Wodospad SnówGraj doskonale. [Wodospad Snów]

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        - Dlaczego? - żachnęła się Filipie na myśl o przyczynach zachowania Eca. - Bo to wspaniały mężczyzna... - syknęła przez zaciśnięte zęby.
        Odnalezienie truciciela przypominało szukanie igły w stogu siana. Elf miał na tyle opanowaną technikę ukrywania się, że nawet po doskonałym węchu trudno było go odnaleźć, jakby znajdował się dosłownie wszędzie. Poczucie irytacji i bezradności doskwierało drużynie. Samiel na chwilę się oddzielił by trochę powęszyć na własną rękę przy użyciu swoich zmysłów. Może uda mu się wytropić poszukiwanego.
        - Filipie, kogo szukasz? - spytał jeden z mieszkańców wioski wyraźnie zatroskany przez dłuższy czas jej zmarszczonym czołem. Fui bardzo bała się zmarszczek więc to było podejrzane!
        - Oh, ja, na pewno ...
        - Duila – wtrącił się nagle Verka.
        - Hę? - zdziwiła się aktorka.
        - Duilesgara? Wybacz, Filipie, widziałem, że się pokłóciliście. Przykro mi.
        - Chciała go przeprosić – kontynuował dalej zmiennokształtny.
        Artystka zmierzyła wzrokiem Namira, ale jej mimika twarzy zmieniała się z każdą kolejną chwilą. „O... ooo...”, zaczęła rozumieć Fui i ze zdenerwowania mimicznymi ruchami przechodziła w zdziwienie, a następnie zachwyt pomysłem oraz przybranie roli zmartwionej koleżanki.
        - Tak, tak... mnie również jest tak strasznie przykro. Zapewne on wie, gdzie jest Ecae... - podjęła ostrożnie temat.
        - Ecae? Chcesz spędzić ten wieczór z tym świrem? - powiedział ciszej mieszkaniec.
        - Chcę z nim być sam na sam!- buchnęła Filipie. - On po prostu...
        - Był przyczyną ich kłótni, prawda? - ciągnął temat Namir, ale Filipie nie odpowiedziała na to pytanie. Uśmiechnęła się nerwowo, bo nie chciała kłamać.
        - Więc, Merio, wiesz gdzie go znajdę? - spytała, jak zawsze słodko Fui.
        - Ale Duilesgara czy Ecae? - zgubił się w rozmowie elf.
        - Szukamy ich obydwoje – wyjaśnił Verka, a Merio zmarszczył brwi, nieco zdezorientowany faktem, że kolega Filipie tak często za nią odpowiada.
        - Duil się odrobinę zapił i chyba szarżuje z innymi... dziewczynami – elf starał się mówić najłagodniej jak potrafił.
Policzki Filipie zapłonęły. Była wściekła. Nie dlatego, że Duil zaliczał panienki, ale że ona w tym czasie nie zalicza nikogo! Tylko musi szukać starego świra by ten dał im odtrutkę na jego głupi kaprys.
        - A Ecae?
        - Oh, nie pomogę. Widziałem go tylko na rozpoczęciu, a później jakby rozpłynął się w powietrzu. Jak zawsze zresztą...
        - Uhm... To my już... hehe... - zaśmiała się niewinnie Fui popychając Leilę i Namira dalej.
        Gdy oddalili się od zmieszanego rozmową Merio, oczy aktorki zabłysnęły obejmując swoim spojrzeniem postać zmiennoksztatłnego.
        - Łoł! - zachwyciła się aktorka. - Do dupy z ciebie kłamca! - podnieciła się Fui nie zważając już na kłamstwa.
        - Ta... Ale to bardzo nam pomogło... - wzdychał Namir rozglądając się po raz kolejny po wiosce. - Widziałyście Samiela?
        - On... - zastanowiła się Filipie szukając wzrokiem demona, który właśnie kierował się w ich stronę. Fui pomachała mu, ale zaraz na jej gładką twarz wstąpiły kolejne zmarszczki. Tym razem zazdrości, gdy kucharki porwały Samiela do tańca. A niech to! Czy zdążył im w ogóle spróbować odmówić?
        - Agh! - zacisnęła zęby aktorka. Nikt nie będzie tańczył z jej Smoczym Wojownikiem, prócz jej!
        - Filipie! - starał się ją zatrzymać lisołak, ale aktorka szybko wbiegła w tłum i doskoczyła do demona.
        - Zapewne bardzo chcesz ze mną zatańczyć! - wykorzystała sytuację Fui wtrącając się między kucharki i chwytając Samiela za dłonie. Była pełna zapału, teraz nie mógł jej odmówić! Oczy jasnowłosej elfki zapłonęły. Kobieta delikatnie przygryzła wargę, chciała poświęcić choćby zaledwie kilka kroków w tańcu z najemnikiem. Jej Smoczym Wojownikiem!
Kucharki spojrzał po sobie, ale zaraz zaczęły klaskać w dłonie by zachęcić parę do tańca. Filipie płonęła na myśl, że wreszcie może się choć odrobinę zbliżyć do zabójcy.
        Verka westchnął potrząsając głową. No tak, Filipie miała inne poczucie wartości. Lepiej było kłamać, ale tańczyć niż szukać antidotum.
         - Ciekawe ile z nią wytrzyma... - mruknął zmiennokształtny wpatrując się w Filipie.
        - Może Joena... - wtrącił po chwili Verka kierując się do lisołaczki. - Nie pobiera u niego nauk, pewnie nie ma z nim bliskiego kontaktu. Jeżeli Filipie wie, jak on myśli to może ona nam nie pomoże... Kurde, jakie to nieskomplikowane – lisołak podrapał się pazurem po policzki. - Cokolwiek z tego zrozumiałaś? - spytał trącając Leilę łokciem żeby choć trochę podnieść ją na duchu. - Dobrze, że chociaż przy tobie nie mogę tak gadać. To wbrew wszystkiemu trochę mało zabawne... - uśmiechnął się pobłażliwie Verka.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila szybko dogoniła stawiającą drobne kroki Felipie, jednak artystka znów zniknęła jej z oczu w tłumie elfów, przez który brnęła znacznie sprawniej. Lisołaczka przemykała między mieszkańcami wioski ostrożnie, bardzo starając się nikogo nie potrącić, by nie być zmuszoną do przeprosin, które nie wiadomo jakby brzmiały. Do tego lękała się, że ktoś może poprosić ją znów do tańca, albo w inny sposób zagadać, a ona wciąż nie wiedziała, jak pokonać barierę niepozwalającą jej na wyrażenie myśli na głos.
        Gdy w końcu dogoniła Felipie zastała ją już z Namirem, który nie wiadomo kiedy ją wyprzedził. Zatrzymała się przy nich, w ciszy przysłuchując rozmowie prowadzonej z najwyższym trudem przez artystkę i całkiem sprytnie przez lisołaka. Leila przyglądała się odpowiadającemu za Fui mężczyźnie, powoli pojmując pełną naturę działania specyfiku. Cwany lis! To nie tak, że nie mogła powiedzieć tego, co chciała, tylko nie mogła powiedzieć prawdy. Gdy na siłę próbowała, trucizna, czy co to tam było, przekręcała jej słowa, by stworzyć kłamstwo. Ale właśnie zorientowała się, dzięki Namirowi, że i tak może to wykorzystać na własną korzyść, wystarczy tylko kłamać z premedytacją. Nadal nie rozwiązywało to zupełnie problemu, ale przynajmniej wiedziała dokładnie co padnie z jej ust, a nie dowiadywała się tego po fakcie. Chwilowo i tak niespecjalnie jej to pomagało, bo nie miała zamiaru wtrącać się do rozmowy, która stawała się coraz poważniejsza, poruszając czuły najwyraźniej temat relacji Duila i Felipie. Ostatecznie więc pozwoliła się Felipie odciągnąć na bok, wzdychając lekko z ulgi, mimo że sama nie brała udziału w dyskusji. Ożywiła się dopiero na pytanie o Samiela, rozglądając się wówczas szybko. Niestety nie tylko nie widziała, gdzie wcześniej ruszył zabójca, ale teraz trudno było jej dostrzec cokolwiek, gdyż większości elfów sięgała raptem do ramienia. Widziała tylko tych wokół siebie, jednak artystka najwyraźniej coś dostrzegła, chociaż grymas złości na jej pięknej twarzy znów był niepokojący.
        - Felipie? – Leila rzuciła spłoszonym spojrzeniem za blondynką, podczas gdy lisołak próbował przyjaciółkę zatrzymać, ale wysiłki obojga spełzły na niczym. I dopiero wyglądając za Fui, dziewczyna zobaczyła Samiela tańczącego z jakimiś kobietami. Aktorka szybko jednak wpadła między nie i porwała mężczyznę, wciągając go w tany, ku lekkiemu rozbawieniu lisołaczki, dostrzegając jak bardzo zachwycony wydaje się sam zainteresowany. Uśmiechnęła się szerzej, słysząc słowa Namira, potwierdzające jej przemyślenia.
        - Taki zabójca chyba powinien obawiać się jednego tańca z brzydką kobietą? Och jej… - westchnęła, szybko tracąc uśmiech, gdy zapomniała o swojej chwilowej „ułomności”. Zaraz jednak machnęła ręką, krzywiąc się lekko. – Przecież nie wiesz o co mi chodzi!
        Później zaś słuchała lisa z zmarszczonymi brwiami, przekładając sobie skomplikowane i nieprawdziwe twierdzenia na ukrytą w nich treść. Jej zmieszanie chyba było widoczne, bo Namir szturchnął ją lekko, próbując zażartować. Uśmiechnęła się lekko.
        - Też nie mam z tym problemu. Ale nawet jeśli to mało zabawne, to wiemy jak długo potrwa i kiedy będziemy normalnie mówić. Co jeśli samo się cofnie? No wiesz… - dodała znów, przebierając nogami w zniecierpliwieniu, skołowana własnymi słowami. Niesamowite, jak taki prosty zabieg, psikus właściwie, potrafił narobić zamieszania. Póki nie poruszała żadnego ważnego tematu to nic się wielkiego nie stanie, ale i tak pragnęła czym prędzej wrócić do normalności.
        Wtedy też wypatrzyła Joanę w tłumie i złapała Namira za ramię.
        - Nie tam! – rzuciła, pokazując kierunek i od razu ruszyła w stronę kobiety. Nie chciała jej stracić z oczu, więc nawet nie wołała Felipie, zajętej tańcem z Samielem. Poza tym najważniejsze było, by odwrócić działanie eliksiru, oni też przecież tego chcieli.
        - Joena! – zawołała, doganiając kobietę, która zatrzymała się z uśmiechem na ustach, który zelżał nieco, widząc poważne miny dwójki lisołaków. – Wiesz gdzie jest Ecae? – zapytała od razu, a uzdrowicielka spojrzała zaraz na Namira.
        - Coś się stało? Coś z raną?
        - Tak! – podchwyciła szybko Leila, a Joena spojrzała ze zdziwieniem na ten entuzjazm i uśmiech na dodatek. Sądziła, że dziewczynie zależy na zdrowiu lisa, tak się martwiła jego stanem, a teraz się cieszy, że coś jest nie tak. Ach ta młodzież, nie nadążysz.
        - Hm, mówił, że będzie na ognisku, nie widzieliście go?
        - Nie – podchwyciła znów dziewczyna, wyraźnie zadowolona, że opanowuje swoje trudności i uczy się korzystać z nich tak, by mimo wszystko wyszło na jej. – Nie widzieliśmy go, a Namir, przez tą ranę, potrzebuje jego pomocy.
        - A co się dzieje? Może ja będę mogła pomóc?
        Kobieta spoglądała pytająco na Namira, a Leila razem z nią, szukając u przyjaciela odpowiedzi, czy powinni zdradzać się ze swoim problemem, czy lepiej nie. Joena wydawała jej się godna zaufania. Dość bezpośrednia, ale raczej nie tak stuknięta, jak ten truciciel. Jaki on miał w ogóle powód, by robić im coś takiego? Był chyba nieco za stary na takie psikusy. Z rozmowy Felipie i tamtego elfa wywnioskowała, że między nim a artystką jest jakaś historia, więc mógłby chcieć zwrócić jej uwagę, ale żeby zaraz dolewać czegoś im wszystkim? Bez sensu.
        - Namir? – spojrzała na przyjaciela, licząc że zrozumie, że jemu pozostawia odpowiedź na to pytanie i decyzję, co robią. Nie chciała się dziwną formą wypowiedzi zdradzić przed uzdrowicielką, nim lis nie podejmie decyzji.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Poszukiwania były nieowocne, nawet nie znalazł nigdzie śladu, który mógłby mu w ogóle podpowiedzieć, że elf wcześniej przebywał w danym miejscu lub okolicy – zupełnie, jakby zrobił im tego „psikusa” i rozpłynął się w powietrzu. Udawało mu się też unikać spotkań z osobami, które chciałyby go zaprosić do tańca, co akurat było dobre, bo nie dość, że nie tańczył i nie przepadał za tym, to jeszcze odruchowo mógłby się nie pilnować i odpowiedzieć niezgodnie z prawdą. W jego głowie mogłoby to tak brzmieć, jednak aktywna w jego ciele substancja sprawiłaby, że powiedziałby coś przeciwnego. Postanowił wrócić do pozostałych, kierując się w miejsce, w którym się od nich oddzielił – liczył na to, że nie rozeszli się i znajdzie ich właśnie tam. Już był blisko grupki, widział już nawet jasnowłosą Filipie i rude włosy Leili, jednak nie dotarł tam. Grupa kucharek zagrodziła mu drogę, a on zatrzymał się nagle, jakby wszedł na niewidzialną ścianę i właśnie się z nią zderzył. Może w grupie były odważniejsze i przez to jedna z nich (możliwe, że cechująca się największą odwagą wśród koleżanek kucharek) zapytała go, czy z nimi zatańczy… chociaż bardziej brzmiało to tak, jakby powiedziała mu, żeby z nimi zatańczył, a nie o to zapytała.
         – Z chęcią – odparł Samiel, dopiero po chwili zmieniając mimikę twarzy, gdy zrozumiał, że stało się to, czego się obawiał i odruchowo odpowiedział im, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że przecież ciągle jest pod wpływem „trucizny” Ecae. Chciał się na to nie zgodzić i odmówić kobietom – zrobiłby to, gdyby chociaż przez krótką chwilę pomyślał nad odpowiedzią. Normalnie przecież nie musiałby zastanawiać się nad pytaniem, na które dało się odpowiedzieć „tak” lub „nie”, tylko że teraz okoliczności na pewno nie były normalne. Jedna z nich, prawdopodobnie właśnie ta, która wcześniej zapytała go o taniec z nimi, złapała go za dłoń i pociągnęła w tłum osób tańczących. Kobiety były zadowolone z takiego obrotu spraw i nawet śmiały się do siebie, jednak przemienionemu na pewno nie było do śmiechu. Eh… może uda mu się jakoś wykorzystać sytuację i nadal rozglądać się w poszukiwaniu truciciela.

Samiel nie tańczył. Nie wiedział jak. Było to widać po jego ruchach – mimo, że był sprawny i zręczny, a jego ruchy nie były też sztywne, to i tak po prostu nie wiedział, jak ma tańczyć. Dlatego też rozglądał się nie tylko po to, żeby szukać Ecae, ale też, żeby podejrzeć to, w jaki sposób tańczą inni mężczyźni. Innym problemem było też to, że większość z nich tańczyła tylko z jedną partnerką, a nie z ich grupą, która składała się z kilku. Zresztą, cała sytuacja zmieniła się, gdy Filipie postanowiła wpaść i przyłączyć się do tańca, skutecznie odciągając go od jednej z kucharek, która próbowała z nim tańczyć, gdy pozostałe utworzyły wokół nich okrąg. Elfka wywołała małe zamieszanie, jednak kobiety chyba nie miały jej to za złe, bo przegrupowały się i otoczyły jego i Filipie. Śmiały się i tańczyły, klaszcząc też w dłonie.
         – Niezbyt… Ale chyba nie mam wyboru – odparł, uważając na to, jakie słowa wypowiada. Wbrew pozorom, dość łatwo dało się oszukać tajemniczą substancję. Wystarczyło tylko myśleć o przeciwieństwie tego, co chce się powiedzieć i wypowiedzieć te słowa i zdania. Wtedy „trucizna” i tak zamieniała słowa, chociaż tym razem były one dokładnie tymi, które chciało się wypowiedzieć.
         – Mówię prawdę… Domyśliłem się, jak oszukać działanie tego, co dodał nam Ecae do napojów – dopowiedział, nadal uważając na słowa. Przez to mówił trochę wolniej, jakby zastanawiał się nad każdym słowem… co zresztą nie było dalekie od prawdy. Kucharki przestały klaskać, gdy muzyka nagle stała się wolniejsza. Zapowiadało to także wolniejszy taniec i bliskość ciał tańczących par, jednak dobre było w tym to, że będzie mógł uważniej się rozglądać, tym razem głównie skupiając się na poszukiwaniach truciciela.
         – Wykorzystam sytuację… Będę rozglądał się i może go wypatrzę – odezwał się znowu. Podpatrzył też to, jak tańczą pozostałe pary i wykorzystał to, żeby tańczyć podobnie z Filipie. Wiedza ta przyda mu się teraz, jednak wątpił w to, żeby ją zapamiętał – uważał, że następna okazja do tańca nie zdarzy mu się zbyt szybko, dlatego też uznał, że wiedza taka i tak mu się nie przyda.
Znał inne, ważniejsze tańca – takie, które mogą uratować życie osobie, która je zna. Chodzi tu o taniec ostrzy – walkę, w której atakujesz, unikasz ataków wymierzonych w ciebie i ścierasz się z przeciwnikiem. Koniec takiego tańca często oznacza śmierć albo twoją, albo przeciwnika. Walki treningowe też mogą być takim tańcem, tylko że prawdziwy zawsze kończy się czyjąś śmiercią. Samiel właśnie tak myślał, chociaż wiedział też, że wszyscy nie muszą podzielać jego zdania na ten temat. Cóż, żył już wystarczająco długo, żeby dostrzegać pewne rzeczy inaczej niż inni.

Wolny utwór grany przez zespół prawdopodobnie zbliżał się już ku końcowi, gdy w trakcie jednego z obrotów przemienionemu wydawało się, że zobaczył Ecae. Wiedział, jak wygląda ten mężczyzna i wydawało mu się, że zobaczył jego lub kogoś bardzo do niego podobnego – siedział na ławie i przyglądał się tańczącym osobom. Na chwilę, naprawdę krótką chwilę, przeniósł wzrok na Filipie, chcąc powiedzieć jej, że chyba go znalazł, ale gdy podniósł oczy ponownie… nikt nie siedział w tamtym miejscu.
         – Widziałem go… Przepraszam i dziękuję za taniec – odezwał się. To drugie zdanie powiedział bardziej z grzeczności niż z tego, jak naprawdę się czuł. Po chwili puścił dłoń elfki i ruszył w stronę ławy. Elfy ustępowały mu drogi, może czując, że powinny to zrobić, a może czuły jakąś aurę napięcia, która go otaczała czy coś. W każdym razie, dość szybko dotarł do celu, rozglądając się raz jeszcze – przecież osoba, która przed chwilą tu siedziała, nie mogła tak nagle rozpłynąć się w powietrzu. Nawet, jakby odeszła tuż po tym, jak ją zauważył, to i tak dotarł tu na tyle szybko, że powinien zobaczyć oddalającą się postać. Zacisnął dłoń w pięść, aby rozłożyć ją po jednym uderzeniu serca.
         – Jestem pewien, że go tu widziałem – odparł. Nie wiedział, czy Filipie podążyła za nim, czy może nie. Zresztą, i tak przyznał to głosem cichym na tyle, że można by było mieć wrażenie, iż mówił do siebie, wyrażając na głos swe myśli.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Stało się. Filipie spełniła jedno ze swoich małych marzeń – zatańczyła z Samielem, choć gdyby miała więcej miejsca na pewno poniosłoby ją i ze zwykłego tanecznego układu wykonałaby sztukę. Elfów wokół było niestety za dużo, a klaszczące kucharki dodatkowo ją ograniczały, ale nie gardziła takim obrotem sprawy. Wyciągała z tej chwili ile się tylko dało!
Artystka cicho mruknęła, gdy demon się odezwał.
        - C-co? A-ale... - stękała chcąc przedłużać taniec w nieskończoność, ale nie trzymała najemnika w miejscu. Pozwoliła mu odejść, a zaraz potem krótko westchnęła podążając wzrokiem za Samielem. Kurcze!
        - Dziękujemy za tak wspaniałą widownię – elfka uśmiechnęła się życzliwie do kucharek, które z zawstydzeniem zakrywały się rękoma. Nie było czasu na ściskanie dłoni i plotkowanie, Fui po grzecznościach od razu ruszyła za Samielem przeciskając się przez tłum.
        To było niebywałe, że ktoś tak sławny nie był nękany przez mieszkańców lasu. Owszem, każdy chciał tu porozmawiać z Filipie, ale po niedługim czasie zaczęto ją traktować jak zwykłego mieszkańca wioski. Kogoś całkowicie znajomego i chyba często odwiedzającego? Tego Namir nie wiedział, jednak ilekroć przebywał w towarzystwie artystki zawsze włażono jej niemalże na głowę by tylko dotknąć jasnych włosów, usłyszeć ćwierkający głos, już nie mówiąc o tym, że każdy chciał z nią porozmawiać. Teraz wysoka, niebywale szczupła i jasnowłosa elfka płynnie przedostawała się za swoim celem – Samielem.
        - Tam – wskazał lisołak.
        - Co tam? - spytała Joena wyciągając głowę.
        - Ecae tam na mnie specjalnie czeka, on... obiecał mi, że spojrzy na moją ranę.
        - Co za dupek. Cały czas podważa moje decyzje! - wzburzyła się uzdrowicielka. - Postradał wszystkie rozumy!
        - Ta... - mruknął Verka obejmując bark rudowłosej. – Leila... - chrząknął lisołak spuszczając dłoń z jej ramienia i wędrując nią do kobiecych palców, które objął. Sugestywnie pociągnął ją za sobą by mogli przedrzeć się przez tłum wprost za nurkującą wśród elfów Filipie.
        Nim artystka została złapana przez dwójkę zmiennokształtnych to zdołała postawić krok obok Samiela. Słysząc słowa zabójcy rozejrzała się dookoła, a już po chwili jej oczy zapłonęły wściekłością i aż zazgrzytała zębami. Fui zacisnęła drobne piąstki i nie pasującym do niej twardym krokiem skierowała się w odpowiednią stronę.
        - Ty... - syknęła aktorka powodując, że truciciel próbujący przecisnąć się przez kilka osób zesztywniał, a potem zaśmiał się nerwowo prostując sylwetkę i kierując spojrzenie na jasnowłosą piękność.
        - O, Filipie! Zabawa przednia, co nie? Ajć! - elf uniósł się na palcach, gdy aktorka zacisnęła palce na kołnierzyku jego nieschludnego ubrania.
        - Nie kocham cię! Ach! - twarz Filipie objął czerwony rumieniec, który stężał pod wpływem zmarszczonych brwi i warknięcia.
        - Zawsze chciałem to usłyszeć... - powiedział wolno Ecae łagodnie kładąc dłonie na ramionach artystki, która cicho jęknęła, ale zaraz potem fuknęła. - Dobra, dobra, zdejmę to z ciebie. Jak mi powiesz, że się źle dobrze bawisz – uśmiechnął się złośliwie elf.
        - Co?! Igraj tak dalej ze mną a... - nie dokończyła, bo wiedziała, że skłamie. Właśnie, kłamstwo! - Świetnie bawiłam się grając w Euhne la prahe.
        - Serio? Nie lubisz tej zabawy? - zdziwił się Ecae, po czym w zasięgu jego wzroku znalazł się Samiel. A potem jeszcze Namir i Leila. - Okej! Już nie będę was męczył, proszę – truciciel wyciągnął mały bukłak z napojem. - Trochę paskudny, ale składniki niwelujące nigdy nie smakują dobrze. Jak inne leki i chleb z czosnkiem – uśmiechnął się pod wpływem kiepskiego żartu (którego był całkowicie świadom), a Filipie wciąż trzymając mężczyznę wyciągnęła kurek i patrząc mu prosto w oczy wypiła kilka łyków.
        - Mądrze - pochwalił. - Nie puszczaj póki nie zadziała – prowokował ją dalej elf. W tym czasie Filipie podała napój dalej.
        - Dupek! I jesteś za stary - oznajmiła elfka, po czym zerknęła przez ramię na resztę, która z ulgą przyjęła zdjęcie klątwy i wreszcie mogła mówić prawdę, co szybko było sprawdzane przez grupę.
        - Ach, nareszcie!I faktycznie, mało smaczne - przyznał Namir gawędząc z Leilą o uldze, mimo że eliksir nie wywoływał jakiś szałowych i spektakularnych efektów jak kręcenie się w głowie czy kolorowy pyłek. Ze spokojem można było przełknąć ślinę i zacząć mówić.
        - Dlaczego to zrobiłeś? - Fui cicho szepnęła do truciciela.
        - Chciałem żebyś zabawiła się tak, jak kiedyś – odpowiedział równie cicho elf kierując usta do jej ucha. - Martwię się o ciebie... - dodał jeszcze ciszej, a mierzący go wzrok Filipie jeszcze bardziej się wyostrzył. Elfka odstąpiła od niego krok w bok, ale wciąż trzymała truciciela, jakby nie potrafiła go puścić ani odejść.
        - Ecae... - wyszeptała, a następne chwile trwały dla Filipie w nieskończoność.
        Patrząc w stalowe i blade oczy elfa dojrzała, jak jego powieki unoszą się w zaskoczeniu, na czoło wstępują kolejne zmarszczki od uniesionych brwi, a usta rozwierają się w cichym jęku. Filipie doskonale znała to spojrzenie i przetoczyła swój wzrok niżej, na jego klatkę piersiową przez którą przebił się grot strzały. Jasna sukienka została zaplamiona rubinowa krwią, ale aktorka ciągle nie puszczała mężczyzny. W jej oczach momentalnie pojawiła się szklana powłoka zbudowana z łez. Wciąż nie puszczała mężczyzny, a stara i mało zgrabna dłoń truciciela skierowała się na zadaną ranę. Ostatni raz gdy uniósł głowę uśmiechnął się głupio w stronę Filipie, która nie chciała go puścić.
        Namir z równie wielkim zaskoczeniem przyjął ten wystrzał. Jakby... przecież... Nic, absolutnie nic nie wskazywało na coś podobnego, nikt się tego nie spodziewał. Serce lisołaka zabiło mocniej. Nie szukał odpowiedzi, ani nawet nie zadawał pytań.
        - Filipie! - krzyknął Verka rzucając się w stronę aktorki, po czym razem upadli na trawę. Kolejna strzała minęła ich zaledwie o włos. Lisołak wstał i w nieludzki sposób pociągnął elfkę by ukryć się z nią za pniem sporego drzewa. Mocno ją trzymał, choć ta buntowniczo wierzgała się w jego ramionach.
W wiosce zapanował istny chaos. Mieszkańcy zaczęli krzyczeć, mężczyźni wydawać polecenia, które się ze sobą nijak współgrały.
        - Leila, schowaj się!
        - Ecae! ECAE! - wrzeszczała Filipie wyciągając ręce w stronę truciciela, który już dawno upadł na ziemie. - On żyje! On jeszcze żyje! - krzyczała, a Namir nie umiał na to odpowiedzieć. Filipie zamilkła, gdy drżące ciało elfa zastygło, a jego ostatni wydech, choć tak cichy, zdawał się wyróżnić w tłumie dźwięków.
        Verka czując, jak Fui opadła w jego objęciu, nie starał się przejść na drugą stronę i dołączyć do dwójki kompanów. Nie wiedział czy celowano w Ecae czy może jednak w Filipie więc nie chciał ryzykować jej życiem.
        - Spotkamy się przy wozie! - krzyknął wstając i podnosząc wciąż zdruzgotaną zabójstwem aktorkę.
Wydawał się taki oschły i beznamiętny w tragedii jaką właśnie ją spotkała. Fui jednak nie miała sił się buntować. Verka uniósł ją w ramionach i szybko zniknął w ciemniejszych zakątkach wioski, jeszcze kilka razy zerkając na Leilę, która także zginęła gdzieś w zgiełku tego chaosu.

        - Szlag – szepnął Namir widząc martwe ciała strażników. - Filipie, wiem, że ci trudno, ale muszą mieć gdzieś tu jakiś schron. Wiesz coś o tym? - spytał stawiając aktorkę na ziemi.
        Usta elfki drżały, a z jej gardła nie wydobyło się żadne słowo. Jedynie zdławione łkanie i widoczna bezsilność, które po chwili milczenia zaczęła zastępować nerwowość. Bardzo chciała coś odpowiedzieć, ale nie była w stanie wydusić z siebie jakiegokolwiek rozsądnego dźwięku.
        Lisołak nie naciskał. Przymknął oczy prosząc Prasmoka o wybaczenie, ale musiał przeszukać te ciała, bo miał przy sobie może ze trzy sztylety. Zdobył jeszcze kilka noży, to musiało wystarczyć. Wszystko zostało w ich wozie.
        - Dobrze, musimy iść – mówił cicho i spokojnie Namir pochylając się ku aktorce.
        - Nie, my nie możemy nigdzie wrócić – szarpnęła się Fui patrząc na mężczyznę z pełną determinacją.
        - Filipie, musisz się gdzieś ukryć. Nie pomogę chodząc z tobą po wiosce – tłumaczył lisołak.
        - Nie tutaj. Nie możemy tu zostać – uparcie odpowiadała, na co Verka prychnął, ale zaraz potrząsnął głową kładąc dłoń na ramieniu blondynki.
        - Teraz musisz mnie słuchać – starała się by jego głos brzmiał łagodnie w tej sytuacji.
        - Nie, Namir. Ty mnie musisz posłuchać! Nie mogę tu zostać! Zabierz mnie stąd!
        - Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
        - Tutaj go nie ma! Nie rozumiesz?!
        Verka zakpił i starając się zachować jak największy spokój odpowiadał dalej, tym razem jednak chwytając Filipie pod ramię.
        - Ty nie rozumiesz – oznajmił, a aktorka znowu wyrwała mu się z rąk.
        - Wiem, że chcesz wrócić do Leili, ale ona jest w bezpiecznych rękach – wyrzuciła Fui, co wyraźnie zdziwiło lisołaka. Nie odpowiedział. Jego spojrzenie nabrało groźniejszego wyrazu, nie miał ochoty się kłócić. Chciał iść dalej.
        - Samiel ją ochroni, doskonale o tym wiesz. Nie potrzebuje cie teraz, zapewne łączy was jakaś wspólna i może trochę romantyczna przeszłość, ale teraz jest pod opieką znakomitego najemnika, a ja w tym momencie potrzebuję ciebie! Nie wiem gdzie jest Duilesgar, ani Japker, oni mnie stąd nie wyciągną więc błagam posłuchaj mnie!
        To, co powiedziała wyraźnie nadszarpnęło cierpliwość lisołaka, który w zapadłej ciszy głośno przełknął ślinę.
        - Co tu się do cholery dzieje? - spytał rozgniewanym głosem.
        - Ja... Ach!
        - Super, wypuścili psy – Verka warknął, a następnie przyłożył palce do przymkniętych powiek masując je.
        - Muszę się stąd wydostać – głos Fui nawet w przedstawianej sztuce nie wydawał się tak zdesperowany. Elfka zacisnęła palce na męskim ubraniu zmuszając właściciela by na nią spojrzał.
        - Tak, będziesz musiał tu wrócić, wiem – wtrąciła aktorka zanim się odezwał. Znowu zapanowała cisza. Namir westchnął odchylając głowę do tyłu. Nie wiedział czy jest to dobra decyzja.
        - A wiesz, gdzie jest takie miejsce poza wioską? - spytał a rozpromieniona Filipie mocno przytuliła lisołaka.
        - Dziękuję! - szepnęła.
        - Obym tego nie pożałował - powiedział pół żartem, pół serio.
        „Będę musiał zmienić zapach, na stężony i należący do jakiejś paskudnej gadziny, której obawiają się psy. Jeżeli będą chcieli nas szukać... Leila go z pewnością wyczuje”, pomyślał i z jeszcze wieloma wątpliwościami wskazał kierunek w jakim ma podążyć za nim Filipie. Niedługo potem stado psów zbiegło się do tego miejsca, ale wierne czworonogi zatrzymały się w miejscu ujadając na wykryty zapach. Futro na ich ciele zjeżyło się, uszy oklapły i łaziły wokół na nisko ugiętych łapach, jakby zaraz miała wyskoczyć jakaś potężna bestia.

        - Ej, co jest?! - wzburzył się Duil, który właśnie zsuwał ramiączko pewnej elfiej damie. Dziewczyna pisnęła widząc za aktorem napastnika zamachującego się na dwójkę ostrym, aczkolwiek niewielkim toporem. Oboje krzyknęli pochylając się nisko i unikając ciosu. Elf z lekkim rumieńcem na polikach i nosie ściął przeciwnika nogą, po czym wstał zaciągając spodnie. Burczał pod nosem męcząc się z paskiem i klamrą, aż w końcu udało mu się zapiąć.
        - Możesz ucie... - artysta spojrzał za siebie, ale jego niedoszła i łóżkowa partnerka już dawno wzięła nogi za pas. - Agh, nieważne – machnął ręką i sięgnął po koszulę, ale nie dane mu było ją założyć, bo gościu wstał. Przeciwnik miał jednak pecha, że Duil jako pierwszy sięgnął po toporek i zdzielił go tak mocno, że stracił przytomność.
        - Filipie?! - krzyknął, choć jego krzyk zlał się z hałasem innych panikujących.
Duil wkroczył do miasteczka, już z założoną, choć źle zapięta koszulą i szukał wzrokiem aktorki. W tym momencie zaczął się porządnie martwić. Musiał wrócić po broń, albo jakąś zdobyć.
        - Japker? - spytał mijając kolejne miejsce, ale po obu nie było ani śladu.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila spojrzała za gestem lisołaka, ale znów tylko fuknęła z niezadowoleniem pod nosem. Tłum. Przez ten tłum nic nie widziała. Szybko jednak zacisnęła palce na podanej jej dłoni i pozwoliła pociągnąć się między elfy. W końcu zaś dotarli do truciciela, który postanowił zabawić się ich kosztem. Co ciekawe wpadli na niego akurat, gdy Felipie trzymała go mocno za ubranie, w raczej nerwowym geście, jednak zarumieniona aż po same uszy. A może to ze złości? Najważniejsze jednak, że elfka już po chwili została uwolniona spod czaru, będąc przykładem skuteczności antidotum, które Leila otrzymała zaraz po Namirze. Upiła dwa łyki i skrzywiła się lekko. Faktycznie paskudne. Przekazała bukłak Samielowi i spojrzała na lisołaka.
- Fajne masz dredy – powiedziała i zaraz uśmiechnęła się szeroko. – Działa!
Zadowolona z odzyskanej wolności rozglądała się po otaczających ją elfach, nieco na siłę przyglądając toczącemu się wciąż przyjęciu, by nie być natrętnym obserwatorem czegoś, co miało miejsce między Felipie a Ecae. Nie do końca wiedziała na czym właściwie polega ich relacja, bo artystka na zmianę groziła mężczyźnie śmiercią i tuliła się do niego, jednak wystarczyło to, by nie gapić się na nich ostentacyjnie.
        Jej uwagę zwrócił dopiero krzyk Namira i spojrzała w stronę elfki, akurat by zobaczyć ją, truciciela i lisołaka osuwających się na ziemię. Drzewce strzały ukazało się jej oczom dopiero po chwili i rudowłosa otworzyła usta ze zdziwienia, nie mogąc odwrócić wzroku. Była tak zaskoczona, że nawet nie rozejrzała się za strzelcem. Skąd? Jak to? Niektórzy nawet nic nie zauważyli, część mieszkańców bawiła się dalej. Skąd ta strzała!?
        Ocucił ją okrzyk przyjaciela, na który zareagowała instynktownie. Schować się! Momentalnie opadła na cztery łapy, przez moment zaskoczona stojąc w miejscu, gdy zorientowała się, że nie plącze się we własnych ubraniach. Koralik! Lisołak nie skończył zaplatać jej dreda, ale czerwony paciorek wciąż pozostał w jej włosach, pozwalając jej zachować odzież. Fala ulgi zalała zmiennokształtną, która obróciła się teraz w stronę przyjaciela, słysząc kolejny okrzyk. Nie mogła mu odpowiedzieć, nie wiedziała nawet czy ją widział, ale zapamiętała i pognała w stronę wozu, przemykając między nogami panikujących już teraz mieszkańców.
Odruch ucieczki szybko został zatamowany, gdy pierwsi napastnicy wybiegli z lasu, atakując elfy. Leila momentalnie wróciła do swojej ludzkiej postaci, wciąż zszokowana tym, jak łatwo jej to przychodzi, gdy nie musi martwić się o ubranie. Dodało jej to też niesamowitej energii i powstając z czworaków miała już w dłoniach dwa sztylety, którymi pocięła niespodziewającego się ataku z tej strony mężczyzny. Ten sięgał już w stronę jednej z elfek, gdy nadział się na ostrze dziewczyny i zatrzymał zaskoczony, a wówczas zmiennokształtna poderżnęła mu gardło, odskakując odruchowo, by nie zalała jej krew. Dopiero wtedy znów się rozejrzała, wśród rozbiegającego się tłumu mogąc zobaczyć wreszcie coś więcej.
- Namir? Samiel! – krzyknęła, rozglądając się wokół, ale dostrzegła tylko zabójcę, walczącego z właściwą mu skutecznością. Nie usuwał się z drogi bandytom, atakując ich i powalając jednego za drugim. Teraz nie wiedziała, czy dołączać do niego, czy pędzić w stronę wozu, jak mówił jej przyjaciel. Tak czy siak musiała jednak poinformować Samiela, ruszyła więc w jego stronę, przepychając się przez uciekające w przeciwnym kierunku elfy.
- Samiel! – dopadła w końcu do mężczyzny, jednocześnie uchylając się przed ciosem jednego z walczących i podcinając mu mocno kolana od wewnętrznej strony. Dopiero gdy upadł z krzykiem, dziewczyna skoczyła na niego i wbiła sztylet w serce. Wyszarpnęła zaraz broń i wróciła spojrzeniem do demona.
- Samiel! Namir odbiegł gdzieś z Felipie, mamy się spotkać przy wozie! – krzyknęła, próbując dotrzeć do demona swoim słabym głosem, mimo panującego wokół zgiełku. Nagle jednak zamarła, a jej oczy rozszerzyły się.
- Psy! – westchnęła i opadła znów na cztery łapy, pędząc w przeciwnym kierunku, jakby goniły ją same ogary piekielne. Wiedziała, że czworonogi szybciej zwietrzą lisa i bardziej jej zagrożą w tej formie niż w ludzkiej, ale zdawała sobie też sprawę, że tak na pewno im ucieknie. Przemykała pędem pomiędzy nogami walczących, zmierzając w stronę wozu i zawróciła, orząc łapkami ziemię i wskakując na deski. Dopiero tam wróciła do ludzkiej formy, kucając i oddychając ciężko. Wciąż miała wszystko na sobie! Ten koralik jest niesamowity!
- Leila?
- Duil! Gdzie reszta? – dziewczyna odgarnęła rude włosy z twarzy, przyglądając się dobiegającemu do niej elfowi. Nie umknęło jej uwadze, że jego ubranie było nieco sponiewierane, ale nieświadomie zrzuciła to na karb walki.
- Namir nie z tobą? – zapytał wyraźnie zdziwiony, a lisica zmarkotniała.
- Nie, zniknął gdzieś z Felipie. Samiel walczy, ale zaraz powinien tu być. Japker?
- Nie widziałem go już od dobrych kilku godzin, przyznam – elf skrzywił się i podrapał po brodzie.
        Odgłosy walki cichły powoli, podobnie jak powarkiwania psów, na które szczególnie wyczulona była lisołaczka, która z wyraźnym lękiem wyglądała na zewnątrz. Jakkolwiek nieracjonalnie mogłoby to zabrzmieć, wolała zmierzyć się z uzbrojonym po zęby najemnikiem, niż wściekłym brytanem. Z tym pierwszym przynajmniej miałaby jakieś szanse. W końcu w zasięgu wzroku pojawił się Samiel i dziewczyna wyskoczyła z wozu, podbiegając do mężczyzny i rzucając mu się na szyję.
- Nic ci nie jest? – zapytała, odsuwając się zaraz i spoglądając na niego uważnie.
- Gdzie ten lis i Felipie? – przerwał im Duil i Leila rozejrzała się bezradnie.
- Nie wiem… zaraz, spróbuję go wytropić. Idźcie za mną – rzuciła i opadła znów na cztery łapki, ruszając pędem przez siebie.
        Początkowo biegła raźnym krokiem, niemal zmuszając podążających za nią mężczyzn do truchtu. Po chwili jednak zwolniła, wzdrygając się i trzepiąc łebkiem na boki. Co to za okropny zapach!? Jaszczur? Smok? Tutaj?! Biedna lisica kręciła się chwilę w kółko, próbując podjąć trop i nawet szczeknęła raz z irytacji, przysiadając na zadku i kładąc uszy po sobie. „Namir, gdzie jesteś?”, pomyślała ze smutkiem i westchnęła przez lisi nosek, gdy nagle uszy znów postawiła pionowo. Felipie! Na pewno się nie rozdzielili, lisołak obiecał ją chronić. Wystarczy znaleźć Felipie!
Leila zerwała się nagle na równe nogi i znów ruszyła biegiem przed siebie, krótkimi szczeknięciami poganiając towarzyszy i zaraz opuszczając znów łepek do ziemi, by wyczuć zapach. Losowi niech będą dzięki, że artystka tak gustowała w silnych perfumach!
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Właściwie, mało obchodziło go, czy Filipie podążyła za nim, czy zrobiła coś innego – teraz najważniejsze było, aby dotrzeć do miejsca, w którym zauważył Ecae i zatrzymać truciciela, zmuszając go do tego, żeby podzielił się z nim odtrutką. Z nim i z innymi, którzy padli ofiarą jego „zabawy”. Niestety, tam już go nie było, ale Samiel zorientował się, że Filipie poszła za nim… i to dzięki niej udało mu się dostrzec ponownie elfa, którego szukali. Pozwolił na to, żeby to kobieta dotarła jako pierwsza do Ecae i nawet rozmawiała z nim. Oboje znali się dłużej niż on i Filipie, dlatego też może łatwiej uda jej się przekonać tamtego do tego, żeby dał im odtrutkę. Dobrze, że tak to zostawił, bo udało jej się to zrobić i otrzymali od Ecae bukłak z cieczą, która powinna pomóc im z problemem, który wywołał elf. Dołączyli do nich też Leila i Namir – to dobrze, bo przynajmniej nie będą musieli ich szukać, aby podzielić się z nimi tym, co dostali od truciciela. Bez słowa przyjął bukłak i solidnym łykiem zaczerpnął z niego, chcąc jak najszybciej pozbyć się problemów z wypowiadaniem słów.
Oddał pojemnik Ecae, jednak upadł on, gdy w klatkę piersiową elfa wbiła się strzała. Wydarzenia zaczęły dziać się bardzo szybko – mieszkańcy wioski zaczęli krzyczeć i uciekać, próbując zachować swe życia, a strzały nadal leciały w stronę ich grupy. Możliwe, że to nie truciciel był celem, a osoba posyłająca strzałę mogła źle wymierzyć i trafić kogoś, dla kogo niekoniecznie przeznaczony był pocisk. Tak mu się przynajmniej wydawało, a strzały co jakiś czas przecinające powietrze tylko utwierdzały go w tym. Poza tym… rozdzielili się też – Namir i Filipie pobiegli gdzieś, a on został z Leilą, której teraz i tak nie widział, bo bardziej skupił się na atakujących przeciwnikach. Podejrzewał, że lisołaczka poradzi sobie, a przynajmniej powinna to zrobić. W jego dłoniach błyskawicznie znalazły się sztylety. Przemieniony nie miał zamiaru bawić się z przeciwnikami, dlatego też pozbawiał ich życia jak najszybciej mógł – najczęściej ograniczając się do pojedynczego ciosu albo cięcia. Zresztą, ci bandyci nie byli wymagającymi przeciwnikami dla kogoś takiego, jak on, więc pozbywał się ich naprawdę szybko. Zauważył też i usłyszał Leilę, która dołączyła do niego. Obdarzył ją krótkim, pytającym spojrzeniem, który szybko od niej oderwał, aby przenieść je na szarżującego przeciwnika i zabić go, chwilę później odrzucając jego ciało gdzieś na bok. Kiwnął tylko głową, gdy usłyszał jej słowa i ruszył w stronę wozu, gdy ona także to zrobiła.

Po drodze pozbył się też tych, którzy go zaatakowali. Mógłby też zlikwidować psy, bo aktualnie one także były ich wrogami, jednak do tego wolałby wykorzystać swoją kuszę. Dlatego też zmienił się układ jego broni – jeden ze sztyletów wylądował w pochwie, a jego miejsce zajęła niewielka kusza. Mogłoby wydawać się, że z niej wystrzeli, ale on tego nie zrobił. Nie będzie wzbraniał się przed strzałem, gdy psy ruszą w jego stronę, jednak teraz nie chciał zdradzać swojej pozycji, dlatego też wznowił bieg w stronę wozu. Nie widział nigdzie rudych włosów zmiennokształtnej, dlatego domyślił się, że zmieniła się ona w zwierzęcą formę, aby szybciej dotrzeć do miejsca, w którym mieli się spotkać. Cóż… on nie mógł zrobić czegoś takiego, ale za to poruszał się naprawdę szybko. Przy drewnianym środku transportu spotkał nie tylko Leilę, ale także Duilesgara. Zaskoczyło go trochę to, że dziewczyna nagle rzuciła mu się na szyję – zupełnie, jakby rozdzielili się na nie wiadomo jak długo albo, gdyby znalazł się w jakiejś niebezpiecznej sytuacji, a ona myślała, że nie uda mu się wyjść z niej cało. Było to trochę dziwne, ale chyba to rozumiał, dlatego dziewczyna mogła poczuć jego dłoń na plecach.
         – Wszystko w porządku. Nawet się nie zmęczyłem, bo zbyt łatwo się ich zabija – odparł po chwili. Powiedział prawdę, zarówno w pierwszym, jak i w drugim zdaniu. Chciałby zmierzyć się z ich przywódcą, żeby mieć jakieś – nawet minimalne – wyzwanie, w którym będzie mógł użyć trochę większego wachlarza swych umiejętności.
         – W lisiej formie będzie poruszała się szybciej niż w ludzkiej. Nie zostawaj w tyle – powiedział do Duilego, gdy tylko dziewczyna zmieniła swą formę. Samiel ruszył od razu za nią, gdy tylko sama zaczęła biec. Nie oglądał się za siebie, bo nie chciał stracić jej z oczy – wcześniej ostrzegł elfa, że nie będą poruszać się wolno, więc od tylko od niego zależało, czy za nimi nadąży, czy zostanie w tyle. Widział, że zatrzymała się, jednak nie wiedział, o co może chodzić. Lisica miała lepszy węch niż on, więc może poczuła coś, co wywołało u niej taką reakcję. Demon nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, bo zmiennokształtna znów podjęła trop i zaczęła biec szybciej niż wcześniej – on nie miał problemu, żeby za nią podążyć. Może Duil też nie miał, a może miał… cóż, nie mógł teraz tego sprawdzić, bo straciłby z oczu Rudą.

Gdzieś za ich plecami, udało mu się usłyszeć męskie krzyki. Możliwe, że grupa z psami ruszyła za nimi i poganiała teraz psy, które zaczęły szczekać. Dźwięk ten zbliżał się do nich, ale… jakoś powoli, więc coś musiało ich spowalniać, a psy szczekały głośniej. Może to te zwierzęta nie chciały za nimi podążać? Może wyczuły coś, co sprawiło, że wolały nie słuchać się swoich panów niż iść dalej? Akurat im było to na rękę, bo mogli biec ciągle przed siebie, nie musząc przy tym zwalniać albo zatrzymywać się całkowicie, aby walczyć i pozbyć się pleców.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

Namir poczuł cienką dłoń na swoim nadgarstku. Rozejrzał się dookoła kładąc nisko uszy. Panowała ciemna noc, nawet księżyc schował się za chmurami doprawiając na czarno las. Jedynie zielone prześwity liści i pnie były rozpoznawalne w tym gąszczu. Nie rozumiał powodu zatrzymania się. Był gotów atakować, ale Filipie wyjaśniła wszystko jednym gestem.
Sięgnęła palcami gęstych lian, które kaskadą opadały z dosyć wysokiego wzniesienia na miękką ściółkę. Lisołak zmarszczył brwi i jeszcze o nic nie pytając przeszedł do tajemniczego tunelu.
W nim zaś, jak można było się spodziewać, wcale jaśniej nie było. Żadnych pochodni, jedynie unoszący się zapach wilgnej ziemi oraz odstające korzenie. Oddalili się jeszcze o kilka kroków i gdy Namir stwierdził, że są już bezpieczni, zmienił zapach na swój własny a jego zaniepokojone spojrzenie spoczęło na artystce.
- Co to za tunel? Dokąd prowadzi i skąd wiesz o jego istnieniu? - zapytał wprost.
- Nie trzymaj się tak nerwów, rimba essë – uspokajała łagodnym tonem Filipie.- Ten tunel prowadzi do Menaos. Ma wiele korytarzy, ale znam go na pamięć. Przechodziłam tędy wielokrotnie, żeby mi nic z tej pamięci nie uciekło. Tutaj jesteśmy bezpieczny – uśmiechnęła się ciepło elfka.
Zmiennokształtny delikatnie zmarszczył nos. Emanowała od tej kobiety specyficzna energia nakazująca bezpretensjonalnie jej ufać, kochać i uwielbiać. Z pewnością niemalże każdy chciał ją posiąść na wyłączność, ale w głowie Verki wciąż krążyły myśli na temat innego dziewczęcia. Rudowłosej lisołaczki pozostawionej w wiosce.
Aż zapiekło go w żołądku na tę myśl. Nie, nieodpowiednio postąpił. Powinien wrócić i przy niej być, a w razie potrzeby ratować.
Jego zaciśnięte powieki i pięści nagle się rozluźniły. Fui objęła go w pasie od boku, wtulając przy tym głowę w jego klatkę piersiową. Wciąż drepcząc wyszeptała:
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. Wiem ile poświęcasz... - mruknęła na koniec smutno.
I znowu zmienił zdanie. Leila jest u boku mężczyzny, który uwolnił ją z rąk jakiegoś z pewności przebrzydłego gościa. Wyśmienitego najemnika, na pewno starszego i bardziej doświadczonego niż on. Namir zresztą nie tak widział przed sobą przyszłość, jako dziecko czarnego rynku. Chciał się z tego wygrzebać, zaprzestać zarabiania na boku w mało uczciwym biznesie i choć był w tym dobry to już dawał sobie radę na wolności w całkiem inny sposób. Wcześniej, nieco zagubiony i niezorientowany w funkcjonowaniu rzeczywistości, wpadł tam gdzie najłatwiej było – kradzieże, spiskowanie, szpiegostwo, nieczyste zagrania.
Zamyślony, ale spokojniejszy, pogłaskał Filipie po głowie nie zatrzymując kroku.
- W porządku, Filipie. Jesteśmy przyjaciółmi, chyba żadna decyzja nie była zła w tym przypadku – odpowiedział uspokajająco.
Coś się zmieniło. Fui przylegała do niego coraz mniej pewnie, a wątpliwości rzadko ją dotyczyły. Drżała, była rozpalona, a jednak dygotała jakby z zimna. Jej oddech stał się płytki i szybszy, jakby elfce doskwierała druzgocąca trema.
- Na pewno pamiętasz jak iść? - zapytał, jakby chciał zamaskować swoją spostrzegawczość.
- Oczywiście!
- Będziemy w stanie wrócić?
- Ja... - elfka zacięła się na chwilę, po czym oderwała się od zmiennokształtnego i obejmując palcami swoje ramię. Patrzyła w milczeniu na lisołaka.
Ten zaś czekał w napięciu na słowa Fui. Nie rozumiał tego co się tu rozgrywa i stopniowo coraz bardziej chciał wrócić do Leili. Wiedzieć, że jest bezpieczna i mocno przytulić, aby znowu nie okazała się tylko snem.
- Namir?
- Tak? - odparł najspokojniej jak tylko potrafił.
- Czy ona ci całkowicie ufa?
Lisołak uniósł uszy zaskoczony tym pytaniem. Nie tego się spodziewał, właściwie to było najdziwniejsze pytanie jakie mogła mu zadać w gorączkowej atmosferze. Nie zdążył jednak na nie odpowiedzieć, gdy usłyszał opadający na ziemię piach. Verka niczym myśliwski pies od razu zwrócił głowę w kierunku ciągnącego się przed nimi korytarza. Zgiął kolana i nisko się pochylił utrzymując dłonie na wysokości szybkiego dostępu do sztyletów. Usłyszał charkliwy i paskudny śmiech. W ciemnościach powoli pojawiały się zarysy męskich sylwetek.
- Co jest? - spytał cicho Namir sapiąc z zaniepokojenia.
- No, no... Kogo my tu mamy? Namir? Dobrze słyszeliśmy? - powiedział gość uderzający rękojeścią noża na dłoń. Był starszy od lisołaka, bardziej zszargany życiem, zarośnięty i odziany w skórzaną zbroję.- Nie musisz teraz otwierać pyska, wystarczy, że pójdziesz z nami.
Verka nie odpowiadał. Mierzył wzrokiem gości próbując się doliczyć ilości przeciwników, mimo że jego wzrok szybko zaadaptował się do warunków to kilka łepków zasłaniało dalszy plan w tunelu.
- Pani chyba dobrze zdradziła twoje imię... - burknął szef bandy.
- Zdradziła? - to pytanie uniosło się w powietrzu i na długo miało zawisnąć w krętych tunelach. Filipie szybko zorientowała się w rzuconych do niej słowach, przez co jej oczy momentalnie zrobiły się wielkie i okrągłe.
- Co? Ja... ni... Aa! - pisnęła aktorka widząc, jak jeden z mężczyzn jednym susem znalazł się blisko lisołaka.
Verka odparował pierwszy atak. Nim rzucił się w jego stronę następny gość, spojrzał na aktorkę pełnym dezorientacji wzrokiem. Zaatakował drugi, a potem jeszcze dwóch kolejnych. Fui krzyczała, by przestali, ale jej głos niknął gdzieś w tle. W końcu wściekły lisołak naparł na jednego z mężczyzn raniąc go do tego stopnia, że naraził napastnika na szybką śmierć spowodowaną krwotokiem. Szef bandy łypnął na niego wściekle.
- Ta dziewczyna, gdzie ona jest?! - wrzasnął, ale Namir wciąż nie odpowiadał. Fui milczała rozdygotana za plecami mężczyzn. - Zabrakło ci języka w gębie? - zakpił. - Dostaliśmy już potwierdzenie kim jesteś, sługusie Arsena!
Arsen. To imię było niczym głuchy dzwoń w głowie Verki. Nigdy nie wątpił w to, że jeszcze kiedykolwiek o nim usłyszy, ale te wiele lat wydawało się jak zaledwie kilka dni wolności w porównaniu do tego, ile czasu spędził w posiadłości czarodzieja. Sztylet wysunął mu się z rąk. Nie myślał o tym jak zareaguje na powrót Arsena do jego życia, o którym zresztą przypomniał sobie dosyć niedawno. Przynajmniej w większości, gdy jego oczom ukazała się Leila. Jednak faktem było, że mimo amnezji odczuwał jakiś wewnętrzny niepokój związany ze snem o rudowłosej dziewczynie na tle szarego muru. To była ta posiadłość.
- Przecież przed chwilą pytała czy jej ufasz! Wiec na pewno się gdzieś szwenda ta ruda dziweczka! Pan się za tobą stęsknił, haha!
Znowu wspomniał o Filipie. Ciało Verki drętwiało coraz bardziej, gorąc zalewał jego skronie i dłonie. Spoglądał na elfkę, która kuliła się gdzieś w tym tłumie bandytów.
- Nie... - szepnął. - Nie, nie mogłaś... - w odpowiedzi otrzymał wielkie zdziwienie i już po chwili malującą się na twarzy aktorki rozpacz.
- Namir, nie! - krzyknęła rozdartym głosem elfka i zapanował istny chaos.
To co działo się później niewiele miało wspólnego z uczciwą walką. Verką zawładnęła bezgraniczna wściekłość. Jego oczy jarzyły się dzikością, która powoli przejmowała nad nim kontrolę. Tych chuderlawych oprychów nokautował okrutnie o kamień albo własne kolano. Krew rozbryzgała się na jego ubraniu, a gdzieś w tle tlił się jasny punkt w postaci Filipie, która próbowała dostać się do lisołaka. Jednak gdy w końcu chwyciła go za bark, ten odepchnął ją na tyle mocno, że uderzyła o ścianę i kazał jej spieprzać. Zalana łzami aktorka nie widziała dla siebie ratunku, gdy kolejny gość rzucił się na zmiennokształtnego ona zniknęła z jego pola widzenia. Nie potrzebował żadnej zachęty by okrutnie rozprawiać się z napastnikami. W pewnym momencie szef bandy zatoczył się do tyłu i spojrzał trzeźwo na swego przeciwnika. Podobnie i też kilku innych odsunęło się do tyłu widząc jak zmiennokształtny wbija się zębiskami w gardło mężczyzny. Na nic się zdało jego rozdzierający i błagalny krzyk. Lisołak najnormalniej w świecie rozerwał skórę swej ofiary, która padła trupem tuż przed nim.
- Kto jeszcze chętny na podwieczorek? - spytał ironicznie zmiennokształtny spoglądając na pozostałych przy życiu bandytów. - Przed chwilą jeszcze chcieliście gadać...
- Kurwa, to absurd, jest nas więcej! Chwytać go cioty! - wrzasnął przywódca, ale ta walka nie miała już dalej sensu.
Namir bawił się nimi niczym psiak pluszakami. Rozdzierał pazurami, przejmował ich broń i zabijał nią. Nieważne czy był to lekki sztylet czy też ciężki miecz. Musiał się przy tym nie lada namęczyć i chyba właśnie na to liczyli jego przeciwnicy – że w końcu opadnie z sił, ale gdy wydawało się, że jest już u kresu swoich możliwości ponownie przejmował przewagę. „Istne szaleństwo”, myśleli bandyci, aż w pewnym momencie pozostawili walczącego z dzikusem sprzymierzeńca jako przynętę a sami uciekli. Namir z wrzaskiem przebił pierś mężczyzny orientując się po chwili, że został sam z trupami.
Zdyszany muzyk, a teraz bezwględny zabójca, spojrzał na martwych napastników. Jego dłonie były całe zatopione we krwi, ubrania brudne od piachu i rubinowej czerwieni. Verka oparł ręce o ziemię przełykając głośno ślinę. Wypierał z siebie za wszelką cenę to co przed chwilą miało miejsce, jeszcze chciał chwilę trwać w tym szale, żeby nie zaczął żałować, żeby nie opadł z sił, ale przede wszystkim chciał odnaleźć Leilę. Pazurami zadarł o granulowaną, zbitą ścieżkę. Zostawił ją tam! Gdzie ona teraz jest?!
Próbował ułożyć sobie wszystko w głowie. Jak to możliwe, że Filipie go sprzedała? Tkwił w jakimś koszmarze, którego nie potrafił zrozumieć ani złożyć w całość tej całej historii. Brakowało mu elementów.
W dodatku Leila była z Duilem! Verką rąbnął ręką o martwe ciało.
- Szlag! - wrzasnął, po czym wciąż rozjuszony wstał. W tym szale zabijania nie wiedział nawet którędy wrócić, gdzie poszła Filipie oraz reszta bandy. Szukali jej. Leili.


- Ej... - mruknął Duil do Samiela i Leili. - Chyba już wiem, gdzie się schowali... - dodał wskazując na wodospad gęstych lian prowadzących do tuneli.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila biegła już przed siebie pędem, nie musząc już trzymać nosa blisko ziemi, by wyczuć intensywny zapach perfum Felipie. Nawet się nie wahała wybierając trasę i gnała między drzewami, coraz bardziej oddalając się od centrum wioski. Nie odwracała się na Samiela i Duila, słysząc za sobą ich kroki i skupiając się już tylko na odnalezieniu przyjaciela i aktorki. Mrok całkowicie spowił już las i zwykłym oczom trudno było rozróżnić kontury drzew przed sobą, a człowiek pokonywałby trasę zapewne z wyciągniętymi przed siebie rękami. Lisica gnała jednak raźno, przeskakując korzenie i omijając przeszkody, kierowana wyczulonym węchem i wyostrzonym wzrokiem. Jej ślepia błyszczały teraz w ciemnościach, dając nieco upiorne wrażenie, mimo uroku drobnego zwierzęcia.
        Zmiennokształtna zatrzymała się nagle, dając mężczyznom czas na dogonienie jej, a wówczas natknęli się na lisicę krążącą nerwowo w miejscu i na nowo z nosem przy ziemi. Mały czarny nosek trącał uparcie ścianę pokrytą lianami, a zwierzątko popiskiwało cicho, nim fuknęło i cofnęło się o kilka kroków. Mgnienie później stała przed nimi Leila, rozglądając się ze zmarszczonymi brwiami i beznamiętnie gładząc splątany pukiel włosów z wplecionym weń paciorkiem. Podświadomie czuła wolność i swobodę, jaką dawał jej zaczarowany przedmiot, pozwalając jej przemieniać się gdzie i kiedy chciała, bez przejmowania się ubraniami i ekwipunkiem. Teraz jednak zajęta była zmartwieniami, nie myśląc o cieszeniu się z podarku.
- Trop się urywa – powiedziała do towarzyszy, a ramiona opadły jej bezradnie. – Jakby wyparowali. Tutaj – wskazała na ciemną ścianę pokrytą roślinnością. Zdążyła odejść dwa kroki, szukając innej drogi, gdy odezwał się Duil, który z większym trudem przebijał wzrokiem ciemność. Błękitne oczy podążyły za jego spojrzeniem i błysnęły, gdy elf odsłonił drogą przejście pod ciężkimi lianami. Bez wahania ruszyła do środka.
        Gdy tylko ostatnia osoba znalazła się w środku i opadła zielona zasłona, okazało się, że może być jeszcze ciemniej niż na zewnątrz. W tunelu nie było żadnego źródła światła i nawet Leila z trudem przebijała wzrokiem mrok. Szła powoli, poruszając płatkami ludzkiego nosa. Nie przemieniała się tutaj, z obawy, że mogą natknąć się na coś większego od lisa. A póki co, tunel prowadził na wprost. Później odbiegało od niego kilka rozgałęzień, z pewnością tworząc imponujący i przerażający, dla tych, którzy się w nim zgubią tunel. Dziewczyna jednak podążała pewnie za zapachem.
Dopiero po dłużej chwili zdała sobie sprawę, że słyszy lepiej, a włosy na głowie poruszają jej się lekko, za każdym razem gdy ziemia szurnie pod czyimś butem. Sięgnęła do rudej czupryny i z zaskoczeniem wymacała parę sporych lisich uszu, które teraz okręcały się lekko, na każde źródło dźwięku. Na los, ile zajmie jej poznanie własnego ciała? I dlaczego nie ma nad tym kontroli? Odruchowo objęła swoje dłonie, by sprawdzić palce, gdzie kiedyś pojawiły się długie szpony, ale paznokcie miała krótkie i okrągłe. Tak jakby jej ciało samo reagowało na okoliczności, formę hybrydy dostosowując do potrzeb otoczenia.
        Jej rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez odgłosy walki. Zaskoczona lisołaczka zatrzymała się na moment, ale zaraz ruszyła pędem w tamtą stronę, w głowie mając tylko Namira i Felipie. Nie chodziło już o to, czy zobowiązała się do obrony artystki czy nie. Liczyło się tylko to, że jej najlepszy przyjaciel i bliska jej kobieta byli w niebezpieczeństwie. Nie wątpiła, że lis poradzi sobie z zagrożeniem i na pewno nie potrzebuje jej pomocy, ale trudno było być obojętnym, gdy słyszało się już, że napastnicy istnieją i mają przewagę liczebną.
W końcu zapadła martwa cisza, a przed ich oczami zaczęły majaczyć jakieś kształty. Leżące postacie i tylko jedna na nogach.
- Namir?! - Leila zaryzykowała uniesiony szept, ale Duil się nie ograniczał.
- Gdzie jest Felipie? – zapytał głośno, docierając do lisołaka.
Zmiennokształtna zaś na razie skupiona była tylko na przyjacielu. Całym we krwi, ale w większości cudzej, co udało jej się wywnioskować po dłużej chwili marszczenia nosa, atakowanego zapachami.
- Nic ci nie jest? – zapytała z troską, dłońmi odnajdując twarz przyjaciela i oglądając ją uważnie, a kciukiem ocierając odruchowo jakąś kroplę krwi na jego policzku. Dopiero później rozejrzała się po trupach ścielących się wokół nich i przełknęła ślinę, ale nie puściła dłoni przyjaciela, po tym jak jej ręka zsunęła się odruchowo po jego ramieniu.

        - A więc jednak ufa ci całkowicie.
        Głos rozlegający się za ich plecami zaskoczył Leilę, która odwróciła się gwałtownie, z szeroko otwartymi oczami. Przejęta stanem przyjaciela zupełnie opuściła gardę, pozwalając dźwiękom i zapachom umknąć jej uwadze. Teraz spoglądała na stojące kawałek dalej sylwetki, wciąż kryjące się niejako w ciemnościach, jednak sylwetkami przysłaniające wylot korytarza, co nie było pocieszające. Zmiennokształtna od razu sięgnęła do sztyletów, trzymając je jeszcze w opuszczonych dłoniach, ale jedno już zwrócone ostrzem do przodu, drugie zaś odwrócone, niemal przylegając klingą do przedramienia.
- O proszę, tancerka chce walczyć? – zakpił mężczyzna, a Leila zawahała się, otwierając usta i zerkając na lisołaka. Skąd wiedzieli? Co to oznaczało?
- Namir? – szepnęła pytająco, ale ten nie miał nawet szansy odpowiedzieć, gdy dziewczyna teraz już czujnie odwróciła głowę, gdy dobiegły do niej nowe zapachy. Drugą stronę tunelu zajmowało kilka osób, ale nigdzie nie widziała artystki.
- Felipie jest bezpieczna? – zapytała jeszcze zmiennokształtna, marszcząc brwi i spoglądając spode łba na napastników. Po chwili znów odwróciła głowę, słysząc głos.
- Lisy brać żywcem. Dziewczyny nie krzywdzić. Uważajcie na zabójcę.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Im dalej biegli, tym ciemniejszy stawał się las – to akurat mogło zauważyć każde z nich, jednak musieli przeć do przodu, skoro właśnie tam uda im się odnaleźć Namira i Filipie. Ufał czułemu nosowi lisołaczki, dlatego też nie zastanawiał się nad tym, czy może ktoś lub coś próbuje zmylić ją i wprowadzić w jakąś pułapkę. Nie miał też problemu z zobaczeniem jej, a także z nadążaniem za nią, chociaż i tak biegł trochę wolnej, żeby towarzyszący im elf także mógł nadążyć i nie zgubił się, tracąc ich z oczu. Gdy już zaczęło robić się jeszcze ciemnej, Samiel w końcu przymknął zwyczajne oko i pozwolił działać Smoczemu, którego jedną z zalet było właśnie to, że pozwalało mu na widzenie w ciemnościach, święcąc się przy tym lekko połączonymi kolorami żółci i pomarańczu. Robił już tak wiele razy i w ogóle nie przeszkadzało mu to, że na świat patrzy tylko jednym okiem – zresztą, nie sprawiało to też, że w walce jego umiejętności nagle spadały w pewnym stopniu lub stawał się mniej zabójczy, niż był normalnie. Na początku mogło tak być – zanim jeszcze wyszkolił się w walce z wykorzystaniem Smoczego Oka – jednak teraz już tak nie było. Ewentualni przeciwnicy mogą poczuć mniejsze zagrożenie ze strony „jednookiego”, ale to będzie wyłącznie złudzenie, o czym zresztą będą mogli przekonać się bardzo szybko i dowiedzieć się, że przymknięte oko nie oznacza, że uda im się go pokonać. Niby zwyczajne oko z czasem przyzwyczaiłoby się do ciemności, jednak i tak nie widziałby nim w niej tak dobrze, jak Smoczym.
         – Tutaj jest przejście – odezwał się krótko przed tym, jak Duil odsłonił wejście do jaskini lub tuneli, które ukryte było za roślinną ścianą. Samiel już z tego miejsca widział, iż wewnątrz jest ciemnej niż w partii lasu, w którą są teraz… tyle tylko, że jego magiczne oko nadal dość dobrze przebijało ciemność i wydawało mu się, że nie powinien mieć problemów z dostrzeganiem różnych rzeczy, a także z walką.

Zaczęli iść, powoli. Przemieniony odruchowo stawiał stopy tak, że praktycznie dało się słyszeć jego kroków, mimo że poruszał się z prędkością, z którą robili to pozostali. Odgłosy walki usłyszeli wszyscy, a te zadziałały jak jakiś bodziec, który sprawił, że zaczęli iść szybciej i prosto w ich stronę. Dźwięki te ucichły krótko przed tym, jak udało im się dobiec do ich źródła. Zobaczyli Namira, całego w krwi wrogów, którzy leżeli w pobliżu. Tylko, że nigdzie nie było elfki, a przynajmniej nie dostrzegał jej on i pozostali.
Samiel stał w miejscu i odruchowo przeszedł pod ścianę, aby ukryć się w cieniu, gdy tylko usłyszał kroki i głos za ich plecami. Najpierw policzył, ilu przeciwników liczy grupa wroga, a później zaczął myśleć nad tym, jak się za nich zabrać, słuchając przy okazji tego, co mówił (prawdopodobnie) ich dowódca. Dwa noże… Jeden… Czy może bez broni? Tak, rozważał nawet, czy ruszyć na nich i walczyć z nimi wykorzystując tylko walkę wręcz – za tak nikłe zagrożenie ich uważał. Z drugiej strony, mogłoby to podejść pod popisywanie się, a tego Samiel nie lubił robić. Zdawał sobie sprawę, że jego umiejętności wielu osobom mogłyby wydawać się wręcz nadludzkie i budziłyby w nich różne emocje. Zresztą, ostatnie słowa tamtego człowieka i tak dość jasno dały mu do zrozumienia, że i tak zdawali sobie sprawę z tego, że on także tu jest.
         – Zajmę się tymi, którzy wyszli nam na plecy. Jest ich więcej – odparł cicho, jednak ściany jaskini i wyostrzony słuch lisołaczki powinny sprawić, że usłyszy go bez problemów. Duil i Leila powinni poradzić sobie z mniejszą grupą, może Namir też im pomoże, jeśli będzie w stanie to zrobić. A on zdecydował się na rozwiązanie pośrednie – w jednej jego dłoni pojawił się nagle sztylet, a w drugiej… nic. Ta jedynie zacisnęła się w pięść, a sam przemieniony wyszedł z cienia i, bez zbędnych słów, ruszył w stronę wrogiej grupy. Oni też ruszyli, tylko że ich dowódca trzymał się z tyłu.

Mimo panującego mroku, Samiel poruszał się płynnie, co dało się zauważyć już w pierwszych momentach walki – gdy bez problemu uchylił się przed cięciem miecza i wbił ostrze sztyletu w klatkę piersiową pierwszego przeciwnika, od razu popychając jego ciało do przodu, aby wpadło prosto na kolejnego, który czaił się za plecami pierwszego. Gdyby nie Smocze Oko, na pewno walczyłby ostrożniej i bardziej uważałby na otoczenie, co spowodowane byłoby tym, że w ciemności widziałby słabiej. Przechodząc obok powalonego wroga, kopnął go prosto w twarz, sprawiając, że ten znów padł i prawdopodobnie stracił przytomność. Kolejna dwójka zaatakowała od razu, stosując dwa pchnięcia w przeciwnych kierunkach, które na chwilę utworzyły z ich mieczy „X”. Samiel uniknął tego, przeskakując w bok i od razu wbijając ostrze broni w brzuch jednego z walczących z nim wojowników, błyskawicznie wyciągnął je i wbił ponownie, tym razem niemalże pod pachę – rannego i wykrwawiającego się odepchnął na bok, a jego ciało padło na podłoże, może trochę głośniej niż powinno. Odchylił głowę, unikając ostrza miecza, które pędziło prosto na spotkanie z jego okiem. Od razu wyprowadził kopnięcie lewą nogą, czubkiem buta celując w kolano. Nie dość, że wytrącił przeciwnika z równowagi, to ten klęknął jeszcze na krótką chwilę – to wystarczyło zabójcy, aby do niego doskoczyć, złapać głowę w chwycie i skręcić mu kark. Po tym szybko odskoczył na bok, gdy tylko zobaczył serię noży do rzucania, które pędziły w jego stronę – uniknął ich wszystkich, a one poleciały za niego i zderzyły się z kamienną ścianą tunelu, odbijając się od niej dość głośno. W ciągu uderzenia serca przemieniony znalazł się przy nożowniku i zaczął z nim walkę, tak szybko się poruszał. Sztyletem zablokował nóż przeciwnika, a od drugiego wykręcił się i wolną ręką złapał nadgarstek mężczyzny, ściskając go i zmuszając do upuszczenia broni. Nożownik próbował uderzyć go głową w nos, jednak Samiel zauważył to – wyłącznie dzięki kolejnej zdolności Smoczego Oka – i odskoczył w tył, ciągnąc przeciwnika za sobą, przy okazji wykorzystując to i uderzając swoim kolanem prosto w podbródek wroga. Puścił go, co tamten wykorzystał i rzucił kolejnym nożem, który przeciął policzek Samiela, zostawiając tam niegroźną ranę. Przemieniony znów doskoczył do przeciwnika i starł się z nim, tym razem wytrącając mu drugi nóż z dłoni i zabijając go, wbijając ostrze sztyletu prosto w serce nożownika.
Ostatni z tych, którzy dzielili go od ich przywódcy, także walczył długimi sztyletami i wyglądało, że wachlarz jego umiejętności może być podobny do tego, który posiada on sam. Tyle tylko, że mężczyzna wyglądał na młodego i na zwykłego człowieka, a Samiel – który niby też nie wyglądał na starego – miał po swojej stronie doświadczenie, a także najpewniej to, że jego umiejętności są lepiej rozwinięte. Natarł na niego, jednak nie zaatakował pierwszy, co sprawiło, że tamten wykonał serię szybkich pchnięć w stronę Samiela, nie celując przy tym w konkretną jego część ciała. Przemieniony uniknął tego, pochylił się lekko i wyprowadził mocne kopnięcie w nogi przeciwnika, który stracił równowagę, jednak udało mu się ustać. Zabójca nie czekał, po prostu skoczył w jego stronę i uderzył pięścią w sam środek klatki piersiowej przeciwnika. Ten cofnął się, próbując złapać oddech – wtedy Samiel wykończył go, wbijając ostrze sztyletu na prawo od miejsca, w które uderzył przed chwilą.
         – Słabych ludzi sobie wybrałeś – wypowiedział to zdanie w stronę przywódcy tych, których zdążył zabić. Został tylko on i ta strona jaskini będzie bezpieczna. Wiedział, dlaczego nie mieszał się do walki – chciał zobaczyć, jak walczy on sam i wymyślić jakąś taktykę, aby zwiększyć swe szanse na pokonanie kogoś takiego, jak Samiel.
         – Jesteś potworem… - odparł tamten. W jego głosie dało się usłyszeć strach, który także widoczny był w szeroko otwartych oczach. Mężczyzna cofnął się o krok, jednak po tym jakby opanował się i sięgnął po miecz do tej pory spoczywający przy jego pasie.
         – W pewnym sensie – odpowiedział mu przemieniony, błyskawicznie docierając tuż pod nos tamtego. Komuś ze słabym wzrokiem mogłoby wydawać się, że się teleportował, jednak on tylko tak szybko się poruszał.
Pierwsze cięcie wyprowadzone przez przywódcę było niepewne, świadczące o tym, że tamten nie pozbył się jeszcze strachu… jednak kolejne było szybsze i pewniejsze. Uniknął obu, jeszcze nie atakując. Kolejne cięcie nadeszło do dołu i gdyby trafiło, mogłoby nie tylko pozostawić szramę na jego klatce piersiowej, jednak także przeciąć podbródek i nawet jego twarz. Tyle tylko, że nic takiego się nie stało, bo Samiel uskoczył w bok i właśnie stamtąd zaatakował, tnąc sztyletem po boku brzucha przeciwnika. On trafił, a głęboka rana cięta trysnęła krwią. Mężczyzna szybko zareagował, najpierw odpychając go pancerną rękawicą, a później łapiąc się za ranę, próbując zminimalizować upływ krwi. Przemieniony szybko kontratakował, uderzając przeciwnika pięścią w twarz – ten co prawda zaatakował go mieczem, jednak zrobił to na odlew, przez co Samiel miał jeszcze mniej problemów z uniknięciem tego i ponownym znalezieniem się na wprost przeciwnika. Znów zaatakował, tym razem kierując ostrze w stronę klatki piersiowej, jednak ostrze miecza zablokowało ostrze sztyletu. Wykorzystał to, że tamten nadal trzyma jedną dłoń na ranie i otwartą dłonią uderzył go w pierś, odpychając go od siebie i powiększając lekko odległość między nimi. Przerzucił sztylet do prawej dłoni i zaatakował, czubkiem ostrza celując w serce przeciwnika. Tamten to mieczem, znowu, jednak zabójca przerzucił nagle broń do drugiej dłoni i wbił ostrze w pierś przywódcy tej zgrai, nadal zaskoczonego takim przebiegiem walki.

Wyciągnął ostrze z ciała i odwrócił się w stronę pozostałych, sprawdzając, jak idzie im walka. Nie zmęczył się i nie był ranny. Co prawda, na jego twarzy dało się zauważyć strużkę krwi, jednak ranie tej daleko było od śmiertelnej lub zagrażającej zdrowiu i kondycji. Dlatego też Samiel był gotowy na to, żeby pomóc w walce po drugiej stronie tunelu.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        To był jedyny moment w jego życiu, w którym bardzo nie chciał ujrzeć akurat Leili. Nie w tym podziemnym labiryncie. Gdzieś później i gdzieś indziej, jak najdalej stąd. Przez chwilę słyszał jedynie swój oddech i jak to po walce, nagle dopadło go zmęczenie. Wiedział jednak, że nie ma czasu na odpoczynek. On już gonił myślami za tym, by odszukać lisicę w lesie. Był tak do tego zdeterminowany, że w pierwszej sekundzie miał jedynie wrażenie, że czuje jej zapach. Jednak wyczuwalna woń okazał się bardziej realna niż myślał.
        - Nie... - stęknął patrząc na nią, gdy nagle wyłoniła się z ciemności. - Nie, nie możemy tu zostać – Namir cały drżał widząc jak dziewczęca postać powoli się do niego zbliża. Upominał się za każdym razem, gdy chciał wypowiedzieć jej imię, jakby echo miało zdradzić obecność lisołaczki.
        Za plecami rudowłosej wymalowała się postać Duila. Wówczas na twarzy Verki pojawił się paskudny, wręcz dziki grymas. Rysy lisołaka stały się nagle ostre i groźne, gdyby Leila nie stała między nimi to od razu rzuciłby się na elfa. I taki był jego cel. Był gotów gwałtownie schować dziewczynę za swoimi plecami, a potem rozszarpać aktora, ale delikatna dłoń zmiennokształtnej spoczęła na męskim policzku. Verka spojrzał uważnie na Leilę. Przełknął ślinę. Jeszcze dominowały w nim mordercze instynkty, a ona była tak drobna i krucha w zaistniałym środowisku. Dopiero po tym obudził się ze swojego szału orientując się, że lisołaczka dostrzegła wszystkie martwe ciała wokół. Dłoń dziewczyny zsunęła się po jego ramieniu i zmiennokształby czuł, jakby ją z tego powodu tracił. Chciał uchronić rudowłosą, zakryć jej oczy, choć wiedział, że to zamazywanie prawdy, ale co ona teraz o nim myśli?
        Nieważne.
        Lisołak mocno chwycił ramiona Leili, tak by skupiła swoją uwagę na nim.
        - Oni... - nie dokończył, gdy męski głos członka bandy rozległ się po labiryncie.
        - Kurwa... - zaklął Verka puszczając rudowłosą i samemu szukając ręką sztyletu.
        Nie wiedział, co odpowiedzieć dziewczynie: ani na nieme wezwanie, ani na troskę o Filipie. Nie miał ku temu nawet okazji, gdy reszta grupy rzuciła się na nich. Nie czekał, nie zastanawiał się, a jedynie naparł kolejny raz na przeciwników starając się jak najwięcej z nich trzymać jak najdalej od Leili. W szale dźwięków bijących się ze sobą ostrzy, lisołak dostrzegł jak Duilesgar zbliżył się do rudowłosej. Kopnął napastnika tracąc szansę na jego zabicie, ale od razu doskoczył do dwójki i ku zaskoczeniu, aktor wyśmienicie radził sobie z mieczem, którym obronił rudowłosą. Ta wersja nie zgadzała się do końca z wysnutą teorią niedawnych zdarzeń. Jednak rozkaz był prosty „Dziewczyny nie krzywdzić” więc, gdy elf prostował sylwetkę zaraz oberwał pięścią od lisołaka.
        Aktor zatoczył się dwa kroki w bok krzycząc z pretensją:
        - Co jest ?!
        Ale ponownie nie było okazji odpowiedzieć, bo przez te samcze wybryki, któryś z gości chwycił lisołaczkę. Bardzo nieładnie. Rozwścieczony Namir z niemałą obojętnością wbił nóż w łeb jednego z mężczyzn, który od boku próbował go zaatakować. Martwe ciało padło za jego plecami i wyjmując kolejny sztylet, już chyba jeden z ostatnich, twardym krokiem zbliżył się do dwójki. Bandyta mocno trzymał dziewczynę utrzymując ją na wysokości klatki piersiowej, tak by nie wierzgała się za mocno.
        - Spokój dziecinko – zastrzegł obrzydliwym szeptem bandzior. - Nie zbliżaj się – rzucił w stronę lisołaka.
        - A bo co? - zakpił Namir. - Nie miała być cała? - ciągnął z rozbawieniem, ale bandycie nie było do śmiechu. Lisołak spoważniał niezadowolony brakiem poczucia humoru, którym jeszcze nie tak dawno szczycili się jego przeciwnicy. Uniósł więc rozłożone dłonie wciąż trzymając między palcami sztylet na znak pokoju. W ciemnościach doskonale widział twarz dziewczyny i wiedział, że ona również z łatwością dojrzy każdy jego grymas. Spojrzał na nią ukradkiem, a jego policzek drgnął od ruchu ust, który za czasów ich dzieciństwa oznaczało pozwolenie – na kopnięcie. A gdzie już kopnęła jegomościa to była jej sprawa.
        Niemniej jednak, Verka wykorzystał okazję i rzucił sztyletem, który jeszcze chwilę temu trzymał w uniesionej ręce. Niebezpieczna zabawa na „kole fortuny”, gdzie wieszali manekina, a potem swoich kolegów w posiadłości Arsena, wreszcie na coś się przydała. Wycelował idealnie, między oczy.
        - Leila... - westchnął podbiegając do dziewczyny i mocno ją obejmując. Wokół już nie było nikogo, prócz nich, Samiela i Duila. Nie interesowało go ilu uciekło, czy komuś się w ogóle udało. Gdy szef bandy został zabity przez demona, chyba już nie mieli dla kogo tak walczyć.
        Czuł ogromne zmęczenie. Z jego koszuli pozostały tylko strzępy. Miał mnóstwo zadrapań, siniaków i cięć, ale nie na tyle szkodliwych by czuł się śmiertelnie ranny. Czuł się dobrze. Dobrze w jej obecności i wiedząc, że nic jej nie grozi. Z tego powodu przytulił ją jeszcze mocniej, zatapiając usta w jej włosy i chroniąc ją na nowo przed całym światem. Pogłaskał dziewczynę czule po plecach, zacisnął palce na jej łopatce, jakby nie chciał już jej puścić. Nagle przeszył go dreszcz i odsunął się od Leili. Jeszcze krótko pogłaskał policzek lisołaczki patrząc jej prosto w oczy.
        - Mam nadzieję, że tobie nic się nie stało.
        Zmiennokształtny gwałtownie obrócił się słysząc za sobą krok. Po prostu wiedział, że to Duil.
        Tym razem elf uniknął ciosu. Aktor zmarszczył brwi mierząc wzrokiem lisołaka, a Verka widząc go był tak wściekły, że nie miał zamiaru odpuścić.
        - Co ty wyprawiasz? - spytał artysta, gdy znowu musiał minąć się z pięścią zmiennokształtnego. Namir dyszał, ale wciąż patrzył wściekle.
        - Ty... - warknął. - Zdradziliście nas.
        - Co? - zdziwił się Duil.
        - Nie rżnij głupa! - uniósł się Verka. - Doskonale wiedziałeś!
        - Nie wiem, o czym mówisz – uparcie odpowiadał elf.
        Namir wymierzył kolejny cios, który sparował Duil. Był to jednak ruch zamierzony, bo zaraz po niecelnym ataku ściął elfa kopnięciem w kolano. Wówczas już nie było szans by elf się nie zachwiał. Lisołak chwycił go mocno za ubrania, chwilę się ze sobą szarpali, dali sobie po pysku, aż w końcu Verka przywarł plecami Duila o ścianę labiryntu.
        - Filipie nas zdradziła – wycedził zmiennokształtny. - Gdzie uciekła?
        - Namir uspokój się... agh!
        Duilesgar chwycił przedramię lisołaka próbując się bronić, gdy ten docisnął go jeszcze mocniej.
        - Dlaczego chcieliście nas sprzedać Arsenowi?! Czego on od nas chce?! - wrzasnął Verka.
        Elf spojrzał na niego wielkimi oczami. To zdezorientowało lisołaka, który tym razem sam został odtrącony kopniakiem, a potem jeszcze niegroźnie zraniony własnym sztyletem, jaki zdołał podkraść mu elf.
        - Ej, ej! Tylko bez takich! - zagroził Duil machając sztyletem w stronę całej trójki. - Nie mam zielonego pojęcia kim jest Arsen – szybko wyjaśnił elf. - Ale wiem kim jest Filipie i wiem kim tym ty jesteś, Namir. Zanim mnie zadźgasz... albo zadźgacie wszyscy w trójkę, to może ty powinieneś mi co nieco wyjaśnić.
        - Ja? - syknął lisołak.
        - Owszem... - Duil zamilkł utrzymując pozycję do ataku. Zapadło milczenie. Aktor westchnął odrzucając broń do przodu. - Jak jesteś zły to popełniasz dużo błędów – stwierdził elf wciąż patrząc na Namira. - Cokolwiek tu nie miało miejsca, to Filipie nie chciała cie zdradzić. Wręcz przeciwnie. Chciała zdradzić siebie.
        Verka patrzył z niezrozumieniem na Duila. Mierzył go wzrokiem, aż w końcu, w tych ciemnościach odnalazł dłoń lisołaczki, którą delikatnie objął.
        - Nie rozumiem – odpowiedział w końcu.
        Duilesgar chwilę walczył z własnymi myślami. Potrząsnął głowa masując czoło palcami i zaklął cicho pod nosem.
        - To nie wam coś groziło, tylko jej... - mruknął pod nosem.
        - Nie ruszę palcem. Nie, dopóki się do cholery nie dowiem, co za cyrk odwalacie.
        - Szczyl, a jaki pyskaty – zakpił Duil. - Ech, w końcu ona by tobie powiedziała... Kiedyś przyjąłeś zlecenie. Nie byle jakie... Na szpiega, który jakieś tysiąc lat temu brał udział w rewolucji. Nie miał on znaczenia w przekazywaniu informacji, ale była to... osoba chroniąca samą królewską rodzinę.
        Ramiona Namira delikatnie opadły. Z zaskoczeniem patrzył na elfa. To była prawda. Jako jeden z niewielu został wtajemniczony w bardzo wrażliwą sprawę i był blisko rozwiązania, jednak porzucił ją chcąc odciąć się od brudnych interesów, życia na ulicy i czarnego rynku.
        - Fuirentto to trujący, morski kwiat. Jest bezwonny i bezbarwny, nie reaguje również na wiele chemicznych odczynów, trzeba by było odczekać kilka godzin nim by zareagowałby z czymkolwiek.
        - Tak właśnie królewski szpieg pozbył się między innymi doradcy – mruknął Namir.
        - Tak właśnie królewski szpieg otumanił połowę sali – poprawił Duil. - W małych ilościach nie zabija, wprowadza w przemiły nastrój. To była okazja by wyprowadzić królewską rodzinę, której groził stryczek. Nikomu nie podobało się, że królowie balują, gdy za murami elfy walczą o życie. W wielkim skrócie... Jednak od tamtej pory osoba kryjąca królewską rodzinę nazwano Fuirentto. Trujący kwiat. Wielu podwładnych chciało w tamtym czasie samemu powiesić część chronionej rodziny, którą powszechnie oskarżano o zatruwanie społeczeństwa. Cóż, Fuirentto, wierny obrońca rodziny, wyprowadził rodzinę tymi tunelami, a potem legenda głosi, że przeszli oni na inną łuskę Prasmoka by tam stworzyć nowe królestwo. Zabrali jednak kilka ważnych artefaktów do siebie... A wioska, którą odwiedziliśmy należała do rewolucjonistów chcących ocalić ów rodzinę królewską.
        - I tym szpiegiem była Filipie Roc Fui... - podsumował Namir.
        - Mhm... - potwierdził Duilesgar.
        Ponownie zapadła cisza. Namir przetarł czoło skonsternowany faktami przed nimi postawionymi.
        - To się ze sobą nie łączy – stwierdził w końcu lisołak.
        - Jak to nie łączy? - zdziwił się Duil. - Miałeś zerwać z niej każdej kawałek skóry i mięśni by się dowiedzieć, gdzie królewska rodzina dokładnie przebywa!
        - I miała doskonały powód by mnie zdradzić. Ustawiła się wynajmując Leilę jako własnego ochroniarza, bo myślała, że jej przez to nie ruszę – wtrącił Verka. - Jeżeli nie ona, to kto nasłał na nas te bandę?
        - Tego nie wiem – przyznał drżącym głosem Duilesgar. - Namir, jej coś grozi. Jeżeli nie chcesz mi pomóc szukać FIlipie to puść mnie wolno. Ja muszę ją znaleźć.
        - Dlaczego miałbym ci wierzyć?
        - Wiem, doskonały ze mnie aktor, ale tym razem nie blefuję. Z resztą, z zawodu nie jestem artystą, a najemnikiem. Chcesz... chcecie to zadajcie mi jakiekolwiek pytanie, odpowiem, ale błagam musimy ją znaleźć. Ona nie może zostać złapana. Fui od dawna podejrzewała, że to ty masz ją znaleźć, że to ty jesteś najbliżej prawdy. Dlatego zależało jej na odwiedzinach wróżki, bo...
        - Bo chciała wiedzieć czy to zrobię? - zdenerwował się Verka.
        - Dokładnie... - przyznał Duil.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila dopadła do przyjaciela nie zważając ani na jego początkowe protesty, ani na dziki grymas twarzy. Zwyczajnie nie dostrzegała ich w zamieszaniu albo podświadomie zrzuciła na wywołane ferworem walki. Nie mogłaby znaleźć przecież racjonalnego uzasadnienia, dla którego lisołak spoziera wściekle na stojącego za nią Duila, a fakty nieprawdopodobne były w tej chwili odsuwane na dalszy plan, by zająć się nimi, gdy będą już bezpieczni.
        Uśmiechnęła się lekko dopiero, gdy udało jej się złapać spojrzenie Namira, ale on wciąż był rozgorączkowany po walce, a jej spojrzenie mimowolnie uciekało do rozsianych wokół martwych ciał. Drgnęła gwałtownie i spojrzała na przyjaciela wielkimi oczami, gdy ten mocno chwycił ją za ramiona, wręcz jakby chciał nią potrząsnąć. Zmarszczyła brwi, gdy zaczął mówić, a po chwili też odwróciła głowę, słysząc głosy w tunelu. Nie zastanawiając się więcej nad tym, co lisołak chciał jej powiedzieć, wyjęła broń.
        Później nie było czasu na zastanawianie się. Dwie grupy zwarły się w wąskim tunelu i mimo, że napastników było znacznie więcej, zarówno zabójca, jak i lisołaki radziły sobie doskonale, mając przewagę lepszego wzroku w otaczającej ich ciemności. Błyskające w zamieszaniu światła pochodni nie raz tylko myliły atakujących, dając Leili szansę na atak. Nie było co ukrywać, że była tu najsłabszym ogniwem, ale radziła sobie nieźle, ani nie dając się nikomu pochwycić, jak i samej siejąc zamęt w szeregach wroga. Drobna sylwetka migała między walczącymi, gdy dziewczyna cięła ważniejsze arterie, pozostawiając napastników ciężko rannych i narażonych na ciosy swoich przyjaciół, lub w ogóle martwych. Raz tylko zwarła się niebezpiecznie z mężczyzną, który widział jak nadchodzi i zablokował jej ciosy mieczem. Z dwoma sztyletami nie miała szans z siłą dorosłego wojownika, więc pozostały jej tylko uniki, gdy nagle pojawiło się przed nią kolejne ostrze, wbijając się pod pachę jej przeciwnika. Odwróciła się gwałtownie, z ulgą spoglądając na Duila.
- Dzięki – rzuciła, ale po chwili przed jej nosem śmignęła znajoma pięść.
- Namir, co ty robisz?! – krzyknęła, razem z zaskoczonym elfem, a po chwili pisnęła, szarpnięta za włosy.
        Posłusznie zrobiła kilka kroków w tył, ciągnięta za rude pukle, by nie stracić równowagą. Jedna dłoń upuściła sztylet, gdy dziewczyna odruchowo sięgnęła do swojej głowy, by ją chronić, ale druga wciąż cięła ze świstem powietrze za nią, na oślep próbując rozbroić napastnika. I ten nóż wytrącono jej jednak z ręki, boleśnie wykrzywiając nadgarstek, a po chwili silne ramię objęło ją w piersi, unieruchamiając przy ciele mężczyzny, który ją załapał. Wierzgnęła, jak złapane w pułapkę zwierzę, zmuszając bandziora do pochylenia się i chwilowej walki z lisołaczką.
        Skrzywiła się na obrzydliwy szept koło ucha, ale mężczyzna trzymał ją już tak silnie, że traciła oddech, próbując się wyszarpnąć, więc powoli przestawała walczyć, starając się tylko sięgać stopami ziemi. Kolejne słowa nie były skierowane do niej, więc rozejrzała się, dostrzegając zbliżającego się lisołaka.
Nieco zaniepokoiła ją beztroska drwina Namira, bo nie wiedziała, jak bardzo dosłownie traktowany będzie rozkaz, by jej nie krzywdzić. Ufała jednak przyjacielowi, więc przyglądała mu się wielkimi oczami, jak rozkłada dłonie na boki, pokazując, że odłoży broń.
Rzucone jej kątem oka spojrzenie i znajomy tik sprawiły, że błękitne oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Zareagowała natychmiast, z całych sił kopiąc butem w goleń bandziora – tylko tam sięgała. Wystarczyło to jednak, by stęknął, rozluźniając uścisk i dziewczyna momentalnie odepchnęła jego ramię, padając w dół. Podniosła głowę dopiero słysząc charakterystyczne stuknięcie i głuchy jęk bandziora. Kucając odwróciła się przez ramię, patrząc jak osuwa się na ziemię ze sztyletem między oczami. Wtedy też usłyszała swoje imię i rozejrzała się, szukając lisołaka, który już do niej dopadał, zamykając w objęciu.
Nie miała nawet siły żeby właściwie odwzajemnić uścisk, więc opadła po prostu w ramiona przyjaciela, opierając się o niego z ulgą. Dłonie szukały koszuli, by się jej uczepić, ale materiał był w strzępach, więc objęła Namira za szyję, trochę się na nim uwieszając. Chciała go zapytać, czy nic mu nie jest, jak bardzo jest ranny, bo czuła jego krew, ale zamiast słów tylko ciężki oddech wydobywał się z jej ust, przyciśniętych praktycznie do szyi chłopaka. Stała tak chwilę, pozwalając się przytulać i głaskać, czując się bezpiecznie i znajomo, gdy poczuła, jak lisołaka przechodzi dreszcz. Odsunął się od niej i padło na niego pytające spojrzenie, które złagodniało momentalnie, gdy dziewczyna poczuła dotyk na policzku i uśmiechnęła się łagodnie.
- Jestem cała, dzięki – szepnęła, a jej spojrzenie przesunęło się nagle na kogoś za Namirem, który odwinął się błyskawicznie.
- Namir! – krzyknęła zaskoczona, widząc jak lis znowu zamachuje się na elfa, ale ten tym razem uniknął ciosu i mężczyźni obeszli się lekkim łukiem.
- Namir, co ty wyprawiasz? – zapytała, skacząc spojrzeniem od jednego do drugiego, zaniepokojona nie tylko dziwacznym zachowaniem przyjaciela, ale przede wszystkim jego wściekłością.
        Nie mogła nic zrobić i tylko stała z boku, spoglądając na chwilę temu jeszcze przyjaciół, którzy teraz mierzyli się wzrokiem. Duil był czujny, ale widocznie zaskoczony zachowaniem zmiennokształtnego, co wcale dziewczyny nie uspokajało. Słowa lisa zaś kompletnie nie miały dla niej sensu. Przyłożyła dłoń do ust, zaniepokojona, rozglądając się za Samielem, ale ten dopiero wracał, po dobiciu ostatniego mężczyzny, z którym walczył. W międzyczasie artyści znów zwarli się w walce, ale gdy lisołak przycisnął elfa do ściany, chciała doskoczyć do nich, mając już dość bierności, gdy sytuacja znowu się zmieniła, i teraz Duilowi udało się uderzyć Namira, odpychając go na tyle, by zabrać mu sztylet, którym odgradzał się teraz od całej ich trójki. Leila zaś analizowała usłyszane wcześniej, absurdalne do granic możliwości słowa.
- O czym ty mówisz? – szepnęła, zerkając kątem oka na przyjaciela, ale mając też elfa w zasięgu wzroku. Kolejne pytania sprawiły jednak, że sama zaczęła spoglądać podejrzliwie na Duila, a gdy zaczął w końcu mówić, zamarła już, porzucając bojową pozycję.
Co tu się do jasnej cholery odstawiało? Jakim cudem niby Felipie miała ich zdradzić? Co to znaczy, że Duil wie, kim jest Namir? I czemu to on ma się tłumaczyć? Kto tu kogo zdradził i czemu niby?!
        Zerknęła w dół, czując jak lisołak łapie ją za dłoń i zacisnęła na niej palce, podnosząc później wzrok znów na elfa i słuchając, próbując wyłuskać jakiekolwiek fakty, pomiędzy ich wzajemnymi docinkami. Później zamarła już, słuchając historii.

- Co? – odezwała się w końcu z głupią miną i zaśmiała się nerwowo, spoglądając pytająco to na Namira, to na Duila. – Felipie. Szpiegiem? – prawie pisnęła w niedowierzaniu, czekając aż któryś z nich powie jej, że źle zrozumiała, ale niestety, w końcu obaj zgodzili się ze sobą, co do wersji wydarzeń.
        Wtedy jednak usłyszała, jak to Namir miał zedrzeć ze szpiega, którego szukał, każdy kawałek skóry, by dowiedzieć się tego, co potrzebował, i Leila spojrzała na przyjaciela wystraszona. To co mówili wcześniej, o zleceniu lisołaka, o jego związku z całą tą historią… puściła to mimo uszu, pewna że wszystko wyjaśni się z czasem. Tego jednak nie mogła pominąć. Namir jednak nawet na nią nie spoglądał, snując teraz teorię o tym, jakoby Felipie wynajęła ją i Samiela, żeby mieć kartę przetargową przed lisołakiem?
Leila pokręciła głową, marszcząc brwi, a jej palce powoli rozluźniły się na dłoni Namira, aż w końcu puściły ją zupełnie. Dziewczyna zaś stanęła z opuszczonymi ramionami i rękami wzdłuż boków, skonsternowana, rozglądając się wokół, po miejscu i towarzyszących jej ludziach.
- Co się tutaj dzieje? – mruknęła niemal bezgłośnie, przez co nikt nie zwrócił na nią uwagi. Mężczyźni wciąż rozmawiali, a lisołaczka przetarła dłońmi twarz, uspokajając oddech.
- Co się tu dzieje? Namir! – wezwała go w końcu, przygważdżając niemalże surowym spojrzeniem, gdyby nie bijący z niej niepokój.
        Kolejne kłamstwo?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Ci bandyci czy może bardziej najemnicy, nie byli dla niego przeciwnikami, którymi powinien się przejąć. Padali szybko… Oprócz tego ostatniego, jednak on też nie zajął mu zbyt wiele czasu. Co prawda, cała walka trwała właściwie wyłącznie chwilę, jednak jemu ten czas mijał trochę inaczej i to nawet, gdy nie używał Smoczego Oka. W końcu ruszył w drogę powrotną, aby dołączyć do pozostałych członków tej grupy. Okazało się, że spośród przeciwników pozostał jeszcze jeden, który teraz trzymał Leilę, wymuszając na pozostałych to, żeby się nie ruszać. Kusza błyskawicznie znalazła się w dłoni Samiela, którą wycelował prosto w głowę mężczyzny trzymającego lisołaczkę – bełt przeleciałby nad dziewczyną, ale nic by się jej nie stało, może poza tym, że przestraszyłoby ją to. Tyle tylko, że nie zdążył wykonać swojego planu, bo ona i Namir dali sobie jakieś sygnały i sami poradzili sobie z tym zagrożeniem. Może to i dobrze, bo przecież nie będą zawsze polegać na jego umiejętnościach… Zwłaszcza Leila powinna uczyć się, jak radzić sobie bez niego w pobliżu.
Cała ta sytuacja była też trochę dziwna, a raczej niektóre jej wydarzenia takie były. Pomijając te drobne czułości u Namira i Leili, gdy ten pierwszy do niej doskoczył, jak już zajęli się ostatnim zbirem, to lisołak był wyraźnie wrogo nastawiony do Duilesgara, które uderzył już wcześniej, gdy jeszcze Leila była zagrożona. Później znów to zrobił, jednak elf uniknął ciosu. Samiel postanowił nie wtrącać się – na razie – bo chciałby usłyszeć też jakieś wyjaśnienia albo coś, co mogłoby rozjaśnić całą sytuację. Dlatego też ustawił się w pobliżu, aby móc szybko zareagować, jeśli wymknęłoby się to spod kontroli, a także na tyle blisko, że słyszał rozmowę prowadzoną przez mężczyzn. Pojawiło się też trochę tła historycznego związanego z przeszłością Filipie i Namira. Były to nowe informacje na temat osób, z którymi przebywał już jakiś czas i tworzył z nimi coś, co można by było nazwać grupą. Przynajmniej obyło się bez ponownej wymiany ciosów, która mogłaby się skończyć interwencją Samiela – a tego raczej mogliby nie chcieć. Jego kusza trafiła też na swoje miejsce, bo dopiero teraz przypomniał sobie, że broń dystansowa, ciągle spoczywała w jego dłoni, jakby był gotowy w każdej chwili wystrzelić z niej… nawet w osobę, która wydawała się być po jego stronie.

Nie odzywał się, przyswajając informacje, które usłyszał i może usłyszy niedługo. Pytania zadawał ktoś inny – tutaj była to Leila – kto nie do końca orientował się w sytuacji i nie znał elfów tak dobrze, żeby wiedzieć o nich tyle, co Namir. Przemieniony nie czuł potrzeby powtarzania tego, o co zapytała lisołaczka i właśnie dlatego milczał, tymczasowo przyjmując rolę obserwatora i słuchacza. Jego też interesowało, co tu się tak naprawdę dzieje. Owszem, udało mu się połączyć ze sobą pewne fakty i informacje, jednak nadal nie wiedzieli wszystkiego, a pytanie zadane zmiennokształtnemu może sprawić, że znów dowiedzą się czegoś nowego. Tyle tylko, że niekoniecznie musiało to oznaczać coś dobrego, bo zamiast odpowiedzi, mogą one przynieść jeszcze więcej pytań, na które może Namir niekoniecznie będzie chciał odpowiedzieć albo teraz nie będzie miał, kiedy tego zrobić – w końcu mieli jeszcze elfkę do odnalezienia.
Miał zamiar odezwać się i coś zaproponować, jednak najpierw chciał usłyszeć odpowiedź lisołaka na to, o co zapytała go Ruda. Wydawało mu się, że prędzej czy później i tak ktoś by to zaproponował, więc dlaczego nie miałby zrobić tego jako pierwszy? Mógł tym samym też odezwać się, dać znać, że nadal tu stoi, słucha i obserwuje, bo przecież nie wypowiedział nawet jednego słowa po tym, jak pozbyli się zagrażających im ludzi.
         – Może porozmawiamy później, a teraz spróbujemy odszukać Filipie? - zaproponował, zadając pytanie pozostałym. Podszedł też nieco bliżej, jakby dopiero teraz oficjalnie włączał się do ich rozmowy.
         – Namir, Leila… Jedno z was byłoby w stanie dotrzeć do niej po zapachu? - dodał kolejne pytanie. Ich nosy były bardziej wyczulone na zapachu niż jego nos i wątpił też, żeby nos Duila był w tym lepszy od nosów lisołaków. I właśnie dlatego to pytanie skierował do dwójki zmiennokształtnych. Zresztą, inny sposób niespecjalnie przychodził mu do głowy, a jeśli ten się nie uda, to albo będą szukać na ślepo, albo będą musieli wymyślić coś innego.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Choć starał się zachować spokój, tak tym razem ciało Namira zdradzało go w każdym możliwym aspekcie. Nisko położone uszy, agresywnie kołyszący się ogon, plecy i tors mokre od potu nie tylko w wyniku walki, ale także stresu. Słysząc wezwanie Leili dopiero wówczas zorientował się, że dziewczyna puściła jego dłoń. Spojrzał na nią panicznym wzrokiem i wyciągnął ręce w obawie, że lisica za moment ucieknie, jednak ona stała bliska załamania, zmieszana i zagubiona w tej sytuacji. Była również wściekła, rozgniewana... po prostu zła za to, że po raz kolejny jakaś sprawa toczy się za jej plecami. Oszukana, a przecież to nie tak... Nie tak do końca...
        - Leila... - szepnął Verka pobieżnie spoglądając na Duila, a potem na Samiela. Westchnął opuszczając ręce wzdłuż ciała, a jego spojrzenie odnalazło ciemny kąt w tunelu.
        - Gdy... gdy wywieźli cię z posiadłości, uciekłem i... niestety nie pamiętam dokładnie, co działo się później. Tak naprawdę to nie wiedziałem nawet... Ja... - Verka podniósł głowę, ale nie wiedział od czego zacząć, nie wiedział jak wytłumaczyć przyjaciółce, co w jego życiu miało miejsce. Nie chciał jej ranić, ale gdyby był mądrzejszy kiedyś dziś nie stałby przed nią jak zbity pies.
        Weszli na grząską ziemię. Powrót do tego, co stało się kilka lat wcześniej. Gdy ona żyła w niewoli, zmuszana do tańca on nawet nie był pewien jej istnienia. Jakże diabelsko to brzmiało w jego głowie, a jeszcze gorszy wydźwięk miało rzeczywiście.
        - Ja... nie pamiętam... - przyznał w końcu i choć atmosfera była napięta to czuł w pewnym sensie ulgę. W końcu to z siebie wyrzucił. - Zrobiłem coś bardzo głupiego i chcąc się z tego wyleczyć pozbyłem się wspomnień. Po prostu ocknąłem się w świecie, w którym byłem szpiegiem. Moje wspomnienia wracają, gdy widzę osobę powiązaną z daną sprawą i tak właśnie dowiedziałem się, że pracowałem dla innych. Wydaje mi się, że nie miałem innego wyboru albo nie wiedziałem z czym się wiąże wchodząc w coraz to bardziej skomplikowane i wymagające układy. I nagle dowiedziałem się, że pracowałem przy sprawie zleconej przez mało wygodnych ludzi. Długo tkwiłem w przekonaniu, że stoję po dobrej stronie barykady, przecież buntownicy zagrażali królestwu, ale okazało się, że nie jest to takie oczywiste i że... Im nie zależy na szpiegu ani na dobru królestwa, tylko na artefaktach, które rzekomo wzięli ze sobą rewolucjoniści do nowego królestwa. Nie chciałem już w tym uczestniczyć i teoretycznie byłoby łatwiej, gdybym nigdy nie opuścił wioski, w której zamieszkałem po utracie pamięci. Wśród zmiennokształtnych, takich jak ja. Żyłbym ukryty w lesie nie wiedząc na swój temat kompletnie nic, ale nie potrafiłem wytrzymać z tym „brakiem tożsamości”. Postanowiłem wyjść z czarnego rynku, rzucić szpiegostwo, ale okazało się, że przede mną było multum pracy by się z czegoś wywiązać albo pozbyć upierdliwych pracodawców. Nie w sensie ich zabicia, szukałem na każdego haka by się pozbyć kontraktu – tłumaczył szybko, niemalże bez tchu lisołak, skracając historię swojego życia do minimum, aby jeszcze bardziej nie komplikować tej sprawy.
        - Jednak... - przerwał krótką ciszę zbliżając się o krok do Leili – to nie ma znaczenia ile musiałem w tym wszystkim posprzątać, ile błędów jeszcze zdołałem popełnić. Największą pomyłką była celowa utrata pamięci i to jeszcze z jakiegoś nieznanego mi do dzisiaj powodu, ale przez ten cały okres nie mogłem zapomnieć... Nie mogłem zapomnieć płonących włosów, ani delikatnego dotyku dłoni. Momentu, gdy obracasz się do mnie w pochmurny dzień na altanie. Jest mi wstyd, że poświęciłem pamięć o tobie. Nigdy nie zasługiwałaś na to by do mnie wrócić, choć bardzo chciałem by ten sen był prawdziwy. I był... lecz nie powinienem w to nigdy wątpić. Ani nigdy dopuścić do tego, żeby cię wywieźli. Leila... - głos lisołaka zadrżał. Jego wypowiedź wydawała się nieukończona, jak nie wysłany list miłosny, jak obietnica czekająca na spełnienie. Był bliski pójść krok dalej, wyznać więcej, ale wycofał się z tego, bo nie chciał tłumaczyć się ani usprawiedliwiać miłością jaką do niej pałał, choć każdemu mogło nasunąć się „kocham cię”.
        Nie, nie mógł w tej sytuacji. Nie mógł poświęcić tak wielkich słów na to by się uniewinnić. Jakże to poniżyłoby go w oczach lisołaczki – zapomniałem, ale kocham cię więc wybacz? To nie było tak. Zapomniałem, ale nadal cię kochałem. Mimo, że byłaś tylko duchem w moim sercu i skrawkiem obrazu w mej pamięci – kochałem cię nie będąc pewny czy istniejesz, ale czekając na ciebie. Mimo wszystko. Mimo wątpliwości, których nie powinno być.
        "I wcale nie musisz mi wybaczać", pomyślał.
        - Upomnieli się o mnie, gdy napadli nas na drodze bandyci. Dlatego nie mogę wrócić do ludzkiej postaci. I... nigdy bym nie zdradził Filipie – odezwał się ponownie, już bardziej surowym i realnym głosem. - Przecież... była moją przyjaciółką.
        Duil spojrzał na zmiennokształtnego wielkimi oczami. Aż zabrakło mu przez chwilę głosu oraz tej lekkości ducha, tak poważny był głos lisołaka. Niepodobny do żadnego z innych wcześniejszych.
        - Musiałem to wyjaśnić... - mówił dalej Namir, tym razem kierując się do Samiela. - Odnajdźmy ją... - mruknął ciężkim głosem.
        - Ehm... świetnie! W takim razie... Prowadźcie... - jąkał się aktor nerwowo drapiąc się po szyi. - Choć wydaje mi się, że wiem dokąd mogła pójść Filipie...
        - Hm?
        - Do Menaos. Na ogromny, barwny, artystyczny festyn.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Widziała, że wyciąga ku niej ręce, ale swoje trzymała wyprężone wzdłuż ciała, jakby stała na baczność. Nie wyglądała jednak jak wojowniczka, ale jak roztrzęsiona dziewczyna. Dłonie Namira odprowadziła wzrokiem, a później spojrzała na niego wprost, podczas gdy on uciekał oczami. Odkąd znów się spotkali jakoś dziwnie łagodniała na dźwięk swojego imienia w jego ustach. Było takie znajome i bezpieczne, kojarzyło jej się z przyjaźnią i latami znajomości. Brzmiało naturalnie, tak jak brzmi wymawiane często przez lata, a różnicę widać dopiero wtedy, gdy nowo poznane osoby uczą się twojego imienia. Teraz też położyła po sobie lekko lisie uszy, które wciąż sterczały lekko ponad rude pukle. Marszczyła brwi, próbując śledzić z uwagą urywaną opowieść Namira. Utrudniało jej to nie tylko jąkanie się lisołaka, ale też niezrozumienie zdarzeń, o których mówił. Co to znaczy, że nie pamiętał? Przecież to nie było aż tak dawno.
        Nawet nie mrugnęła, gdy powiedział, że pozbył się swoich wspomnień, że to dlatego niczego nie pamiętał; ludzi, zdarzeń. Słyszała to i pojmowała znaczenie tych słów, ale wydawało jej się to zbyt absurdalne, by mogło być prawdą, więc zwyczajnie nie przyjęła tego do wiadomości. Trawiła to na bieżąco, razem z biegiem opowiadanej przez niego historii. Dopiero z czasem jej oczy zrobiły się większe, a brwi wykrzywiły lekko w niepokoju i braku zrozumienia.
        Słuchała o tym jak był szpiegiem, wchodził w układy, brał zlecenia.
        Słuchała o królestwie, artefaktach i rewolucjonistach.
        Słuchała o wiosce zmiennokształtnych, w której mieszkał, pozbawiony wciąż wspomnień, ukryty przed światem.
        Słuchała o czarnym rynku, zabijaniu, pracodawcach, haczykach, kontraktach.
        Słuchała i nie rozumiała. Nie wierzyła. Jakby nie docierało do niej, że Namir mówi o sobie. Jakby to była tylko jakaś historia. O kimś zupełnie obcym.

        Była też druga strona medalu, niestety równie ciemna, jak ta pierwsza. Mianowicie, gdyby ktoś nieszczęśliwie miał dostęp do myśli Leili zapewne zdziwiłby się, że dziewczyna nie wariuje, dowiadując się o czarnej przeszłości swojego przyjaciela. Że nawet nie mrugnęła słysząc o tym, że zabijał.
        Leila zupełnie czysto, infantylnie i nieco samolubnie skupiła się na tym, że Namir zapomniał o swoim życiu, a tym samym o niej. Że było tak, jakby jej nie znał. I chociaż to on był tym, który ją ropoznał, gdy się spotkali po latach, podczas gdy ona cofała się w lęku przed zmienionym przez lata młodzieńcem, to poczuła się dziwnie zraniona. Jakby nagle odebrano jej coś, o czym nie wiedziała, że w ogóle posiada.
        Ani razu przed tym, jak los ponownie złączył ich ścieżki, nie myślała o tym, że ktoś na nią czeka. Pamiętała Namira, oczywiście, tęskniła za nim, był jej najbliższą osobą i wspominała go często. Ale był też przeszłością, którą nie pozwalano jej żyć, i do której nie miała nadziei wrócić; pozbawiona wszelkiej nadziei w ogóle. Nawet gdy uciekła, to nie szukała przyjaciela z dzieciństwa, bo zwyczajnie nie wiedziała co robić. Nie wiedziała nawet jak przeżyć do następnego dnia, więc oczekiwanie po niej jakiekolwiek planu było bezcelowe.
        To on ją poznał w lesie, wziął w ramiona z wesołym śmiechem, ciesząc się ze spotkania. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że za nim tak tęskniła, że on wciąż był gdzieś tam, w świecie, który wcale nie rozpadł się na kawałki, gdy ją pojmano, ale wciąż tkwił na łusce Prasmoka, jak gdyby nic się nie zmieniło, że inni wciąż żyli swoim życiem. Cieszyła się, że nie była komuś obojętna, że ktoś ją znał i za nią tęsknił, jakby tylko to urzeczywistniało jej istnienie. Jak gdyby bez tej pamięci miała po prostu zniknąć ze świata. I zdała sobie sprawę, że po części tak było. Czuła się nikim, dopóki ktoś inny jej nie dostrzegał.
        Dziewczyna nie zdążyła jednak zapaść się w nowym świetle zdarzeń, gdy Namir zbliżył się do niej o krok, zmieniając ton i temat opowieści. Początkowo znów wyglądała na skonsternowaną, naiwnie zastanawiając się o kim mowa, dopóki lisołak wprost nie powiedział jej, że coś jednak pamiętał. Że te przebłyski związane były z nią, nawet jeśli nie pamiętał kim była. Przez chwilę nawet, w roztargnieniu, zaczęła się zastanawiać o którym dniu mówi, bo altana na głównym dziedzińcu była jej ulubionym miejscem i często się tam spotykali. Szybko jednak znów przeniosła uwagę na oblicze przyjaciela, który wydawał się… cierpiący.
        Oblicze jej złagodniało i znów złapała Namira za dłoń. Usłyszała zbyt wiele, by w ogóle próbować to zrozumieć i zdawała sobie sprawę, że jeszcze wiele muszą sobie wyjaśnić, ale to jedno przecież się nie zmieniło. Wciąż był jej przyjacielem. Nawet jeśli była zbyt ślepa, by dostrzec, że ta relacja ewoluuje poza jej kontrolą i świadomością. Nawet, gdy nie widziała tego, co mogła dostrzec, i pewnie dostrzegała, każda inna osoba, widząc zapatrzonego w lisołaczkę mężczyznę. Gdy Namir urwał zdanie, nie przewidywała, jak mogłoby się skończyć. Była zbyt skołowana, by w ogóle zdobyć się na bardziej konstruktywną odpowiedź, znów czując się głupio i smarkato. Mogła tylko ściskać znajomą dłoń.
        - Będziesz musiał mi wszystko opowiedzieć – powiedziała tylko lekko ochrypłym głosem, jakby zapomniała jak się mówi. Odchrząknęła i uśmiechnęła się słabo na próbę, ale był to zmęczony grymas, przekazujący intencje, nie aktualne emocje. Chciała pokazać, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli nie było.
        Nie umiała teraz uporządkować wszystkiego w głowie, ale nie chciała, by Namir się martwił, a wyglądał na przestraszonego. Bał się, że coś się między nimi zmieni, gdy Leila to wszystko usłyszy? Cóż, kto wie, może się zmieni, ale na pewno nie w tej chwili. To nie był dobry moment na analizowanie przestępczej przeszłości przyjaciela, chociażby dlatego, że zwyczajnie nie miała na to siły. Co ważniejsze jednak…
        - Musimy znaleźć Felipie – powtórzyła i nagle dobitnie uświadomiła sobie obecność Duila i Samiela, o których, przez tą całą namirową opowieść, na śmierć zapomniała. Spłoszona spojrzała krótko na zabójcę, ale nie spodziewała się dostrzec na jego twarzy emocji, więc właściwie nie była rozczarowana.
        Była za to cholernie zmęczona. Fizycznie też, to prawda, ale przede wszystkim, psychicznie, emocjonalnie. Nieustanne uświadamianie sobie, jak bardzo się nic o niczym nie wie, naprawdę potrafi być wycieńczające. Więc, gdy rzucono kierunek, nawet nie spojrzała znów na swoich towarzyszy, ale opadła na cztery łapy i lekkim truchtem ruszyła przodem, z czasem pozwalając się wyprzedzić tym, którzy znali drogę. Nie miała teraz siły być człowiekiem.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Namir i Leila nadal rozmawiali, a on z chęcią już ruszyłby dalej, nawet jeśli oznaczałoby to podążanie tropem Filipie i późniejsze ratowanie jej. Tylko, że chyba nie mogli iść dalej, dopóki tamta dwójka nie skończy rozmawiać – w końcu mieli oni węch bardziej czuły niż on lub Duil – dlatego też Samiel stał w ciszy i po prostu słuchał tych części rozmowy, które udało mu się usłyszeć i zapamiętywał informacje, jeśli jakieś się tam pojawiły. To nie była jego rozmowa, tylko dwójki lisołaków, więc nawet nie miał zamiaru wtrącać się w to, o czym rozmawiali.
Gdy tak stało, zaczął rozmyślać nad pewnymi rzeczami, a ciąg myśli doprowadził go do tego, iż stwierdził, że Namir jest bardziej otwarty w stosunku do uczuć, którymi wydaje się, że darzy Leilę. Na pewno bardziej niż on, który praktycznie wszystkie takie rzeczy blokuje w sobie i nie wypuszcza ich na zewnątrz, bo już się przyzwyczaił do takiego stanu rzeczy, a wcześniej nauczony był, że właśnie tak powinien robić… i nie tworzyć niepotrzebnych więzi międzyludzkich, które później – za kilka dni, miesięcy czy nawet lat – mogą go w jakiś sposób osłabić. Samiel, cóż, sam nie był pewien, jak mógłby nazwać to, co wydaje mu się, że czuje do lisołaczki, jednak był pewien, że uczucia Namira są… mocniejsze. A patrząc na to wszystko, co on sam przeżył w jej towarzystwie, to chyba powinien czuć zazdrość, gdy słyszy niektóre słowa wypowiedziane przez zmiennokształtnego albo wykonane przez niego gesty. Słowa i czynności, których celem była Leila oczywiście. Tyle tylko, że on chyba tego nie czuł. Zresztą, sam przecież nie tak dawno powiedział jej, że zostanie zabójczynią raczej nie jest dla niej odpowiednią drogą życia i, że najpewniej lepiej – a także bezpieczniej – będzie jej pozostać w towarzystwie Namira i elfów.
Tak naprawdę jedyną niewiadomą w tym wszystkich były uczucia rudowłosej dziewczyny. Co prawda, mógł się niektórych domyślać, jednak jego domysły nie musiały przecież być prawdziwe, a wydawało mu się, że gdyby zapytał ją wprost, to mogłaby mu nie odpowiedzieć tak, jakby się tego spodziewał. A chciałby usłyszeć od niej wszystko na ten temat, czyli to, co czuje względem Namira, a co względem jego samego. I miałby na myśli cały szereg uczuć, a nie jakieś dwa, trzy czy cztery, które w myślach wybrałaby Leila i, które mogłyby mu właściwie nic nie powiedzieć. Wcześniej niby już rozmawiali na podobny temat, jednak wtedy rozmowa była skupiona właśnie na próbie zmiany decyzji dziewczyny co do tego, co chce robić w przyszłości i, kim chce się stać, a nie na jej uczuciach, którymi darzy konkretne osoby. Może później, gdy będzie miał możliwość porozmawiania z nią na osobności, poruszy ten temat – ale to raczej nie stanie się w najbliższym czasie, bo teraz mieli inne zmartwienia na głowie.

W końcu rozmowa ta zakończyła się, a tym samym Samiel mógł też skupić się na tym, co jest tu i teraz, a także na bardziej konkretnym celu niż rozmyślanie na temat niektórych spraw i wydarzeń. Padła propozycja, że Filipie mogła udać się do Meanos i właśnie tam prawdopodobnie wyruszą także oni.
         – Tak, dobrze by było ją znaleźć – odparł, może nawet wypowiadając to trochę ciszej, niż mówił normalnie. Mimo, że Duil podrzucił im wskazówkę, która mogła okazać się dość pomocna i, która dawała im konkretną nazwę miejsca, gdzie mogliby zacząć szukać, to i tak wolał mieć jeszcze jakieś zapewnienie. Aktualnie takim „zapewnieniem” mógł być zmysł węchu jednego z lisołaków albo nawet obu, jeśli Namir i Leila chcieliby jednocześnie poruszać się w zwierzęcych postaciach i węszyć, próbując złapać zapachowy ślad elfki. Ruda jako pierwszy zdecydowała się przybrać lisią postać i ruszyć przodem, na samym początku zostawiając ich lekko w tyle.
Póki nie wyszli z jaskini, nie musieli ciągle iść za nią, bo droga i tak była jedna, a tunel nie rozgałęział się na inne, które mogłyby prowadzić w prawo, w lewo albo jeszcze gdzieś indziej. Nie wydawało mu się też, żeby powoli prowadził ich w dół albo w górę, przez to raczej utrzymując taką samą wysokość. Po jakimś czasie, ci z lepszym wzrokiem, który pozwalał im widzieć w ciemności, mogli zauważyć białą kropkę nocnego światła księżyca i gwiazd, która powoli powiększała się, gdy oni ciągle szli przed siebie. Oznaczała ona wyjście, do którego zresztą ciągle się zbliżali.

Z jaskini wydostali się… w lesie. Wejście z tej strony ukryte były wśród krzewów i drzew, jedynie bezpośrednio przed otworem znajdowała się naprawdę mała polana. Właśnie na nią padało światło zarówno księżyca, jak i gwiazd, które także przebijało się przez korony drzew. Niebo było bezchmurne, więc takie źródła światła nie miał tej nocy żadnych chmur, które mogłyby je zasłaniać, nawet tylko na jakiś czas. Samiel rozejrzał się szybko, szukając jakiegoś śladu, który mógłby wskazać im, jaką drogę obrała Filipie, jednak niczego nie dojrzał. Dlatego też zatrzymał się i przeniósł wzrok na lisołaczkę.
         – Leila, czujesz zapach perfum Filipie i możesz poprowadzić nas drogą, którą wcześniej szła ona? - zapytał. Niby wiedzieli, gdzie powinni iść, ale zapach elfki byłby czymś bardziej pewnym niż to, że prawdopodobnie udała się w stronę Menaos. Z tej wskazówki skorzystają, gdy rzeczywiście nie uda się wychwycić jej zapachu.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Cel był jasny i konkretny – odnaleźć Filipie, której zapach kierował się bezpośrednio do bram miasta. Światła pochodni i barwnych lampionów oblepiały niebo wieloma plamami tworząc wielowymiarowy pejzaż. Choć noc była ciemna, tak tym razem w centrum Menaos wydawało się, że jeszcze trwa dzień. Należało przejść dodatkowo kawałek rzadkiego lasu i gęstych krzewów by między pionowymi liniami drzew dostrzec pierwsze światła.
        - Musimy dostać się do środka – stwierdził Duil po otrzymaniu informacji od lisołaków, gdzie szukać elfki, po czym zerknął kątem oka na trójkę towarzyszy. Wszyscy brudni od piachu i krwi.
        Elf zacisnął usta, bo wspięcie się po murze nie wchodziło w grę. Doskonale znał to królestwo, często tu przebywał i w takie noce mnóstwo strażników pilnowało górnej strefy by za dużo rzezimieszków nie dostało się do środka, a już z pewnością żeby nikt stąd nie uciekł. Istniały także przejścia „po znajomości”, mniej legalne, ale na to nie mieli czasu. Poza tym, Duilesgar musiałby uruchomić całą machinę znajomości, a Ci pewnie byli już pijani.
        - Daj mi chwilę – odezwał się w końcu Namir, kierując się w bok.
        - Gdzie idziesz? - dopytał go jeszcze aktor.
        - Jestem chytrym lisem – odparł z zawadiackim uśmiechem i zniknął w głębi lasu.
        Nie musieli długo czekać by wrócił z pełnymi rękoma. Bukłaki z wodą, garść kolorowych ubrań, kilka farbek do malowania ciała i inne rekwizyty. Duilowi aż zabłyszczały oczy, gdy Namir wręczył mu jeszcze zaczętą butelkę wina.
        - Wokół jest dużo kółek artystycznych, nocne pikniki, grupy chcące nacieszyć się własnym towarzystwem oraz kilku zapitych bajkopisarzy więc obleciałem dookoła miejscówki i zabrałem, co mi się udało. Obmyjemy się trochę, ja z Duilem zagadamy strażników a wy wejdziecie do środka. Nie starczy ubrań dla wszystkich, byśmy wyglądali trochę „mniej podejrzanie” - ostatnie słowa wypowiedział nieco ironicznie zważając na fakt, że z jego koszuli ostały strzępy a bluzka na ramiączkach była pocięta i brudna. Jednak podzielił się zdobytym łupem na tyle, na ile mógł.
        Verka nie bez powodu zaproponował by to on razem z Duilem przeciągnęli na bok strażników. Samiel nie wyglądał na rozgadanego gościa, a jego cichość przyda się by przemknąć po kryjomu do centrum królestwa. Leila zaś mogła poczuć się spłoszona lub chcieć uciec, gdy strażnik za bardzo będzie ją naciskał, a i również potrafiła bardzo cicho się skradać, jak na lisa przystało! Tak więc takie wyjście wydawało się najłatwiejsze. Bez przesłuchania, w razie jakiejś wpadki, oraz bez marnowania czasu, na którym im tak zależało.
        Plan był prosty, ale miał duże szansę się udać. W końcu kto jak nie wieloletni aktor Duil mógłby spaprać robotę? Szczególnie, że dane mu było jeszcze się napić by zagłuszyć echo kaca.
        Namir doprowadził się do porządku zarzucają na siebie żółto-czerwono-zielone ponczo z kapturem, którym przykrył lisie uszy. Kilka drobnych dodatków w postaci chustek, farba na twarzy oraz butelka otwartego wina. Idealna parka kumpli zajmująca bezsensownie czas o irytującym podłożu.
        - Chodź – rzucił lisołak do elfa i jeszcze na odchodne upewnił się czy Leila z Samielem nie mają żadnych pytań. Duil dorzucił kilkoma radami, które ułatwiłyby zadanie pozostawionej parze, bo aktor miał plan odciągnąć strażnika nieco na bok, a w razie pojawienia się większej grupy u bram miasta, lisołaczka wraz z demonem mogli śmiało korzystać z okazji.
        - Spotkamy się o tam, pod tą dużą wieżą z zegarem – wskazał aktor nim jeszcze odeszli.
        Namir chwycił pod ramię Duila, po czym oboje wytoczyli się na drogę i rozmawiali o sprawach tak męskich, że aż zabawnych, przerysowanych, takich, które podniosły by ego każdego pijanego muzyka, jak na przykład sprzeczka o najlepszą firmę produkującą instrumenty muzyczne albo o to czy te smyczkowe są lepsze od blaszanych.
        - Mówię ci, Savuor de Var to najlepszy scenarzysta jaki zaistniał na tym kontynencie. Nie, na tej łusce! - uniósł się Duil wznosząc buntowniczo butelką.
        - Po prostu zajdźmy do tej karczmy... - prychnął lisołak, co jeszcze bardziej wzburzyło elfa.
        - Nie wierzysz mi?! - spytał, a w odpowiedzi otrzymał skwaszoną minę prowadzącego go lisa. Duil rozejrzał się dookoła, po czym wskazał paluchem na strażnika. - On rozwiąże nas spór!
        - Nie wygłupiaj się, stary...
        - Ej! Ty tam! Ja cię wzywam no... Nie rozumisz po wspólnej?! Ciebie wołam, kolego!
Wzywał aktor, który następnie zatoczył się na drodze, po czym niemalże wywrócił, gdyby nie opór Namira. Przechodzące panie pisnęły i z oburzeniem wyminęły parę znajomych. Prychnęły, tupnęły, zatoczyły koło, ale to wystarczyło by strażnik opuścił swój posterunek.
        - Zjeżdżać stąd ochlejusy, takich brudasów na festynie mamy już wystarczająco.
        - Nie ma się co dziwić, taka późno pora, że tylko wam brakuje kilka kieliszków... - odpowiedział Duil wisząc bezwzględnie na ramieniu zmiennokształtnego.
        - Nie słuchajcie go, porządni z was ludzie – próbował „bronić” Verka.
Strażnik zmarszczył nos i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
        - Ale nie po to pana zaczepiliśmy... Lepszy jest Savour de Var czy Kroto Edne?
        - Mało mnie obchodzi wasz spór – skwitował zirytowany strażnik. - Zbierajcie dupy w kroki – uznał chcąc się oddalić, ale elf nie dawał za wygraną.
        - Nie no, ja rozumiem, że nie każdy się znać musi na sztuce, ale chociaż, panie, po brzmieniu powiedz. Savour to takie strasznie melodyjne to to jest... Kroto brzmi prawie jak Krok hehe, albo kro-k... kro... krokodyl.
        - Nie denerwujcie mnie, panowie...
        - Co tu za bur... Ożeż kurza stopa! Duil Zortwilkan! Niech mnie piorun jasny!
Pierwszy strażnik spojrzał pytająco na drugiego.
        - Jak go mogłeś nie rozpoznać?!
        - Ja... e... y... - zająknął się pierwszy, po czym na jego twarz wstąpiło zawstydzenie. - Nie interesuje mnie teatr – burknął.
        - Do teatru to ty łazić nie musisz. Przecież on to najbliższy ten teges Filipie Roc Fui – ostatnie słowa wyszeptał kompanowi na ucho.
        - O... O kurde...
        - Proszę wybaczcie mojemu druhowi. Widzicie, jak to brak obycia w kulturze szkodzi... Szczególnie jeżeli te braki dotyczą sztuki.
        - Och, sztuka! Moja miłości! Wzniosła ma pani o duszy czystej niczym łza wzruszenia czy też smutku, bogata w złożoność i wielowymiarowość, spuścizna naszych emocji!
        Namir uważniej spojrzał na Duila, który już teraz bardziej zaczął stroić sobie żarty niż skutecznie skracać czas przejście za bramę.
        - Faktycznie, gada jak artysta... - zauważył pierwszy strażnik.
        - A skąd to mnie znacie, panie? Z jakiej to sztuki? - podpytywał Duil drugiego.
        - Ehm... ja... - zająknął się mężczyzna.
        - Ach, rozumiem. Z żadnej. To skąd kojarzycie moją facjatę?
        - Kiedyś tu z artystką wielką przyjechaliście. Filipie Roc Fui, znakomita kobieta! - przyznał strażnik.
        - Och, tak, znakomita... - westchnął z czułością Duil.
        - Dziś rozumiem, nie pojawi się na festynie? Czyście pannę zgubili?
        Na moment zarówno Namir, jak i Duil się zacięli. Lisołak wyraźnie wyczuwał jej zapach w tej okolicy, gdzie indziej by miała być?
        - Panne zgubili hihi, ale znajdziecie nową haha! - zaśmiał się aktor, po czym zniżył głos. - Może znacie tu jakieś „dobre miejsca”, panowie?
        - Ja niezbyt... żonę mam kochaną i dzieciaki, ale ten łajdak, Dresto będzie wiedział haha! Dresto, no chodź tu!
        - Pilnuję! - odkrzyknął obojętnie wzywany.
        - Ale tu Duilesgar Zortwilkan jest!
        - Co? - zainteresowało się kilku innych i cała grupa strażników zbliżyła się do dwójki.
        I owszem, wszystko poszłoby wyśmienicie, gdyby Duil tak bardzo nie chełpił się chwilą sławy przeciągając coraz bardziej całe to zamieszanie...
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości