Trytonia[Trytonia] Port skuty lodem

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Zablokowany
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

[Trytonia] Port skuty lodem

Post autor: Jorge »

        Piracki statek - z którego na ten krótki czas zniknęły wszelkie bandery, a symbole związane z przynależnością pierwotnej załogi zostały zastąpione tymi należącymi do pojmanej załogi - uzyskał pozwolenie wejścia do portu, chociaż widać było, jak nagle na nabrzeżu pojawiło się o wiele więcej postaci ubranych w mundury straży przybrzeżnej i celników. Żaden z wilków morskich nie miał czasu, by przejmować się czymś takim - przybijanie do nabrzeża było jednym z trudniejszych manewrów, a na dodatek teraz należało okiełznać mocno rozpędzoną jednostkę, która mimo absurdalnego przeciążenia nadal utrzymywała się na wodzie dzięki magii Upadłego Anioła. Gdzie nie spojrzeć jakiś marynarz majstrował przy linach, ożaglowaniu, ktoś nieustannie wykrzykiwał zmierzoną głębokość czy prędkość i kierunek, z którego wiał wiatr, a wszystko to okraszone było złorzeczeniami i przekleństwami.
        Z lądu niewielka grupa trzech mężczyzn wskazywała miejsce, gdzie powinien zacumować statek. Była to standardowa grupa składająca się z dwóch strażników i celnika, którego można było rozpoznać po oliwkowej kurtce i podkładce z potrzebnymi dokumentami, którą trzymał pod pachą. Carax widząc go zmrużył oczy, zastanawiając się czy ma do czynienia z człowiekiem, który chce odbębnić swoje i iść do domu, czy też planuje sprawdzać wszystko tak szczegółowo, jak to tylko możliwe, nie wyłączając z tego rozbierania kadłuba statku na pojedyncze deski, bo i tacy się zdarzali. Arystokrata miał jednak przeczucie, że będzie to najbardziej szary urzędnik na jakiego można trafić - trochę poględzi i podbije niezbędne papiery jedynie obrzucając wzrokiem przedstawione mu towary. Wszystko wskazywało na to, że pójdzie gładko.
        W końcu statek przybił do nabrzeża - gdy tylko dało się słyszeć charakterystyczny jęk odbijaczy złapanych w kleszcze pomostu i burty jednostki, a cumy zostały mocno zamocowane do pachołów, obie załogi mogły sobie pogratulować. Na ten krótki moment zatarła się granica między marynarzami i piratami - zejście na ląd było powodem do świętowania bez względu na okoliczności. Niestety, na upragniony moment postawienia stopy na suchym lądzie należało jeszcze trochę poczekać - celnik już czekał, aż zostanie spuszczony trap i będzie można dopełnić formalności. Nikt nie był tak głupi, by udawać, że statek o takim zanurzeniu i tak zawalony stertami skrzyń nie przewozi żadnego towaru, należało pokazać jakieś papiery. O dziwo kapitanowie musieli wcześniej dogadać ten element podróży, bez konsultacji z Panem Nawałnic. Kupiec, którego skuty lodem statek pozostał na morzu, zszedł do celnika z plikiem papierów w ręce.
        - Trochę się tam dopisało tu i tam - powiedział dowódca pirackiego statku, jakby był dumny, że tak to sobie wymyślili. - W Trytonii celnicy niespecjalnie przykładają się do roboty, łyknie to.
        Formalności trwały trochę czasu, celnik za wszelką cenę chciał wejść na pokład i przejrzeć co zostało przywiezione, gdy jednak stanął na deskach jednostki i zobaczył, jaki ogrom przedmiotów musiałby obejrzeć zupełnie sam, jego mina zrzedła. Zerknął na pierwsze kilka skrzynek i resztę sobie odpuścił. Postawił swoją pieczęć tam gdzie było to konieczne, podpisał się w kilku miejscach i wepchnął swemu rozmówcy wszystkie papiery, jakby na sam ich widok zbierało go na mdłości. Opuścił statek jeszcze szybciej, niż na niego wszedł.
        - Rozładowujemy! - ryknął wtedy kapitan piratów. - Jazda, jazda, ruchy, gamonie!

        Jorge skorzystał z okazji i rozsądnie czmychnął z pokładu, nim zaczęło się zamieszanie. Po zejściu z trapu zachwiał się odrobinę - jednak te kilka dni na morzu sprawiło, że musiał na nowo przyzwyczaić się do chodzenia po pewnym gruncie, czuł się jakby zaraz miały ugiąć się pod nim kolana. Odsunął się na bok i tam powoli spacerował wzdłuż burty. Musiał przyznać, że naprawdę cieszył się z tego, że chociaż jedną noc odpocznie od nieustannego kołysania. Chyba, że zdoła się tak upić, że podłoga sama zawsze falować - ta opcja nie była wcale aż tak nieprawdopodobna.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Zimne spojrzenie przeszywało wszystkich znajdujących się w porcie. Skryty pod kapturem śnieżnobiałego płaszcza Baldrughan z chłodnym zadowoleniem obserwował wszelakie skomplikowane manewry, jakich podjęli się wszyscy marynarze na jego statku.
Zadowolony z siebie Pan Nawałnic powoli zszedł z mostku, chrzęszcząc przy tym lodową zbroją, również skrzętnie ukrytą pod materiałem białego płaszcza. Nie czuł potrzeby by ingerować w sprawy związane z celnikiem. W skrytości liczył na to, że piraci znają sposób na to by ominąć wszelakie kontrole prawne, by bezpiecznie wpłynąć do portu.
Upadły Anioł zbliżył się do stosów kosztowności, które razem z towarzyszami zgromadzili w trakcie podróży. Cieszył się, że celnik, przeprowadzając kontrolę, pominął istotniejsze przedmioty, o których istnieniu z pewnością zostaliby powiadomieni miejscowi władcy oraz magowie. Skinąwszy obu kapitanom, jakby tym samym nakazując im zajęcie się rozładunkiem i zmagazynowaniem skarbów, Pan Nawałnic powoli zszedł na suchy ląd, szukając spojrzeniem szlachcica.
Swe niewzruszone oblicze skrył w przepastnej głębi białego kaptura, a włócznie przycisnął do lodowego napierśnika, jakby nie chciał by ktokolwiek zauważył w nim cokolwiek dziwnego. Mimo to, cywile i strażnicy schodzili mimowolnie schodzili z drogi Lodowego, który powoli poruszał się wśród tłumu zaśmierdłych i zmęczonych życiem marynarzy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Im mniej rzeczy zostawało na pokładzie, tym wyraźniej widać było, jak zmniejsza się zanurzenie jednostki i aż dziw brał osoby postronne, jak tak obciążony statek mógł pływać po wodach oceanu. Wokół zaraz zaroiło się od tragarzy do wynajęcia i różnego rodzaju portowych mend, piracka załoga szybko jednak rozganiała gapiów, bo nie od dziś wiadomo, że w takim tłumie i rozgardiaszu niektóre rzeczy lubią znikać, przyklejone do przypadkowych rąk.
        - Panie. - Kapitan kupieckiego statku zbliżył się do Upadłego Anioła, kornie chyląc przed nim czoła. - Skarby z wraków mają iść do magazynów razem z resztą czy też chcecie je gdzie indziej ulokować?
        Tylko ten jeden raz któryś z marynarzy zwrócił się do Pana Nawałnic w trakcie rozładunku, z resztą spraw radzili sobie sami. Błyskawicznie towar zrzucono z pokładu na nabrzeże, a tam zaczęto przekładać go na wózki, by przewieźć wszystko do jednego z wielu magazynów w porcie. Kapitanowie mieli swoje pewne miejsca i kontakty, wiedzieli więc najlepiej gdzie warto pytać i z kim ubijać interesy. To była rutyna, w której czuli się pewnie.

        Jorge odszedł kawałek od statku, by nie musieć co rusz uciekać z drogi marynarzom, którzy znosili towary i skarby na ląd, układając wszystko w imponujący stos zdobyczy. Był dobrze ubrany, dlatego co jakiś czas zaczepiał go jakiś żebrak, Carax jednak spławiał wszystkich jak leci - jeśli zrobiłby jeden wyjątek, nie opędziłby się już od biedaków, zaś konsekwentnie odmawiając zniechęcał ich do siebie i już wkrótce miał spokój. Co innego Pan Nawałnic: Jorge obserwował go już pewien czas i zauważył, że - zupełnie jakby otaczało go niewidzialne pole magii - wszyscy przed nim umykali już od samego początku, nikt nie śmiał się odezwać i tylko odprowadzali anioła spojrzeniami, w których krył się niepokój pomieszany z szacunkiem. Jorge zaśmiał się cicho pod nosem, zadowolony z tego, co widział. Sam bez zbędnego pośpiechu podszedł bliżej. Nadal nie odpuszczała mu specyficzna miękkość kolan towarzysząca zejściu na ląd, przez co jego krok był zadziwiająco taneczny.
        - Szkoda skrywać tak piękne oblicze pod kapturem - rzucił na wstępie komplementem. - Kapitanowie doskonale sobie radzą ze swoimi obowiązkami - poszukamy jakiejś karczmy, gdzie będzie można zająć się resztą? Znam jeden lokal w okolicy portu, nie taką mordownię jakich tu pełno, ale też nie pretensjonalny jak te wszystkie tawerny dla bogaczy.
        Carax uniósł pytająco brew.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan lekko zsunął biały kaptur z twarzy i skierował swe spojrzenie na kupieckiego kapitana. Jego oczy wyrażały staranie dopasowaną do charakteru śmiertelnika pogardę, choć głos jej nie wyrażał.
- Wszystkie ładunki zanieście do magazynów, a w odpowiednim momencie przyślę posłańca po odpowiednie rzeczy. W tym samym czasie życzyłbym sobie, aby zostały zakupione bądź wynajęte dodatkowe statki, w liczbie co najmniej trzech. Jeżeli samemu nie chcesz się tym zająć, to wyznacz kogoś, kto cię wyręczy w tej misji. - Lodowy odwrócił się plecami do śmiertelnika i skierował swe kroki w kierunku szlachcica, ponownie naciągając kaptur na głowę.
- Może i piękna, ale wzbudza zbyt wiele zainteresowania, gdyby ją bardziej odsłonić - wyszeptał, zrównując swe kroki z szermierzem, po czym wysłuchał meldunku i propozycji Caraxa.
- Prowadź zatem, gdyż czym prędzej muszę zebrać popleczników i rozpocząć działania, które jak najszybciej przyszykują mnie do starcia z demonicznymi heretykami - zakończył Upadły i przez chwilę obserwował Jorge, po czym uśmiechnął się, jednak nie okazując żadnych emocji.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge westchnął cicho, ale zdawało się, że było to westchnienie zadowolenia. Chwilę patrzył na Upadłego Anioła, a gdy ten powiedział co miał do powiedzenia, oszczędnym ruchem dłoni wskazał kierunek.
        - Chodźmy - zachęcił, nim jednak opuścili nabrzeże, przywołał do siebie pierwszego lepszego marynarza, który wyglądał na w miarę rozgarniętego. Przekazał mu, że razem z Panem Nawałnic idą do karczmy, podał jej nazwę i mniej więcej określił gdzie się znajduje - to tak na wypadek, gdyby ktoś ich szukał. Później już mogli iść. Carax, jak zapowiedział, dobrze znał drogę z portu do rzeczonej karczmy, nie była ona zresztą długa i skomplikowana - wystarczyło odejść przecznicę od nabrzeża, w miejsce, gdzie już robi się trochę ciszej i portowy zgiełk nie męczy tak uszu, minąć najbardziej oczywiste tanie noclegownie i tawerny, gdzie piwo niewiele różniło się w smaku od morskiej wody, wtedy było się praktycznie na miejscu.
        Budynek karczmy przykuwał wzrok swą zadbaną fasadą - wśród pokruszonych murów okolicznych domostw jego kiepsko pobielona wapnem frontowa ściana i prawie nieuszkodzony gont robiły wrażenie schludności i zapraszały do wizyty, chociaż w bardziej dostatnim mieście byłaby to tania mordownia. Na szyldzie nad drzwiami widniał wizerunek jakiejś ryby namalowany żółtą farbą. Carax skierował się prosto w tamtym kierunku, nawet nie przystanął przed wejściem tylko od razu wkroczył do środka, gestem zapraszając Pana Nawałnic.
        Sala dla gości była rozległym pomieszczeniem w kształcie grubej litery U, której ramiona otaczały bar i zaplecze. Solidne stoły z szerokimi ławami przy samym wejściu dalej zostały zastąpione przez pojedyncze stoliki ustawione w dość losowy sposób. Póki trwał dzień wnętrze oświetlały promienie słońca wpadające z zewnątrz, jednak na wszystkich parapetach i tu i ówdzie pod belkami stropowymi widać było pęki nadpalonych świec - właścicielowi z pewnością dobrze się wiodło, skoro tak szczodrze doświetlał swój dobytek.
        - Chyba nie ma miejsce, gdzie byś się nie pojawił bez robienia piorunującego wrażenia - zagaił rozbawiony Carax, gdy tylko uchwycił spojrzenia większości gości i personelu tawerny utkwione w Upadłym. Wszyscy jednak szybko tracili zainteresowanie nim i tylko pojedyncze osoby łypały znad swoich kufli, pewnie węsząc kłopoty albo wręcz przeciwnie, okazję do zarobku. Jak na tę porę dnia gości było całkiem sporo, siedzieli grupami w różnych częściach tawerny, na razie jeszcze spokojni, wręcz flegmatyczni. Gwarno miało się tu zrobić dopiero za jakiś czas, gdy zrobi się ciemno i opróżnione zostanie jeszcze kilka beczek piwa i taniego wina.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Słysząc komentarz szlachcica Anioł cicho westchnął, jakby jednocześnie potwierdzając, ale i zbywając jego słowa.
- Cóż mogę poradzić, śmiertelnicy najwyraźniej nie przywykli do widoku upadłych aniołów zamienionych w chodzące bryły lodu i śniegu - rzucił z nieukrywanym sarkazmem Isophielion, ignorując podejrzliwe lub zaniepokojone spojrzenia osób zebranych w karczmie. Baldrughan prychnął cicho, gdy usłyszał przyciszone komentarze na swój temat, dochodzące z okolic baru, gdzie przygruby karczmarz częstował stałych bywalców tutejszymi specjałami w postaci rozwodnionych szczyn, które bardziej nadawałaby się do nawadniania ogrodów, niżeli do zaspokojenia pragnień trytońskich alkoholików.
Upadły usiadł pod ścianą, w jednym z najbardziej zacienionych miejsc w karczmie i zmierzył spojrzeniem szermierza, jakby oczekując, że ten bez chwili zwłoki do niego dołączy. Lodowy wyjął runiczną włócznię spomiędzy płacht śnieżnobiałego materiału i oparł o ławę tuż obok siebie. Nie dziwił się, że nikt nawet nie pofatygował się by spytać go czy ma ochotę czymś zaspokoić swe pragnienie. Nie miał ochoty na sztucznie przymilające się prostytutki, które tutaj nazywano dziewkami karczemnymi.
Nie, upadły nie miał ochoty na żadną kobietę.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Caraxa wyraźnie rozbawiła riposta Upadłego Anioła - słychać to było w sposobie, w jaki się śmiał.
        - Ależ ty skromny - odpowiedział Panu Nawałnic. Puścił swego towarzysza przodem, by ten mógł wybrać stolik wedle własnego upodobania. Dosłownie chwilę zwlekał nim za nim podążył - podobało mu się obserwowanie, jak wszyscy umykają z drogi Upadłemu odzianemu w biel tak jasną, że momentalnie kojarzyła się ze śniegiem.
        Jorge, idąc już w ślad za Panem Nawałnic, zatrzymał na moment jedną z dziewczyn obsługujących tutejszą klientelę. Kobieta była zapatrzona w Upadłego i z początku przez jej oblicze przebiegł cień niezadowolenia, że ktokolwiek ją zaczepia, zaraz jednak uśmiechnęła się, raczej sztucznie niż profesjonalnie - Carax dałby sobie rękę obciąć, że gdyby był gorzej ubrany, zamiast uśmiechu dostałby cios tacą w łeb.
        - Przynieś nam wino do stolika - zwrócił się do niej poważnym głosem. - Porządnego. Jeśli wyczuję wodę, nie zapłacę.
        Dziewczyna potaknęła i zapewniła, że już się tym zajmuje. Carax minął ją i już bez kluczenia dotarł do stolika zajętego przez Upadłego Anioła. Zajął krzesło obok, tak by jak największą część karczmy móc ogarnąć wzrokiem, chociaż i tak patrzył przede wszystkim na swojego rozmówcę.
        - Więc dobiliśmy do brzegu bez większych komplikacji, szczęśliwym zrządzeniem losu w twoje ręce wpadła mała fortuna, którą teraz kapitanowie rozlokowują po magazynach… - zagaił Carax. - Co dalej? Masz już rozplanowane dalsze posunięcia w konkretnej kolejności? Możesz powierzyć mi dowolne zadanie, wykonam je dla ciebie należycie. Pamiętam, że obiecałem ściągnąć kilku swoich towarzyszy, zajmę się tym jutro z rana, teraz pewnie rozpierzchli się już po domach i karczmach. A poza tym nie mam oporów, by odwiedzać mordownie i szukać najemników - zastrzegł. Pamiętał wyliczenia czynione na statku, sporo tego było, wypadało więc mieć wszystko dobrze poukładane.
        Nim rozmowa miała w ogóle szansę się zacząć, do stolika podeszła dziewczyna, którą wcześniej zaczepił Jorge. Na blacie przed gośćmi postawiła dwa kielichy, które zostały pewnie specjalnie dla nich wyciągnięte z samego końca kredensu - reszta gości piła z metalowych kubków. Oba naczynia napełniła winem prosto z butelki, pewnie chcąc w ten sposób pokazać, że faktycznie nie jest ono chrzczone.
        - Zostaw butelkę - nakazał jej Carax, co ona chętnie uczyniła i zaraz odeszła. Szermierz miał kilka powodów, by chcieć samemu dolewać trunku do kielichów. Pierwszym z nich było jego poczucie estetyki - aż oczy go bolały, gdy widział jak ona trzyma butelkę za szyjkę przy nalewaniu, wzburza trunek i nalewa go zdecydowanie zbyt dużo. Drugim powodem było to, że jeśli dziewczyna zabrałaby szkło za ladę, alkohol na pewno byłby już rozcieńczony albo podmieniony. No i, co było najważniejsze, arystokrata czuł straszną irytację widząc, jak ona nachyla się i przymilnie uśmiecha do Pana Nawałnic.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Upadły przez chwilę w ogóle się nie odzywał, wcześniej niechętnym gestem odsuwając od siebie pusty kielich od siebie. Jego twarz prawie całkowicie skryła się w cieniu rzucanym przez śnieżnobiały materiał kaptura spoczywającego na głowie lodowego.
- Plan jest w miarę prosty. Przynajmniej jego główna linia. Zebrawszy sojuszników i zdobywszy statki, zabierzemy ich i resztę skarbów na wyspę Lodowego Wraku, gdzie zwabię plugawego demona i zniszczę go raz na zawsze - wyszeptał Upadły i podniósł nieco spojrzenie, przenikając nim śmiertelnika.
- Przede wszystkim muszę pozyskać usługi jak największej ilości najemników. Oprócz tego, muszę odwiedzić gildię magów i namierzyć łowców niewolników, gdyż to zapewni mi siłę fizyczną, znacznie trwalszą niż śmiertelne mięśnie i umysły. Gdy to już osiągnę, muszę przeczesać całe miasto w poszukiwaniu łowców i pogromców demonów, których usługi mogą się okazać tak właściwe podstawowym elementem mojego planu. Zyskując tego rodzaju sojuszników, zapewnię sobie siłę, którą odwrócę uwagę Vaxena od mojego pierwotnego celu, który póki co pozostanie tajemnicą. Proponuję zacząć jutro od odwiedzenia gildii magów - Upadły zakończył wypowiedź i ponownie wbił spojrzenie w blat ławy, jakby odpływając myślami daleko.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wykrzywił lekko usta, jakby gest anioła nie do końca mu odpowiadał, jednak zgodnie z jego niemym życzeniem, nie napełniał jego kielicha. Nie miał jednak przy tym oporów, by napić się ze swojego - zgodnie z zamówieniem, wino było niechrzczone, aczkolwiek jeśli chodzi o smak nie przypominało zupełnie trunków z górnej półki, do jakiej nawykło arystokratyczne podniebienie, Carax uznał jednak, że to najlepsze co mógł tutaj dostać i nie robił niepotrzebnych wyrzutów. W końcu był w jego życiu okres, gdy pił znacznie gorsze rzeczy, byle tylko sponiewierało.
        Szermierz wysłuchiwał planów Upadłego z uwagą, chociaż jego wzrok błądził po różnych rejonach karczmy, po gościach. Również często spoglądał na swego rozmówcę, przez kaptur jednak nie mógł dobrze dojrzeć jego twarz, jedynie fragment ust i podbródek. Czasami jednak Upadły podnosił wzrok na szermierza, wtedy zawsze ich spojrzenia się spotykały.
        - Niech i tak będzie - zgodził się arystokrata, gdy została już przed nim roztoczona wizja tego, co jest do zrobienia. Faktycznie nie było sensu, by planować wszystko co do godziny, gdyż kto wie, ile zajmą im negocjacje i czy wszystko będzie szło tak gładko jak do tej pory. Wiedzieli już przynajmniej od czego zacząć.
        - Nie napijesz się ze mną? - upewnił się Jorge, nachylając się do Pana Nawałnic. - Skoro dopiero od jutra zamierzasz zaczynać przygotowania, dzisiaj warto się rozerwać. Kto wie, kiedy nadarzy się kolejna okazja?
        Arystokrata uniósł kielich niczym do toastu, spoglądając zapraszająco na anioła.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Upadły również delikatnie się skrzywił. Nie mógł ukrywać, że nie trawił narzucania mu się, jednak miał jakąś niezwykłą słabość do szermierza, gdyż nie uniósł się w tak oczywistym na tą sytuację gniewie. Zacisnął tylko mocniej usta i przez chwilkę myślał o rzeczach wpływających na niego uspokajająco w sytuacjach dosyć nerwowych. Upadły powoli wciągnął powietrze i wypuścił je przez usta, powodując delikatne zagęszczenie przed sobą powietrza poprzez powstanie śnieżnobiałej pary w okolicach jego brody, na skutek czego przez chwilę wyglądał jak starszy mężczyzna zadowalający się bliżej nieokreślonym gatunkiem uzależniającego zioła.
- Wybacz mi, Jorge, jednakże nie skuszę się. Po prostu nie i koniec - wysyczał najdelikatniej jak umiał Upadły i powoli odsunął od siebie kielich, ciągle pusty.
Upadły powoli splótł dłonie przed sobą i rozpoczął powolną wędrówkę spojrzeniem po pomieszczeniu, w którym razem ze szlachcicem się znajdował. Jego wzrok swobodnie prześlizgiwał się po innych stołach, zapitych gębach bywalców i znudzonego życiem, lecz przerażonego obecnością tajemniczego mężczyzny karczmarza.
Reszta osób w tawernie starała się go ignorować, a niektórym nawet dobrze to wychodziło.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Szermierz nie w porę dostrzegł, że przeciągnął strunę. Czekał przez moment w napięciu, czy nie wyniknie z tego kłótnia i jak bardzo będzie musiał przepraszać. Całe szczęście akurat z tym nie było problemu, Carax potrafił przyznać się do błędu. Anioł, o ile w tym momencie spojrzałby na swego towarzysza, dostrzegłby na jego obliczu cień wahania i niepokoju. ”Oj, faktycznie przesadziłem…”, pomyślał Jorge, widząc jak Upadły zaciska usta, a później głęboko oddycha, jak podczas relaksacyjnych ćwiczeń oddechowych. I ten syk - chociaż Pan Nawałnic się hamował, słychać było, że jednak nie jest tak spokojny na jakiego pozował. Carax po chwili wahania przysunął się do niego.
        - Przepraszam - powiedział tonem, po którym dało się poznać, że mówi szczerze. - Przesadziłem. Chciałem po prostu, byś się rozluźnił. Ale najwyraźniej wszystko w swoim czasie. Wróćmy więc do interesów - zaproponował pojednawczo, chociaż pod stołem wbrew swym słowom zaczepnie otarł się łydką o łydkę anioła. Dopił swoje wino i odstawił kielich na stół dnem do góry, jasno dając do zrozumienia, że nie będzie sobie dolewał, bo cóż to za przyjemność pić samemu. "Przynajmniej towarzystwo mi to wynagradza".
        - Co powinienem wiedzieć o Vaxenie? - zapytał. - Wiem, że to demon o wielkiej mocy, lecz jaką konkretnie potęgą włada? Jakim jest przeciwnikiem? Może jeśli będę wiedział więcej, będę mógł też coś zaproponować.
        Jorge oparł zaplecione ręce na blacie. Wzrokiem pośpiesznie zlustrował wnętrze karczmy, na dłużej zatrzymał się jednak dopiero, gdy spojrzał na osoby przy barze. Dwie dziewki służebne z przejęciem dyskutowały z kilkoma miejscowymi pijaczkami, co jakiś czas spoglądając w stronę anioła i szermierza. Pewnie byli tematem spekulacji i plotek, które niecierpliwym ruchem przerwał karczmarz, rozganiając całe towarzystwo i każąc dziewczynom wracać do swoich robót. Najwyraźniej był z tych przesądnych osób, które uważały, że nawet gadaniem można ściągnąć na siebie kłopoty.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Anioł trochę się uspokoił, co można było rozpoznać po w miarę opanowanym już oddechu. Powrócił spojrzeniem do swojego rozmówcy i wyprostował się nieznacznie, czemu towarzyszył chrzęst lodowej zbroi.
- Vaxen... Hmh, to dość ciekawy przeciwnik. Oprócz tego, że podobnie jak ja potrafi latać, to dysponuje dość sporym arsenałem magicznym. Włada mocami ciemności, ognia i bólu, zaś w tym ostatnim jest prawdziwym mistrzem. Jest również niezrównanym szermierzem władającym bronią białą przy pomocy obydwóch swoich dłoni. Jest pozbawiony empatii i uczuć, ma za nic ludzkie życie. To są podstawowe informacje, które powinny być ci od teraz wiadome. Prawdopodobnie posiada wsparcie iluzjonisty Lokstara, również przemienionego Demona. - Upadły spojrzał szlachcicowi w oczy i uśmiechnął się chłodno, odwzajemniając dotknięcie udem, choć delikatnie.
Uwagę Anioła również przykuła grupa dyskutantów przy barze i cały czas zastanawiał się, czy nie powinien tam zainterweniować. Nie miał na myśli oczywiście rzezi podobnej do tej w Fargoth, ale naprawdę bardzo nie lubił podejrzliwych spojrzeń wbitych w swoje plecy. Cecha pozostała mu jeszcze z jego anielskiej natury.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Im dłużej Jorge słuchał, tym wyżej wędrowała jego brew w wyrazie zniechęcenia. Na sam koniec zamrugał i westchnął, na moment opuścił wzrok, a by zająć czymś ręce, bawił się pustym kielichem. ”Potężny mag i wojownik jednocześnie, a do tego z parszywym charakterkiem. Chyba nie mogło trafić gorzej. Ale nie z takich rzeczy się wychodziło, może i tym razem dopisze mi szczęście”, uznał na sam koniec. Zdecydowanie nie należał do osób, które łatwo odstraszyć. Podniósł wzrok i od od razu bezwiednie spojrzał w oczy anioła.
        - Również jestem oburęczny - oświadczył z charakterystyczną dla niego nonszalancką pewnością siebie. - I pod względem umiejętności szermierczych z pewnością bym od niego nie odstawał… Lecz magia to co innego - dodał, wykonując gest, jakby się wycofywał. I tak spodziewał się, że gdy przyjdzie co do czego, to Pan Nawałnic samodzielnie pokona Vaxena, bez niczyjej pomocy. Tak, pokona, Caraxowi nawet przez myśl nie przeszło, że mogłoby być inaczej.
        - Cóż. - Szermierz westchnął i bezwiednie przygładził włosy dłonią. - Bez pary zaprzyjaźnionych uszu, które popytają tu i tam o szczegóły, chyba się nie obędzie. Wiesz w ogóle gdzie teraz przebywa ten cały Vaxen?
        Jorge spostrzegł, iż Upadły nie patrzy w jego stronę. Spojrzał w tym samym kierunku co on i dostrzegł plotkujących bywalców karczmy. Do przywidzenia było, że razem będą stanowić temat plotek tak długo, jak długo będą na widoku, w końcu w takich lokalach ktoś, kto nie jest marynarzem od razu wzbudza sensację. Problem polegał na tym, że w Trytonii istniały praktycznie tylko takie karczmy, ewentualnie spelunki jeszcze gorszego sortu. Arystokrata nachylił się lekko do anioła.
        - Ludzie zawsze gadają, zwłaszcza gdy w ich nudnym życiu pojawi się coś ciekawego - zauważył i zaraz wyszedł z propozycją. - Możemy stąd pójść, zejść im z oczu, jeśli cię drażnią.
        W głosie Caraxa znowu pojawiła się melodyjna nuta podobna do tej, z jaką mówił na statku poprzedniego wieczoru. Logiczne było, że zaproponował to konkretne rozwiązanie, by osiągnąć jakieś korzyści.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Upadły niespokojnie zamrugał powiekami, jakby nagle wybudził się z mocnego transu. Przez cały czas mianowicie wpatrywał się w odległy kąt pomieszczenia, w którym znajdował się razem z szermierzem.
- Owszem, możemy zejść im z oczu - wyszeptał lodowy Anioł i powoli wstał od stołu, zgrabnie zabierając oba kielichy. Drugą ręką chwycił swą runiczną włócznię i skierował się prosto w kierunku karczmarza. Biały płaszcz powiewał za nim niczym śnieżna flaga.
Po chwili Upadły obrócił się za siebie i spojrzał wyczekującym spojrzeniem w kierunku siedzącego przy stole szlachcica.
- Do dalszych planów potrzebujemy nieco... przestrzeni - wyszeptał zimno Anioł i mrugnął porozumiewawczo do szermierza.
***
Plany, planami, a wieść robiła swoje. Tak, wieść, plotki, dla jednych rozczarowujące, innym dający nadzieję. Wieść przyniosła Baldrughanowi słowa, które go zadziwiły. Mianowicie nie było śladu po Vaxenie. Czarny szermierz po prostu zniknął, rozpłynął się. Baldrughan wielce żałował, że nie dokończył porachunków z demonem przy ostatniej okazji, ale liczył na nieco bardziej... Epicką rozgrywkę. Cały więc jego plan spalił na panewce, marzenia rozsypały się w proch. Marzenia o mocy, którą posiadał demon. Bez niej Baldrughan nie miał co się starać czy dążyć do czegokolwiek. Dlatego też opuścił ludzkiego szermierza po ostrej różnicy zdań, zapewne głęboko raniąc jego delikatne uczucia. Mało go to obchodziło. Musiał wrócić do swojej pustki, samotnej jamy rozpaczy. Opuścił więc Trytonię i poszybował z powrotem na wyspę Lodowego Wraku, gdzie się zaszył, a wieści o nim zaginęły. Do czasu...

Ciąg Dalszy Losów Lodowego Upadłego--> http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=33&t=3292
Ostatnio edytowane przez Baldrughan 6 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge przez moment patrzył na Pana Nawałnic skonsternowany - nie wiedział, czy jego słowa w ogóle do niego dotarły. Wątpliwości po chwili przerodziły się w pewność, gdy anioł zamrugał jakby dopiero co się obudził - na pewno go nie słuchał, błądził pewnie myślami gdzieś daleko. Po twarzy szermierze przebiegł cień zawiedzenia, który zgasł momentalnie, gdy Pan Nawałnic się odezwał - a więc jednak go słuchał. Co więcej zgodził się na propozycję szermierza. Carax siedział jeszcze moment w miejscu, patrząc na niego jak zaczarowany. Kącik jego ust drgnął w powstrzymywanym uśmiechu, aż w końcu arystokrata cicho się zaśmiał. Lekko pochylił głowę i zasłonił usta dłonią, przez co przegapił moment, gdy Upadły wstał od stołu. Pod wpływem jego spojrzenia natychmiast wstał i widząc, że Pan Nawałnic trzyma w dłoni oba kieliszki, sam zabrał praktycznie nienaruszoną butelkę wina. Podążył za nim.
        - Oczywiście… - odpowiedział, a to mrugnięcie tak rozbudziło jego domysły, że aż przeszył go przyjemny acz dość silny dreszcz. Upadły miał w sobie coś takiego, że szermierz reagował na niego jak na narkotyk.
        Karczmarz dostrzegł, że obaj niecodzienni goście wstali od swojego stolika i skierowali się w jego stronę. Od razu przerwał swe dotychczasowe zajęcie i skupił na nich wzrok, w którym widać było pewien niepokój - pewnie zorientował się, iż mężczyźni dostrzegli, że są obgadywani i teraz spodziewał się awantury albo co najmniej pretensji. W takim miejscu jak to, w karczmie nieopodal wyjątkowo ruchliwego portu, kłótnie i bójki były na porządku dziennym, nie można było więc dziwić się właścicielowi przybytku, że wolał spodziewać się najgorszego.


        Tydzień później Jorge był już sam. Siedział w karczmie na drugim końcu miasta i zapijał buzującą w jego żyłach złość, żując własną wargę i zaciskając dłoń w pięść z taką siłą, że gdyby miał chociaż odrobinę dłuższe paznokcie, niechybnie wbiłyby się one w jego skórę. Aż mu knykcie bielały, a całe ramię drżało. Był wściekły. Na ramieniu nadal czuł uścisk dłoni upadłego anioła... I to doprowadzało go do jeszcze większego szału. Nie chciał go teraz widzieć, nie chciał nawet o nim myśleć. A jednak myślał nieustannie. Nie potrafiąc samemu ukoić myśli upijał się, gdy jednak był jeszcze trzeźwy obiecał sobie, że wyjedzie z Trytonii już następnego dnia, z samego rana. Tak się jednak nie stało - szermierz gdy tylko się obudził i zwyciężył pierwsze objawy kaca, poczuł wyrzuty sumienia. Może faktycznie za bardzo się uniósł... Żaden z nich nie był taki do końca uległy, Pan Nawałnic stanowił (jakże nęcące) uosobienie władczości, a Carax lubił po prostu postawić w niektórych kwestiach na swoim. Teraz jednak żałował, że nie ustąpił. "Przeproszę go", postanowił, nie wiedział jednak, że nie będzie w stanie spełnić swej obietnicy - jego Pan Nawałnic zniknął, jakby zapadł się pod ziemię. Do uszu fechtmistrza docierały pogłoski, jakoby wypłynął na morze, ale gdzie - tego nie wiedział nikt. Jorge podejrzewał, że za kierunek swej podróży obrał lodową wyspę dryfującą gdzieś na Morzu Cieni, lecz jak się tam dostać... Carax nie znalazł na to sposobu. Niepogodzony z porażką, lecz nie mając innego wyjścia, w końcu opuścił Trytonię, by wrócić do Valladonu.

Ciąg dalszy: Jorge
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości