Rubidia[Statek] Taki miałam Kaprys

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Z jakimś dziwnym impulsem postanowił zacząć rozmowę z Callisto, zamiast czekać na to, aż dziewczyna sama to zrobi albo wrócić do tego, co robił już wcześniej, czyli czytania księgi z morskimi opowieściami i naprawdę dobrze wykonanymi rysunkami, które zawsze były powiązane z opowieścią, przy której się znajdowały. Dlatego też zapytał ją o wrażenia związane z burzą, a także o to, jak wyglądała ona na górnym pokładzie. Zanim dziewczyna odpowiedziała mu, podeszła do barku i wyciągnęła stamtąd butelkę z jakimś trunkiem. Płyn miał kolor podobny do bursztynowego, a z racji tego, iż byli na statku, Kelsier domyślił się, że musi to być rum. Niby można było go dostać w większości karczm, jednak im bliżej środka kontynentu, tym mniejsza szansa była na to, że karczmarz albo karczmarka podadzą ci właśnie to, a nie powiedzą, że „Rum się skończył” albo „Nie mamy rumu”. Dlatego też, jeśli ktoś chciał napić się rumu, najlepiej było udać się do jakiegoś miasta nadbrzeżnego. Kotołak niezbyt często odwiedzał miasta znajdujące się w takich lokacjach, a nawet gdy to robił, miał tam do zrobienia coś innego, a nie picie rumu. To nie oznaczało, że nigdy nie miał tego trunku w ustach. Miał, mimo że zdarzyło mu się to tylko raz. Zamknął książkę i odłożył ją na stół. Wziął szklankę w dłoń i także ją podniósł, gdy Callisto wzniosła toast, aby po chwili wypić część alkoholu, który się tam znajdował.

No tak, ona i Thor nie wyglądali na kogoś, kto wolał spać w niewielkim pokoju, zamiast leżenia na zewnątrz. Pewnie do miast zaglądali tylko wtedy, gdy musieli tam coś kupić, sprzedać lub załatwić jakąś inną sprawę. Zauważył, że dziewczyna przechyla się w jego stronę. Zaciekawiła go tym gestem. Czekał tylko na to, aż zada mu jakieś pytanie.
         – Ja? Nic. Chyba źle odczytałem sygnały, które Iju… - przerwał nagle, bo następne pytanie rudowłosej dało mu jasno do zrozumienia, iż chodziło jej o sytuację z miasta i o to, dlaczego uciekł stamtąd jako pasażer właśnie tego statku. Westchnął cicho, gdy zorientował się, że Callisto musiała specjalnie tak sformułować pytanie, żeby wydawało mu się, że chodzi o czas, w którym zostawiła jego i Ijumarę samych, a nie o to, co zrobił w Rubidii. Spodziewał się też tego, że dziewczyna będzie drążyć temat, aby wyciągnąć z niego więcej informacji, gdy już sam zaczął jej coś o tym mówić.
         – No tak, bo mogę być albo złodziejem, albo zabójcą – powiedział do niej. Teraz mówił nieco głośniej niż wcześniej, z większą pewnością siebie.
         – I myślisz, że ot tak powiem ci, co zrobiłem w mieście, że goniła mnie straż? No to się mylisz – dopowiedział szybko. Mówił szczerze, co dało się wyczuć w jego głosie. Za tym, że nie chciał udzielić jej jasnej odpowiedzi, przemawiał głównie jego charakter.
         – Popatrz na mnie i… zgadnij. Potwierdzę lub zaprzeczę. Ty będziesz miała swoją odpowiedź, a ja nie będę musiał zagłębiać się w szczegóły, które nie są ci potrzebne – zaproponował i spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Wydawało mu się, iż Callisto jest dziewczyną, która bez problemu weźmie udział w takiej małej „zabawie”. Tymczasem on nawet nie będzie musiał się odzywać, wystarczy kiwnięcie głową lub pokręcenie nią, w zależności ot tego, co powie rudowłosa.
         – Gdyby goniła mnie banda oprychów, nie musiałbym ratować się nagłą ucieczką… To samo tyczy się prywatnej straży – odparł i nawet uśmiechnął się nieco szelmowsko. Z łatwością pozbyłby się bandytów, którzy by go gonili lub prywatnych strażników jakiegoś szlachetnie urodzonego jegomościa. Mógłby wywabić ich poza mury miasta i dopiero tam zabić, chociaż był niemalże pewien, że ci drudzy zrezygnowaliby z pogoni za nim chwilę po tym, gdy zauważyliby, iż opuścił on miasto.
         – A ty? Strażnicy miejscy, chyba, szukali nie tylko mnie – powiedział, uśmiechając się lekko. Mógłby próbować zgadnąć, co też dziewczyna przeskrobała, jednak liczył na to, że sama mu powie po tym, jak on „zdradził” jej, co zrobił. Zresztą, Callisto była bardziej rozmowna niż on, więc wydawało mu się, iż to także przemawia właśnie za tym, że odpowie na jego pytanie.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Uśmiechnęła się z satysfakcją, lecz był to grymas na tyle przyjemny dla oka, że nie sposób było zarzucić dziewczynie umyślnej złośliwości. Wyglądała po prostu jakby wygrała jakiś zakład, a jej oczy błysnęły rozbawieniem, gdy mężczyzna westchnął, zdając sobie sprawę z małej wpadki. Porzucił jednak temat, a ona uznała, że wróci do niego później. Teraz, słysząc pewny siebie ton kotołaka, uśmiechnęła się pod nosem, ukrywając to jednak za szklanką, z której napiła się rumu. W końcu chciała żeby się trochę rozgadał i cel osiągnęła, nawet jeśli będzie musiała się pobawić w chwilę zgadywanki. W końcu kto ich nie lubi?
         - Ja.
        - Nie podsłuchuj.
        - Nudzę się.
        - Tylko nie zjedz nikogo z tych nudów.
        - Staram się.

        Calli poruszyła się lekko, poprawiając siad na blacie i znów pochyliła się w stronę mężczyzny, stosując się do jego polecenia i uważnie mu się przyglądając. Ze swoim badaniem nie kryła się wcale, zaczynając od odszukania w białej grzywie ledwo wystających kocich uszu, wzrokiem oczywiście. Później przesunęła spojrzeniem po twarzy mężczyzny, przystojnej, chociaż jak na jej gust nieco zbyt ładnej, po szarych oczach, których odmienność już znała, aż do czerwonej chusty pod szyją. Dalej jej wzrok przesunął się po widocznie umięśnionych ramionach Kelsiera, karwaszach na jego przedramionach, szczupłej talii i.. pod stół już nie zaglądała, pamiętając, że ma na sobie skórzane spodnie i takież buty oraz sztylety przy biodrach.
        - No dobra – mruknęła, prostując się, wychylając resztę trunku ze szklanki i oblizując usta. Przechyliła lekko głowę, wracając spojrzeniem do oczu kotołaka.
        - Moim zdaniem jesteś zbyt umięśniony na złodzieja, chyba że stosujesz technikę „wyszarpnąć i uciekać”. Biegasz całkiem szybko, to pamiętam, więc w sumie by zadziałało, gdyby nie to, że jest strasznie głupie. Mimo to, koty są zwinne, więc coś od nich mogłeś podłapać, w sumie nie znam się na tych rasowych niuansach, ej! – urwała nagle, otwierając szerzej oczy. – Czy skoro to, co ci tam z czupryny wystaje to końcówki kocich uszu, to znaczy, że takich ludzkich nie masz, czy masz dwie pary? – zapytała ciekawsko, przez co zaraz usłyszała burknięcie w głowie.
         - Thor, nawet nie zaczynaj, przecież mnie nie zje!
        Tym razem wilk parsknął już na głos, zwracając na siebie jej uwagę tylko na krótką chwilę, nim wróciła spojrzeniem do Kelsiera, przypominając sobie, że miała zgadywać.
        - No dobrze, to jeszcze raz – zastanowiła się, obracając w dłoniach szklankę. Chwilę myślała nad pytaniami, które mogłaby zadać, ale w końcu machnęła na to ręką, zerkając łobuzersko na mężczyznę i wyczekując potakiwań lub zaprzeczeń.
        - Złodziejem nie jesteś – stwierdziła pewnym tonem, łapiąc butelkę i nalewając im rumu. – Nie wtapiasz się w otoczenie, tylko go unikasz. Bardziej zależy ci na ukryciu twarzy, niż tego, że nie chcesz zostać zapamiętany. Takie zakapturzone typki zawsze zapadają w pamięć, więc zakładasz po prostu, że ważniejsze by nikt cię nie rozpoznał, bo z samymi ciekawskimi już sobie poradzisz – analizowała, popijając czasem rum i ignorując fakt, że sama do tych ciekawskich należy.
        - Wyglądasz na silnego, poruszasz się cicho i niewiele rzeczy ci umyka. Ewidentnie ktoś ci pomógł dostać się na statek, mam na myśli ten glejt, który okazałeś Ijumarze, więc albo nie pracujesz sam, albo pracujesz dla kogoś. Złodzieje też czasem kradną na zlecenie, ale nikt za nich nie ręczy kapitanom statków handlowych. Stawiam na.. zabójcę do wynajęcia – wyszczerzyła się wesoło, zupełnie niewspółmiernie do słów, które przed chwilą padły, gdyż jeśli miała rację, to właśnie drażniła skrytobójcę. Ale dziewczynie nigdy takie detale nie przeszkadzały w dobrej zabawie, więc zamiast uciekać po swoich wnioskach, nachyliła się znów w stronę Kelsiera.
        - To jak mi poszło? Zgadłam? Co do mnie, również zapraszam do zgadywanek, jeśli cię to tak ciekawi – rzuciła zaczepnie, podejrzewając, że Kelsier wyprze się zaraz jakiegokolwiek zainteresowania jej osobą i będzie miała spokój. Sama o sobie sądziła zawsze, że nie wygląda ani groźnie, ani podejrzanie, chyba że zwraca na siebie uwagę obecnością Thora lub broni, jeśli ma przy sobie akurat cały swój arsenał. Wtedy ludzie zaczynają zapamiętywać płomienne włosy, nieodłączne rękawiczki, charakterystyczny tatuaż na boku i broń. Swoją drogą chyba jak wylądują, dopłyną, czy jak to się tam mówi, to sprzeda miecz, a zamiast tego kupi sobie jeszcze jeden sztylet i uzupełni strzały w kołczanie. Spojrzała w dół, czując ciężar na kolanie. Thor zbliżył się po cichu i oparł wielki łeb na jej nodze, przygniatając jej kolano do stołu, aż sapnęła.
         - Thor, kocham cię, ale jesteś ciężki jak smok.
        - Miłość boli
– wilk zerknął na nią żółtymi ślepiami, wyraźnie zadowolony, ze swojej wiedzy.
         - Gdzie to usłyszałeś, mój poeto?
        - Jakiś dziwnie ubrany człowiek grał na tym drewnianym instrumencie z kocimi jelitami..
        - Na skrzypcach.
        - Możliwe. W każdym razie była noc, a on tak strasznie hałasował pod oknem i śpiewał jeszcze. I jakaś samica człowieka…
        - Kobieta.
        - Przestaniesz mi przerywać? Opowiadam.
        - Przepraszam, kontynuuj.
        - No, to ona wychyliła się z okna, a wtedy on jej wtedy wyznał miłość, na co ona rzuciła w niego doniczką i rozbiła mu ją na głowie, krzycząc coś o baranach, ale tego nie rozumiem, bo żadnych nie widziałem. Wtedy powiedział, że miłość boli. Ludzie są dziwni.

        Calli przygryzła dolną wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem, jednak kąciki jej ust i tak powędrowały do góry, a oczy błyszczały wesołością. Ukryła się na dłuższą chwilę za szklanką z rumem, gładząc drugą ręką wilka po łbie, po czym odstawiła puste już naczynie na stół, uspokajając się też nieco. Ona zwariuje z tym basiorem. Zwróciła się znów do swojego milczącego towarzysza.
        - Co do naszej pięknej pani kapitan… - uśmiechnęła się znów, udając żartobliwie, że kontynuuje temat – wątpię, by można było źle odebrać te sygnały. Nie wmówisz mi, że pierwszy raz cię kobieta podrywała – mruknęła, szczerząc się wesoło.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Kelsier cierpliwie znosił badanie, któremu poddawała go dziewczyna, a które polegało głównie na tym, że przyglądała mu się i próbowała dostrzec w nim coś, co pozwoliłoby stwierdzić, kim jest z dwóch osób, które wymieniła. On już dawno znał odpowiedź, w końcu, gdyby tak nie było, nie zaproponowałby tej zgadywanki. Kotołak wyobrażał sobie sytuację, w której po prostu przyznałby się do tego, że jest zabójcą na zlecenie i niby mógłby to zrobić, ale czuł się z tym jakoś… dziwnie. Co, raczej, nie było normalnie, w końcu nie parał się taką profesję z przymusu i działał w tej branży na tyle długo, że już dawno przyzwyczaił się do tego, kim jest i pogodził się z tym. Możliwe, że przemawiały przez niego problemy z obdarzaniem zaufaniem innych, a przez to chciał, żeby jak najmniej osób wiedziało o tym, co jest głównym źródłem jego zarobków.
Opróżnił swą szklankę krótko po tym, jak Callisto przestała go oglądać. Dziewczyna zrobiła coś podobnego i już za chwilę miała wyjawić mu to, co zobaczyła, a także swoją ocenę i w końcu odpowiedź na zagadkę.

Siedział, wydawać by się mogło, że w bezruchu i słuchał tego, co mówi rudowłosa. Nie odzywał się, bo werdykt jeszcze nie padł z jej ust. Powiedział, że da jej znać, czy dobrze zgadła, że jest złodziejem lub zabójcą, nic nie mówił o tym, iż będzie potwierdzał lub zaprzeczał pomniejszym spostrzeżeniom, które dopiero naprowadzą ją na prawidłowy tok myślenia.
         – Nie mam ludzkich uszu. Gdybym je miał, pewnie zasłaniałyby je włosy – odparł. Łatwo było domyślić się, że białe włosy zasłaniające miejsca, w których powinny być ludzkie uszy. Są one dość dobrym kamuflażem i, gdyby kotołak nie przyznał się wprost, rozmówca i tak sądziłby, że ma zwykłe i ludzkie uszy, a nie kocie, które znajdują się na czubku głowy. One, co prawda, także ukryte są pod włosami, jednak te są prawdziwe.
Kelsier uśmiechnął się, jakby zarażony tym, że sama Callisto także to robi. Już po tym wyrazie twarzy dziewczyna mogła stwierdzić, iż nie nie pomyliła się i odgadła poprawnie.
         – Spostrzegawcza jesteś – odparł krótko. To musiało wystarczyć jej jako potwierdzenie.
         – W takim razie, teraz moja kolej – podjął po chwili. Skoro ona wcześniej bawiła się w zgadywanie informacji na jego temat, to dlaczego teraz on nie miałby tego zrobić? Tym bardziej, że Callisto sama zaprosiła go do tego.

Nie przechylił się w jej stronę, co ona zrobiła wcześniej, jednak zaczął się jej przyglądać. Uważniej niż wcześniej. Rude włosy na krótką chwilę zajęły jego wzrok, gdyż szybko został on przeniesiony na twarz dziewczyny. Oczy pierwsze przykuły jego uwagę. Zielony kolor i czujne spojrzenie. Wydawało mu się, iż cały czas obserwuje otoczenie, co on także robił. Kocie oczy przesunęły się po pozostałych częściach składowych, które raz tworzyły twarz Callisto. Tylko przez chwilę przyglądał się jej kobiecym kształtom i, chociaż wyłaniała się z nich naprawdę ładna kobieta, to aktualnie nie chodziło tu o ocenę urody. Bardziej skupił się na tym, w co jest ubrana i, jak może mu to pomóc w domyśleniu się, czym zajmuje się dziewczyna. Wydawało się w ogóle nie krępować ruchów, co było przydatne w niektórych profesjach bardziej, niż w innych. Nie sądził, iż posiada odpowiednią liczbę informacji na jej temat, jednak postanowił zaryzykować.
         – Cóż… jesteś złodziejką. Strażnicy miejscy, chyba, nie szukali wyłącznie osoby odpowiedzialnej za zabicie pewnego mieszkańca miasta. Mapę, którą wcześniej pokazałaś Ijumarze najpewniej zwinęłaś z jakiegoś straganu ze starociami. Jesteś naprawdę ładną kobietą, co pewnie pomaga ci w odwracaniu uwagi i także pomogło w zaznajomieniu się z marynarzem, który przyprowadził cię na statek – odparł, ale jeszcze nie skończył. Zatrzymał się na chwilę, wyłącznie po to, aby upić nieco alkoholu.
         – Jesteś spostrzegawczą osobą i masz czujne oczy, co jest naprawdę przydatne dla kogoś, kto nazywa się złodziejem. Poza tym, twoje ubranie wydaje się nie krępować ruchów – dokończył i spojrzał pytająco prosto w jej oczy. Nie mogła być zabójcą, nie wyglądała na osobę, która się tym zajmuje. Może zdarzyło jej się kogoś zabić, jednak na pewno nie zarabiała w ten sposób na życie. Poza tym… kotołak, raczej, rozpoznałbym „koleżankę po fachu”.

Westchnął cicho. Już chyba wolałby rozmawiać o tym, jak to jest być zabójcą i tak dalej, ale trudno, w końcu wcześniej sam niemalże narzucił właśnie taki temat do rozmowy. Zresztą, przecież spodziewał się, że Callisto w końcu będzie musiała o tym wspomnieć.
         – Pewnie nawet gdybym spróbował to zrobić, i tak byś mi nie uwierzyła – odparł na początek, uśmiechając się przy tym lekko.
         – Będę z tobą szczery – zapowiedział kotołak.
         – Gdy ta fala uderzyła w statek, Ijumara po prostu wpadała na mnie. Wiesz, wydawało mi się, że będzie chciała mnie pocałować czy coś, już nawet byłem na to gotowy, jednak ona wycofała się i zaczęła mnie przepraszać – po tych słowach dało się słyszeć nieco głośniejsze westchnięcie, zupełnie jakby zmiennokształtny mówił to trochę wbrew sobie.
         – Dlatego zacząłem myśleć, że źle odczytywałem jej sygnały – stwierdził w końcu i spojrzał na rudowłosą, czekając na to, co mu odpowie.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Jego uśmiech zdradził, że zgadła, jeszcze przed tym, jak mężczyzna się odezwał. I chociaż przyznanie jej racji było oszczędne, Calli nie była małostkowa i cieszyła się małym zwycięstwem. Oczywiście do momentu, kiedy Kelsier uznał, że i on sobie pozgaduje. Skrzywiła lekko usta, nieco zawiedziona, że w tym przypadku źle oceniła swoje szanse, ale nic to. Zgadnie to zgadnie. Nie podobało jej się jedynie, że jego szczerość podświadomie wymagała to samo i na niej, a przyznanie się do złodziejstwa nigdy nie przychodzi łatwo. Chyba sama wypiera to podświadomie, po prostu biorąc sobie rzeczy, które jej się podobają i nie zastanawiając się nad tym dłużej. Takie pożyczanie na wieczne nieoddanie bardzo jej odpowiada.
        Westchnęła krótko i spokojnie poddała się oględzinom. Na pierwszy ogień poszły jej włosy, co nie było zaskakujące. Napotkawszy wzrok mężczyzny wytrzymała jego spojrzenie, a oczy błysnęły jej wyzwaniem. Gdy kontynuował badanie jej sylwetki, odpuściła sobie śledzenie jego postępów i spojrzała na Thora, gładząc go wciąż bezwiednie po łbie, co basior przyjmował z wyraźną przyjemnością.

        - Nie boisz się, że domyśli się, że kradniesz i zabijasz, i nie zgłosi cię gdzieś straży? – zapytał z troską w głosie, nie otwierając jednak ślepi.
        - Zabójca wydający złodzieja? Mało prawdopodobne. Nie jestem nawet na tyle ważna, by ktoś nagrodę za mnie dawał, więc jaki miałby w tym interes?
        - Wiesz, że zabiję wszystkich, którzy będą chcieli cię skrzywdzić?
        - Wiem Thor
– powiedziała czule, na co wilk parsknął lekko.
        - Tylko mi się tu nie rozklejaj.

        - Hm? – podniosła głowę, spoglądając ze zdziwieniem na Kelsiera, gdy usłyszała jego werdykt. Tak szybko? No wiecie co, to normalnie obraza majestatu jest, nie jest przecież jak otwarta księga, no! Skrzywiła lekko usta, ale gdy kotołak zaczął przytaczać swoje argumenty rozpogodziła się nieco, a gdy nazwał ją „ładną kobietą” zatrzepotała ostentacyjnie rzęsami, nawijając rudy pukiel włosów na palec i zgrywając rasową panienkę.
        - Mówisz? – zamruczała, nim zaśmiała się wesoło i rozluźniła ponownie, darując sobie parodie. – Nie no, masz rację, jestem złodziejką, między innymi, ale twoje argumenty są beznadziejne – powiedziała swoim najmilszym tonem, licząc na to, że kotołak wzruszy ramionami, a nie obrazi się śmiertelnie. W każdym razie odkrycie przez niego tego kim jest nie zabolało aż tak, jak się spodziewała. Podejrzewała też, że nie musi nawet prosić o to, by ich rozmowa została między nimi dwojgiem, gdyż mężczyzna i bez tego zachowa te informacje dla siebie. Może była to kwestia szczęścia, może jednak trochę się na ludziach znała, a może po prostu nie zdradzała nigdy nikomu tego, co nie chciała by wyszło na jaw. W każdym razie nikt jeszcze jej zaufania nie zawiódł i miała nadzieję, że tak zostanie.
        - Mapę rzeczywiście zwinęłam, nie mogłam się powstrzymać – stwierdziła, wzruszając lekko ramionami i ponownie sięgając w stronę butelki, by uzupełnić ich puste już szklanki. – Dobrze się jednak stało. Czułam co prawda, że skrywa ona coś interesującego, ale z pewnością wyspa widmo z obietnicą przygody i skarbów nie przeszła mi przez myśl. Dobrze, że Ijumara zna się na rzeczy.. – dodała, spoglądając znacząco na Kelsiera.
        - Oczywiście, że ci nie uwierzę, prędzej pomyślę, że podobnie jak teraz nie odczytałeś tych subtelnych sygnałów.
        Napiła się, słuchając jak Kelsier przytacza sytuację, która miała miejsce pod jej nieobecność. Dobrze więc wyczuła, że nie tylko coś jest na rzeczy, ale też, że Nigorie właściwie wykorzystała powstałą okazję, niestety odbijając się od bierności swojego obiektu westchnień niczym od murowanej ściany. Callisto bardzo starała się powstrzymać westchnienie, co skończyło się tylko tym, że chuchnęła w szklankę, aż zaparowało szkło. Z jednej strony zdziwiła się, że Kocur podzielił się z nią takimi wątpliwościami, gdyż mężczyźni nie byli zazwyczaj zbyt wylewni w kwestiach damsko-męskich, z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu uznając to za babską rzecz. A przecież każdego czasem dopada niepewność, zwłaszcza jeśli chodzi o takie drażliwe tematy. Z drugiej strony to było swojego rodzaju miłe uczucie, że zaufał jej na tyle, by o tym rozmawiać, dlatego nie przewróciła oczami, gdy usłyszała, że to on czekał, aż dziewczyna go pocałuje.
        - Nie masz być gotowy tylko sam to zrobić, to oczywiste – powiedziała wprost. – Każdy kto ma oczy widzi, że spodobałeś jej się w momencie, w którym cię zobaczyła i wodzi za tobą maślanym wzrokiem od tego czasu.

        - Jak słodko, zaraz zwymiotuję.
        - Cicho bądź.


        - Wycofała się, gdy przepuściłeś okazję i zrobiło jej się głupio, bo pomyślała, że może jednak nie jesteś zainteresowany, a ona narzuca się tobie swoimi zakusami – tłumaczyła, wywijając szklanką w powietrzu, jakby to były najbardziej oczywiste rzeczy.
        - Po pierwsze jesteś raczej sporo starszy, więc jej nie wypada cię nagabywać aż tak. Po drugie jesteś jej gościem, więc tym bardziej nie wypada cię nagabywać, a po trzecie jesteś facetem, więc naturalnie to ty powinieneś się ubiegać o jej względy, a nie na odwrót. Jeśli jesteś zainteresowany, bo jesteś, prawda? Jej przystoi co najwyżej rzucanie aluzji, które jak widać niestety minęły się nieco z celem.
        Calli chciała dodać jeszcze, że Ijumara nie wygląda na kogoś, kto ma bogate doświadczenie w relacjach damsko-męskich i stąd mogą wynikać nieporozumienia, jednak tą informację zachowała dla siebie, nie chcąc zawstydzać młodej pani kapitan przed mężczyzną. Napiła się więc znów rumu, a Thor wykorzystał chwilę jej milczenia, by znów zajrzeć do jej głowy.

        - Jestem głodny.
        - Przed chwilą chciałeś wymiotować
– zakpiła wesoło.
        - Wyrażałem w ten sposób moją pogardę dla tematu tej rozmowy, jednak przypomniało mi to również, że nawet gdybym miał wymiotować, to nie mam czym.
        - Pasjonujące.
        - Nabijasz się ze mnie?
        - Ja? Ależ skąd.
        - No. To daj mi jeść.
        - Losie, przecież jadłeś kolację przed chwilą.
        - Już nie pamiętam.
        - A skąd ja ci jedzenie wynajdę, żadnej łani jeszcze tu nie widziałam.
        - Myślisz, że mają jakieś?
        - Może w kuchni jest jakieś mięso. Szlag, że też nie pomyślałam, żeby zabrać jakiś prowiant, wybacz smoku.
        - Nie szkodzi. Mogę zjeść jego.
        - Absolutnie nie możesz go zjeść.
        - Bez sensu.
        - A jednak. Jak wróci Ijumara to poproszę o coś dla ciebie dobrze?
– zapytała, a w odpowiedzi usłyszała jedynie pomruk aprobaty.

        Podniosła wzrok na Kelsiera, zdając sobie sprawę, że odpłynęła na chwilę i przyglądała mu się przez moment.
        - To co z tym zrobisz? – zapytała, opróżniając znów szklankę.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Obchód po pokładzie zajął pani kapitan dużo mniej czasu niż skłonna była przypuszczać. Znała swój statek tak dobrze, że mogłaby się po nim poruszać z zamkniętymi oczami i zawsze czuwała nad tym, by wszystko było zrobione tak jak należy - jak nie osobiście, to za pośrednictwem Rossa, Tatiany czy innego zaufanego członka załogi. Dlatego teraz nie miała zbyt wiele do nadzorowania.
        - Kapitan Nigorie? Coś się stało, że w taką pogodę wyszliście na pokład? - zatroszczył się jeden z marynarzy, gdy zobaczył Ijumarę sprawdzającą liny w dziobowej części statku. Nie, by ktokolwiek się o nią martwił czy wątpił w jej zdolności, gdyż wszyscy byli świadomi tego, że dziewczyna mimo młodego wieku spędziła na morzu więcej lat niż większość z nich. Niemniej są sytuacje, w których gdy nie trzeba, to się po prostu nie wychyla, a przebywanie na pokładzie w tym momencie zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych zajęć - wiatr się wzmógł i co więcej zmienił kierunek, z północnego przeradzając się w północno-zachodni. Ktokolwiek stał w tym momencie za sterem, musiał pilnować, by statku nie zniosło zanadto na przybrzeżne płycizny, o które w tym rejonie nie było trudno.
        - Tylko was sprawdzam - odpowiedziała Ijumara na pytanie marynarza. - Pogoda się zmienia... - mruknęła już bardziej do siebie niż do niego, po czym poszła dalej nie wdając się w zbędne dyskusje. Nim się zorientowała, obeszła już całą dziobową część pokładu, mogła więc pójść na rufę albo zejść do swojej kajuty. Złość na samą siebie zdążyła jej już przejść - czy też może raczej została wywiana przez ten wiatr - nie miała już oporów przed tym by przebywać w jednym pomieszczeniu z Kelsierem, który w jej przekonaniu dał jej kosza. Jednak skoro już zaczęła, postanowiła skończyć. Wspięła się po śliskich od morskiej wody schodkach na uniesioną rufę i zaraz po postawieniu na niej stopy przywitała się gestem ze stojącym za sterem Rossem, który już przezornie był ubrany w gruby sztormiak ze skóry, mający chronić go przed wiatrem i zacinającymi kroplami wody.
        - Coś się stało?! - zapytał bosman przekrzykując ryk fal.
        - Sprawdzam liny! - odpowiedziała pani kapitan. - Wiatr zmienił kierunek, pilnuj by nas nie zniosło!
        - Tak jest! - odparł bez zastanowienia ciemnoskóry wilk morski, chociaż przecież dla niego było to równie oczywiste co dla niej. - Pani kapitan, radzę zejść pod pokład, jesteś za cienko ubrana na tę pogodę!
        - No wiesz co?! - oburzyła się Ijumara, gdy mężczyzna zwrócił się do niej jakby miała lat dziewięć a nie dziewiętnaście. Ross miał jednak rację, bo na odsłoniętych udach panny Nigorie pojawiła się już gęsia skórka i chyba faktycznie pora była wracać pod pokład. Mara dokończyła więc pospiesznie przegląd olinowania, po czym prawie truchcikiem zeszła z rufy i udała się do kajuty kapitańskiej, gdzie jakiś czas temu zostawiła Kelsiera, Callisto i Thora.

        - Och! - westchnęła głośno pani kapitan wpadając do kajuty. Zimny wiatr lekko potargał jej włosy, z czym zaraz sobie poradziła, wprawnymi ruchami wsuwając wolne kosmyki z powrotem w kok. Nie mogła jednak nic poradzić na rumieniec, jaki wystąpił na jej policzkach pod wpływem różnicy temperatur, ale to może nawet dobrze - taki naturalny makijaż dodawał jej uroku.
        - Zmienił się wiatr i burza się do nas przybliżyła - wyjaśniła swój stan pani kapitan wchodząc głębiej do kajuty. Nadal była w płaszczu, gdyż czuła się jeszcze trochę zmarznięta.
        - Och, otworzyliście rum? - zauważyła z błyskiem w oku, nie zważając na to czy przypadkiem nie przerwała im rozmowy. Na dodatek nawet przez myśl nie przeszło jej czynić wyrzutów pasażerom za to, że obsłużyli się sami, bo przecież udzieliła im na to pozwolenia za pośrednictwem Tatiany.
        - Nalejcie mi też - poprosiła natychmiast, udając się do barku po szklankę dla siebie, zatrzymała się jednak wpół kroku, gdy zobaczyła, że Callisto ma już przygotowane dla niej szkło. Bardzo miło z jej strony. Pani kapitan przyjęła napełnioną szklankę i zakręciła nią lekko, po czym wzniosła rękę w niemym toaście i wychyliła całą zawartość na jeden raz, jak na rasowego marynarza przystało, chociaż może w wykonaniu dziewczyny ubranej w różową sukienkę gest ten wyglądał dość zaskakująco. Zamrugała intensywnie i zaraz wyciągnęła rękę do Callisto, by ta nalała jej następną kolejkę. Nie, zdecydowanie nie wyglądała, jakby piła w ten sposób pierwszy raz.
        - Od razu cieplej - zamruczała z uznaniem. Tym razem po napełnieniu szklanki ledwo zwilżyła wargi w rumie i odstawiła szklankę na blat, by zdjąć z siebie płaszcz. Wzdrygnęła się, a na jej odsłoniętej skórze ud i ramion wystąpiła gęsia skórka - z zewnątrz nadal czuła chłód burzy, a od środka rozgrzewał ją alkohol, stąd ta reakcja. Gdy już znowu była w samej sukience, usiadła na tym samym krześle obok Kelsiera co poprzednio, tym razem jednak zachowując przyzwoitą odległość, choć przez moment zdarzyło jej się tęskno na niego zerknąć.
        - W czym przerwałam? - upewniła się. - Dalej omawialiście morskie legendy z księgi?
        Trudno było stwierdzić, czy faktycznie mówiła z przekąsem czy to tylko takie złudzenie - chyba każdy słyszał co chciał.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Callisto bardzo dobrze przewidziała reakcję kotołaka na swoje słowa, mimo że znali się krótko. Właśnie teraz Kelsier wzruszył ramionami, krótko po tym, jak powiedziała, że jego argumenty były beznadziejne. Dobrze domyśliła się, że nie przejmie się tym i nie obrazi na nią za te słowa.
         – Mimo to, poprawnie odgadłem twoją profesję – powiedział, a cień uśmiechu, na chwilę, zagościł na jego twarzy. Może nie był tak spostrzegawczy, jak dziewczyna, jeśli chodzi o obserwacje ludzi, ich zachowań i tego, co można odczytać z ich postury. Profesja zabójcy nie wymagała od niego takich umiejętności, chociaż czasem mogłyby być przydatne. Z drugiej strony, jego wyostrzony słuch potrafi wychwycić, gdy osoba, z którą rozmawia, kłamie lub próbuje to zrobić. Poza tym, kocie oczy wyposażone w wyostrzony wzrok mogły dostrzegać zmiany na twarzy rozmówcy, albo nawet zmniejszanie się lub powiększanie źrenicy… Wystarczy wiedzieć, czego wypatrywać i, jak należy to interpretować.
         – O, też myślę, że dobrze zrobiłaś, gdy postanowiłaś ukraść mapę. Dzięki temu czeka nas naprawdę ciekawa wyprawa – odparł po chwili. Słowa tak sformułowane mogłyby nadawać wypowiedzi nieco ironiczny wydźwięk. Jednak ton głosu kotołaka był na tyle szczery, że nie było mowy o tym, żeby tak naprawdę uważał, iż Callisto nie powinna zabierać pergaminu ze stoiska.
Raz jeszcze westchnął, tym razem na słowa wypowiedziane przez rudowłosą. Całkiem możliwe, że miała rację, jednak on widział to nieco inaczej, więc postanowił jej to wytłumaczyć.
         – Przez to, że się zawahała, pomyślałem, że może nie być na to wszystko gotowa – odpowiedział krótko. Według niego, to zdanie powinno wystarczyć, aby Callisto zrozumiała tok jego myślenia, jeśli chodzi o całe zdarzenie, o którym mówili.
         – Nie zrozum mnie źle, ale według mnie nieco głupie jest sądzenie, że wyłącznie mężczyzna powinien się starać i tak dalej. Kobieta też powinna okazać jakieś zainteresowanie tym – odparł, w dalszym ciągu niepewny, czy na pewno chciał to powiedzieć i ująć swe myśli właśnie w takie słowa. Z drugiej strony, ciekawiło go, co dziewczyna mu na to odpowie.
         – W każdym razie… Zapamiętam to, o czym rozmawialiśmy – zapewnił ją na koniec. Osobiście uważam, że mogą już zmienić temat na jakiś inny, jednak usłyszał pytanie rozmówczyni. Tym razem powstrzymał westchnięcie.
         – Na pewno się nad tym zastanowię, rozważę wszystkie za i przeciw… - odpowiedział po chwili. Wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili, a część jego myśli pozostała w głowie i nie wyszła na zewnątrz przez usta kotołaka.

Chciał zaproponować zmianę tematu, jednak nagłe otwarcie drzwi spowodowało, że od razu odwrócił się w tamtą stronę. Kotołak uśmiechnął się lekko na widok Ijumary.
         – To niedobrze – skomentował krótko. Co prawda nie znał się na morzu i tak dalej, ale sam fakt, że burza przybliżyła się do statku, nie brzmiał za dobrze. Po tym łatwo można było stwierdzić, że sytuacja wygląda gorzej niż wtedy, gdy burza dzieliła większa odległość od ich środka transportu. Podniósł lekko swoją szklankę i skierował ją w stronę dziewczyny, gdy ta wznosiła toast. Wypił połowę jej zawartości. Niby mógłby spróbować opróżnić szklankę za jednym razem, jednak wolał tego nie próbować. Mogłoby to skończyć się gorzej, niż przypuszczał, więc postanowił nie podejmować tego „ryzyka”.
         – Nie. Później przeszliśmy na inne tematy – odpowiedział. Nie był pewien, jak dokładniej odnieść się do tych „innych tematów” i, jak nazwać je tak, żeby nie palnąć wprost, że rozmawiali o niej i o sytuacji, która wcześniej zaszła między nim a Ijumarą.
         – Hmm… Burza nie przybliży się bardziej, prawda? - zapytał, spoglądając na panią Kapitan.
         – Zresztą… Szansa na to, że dostanę błyskawicą i tak jest naprawdę mała, a jeśli to się stanie, będę miał nauczkę – dodał i nawet uśmiechnął się lekko. Nie chciał dodawać, że stanie się tak, o ile przeżyłby bliskie spotkanie z piorunem.
         – Chciałbym obejrzeć burzę, dlatego pytam – wytłumaczył w końcu. Zdawał sobie sprawę, że dla pewnych osób może to wyglądać, jakby nie chciał przebywać w jednym pomieszczeniu z Ijumarą, jednak na pewno tak nie było. Przynajmniej on nie kierował się takim argumentem, gdy naszła go chęć wyjścia na pokład.
         – Oddalę się, jeśli nie macie nic przeciwko – dodał, wstając z krzesła. Jeszcze raz chwycił szklankę w dłonie i opróżnił ją z alkoholu. Później skierował się w stronę wyjścia z kajuty.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        - Pożyczyć – mruknęła w szklankę zaraz po tym, jak Kelsier użył słowa „ukraść” w kontekście wejścia mapy w posiadanie półelfki. Naprawdę, ludzie tak przywiązują się do konkretnych słów, kiedy ich znaczenie może być naciągnięte w każdy możliwy sposób, lub nawet zmieniane w zależności od nastroju i interpretacji. Ot, kwestia nazewnictwa, nie ma co się rozdrabniać nad tym. Bardziej zainteresował ją powrót tematu rozmowy na bardziej interesujące ją tory. Tym razem jednak, słysząc słowa kotołaka nie mogła się już powstrzymać od westchnięcia, gdy spojrzała na niego z lekką pobłażliwością.
        - Mówienie o tym, że obie strony „powinny się starać” jest w tym przypadku bez sensu. Po pierwsze dotyczy to sytuacji kiedy coś już między dwojgiem ludzi powstało i chodzi o wzajemne okazywanie zainteresowania drugą osobą. U was jeszcze nic nie ma, co prowadzi nas do drugiej kwestii. Jesteście na zupełnie odmiennych etapach w życiu. Nie możesz oczekiwać, że tak młoda dziewczyna będzie biegać za tobą, aż nie okażesz jej zainteresowania, no co ty – zaśmiała się lekko, zaczynając coraz lepiej rozumieć dlaczego Ijumara była taka zdenerwowana, gdy Calli wróciła pod pokład. Jeżeli spotkała się z podobnym murem niezrozumienia, a dodatkowo milczącym, mogło to ją nieco rozjuszyć. W końcu sytuacje bywają różne, ale akurat w przypadku Nigorie jej kultura i pozycja prawdopodobnie nie pozwalały jej na takie zachowanie. Ale już nieważne, temat zamknięty. I tak była mile zaskoczona, że udało jej się wydusić z Kota aż tyle informacji, najwyraźniej rzeczywiście nie dostrzegał nic złego w swoim wcześniejszym zachowaniu, a co więcej, naprawdę chciał dobrze.

        - Kelpie, co ty właściwie wiesz o związkach, żeby porad udzielać?
        - O co ci teraz chodzi?
        - Tylko o to, że zazwyczaj wymykasz się oknem nad ranem i po prostu nie posądziłbym cię o takie życiowe mądrości.

        Callisto przeniosła wzrok na wilka, mrużąc złowrogo oczy, lecz ten jedynie łypnął na nią z dołu, wciąż miażdżąc jej nogę.
        - Kobiety po prostu wiedzą takie rzeczy – prychnęła dumnie i pstryknęła wilka w ucho, aż warknął niezadowolony. – Poza tym nie bądź taki cwany, nie sądzę byś był zadowolony, gdybym naprawdę znalazła sobie kogoś na dłużej.
        - I tak byłbym najważniejszy.
        - Skąd ta pewność?
– rzuciła zaczepnie, chociaż doskonale wiedziała, że wilk ma rację.
        - Tak byłoby dla wszystkich lepiej, uwierz mi. – zaśmiał się gardłowo w jej głowie i mlasnął językiem, pokazując kły, a dziewczyna domyślała się reszty.

        Thor, jakkolwiek łagodnie przy niej wyglądał, miał takie same opory przez zabijaniem innych istot jak pies przed zawłaszczeniem sobie nie swojej kości. Czyli żadne. Nigdy nie zwracała uwagi na brutalność przyjaciela, gdyż rozumiała, że niezależnie od jego inteligencji i uczucia, którym ją darzył, wciąż jest dzikim zwierzęciem. Walczył jak samiec broniący swojego terytorium, a nad Calli roztaczał opiekę niczym matka broniąca swoich młodych. Jego nad wyraz rozwinięty rozum wcale nie hamował zbytnio rządzących wilkiem instynktów, a jedynie je odpowiednio kierunkował, pozwalając przetrwać, a jednocześnie zyskać dla siebie jak najwięcej. Oczywiście jeśli chodziło o stanięcie w obronie Kelpie nie istniał żaden impuls, który mógł go od tego odwieść i oboje o tym wiedzieli. Tak samo on był świadom, że od momentu, w którym dziewczyna wyciągnęła go z tej rybackiej sieci, co zdawało się być wieki temu, nigdy go nie zostawi. Półelfka pogłaskała jeszcze basiora po łbie, który zsunęła ze swojego uda z niemałym wysiłkiem, gdyż ta złośliwa małpa specjalnie jej to utrudniała, rechocząc głupio. W końcu jednak ciężki pysk Thora opadł na blat stołu i tam pozostał, a rudowłosa poczuła jak krew znów zaczyna krążyć w jej żyłach.
        W tym samym momencie do kajuty wpadł gwałtowny powiew wiatru, wzburzając rude włosy złodziejki i przynosząc ze sobą też młodą panią kapitan. Calli uśmiechnęła się na jej widok i od razu napełniła jeszcze raz wszystkie szklanki, podając Nigorie jedną z nich, akurat gdy ta zmierzała w stronę barku. Pozwoliła Kelsierowi zagadywać panią kapitan, a sama przyglądała się z przyjemnością rumieńcom zdobiącym jej policzki, które jeszcze bardziej odmładzały brunetkę. Gdy jednak ta niepozorna dziewczyna w różowej sukience odebrała od niej naczynie i jednym ruchem wychyliła jego zawartość, półelfka dosłownie się rozpromieniła, a jej oczy otworzyły szerzej ze zdziwienia. No proszę! Młoda chleje jak stary marynarz! Momentalnie zyskała tym uznanie Rashess, która usłużnie napełniła ponownie jej szklankę i rzuciła porozumiewawczym spojrzeniem w stronę kotołaka. Ten jednak najwyraźniej zupełnie nie załapał przekazu, gdyż oświadczył właśnie, że tym razem to on opuści je na chwilę. Rudowłosa wydęła usta, nieco rozczarowana, a basior sapnął głośno, jednak ten odgłos chyba tylko ona umiała odpowiednio zinterpretować. Później jednak dostrzegła w tym możliwość poplotkowania sam na sam z Ijumarą, więc machnęła dłonią w stronę Kelsiera.
        - Idź, idź, my sobie porozmawiamy! – uśmiechnęła się uroczo, mimo że z babskim plotkowaniem miała tyle wspólnego co z falbaniastymi sukniami. Odnosiła jednak wrażenie, że jej nowa koleżanka nie powstrzyma się od mówienia, gdy zostaną już same. W końcu zachowanie jej obiektu westchnień zdenerwowało ją na tyle, że zdecydowała się opuścić kajutę w taką pogodę, więc skoro będzie miała okazję, by się wygadać, dlaczego miałaby nie skorzystać?

        Callisto chętnie pomagała opróżniać butelkę, zadowolona, że znalazła odpowiednich do tego kompanów. Po chwili jednak alkohol zachlupotał smutnie na dnie szklanego naczynia, a rudowłosa uniosła je na poziom wzroku, przyglądając się ze zdziwienie resztkom trunku. Szybko poszło. A przecież Ijumara dopiero przyszła!
        - Thor, mój najwspanialszy…
        - Zapomnij, nie jestem psem, żeby aportować
– mruknął, lecz zaraz podniósł łeb zaskoczony, gdy opadła nań głowa Kelpie, obsypując wilka rudymi lokami.
        - No weź, ja już siedzę!
        - Ja też.
        - Ale ty na ziemi! Masz bliżej, no idź!
– złapała fukającego na nią basiora za nos i spychała ze stołu obiema rękami, zupełnie zapominając, że w kajucie pozostała Ijumara i pewnie przygląda im się ze zdziwieniem. Chwilę bowiem siłowała się z wilkiem, który chyba tylko dla żartu się z nią przepychał, gdyż z jego masą wystarczyło, żeby postanowił nie ruszyć się z miejsca i dwóch dorosłych facetów by go z niego nie przesunęło. W końcu jednak wilk prychnął po raz ostatni i obszedł stół, kierując się do barku.
        - To?
        - Nie, to jest wino chyba.
        - To?
        - Nie, ta po lewej! O, o ta! Nie, Thor, to jest karafka z czymś białym, ślepy jesteś? No dobra, nie no, nie obrażaj się smoku, kocham cię. Tam, zobacz z lewej! Widzisz, w takiej obłej butelce. No obła to taka okrągława u dołu. Co? Oczywiście, że jest takie słowo, nie mądrz mi się tu, nie rozróżniasz… nie no, nie ważne, o ta! Tak! Dobra bestia! Przynieś!


        Z boku wyglądało to prawdopodobnie nieco dziwnie, gdy wielki czarny wilkor trącał nosem poszczególne butelki w barku, oglądając się czasem na Callisto, która wciąż siedząc po turecku na stole wyginała się na boki, by zobaczyć coś ponad wielkim cielskiem basiora. Thor złapał w końcu ostrożnie jedną z flaszek w zęby i podszedł do rudowłosej, która z wesołym śmiechem odebrała od niego trunek i odstawiła na stół, przytulając najpierw wielki czarny łeb, a dopiero później wyciągając zębami korek, który wyskoczył z cichym pyknięciem, i ponownie napełniając kieliszki. Nie zareagowała, gdy wilk podszedł do siedzącej naprzeciwko niej Ijumary i zaczął obwąchiwać jej nogi, by po chwili oprzeć wielki łeb na jej kolanach.
        - Powiedz jej, że ładnie pachnie – mruknął, zerkając na Nigorie żółtymi ślepiami.
        - Ładnie pachniesz – powtórzyła Calli posłusznie, zupełnie nie przejmując się brakiem jakiegokolwiek kontekstu i podała dziewczynie jej pełną szklankę. Sama oparła znów łokcie o kolana i wbiła figlarny wzrok w koleżankę.
        - Nie znam zbyt wielu legend, więc szybko zmieniliśmy temat na bardziej bieżący – stwierdziła niewinnym głosem, czego raczej nie odzwierciedlało jej spojrzenie.
        - Czemu pozwoliłaś mi się zabrać z wami w podróż? – zapytała nagle.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        - Niekoniecznie - odpowiadał lekkim tonem pani kapitan, gdy Kelsier skomentował jej wieści na temat pogody. - Kaprysowi nic nie grozi, warunki nie są takie złe, a za sterem stoi człowiek, który zna się na swojej robocie, będziecie mogli spać bez obaw… O ile wasze żołądki nie zaczną cierpieć od kołysania - dodała, gdyż wiedziała, że większość szczurów lądowych źle znosi bujanie podczas sztormu. Liczyła, że tych dwoje nie ucierpi, bo wyglądali na twarde sztuki, ale z morzem nie było żartów. Tak samo pani kapitan nie powinna z taką nonszalancją zapewniać, że nic się nie stanie, gdyż stare zabobony mówiły, że to tylko prowokuje morskie bóstwa, lecz nie chciała straszyć pasażerów.
        - Nie, teraz będziemy raczej trzymać się na jej obrzeżach - wyjaśniła Ijumara. - Nie powinna się już mocniej rozszaleć… Chcesz wychodzić? - upewniła się, gdy kotołak zaczął się zbierać. Nigorie nie stroiła min, gdy Kelsier na nią patrzył, gdy jednak on obracał się do niej plecami, ona marszczyła nos i wykrzywiała wyszminkowane usta w wyrazie niezadowolenia. On jej unikał! Perfidnie! Siedział w cieple gdy ona wyszła na zewnątrz, a teraz wychodził, chociaż na zewnątrz była paskudna pogoda. Może faktycznie chciał zobaczyć jak wygląda takie zderzenie żywiołów… Ale w kontekście niedawnych wydarzeń Ijumara nie umiała inaczej interpretować jego zachowania niż jako ucieczkę przed nią.
        - Tylko nie podchodź za blisko burty, bo jakaś fala się przeleje i może cię zmyć! - ostrzegła na odchodnym Kelsiera. Nie było to złośliwe straszenie, a prawdziwa troska o kogoś, kto nie miał doświadczenia z morzem. Oczywiście najlepiej oglądało się fale stojąc przy burcie, ale z reguły kończyło się to nieszczęściem, dlatego wskazane było, aby piękne widoki poświęcić w imię bezpieczeństwa.
        Po wyjściu kotołaka Ijumara westchnęła i wywróciła oczami. Napiła się kolejny solidny łyk ze swojej szklanki z rumem i zaraz humor jej się trochę poprawił, nadal była jednak nabzdyczona. Jej uwaga szybko jednak skupiła się na zachowaniu Thora, który bez żadnej komendy wstał i podszedł do barku, gdzie pieczołowicie przeglądał butelki, jakby potrafił rozróżnić ich zawartość i tylko konsultował ze swoją towarzyszką (słowo “właścicielką” jakoś zaskakująco tu nie pasowało) co mają ochotę otworzyć jako następne.
        - Ekhm… - wtrąciła się w pewnym momencie Ijumara. - To nalewka z pestek granatu…
        I nic to, że mówiła do zwierzęcia - wilkor zdawał się być tak mądry, że mogła mu coś podpowiedzieć, bo była pewna, że ją zrozumie. ”Na wszelkie morskie bożki, jak ja bym chciała mieć psa!”, pomyślała z rozrzewnieniem patrząc na Thora. I w tym momencie postanowiła, że to tylko kwestia czasu - była teraz kapitanem, więc mogła mieć jakieś zwierzątko. Wcześniej jej ojciec był z jakiegoś powodu temu przeciwny, a Ijumara wolała nie ryzykować, że Gennaro wyrzuci jej pupila za burtę albo odda komuś w porcie… Był co prawda mężczyzną o dość dobrym sercu, ale przy tym bardzo surowym, więc nie można było mieć pewności jak postąpi.
        - Dziękuję - odpowiedziała na komplement rzucony tak zupełnie bez kontekstu przez Callisto, nawet nie domyślając się, że były to słowa Thora. Uznała, że po prostu teraz, gdy się trochę rozgrzała, mocniej czuć było jej perfumy i to miała na myśli półelfka. Bardziej zajęta była zresztą jej wilczym towarzyszem: to, jak złożył on głowę na jej kolanach zupełnie ją urzekło. Zaraz zaczęła go głaskać, drapać za uszami i tarmosić kark.
        - Ale ty masz grube, gęste futro, jaki ty przystojny jesteś - pochwaliła nim zelżyła z tymi pieszczotami. Widać było jak na dłoni, że pani kapitan kocha zwierzęta.
        Ijumara uśmiechnęła się do złodziejki znad brzegu szklanki, był to jednak dość niepewny grymas - coś jej mówiło, że doskonale wiedziała, o czym rozmawiali, widziała to w jej oczach. No i w końcu wcześniej to ona stworzyła pani kapitan sposobność do podjęcia ryzyka, więc teraz pewnie była ciekawa rezultatów. Nie dopytywała jednak tylko gwałtownie zmieniła temat, a zadane przez nią pytanie po raz kolejny wywołało uśmiech na twarzy Nigorie.
        - Bo zapłaciłaś - odpowiedziała niby to na odczepnego, pokazując na wpiętą we włosy szpilkę z rubinem. - A tak poważnie… Ci strażnicy dali mi do myślenia i to jak bardzo chciałaś dostać się na pokład. Pomyślałam, że mogą cię ścigać… A nie wiem czy wiesz, jaką opinię mamy my: Nigorie. Nie jesteśmy piratami, ale nie lubimy się z prawem i biurokracją. Chętnie utarłam nosa strażnikom. A zresztą, zrobiliście na mnie takie dobre wrażenie - zapewniła, na koniec spuszczając wzrok na Thora i bardzo pieszczotliwie głaszcząc go po głowie i szyi. Na moment zapadło w tym momencie milczenie, które przerwane zostało cichym westchnieniem Ijumary.
        - Zignorował mnie - poskarżyła się Callisto, mając oczywiście na myśli Kelsiera. - Wpadłam na niego, gdy zostaliśmy sami, niby przypadkiem straciłam równowagę przez fale. Ale jak byłam tak blisko niego, to głupio było mi zrobić jeszcze jeden krok, a on też się nie wychylił, to stchórzyłam. Zresztą w samą porę, bo zaraz wpadł Ross, mój bosman, który nie pozwoliłby mi na flirtowanie z takim niepewnym typem. Pomyślałam, że może jak Ross wyjdzie, to Kelsier coś nawiąże do tamtego wydarzenia, ale on stwierdził, że nic się nie stało i zapytał mnie o tego potwora z książki. Rozumiesz? - zapytała z żalem. - Przegrałam z jakimś głupim głowonogiem.
        Iju parsknęła i wysuszyła swoją szklankę z rumem, by zaraz uzupełnić ją i dolać również Callisto, jeśli zaistniała taka potrzeba.
        - A teraz jeszcze zwiał jak wróciłam - kontynuowała swoje żale. - Więc chyba dostałam kosza… A on ci coś o mnie mówił? - upewniła się.

        Na pokładzie wiał zimny, przenikliwy wiatr, który momentalnie wysysał ciepło z ciała i wkładał do głowy myśli, że powrót pod pokład nie jest w sumie takim złym pomysłem. Burza na morzu była jednak z pewnością zbyt hipnotyzująca, by zniechęcić kogoś takiego jak Kelsier do jej oglądania.
        Nikt z załogi nie wychodził w taką pogodę na pokład, jeśli nie było to konieczne, nic więc dziwnego, że kotołak pierwszą żywą osobę napotkał dopiero na rufie - był to stojący za sterami ciemnoskóry bosman, który pozdrowił pasażera niemrawym skinieniem ręki i wrócił do swojego zajęcia. Coś go jednak tknęło i skupił wzrok na Kelsierze.
        - Podejdź! - zawołał go, kiwając na niego ręką dla lepszego efektu. Gdy kotołak był już blisko, Ross na moment musiał się skupić na pokonywaniu wyjątkowo wysokiej fali i milczał przez ten czas.
        - Pani kapitan to dobrze wychowana młoda dama - zagaił. - Bierze na pokład pasażerów, chociaż nie ma takiego obowiązku, bo to jednostka handlowa. Ale wszyscy się jej słuchamy, bo jest dla nas kapitanem i rodzoną córką jednocześnie… I nie zawahamy się, jeżeli ktoś nadużyje jej uprzejmości - oświadczył i chociaż mówił bez konkretów to chociażby przez sam ton wiadomo było, że jest to zawoalowana groźba wyrzucenia za burtę, jeśli Kelsier za mocno zbliży się do Ijumary.
        - Gdy pływa się na jednym statku dwadzieścia lat, to załoga staje się jak rodzina - zauważył jeszcze na koniec i chociaż nie powiedział tego na głos, był to jasny sygnał, że on nie ma już nic więcej do dodania i jeśli kotołak chce, może wrócić do swojego spaceru.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Thor bez najmniejszych sprzeciwów przyjął pieszczoty stęsknionej za jakimś zwierzęcym towarzyszem Ijumary. Komplementowanie jego futra trafiło idealnie w punkt i basior rozdziawił pysk w wilczym uśmiechu.
        - Słyszałaś? Jestem przystojny.
        - Oczywiście, jesteś najpiękniejszy
– potwierdziła z uśmiechem Callisto, a w jej słowach o dziwo nie było kpiny. Nie tylko w pełni zgadzała się ze słowami pani kapitan, ale też nie chciała psuć Thorowi humoru. Ostatni raz słyszała taką dumę w jego głosie, gdy opowiadał jej, jak pokonał wiwernę, która na wzięła go za niegroźnego psa i postanowiła zrobić sobie z niego deser. Półelfka była w tym czasie w mieście, uzupełniając zapasy, a o wszystkim dowiedziała się po fakcie, gdy spotkała się ze swoim sponiewieranym po walce przyjacielem. Ależ się wtedy na niego wściekła. Gdyby chciał, mógłby uciec temu gadowi w moment, znikając między drzewami. Ale nie. Stwierdził, że ją pokona, uparciuch. Udało mu się co prawda, ale kosztem długo gojących się zadrapań na boku, po których, była pewna, są jeszcze blizny pod tym grubym i gęstym futrem.
        Argumentów Nigorie słuchała z zainteresowaniem, co jakiś czas uśmiechając się wesoło, na co bardziej odpowiadające jej fragmenty i kiwając głową, milcząco chwaląc domyślność pani kapitan. Ozdobna szpila pięknie błyszczała w jej włosach, podobnie jak połyskiwały wtedy jej oczy, gdy rugała dorosłych facetów, którym zdawało się, że mogą wejść na jej statek bez jej zgody. Jednak w momencie, gdy Ijumara stwierdziła, że oboje z Kelsierem zrobili na niej dobre wrażenie, Calli jawnie parsknęła śmiechem, przepraszając zaraz gestem za swój wybuch. Ona może i mogła zgrywać niewiniątko (tak przynamniej sądziła), ale Kocur wyglądał jak chodzące kłopoty, jednak najwyraźniej to dziewczyna uznawała za odpowiednie wrażenie. Cóż, tym lepiej dla nich.
        - Cieszę się, że się zdecydowałaś – powiedziała jedynie, unosząc szklankę w geście toastu i popijając z niej znów.
        Chwili ciszy nie przerywała. Nigdy jej nie peszyła i nie rozumiała czemu ludzie zachowują się tak dziwnie, gdy tylko na moment zapadnie milczenie. Jakby czuli jakąś wewnętrzną potrzebę zapełnienia tej pustki, niestety zazwyczaj swoim gadulstwem, które tak wymuszane stanowiło zazwyczaj bezsensowną paplaninę. Rashess nigdy do tej grupy nie należała, albo ciesząc się ciszą jako taką, albo wyłapując informacje, które chociaż początkowo miały zostać tajemnicą, wymykają się na światło dzienne w obliczu nastającego milczenia rozmówcy. Tym razem jednak nie próbowała przyłapać na niczym Ijumary, a jedynie dać jej chwilę na zebranie myśli.
        Nadchodzącego tematu się spodziewała, lecz z pewnością nie w aż tak bezpośrednim wydaniu. Na pierwsze słowa dziewczyny szklanka w dłoni rudowłosej zamarła na moment w drodze do ust, jednak po chwili kontynuowała, jakby nic się nie stało. Jednocześnie dowiadywała się nowych rzeczy, które Kocur najwyraźniej uznał za nieistotne dla sprawy, podczas gdy półelfka niemal zakrztusiła się rumem, słysząc o nawiązaniu do morskich potworów. Nie no, ten to ma gadane, naprawdę. Złotousty! Zachowywała jednak w miarę neutralną minę, dopóki brunetka nie stwierdziła, że przegrała z głowonogiem. Wtedy Calli parsknęła cicho śmiechem, wyszczerzając ząbki.
        - Przepraszam – wtrąciła jedynie i doprowadziła się szybko do porządku, pozwalając dziewczynie kontynuować oraz, czemu nie, napełnić ponownie jej pustą już szklankę. Gdy wypowiedź zakończona została pytaniem, Rashess milczała przez chwilę, zaciskając usta, gdy usłyszała w głowie śmiech basiora. No bo racja. Czy Kelsier coś mówił? Że źle odczytał sygnały, że był gotowy, ale czekał na jej krok, że myślał, że nie jest gotowa, że (o zgrozo) kobieta też powinna wykazać zainteresowanie, że rozważy za i przeciw. Szlag. To zdecydowanie nie było to, co chciałaby usłyszeć.
        - No, Kelpie? Typ coś mówił o pani kapitan? – wilk wciąż rechotał niskim głosem w jej głowie, nie przestając nawet gdy rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. Rozpogodziła się jednak zaraz, spoglądając na Ijumarę i pukając opuszkami palców w szklankę.
        - Mówił… – zaczęła, pocierając lekko nos i zastanawiając się jak ładnie przetłumaczyć męski tok myślenia. – On chyba nie był pewny, czy jesteś zainteresowana…
        - HA!
        - Naprawdę pomyślał, że straciłaś równowagę i nie chciał hm.. wykorzystywać sytuacji…
        - HA HA!
        - No a później myślę, że obawiał się na ciebie naciskać..
        - HA HA HA!
        - Zamkniesz się wreszcie?
        - Czy oni się nie mogą iść się pokryć, tylko tak się kręcą jak pies wokół jeża?
        - Chędożyć, nie pokryć. To nie takie proste.
        - Całkiem proste, wystarczy że on ją złapie za…
        - Thor, zamilcz w tej sekundzie, ostrzegam cię.
        - Jestem głodny.


        Dziewczyna westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, jak ciężkostrawnie mogła zabrzmieć jej wypowiedź, przez ciągłe wtrącenia Thora. Sama też nie wiedziała, co powiedzieć. Z jednej strony Kelsier powiedział jej to wszystko w zaufaniu, a z drugiej siedziała przygnębiona Ijumara, przekonana, że jej uczucie zostało wzgardzone. Poza tym mężczyzna wychodząc musiał liczyć się z tym, że zostanie nieco obgadany, takie życie, więc skoro mimo wszystko zdecydował się na wycieczkę po statku, nie przeszkadzało mu ewentualne poruszenie tematu jego osoby.
        Rany, jak ona się kompletnie nie nadaje do takich spraw! Fuknęła na basiora, a sama najchętniej zamknęłaby ich w sypialni, żeby sobie niewerbalnie pokazali własne zainteresowanie tą drugą osobą. Calli wychyliła rum ze szklanki do końca, nalewając sobie od razu następną. Na trzeźwo sobie z tym nie poradzi. Kilka razy otwierała i zamykała usta, to się podrapała po rudej czuprynie, to znów łyknęła trunku.
        - Huh – mruknęła w końcu – za wiele ci chyba nie doradzę, jesteś nieziemsko piękną kobietą, nie ma szans, by tobie odmówił, pytanie tylko czy ty chcesz iść do niego, czy czekać aż on przyjdzie do ciebie – stwierdziła wzruszając ramionami i uzupełniając szklankę koleżanki.
        - Nie dosłownie oczywiście, nie wyłaź już na tą pogodę, on sam niedługo wróci z podkulonym ogonem – zachichotała sama z własnego żartu. – Jesteśmy tutaj zaledwie dzień, on pewnie szanuje twoją em.. no ciebie generalnie szanuje – mruknęła i pochyliła się nagle do dziewczyny, obejmując ją za szyję i przytulając na moment. Naprawdę ładnie pachnie.
        - Nic się nie martw – powiedziała, gdy się już odsunęła, a czując uporczywe szturchnięcie w umyśle, odezwała się znów.
        - Aha, ale czy jest jakaś szansa na jeszcze jedną rybkę dla Thora?
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Iju nie była specjalistką od psich zachowań, ale domyśliła się, że Thor się cieszy. Nie przypuszczała, że to z powodu jej słów, wydawało jej się, że to tylko kwestia odpowiedniej techniki głaskania. I tak była wniebowzięta - gdyby mogła, to by go na krok nie odstępowała, tylko miziała tak długo, aż straciłby futro. Tak, po głębszym zastanowieniu Thor był chyba jednym z argumentów, dzięki którym ta dwójka znalazła miejsce na Kaprysie.
        Śmiech Callisto trochę zdekoncentrował panią kapitan. Co też powiedziała nie tak? Chyba najwyraźniej się nie zrozumiały, bo ona miała na myśli parkę, z którą siedziała teraz w kajucie. Kelsier to była inna para butów - jego zabrała na pokład przede wszystkim dlatego, że musiała, bo przedstawił jej stosowne zaproszenie od Kompanii. Że był przy tym przystojny i wiązała z nim pewne nadzieje to powiedzmy nadeszło później, jako zadośćuczynienie za to, że wciśnięto jej pasażera na ostatnią chwilę.
        - Ja również - zapewniła pani kapitan, stukając się z Calli szklanką. - Czeka nas najlepsza przygoda życia. Przynajmniej mojego - dodała, bo zdawało jej się, że płomiennowłosa półelfka mogłaby jej opowiedzieć wiele ciekawych historii ze swojego życia. Pani kapitan nie prosiła jej jednak o zwierzenia, a sama wylała z siebie to, z czym się borykała. Wbrew pozorom nie obraziła się za śmiech dziewczyny.
        - No sama widzisz - oświadczyła tylko, jakby Calli przyznała jej właśnie rację. Po skończeniu tej krótkiej relacji Ijumara miała lekko nadąsaną minę, która jeszcze się pogłębiła, gdy Callisto przekazywała jej słowa Kelsiera. Pierwszego argumentu, chociaż zdawał się być najważniejszy, nie skomentowała - może faktycznie nie okazała mu wystarczająco wyraźnie, że jest nim zainteresowana, w końcu w uwodzeniu nie miała wprawy - jak można jej nabrać gdy strzeże cię kilka tuzinów załogantów i nade wszystko nadopiekuńczy ojciec ze staroświeckimi zasadami, który najchętniej zacząłby od zaaranżowania jej małżeństwa z jakimś dobrze ustawionym młodzieńcem, nie pozwalając jej ani przez moment na spotykanie się z chłopcami w portach? Gennaro pewnie gdyby mógł, to wziąłby wzór z Hanale, ojca przyjaciółki pani kapitan - ten stary wariat zaaranżował jej małżeństwo za plecami wszystkich, po czym wyzionął ducha. Jak dobrze, że chociaż pana młodego wybrał w miarę przyzwoitego... Jednak Iju nie roztrząsała tej kwestii akurat teraz - drugi zarzut podany przez Callisto był o wiele poważniejszy i już wymagał stosownego komentarza.
        - Jestem kapitanem okrętu - jęknęła Nigorie, jakby sam fakt, że musi o tym przypominać, był żenujący. - Pływam po całym Oceanie Jadeitów już dziewiętnaście lat, na południu mówi się, że jestem córką morskiej bogini i śmiertelnika... I miałabym się przewrócić przez taką falkę?! Za kogo on mnie ma? - oburzyła się, po czym dramatycznie westchnęła. Chwilę milczała wydymając usta i ewidentnie trawiąc jeszcze gorzkie słowa, które usłyszała od Callisto.
        - A nawet jeśli, to poważnie, dwunastomackownica? - parsknęła z zawodem, kładąc splecione ręce na stole i opierając na nich brodę. - Nie mógł znaleźć lepszego tematu zastępczego? Co za gość…
        Iju zachowała dla siebie co teraz zamierza zrobić z tym fantem. Chyba sama nie była do końca pewna czy zamierza iść za nim czy też czekać. Komplement ze strony Callisto jednak zaraz poprawił jej humor i odsunął pochmurne myśli na dalszy plan - uśmiechnęła się od ucha do ucha, wyprostowała i powiedziała “dziękuję” poprawiając przy tym włosy. Ten moment nieuwagi wybrała jej pasażerka na okazanie odrobiny niewerbalnej czułości. Przez przypadek unieruchomiła jedną rękę Nigorie, a pani kapitan nawet wiele się nie zastanawiała, tylko drugą wolną ręką odwzajemniła jej gest. Uśmiechnęła się - Callisto była przyjemnie ciepła i miała takie miłe w dotyku włosy, do których z rozkoszą można było przytulić policzek…
        - Dziękuję, Callisto - powiedziała Iju, choć nie do końca było wiadome za co konkretnie dziękowała. Widać było jednak, że humor ma znacznie lepszy. Z przyjemnością dopiła swój rum, a gdy padło pytanie o rybkę dla Thora, ona spuściła wzrok na wilkora i zaraz było wiadome, że będzie mówiła do niego.
        - Oczywiście, że znajdzie się dla ciebie jeszcze coś do jedzenia! - zapewniła go, jakby karmienie tego wielkiego samca było szczytem jej marzeń. - Poczekajcie chwilę…
        Ijumara wstała od stołu i ruszyła przed siebie pewnym krokiem. Chociaż wlała w siebie całkiem sporo alkoholu, a na dodatek statkiem bujało jeszcze gorzej niż dotychczas, ona szła w linii prostej, jedynie kołysaniem bioder i ruchem kolan kompensując wszelkie odchyły. Podeszła do miejsca, gdzie ukryty był sznur do przywoływania kogoś z mesy - oczywiste było, że nie wyjdzie na pokład w taką pogodę, skoro miała od tego ludzi.
        - A ty byś coś jeszcze chciała? - upewniła się. Podeszła do drzwi, bo wiedziała, że zaraz ktoś przyjdzie. Nie pomyliła się, ledwo Callisto zdołała udzielić odpowiedzi, już do drzwi pukał jeden z marynarzy.
        - Przynieś kilka surowych ryb… Dla wilka, przecież że nie dla nas - dodała, wskazując zamaszystym gestem Thora, bo mężczyzna spojrzał na nią z jakimś dziwnym przerażeniem w oczach. Gdy jednak usłyszał, że ma to być pokarm dla wilkora, od razu mu ulżyło i poszedł po poczęstunek dla niego.
        - I sprawdź, czy nasz pasażer jest jeszcze na pokładzie czy już zdążyło go zmyć! - dodała jeszcze Ijumara mówiąc do zamykających się drzwi. Później wróciła do stołu i zwróciła się do Callisto. - Naprawdę lepiej, byście już nie wychodzili na pokład, burze na morzu są piękne, ale to nie zabawa, gdy będziecie chcieli udać się na spoczynek przejdziecie przez moją kabinę... Jeśli będziesz miała ochotę się rozerwać, to będziemy miały okazję w Turmalii - zachęciła pani kapitan. - Znam tam kilka ciekawych osób i fajnych miejsc na samym nabrzeżu, będzie można rozprostować nogi przed wyruszeniem w dalszą drogę.
        Wbrew pozorom Nigorie lubiła zejść na stały ląd. Gdy trzymała się bardzo blisko morza, tak by często słyszeć jego szum, wizyta była dla niej do zniesienia i mogła spędzić całą noc w jakiejś karczmie albo u kogoś na salonach.
        - A teraz ja odwrócę pytanie - oświadczyła. - Dlaczego wybraliście akurat mój statek?
        Pani kapitan spodziewała się co prawda jaką odpowiedź usłyszy, ale i tak na nią czekała. Zdawało jej się, że niestety nie miało to nic wspólnego z jej sławnym nazwiskiem, tylko z wyjątkowo fortunnym zgraniem w czasie.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Od razu gdy wszedł na górny pokład, uderzył go zimny wiatr, przez który Kelsier natychmiast założył kaptur na głowę. Trochę to pomogło, jednak nadal czuł go na skórze rąk, które nie były osłonięte przez żaden materiał. Jednak nie oznaczało to, że zwracał na to uwagę. Tak nie było, gdyż kotołak nie pierwszy raz miał na sobie ten strój i już przyzwyczaił się, że nie zapewnia on osłony całego ciała przed różnymi rzeczami. Może kiedyś zacznie nosić pełną kurtkę skórzaną, ale podejrzewał, że nie stanie się to w najbliższym czasie. Poza wiatrem, zimnem i morską wodą, czuł też, jak w statek uderzają fale i bujają nim. Wydawało mu się, iż tutaj jest to bardziej odczuwalne niż na dole. Mimo wszystko wiatr musiałby być naprawdę silny, silniejszy niż teraz, żeby móc go przewrócić, w końcu zmiennokształtny nie był chudzielcem bez mięśni i siły.
Kelsier zatrzymał się na chwilę, szybko wypatrzył miejsca, w którym będzie mógł najlepiej oglądać burzę i, przy okazji, jego obecność nie będzie przeszkadzać tym kilku osobom, które mogłyby wyjść później na pokład i robić coś ważnego, a następnie zaczął iść właśnie w tamtą stronę. Pamiętał, że Ijumara ostrzegała go, żeby nie podchodził do burty, bo może coś mu się stać, jednak on i tak miał zamiar to zrobić. Nie to, że nie przejął się jej ostrzeżeniem, po prostu coś podpowiadało mu, że im bliżej burty podejdzie, tym lepszy będzie miał widok na burzę.

Był w połowie drogi, gdy usłyszał jakiś głos. Odruchowo obejrzał się, żeby zlokalizować jego źródło, mimo że na początku myślał, iż „Podejdź!” nie było skierowane do niego, a do jakiegoś członka załogi. Cóż… na pokładzie nie było nikogo innego, więc to musiało być skierowanego do niego, więc podszedł do ciemnoskórego mężczyzny.
         – Jest to zrozumiałe – odpowiedział spokojnie na pierwsze słowa Rossa. To nie tak, że kotołak nie wyczuł w tym groźby, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że była ona w tej wypowiedzi. Chociaż ukrywała się jak zabójca czekający w cieniu na swój cel, ale była tam i wystarczyło skupić się na słowach, aby ją wyczuć. Co prawda zmiennokształtny mógł sprawiać wrażenie, iż nie przejął się groźbą albo nie wyczuł jej, jednak na pewno tak nie było, a on sam zapamiętał te słowa i na pewno ich nie zapomni.
         – Rozumiem… Na lądzie działa to podobnie. Wystarczy podróżować w czyimś towarzystwie dostatecznie długo – odparł. Wyglądało na to, że ta krótka rozmowa dobiegła końca, więc zmiennokształtny kiwnął głową i oddalił się, kontynuując spacer w stronę burty, z której będzie mógł obserwować burzę.

Już w pierwszej chwili Kelsier zauważył pewne podobieństwa do zjawiska, które lubił obserwować na lądzie, jednak widział też różnice. Przede wszystkim, wydawało mu się, że burza na morzu jest potężniejsza i może być bardziej niszczycielskim żywiołem niż na lądzie. Fale mogły być naprawdę dużym problemem dla statków i osoba sterująca jednostką musiała mieć spore umiejętności i wiedzę, żeby dać sobie radę w takich warunkach i sprawić, iż całość przetrwa spotkanie z żywiołem. Logicznie - im bliżej burzy, tym gorzej. Kelsierowi ciężko było wyobrazić sobie, co musi dziać się ze statkiem, który znalazłby się w środku burzy. Na pewno nie byłoby to nic przyjemnego i często musiało kończyć się zatonięciem. Jednak było w tym też coś pięknego. Ciemne chmury i błyskawice przecinające niebo wydawały się inne od tych, które można było obserwować nad lądową częścią Alaranii. Kotołak przywołał wspomnienie burzy, której przyglądał się jako ostatniej i porównał ją z tą, którą widział teraz. Chmury nad wodą wydawały się ciemniejsze, przez to błyskawice rozświetlały je bardziej i same wyglądały, jakby były jaśniejsze. Białowłosy obserwował jak linie światła z nieprawdopodobną prędkością wyłaniały się z chmur i uderzały we wzburzone morze. Przestał przejmować się wiatrem, który smagał nieosłonięte ręce zimnymi podmuchami, niczym niewidzialnym biczem, i całkowicie oddał się obserwacji tego, co było jednym z powodów opuszczenia przez niego kajuty Ijumary.

Nie wiedział jak długo wpatrywał się w ciemne chmury, szalejące morze i błyskawice, jednak gdy jego wzrok nie był już wpatrzony w dal i zaczął rejestrować to, co jest bliżej niego, szybko poczuł, że wiatr zelżał i teraz jego uderzenia można by było porównać do niezbyt silnego policzka od zdenerwowanej niewiasty. Woda otaczająca statek także wydawała się przez to spokojniejsza. Wiele wskazywało na to, iż oddalają się od burzy, a także sam sztorm zaczyna się kończyć.
Kotołak postanowił wrócić do środka. Swoim wyjściem i czasem, w którym go nie było, dał też dziewczynom możliwość do porozmawiania na osobności. Pamiętał drogą do kajuty kapitańskiej, więc skierował się właśnie tam. Tym razem nie musiał walczyć z wiatrem, jednak i tak kaptur zdjął dopiero wtedy, gdy znalazł się pod pokładem. Cały czas będąc w ruchu, przeczesał włosy tak, aby zakrywały kocie uszy. Chwilę później dotarł pod drzwi pomieszczenia, które było jego celem. Nie zastanawiając się długo, wszedł do środka.
         – Wróciłem… Nie przeszkodziłem w żadnej, ważnej rozmowie? - oznajmił swe przybycie i od razu zadał pytanie, którego może nie musiał wypowiadać, jednak wolał o to zapytać. Chciał mieć pewność. Nadal stał przy drzwiach, więc zawsze mógł wyjść, tak jeszcze na chwilę, jeśli naprawdę w czymś przeszkodził.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        Calli było tutaj niezwykle wygodnie. I nie chodziło nawet o twardy stół pod tyłkiem i szklankę z rumem w ręce, ale o towarzystwo Ijumary. Nie pamiętała już kiedy ostatnio miała okazję miło porozmawiać z jakąś dziewczyną, a ręki by sobie nie dała uciąć, że w ogóle kiedykolwiek miało to miejsce. Jakoś nigdy nie miała szczęścia do przyjaciół, będąc cały czas w ruchu no i jednocześnie nieco nieufną osobą. Fakt faktem jednak, że kobiety jakoś nigdy za nią nie przepadały, nie na dłuższą metę przynajmniej, nie posuwając się nawet do zdawkowych grzeczności, a co dopiero do rozmów nad kieliszkiem i zwierzania się z miłostek. Dlatego przyjemnie jej się teraz siedziało z tą młodą brunetką, pijąc i śmiejąc ze zwykłych codziennych problemów.
        Mimo jak najlepszych chęci, by jej nowa koleżanka była zadowolona, Callisto i tak nie mogła powstrzymać rozbawienia. Po części była to wina drugiej butelki trunku, który zawsze wprawiał ją w dobry nastrój, ale też kwestia powagi sytuacji, której ona aż tak bardzo serio nie traktowała. Sądząc po oburzeniu Nigorie, co do tego, jak obszedł się z nią Kelsier, dziewczyna swoją wartość znała i nie da się wodzić za nos byle przystojniakowi. Widać też było jednak, że zależy jej nieco bardziej niż tylko „dla zabawy”, jak potraktowałaby towarzystwo mężczyzny półelfka. W końcu, życie jest długie i nie sposób spędzić go tylko z jedną osobą.

        - Ekhem…
        - Z tobą aż po grób mój drogi.
        - No.


        Słysząc jednak wzmiankę o dwunastomackownicy, rudowłosa porzuciła już wszelkie pozory i wybuchnęła szczerym i całkiem urzekającym śmiechem. Po prostu już gdy wyobraziła sobie tą sytuację to było trudno o zachowanie pokerowej twarzy, a jeszcze pogarda, z jaką Ijumara wymówiła to słowo jedynie pomagała zwizualizować sobie, jak kapitan rozrywa wspomnianą bestię na strzępy gołymi rękami za zrujnowanie jej przyszłej, lecz niedoszłej randki. Tak, byłaby do tego zdolna. Wzgardzona kobieta jest w stanie dokonać wiele, nawet pozornie niemożliwych dla śmiertelnika rzeczy.
        Thor z kolei nie mógł powstrzymać mlaskania językiem, oczekując z niecierpliwością powrotu marynarza z jego jedzeniem. Najchętniej pożarłby cały ten pakiet, ale Mała zabroniła zjadać ludzi pani kapitan, więc musiał zadowolić się rybami. Spoglądał na brunetkę żółtymi ślepiami z miłym zaskoczeniem. Pieszczoty były oczywiście jak najmilej widziane, jednak zupełnie do nich nie przywykł, głaskany jedynie przez Kelpie. Zastanawiał się też, czy jego nowa koleżanka zdaje sobie sprawę, że te psy, co ludzie je hodują, zazwyczaj mieszczą się całe na kolanach swojego właściciela, a nie ledwie pysk wciskają na szczupłe uda.
        - Ja dziękuję, najadłam się kolacją, była przepyszna! – przyznała szczerze dziewczyna, westchnieniem na wspomnienie pysznego ryżu, potwierdzając swoje słowa. Zaraz jednak powróciła do poszukiwania dna swojej szklanki.
        - Na burzę specjalnie wychodzić nie będę, wystarczyło mi oglądanie jej z daleka – uspokoiła Ijumarę z uśmiechem, zastanawiając się przy okazji, czy Kocur nie zabawi w przejściu dłużej, niż jest to konieczne. Wspomnienie nowej rozrywki jednak skutecznie zmieniło jej tor myślenia. Chociaż kapitan dość okrężną drogą zasugerowała wizytę w karczmie, Calli nie miała wątpliwości, co do przesłania.
        - Ja zawsze bardzo chętnie – wyszczerzyła się i opróżniła szklankę. Przez moment myślała, że był to jeden łyk za wiele, gdy znów poczuła dziwną bezwładność, a jej dłoń nie wylądowała dokładnie tam, gdzie planowała. Okazało się jednak, że statek znów wybił się na jednej z potężniejszych fal, a półelfka ze śmiechem pojechała po śliskim stole, w ostatniej chwili zatrzymując się przy krawędzi.
        - Nie powiesz mi, że idzie się do tego przyzwyczaić! – parsknęła rozbawiona i nieco wytrącona z rytmu, wróciła powoli na swoje miejsce na blacie naprzeciwko dziewczyny, splatając nogi. Thor jednak nie był tak zadowolony i odszedł od nich, chowając się gdzieś w cieniu kajuty i przylegając płasko do podłogi. Tam też została mu dostarczona miska, którą przyniósł przemoknięty marynarz i z trwogą wymalowaną na twarzy, przesuwał naczynie butem, pod czujnym spojrzeniem głodnego basiora.
        - Statek wybraliśmy, bo jest największy oczywiście! I najpiękniejszy! – Callisto bezwstydnie kadziła pani kapitan, dolewając jej jeszcze alkoholu i pomijając kwestię dobrego zgrania w czasie, której obie były świadome. Była to rzecz tak oczywista, że dziewczyna nawet nie czuła się, jakby kłamała, skoro obie znały fakty.

        Kelsier powrócił akurat w momencie, gdy Thor przegryzał w pół ostatnią rybę, a jej ogon zwisał mu smętnie z pyska. Rashess nie zwróciła na to wcześniej uwagi, ale marynarzom w mesie musiało bardzo zależeć, żeby wilk był najedzony, bo ryba była proporcjonalna rozmiarem dla wilka, co oznaczało, że była wielkości małego rekina. A to szczwane bestie.
        - Dzieliłyśmy przyszłe łupy z wyprawy – zełgała, odpowiadając Kocurowi, a jej oczy błyskały wesoło. – W udziale przypadły ci kościotrupy tych ziomków, co ponoć skarbu strzegą, cieszysz się? Prawie jak te... kości tych świętych ludków, które handlarze sprzedają za miliony monet, nie pamiętam jak one się nazywają. Albo palec jakiś czasem można kupić. Jak się kiedyś przysłuchałam, to jeden wędrowiec na rynku miasta 32 palce jednego świętego sprzedał, to ci dopiero dar! Refleks! – rzuciła nagle w tym samym tonie, w jakim mówiła, posyłając napełnioną w międzyczasie szklankę mężczyzny po stole. Lepiej dla niego, by udało mu się ją złapać, nim naczynie spadnie ze stołu, bo za zaplamiony dywan w kajucie Ijumary oberwałoby się raczej Callisto, za głupie żarty.
        - Swoją drogą, jak to się stało, że zostałaś kapitanem statku? – zagaiła nagle dziewczynę. – Nie obraź się, ale wyglądasz bardzo młodo, a ja może i na kapitanach się nie znam, ale czy nie są to zazwyczaj starsi, zrzędliwi faceci?
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        Śmiech Callisto wcale jej nie irytował, może wręcz przeciwnie, poprawiał jej humor jak wypowiedziane w odpowiednim momencie “nie ma się czym przejmować, szkoda twoich nerwów”. Co więcej wesołość półelfki była zaraźliwa i w końcu Ijumara śmiała się na głos razem z nią, nie zastanawiając się nawet specjalnie co było tego przyczyną. Brała oczywiście poprawkę na alkohol, którego sama również wypiła dość sporo i na dodatek szybko, ale całe szczęście nie była w stanie gorszym niż Callisto. To byłby dopiero wstyd - kapitan, który przy pasażerach zaległ pod stołem z przepicia… Ojciec Iju, gdyby to tylko widział, to pewnie podniósłby się z dna morskiego i wrócił między żywych, by zrobić porządek ze swoją niewychowaną (mimo jego usilnych starań) córką. Tak bardzo chciał zrobić z niej dystyngowaną panią kapitan a nie takiego... półpirata jakim była teraz.
        W końcu Iju odzyskała oddech i dalej mogła prowadzić normalną konwersację, zająć się odpowiednio swoimi gośćmi. Zrobiło jej się bardzo miło na wieść, że Callisto smakowało serwowane na statku jedzenie - podziękowała jej za komplement i obiecała przekazać go kukowi. Gdy chwilę później statek po raz kolejny podskoczył na wysokiej fali, pani kapitan akurat stała. Dostrzegła jak Callisto przesunęła się po wypolerowanej powierzchni stołu i zachichotała lekko, bo przez alkohol krążący we krwi widok ten wydawał jej się zabawniejszy niż powinien. Sama bez problemu ustała na nogach - kto by ją w tym momencie widział, dostrzegłby, jak panna Nigorie z gracją tancerki lekko ugięła kolana i zakołysała całym ciałem jak orientalna tancerka.
        - Da się jak najbardziej - odpowiedziała przez to, gdy Callisto zakwestionowała umiejętność przystosowania się do kołysania statku. Jej usta rozciągnęły się w szerokim, zadowolonym uśmiechu. - Ale nie przejmuj się, ja mam za sobą dobrych kilka lat praktyki, też byś się tak poruszała po pokładzie gdybyś spędzała na nim tyle czasu co ja.
        Ijumara usiadła w fotelu zakładając nogę na nogę. Zachichotała lekko pod nosem na wieść, że ma największy i najpiękniejszy statek ze wszystkich, jakie tego dnia cumowały w Rubidii, bo tak jak z tym drugim nie można było się kłócić, bo gusta są różne, tak w kwestii rozmiaru Kaprys plasował się, owszem, w czołówce, ale na pewno nie na podium. Dobry komplement był jednak zawsze połową sukcesu.
        W tak doskonałym humorze zobaczył ją Kelsier, gdy wrócił ze spaceru po pokładzie. Ijumara spojrzała na niego błyszczącymi od endorfin i alkoholu oczami. W odpowiedzi na pytanie czy im przypadkiem nie przeszkodził jedynie wzruszyła ramionami, za to Callisto zdecydowała się udzielić wyczerpującej, kwiecistej… i zupełnie niezgodnej z prawdą odpowiedzi. Nigorie z początku chciała poprzeć jej wersję i poważnie kiwała głową, lecz wieść o trzydziestu dwóch palcach jakiegoś świętego pokonała powagę pani kapitan. Iju roześmiała się głośno, próbując zasłonić usta dłonią, było to jednak niemożliwe. Nim się opanowała, Calllisto zdołała posłać przez całą długość stołu szklankę dla Kelsiera tak, że pani kapitan tego nie zauważyła.
        Pytanie o to jak taka młoda dziewczyna dochrapała się własnego statku wprawiło Ijumarę w lekkie zaskoczenie. Nie przez to, że słyszała je po raz pierwszy, gdyż pytał ją o to prawie każdy pasażer i jakieś pół tuzina osób przy każdym postoju w porcie, ale raczej przez to jak bardzo bez kontekstu zostało ono zadane - po prostu nie spodziewała się, że poruszą tę kwestię akurat w tym momencie. Zamierzała udzielić długiej, wyczerpującej odpowiedzi, lecz przez moment milczała by ułożyć ją sobie w głowie - przez ten czas wodziła palcem po brzegu szklanki z rumem.
        - To był statek mojego ojca, kapitana Gennaro Nigorie - zaczęła w końcu, mówiąc bardzo ciepłym, rozmarzonym głosem. - Nie był zrzędliwym, starym prykiem, był mężczyzną z niezwykłą klasą. Nawet gdy miał już sześć krzyżyków na karku, kobiety za nim szalały… A ja nie miałam matki, byłam córką oceanu - urodziłam się na Kaprysie i spędziłam na nim całe życie. Gdy ocean upomniał się o mojego ojca, ja jako jedyne dziecko Gennaro Nigorie stanęłam za sterami Kaprysu. Wbrew pozorom mam większe doświadczenie niż większość podległej mnie załogi i wcale nie jestem gorsza od tych wszystkich dziadów na innych statkach Kompanii. W końcu moją matką było morze - oświadczyła twardo, jakby ktokolwiek mógł ją podejrzewać o brak predyspozycji do pełnienia tak odpowiedzialnej funkcji na statku, a plotki na jej temat miały świadczyć na jej korzyść.
        - Nie działa na mnie śpiew syren - zaczęła wyliczać. - Wszystko co ma związek z morzem robię instynktownie, będę najlepszym kapitanem na Oceanie Jadeitów wcześniej niż mój ojciec dochrapał się własnego statku. Nie ma sztormu, który by mnie pokonał… Można powiedzieć, że pochodzenie wynagradza mój młody wiek, bo w istocie, nie mam jeszcze nawet dwudziestu lat - powiedziała, a koniec swojej wypowiedzi zasygnalizowała upijając kolejny łyk rumu. Można powiedzieć, że przesadziła z tymi przechwałkami, jednak to było dla niej instynktowne - musiała budować swoją legendę, jeśli nie chciała odpaść z wyścigu do tytułu najlepszego kapitana po tej stronie Alaranii. Dlatego uparcie twierdziła, że jest córką morza, bo prawdziwa historia była dużo mniej romantyczna. Matka, która po urodzeniu dziecka rzuciła się w morską toń… To również można było przekuć w zwycięstwo, z An robiąc jakąś personifikację Oceanu, która wróciła w głębiny gdy już dokonała swego dzieła, lecz Gennaro kategorycznie nie zgadzał się na rozpowiadanie tego typu historii, a Iju również czuła, że byłoby to kalanie pamięci o własnej matce. Dlatego lepiej było zupełnie pominąć ten drażliwy temat.
        Iju nagle wstała od stołu i podeszła do swojego biurka. Z pierwszej szuflady od góry wyciągnęła plik papierów i pośpiesznie je kartkowała, ewidentnie czegoś szukając. W końcu natrafiła na jakiś wyraźnie sztywniejszy kartonik, który był jej celem - z nim w ręce wróciła do Callisto i podała jej go. Był to narysowany pastelami portret mężczyzny dobiegającego pięćdziesiątki - jego ciemnobrązowe, poprzetykane pasmami siwizny włosy były związane w modną dwadzieścia lat temu kitkę bez przedziałka. Rysy twarzy miał szlachetne, a z gładko ogolonego oblicza biła elegancja, powaga i surowość. Miał usta podobne do Iju - z wydatną dolną wargą i cienką górną - a ponadto jego brwi również były identyczne jak u pani kapitan.
        - To mój ojciec, Gennaro Nigorie - oświadczyła z dumą Mara, jeśli ktoś się jeszcze tego nie domyślił. - Ale ten portret zrobiono nim się jeszcze urodziłam. Przed śmiercią miał już znacznie więcej zmarszczek i zupełnie siwe włosy, ale dalej patrzył tak samo. Miał ogromny posłuch wśród marynarzy, a przeżył tyle przygód i znał tyle opowieści, że aż zazdrość bierze. Ocean był jego największą miłością, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic - westchnęła z rozmarzeniem, nie zważając na to, że na podstawie jej słów ktoś mógł wyciągnąć wniosek, jakoby Gennaro bardziej kochał żeglowanie niż własną córkę.
Awatar użytkownika
Kelsier
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Kelsier »

Niespodziewana fala, która uderzyła w statek, gdy kotołak kierował się w stronę kajuty Ijumary, była dość silna i sprawiła, że stracił równowagę, a przez to wylądował na ścianie. Oparł się o nią ręką, co złagodziło uderzenie i dlatego też nikt nie usłyszał dźwięku, który powstałby, gdyby Kelsier uderzył w ścianę bokiem ciała, a dokładniej całą jego lewą stronę. Stał tak przez chwilę, aż bujanie uspokoiło się trochę, a później ruszył dalej, nadal kierując się w stronę kajuty kapitańskiej.

Wszedł do środka i od razu zauważył, że dziewczyny piły cały czas. Widział to zwłaszcza u Ijumary, w jej błyszczących oczach i wyrazie twarzy. Spojrzał na Callisto, bo to ona odezwała się pierwsza i postanowiła odpowiedzieć na jego pytanie.
         – Pewnie masz na myśli relikwie – odpowiedział po chwili, a w następnej doskoczył do stołu i złapał szklankę z trunkiem w połowie jej drogi na podłogę. Oczywiście, że wszystko było zaplanowane i mógł złapać ją wcześniej, jednak w ten moment warto było wpleść coś, co mogłoby wywołać coś na wzór paniki albo innego uczucia.
         – Chociaż wątpię, żeby ich szkielety miały wartość relikwii… Ale pewnie znajdę jakiegoś kupca – odparł i wzruszył lekko ramionami, jakby dla niego nie było to niczym trudnym. Wiedział, że rudowłosa najpewniej nie mówi poważnie, jednak tylko to sprawiało, że on udawał, iż traktuje to, jak najbardziej poważnie i wierzy w jej słowa. Naprawdę mógłby spróbować poszukać kogoś, kto kupiłby takie szkielety… a gdyby mu się nie udało, zawsze mógłby poprosić albo zapłacić komuś, kto ma lepsze kontakty niż on i zna więcej ludzi. Taką zapłatą nie musiałyby być rueny, bo Kelsier zawsze może zaproponować swoje usługi, które, może, byłyby bardziej przydatne.
Zajął krzesło, na którym siedział wcześniej, przy okazji słuchając tego, jak Ijumara odpowiada na pytanie zadanie jej przez Callisto. Gdy padło imię ojca dziewczyny, kotołakowi zaczęło wydawać się, że już gdzieś na pewno je słyszał. Impuls ten był dość silny, więc całkiem możliwe, iż naprawdę gdzieś i kiedyś o nim słyszał. Może było to w jednej z karczm w miastach portowych, które odwiedził. Wtedy mógł przebywać w jednym budynku z załogą Gennaro Nigorie i, całkiem przypadkiem, mógł usłyszeć, jak jeden z nich wspomina jego imię albo coś podobnego. Poświęcił nawet dłuższą chwilę na próbę przywołania tego wspomnienia, wyglądając wtedy, jakby zastanawiał się nad czymś naprawdę ważnym, ale nie udało mu się tego zrobić.

Uśmiechnął się lekko, gdy brunetka zaczęła wymieniać cechy związane z tym, że jej matką było morze. Cóż, zmiennokształtny wcześniej nie spotkał nikogo takiego, więc zestaw, który wymieniła Ijumara był dość niezwykły. On sam miał pewne cechy, a właściwie jedną cechę, którą można tak było nazwać, bo pozostały bezpośrednio łączyły się z jego rasą, więc nie były tak niepowtarzalne, jak mogłoby się wydawać. Kelsier mógł dosłownie stać się jednością z cieniem i przez to ukryć się w nim, a także, przez krótki czas, podróżować pomiędzy cieniami. Było to coś bardzo podobnego do teleportacji, tylko że ograniczona do ciemności i tego, iż kształty z niej tworzone musiały ze sobą sąsiadować. W zasięgu jego wzroku mogło znajdować się kilka cieni, jednak on mógłby przenieść się tylko do tego, który był najbliżej. Coś za coś. Nie było rzeczy, która miała wyłącznie pozytywne albo wyłącznie negatywne strony. Napił się, może za szybko i za dużo niż chciał na początku, bo za jednym razem opróżnił większość trunku w szklance, a statek zaczął kołysać się nieco bardziej, niż robił to wcześniej.
Przeniósł wzrok na Ijumarę, gdy ta wstała nagle i podeszła do biurka czegoś tam szukając. Tak, ciekawiło go, co było celem pani kapitan, chociaż miał już swoje podejrzenia i opierał je na tym, o czym, a raczej o kim, wspomniała wcześniej. Gdy już do nich wróciła i powiedziała, kogo przedstawia portret, tylko potwierdziła jego przypuszczenia. Kelsier wychylił się do przodu, aby także móc zobaczyć, jak wyglądał ojciec Ijumary. Ona przynajmniej miała ojca i znała go.
To nie tak, że on nie miał rodziców… po prostu ich nie pamiętał, bo razem z siostrą szybko opuścili dom. Jedyną namiastką rodzica była dla niego starsza siostra, z którą później i tak musiał się rozstać, i to nie do końca z własnej woli.
         – Czarnoskóry jegomość sterujący teraz statkiem… jak ma na imię? - zapytał po chwili, przypominając sobie, że kapitan nie wspomniała nic o jego imieniu.
         – Uciąłem sobie z nim krótką pogawędkę i zapomniałem zapytać go o imię – dopowiedział po chwili.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

        - Relikwie! – Calli z uśmiechem uderzyła otwartą dłonią w blat, jednocześnie obserwując jak mężczyzna doskakuje do stołu i łapie swoją szklankę. Miał refleks, to trzeba było mu przyznać. Odprowadziła go spojrzeniem, gdy siadał przy stole i przeniosła swoją uwagę znów na Ijumarę, która dłuższą chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, a złodziejka wyczuła, że nie będzie ona krótka. I nie myliła się.
        Trzeba było przyznać, że dziewczyna miała dar do snucia opowieści. Jej ciepły głos ładnie komponował się z głuchymi odgłosami sztormu na zewnątrz i dość mocnym, lecz jednostajnym kołysaniem statku. Spojrzenie nie było uparcie utkwione w słuchaczach, jakby koniecznie chciała by co chwila potwierdzali, że słuchają, lecz błądziło po kajucie, jakby widziała nie jej ściany lecz to, co akurat opowiadały jej usta. Rashess uwielbiała gawędziarzy, to było jak zupełnie nowe doświadczenia, przeżywanie czyichś przygód siedząc przy cieple ogniska. Widziała, że nawet Thor słucha, chociaż dla innych mógł wyglądać, jakby po prostu odpoczywał bezmyślnie po posiłku.
        Nawet nie mrugnęła słysząc miano mężczyzny. Brzmiało kompletnie obco i chociaż nie wykluczała, że kiedyś obiło jej się o uszy, na pewno nie w kontekście wystarczająco ważnym, by je zapamiętała. Poza tym kapitan statku pewnie nieczęsto zapuszczał się w głąb kraju, a elfka z kolei nie zaglądała na wybrzeże zbyt często. Pochodzenia dziewczyny po kądzieli nie podważała. Jeśli ta mówiła, że jej matką było morze – tak właśnie było. Tak jak Callisto mogłaby powiedzieć, że jej matką był las, gdyż swojej prawdziwej nie znała, a to knieje ją wychowały na w spółkę z jej bratem. Nie ograniczała pochodzenia do tego, spomiędzy czyich nóg się wypadło, ale jak się żyło. A jeśli Ijumara spędziła całe swoje życie na morzu, każde jej słowo było w oczach złodziejki prawdziwe. Chociaż kolejne słowa pani kapitan mogły zdawać się przesadzone, nikt jej nie przerywał - w końcu co oni, szczury lądowe, mogli tak naprawdę wiedzieć o ocenie? Rudowłosa o syrenach wiedziała tyle, że zamiast nóg mają ogon, a co do pokonywania sztormów... czy właśnie nie pruli bez strachu przez jeden? Uśmiechała się więc tylko zasłuchana, zapominając nawet o szklance w swojej dłoni, dopóki Nigorie się nie napiła. Wówczas również opróżniła swoje naczynie i podążyła wzrokiem za dziewczyną.
        Przechyliła nieznacznie głowę, zastanawiając się, co takiego chce im pokazać kapitan, jednak już wkrótce w jej dłonie trafił malowany pastelami portret, z którego łypał na nią surowo starszy mężczyzna. Śledziła wzrokiem wszystkie rysy jego twarzy, a słowa dziewczyny stały się jakby bardziej odległe, gdy Calli zapatrzyła się na rysunek. Szkoda, że ona nie pamiętała jak wyglądał jej ojciec ani nie miała nawet żadnego jego portretu. Pytała o to kiedyś Thomasa, ale ten zaśmiał się jedynie, mówiąc, że na takie rzeczy stać tylko bogatych. Próbował opisywać jej ojca, ale w jego pamięci pozostało jedynie twarde spojrzenie na twarzy poznaczonej bliznami, ale i mnóstwem zmarszczek powstałych od śmiechu. Żadna z tych rzeczy nie pomagała dziewczynce wyobrazić sobie ojca, który w jej umyśle zyskiwał twarze najróżniejszych ludzi, których spotykała. Nie tęskniła za nim, bo nigdy go nie znała, a obecność brata była jej wystarczająca. Jednak gdy i jego zabrakło, odczuwała czasem pewną pustkę i zdawała sobie sprawę, że zapełnić ją mógłby jedynie członek rodziny. Cholernie jej go brakowało. O matce nie myślała nigdy. Teraz miała tylko Thora, a on tylko ją i to im wystarczało, zazwyczaj.
        - Jesteś do niego podobna – powiedziała cicho, gdy w końcu ocknęła się z zamyślenia.
        Podała portret Kelsierowi i dolała sobie rumu, wypijając od razu pełną szklankę. Przymknęła na chwilę oczy, gdy alkohol wstrząsnął jej organizmem, ale gdy je otworzyła, na jej usta wrócił stary, zawadiacki uśmiech. Rozlała sobie i swoim towarzyszom kolejną kolejkę.
        - Też na niego wpadłam – rzuciła po słowach Kelsiera. – Chyba nie za bardzo podoba mu się nasza obecność na statku – powiedziała, zerkając szybko na Ijumarę, ciekawa czy zareaguje zgodnie z jej przewidywaniem. Uczyła się powoli zachowań obojga znajomych i robiła to jedynie po części umyślnie, ale gdy już się na tym przyłapała, sprawdzała czy dobrze ocenia ich odruchy.
        Podniosła spojrzenie na wilka, gdy ten wstał nagle i ruszył w stronę wyjścia.
         - Gdzie idziesz?
        - Muszę się odlać.
        - Dziękuję, ta wiedza była mi niezbędna.
        - Przecież pytałaś.
        - Następnego pytania pewnie również będę żałować, ale gdzie dokładnie masz zamiar to zrobić?
        - Jak to gdzie, za burtę
– wilkor prychnął i opuścił kajutę, a Calli zamarła z dziwnym grymasem na twarzy, zbyt wstrząśnięta brutalną szczerością przyjaciela, by się zaśmiać. Poza tym nie było to wcale aż tak zabawne, gdy dotarło do niej, że w razie czego sama nie wie, gdzie udać się za potrzebą. O ile basior był na tyle wielki, że wystarczyło mu podnieść nogę za burtę, o tyle elfce nie uśmiechało się wystawiać tyłka poza statek w trakcie sztormu. Właściwie w żadną pogodę. Faceci to jednak mają wygodnie. Będzie to musiała omówić z Nigorie, ona nie wyglądała na kogoś, kto sika, gdzie popadnie, więc na pewno ma tu jakieś eleganckie rozwiązanie. Póki co, Prasmokowi niech będą dzięki za jej stalowy pęcherz.
Awatar użytkownika
Ijumara
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Żeglarz
Kontakt:

Post autor: Ijumara »

        W całych tych popisach z przesuwaniem szklanki po stole i łapaniu jej w locie był tylko jeden mały problem – Ijumarze w sumie było wszystko jedno czy ona się stłucze czy nie, dlatego nie zareagowała aż tak żywiołowo, jak tego po niej oczekiwano. Niemniej refleks Kelsiera całkiem jej zaimponował. To, oraz fakt, że się przy okazji nie przewrócił, bo statkiem cały czas bujało. Może gdyby go trochę przeszkolić, to nadawałby się na marynarza? Miał już dobrze rozwinięty zmysł równowagi i stalowy żołądek, więc reszta to tylko kwestia nauki. No ale ona nie potrzebowała nowego załoganta. A już na pewno nie jego.
        W wygłupy wokół relikwii pani kapitan się nie wtrącała, chichotała jedynie co jakiś czas i przez moment przyglądała się czujnie kotołakowi by upewnić się, że on na pewno nie dał się wkręcić w ten pomysł Callisto, no bo… niech to, przecież to było zupełnie niedorzeczne. Ludzkie kości nie miały specjalnie dużej wartości nawet wśród nekromantów, bo ich zdobycie nie było wcale takie trudne, w przeciwieństwie do świeżych, kompletnych zwłok - Iju doskonale wiedziała jak wygląda sytuacja, bo przecież zajmowała się czasami przewozem kontrabandy i znała ceny naprawdę różnych dziwnych dóbr.

        - Dziękuję – odpowiedziała Ijumara natychmiast po tym, gdy Calli stwierdziła jej rodzinne podobieństwo do ojca, zupełnie jakby był to komplement. Cóż, dla niej był. Gennaro był uważany za mężczyznę szalenie przystojnego i charyzmatycznego, a ona również bardzo chciała mieć te dwie cechy. Nic to, że z charakteru była z ojcem niczym ogień i woda i może nie dogadywali się jakoś wybitnie dobrze, ale stanowili dobrą i lojalną rodzinę, a pani kapitan jasno dawała do zrozumienia, że jest dumna z tego czyją córką była. Z uśmiechem przyjęła z powrotem portret Gennaro i spojrzała na niego z bladym śladem tęsknoty w oczach – od jego śmierci ledwo minął rok, dopiero podczas rejsu do Rubidii zdjęto czarną wstęgę przymocowaną do bandery Kaprysu. Ale tego Iju nie zamierzała mówić swoim pasażerom, skoro nie pytali. Wróciła do biurka, by schować portret ojca z powrotem do szuflady.
        W rozmowie między kapitan Nigorie a jej pasażerami nastąpił kolejny – dość gwałtowny jak dla niej – zwrot akcji. Chociaż może z drugiej strony pytanie o ciemnoskórego bosmana było dla nich oczywiste jako element dalszego wypytywania o tematy związane z Kaprysem. Iju w każdym razie nie zamierzała unikać odpowiedzi – to nie była żadna tajemnica.
        - To mój bosman, Ross Stranova – wyjaśniła. - Pływa na Kaprysie trzynaście lat, mój drugi najlepszy sternik... Czego od was chciał? - zapytała po chwili wahania, bo wcale nie była pewna, czy chce usłyszeć odpowiedź. - Był dla was nieuprzejmy? Ross jest taki trochę jak jakiś terytorialny zwierzak, nie lubi obcych na Kaprysie. Wiecie, jesteśmy jednostką handlową, pasażerów bierzemy tylko przez to, że ja mam taki kaprys – powiedziała, odpowiednio akcentując ostatnie słowo i chichocząc nad własnym żartem. Rum trochę już poluzował jej hamulce i może jeszcze nie można było nazwać jej pijaną czy odmówić jej polewania dalszych kolejek, ale humor miała przez to wyśmienity i nawet głupie zachowanie Rossa nie było w stanie sprawić, by zmarkotniała. Dyplomatycznie wolała też nie wspominać o tym, że bosmanowi nie spodobał się Kelsier przez sam fakt bycia młodym mężczyzną, a Callisto przez to, że od razu dało się wyczuć jej zadziorny charakter – mogła mieć zły wpływ na Ijumarę, którą Ross traktował prawie jak własną córkę. Nic dziwnego, w końcu dziewczyna rosła na jego oczach, a Gennaro wręcz uczynił z niego jej nieformalnego ojca chrzestnego.
        - Och, a on gdzie idzie? - upewniła się z troską panna Nigorie, gdy zobaczyła Thora, który właśnie otwierał sobie drzwi potężną łapą. Przeszło jej przez myśl, że wilkor swoją inteligencją przewyższał chyba nawet niektórych członków jej załogi, bo rzadko widziało się zwierzę, które tak dobrze radziło sobie z typowymi ludzkimi wynalazkami… Pani kapitan obserwowała go jak zafascynowana, lecz gdy zniknął na zewnątrz ogarnęła ją konsternacja: powinna zamknąć drzwi, ale co, jeśli przez to nie będzie mógł wrócić? ”Głupia gąsko, w drugą stronę tym łatwiej sobie otworzy…”, zganiła się zaraz, po czym wstała i poszła jednak zamknąć wejście do kajuty.
        - Callisto - zwróciła się z błyskiem w oku do pasażerki, gdy już wracała z małego spaceru. - Powiedz, skąd masz Thora? To nie jest pies, prawda? Jest taki duży i mądry, wydawało mi się, że żaden pies nie jest AŻ TAKI jak on - zauważyła, mocno akcentując odpowiednie słowa. - Ja, hm, może niewiele znam się na stworzeniach żyjących na lądzie i może wielu rzeczy nie widziałam, ale psy są z reguły takie. - Iju pomachała ręką na wysokości kolan. - Opowiadaj - zachęciła na koniec, siadając przy stole.
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości