Pustynia Nanher[Na skraju pustyni] Słowa Krwawej Matki

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Wytłumaczenie Sevirona brzmiało nader racjonalnie, a jednak jakiś niepokój wciąż ściskał serce dziewczyny. Nie dała tego po sobie poznać, podchodząc pewnym krokiem do truchła zwierzęcia i przecierając wzorek w oblepiającym go piasku. Drobne ziarenka opadły, choć część z nich pozostała między włosiem, które ukazało się jej oczom. Nie chciała odsłaniać więcej.
Cofnęła rękę i rozejrzała się, próbując dojrzeć jakiekolwiek inne wyniosłości, sugerujące zasypanych kupców. Piasek był jednak gładki i nieruchomy, tak jakby nie zamierzał dzielić się swoimi sekretami.
- Skoro to wszystko stało się tak niedawno… Ciekawe gdzie są pozostałe ciała? Wydaje się, że to była spora karawana. Mogło tak wszystkich zasypać, podczas gdy przedmioty zostały na powierzchni?
Kucnęła przy największym fragmencie wozu, unosząc zakurzone naczynie, połyskujące w słońcu. Był to mosiężny dzbanek z pięknie zdobioną szyjką, stylizowaną na otwierającą paszczę kobrę. Kilka kroków dalej leżał pęknięty na pół, metalowy talerz i kielich z paroma zmatowiałymi kamieniami. Wszystko wydawało się dosyć wartościowe.
- Chodźmy - zgodziła się z towarzyszem - Taki bałagan zapewne zwabi niedługo nie tylko zwierzęta, ale również łowców skarbów…
Nim skończyła, piasek o kilka stóp dalej zachrzęścił i zaczął się poruszać. Ciemniejsze pasy splotły się z jaśniejszymi, tworząc swoisty wir, skręcający się powoli w hipnotyczną spiralę. Na samym jego środku, niczym pąk wykwitający z palących piasków Nanher, wznosił się niewielki, biały kształt.
- To czyjaś ręka! - krzyknęła Hashira i rzuciła się do przodu, w ostatniej chwili by schwycić zanurzający się pod powierzchnią nadgarstek. Pociągnęła z całej siły, ale olbrzymia masa piasku, zasysająca ciało w dół z potężną siłą była dla niej nie do pokonania.
- Pomóż mi! - krzyknęła, zapierając się całym ciężarem ciała. Dłoń, coraz bardziej niknąca w wirze, powoli wysuwała się z jej uścisku.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Już mieli odchodzić, tym samym wracając do wcześniejszego celu i kierując się w stronę miejsca, w którym podobno mają znaleźć Skrybę. Ruch piasku i ręka, która nagle się z niego wyłoniła, przerwała to… a właściwie zrobiła to Hashira, która rzuciła się w stronę tej części ciała i zaczęła próbować wyciągnąć z piachu osobę, do której ręka mogła należeć. W pierwszym odruchu chciał odciągnąć stamtąd dziewczynę, mówiąc jej, że mogą to być ruchome piaski i, że osoba ta prawdopodobnie już i tak nie żyje. Chwilę później jednak doskoczył do niej i złapał rękę wystającą nad pustynną powierzchnię, a później zaczął ciągnąć. Nawet, jeśli okaże się, że osoba ta nie żyje, to może jej ciało pomoże im w ustaleniu, co mogło się tu stać… chociaż Seviron cały czas był zdania, że karawana padła ofiarą burzy piaskowej.
W piasku ciężko było zaprzeć się tak, żeby blokował on stopy przed poruszaniem się, dlatego też próby wyciągnięcia ciała… lub osoby, nie były czymś łatwym. Tyle dobrze, że sam piach nie zaczął ich wciągać, więc prawdopodobnie musiało być tak, że człowiek ten został przysypany w trakcie burzy piaskowej, co zresztą też prawdopodobnie oznaczało, że kapłani wyciągną martwe ciało. Seviron zaparł się jeszcze, jeśli w ogóle było to możliwe, a później pociągnął za rękę, angażując w to wszystkie siły fizyczne, jakie udało mu się wydobyć z mięśni.

Udało mu się wyciągnąć ciało, jednak zaledwie dwa uderzenia serca później, zapadło się ono ponownie. Zresztą, nie tylko ciało to zrobiła, bo piasek wokół nich także, aż w końcu oni też zostali pochłonięci przez otwór, który znajdował się pod nimi.
Kapłan chyba musiał uderzyć się w głowę na tyle mocno, że na krótką chwilę stracił przytomność, bo na chwilę pociemniało mu przed oczami. Gdy otworzył je ponownie, po lewej i prawej stronie miał ściany – może stworzone z gliny – a nie pustynię. Chociaż mógł zobaczyć to dopiero wtedy, gdy opadł pył. Gdy podniósł głowę, zauważył też, że przed sobą ma tunel, który na pewno nie był zablokowany w odcinku, w którym znajdowali się teraz. Ciemność pochłaniała go tam, gdzie ich wzrok już nie sięgał. Nad sobą zobaczył dziurę, przez którą do tunelu wsypywał się teraz piasek. Na sam koniec poczuł też ciężar na sobie. Najpierw wydawało mu się, że jest to Hashira, która upadła tak, że wylądowała na nim… jednak rozejrzał się i zauważył, że dziewczyna leży obok niego, a nie na nim. Skrzywił się lekko i zrzucił z siebie ciało kupca, a później podniósł się i kucnął obok niego. Wszelkie robactwo i inne małe stworzenia już zaczęły się nim zajmować, o czym świadczyło to, że na ciele widoczne były ślady pożywiania się – gdyby Seviron lepiej znał się na badaniu martwych, może dałby nawet radę ocenić, kiedy kupiec ten zmarł, co mogłoby im też wskazać to, kiedy przeszła tędy burza piaskowa.
         – Nic ci nie jest? - zadał pytanie, kierując wzrok na towarzyszkę. Podszedł też bliżej niej, aby sprawdzić, czy dziewczyna jest przytomna, czy może podobnie jak on straciła przytomność, ale wybudzenie się z tego stanu zajmuje jej trochę więcej czasu, niż zajęło jemu.
         – Możemy spróbować się stąd wydostać albo… sprawdzić, gdzie doprowadzi nas ten tunel – odezwał się, tym razem kierując swoje oczy ku górze, oceniając stopień trudności tej krótkiej wspinaczki. Niby większość czasu szliby po glinianej ścianie, jednak później zaczynał się piasek, który może sprawić trudności – poza tym, samą linę też trzeba by było do czegoś przyczepić albo zaczepić ją o kotwiczkę i rzucić nią, licząc na to, że wbije się w piasek na tyle mocno, że utrzyma jego ciężar. Z drugiej strony mieli tunel, który może okazać się większym problemem niż próba wydostania się stąd i znalezienia się ponownie na pustyni. W końcu nie wiedzieli, gdzie może ich zaprowadzić, jak daleko się ciągnie i, na co mogą się tu natknąć. Ostatecznie, oparł się plecami o ścianę – czekał na odpowiedź towarzyszki, a także zastanawiał się, którą drogę powinni wybrać.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Hashira zrozumiała jak głupim pomysłem było pchanie się w piaskowy wir o kilka sekund za późno. Owszem, udało im się wyciągnąć ciało - poskręcane kończyny sugerowały, że nieodwracalnie martwe. Okupili to jednak kłopotami, które przerosły ich najśmielsze oczekiwania.
        Kapłanka zastygła w bezruchu, wpatrując się w białą jak kreda twarz kupca. ”Biedny mężczyzna. Umrzeć tutaj, z dala od wszystkiego…” przemknęło jej przez myśl. Trwało to jednak zaledwie chwilę, bo po sekundzie jego ciało znowu zaczęło zapadać się w piasek. Tak samo jak jej stopy. Nim zdążyła krzyknąć, wir zassał ich i rzucił w dół niczym dwie szmaciane lalki. Hashira gruchnęła boleśnie o ziemię, a w jej głowie rozległ się donośny pisk. Z bólu zrobiło jej się słabo i przez chwilę poczuła się tak, jak przy odprawianiu Rytuału Snów. Widok przed oczami pokryły srebrne plamki, przypominające kropeczki rtęci, które zlały się w olbrzymią kałużę i na chwilę odcięły ją od świata zewnętrznego. Pisk przybrał na sile po czym ucichł, zostawiając ją ślepą i zatopioną w głuchej ciszy.
        Trwała nieruchomo do chwili, aż Seviron zwrócił się do niej, zrzucając z siebie nadgryzione przez robactwo truchło. Potrząsnęła głową i odetchnęła głęboko, dostarczając do mózgu tlen. Powoli na jej blade policzki wystąpiły nieśmiałe kolory. Odetchnęła jeszcze raz, a smak powietrza zaskoczył jej zmysły. Nadal był suchy, ale przywodził na myśl glinę i podziemia. Ostrożnie rozejrzała się, nie będąc pewną czy niczego sobie nie uszkodziła. Szyja chrupnęła, jednak obyło się bez obezwładniającego bólu.
        Otaczające ich ściany miały czerwonawy odcień, przynajmniej na tym niewielkim odcinku, który był widoczny w świetle padającym z góry. Pokrywały je zakurzone obrazy wymalowane czarnym na pierwszy rzut oka tuszem. Symbole ginęły w ciemności razem z dalszą częścią tunelu.
        Światło. Dziewczyna uniosła głowę i oszacowała z jakiej wysokości spadli. Miała szczęście, że nic sobie nie złamała. Jaskrawy blask wlewał się przez zawalony strop.
- Wszystko w porządku… chyba - odpowiedziała na pytanie towarzysza, wstając powoli obok niego. Przez chwilę milczała, rozważając w głowie obie możliwości. To, że nic sobie nie złamała nie znaczyło, że się nie potłukła. Jej ciało wyraźnie wołało, że wędrówka jest dużo lepszym pomysłem niż wspinaczka, która może się skończyć kolejnym upadkiem. Jednak umysł… umysł już nie był tego taki pewien.
- Masz jakieś źródło światła? Wchodzenie w ten tunel po ciemku to nie najlepszy pomysł. Jeśli znajdziemy jakąś pochodnię, myślę że powinniśmy ruszyć wzdłuż niego. Uchroni nas przed najgorszym upałem… - odparła, rozglądając się po ziemi za czymkolwiek, co mogło spaść razem z nimi. Piaski były pełne pozostałości karawany, więc i tutaj może coś by się znalazło.
- Poza tym nie sądzę, żebym dała radę wydostać się na górę - dodała po chwili, krzywiąc się, gdy żebra zakłuły przy kolejnym głębszym wdechu.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Dopiero teraz rozejrzał się raz jeszcze, ale tym razem uważniej przyjrzał się ścianom, a przynajmniej temu fragmentowi, na który padało słoneczne światło. Wpadało ono przez otwór, przez który zresztą oni także tu wpadli. Teraz zauważył to, co umknęło mu w trakcie wcześniejszej oceny sytuacji – ściany podziemnego tunelu miały na sobie jakieś namalowane wzory. Może rysunki, które z biegiem czasu zaczęły blaknąć, aż w końcu stały się naprawdę ciężko zauważalne. Co prawda, ktoś musiał być ich autorem, jednak musiały one zostać namalowane naprawdę dawno – teraz nawet z bardzo bliska ciężko było określić, co przedstawiają… jeśli w ogóle dałoby się to zrobić. Ślad po rysunkach oznaczał też, że ktoś kiedyś musiał korzystać z tych tuneli, jednak to nie oznaczało od razu, że zostały one stworzone przez istoty rozumne. Ich ściany nie były równe, to samo zresztą podłoże, a przez to można było stwierdzić, że są one naturalnym tworem.
Seviron kiwnął głową, dając znać, że usłyszał towarzyszkę i zrozumiał, że nic jej nie jest. Raczej powiedziałaby mu przecież, gdyby coś jej się stało. Poza tym, nie spadli z wysoki, więc wątpliwe było to, że coś im się stało w związku z upadkiem. No, może poza tą chwilową utratą przytomności, ale poza tym, to byli cali.
         – Wydawało mi się, że na liście naszych wcześniejszych zakupów była pochodnia albo dwie – odparł, dość niepewnym głosem. Tak, nie miał pewności, że mają ze sobą te przedmioty albo przynajmniej jeden, ale, z drugiej strony, wydawało mu się, że pomyśleli raczej o wszystkim, więc pochodnię też powinni mieć.
         – Myślę, że dałbym radę wspiąć się pierwszy i później pomóc tobie dostać się na powierzchnię. Tylko, że może być problem z zaczepieniem kotwiczki z liną, wokół mamy tylko piasek, a on może nie stanowić dobrego punktu zaczepienia – odezwał się znów, nadal szukając pochodni. Im dłużej jej szukał, tym bardziej miał wrażenie, że jednak nie zakupili takiej… tylko, że wydawało mu się też, że widział ją wśród ich wcześniejszych zakupów.

W końcu wyciągnął z torby pochodnię, a także krzesiwo, żeby ją zapalić. Przez jego oblicze przebiegł też lekki uśmiech. Dobrze, że jednak nie mylił się i rzeczywiście przygotowali się na to, że może zdarzyć się, iż będą musieli użyć pochodni. Seviron przytrzymał jedną ręką pochodnie, a drugą rozpalił ją krzesiwem, które później z powrotem wylądowało w jego torbie.
         – Cóż… Wygląda na to, że jednak będziemy musieli przez jakiś czas poruszać się podziemnymi korytarzami. Mam nadzieję, że w końcu znajdziemy jakieś wyjście… Jeśli nie, to zawsze możemy wrócić tutaj i spróbować wrócić na powierzchnię – odparł i przekazał zapaloną pochodnię kapłance. Wydawało mu się, że był w trochę lepszej kondycji fizycznej niż ona, więc w razie jakiegoś niebezpieczeństwa to właśnie on najpewniej zareaguje szybciej i pewniej, dlatego też wolał mieć wolne obie ręce. Zresztą, nie wiedzieli też, czy te tunele na pewno są opuszczone… to, że raczej nie są już wykorzystywane przez osoby odpowiedzialne za te stare rysunki, nie oznaczało przecież, że nie zagnieździły się tu jakieś zwierzęta lub nawet potwory. Mimo, że korytarze na pierwszy rzut oka wydawały się opuszczone, nie oznaczało to, że mogli nimi spokojnie podróżować i nie wyczulać się na jakieś podejrzanie dźwięki lub obrazy, które mogłyby zwiastować nadchodzące niebezpieczeństwo.
         – Chodźmy – powiedział krótko i, mimo że to nie on niósł pochodnię, i tak ustawił się z przodu. Wolał prowadzić, właśnie ze względu jakichś ewentualnych niebezpieczeństw.
         – Mam nadzieję, że nie okaże się, że tunele te poprowadzą nas na drugi koniec Pustyni czy coś takiego… To tylko niepotrzebnie wydłużyłoby naszą podróż – dodał, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że to drugie zdanie Hashira może mogłaby odebrać w sposób, który sprawiłby, że pomyślałaby, iż nie przepada za podróżowaniem w jej towarzystwie.
         – Przepraszam… To nie jest tak, że nie lubię z tobą podróżować. Po prostu… Przeczucie podpowiada mi, że im szybciej odwiedzimy tego Skrybę i odzyskamy od niego Zwój, tym lepiej – odparł, tłumacząc się dziewczynie. Cóż, spodziewał się, że powie to spokojnie i bez takich chwilowych przerw między zdaniami lub wyrazami. Tymczasem wyszło tak, jak wyszło i czuł się dziwniej niż przed chwilą, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że wyjawił jej powód, dla którego nie chciał, żeby coś wydłużało ich podróż.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Hashirze zrobiło się głupio, że nie wzięła pod uwagę takiej oczywistej oczywistości jak to, że wędrując w tunelach mogą się zwyczajnie zgubić. Mimo młodego wieku była doświadczonym podróżnikiem, jednak wystarczyło byle uderzenie w głowę, żeby odebrać jej zdolność trzeźwego osądu. Wstyd.
        Mimo wszystko jednak podróż w dole wydawała jej się łatwiejsza. Jak słusznie zauważył mężczyzna, zawsze mogą zawrócić.
        Kiwnęła poważnie głową i wzięła od Sevirona pochodnię. Ciepły blask ognia przywołał wspomnienia z karczmy i momentalnie ją uspokoił. Oczywiście, musieli zachować czujność, ale wpadanie w panikę w niczym by nie pomogło. Ruszyła powoli za towarzyszem, zostając jedynie o pół kroku w tyle. Korytarz był na tyle szeroki, że bez problemu mogliby poruszać się ramię w ramię jeśli zaszłaby taka potrzeba. Jego ściany były nieregularne, co kłóciło się z myślą, że mogła je wykonać ludzka ręka. Czarne, wyblakłe symbole musiały być jednak namalowane przez człowieka, a przynajmniej kogoś, kto miał chwytne palce i w miarę sprawnie funkcjonującą wyobraźnię. Przyglądała się z zaciekawieniem malowidłom. Nie przypominały żadnego znanego jej pisma - część z nich była okrągła i poskręcana, reszta ostra i stosunkowo prosta. Nie widziała żadnej regularności w powtarzających się wzorach. Żałowała, że nie ma z nimi Rammiego Heike-Alsbeitha, elfickiego podróżnika którego poznała kilka lat temu podczas jednej ze swoich misji. On na pewno byłby w stanie powiedzieć, kto je namalował i najprawdopodobniej wiedziałby, co oznaczają konkretne symbole. Dla niej były to tylko złowrogie wzory niewiadomego pochodzenia.
- Jak myślisz, co to właściwie jest? - zapytała Sevirona - Symbole religijne, drogowskazy, ozdoby… ostrzeżenia?
Szli cały czas prosto, a blask pochodni wyłaniał przed nimi coraz to nowe, identyczne ściany. Po kilku chwilach jaskrawe światło dnia za ich plecami zniknęło, połknięte przez głuchy mrok nieruchomych korytarzy. Otaczała ich cisza i dopiero w tej ciszy Hashira uświadomiła sobie, jak wiele dźwięków słyszała na pustyni. Chrzęst piasku, skrzypienie butów zapadających się w sypkich ziarenkach, ptaki kołujące wysoko w górze… Nawet powietrze wydawało się tu cichsze, choć na górze nie było żadnego wiatru. Spacer tunelem przynosił ulgę nagrzanej skórze, bo tu, pod ziemią było zdecydowanie chłodniej. Nie był to stęchły chłód piwnic do jakiego była przyzwyczajona, ale suchy, nieco pieprzny chłód stuleci, zamkniętych w tych dziwnych tunelach.
- Ciekawe czy te tunele powstały jako zjawisko przyrody, czy coś je wydrążyło - zagaiła, by umilić wędrówkę. Póki co nie działo się nic złego, co dało jej złudne poczucie bezpieczeństwa.
- Tamten elf o którym wspomniałam opowiadał mi pewną legendę dotyczącą Pustyni Nanher - przypomniała sobie i postanowiła uraczyć nią towarzysza. Roześmiała się w duchu - nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że zna tak dużo mitów i opowieści.
- Ponoć pod całą pustynią żyją olbrzymie robaki, które przemieszczają się drążąc tunele, dlatego czasami powstają ruchome piaski i zapadliska. Niektórzy wierzą, że w dzień sądu ostatecznego wyjdą na powierzchnię, by pożreć całą ludzkość. Brzmi to jak niezły koszmar Prasmoka, choć wątpię, by było prawdą - dodała żartobliwie. Wizja spaceru po czymś, co było ścieżką wędrówki olbrzymiego robala wcale jej nie martwiła. Ten tutaj (oczywiście jeśli w ogóle istniał), już od dawna nie odwiedzał tego miejsca, o czym najlepiej świadczył kurz i wyblakłe malowidła.
- Zapewne tubylcy znajdowali podziemne korytarze i próbowali jakoś wyjaśnić ich pochodzenie… Ale to ciekawa historia. Co o niej myślisz?
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Seviron dopiero teraz rozejrzał się po tunelu pod względem rozpatrywania możliwości walki w nim i uważaniu na to, żeby nie zahaczyć jednym z końców włóczni o jedną ze ścian lub o sufit. Właściwie, o to drugie raczej nie musiał się martwić, jednak jeśli chodzi szerokość tunelu… cóż, tutaj chyba będzie musiał ograniczyć się wyłącznie do dźgania bronią, nie wykorzystując przy tym pełni swoich umiejętności. Ewentualnie w ogóle nie sięgać po broń i do ataku albo obrony używać wyłącznie własnego ciała, a już głównie pięści, łokci i nóg. Oczywiście, to był wyłącznie jeden ze scenariuszy, który miałby szansę na spełnienie się, gdyby znaleźli tu jakieś znaki dotyczące tego, że w tunelu może przebywać ktoś, coś lub jakaś grupa stworzeń, które zaatakowałyby ich, gdyby doszło do konfrontacji. Owszem, na ścianach widniały jakieś malowidła i znaki, jednak były one stare, a przez to praktycznie nie dało się ich odczytać. Zresztą, nawet jeśli byłby dobrze widoczne, to nie oznaczało to, że od razu zrozumieliby ich sens – przecież mógłby to być jakiś język obrazkowy, w którym poszczególne znaki nie musiały oznaczać dosłownie tego, co przedstawiały. Obrazek ptaka mógł oznaczać lot, skrzydła albo jeszcze coś innego, a nie latające zwierze pokryte piórami.
         – Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że są to po prostu ozdoby, może opowiadające jakieś historie… Ale są to wyłącznie przypuszczenia i może okazać się, że po prostu się mylę – odparł, ciągle spoglądając przed siebie. Cały czas badając wzrokiem to, co jest przed nimi, szukając tam jakichś zmian, które mogłyby być różne – może zwiastowałyby jakieś niebezpieczeństwo albo wskazały im, że ktoś kiedyś żył w tych tunelach. Na pewno byli tu kiedyś ludzie, jednak nie wiedzieli, do czego używali oni tych tuneli.
         – Myślę, że nie są one dziełem człowieka… Na pewno były kiedyś używane przez ludzi, na co najlepszym dowodem są te malowidła na ścianach – odpowiedział. Może tamci ludzie używali podziemnych przejść właśnie po to, żeby podróżować pod powierzchnią, co zresztą byłoby szybsze i bezpieczniejsze.
         – Co do tych robaków… W każdej legendzie jest ziarno prawdy, więc może kiedyś naprawdę takie stworzenia żyły pod pustynią, jednak wymarły albo zostały wybite – dopowiedział. Nigdy wcześniej nie słyszał o czymś takim, mimo że wcześniej zebrał trochę informacji na temat samej Pustyni. Chociaż to stało się może dlatego, że starał się zebrać bardziej praktyczne informacje i takie, które pomogą mu przetrwać w tych dość niegościnnych regionach. Może właśnie dlatego nie trafił na żadne mity i legendy związane z tym miejscem, a jeżeli już je gdzieś zobaczył, to raczej omijał, żeby przyswoić sobie inną, bardziej potrzebną wiedzę.

Szli tak przez jakiś czas, aż w końcu dotarli do miejsca, w którym tunel rozdzielał się na dwa inne – jeden skręcał w lewo, a drugi w prawo, jednak przed nimi także rozciągał się podziemny korytarz. Na fragmentach ścian znajdujących się przy bocznych korytarzach także znajdowały się jakieś rysunki, chociaż były one w podobnym stanie, co te, które widzieli tu już wcześniej.
         – Przeczucie podpowiada mi, że jeśli znaki byłby w lepszym stanie, a my wiedzielibyśmy, jak je odczytać, to dowiedzielibyśmy się, gdzie doprowadzą nas te tunele – odezwał się po chwili. Dopiero teraz zauważył, że zbiory obrazów na każdej ze ścian kończyły się strzałką wskazującą na dany tunel. To jeszcze bardziej utwierdziło go w tym, że zawarte są w nich informacje na temat tego, gdzie można nimi dotrzeć.
         – Wydaje mi się, że powinniśmy iść w lewo… Chyba w tamtą stronę byśmy szli, jeśli nadal poruszalibyśmy się po powierzchni pustyni – odparł, nadal przyglądając się obrazkowemu opisowi tunelu, których chciał, żeby poszli. Przyglądał się temu tak intensywnie, jakby mimo wszystko próbował zrozumieć sens tych rysunków.
         – Myślisz, że będzie to dobra droga? - zapytał, dopiero teraz odwracając się w stronę Hashiry. Niby ciekawiło go to, gdzie mogą dostać się tym tunelem, jednak z drugiej strony nie chciał też, żeby wyszli gdzieś na drugim końcu Pustyni. Ciszę przerwał odgłos piasku sypiącego się z sufitu – pewnie przez jakąś szczelinę w górnej części tunelu – i uderzającego o podłoże.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Słowa Sevirona miały dużo sensu. Jaka szkoda, że nie potrafili odczytać znaków, które byłyby niewątpliwą wskazówką! Jego teoria, jakoby symbole objaśniały kierunek korytarzy była logiczna, choć coś w głębi duszy podpowiadało Hashirze, że prawda może być zgoła inna.
- Twoja teoria ma sens, i tak najpewniej było, chociaż coś mi mówi, że te znaki mogły też mieć cele religijne lub opowiadać jakąś historię. Sama nie wiem z czym to jest związane, może czuję w tych korytarzach tę samą, mistyczną ciszę, która panowała w świątyniach Matki, ale mam wrażenie, że znajdujemy się w miejscu kultu… Albo przynajmniej jego części. To tylko odczucie, pewnie spowodowane niesamowitością okoliczności w jakich się tu znaleźliśmy.
Zamyśliła się na chwilę, przyglądając się trzem korytarzom i wpatrując w opisujące je znaki. “Jaka szkoda, że nie istnieje takie malutkie urządzenie do przesyłania obrazów. Gdybym mogła wysłać Rammiemu te hieroglify, natychmiast by mi powiedział, którą drogą powinnam się udać” pomyślała, wzdychając lekko. Pieprzne, suche powietrze zakręciło ją w nosie i kichnęła głośno.
- Przepraszam - mruknęła.
Jeszcze raz zerknęła na malowidła, mając nadzieję w nich odnaleźć jakąś wskazówkę.
        W niektórych miejscach czernidło było mniej wyblakłe i dało się dojrzeć poszczególne elementy. Jeden z nich przedstawiał węża, oplatającego prostokątny obiekt, kilka małych wzorów o nieokreślonym kształcie i strzałkę, wskazującą korytarz w prawo. Drugi, ten który wskazywał korytarz wiodący prosto, wyglądał jak słońce zawieszone nad kwadratowym przedmiotem i rząd niewielkich postaci, stojących w szeregu nad czymś spiralnym i zakręconym. Trzeci, po lewej stronie, przypominał okrąg, przechodzący w tułów i kończyny jakiegoś zwierzęcia. Nad nim wisiało kilka poziomych linii i trzy małe, roślinopodobne wzory.
- Możemy zgadywać do woli, ale nie znając tego pisma, i tak najpewniej niczego się nie dowiemy. Droga w lewo jest dla mnie tak samo sensowna jak cała reszta - powiedziała, wzruszając ramionami - Nie rozumiem tych obrazków, ale mam szczerą nadzieję, że nie były brane dosłownie, bo żaden z nich nie wygląda szczególnie zachęcająco.
Uszy dziewczyny poruszyły się lekko nad spiętymi na karku włosami, wyławiając szmer obsypującego się piasku. Zerknęła niespokojnie w stronę, z której dobiegał, jednak blask pochodni był niewystarczający, żeby zlokalizować źródło hałasu.
        Powoli docierała do niej powaga sytuacji. Znajdowali się w podziemiach i gdyby cokolwiek poszło nie tak - zaatakował ich jakiś drapieżnik, zawalił się strop, zgubili się - mieli duże szanse, że już nigdy ich nie opuszczą. Wzdrygnęła się i dla uspokojenia, położyła dłoń na rękojeści szabli.
- Pospieszmy się. Ten obsypujący się piasek nie brzmi dobrze, choć to pewnie nic niezwykłego w tak starych tunelach. A gdyby się okazało, że droga zaczyna prowadzić w dół, zawrócimy do rozwidlenia i pójdziemy środkową odnogą, dobrze?
Ruszyła spokojnym, ale zdecydowanym krokiem przed siebie, trzymając się blisko towarzysza i unosząc w górę źródło światła. Wpatrywała się uważnie w ciemność, ale poza szmerem obsypującego się od czasu do czasu piasku, nic nie zwróciło jej uwagi. Sklepienie korytarza nieco się obniżyło i zrobiło się znacznie ciaśniej, tak że zmuszeni byli iść jedno za drugim. Z tego co opowiadał jej elfi archeolog, podziemne korytarze często zwężały się przed przejściem w inną odnogę lub pomieszczenie i miała szczerą nadzieję, że to właśnie jest przyczyną.
        Co jakiś czas niewielki, czarny skarabeusz uciekał spod ich nóg, chrobocząc odnóżami i chowając się w niewidoczne z ich perspektywy szczeliny
- A więc istnieje tu jakieś życie. Ciekawe czym żywią się te owady… - zastanawiała się dziewczyna, przyglądając się kolejnemu, połyskliwemu, czarnemu pancerzykowi, który śmignął koło jej buta. Robiło się ich coraz więcej.
        Nagle ciasnota korytarza skończyła się, a przed nimi gwałtownie otworzyła się duża przestrzeń. Tunel zaprowadził ich do wysoko sklepionego pomieszczenia, które niemal całkowicie ginęło w mroku. Ciemność przecinał pojedynczy snop światła wpadającego wysoko z góry. Otwór, który mógł mieć średnicę kilku metrów, z dołu wydawał się zaledwie punktem, samotną gwiazdą na czarnym niebie. A więc znajdowali się głębiej niż w momencie upadku, jednak nie aż tak głęboko, jak obawiała się tego Kapłanka.
        Mdłe światło wyłoniło niewyraźny, rozmiękczony kontur kolumny powalonej na ziemię i jeszcze jednej obok niej, pnącej się w górę i ginącej w ciemności. W powietrzu wirował pył, połyskując lekko i opadając na ziemię. Przez otwór co jakiś czas spadały kolejne ziarenka piasku, szemrząc przy uderzeniu o podłoże. Chrzęst owadzich odnóży również przybrał na sile, dobiegając teraz ze wszystkich stron.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

To było zgadywanie. Wybieranie drogi, gdy każda była oznaczona znakami, których nie rozumieli, właśnie czymś takim było. Jedynym argumentem, jaki miał za tym, żeby pójść tunelem, który wybrał, było to, że wcześniej – czyli, zanim wpadli pod powierzchnię pustyni – prawdopodobnie poruszali się właśnie w tamtym kierunku. Nie miał pewności, ale to było lepsze niż jakaś wyliczanka, rzut monetą lub coś innego, co miałoby spowodować, że wybór drogi zależałby od przypadku. Może właśnie w ten sposób, gdy już wyjdą na powierzchnię, okaże się, że dotarli w pobliże celu ich wędrówki i to szybciej niż zajęłoby im to wtedy, gdy poruszaliby się po pustyni. Z drugiej strony, mógł też się mylić, wtedy mogliby po prostu zawrócić – zajęłoby im to więcej czasu, ale możliwe, że musieliby to zrobić.
         – Też ich nie rozumiem, dlatego w wyborze drogi kierowałem się czymś innym – odparł, a później ruszył drogą, którą wybrał. Właściwie, nie przypomniał sobie też, żeby kiedykolwiek słyszał lub czytał o takim obrazkowym języku. Owszem, za pomocą obrazów można było coś pokazać – ostrzeżenie, niebezpieczeństwo lub coś innego – jednak wtedy sam obrazek podpowiadał też, co mógłby oznaczać. Tutaj wyglądało na to, że znaki obrazkowe były traktowane jak słowa i to też takie, które mogły oznaczać coś innego, niekoniecznie dosłownego i wynikającego z tego, co przedstawia obrazek.
         – Możemy tak zrobić – powiedział, zgadzając się na pomysł Hashiry. Miało to sen, bo gdyby tunel zaczął prowadzić ich jeszcze głębiej, to malałaby też szansa na to, że zbliżają się do jakiegoś wyjścia. Szliby wtedy jeszcze niżej, aż w końcu trafiliby na jakieś pomieszczenie, z którego dalej nie prowadziłby żaden tunel, a oni i tak musieliby zawrócić. Swoją drogą, sypiący się piasek jakoś niezbyt mu przeszkadzał i nie zwracał też na siebie jego uwagi – Sevironowi wydawało się, że jest on naturalną częścią tych tuneli i może oznacza on to, że co jakiś czas w sufitach mają one zrobione jakieś nieduże otwory, które wpuszczają do środka powietrze z zewnątrz. Miałoby to sens, bo w tunelach nie było zapachu stęchlizny, który często pojawia się w pomieszczeniach bez dostępu do powietrza.

Korytarz zaczął się zwężać, a oni musieli iść jedno za drugim, aż w końcu poszerzył się nagle i stał się dużym pomieszczeniem z otworem na środku sufitu. Światło wpadające przez dziurę rozświetlało nieco pomieszczenie i wyglądało też trochę, jak filar stworzony ze światło, nieposiadający przy tym żadnych zdobień – piękny w swojej prostocie. Kapłan rozejrzał się, dostrzegając teraz zniszczone i zawalone kolumny. Gdy dostrzegł pierwszą, która wyglądała na całą, przesunął wzrokiem po całej jej długości… a przynajmniej spróbował to zrobić, bo na pewnej wysokości kamienny kształt znikał w mroku, co mogło świadczyć o tym, że niezawalone kolumny sięgały, aż do sufitu.
         – Skarabeusze nie wydają się groźnymi stworzeniami… Jednak mimo tego, odgłos tylu odnóży sprawia, że odczuwam jakieś zagrożenie z ich strony – odezwał się cicho. Nie był pewien, czy owady uciekały przed nowymi i nieznanymi istotami w tunelach, czy może kierowały się w ich stronę.
         – Chodźmy dalej, rozejrzyjmy się po pomieszczeniu i może poszukajmy też jakiegoś przejścia po drugiej stronie komnaty – dopowiedział, tak samo cicho. Nie zmienił tonu głosu, bo wolał odzywać się właśnie tak, mimo że przez to można było mieć wrażenie, iż uważa, że w ciemności może czaić się coś, co mogliby zbudzić.
Kapłan ruszył dalej i zaledwie kilka kroków wystarczyło, żeby światło ich pochodni oświetliło czarny, lekko błyszczący kształt podobny trochę do ludzkiego ciała. Szybko okazało się, że jest to chmara skarabeuszy, które zresztą zaczęły uciekać na wszystkie strony, gdy tylko Seviron i Hashira podeszli bliżej. Dzięki temu mogli zobaczyć, że obsiadały one ciało człowieka, które zresztą dobrze „wyczyściły”, bo pozostał po nim głównie szkielet i tylko na niektórych kościach było widać mięśnie i kawałki skóry.
         – Wydaje mi się, że mógł to być członek tej zniszczonej karawany, którą znaleźliśmy na powierzchni. Wątpię, żeby zabiły go skarabeusze, więc… albo był ranny i dotarł tutaj, po czym wykrwawił się, albo – co jest mniej bezpiecznym scenariuszem dla nas – coś musiało go zabić. Coś, co zamieszkuje te tunele – odezwał się, przerywając ciszę. Nie mogli stwierdzić, która wersja wydarzeń jest prawdziwa, jednak był pewien, że oboje stwierdziliby, iż lepsza byłaby ta, w której człowiek ten umarł przez odniesione rany. Może myślał, że idąc dalej uda mu się jakoś wydostać, jednak przecenił swoje siły i najpewniej też nie obejrzał ran, żeby dowiedzieć się, jak niebezpieczne dla niego mogą być. Z drugiej strony… chyba nie miał zbyt dużego wyboru i możliwe, że najlepszym rozwiązaniem było pójście przed siebie i szukanie wyjścia.
         – Ciekawe, czy te wysokie filary są tu tylko po to, żeby „ozdabiać” to pomieszczenie, czy może rzeczywiście podtrzymują sufit. Jeśli to drugie, to oznaczałoby to, że może on się kiedyś zawalić, przez co w powierzchni Pustyni powstałaby spora dziura – odparł, nadal zachowując cichy ton głosu. Widzieli przecież, że niektóre kolumny były zniszczone, a ich szczątki leżały teraz na podłodze, więc tego typu wnioski tworzyły się same. Z drugiej strony, były nie były one rozmieszczone równomiernie i w odpowiednich – także identycznych – odległościach od siebie. Raczej wyglądało to tak, jakby ktoś rozmieścił je w przypadkowych miejscach i właśnie przez to można było odnosić wrażenie, iż są tu one wyłącznie ozdobami.
Powoli zbliżali się też do środkowej części tej komnaty, czyli też do miejsca, w które padało światło wpadające tutaj przez otwór w suficie. Nadal mogli słyszeć odgłos poruszających się skarabeuszy, jednak nie był on tak głośny, jak wcześniej. Może stworzenia te pouciekały w rogi pomieszczenia albo pochowały się w jakieś małe otwory w podłożu… a może czają się w cieniu, na jego granicy i czekają, aż para kapłanów opuści komnatę.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Hashira kucnęła ostrożnie przy zwłokach i przyjrzała się szkieletowi. Truchło zwierzęcia, które znaleźli na górze, było jeszcze pokryte futrem, co oznaczało, że albo ten trup leżał tu już długo, albo lokalne skarabeusze były wyjątkowo pracowite. Tak czy siak odpowiedź wcale jej się nie podobała. Wzdrygnęła się i już miała wstać, gdy coś błyszczącego przykuło jej uwagę. Między oczyszczonymi do żarzącej się w ciemnościach bieli żebrami lśnił zawieszony na grubym łańcuszku amulet. Sięgnęła po niego dłonią, starannie omijając cienkie płaty mięśni, jakie umknęły uwadze skarabeuszy. Pochyliła się, przyglądając się wyrytym na nim symbolom.
        Sama zawieszka miała okrągły, lekko nierówny kształt i wykonana była z grubego metalu nieokreślonej w ciemnościach barwy. Jej powierzchnię pokrywały wzory, zaskakująco podobne do tego, co widzieli przed wejściem do tunelu. Okrąg - tutaj będący zaledwie kropką, przechodził w tułów zwierzęcia. Nad nim znajdowało się kilka linii i więcej roślin niż przedstawiał piktogram na ścianie.
- Zobacz - pokazała towarzyszowi wisior, zdejmując go z grzechoczącej kośćmi szyi - Te symbole są prawie identyczne jak te, które widzieliśmy wcześniej. Może ten człowiek znalazł się tu nieprzypadkowo? Myślę, że warto to zatrzymać, tak na wszelki wypadek.
Schowała medalion do kieszeni. Coś jej mówiło, że ten wzór może im się jeszcze przydać. Nie zamierzała go jednak nosić na szyi.
- Wiem, że to tylko domysły, ale ten rysunek wygląda trochę jak wyjście z podziemi. Poziome linie mogą być schodami, a rośliny na górze mogą oznaczać oazę. Jeśli traktować to dosłownie, to możliwe, że idziemy w dobrym kierunku!
Przemilczała obecność dziwnego stworzenia na płaskorzeźbie. Nie chciała się teraz zastanawiać, co ono może oznaczać. Miała nadzieję, że cokolwiek to było, już dawno padło albo się wyprowadziło.
        Skarabeusze skrobały cicho łapkami o piasek w odległych kątach pomieszczenia. Wyglądało na to, że Kapłani przerwali im kolację i były zmuszone poczekać, aż intruzi sobie pójdą. Dziewczyna czuła jednak na sobie tysiące spojrzeń, nieco zbyt inteligentnych jak na jej gust. Gdyby była bardziej przesądna, pomyślałaby, że poza owadami obserwują ich także duchy.
- Chodźmy. Trzeba znaleźć wyjście z tej komnaty.
Ruszyła prosto, przecinając pomieszczenie przez sam środek. Być może nie było to zbyt bezpieczne, Hashira jednak nigdy nie została przeszkolona w skradaniu się czy skrytobójstwie. Nie myślała o tym, że za bardzo się odsłania. Chciała jak najszybciej dostać się do następnego korytarza. Pochodnia dawała migotliwe, ciepłe światło o stosunkowo niedużej średnicy, wyłaniając z mroku kolejne, pokryte malowidłami kolumny i rozsypane na ziemi gruzowiska.
        Kapłanka wytężała wzrok, próbując dojrzeć cokolwiek w półmroku, a jej wyobraźnia zaczęła nadawać kształty cieniom, które przesuwały się tuż poza polem widzenia. W pewnym momencie coś stuknęło głośno po ich lewej stronie i dziewczyna gwałtownie skierowała w tym kierunku światło. Niczego nie zauważyła, choć piasek unoszący się w powietrzu migotał niespokojnie.
- Co to było? - spytała Sevirona, pragnąc się upewnić, czy dźwięk był w ogóle prawdziwy. Ufała własnym zmysłom, jednak tutaj, w grobowcu, gdy czuła jak mocno wali jej serce… Wolała zapytać. Od tego mieli siebie nawzajem. Poza tym miała nadzieję, że zmysły chłopaka są nieco bardziej wyczulone od jej i w jakiś racjonalny sposób rozwieje jej strachy. Inna możliwość była… przerażająca.
        W tym momencie pochodnia wyrwała z mroku zarys przeciwległej ściany i prostokątnego otworu, prowadzącego w głąb tunelu. Leżała przed nim pęknięta kolumna, podsypana stertą kamieni, jednak to nie stanowiło większej przeszkody. Hashira odetchnęła z ulgą i wskazała ją towarzyszowi.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Jeszcze raz zerknął na szkielet, z którego przepędzili skarabeusze. To, że osoba ta mogła być członkiem karawany, było tylko jedną z możliwości – drugą mogło być to, że osobnik ten przywędrował tu wcześniej i stało się z nim coś, co sprawiło, że zmarł w tym pomieszczeniu. To z kolei mogłoby okazać się niezbyt korzystne dla nich, bo taka możliwość sprawiała, że istniała większa możliwość tego, że w tych tunelach naprawdę żyje coś, co niekoniecznie jest nastawione przyjacielsko lub neutralnie do „gości”.
Przyjrzał się też medalionowi, który pokazała mu Hashira. On również skojarzył symbole na nim z tymi, które widzieli wcześniej, nawet pokiwał głową, dając jej znać, że widzi połączenie między medalionem i znakami w tunelach.
         – Również myślę, że warto będzie go zatrzymać. Później może okazać się, że do czegoś nam się przyda… Nigdy nie wiadomo – odparł, nadal przyglądając się przedmiotowi. Oderwał od niego oczy i znów rozejrzał się po pomieszczeniu, gdy kapłanka schowała medalion. Jego oczy znów zatrzymały się na krótką chwilę na wiązce światła wpadającej przez sufit. Ciekawiło go, jak wygląda to od drugiej strony, czyli właśnie z powierzchni pustyni. Jest to po prostu otwór, który omijają osoby podróżujące gdzieś w pobliżu, nie chcąc zbliżać się do niego, bo obawiają się, że piasek pod ich stopami nagle zapadnie się i wpadną w miejsce, z którego już nie wyjdą? Czy może znalazły się na tyle ciekawskie osoby, które postanowiły zbliżyć się i zajrzeć do środka, zauważając, że światła wpada do środka podziemnego pomieszczenia albo nawet przepaści – „z góry” chyba można by było brać to pomieszczenie za coś takiego, gdzie wpadnięcie do środka groziłoby śmiercią od uderzenia w podłoże.
         – Jeśli masz rację, to dobrze, że wybraliśmy pójście korytarzem, który doprowadził nas właśnie tutaj. Może uda nam się też dotrzeć do wyjścia – odparł, sugerując też, że może powinni ruszać dalej. Druga możliwość, o której myślał wcześniej – ta związana z tym, że w tym miejscu może czaić się coś o wiele groźniejszego niż skarabeusze – ciągle znajdowała się w jego głowie i przypomniała o sobie przeczuciami… Dobrze, że Hashira także zaproponowała wyruszenie w dalszą drogę i odszukanie wyjścia.

Seviron ruszył za nią, jednak już po chwili zrównał z nią swoje kroki. Teraz mogli iść ramię w ramię, bo wielkość komnaty na to pozwalała. Nawet, gdy przechodzili obok tych kamiennych filarów, które nie zostały zniszczone, to i tak nie musieli chwilowo iść jedno za drugim lub zmniejszać odległość pomiędzy ich ramionami – odstępy między kolumnami były tak duże, że za jednym razem między nimi mogłaby przejść grupa składająca się z pięciu lub nawet sześciu osób, oczywiście idąc jedno przy drugim, a nie jedno za drugim.
Kapłan korzystał z tego, że to Hashira niesie pochodnię i ciągle obserwował ich otoczenie. Jego wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności, w którą teraz często spoglądał i dzięki temu mógł zobaczyć w niej różne kształty. Na początku wydawało mu się, że to tylko wzrok płata mu figle – wzrok, który nie był zdolny do tak dobrego widzenia w ciemności, jak niektórzy przedstawiciele ras zmiennokształtnych albo mroczne elfy. Dlatego też w przypadkach, gdy spoglądał w ciemność, nie mógł do końca ufać swym oczom i uważać, że znajduje się tam wszystko to, co mu pokazują.
         – Raczej nic żywego, patrząc na to, że nie zostaliśmy zaatakowani krótko po usłyszeniu tego dźwięku – odparł, chwilę po tym, jak dźwięk ten sprawił, że mężczyzna spojrzał nagle w stronę, z którego dotarł do ich uszu. Później trafili na zniszczoną kolumnę, za którą znajdowało się przejście do kolejnego korytarza. Przez chwilę przyjrzał się temu wszystkiemu, a zwłaszcza przerwie między leżącym fragmentem filaru i częścią wejścia.
         – Raczej nie będziemy mieli problemu z wejściem na niego i dostaniem się do dalszej części tuneli – odparł, podchodząc bliżej. Miał zamiar iść pierwszy, przy okazji upewniając się, że nic się tam nie czai. Wskoczył na zniszczoną kolumnę i od razu spojrzał w dół, a później w stronę przejścia. Była tu tylko ciemność i, może, skarabeusze. Spojrzał w stronę Hashiry i wyciągnął w jej stronę dłoń, oferując pomoc w wejściu na kamienną przeszkodę.

Gdy byli już po drugiej stronie, Seviron znów rozejrzał się – tym razem po ścianach korytarza, w poszukiwaniu jakichś znaków pozostawionych tu przez wcześniejszych podróżników. Niestety, nie znalazł tu niczego takiego… chociaż może dalej trafią na jakieś nowe symbole.
         – Chodźmy dalej – odparł, znów biorąc na siebie rolę osoby idącej z przodu. Gdy spojrzał w ciemność, wydawało mu się, że coś cofa się przed nimi, ciągle chowając się z ciemności. Nie powiedział o tym towarzyszce, bo nawet nie miał pewności, czy na pewno znajduje się tam to, co pokazują mu oczy. Nie chciał jej o tym wspominać, bo tylko niepotrzebnie powiedziałby jej o potencjalnym niebezpieczeństwie, którego w ogóle może tam nie być. Z drugiej strony, przeczucie podpowiadało mu, że stworzenie, którego kontury czasem udaje mu się dostrzec, nie jest wyłącznie wymysłem jego wyobraźni… Wizja ta niezbyt mu się podobała, jednak ją także musiał brać pod uwagę.
         – Szukaj też na ścianach jakichś symboli, jeśli nie zaczęłaś tego robić. Chociaż wydaje mi się, że możemy trafić na nie dopiero wtedy, gdy dotrzemy do kolejnego rozwidlenia – odezwał się, trochę ciszej niż ostatnio. Właściwie, jeśli mieliby nie trafić na pismo obrazkowe i jednocześnie też na jakieś rozłączenie korytarzy… to niech tak będzie. Według niego lepiej było iść jedną drogą, niż znów wybierać jedną z możliwych. Wcześniej udało im się wybrać poprawnie, jednak nie może być tak za każdym razem i w końcu pomylą się, co mogą przepłacić nawet własnymi życiami.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Hashira z wdzięcznością ujęła wyciągniętą dłoń i nieco niezgrabnie wspięła się na powaloną kolumnę. Siniaki powstałe po upadku przypomniały o sobie ostrym bólem mięśni. Kiedy znalazła się po drugiej stronie, ostrożnie ruszyła za towarzyszem kolejnym korytarzem. Tym razem ściany były gładkie, tak jakby ta droga nie wymagała żadnych komentarzy. A może wszystko na jej temat zostało powiedziane w poprzedniej komnacie? Rozglądała się uważnie, jednak na razie nie dostrzegała niczego, co mogłoby zwrócić jej uwagę. Zastanawiała się co tak ją niepokoiło, skoro nie było tu nic poza ścianami, podłogą i sklepieniem.
        Ciemność. To ciemność wydawała się groźna. Mimo że blask pochodni rozświetlał ją jak każdy inny mrok, tuż poza jego zasięgiem zdawała się kłębić i poruszać. Z pewnością było to tylko złudzenie, skoro Seviron nie widział w niej niczego groźnego, ale właśnie to złudzenie nie pozwalało jej sercu się uspokoić.
Głośno przełknęła ślinę i wyciągnęła z kieszeni medalion, przyglądając się wyrytym na nim symbolom. Teraz robiła to bardziej dla zabicia czasu niż faktycznego celu, próbując zająć czymś myśli. Rozmowa nie wchodziła w rachubę, na wypadek obecności potencjalnego zagrożenia. Zajęła się więc rozważaniami na temat rysunku stwora, próbując odgadnąć, co to może być za gatunek.
        Okrąg był nieco nierówny, co wcale nie dziwiło, zważając na toporne wykonanie zawieszki. Mógł oznaczać tułów stworzenia lub jego głowę - a idąc dalej, bardziej symbolicznie, nawet jakiś rodzaj magii, którym władała istota. Nogi były cztery, niestety przedstawione pod postacią prostych kresek, więc nie dało się określić czy wyposażone w kopyta czy szpony. Widoczny był nawet ogon, zakręcający spiralnie, na który nie zwróciła wcześniej uwagi. Całość przy znajdujących się powyżej roślinach miała bardzo duże rozmiary, choć to mogła być kwestia marnego warsztatu ówczesnego twórcy. Mogła też sugerować że bydlę było wielkie i bardzo groźne. Skoro żyło w podziemiach, powinni natrafić przynajmniej na jego szczątki.
        Rozważania Kapłanki, mimo że wcale sobie tego nie życzyła, bardzo szybko odnalazły swoją odpowiedź w rzeczywistości. Po kilkunastu minutach marszu dotarli bowiem do kolejnej komnaty, niemal całkowicie spowitej w mroku. Niemal, bowiem blask pochodni wyłonił fragment podłogi pokrytej dużymi, czarnymi symbolami. Nieprzyjemnie znajomymi symbolami. Koło i tułów zwierzęcia przechodziły w poziome linie i rozkwitające na powierzchni rośliny. Na nich zaś, już całkowicie namacalny, leżał zakończony ostrymi kolcami ogon, którego reszta ginęła w gęstej jak zupa ciemności.
        Ich uszu dobiegł ciężki, miarowy oddech, zakończony cichym poświstywaniem. Jak mogła nie usłyszeć go wcześniej? A może słyszała, ale jej mózg, zaatakowany wytworzonymi przez wyobraźnię omamami, zwyczajnie go zignorował? Cofnęła się o krok, nie chcąc by blask zaalarmował stworzenie i spojrzała niepewnie na Sevirona. Potwór wydawał się pogrążony we śnie lub zamyśleniu, bo póki co nie zwrócił na nich uwagi. Czy lepiej było zgasić pochodnię i poruszać się po omacku, w nadziei że uda im się go ominąć? A może światło dawało im przewagę nad tym stworzeniem, żyjącym od setek lat w ciemności tuneli?
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Dotarli do kolejnej komnaty, której podłoże ozdobione było czarnymi symbolami, bez wątpienia należącymi do tego samego „alfabetu”, co pozostałe, na które natknęli się już w tunelach. Te były większe od tych będących czymś w rodzaju drogowskazów na ścianach. Poza tym… w pomieszczeniu tym nie znajdowali się sami – Seviron też dopiero teraz usłyszał oddech czegoś, co mogło być większe od dwójki kapłanów. Powinien był usłyszeć to wcześniej i odpowiednio zareagować, a teraz… było trochę za późno i liczba reakcji musiała być ograniczona do tych, które nie zwrócą uwagi tego stworzenia. Co prawda, z miejsca, w którym stali, widzieli wyłącznie ogon tej istoty, jednak już wyłącznie po jego wielkości można było ocenić wymiary reszty ciała.

Odwrócił się i spojrzał na towarzyszkę.
         – Światło może to zbudzić, więc zgasimy pochodnię i spróbujemy prześliznąć się obok stworzenia tak, żeby go nie zbudzić – powiedział najciszej, jak umiał, chwilę wcześniej podchodząc naprawdę blisko dziewczyny. Co prawda, to, że istota ta żyła w ciemności, nie musiało od razu oznaczać, że jest ślepa i posługuje się ponadprzeciętnym słuchem i węchem – może być tak, że jej oczy nadal funkcjonują, jednak przystosowane są do widzenia w ciemności. Dlatego też nagłe ich spotkanie ze światłem pochodni mogłoby sprawić, że stworzenie zbudziłoby się i zaatakowało ich.
         – Wiem, że jest tu ciemno, jednak nasze oczy po czasie przyzwyczają się do mroku – dopowiedział, nadal zachowując ten naprawdę cichy ton głosu. Wolał nie ryzykować tego, że jego głos może zbudzić stworzenie. Później sięgnął do pochodni i zdusił ogień dłonią w skórzanej rękawicy – poczuł ciepło, jednak nic poza tym. W tym samym czasie, oboje pogrążyli się w ciemności, która na początku zdawała się na nich napierać, jednak nie minęło wiele czasu, a oczy Sevirona zaczęły się do niej przyzwyczajać, a on dzięki temu zaczął dostrzegać kontury kształtów – także kolczastego ogona bestii.
         – Chodź za mną, staraj się skradać – znów odezwał się najciszej, jak umiał, mimowolnie łapiąc też towarzyszkę za dłoń i kierując się po tym w stronę ściany komnaty. Zaczął iść do przodu, czyli tam, gdzie powinno być wyjście z pomieszczenia. Stworzenie odpoczywało pod przeciwną ścianą, przez co nie mogli ujrzeć całego jej ciała. Tułów i głowa ukryte były w mroku, jednak mogli zobaczyć cztery, silne łapy zakończone ostrymi pazurami i, prawdopodobnie, pokryte łuską. Może był to jakiś smok? W ogóle, trochę dziwne było to, że przebywał on właśnie tutaj, gdzie prawdopodobnie trudno było mu zdobyć coś do jedzenia… Może było to coś na wzór letargu, w który mogą zapadać wampiry? Wtedy nie potrzebowałby jedzenia. Zresztą, Seviron nie był nawet pewien, czy jest to w ogóle pradawny jaszczur – musiałby przyjrzeć się reszcie jego ciała, jednak to oznaczałoby, że albo musiałby podejść blisko (wręcz niebezpiecznie blisko), albo musieliby zapalić pochodnię, aby jej światło rozlało się po komnacie i oświetliło śpiącą bestię. Tylko, że wtedy ryzykowałby to, że mógłby zbudzić istotę, a wtedy zrobiłoby się naprawdę niebezpiecznie, chociaż nadal mogliby uciec – nagle zbudzone stworzenie musiałoby poświęcić chwilę na zorientowanie się w sytuacji.

Po jakimś czasie dotarli do przejścia, po przekroczeniu którego znów znaleźli się w tunelu. Seviron szedł dalej, ciągnąc za sobą Hashirę – nie zatrzymał się, żeby od razu rozpalić pochodnię ponownie. Może i wyglądało to tak, jakby miał jakiś napad paranoi, jednak wolał być pewien, że nawet najmniejszy blask światła nie dotrze do tamtego stworzenia. Dopiero po tym, jak mieli już za plecami łagodny skręt w lewo, zatrzymał się, odwrócił do kapłanki i wyciągnął z torby krzesiwo, aby wzniecić ogień. Puścił też jej dłoń, chociaż mógł przecież zrobić to wcześniej… lecz zwyczajnie nie zaprzątał sobie tym głowy, bardziej zajmując się tym, żeby uciec z tamtej komnaty, a później, aby oddalić się tak, żeby było bezpiecznie znowu oświetlać sobie drogę. Blask ognia pochodni znów rozgonił ciemność, ale sprawił też, że kapłanowi znów zaczęło wydawać się, że na granicy ciemności i światła czają się jakieś stwory, które nie mogą podejść bliżej – właśnie przez pochodnię. Całkiem możliwe, iż tylko mu się to wydawało, bo przecież gdyby były one prawdziwe, to mogłyby zaatakować ich, gdy oboje byli pogrążeni w ciemności.
         – Przepraszam… Chodźmy dalej – odparł. Pierwsze słowo dotyczyło tego, że zbyt długo – przynajmniej w jego mniemaniu – trzymał ją za dłoń. Schował krzesiwo do torby i ruszył przed siebie, zauważając, że teraz skręcają łagodnie w prawo. Później znów w lewo i ponownie w prawo, a potem jeszcze raz i znowu.
         – Nie wiem, czy zauważyłaś, ale poruszamy się zygzakiem – odezwał się do towarzyszki. Nie miał pojęcia, dlaczego ta część korytarza została zbudowana właśnie w ten sposób, jednak na pewno nie stało się to bez powodu.
         – Ciekawe, kiedy korytarz znów się zmieni… albo, na co natkniemy się w kolejnej komnacie – dodał, uważnie przyglądając się ścianom. Było widać, że szuka na nich jakichś znaków, nawet jeśli nie do końca zrozumiałby ich znaczenie. Tyle tylko, że ściany były gładkie i nikt nie wyrył na nich symboli.

W końcu tunel rozszerzył się nagle – chociaż wcześniej ciągle prowadził ich raz w lewo, raz w prawo – a oni trafili do niedużej komnaty, na której ścianach regularnie rozmieszczone były rzeźby w postaci głów jaszczurek z pokaźnymi rogami. Podłoga wyłożona była kwadratami – na części z nich znajdował się wizerunek skarabeusza, na innej części głów bardzo podobnych do tych wyrzeźbionych na ścianach, jeszcze inne miały na sobie znaki przypominające dwie palmy, a następne były podobne do stworzenia, które wyryte było na medalionie, który nosiła ze sobą Hashira. Płyty były na tyle duże, że dwie osoby bez problemu mogły stać na nich jednocześnie. Symbole na podłożu niby były rozmieszczone losowo, jednak musiał istnieć tu jakiś wzór. Wzór, który zagwarantuje im bezpieczne przejście dalej.
         – Przeczucie podpowiada mi, że powinniśmy przejść po płytach z konkretnym wzorem na nich… Tylko nie wiem, który jest poprawny – odezwał się w końcu. Głowy na ścianach były najpewniej częścią pułapki, która aktywuje się po tym, gdy ktoś nadepnie na niewłaściwą płytę.
         – Masz jakieś pomysły? - zapytał ją. Musieli współpracować, w końcu byli towarzyszami, których Najwyższy Kapłan zdecydował się połączyć zadaniem w taką dwuosobową grupkę.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Umysł Hashiry zaczął pracować na najwyższych obrotach. Jeśli przyjdzie do walki, będzie musiała chwycić za szablę. Stłuczona ręka z całą pewnością utrudniłaby jej zadawanie ciosów. Pokryty łuskami i zwieńczony pękiem kolców ogon sugerował również, że musiałaby ciosy odpierać, a na to z całą pewnością nie miała siły. Miejsce także było niesprzyjające - mogli jedynie cofnąć się w wąski tunel, a poczwara najprawdopodobniej podążyłaby za nimi. Nawet gdyby się nie zmieściła - co było jakąś szansą - odcięłaby ich od drogi którą obrali i musieliby się wracać, cały czas wypatrując w ciemnościach niebezpieczeństwa.
        Poza tym istniał również czynnik niewiadomej. Nie mieli pojęcia jakimi umiejętnościami włada to stworzenie. Czy posługiwało się magią? Czy mogło spopielić ich jednym oddechem, a może rozerwać na strzępy przy pomocy swojego umysłu? Zbyt wiele pytań, zbyt małe szanse, że wszystko potoczy się dobrze. Mieli tylko jedno logiczne rozwiązanie. Spróbować je ominąć.
        Czekanie aż oczy przywykną do mroku było przerażające, jednak nie mieli żadnego wyboru. Kapłanka wsłuchiwała się w ciężki oddech potwora i próbowała analizować otoczenie innymi zmysłami. Czuła daleki odór zgnilizny, jednak nie potrafiła powiedzieć czy pochodzi on z rozkładającego się na ziemi ciała czy z paszczy potwora. Od czasu do czasu zdarzało mu się sapnąć, tak jakby przeżywał coś przez sen albo trawił zbyt obfity posiłek.
        Kiedy zaczęli się skradać, dziewczyna miała okazję obejrzeć zwieńczone pazurami łapy (bardzo potężne łapy). Nie miała najmniejszej ochoty podchodzić bliżej, żeby sprawdzić co oznaczało koło zamiast głowy bestii. Starała się oddychać jak najciszej, przez co jej oddech był drżący i urywany. Być może dlatego Seviron mocniej ścisnął jej dłoń i pewnie, choć ostrożnie poprowadził ją w stronę następnego tunelu. Wędrówka przez mrok zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Szli i szli, a bestia ciągle znajdowała się zbyt blisko, żeby rozpalić pochodnię. Półelf widział jednak lepiej niż Hashira, dzięki czemu bezszelestnie wyprowadził ich z komnaty i wprowadził w głąb przeciwległego korytarza. Jego kroki przyspieszyły, a dziewczyna starała się iść za nim jak najciszej. Raz potknęła się o wystający kamień i straciła równowagę, opierając się dłonią o plecy towarzysza. Na szczęście jego obecność uchroniła ją przed upadkiem.
        Kiedy blask pochodni wyłonił z ciemności ich twarze, Seviron wydawał się czymś zmieszany.
- Przepraszam… Chodźmy dalej - powiedział, puszczając jej dłoń.
Hashira zrobiła zdziwioną minę - w końcu to ona wpadła na niego i (jeśli zmysły jej nie zawiodły, bo alternatywa była przerażająca!) nadepnęła mu na stopę.
- To ja przepraszam - mruknęła, uśmiechając się niepewnie - Chodźmy.

        Przez jakiś czas kluczyli plątaniną korytarzy, a ściany skręcały w lewo i prawo - początkowo łagodnie, potem coraz mocniej.
- Faktycznie. Ciekawe czy omijali w ten sposób formacje skalne, które były za trudne do pokonania w tamtych czasach? - zastanowiła się głośno, odpowiadając na uwagę Kapłana. Zniknęły też symbole, które dotychczas były dla nich jakąś wskazówką. Żałowała, że już ich nie ma. Zawsze była to pomoc i sposób na zajęcie czymś głowy.
        Kiedy weszli do następnej komnaty, pierwsze na co zwróciła uwagę to fakt, że jest znacznie lepiej oświetlona. Nie potrafiła jednak wychwycić źródła mdłego światła, które rozpraszało półmrok na tyle, żeby ukazać im dziwaczne rzeźby rogatych jaszczurek na ścianach i ozdobione malowidłami płyty. Jaszczurki miały otwarte pyski, z których najpewniej - w razie nierozważnego kroku - wydobywały się strzały, płomienie albo inne atrakcje, zaprojektowane przez twórcę tej zagadki.
- Skarabeusz, jaszczurki, palmy i potwór… Tylko jeden z tych symboli wygląda obiecująco. Myślisz, że płytki przedstawiające palmy doprowadzą nas bezpiecznie na górę? … O ile to faktycznie o palmy artyście chodziło.
Przez chwilę obracała w palcach medalion zdjęty z szyi napotkanego wcześniej trupa.
- Symbol potwora jest wyryty także na medalionie, ale wydaje mi się, że na ten element układanki przyjdzie jeszcze pora. Spróbujmy aktywować płytkę z jaszczurką i zobaczyć, jaki efekt to przyniesie.
Wiedziała, że pomysł jest ryzykowny - nieprawidłowy krok mógł rozpocząć zawalanie stropu albo przesuwanie ścian. Od samego początku wiedzieli jednak, że ta podróż będzie ryzykowna, a instynkt podpowiadał jej, że warto sprawdzić to konkretne pole.
        Podniosła z ziemi duży, dosyć ciężki kamień, zamachnęła się i z trudem posłała go na odległą o dwa pola płytkę. No, niania byłaby dumna z takiego rzutu do celu!
        Płytka chrupnęła głośno i pod naciskiem opuściła się nieco w dół - nieznacznie, ale wystarczająco, żeby aktywować pułapkę. Otwarte paszcze gwałtownie wypluły z siebie strugi błękitnych płomieni, które przez chwilę pokryły całe pomieszczenie, wirując i mieszając się ze sobą. Gdyby weszli na mozaikę, nie byłoby już wtedy ucieczki.
Przez chwilę Hashira milczała, przerażona ogromem tego, co ukazało się ich oczom.
- Ooch. Już wiemy do czego służą rogate głowy - powiedziała jednak głośno, zerkając na towarzysza.
- Słyszałam kiedyś o błękitnym ogniu, używanym przez kapłanki bogini Effeid, w starych, elfickich rytuałach. Ogniu, który nie parzy, ale dezintegruje wszystko, czego dotkną płomienie, kawałek po kawałku. Dosłownie wszystko. Kapłanki używały tego ognia by wybrać i namaścić przywódcę, który następnie miał kierować ich sektą. Podejrzewam, że było to zwykłe oszustwo, ale wiele elfów zginęło tą bolesną, bezsensowną śmiercią. Tylko że kult bogini Effeid nie istnieje już od setek lat…
Podobnie jak twórcy tego miejsca.” dokończyła w myślach. Zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie cokolwiek innego na temat wyznawców elfickiej bogini, jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
- Tak czy siak, musimy spróbować ruszyć dalej. Chcemy wejść razem czy osobno? Najbliższa płyta z palmami jest tam, jak myślisz? - zapytała, wskazując pole, do którego musieliby doskoczyć, bo ze wszystkich stron otaczały je złowrogie malunki rogatych jaszczurek.
        Przesunęła wzrok na ścianę i spojrzała w ich martwe, kamienne oczy. Wzdrygnęła się, czując, że nieżywe stwory patrzą i obserwują, czekając aż któreś z nich popełni niewybaczalny błąd.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Zastanowił się nad tym, co powiedziała Hashira. Mogło to tłumaczyć, dlaczego ten odcinek korytarza była tak powykręcany i szli nim albo w lewo, albo w prawo, jednak nigdy prosto przed siebie.
         – Może tak być, jeśli założymy, że tunele te naprawdę powstały pracą ludzkich rąk i nie są naturalne. Tylko… czy ich budowniczowie, którzy przecież uwięzili w jednej z komnat niebezpieczne stworzenie, nie daliby rady przebić się przez skały? - zapytał, jednak brzmiało to bardziej jak pytania, na które osoba zadająca je nie oczekuje odpowiedzi. Właściwie, Seviron jej nie oczekiwał, bo nawet nie skończył jeszcze mówić i miał zamiar coś dopowiedzieć.
         – Może ta „specyficzna” budowa tuneli ma na celu coś innego, niż ominięcie skał, których nie udało się zniszczyć… Może dezorientację, chociaż to byłoby trochę głupie, patrząc na to, że korytarze te mogły służyć do przemieszczania się pod pustynią szybciej, niż na jej powierzchni. Chyba, że ludzie odpowiedzialni za ich budowę ukrywali to, że te tunele istnieją, przy tym wiedząc też, jak się nimi poruszać, aby nie wpaść w żadne pułapki. Wtedy na nieproszonych gości czekałyby różnego rodzaju pułapki, które mogłyby ich zniechęcić do dalszej podróży albo zranić lub zabić, gdy niepoprawnie by je rozwiązali – dopowiedział, chociaż mogło to brzmieć tak, jakby myślał na głos, o czym mógłby świadczyć też nieco nieobecny głos mężczyzny. Mimo tak brzmiącego głosu, jego spojrzenie – którym zresztą spoglądał na towarzyszkę – na pewno nie było nieobecne. Później dostali się do następnej komnaty, w której znów czekało na nich coś, co zatrzymało ich podróż – tym razem była to zagadka z obrazkami na płytach w podłodze.

         – Myślę, że prawidłowym rozwiązaniem są albo płyty z palmami, albo te z potworem, który znajduje się na medalionie – odparł po chwili, ciągle przyglądając się to podłożu komnaty, to głowom na ścianach, które zresztą nie wróżyły niczego dobrego i pewnie to właśnie one powiązane są z pułapką, która na nich czeka, gdy wybiorą złe rozwiązanie. Na następne słowa kapłanki, pokiwał tylko głową, zgadzając się zarówno z tym, że może wizerunek potwora nie jest tu właściwym rozwiązaniem, a także z tym, że mogą spróbować sprawdzić, co się stanie, jeśli aktywują nieodpowiednią płytę.
Wzrokiem obserwował lot kamienia, wyczekując momentu, w którym uderzy w płytę z wizerunkiem jaszczurki. Czy był on na tyle ciężki, aby aktywować pułapkę? Szybko okazało się, że tak, bo z kamienne głowy na ścianach nagle zaczęły ziać ogniem… który był błękitny. Zaskoczyło go to, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział – nawet nigdy nie słyszał o takim rodzaju ognia. Na szczęście, Hashira wiedziała coś na jego temat, a on wysłuchał jej uważnie i postarał się zapamiętać te nowe informacje.
         – To tłumaczyłoby, dlaczego nie poczuliśmy żadnej „fali” ciepła, która powinna do nas dotrzeć, gdy tylko ogień zderzył się z podłożem – odezwał się, znów przyglądając się płytom. Przynajmniej teraz wiedzieli, że te z jaszczurkami na pewno nie były prawidłowe.
         – Możemy iść razem, płyty mają czuły mechanizm, ale są na tyle duże, że zmieścimy się na jednej – odparł, jednak, zamiast iść do przodu, podniósł kolejny kamień i rzucił go tak, żeby wylądował on na płycie z palmą. Uderzył dokładnie w sam środek płyty… i nic się nie stało, nie pojawiły się żadne płomienie, które mogłyby wymazać istnienie dwójki kapłanów.
         – Wygląda na to, że powinniśmy poruszać się po płytach z palmą – odezwał się, a już po chwili szedł nawet w stronę pierwszego fragmentu układanki na podłożu. Mimo, że przecież przed chwilą upewnili się, że właśnie te są poprawne, to Seviron i tak bardzo ostrożnie wszedł na fragment podłogi z wizerunkiem palmy. Odetchnął głośno, gdy rzeczywiście nic się nie stało po tym, jak postawił nań drugą nogę.
Sama droga była dość łatwa – od wyjścia dzieliło ich jeszcze sześć rzędów płytek, a i tak tylko raz musieli przeskakiwać w bok nad tą, z innym wizerunkiem niż palmy. Na koniec dotarli na stały grunt, już bez podejrzanych płyt, a także przed przejście prowadzące dalej.
         – Mam nadzieję, że już jesteśmy blisko wyjścia i naprawdę okaże się, że na powierzchnię wyjdziemy w okolicy oazy – odezwał się, przerywając ciszę. Zaczął też iść przed siebie, wchodząc w kolejny korytarz – ten prowadził cały czas prosto, a przynajmniej nigdzie nie skręcał na etapie, który mogli dostrzec i, którego nie pochłaniała ciemność.
         – Chyba idziemy dobrą drogą. Spójrz – wypowiedział te słowa, wskazując na prawą ścianę korytarza, na której to wyryty był symbol palmy. Według Sevirona właśnie to świadczyło o tym, że właśnie tym korytarzem dostaną się w końcu do wyjścia znajdującego się w pobliżu oazy… Tylko, że równie dobrze mógł on dotyczyć tej wyschniętej, o której wspomniała im kobieta w wiosce – w końcu możliwe było, że w czasach, gdy żyli budowniczy tunelów, oaza tamta niekoniecznie była wyschnięta. W każdym razie, kapłan miał nadzieję, że oznaczenie to dotyczy tej drugiej, która nadal otoczona jest palmami i jest też aktywnym przystankiem na trasie podróżniczej po Pustyni Nanher.
         – Chodźmy dalej – odparł i wznowił marsz.
Awatar użytkownika
Hashira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Hashira »

        Hashira odetchnęła z ulgą, gdy znaleźli się po drugiej stronie kamiennej próby. Wspólne skoki, choć krzepiące, gdy tak się stało ramię w ramię, były przerażające. Niewiedza czy za chwilę nie zostaniesz zdezintegrowana - i czy w ogóle byś to poczuła, czy po prostu przestałabyś istnieć - była straszna. Na szczęście płyt było tylko kilka, a każda, nawet najbardziej rozciągnięta przez strach chwila kiedyś dobiega końca.
        ”Jak wiele odwagi człowiek potrafi znaleźć w sobie, gdy trzeba chronić drugą osobę.”, pomyślała Kapłanka, przypominając sobie Kerhje i to jak odważna przy niej była. Mając świadomość, że musi chronić tę kruchą, niewidomą istotę, parła do przodu, nie bacząc na przeszkody. Bogini, była nawet gotowa walczyć ze smokiem!
        Teraz, w towarzystwie Sevirona, czuła się bezpieczniej i pozwoliła sobie na chwilę lęku. Uświadamiając to sobie prychnęła cicho i wyprostowała się, stając pewnie na klepisku prowadzącym w głąb korytarza. Strach to słabość, która może zabić. Powinna działać i ufać, że Matka ją ochroni.
        Korytarz w którym się znaleźli był prosty, ozdobiony jedynie symbolem palmy, powtarzającym się od czasu do czasu. To napawało nadzieją. Z każdym kolejnym krokiem Hashira czuła rosnące zmęczenie. Musieli wędrować już wiele godzin, choć w ciemności czas płynął zupełnie inaczej.
        W końcu jej oczom ukazało się wyjście z tunelu, początkowo widoczne jako jarzący się w mroku prostokąt. Z każdym krokiem powiększał się, aż ich oczy zostały zaatakowane przez światło tak jasne, że było niemal nie do zniesienia. Dopiero po kilku chwilach bezradnego bezruchu Hashira zaczęła dostrzegać kontury. Stali na wydmie, otoczeni przez morze piasku. Widoczne na horyzoncie słońce powoli chyliło się ku zachodowi, zabarwiając niebo na czerwono. W dole, niczym perła wyrzucona na plażę, widniała tętniąca życiem oaza.
Awatar użytkownika
Seviron
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Kapłan , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviron »

Udało im się dostać na drugą stronę pomieszczenia, jednak nie oznaczało to, że był to koniec pułapek, które budowniczy tunelów przygotowali na nieuważnych podróżnych. W końcu nie było tak, że rozwiązać je mogli wyłącznie członkowie „grupy”, do której należały osoby odpowiadające za wygląd i budowę tych przejść. Myśli Sevirona tylko przez chwilę krążyły przy tym, a gdy wrócił do rzeczywistości, od razu powiedział towarzyszce, że powinni ruszać dalej.
Kapłani wędrowali dalej. To, że ciągle szli korytarzem – i to takim, na którego ścianach co jakiś czas mogli dostrzec symbol palmy – mogło napawać ich nadzieją na to, że zbliżają się do wyjścia, a nie do kolejnej pułapki. Co prawda, nie od razu postawił wszystko właśnie na to, że już są coraz bliżej wyjścia… jednak zrobił to wtedy, gdy w oddali zauważył mały, jasny kwadrat. Od razu stwierdził, że musi to być wyjście na zewnątrz i wydawało mu się, że Hashira także tak uważała. Zresztą, dopiero teraz odczuł zmęczenie. Może dlatego, że myśl o wyjściu przywołała też kolejne – między innymi oazę i to, że może będą mogli tam chwilę odpocząć. Mimo odczuwalnego zmęczenia, Seviron postanowił przyspieszyć nieco tempo, w którym się poruszali. Pomyślał, że jeśli dziewczynie będzie to przeszkadzało, to po prostu powiadomi go o tym i zwolnią nieco, wracając do prędkości, z którą maszerowali wcześniej.

Kapłan zmrużył oczy tak bardzo, że niemal je zamknął, gdy wydostali się na zewnątrz, a jasne światło nagle spłynęło prosto na nich. Mimo, że światło zachodzącego Słońca nie było tak intensywne, jak jest ono wtedy, gdy znajduje się ono wysoko na niebie, to w porównaniu z wcześniejszą ciemnością, która towarzyszyła im jakiś czas… cóż, było zdecydowanie bardzo jasne. Minęła chwila, zanim jego oczy zaczęły przyzwyczajać się do zmiany jasności otoczenia, a później kolejna, po której przyzwyczaiły się, a on mógł je otworzyć szerzej i korzystać z nich w pełni. Dopiero teraz rozejrzał się i dostrzegł, że stoją na wydmie, a w oddali Słońce powoli zachodziło. Niżej natomiast znajdowała się oaza i to ta, w której znajdowała się woda i była przystankiem dla podróżników i karawan, którzy akurat musieli przejść przez Pustynię.
         – Myślę, że nie zaszkodzi nam krótki odpoczynek w oazie – odezwał się, spoglądając na Hashirę. Czekał na to, aż powie coś na ten temat i liczył, że zgodzi się z nim. Prawdopodobnie i tak będą przechodzić przez oazę, przy okazji uzupełniając tam zapasy wody, bo jedzenia mieli jeszcze sporo. Mogli też popytać tam o miejsce, którego poszukują i może ktoś powie im, jak tam dotrzeć.
Zaczął schodzić z wydmy, ostrożnie, żeby nie stracić równowagi i nie zacząć toczyć się na sam dół. Niektórym taki sposób mógłby wydać się szybszy i ciekawszy, jednak nie dość, że można było się poobijać, to piasek mógłby dostać się pod ubrania, w tym także w miejsca bardziej ruchliwe, gdzie mógłby zacząć ocierać i nawet tworzyć rany, jeśli nie usunęłoby się go poprzez kąpiel.

Im bliżej oazy byli, tym bardziej było widać, iż jest ona dość sporym miejscem. Nie dość, że sam zbiornik wodny był duży i otoczony roślinnością, to jeszcze wokół oazy ustawione były namioty – zarówno mieszkalne, jak i mniejsze, które pełniły funkcje straganów. Przy jednym z namiotów stał nawet wóz będący częścią jakiejś karawany, zwierzęta należące do kupca stały w pobliżu, jednak bliżej roślin i samej wody. Przy kupieckich straganach-namiotach krzątali się ludzie, którzy chowali niesprzedany towar do środka i powoli zamykali interes na dziś. W niektórych miejscach rozstawieni byli także strażnicy, którzy mimo, że ubrani raczej lekko – w szaty o kolorach pomarańczu i żółci – to uzbrojeni byli w bułaty o szerokich ostrzach, noże kukri i niewielkie puklerze. Seviron czuł na sobie czujny wzrok dwóch z nich, gdy ich minęli przy wejściu na teren oazy. On też im się przyjrzał, jednak głównie z ciekawości – nie miał wobec nich wrogich zamiarów i nie chciał z nimi walczyć. Chyba, że sami zaatakowaliby pierwsi, a on musiałby się bronić. Kapłan zatrzymał się nagle i zrobił krok w tył, aby znów stanąć obok strażników. Przywitał się z nimi, wskazując też, że nie ma złych zamiarów, a oni skinęli mu głowami.
         – Moglibyście wskazać nam miejsce, w którym będziemy mogli odpocząć? - zapytał, raczej neutralnym głosem.
         – Idźcie cały czas prosto, w stronę tego większego skupiska namiotów. Nie mamy tu karczmy czy czegoś podobnego, a za „pokoje” służą właśnie te namioty i w nich mogą odpocząć podróżnicy, wcześniej uiszczając odpowiednią opłatę – odezwał się jeden z nich, zaskakująco miłym tonem głosu. I to takim niewymuszonym, co dało się wyczuć.
         – Szukajcie opalonej i ciemnowłosej kobiety ubranej w błękitne szaty – dodał drugi. Seviron podziękował im, życzył spokojnej warty i pożegnał się, ruszając przed siebie. Szedł w kierunku, który podali im strażnicy oazy i dopiero, gdy znaleźli się wśród namiotów, zaczął wypatrywać kobiety w błękitach. Wypatrzył ją, siedzącą przed jednym z namiotów i rozmawiającą z kimś, więc poszedł w jej stronę.
Dopiero z bliska mógł zauważyć, że mimo iż była w kwiecie wieku, to była naprawdę piękną kobietą. Rzeczywiście miała opaloną skórę, jednak była to raczej łagodna opalenizna. Długie, czarne włosy nosiła w warkoczu, a jej pełne usta uśmiechnęły się, gdy ujrzała ich – potencjalnych klientów – oczami o orzechowym kolorze. Wstała, gdy do niej podeszli, a wzrostem dorównywała Hashirze, chociaż jej sylwetka wydawała się bardziej kobieca i też bardziej zaokrąglona w miejscach, w których powinna być.
         – Chcieliśmy wynająć jeden z namiotów. Ile będzie to kosztowało? - zapytał krótko po tym, jak przywitał się z nią.
         – Dwa miejsca do spania, czy jedno, dwuosobowe? - zapytała, ładnym i kobiecym głosem.
         – Dwa, mogą być w jednym namiocie – odpowiedział kapłan, sięgając już po sakiewkę.
         – Pięćdziesiąt ruenów za noc, osiemdziesiąt za dobę – podała im cenę. Właściwie, Seviron spodziewał się, że będą musieli zapłacić więcej, patrząc na to, gdzie się znajdują i jakie warunki tutaj panują. Wyciągnął z sakiewki dwie, srebrne monety i wręczył je kobiecie.
         – Dobrze, chodźcie za mną. Zaprowadzę was do namiotu – odezwała się, chowając pieniądze. Zaczęli iść między namiotami, mijając dwa lub trzy, które były już zajęte.
         – Jeśli chcecie zjeść coś ciepłego, przyjdźcie do mnie. Jeśli chcecie uzupełnić zapasy, będziecie musieli poczekać do rana – poinformowała ich, zatrzymując się przed jednym z namiotów. Nie był duży, jednak był na tyle wysoki, że sam Seviron mógł wejść do środka bez pochylania się, więc od razu to zrobił, wcześniej dziękując kobiecie za przyprowadzenie ich tutaj.

Namiot utworzony był z beżowej tkaniny, jednak nie wypuszczała ona światła na zewnątrz, sprawiając, że cienie osób znajdujących się w środku nie były widoczne na jego ścianach. Podłoże namiotu wyłożone było tkaniną, jednak była ona cienka i dało się wyczuć piasek pod stopami lub podeszwami butów. Wewnątrz znajdowało się podstawowe wyposażenie, czyli dwa, nieduże łóżka, przy których stały szafki nocne (po jednej przy łóżku), a także niewielki kufer, który stał pod nogami każdego z łóżek. Oprócz tego znajdowała się tutaj toaletka z lustrem, szafa dwudrzwiowa, stolik – na którym stały dwie świece – i dwa krzesła, a także drewniany stojak, na którym można było powiesić płaszcze lub torby podróże. A, w rogu stał jeszcze rozkładany parawan, zapewniający nieco prywatności, jeśli byłaby ona potrzebna.
         – Ładnie… Szczerze mówiąc, spodziewał się bardziej „surowego” wnętrza. A tutaj popatrz, mamy nawet łóżka – odezwał się, nawet uśmiechając się lekko. W środku namiot wyglądał jak pokój w średniej jakości karczmie, i to w takiej, która cieszyłaby się raczej dobrą opinią wśród gości.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość