Ekradon[Niebieski szlak do Ekradonu] - Wycieczka elfich zielarzy.

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

[Niebieski szlak do Ekradonu] - Wycieczka elfich zielarzy.

Post autor: Hessan »

Poprzedni wątek

Technicznie rzecz biorąc podróż nie była w żaden sposób trudna do zaplanowania. Hessan zamierzał po prostu podążać Niebieskim szlakiem aż do ustalonego punktu, to jest miasta Ekradonu. Przy okazji kontroli zaprzyjaźnionej, jak się okazało straży para zielarzy została doposażona o parę bukłaków z wodą i odrobinę suplementów, czy żywności dodatkowo uzupełniających ich skromny mimo wszystko, by nie obciążać koników prowiant. Właściwie droga, którą obrali przebiegała wzdłuż Kryształowego Jeziora, wobec czego starszy elf był bardzo uradowany na samą myśl, że będą je mijać. Spędził w jego okolicach jedne ze swoich najpiękniejszych czasów, o czym może świadczyć chociażby fakt, że ich wspomnienia dość wyraźnie zapisały się w jego zakurzonej już pamięci aż do dziś. Nie planował zbaczać z trasy, by pokazać młodszemu elfowi miejsca swojej młodości, bo i nie było na to czasu, i nie czuł za bardzo jeszcze takiej potrzeby. Właściwie tutaj tkwił drobny szkopuł, że staruszek mimo swojej poczciwej powierzchowności nie zwykł zbyt chętnie dzielić się głębszymi uczuciami, czy emocjami z innymi. Może to kwestia tego, że droga, jaką sobie w życiu obrał (częściowo jedynie z własnej woli) zmuszała go często do samotnego, wręcz pustelniczego przemierzania świata.

Myśli Hessana kłębiły się dość intensywnie na chwilę obecną. Coś jakby wiatr wiejący w dwie przeciwne strony, naraz skierował na siebie deszczowe ponure chmury i olbrzymie białe i kłębiaste ich odpowiedniki z jasnoniebieskiego pogodnego nieba. Sam nie wiedział, co myśli. Milczał więc. Dodatkowo obserwacje otoczenia, które na daną chwilę go otaczało podsuwało następne przemyślenia. Uznał, że sposób w jaki Iaskel patrzył na elfkę był bardzo, bardzo uroczy. Faktycznie Anabel robiła nie byle jakie wrażenie swoją prezencją, ale i dobrocią serca, więc nie dziwne, że mogła tak działać, zwłaszcza na młodszego przedstawiciela ich rasy. Sarx oczywiście nie odezwał się na ten temat ni słowem, mając z tyłu głowy w pamięci te stare dobre czasy, kiedy to on był tak wpatrzony w czarnowłosą, która nawiasem mówiąc była jeszcze starsza od staruszka, chociaż ciężko odmówić jej tego, że nieźle się trzymała. W dodatku dorobiła się posady i spokojnego życia na stare lata, nie to co Ty Hesiek, co się będzie tułał po kres swoich dni. Elf nawet posmutniał na tę myśl. Nie uśmiechał się już, po prostu miał zamyśloną minę.

Całe szczęście okolica, którą przemierzali miała nastrój zupełnie przeciwny. Szepczący las o każdej porze roku był miejscem, które mimo wszelkich przeciwności tętniło życiem, a fakt obranie oficjalnego traktu handlowego za trasę swojej wędrówki dodawał elfom pozornego bezpieczeństwa. Pozornego, bo przejeżdżały tędy straże, inne istoty, chronione karawany, ale wszak gdzie, jak nie na traktach na nieroztropnych zwykli polować bandyci. Dwóch elfów może nie wyglądało zbyt groźnie, ale zwłaszcza w najbliższych okolicach elfiej stolicy zdecydowanie budzili respekt. Poza tym, w tych rejonach na razie przestępczość na szlakach nie była aż tak popularna, a sama lekka zbroja Hessana mogła wystarczyć jako odstraszacz. Do południa starszy elf jadąc nie odzywał się zbyt wiele z własnej inicjatywy, jedynie rzucił coś na temat mijanej obecnie przyrody, gdy jakaś wiewiórka, bądź lisek przebiegł przez ich drogę. Odpowiadał rzecz jasna na ewentualne zagadnięcia od drugiego elfa, bądź pytania, jednak z uwagi na swój melancholijny na daną chwilę nastrój nie przejmował inicjatywy w prowadzeniu rozmowy.
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

Z powrotem w drodze! Iaskel miał więc to, czego tak chciał i musiał przyznać, że nie było tak źle. Nie przeszkadzało mu nawet to, że po raz pierwszy miał towarzystwo (to znaczy, inne, niż Ennis). I że pozwolił wielkiemu czarnemu zwierzęciu nieść się, gdzie chciało, bo on na pewno nie miał nad tym kontroli. Na szczęście Blanka powoli kroczyła za koniem, na którym jechał Hessan. Iaskel pozwolił sobie na odprężenie, a ponieważ drugi elf wydawał się znowu stracić ochotę do rozmowy, zaczął leniwie obserwować mijane krajobrazy, również pogrążając się w myślach.
Okolica była znana zielarzowi – zarówno z niedawnych wypadów po zioła, jak i z dawniejszych czasów, zanim jeszcze trafił do Kryształowego Królestwa. Jeśli zboczyłoby się ze szlaku i udało głęboko, bardzo głęboko w las, napotkałoby się klan centaurów, u którego elf spędził pewien czas, ucząc się o ziołach i leczeniu. Gdy opuszczał ich, z kilkoma był w dosyć dobrych stosunkach, co jak na zamkniętego w sobie elfa było dużym osiągnięciem. Żałował nieco, że nie może teraz złożyć im wizyty, ale wiedział, że znacznie wydłużyłoby to ich podróż.
Gdzieś nad nimi, w gałęziach drzew rozległ się głos słowika. To skojarzyło się Iaskelowi z pewną piosenką, którą usłyszał właśnie u tamtych centaurów. Co ciekawe, pamiętał, że kiedy był u driad te śpiewały prawie cały czas, a jednak to ta piosenka jakoś zapadła mu w pamięć. Był już w całkiem dobrym nastroju, odprężony i nieco nostalgiczny; inaczej pewnie nie pozwoliłby sobie w obecności dopiero co poznanego elfa i krytycznie usposobionego konia na to, na co sobie teraz pozwolił. Zaczął bowiem śpiewać ową poznaną u centaurów piosenkę. Głos miał raczej niski i przyjemny dla ucha, a melodia spokojna, nieco melancholijna.

Spotkałem raz słowika w lesie
Jak cudny jego śpiew.
Mówiłem: chodź, zamieszkaj u mnie
Samotnie tu wśród drzew.

A słowik: Nie, chcę tutaj żyć
Nie skusisz mnie, chcę wolny być.

Spotkałem ważkę nad jeziorem
Lecącą z takim wdziękiem.
Mówiłem: chodź, zamieszkaj u mnie
Tam będzie ci bezpiecznie

A ważka: Nie, chcę tutaj żyć
Nie skusisz mnie, chcę wolna być.

Spotkałem lisa na polanie
O futrze rudozłotym.
Mówiłem: chodź, zamieszkaj u mnie
Bo idą zimne słoty.

Lis na to: Nie, chcę tutaj żyć
Nie skusisz mnie, chcę wolny być.


Nie zdążył skończyć, kiedy do jego uszu doszły odgłosy kroków. Nie z traktu, skąd można się było ich spodziewać, lecz z głębi lasu. W dodatku były to ciężkie kroki końskich kopyt. Po tym lesie rzadko jeżdżono konno na przełaj, więc można było z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że w ich kierunku zbliżał się centaur. Iaskel, który podskakiwał ze strachu, gdy przychodzili do niego klienci i bał się dobrotliwych elfich staruszków, kiedy zorientował się, że od strony lasu idzie do nich dobrze zbudowana istota z rasy znakomitych wojowników, jedynie uśmiechnął się pod nosem i śpiewał dalej.

Spotkałem młode dziewczę raz
Co cudny miało głos
I wdzięku pełen każdy ruch
I rudozłoty włos.

Mówiłem: chodź, zamieszkaj u mnie
Bo całkiem mnie urzekłaś.
Wszystko co mam, co mogę mieć
Na ciebie tylko czeka.

Ona podniosła na mnie wzrok
I rzekła: Nie, chcę tutaj żyć
Twa miłość złotą klatką jest,
Nie skusisz mnie, chcę wolna być.


Iaskel skończył i obejrzał się, choć wcale nie musiał, by wiedzieć, kto do nich podchodzi. Nie można bowiem było z niczym pomylić tej aury o poświacie tak szmaragdowej, jak żadna, jaką kiedykolwiek widział, zabarwionej jednolicie na kolor kobaltu i dziwnym wrażeniu dźwiękowym: spokojna, głęboka melodia robiła się raz cichsza, raz głośniejsza: czasem w dłuższych, czasem krótszych odstępach czasu. To mogło oznaczać tylko jedną, dobrze znaną Iaskelowi osobę.
Już po chwili stał przed nimi wysoki, dobrze zbudowany centaur o śniadej skórze i ciemnym, prawie czarnym umaszczeniu końskiej połowy ciała. Twarz miał surową, o nieładnych rysach, jasne oczy zdawały się patrzeć bez zainteresowania. Proste, kasztanowe włosy spływały mu na ramiona, które pokryte były tatuażami z napisami w dziwnym alfabecie. Nie miał ze sobą nic poza skórzaną torbą.
- Naprawdę, elfie? Jeszcze nie nauczyłeś się innej piosenki? Nic oprócz tej rzewnej szmiry nie trzyma się twojej pamięci?
Iaskel otworzył usta, po czym je zamknął. Lubił centaura, ale znał dobrze jego usposobienie. Dlaczego więc liczył na powitanie w stylu: „Witaj Iaskelu, dobrze cię widzieć. Co robisz w tych stronach? Jak ci się wiodło przez te ostatnie kilka dekad?”
- Turrinie, witaj – odezwał się. - Co cię przywiodło tutaj, tak daleko od twojego klanu?
- Moje nogi – padła odpowiedź. Iaskel podejrzewał, że jej autor był z niej niezwykle dumny. - Widzę, że niewydarzony kot wciąż ci towarzyszy – słysząc to, Ennis prychnął ostentacyjnie.
"Niewydarzony to jaki? Obrażanie? On bardziej niewydarzony!"
- Tak, tak, ale dlaczego przyszedłeś tutaj, tak blisko Królestwa? Co... - Iaskel urwał, zerkając na Hessana. "Przydałyby się jakieś prezentacje", pomyślał.
- Hessanie, Ranvilu, to jest Turrin z klanu Ostatnich Strażników. To Hessan, mmm.... wędrowiec. – Elf nie wiedział, jak dużo może mówić o tym, czego się domyślał na jego temat. - Ranvil, jego towarzysz.
Turrin słuchał z umiarkowanym zainteresowaniem. Iaskel jeszcze nie dokończył swojej prezentacji, kiedy centaur podszedł do starszego z dwóch elfów i bez żadnych wstępów zapytał:
- Co taki smok je? Jak duży rośnie?
Mina Iaskela i jego spojrzenie rzucone Hessanowi wołały „Przepraszam za to”.
Awatar użytkownika
Hessan
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hessan »

Hessan został delikatnie wybudzony ze swojego zamyślenia przez... śpiew. Ku swojemu sporemu zdziwieniu było to ciche podśpiewywanie jego towarzysza, sklepikarza. Nie było to coś, czego by się po nim do tej pory spodziewał, ale poza zaskoczeniem nie wywołało to żadnych negatywnych emocji, czy skojarzeń. Z początku starszy elf w ogóle zdawał się zachowywać, jakby nie dosłyszał wyśpiewywanych słów. Natomiast stukot kopyt o leśne runo zadziałał nieco bardziej intensywnie. Brzmiał jak jakiś ciężki jeździec, ale przecież kawaleria nie miała prawa poruszać się na przełaj w pojedynkę...
Tę zagadkę rozwiązał w mig widok, który rysował się przed elfami po paru chwilach, a konkretniej męski osobnik dorosłego centaura. Co tłumaczyło taką, a nie inną masę, jaką nadawał wcześniej Sarx istocie wydającej podobne dźwięki kopyt. Co ciekawe okazało się, że Iaskel zna nawet mieszkańców okolicznych leśnych plemion konioludzi. Hessan pomyślał, że może to całkiem dobrze, że nie osiadł nigdy w żadnym mieście, bo też by wypadało pamiętać te wszystkie twarze i osoby, a jego umysł z pewnością nie był przystosowany do tak szalonych wyczynów. Natomiast jakby odruchowo zaczął analizować słowa i sposób poruszania się spotkanej istoty. Pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre, elfowi centaur wydawał się nieco... prymitywniejszy, niż być powinien. A może tylko się zgrywał? Ciężko stwierdzić, bo mimo, że niektóre stada faktycznie nie były nader rozwinięte, to inne potrafiły czerpać z technologii, innowacji i wiedzy innych ras, a nawet poszerzać ją na swój sposób i doskonale odnajdować się w szybko rozwijającej się rzeczywistości.

Po tym krótkim przedstawieniu Hessan nie wyciągnął dłoni do centaura, gdyż ten nie zdążył go powitać, zanim ciekawość nadała jego słowom kierunek - zadawanie pytań. Odpowiedź starszego elfa była spokojna i stonowana. Swoją drogą dopiero teraz, kiedy wszystkie konie i półkonie się zatrzymały Sarx spojrzał na swojego towarzysza, a ich spojrzenia się spotkały. Prawdę mówiąc blondyn nie chciał zatrzymywać się na zbyt długo, czekała ich długa droga, ale jak wiadomo jedną z licznych słabości elfów jest ich uprzejmość, zwłaszcza w stosunku do istot związanych z naturą. "Ciekawe, co z tej konwersacji wyniknie" - pomyślał.
- To jest Ranvil, jest miniaturą smoka, to znaczy, że większy nie urośnie. I jest wszystkożerny - dodał krótko. W rzeczywistości Ranvil lubił słodkie, soczyste i kolorowe owoce oraz dobrej jakości mięso. To drugie było mu bardziej potrzebne do utrzymania smoczego organizmu w poprawnym stanie zdrowotnym. Dodatkowo smoczątko piło wrzątek oraz niekiedy uzupełniało dietę specjalnie przygotowywanymi przez Hessana suplementami nazwanymi artystycznie i żartobliwie przez elfa płonącymi chluśnięciami.
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

Musieli jechać dalej. Iaskel to wiedział, a widział po Hessanie, że i ten o tym myśli, chociaż był zbyt kulturalny, by jakoś to okazać. Zielarz pamiętał, że jego towarzysz przybył wczoraj w takim stanie, iż bał się, że tamten padnie nieżywy w jego sklepiku. Powinni być już w drodze po składniki, ale Turrin postanowił... być Turrinem.
Jednocześnie młodszemu elfowi nie dawało spokoju, dlaczego Turrin odłączył się od swoich i dlaczego najwyraźniej zmierzał do Królestwa, gdzie nie mógł mieć żadnych interesów. Czyżby miał jakieś kłopoty? Jakby dało się wyciągnąć od niego prostą odpowiedź, skorzystaliby na tym wszyscy. Zaraz, czy Turrin nie miał takiej dziwnej zasady...
- Dziękuję, że pan się ze mną podzielił wiedzą – mówił tymczasem Turrin do Hessana. Ton jego głosu ani wyraz jego twarzy się nie zmienił, choć wypowiadał się bardziej uprzejmie. Wciąż wyglądał na kogoś, kogo pochłaniają jego własne myśli i sprawy niezwiązane z tym miejscem ani okolicznościami.
- Musi pan wiedzieć, że mam taką zasadę: wszystko, co robię, każda rozmowa musi mi przynosić jakąś nową wiedzę lub umiejętność. W zamian również udzielę panu odpowiedzi na jedno pytanie, o ile moja wiedza na to pozwoli. Znam naszą, centaurzą historię, magię i starożytne języki, wiem też trochę o wytwórstwie magicznych przedmiotów. Proszę pytać – powiedział centaur i poczekał na zadanie pytania.
- A może ja też załapię się na jakieś odpowiedzi? - odezwał się Iaskel. - Mnie też zapytaj.
- Dobrze – odparł tamten po chwili. - Czym najlepiej leczyć ból głowy?
- Ciekawe, że zapytałeś właśnie o to – zauważył elf.
- Dlaczego?
- Bo dzisiaj już raz udzielałem takiej porady – odparł Iaskel przypominając sobie dwóch nieszczęśników, którzy go odwiedzili. - A ból głowy najlepiej leczyć koncentratem lestrenu zielonego i sproszkowanym letionem. No, i samonia na dobry sen też się przydaje. To co, – Iaskel uśmiechnął się przebiegle – odpowiedziałem na dwa pytania, czyli należą mi się dwie odpowiedzi?
- To... to tak nie działa – zaprotestował Turrin, ale mimo to ustąpił. - Dobrze, dwie odpowiedzi.
-Pierwsze: czy masz jakiś problem z klanem? Drugie: dlaczego idziesz w stronę Królestwa?
Turrin popatrzył badawczo najpierw na Hessana, potem na Iaskela, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Mam problem tylko z tymi, co zwykle. Do Królestwa idę kupić parę rzeczy potrzebnych mi w moich studiach.
Iaskel poczuł ulgę. Nie wyglądało to groźnie, a Turrin nie kłamał, kiedy dochodziło do „wymiany wiedzy”. Nic poważnego się nie działo. Chyba. Dla pewności jednak zapytał jeszcze:
- A czy przypadkiem nie szedłeś do mnie?
- To już trzecie pytanie.
- Powiedz...
- Nie. Nie szedłem do ciebie.
W tym momencie Iaskel miał wrażenie, że Turrin wyglądał na czymś strapionego, jednak zaraz odrzucił ten pomysł.
- Dobrze. Widzę, że zatrzymałem was w drodze, chciałbym wam to wynagrodzić. Wygłoszę krótką przepowiednię na podstawie waszych aur, która powinna być dla was pomocą w dalszej drodze. Potem was pożegnam.
Iaskel nie był szczególnie zachwycony. To nie była Turrina pierwsza próba wróżenia z aur, a żadna wróżba do tej pory nie sprawdziła się, nawet, jakby bardzo naciągać. Z drugiej strony, centaur czuł się winny, że opóźnił ich podróż. Co im szkodziło go wysłuchać?
- Dobrze – odparł.
"Niedobrze" stwierdził stanowczo Ennis. "Głupie". Centaur sprawiał wrażenie, jakby w ogóle go nie słyszał.
- Hessanie, chciałbyś wysłuchać przepowiedni? - spytał Iaskel. Spojrzenie, jakie mu rzucił, mówiło "Niech powie, skoro tego chce".
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

Ostatnie tygodnie mijały Silei w niemal niezmienny sposób: ograniczały się do ciągłej pieszej wędrówki z jednego miejsca w drugie, od elfiego miasta aż do terenów zamieszkiwanych przez centaury. Poszczególne dni różniły się jedynie drobnostkami i tylko one umożliwiały driadzie odróżnienie jednego od drugiego. Lubiła od czasu do czasu opuścić Adrion i jego okolice, poznawać nowe osoby i pomagać im, choć niestety bywało, że dopadało ją znużenie nawet w takiej sytuacji. Ironia losu: ciągle zmieniać miejsce pobytu, otoczenie i towarzystwo, a mimo to czuć pewne... znudzenie. Znudzenie tym, że właściwie nic z jej podróży nie było warte większej wzmianki. Po pewnym czasie nawet podróż przestawała pachnieć nowością i nieznanym, a stawała się najzwyczajniejszą w świecie rutyną. Pewnie dlatego Silea na ogół wolała słuchać o przygodach awanturników i poszukiwaczy przygód niż samej w nich uczestniczyć.
A może nie chodziło tu tyle o rzekomą nudę, co o tęsknotę za Adrionem, miastem, z którym łączyło się tak wiele dobrych wspomnień Silei? Albo może nawet... o obawę o drzewo?
„Tak, szczęśliwa driada to domatorka. Nie musi się martwić o takie rzeczy, bo cały czas ma pewność, że z jej drzewem wszystko jest w porządku” – pomyślała.
Pokręciła głową. Miała narzekać i nie doceniać otaczającego ją zewsząd piękna natury? Nie doceniać tego, że może pomóc komuś, kto w innej sytuacji musiałby zdać się sam na siebie? Nie, to do niej nie pasowało! Życie oferowało zbyt wiele dobrego, by skupiać się na jego niedoskonałościach.
Z tą myślą podniosła głowę i wędrowała dalej w zdecydowanie lepszym humorze.
Po pewnym czasie wyszła z lasu na trakt, a zatem drogę, którą powinno podróżować wiele różnych osób. Lada moment mogła kogoś spotkać! Poczuła dziwną ekscytację, która ją opuściła jakiś czas temu.
Istotnie, po upływie nie więcej niż piętnastu minut dostrzegła kilka sylwetek. Jedna z nich wydała jej się dziwnie znajoma... Im bardziej Silea się zbliżała, tym mniej miała wątpliwości – niegdyś razem wędrowała i rozmawiała o magii oraz ziołach z czarnowłosym elfem. Gdy przyjrzała się uważniej, jego aura tylko to potwierdziła.
Podjęła decyzję. Podeszła bliżej i uśmiechnęła się lekko.
- Drogi rozchodzą się i splatają w najmniej oczekiwanym momencie – stwierdziła, uważając to za mniej konwencjonalne przywitanie od zwykłego i trochę nudnego „Witam”.
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

Nie usłyszawszy słów sprzeciwu od żadnego z nich (a sprzeciwem Ennisa najwyraźniej się nie przejmując) Turrin przeszedł do głoszenia przepowiedni. Zaczął od Iaskela. Elf zauważył, że skupienie na jego aurze, odczytanie jej oraz interpretacja zajęły centaurowi podejrzanie mało czasu.
- Ciekawe... Chyba się pomyliłem – powiedział Turrin. Ennis wydał z siebie coś pomiędzy śmiechem a kichnięciem. Centaur nawet na niego nie spojrzał. - Myliłem się mówiąc, że źle wybrałeś piosenkę. Wybrałeś ją bardzo dobrze.
Iaskel był przyzwyczajony do dziwnych przepowiedni swojego znajomego, jednak tym razem nie mógł nie zapytać.
- Powiesz coś więcej? Co to znaczy, albo jaką radę miałbym z tego, twoim zdaniem, wyciągnąć?
- Nie – odparł krótko tamten, po czym zwrócił się do Ennisa.
- Kocie, gdy następnym razem spotkasz kogoś, kto wyda ci się niegodny zaufania, możesz mu zaufać. – Gdy tylko centaur zaczął do niego mówić, kirpi ostentacyjnie odwrócił się do niego tyłem. Wzrok Turrina padł na Hessana i Ranvila. Tym razem potrzebował dłuższej chwili, by odczytać i zinterpretować ich aury. Kiedy skończył, patrzył na nich jakoś dziwnie – po raz pierwszy z czymś więcej, niż uprzejma (albo nieuprzejma) obojętność. Trudno było powiedzieć, czy fascynują go, przerażają, czy jedno i drugie.
- Obdarowany ogniem, darze ognia – zwrócił się do nich z powagą. - Powiem wam, co odczytałem, ale Iaskel i reszta nie powinni tego słyszeć – mówiąc to poprowadził starszego z elfów oraz małego smoka kilka kroków dalej. Iaskel spodziewał się, że centaur rzuci na nich jakieś zaklęcie wygłuszające, ale i tak nie zamierzał podsłuchiwać. Oparł się o jedno z drzew i zaczął powtarzać sobie w myślach plan dalszej drogi.

Nie trwało to jednak długo. Po raz kolejny objawiła mu się aura nadchodzącej osoby. Elf musiał polegać wyłącznie na aurze, bo istota poruszała się niemal bezszelestnie. Zwłaszcza zapach miodu i kwiatów zwrócił jego uwagę. Kolejny naturianin? Na trakcie? Co więcej, był to najwyraźniej naturianin o ametystowej aurze i poświęcający się nauce, zwłaszcza wiedzy tajemnej i alchemii. Elfowi przyszło na myśl, że znał dokładnie kogoś takiego. Jak to leciała ta piosenka, którą nucił przed chwilą?

Spotkałem młode dziewczę raz
Co cudny miało głos
I wdzięku pełen każdy ruch
I rudozłoty włos


„Dobrze wybrałeś piosenkę” powiedział mu Turrin. Czyżby jednak przewidział... Czyżby to naprawdę była... Przecież Turrin nawet jej nie znał! Zanim Iaskel ponownie skupił się na aurze przybywającej osoby, można było już ją dostrzec. Tak, to rzeczywiście była Silea. Elf spojrzał jeszcze podejrzliwie na Turrina, ale ten, odwrócony tyłem, rozmawiał z Hessanem.
Najwyraźniej wystarczyło ruszyć się za próg, żeby zacząć spotykać dawnych znajomych. I to akurat Silea! Iaskel poznał ją na początku swoich podróży, kiedy jeszcze jego głównym celem było przetrwanie w przerażającym, nieprzyjaznym lesie. Driada od samego początku sprawiała wrażenie tak ufnej i otwartej, jak nieufny i zamknięty był on sam... wtedy. W dodatku również interesowały ją lecznicze zioła i magia, też wędrowała by uczyć się i pomagać. Pamiętał, jak trudno mu było uwierzyć, że akurat takie dwie osoby, jak oni spotkały się w Szepczącym Lesie. Uważał z początku, że Silea z jakiegoś powodu kłamie co do siebie i swoich intencji. Z czasem zaufał jej jednak, polubił, a czas spędzony na wspólnym podróżowaniu i zdobywaniu wiedzy wspominał jako bardzo udany. Okazało się, że ich podobne zainteresowania i cele współgrały, zaś różnice w charakterze i doświadczeniach świetnie się uzupełniały. Iaskel często zastanawiał się, co działo się z Sileą przez te lata, kiedy się nie widzieli, a teraz nie mógł ukryć przyjemnego zaskoczenia.
- Zaiste. Widzimy drogę tylko kilka kroków przed sobą, a jej splotów nie przewidzimy, choćbyśmy bardzo chcieli – odparł. Nie mógł się jednak powstrzymać, by nie dodać żartobliwie: - Za wyjątkiem tej oto drogi, która wiedzie prosto od Kryształowego Królestwa do Ekradonu. Daleko zawędrowałaś, Sileo - zauważył. - Gdzie cię tym razem nogi niosą, czy może znowu wędrujesz bez celu? Jak się czujesz z dala od swojego drzewa? Co się z tobą działo? Nauczyłaś się jakiejś nowej magii? Gdzie... - Iaskel urwał i zaśmiał się. Wydawało mu się, że wszystkie pytania, które miał do dawnej znajomej cisnęły mu się na usta w tym samym momencie i po prostu nie nadążał z ich zadawaniem.
- Dobrze cię widzieć – powiedział po prostu. Ennis bez mrugnięcia okiem wpatrywał się w driadę. Iaskel zastanawiał się, czy nie rozważa słów Turrina o ufaniu nowo napotkanym osobom.
- Sileo, to Ennis, mój towarzysz od wielu lat. Ennisie, to Silea, przyjaciółka, która wiele nauczyła mnie o magii i ziołach. – Silea twierdziła, że i on tam ją czegoś nauczył, ale wydawało mu się, że mówiła tak jedynie z grzeczności. - Hessana, Ranvila i Turrina przedstawię ci za chwilę. – Wskazał na oddalone o parę kroków osoby. - Odbywają się jakieś tajne wróżby, więc nie będziemy chyba przeszkadzać. – Iaskel mówił to z pewnym sceptycyzmem, jednak nadal nie mógł się pozbyć myśli, że Turrin najwyraźniej przewidział, że spotka dzisiaj Sileę.
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

Wspomnienia wracały. Mimowolnie uśmiechnęła się na myśl o czasie, gdy podróżowała razem z elfem. Nie żałowała niczego, bo i dlaczego by miała? Rzadko trafia się na kogoś, z kim można uciąć sobie długie rozmowy na pasjonujące obie strony tematy. A jednak ją spotkało takie szczęście. Jednakże minęły lata, od kiedy ona i Iaskel rozdzielili się i osiedli w dwóch różnych miastach. Szepczący Las jednak nie był taki duży, skoro trafili na siebie teraz zupełnym przypadkiem.
Ach, trakt z Kryształowego Królestwa do Ekradonu… Kiedy aż tak się oddaliła od Adrionu? Zdecydowanie powinna czasami zwracać większą uwagę na to, gdzie idzie.
- Moje cele są o tyle kłopotliwe, że choć się nie zmieniają, nie mogę do nich dojść ani osiągnąć ich w pełni – odparła, mając na myśli poszerzanie wiedzy i pomoc innym. – Nie idę do żadnego konkretnego miejsca. Minęło trochę czasu od mojej ostatniej wędrówki i po prostu uznałam, że czas sobie przypomnieć, jak to jest. – Zrobiła krótką pauzę. – Owszem, zawsze towarzyszy mi pewien strach o moje drzewo i na pewno za parę tygodni będę musiała się upewnić, że wszystko z nim w porządku.
Mimo tego, jak przywiązana była do swojego klonu, czasami wydawał się jej pewnym ciężarem przyszpilającym ją do jednego miejsca. Chociaż Silea należała do domatorów, nie równało się to z tym, że nie chciała niczego zobaczyć. Mieć stuprocentową pewność, że jej drzewu nic nie grozi albo nudzić się i siedzieć cały czas w tym samym miejscu – musiała nieustannie wybierać między dwiema niemogącymi się pogodzić, mającymi swoje zalety i wady opcjami.
- Od kiedy się rozstaliśmy, przede wszystkim doskonaliłam te już poznane magie… no i nauczyłam się co nieco o dziedzinie powietrza. A ty? Co wydarzyło się w twoim życiu, od kiedy się rozłączyliśmy? – zagadnęła z uśmiechem. – Muszę przyznać, że również ucieszył mnie twój widok, jakkolwiek się tego nie spodziewałam.
- Miło mi cię poznać, Ennisie. – Spojrzała na kirpi z uprzejmością przemieszaną z ciekawością. – To była obustronna nauka, nie naginaj faktów. – Zaśmiała się, spoglądając na Iaskela i niespecjalnie przejmując się tym, że to ona mogła tu naginać fakty.
Spojrzała z pewnym zainteresowaniem na oddalone postacie. Nawet gdyby Iaskel o nich nie wspomniał, raczej nietrudno byłoby zgadnąć, że się znają – centaur o kobaltowej aurze i elfi mag (jak mogła wywnioskować z tej odległości z ledwo wyczuwalnego zapachu świec) zdecydowanie pasowali jej na znajomych ciemnowłosego.
- Jakież to wróżby? – zapytała, trochę na przekór sceptycyzmowi Iaskela.
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

Iaskel pogrążył się w rozmowie z dawną znajomą, prawie zapomniawszy, że znajdują się na środku traktu, podczas podróży „w interesach”.
-Tak, to bywa uciążliwe – wiedzieć, że nigdy tak naprawdę nie osiągniemy swojego celu – przyznał Iaskel. - Z drugiej strony, ileż osób jest nieszczęśliwych, bo takiego celu nie może znaleźć, albo nawet dlatego, że go osiągnęło i nie widzi dalszego sensu w swoim życiu – odparł z namysłem. - Mówisz, że to twoja pierwsza wędrówka od jakiegoś czasu? Uwierzysz, że ze mną jest tak samo? Jak to się składa, prawda? - Uśmiechnął się.
- Zawsze ciekawiła mnie ta więź łącząca driady i drzewa. – Zawahał się, spoglądając przez ramię, jednak Turrin i Hessan nie wyglądali, jakby się spieszyli, więc bez wyrzutów sumienia wrócił do tematu. - Jak to jest: drzewo jest przypisane każdej z was przy urodzeniu? Tylko jedno, tak? Macie w ogóle jakiś wybór? A co, jeśli drzewo zostanie ścięte, czy spalone? Dostajecie nowe?
Stopniowo wracała znajoma atmosfera ciekawości, wymiany wiedzy, rozmów o sprawach, które czasami były ważne z praktycznych przyczyn, jak leczenie, ale czasem nie miały innej funkcji poza zaspokajaniem dociekliwych umysłów.
- Powietrza? Znaczy... sprawiasz, że wieje wiatr, dobrze mówię? - Iaskel opanował pewne podstawy magii ziemi, nie był natomiast zaznajomiony z dziedziną powietrza. - Czy taka magia przydaje się w leczeniu? Może przy trudnościach z oddychaniem... - Zastanawiał się głośno.
- Co robiłem? Nawet nie wiem, gdzie zacząć. – Iaskel przebiegał pamięcią wszystkie te lata, zastanawiając się, które z wydarzeń szczególnie zainteresowałyby Sileę.
- Wiele lat podróżowałem po Szepczącym Lesie. Odwiedzałem centaury – mówiąc to, wskazał głową na Turrina. - To właśnie jeden z klanu Ostatnich Strażników, którzy nauczyli mnie nieco o swoich sposobach leczenia. I swoich piosenek – dodał z zagadkowym wyrazem twarzy. - Wiedziałaś, że centaury to niezwykle muzykalna rasa? Albo po prostu tamci byli wyjątkowi. Spotykałem też maie, satyry, wróżki. Właśnie od nich mam ten amulet. – Pokazał jej mały, rzeźbiony przedmiot. - Napełnia spokojem każdego, kto go dotknie. Ennisa mam natomiast od driad. Z jakiegoś powodu uznał, że moja ponura i milcząca osoba będzie dla niego lepszym towarzystwem. A od kilku... - sięgnął pamięcią - ...nastu, najwyżej dwudziestu lat mieszkam w Kryształowym Królestwie, gdzie prowadzę sklepik z ziołami i miksturami leczniczymi. To był raczej spokojny okres – przyznał.
Ennis natomiast postanowił najwyraźniej zaufać Silei, bo obwąchał ją tylko i spokojnie przysłuchiwał się rozmowie, przekrzywiwszy głowę.
- Dobrze, skoro twierdzisz, że czegoś się ode mnie nauczyłaś, nie będę się kłócił. Może też zacznę tak wszystkim opowiadać? - powiedział przekornie. To było dziwne uczucie – po latach ostrożności i rezerwy znowu móc porozmawiać tak przyjaźnie i swobodnie.
Iaskel zauważył, że spojrzenie Silei powędrowało w kierunku elfa i centaura.
- Ciekawi są, wszyscy trzej – powiedział, uwzględniając również smoka. - To, co tu robimy, w takiej grupie, to materiał na osobną opowieść. Co do wróżb, cieszę się, że o to zapytałaś, bo może wiesz więcej ode mnie. Turrin zawsze miał niezwykłą wrażliwość na aury i twierdzi, że potrafi na ich podstawie przewidywać przyszłość. Kiedy byłem u centaurów, próbował tego wielokrotnie, ale nie przypominam sobie jednej sytuacji, kiedy to by się sprawdziło, a przepowiednie dla mnie i Ennisa przed chwilą też były... dziwne. Myślisz, że to w ogóle możliwe? Przewidywanie przyszłości z aur? - zapytał.
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

- Po zastanowieniu się muszę przyznać ci rację. O ironio, nieosiągalne cele jednak mają swoje plusy. – Uśmiechnęła się. – Tak, zabawnie się złożyło… O ile coś takiego jak zbiegi okoliczności w ogóle istnieje. Skoro oboje wyruszyliśmy w drogę, widocznie teraz jest dobra pora na wyrwanie się z rutyny. Ciekawe, co w tej kwestii ma do powiedzenia twój znajomy wróżbita – rzekła żartobliwym tonem, po czym dodała zagadkowo: – Pytanie tylko, czy twoja podróż, w przeciwieństwie do mojej, ma cel możliwy do zrealizowania?
Temat drzew był jej bardzo bliski, lecz jednocześnie delikatny, dlatego odparła na pytania dopiero po chwili, po zastanowieniu się nad tym, jaka odpowiedź jest najlepsza i najtrafniejsza.
- Powiedziałabym, że drzewo nas… wybiera. Jest dla nas czymś pomiędzy ukochaną osobą, najlepszym przyjacielem a członkiem rodziny. Nie sposób opisać tej więzi, jej wyjątkowości. – Posmutniała. – Nie da się jej zastąpić. Gdy drzewo umrze, to tak, jakby ktoś odciął nam dostęp do tlenu. Umieramy. Po prostu. Dlatego nigdy, choćby mnie kołem łamali, nie podam nikomu dokładnej lokalizacji mojego drzewa. – W jej oczach na moment pojawiła się stanowczość i powaga, lecz zaraz potem ponownie można było w nich dostrzec wesołe iskierki.
- Dziedzina powietrza to ostatnia, jakiej zaczęłam się uczyć, dlatego umiem jedynie do pewnego stopnia manipulować wiatrem… Mogę ci zesłać lekki powiew w skwar, ale wichury są zdecydowanie poza moim zasięgiem.
Uśmiechnęła się, widząc, że myśli Iaskela od razu powędrowały w stronę wykorzystania magii w lecznictwie. Nie zmienił się, przynajmniej w tej kwestii.
- Problemy z oddychaniem? Niewykluczone, choć na razie nie udało mi się tego potwierdzić. Pewien znajomy mag, słysząc, że władam magią ziemi, powiedział mi, że w połączeniu z dziedziną powietrza może ona przyspieszyć metabolizm. Nie wpadłabym na to – przyznała.
Słuchała z uwagą i pewnym zafascynowaniem opowieści elfa o tym, co robił, gdy się rozdzielili. Silea uwielbiała, gdy ktoś mówił jej o swoich podróżach i doświadczeniach.
- Śmiało, opowiadaj im tak. Nie skłamiesz – odparła rozbawiona na słowa Iaskela tyczące się ich wspólnej nauki.
Ostatnia sprawa, tycząca się wróżb, wydawała jej się interesująca. Nigdy nie myślała o tym, że można tak wykorzystać aury. Czy to było w ogóle możliwe? Nie miała pewności, ale to nie przeszkodziło jej w powiedzeniu na głos swoich domysłów:
- Aury to wielkie źródło informacji. Na ich podstawie możemy określić wiek i usposobienie danej osoby, jej styl życia, umiejętności, zwłaszcza magiczne… Krótko mówiąc, poznać kogoś. A gdy kogoś się zna, można wysnuć hipotezę, co zrobi, jak zabierze się do jakiejś sprawy… Choć nie wyobrażam sobie mówienia konkretów. Może jednak się mylę? W końcu magia i aury nadal skrywają przed nami wiele tajemnic.
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

- Czy cel mojej podróży jest możliwy do zrealizowania? Dobre pytanie - przyznał Iaskel. - To zależy. Jak oceniasz prawdopodobieństwo, że z tymi tu oto elfem i smokiem - Ennis nastroszył się, obrażony, że go pominięto - oraz bardzo potężnym i groźnym kirpi udamy się na Mgliste Bagna, nazbieramy wystarczająco dużo mglistego korzenia i paru innych roślin, i wrócimy skąd przyszliśmy? Bez większych urazów po spotkaniu z mieszkającymi tam nieumarłymi?
Gdy to mówił, przyszła mu do głowy niezwykle kusząca myśl. A może przyszła już wcześniej, a teraz jedynie sobie to uświadomił?
- Sileo, nie masz planów, prawda? Sama mówiłaś. A gdybyś tak poszła z nami? Znasz magię, znasz zioła. Przydałaby nam się twoja pomoc.
"I może nie czułbym się już tak nieswojo przy Hessanie", pomyślał.
- Może to jest właśnie to przeznaczenie, o którym mówisz. Jeśli zwykle nie jestem przekonany, teraz byłbym nawet skłonny w to uwierzyć - wyznał elf.
Słowa Silei na temat driad i drzew nieco go zaskoczyły, chociaż mieszkał już wśród nich. Nie sądził, że taka więź sięga równie głęboko - wiedział, że utrata drzewa jest bolesna, ale nie zdawał sobie sprawy, że zabija.
- Nie wiem, czy zazdroszczę ci tej więzi, czy współczuję - powiedział. Przez myśl przebiegały mu teraz różne osoby: jego rodzice, przyjaciele zdobyci podczas wędrówek, pewien niezwykle żywiołowy kirpi, a wreszcie jego rozmówczyni. Nie miał wokół siebie zbyt wielu osób, które bałby się utracić. Z jednej strony to dobrze, z drugiej... no właśnie. Miał nadzieję, że jego poważne myśli nie odbiły się w jego wyrazie twarzy czy zachowaniu, jednak Silea zwykle dobrze go odczytywała.
- Metabolizm? - Na twarzy zielarza pojawiło się zainteresowanie. - W połączeniu z magią ziemi? Ciekawe. Trzeba będzie to kiedyś sprawdzić - dodał, już w myślach wyszukując różne zastosowania dla podobnych czarów.
- Czyli też nie wiesz, co o tym myśleć? - odezwał się, gdy driada podzieliła się swoimi przemyśleniami co do wróżb Turrina. - Szkoda. Do tego o czym mówisz Turrin musiałby być dobrym obserwatorem i trafnie przewidywać, a zawsze wydawał mi się jakiś taki... nieżyciowy. Nie wiem, może się mylę. - Iaskel wzruszył ramionami. Może Silea, stojąc z boku była w stanie lepiej ocenić Turrina, niż on, który po wielu latach znajomości miał już na temat centaura wyrobioną opinię.
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

Na twarzy Silei można było dostrzec coraz większe zdumienie. Musiała przyznać, że spodziewała się wielu rzeczy: podróży w celach handlowych, zwykłej sentymentalnej wędrówki, udania się do kogoś w odwiedziny… prawie wszystkiego. Wyprawa w tak niebezpieczne rejony po składniki nie przyszła jej jednak do głowy – zazwyczaj jedynie słuchała opowieści poszukiwaczy przygód i unikała zagrożenia. Ono było gdzieś tam, mierzyły się z nim osoby, których nie znała. Zazwyczaj.
Gdy usłyszała pytanie, zdziwienie zostało zastąpione przez lekki uśmiech. Po latach rozłąki nie chciała tak szybko opuszczać towarzysza podróży. Zwłaszcza, że wówczas bałaby się, jak skończyła się wyprawa jego, drugiego elfa, smoka oraz kirpiego. Trwanie w niepewności nie dałoby jej spokoju.
Jakby się zastanowić, był jeszcze jeden powód. Coś, co można nazwać zwykłym kaprysem lub dziecinną zachcianką – chęcią przeżycia takiej przygody jak te, o których na co dzień słuchała. Ten jeden jedyny raz. Wieczne pchanie się w niebezpieczeństwo nie leżało w jej naturze, lecz musiała w końcu zaspokoić te resztki pragnienia zrobienia czegoś chociaż trochę dla niej nietypowego, chwilowego wyrwania się ze strefy komfortu.
Empatyczna natura driady i ciekawość godna dziecka wygrały ze strachem. Kiwnęła głową.
- Po tym co usłyszałam, nie mogę was tak po prostu opuścić. Pójdę z wami… o ile tylko twoi towarzysze nie będą mieli nic przeciwko – powiedziała, nie chcąc się narzucać, ale jednocześnie wykazując chęci dołączenia do wędrowców.
Sprawa niemal dosłownego przywiązania driad do drzew nawet w niej samej budziła sprzeczne uczucia. Jak do tej pory jedynymi osobami, które spotkała Silea na swoje drodze i które jednoznacznie oceniały taki stan rzeczy, były wierne tradycjom przedstawicielki rasy rudowłosej. Słowa Iaskela i pewna zaduma pomieszana z przygnębieniem, którą dostrzegła w jego oczach, nie zdziwiły jej, spodziewała się ich.
- To zrozumiałe. Z jednej strony każdy chce wejść z kimś w tak zażyłą, wspaniałą relację, z drugiej strony coś takiego wiąże się z odpowiedzialnością i zagrożeniami. Ale czy na tym świecie coś jest zupełnie oczywiste i ma tylko jedną stronę?
Na słowa o magii przytaknęła.
- Na pewno wypróbuję to przy najbliższej okazji… oraz zastanowię się nad tym, jak wykorzystać tę dziedzinę przy trudnościach z oddychaniem, o których wspomniałeś. Może dzięki praktyce uda mi się wprowadzić twój pomysł w życie. – Uśmiechnęła się ciepło.
Temat przepowiedni nieprzerwanie ją zastanawiał. Jej teoria prawdopodobnie została obalona, więc zaczęła szukać innego sposobu na wytłumaczenie zdolności Turrina.
- Może po prostu ma dar? Tak jak my urodziliśmy się z predyspozycjami do uprawiania magii, tak niektórzy mają unikalne zdolności, wręcz nie do podrobienia. Driady łatwiej uczą się magii żywiołów, można by rzec, że jest to uwarunkowane genetycznie, wręcz przewidywalne. Ale niektóre wyjątkowe jednostki mają szczególne predyspozycje, choćby do przepowiadania przyszłości… Nie sposób się tego nauczyć, to coś nie do podrobienia. Może twój przyjaciel posługuje się jakąś specyficzną odmianą magii?
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

- Przeciwko? Nie, nie sądzę – odparł Iaskel. Sądził, że jego towarzysz będzie raczej zdania, że taka pomoc bardzo im się przyda. Iaskel w życiu nie spodziewałby się, że będzie na tej wyprawie podróżował razem z Sileą. Zwykle oznaczało to dla niego nowe odkrycia i ekscytujące przygody – na to drugie nie był pewien, czy jest tak całkiem gotów, ale przecież na to nigdy nie czuł się gotów, a lepiej było mierzyć się z nimi w towarzystwie kogoś takiego, jak driada.
- Zawsze miałaś talent do wyrażania takich głębokich myśli w sposób, który nie byłby pretensjonalny – zauważył Iaskel. - Słysząc to, po prostu trzeba się z tobą zgodzić. Rzeczywiście, wszystko jest złożone, ale to w końcu dobrze.
Elf odwrócił się w stronę Turrina, kiedy Silea znowu o nim mówiła.
- Oto i właśnie jeden z przykładów tego, co skomplikowane. To prawda, że Turrin jest dosyć niezwykły; mało zrozumienia znajduje nawet w swoim własnym klanie – przyznał elf. - Nigdy nie pomyślałbym, że jego zdolności są jakąś osobną dziedziną magii. Spodziewam się nagany z twojej strony za to, że myślałem zbyt ciasno, nie poszukując mniej oczywistych wyjaśnień – powiedział z lekkim uśmiechem. -Ostatnio swoje studia ograniczyłem do tego, co pomoże mi w leczeniu, zapominając, że można kierować się po prostu ciekawością.
Zauważył, że Turrin i Hessan skończyli już rozmowę. Centaur podszedł do elfa i driady.
- Turrinie, to Silea, driada, którą spotkałem... - zaczął Iaskel, ale Turrin już wyciągał do niej dłoń.
- Turrin z klanu Ostatnich Strażników. Leśna pani, w najbliższych dniach powinnaś lękać się raczej o to, co blisko, niż o to, co daleko, bardziej o to, co może zrobić woda, niż to, co może zrobić ogień.
- Czy to... była wróżba? - zapytał zaskoczony Iaskel. - Silei też postanowiłeś przeczytać aurę? - Uwadze zielarza nie uszło też, że tym razem Turrin się przedstawił.
- Może to wróżba, a może zupełnie zdroworozsądkowa rada – odezwał się centaur.
- To ty sam nie wiesz, które?
Tamten nie odpowiedział.
- Zabrałem już zbyt dużo waszego czasu – powiedział po chwili. - Sileo, Iaskelu, Hessanie, Ranvilu, ko...Ennisie – dobrej podróży i bezpiecznego powrotu – powiedział Turrin poważnym, prawie uroczystym tonem. Odwrócił się i odszedł drogą w kierunku Kryształowego Królestwa. Iaskelowi przeszło przez myśl, że, choćby bardzo się starał, nigdy go nie zrozumie. Czego tak właściwie szukał w Królestwie i czy rzeczywiście nic mu nie groziło? Co znaczyło to zachowanie i ta nagła zmiana tonu ich rozmowy? Elf zaraz pocieszył się, że wydarzenia ostatnich dni wytrąciły go nieco z równowagi i dlatego przywiązuje do zachowania Turrina wagę większą, niż powinien. Szybko skierował swoje myśli na sprawy bieżące.
- Hessanie, możemy ruszać? Pozwól, że przedstawię ci moją starą przyjaciółkę, Sileę – odezwał się do starszego elfa.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Iaskel nie spodziewał się wielu rzeczy - wizyty starszego elfa, własnej wyprawy, jazdy konnej, spotkania centaura, czy w końcu - driady. Jednak ostatnie dni postanowiły wziąć go z zaskoczenia i powoli ogłuszać coraz to nowymi niespodziankami. Póki co dawkowały je rozsądnie; tak by elf ani się nie załamał, ani nie wystraszył. Powoli otwierały go na nowe możliwości i doznania - krótko mówiąc przygody. Skoro więc zielarz do tej pory sobie radził, los postanowił przyspieszyć nieco rozwój wypadków i wystawić na próbę osobowość elfa. Ostatecznie dosiadł kobyłki - był zdolny do wszystkiego.

Kiedy centaur pożegnał gromadkę, wprawiając zielarza w jeszcze bardziej niepokojący stan umysłu i podsuwając mu kolejne tematy do panicznych analiz, atmosfera nagle się jakby zmieniła. Powietrze zasnuło się cieniem, choć świeciło słońce, a drzewa ugięły się pod nagłym wiatrem. Ptaki zerwały się do lotu, choć nie wydawały się wielce zatrwożone. Żadna bestia nie miała zamiaru się pojawić. A jednak gromadka stanęła przed wyzwaniem - Hessan nie zdążył nawet odpowiedzieć, kiedy oplotły go czarne wstęgi nieznanego zaklęcia - po kilku chwilach ani jego, ani smoka nie można już było dostrzec. Pozostał jedynie koń bez jeźdźca, driada, kot i elf, który chyba i tego wydarzenia sobie nie zaplanował…
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

- Może nie tyle dziedziną, co jej odłamem. Spojrzenie na magię można mieć bardzo różne, ona zaś przybiera różne postaci, również te mniej oczywiste – stwierdziła po chwili namysłu. – Tak, ciekawość, o której mówisz, jest niezbędna, jeśli naprawdę chcemy zgłębić te sprawy; nie tylko używać, ale i rozumieć. Dlatego mam nadzieję, że twoje zainteresowanie magią nie zniknęło, bo to właśnie to w tobie lubię. – Silea uśmiechnęła się.
Gdy elf, smok i centaur się zbliżyli, driada powitała ich skinieniem głowy i przyjaznym spojrzeniem. W jej oczach szybko jednak pojawiło się zaskoczenie, a potem skupienie i powaga, w miarę jak słuchała słów Turrina, ściskając jego dłoń. To brzmiało jak przepowiednia, nawet jeśli centaur odparł na pytanie Iaskela wymijająco.
Pierwszą część Silea chyba rozumiała, choć mogło być to myślenie błędne: zakładała, że słowa centaura odnoszą się do jej obawy o swoje drzewo i jednoczesnej chęci wyruszenia na wyprawę. Czyżby to w drodze miało stać się coś nieoczekiwanego, może nawet złego, a jej klonowi nic nie groziło? Nawet jeśli przypuszczenia driady były słuszne, musiała przyznać przed samą sobą, że nie wiedziała na razie, do czego odnoszą się ogień i woda, które można rozumieć zarówno dosłownie, jak i przenośnie – a jeśli tak, to przenośnie czego? Złotoręka nie miała żadnego sensownego pomysłu, więc pozostawało jej mieć nadzieję, że oświeci ją, gdy to będzie konieczne.
"Twoi znajomi są zdecydowanie interesujący, Iaskelu" – pomyślała, przez chwilę patrząc na oddalającego się centaura.
Potem odwróciła się w stronę Hessana, zwracając się do niego z typowym dla siebie, promiennym uśmiechem na ustach:
- Miło mi poznać.
Ledwie zamknęła usta, a stało się… coś. Nie myślała. Rzuciła się w stronę jasnowłosego, chcąc złapać go za rękę i wyciągnąć na bezpieczny obszar. „To było praktycznie niemożliwe, kwestia sekund, wzięcie z zaskoczenia, nieznane zaklęcie” powiedziałby ktoś zdroworozsądkowy i nieprzywiązujący się do innych. W takich sytuacjach do głosu dochodziła jednak chęć niesienia pomocy Silei, właściwie niezależnie od formy, jaką owa pomoc miała przyjąć.
Hessan i smok zniknęli, driada zaś cudem złapała równowagę i nie upadła. Przez chwilę po prostu stała, wpatrując się w miejsce, w którym wcześniej stała dwójka dopiero poznanych istot.
- Teleportacja? Przywołanie? Klątwa? – mamrotała pod nosem, na darmo wyczulając zmysły i szukając w pobliżu źródła energii, które mogłoby jej wskazać miejsce, gdzie znalazł się Hessan.
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

Był Turrin, nie ma Turrina. Przyszedł, naopowiadał wszystkim jakichś dziwnych rzeczy, poszedł i tyle go widzieli. Już po chwili odgłos kopyt całkowicie ucichł. Iaskel pozostał z niejasnym uczuciem, że dzieje się coś dziwnego. Ale to nie był pierwszy raz, kiedy mu się tak wydawało. Ile razy to zależało od jego chwilowego nastroju, niepokojącego snu czy jakiegoś przypadku, których znaczenie zwykle wyolbrzymiał? Ale koniec z tym. Nie działo się nic dziwnego. Tym razem mógł być spokojny.
Przedstawiając sobie Hessana i Sileę zastanawiał się, jak przypadną sobie do gustu. Silea roztaczała wokół taki urok, że nie było możliwości, aby Hessan jej nie polubił. Iaskel miał wrażenie, że nawet Turrin odnosił się do driady dużo przyjaźniej, niż do innych. Znaczy, przyjaźnie jak na Turrina, oczywiście. A elf, jak się Silei spodoba? Może ona go lepiej zrozumie? Może nawet dzięki niej znajdą ze starszym zielarzem jakąś nić porozumienia?
Iaskel nie zdążył jeszcze pozbyć się z twarzy uprzejmego uśmiechu, kiedy zdał sobie sprawę, że coś się dzieje i nie, to na pewno nie było tylko jego wrażenie. Nagła ciemność, podmuch wiatru pośrodku lasu... Coś się zbliżało, a Iaskel, pomimo swojego obeznania z magią, nie potrafił domyślić się, co takiego.
To, co stało się potem zaskoczyło go tak, że cofnął się gwałtownie, wpadając przy tym na Blankę, która wstrząsnęła gniewnie łbem. Rozszerzonymi ze strachu oczami patrzył, jak nieznane zaklęcie spowija Hessana i jak Silea, będąc Sileą, rzuca mu się na pomoc. Miał ochotę krzyknąć, żeby uważała, co robi albo złapać za ramię, ale czuł, że nie jest w stanie zrobić kroku, a głos zamarł mu w krtani. Ennis wyglądał zza jego nogi; futro stało mu na sztorc i cały drżał. No, ale kirpi był przecież drobnym stworzeniem, któremu zagrażało niemal wszystko, co było choć trochę od niego większe. Iaskel natomiast mógłby coś zrobić - albo przynajmniej spróbować. Tymczasem stał tak, bezradnie patrząc, jak nieznane zaklęcie zabiera im sprzed oczu Hessana i Ranvila. Zawstydziłby się swojego zachowania, gdyby strach pozostawiał mu miejsce na jakiekolwiek inne uczucia. Przez moment był jak ogłuszony; nie docierały do niego słowa Silei. Kolejną chwilę zajęło mu przypomnienie sobie, jak się mówi.
- C...co to mogło być? - spytał, na próżno starając się ukryć drżenie głosu. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że driada odpowiedziała już wcześniej.
- Je...śli to klątwa, to niedobrze, bo on... ta klątwa... na niego... bardzo była, dla...dlatego... i smok... - pomimo wysiłków, Iaskel nie był w stanie skleić w całość zdania. Po chwili poczuł delikatnie uderzenie w nogę. Ennis trącił go głową, by zwrócić jego uwagę. W zębach trzymał kojący amulet. Elf wziął go z wdzięcznością i odetchnął głęboko czując, jak ogarnia go cudowny spokój. Kiedy mógł już zebrać myśli, odezwał się ponownie.
- Co to musiałaby być za klątwa, jeśli podziałała na tak potężnego maga, jak on? Co się z nim mogło stać? Ja spotykam się z czymś takim po raz pierwszy. Czy atak był skierowany na niego, czy to jakiś przeklęty przypadek? Myślisz, że też jesteśmy w niebezpieczeństwie? A jeśli zrobił to on sam, lub ktoś za jego zgodą... Cóż, mógłby nas chociaż uprzedzić.
Iaskel wrócił myślą do tej tajemniczej rozmowy między Hessanem a Turrinem. O czym tak naprawdę ze sobą mówili? Czy mogło to mieć coś wspólnego z tym, co się stało? I, co ważniejsze, czy centaura nie dopadło to samo, co elfa?
Zauważył, że Silea się rozgląda.
- Szukasz źródła energii magicznej? - zapytał. On sam wprawdzie nic nie wyczuwał, ale akurat w tej kwestii dużo bardziej ufał osądowi Silei. A jakiś ślad takiej magii musiał przecież pozostać.
- Co dalej? - zapytał, trudno powiedzieć - Sileę, samego siebie, Ennisa czy Blankę. Jego wyprawa na Mgliste Bagna właśnie straciła na pilności, ale wciąż była chyba możliwa do zrealizowania. Mogliby też iść tropem tajemniczej magii, z nadzieją, że natrafią na jakiś ślad zaginionych, albo chociaż dowiedzą się, co ich spotkało. Elfa kusił też bardzo powrót do domu, ale niechętnie przyznawał przed sobą, że nie byłoby to w porządku wobec Hessana.
- Jak myślisz, co powinniśmy teraz zrobić? - Tym razem nie było wątpliwości, że zwracał się do Silei. - Zdaję się na ciebie - powiedział, nie zważając, że jego głos brzmiał teraz bezdenną rezygnacją. Doprawdy, los pięknie odpłacał mu za to, że odważył się na tę pierwszą od dłuższego czasu wyprawę!
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

Nie rozumiała, co się stało, a każdy z jej domysłów nie prezentował się zbyt dobrze. Inna sprawa, że pod wpływem emocji mogła nie dostrzegać wszystkich opcji powodu zniknięcia Hessana. Nie znała go, ale mało prawdopodobne wydawało jej się, że zrobiłby coś takiego bez uprzedzenia. Chyba że… nie mógł ich uprzedzić, bo inaczej coś groziłoby jemu albo Iaskelowi i jej samej? Nie, to chyba przesada, przecież… Nie, nie powinna doszukiwać się w tym jakiegoś spisku, szantażu czy innych okropieństw, rozdrabnianie się i tworzenie różnych teorii donikąd jej nie zaprowadzi. Raczej ktoś inny to zrobił, tak, na pewno. Jakiś nieznany im na razie osobnik. Tylko w jakim celu to uczynił? Możliwości było tak dużo, a poszlak tak mało…
Mimo najszczerszych chęci, jej zdolności w zakresie odnajdywania źródeł magii trudno było nazwać wybitnymi. Nadal czuła resztki unoszącej się w powietrzu mocy w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał Hessan razem ze swoim smokiem, lecz, ku jej niezadowoleniu, to wszystko, co znalazła. Nigdy wcześniej tak nie żałowała, że ucząc się magii przestrzeni, odłożyła w czasie dowiedzenie się więcej o teleportacji. Zawsze mogłaby wykluczyć lub, ewentualnie, potwierdzić jedną opcję.
Słowa Iaskela dochodziły do niej jakby przytłumione. Dopiero po pewnym czasie zaczęła jaśniej myśleć i była gotowa na nie odpowiedzieć. Kwadrans temu martwiłaby się, że mogło to wyglądać tak, jakby go wcześniej ignorowała, ale teraz miała na głowie inne, obecnie ważniejsze sprawy.
Wzięła głęboki oddech.
- Grunt to nie tracić głowy. Niestety nie wiem, gdzie znajduje się osoba za to odpowiedzialna, nie czuję nic szczególnego… Ale chyba nie może być aż tak daleko, prawda? Zejście z traktu byłoby teraz niebezpieczne, no i to jak szukanie igły w stogu siana… więc pozostaje nam Ekradon. – Spojrzała na Iaskela. – Moja wiedza na temat tego miasta nie jest zbyt duża, ale przecież nie można go nazwać byle zabitą dechami wsią. Skoro kwitnie tam handel, na pewno zbierają się tam różne osoby. Może wśród nich jest nasz, z braku lepszego słowa, porywacz. Albo ktoś wie więcej niż my i nam pomoże, nie wiem… – Przyłożyła prawą dłoń do skroni. Zmusiła się do uśmiechu. – Nie możemy się poddawać, dopóki nadal mamy jakieś wyjście – starała się podnieść na duchu elfa, choć nie wiedziała, na ile się to zdało, zważywszy na to, że ona sama również była trochę przygnębiona.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość