oczy. Nawet jeśli lis i aktor pojawią się w okolicy to prędzej ich zobaczy lub wywęszy niż usłyszy. Musiała też z Namirem porozmawiać o jego zapachu, bo co jakiś czas coś się zmieniało, irytując lisołaczkę przyzwyczajoną do znajomej woni. Błękitne oczy spojrzały na Samiela i dziewczyna uśmiechnęła się lekko, słysząc komplement.
        - Dzięki – powiedziała cicho.
        Tego akurat jej nie uczono. Arsen daleki był od rozwijania w dziewczętach jakichkolwiek umiejętności, które chociaż potencjalnie mogłyby im pomóc w ucieczce. W końcu przecież każda orientowała się w swojej sytuacji, prędzej lub później, a nim się z nią pogodziły, zawsze były próby oporu. Nie, Leila się dobrze skradała, bo była lisem. To było dla niej normalne, ale i tak przyjemnie było usłyszeć miłe słowa.
        Zaraz potem padły kolejne, już mniej zrozumiałe, i lisiczka zmarszczyła brwi, spoglądając na Samiela, aż ten nie sprecyzował, co ma na myśli. Wtedy uniosła lekko głowę, spoglądając w dół na wypadające spod kaptura i sięgające jej butów rude włosy.
        - Nigdy ich nie obcinałam – powiedziała, niepewna skąd pojawił się ten temat. Odruchowo przeczesała palcami rude pukle, zastanawiając się właśnie nie powinna ich skrócić. Ileż to razy ostatnio ktoś ją złapał za włosy? Lubiła je jednak, byłoby jej szkoda.
        Spojrzała znów na Samiela, gdy ten nagle zmienił temat, jednocześnie jakby rozwijając jej własne rozmyślania. Wyprostowała się trochę bardziej, opierając na łokciach o kolana i spoglądając na zabójcę przez ramię. Początkowo miała łagodny wzrok jednak później zacisnęła usta, słysząc dobór argumentacji zabójcy. Prychnęła cicho gdy skończył, nagle niezadowolona.
        - Naprawdę uważasz, że przy wyborze profesji kierowałabym się swoim wyglądem? – zapytała z lekkim rozczarowaniem w głosie.
        Leila rzadko była na tyle pewna siebie, by poczuć się czymkolwiek urażona, ale teraz wręcz ją zatkało. Gdy Samiel zaczął mówić, spodziewała się, że będzie chciał ją odwieść od tego pomysłu z troski. A jeśli to byłoby zbyt wiele to chociaż będzie miał inne, racjonalne argumenty. Ale włosy?
        - Zdaję sobie z tego sprawę, ale raczej dostosuję włosy do profesji, nie na odwrót – odpowiedziała krótko, odwracając wzrok. Możliwe, że Samiel chciał dobrze, więc nie chciała być niemiła, ale nic nie mogła poradzić na to, że poczuła się przygnębiona. W tej chwili nie wiedziała nawet czy chciała się buntować, czy poddać kolejnej opinii, że jest tylko ładną dziewczyną, z ładną buzią i ładnymi włosami. Przez chwilę milczała, chcąc puścić te uwagi mimo uszu, ale wyjątkowo zaszły jej za skórę, nie wiedzieć czemu. W końcu spojrzała znowu na Zabójcę.
        - Wiesz, może okaże się, że naprawdę się do tego nie nadaję. Ale chcę spróbować. Bo chcę umieć się bronić i nie szukać w nikim ratunku – powiedziała zdecydowanie. – Nie chcę już być bezbronna – dodała ciszej, odwracając wzrok w stronę tłumu.
        Pogodziła się już z faktem, że Samiel uznaje, że ona się do tego nie nadaje. Wiedziała, że nie ma predyspozycji. Co z tego, że była drobna i zwinna, jeśli jednocześnie była słaba i wrażliwa? Co z tego, że uniknie dziewięciu ciosów na dziesięć, ale ten ostatni powali ją na łopatki. Miała zamiar spróbować zrobić co tylko się da, by nie musieć się nikogo obawiać. Bo o to jej chodziło. Nie musiała w ten sposób zarabiać na życie, mogła robić cokolwiek innego. Ale chciała by nikt nie odważył się podnieść na nią ręki, a jeśli już to zrobi, to ona sobie z nim poradzi. Uczyła się, nie była do niczego, ale drogę wciąż miała do pokonania daleką.
        Obróciła się, gdy w kącie oka ktoś pojawił się zbyt blisko niej. Wyprostowała się, by jak najbardziej oddalić, od zmierzającego w jej stronę pijaczka, ale mężczyzna potknął się, zmuszając ją do kontaktu. Świst zaalarmował czujne uszy, ale Leila zdążyła tylko cofnąć się na stopień wyżej, gdy natręt nawet nie wyciągnął dłoni upadając. Dziewczyna skrzywiła się z wysiłku, odpychając od siebie bezwładne ciało, nagle robiąc wielkie oczy na widok strzały. W pierwszym odruchu chciała zepchnąć z siebie mężczyznę, ale szybko potoczyła wzrokiem nad jego ramieniem, szukając na dachach strzelca.
        - Samiel? – rzuciła pytająco, ale po chwili znów usłyszała świst powietrza i skryła się szybko za martwym pijakiem.
        Strzała z łoskotem odbiła się od kamiennego stopnia i w tym momencie Leila pchnęła lekko ciało. Po chwili mężczyzna znów padł na twarz, ale mały rudy lisek gnał już ile sił w łapkach w cień uliczki za nimi. Leila starała się trzymać w cieniu wieży, ale na wszelki wypadek i tak kluczyła między nogami przechodniów. Była nie do trafienia. Tylko co z tego, skoro zgubiła Samiela i wciąż nie wiedziała, gdzie jest Namir?
        Zdyszany zwierzak zatrzymał się w cieniu schodów jednej z kamienic. Błękitne ślepka czujnie przeczesywały otoczenie, a z otwartego pyszczka zwisał język. Po chwili lisiczka mlasnęła i pochyliła łeb węsząc przy kamieniach. Postawiła uszy, próbując wyłapać znajomy dźwięk, po czym ruszyła dalej biegiem.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Może nie do końca zrozumiała, o co mu chodziło, jednak nie przeszkadzało mu to. Dowiedział się przy okazji czegoś na jej temat, chociaż i tak miał zamiar dopowiedzieć coś jeszcze, może trochę tłumacząc też to, co miał na myśli, gdy wypowiadał wcześniejsze słowa.
         – Z własnego, długiego doświadczenia wiem, co pójście taką drogą może zrobić z człowiekiem, który nią kroczy. Zwłaszcza na samym początku, gdy nie jest się przyzwyczajonym do czegoś takiego i nie umie się zabijać bez zastanawiania się nad tym, czy dobrze się robi, czy może „cel” ma rodzinę, która na niego czeka… i tak dalej – odparł, ale to na pewno nie był koniec tego, co chciał powiedzieć. Nie brzmiał jak ktoś, kto nie ma już niczego do powiedzenia.
         – To może być niszczące. O wiele bardziej psychicznie, niż fizycznie, ale właśnie takie może być. Samemu częściej wybiera się takie życie dlatego, że można nie mieć innego wyjścia, albo należy się do jakiejś organizacji, która oprócz treningu fizycznego, trenuje także psychikę potencjalnych – i młodych – zabójców – dopowiedział, prawdopodobnie kończąc swój wywód.
         – A walki możesz nauczyć się na wiele sposobów i niepotrzebne jest do tego zostawanie kimś, kto zabija za pieniądze – dodał na sam koniec, chociaż domyślał się, że rudowłosa też zdaje sobie z tego sprawę i jest tego świadoma.
         – Ostatecznie i tak to tylko moje zdanie na ten temat, a ty postąpisz tak, jak będziesz chciała – powiedział po krótkiej chwili milczenia, może zastanawiał się wtedy nawet, czy chce dopowiedzieć coś jeszcze, czy może niekoniecznie. Wybrał to pierwsze, a na dodatek naprawdę lekko wzruszył ramionami, co mogłoby być nawet niezauważone przez lisołaczkę.

Ich rozmowę swoim zachowaniem przerwał nietrzeźwy mężczyzna, któremu widocznie spodobała się Leila (czemu zresztą Samiel się nie dziwił). Chciał jakoś zareagować, odepchnąć tego człowieka albo samymi słowami ostrzec, żeby lepiej nie zaczepiał dziewczyny i poszedł w swoją stronę, ale ktoś wyręczył go… i to śmiertelnie dla pijanego, o czym świadczyła strzała wbita w jego ciało.
Nie wiedział – jeszcze – z jakiego miejsca została wystrzelona ta strzała i nie wiedział też, czy strzelec chciał trafić nią zmiennokształtną, jego czy może rzeczywiście tego mężczyznę, który jeszcze chwilę temu chciał zaczepiać rudowłosą. Zanim zdążył odpowiedzieć cokolwiek na jej pytanie, kolejny pocisk pomknął w ich stronę i odbił się od kamienia tworzącego schody.
         – Nie wiem, o co tu chodzi, ale najlepiej będzie zniknąć z zasięgu strzelca – powiedział, jednak zorientował się, że Leili już przy nim nie ma. Wydawało mu się, że raz albo nawet dwa razy ujrzał znajomą rudą kitę, gdzieś pomiędzy nogami ludźmi, ale i tak nie był tego pewien. Mimo wszystko podejrzewał, że dziewczyna poradzi sobie przez ten krótki czas sama. Czas, w którym on będzie próbował zlokalizować osobę wypuszczającą strzały i spróbuje się jej pozbyć, wcześniej może zadając jej kilka pytań. A ją poszuka później, gdy strzelec nie będzie im zagrażał.
Skoczył w bok, gdy kolejna strzała pomknęła w jego stronę i odbiła się od kamienia w miejscu, w którym przed chwilą stał. Gdy spojrzał w stronę, z której prawdopodobnie mógł nadlecieć pocisk, wydawało mu się, że na dachu stojącego tam budynku, ujrzał sylwetkę, która przemieszczała się w inne miejsce, z którego będzie mogła oddać kolejny strzał. Samiel zaczął podejrzewać, że nie jest celem, a jedynie kimś, kogo należy wyeliminować, aby pozbyć się przeszkody stojącej na drodze do prawdziwego celu. Mogła nim być Leila, co było dość prawdopodobne, jednak zaczęło ciekawić go, dlaczego stała się dla kogoś kimś, na kogo należy nasyłać zabójcę i to takiego, który ma zabić ją z odległości, a nie z bliska.

Przemieniony ruszył biegiem przed siebie, zwinnie wymijając osoby z tłumu, które akurat stały mu na bezpośredniej drodze. Co było jego celem? Tamten budynek, na którym wydawało mu się, że ujrzał sylwetkę ludzką. Poruszał się szybko, a dach nie znajdował się daleko – dlatego też znalazł się pod nim w ciągu niezbyt długiej chwili. Podejrzewał, że nikogo tam nie zastanie, jeżeli w ogóle ktoś tam był, jednak z tamtego miejsca może dojrzy więcej niż z dołu, a przy okazji może też znajdzie jakieś ślady albo w ogóle ponownie dostrzeże potencjalnego strzelca.
Wspiął się na dach po skrzynkach postawionych pod ścianą budynku i od razu rozejrzał się wokół – szukał strzały lecącej w jego stronę i kogoś, kto mógłby albo uciekać, albo przemieszczać się, albo ukrywać. Uchylił się nagle przed pociskiem, który wbiłby się w jego klatkę piersiową, gdyby nie to, że chwilę wcześniej Smoczym Okiem dojrzał kierunek, z którego nadleci. Nie zastanawiając się długo, zaczął biec w stronę, z której nadleciała strzała. W biegu wyciągnął też niewielką kuszę, którą szybko załadował bełtem z niewielkiego kołczana. Był gotowy do strzału, jedynie czekał na okazję, gdy będzie mógł to zrobić. Oczywiście, nie miał zamiaru zabijać strzelca – chciał zranić go i spowolnić, żeby łatwiej mógł go dogonić i złapać, a później zadać te kilka pytań, które gościł w jego głowie od momentu, w którym w stronę jego i Leili poleciała pierwsza strzała.
Przeskoczył między dachem budynku jednego i drugiego, tym razem ujrzał sylwetkę, którą gonił i wiedział też, że osoba ta wie, że jest ścigana. Od razu wystrzelił z kuszy, jednak bełt przeleciał obok strzelca i wbił się w dach następnego budynku, który był wyższy i, na który tamta postać zaczęła się wspinać. Samiel biegł dalej, za cel stawiając sobie dorwanie zabójcy, dowiedzenie się, kim jest, a także zapytanie go, kto go tu przysłał i dlaczego dostał takie zlecenie.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Namir pędził z taką determinacją, że większość drogi już nie pamiętał. Głównie przemieszczał się po bocznych uliczkach, lecz w okolicach wieży zegarowej znajdowało się już zbyt dużo osób, a nie miał czasu nadrabiać drogi. Przepychał więc przechodniów skazując się na ich skargi i zdyszany jak mysz wysunął się na przód łapiąc wzrokiem miejsce spotkania. Nikogo jednak znajomego nie zobaczył więc adrenalina na nowo obezwładniła jego myśli. Dodatkowo cały czas przeszkadzał mu ten głos w głowie, wciąż podszeptywał mu kłamstwa, lecz lisołak starał się trzymać za wszelką cenę faktów a nie domysłów. Jego serce niemalże wyskoczyło z piersi, gdy dostrzegł zabitego przechodnia wokół którego już znaleźli się zrozpaczeni koledzy oraz strażnicy. To ci ostatni starali się zapanować na sytuacją rozgłaszając iż mężczyzna po prostu wypił o jeden kieliszek za dużo i faktycznie to poskutkowało, bo nikt nie zwracał wielkiej uwagi na zdarzenie. Póki co.
        Zmiennokształtny schował się ponownie w tłum stawiając kilka kroków w tył. Nie chciał zwrócić na siebie uwagi, dlatego też przemieścił się wraz z kierunkiem uczestników festiwalu obserwując wieżę z zegarem z daleka. Miał nadzieję, że może złapie trop, że... że jeszcze najgorsze się nie wydarzyło. Uszy Namira stanęły na baczność, gdy szczęście mu dopisało. „Leila!”.
        Lisołak kręcił się wokół złapanego tropu, był niemalże skłonny przytknąć twarz do chodnika byleby odnaleźć lisicę, ale obyło się bez tego, ponieważ już po chwili wyczuł mocną, zwierzęcą woń. Zmiennokształtny miał wrażenie, że szuka dziewczyny w nieskończoność. Najwidoczniej Leila plątała się między nogami mieszkańców, by instynktownie odnaleźć bezpieczne miejsce, co niestety utrudniło jej odszukanie. A co gorsza, od razu przywołało na myśl fakt, że mogła być goniona. W końcu jednak dotarł do kamienicy, u której wcześniej znajdowała się zmiennokształtna. Muzyk wsparł się o budynek i poczuł pierwsze oznaki zmęczenia całą sytuacją, stresem oraz tym paskudnym głosem w głowie. Chciał być wolny. Tak samo wolny jak wtedy, gdy uciekł od swojego dawnego właściciela!
        Verka przełknął ledwie zebraną ślinę w ustach, już miał tak sucho w gardle. Był zdeterminowany a z drugiej strony czuł, że ma w sobie coraz mniej siły, że w końcu ulegnie temu napięciu, które go przygniata. Przeklęta czarownica!
        Pragnął usiąść na bardzo krótką chwilę, jednak mia wrażenie, że wówczas zmiękną mu nogi i już nie rady wstać, dlatego tylko niżej pochylił łeb ciesząc się, że zapach, który wytropił jest tak intensywny. To oznaczało, że dziewczyna musi być już bardzo blisko. I nie mylił się, już zaledwie kilka uliczek dalej dostrzegł końcówkę lisiego ogona chowającego się za budynkiem
        - Zaczekaj! - krzyknął już tak wymęczony tą bieganiną, że aż zachrypnął.
        Muzyk zatrzymał się i oparł ręce o kolana klnąc pod nosem, że nawet nie ma już sił głośniej krzyczeć, lecz Leila zawróciła. Lisi łepek wychylił się w jego stronę i uradowany lisołak odrzucił na bok ograniczenia organizmu. Podbiegł w jej stronę i mocno przytulił już przemienioną w ludzką postać zmiennokształtną. Potrzebował tego krótkiego kontaktu, musiał poczuć ją w ramionach zupełnie jakby chciał się upewnić, że nie jest żadnym wymysłem. To wystarczyło by na nowo podładował swoją energię, a gdy ją odsunął i złapał jej spojrzenie, nie miał już żadnych wątpliwości. Absolutnie żadnych.
        - Leila... - powiedział poważnie Verka trzymając dłonie na drobnych ramionach dziewczyny. - Wiem, że to wszystko brzmi dla ciebie jak szaleństwo, że wydaje ci się, że żyjesz w iluzji, w kłamstwie a nie w prawdzie. Chciałbym ci opowiedzieć wszystko już teraz, ale naprawdę nie mamy na to czasu. Wiem, to cię nie uspokaja ani trochę, możesz być na mnie wściekła, możesz mnie rozszarpać, ale proszę zaufaj mi. Teraz, tak samo jak za dzieciaka, potrzebuję cię – głos lisołaka był nerwowy i zdyszany. Verka nagle zorientował się, że może i za mocno ją ściska więc rozluźnił uścisk obejmując ją już bardziej czule i troskliwie.
        - Wybacz... - mruknął i mimo że nie mieli za dużo czasu, to jednak nie potrafił zostawić jej tak skonfundowanej. - Myślałem, że gdy dowiesz się prawdy o tym kim byłem zaledwie rok temu... czym się zajmowałem... to mnie odrzucisz. Wręcz znienawidzisz. Nie chcę by to brzmiało jak kiepskie wytłumaczenie, ale trafiłem w to wszystko przez przypadek. Gdybym był bardziej świadomy świata poza murami u Arsena może byłoby inaczej, ale nie mam zamiaru myśleć o innych możliwościach życia, gdy miałem okazję poznać cię bliżej już wtedy a teraz mam okazję spotkać cię znowu. Nie chciałem tego stracić i uwierz mi, że podczas naszej rozłąki popełniłem jeszcze dużo więcej i bardziej nierozsądnych decyzji, których sam nie jestem w stanie sobie wybaczyć. Pluję sobie w twarz za moją głupotę, jednak bardziej krzywdzi cię niewiedza i życie w bańce niż prawda, więc opowiem ci wszystko co wiem, gdy tylko uratujemy... nasza przyjaciółkę. Ona nie kłamała - Verka wyraźnie unikał imienia artystki, jakby bał się, że prawda w sekundę obiegnie cały świat.
        - Niestety "moi znajomi" chcą się ode mnie wszystkiego dowiedzieć na temat szpiega, którego kiedyś szukałem. Jedną z osób, która się o tę wiedzę upomina to dawna szefowa, czarownica, która rzuciła na mnie klątwę. Zniewoliła mnie zaklęciem stąd też nie mogę się przemienić, a spotkałem ją w lesie, gdy napadli nas bandyci. Jeżeli więc mi odwali to palnij mnie w łeb pobliską cegłówką. Jednak ci dawni moi ziomkowie dowiedzieli się kim jest Namir i Leila, Arsen najwidoczniej nas... ciebie szuka. Wszyscy chcą upiec wszystko na jednym ogniu. Sprzedać nas Arsenowi, plus dowiedzieć się kim jest poszukiwana osoba. Nadążasz? - Namir starał się powiedzieć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, ale pewnie i ten wywód brzmiał abstrakcyjne dla Leili.
        - Zgarniemy ją, a potem zwijamy się stąd gdzie pieprz rośnie.
        Dopiero po wypowiedzeniu ostatnich słów Verka odrobinę się skołował i upomniał w myślach.
        - Znaczy... Zależy jak... z kim... chcesz. Bez różnicy, dla mnie najważniejsze żebyś była bezpieczna - powiedział z trudem, choć wiele mu w tym ostatnim planie nie pasowało.
        - Ruda - Verka pochylił się by ścisnąć policzek lisołaczki by nieco zdjąć napięcie, które nastało po tej całej gadce. - W tej chwili nie możemy się poddać słabością a o siebie nawzajem zadbać. Chciałbym cię mieć tym razem u swego boku.


        Bandyta z uśmieszkiem na twarzy uciekał przed Samielem, choć z początku strasznie się o to wściekł. Nie zależało mu na ściągnięciu na siebie mężczyzny, ale skoro już nadarzyła się okazja to wystarczyło wprowadzić go w paszczę lwa. O jeden problem mniej, kimkolwiek w tym towarzystwie był, to najwidoczniej zależało mu na ochronie rudowłosej. Tak więc zrzucił na niego kilka zerwanych ubrań, przetoczył beczki, wparował do czyjegoś mieszkania by ukrócić sobie drogę, aż wreszcie natrafił na taką siłę fizyczną, że nie dało się jej ominąć. A nie była nią ściana.
        Gość wpadł na Duila, który w pierwszej chwili go odepchnął a w drugiej machnął mieczem przecinając jego gardło. Elf z konsternacją spojrzał jak zduszony krwią bandyta osuwa się po ścianie, po czym gwałtownie rozejrzał dookoła dostrzegając Samiela.
        - Spanikowałem – kiepsko się wytłumaczył, a następnie opuścił miecz strzepując paprochy z wierzchni ubrania.
        - Chwila, gdzie jest Leila?! - uniósł się nagle aktor ponownie szukając znajomych twarzy w otoczeniu. - Kurde, nie zdążyłem dobiec do Roc, gdy napadli mnie ci goście! Szukają naszej półtora rudej dwójki! Teraz już rozumiem czemu lis się tak na mnie wściekł... To nie są przelewki. Szukają i ich, i nas! Znaczy naszej artystki! Mam nadzieję, że ten typ nie wprowadził cię tu do żadnej szajki, bo ja już nie mam siły znowu spierdalać – poskarżył się Duilesgar, a kłamać nie kłamał, ponieważ jego ubranie było znowu potargane, splamione i dziurawe. Widać już jedno starcie przeżył jakimś cudem.
        - Musimy ich odnaleźć. Nie wierzyłem wam, ale teraz już rozumiem, że problem nie dotyczy tylko naszej szalonej blondyneczki. I tak, jak mówił Namir, musimy połączyć siły zamiast wciąż się rozdzielać... - przyznał z pokorą elf.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Wzrok miała utkwiony przed sobą, jakby przyglądała się ludziom spacerującym po rynku. W rzeczywistości przesuwała po nich niewidzącym spojrzeniem, słuchając uważnie Samiela. Trochę już zaczynała się buntować, ale wciąż ufała mu, jako komuś bardziej doświadczonemu, starając się nie wątpić w jego słowa. To byłoby przecież głupie z jej strony. On naprawdę zdecydowanie lepiej niż ona wiedział, jak to wygląda. Ale mimo wszystko… to co mówił było niepokojące z innej przyczyny. Mianowicie ona do tej pory ani razu nie zastanowiła się nad tym, kogo zabiła. Za każdym razem walczyła o swoje życie lub wolność (co od niedawna było już jednym i tym samym) i ani razu nie obejrzała się przez ramię z myślą, czy to mógł być czyjś ojciec.
        Samiel powiedział jej kiedyś, że to, że zabiła, nie znaczy, że jest złym człowiekiem. Zrobiła to, co musiała, by przeżyć. Ale jeśli nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia… to nie zmienia sytuacji?
        Znów zacisnęła usta, nerwowo skubiąc zębami dolną wargę. Niszczące psychicznie. Jeszcze bardziej niż to, co już przeżyła? Nie powiedziała tego głośno, bo wiedziała, że zabrzmi bardzo naiwnie, ale czy naprawdę mogło być gorzej? Z właściwym dla swojego wieku przekonaniem sądziła, że to, co jej się przytrafiło było górną granicą tego, co była w stanie znieść. Że gdyby było jeszcze ciut gorzej, to chyba by ją to zabiło. A łatwo było mówić o śmierci komuś, kto nie zaznał życia.
        - Wiem – odpowiedziała i odetchnęła głębiej, prostując się nieco. Spojrzała na Samiela. Chciał dobrze i musiała pamiętać, że naprawdę wiedział, o czym mówi. Na jego ostatnie słowa uśmiechnęła się słabo.
        - Pewnie tak. Ale i tak jestem ci wdzięczna. Za wszystko – powiedziała, przyglądając się Zabójcy.
        Wciąż jej nie przerażał, nie wiedziała dlaczego. Zdawała sobie sprawę, że ludzie zapewne schodzą mu z drogi na ulicy, ale dla niej był wciąż kimś, kto uratował ją więcej razy niż była w stanie zliczyć. Jak ktoś taki może być zły? Jak, znając go, może spoglądać na zabijanie inaczej niż jak na zwykłą profesję? Więcej krzywdy wyrządzono jej bez użycia broni. Może gdyby miała blizny na ciele, zamiast na duszy, spoglądałaby na to inaczej. Ale krew była dla niej tylko lepką cieczą, którą ciężko zmyć, natomiast strach... Strach wciąż ją paraliżował i dyktował działania.

        Tak, jak w chwili, gdy zobaczyła padającego na nią martwego mężczyznę. Instynkt zadziałał szybciej niż rozsądek, nie pozwalając na chłodne zastanowienie się nad swoim działaniem, ale zmuszając do bezmyślnego gnania w kierunku przeciwnym do zagrożenia. Nawet nie wiedziała, kiedy zamieniła się w lisa. Po prostu w pewnym momencie zakres jej widzenia przeniósł się z pleców ludzi na ich kolana i buty, których kopnięć starała się uniknąć. Zatrzymała się, by złapać oddech, gdy tylko udało jej się ewakuować z ryneczku, ale zdążyła przebiec na drugą stronę ulicy i przemknąć w sąsiednią alejkę, gdy usłyszała znajome wołanie. Zatrzymała się gwałtownie, stawiając uszka na sztorc. ”Namir!”, pomyślała rozgorączkowana, ale na szczęście miała na tyle przytomności, by nie wybiec głupio ze schronienia. Instynkt wciąż działał. Wychyliła łepek, trzymając go nisko bruku i wyglądając za przyjacielem. Wyszła od razu, gdy go zobaczyła, a gdy zmiennokształtny ruszył biegiem w jej stronę, szybko przeskoczyłą się w ludzką postać.
        - Namir! Czekaliśmy na ciebie, tam gdzie się umówiliśmy, ale… - urwała, złapana nagle w objęcia. Przez chwilę wyglądała na zaskoczoną, ale zaraz przytuliła się też do przyjaciela. Najważniejsze, że nic mu nie jest.
        Gdy mogła się już odsunąć, spojrzała na lisołaka, który trzymał ją kurczowo za ramiona. Zmartwiła się na widok jego poważnej miny, więc milczała, chcąc dowiedzieć się, co się dzieje. Gdy jednak Namir zaczął mówić, wróciła pamięcią do wcześniejszych wydarzeń i jej twarz nie zdawała się już tak łagodna i przyjazna. Była zwyczajnie obojętna, bo dziewczyna z trudem układała myśli w tak nerwowej sytuacji. Jej spojrzenie drgnęło, gdy lisołak poruszył dokładnie tę kwestię, która od tak dawna nie dawała jej spokoju. Skąd wiedział? Kolejne jego słowa wiele jednak nie wniosły, znowu obiecując późniejsze wyjaśnienia i Leila powoli irytowała się takim traktowaniem. Nie chciała robić scen, wiedziała, że to nie jest dobry moment na rozmowy, ale nagle okazywało się, że Namir ciągle coś przed nią ukrywa, co oczywiście chce wyjaśnić, ale „później”. Przy czym, patrząc na ich historię, czasem to „później” w ogóle nie następowało. Albo gdy już nadeszło, to co chciał powiedzieć nie miało znaczenia i pozostawał tylko żal. Żal i poczucie zdrady.
        Ale zaufać mu musiała. Też dlatego, że ją o to teraz prosił, ale po części dlatego, że jeżeli nie mogła zaufać jemu, to nie mogłaby już nikomu na świecie. Poza tym czas na rozmowy będzie później lub nie będzie go wcale, ale teraz zdecydowanie nie było na to miejsca.
        - Jasne – powiedziała tylko, chylając głowę i potakując, wciąż kurczowo przytrzymywana. Ale nawet nie protestowała, nigdy nie wyrywałaby się z jego uchwytu.
        Liczyła jednak, że to już koniec rozmowy. Namir jednak brnął dalej i chociaż chciała go powstrzymać, szybko powiedział rzeczy, na które nie mogła przystać.
        - Przestań, Namir. Co ty opowiadasz? – zapytała, łapiąc go za dłoń. – Wiesz, że nigdy nie mogłabym cię znienawidzić, jesteś moim jedynym przyjacielem – powiedziała cicho, ale mimo pełnego przekonania, co do tych słów, nie wyglądała na ogólnie zadowoloną z przebiegu rozmowy. Ciągle w niewiedzy. Ale czy właściwie miała prawo do wszystkich informacji o życiu lisołaka? Miała przecież mu za złe tylko to, co bezpośrednio na nią wpłynęło. Nigdy nie oceniłaby go za jego decyzje, przecież nawet nie miała do tego prawa.
        Poruszenie tematu Felipie też nie było łatwe. Leila nadal nie do końca rozumiała, co się właściwie stało. Wiedziała tylko, że to jest większe niż ona, i że także w tej historii bierze udział przez przypadek. Ale był tam Namir, a ona nie chciała zostawiać go samego.
        Nieświadomie zmarszczyła lekko brwi, skupiając się na tym, co mówił jej przyjaciel, próbując nadążyć za faktami i wiedzieć jak najwięcej o tym, co się wokół nich rozgrywa. Nie było to łatwe, wpadła w to naprawdę niechcący, ale wycofać się już nie mogła. Zwłaszcza, gdy w historii pojawił się jakimś cudem Arsen. Dothr ją więził, czuła do niego odrazę i zwykły lęk, strach przed czymś nieprzyjemnym, beznadzieję. Ale to Arsena bała się najbardziej. Przerażał ją do samego cna. To on ją zdradził, sprzedał. To on ją teraz ścigał, a Leila bała się, co może czekać ją za taką niesubordynację. Nie potrafiła inaczej o tym myśleć. Może i ratowała własne życie, ale w mentalności wyniesionej z pałacu, po prostu zachowała się źle, nie wypełniła polecenia, nie dotrzymała swoich obowiązków. Bała się kary, która mogła ją za to spotkać. Tak, Arsen przerażał ją do szpiku kości.
        - Tak – odpowiedziała. Starała się brzmieć, jak ktoś pewny siebie, ale była już zmęczona i chyba było to po niej widać.
        Na podsumowanie rozważań nawet nie zwróciła uwagi, wciąż posłusznie kiwając głową. Wzrok podniosła dopiero, gdy Namir zaczął się plątać w słowach. Przyglądała mu się uważnie. Nie mogła powstrzymać się od rozważań, co miał na myśli. Nawet jeśli nie było teraz na to czasu. Zresztą… „żeby była bezpieczna”. Nawet nie umiałaby poznać, że już jest.
        Z zamyślenia wyrwało ją przezwisko i złapanie za policzek. Ten drobny gest zdawał się zburzyć gigantyczny mur, powstający stopniowo pomiędzy nimi. Lisołaczka parsknęła i wyrwała się, machając na oślep ręką, by przyłożyć przyjacielowi.
        - No przecież możesz na mnie liczyć. Jakbyś nie wiedział – prychnęła, pocierając polik. – Nie wiem tylko, jak mogę ci pomóc Namir, naprawdę – mruknęła już słabiej. – Zupełnie nie wiem co robić. Powiedz mi jak, to ci pomogę – poprosiła.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Ścigał strzelca, biegnąc po dachach budynków i przeskakując między nimi, gdy było trzeba to zrobić. Był jak drapieżnik, który podąża za upatrzoną wcześniej ofiarą, czasem mężczyzna znikał mu z oczu, jednak Samiel ciągle był na jego tropie i nie gubił go. Nie zmęczył się, jeszcze – oczywiście, nie było tak, że przemieniony w ogóle nie odczuwał zmęczenia, chodziło bardziej o to, że taki bieg nie był wystarczający do tego, żeby go męczyć. Z drugiej strony, ścigany przez niego strzelec prawdopodobnie także dysponował sporą kondycją, co utrudniało trochę to wszystko. Samiel musiał zrobić coś więcej, niż biegnięcie za nim, jeśli chciał go złapać i przesłuchać – dlatego też wypuścił kolejny bełt z kuszy. Ten, co prawda, sięgnął celu, jednak jedynie otarł się o jego ramię – tamten na pewno to poczuł, może nawet na krótką chwilę na jego twarzy pojawił się grymas bólu, jednak na pewno go to nie spowolniło. Najwidoczniej ścigany zaczął uważać, że tak łatwo go nie zgubi i dlatego też zaczął używać elementów otoczenia, żeby spowolnić zabójcę. Przemieniony unikał ich bez problemu i przeskakiwał nad nimi, jeśli akurat to musiał zrobić, także… właściwie niezbyt go to spowolniło. Wskoczył przez puste okno do mieszkania, do którego krótką chwilę wcześniej wskoczył strzelec. Zwinnie wylądował, na koniec wykonując przewrót przez ramię, co było czymś wyuczonym, co praktycznie zawsze robił w tego typu sytuacjach. Zatrzymał się, gdy zauważył, że tamten zrobił to samo.

Rozpoznał Duila i szybko zaczął żałować, że spotkał go właśnie tutaj. Dlaczego? Bo tamten najzwyczajniej w świecie zabił osobnika, którego Samiel gonił przez jakiś czas i to (co nie zdarzało się często) z zamiarem niezabicia go, a raczej zranienia i próbą wyciągnięcia z niego odpowiedzi na pytania, które znajdowały się w jego głowie. Samiel, zanim odpowiedział cokolwiek, westchnął, co właściwie było jedyną oznaką tego, że konfrontacja ta nie poszła po jego myśli i, że nie podoba mu się to, co zrobił Duil.
         – Trudno, najwyżej nie dowiem się, kto go przysłał – odparł, niemalże wzruszając nawet ramionami. Może zrobiłby to, gdyby informacja ta nie byłaby chociaż trochę istotna, ale właśnie taka była, a przynajmniej taka wydawała się właśnie jemu. Co prawda, miał już pewne podejrzenia co do tego, jednak były to tylko podejrzenia, które aktualnie mogłyby być potwierdzone jedynie tym, że osoby te są powiązane z przeszłością Rudej.
         – Leila? Możliwe, że nadal znajduje się w pobliżu placu, na którym mieliśmy wszyscy się spotkać. Rozdzieliśmy się, gdy ten koleś, którego zabiłeś, zaczął do nas strzelać, chcąc ją zabić – odpowiedział mu. Była to prawda, chociaż Samiel nie miał zamiaru wspominać rozmowy, którą toczył z dziewczyną przed tym, jak strzelec im przerwał.
         – Istnieje możliwość, że znalazła Namira albo on znalazł ją, skoro wy także się rozdzieliliście – dopowiedział. Nic nie wskazywało na to, że tak musiało się stać, jednak mogło do tego dojść, co właściwie nie byłoby takie złe. Wtedy byłoby tak, że stanowiliby dwie, małe grupki – jak wcześniej – co ułatwiłoby nieco odszukiwanie się, o ile w trakcie nie rozdzieliliby się ponownie.
         – Mhm, powinniśmy ich poszukać – odparł na koniec, zgadzając się z elfem. Nie poświęcił dużo czasu na zastanowienie się, od czego powinni zacząć, bo dla niego było to dość oczywiste.
         – Myślę, że najlepiej będzie wrócić na miejsce, w którym mieliśmy się spotkać. Może oni też to zrobią, a jeśli nie… łatwiej będzie ich szukać, zaczynając właśnie stamtąd. Leila nadal może kręcić się gdzieś w pobliżu placu – zaproponował i właściwie od razu zabrał się za wyruszenia właśnie w tamto miejsce, co rozpoczęło się tym, że wyskoczył przez okno, przez które wcześniej wleciał właśnie do tego budynku.
         – Będę na dole – odparł jeszcze, krótko przed swoim „wyjściem”. A sam lot nie był długi, bo sam budynek nie był wysoki, a on wiedział jak wylądować w sposób, który sprawi, że przy lądowaniu ryzyko urazu jakiejś części nogi będzie jak najmniejsze.
         – Najpierw odszukamy ich, a później Filipie – ponownie rzucił propozycją i zaczął iść przed siebie, kierując się w kierunku placu. Wiedział, jaką trasą ścigał tamtego strzelca i, z której strony przybiegł, więc dotarcie w tamto miejsce nie powinno być trudne.

Poruszał się raczej szybko, mimo że nadal nie był to bieg, a raczej… szybki marsz. Jeśli ktoś szedł z naprzeciwka, to naturalnie schodził z drogi wysokiemu i wyglądającemu na niebezpiecznego (i spieszącego się) osobnikowi, czyli jemu właśnie. W czasie tym, myślami ponownie wrócił do wcześniejszej pogoni i zaczął zastanawiać się, jakby się ona potoczyła, gdyby nie Duil. Nadal walczyłby na wytrzymałość i kondycję fizyczną ze strzelcem, aż w końcu zgubiłby go albo – co bardziej prawdopodobne – złapał gdzieś i zaczął przepytywać, czy może mężczyzna ten wiedział, gdzie znajdują się inni z jego grupy i biegł właśnie do nich, żeby wprowadzić go w pułapkę? Mogłoby zakończyć się to walką albo tylko ze strzelcem, albo z całą grupą bandytów, do której tamten także należał, jednak Samiel był pewien, że nie miałby problemu z pozbyciem się ich wszystkich. Jego umiejętności znajdowały się daleko poza zasięgiem zwykłych, ludzkich złoczyńców.
W końcu dotarli w pobliże placu z wieżą zegarową, szli jedną z uliczek, która nań prowadziła. Była to raczej jedna z bocznych i mniej uczęszczanych przez zwykłych mieszkańców, którzy woleli chodzić głównymi i większymi ulicami, gdzie byli także bardziej bezpieczni.
         – Chyba są przed nami – odparł, gdy tylko dostrzegł dwie, stojące i prawdopodobnie rozmawiające ze sobą osoby. Jedna z nich była niższa od tej drugiej i najpewniej była to kobieta, sądząc po długich włosach. Ich rudy kolor właściwie tylko upewniał go, że jest naprawdę duża szansa na to, iż jest to Leila, a mężczyzna, z którym rozmawiała, mógł być Namirem. W każdym razie, Samiel przyspieszył nieco, zmuszając też towarzyszącego mu elfa do tego, aby także zaczął iść szybciej.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Patrzył na jej twarz, ozdobioną promieniami radości, po tym jak zaczepnie ścisnął kobiecy policzek. Chciał zachować w niej tę radość, choć wiedział, że jest to niemożliwe. Rozumiał doskonale panujący nieład i dezinformację jaka nią teraz rządziła. W poczuciu żalu oraz zawodu znalazło się miejsce także na złość. Nie zasłużyła na to, ale czy gdy lisołak wyzna swoją tajemnicę to czy ona nadal przy nim pozostanie? Gorszym jednak od odejścia byłby żal do niego o to co się stało i Leila nie powiedziałaby o tym głośno. Nie przyznałaby się do tego, jak bardzo ta informacja ją zabolała, bo nie uważała, że miała prawo do oceniania jego życia, ale myliła się. Polegał na niej, kochał ją i chciał być dla niej doskonały na tyle na ile potrafił. Nie mógł cofnąć czasu, lecz ukrywanie prawdy niczego dobrego ze sobą nie niosło. Choć sam właściwie nie wiedział czemu podjął się tak abstrakcyjnej decyzji jak pozbawienie się wspomnień. Dlaczego to zrobił?
        Grymas bólu pojawił się na jego twarzy, gdy Namir przywołał męczące go pytanie, ale owy ból przysłonił ciepłym uśmiechem.
        - Gdybym sam to wiedział... - odparł nie za bardzo przypasowując tę odpowiedź do którejkolwiek sytuacji. Czy też może odwołując się do spraw związanych z jego przeszłością lub po prostu nim samym.
        - Musimy... - zamyślił się zmiennokształtny podpierając brodę na dłoni. - Musimy dotrzeć do mojej dawnej szefowej. Przy okazji nie możemy dać się złapać, musimy odnaleźć Filipie, nie możemy pozwolić by i ją złapali, ale najpierw należałoby dołączyć do Samiela. Brzmi wyjątkowo niechaotycznie? - Verka wyciągnął dłoń przed siebie by niemalże zaprosić Leilę do wspólnej podróży.
        - We wschodniej części królestwa znajduje się słynny Dom Alchemików. Wyczuwam jej obecność silniej niż poza murami Menaos, musi się być więc gdzieś tutaj. Jeżeli na mnie czeka to właśnie tam... tak myślę. To wiedźma, gdzie indziej miałaby być? - spytał retorycznie. - Sądzisz, że Samiel wrócił pod wieżę zegarową?
        We dwójkę zdecydowanie raźniej przedzierało im się przez królestwo, bo co dwie pary oczu to niejedna i gdy tylko ktoś podejrzany załapał się w zasięgu lisiego wzroku czy też węchu, od razu para dawała sobie o tym znać. Ostatecznie dotarli do wskazanej wcześniej wieży, ale trzymali się na boku by jednak nie za bardzo zwracać na siebie uwagę. Verka wciąż skrupulatnie pilnował okolicy, co dało się zauważyć po jego skupionym spojrzeniu i poruszających się stale na boki uszach.
        - Leila... - lisołak przerwał panująca ciszę. - Tak mi wstyd. Nie mam na to wytłumaczenia... i nawet nie wiem czy ten moment jest odpowiedni. Chyba każdy się taki nie wydaje, ale... Czuję, że cię zawiodłem. I wtedy, kilka lat temu, gdy... cię wywieziono, jednak teraz jeszcze bardziej. Powiedziałem Ci, że podczas rozłąki popełniłem dużo więcej głupich decyzji i jedna z nich... - oddech Namira stał się niepokojąco cięższy.
        - Pewnego dnia obudziłem się i już nic nie pamiętałem. Przez pierwsze dni nie pamiętałem absolutnie niczego. Bolała mnie głowa, nie znałem swojej tożsamości, a co najgorsze... Jedyne, co wiedziałem to to, że sam podjąłem decyzję o tym by skazać się na amnestię. Ja... nie wiedziałem także kim byłaś ty. Dlatego mi tak wstyd, wyrzekłem się ciebie.
Spojrzenie lisołaka wlepiło się w nierówną posadzkę chodnika. Zapadła cisza, ale widać było, że mężczyzna próbuje odtworzyć właściwy obraz czy też kolejność zdarzeń w myślach, jakby wracał do tamtych chwil już tysiąc razy i za każdym razem nie potrafił ułożyć tej mocno dziurawej układanki.
        - To jeden z moich grzechów, który trudno mi sobie wybaczyć. Wyrzec się kogoś kogo... - lisołak szukał odpowiednich słów, a w tym krótkim zamyśleniu skierował swój wzrok na zmiennokształtną - … objęło się całym sercem. Dlatego właśnie wróżbitka nie mogła odkryć tego co było, a na czym zależało Filipie. Ona chciała zobaczyć wybór jakiego się podejmę, albo czy ty albo Samiel mi pomożecie ją zdemaskować.
        Namir ze spokojem i skupieniem rozejrzał się po okolicy. Samiela wciąż nie było, nie wyczuwał go.
        - Wciąż zastanawiam się jak mogłem to zrobić, ale gdy myślę o tym... dlaczego... ja...
Źrenice lisołaka stały się małe i wąskie. Wyraźna, błękitna barwa obejmowała zdziczała tęczówkę. Pazurami zadarł pobliski budynek, w jego myślach pojawiło się echo dawnych wydarzeń – tak nieokreślonych, a przepełnionych bólem. Przez chwilę zmiennokształtny uciekł od tego co tu i teraz, po czym mrugnął kilka razy i w milczeniu próbował przypomnieć sobie o czym jeszcze chwilę temu mówił.
        - Nie pamiętam dlaczego to zrobiłem – przyznał kierując spojrzenie na lisołaczkę.
        - Ale widziałem cię w swoich snach. Nie znałem twego imienia, nie wiedziałem dlaczego wywołujesz we mnie pozytywne uczucia, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że byłaś prawdziwa. Pragnąłem cię odnaleźć, a gdy cie spotkałem... wszystko do mnie wróciło. To co nas łączyło, co nas rozdzieliło... i nie chcę by to drugie kiedykolwiek jeszcze nastąpiło. Jesteś dla mnie wszystkim i choć podjąłem się głupiej decyzji, tak zrozumiałem, że od zawsze tak było. Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że muszę cię odnaleźć – Verka ujął dłoń dziewczyny delikatnie pieszcząc jej palce.
        -Przepraszam. Za wszystko, za moje tajemnice i przepraszam, że znowu cię zawiodłem.



        - Tak, doskonały pomysł! - przyznał z entuzjazmem Duil, któremu trudniej przyszło zejście z budynku niż Samielowi. Głównie dlatego, że wcześniej wypił a i też zmęczył się uciekając przed grupą łowców nagród.
        Jednak aktor miał w sobie więcej odwagi niż przechodni ustępujący drogi demonowi. On korzystał z okazji szybkiego przemieszczenia się po królestwie z „prywatnym ochroniarzem”, bo tak mogli go skojarzyć ci bardziej obeznani w kulturze teatru. Dość sławetny artysta z dobrą obstawą, tak pewnie znowu będą o nim plotkować, zaś Duil odczuwał potrzebę wyjaśnienia najemnikowi sytuacji, by w krytycznej chwili stanął po jego stronie. Nie wiedział jeszcze przeciw komu tak właściwie Duilesgar miał stanąć, ale wyraźne zainteresowanie Filipie miało go wkrótce zaprowadzić przed osobę odpowiedzialną za to całe zamieszanie.
        - Hej, widzisz... To może ja spróbuję ci objaśnić sytuację. Verka... ehm, Namir, to właściwie... Było mu zlecone przyprowadzić Filipie w miarę całą i w miarę zdrową do kogoś. Wiedzieliśmy, że ją szukają, a ona jest szpiegiem królewskiej rodziny, którą tysiące lat temu uratowała, ponieważ w tamtym czasie panowała wojna domowa i groził im stryczek. Mówią... i ona mówi, że pomogła im uciec na inną łuskę przez portal. Wraz ze sobą wzięli rodzinne skarby, w tym, jak gadają, niebywale silne artefakty. Były to słowa powtarzane z ust do ust, nie znam prawdy. Czasem się zastanawiam czy sama Filipie jeszcze pamięta jak to naprawdę było, bo ona bardzo lubi... ubierać w nad wyraz każdą historię, na tyle intensywnie, że sama zaczyna wierzyć we własne słowa i chyba nie zawsze odróżnia rzeczywistość od własnej wyobraźni. Jednak faktem jest, że zlecenie na królewskiego szpiega trwa już setki lat i dopiero Namir chwycił odpowiedni trop. Na tyle wyraźny, że Filipie zaczęła się niepokoić. Nie chciała uwierzyć, że jej przyjaciel mógł okazać się zdrajcą, sprzedać ją a potem obedrzeć ze skóry by poznać tajemnicę jaką skrywa Fui i ku mojemu niezadowoleniu, gdy sprawdzanie go jedno, drugie, trzecie i każde kolejne zawiodło, postanowiła sama się tym zająć. Nie bez powodu wzięła was do wróżki. Chciała poznać prawdę, chciała wiedzieć kim jest Namir i kogo wybierze, ale im dłużej wierciliśmy w jego osobie tym bardziej nie wiedzieliśmy kim właściwie jest. Jednak w jakiś sposób najemnicy musieli dowiedzieć się o Filipie, być może był to ktoś z wioski, w której byliśmy, bowiem tam żyją niedoszli rebelianci. Elfy a raczej potomkowie buntowników sprzed tysięcy lat, może ktoś miał tego dosyć? Nie wiem, ale teraz szukają ich i Fui, każdy chce na tym zarobić. A my... ja, nie mogę do tego dopuścić. Nie mogą złapać FIlipie. Nie mogą... - mruknął Duil.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila znów skinęła zgodnie głową na słowa Namira. Cóż więcej mogła zrobić, poza podążaniem za nim? Jako jedyny zdawał się mieć chociaż mgliste pojęcie o tym, co się tutaj dzieje, a ona, nawet jeśli wciąż nie bardzo nadążała za wydarzeniami, ufała lisołakowi na tyle, by iść za nim bez dodatkowych pytań.
        Nie znaczyło to jednak, że się nie martwiła. Namir zdawał się wiedzieć o czym mówi, a jego plan nawet dla niewtajemniczonej dziewczyny wydawał się logiczny, ale nie mogła pozbyć się złych przeczuć. Nauczyła się uciekać od niebezpieczeństw, nie zmierzać w ich stronę, by stawić im czoła. Tchórzem zupełnym chyba nie była, bo skoro jej przyjaciel planował zmierzyć się z trudnościami, ona z pewnością będzie mu towarzyszyła. Lęk jednak jej nie opuszczał i podążała z lisołakiem, trzymając się blisko niego i wielkimi oczami pilnując czujnie otoczenia. Lisie uszy wciąż sterczały nad rude włosy, teraz jednak będąc wyjątkowo przydatnymi. Na następne pytanie Namira oklapły jednak szybko.
        - Och, nie wiem. My… rozdzieliliśmy się, gdy zaczęli do nas strzelać. To znaczy ja uciekłam – przyznała zawstydzona. Nie wątpiła, że Samiel sobie poradził, ale to i tak było okropne z jej strony, że po prostu podwinęła pod siebie ogon i zwiała. – Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Sprawdźmy może tę wieżę. Nawet jeśli gdzieś odszedł, to może też tam wróci – dodała, ruszając dalej z Namirem. Miała tylko nadzieję, że nie wrócą tam ci, którzy do nich strzelali.
        Później zamyśliła się na trochę podczas drogi. Rozglądała się niepewnie, czując się odsłoniętą w zatłoczonym mieście, a też ciągle próbowała schować lisie uszy. Były przydatne co prawda, ale chodziło o samą kontrolę nad tym. Ostatecznie nie mogła się skupić i zarzuciła na głowę kaptur od kurtki, który opadł jej aż na czoło. Zadarła więc śmiesznie głowę, by spojrzeć na Namira, gdy usłyszała swoje imię. Spojrzenie miała łagodne, do czasu aż zdała sobie sprawę, o czym lisołak mówi. Wtedy powoli opuściła głowę, przysuwając się tylko bliżej do przyjaciela, by nie zgubić go w tłumie.
        Ze ściśniętym gardłem słuchała o tym, co mu się przydarzyło, nie przerywając, oddychając powoli przez nos. Podniosła wzrok dopiero, gdy lis powtórzył, jak jest mu wstyd. Nie powinno być! Już nie była zła, ani smutna, ani rozczarowana. To były jej pierwsze emocje, ale przecież nie miała prawa domagać się czegokolwiek od Namira. I tak zrobił dla niej wtedy więcej niż ktokolwiek inny.
        - Przestań, to co się nam przydarzyło to nie twoja wina. Nie byłeś za mnie odpowiedzialny, nie mogłeś nic zrobić. I mimo wszystko poznałeś mnie, gdy się spotkaliśmy, nie to co ja – uśmiechnęła się lekko, próbując jakoś poprawić atmosferę, ale nie szło jej najlepiej. Zwłaszcza, gdy Namir w końcu na nią spojrzał, zobaczyła w jak ciemnym jest miejscu. Kąciki ust drgnęły jej w słabiutkim uśmiechu, słysząc że jest dla niej miejsce w czyimś sercu, ale zaraz znów zmarkotniała na nowe wieści.
        Felipie tak wszystko planowała… Leila nie zdawała sobie nawet sprawy, że na każdym kroku jest manipulowana. Sądziła, że te całe wróżby to po prostu zabawa i typowe widzimisię elfki. Do teraz zresztą nie wiedziała na ile prawdziwa jest ta artystka, którą poznała, a ile z tego to zwykła gra. To ją mocno zraniło. Cała sprawa znacznie ją przerastała – szpiegostwo, zaginiona rodzina królewska… ale jeśli chodzi o bardziej przyziemne kwestie, żałowała, że Felipie nie była tym, za kogo ją miała.
        Spojrzała znowu na Namira, gdy ten zaczął się zacinać, a gdy zatrzymał się przy pobliskim budynku, wbijając pazury w mur, podeszła szybko do niego, łapiąc za tą dłoń, zabierając ją od ściany do siebie i otulając obiema dłońmi. Byli już przy samej wieży, Samiel zobaczy ich tutaj na pewno. Oby tylko się pojawił.
        - Nie zadręczaj się – poprosiła łagodnie, zmartwiona. Uśmiechnęła się słabo, chcąc przyjaciela pocieszyć, gdy złapała jego spojrzenie. Gdy Namir znowu zaczął mówić, uśmiech dziewczyny stał się lekko zakłopotany, gdy nie wiedziała jak odpowiedzieć na takie słowa. Było jej jednocześnie dziwnie miło i czuła się okropnie winna, że ona tak łatwo o przyjacielu zapomniała. Wspominała go często, ale nawet nie śniła o tym, że go jeszcze zobaczy, że kogokolwiek jeszcze zobaczy, poza innymi niewolnikami.
        - Nie przepraszaj mnie, Namir, nie masz za co. To ja przepraszam, że się rozgniewałam na ciebie, nie powinnam była – mówiła szybko, gdy tylko dłoń lisołaka otuliła jej palce. – Nie chcę widzieć cię takiego, nie chcę żebyś cierpiał. Pomogę ci dowiedzieć się, czemu zapomniałeś o wszystkim, jak tylko będę mogła – obiecała gorliwie i nagle wspięła się na palce, obejmując przyjaciela za szyję. – Nie smuć się, proszę. Wszystko będzie dobrze – szepnęła.
        Widok tak przygnębionego lisołaka ją łamał. Bardzo się zmienił odkąd byli dziećmi, ale wciąż zawsze był tym bardziej pozytywnym, pewnym siebie i psotnym lisem. W momencie, w którym aż tak czegoś się bał, aż tak coś go martwiło, Leilę zalewał strach, bo nie była sobie w stanie wyobrazić, by Namir nad czymś nie panował.
        Nie wiedziała wcale, czy jest w stanie spełnić swoją obietnicę. To wszystko ją przerastało, ale była gotowa pomagać, jak tylko będzie mogła, żeby Namir odzyskał kontrolę nad swoją przemianą i znalazł odpowiedzi na dręczące go pytania. Nie chciała nawet wiedzieć, co takiego musiało mu się przytrafić, że postanowił zapomnieć. Czy ona by się na to zdecydowała, gdyby miała taką okazję? Bez wahania. Nawet teraz, wiedząc jak żałuje tego Namir. Ale przecież ją pamiętał, ona też by go na pewno pamiętała. Oczywiście mu tego nie powie, na pewno nie zareagowałby dobrze, patrząc na to jak sam przeżywa swoje doświadczenie. Ale tak, chciałaby zapomnieć Dothra.
        Nagle wyprostowała się, poruszając śmiesznie ludzkim noskiem.
        - Samiel – szepnęła z nadzieją i rozejrzała się wokoło, gorączkowo poszukując wzrokiem znajomej sylwetki. Drgnęła, dostrzegając go razem z Duilem i siłą powstrzymując się od pomachania im z odległości. Idiotka, to byłoby tak głupie! Ale dostrzegli ich i dołączyli do nich po krótkiej chwili.
        - Hej, nic ci nie jest? – zapytała Samiela, zanim zdążyła się powstrzymać. Ostatnio dość brutalnie zbył jej troskę, ale nie mogła nic poradzić na to, że się martwiła. – Przepraszam, że uciekłam, wystraszyłam się – przyznała zawstydzona.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Parł do przodu, korzystając z tego, że mijani przez niego ludzie po prostu schodzili mu z drogi. Wiedział też, że Duil także z tego korzysta i idzie tuż za nim, nie musząc przeciskać się przez tłum mieszkańców miasta. Po jakimś czasie, elf zaczął mówić, co okazało się próbą wyjaśnienia mu sytuacji, w którą właściwie został wplątany – on i Leila. Samiel, właściwie nie przerywając marszu i nawet nie zwalniając, słuchał swojego towarzysza, zdobywając nowe informacje związane z całą tą sytuacją.
         – Namir… jest po waszej stronie i też będzie ochraniał Filipie, czy będzie chciał ją komuś wydać albo ją zabić? - zapytał, może nawet trochę ciszej, w końcu nie potrzebowali dodatkowego zamieszania, które mógłby wywołać ktoś, kto przechodziłby obok i usłyszałby to pytanie.
         – I… czego właściwie oczekujesz ode mnie? Żebym stanął po waszej stronie i pomógł ochraniać Filipie? Nie, żebym sam wpadł nagle na pomysł wydania jej komuś czy coś, bo nie mam zamiaru tego robić, ale… Eh, im więcej o tym wiem, tym bardziej nie chcę brać w tym udziału – odezwał się znowu, tym razem nawet spoglądając na Duila.
         – Najlepiej byłoby ją odnaleźć i jak najszybciej opuścić miasto, a później poszukać jakieś schronienia – dopowiedział. Brzmiało to rozsądnie, tak mu się wydawało przynajmniej, jednak problemem było to, że elfka prawdopodobnie nie chciała dać się odnaleźć i uciekała nawet od nich, czyli od osób, które właściwie były gotowe na to, żeby jej pomóc i, które były przecież po jej stronie. Oczywiście, nie podobało mu się to, że został w to wszystko wciągnięty właściwie bez możliwości wyboru, czy chce w tym uczestniczyć, czy niekoniecznie, ale… wydawało mu się, że jak już tu jest, to powinien pomóc im w doprowadzeniu tego do końca. Teraz był w to zaangażowany, już bez różnicy czy tego chciał, czy nie – poza tym był też świadom tego, że może być dla nich sojusznikiem, który może zmienić przebieg tego wszystkiego i ułatwić też niektóre rzeczy.

Dostrzegł Leilę i Namira, chociaż na samym początku wydawało mu się, że może tylko mu się wydaje, iż wśród ludzi dostrzegł znajome, rude włosy lisołaczki. Ruszył w ich stronę, mówiąc elfowi o tym, co zobaczył, żeby on także poszedł za nim. Tylko, że tamta dwójka także zaczęła iść, ale w przeciwnym kierunku – prawdopodobnie kierując się w stronę placu z wieżą, na którym wcześniej mieli się spotkać, ale nie zdążyli zrobić tego za pierwszym razem.
         – Chyba wiem, gdzie idą – rzucił do towarzyszącego mu elfa. Później rozejrzał się i od razu skierował w prawo, w stronę mniejszej uliczki. Był to skrót, dzięki któremu trochę szybciej dostali się na plac, chociaż i tak pierwsi byli tam Leila i Namir. Samiel wypatrzył ich znowu i od razu skierował się w ich stronę. Jego wzrok spotkał się z oczami lisołaczki, gdy ta dostrzegła ich i spojrzała w ich stronę.
         – Nie, wszystko w porządku – odpowiedział dziewczynie. Nie mógł winić jej o to, że mogła się o niego martwić, ale to pytanie wydało mu się troszeczkę głupie. Tylko w myślach powiedział sam do siebie, że może oznaczało ono, iż nie do końca wierzy ona w jego umiejętności i właśnie przez to może okazywać oznaki martwienia się o jego osobę.
         – Widzę, że tobie też nic nie jest – odparł po chwili, przyglądając jej się nieco uważniej.
         – Może lepiej, że uciekłaś. Dzięki temu nic ci się nie stało – dopowiedział. Naprawdę nie miał jej za złe tego, że postanowiła uciec i zapewnić sobie bezpieczeństwo, zamiast zrobić to, co on i ruszyć w pościg za strzelcem… mimo, że niekoniecznie dało się to usłyszeć w jego głosie. Chociaż pościg ten ostatecznie i tak zakończył się nie tak, jak oczekiwał tego Samiel, bo chciał dorwać strzelca w miarę żywego – prawdopodobnie rannego, ale nadal żywego – a tymczasem tamten natknął się na Duila, który postanowił od razu go zabić. Trudno, przecież nie może cofnąć czasu i zapobiec temu wydarzeniu. Z drugiej strony, ostatecznie i tak udało mu się uzyskać nowe informacje, może nawet więcej niż zdawało mu się, że dowiedziałby się od strzelca, którego „przesłuchiwałby”, gdyby dorwał go żywego. Tymczasem Duil sam opowiedział mu właściwie całą historię.
         – To, co teraz robimy? Szukamy Filipie? - zapytał. On był tu tylko ich wsparciem, nie był w końcu tak bardzo z tym wszystkim związany, jak wspomniana przed chwilą elfa, Duil i Namir. Tak naprawdę, nawet Leila była bardziej powiązana ze sprawą niż on sam, a przynajmniej tak mu się wydawało. Przy okazji stwierdził też, że pomoże im doprowadzić to do końca, a później ruszy w swoją stronę. Lepiej będzie, jeżeli Leila zostanie pod opieką Namira, zamiast włóczyć się po świecie w jego towarzystwie. Lisołak znał ją lepiej niż on, a przy okazji mógł też nauczyć ją walki i tego, jak nie być bezbronną osobą.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Samiel nie był chętny do pomocy tak bardzo jak przypuszczał aktor, choć rozumiał pewne kwestie. Najemnik nie prosił się o udział w tym przedsięwzięciu, ale zapewne nie był to pierwszy i ostatni raz w jego życiu, gdy niechciany został wciągnięty do tanga kłopotów, a poza tym... oni właściwie też nie planowali nikogo więcej angażować w rozwiązanie problemu. Właściwie to Duil był przeciw działaniom Filipie, jednak istniała inna siła mająca nad nim większą władzę - charyzma pewnej ładnej elfki.
        - Cóż... - Duilesgar podrapał się po głowie w lekkim zastanowieniu. - Już wiemy, że Namir stoi po naszej stronie, ale... owszem. Skoro zostałeś w to wplątany to też poczułem się zobowiązany do wyjaśnienia ci tej niekomfortowej sytuacji, a teraz... słusznie jak zauważyłeś, proszę o pomoc w ocaleniu Filipie. A jeśli nie w interesie ci ratowanie Fui to z pewnością zainteresuje cię życie Leil, której grozi niebezpieczeństwo.
        Gdy powiedział to wszystko na głos lekko zmarszczył brwi, brzmiało to o wiele bardziej skomplikowanie niż myślał.
        - A plan masz całkiem dobry. Ocalić i wiać gdzie pieprz rośnie – przyznał mrucząc pod nosem.


        To uczucie... ten cały kocioł emocji został w jednej chwili opanowany. Gdy objęła jego szyję, gdy miał wrażenie, że już nie jest w stanie nad niczym zapanować, wystarczył jeden gest odejmujący cały ten ciężar. Była przy nim i obiecała mu pomoc, czuł jej obecność i to sprawiło, że cały ogarniający go chaos nagle uspokoił się, a po nim jakby pozostał jedynie szmer przyjemnie kołyszącej się wody nad brzegiem głęboko skrytej w lesie dzikiej plaży.
Mogła wręcz poczuć jak na twarzy lisołaka jawi się uśmiech. Zgrabnie obejmowało go szczęście, mimo że otaczało go tyle kłopotów, a to wszystko dzięki jej obecności. Objął ją czule i mocno utulił doceniając wsparcie jakie mu ofiarowała.
        - Leila, nie chciałbym żebyś kiedykolwiek odeszła- szepnął, ale być może nie na tyle głośno by go usłyszała. Najwidoczniej, ponieważ rudowłosa zaraz po tym wspomniała Samiela, dlatego też lisołak dyskretnie i w naturalnej kolei rzeczy puścił dziewczynę.
        Nie poczuł urazy. Jakby mógł po tym, gdy okazała mu tyle wsparcia? Nie chodziło również o uzyskanie czegoś w zamian, oj nie! Ale nie mógł uniknąć tego ukłucia zazdrości, gdy po tylu wyznaniach ona nadal myślała o innym. Nie był to brak wdzięczności, ale nie wyobrażał sobie by dalej pójść przez świat bez niej. Przecież szukał jej tyle lat, nawet nie mając koniecznie pewności czy ona istnieje i teraz miał to stracić z powodu... innego gościa?
        - Hej, Ruda – Verka odważył się jeszcze zaczepić dziewczynę nim Duil wraz z Samielem zbliżyli się do nich. Uszczypnął ją delikatnie w policzek i uśmiechnął się lekko. - Dzięki...

        Duil niemal sam nie krzyknął z radości na widok dwójki znajomych. Podbiegł do nich, a na twarzy aktora wymalowała się ulga, na całe szczęście nikomu nic się nie stało.
        - Gdzieś ty był i co żeś robił? - spytał Namir klepiąc aktora po barku. Nie dało ukryć się w żaden sposób zszarganych ubrań elfa.
        - Ha-ha – odpowiedział ironicznie Duil, ale zaraz potem uśmiechnął się do przyjaciela. - Namir...
        - W porządku – wtrącił mu się w zdanie lisołak. - Mamy inne priorytety na ten moment. Musimy znaleźć Filipie.
        - Tak... Ostatnio widziana była w tamtej okolicy.
        - Więc i tam musimy iść – uznał Verka spoglądając na szereg odległych dachów.

        Dotarcie do celu nie zajęło im zbyt wiele czasu, ale przeszukanie okolicy już swoje minuty policzyło. Starali się złapać odpowiedni trop, a samo łażenie po dachach, co jest dość widocznym miejscem, nie należało do bezpiecznych zadań więc wspólnie uznano by zbadała to jedna osoba, aby za bardzo nie rzucić się w oczy.
        Verka śledził ściany, był nawet skłonny przetrzepać wszystkie pobliskie śmietniki by odnaleźć Filipie, ale to nie byłoby w jej stylu. Obrócił się by spojrzeć w niebo i głębiej się zastanowić, gdy jego uwagę przykuło zupełnie coś innego. Zapach. Metaliczny posmak na języku w połączeniu z nieprzyjemną wonią zgniłego jaja... trucizna?
        - Non! VENEZ! - rozpaczliwy krzyk Filipie rozniósł się po okolicy i chyba nikt nie miał wątpliwości, co do dalszego postępowania.
        Drużyna ruszyła w stronę krzyków i płaczu, który rozdzierał serce artystki, a także zadrapywał duszę wszystkich odbiorców dźwięku. Im jednak dalej biegli tym woń stawała się coraz mocniejsza, można było wręcz dostrzec fioletowe smugi obejmujące puste ulice. Temu wszystkiemu towarzyszył jednak jeszcze ktoś... Odgłosy walki, rozwalone kubły, świst strzały... Aż trudno było uwierzyć by Fui brała udział w tej rozwałce, dźwięki nie pasowały sile jej towarzyszącej. Gdy wybiegli za róg jednego z budynków ich oczom pojawił się niebywały widok.
        Filipie zakrywała nos i usta skrawkiem rozerwanej sukienki, gdzieś pod ścianą leżało może z kilku gości, ale największa uwagę przykuł ostatni osobnik. Trudno zresztą by i nie zwrócił, ponieważ biła od niego jasna poświata. Blond kosmyki jakby lekko unosiły się w powietrzu, mimo że nie wiał silny wiatr, a białe skrzydła wlekły się po ziemi, gdy młodzieniec wstał. Pióra rozsypały się po brukowanej ulicy, jednakże zażarcie z jakim patrzył chłopak sprawiało, że dodawało mu kilku lat.
        - JAPKER?! - Duil rozdziawił gębę nie mogąc dojść do ładu. Jakoś tak nieskutecznie próbował sobie wytłumaczyć przemianę elfa w anioła.
        Japker ciężko sapał mierząc spojrzeniem przybyłą grupę, lecz jego wzrok głównie skupił się na jednym osobniku. Na Namirze, który swoje zdziwienie wyraził całkowitym milczeniem. Oszołomiony wpatrywał się w pióra, a jasna poświata drażniła jego oczy, jednak na ziemię dosyć prędko sprowadził go wzrok niedawnego kompana niejednej śpiewnej podróży. Verka lekko ugiął kolana widząc to nieprzyjazne spojrzenie, a jego uwagę przykuła rana na brzuchu niebianina, z której sączył się fioletowy dym.
        - Zatruli cię... - zauważył zmiennokształtny, po czym odsunął się o krok w tył, gdy Japker sięgnął po łuk, a w jego dłoni wytworzyła się złota strzała. Wyglądało to niebywale majestatycznie. Biła od niego ponadprzeciętna siła, która sprawiła, że wystarczyła jedynie chęć do wytworzenia grotu. Migocząca mgiełka powoli rozsypywała się w powietrzu nadając postaci niebianina jeszcze więcej wyjątkowości. Szkoda tylko, że celował w Verkę!
        - Łoł, łoł, łoł! Spokojnie! Japker! - Duil wtrącił wystawiając na przód ręce i starając się załagodzić sytuację.
        - Odsuń się – mruknął anioł, a cięciwa zaskrzypiała od naciągnięcia.
        W zapłakane oczy Filipie wstąpił szok. Zerkała to raz na gromadę, to na anioła, po czym zaczęła mówić niezgrabne zdania tłumacząc sytuację, ale szło jej to nieudolnie, bo co kilka zdań traciła głos i zaciągała nosem. W pewnym momencie podjęła próbę by wstać, dyskutowała ze skrzydlatym namawiając go by opuścił łuk, ale Japker był przeciwko.
        - Nie przybyłem zdradzić Filipie – odezwał się w końcu lisołak, jednak to wywołało jeszcze większą złość w niebianinie.
        - Nie wierzę. Jesteś już za blisko – uznał Japker.
        - I nigdy nie wykorzystałem tej wiedzy – zauważył zmiennokształtny.
        - Doprowadziłeś ją tu... do tego miasta, gdzie czeka na nią Lovisa, prawda? Myślisz, że kto zaopatrzył te bandę idiotów w trucizny? Mogłeś już dawno to skończyć – zakpił Japker, a chwilę potem... jakby czas na kilka sekund stanął w miejscu, lecz z drugiej strony wszystko trwało tak niebywale szybko.
        Filipie rzuciła się na niebianina, lecz świst strzały i tak przeciął powietrze. Źrenice Verki w przeciągu sekundy stały się wąskie, niemalże niewidoczne, gdy pocisk kierował się ku niemu, a potem poczuł ogromny ból na wysokości gardła oraz ujrzał rozsypane, złote drobinki. Lisołak zatoczył się, upadł na ziemię i chwycił za szyję starając się również złapać powietrze. Przez chwilę krztusił się, a w jego walce o oddech dało się słyszeć Filipie.
        - Japker!! Coś ty zrobił?! - wrzeszczała szarpiąc anioła, który po oddaniu strzału upadł na kolana i wsparł się na rękach. Bezkresna wściekłość i poczucie zawodu przerodziło się ponownie w płacz oraz głęboki smutek, gdy artystka widziała jak z ciała niebianina powoli uchodzi życie. W jednej chwili pragnęła go nienawidzić, ale i też nie potrafiła zrezygnować z miłości do niego - Japker... - załkała cichuteńko wciskając malutki nosek w koszulę ukochanego.
        Namir zaciągnął się mocno i do jego płuc nareszcie wlało się powietrze. Mężczyzna dźwignął się na przedramionach i tylko kątem oka dostrzegając całkowicie ludzkie dłonie. Kompletnie nie orientował się w sytuacji, ale na jego szyi nie było śladu krwi i czuł się jakoś tak inaczej... Nie miotały nim żadne piekielne myśli, nikt już nie składał mu niecnych szeptów, nie próbował przeciągnąć na swoją stronę. I rudy ogon także gdzieś zniknął. Był... wolny! Strzała uwolniła go od zaklęcia, które rzuciła na niego Lovisa w lesie!
        - Wybacz... Filipie - szepnął niebianin. - Miałem wykonać zadanie... - dodał lekko unosząc dłoń, jakby chciał sięgnąć jej jasnych włosów, ale nie starczyło mu sił.
        - I bardzo dobrze, głupolu! Twoje zaklęcie mogło go zabić! - odpowiedziała buntowniczo, po czym czule pogłaskała Japkra po chłodnym policzku.
        Młodzieniec uśmiechnął się krótko, ale ten pełen wysiłku gest chwilę później zgasł głaszcząc twarz anioła spokojem.
- Nie o to zadanie chodziło...
        - Japker? JAPKER! - elfka wstrząsnęła ciałem anioła, lecz on już nie odpowiedział.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila rzadko była dla kogoś wsparciem. Nigdy, właściwie. Dorastając to ona polegała na innych, a później… cóż, nie można było jej zarzucić przesadnej samodzielności. Nieważne jak się starała, to zawsze ktoś ją ratował z opresji. Dlatego teraz, gdy przyjaciel szukał w niej oparcia, robiła co mogła, by stanąć na wysokości zadania. Namir był dla niej najbliższą osobą, a też zawsze był tym silniejszym, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Czując, jak tuli ją do siebie, poczuła że teraz to ona w jakiś sposób mu pomaga, chociaż nadal nie wiedziała jak.
        Wyszeptane cicho słowa usłyszała i tylko objęła lisołaka mocniej za szyję, nie wiedząc jednak co odpowiedzieć. Docierający do niej w tym samym czasie zapach Zabójcy doszczętnie pomieszał w jej głowie. I mimo, że cofnęła się, wzywając Samiela, wiedziała, że Namira nie opuści. Nie teraz, gdy wiedziała, że oboje potrzebowali się nawzajem. Chociaż zdawało jej się, że decyzja jest niemożliwa do podjęcia, to jednocześnie nie wyobrażała sobie pożegnać się z lisołakiem i odejść w inną stronę.
        Zwróciła się w kierunku nadchodzących towarzyszy, gdy usłyszała znajome przezwisko. Z lekkim uśmiechem odwróciła się przez ramię i zmrużyła oczy, uszczypnięta w policzek. Nadęła się, gotowa do przepychanki, ale podziękowania trafiły ją bez ostrzeżenia.
        - Nie masz za co, naprawdę – powiedziała, ściskając jeszcze dłoń Namira i uśmiechając się ciepło, nim grupa połączyła się na nowo.

        Podjęcie wyjaśnień stojąc naprzeciw Samiela okazało się trudniejsze niż się spodziewała. Nie tak powinna zareagować. Ale zabójca nawet nie mrugnął. Jej troska znów okazała się być na wyrost. Rozluźniła nieświadomie ramiona, a powieki opadły minimalnie w znużeniu.
        - Jasne – odparła, kiwając lekko głową.
        Nie odzywała się już więcej, pozwalając mężczyznom decydować. Ona i tak była na doczepkę. Zależało jej jednak na znalezieniu Felipie tak samo jak im, tego była pewna.
        Ruszyła na końcu grupy, naciągając znów kaptur na głowę. Nie potrzebowała teraz czułego słuchu a węchu. Dlatego lekko zadarta głowa niemal cała kryła się w narzuconym na włosy materiale i pierwszy w oczy rzucał się niewielki nosek i poruszające się nozdrza.
        Rozdzierający krzyk sprawił, że Leili nogi wrosły w ziemię. „Felipie!” Lisołaczka ruszyła biegiem razem z grupą i tak jak wszyscy stanęła wryta na widok Japkera. Ale…
        - Skrzydła? – szepnęła, czując mieszaninę strachu i podziwu. Martwiła się, to nie było normalne, ale… był taki piękny!
        W osłupieniu przyglądała się, jak anioł podnosi łuk i naciąga cięciwę z nałożoną strzałą. Powoli spojrzała w stronę, w którą celował i bez zrozumienia wróciła wzrokiem do mężczyzny. Dlaczego…? Otworzyła szerzej oczy, znów wodząc nimi od jednego do drugiego i w momencie, w którym Japker puścił cięciwę, Leila chciała skoczyć w bok, by zasłonić Namira. Zawisła tylko bezwładnie, gdy Duil w ostatniej chwili złapał ją za kurtkę, ciągnąc w tył.
        - Namir! – wydarła się, próbując wyszarpnąć z mocnego uchwytu, ale elf przezornie złapał ją w pół, gdy tylko udało mu się przyciągnąć lisołaczkę do siebie. Dziewczyna zachłysnęła się ze strachu, patrząc jak jej przyjaciel upada i w momencie przemieniła się w lisa, wyskakując z dłoni Duila.
        - Szlag! – syknął elf, dopadając do Namira równocześnie ze zwierzakiem.
        Leila wskoczyła na przyjaciela, z piskiem miotając się i depcząc po nim wszystkimi łapkami, bijąc kitą po twarzy. Lisie skomlenie rozdzierało serce, a zwierzak układał się na klatce piersiowej mężczyzny piszcząc cicho, nim ciało pod nim podniosło się lekko. Lisek sturlał się na bok, zmieniając w klęczącą obok głowy Namira Leilę.
        - Namir! Nic ci nie jest? Namir?
        Leila powtarzała się w szoku, dotykając lekko przyjaciela po ręce, boku, twarzy, jakby szukała urazu, który przewrócił mężczyznę na ziemię. Ale nigdzie nie było krwi. Po chwili zaś dotarło do niej, że trzyma lisa za rękę, a tej wcale nie porastają już długie włosy. Zamarła na moment, przyglądając się ludzkiej już postaci po czym pisnęła z ulgi i rzuciła się Namirowi na szyję, przewracając go znowu na plecy.
        - Myślałam… - szepnęła mu do ucha, ale urwała, potrząsając sama głową i tylko wtulając się mocniej do przyjaciela. – Dobrze, że nic ci nie jest.
        Gdy już stanęła na nogi spojrzała w stronę anioła, zakrywając dłonią usta, gdy zobaczyła, że ten leży martwy. Nad nim łkała Felipie. Na kolanach, pochylona nad aniołem, trzymała go wciąż za rękę, a łzy kapały na bruk. Leila zrobiła niepewnie kilka kroków w stronę artystki, samej nie wiedząc już w co powinna wierzyć i kim tak naprawdę jest ta kobieta. Ale wtedy Felipie podniosła na nią przekrwione oczy, wyginając usta w podkówkę, jak próbujące powstrzymać się od płaczu dziecko. Leila momentalnie dopadła do niej, przysiadając obok na bruku i obejmując elfkę, która opadła w jej ramionach, łkając jeszcze głośniej.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Wcześniej już zaliczył przebieżkę, a raczej pełnoprawny pościg, którego większość trasy wyznaczona była właśnie przez dachy budynków, więc powiedział, że zajmie się obserwowaniem okolicy z góry i równoczesnym sprawdzaniem dachów, a także innych, wysoko położonych miejsc. Kawałek przeszedł razem z grupą, jednak odłączył się od nich, gdy tylko dostrzegł beczki stojące przy niskim budynku, na którego dach mógł dostać się, wchodząc tam właśnie po tych drewnianych pojemnikach. Z tego dachu bez problemu wszedł wyżej, chociaż równało się to też temu, że musiał skoczyć i oburącz złapać się krawędzi wyższego domu i podciągnąć się, żeby móc dostać się na samą górę. Ciągle widział też pozostałych, to jest Leilę, Namira i Duila – co prawda znajdował się nad nimi, ale równocześnie starał się też trzymać dość blisko. On mógł dostrzec ich bez problemu, oni jego także. W razie czego mogli komunikować się jakimś znakami, które byłyby na tyle prostym przekazem, że każda ze stron by je zrozumiała.
Wyczuł truciznę w powietrzu i instynktownie naciągnął chustę na dolną część twarzy, zakrywając nią także usta i nos. Najlepiej byłoby wstrzymać oddech, żeby mieć pewność, że zatrute powietrze nie dostanie się do płuc, jednak nawet on nie byłby w stanie zatrzymać w sobie oddechu na tak długo. Chusta i odporność ciała musiały zatem wystarczyć. Z drugiej strony, wyczuta trucizna nie musi przecież być czymś aktywnym, może on – i zapewne grupa na dole także – wyczuli jedynie jej pozostałość, która może okazać się właściwie nieszkodliwa. Jego myśli zmieniły kierunek ruchu, gdy tylko krzyk dotarł do jego uszu. Rozpoznał w nim głos Filipie. Zresztą, nie tylko on, bo zdążył zauważyć, że pozostali od razu ruszyli w stronę, z której do nich dotarł. Niewiele myśląc, on także skierował się w tamtą stronę, przemieszczając się po dachach, skokami pokonując odległości między budynkami. Zmienił też zdanie na temat samej trucizny, której woń robiła się wyraźniejsza – może to i dobrze, że wcześniej postanowił zasłonić sobie drogi oddechowe kawałkiem materiału. Chustą, która zresztą była przecież podarunkiem od Rudej. Przez krótką chwilę w jego myślach pojawiło się wspomnienia dnia, w którym udali się na targ, gdzie on kupił jej broń, a ona jemu właśnie tę chustę. Prawdopodobnie sam i tak niedługo zacząłby zastanawiać się nad kupnem jakiejś nowej, bo wcześniejsza była już znoszona, a tak… przynajmniej miał jakiś prezent od niej i jednocześnie coś, co będzie mu o niej przypomniało. W końcu nie będą podróżować razem przez cały czas, a rozłąka, cóż, nadejdzie szybciej, niż mogłoby się wydawać. Samiel zamierzał opuścić miasto razem z nimi, jednak w dalszą drogę ruszyć samotnie. Leilę zostawiając pod opieką Namira, który w końcu znał ją lepiej niż on i był też jej przyjacielem, a także był bardziej otwarty pod względem tego, jakimi uczuciami darzył dziewczynę.

Nie miał problemu z zauważeniem Filipie i ciała, nad którym klęczała. Nawet, jeżeli w tamtym miejscu panował jakiś półmrok czy coś podobnego, to Smocze Oko pozwalało mu na widzenie w ciemności. Nie spodziewał się, że Japker okaże się aniołem – chyba nikt się tego nie spodziewał. Cóż, może gdyby wiedział, jak czytać magiczne aury, może wtedy dostrzegły to w jego aurze, gdyby ją przeczytał. Tylko, że on nie umiał tego robić – za to miał inne umiejętności, które także były użyteczne, może nawet częściej niż samo czytanie aur.
Obserwował całą scenę i przysłuchiwał się dialogom, jednak jeszcze nie zszedł na dół. Miał dziwne przeczucie, że zostanie tu może okazać się przydatne i to nie tylko dlatego, że z wyższej pozycji ma wgląd na otoczenie. Dlatego też postanowił zostać na dachu, jednocześnie nie wtrącając się w sytuację na dole – ale – był też gotowy na to, żeby zeskoczył na teren uliczki i odpowiednio zareagować, jeżeli będzie to wymagane i uzna, że powinien to zrobić. Co prawda, napięcie powoli zaczynało być wyczuwalne nawet dla niego, jednak został na swojej pozycji i nie zamierzał opuszczać dachu, jeżeli nie będzie miał ku temu dość dobrego powodu. Japker celujący do Namira, mogłaby to być właśnie taka sytuacja, która może wymagałaby jego reakcji, ale… przemieniony czekał na jej rozwój, teraz nieco uważniej obserwując to, co działo się na dole.

Strzała ruszyła, przeszywając powietrze. Trafiła w szyję lisołaka, a przynajmniej właśnie tak to wyglądało, bo – mimo że ten padł na ziemię – to nie wyglądał na rannego, a z jego szyi nie ciekła krew. Niebiańska strzała, owszem, była skierowana w jego stronę, ale miała zniszczyć coś innego niż życie zmiennokształtnego. Złote drobiny jednocześnie mogły wskazywać na to, że zniszczyła ona coś, co było dla nich niewidoczne i to, że sam pocisk także uległ wtedy rozpadowi. W każdym razie, Namir żył, jednak nie można było powiedzieć tego samego o Japkerze. Filipie rozpaczała, a Leila ruszyła w jej stronę, oferując jej pocieszenie w swych ramionach i wśród rudości swych włosów.
Samiel mógłby się temu przyglądać, jednak jego uwagę zwróciło coś innego – jakiś ruch na granicy wzroku, jednak nie tuż przy nim, a gdzieś w oddali. Smocze Oko dostrzegło to i niemalże zmusiło go, żeby spojrzał w tamtym kierunku. Na początku zobaczył jedynie uliczkę częściowo ukrytą w cieniu domostw, które stały po jej jednej i drugiej stronie, jednak później… Grupa postaci, będąca jedynie lekko rozmazanymi cieniami poruszała się tamtą uliczką, kierując się dokładnie w ich stronę. Mieli za zadanie schwytać Filipie? A może ją zabić? Po prostu, nie mogli przecież pozwolić na to, żeby coś takiego się stało. Zabójca zeskoczył w dół, przerywając scenkę i może naruszając przygnębiający nastrój rozpaczy, który pojawił się tutaj krótko po śmierci anioła.
         – Grupa ubranych na czarno… postaci zmierza w naszą stronę. Nie wiem, ilu, ale wątpię, żeby mieli dobre zamiary wobec nas, a zwłaszcza wobec Filipie – odparł, spoglądając na każdego, kto akurat popatrzył się w jego stronę, gdy wygłaszał te słowa.
         – Przygotujcie się do walki. Nie powinniśmy dopuścić do tego, żeby z naszej grupy ktoś jeszcze stracił dziś życie – dopowiedział i sam chwilę później sięgnął po sztylety. Jeden był czarny i zakrzywiony – jeden z Piekielnych Kłów. Drugim był Myrkur – długi sztylet o jasnoszarym ostrzu, który może sprawić, że Samiel na jakiś czas stanie się niewidzialną śmiercią.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Oszołomiony Verka zerkał na lisołaczkę, która badała go dłońmi. Przez pierwsze chwile nie wiedział, co się z nim dzieje, a gdy dotarły do niego fakty, Leila rzuciła mu się na szyję przez co muzyk został przywarty do ziemi. Zaśmiał się rozbawiony, może bardziej szczęśliwy z powodu wolności i czule pogłaskał dziewczynę po głowie, choć zaraz mocniej podkreślił swoje emocje przytulając lisołaczkę.
        - Dobrze, że tu jesteś – szepnął i mimo że chciał obdarować ją pewnym siebie, ciepłym uśmiechem to nie mógł, ponieważ kilka kroków dalej rozgrywał się prawdziwy dramat.
        Szloch Filipie sprawiał, że serce pękało i rozrywało klatkę piersiową, był tak przesiąknięty bólem, jednak z czasem do elfki docierały kolejne refleksje. To się stało, już nigdy więcej nie poczuje jego ciepła, nie usłyszy jego łagodnego głosu, nie poczuje gładkiej dłoni anioła na swoim policzku, gdy zacznie opowiadać bajeczne historie z elementami romansu. Obraz ten uciekał z jej głowy, która stawała się coraz cięższa a oczy piekły ją od nieustannie spływających łez. Gdy już niemalże utonęła we własnych, rozmazanych myślach, na ratunek przybyła Leila z otwartymi szeroko ramionami. Artystka wpadła w objęcia rudowłosej uwalniając resztę swoich emocji i płacząc jeszcze mocniej i głośniej.
        Namir także wstał, ale już z większą ostrożnością zbliżył się do centrum wydarzeń. Z trudem wykonywał kolejne kroki. Świetlista poświata jarzyła się za jasnymi włosami aktorki, a widok wyjątkowo spokojnego oblicza niebianina był na swój sposób zarówno ujmujący, jak i dołujący. Japker nie był osobą mocno zapadającą w pamięć, raczej wycofany, o łagodnym usposobieniu do świata, małomówny, lecz zdążył zawitać w życiu lisołaka, który miał go za przyjaciela. Dla zmiennokształtnego nie był przypadkowo mijanym na rynku nieznajomym, a druhem wspierającym go trudniejszych chwilach, gdy Filipie i Duil byli momentami zbyt intensywni, on nadawał harmonię otoczeniu. Niczym wolne i kojące dźwięki fortepianu w letnie wieczory, posiadał w sobie wyjątkową moc i zdolność ta stała się nagle bardziej zrozumiała w obecnej sytuacji.
        Ale właśnie... była tu przecież jeszcze jedna postać. Duil.
        Elf wpatrywał w zmarłego i jakby od samego początku walczył z myślami wkradającymi się do jego głowy. Cały czas powtarzał sobie, że rozsądek jest ważniejszy, ale nie mógł uciec przed nieuniknionym. Japker był jego rywalem względem Fui, która prędzej rzuciłaby obydwóch mężczyzn niż zdecydowała się któregoś wybrać. Funkcjonowali ze sobą już tyle lat, że przypominali splecione, niemalże zrośnięte od wieków gałęzie. Gdy jedna odnoga obumrze to jakby zawaliło się całe drzewo – właśnie takie uczucie zaciskało swój pierścień na sercu aktora. Inaczej już nie mogło być... choć wiedział, że Japker choruje, prawdopodobnie śmiertelnie, to pożegnanie mężczyzno nie odbywało się w pokoju wypełnionym słońcem, nie było wielkiego łoża ze złocistym baldachimem - tylko nędzna uliczka Menaos. Przecież nie tak miało być.
        Głos Samiela przerwał chaos w głowach, ale ani Filipie, ani Duil nie byli w stanie pojąć tego co zaraz może nastać. Dopiero gdy Namir postąpił krok do przodu, aktorka w geście obrony lekko odsunęła się od Leili, nieudolnie próbowała wyrwać się z objęcia, ale wciąż była za słaba by utrzymać proste plecy czy udźwignąć głowę.
        - Nie, nie... nie zostawię, ni...nie... nie mogę – szeptała rozpaczliwie. - Proszę, nie pozwól im mnie stąd zabrać – Fui mruczała do Leili, lecz ciche błagania ucichły, gdy do dziewcząt podszedł Duilesgar.
        Elf uklęknął i spojrzał w oczy ukochanej. Fui dostrzegła szklaną powłokę malującą się na brązowej tęczówce, lekko zaczerwieniony nos oraz te powierzchowną próbę bycia silnym w ciężkiej sytuacji. Tym razem aktorstwo wychodziło mu kiepsko, ale sam fakt, że próbował być dzielny sprawił, że Filipie musiała się poddać. Jej głowa opadła, nie chciała opuszczać tego miejsca, wolała położyć się obok anioła i ogrzać jego ciało nim te stanie się całkowicie zimne, beznamiętne – nie takie jak jej pełne emocji opowieści. Wtedy właśnie para spojrzała na niebianina, wyciągnęli dłonie by móc pożegnać się z bliską im osobą, ale blask ciała anioła gwałtownie nabrał na intensywności. Verka zasłonił oczy ręką i dopiero po chwili zdołał wyłapać kształty w ostrym świetle. Widział, że Duil bierze w ramiona Fui i wciąż stara się walczyć z wewnętrznymi uczuciami. Czy właśnie tak umierają anioły?
        Gdy światło wolno zaczęło gasnąć, Verka zbliżył się do Leili by podać jej dłoń i pomóc wstać.
        - Musimy iść – powiedział.
        Duil spuścił wzrok, wypowiedziane w głos słowa sprawiły dużo bólu, wiedzieli, że tak należy postąpić. Gdy dwójka elfów spojrzała w stronę Japkera, jego ciała już nie było. Powietrze stało się czyste, wokół zapanowała nietypowa aura – smutku i łagodności.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila klęczała na twardym bruku, tuląc do siebie piękną elfkę. Nie czuła więc bólu w kolanach od krawędzi częściowo wyślizganych kamieni, ale dojmujący smutek, gdy i jej ciało wstrząsał lekko szloch zrozpaczonej aktorki. Lisołaczka była trochę wystraszona; bała się opiekować kimś, bo nigdy tego nie robiła, a co dopiero w takiej sytuacji. Nie wiedziała, jak przynieść ukojenie Felipie po tak dojmującej stracie, więc tylko tuliła ją mocno do siebie, nie przejmując się brudnym brukiem, ani łzami moczącymi obficie jej koszulkę. Szeptała łagodnie, kołysząc się lekko z aktorką w objęciach; robiąc co w jej mocy, by przynieść jej spokój. Głaskała długie blond włosy, zatapiając w nich twarz i po prostu dając jej oparcie.
        Najpierw usłyszała powolne kroki za sobą i uniosła głowę, spoglądając bezradnie na Duila, a później przeniosła wzrok na Samiela, zaraz marszcząc brwi i rozchylając usta w czystej bezradności. Jak to, już? Teraz? Teraz mają walczyć? Spojrzała znów na ciało martwego anioła, na zapłakaną Felipie, na załamanego Duila i zbierającego się dopiero z ziemi Namira. Z całej tej grupy tylko Samiel był zdolny do walki. Na dodatek elfka zaczęła się wyrywać z objęcia, widząc zbliżającego się muzyka. Jakby… nie, ona dobrze wiedziała, czego się od niej oczekuje, ale nie była na to gotowa. Leili pozostały w dłoniach tylko szczupłe palce wycofującej się artystki, ale i te puściła, gdy Duil przyklęknął przy ukochanej. Lisołaczka wstała wtedy, podpierając się na dłoni Namira i spojrzała na niego smutno, mówiąc jednak zarówno do niego, jak i do Zabójcy.
        - Nie damy rady walczyć – powiedziała. – Jesteśmy w rozsypce… Samiel – zwróciła się bezpośrednio do demona i wyciągnęła do niego rękę. – Uciekaj z nami, proszę. Nie damy rady im wszystkim. Nie musisz z nimi walczyć.
        Mimo tego co mówiła, była niemal pewna, że Zabójca nie odejdzie. On był stworzony do walki, nie ustępował pola. Będzie chciał dać im czas, by uciekli, ale… jakim kosztem? Już nie pytała, nawet nie śmiała sugerować, że on sobie nie poradzi. Wiedziała, że to nieprawda i też nie chciała znów znosić tego beznamiętnego spojrzenia, którym odpowiadał na jej troskę. Chciała złapać go za rękę, ale i od tego się powstrzymała. W drugiej trzymała przecież dłoń Namira.

        Uciekali. Niechętnie i szybko jednocześnie. Duil niemal niósł załamaną Felipie, obejmując ją w pasie. Leila pędziła, nie zwracając uwagi, że kaptur spadł jej z głowy, a lisie uszy gdzieś zniknęły. Obracała się tylko czasem, by sprawdzić, czy Namir wciąż jest za nimi. Chciał zabezpieczać tyły, ale ona nie potrafiła się skupić, gdy go nie widziała. Bała się, że w którymś momencie odwróci się, a jego tam nie będzie. Zatrzymała się więc na ułamek chwili i złapała lisa za rękę, pędząc razem z nim w stronę bram miasta. Samiela nigdzie nie widziała.
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości