SerenaaBlaski i cienie.

Miasto kupców, szlachty i handlu. Położone w słonecznej części wybrzeża, stąd jego status Miasta Królewskiego. Znajduje się tu wiele dworów szlacheckich i oczywiście pałac króla.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

W końcu mogli przejść dalej i zdobyć jakiejś informacje od sędziny, a przynajmniej mogli dowiedzieć się tyle, ile ona sama chciała im powiedzieć. Cóż, dobre i tyle, chociaż oczywiście lepiej byłoby, gdyby powiedziała im o wszystkim, co wiedziała na temat sprawy, którą teraz się zajmują. Salazar słuchał tego, co mam im do powiedzenia kobieta, jednak sam się nie odzywał – rozmowę z sędziną pozostawił Escrim. On zajął się zapamiętywaniem informacji, chociaż nie do końca były one tymi, które chcieliby usłyszeć. Musiał przyznać Mirul, gdy powiedziała, że kultyści mogą nie spodziewać się tego, że odwiedzą tunele tak szybko – co prawda, zrobił to wyłącznie w myślach, bo na zewnątrz nadal milczał i wyłącznie przysłuchiwał się rozmowie. Pomysł z przewodnikiem też nie był zły, chociaż równie dobrze mogli też udać się tam bez niego i pobłądzić trochę… mimo, że mieli przecież mapę tych tuneli. Gwardzistka prawidłowo nazwała je labiryntem. Poza tym… nie mieli przecież pewności, że podziemia są zgodne z mapą, którą wcześniej znalazł skryba – przecież kultyści mogli stworzyć nowe połączenia i pomieszczenia w czasie, który minął od dnia powstania mapy do… właściwie dzisiaj.
         – Spokojnie, Escrim. Ja zajmę się porwaniem Carso – odezwał się i nawet chciał położyć dłoń na jej ramieniu, jednak powstrzymał się przed tym. Może strażnik, który jest jego przykrywką, mógłby to zrobić, co wskazałoby, że sam Salazar próbuje nadać mu trochę inny charakter niż ma on sam, jednak… nie zrobił tego, bo on by tego nie zrobił. Cóż, nie było wielu sytuacji, w których musiał działać pod przykrywką, dlatego też teraz częściej przemawiał przez niego jego własny charakter, a nie próba kreacji innego, który związany byłby z konkretną przykrywką.
Wydawało mu się też, że rozmowa ta zakończyła się i mogli przystąpić do działania. To zresztą oznaczało też, że będą musieli na jakiś czas się rozdzielić i spotkać w konkretnym punkcie. Skoro mieli udawać bandytów, Salazar sam chciał spróbować zebrać kilku ludzi, chociaż nie wiedział, czy mu się to uda – część z nich była przekonana, że mroczny rzeczywiście zabił tamtą rodzinę i przez to jego reputacja spadła, a to sprawiło, że przestępcy nie do końca mu ufali.
         – Myślę, że będziemy potrzebowali tyle map tuneli, ile jest wejść do nich, skoro mamy wejść tam każdym z wejść. Skrybo, to zadanie dla ciebie – odezwał się Salazar, przy okazji wstając i nawet przygotowując się już do wyjścia. Chłopak odpowiedział mu kiwnięciem głowy, może rzeczywiście chciał skończyć z byciem tym, kim był teraz i zostać strażnikiem miejskim, a teraz chciał się wykazać i pomóc im, jak najlepiej będzie umiał.
         – Proponuję, żebyśmy ponownie spotkali się pod tym budynkiem – dodał, stojąc już przy drzwiach wyjściowych z pokoju. Kiwnął jeszcze głową na pożegnanie i wyszedł, jednak w korytarzu poczekał też na Escrim, bo chciał z nią pomówić o jednej sprawie.

Nie odezwał się, aż do momentu, w którym wyszli z domu, w którym mieszkała Mirul. Po prostu nie chciał, żeby słyszał go ktoś poza gwardzistką.
         – Może uda mi się zorganizować grupę zaufanych i prawdziwych przestępców… Ale nie wiem, czy uda mi się to zrobić, bo dzięki całej tej sprawie nawet ci „zaufani” mogą nie chcieć ze mną współpracować – zaczął mówić. Co prawda, na krótką chwilę przerwał, ale na pewno nie był to koniec tego, co chciał powiedzieć. Może po prostu zastanawiał się nad czymś.
         – Jeśli się to nie uda, to najwyżej w pojedynkę wejdę jednym z przejść… Albo we dwoje stworzymy jedną z grup, dodając do niej porwanego wcześniej Carso – dopowiedział, wzruszając lekko ramionami. To, że był złodziejem, nie oznaczało przecież, że słabo znał się na walce lub, co byłoby gorsze, nie wie, jak się obronić. On… żył już dość długo i nauczył się mistrzowsko posługiwać bronią, którą sam wybrał. Były to noże do rzucania, w dodatku nie takie zwykłe, gdyż nie dość, że były magiczne to jeszcze większe od zwyczajnych, a przez to łatwiej było mu walczyć nimi na bliskie odległości.
         – Poza tym… Moglibyśmy też wstąpić do ciebie? Skoro i tak mamy być grupą bandytów, to lepiej będę czuł się w swoich ubraniach – odezwał się znów i spojrzał na dziewczynę. Co prawda, mógłby załatwić sobie jakieś inne ubrania, jednak wolał mieć na sobie te, które miał już wcześniej… Chociaż pewnie po tej całej sprawie – albo nawet wcześniej – i tak będzie musiał kupić sobie nowy komplet. Najpewniej kolorystycznie będzie podobny lub nawet identyczny, jednak ten nowy komplet będzie wyglądał lepiej.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim nie podobał się ten plan. W ogóle nie podobała jej się sugestia sędziny, dotycząca łamania prawa w „imieniu prawa”. Tym bardziej że ów pomysł narażał wszystkich poza samą Mirul, która najprawdopodobniej najbliższe godziny planowała spędzić w swoim wygodnym łóżku. Zapewne nie sama. Gwardzistka nie miała wątpliwości co do tego, że w razie niepowodzenia, kobieta się ich wyprze, jak również odnośnie samego faktu, iż Mirul bez mrugnięcia okiem jest w stanie zaakceptować możliwe straty w ludziach. Pod tym względem sędzina niewiele różniła się od innych zwierzchników z jakimi miała do czynienia kapitan. Ludzie kierujący akcją zza biurka, zdawali się żyć przekonaniem że odpowiedzialność za liczbę ofiar spada wyłącznie na bezpośredniego dowódcę. Oni mówili jedynie co należy zrobić, a decyzję „jak”, pozostawiano la Tranchte, w związku z czym łatwo można było przypisać sobie potencjalne zasługi, a jednocześnie jeszcze prościej dało się obciążyć kapitana za ewentualną porażkę. Biorąc zaś pod uwagę ze jej odział stanowić będą nieopierzone młokosy czyli Peu, Cassie i skryba, którego imienia Escrim nie zdążyła jeszcze spamiętać, wsparci nieokrzesanym kapralem Falginem, słynącym raczej z podbojów w tawernach niż na placu boju, owa klęska zdawała się być czymś nad wyraz realnym.
        - Nie jest tak łatwo porwać Carso. – zauważyła Escrim. – Ktoś kto swoim działaniami narobił sobie tylu wrogów, dobrze wie, że powinien starannie oglądać się za siebie. Nasz kapitan nigdy nie rozstaje się z ochroną. Nocuje w garnizonie, otoczony zaufanymi podkomendnymi. Dostać się tam niezauważonym będzie ciężko, a w sumie to i tak najłatwiejsza część twojego zadania. Nawet sobie nie wyobrażam jak zamierzasz wyjść stamtąd z Carso przewieszonym przez plecy? To jak różnica między wejściem od więzienia, a opuszczeniem lochów.
        La Tranchte dopiero po chwili przypomniała sobie że przecież przemawia do Mistrza Złodziei, dla którego być może nie istniała różnica pomiędzy zagarnięciem kosztowności z cudzego mieszkania, a wykradzeniem kapitana straży z jego kwatery.
        - Ile czasu potrzebujesz? – Krótko zakończyła Escrim. – Poza tym przyda się każda pomoc, więc jeśli możesz kogoś polecić, to nie będziemy wybrzydzać na jakiekolwiek plamy w życiorysie.
        Gwardzistka chętnie przystała na to by szczegóły planu ponownego sprawdzenia jaskiń, opracować w jej kwaterze. Kierowana intuicją nie chciała nimi dzielić się z Mirul. Od razu poleciła Cassie sprowadzić do siebie Peu i kaprala Falgina, a czas oczekiwania poświęciła na zapoznanie się z dokonaniami skryby, tak by na podstawie zdobytych informacji przygotować plan ataku na siedzibę sekty.
        - W porządku. Dawaj co ustaliłeś. – Zapytała chłopaka.
Były bibliotekarz od razu przeszedł do rzeczy rozstawiając na stole przygotowaną przez siebie mapę z naniesionymi zawczasu odręcznymi szkicami.
        - Do tuneli jest w sumie siedem wejść. – Oświadczył. – Położenia dwóch z nich nie udało mi się ustalić. Najprawdopodobniej zostały zasypane. To znaczy jedno wypada centralnie na ulicy, a drugie daleko poza miastem, w okolicznych wzgórzach.
        - Byłbyś w stanie zaprowadzić nas do tego ostatniego? – Upewniła się szermierz.
        - Myślę że tak. – Odpowiedział skryba. – Jeśli chodzi o następne wejścia to jedno już znacie, kolejne co pewnie cię zainteresuje, wypada w garnizonie straży miejskiej…
        - Pewnie jakieś osobiste z którego korzysta Carsko.
        - Ale jeszcze ciekawsze jest to iż jedna z odnóg korytarzy dochodzi do pałacu królewskiego. – Zauważył chłopak.
        - Te ostatnie możemy wykluczyć. Nie zaatakujemy strażnicy, a tym bardziej pałacu. – Zdecydowała Escrim.
        - Zostaje zatem stary magazyn na nadbrzeżu i świątynia w centrum miasta.
        - Cudownie. – Podsumowała La Tranchte. – Już widzę jak ustawiam mnichów w rządku i rozbieram każdego do rosołu.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny zdawał sobie sprawę z tego, że porwanie człowieka, w dodatku takiego, który ponoć zawsze ma przy sobie kogoś, kto może go ochraniać, różni się od obrabowania czyjegoś domu, zabierając stamtąd wartościowe przedmioty… lub takie, które ktoś zlecił mu wykraść. Akurat w tym drugim przypadku częściej chodziło o jakieś dokumenty lub przedmioty, które mogłyby – mniej lub bardziej – pogrążyć zleceniodawcę. Rzadziej zdarza mu się zająć cichym wyeliminowaniem kogoś, jednak nie oznacza to, że w ogóle się tym nie zajmował. Poza tym… znał się trochę na magii i to takiej, która pozwala mu się przenosić, a to jest naprawdę przydatne w profesji, którą sobie kiedyś wybrał. Tylko, że nie mówił o tym każdemu, z kim zdarzyło mu się współpracować, a samej magii starał się używać tak, żeby nikt tego nie zobaczył.
         – Mam swoje sposoby, dzięki którym powinno mi się to udać – odpowiedział w końcu. Jak na razie nie zamierzał mówić gwardzistce o tym, że może pojawić się tam, gdzie znajduje się teraz Carso, ogłuszyć go i zniknąć z nieprzytomnym mężczyzną, aby pojawić się w miejscu, z którego się przeniósł. Dziewczyna współpracowała z nim i chciała też rozwiązać sprawę, a także postawić przed sądem kogoś, kto naprawdę odpowiada za zbrodnie z nią związane… ale to nie oznaczało, że jej ufał. Może kiedyś zdarzy się tak, że będzie miała za zadanie wyśledzić go i pojmać, a wtedy każda informacja na jego temat może działać na jej korzyść. Dlatego też starał się zdradzać jej jak najmniej informacji o sobie i osobach, którym ufa.
         – Wrócę do karczmy i pogadam z Saiem. Nie wiem, czy osobiście będzie mógł nam pomóc, ale jestem pewien, że udałoby mu się zrekrutować kilka osób. Oczywiście, nie będą chcieli pomóc za darmo, jednak opłatą za ich… „usługi” zajmę się osobiście, o to nie musisz się martwić – wyjaśnił jej. Sai był ranny, jednak Salazar nie wiedział, w jakim stanie chłopak znajduje się teraz, a nie chciał zmuszać go do brania udziału w przeczesywaniu podziemi i ewentualnej walki z kultystami, w trakcie której jego rana mogłaby się otworzyć. Z drugiej strony, złodziej nie miał też zamiaru namawiać go do tego, żeby został i leczył ciało – po prostu decyzję tą pozostawi chłopakowi, a ten zrobi to, co będzie uważał za słuszne.
         – Muszę tylko wiedzieć, gdzie konkretnie znajduje się kwatera Carso. To mi ułatwi działanie i sama akcja zajmie mi też mniej czasu – odparł, przenosząc spojrzenie czerwonych oczu na Escrim. Wiedział, że ona mu pomoże i powie mu to, co chciałby wiedzieć. Poza tym, gdy dowie się, gdzie nocuje mężczyzna, będzie mógł też zakraść się pod budynek i będzie też wiedział, gdzie się przenieść, aby od razu znaleźć się w pomieszczeniu, w którym także przebywa Carso.
         – Poza tym… Jak dzielimy grupy? Znaczy, jeśli Sai zdecyduje się iść, może on przewodzić grupie, którą przyprowadzi i wtedy będę mógł iść z tobą. Jeśli postanowi zostać… Wtedy ja przejmę przywództwo w grupie, którą on zorganizuje. Wtedy też myślę, że lepiej będzie, jeśli zabierzesz Carso ze sobą – dodał, teraz także patrząc na gwardzistkę, tym razem chcąc poznać jej zdanie na ten temat. Jeśli będzie chciała, żeby oboje szli z Carso i to bez względu na to, czy Sai przyjdzie, czy może nie… to grupa z przestępczego półświatka sama też powinna sobie poradzić. Salazar wątpił w to, żeby byli to jacyś początkujący lub nowi przestępcy, dlatego też mógł pokusić się, żeby stwierdzić, że poradzą sobie oni z zadaniem, które by na nich czekało.

Gdy Escrim rozmawiała ze skrybą, on udał się do łazienki i przebrał tam w swoje ubranie, porzucając też strój strażnika. Nie zamykał też drzwi do końca, a przez to (i ponadprzeciętny, elfi słuch) bez problemu wyłapał rozmowę gwardzistki i chłopaka. Dobrze było wrócić do ubrań, do których już dawno się przyzwyczaił i, w których pracowało mu się najlepiej. Co prawda, wcześniej myślał o tym, żeby je zmienić, jednak typ ubrań pozostanie ten sam. Salazarowi przeszło przez myśl, że mógłby dać radę wkraść się do pałacu, znaleźć to zejście do podziemi i dostać się tam właśnie nim, jednak teraz nie było czasu na sprawdzanie tego, czy na pewno udałoby mu się to zrobić – miał coś, co chciał skończyć jak najszybciej, aby później od razu wynieść się z miasta.
         – Nie wiadomo, jak wielu ludzi uda nam się zebrać. Może okazać się, że nie podzielimy się tak, żeby na każde z wejść przypadała jedna grupa – odezwał się, wychodząc z łazienki. Nie wspomniał też nic na temat tego, które znajduje się na terenie królewskiego pałacu, bo je przecież wykluczyli.
         – W każdym razie, teraz spróbuję zebrać kilka osób, które chciałyby mi pomóc i zabrać Carso. Wrócę… niedługo – odparł i zwyczajnie wyszedł na zewnątrz, od razu kierując swe kroki do karczmy, w której powinien znaleźć młodego elfa. Już w środku wyjaśni mu cały plan i powie też, gdzie powinien zaprowadzić osoby, które zdecydują się dołączyć. On w tym czasie zajmie się porwaniem Carso. Nie chciał uwinąć się z tym wszystkim za szybko, bo wtedy mogłyby pojawić się pewne podejrzenia, czego po prostu nie chciał. Dlatego też zamierzał pieszo pokonać drogę do karczmy i spod karczmy w pobliże miejsca, w którym powinien znaleźć strażnika. Ewentualnie drogę powrotną z „ładunkiem” uprości sobie i przeniesie się w pobliże miejsca spotkania.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte nawet nie starała się ukryć zniecierpliwienia i rosnącej irytacji wywołanej odczuwaną presją. Wszystko przez utkwione w nią spojrzenia Peu, Cassie i bibliotekarza, oczekujących iż ich kapitan lada chwila przedstawi plan działania. Tymczasem ona nie miała żadnego planu. Przechadzając się nerwowo po swoim gabinecie, na przemian to tworzyła, to obalała kolejne koncepcję tego, w jaki sposób mogłaby dobrać się do członków sekty. Chciała dopaść wszystkich, choć tak naprawdę nie wiedziała z iloma przeciwnikami przyjdzie jej się zmierzyć. Za to doskonale zdawała sobie sprawę z faktu iż jej własne siły prezentują się nad wyraz skromnie. Przynajmniej do czasu gdy elf nie wróci z oddziałem najemników. Escrim rozumiała, że w kilka osób nie będą w stanie obstawić wszystkich możliwych wyjść z tuneli, a co za tym idzie w każdym przypadku pozostawią drogę ucieczki ściganym przez siebie osobom. A do tego nie mogła dopuścić. Jednak przede wszystkim powinna powstrzymać się od jakichkolwiek działań, do chwili aż Mistrz Złodziei nie zdobędzie dowodu o którym wspominała Mirul. Bez niego cała akcja będzie tylko stratą czasu, jako że nikomu nie uda się wytoczyć żadnych oskarżeń. Zeznania Carso w tym przypadku się nie liczyły, ponieważ zamierzali uzyskać je siłą, a takie metody zakwestionuje każdy sędzia.
        - Co z kapralem? – Spytała Escrim.
        - Przyjdzie. – Zapewniła Cassie.- Mówił że zbierze swoich ludzi i … no i jeszcze to, że to nie jest jego warta, wiec nie może zagwarantować ilu ich będzie … jak by to powiedzieć, w odpowiedniej kondycji fizycznej.
        Kapitan straży nie przepadała za magią ale w tym przypadku nie pogardziłby jakimiś umiejętnościami telepatycznymi aby jakoś skoordynować tak skomplikowane działania. Niestety jedyny który takowe mógł mieć czyli Gavin, przepadł gdzieś bez wieści, a w związku z tym trzeba było wrócić do tradycyjnych metod.
        - W porządku, a teraz, wszyscy patrzeć tu na mapę. – Nie czekając na spóźnialskich Escrim zaczęła swoją przemowę. – Te zaznaczone punkty to ukryte wejścia do sieci tuneli i podziemnych pomieszczeń stanowiących bazę operacyjną sekty zwanej… psia kość, Cas jak ona się nazywała?
        - Jeśli chodzi kapitan o oktogram to tylko nazwa symbolu jakim się posługują. Nie całej sekty. – Wyjaśniła gwardzistka.
        - Nieważne, w każdym razie nie możemy ich ruszyć dopóki Salazar nie zdobędzie czegoś co …
        - Salazar? – Chórem zapytała cała drużyna, po części zaskoczona z kim tak naprawdę współpracują, a w większości zdziwiona faktem iż kapitan La Tranchte oficjalnie się do tej współpracy przyznała.
        Jakoś nikt w tej chwili nie chciał wziąć pod uwagę najbardziej oczywistej rzeczy, czyli przejęzyczenia dowódcy wynikającego z udzielającego się jej stresu.
        - Mówiłam że nieważne! – Oburzyła się Escrim. – Słuchać wtedy kiedy mówię że słuchać. I nie zadawać zbędnych pytań. Zatem zadaniem Salala… eee … wspomnianego przeze mnie elfa, będzie nie tylko przesłuchanie Carso, ale również zabezpieczenie jednego z wspomnianych wejść, tak aby zamknąć tą drogę …
        W tym momencie wykład kapitan został przerwany pojawieniem się w kwaterze kaprala Faldina. Mężczyzna wyglądał jakby właśnie wyrwano go z schadzki albo tez na taką się szykował. Zamiast munduru miał no sobie elegancko odszyte ubranie, z licznymi koronkami i zdobnymi haftami. Przyniósł też z sobą różę, choć La Tranchte zamiast kwiatów zdecydowanie wolałaby teraz ujrzeć tuzin szpad.
        - Oto jestem moja ty bogini przebiegłości. – Skłonił się dostojnie, wykonując przy tym zamaszysty gest swoim szerokim kapeluszem ozdobionym piórami. – Zgodnie z wezwaniem. Racz wybaczyć mi spóźnienie najszlachetniejsza gwiazdo, ale nie jest łatwo zdobyć różę w środku nocy, a na widok twojej jakże cudownej rdzawozłotej asystentki , zrozumiemy że powinienem przynieść z sobą dwie.
        - Jak to asystentki? – Zainteresował się Peu. – A co ze mną?
        - Moglibyście przestać się wygłupiać i skupić na tym co ważne? – Irytowała się Escrim. – Kapralu ilu masz z sobą ludzi.
        - Ludzi? No więc … wybacz mój ty wulkanie sprawiedliwości, jeśli tylko zechcesz oddam do twej dyspozycji cały garnizon, ale no … tego… pora jest późna i..
        - Ilu?
        - Jest ze mną Tibion i Gunderwal.
        - A reszta?
        - Nie jest tak łatwo wyciągnąć mężczyznę w środku nocy. Zwłaszcza gdy ten pogrążony jest w alkoholowym upojeniu, znajduje się w ramionach kochanki lub co gorsza pod czujnym okiem żony. – Rzeczowo wyjaśnił kapral.
        -Do sztycha! Trudno nie mamy więcej czasu. Wołaj ich i wracamy do omawiania planu. Tym razem radzę skupić się tylko na nim.
        - Cały czas to robię. - Zauważył skryba. - I Szczerze rzecz powiedziawszy, im dłużej myślę o czekających nas niebezpieczeństwach, tym bliżej mi do wniosku że praca w bibliotece wcale nie była taka zła.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny elf trzymał się swojego planu, dlatego też najpierw udał się do karczmy. Tam przywitał się z karczmarzem i od razu udał się do pokoju, w którym powinien przebywać Sai. Znalazł go tam i z nim też się przywitał, a później wprost zapytał o to, jak czuje się młody elf. Dopiero po tym wyjaśnił mu, o co chodzi i dlaczego do niego przyszedł.
         – Nie proszę cię o to, żebyś brał w tym udział, a o to, żebyś zebrał kilku zaufanych ludzi, którzy nie wierzą w to, że stoję za tymi morderstwami i chcą pomóc w udowodnieniu tego – odparł Salazar, opierając się plecami o ścianę w pobliżu drzwi. Ręce miał skrzyżowane na wysokości klatki piersiowej, co było dość częste, gdy stał właśnie w takiej pozycji.
         – Ale ja chcę wziąć w tym udział i pomóc. Dam radę, rana nie przeszkadza mi tak bardzo, żebym nie mógł tego zrobić – odpowiedział mu młody elf i usiadł na łóżku, jakby chciał w jakiś sposób potwierdzić swoje słowa. Złodziej przymknął na krótką chwilę oczy i kiwnął głową. Właściwie, nie musiał potwierdzać lub pozwalać mu na to, żeby to zrobił – nie był w końcu jego ojcem, starszym bratem lub kimś, kto się nim opiekował. Mimo wszystko i tak wykonał ten gest.
         – W takim razie powiem ci, gdzie masz z nimi przyjść. A ja… mam coś jeszcze do załatwienia – odparł i opisał mu drogę pod miejsca, w którym kwaterę miała Escrim. Wspomniał mu też, żeby powiedział jej, że przychodzi od niego i przyprowadził ze sobą zaufanych ludzi. Później pożegnał się i wyszedł – najpierw z pokoju, a później z karczmy. Teraz czekała go trudniejsza część planu. Musiał dostać się do kwatery Carso, ogłuszyć go i wynieść stamtąd, a później skierować się w miejsce, w którym wszyscy się zebrali.

Pokonał pieszo większość drogi spod karczmy pod kwatery strażników, chociaż dwa razy musiał schować się w cieniu przed patrolem przechodzącym w pobliżu. Jednak w końcu udało mu się dotrzeć w tamto miejsce. Nie miał zamiaru wchodzić na teren garnizonu, bo chciał, żeby była to szybka akcja – chciał wykorzystać magię, aby przenieść się do kwatery Carso, ogłuszyć go i uciec stamtąd w ten sam sposób, w który wszedł, czyli ponownie magicznie się przenosząc, chociaż tym razem będzie miał dodatkowy bagaż w postaci nieprzytomnego kapitana strażników.
Wciągnął nosem chłodne, nocne powietrze i zniknął.
Pojawił się w pokoju Carso, szybko rozejrzał się po nim, żeby upewnić się, że nie ma tu żadnych strażników i podszedł do łóżka, w którym spał strażnik. Poruszał się cicho, naprawdę cicho. Praktycznie bezszelestnie. Jeżeli w środku nie było nikogo, kto pilnowałby Carso, to oznaczało to, że na zewnątrz na pewno stoi przynajmniej dwóch strażników, którzy pewnie od razu wkroczyliby tu, gdyby usłyszeli coś podejrzanego lub, gdyby sam kapitan ich zawołał. Salazar nie chciał ryzykować tym, że mężczyzna obudzi się w trakcie, dlatego też szturchnął go w ramię, a gdy ten lekko otworzył oczy… od razu ogłuszył go mocnym uderzeniem w bok głowy. Teraz miał pewność, że Carso pozostanie w takim stanie przez jakiś czas i, że nie będzie wołał o pomoc. Mroczny podniósł nieprzytomnego i przerzucił go sobie przez ramię, a później znów zniknął.

Pojawił się w pobliżu miejsca, w którym był wcześniej. Stamtąd zamierzał już pieszo dostać się do miejsca, w którym miał spotkać się z Escrim i resztą. Teraz będzie musiał jeszcze bardziej uważać na strażników patrolujących ulice, a także na przypadkowych mieszkańców miasta, których mógłby spotkać w trakcie drogi powrotnej. Chociaż… tym drugim może powiedzieć, że niesie znajomego, który wypił zdecydowanie za dużo, a on odstawia go do domu. To było proste kłamstwo i przy okazji dość wiarygodne, patrząc na porę dnia.
Na szczęście, droga powrotna przebiegła raczej spokojnie, nawet udało mu się przejść tak, że nie widział żadnego patrolu. W dodatku poruszał się uliczkami, którymi zwykli mieszkańcy raczej nie chodzili po zapadnięciu zmroku. W końcu dotarł do celu, akurat w momencie, w którym z przeciwnej uliczki wyszedł Sai i sześć osób, które ze sobą przyprowadził. Czterej mężczyźni i dwie kobiety. Salazar zdziwił się nieco, bo nie spodziewał się, że wśród osób chcących mu pomóc znajdzie też przedstawicielki płci przeciwnej niż jego. Poza tym… nie wiedzieć dlaczego, ale jakoś bardziej spodziewał się, że nie uda mu się znaleźć nikogo albo będą to dwie lub trzy osoby. Razem z młodym mrocznym elfem była ich siódemka. Złodziej przywitał się z nimi skinieniem głowy i od razu wszedł do środka.
         – Kto zamawiał nieprzytomnego Carso? - odparł chwilę po przekroczeniu progu. Przyciągnął sobie też jakieś krzesło, na którym posadził mężczyznę. Później wyciągnął z torby kawałek materiału, którym zakneblował mu usta.
         – Ma ktoś linę? Trzeba mu związać ręce – odezwał się znów i przeleciał wzrokiem po każdej osobie w pomieszczeniu. W końcu dostał mocną linę od jednego z mężczyzn z grupy, którą przyprowadził Sai. Salazar podziękował skinieniem głowy i dość mocno związał ręce nieprzytomnego.
         – Dobra… To, jaka jest ostateczna wersja planu? - zapytał. Chciał też wykorzystać to, że i tak będzie trzeba go powtórzyć nowym członkom grupy. Dzięki temu on sam też mógł usłyszeć to wszystko raz jeszcze, dowiadując się też, gdzie ma iść, a także tego, która grupa zabiera ze sobą Carso.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Zapewne Salazar rzadko stykał się z sytuacją, w której jego pojawienie się na scenie, wywoływało uśmiechy rozbawienia, jednak wprowadzając Carso do kwatery kapitan La Tranchte, dokładnie w momencie gdy Escrim z przejęciem rysowała plan w jaki sposób zamierza pojmać zdradzieckiego oficera, siłą rzeczy wyglądało komicznie, chociaż samej gwardzistce owa scena nie podobała się ani trochę. Szermierz zrobiła wymowną przerwę, tak jakby oczekiwała na wyjaśnienia z strony elfa albo też bała się iż Mistrz Złodziei posunie się dalej i zacznie wprowadzać do sali kolejnych członków sekty, tylko po to by ostatecznie zakomunikować, iż sprawa jest zamknięta, a cała jej motywacyjna przemowa okazała się psu na budę. Poza tym być może bezwiednie, ale swoją brawurą Salazar naraził cały ich plan na poważne komplikacje. Problem polegał na tym, że licząc na współpracę z strony Carso, musieli go zastraszyć, a o ile ten ostatni miał powody by obawiać się Mistrza Złodziei, to świadomość iż znajduje się w rękach kapitan, która na pewno nie złamie prawa, mogła jedynie wzmocnić pewność siebie mężczyzny, a co za tym idzie, utwardzić opór Carso przed wyjaśnieniem jakichkolwiek sekretów.
        - Co ty wyprawiasz? – Przeraziła się Escrim. – Zabierz go stąd! Jeśli się ocknie i zobaczy w czyich jest rękach to stracimy cały element zaskoczenia! Nie wspominając już o tym, że przecież nie będziemy naradzać się przy nim!
        La Tranchte z spokojem zaczekała aż elf wykona to polecenie lub zrobi cokolwiek innego, co zagwarantuje iż Carso pozostanie w niezmienionym, zdezorientowanym stanie. Jej zadaniem poleżenie przez jakiś czas w zimnej, ciemnej i chodnej piwnicy, dobrze mu zrobi, zwłaszcza jak chodzi o podważenie pewności siebie. Poza tym gwardzistka nie miałaby nic przeciwko, gdyby zakłamany kapitan zyskał okazje wcielenia się w rolę swoich ofiar.
        - A zatem, podsumowując to co już wiemy, uprowadzeń dokonuje się znacznie wcześniej niż wskazywałby na to czas planowanych rytuałów, miedzy innymi dlatego, by męczyć psychicznie tych, którzy z przerażeniem oczekują na swój straszliwy los. – Kontynuowała szermierz.
        - Dlaczego to zawsze muszą być jakieś krwiożercze praktyki? – Głośno zastanawiał się Peu. – Czemuż nie moglibyśmy dla odmiany mierzyć się z sektą, której członkowie rytualnie oddają się wielogodzinnej sjeście, w proteście przeciwko wyzyskowi.
        - Nie mam pojęcia, może dlatego że nic tak nie wpływa na wyobraźnię, jak spersonifikowanie sobie swoich problemów. – Spróbowała wytłumaczyć Escrim. - Bez względu na to czy twoim celem jest walka z arogancją, chciwością, rozpustą czy z wszystkimi tymi rzeczami na raz, dużo łatwiej jest zamiast z samymi pojęciami, zmagać się z człowiekiem który uosabia znienawidzone cechy. Bo temu ostatniemu można przynajmniej dokopać.
        - Czyli szukamy więźnia, ale zakładamy że może tam takiego nie być. – Zauważyła Cassie. – Co wtedy?
        - Spróbujemy odnaleźć ciało. Zwłoki to też dobry dowód.
        - To chyba jeszcze mniej prawdopodobne niż znalezienie jeńca. – Nie dawał się przekonać Peu. - Zapewne zaraz po obrzędach wyrzucają takiego denata do oceanu.
        - Wątpię. – Wtrącił kapral. – Pozbywanie się nieboszczyka w ten sposób to kiepski pomysł. Woda jest zdradliwa i lubi oddać to co się do nie wrzuca, ciskając tym o brzeg. W wówczas powstaje masa nieprzyjemnych pytań. Na ich miejscu zjadałbym swoje ofiary. Wiadomo że nie ma lepszej kryjówki niż własne żołądki.
        -To ohydne. – Młoda gwardzistka skrzywionym grymasem twarzy zamanifestowała swoje zbrzydzenie.
        - Nie zmienia to faktu że owego ciała również możemy nie znaleźć. – Podsumował Faldin.
        - Nieważne. – Kontynuowała Escrim, - Liczy się to, że jeśli sprawimy iż Carso będzie bardziej bał się nas niż możliwej zemsty swoich dotychczasowych zleceniodawców, a możemy to osiągnąć wykorzystując reputację pewnej osoby, imienia której tu nie wspomnę, to on sam wskaże nam najlepszy dowód jaki możemy zdobyć przeciwko sekcie.
        - Podejrzewam że my nie zabraliśmy się tutaj dla zbiorowego zastraszania?
        - Nie. Wy wszyscy będziecie mi potrzebni w drugiej części planu, gdy już zaczniemy jeden po drugim aresztować naszych zakapturzonych przyjaciół. Jakieś pytania? – Zakończyła la Tranchte.
        Nieoczekiwanie jedyną która zgłosiła uwagi okazała się Cassie, swoje pytanie kierując zresztą nie do kapitan, a do elfa, z którym to w dalszym ciągu unikała kontaktu wzrokowego.
        - Jeśli pan pozwoli, chciałabym pomóc w rozmowie z Carso. Myślę że wiem jak ją przyspieszyć.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny elf przymknął na chwilę oczy. Może sprowadzenie tu Carso nie wydawało się zbyt dobrym pomysłem, jednak jakoś nie miał miejsca, w którym mógłby go „przechować” i, które także byłoby dość blisko kwatery Escrim, gdzie teraz się spotali i omawiali plan. Tylko, że nawet na to mógł coś poradzić, chociaż gwardzistka nie mogła tego wiedzieć. Jeszcze nie. Już wcześniej posadził Carso na krześle, upewnił się, że ten nie będzie próbował wezwać pomocy (zakneblował mu usta kawałkiem materiału), a także zablokował mu kawałkiem liny ręce w nadgarstkach, tuż za oparciem krzesła, a także przywiązał nogi do nóg krzesła.
         – Może zostać tutaj. W sensie… w tym budynku. Tylko muszę upewnić się, że nie będzie mógł mówić, nie będzie nic słyszał, a przed oczami będzie miał ciemność – powiedział to tak, że mogłoby wydawać się, że Salazar już zaraz dobędzie noży i oślepi nimi Carso, a później także ogłuszy go tymi ostrzami. Tylko, że elf wyciągnął z torby kolejny kawałek tkaniny i zasłonił nim oczy strażnika. Później – gdy upewnił się, że taka opaska zasłania oczy „więźniowi” i na pewno się nie zsunie – znów sięgnął do torby i wydobył z niej niewielkie i drewniane pudełeczko, w którym znajdowały się woskowe zatyczki do uszu. Wyciągną parę i zatkał nimi uszy Carso. Na sam koniec przesunął krzesło z nieprzytomnym mężczyzną pod ścianę, tak żeby siedział on plecami do nich i znajdował się także w najbardziej ciemnym rogu pomieszczenia.
         – Gotowe. Będę wiedział, kiedy się obudzi. Zresztą, nawet jeśli tak się stanie, to część jego zmysłów i tak jest zablokowana – odezwał się pewnym siebie głosem. Zrobił wszystko tak, jak należy i to powinno zadziałać, a jego słuch powinien pozwolić mu na to, żeby usłyszeć jakieś sygnały, które mogłyby podpowiedzieć mu, że Carso jest już przytomny. Później Salazar podszedł bliżej pozostałych i słuchał tego, co ma do powiedzenia Escrim i inni.

         – Ciała ofiar lub ich części mogą też zostawiać szczurom na pożarcie. Gdy razem z Escrim przemieszczaliśmy się tunelami, trafiliśmy też na szczury. Nawet jeśli te zwierzęta pojawiły się tam zwabione zapachem „jedzenia”, to mogły też się tam zadomowić, czując, że one znajdą tu pożywienie, a kultyści znaleźli sposób na pozbywanie się ciał – odparł, przypominając sobie wcześniejszą sytuację. Wtedy myśleli, że może znaleźli więźnia próbującego się wydostać, a był to wyłącznie szczur, chociaż później i tak zauważyli też trupa leżącego pod ścianą pomieszczenia, z którego wybiegł. Ciało na pewno nie było świeże i było też bardzo dobrze obgryzione przez szczury.
         – Jeśli ta cała sekta prowadzi jakąś sekretną księgę członków, to coś takiego też mogłoby nam się przydać. Można by wtedy było ich wyłapać – odezwał się, znów sobie coś przypomniał i to też z pierwszej wizyty w tunelach kultystów. Wtedy też chciał znaleźć coś takiego, jednak niestety nie udało im się, chociaż do przewidzenia było, że czegoś takiego nie trzymaliby w zwykłej skrzyni, którą dobry złodziej może otworzyć w ciągu chwili. Teraz zaczął nawet podejrzewać, że jeżeli taka księga w ogóle istnieje, to miejsca jej ukrycia raczej nie znają zwykli członkowie sekty. Na pewno znajdowałoby się ono gdzieś na terenie tuneli, jednak jego dokładna lokalizacja wyjawiana by była tylko ważniejszym kultystom. Carso mógł być właśnie kimś takim, dlatego musieli go jakoś zmusić do tego, żeby im pomógł.
         – Grupa Saia może wejść do podziemi jednym z przejść i odwrócić uwagę kultystów, gdy ja dostanę się tam innym i w tym czasie zajmę się szukaniem czegoś, co może nam pomóc. Więźnia, ciała, czy też tej księgi, zwoju albo czegoś jeszcze innego – zaproponował, spojrzał też na młodego elfa i grupę ludzi, których ze sobą przeprowadził. Przed chwilą powiedział im, że najpewniej czeka ich walka z tymi kultystami – nie sprzeciwiali się takiemu planowi, więc uznał, że zgadzają się na właśnie taką rolę. Salazar ufał ich umiejętnościom i domyślał się też, że kilku sekciarzy nie powinno stanowić dla nich problemu. Spojrzał też na Escrim, chcąc usłyszeć, co ona o tym sądzi. Grupa ta mogłaby nawet użyć tego przejścia, którym oni dostali się do tuneli za pierwszym razem – budynek tamten i tak był dość słabo strzeżony i możliwe, że w środku nadal nie było nikogo, jeżeli nie zorientowali się, że strażnicy wewnątrz nie żyją.

Spojrzał też na Cassie, która zaproponowała, że w rozmowie z Carso i przekonaniu go do tego, żeby im pomógł.
         – Jeśli przy tej rozmowie będziesz bardziej śmiała niż przy rozmowach ze mną, to możesz się przyłączyć – odparł. On sam na początku planował, że będzie zmuszał Carso do pomocy i zastraszał go już przy wejściu do tuneli albo nawet wtedy, gdy będą pod ziemią i będą szukali rzeczy… lub ludzi, którzy mogą pomóc im w rozwiązaniu sprawy. Miał już nawet rozplanowane to, co powie mężczyźnie, jednak nic nie stało na przeszkodzie, żeby rozpocząć to wcześniej i zobaczyć też, na co wpadła Cassie i w jaki sposób chce przyspieszyć rozmowę.
         – Tylko, że zrobimy to w drugim pomieszczeniu… Chyba, że chcesz mieć widownię – odezwał się i spojrzał na dziewczynę, która pokręciła tylko głowę i nadal na niego nie spoglądała. Mroczny wzruszył tylko ramionami i podszedł do nadal nieprzytomnego i przywiązanego do krzesła Carso. Złapał za oparcie i zaciągnął go do drugiego pomieszczenia. Zostawił go tam i poczekał, aż Cassie do niego dołączy, a później zamknął drzwi.
         – Obudzić go? - zapytał. Jeśli uzyskał odpowiedź twierdzącą, podszedł do nieprzytomnego mężczyzny i uderzył go pięścią w twarz, mówiąc przy tym „Pobudka, wstajemy”, a jeśli nie… to cóż, po prostu pozwolił działać dziewczynie, opierając się plecami o ścianę i przyglądając się temu, co miała zamiar zrobić.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Kierowana w równym stopniu ciekawością jak i poczuciem obowiązku, Escrim podniosła się z miejsca i udała do sąsiedniego pomieszczenia, by osobiście doglądać przesłuchania. Zgodnie z tym co powiedziała wcześniej, nie zamierzała brać w nim czynnego udziału, w obawie iż zostanie rozpoznana przez Carso, jednak z drugiej strony nie zamierzała pozostawiać wszystkiego w rękach Mistrza Złodziei. Wciąż nie ufała Salazarowi wystarczająco. La Tranchte postanowiła trzymać się z boku,tak by ewentualnie interweniować jeśli zajdzie taka potrzeba. Dla pewności naciągnęła kaptur na głowę, stajać tyłem do jeńca, na wypadek gdyby ten nagle zwrócił swój wzrok w jej stronę. Ona sama nie miała dokładnego planu jak rozegrać tą scenę, a sądząc po tym jak łatwo elf przystał na sugestię Cassie, Salazar również działał po omacku, co niechybnie zwiastowało wielką klapę.
        - Obawiam się że tej słabości nie wyzbędę się tak łatwo, ale to bez znaczenia, ponieważ nie zamierzam odzywać się przy nim ani słowem. - Młoda gwardzistka odpowiedziała na sugestię Mistrza Złodziei. - Sędzina zatrudniła mnie u siebie, ponieważ posiadam dar przejrzenia myśli osoby której słucham. Właśnie dlatego wiem … wiem kim pan jest i mogłam potwierdzić Mirul iż żadne z was nie należy do sekty. Ale nie jest to tak, że siłą wdzieram się do czyjeś głowy i wydobywam cudze tajemnice. Ta umiejętność pozwala mi jedynie dostrzec to o czym ktoś myśli tu i teraz. Dlatego sędzina prowadziła dochodzenia, a ja stałam z boku, po to by udzielić jej właściwych odpowiedzi, nawet jeśli w czasie przesłuchania, reakcją na zadawane pytania byłe jedynie cisza lub stek kłamstw. Dlatego myślę że jeśli Carso spróbuje coś przed wami zataić to będę to wiedziała.
        - Skoro czytasz w myślach to po co była ta cała cecha z rozbierankami? - Spytała la Tranchte.
        - Nie nazwałabym tego „czytaniem”, a co do reszty to… ona po prostu lubi się czasem zabawić kosztem swoich gości.
        - Bez znaczenia. Pachnie mi to magią, a ja nie lubię magi. - Stwierdziła Escrim. - Podobnie jak nie przepadam za ludźmi z niej korzystającymi. Nie ufam im i …
        - Przepraszam. Jeśli to pani przeszkadza, mogę jej nie używać. Poza tym myślałam że skoro kapitan kocha czarodzieja, to zaakceptuje również kogo takiego jak ja .... - Próbowała tłumaczyć się Cassie, tym samym potwierdzając przed kapitan iż rzeczywiście dysponuje wspomnianą przez siebie mocą, choć w żaden sposób nie pomogło jej to w zdobyciu sympatii nowej przełożonej. Rozgłaszanie wszem i wobec o związku Escrim i Gavina z całą pewnością nie mogło tu pomóc.
        - A co to ma do rzecz!? - Podniosła głos gwardzistka. - A może to ty jesteś z sekty i będziesz próbowała wmówić nam rewelacje rzekomo siedzące w głowie Carso?
        - Jeśli trzeba mogę poddać się próbie.
        - Chcesz się odegrać? - Ostatnie pytanie Escrim skierowała do Salazara. Opanowawszy nieco gniew, szermierz wróciła do koordynowania zaplanowanych działań. - W każdym razie niczego to nie zmienia. Trzymamy się planu. Zbudzisz go, zapytasz czym jest sekta, jakie ma plany, kto do niej należy, kim ma być kolejna ofiara i gdzie ją przetrzymują. W tym czasie Peu i ludzie kaprala odnajdą wejście do podziemi. To znajdujące się poza miastem. Będzie ono naszym punktem operacyjnym.
        - Może powinienem skoczyć po podręczny zestaw tortur, aby wywrzeć na naszym generale lepsze wrażenie? - Wtrącił Faldin.
        - Obędzie się. - Zauważyła kapitan. - Pociągniemy przesłuchanie do chwili gdy Cassie da znać iż zdobyła wszelkie potrzebne nam informację. Potem … znów możesz dać mu przez łeb.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Zainteresowało go to, co powiedziała mu Cassie. Teraz niby miało sens to, że wiedziała, kim tak naprawdę jest, jednak jej zdolności były ciekawe, bo wyglądało też na to, że nie miała problemów z przedostaniem się do jego myśli i pokonaniem bariery w jego umyśle. Zdawał sobie sprawę z istnienia czegoś takiego w jego głowie i wiedział też, jak to działa. Zdolności Cassie musiały mieć moc równą mistrzowskiemu poziomowi magii umysłu, aby przebić się przez barierę i wyczytać jego myśli, chociaż nawet wtedy dziewczyna powinna mieć nieduże problemy z przedostaniem się przez taką przeszkodę.
         – Umiejętność ta musi mieć dużą moc magiczną, bo udało ci się nią przebić coś, co blokuje moje myśli przed odczytaniem ich – odparł mroczny elf. Skoro ona nie ukrywała czegoś takiego, to on też nie miał zamiaru ukrywać bariery, może Cassie wyłapie też to niewypowiedziane pytanie i powie mu, jak udało jej się tego dokonać. Niby mógłby też wspomnieć, że włada magią przestrzeni, jednak wstrzymał się z tym, gdy tylko Escrim powiedziała, że nie lubi magii. Może lepiej, żeby gwardzistka nie wiedziała, że noże do rzucania i wytrychy nie są jedynym, czym umie się posługiwać. Jeśli dobrze pójdzie, a on będzie uważał, to przez całą ich współpracę dziewczyna się tego nie dowie – dzięki temu nie straci jej nici zaufania, którą może od niej dostał.
         – Nie trzeba, nie traćmy czasu na rzeczy, które nie przybliżą nas do zakończenia śledztwa – odezwał się, podchodząc bliżej nieprzytomnego Carso. Skoro Cassie zamierzała tylko sprawdzać umysł zakładnika, to najpewniej właśnie on będzie zadawał mu pytania.
         – To do roboty – odparł, bardziej do siebie niż do towarzyszących mu kobiet i podszedł jeszcze bliżej ich „gościa”. Zdjął materiał zasłaniający mu oczy i wyciągnął ten, który blokował mu usta.

Zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz, co zresztą podziałało, bo mogli zobaczyć, jak Carso otwiera oczy i czuje ból na twarzy. Przez twarz złodzieja przemknął uśmieszek, zanim zaczął zadawać pytania.
         – Nic wam nie powiem, nie musicie nawet próbować – odezwał się związany mężczyzna, zanim jeszcze Salazar zdążył go o coś zapytać.
         – To się jeszcze okaże… Czym jest sekta, do której należysz i jakie są jej plany? - zadał pierwsze pytanie. Wiedział, że Carso pewnie cały czas będzie upierał się przy tym, że nic im nie powie, jednak nie oznaczało to, że nie pomyśli o odpowiedzi. Wtedy Cassie nie powinna mieć problemu z wyczytaniem takiej informacji z jego myśli.
         – Nie wyciągnięcie ze mnie niczego na ten temat – odpowiedział mu mężczyzna. Salazar zaczął nawet zastanawiać się, jak długo wytrzymałby z takim przekonaniem, gdyby zaczęli go torturować… jednak nie musieli tego robić, bo wystarczyło, że zadawał pytania, które kierowały myśli zakładnika na odpowiedź, której stara się nie udzielić.
         – Kogo macie zamiar złożyć w ofierze? Kto będzie waszą kolejną ofiarą? - zapytał znów, wcześniej milcząc chwilę, sprawiając wrażenie osoby zastanawiającej się nad tym, o co mógłby spróbować zapytać.
         – Nie powiem wam, nie pozwolę wam przeszkodzić w tym, co zaplanowaliśmy – odezwał się Carso. Mimo, że był ich więźniem, na jego twarzy było widać zwycięstwo, które wydawało mu się, że osiągnął, bo przecież to przesłuchanie nie było udane i szło bardziej po jego myśli, niż po ich.
         – Gdzie przetrzymujecie osobę, która ma być waszą ofiarą? - zadał przedostatnie pytanie. Miał jeszcze jedno, mimo że Escrim nic o tym nie wspomniała, to jego i tak to ciekawiło.
         – Tego też wam nie powiem – szybko odpowiedział mu mężczyzna. Może dopiero teraz dostrzegając, że nie denerwuje ich to, że odpowiadał im właśnie w sposób, w który przecież nie przekazywał im informacji.
         – Jesteś kimś ważnym w szeregach sekty? - wypowiedział ostatnie pytanie. To może im się mało przydać, ale zawsze warto było wiedzieć, kogo złapali i przetrzymywali.
         – Zwykły członek, tylko tyle – odpowiedział. Salazar przeczuwał, że mężczyzna kłamie, nawet jeśli odpowiedział im niby konkretnie, a nie znów, że nic im nie powie. Poczekał jeszcze chwilę, później sięgnął po knebel i opaskę na oczy, które teraz leżały na podłodze.
         – Koniec przesłuchania, możesz iść spać – odparł elf i znów uderzył Carso tak, żeby ten ponownie stracił przytomność.

Odwrócił się do Cassie i Escrim.
         – Proponowałbym, żeby jedna lub dwie osoby tu zostały i go pilnowały. Myślę, że kłamał nawet z tym, że jest zwykłym członkiem sekty i jego „znajomi” mogą chcieć go odbić za jakiś czas, co może się stać akurat wtedy, gdy będziemy w trakcie wykonywania planu… Chyba, że nadal chcesz, żebyśmy go zabierali ze sobą – powiedział na początek.
         – Wyczytałaś od niego wszystko to, o co pytałem? - to pytanie zadał Cassie i miał nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca, bo wtedy może rzeczywiście nie będzie trzeba zabierać Carso, chociaż będą też mieć dwóch ludzi mniej w tunelach sekty. Cóż, on to tylko zaproponował, a ostateczną decyzję zostawił Escrim… chociaż on wolałby nie zabierać zakładnika.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte uważała się za osobę obytą z przesłuchaniami, jednak nigdy jeszcze nie miała okazji uczestniczyć w farsie jaką odgrywał Salazar wraz z Carso. Zaczęło się od dziwacznego wywodu elfa, odnośnie rzekomych mocy posiadanych przez współpracująca z nimi młodą gwardzistkę. Przemyśleń równie zbędnych, co nie mających sensu. Z powyższego rozumowania Escrim nie pojmowała ani słowa, traktując je niczym bełkot pijaka, za to Cassie najwyraźniej wykazywała się nieco większą biegłością w temacie, udzielając nań jeszcze bardziej niezrozumiałej odpowiedzi, w której starała się wytłumaczyć, iż to nie myśli Salazara wskazały jej odpowiedź jak chodzi o tożsamość Mistrza Złodziei. Kapitan postanowiła nie drążyć tematu sens którego najwyraźniej znany jest tylko bezpośrednio zainteresowanym stronom. Tym bardziej że wszystko to zahaczało o magię, a ona z magią nie chciała mieć nic do czynienia.
        Za to Salazarowi najwyraźniej nie tylko ona nie przeszkadzała, a co więcej nie była mu ona obca. La Tranchte nie wykluczała iż znajomość tajników zaklęć stanowiła kolejną przydatną umiejętność Mistrza Złodziei, za to z cała pewnością do jego zalet nie zaliczała się umiejętność prowadzenia przesłuchań i manipulowania oskarżonymi. W porwaniu z Mirul, elf wypadł blado. Była to dziwna rozmowa, w której to Carso kpił sobie z swojego prześladowcy, ani na moment nie czując strachu. Niestety Salazar zapomniał iż bez względu na umiejętności Cassie, to on powinien kierować myśli Carso na właściwe tory. Obserwując twarz dziewczyny, Escrim bez trudu domyśliła się że cały ich wysiłek da niewiele rezultatów.
        - Mogłeś go chociaż nastraszyć! - Zirytowała się kapitan gdy „przesłuchanie” dobiegło końca. - Klapa prawda?
        - Przykro mi. - Odpowiedziała Cassie. - Przez większość czasu Carso drwił sobie z ciebie, snując jednocześnie plany zemsty. Akurat to co zrobi gdy już się uwolni, odkryje tożsamość swojego oprawcy, pojmie go, a następnie zamieni się z tobą rolami, nasz kapitan wyobrażał sobie bardzo dosadnie. Ale chyba to nie jest temat którego chcielibyście słuchać. Sama zresztą też wolałabym jak najszybciej wyrzucić owe rozważania z pamięci.
        - Wiedziałam! Byleś zbyt delikatny. - Pomstowała Escrim. - Czyli że nie mamy nic konkretnego?
        - Prawie nic. W czasie tej krótkiej wymiany zdań, Carso zastanawiał się jeszcze jak to możliwe że został złapany? Nie chodziło mu bynajmniej o zabezpieczenia jakie posiada garnizon, chociaż łatwość ich złamania również stanowiła rozterki kapitana, jednak przede wszystkim intrygowało go to skąd elf wie o jego przynależności do sekty? A ścisłej mówiąc, w swoich rozważaniach Carso poszukiwał zdrajcy. Przypuszczam, że on nie jest zbyt lubiany wśród wspólników. W każdym razie udało mi przechwycić jedno nazwisko. Wygląda na to, że nie wszyscy członkowie sekty podchodzą do jej działania w sposób ideologiczny. Poza swoimi duchowymi przywódcami, wielu jest tu takich którzy maja na względzie jedynie realizacje własnych interesów. Nie wiem jak to zobrazować. Powiedzmy że tak. Członkowie sekty żyją w przekonaniu iż miasto trawi korupcja. Są gotowi rozprawić się z tymi których uważają za uosobienie tegoż zła, w związku z czym podejmują decyzje, iż należy poddać torturom osobę do cna przesiąkniętą daną wadą, Jednak decyzja personalna, odnośnie tego kto zostanie porwany i doprowadzony do krwawego rytuału, należy do Carso. A paradoksalnie nasz kapitan wykorzystuje swoja pozycję do rozprawiania się z własnymi przeciwnikami, jak również rozwiązuje problemy tych, którzy zapłacą mu stosownie do przedłożonej przysługi. Z tego powodu pani kapitan La Tranchte również jest na jego liście przyszłych ofiar. - Zakończyła Cassie. - Generalnie ponieważ Carso jawnie sprzeniewierza się ideologi organizacji, ma w sekcie wielu oponentów z bratem Orfem na czele.
        - Póki co mnie jeszcze nie dopadł, więc nie wiemy kto jest jego obecną ofiarą. - Skomentowała kapitan. - A co za tym idzie musimy kontynuować przesłuchanie.
        - Jeśli dobrze zgaduję, tym razem zapytaj go o imię dziewczyny. Tej którą uprowadził i oskarżył o złodziejstwo, tylko dlatego iż jawnie odtrąciła zaloty jednego z handlowych potentatów. Możesz tez spróbować dowiedzieć się na ile Carso wycenia urażoną dumę? - Zasugerowała gwardzistka. - Powinno dać mu to do myślenia nawet jeśli głośno się nie przyzna, i będzie złorzeczył że tylko marnujesz jego czas.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Możliwe, że za bardzo zaufał nie do końca mu znanym umiejętnościom dziewczyny i także mógł źle zrozumieć sposób, w jaki one działają… A może nie docenił samego Carso, którego przesłuchiwali i, któremu mogłoby mimo wszystko udać się odciągnąć myśli od tego, co chcieliby wiedzieć – czyli od odpowiedzi na pytania, które mu zadawał. Może domyślił się, że mają jakiś sposób na wyciągnięcie informacji z jego głowy, a może wiedział o umiejętnościach Cassie związanych z zaglądaniem do umysłu innych osób. W każdym razie, w jakiś sposób wiedział, jak ukrywać to wszystko tak, żeby tego z niego nie wyciągnęli – nawet, jeśli mieliby to wyszarpać z jego myśli. Oczywiście, że było to utrudnienie, jednak musieli coś z nim zrobić. Inaczej ich „atak” na tunele kultystów odbędzie się bez wiedzy, którą mogli posiąść, jeśli w jakiś sposób zmusiliby Carso, żeby się nią z nimi podzielił.
         – Zawsze mogłaś przesłuchiwać go sama – odezwał się mroczny elf. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna mógłby rozpoznać gwardzistkę, jednak jeśli miała zamiar narzekać na jego metody, to zawsze sama mogłaby zaprezentować mu, jak poprawnie przeprowadzać przesłuchania. Zresztą, ona chyba powinna mieć w tym zakresie większą wiedzę niż on.
Salazar zaśmiał się lekko, gdy usłyszał plan Carso, o którym opowiedziała mu Cassie. Tak, już widział to, jak temu osobnikowi udaje się go wytropić, pojmać i przesłuchiwać. Złodziej prędzej zabiłby strażnika, niż pozwolił mu na to, żeby go złapał – w takiej sytuacji na pewno nie wahałby się, jeśli chodziłoby o pozbawienie życia Carso. Z chęcią zrobiłby to nawet teraz, jednak… cóż, patrząc na aktualną sytuację i tymczasowych współpracowników, najpewniej lepiej będzie, jeśli się powstrzyma.
         – Nie jestem młody, ale przypuszczam, że obie i tak macie większe doświadczenie w przesłuchiwaniu i wyciąganiu pożądanych informacji z osoby, którą przesłuchujecie – odezwał się krótko po tym, jak Escrim znów wytknęła mu coś, co zrobił źle.
         – Cóż… zawsze to jakieś nowe informacje, chociaż może niekoniecznie te, których chcieliśmy się od niego dowiedzieć – odezwał się, gdy dziewczyna skończyła mówić. Co prawda, teraz nie wiedział, jak konkretnie mogliby je wykorzystać, ale może później znajdzie się dla nich jakiś cel.

Będę kontynuować przesłuchanie, chociaż tym razem Salazar miał zamiar podejść do niego trochę inaczej. Może rzeczywiście posłucha uwag Escrim i będzie mniej delikatny… chociaż, z drugiej strony, nie znał się zbytnio na torturowaniu innych, a teraz wiedza ta mogłaby być przydatna. Gdy na szali stawia się życia przesłuchiwanej osoby i daje się jej do zrozumienia, że w każdej chwili można jej je odebrać… takie osoby chyba są bardziej skore do współpracy. Trzeba wykazywać prawdziwy brak szacunku dla własnego życia albo być komuś niesamowicie lojalnym, aby pozwolić osobie torturującej na to, żeby pozbawiła cię życia i mimo tego, i tak nie wyciągnęła z ciebie tego, co chciałaby wiedzieć ona lub jej pracodawca.
Salazar podszedł do Carso i okrążył go, stając za jego plecami. W jego dłoni błyskawicznie znalazł się jeden z noży do rzucania – wyglądało to tak, jakby nagle pojawił się w elfiej dłoni, jednak mroczny użył szybkiego, wyćwiczonego ruchu, aby sięgnąć po ostrze, które znajdowało się najbliżej dłoni, w której chciał, żeby się znalazło. Dopiero teraz obudził go ponownie, a ostrze noża znalazło się dość niebezpiecznie szyi Carso, niemalże dotykając skóry w tamtym miejscu. Takie dość brutalne wybudzanie i później sprawianie, żeby znów stracił przytomność, mogło wpłynąć na to, że po którymś razie coś stanie się z jego głową, ale Salazara akurat mało to obchodziło. Przez cały ten czas chciał oczyścić swe imię z zabójstw, których nie dokonał, a do tego potrzebny był mu dowód, którego przy przesłuchiwanym człowieku może nie znaleźć.
Mroczny elf zapytał Carso o to, o czym wcześniej powiedziała mu Escrim. Strażnik-kultysta najpierw splunął śliną połączoną z krwią gdzieś na bok – możliwe, że chciał trafić Salazara, jednak mu się nie udało. Możliwe było też to, że ostatnie uderzenie pięści elfa mogło być mocniejsze, niż mu się wydawało i mógł lekko uszkodzić szczękę przesłuchiwanego.
         – Nie pamiętam – odpowiedział po chwili. Złodziej przysunął ostrze noża jeszcze bliżej, tworząc niewielką rankę na skórze szyi mężczyzny.
         – Tym razem rozmawiamy inaczej. Myślisz, że informacje od ciebie są tak ważne, że cię nie zabiję? Jeśli niczego się od ciebie nie dowiemy, to i tak nie będziesz nam potrzebny – odezwał się Salazar. W jego głosie nie było śladów emocji… no może poza tą, która podpowiadała, że mówi prawdę i, jeśli sytuacja będzie tego wymagała, nie zawaha się, przesunie ostrze jeszcze bliżej i w końcu pociągnie je tak, że przetnie gardło Carso. Zresztą, na potwierdzenie swych słów trochę bardziej przycisnął nóż do szyi strażnika, co poskutkowało lekkim powiększeniem się wcześniej powstałej rany, jednak na pewno nie zagrażało to życiu przesłuchiwanego. Mroczny może i nie znał się na torturach, jednak miał zręczne i precyzyjne palce, a także znał anatomię – więc wiedział, gdzie powinien przyciskać ostrze, żeby nie uszkodzić niczego ważnego.
         – Pamiętam sytuację, ale nie pamiętam imienia dziewczyny. Uważałem, że nie była na tyle ważna, żeby zapamiętać jej imię – znów odezwał się Carso. Może zabiegi złodzieja poskutkowały, a może mówił to tylko dlatego, żeby się od niego odczepił i nie zagrażał jego życiu. Salazar natomiast podniósł wzrok i spojrzał na Cassie – oczekiwał jakiegoś znaku, nawet zwykłego skinienia głową, że mężczyzna mówi prawdę.
         – A drugie pytanie? - odparł, znów zwiększając nieco siłę, z jaką ostrze napierało na skórę mężczyzny.
         – Co to za głupie pytanie w ogóle? Każdy ma swoją i każdy ją ceni – odezwał się, chociaż tym razem nawet w głosie Carso dało wyczuć się to, że coś ukrywa. Może to, że on przejmuje się własną dumą, ale nie chce im tego zdradzić przez taką „ogólną” odpowiedź? Salazar znów spojrzał w stronę towarzyszek, chociaż tym razem chciał wiedzieć, czy ma zadać mu jeszcze jakieś pytanie albo pytania.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Przesłuchanie musiało w końcu dobiec końca - dowiedzieli się czego mogli i należało przystąpić do działania. Z pomocą zebranych ludzi należało wedrzeć się do kryjówki kultystów i raz na zawsze rozwiązać pewne sprawy.
Aby atak przebiegał sprawnie podzielili się na grupy, choć faktycznie rozdzielić się mieli dopiero w tunelach. Skryba sporządził odpowiednie mapy dla każdej z na szybko uformowanych drużyn - jeszcze trochę przygotowań i mogli wyruszyć.
Ktoś jednak musiał zostać i pilnować kapitana. Ostatecznie uznano, że Cassie i skryba nie przydadzą się zbytnio w walce w podziemiach, a może czegoś uda im się dowiedzieć jeśli zostaną z Carso. Mając już wyznaczonych strażników, reszta mogła ruszyć przez miasto.
Przed wejściem do tuneli uważnie przestudiowali mapy i jeszcze raz omówili taktykę. Byli gotowi. W środku zgodnie z planem obrali różne drogi, a Salazar i Escrim utworzyli jedną drużynę.
Długo na nic nie natrafiali - nagie ściany, żadnych pułapek zastawionych po ich ostatnich odwiedzinach i ani jednego wroga. Przemierzali jednak cierpliwie długie korytarze aż natrafili na docelowe pomieszczenie - obszerne, wymalowane czarną i błękitną farbą - a pośrodku jednego człowieka. Ubrany był nietypowo jak na członka sekty, znacząco się wyróżniając. Po wymianie kilku zdań i uwag domyślili się, że to musi być przywódca. Gdy postanowił ich zaatakować Salazar dzięki refleksowi zyskał przewagę i szybko go ogłuszył. Domyślając się, że gdzieś w tym miejscu mogą kryć się jakieś dowody zaczął zaraz po tym przeszukiwać pomieszczenie. Escrim przyłączyła i po dłuższym czasie natrafiła na obluzowaną cegłę w ścianie - tam był schowek. W środku znaleźli tylko jedną księgę, ale za to niezwykle wartościową. Okazało się, że spisane są tam nazwiska wszystkich członków sekty, a także ich ofiar. Niektórzy byli opisywani - jak chociażby osobnik podpisany jako sobowtór Salazara. To wystarczyło za dowód na uniewinnienie elfa, a jednocześnie wyłapanie członków podziemnej organizacji.
Zabrawszy zarówno księgę jak i pojmując przywódcę kultystów ruszyli na powrót tunelami, by zakończyć akcję w siedzibie straży miejskiej. W ręce władz oddali mężczyznę, a dzięki spisowi nazwisk Salazar został oczyszczony z zarzutów (przynajmniej tych fałszywych). Teraz mógł w reszcie spokojnie opuścić miasto wiedząc, że jego imię nie będzie już wykorzystywane wbrew jego woli.
Escrim natomiast została, by dopilnować procedury wyłapywania kultystów i doprowadzić sprawę do samego końca.
Zablokowany

Wróć do „Serenaa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości