Góry Druidów[Dzikie ostępy] Jaka księżniczka taki rycerz

Góry w których zdarzyć się możne wszystko. Tunele wydrążone, przez tajemnicze istoty setki lat temu pozostały tutaj do dziś. Góry można pokonać przechodząc nad nimi lub pokonując ich pełne niebezpieczeństw korytarze. Na ich szczycie swoje mieszkania mają starzy druidzi, pustelnicy. W górach można znaleźć wiele ziół, niespotykanych nigdzie indziej.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek siedział tak, aby kątem oka widzieć śpiące Funtkę i Amari, ale też by się na nie nie gapić - raczej bokiem niż frontalnie. Miał czym zająć ręce i też głównie na to patrzył. Pyrki obierały się o tyle lepiej, że teraz nie parzyły w ręce, ale za to bardziej brudziły, ale co tam - to niespecjalnie przeszkadzało elfikowi. Gdy skończy wytrze ręce o spodnie albo jeszcze lepiej - obliże. No bo czemu ma się zmarnować? Tym jednak będzie przejmował się później, bo dziewczyny właśnie wstawały - widział, jak zaczynają się poruszać i przeciągać. Udawał jednak, że nie poświęca im uwagi, by ich nie peszyć. I to był jego błąd, bo przegapił moment, gdy zbliżyła się do niego smoczyca.
        Szorstki język Chaosa na łopatce sprawił, że Mniszka przeszedł dreszcz – zadygotał i naprężył się, ale nie wyglądał na złego czy przestraszonego, wręcz przeciwnie, raczej zadowolonego tymi czułostkami z rana. Wydał z siebie dźwięk na pograniczu chichotu i burczenia, jakby było to miłe, ale "nie teraz". Gdy został trącony nosem, przytrzymał Chaosa pod brodą i dał mu buziaka w czoło.
        - Dzień dobry, Amari – przywitał się. – Dzień dobry, Funtko! – zawołał do malarki, która była trochę dalej. Nawet pomachał do niej ręką czarną od obierania pyrek. Później ponownie skupił się na smoku, który pytał go o śpiewaną pod nosem piosenkę.
        - To o pastuszku – wyjaśnił chętnie. – Zakochał się w nimfie, ale był zbyt nieśmiały, by do niej podejść, więc tylko patrzył na nią z daleka. Kiedyś zobaczył ją z mężczyzną i był przez to smutny, ale gdy później zobaczył jak ona topi tamtego mężczyznę, humor mu się poprawił, że to nie on. I się odkochał - zakończył. Na nim takie drastyczne historie nie robiły wrażenia - takie było życie i taki też był folklor. Piękne historie, w których zawsze wygrywało dobro i nikomu nie działa się krzywda opowiadano tylko tym, którzy nie mogli tego doświadczyć - tym, którzy żyli w kryształowej bańce bogactwa. Tymczasem na wsiach i wśród biedoty historie były inne. Niosły one zresztą dodatkowy morał: miej się na baczności. Gdyby ktoś zapytał go jaka była nauka z piosenki o pastuszku, nie miałby problemu z odpowiedzią: po pierwsze nie wszystko, co w pierwszej chwili jest wadą, faktycznie takie jest, a po drugie miłość sprawia, że jesteśmy ślepi.
        - Kąpiel… - mruknął elfik, gdy Funtka go o to zapytała. Głęboko się zadumał i tylko lekko wzdrygnął, gdy malarka położyła mu rękę na głowie. Zaraz podniósł na nią wzrok (a włosy mu w tym momencie oklapły tworząc śmieszną sterczącą grzywkę).
        - Będzie problem - wyznał szczerze. - Większych strumyków w okolicy nie ma, a też nie jest pora za bardzo na takie sezonowe cieki, no bo ani nie padało za mocno a śnieg też już dawno nie topnieje… Ale coś wymyślę. Popytam - zapewnił. Zabawnie to brzmiało, bo niby kogo miał pytać w tej dziczy? No ale skoro rozmawiał ze zwierzętami, to chyba nie powinien mieć problemu.
        Mniszek wstał i otrzepał spodnie na tyłku, a włosy roztrzepał obiema rękami, by ułożyły się po swojemu. Majtając rękami jak dzieciak poszedł na brzeg polanki, po czym złożył dłonie w tubę i zaczął wydawać z siebie dźwięki tak dziwne, że nie wiadomo co imitowały i czy w ogóle człowiek mógł je z siebie wydawać bez udziału magii. Las jednak wokół niego zaraz ożył i na polankę napłynęła odpowiedź z wielu zwierzęcych gardeł. Strażnik nasłuchiwał, a po chwili takiego słuchania wydał z siebie jeden krótki okrzyk, który chyba znaczył “dość!” albo “dziękuję!” i wtedy wszystko umilkło.
        - Jest sadzawka - oświadczył z zadowoleniem. - Tam! - Wskazał palcem jakiś zdawać by się mogło przypadkowy kierunek. - Ponoć całkiem duża i nawet niedaleko, tylko trochę musimy z drogi zboczyć, ale to ci nie przeszkadza, co? Po drodze są jakieś strumyczki jeszcze, ale to już zależy jak ty wolisz, zaprowadzę cię gdzie będziesz miała ochotę - wyjaśnił z uśmiechem, po czym podszedł do malarki i smoka, kucnął między nimi i zajął się zajadaniem pyrek. Z pełnymi ustami mruknął jeszcze “jedzcie” na zachętę.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Smok, cały jeszcze w rumieńcach, z zadowoleniem słuchał wyjaśnienia. Czyli to była romantyczne historia! Nie lubił ich co prawda za bardzo jeżeli sam nie był obiektem uwielbienia, ale ostatecznie zaczął sympatyzować z pastuszkiem. A może z nimfą? Skoro była ładna to chyba mogła (wręcz powinna!) wybrać kogoś kto byłby jej godny? W końcu piękne istoty mają prawo… topienia!?
        - Kiiii! - pisnął odruchowo, zabierając głowę i niemal odskakując. Nie wiedział jak to skomentować. - Ja…jak!? - Drgał poruszony, jakby usłyszał nie kilka prostych zdań, a poznał zakończenie długiej, poważnej baśni.
        - Fajna historia. - Uśmiechnęła się za nim Funcia, która nie mogła powstrzymać się od komentarza. Tak, miłość robiła z ludzi idiotów, ale dla Pastuszka tym lepiej, że się…
        - Odkochał!? - ryknął Chaos. - Ale jak to!? Przecież nimfa była piękna! Musiała być piękna! - Zaszamotał się jak zraniony. - Jak to więc możliwe!? Cóż za potworny pastuch! Och, biedna nimfa! - Niemal zaczął płakać, a malarka tylko uniosła brew.
        Więc to o to chodziło. Smok był po stronie nimfy. Ciekawa czy jakby ona powiedziała, że go nie wielbi to też wziąłby i ją utopił?
        Nie, nie wiedziałby bez niej gdzie dalej pójść. Ani jak wrócić. Ha!
        Dobrze było być mądrym pastuszkiem.

        Zadowolona podeszła do elfika zastanawiając się jedynie skąd zna takie piosenki. Czyżby były popularne w jego klanie? Może ktoś przekazał mu ją kiedyś w ramach ostrzeżenia? Ale choć wyglądał naiwnie nie sądziła, by tak naprawdę łatwo się zakochiwał. Nie w kimś kto nie mógł kochać jego lasu tak bardzo jak on.
        A może kochał tylko las?
        Mniejsza. Trzeba było pomyśleć o kąpieli.
        Ale był jeszcze jeden ciekawy temat; te jego kłaczki naprawdę były dziwne. Może dlatego nie mogła się oprzeć temu, by jednak je dotknąć i sprawdzić jak bardzo? A może skoro Amari zagarniał dla siebie bezwstydnie plecy przewodnika to ona też chciała coś (z nim) zrobić? Trudno powiedzieć, a i zbyt jeszcze zmęczona była by dogłębnie się zastanawiać.
        Troszkę się zaniepokoiła, kiedy elfik stwierdził, że z dostępem do wody tak prosto nie będzie. ,,Cieki sezonowe” - to brzmiało niemal jak zdroworozsądkowe ,,my kąpiemy się na wiosnę prze pani”.
        Ale następne słowa ją uspokoiły - skoro on mówił, że coś wymyśli to wymyśli. Ufała mu już jako przewodnikowi, nawet jeżeli jako osoba ze słodką mordką, a z nożem w bucie wydawał jej się nieco podejrzany. A że ,,popyta” nawet jej nie zdziwiło, co zrozumiała dopiero po chwili. Zdążyła już w wyobraźni zbudować świat, w którym Księżniczek wesoło biega po lesie w promieniach słońca i gawędzi ze zwierzątkami pytając je gdzie znaleźć następną ofiarę. W sumie… w sumie był trochę jak ta nimfa z przyśpiewki.
        Czy w takim razie Amari był tym ,,innym mężczyzną”?
        Pokręciła głową. Nie, to było już zbyt skomplikowane… ile ról zdążyli sobie nadać podczas tej krótkiej znajomości? A przecież w rzeczywistości nie byli nikim innym jak zgubioną malarką, smoczym towarzyszem i elfim przewodnikiem. Ot, tyle.

        Uniosła wzrok na blondynka gdy odszedł i zaczął wydawać z siebie, zdawało by się, nietuzinkowe odgłosy. Amari zastrzygł uchem i naprężył się, ale Funcia nie zareagowała gwałtowniej - choć była zaintrygowana tym jak puszcza reagowała na wezwania swojego mieszkańca. Bycie elfem… musiało mieć wiele zalet. Gdyby ona urodziła i wychowywała się w dziczy, kto wie… może rozmawiałaby tylko ze zwierzętami? Które jej nie ocenią i nie zestresują? Ciekawe czym wtedy by się zajmowała. Nadal byłaby tak zwaną artystką? A może nie potrzebowałaby sztuki, jak i jej nowi przyjaciele?
        Może umiałaby za to polować.

        - Dziękuję. - Uśmiechnęła się do elfika, gdy wyjaśnił sytuację. - Sadzawka brzmi naprawdę dobrze i w zasadzie… nam się chyba nie spieszy aż tak, nie chcę jednak tobie zabierać za dużo czasu - przyznała. - Ale jeżeli nie masz nic przeciwko to zboczmy ze szlaku. - Postanowiła, tylko orientacyjnie zerkając na Amari(ego), by upewnić się, że nie będzie jęczeć. Ale on, choć przyglądał się jej jakoś nieufnie, nie zaoponował. Zamiast tego chętnie przystał na propozycję Księżniczka i wziął się za połykanie wczorajszych pyrek. Funcia dołączyła się, choć wolniej, a kiedy skończyli uważnie pozbierała swoje rzeczy i oznajmiła, że jest gotowa.
        Kąpiel w lesie… dawno tego nie robiła!
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Jak to możliwe, że smok się rumienił? Miał łuski, futro, generalnie jakąś okrywę na ciele, która nie powinna dopuszczać do takiego widoku… A jednak proszę, Amari miał rumieńce na pysku! To było słodkie i Mniszkowi aż się sama buzia śmiała do tego widoku. Przelotnie, zupełnie naturalnie pogłaskał Amari po czole, dalej streszczając swoją piosenkę. Wyszczerzył się w uśmiechy, gdy smok zareagował tak emocjonalnie. On chyba po prostu nie umiał inaczej - wszystkie jego emocje były teatralne, rozbuchane, przesadzone. I jednocześnie bardzo skrajne, w mgnieniu oka mógł z rozpaczy przejść do euforii i zaraz wrócić, po drodze zahaczając jeszcze o oburzenie. Mniszka to jednak bawiło, podobało mu się to i lubił pomarańczowego smoka. Kto by się nie cieszył, gdyby dostawał tyle czułości? Pytanie jak długo by z tym wytrzymał, ale póki co dobrze się układała ta znajomość.
        Mniszek uśmiechnął się w podzięce do Funtki - jej słowa uznania były dla niego równie dobre, co emocjonalne reakcje Chaosa. Wiedział, że ona nie była taka wylewna, ale na pewno szczera i to się najbardziej liczyło.
        - Może pastuszek źle widział - mruknął strażnik, by ugłaskać Chaosa, nie przejmując się przy tym specjalnie tym, że właśnie zniszczył morał tej historii. Przecież Amari i tak by z niej żadnej nauki nie wyciągnęła, bo ona by się i tak na żadną nimfę nie nabrała. Zresztą, była za duża by ją tak łatwo utopić.

        Mniszek jakoś nie przejmował się tym, czy nie wygląda na dziwaka rozmawiając ze zwierzętami - to było dla niego tak naturalne jak rozmowa z Funtką albo Amari, więc nie uważał, że powinien się z tego tłumaczyć. Malarka zaś była na tyle miła, że komentarze zachowała dla siebie i wszyscy byli zadowoleni - ona miała jakieś opcje do wyboru, a on czuł się potrzebny. Teraz tylko czekać co dziewczyna wybierze.
        Elfik na uśmiech odpowiedział uśmiechem i kiwnął głową w ramach niemego “nie ma za co”.
        - O, dla mnie to żaden problem - zapewnił lekko, machnięciem ręki podkreślając, że to naprawdę nic takiego. - W końcu po to też tu jestem. To co, idziemy do tej sadzawki - podsumował, podkreślając swoje słowa pojedynczym klaśnięciem. Lecz nim ruszyli, trzeba było zatrzeć ślady po obozowisku, zasypać palenisko i zakopać również niezjadliwe resztki ich kolacji i śniadania, aby żadne zwierzę się nimi nie zatruło. To zajęło jednak parę chwil, wręcz zostało zrobione trochę przy okazji. Później można było ruszać, a warunki do marszu były naprawdę przyjemne. Poranek był jeszcze rześki, słoneczny, cała trójka była najedzona i wyspana. W drogę!

        W trakcie spaceru przez las Mniszek się nie odzywał. Szedł lekko i pewnie jakby to nie była głusza tylko park, a on kroczył alejką, którą przemierzał parę razy dziennie. Gwizdał sobie i to nie jakąś konkretną melodię tylko jakby naśladował śpiew ptaków - konkretnie miłosne trele kanarków. Te oczywiście nie żyły w tych górach na wolności, ale miał okazję kiedyś ich słuchać, gdy trafił na podróżnika z takowym ptaszkiem. Tak naprawdę człowiek był wtedy gorszym partnerem do rozmów niż jego pierzasty przyjaciel, bo biedak tak się bał, że na pytania odpowiadał monosylabami, a sam o nic nie pytał. Biedak. Całe szczęście kanarek był odważny i rozgadany i skoro Mniszek zapewnił go, że bezpiecznie to postanowił mu uwierzyć. Nawet starał się wesprzeć na duchu swojego wielkiego kolegę, ale ten go nie rozumiał, a elfikowi nie do końca dawał wiarę. Ale i tak byli słodką parą.
        Z tamtego spotkania Mniszek wyniósł umiejętność gwizdania jak kanarek, co lubił z dwóch powodów: pięknie brzmiało i nie wprowadzało chaosu wśród lokalnych ptaków, na których te miłosne pieśni nie robiły wrażenia.
        - O, jesteśmy! - zawołał w końcu z zadowoleniem Mniszek, wskazując palcem coś między krzewami niedaleko nich. Faktycznie, tam była sadzawka. Niewielka, pewnie nawet nie dało się w niej pływać, ale do kąpieli była akurat. Nawet brzeg był o dziwo dość stabilny, nie tworzyło się tu bagnisko, a woda wyglądała na klarowną. Pachniała dość specyficznie, leśnie, ale na pewno była czysta. I zimna, bo nikt jej przecież nie podgrzewał, ale chyba Funtka nie powinna narzekać?
        - Nada się? - zapytał Mniszek, nie ukrywając własnego zadowolenia zastanym widokiem. Patrzył na sadzawkę z satysfakcją, po czym nagle jakby się ocknął i zmieszał, patrząc to na wodę, to na dziewczynę.
        - Ach… Ten, no… Przepraszam… - zaczął się tłumaczyć, cofając się ze zmieszaniem. - Tak, jasne, na pewno potrzebujesz teraz chwili dla siebie, to ten… Ja będę w okolicy, w razie czego zawołasz mnie, prawda? To ja ci już nie przeszkadzam, miłej kąpieli… A, ale jeszcze zanim pójdę! - ożywił się nagle. - Woda jest bardzo czysta i można sobie nią napełnić manierkę, ale to lepiej zanim się ją wzburzy, prawda? To taka sugestia - mruknął, po czym uśmiechnął się przepraszająco i wycofał między krzaki, by zapewnić Funtce intymność. W końcu dziewczyny z miasta takie były, że nie lubiły się kąpać przy obcych mężczyznach. Mniszek tyle razy dostał za to burę, że już się nauczył, by w porę się oddalić.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Towarzystwo Księżniczka było całkiem niezwykłe. Chłopak z pozoru płochliwy i nieszkodliwy, nie denerwował malarki samą obecnością. Przyjazny w obejściu zdobywał jej zaufanie, a zdolnościami - szacunek. Ale i tak najpiękniejszym było, że choć rozmawiało im się swobodnie, potrafili długo iść w spokojnym, zgodnym milczeniu, które nie rodziło skrępowania. Nawet Amari szeptał jedynie do siebie lub rzucał uwagi niewymagające niczyjej odpowiedzi. Funcia musiała przyznać, że niezwykłym uczuciem było iść z kimś nowo poznanym w takiej zgodzie, by cisza nie stawała się przeszkodą. W zasadzie… gdyby tylko elfik mieszkał w Szepczącym Lesie, na pewno już knułaby jak by go tu spotkać ponownie… jego towarzystwo jej nie płoszyło, a jednocześnie całkowicie satysfakcjonowało społeczne zapędy. Nie był w końcu kimś kto nie rozumiał jej słów - wręcz przeciwnie, sam zdążył powiedzieć jej już wiele ciekawych rzeczy. Stąd wniosek, że nawet jeżeli wychowani w różnych środowiskach, myśleli w sposób bliźniaczy. Choć i dochodzili niekiedy do zupełnie różnych wniosków.

        I tak Księżniczek zaskoczył ją swoim pogwizdywaniem, bo nie mogła zrozumieć skąd znał ten gatunek i - co więcej - czemu akurat jego gwizd wybrał do umilenia sobie drogi. Gdyby jej jednak wyjaśnił, przyznałaby mu słuszność niemal zachwycona. Nie pytała o to jednak, nie tyle dlatego, że brakło jej ciekawości, ale bo nim się zebrała - już dotarli na miejsce.

        Z entuzjazmem spojrzała na zwierciadełko leśnej wody. Jej zapach wydawał jej się wyjątkowo przyjemny, a kolor kusił odcieniem czystości. Nie była to może magicznie oczyszczona woda z elfickiej fontanny, ale i Funcia nie była aż tak wymagająca - ostatecznie powiązana z naturą przez pochodzenie, a wychowywana na wsi nie potrzebowała wszystkich możliwych luksusów. W zasadzie wielu z nich nawet nie znała. A Księżniczek był tak miły, że aż chętniej wyraziła swoje zadowolenie.

        - Jest świetna, dziękuję! - Uśmiechnęła się jakby właśnie pokazał jej łaźnię królewską, a Amari zmrużył powieki czujnie, ale nie narzekał. Dał poprowadzić się malarce nad brzeg, węsząc i rozglądając się w niezdecydowaniu. Zdać by się mogło, że nagłe, spanikowane słowa elfika powinny być skierowane bardziej do niego niż ludzkiej dziewczyny.
        Ale ostatecznie ona lepiej zrozumiała o czym blondynek mówi, choć nieźle ją tym zaskoczył. Nawet nie zdążyła zastanowić się jak go delikatnie wyprosić znad brzegu lub jakie taktyczne manewry wykonać, by schować się za Chaosem, a on już niemalże umykał, przepraszając za to, że został tak długo. Bardzo kontrastowało to z innymi zachowaniami jego jako dzikuska, który i spał na ziemi i jadł co popadło i obnażał się bez skrępowania.
        Otworzyła szerzej oczy, mocno zbita z tropu, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć, ale w końcu uśmiechnęła się (chyba nawet mniej zmieszana niż elfik) i uspokajająco podniosła dłonie.
        - He he… dzięki, że rozumiesz, ale spokojnie, nie wyganiam cię. - Nie brzmiało to tak jak zamierzała, ale… - Dobry pomysł! - ożywiła się. - A, Chaos, czekaj! - Odskoczyła od elfa i podbiegła, by zgodnie z jego radą uzupełnić zapasy wody, nim smok się zanurzy. - To zostaniemy tu, ale pospieszymy się. - Odwróciła się jeszcze do przewodnika, aby nie zostawiać go tak bez wyjaśnienia. Zastanawiała się czy po nich on nie będzie chciał się przekąpać, ale bała się narzucać mu swoich poglądów czystościowych i sugerować, że jest za brudny by jej towarzyszyć.


        Najpierw zresztą i tak wzięła się za smoka - Amari nie zamierzał zanurzać się do oporu, bo nie zależało mu na moczeniu skrzydeł, ale z chęcią dawał pielęgnować sobie futerko. Chociaż przyuważył, że Funcia miast od razu pozbyć się tych idiotycznych ubrań, zdjęła z siebie jedynie zewnętrzne wdzianko, zostając w czarnej podkoszulce i krótkich spodenkach, co chyba robiło za jej bieliznę. Bez sensu! Nie przyszło mu do głowy, że ubranie i tak chciała przeprać, a jeszcze bardziej - że trudno jej było obnażyć się przy nim. Może bała się komentarzy? Lub tego pogardliwego spojrzenia? Niby smok nie mógł wiele wiedzieć o ludzkim ciele, ale zbyt wiele razy zasugerował jej, że jest marnym przedstawicielem własnego gatunku, by z chęcią pokazała mu jak bardzo.
        Przyzwyczajając się do chłodnej wody, weszła po same uda i zaczęła wydłubywać gałązki i igły zza uszu Amari. Potem wzięła się za jego pazury, co smok przyjął z rozkosznym pomrukiem, dając się dopieszczać i nie robiąc poza tym absolutnie nic.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Funtka była zadowolona z zastanych warunków… sanitarnych… wodnych! To zdecydowanie bezpieczniejsze określenie: wodnych. No a Mniszek był zadowolony, że ona była zadowolona, więc rachunek wychodził na podwójny plus - doskonale! Przez to zadowolenie jednak elfik prawie zapomniał o dobrych manierach…
        To nie tak, że był całkowitym dzikusem. Gdyby tak było, nie nosiłby ubrań i nie czerpał takiej przyjemności z przebywania między ludźmi. Po prostu życie w lesie nauczyło go nie przejmować się niektórymi problemami, które dotyczyły bezpośrednio jego. Chodził półnagi, bo nie marzł, a zresztą mężczyźni mieli nieme przyzwolenie na paradowanie bez koszuli. Jadł co znalazł, no bo co miał sobie kupić albo ugotować? I tak dalej, i tak dalej… Ale wiedział kiedy może komuś sprawić przykrość i do tej kategorii stanowczo liczyło się podglądanie dziewczyn w kąpieli. Dla niektórych była to zachęta do… powiedzmy “mocnego zacieśnienia więzi”, ale takie zdarzały się niezwykle rzadko. Większość była jednak skromna i wstydziła się kąpieli przy obcym chłopaku - to było niekulturalne i upokarzające. Mniszek zaś był do rany przyłóż i nikomu nie chciał sprawić przykrości, więc stosował się do tego typu norm społecznych.
        Stanął jednak jak wryty, gdy Funtka powiedziała, że go nie wygania. To co… Miał zostać? Czy co… Do przodu, do tyłu - nie wiedział, w którą stronę się ruszyć. Nim jednak głowa mu się od myślenia przegrzała, malarka rzuciła zdaniem, które zawierało już jasne informacje: zostają. I się pośpieszą. Więc to znaczy, że on mógł sobie pójść. No to poszedł.

        Po odejściu Mniszek parę razy ukradkowo zerkał w stronę sadzawki by upewnić się, że na pewno odległość jest już odpowiednia i nie będzie niepokoił Funtki w trakcie kąpieli. Nadal zdarzało mu się dostrzec wśród leśnej zieleni intensywne pomarańczowe skrzydła Amari, ale one rzucałyby się w oczy nawet ze szczytów gór. Elfikowi przyszło do głowy, że Chaos na pewno był stworzeniem żyjącym naturalnie w zupełnie innym środowisku albo... no właśnie - nigdy w naturalnym środowisku nie żył. Sprawiał wrażenie jakby nie miał naturalnych odruchów defensywnych ani ofensywnych. Jakby nigdy nie musiał walczyć o przetrwanie, bo żył w niewoli... Biedny Chaos. Biedna Amari. W końcu złota klatka to nadal klatka.
        Na duchu podnosił jednak fakt, że smok trafił na Funtkę, jakkolwiek się to nie stało (w sumie mógłby o to zapytać...). Dzięki temu mogły razem podróżować i może wyciągnąć z tego wspólną lekcję. Zresztą we dwójkę zawsze raźniej, można się chociażby w nocy wzajemnie ogrzać. Ciekawe tylko jak to wyglądało w miastach – przecież tam Amari musiała robić wielkie wrażenie! Ale no niestety, niekoniecznie dobre. Pewnie w wiele miejsc jej nie wpuszczano. Ech, miasta i ich mieszkańcy byli czasami naprawdę strasznie beznadziejni… Bronili swoich kamiennych enklaw nie zawsze przed tym, przed czym powinni. Wpuszczali do nich uzbrojonych i złych, a zabraniali wejść tym, których jedyną przewiną był inny wygląd…
        Tak sobie rozmyślając Mniszek krążył wśród drzew jak to on miał w zwyczaju. Nie poświęcając temu zbyt wielu myśli sprawdzał czy wszystko w porządku – czy gdzieś nie ma sideł, czy jakieś drzewa tajemniczo nie usychają, czy może gdzieś nie ma śladów człowieka, których tu nie powinno być… Miał dobry wzrok do tego typu inspekcji, ale też wiedział na co konkretnie patrzeć.
        Włócząc się po lesie trochę stracił poczucie czasu i nie był pewien czy już minęło go dość, by Funtka mogła się wykąpać, czy jednak nie. Był jednak przekonany, że raczej to pierwsze, a nawet że pewnie już siedzi i czeka na niego ze zniecierpliwieniem, dlatego dziarskim krokiem zaczął zmierzać w stronę sadzawki, znowu głośno gwiżdżąc jak kanarek, by ostrzec zawczasu o swoim nadejściu. Ale to nie były jedyne powzięte przez niego środki ostrożności.
        - Funtko, Amari, wchodzę! - zawołał, jakby okolice sadzawki miały co najmniej kotarkę, a wręcz drzwi i ściany i w ogóle stanowiły pełnoprawną łazienkę tylko taką bardzo zgodną z naturą. Nie czekał jednak na zaproszenie tylko wypadł spomiędzy krzaków z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Kąpiel była znacznie przyjemniejsza niż Funcia z początku zakładała - pragnienie obmycia się wygrywało z chłodem wody, a coraz cieplejsze powietrze czekało tylko aż towarzystwo zechce się wynurzyć. Kiedy dopieszczony Chaos zaczął paplać, brodzić i zajmować się sobą, dziewczyna nie miała już większego problemu z chwilowym wyjściem i zostawieniem ubrań. Tych, które już zamoczyła - musiała przeprać jeszcze parę.
        Smok o dziwo wyszedł za nią, tylko po to, by pacnąć ją w plecy i zobaczyć jak wysoko podskoczy. Dosyć. Rzut też miała niezły, bo zielona szatka zaraz zawisła na jego pysku.
        - Oszalałeś!? - fuknęła zakrywając się już tylko spodenkami, które w pośpiechu podniosła z ziemi. Nawet jeżeli to Chaos, nie przywykła jeszcze do nagłego dotyku. Nie od tyłu. Nie bez ubrania!
        Ale Amari zamiast się wykłócać, zaczął niespokojnie drgać i cofać się kulawo, zdezorientowany.
        - C-co się stało!? - wyjąkał. - N-nagle zrobiło się ciemno… czy to noc? Nie? Nie! Yuumiś, oślepłem! Przepraszam! Oślepłem! Już nie będę, wybacz! To twoja wina! Wszystko przez ciebie! Czym we mnie rzuciłaś!? Wstrętna czaro…
        - Tym. - Pokazała mu koszulkę, zdjąwszy ją z jego rogów. Znów widział.
        - O! Och! Twoje moce są straszne! Nie rób tak więcej! - Dmuchnął na nią i wyminął, by z godnością wrócić do sadzawki. Wolał nie podpadać dziewczynie, która tak zabawia się jego wzrokiem. Nic nie wiedział o czarownicach!

        Czarownica wiedziała za to jak zająć się ubraniami i samą sobą, by w końcu wszystko było mniej szare, a bardziej kolorowe i jeszcze pachniało kwiatami. Prace ułatwiał całkiem przystępny brzeg i brak pijawek oraz większych trzcin. Chaos tylko zaprzepaścił część roboty, kiedy nadal mokry wytarzał się w piasku.
        ,,Nie sądziłem, że się przylepi” - taka była jego wersja.

        Wrócili więc do sadzawki po raz drugi, a kiedy Funcia już podtopiła smoka, w ramach rekompensaty za nadwyrężone siły, kazała mu robić za suszarkę do ubrań. Uważała, by tym razem nie zasłonić mu oczu, ale i tak w najlepsze rozwieszała co mokre na jego rogach i skrzydłach.

        Tak zastał ich Mniszek - Amari obwieszoną, a Funcię ubraną. W sukienkę. Całkiem ładną, choć prostą; białą w granatową krateczkę, z kokardką i bez ramiączek. Jedyny ładniejszy ciuszek jaki spakowała - jedyny, który jeszcze nie został użyty w podróży. Tylko to mogło tłumaczyć dlaczego ktoś w miarę rozsądny wycieczkę po lesie zamierza kontynuować w czymś takim. Szczęście, że nie założyła pantofelków.
        - Hej - powitała elfika, wspinając się na palce, by poprawić tkaninę rozpiętą na smoku. Wydawała się całkiem zadowolona, choć na bardzo gospodarski sposób. Sporo jeszcze było do zrobienia, a ona nie była dobrze przygotowana. Amari się kręcił. I chyba jednak było troszkę chłodniej niż sądziła… trzeba będzie poczekać na słońce.
        - Dzięki, że dałeś nam tyle czasu… już kończymy - zapewniła, przytrzymując Chaosa i depcząc mu po łapie. - Nie wierć się… ych... już!
        Zeskoczyła i otrzepała ręce. Jej sylwetka zdawała się jeszcze bardziej drobna w tak dziewczęcym stroju, ale pewne siebie, rozgrzane ruchy przyszłej gospodyni kontrastowały z obrazem uroczej panienki. Z lekka roztargana, rumiana od chłodnej wody, lepiej czułaby się w lnianej koszuli i słomkowym kapeluszu, no ale. Wybierała ubrania do miasta, a nie na pole lub do górskich lasów. Następnym razem zabierze lepszy komplet.

        - Patrz! - Amari zaskamlał do Mniszka. - Patrz co ze mną zrobiła! - Próbował zafalować, ale napięte szaty uniemożliwiały mu swobodny ruch. - Patrz jak mnie wykorzystuje! Wstrętna wiedźma! - rzucił w jej stronę, ale ona nieporuszona grzebała w swojej torbie.
        - Księżniczku, bardzo ci będzie przeszkadzać, jeżeli chwilę tu zostaniemy? - zapytała nagle. - Chciałabym by ubrania (i Amari) nieco podeschły, a przy okazji... - Zerknęła na taflę wody. - Pomyślałam, że naszkicuję to miejsce… jest w nim coś zastanawiającego. - Uśmiechnęła się przepraszająco i z lekka nieśmiało, ale wyglądała na zdecydowaną, by jednak tu zostać.

* * *


        Drugi szkic wyszedł naprawdę nieźle. Ale nim powstał, Funcia siedząc na klęczkach, co chwilę coś poprawiała, skupiona tak bardzo, że aż nie mogła rozmawiać. Amari też nie mógł, bo chyba nie umiał, kiedy się nie ruszał. Mamrotał coś tylko od czasu do czasu i zerkał na Księżniczka z nadzieją, że ten i bez słów go zrozumie i uratuje z rąk straszliwej wiedźmy zatapiając w jej ciele kozik z buta. Niestety elf nie pozbywał się Funci, a skoro on nie umiał to Amari tym bardziej nie zamierzał - już raz go pokarała.

        Tortury jednak w końcu się skończyły i usatysfakcjonowana dziewczyna podniosła się chwiejnie na zdrętwiałych nogach, z zadowoleniem oceniając końcowe dzieło. Chaos drgnął i zaczął pacać ogonem, jak pies wyczekujący aż właściciel zwolni go z warowania. I tak Funcia podeszła i wraz z elfikiem zaczęła uwalniać go spod wilgotnych (ale już nieco mniej!) szmatek, tylko po to, by powiesić je na nim inaczej. Tak, by mógł podążać za nimi przez las i niczego nie zgubić.
        Skandal!
        Ale pomny na poprzednie wydarzenia nie oponował zanadto. A niech zadźgają się nawzajem, on do tego łapy nie przyłoży i nie będzie na niego! O!
        Ale jednak było na niego - było na niego, gdy nastąpił na zbyt ostry kamień i zawył, brocząc krwią - szmatki posypały się na ziemię i tylko koszulka na rogach nie spadła, a osunęła się zasłaniając mu oczy.
        - AAAAAAAAAA! Oślepłem! Yuumiś, przez ten kamień! Aaaaa! Pali! Wyciekają mi oczy! Przez łapę! Czuję to, czuję! Jest wilgotna! OOOCH, lepią się do trawy! - zawył, ale że na ślepo nie mógł uciekać, Funcia bez większego problemu go okiełznała. Potem zaś siłą zaciągnęła do sadzawki, by przemyć tę nieszczęsną ranę, zanim spróbuje wyleczyć ją magią.

        A magia tylko czekała.
        Gdy Funcia i Amari zamoczyli stopy, coś się zmieniło. Fiolety i szarości w mgnienie zajęły zielenie lasu, a w ciemnym powietrzu uniosła się aura chaosu - woda zabulgotała odcieniem rtęci i nim odskoczyli, dosięgnęło ich z dawna zastawione zaklęcie.

* * *


        Mrok na chwilę ogarnął całą przestrzeń - żadnemu stworzeniu jednak chyba nic się nie stało. Z drzew nie spadł ani jeden liść - trwały w bezruchu, jakby zamarły strwożone. A gdy ciemność zaczęła się z wolna rozpraszać zabierając ze sobą woń niebezpieczeństwa, oczom elfiego strażnika na powrót ukazała się smocza i ludzka sylwetka. Obie kiwały się lekko, dysząc i siedząc na brzegu, gdzie trawa miała barwy węgla i popiołu. Woda, już uspokojona, odzyskiwała swe naturale zalety, ale nie oddawała koloru Amari, która zdawała się dziwnie bura i niejasna, zwieszając łeb nad strzępkami dziewczęcej sukienki… obok zaś wyginała się w łuk bladoskóra sylwetka wysokiej niewiasty, na której długich włosach leżała wilgotna koszulka.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek po wyjściu z chaszczy przystanął i przyjrzał się z zainteresowaniem tej scenie rodzajowej, która rozgrywała się na jego oczach. Funtka zdążyła już wziąć kąpiel i się przebrać, a teraz rozwieszała wyprane ubrania na rogach Amari… Mniszek uznał to rozwiązanie za zabawne, ale miał wątpliwości czy Chaos podzielał jego zdanie - sprawiał wrażenie małej kupki nieszczęścia sporych gabarytów. Chyba bycie wieszakiem na pranie uwłaczało jego godności. Ba! Na pewno uwłaczało! Ale nie w oczach Mniszka, który uważał, że towarzysze podróży powinni sobie pomagać i w sumie nie widział problemu w tym, by robić to w ten sposób. Sam też mógłby robić za wieszak, gdyby miał rogi. Znaczy… W sumie miał, ale w tej formie, w której się one pokazywały, był trochę za ruchliwy (delikatnie powiedziawszy) by dało się na nim cokolwiek powiesić. Mógł za to pomagać w czym innym, bardzo to lubił!
        - Hej! - odpowiedział malarce, która przywitała się z nim zajmując się w międzyczasie wieszaniem prania. - Wyglądasz jak panienka z miasta w tej sukience! - oświadczył z uśmiechem. Komplement czy nie? Przy takim bardzo leśnym elfie określenie “z miasta” zdawało się brzmieć trochę negatywnie, no ale z drugiej strony się uśmiechał. Ech, kto go tam wie… Taki słodki, a z nożem w bucie.
        Mniszek nie przeszkadzał malarce w jej rozwieszaniu prania i nie oferował jej pomocy, bo wyglądało na to, że pracy nie było dużo i ona sobie z tym świetnie radziła. Usiadł sobie ze skrzyżowanymi nogami na trawie nieopodal.
        - Ale nadal jesteś piękny - odpowiedział skomlącemu, zrozpaczonemu tak przedmiotowym traktowaniem smokowi. Zdawało mu się, że pojmował jego system wartości i nie było sensu tłumaczyć mu, że to współpraca, że miłe i tak dalej. Piękne, ładne: to były kategorie, w których smok pojmował cały świat. I niech mu będzie. Mniszek uśmiechnął się przy tym porozumiewawczo do malarki - wiadomo, że z tym smokiem to jak z dzieckiem.
        - Nie ma problemu! - oświadczył niemal natychmiast, gdy Funtka wyraziła chęć pozostania tu jeszcze przez chwilę. - Mnie się nie spieszy, dostosuję się do was - zapewnił, po czym rozłożył ręce i runął na trawę za sobą, by tak sobie poleżeć, skoro mieli tu jeszcze chwilę zostać. Zaraz jednak odwrócił się na bok i wspierając głowę na zgiętej ręce, patrzył jak jego towarzyszka maluje. Na razie nie wstawał, choć widać było, jak czasami wyciągał szyję, aby zerknąć na jej powstające dzieło. Milczał, nawet nie gwizdał, kontemplował sobie to urokliwe otoczenie. Funtka miała rację, było w nim coś intrygującego, choć on dostrzegł to dopiero po czasie. Może przez te lata spędzone w lesie coraz mniej rzeczy robiło na nim wrażenie… Może.
        - Pokażesz…? - zapytał ostrożnie leśny strażnik, gdy dostrzegł, że to już chyba wszystko. Podniósł się z trawy i otrzepał bok, do którego przykleiły się pojedyncze ździebełka, a skórę zdobił odciśnięty marmurkowy wzór podłoża. Wstał na równe nogi i podszedł do malarki, ręce trzymając splecione za plecami.
        - Bardzo ładne! - pochwalił z nieskrywaną radością. - Nawet ten poblask na wodzie jest! - dodał, pokazując palcem to co mu się tak podobało.
        A gdy już temat sztuki się zakończył (z laikiem nie dało się za długo o tym dyskutować), mogli we dwójkę zabrać się za ratowanie przytłoczonego praniem Chaosa. W tę czynność Mniszek się zaangażował, w przeciwieństwie do obwieszania go. Został co prawda zaraz poprawiony, że to nie zdejmowanie i wieszanie inaczej, więc się do tego dostosował. Jemu to tam obojętne, był bardzo ugodowym stworzeniem.
        - No to idziemy - zarządził, gdy już wszystko było gotowe. Odwrócił się i przez to nie był świadkiem smoczego dramatu w postaci wbitego w łapę kolca, kamienia czy czegoś tam innego ostrego. Podskoczył jednak i zaraz zwrócił się do niego twarzą, z trwogą wymalowaną na obliczu.
        - Och, czekaj, pomogę ci! - zapewnił, ale Funtka była szybsza w ratowaniu swojego towarzysza. Zaraz do niego dopadła i próbowała pomóc… Tak długo, aż nagle coś się zdarzyło…

        Gdy mrok nagle ustał, Mniszek przetarł oczy jakby przyzwyczajał się do ostrego światła (którego tak po prawdzie nie było) i rozejrzał się po nagle zmienionym lesie. Wstał gwałtownie, patrząc na pozbawiony kolory krajobraz. Gdy jednak przyjrzał się dokładniej, dostrzegł, że w oddali kolory były normalne, więc otoczenie było w porządku. W każdym razie to dalsze, bo to najbliższe… Ooooo, tu już było bardzo, bardzo dziwnie. Obok nie była jedna dziewczyna i jeden smok… Ale to nie był ani pomarańczowy smok, ani malarka z Efne. Ktoś zupełnie inny! Bury smok i wysoka, dorosła kobieta. Mniszek patrzył na nie z zaskoczeniem. Zamrugał intensywnie, jakby chciał się pozbyć spod powiek piasku wywołującego halucynacje. To nie były jego znajome! A jednak jednocześnie wiedział, że były. Tylko coś się wydarzyło. Chwilę mu zajęło połączenie faktów - tego, że na ziemi tuż przy burym smoku leżała podarta sukienka w kratkę (bardzo niepokojące!), a kobieta miała na głowie koszulkę, która schła na rogach Chaosa. Smok-dziewczyna, dziewczyna-smok. Gdy do Mniszka zaczęło to wszystko docierać, zaczął poruszać rękami, jakby próbował sobie zwizualizować kto, w co i którędy. A jego oczy tymczasem robiły się coraz większe, natomiast szczęka opadała coraz niżej.
        - Och! - krzyknął nagle i wycelował palcem w kobietę. - Amari? Funtka? - Tym razem pokazał smoka. - Ojej… - jęknął, przytłoczony swoim odkryciem. Aż klapnął tyłkiem na ziemię i złapał się za głowę.
        - Ale się porobiło… - mruknął. - Jak się czujecie, nic was nie boli, wszystko gra? Znaczy… No oprócz tego, że jesteście… No, takie. Jej, jak to się stało? W tej wodzie coś było, prawda? Och… Funtko, ty jesteś czarodziejką, prawda, czujesz coś... innego?
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Dziwne… Dopiero co stała po kostki w wodzie, a nagle poczuła jakby do niej wpadła. Przejmujący chłód szybko zastąpiło jednak gorąco żarzące się pod skórą, wnikające między mięśnie i w każdy pojedynczy narząd. Ale czy czuła ból? Chyba nie. Na chwilę jej zmysły opanowała pustka, wypełniły je czernie i biele, a chwilę potem siedziała na brzegu, dysząc i czując trawę między palcami. Z niewiadomych przyczyn była tak zmęczona, że miała ochotę paść na ziemię i usnąć, ale nie mogła przymknąć wytrzeszczonych w przestrachu oczu. Pole jej widzenia… zmieniło się niepokojąco. Miała wrażenie, że słyszy więcej, a zapachy stały się intensywne. Świat oglądała z zupełnie innej perspektywy… z wysoka. Za to magia, którą wcześniej mogła wyczuć w powietrzu zniknęła - zniknęły wszystkie aury.
        Przerażona poruszyła się, by utkwić spojrzenie w stworzeniu przed nią… w mniejszym od niej(!) człowieku. Ale nie było wątpliwości, że to co przed nią siedzi to żaden człowiek. Tylko Amari. Nie był zbyt podobny do siebie, ale niezaprzeczalnie miał w sobie namiastki znanego jej Chaosa.

        Patrzył na nią tak jak ona na niego, choć jego oczy trochę zasłonięte były włosami, a po części - suszącym się ubraniem. Ale twarz wyrażała dobitniej niż kiedykolwiek zdziwienie i niezrozumienie tego co dzieje się w świecie. Twarz Chaosa… Ale to było dziwne widzieć ten smoczy pysk przerysowany na ludzką modłę, a ciało jedyne w swoim rodzaju ukształtowane na najpopularniejszy, najzwyklejszy wzór. Ona zaś…
        Pochyliła głowę, by z ludzkiego smoka zjechać spojrzeniem na własne łapy. Brązowe futro… ciemne pazury wbite w ziemię. Długie kępki sierści na nadgarstkach… Nie, na ich odpowiedniku. Błona między palcami? Tak… na to wychodziło.
        Niedługo zajęło jej połączenie faktów, ale pojęcie ich… prędzej dotarł do niej znajomy głos Księżniczka; wyraźniejsze niż wcześniej słowa, ton odsłaniający emocje jak jej postrzępiona sukieneczka odsłaniała wyrośnięte cielsko. Wbiła w niego zlęknione spojrzenie złotych ślepi, pytających bardziej, niż układających odpowiedź.


        - Panienka mówisz? - Jeszcze przed chwilą uśmiechała się zaczepnie do elfika, a jej sukienka opinała się na ludzkim ciele.
        - Proszę - pokazywała mu skończony rysunek. Stała na dwóch nogach, a kartki trzymała w rękach.
        - Dziękuję. - Spoglądała na niego z wdzięcznością, gdy oznajmił, że mogą jeszcze zostać.
        ,,Hi hi” - tłumiła w sobie śmiech, gdy ugłaskiwał Chaosa.



        A teraz gapiła się na niego błyszczącymi oczami smoka, osadzonymi w podłużnej czaszce zwieńczonymi uszami lekko krótszymi niż rogi. Miała rogi!
        Uniosła ostrożnie głowę, czepiając się ziemi tak mocno jakby zaraz miała się przewrócić. Bała się patrzeć z takiego pułapu, nie mogąc pojąć, że to nie jest jeszcze szczyt jej możliwości… Długim językiem dotknęła licznych zębów - ostrych i płaskich, do cięcia i przeżuwania; poruszyła nozdrzami, nie umiejąc przyzwyczaić się do natłoku bodźców. Nastroszyła się czując pióra i futro; poruszyła skrzydłami. Ogonem.

        - Hmmm… Ładne. - Usłyszeli niespotykanie cichy głos Chaosa, gdy jak zahipnotyzowany wpatrzył się w nową wersję swojej towarzyszki. - Tak, ładne… Yuumiś… Wreszcie jakoś wyglądasz!
        Czy jej się zdawało, czy on się uśmiechał? Oczywiście, że był przerażony, bo trzęsły mu się wargi, a i nie miał sił, żeby się podnieść, ale nadal - wyglądał na niemal usatysfakcjonowanego! Niemal.
        - Ale hmm… to tak wyglądałbym jako samica? Fuj. Nie, nie podoba mi się. Co to za kolory! Co za brak kolorów! Gdzie moje barwy!? - krzyknął przejęty, łapiąc się za głowę jak elfik, ale jego ton, choć podobny do dawnego w barwie, był dużo słabszy niż gdy wydobywał się z jaszczurzego gardła. Mniej jazgotliwy i nie tak przenikliwy; zmatowiały i ubarwiony delikatnością… łączący w sobie nadal cechy obu płci. I jak się okazywało, nie przypadkowo - bo gdy Amari zmienił lekko pozycję i zaprezentował się w pełniejszej krasie, zniknęły wszelkie wątpliwości co do tego, czy faktycznie jest hermafrodytą czy tylko udaje.
        No więc był.

        Był też bardziej męski od Kinalalego, choć to Funci akurat nie dziwiło - wiele prawdziwych kobiet w maskulinizacji biło go na głowę. A Chaos… był jednym i drugim w idealnie wyważonym połączeniu. W dodatku choć wysoki i smukły, to jednak nie był wiotki. Wąską miednicę i nieco szersze ramiona łączyły partie mięśni, mocne jak u zwierzęcia lecz zarysowane subtelnie. Długie ręce i nogi też wyglądały na silne, zdawałoby się, że po męsku żylaste, choć z delikatną skórą i jednak wyłagodzone niewieścim wdziękiem. Dłonie i stopy nieco większe niż u przeciętnej kobiety ale zgrabne, pasujące do reszty; szyja zaś odpowiednio łączyła biuściasty tors z twarzą o androgynicznych, nieco drapieżnych rysach.
        Amari był…
        Taki jak zwykle.

        Funcia nie mogła pojąć tylko jednego - czyżby przejął się tym co zaszło mniej niż ona? Tylko jak!?
        - Mmmm - mruknęła bojąc się swego nowego głosu. I kiwnęła się lekko na boki. Dziwne, ale to długie ciało aż zmuszało do takich ruchów… choć i zmieniony w człowieka Amari nadal nie tracił swojej mowy ciała:
        - I ogon… gdzie jest mój ogon!? Moje skrzydła! Ach, moje ręce! Och, Yuumiś, to wcale nie jest ładne… Mleczyku, nie patrz! Nie patrz teraz na mnie! - Wywijał się i kulił, tak że mimo braku skrzydeł wydawało się iż cierpi na nadmiar kończyn. - Albo nie! - zreflektował się i zamarł, by zaraz wyprostować się i naprężyć. - Ależ oczywiście, że nadal jestem piękny! Nawet w tym dwunożnym, ubogim we wszystko co śliczne ciele, nadal jestem niezwykły! - Z całą pewnością był. - Tylko dlaczego to tu… - Spojrzał na swoje cechy płciowe nie do końca wiedząc czy podoba mu się ich nowy kształt czy nie, ale w końcu przestał marszczyć brwi i stanął chwiejnie na nogach, podpierając się o funciaste rogi. Zdziwiło ją, że z jej perspektywy był teraz naprawdę leciutki (i nadal pachniał sobą), ale fakt, że dwupłciowy golas opierał się na jej twarzy był wystarczającym powodem, by usunęła się spod niego stanowczo - zachybotał się, zdziwił i klapnął na ziemię.
        - Mleczyku… jak wyglądam? - zapytał z przejęciem, zapominając aż zganić koleżankę. Nie ściągnął z siebie nawet jej koszuli - tyle tylko, że teraz wisiała mu na ramionach. - Och, jak ja nie mam pojęcia… nie wiem co się stało! Yuumiś, powiedz! Ty wiesz, i lepiej żebyś wiedziała dlaczego! Bo ja chcę być smokiem. Nawet jeżeli jestem ładniejszy od ciebie… naweeet. jako. gliiistaaa - stękał próbując podciągnąć się na futrze towarzyszki. Jednocześnie wpatrywał się w elfika, wyraźnie pragnąc jego uwagi. Funcię traktował teraz jak podpórkę - nie by przeszkadzało jej to zanadto. Poniekąd czuła się winna, że ona pewnie zaraz opanuje chód czworonożny, podczas gdy Amari mógł się najwyżej czołgać.
        Cztery łapy…

        Aż pragnęła się załamać - dać upust dezorientacji i narastającym w niej poczuciu osamotnienia… tyle tylko… że go nie było. Gdy patrzyła na nieporadnego, a dumnego Chaosa wspinającego się po niej jak gdyby nigdy nic i na elfika, zdziwionego niczym mały chłopiec, czuła się… dobrze. Zaskakująco dobrze. Nawet w ciele smoka cieszyła się z tego, że stała się… ,,czarodziejką”.
        Te słowa Księżniczka pozwoliły jej się skoncentrować na tyle, że myśli znów stały się klarowne. Pewnie, była teraz poszkodowana, ale też czy nie posiadała tutaj największej wiedzy magicznej? Bardzo możliwe. Oni zaś na niej polegali. A kiedy ktoś był bardziej bezradny od niej… nagle zdawała sobie sprawę z własnych umiejętności. A przynajmniej przestawała myśleć tylko o sobie.

        - Emmm… - burknęła cichutko, nadal nie umiejąc ocenić możliwości własnego głosu, a przyzwyczajając się do kształtu paszczy. - Chy… chyba czujemy się dobrze… jak widzisz - mówiła powoli i nieco niepewnie, tonem o znajomych barwach lecz pełnym ukrytej siły. I o ile dobrze słyszała zaciągała elfickim akcentem. Nie umiała się teraz pozbyć tej melodyczności - miała wrażenie, że bez tego zacznie zwyczajnie kłapać.
        - Innego… Księżniczku… emm… chyba teraz już nic nie czuję. Nie magicznie - przyznała kuląc się lekko. - Amari, ty… chyba twoja rasa nie przewiduje zmysłu magicznego… - wyjaśniła, a były smok skinął głową. Faktycznie, on nigdy nie odbierał tego o czym paplała jego znająca się na aurach znajoma. Ale nie przeszkadzało mu to, bo wtedy miał węch, wzrok i słuch, a teraz miał, ale wrażenie, że wsadzili mu na łeb półprzezroczyste wiadro i niech sobie radzi. Choć jako, że powstał z magii, zamiana ciała nie zrobiła na nim takiego wrażenia - czuł się naturalnie, jakby różny odbiór świata nieświadomie pamiętał jeszcze z życia istot, które złożyły się na jego jestestwo. Nie wytłumaczyłby tak tego, ale faktycznie - w przeciwieństwie do Funci ubolewał jedynie nad swoim (i jej) wyglądem, a nie nad tym, że stał się zupełnie czymś innym niż był.
        Niż ludzie wierzyli, że jest.

        - Ale jeżeli dobrze pamiętam… - Malarka nadal nie odpuściła tematu. - To było mocne zaklęcie z dziedziny chaosu… ale nie, nie tylko. Na pewno była w tym też dziedzina życia - zamyśliła się. Przypominała sobie wypadek w mieszkaniu Lalego i to jak wtedy poczuła uderzenie magii. Nie było wątpliwości, że to tutejsze zaklęcie było mocniejsze… o wiele. Splecione z co najmniej dwóch dziedzin, zastawione i ukryte…
        Tylko dlaczego? Przez kogo?
        Jaki był sens w zamianie ras dwóch stworzeń?

        - Ja… nie wiem co zrobić - przyznała głucho, a jej kompan aż spojrzał na nią zdziwiony i zjechał po jej boku na ziemię.
        On też nie miał pojęcia. Był tylko śliczny.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek gapił się na przemienione przedziwną magią kobiety z początku bez słowa, samemu próbując jakoś to przetrawić i rozgryźć, a im dając przypadkiem czas, aby same również się z tym oswoiły. Ale tylko tymczasowo, wiadomo, bo sprawy nie można było zbagatelizować! Ale… Jakoś tak czuł się prawie, jakby nie wypadało mu przerywać tego jak zapoznawały się ze swoimi nowymi ciałami. W ogóle może powinien dać im chwilę i sobie pójść? Zdawało mu się, że bierze udział w czymś bardzo prywatnym i wcale nie chodziło o to, że obie były teraz technicznie rzecz biorąc nagie (koszulka na głowie ludzkiej Amarii się nie liczyła).
        Głos Chaosa wyrwał elfa z zamyślenia. Blondynek przechylił głowę jak mądry psiak, słuchając tego nowego dla niego zjawiska. Smok w ciele kobiety mówił ciszej, wolniej, nie tak ekspresyjnie jak w swojej naturalnej postaci. Ale to pewnie do czasu, bo teraz był w szoku i nie znał swoich możliwości. Za to humor go nie opuścił, a system wartości pozostał niewzruszony: wszystko pozostało kwestią estetyki. Leśny strażnik nie mógł się powstrzymać, by nie wyszczerzyć się radośnie, gdy Chaos stwierdził, że Funtka dopiero teraz “jakoś wygląda”. Dobrze, że się nie zaśmiał, bo to było blisko! Ale nie wypadało kopać leżącego, a przynajmniej oszołomionego, bo malarka zdawała się być nadal lekko w szoku.
        - Ooo… - wyrwało się elfikowi, który z wrażenia aż pacnął się w policzek i w tej pozycji został, gapiąc się w Chaosa. - Czegoś takiego to jeszcze nie widziałem…
        Hermafrodyta był dla Mniszka czymś tak niezwykłym, że zupełnie zapomniał o wstydzie i jakichkolwiek pozorach - otwarcie się na niego gapił… Na nią… No po prostu się gapił i powoli wychodził z podziwu.
        - Wiesz, kobiety w miastach się malują i wtedy wyglądają jak rajskie ptaki - rzucił jakże pomocnie, gdy smok w ludzkim ciele zaczął narzekać na swoją bezbarwność. - Albo no… jak jadowite żaby - mruknął drapiąc się z konsternacją po głowie i marszcząc lekko nos, bo niektóre naprawdę odstraszały swoim wyglądem zamiast kusić. Dosłownie krzyczały samym swoim wyglądem, że są niebezpieczne i lepiej uciekać.
        - Ale wcale nie jesteś nieładny taki jak teraz - zaczął go bronić, specjalnie używając słowa “nieładny” a nie “brzydki”, by lepiej wpasować się w smoczą retorykę. - No mniej kolorowy, fakt, ale to nadal ty. Nie trzeba na ciebie nie patrzeć.
        Mniszek sprawiał wrażenie, jakby dla niego to było proste, co więcej, nawet jakby dla niego mogło to tak w sumie zostać. Nie zamierzał jednak tego tak zbagatelizować, bo chociaż Amari nie stracił za wiele (jeśli w ogóle) ze swojego poczucia własnej wartości, to sytuacja była po prostu nienaturalna. Magiczna, ale w złym tego słowa znaczeniu, nie tak jak w powieściach dla dziewcząt.
        - Och! - Mniszek był tak przejęty tym, co o ich stanie powiedziała Funtka w ciele motylego smoka, że aż wstał i przybiegł do niej. Kucnął naprzeciw jej pyska, a w jego oczach widać było współczucie.
        - A… O! A gdybym ja ci powiedział co czuję to byś umiała to zinterpretować? Bo ja czuję magię, ale no, nie wszystkie sygnały są dla mnie jasne. Nie wiem co znaczą te dźwięki, kolory… Może tak damy radę, co? Bo to na pewno magia, zgodzisz się, hm?
        Funtka szczerze przyznała, że nie wie co robić i Mniszek mógłby jej przytaknąć, że on też nie wie, ale nie mogli przecież tylko siedzieć i płakać, trzeba było coś wymyślić albo chociaż coś robić, aby nie siedzieć w miejscu i może w końcu olśnienie na nich spłynie. Na razie elfik urządzał jednoosobową burzę mózgów.
        - Jak mówisz, że to był chaos i życie, to może to jakiś druid zrobił? - zaproponował takie rozwiązanie. - W tych górach jest ich sporo, któryś z nich mógł rzucić na to miejsce taką klątwę. Nie wiem czemu, ale to można by najwyżej zapytać jakby się go znalazło.
        Mniszek jakby nagle się ocknął i widząc, że stoi niedaleko tej felernej wody, odskoczył krok w bok.
        - E, ten… A jakbyście spróbowały znowu zrobić to co przed tym jak was zamieniło? - zaproponował, palcami wskazując to na jedną to na drugą jakby chciał pokazać jakiś przeskok między jedną a drugą.
        - No chyba nie zaszkodzi spróbować… Tylko ja będę stał dalej, żeby i mnie w to nie wciągnęło, dobra? - zaproponował. Kto wie, co by mogło wyjść z takiej mieszanki! Może po prostu jedna z dziewczyn nagle stała się chłopakiem i to byłoby do zniesienia, ale co z Maorcoille, on też brałby w tym udział? Tego lepiej nie sprawdzać!
        - O, a wiecie co można jeszcze spróbować zrobić? - zapalił się nagle. - Może w wodzie jest jakiś artefakt, który to zrobił? Mogę poprosić, by żaby go dla nas wyłowiły, jeśli tam coś takiego faktycznie jest!
        Za dużo książek, leśny strażniku, stanowczo za dużo książek i bajek.
        - I ten… Amari, nie chcesz się ubrać? - upewnił się, bo jednak jakoś im dłużej przebywał w towarzystwie dumnego hermafrodyty, tym bardziej niezręcznie mu się robiło i nie wiedział gdzie wzrok podziać. Może gdyby po prostu stał i gadał byłoby łatwiej, ale to jak bawił się swoim nowym interesem było jakieś takie ciuteńkę krępujące, nawet dla Mniszka.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Nie wie co robić?
        Powiedziała to na głos?
        Kiedy tylko nieco oprzytomniała, pożałowała tych słów. Takie typowe, takie… nic nie dające! Gorzej - upokarzające. Nigdy tak łatwo nie przyznawała się do braku pomysłu czy umiejętności jak zrobiła to teraz. Zawsze pozowała na wszechwiedzącą i mogącą się do czegoś przydać, więc ta mała pomyłka boleśnie odbiła się na jej dumie. Choć może nie powinna? Elfik nie wyglądał na zdegustowanego czy zniechęconego - zwyczajnie starał się coś wymyślić za nią. Miłe…
        …ale to nie powinno być jego zadanie.
        - Kiedy tak mówisz… - Otrząsnęła się i starała się zatrzeć ślady po swojej chwilowej słabości. - Gdybyś powiedział co wyczuwasz mogłoby to pomóc - jakby się ożywiła. - Potrzebuję wiedzieć… - przerwała nie chcąc mu sugerować dźwięków czy innych cech. - Tak, powiedz mi co słyszysz. W okolicy sadzawki albo nad samą wodą. - ,,Chociaż mam dziwne przeczucie, że nie ma już po tym śladu…”, dodała sceptycznie w myślach. Tak, wraz z sczerniałą trawą mogły zanikać ostatnie resztki zaklęcia. Zresztą było to całkiem typowe, by tak potężny czar, po swoim wybuchu zostawiał już tylko skutki, bez dodatkowych wskazówek w postaci aury. Chociaż gdyby nie straciła szóstego zmysłu… mogłaby być pewna. Nie mówiąc o tym, że jeszcze nigdy świat wokół nie przerażał jej tak jak teraz. Mniszek i Chaos bez otaczających ich poświat wyglądali zupełnie inaczej. Gdyby nie to, że znała ich wcześniej, nie potrafiłaby im chyba zaufać.

        - Znaleźć? - Funcia ze zdziwieniem spojrzała na blondyna. On oczywiście lepiej znał zarówno to miejsce jak i zamieszkujące je istoty, ale odnalezienie maga odpowiedzialnego za rzucenie takiego czaru wydawało jej się niemal niewykonalne. Możliwe zresztą, że od dawna nie żył.
        - Nie sądzę by się udało… zresztą mógłby nie umieć tego odwrócić. - ,,Nie mówiąc o tym czy w ogóle chciałby to zrobić.”
        - Jak długo mieszkasz w tym lesie? - zapytała nagle, ale odpowiedź nie była jej niezbędna. - Myślę, że to zaklęcie zostało założone tu dość dawno i zapewne przy pomocy inkantacji albo rytuału… wcześniej go nie wyczułam, więc albo było zamaskowane albo nieaktywne, a to znaczy, że dochodziłyby do tego może nawet iluzje, ale nie, tego nie mogę zakładać. Tak czy inaczej masz rację. - Oderwała się od swoich gdybań. - Coś musieliśmy zrobić… Nie wiem jednak co… tylko stanęliśmy! - Podniosła niechcący głos, a jej ryk poniósł się o wiele dalej niż chciała. Aż się skuliła, a Amari zakrył uszy.
        - Okropne!
        - W-wybaczcie… - szepnęła oplatając łapy ogonem, choć na towarzysza łypnęła zaraz z niemym ,,teraz wiesz jak to jest”.
        - To bez sensu… - Wróciła po chwili do głównego tematu, a wsparty na niej kompan przyjrzał się jej zarówno z ciekawością jak i ze znudzeniem. Miała szczęście, że wcześniej Mleczyk zapewnił go, że jest ładny i zwrócił na niego uwagę. Swoją drogą jeżeli Funcia była ,,malarką” to mogła go pomalować? Tak jak te kobiety z miasta? Chciał wyglądać jak jadowita żaba! Brakowało mu tych ognistych barw.
        - Chaosu zazwyczaj używa się kiedy nie zależy komuś na konkretnym efekcie… - Funcia bredziła nadal. - Ale dziedzina życia może być bardzo precyzyjna. Ktoś kto zaklął to miejsce wiedział dokładnie co ,,cele” muszą zrobić by zaklęcie zadziałało. Ale być może nie przewidział tego co się stanie. Może miało to być skonstruowane tak, by utrzymać je przy życiu mimo losowości efektu? Albo właśnie chodziło o to, by deformacji uległy ciała… - wypowiadając to uświadomiła sobie dogłębniej co właściwie się stało i bardziej się przeraziła. Spojrzała uważnie na nowe wcielenie smoka, a po chwili odsunęła go ostrożnie i pochyliła się nad taflą wody - zamarła nie mogąc poznać siebie w odbiciu.
        Długi pysk i wynaturzone rogi; złote ślepia pozbawione białek… - trwała w bezruchu dłuższą chwilę, aż głośno przełknęła ślinę i pochyliła się mocniej, wyciągając nad wodne zwierciadło jedno ze swoich skrzydeł. Dziwne to uczucie mieć trzecią parę kończyn… nawet jeżeli mogła nimi poruszać, nie umiała przewidzieć gdzie się znajdą. Nie miała świadomości jak długie były, a w dodatku… nie miały palców. Może gdyby Amari posiadał skrzydła jak inne smoki, na bardziej nietoperzą modłę, teraz Funci byłoby łatwiej. A tak musiała powstrzymywać dreszcze, gdy tylko poruszała niechwytną ręką, dodatkowo przyozdobioną piórami.
        Brązowymi, z rozmazanymi plamami pomarańczu przy końcach.
        Zaintrygowana ośmieliła się lepiej przyjrzeć wzorkowi - jednemu z nielicznych jakie posiadała; jakże odmienny był od szczycących się sobą pętelek i złoconych kolorów Chaosa! Prawdziwego w końcu monarchy.
        - Erabia? - zastanowiła się na głos zamiast jedynie pomyśleć i ostrożnie złożyła skrzydełko. Tak, jej obecne umaszczenie przypominało jej górówki - bure, niepozorne motylki, które zbierają tylko kolekcjonerzy… górówek właśnie. Mało kto inny zachwycałby się bowiem owadem mniej ciekawym od ćmy. Niemniej, chociaż ubóść ją mogła taka różnica między nią, a smokiem to czuła się dobrze w swojej burej barwie. Z ulgą doszła do wniosku, że przynajmniej nie będzie się aż tak rzucać w oczy w tym nowym ciele.
        - Hmm, pomyślmy… - Odsunęła się w końcu od wody i przysiadła, by w iście ludzkim geście przyłożyć palec do brody. - Próbujemy? Amari? - spytała, gdy nagi humanoid nie odzywał się dłuższą chwilę - zaraz zresztą zrozumiała dlaczego - już dawno przestał zwracać na nią uwagę, trzymając się drżąco za dłoń i patrząc z przerażeniem na rozciętą skórę. Ślad po kamieniu pozostał mimo przemiany i choć był tak niewielki, że smok do tej pory chwytał wszystko bez problemu, teraz całkowicie odbierał mu zmysły.
        Właśnie…!
        - Amari, daj to. - Funcia niewiele myśląc chwyciła go za nadgarstek i zaciągnęła do wody, o dziwo nawet go przy tym nie łamiąc. A ten tylko chlupnął zdezorientowany i tak patrzył na nią, klęcząc w wodzie i przekrzywiając głowę.
        Ani nic się nie działo.
        Faktycznie, nie powinno. To było głupie.
        Ale fajnie móc tak wrzucić smoka do wody.
        - Będziemy bardzo wdzięczni jeśli dowiesz się czy coś jest na dnie - zwróciła się do przezornie odsuniętego elfika, skoro już przetestowała jeden z pomysłów. Ale nadal zamierzała kombinować.
        Kiedy ona dalej przyglądała się wodzie, Amari wstał i z wyraźnym zamiarem podbiegnięcia do Księżniczka, zaczął czołgać się do niego na klęczkach. A co najgorsze wyglądał przy tym zupełnie naturalnie - jakby taka pozycja absolutnie nie uwłaczała jego godności.
        Tu już jednak malarka musiała zainterweniować.
        - On ma rację, ubierz się - rzuciła, na co Amari odpowiedział rozgniewanym spojrzeniem.
        - Ubrać!? - wykrzyknął zadzierając głowę i o mało nie przekręcając sobie karku, co zaraz skwitował bolesnym ,,ajajaj” - był jednak nazbyt wzburzony, by nawet użalanie się nad sobą skusiło go bardziej niż kłótnia - był ranny, stracił ogon, skrzydła i całą swoją ozdobność, a oni jeszcze chcieli go ubrać!
        - Nie będę niczego zakładać! - krzyknął jak małe dziecko. - Ty teraz chodzisz bez ubrania, to ja też mogę! - Wydął usta i byłby skrzyżował ręce na biuściastej piersi, ale nie miał takiego nawyku.
        Funtka z pewnym niezadowoleniem stwierdziła, że ma rację i ona faktycznie jest naga, ale nie dała się zbić z tropu. Zamienili się rasami, więc zwyczajami powinni też. Przynajmniej poniekąd.
        - Dobra, ale jak się pokaleczysz albo coś cię pogryzie to nie miej potem pretensji. Futro to jednak całkiem niezła rzecz - stwierdziła mu na złość, przeczesując delikatnie własne. Trudno było jej się do niego przyzwyczaić, ale…
        - To niesprawiedliwe! - Amari zerwał się na równe nogi, po czym bezradnie padł na ziemię. Szybko jednak przypomniał sobie o gryzieniu i podniósł pośladki z ziemi. Oj nie, nie, tego nie można tak zostawić… rozejrzał się i odnalazł torbę.
        - Skoro ty zabrałaś mi pióra to ja wezmę twoje rzeczy! - oznajmił i z godnością doszurał na kolanach i dłoniach aż do jej bagażu. Tam zaczął grzebać, aż wyjął wszystkie ubrania, w tym tajemnicze koszule.

        - Dziwnie w sumie wygląda ludzki hermafrodyta. - Funcia w tym czasie podeszła do elfa i spróbowała dyskretnie zagadać. Zdecydowanie była w lepszym humorze niż wcześniej.
        - Miałabym do ciebie prośbę… jeśli mogę - Zwróciła się zaraz, nieco poważniej, ale nie robiąc wrażenia aż nadto przejętej. ,,Z jakiegoś powodu nadal nas nie zostawiłeś. To bardzo uprzejme z twojej strony, ale nie wiem dlaczego to robisz i jak daleko sięga twoja cierpliwość. Co na to twoi pobratymcy… ale jeśli nie masz nic przeciwko wykorzystam twoją obecność. Bez ciebie możemy nie dać sobie rady… Nie wiem czy szukanie druida to dobry pomysł, ale skoro zaproponowałeś, to znaczy że masz czas, prawda? A ja właśnie tego potrzebuję”.
        - Spróbujemy odwołać jakoś to zaklęcie, póki tutaj jesteśmy - stwierdziła, czujnie patrząc na tarzającego się w szmatkach Chaosa. - Ale możliwe, że tutaj nie ma wyjaśnienia. Może gdzieś w górach lub dalej, w Przełęczy - gdybała, ale jej mina kazała sądzić, że i tak wie już co robić albo przynajmniej nie nie wie. - Czy mógłbyś nam pomóc? - zapytała patrząc na niego złotymi ślepiami, a sprawiając o dziwo całkiem pogodne wrażenie. Przypomniała sobie w końcu, że uczy się magii, studiuje ją! Jeżeli coś zrobione zostało zaklęciem to i zaklęciem dało się to odwrócić. Trzeba było tylko wiedzieć jakim. Chwilowo nie miała pojęcia, ale gdyby czegoś się dowiedzieli…
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek cały czas okazywał jakieś emocje, nie sprawiał wrażenia, jakby go to interesowało, ale nie histeryzował. Nigdy tak nie robił, ale w tym towarzystwie szczególnie nie chciał dać się ponieść nerwom - udawało mu się, gdyż Funtka działała na niego kojąco. Co było o tyle fortunne, że zawsze mógłby mu się bardziej udzielać nastrój Chaosa, a wtedy to malarka albo by przy nich oszalała, albo z krzykiem uciekła w las, machając rękami nad głową.
        Nie uważał, że jej przyznanie się do bycia w rozterce jest hańbiące - uważał wręcz, że to akt odwagi i malarka powinna być z siebie dumna, bo nie każdy potrafi się przyznać do takiej słabości. Nie komentował jednak, by nie pomyślała, że on się z niej nabija, ale współpracował jak mógł. Ożywił się na wieść, że jego pomoc z czytaniem aur może się przydać. Skupił się wszystkimi zmysłami na sadzawce, choć jednym uchem słuchał instrukcji smoczej Funtki.
        - Ale… - mruknął z lekkim brakiem zrozumienia zastanego świata. - Em… Ja nic nie słyszę - przyznał się w końcu, lekko smutny, bo nie potrafił pomóc. - Dopiero koło ciebie i Amari są jakieś dźwięki, ale nad wodą nie ma nic. Znaczy szum wody, kumkanie żab, ale to takie, które słyszę uszami, a nie… Tu - dokończył, stukając się palcem między oczami, jakby chciał w ten sposób umiejscowić swój szósty zmysł.
        - W sumie to ta sadzawka wygląda tak po prostu normalnie, jak cała reszta tego lasu. Nie ma w niej nic magicznego - podsumował, choć w głowie mu się to nie mieściło, bo przecież niemożliwe, aby taka zamian ras nastąpiła bez udziału magii. Matka Natura na pewno takiego poczucia humoru nie miała. Potrafiła zdziałać cuda, ale nie była psotnym chochlikiem, który próbowałby zmieniać swoje dzieci dla własnego kaprysu, dla zabawy - ona interweniowała tylko wtedy, gdy naprawdę musiała. Tak jak był w jego przypadku…
        - No znaleźć… - przytaknął Mniszek, gdy Funtka wyraziła swoje zaskoczenie tym pomysłem. - No to może nie być łatwe, ale jak nie będzie innego wyjścia to mogę pytać nawet każdą napotkaną osobę po kolei. Zresztą jeśli to druid, to go znajdziemy, ich tu wcale nie ma tak wielu, wszyscy się znają… No a w lesie mieszkam… No, długo. Całe życie. Tylko… Nie wiem ile to mogło trwać - przyznał z wyraźnym skrępowaniem. - Wiesz, kalendarz to wynalazek cywilizacji. Wiele drzew zdążyło wzejść i przemienić się w nawóz za mojego życia, ludzkich pokoleń minęły pewnie dziesiątki… Ale czy to dwieście czy trzysta lat… Nie wiem. No a mój las jest ogromny, rozciąga się od Thenderionu aż po Przełęcz, więc nie wszędzie jestem na raz. Fizycznie nie wszędzie - doprecyzował, bo jednak istniała pewna więź między nim a przyrodą, dzięki której zawsze wiedział co się w nim dzieje i gdzie jest potrzebny.
        Do dywagacji Funtki Mniszek się nie włączył - zaskoczyła go moc jej głosu, ale mimo wszystko nie zareagował tak jak Amari, który najwyraźniej musiał mieć w tej formie znacznie czulszy słuch… Albo po prostu po swojemu dramatyzował. Strażnik ograniczył się tylko do kiwnięcia głową na znak, że jemu ten okrzyk nie przeszkadzał, a później śledził jej tok rozumowania. Jego zdaniem nie było w nim luk, a on miał pewne podejrzenia, co mogło kierować osobą, która zaklęcie rzuciła.
        - To brzmi jak psikus! - oświadczył. - Może ktoś chciał się na kimś odegrać, nieważne w jaki sposób, ale nie chciał tej osobie… osobom - poprawił się. - Zrobić krzywdy. Może wiesz, miał rogi… - zasugerował, przytykając kciuki rozciapierzonych dłoni do boków głowy, by pokazać piękne łosie poroże.

        Na wrzucenie Amari do sadzawki Mniszek zareagował bardzo niskim opadem szczęki. Wydawało mu się, że to jak igranie z ogniem, bo hermafrodyta może albo wpaść w szał, albo pogrążyć się w czarnej rozpaczy za taką zniewagę, a obie te opcje brzmiały równie groźnie. Choć jego samego być może też by korciło, aby zrobić mu taki żart…
        - Och, jasne - mruknął, wyrywając się ze spowodowanego zaskoczeniem stuporu. Zaczął przywoływać pobliskie żaby, aby poprosić je o przysługę, lecz zamarł, gdy zobaczył czołgającego się w jego stronę Chaosa. Niech to, wyglądał upiornie! Jak postać ze strasznych opowieści, która zaraz złapie go za kostkę i wciągnie do sadzawki, by go tam utopić.
        - Ale jak ona była taka jak ty to nosiła ubrania, a gdy ty byłeś taki jak ona to nie, więc w sumie teraz ubranie jest w porządku, bo się nie podrapiesz - zawtórował energicznie Funtce przekonującej Amari do ubrania się, palcami pokazując przy tym kto w kogo się zamienił i o kim w danym momencie mówi. To niewiele pomagało, ale przynajmniej uroczo wyglądało.
        Później zaś dziewczyny kłóciły się między sobą, a Mniszek bardzo roztropnie wycofał się z tej wymiany zdań i skupił się na żabach. Przykucnął na skraju sadzawki i gdy z nadwodnych zarośli wyskoczyło kilka brunatno-zielonych osobników, przywitał się z nimi ładnie, po czym wyjaśnił, że szuka czegoś, co będzie dziwne i będzie leżało na dnie tej sadzawki. Żaby wyglądały na niechętne do współpracy, ale w sumie ich mordki nigdy nie wyglądały na zadowolone, więc może wcale nie były tak zdegustowane jak można było się spodziewać. W końcu wszystkie wskoczyły do wody i jedyne co mogli zrobić ci pozostali na brzegu, to czekać na efekt ich poszukiwań.
        Mniszek klapnął sobie na tyłek akurat w momencie, gdy zbliżyła się do niego Funtka. Swobodnie opierając wyprostowane ręce na kolanach elfik obrócił w jej stronę głowę i zdmuchnął sobie grzywkę, która wpadła mu do oczu.
        - No jasne, że tak - odparł, jakby to było naprawdę niemądre pytanie, ale w gruncie rzeczy całkiem przez to urocze. - Po to tutaj jestem. Wiesz, las sam mnie wzywa tam, gdzie jestem potrzebny, więc skoro skrzyżował nasze drogi, znaczy, że mam wam pomóc. A ja was lubię, więc naprawdę chętnie wam pomogę - zapewnił, jakby to było dla niego takie bajecznie proste.
        - Ale wiesz… - odezwał się po chwili, lekko przekrzywiając głowę. - Wy obie macie te same aury co wcześniej. No ciutkę może inaczej pachną, ale tak to są zbliżone.
        No i co z tego? - chciałoby się zapytać. Mniszek uznał jednak, że ta informacja będzie dla Funtki pocieszająca.
        Tymczasem z poszukiwań wróciła pierwsza żaba, ciągnąć za sobą w mordce jakiś długi sznurek. Mniszek widząc jej wysiłki zaraz pośpieszył z pomocą i zabrał od niej łup, dziękując i kłaniając się. Palcami oczyścił przedmiot, który okazał się być zerwanym łańcuszkiem.
        - Ani to ładne, ani magiczne - ocenił, oglądając go pod światło. - Choć może jakby go dobrze wyczyścić to jakiejś dziewczynie by się spodobało… tobie się podoba? - zapytał, podtykając pod nos szarego smoka zupełnie banalny łańcuszek.
        - Ale wiesz… - Mniszek wrócił do ich współpracy. - Ja nie mogę opuścić tych gór i tego lasu. Serce mi pęknie jeśli stąd odejdę… Pomogę ci jak tylko będę mógł, ale tylko w obrębie lasu - wyjaśnił z ogromną skruchą.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        A więc nie słyszał… biorąc pod uwagę jego aurę, jaką ją pamiętała, to zapewne wiedział co mówi. Może… może nie był specjalistą w dziedzinie, ale jego zmysł magiczny był teraz jedynym jaki posiadali i to musiało wystarczyć - więc zaklęcie zniknęło.
        Przynajmniej z jeziorka.

        Rozczulił ją, gdy powiedział o pytaniu każdej kolejnej osoby. To było okropnie urocze, ale też nie wierzyła mu - nie mógł być do tego zdolny, chyba że bardzo ich polubił i miał zdecydowanie za dużo wolnego czasu. A w to jednak wątpiła. Jego odpowiedzi zaraz zresztą dostarczyły jej nowych informacji - był ze swoim lasem tak zżyty, że aż musiał użyć określenia ,,fizycznie” do oddzielenia bycia gdzieś ciałem, a… powiedzmy, że duchem. Miał pod kontrolą naprawdę wielki obszar, a na takim zawsze się chyba coś działo.
        Z drugiej strony miał już swoje lata… tak, był jednak starszy niż sądziła - i to poniekąd wyjaśniało jego beztroskę. Skoro wszystkie swoje lata spędził w lesie, a czas odmierzał jego przemianami to jedna przypadkowa zamiana nieznanej dziewczyny i jej towarzysza musiała być jak jak dobry dowcip - miła odmiana w wiekowej konwersacji z życiem. Pewnie nie takie rzeczy widział. No - na początku był zszokowany i nadal chyba robiło to na nim pewne wrażenie, ale ostatecznie mógł się do tego uśmiechać. I skupiać się na tym tak długo, aż nie znajdzie się coś pilniejszego do roboty.
        Ale czy to źle?

        Dla nich nie najlepiej, ale należało wykorzystywać życzliwość póki się dało - zwłaszcza, że elf był przydatnym sprzymierzeńcem.
        Nawet jeżeli czasem dziwnie dziecinnym.

        - Psikus? - Otworzyła zdumione ślepia. - Jeżeli dla druidów z tego lasu coś takiego jest ,,psikusem”, to nie wiem czy chcę się z nimi spotykać. - Przyłożyła łapę do pyska i pokręciła swoim smoczym łbem. To musiała być prawdziwa zemsta, eksperyment wariata! - chyba, że każdy długowieczny mag machał na to ręką i w zasadzie paroletnie (tfu!) zmienienie ciała traktował jako małą niedogodność. ,,A, Henio zamienił mnie na dekadę w żabę, ale ostatecznie dowiedziałem się bardzo dużo o tutejszych wodach… w końcu to tylko dziesięć lat! Warto było! Ktoś chce herbatkę z muszek?”
        Zdecydowanie nie umiała tak do tego podejść.
        Lecz i tak uśmiechnęła się blado, widząc chłopięce gesty blondynka; musiała przyznać przed sobą, że przy nim nie umiała się także zamartwiać - nie kiedy był taki… taki księżniczkowaty.

        Kątem oka… nie, raczej ucha słyszała potem jak rozmawia z żabami. Fascynujące zjawisko - aż szkoda, że nawet w tej postaci ona nie rozumiała zwierząt. Zresztą z tego co wiedziała, Chaos też nigdy tego nie umiał. Aż trochę dziwne, bo przy jego zmysłach i domniemanym pochodzeniu…

        Przestała skupiać się na nim i wróciła do Przewodnika. Jego odpowiedzi idealnie zgadzały się z wizją jaką sobie o nim wyrabiała, przy okazji uzupełniając ten obraz - zniknął płochliwy elfik, a pojawił się wiecznie młody i przesiąknięty magią strażnik puszczy. Nie zdziwiła się nawet, gdy powiedział, że nie opuści tego miejsca - to było zrozumiałe.
        - Dziękuję. - Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Miło było w końcu lepiej rozumieć z kim ma się do czynienia. Przynajmniej znała teraz jego motywy. Jeżeli pomoc im odbierał teraz niejako jako obowiązek… to tym lepiej! Oczywiście miło było usłyszeć, że się jest lubianym, ale miałaby polegać na jednodziennej znajomości w takiej sytuacji? Nie no, wzięłaby wszystko, ale jeżeli Las mu kazał to czuła się jednak bezpieczniej.

        A jednak inne słowa, proste wspomnienie o aurach chwyciło ją już za serce - na chwilę, leciutko. Ale elfik jakby czytał jej w myślach. Oczywiście, że ją to pocieszało! Ślepa na tę część świata, nagle jakby odzyskała wzrok - jakie szczęście, że przynajmniej aury były podobne!
        Rozpromieniała nagle i gdyby była Chaosem, pewnie trąciłaby Księżniczka tym rogatym łbem - teraz jednak tylko pochyliła się nad nim lekko i cieszyła w duchu, oplatając łapy ogonem.
        Mogła być tak sceptyczna wobec ich relacji jak tylko umiała, ale nie potrafiła odmówić elfowi przesympatycznej, niewinnej bystrości.
        I bajkowej wręcz naiwności.

        Kiedy odebrał od żab łańcuszek, przyjrzała się znalezisku jednym okiem - tak było wygodniej, bo na wprost widziała jednak gorzej niż wcześniej.
        - Nie jest to dzieło mistrza - (ha, znała takich!) - Ale nie jest zły. Chociaż szkoda, że nie magiczny - przyznała elfikowi, przy okazji zdradzając swoje upodobanie do zupełnej prostoty. Nie była koneserem świecidełek tylko tych… koszul?

        Co przypomniało jej o Chaosie.
        A biedak właśnie plątał się w rękawach.
        Zerknęła na elfa, sugerując, że trzeba jakoś pomóc tej lebiedze. A ona ze swoimi pazurami może nie dać rady… aczkolwiek na pewno podejdzie bliżej nieszczęśnika - chociażby żeby się pośmiać.
        - Co wyprawiasz? - spytała beznamiętnie, kiedy stanęła tuż obok pobojowiska. Z pewną satysfakcją stwierdziła przy tym, że chodzi jej się całkiem wygodnie - może nie miała Chaotycznej gracji, ale przynajmniej nie czołgała się tak nienaturalnie jak teraz hermafrodyta. A ten właśnie odwrócił ku niej rozeźloną buźkę.
        - To jest nienormalne - krzyknął. - Dlaczego ubranie nie wyrasta z ciała!? Gdyby miało być powinno wyrastać! Ale jak go nie ma… dlaczego nie macie futra!? Głupcy i… i… analfabeci! Bezpiórne dziwadła! - Niemal płakał, siedząc na stercie z ubranek.
        Funcia nie miała jednak siły go dobijać.
        - Taki nasz los - westchnęła dobrodusznie, ostrożnie wyjmując z dłoni Amari swoją szatkę. Przyjrzała się jej, a potem zerknęła na resztę asortymentu ubraniowego.
        - Dobra, stań tutaj - poprosiła Chaosa, kiedy w głowie ułożyła plan. Choć może powinna powiedzieć ,,podczołgaj się i usiądź”. Tak czy inaczej to właśnie zrobił, jeszcze raz rzucając obruszone spojrzenie byle jakim ubraniom. Gdyby chociaż wśród nich była jakaś barwna szata! Wysadzana klejnotami, obszyta złotymi nićmi… och, na jakie bezguście on trafił!
        Zawsze pocieszał się jednak tym, że on sam był dość piękny, by odzienie było tylko dodatkiem. Głupią narzutką, potrzebną żeby go nie gryzło i żeby nie zamarzł. Tak, właśnie tak. To, że Funcia myślała przy okazji o ochronie cudzych oczu przed jego nagością, na szczęście umykało jego wyobraźni.

        - Dobra. - Smoczyca pochyliła się nad ubraniami, po czym zaczęła je zbierać na kupki. Jedne do złożenia, drugie dla Amari, choć przy tych niekiedy się wahała. Na szczęście wybór był ograniczony.
        - Chyba mam. Amari - zwróciła się do towarzysza, licząc też jednak na uwagę elfika, na którego chciała potem zwalić pomoc paskudzie w ubraniu się. - Moje rzeczy będą na ciebie za małe, ale to się nada - rzuciła mu prostą brązową spódnicę, która była w rozmiarze o tyle uniwersalna, że niemal szmaciana i wiązana na sznurek. - Nie wiem w czym ci będzie wygodniej, więc wybierz sobie coś z tego na górę. - Wskazała na dwie koszule - czarną i elegancką na guziki, oraz jasną bluzkowatą, z krótkim ręka… zdecydowanie rzuciła mu jasną.
        Tyle było z wybierania.
        - A… a ja chcę tę Mleczyka…
        Funcia zerknęła najpierw na niego, potem na patykowatego nie-młodzieńca.
        - Bez urazy, ale masz za duży biust. Rozciągnąłbyś. A to moja pamiątka.
        - Niesprawiedliwe!
        - Może. A teraz zakładaj. Mleczyku, pomożesz mu? - podłapała już nową ksywkę i wskazała prosząco na hermafrodytę. Obawiała się, że ona teraz jedyne co umiałaby zrobić to nadziać wiercącego się Chaosa na własne szpony.
        - Wybacz też, że poruszam, ale w temacie majtek nie będę miała dla ciebie nic odpowiedniego - wróciła do smoka. - Więc jak chcesz, będziemy musieli coś wykombinować. Ale tu już bardzo bym liczyła na ciebie, Księżniczku. Z chęcią zostawię wam bardziej męskie sprawy. - I tym sposobem wywinęła się od udzielania pewnych nauk, które Chaosowi jednak by się przydały. Zresztą nie była mistrzynią w temacie… problem w tym, że nie wiedziała jak bardzo zaznajomiony jest z nimi elfik. Sama żyła w przeświadczeniu, że facetom latać bez gaci niewygodnie, ale nie mając za lat młodzieńczych nadmiaru kolegów, ani też starszych braci, nigdy nie potwierdziła tych informacji. Znała za to Lalego, ale on… on był wyjątkowym przypadkiem. I nie zdziwiłaby się, gdyby Amari ogarnął w końcu temat bielizny lepiej niż on kiedykolwiek będzie w stanie.
        Samego tematu nie chciała zaś unikać - i ona była teraz w obcym ciele i pewnie niedługo będzie potrzebowała rad co i jak z nim zrobić - tym bardziej rozumiała Chaosa, który na ludzkiej fizjonomii znał się jak ryba na makach, a był teraz na nią skazany. Męska czy żeńska już wszystko jedno - nie mogli mieć teraz uprzedzeń.

        Wydawszy już polecenia (ach, mały tyran), zajęła się koślawym układaniem reszty rzeczy - Amari porozwalał niestety więcej niż chciała. Ostrożnie chwytała w pazury mała pudełeczka i stojąc na trzech nogach wsadzała je powolutku do torby. W końcu przysiadła, gdy potrzebowała dwóch łap, i jak rękami starała się składać ubrania, co skończyło się w końcu rozerwaniem jednego z nich. Ech… pouczona błędem, zaczęła łapać rzeczy poduszeczkami, zbierając je w garść i bardziej niechlujnie, choć nadal z rozmysłem robić z nich kwadraciki - jak z ręczników. Część jednak musiała zwyczajnie zrolować, bo mniej bała się wygniecenia niż poszarpania - ostatecznie i tak jeżeli w czymś teraz będzie chodzić to tylko Chaos.

        Jak im w ogóle szło?
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        - No psikus, wiesz, ten co to rzucił wiedział kiedy i kto tu przyjdzie i czekał, a że coś się zmieniło, o zaklęciu zapomniał. Gdyby je wykorzystał wtedy, gdy była jego pora, odmieniłby swoje ofiary z powrotem. No albo to zemsta - dodał z lekką kapitulacją, bo jednak faktycznie ta historia z głupim żartem była mniej prawdopodobna, niż odwet wzięty przez rogacza na niewiernej drugiej połówce. Ale co tam, nie ma co gdybać nad motywacjami: najlepiej znaleźć jegomościa, poprosić o odczarowanie i przy okazji zapytać co też mu najlepszego do łba strzeliło, by takie numery robić obcym niewinnym ludziom. I smokom, w tym przypadku smokom też.

        - Dziękuję - powiedziała Funtka, a Mniszek odpowiedział jej tylko ciepłym uśmiechem. Pewnie, że ich tak nie zostawi, to było tak oczywiste, że nawet nie musiałaby dziękować. Ale było mu miło, że to zrobiła. Nigdy nie żądał nagród i nie przeliczał niczego ani na pieniądze, ani na przysługi, ale lubił ludzi przyzwoitych, którzy chociaż czuli, że on im pomaga, a nie traktowali go z góry, jakby dostawali to, co im się po prostu należy. Nie, by podejrzewał o to kiedykolwiek malarkę: od samego początku ją polubił i uważał, że ma dobry charakter. Chodziło tylko o to, że od niej otrzymywał te drobne gesty, których tak mu brakowało przez przesiadywanie w lesie w samotności. Lubił ludzi, pragnął ich towarzystwa… Miał go jednak cały czas za mało. Może to też był powód, aby pomóc Funtce i Amari: chciał jak najdłużej nacieszyć się tym, że ma się do kogo odezwać. Była to jednak motywacja całkowicie podświadoma, o której Mniszek sam w tej chwili nie myślał.
        Urzekało go to, że malarka w swoim nowym ciele czuła się na tyle dobrze, że przemawiała nim zupełnie naturalnie - widział tą jej skrywaną radość, gdy wspomniał o aurach. Cieszył się, że to zrobił - nie spodziewał się, że poprawi jej tym humor. I tak będą musieli naprawić tę sytuację, ale dobrze, że ten stan, nawet tymczasowy, był do zniesienia, a Funtka nie siedziała sztywno, starając się dopasować do swoich nowych gabarytów.
        Z Chaosem był za to całkowity dramat i porażka. Dla niego nowe dwunożne ciało stanowiło coś, z czym nie chciał bądź nie potrafił się pogodzić i tym swoim poruszaniem się na czworakach naprawdę niepokoił elfika - kojarzył mu się ze stworzeniem chorym albo skradającym się. Teraz w sumie bardziej to pierwsze: aż budził się w nim instynkt, by zaśpiewać jakieś lecznice zaklęcie, ale za każdym razem przypominał sobie, że to nie choroba tylko upór.
        Gdy Funtka poszła ratować swojego towarzysza, Mniszek jeszcze chwilę próbował doczyścić o spodnie znaleziony łańcuszek, ale że była to zabawa na długie jesienne wieczory, schował go w końcu do kieszeni, po czym wstał i poszedł wziąć udział w tym ubraniowym dramacie. Trafił akurat na fochy Amari i jej płaczliwe żale wylewane na wszechświat. Podziwiał w tym momencie Funtkę, bo reagowała na smoka wprost świetnie i w tym przypadku nie kłóciła się, tylko przyznała mu rację, aby mieć ten punkt programu z głowy i przejść do słownej ofensywy.
        Mniszek tego nie wiedział, ale jakby czytał w myślach malarki i skupiał się wtedy, gdy jego uwaga była potrzebna. Oczywiście spodziewał się, że tam gdzie będzie potrzebny Funtce przeciwstawny kciuk, może być czasami potrzebny do pomocy, z czym nie miał żadnego problemu. Wiedział też, że prędzej czy później będzie musiał dołączyć do ogarniania chaosu przy ubraniach Chaosa.
        - Och, wiesz, jak ubranie jest ciasne to pije pod pachami i gryzie, to ja bym się jej słuchał - wtrącił się uprzejmie, gdy perswadowane było hermafrodycie, aby nie zakładał koszuli, którą elfik podarował malarce. O święta niewinności, naprawdę miał to na myśli: wcale nie to, że jak Amari opnie ten swój imponujący biust koszulką z wiązaniem z przodu, nikt nie będzie w stanie jej w oczy spojrzeć.
        - Jasne! - odezwał się później natychmiast, gdy został poproszony o pomoc. Uśmiechał się przy tym do siebie jakoś tak tajemniczo… Dla Funtki pewnie podejrzanie, ale wcale nie miał jakiś złych myśli. Po prostu bardzo mu się podobało, gdy ona mówiła do niego “Mleczyk”. To było tak podobne do jego prawdziwego imienia…
        Moment.
        Czemu w sumie im go nie zdradził? Ach, jakiś powód na pewno miał. Tylko teraz już znali się trochę za długo i głupio byłoby się przedstawić. “Hej, ale wiecie co, zabawna sytuacja, bo ja tak faktycznie to mam na imię Mniszek”, tak miał powiedzieć? Trochę niepoważne. Nie, nieważne: to tylko imię. Jemu podobał się i Mleczyk i Księżniczek, oba uważał za bardzo miłe i mógł je nosić z dumą tak samo jak swojego nadanego przy urodzeniu Mniszka. O.
        - Amari, bierzemy się do roboty! - Elfik podszedł do hermafrodyty i zabrał mu z rąk te części odzieży, które z trudem zostały dla niego dopasowane. Zdecydował się zacząć od koszuli, jako że tę było łatwiej założyć na siedząco.
        - Musisz ją założyć przez głowę - oświadczył, zwijając koszulę w harmonijkę. - Dawaj, ręce do góry… Ale tak na szerokość ramion! - upomniał smoka, bo ten złożył dłonie nad głową. Gdy zaś Mniszek naciągał na niego koszulę, smok w ludzki ciele marudził i dramatyzował, że go ciągnie, że nic nie widzi, oślepł, że coś ma na futrze… Gdy już minęli głowę i ramiona było już łatwiej, choć Mniszek czuł się jak przedszkolanka po przewinięciu do snu tuzina marudnych dzieciaków. Chaos stawiał duży opór.
        - Teraz sobie popraw tak by ci było wygodnie - zasugerował smokowi elfik.
        - Jak?! Jak ma mi być w tym wygodnie! - dramatyzował Amari. - To jest sztywne i nieprzyjemne i drapie i…
        - Ale dzięki temu nic ci się nie stanie - przerwał mu trochę bezczelnie leśny strażnik. - To mała cena za to, że nie będziesz miał zadrapań. No, dobra, teraz spódnica. Wstań.
        I tu zaczęły się gorsze schody, bo Amari zamiast stanąć na dwóch nogach, stanęła na czterech. Mniszek wyglądał przez moment na mocno tym skonsternowanego, ale nie zamierzał się poddać.
        - Ale, Amari… Na dwóch nogach, a nie na czterech. Tak jak ja stoję.
        - Wykluczone! - oburzył się smok. - To jest niewygodne, to jest złośliwy sposób na katowanie samego siebie…
        - Ale gdy wcześniej stałeś to wyglądałeś naprawdę ładnie. W tym ciele na dwóch nogach będziesz wyglądać znacznie lepiej. No chodź, pomogę ci. Oprzyj się na mnie…
        Mniszek przykucnął przy Amari i mimo że była całkiem ciężka (w końcu natura podczas przemiany hojnie ją obdarzyła), jakoś razem dali radę. Stanie na jednej nodze podczas wkładania ubrania był jednak dla smoka zbyt wielkim wyczynem, dlatego elfik zaproponował, by położył sobie spódnicę na ziemi tak by móc stanąć w środku i tak ją na siebie wciągnął. Przy akompaniamencie nieodzownego marudzenia Amari w końcu dał radę. Mniszek wyszczerzył się w zadowoleniu.
        - Gotowe, teraz nic ci się nie stanie! - oświadczył, nim trochę się stropił i z konsternacją podrapał się po głowie. - No ale ja nie mam skąd wytrzasnąć dla ciebie bielizny… Może… Ale nie, to parę dni drogi stąd… Ale to i tak dasz sobie radę! - dodał zaraz, by nie podsycać złego humoru smoka. - Tylko musisz pilnować, by ci spódnica nie podchodziła wyżej kolan i żeby jak siadasz, to zakrywała tyłek, by nie usiąść gołym na szyszkę. A jak tylko nadarzy się okazja, to się znajdzie coś by robiło za bieliznę.
        W międzyczasie, gdy Mniszek mocował się z ubraniami Amari, z sadzawki wychynęły kolejne żaby, które teraz kumkając domagały się jego uwagi, choć chciały tylko zakomunikować, że niczego nie znalazły. Więc ten pomysł nie wypalił…
        - To co teraz? - upewnił się Mniszek, gdy już przekazał Funtce porażkę żabich zwiadowców. - Idziemy szukać druidów? Ale… Najpierw chyba trzeba będzie pomóc Amari, by łatwiej jej się chodziło… Masz jakieś sandały? - upewnił się Mniszek, bo wiedział, że w lesie nie chodzi się przyjemnie na bosaka. Dlatego on zawsze miał porządne buty; mógł nie mieć koszuli, kurtki albo nawet spodni, ale buty musiał mieć.
        - Wiesz, zawsze mogę coś wykombinować z kory - dodał jeszcze elfik, by malarka w ciele smoka nie czuła presji. Naprawdę, zrobienie prowizorycznych sandałów, takich tylko na jeden dzień spaceru po lesie, leżało w zakresie jego możliwości.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Grzebała w swoich rzeczach całkiem długo, bo i nieporadnie - jakkolwiek chodziło się całkiem łatwo, to operowanie tymi wielkimi łapami w sposób precyzyjny było nie lada wyczynem. Musiała przy tym uważać, by za bardzo nie kiwać głową, bo nadal nie mogła przyzwyczaić się do tego, że co chwila może patrzeć z innej perspektywy - to mieć łeb tuż przy ziemi, to na wysokości, której wcześniej bez drabiny osiągnąć nie mogła. Zdziwiło ją przy tym ile w rzeczywistości zależy od szyi - ta smocza aż zmuszała do poruszania nią. Malarka czuła jej mięśnie i bawiła ją swoboda z jaką mogła nią poruszać. Podobnie było z ciałem - rozciągnięte, długie i zwinne nie wymagało wcale zbyt wiele wysiłku, aby je kontrolować - wręcz przeciwnie, trudniej było utrzymać je we względnym bezruchu.
        Szczerze mówiąc chętnie sprawdziłaby swoje nowe możliwości - rozłożyła te straszne skrzydła i okręciła się dookoła, by zobaczyć jak poruszać ogonem. Ale teraz nie miała ani miejsca ani odwagi na takie zabawy. Chciała się zachowywać możliwie najbardziej ludzko, bo choć nie musiała się najwidoczniej obawiać, że jakieś zwierzęce instynkty przejmą nad nią kontrolę, to niekomfortowo jej było eksperymentować przy ledwie poznanej osobie. I przy smoku również.
        Siedziała więc grzecznie, bawiąc się jedynie szuraniem ogonem po ziemi i rejestrowaniem ile jest w stanie nim poczuć - czy pojedyncze kępki trawy czy może dopiero jakiś ostrzejszy kamyk. Z tego co udało jej się zaobserwować, to smocze ciało było całkiem wrażliwe na dotyk, dużo odbierając dzięki samemu unerwieniu mieszków włosowych, ale i skóra była wytrzymała i odporna na nacisk - Funcia miała już okazję klapnąć raz na ziemię i tam, gdzie jako człowiek zaraz dostałaby jakiś odcisków, było jej całkiem wygodnie… Bardzo ciekawa, choć i budząca trwogę zmiana. Jednak jak długo nie skupiała się na potędze nowego ciała, tak długo umiała je opanować - najfajniej i tak było z uszami.

        Uszy Amari… czy też może jej osobniczego gatunku były imponujące długie, puchate i całkiem sztywne - a jednak można było nimi obracać, a także unosić lub opuszczać je wzdłuż głowy, której były (wraz z rogami) wizualnym przedłużeniem. Zabawne jak wiele dawało się zarejestrować nie ruszając głową… mimo wszystko to pomagało. A Yuumi starała się przywyknąć do dziesiątek, jeśli nie setek nowych odgłosów, które docierały do niej w każdej sekundzie.
        Straszny harmider panował w tym lesie.

        Kiedy już w miarę zgrabnie ułożyła rzeczy, zerknęła w stronę Chaosa i pomagającego mu Mleczyka - obaj grzebali się gorzej od niej.
        Tym bardziej jednak doceniała pomoc elfika i jego… chyba wszystko.
        Charakter Amari zawsze był trudny, ale teraz jej ciało stawało się jeszcze cięższe do zniesienia - doprawdy szczęście miała, że trafiła na dwójkę tak miłych dzieciaków, które ani nie uciekną, ani podle jej nie wykorzystają przy pierwszej okazji. Przy czym ucieczka faktycznie kusiła, gdy tak pełzała poziomo do podłoża. Nad Funcią jednak brało górę współczucie - domyślała się, że przejście z wielkiego, czworonożnego cielska na dwunogą karykaturkę było trudniejsze niż dla niej z dziewczęcia stać się smokiem. Przynajmniej fizycznie miała teraz łatwiej.

        Sprawiała także wrażenie, jakby po prostu znosiła przemianę lepiej niż jej towarzysz - po pierwszej chwili dezorientacji i załamania wzięła się w garść i zamiast jęczeć starała się robić to co do tej pory - jednak w przeciwieństwie do Amari zamiast przejmować się chwilową niewygodą zwyczajnie myślała o tym co zrobi jeżeli zaklęcia nie uda się zdjąć na terenie gór. W myślach już szła przez równiny, a ubrany Chaos robił za jej jedyny kontakt z ludźmi. Nie umiała sobie wyobrazić jak mogłoby do tego dojść, ale niewątpliwie była to opcja godna rozważenia - bo jeżeli nie uda się tutaj… trzeba będzie próbować gdzie indziej.
        Funcia nawet wiedziała gdzie - i to naprawdę nie zaklęcie stanowiło problem. Problemem było wszystko poza nim - jak dostać się do Kryształowego nie wpadając w panikę, zasadzki, jak ominąć miasta i odnaleźć drogę. Kiedy opuszczą tereny będące pod opieką Księżniczka będą zdane na siebie - do tego czasu trzeba uporać się albo z czarem albo ich wykwalifikowaną nieporadnością.

        Mając już różne plany i mniej-więcej wyznaczony cel, doprawdy mniej rozpaczała nad podarciem ubrań czy prostym faktem, że teraz wygląda inaczej. Przejściowe.
        Sama obecność blondynka także dodawała jej otuchy - tak, jeżeli naprawdę miał aż tyle do nich cierpliwości, to tylko od nich zależało kiedy przestaną z niej korzystać. A wyglądało na to, że nieprędko.

        Oceniając z oddali ubranego już hermafrodytę, Funcia musiała przyznać, że wygląda niezgorzej. Teraz łatwiej było pomylić go z kobietą (od przodu) lub wziąć za mężczyznę (odwrotnie), a ciężej zastanawiać się nad tym jak funkcjonuje będąc obydwoma… poza tym, że chyba fajniej leżałyby na nim spodenki. Takich jednak Funcia w jego rozmiarze nie miała.

        Gdy pochwycił jej spojrzenie zdawał się najpierw być obrażonym, a zaraz potem pozować, widząc w oczach dziewczyny niemą aprobatę. Tak, te szmatki nie były może takie złe?… szkoda tylko, że takie proste! On chciał być piękny; świecić, mrugać, zniewalać! A tym czasem tylko nie odstraszał. Jakże ten świat był podły…
        Była jednak nadzieja - sam Mleczyk powiedział, że wyglądał ładnie kiedy stał na dwóch nogach… więc zapragnął tak stać! Tak, już postanowił - do końca dnia nauczy się chodzić jak model i będzie wyglądać ładnie! Tylko jak tu wstać kiedy nie ma w pobliżu nikogo, by się podciągnąć… i ta spódnica! Ciągle się podwija albo blokuje ruchy! No co za masochistnik wymyślił coś takiego!?
        Rozeźlony, a jednak zmotywowany, kręcił się, kucał i klęczał starając jakoś podnieść - w końcu zaś podczołgał się do drzewa i o nie oparł; akurat kiedy elfik zagadał do Funci.

        - Jeżeli uważasz, że to dobry pomysł… możemy od tego zacząć - odparła dziwnie lekko, zerkając jeszcze raz na sadzawkę. Skoro tamtejsi mieszkańcy nic nie znaleźli to chyba faktycznie nie było czego tam szukać…
        - Buty… patrz, prawie zapomniałam - przyznała, bo raz sama często chodziła boso, dwa; zakrywanie stóp Amari wydawało jej się najmniej pilne. Ale się pomyliła.
        - Obawiam się, że nie będę miała nic na jej stopę. - Przypomniała sobie rozmiar nóg Amari i porównała z własnymi. - Tak, na pewno nie - mruknęła zaraz, średnio zadowolona. Na szczęście Księżniczek (jak to Księżniczek) umiał zawsze coś wyczarować i tak zaproponował, że zrobi buciki.
        Bardzo dobrze.
        - Myślę, że buty to jednak nie jest jej największy problem - stwierdziła zaraz, pazurem wskazując na trzymającego się pnia hermafrodytę. - Kij do chodzenia też by się przydał… - ,,choć i jego trzeba nauczyć się używać“ dodała sceptycznie.
        Było jednak wyjście z tej sytuacji.
        - Wiesz co… zanim nauczymy ją chodzić może faktycznie spytajmy chociaż jednego druida. Jeżeli jakiś jest stosunkowo blisko to mogę ją zanieść - zaproponowała. Sama parę razy podróżowała na grzbiecie Chaosa i uznała, że nie będzie problemów i w drugą stronę (znaczy większych niż zwykle bywały z Amari). Miała też cichą ochotę przetestować swoją siłę, a to była doskonała okazja.

        Sam smok słysząc to niemalże krzyknął z radości, aż stropił się, bo nie wiedział czy jeżdżąc będzie równie ładny jak chodząc.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek w tej postaci miał anielską wręcz cierpliwość - to chyba kwestia zachowania równowagi w przyrodzie i przeciwwagi dla rozszalałego, pełnego złości Maorocille. To razem z brakiem bliskości sprawiało, że naprawdę Funtka, która teraz była mu tak niemo wdzięczna za pomoc i obecność, mogłaby wkrótce mieć go dość, bo tego rzepa trudno będzie odczepić… Na razie jednak wszyscy byli zadowoleni. No, może poza Chaosem, który chyba najbardziej cierpiał na tej przemianie. Biedak musiał znosić nowe ubrania, nową postawę… chociaż malarkę spotkało to samo, a przecież radziła sobie bez żadnego słowa niezadowolenia. No tak, ale i przedtem to ona była tą spokojniejszą, zaradniejszą i bardziej opanowaną. Czyli w przypadku obu zmieniło się tylko opakowanie - środek pozostał ten sam.

        Mniszek uchwycił to, jak Funtka obserwowała ich starania z ubieraniem Chaosa, a później oceniła efekt końcowy. Dostrzegł również to jak hermafrodyta momentalnie zaczął się wdzięczyć i to sprawiło, że leśny strażnik wyszczerzył się z zadowoleniem, a w stronę malarki wykonał bardzo dyskretny gest, że jest dobrze - złączone w kółko kciuki z palcem wskazującym i wyprostowaną resztę palców. Nie by uroda Amari robiła na nim jakieś wrażenie, ale po prostu cieszył się, że reszta również się cieszyła. Zamierzał trzymać się narracji, że wszystko jest dobrze tak długo jak będzie trzeba, byle tylko Chaos nie wpadł w histerię.
        No i komplementy działały - świetnie! Dzięki temu hermafrodyta tym szybciej zacznie normalnie chodzić. A to na pewno im się przyda, bo najwyraźniej rozwiązanie zagadki znajdowało się gdzieś w górach, a nie przy tym źródełku. Niech to. Czemu to nigdy nie mogło być takie proste?

        - No nic lepszego mi nie przychodzi do głowy to czemu nie - odparł z rozbrajającą szczerością. To raczej nie było coś, co podnosiło na duchu - świadomość, że plan to nie wynik skrupulatnych kalkulacji, a po prostu coś wybranego z braku laku. Ale co tam, Funtka znosiła to dobrze, więc nie było powodu do wstydu.
        Jednak tego, że malarka porzuci pomysł robienia butów dla Chaosa, elfik trochę się nie spodziewał. Jego zdaniem to było ważne, bo nawet jeśli malarka czasami chodziła boso, raczej nie urządzała sobie takich spacerów w tak dzikim lesie jak ten wkoło - przecież tu większość rzeczy próbuje się wbić w stopę! Zwłaszcza taką, która nie była twarda i zrogowaciała…
        - Nie no, że ty nic nie masz to się domyśliłem, dlatego mogę zrobić… - zaczął tłumaczyć, ale wtedy uchwycił wzrokiem gest Funtki i zachęcony nim spojrzał na Chaosa. - Hm… - mruknął z pewną konsternacją. - Dwa kije - zawyrokował. Niestety nie był pewny, czy to da jakiś efekt. Różnica byłaby w sumie taka, że zamiast na czterech nogach, Amari poruszałaby się na czterech nogach, w tym dwóch z przedłużeniem z kijków, więc trud byłby daremny. Najlepiej, by od razu chodziła bez podparcia. Ludzie się w końcu na którymś etapie życia tego uszyli. Każde dziecko uczyło się chodzić! No ale tak, dorosłemu mogło być trudniej…
        - Co? - Mniszek zdawał się być zaskoczony pomysłem Funtki, aby wziąć Chaosa na swój grzbiet jako pasażera. Spojrzał na nią uważnie, a później na rozradowanego hermafrodytę. Myślał czy się odzywać czy nie… Ale zdecydował, że powinien, by uniknąć ewentualnego nieszczęścia.
        - Jesteś pewna? - zaczął ostrożnie. - Bo wiesz, on jest duży, nie wiem jak to twoje plecy wytrzymają… Dobrze, to może zanim się cokolwiek zdecyduje to sprawdzę czy gdzieś w okolicy jest jakiś druid. Ich chatki są daleko, ale ich samych to akurat po całych górach nosi…
        To powiedziawszy Mniszek odszedł dwa kroki od Funtki i zaczął rozglądać się po lesie jakby widział go po raz pierwszy na oczy. Zadzierał wysoko głowę, spacerował w kółko. Jego wzrok robił się coraz bardziej nieobecny i jakby senny, aż w końcu zamknął powieki. Przystanął. Zrobił krok w jedną stronę i po chwili w drugą, lekko zaczął się kołysać. Wyglądało to dziwnie, ale w niezaprzeczalny sposób kojarzyło się z jakąś jednością z naturą. No bo właśnie to się teraz działo: Mniszek skupiał się na swoim lesie.
        Trudno było opisać tę wyjątkową więź. Komunikacja między strażnikiem a jego ziemiami rządziła się swoimi regułami, innymi niż dialog między istotami rozumnymi. Elfik nigdy nie oczekiwał jasnych komunikatów, rzadko rozumiał co zastanie na miejscu, w które był przyzywany. Nie słyszał również instrukcji, że ma stawić się nad danym potokiem przy danym kamieniu. Po prostu czuł jakąś płynącą z wnętrza potrzebę zmiany miejsca. Niepokój, pragnienie, strach o nieznanym mu podłożu. To były sygnały łagodne, ale nieustępliwe, którym musiał się prędzej czy później poddać. Lecz gdy sam chciał zadać pytanie, poruszał się jakby był głuchy i ślepy i chodził wokół siebie, dłońmi próbując poznać otaczające go przedmioty. Nauczył się już pewnych sygnałów i zachowań, które pomagały się odnaleźć. Szukanie ludzi było na przykład proste - wystarczyło odnaleźć ogniska poruszenia zwierzyny, bo ta zawsze umykała od tych najgorszych z drapieżników… Nawet od druidów, bo choć część z nich stanowiła chlubne wyjątki, większość jednak nadal śmierdziała śmiercią.
        Nagle Mniszek jakby stanął na szyszkę - wyprostował się, naprężył i głęboko nabrał powietrza, jak wtedy gdy z bólu nie umie się krzyknąć. Później jednak się rozluźnił i w końcu otworzył oczy.
        - Wiem gdzie iść - oświadczył z nikłym uśmiechem. - Nie jest daleko i trawersujemy zbocze, więc będzie się dobrze szło. To co, pakujemy Chaosa? Pomogę wam. A jakby było ci za ciężko to… Najwyżej go przyprowadzę - wymyślił na poczekaniu. Na Prasmoka, jaki świat bywał czasem prosty w tej złotej główce.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Jeszcze raz popatrzyła na ludzkie ciało Chaosa i przytaknęła, nawet bez większego namysłu. Tak, była pewna, że da radę go unieść. Skoro on wcześniej potrafił udźwignąć ją? Jako smoczyca była co prawda odrobinkę mniejsza od niego, a on jako człowiek znacznie przerastał jej dawne wymiary, ale nadal w porównaniu z jej obecną masą… zdawał się piórkiem. Chociaż może malarka nie potrafiła dobrze ocenić swoich sił, tak zdawała się sobie teraz potężna. Ale czy może to dziwić? Nigdy nie była zbyt rosła i nawet nie jako nastolatka, ale już jako kobieta zapewne prezentowałaby sobą krzepę trzymanej pod kloszem arystokratki, a nie wiejskiej gosposi. Nie mówiąc już o przeciętnym mężczyźnie. Teraz zaś nie-przeciętny mężczyzna mógł się na niej oprzeć i niemal tego nie czuła - jak więc mogła udawać, że go nie podniesie! Poruszyła ostrożnie głową, znów czując potężne, wytrwałe mięśnie karku - reszta jej ciała zbudowana była teraz podobnie. Nawet jeśli zdawała się jak na smoka wyjątkowo wiotka i bardziej giętka niż stabilna. Ale czy węże nie były przypadkiem beznożnymi sznurkami, które osiągając grubość ramienia już potrafiły zadusić gazelę? Dostawała niepokojąco przyjemnych dreszczy kiedy myślała co z takim wężem mogłaby teraz zrobić.
        - Poradzę sobie - zapewniła z uśmiechem kryjącym satysfakcję, po czym dodała szeptem: - Żeby ją jakoś… dostosować do dwóch nóg będziemy potrzebowali dużo czasu. Zobaczmy najpierw czy to na pewno konieczne. - Tak, nie było co przemęczać Chaosa na raz i ubraniem i chodzeniem. A może Funcia nie chciała się z nim użerać - kto wie. Nie zdradzała jednak oznak zdenerwowania - podeszła do niego powoli, by razem jakoś… jakoś się ogarnęli.
        Amari oparł się plecami o swoje drzewo i spojrzał na towarzyszkę nagle jakoś sceptycznie.
        - O co chodzi?
        Nabrał powietrza, robiąc poważną minę.
        - Czy jadąc… czy jadąc też będę ładny? - zapytał wpatrując się w nią wyzywająco.
        Musiała zdać ten test.
        - Jak nie podwinie ci się spódnica… ale to można poprawić!
        - Hmm… Dobrze! W takim razie mogę zasiąść! Usiąść. Nieważne! Pochyl się. Och! Tylko uważaj na skrzydła! Nie możesz gnieść skrzydeł!
        Funcia nie wiedziała co prawda jakby miała je pognieść, ale założyła, że chodzi o pióra - faktycznie jeszcze do nich nie przywykła i nie do końca znała ich właściwości. Tak czy inaczej postanowiła posłuchać i uważać. Wyprostowała trzecią parę kończyn w pionie, lecz tak niezdarnie, że spotkało się to ze zmęczonym westchnięciem Chaosa. No tak… jak można było prezentować się tak marnie w takim pięknym ciele?
        Jednak wyjątkowo jakoś szczególnie jej to nie dotknęło - była wielkim bydlęciem, jak niby miała wyglądać?
        - Wskakuj, nie narzekaj. - Ustawiła się do niego bokiem. Teraz zrozumiała jak bardzo musi uważać na kroki, żeby przypadkiem nie przygnieść go do tego nieszczęsnego pnia. I skrzydła cały czas trzymała sztywno. Polana polaną, ale w gęstym lesie będzie mieć problemy….
        - Trochę bliżej, jeszcze bliżej… już! - Chaos nakierowywał ją, starając się coś pokazać najpierw głową, ale potem już próbując rękami. Nawet wychodziło. Za dobrze wręcz.
        Przycupnęła ostrożnie i wygięła szyję żeby dobrze go widzieć. Wykorzystał tę okazję i dotknął jej rogów.
        - Ładne… całkiem ładne - pochwalił. - One ci się udały!
        - Dzię…
        - Ale nie mogę uwierzyć, że jesteś tak bezkolorowa! Toż to poniżenie, upokorzenie… i to dla mnie! Ktoś cię zobaczy i co? I pomyśli, że JA tak wyglądam! - ględził, opierając się o jej bark, a potem próbując jakoś stanąć. Na jednej nodze.
        - Ajć!
        - Mówiłem, żebyś uważała!
        - Na skrzydła! …I to ty wchodzisz!
        - Nieprawda! I nie krzycz tak! Uszy mi pękną!
        - Ja akurat nie krzyczę! - ryknęła na niego smoczo, ale tym razem zamiast się skulić, jeszcze na niego dmuchnęła. Niech wie gdzie jego miejsce.
        Grzbiet czekał.
        Amari coś tam fuknął, poburczał chwilę, lecz w końcu spróbował ponownie. Tyle, że tym razem postanowiła mu pomóc. Przechyliła się. Zachwiała. On upadł.
        Popatrzyli po sobie.
        Jeszcze raz.
        - Podaj mi swoją głowę.
        - Mi nigdy nie pozwalałeś robić tego w ten sposób.
        - Bo… bo! - Zapowietrzył się. - Bo nie możesz mnie chwytać za pysk!
        - A ty mnie?
        - Bo… bo ja mogę!
        I taka była dyskusja.
        Wywróciła oczami, wzdychając. Aż zakręciło jej się pod rogami od tej całej szopki. Za dziwna, za nienaturalna…
        - Dobra, nie będziemy się bawić, właź - mruknęła padając na ziemię i wyciągając się jak wcześniej wspomniany sznurek.
        No teraz to inna rozmowa!
        - Hmm… całkiem ładnie! Brawo! Dobrze pomyślane! - Hermafrodyta zmienił front, doceniając jak posłusznie malarka się płaszczy i z gracją ją nadepnął.
        Dobra, jednak coś ważył.
        Wbił się piętą w łopatkę, więc się szarpnęła, ale jak upadł to tym razem na nią. Co prawda na brzuch i głową w stronę ogona, ale to zawsze coś. Wystarczyło rozłożyć skrzydełka i już mógł się mościć.

        Tak, to była jej kolej na zabawę z Chaosem. Jak zmęczony tatusiek bała się podnieść, by czarnowłosy nie wymyślił czegoś nowego albo nie zaczął po niej skakać (Prasmoku, jak dobrze, że nie umiał skakać!). W końcu jednak drgnęła i dźwignęła się na łapkach, z zadowoleniem stwierdzając, że ciężar wcale jej nie przeszkadza. Obróciła się nawet ochoczo, a gdy Chaos nie łupnął o ziemię, odważyła się lekko zadrzeć łeb i na niego spojrzeć.
        Wydawał się oczarowany.
        No tak, przecież nigdy wcześniej nie był pasażerem…

        Chciała odwrócić się do Mleczyka i pochwalić się, że dała radę, ale ten… robił coś jeszcze dziwniejszego niż ich dwójka razem wzięta. Wyglądał jak nawiedzony. Oczywiście zarejestrowali już wcześniej, że coś tam wyprawia (przynajmniej malarka, bo Amari był zbyt zajęty), ale dopiero teraz mieli okazję się temu zjawisku przyjrzeć dokładniej… i akurat wtedy elfik zatrzymał się, naprężył i zaraz ogłosił, że już wie.
        Tak, musiał być nawiedzony.
        Mimo wszystko Yuumi podeszła do niego z uśmiechem, a gdy zaproponował, że pomoże z Chaosem, przegięła szyję.
        - Heeeej, Księżniczkuuu! - Zamachał do niego Amari, z takim zapałem jakby z okienka wysokiej wieży krzyczał ,,tutaj jestem!”, a nie nogą mógł pacnąć rozmówcę w ramię. Ale był tak ucieszony, że kto by mu zwracał teraz na to uwagę.
        - Świetna robota! - Funtka też wyraziła nowy przypływ energii zwracając się do ich przewodnika. - Chodźmy! Och… chwileczkę, tylko wezmę torbę. - Odwróciła się o mało nie trącając elfika długaśnym ogonem i pochyliła się nad swoimi rzeczami.
        Skoro dawała sobie radę jako Funcia…
        Wyciągnęła szyję i z głową przy ziemi spróbowała zaczepić rogiem o ramiączko - udało się w zasadzie z pierwszym razem i zadowolona spróbowała unieść cały bagaż.
        Nie było źle! Co prawda obciążenie było niewygodne, ale dała radę spokojnie się wyprostować. Zaraz jednak odchyliła łeb i pokręciła nim, a torba zsunęła się z rogu.
        - Trzymaj - sapnęła kiedy poczuła lekkie uderzenie i usłyszała zdezorientowany jęk czarnowłosego. Tak, będzie musiał pilnować jej rzeczy. Już wystarczy, że ona to wszystko nosi.
Zablokowany

Wróć do „Góry Druidów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość