RubidiaPrzybycie do Rubidii

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

- Poczułem to, chyba faktycznie mam zmysł magiczny! Strasznie chciałbym się nauczyć władać magią. Szczególnie z dziedzin żywiołów! Jak kapitan! – uradował się Alin.

Gdy Urzaklabina zaczęła mówić, iż posługuję się rytuałami, zmartwiło to nieco młodego pirata. Czy zdołałaby go uczyć tego? A jeśli on nie będzie umiał się odnaleźć w tym rodzaju rzucania czarów? Mimo wszystko chciał się nauczyć.
Gdy przerażeni piraci usłyszeli słowa krasuli, zrobiło im się głupio i to bardzo. Niektórzy natychmiast się opamiętywali, bo myśl co zrobiłby im kapitan, gdyby to widział była naprawdę straszna, o ironio. Alin też wziął się w garść, jednak coś go martwiło. Następne słowa Krasuli sprawiły, iż ryknęli tak głośno z różnego rodzaju orężem w dłoniach, iż wyrwało to Nestora ze świata marzeń gdzie on i kotołaczka są razem i kto wie, co za rzeczy wyczyniają.

- Co się tu u licha dzieje?! – krzyknął zastępca zirytowany. Rozejrzał się i gdy spostrzegł, statek widmo wyłaniający się powoli przeklął pod nosem. Nie bał się, ale był wściekły.

Tymczasem pod pokładem, gdy kotołaczka powiedziała kapitanowi to, co chciał wiedzieć, uśmiechnął się, a przynajmniej delikatnie uniósł kąciki ust ku górze. Wciąż jednak milczał. Wstał i okrążył ją powoli, zastanawiając się nad czymś.
- Umówmy się tak. Uwolnię cię teraz, a ty nie odwalisz żadnej głupoty. Gdy będzie okazja, wysadzimy cię na ląd. W innym razie nie okażę litości i po prostu cię zamrożę – przerażające było, iż mówił to bez emocji jakby to była zwykła sprawa, nic nadzwyczajnego.
Wedle tego, co powiedział, uwolnił ją, wtem usłyszał krzyki załogi, rzucił ostrzegawcze spojrzenie zmiennokształtnej i wyszedł na górę zobaczyć co też się tam dzieje. Załoga niemal natychmiast stanęła na baczność przed kapitanem. Pradawny podszedł powoli do Antara.

- Wygląda na to, iż mamy statek widmo.

Sylwetka statku już stawała się coraz bardziej widoczna, tak samo potężna dziura w kadłubie jakby po walce. Mimo wszystko okręt się unosił. Na jego pokładzie przechadzały się duchy, wyglądały koszmarnie, dokładnie tak jak w chwili śmierci. Jeden nawet lewitował z nożem w oku. Na statku brakowało jedynie kapitana ducha. Tuż obok ogromnej dziury ukazującej poniekąd to, co znajduje się pod pokładem, była wymalowana nazwa – „Umbra”. Nestor westchnął cicho.

- Liczyłem, że to nie nastąpi…

Antar spojrzał na pradawnego bez emocji, dobrze wiedział, co się dzieje. Natomiast załoga patrzyła zaciekawiona. Zastępca i kapitan coś wiedzieli, piraci także chcieli być wtajemniczeni. Czarodziej nie miał zamiaru im się spowiadać.

- Nie ma sensu z tym walczyć, w tym wyjątkowym wypadku ja się tym zajmę. Sam. Siłą fizyczną nie pokona się ducha.

Obcy statek podpłyną bliżej, zatrzymał się tuż obok Aquilonem. Jego załoga stanęła czy też podleciała do burty i zaczęła wydawać bliżej nieokreślone dźwięki. Po pewnym czasie dało się usłyszeć, co mówią. Otóż wołali Nestora. Patrzył on na te zjawy wzrokiem jakby przepraszającym.

Alin, mimo iż zgrywał bohatera, bał się strasznie. Zjawy zaczęły pojawiać się na pokładzie statku Antara. Jeden duch był tuż obok młodego. Chłopak odwrócił się i krzyknął, zerwał się silny wiatr, który popchał do przodu Aquilonem. Załoga Umbry zniknęła, tak jakby ograniczał ich okręt, jakby nie mogli się od niego za bardzo oddalać.

- Ja to zrobiłem!? – wystraszył się najmłodszy pirat.

Kapitan użył swej mocy, by wywołać wiatr, choć przypadkowo, to Alin wymyślił sensowne rozwiązanie tego problemu z widmami. Chłopak starał się pomóc kapitanowi, choć nie wiedział do końca jak. W każdym razie uniknęli starcia z duchami. Jednakże nie wypłynęli z mgły. Wciąż mogło się tu coś czaić. Gdzieniegdzie z wody wystawały skały, chyba zbliżali się do celu podróży i niebawem zejdą na ląd.
W pewnym momencie część załogi pościągała czapki czy co tam mieli, zobaczyli rozbity statek, kilka ciał. Na maszcie wciąż miotała się piracka bandera. Natomiast ciała dopiero zaczynały gnić.

- Gdzieś tu mogą być wiry – stwierdził jakiś pirat.

W ten sposób załoga zaczęła rozmawiać, by zachować szczególną uwagę, zwłaszcza iż się ściemniało, niektórzy poszli spać i ci, co w nocy pracowali, jeśli można to tak nazwać, na statku się budzili. Antar przejął stery, Nestor natomiast był w jakimś dziwnym stanie. Stał przy burcie i wpatrywał się tępo w wodę. Nawet już nie interesowała go kotołaczka.

Wampir stojąc przy sterze, zerkał co jakiś czas na swego zastępcę. Jak zwykle bez emocji, możliwe, iż czekał, aż mu przejdzie. Załoga stacjonująca w nocy zajmowała się typowymi sprawami, jedni szorowali pokład, inni gadali, ten, który siedział na bocianim gnieździe, obserwował przez lunetę i co jakiś czas ostrzegał, gdy wypatrzył, jaką niebezpiecznie wyglądająca skałę.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

Krasula od momentu, gdy piratów dopadł bojowy nastrój, do chwili, gdy Antar przejął stery, stała, rozglądała się oraz zastanawiała, czego dokonać. Czuła jednak, że za mało wie, by coś zrobić.

„No jasne, zdobyć informacje! I kto wie, może będzie ciekawie przy okazji”

- Wybacz chłopczyku, babcia Krasula ma coś do załatwienia. - Poklepała Alina po głosie, patrząc w międzyczasie na Nestora. Musiała działać szybko, jeżeli chciała skutecznie wyciągnąć informacje.

Podeszła do czarodzieja, stojąc obok niego przez kilka chwil. Gdy była pewna, że ten niczego się nie spodziewa, chwyciła go za ucho, po czym zaczęła go ciągnąć za sobą, kierując się pod pokład.

- Wybacz mi, ale muuuuuuuuuuuuu… Ekhem, to jest, musimy o czymś porozmawiać, zanim moja ciekawość pożre mnie od środka. - Wypowiedziała to niezwykle radośnie, w międzyczasie starając się, by ucho, za które go trzymała, nie urwało się od reszty ciała. - Przepraszam, jeśli boli, ale widzę po tobie, że słowami byłoby znacznie ciężej przekonać cię do tego, Nestorze.

Z upartością godną bydła pastwiskowego, przeciągnęła mężczyznę aż do pomieszczenia, do którego zabroniono jej wchodzić. W środku wciąż była Sicissa i to jeszcze żywa, co oznaczało, iż jest szansa. Zamknęła drzwi, gdy tylko dostali się do środka, po czym oparła się o nie, by nikt nie próbował wyjść. Jej wyraz twarzy zaś przypominał ten, który ma babcia, gdy wnuki po wielu miesiącach nieobecności przyjdą na łyk herbaty.

- Cóż, pewnie zastanawiacie się, co się dzieje. A dzieje się to, że ja się zastanawiam, co się dzieje. Wybaczcie, ale to, co możecie mi powiedzieć, a czego jeszcze nie powiedzieliście, wprost przyprawia mnie o dreszcze z ciekawości! - Niemal piszczała, wypowiadając ostatnie słowa, niczym mała dziewczynka w stanie euforii. - Nestorze, mów mi śmiało, co wiesz o tym statku duchów. Widzę po twoich oczach, że kryje się za tym ciekawa historia. Sicisso, jeśli można, z tobą zaś chce się zapoznać i porozmawiać, o wszystkim i o niczym, dobrze?
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Wolność! No... Prawie... Jeśli wolnością można określić chwilę, gdy ktoś Ci grozi zostaniem soplem lodu, gdyby coś mu się nie spodoba. Kotołaczka nie znała się niestety na magii na tyle, żeby ocenić prawdziwość słów białowłosego. Na całe szczęście, dla niej to nie problem. Na tym statku musiał być ktoś, kto byłby w stanie zaspokoić jej ciekawość. Nestor. Musiała go tylko znaleźć... Nim jednak wyszła z kajuty, postanowiła się po niej lepiej rozejrzeć. Skoro zostawili ją samą, miała kilka minut dla siebie. Dokładnie obejrzała oba krzesła oraz stół. Żadne nie posiadało ani pół ukrytego schowka, nic co zrekompensowałoby jej niewygody. Westchnęła zrezygnowana i skierowała się do drzwi. Nim jednak jej dłoń sięgnęła do klamki, usłyszała kroki. Ktoś, a raczej przynajmniej dwa ktosie, zbliżały się do kajuty. Przyłożyła ucho do drzwi, licząc, że podsłucha coś wartościowego... Jednak jedyne co usłyszała to odgłos naciskanej klamki. Ledwo zdołała odskoczyć, by nie oberwać otwieranymi drzwiami.
- Mówi się, że jeśli góra nie chce przyjść do smoka, smok przyleci do góry. Pani losu musi mnie naprawdę lubić, skoro jednak nie musiałam się do niego fatygować. - Nestor został prawie wrzucony do pomieszczenia. Nie będzie musiała go szukać, by zapytać o to i owo... Informacja o statku duchów zniszczyła radość z obecności mężczyzny.
- Jak to nieumarli? Czemu akurat duchy... Za dużo szczęścia na raz było już? Za dużo?! - Mimo wszystko postanowiła się tym teraz nie przejmować. Duchy nie mogą jej skrzywdzić. Nie mogą, prawda?

Drugi gość nie był już aż tak mile widziany. Choć w sumie... Delikatnie przechyliła głowę na prawe ramie. Nawet nie próbowała ukrywać, że ocenia naturiankę. Jej wzrok kilkakrotnie zatrzymywał się na jakimś co bardziej kuszącym miejscu. Kobieta może nie była boginią piękności, ale miała w sobie coś intrygującego. Wyprostowała głowę, w jej oczach błysnęło na chwilę pożądanie.
- W sumie czemu nie? - Miękko stawiając każdy krok podeszła do minotaurki. Ani przez chwilę nie odrywała spojrzenia od jej oczu. Zatrzymała się bardzo blisko jej lewego biodra, tak że obie mogły czuć ciepło drugiej dziewczyny. Prawą dłoń opadła o jej mostek, po czym dotykając futra naturianki samymi opuszkami nieśpiesznie przesunęła dłoń niżej. Oderwała ją, dopiero gdy środkowy palec sięgnął pępka kobiety.
- Może powinnam zostać chwilę dłużej na tym okręcie? Będziemy miały czas by porozmawiać i zapoznać się... Ze wszystkim i niczym. Dobrze? - Uśmiechnęła się do białofutrej niewinnie.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Alin posmutniał nieco, gdy Krasula stwierdziła, iż musi gdzieś tam pójść. Pirat chciał zająć się swoimi sprawami w takim wypadku, jednakże postanowił iść za naturianką i sprawdzić co ciekawego chce zrobić. Gdy chłopak zobaczył, jak pół kobieta pół krowo ciągnie za ucho tak wysoką ranga osobistość na tym pokładzie, omal nie parsknął śmiechem na cały głos. Zasłonił ręką swoje usta i obserwował niezwykle uradowany takową sceną.

Nestora nieco wybudziło to szarpnięcie. Oburzył się wielce i rzucił Urzaklabinie zirytowane spojrzenie. To było nieprawdopodobne, jak śmiała zrobić coś takiego?! Gdy usłyszał, że jest ona po prostu ciekawa całej tej sytuacji, aż poczerwieniał ze złości, dodatkowo ta jej wesołość. Gdyby nie ten bolesny chwyt krasuli pewnie coś by jej zrobił, ale był w pewien sposób obezwładniony. Nim zdążył odpowiedzieć ona zaciągnęła go do miejsca gdzie znajdowała się ta cudowna kotołaczka, na jego twarzy mimo wnerwienia, niemal od razu zagościł uśmiech. Czarodziej wpatrywał się w zmiennokształtną jak w najprawdziwszy cud. Jednak także pragnął, by krowa dała mu spokój, więc uznał, iż opowie jej co i jak z tym statkiem.

- Umbra, niegdyś znany piracki okręt. Mój okręt. Byłem na nim kapitanem, wraz z moimi ludźmi plądrowaliśmy inne statki bez litości dla niewinnych osób. Nasze krwawe metody znała większość Alaranii i bała się Umbry. Każdy drżał na dźwięk tego słowa, niektórzy opowiadali już nawet legendy. Raz usłyszałem od jednego pirata, iż kapitan musi iść na dno wraz ze swoim statkiem, w przeciwnym razie dusze z owego okrętu nie zaznają spokoju i będą ścigać złego kapitana. Nigdy w to nie wierzyłem. Aż pewnego dnia, gdy trwała walka z innymi, morskimi rozbójnikami, Umbra został za mocno zniszczony, zaczął tonąć. Jak tchórz, uciekłem, zostawiając załogę samą sobie, udało mi się z małą pomocą magii dopłynąć wpław do wyspy. Jak sami widzicie to, co mówił mi, pewien kolega po fachu okazało się prawdą. A co jest w tym najgorsze? Że duchy z takiego statku widma będą zabijać wszystkich na swej drodze, póki nie uda im się pozbawić życia swego złego kapitana. Musiałem uciekać, na lądzie byłem bezpieczny, tam zostałem znaleziony przez podwładnych Antara, którzy zabrali mnie na pokład, szybko zostałem zastępcą i całkowicie zapomniałem o Umbrze…

Pradawny westchnął, powiedział chyba tyle ile chciała usłyszeć naturianka. Nagle spostrzegł, iż Sicissa patrzy na Krasule jakoś tak dziwnie, nie podobało mu się, zaczął czuć coś dziwnego. Nie umiał tego określić. Jednak flirtowanie kotołaczki z minotaurzycą mu w tym pomogło. Był niemiłosiernie zazdrosny. Zmiennokształtna tak bardzo mu się podobała i już rozmyślał, jakby to było ją całować, przytulać… Ale nie! Wszystko musiała zepsuć… krowa. Czarodziej znów się zaczerwienił ze złości i w furii wyszedł z pomieszczenia.

Tymczasem Antar obserwował malujący się przed nimi ląd, Wyspa Syren już tuż, tuż. Niebo rozświetlały miliardy lśniących gwiazd, wokół panowała cisza i spokój. Jedyne co to przerywało to niewielkie fale rozbijające się o statek. Biała tarcza księżyca odbijała się w oceanie, dzięki temu oświetleniu możliwe było podziwianie konturów wyspy. Ten cudowny krajobraz zmąciły głośne kroki Nestora.

- NIE MOGĘ NO! NIE MOGĘ! CZEMU MAM TAKIEGO PECHA!? – kopnął ze złością w maszt i odskoczył na jednej nodze, nieźle sobie przywalił. To tylko bardziej go zirytowało, przeklął sobie kilka razy pod nosem i podszedł do kapitana.
- Dobrze, że schodzimy na ląd… Może tam mi się poszczęści…

Wampirat spojrzał na swego zastępcę bez słowa i bez emocji, po chwili znów spoglądał przed siebie. Pradawny wyglądał na niepocieszonego. Choć zapewne domyślał się, iż zostanie potraktowany milczeniem.

Alin zaś również zakradł się do pomieszczenia z kobietami i z wielkim przejęciem obserwował poczynania kotołaczki wobec Krówki. W końcu niezbyt często widzi się takie istoty, podczas gdy jedna z nich flirtuje z drugą.

Nagle statkiem nieźle zatrzęsło, co skutkowało wywróceniem niemal każdego, gwałtowne skręty, zdaje się, iż było tu zbyt wiele skał i z prawie niemożliwe stało się, ich minięcie co można stwierdzić po tym, iż coś mocno szurnęło o okręt. Niektórzy biegali po pokładzie, pilnując, by zniszczenia nie okazały się zbyt wielkie, natomiast kapitan niewzruszony stał przy sterze. Nie zdradzał objaw strachu czy też niepokoju. Kierował w spokoju swym Aquilonem. Aż nagle zakrzyknął, by spuścić kotwicę, jego głos brzmiał bardzo donośnie, czysto. Piraci natychmiast rozpoczęli wykonywać zadanie.

- Wyspa Syren… trzeba przygotować szalupy… - stwierdził Nestor, jednak jeszcze nie wydał tego rozkazu. Jeszcze nie.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Urzaklabina, od pierwszych chwil pobytu w pomieszczeniu zauważyła wzrok Nestora, skierowany w kotołaczkę. Ten sam, który widziała na pokładzie, gdy zmiennokształtna wciąż była związana. Teraz miała całkowitą pewność, iż ze strony zastępcy rozbłyska uczucie.

„Kto by pomyślał, że człowiek morza zapragnie kota, zwierzęcia, które według wielu uważanych jest za istoty nienawidzące wody. Żart losu, czy próba przełamania barier międzyrasowych?”

        Uważnie słuchała wywodu mężczyzny, co jakiś czas wydając z siebie „Hmm…”, jako oznakę, iż zastanawia się nad jego słowami. Gdy skończył przemawiać, sama zaczęła mówić.

- To, o czym mówisz, przeczytałam kiedyś w jednej z ksiąg, napisanych przez dawnego pirata, który jednocześnie był osobą badającą procesy magiczne. To normalne, że dusze nie mogą zaznać spokoju w przypadku takiej śmierci. Kapitan jest zazwyczaj kimś niezwykle ważnym dla takiej osoby. Powstaje więź emocjonalna, która, gdy przerwana, może zadziałać jako...jako…

        Chciała mówić dalej, jednak stało się coś, co kompletnie zablokowało jej umysł. W końcu nie co dzień dane jest widzieć, jak idzie w twoją stronę niezwykle urocza kotołaczka, odziana w przylegające, a co za tym idzie, ukazujące kształty ciała odzienie. To nie wygląd jednak zatkał usta minotaurzycy, a spojrzenie Sicissy, w którym było coś zaskakującego, czego Urzaklabina się po prostu nie spodziewała czegoś takiego, co wyrażało jej zdezorientowane spojrzenie.

- Coś ci chodzi po głowie, moja świeżo poznana przyjaciółko...?

        Nie potrzebowała słownej odpowiedzi, albowiem chwilę później to ręka kotołaczki przemówiła w sposób iście jednoznaczny. Taki dotyk od dawna nie gościł na ciele Krasuli, rzadko kiedy bowiem udało się znaleźć kogoś, kto wytrzymałby z kobietą o twarzy krowy. Zmiennokształtnej jednak nie przeszkadzało to, a przynajmniej tak to wyglądało. Naturianka była z tego powodu niezwykle zachwycona, uśmiech zagościł na jej twarzy, a oczy schowały się za powiekami, by wszystkie inne zmysły mogły pozachwycać ciepłem i dotykiem zmiennokształtnej, a później - także jej głosem.

- Nawet nie przedstawiłam ci mojego imienia, a już proponujesz mi coś takiego? Twa szybkość działania jest niezwykle zachęcająca.

        Otworzyła swe oczy, po których widać było, iż pół krowa była wniebowzięta obecnym stanem rzeczy. Jednocześnie, Urzaklabina ujrzała niemal kipiącego ze złości Nestora, który ruszył w stronę drzwi. Odsunęła się na bok, by ten mógł w spokoju wyjść, co też uczynił, jednak zapominając o zamknięciu wejścia do pomieszczenia. Minotaurzyca ponownie zaczęła mówić w stronę kotołaczki, gdy pewność miała, że czarodziej nic więcej nie usłyszy.

- Chyba w ten sposób chciał dać nam do zrozumienia, iż nie lubi, gdy kobieta, która mu się podoba, zaczyna romansować z inną. Czasami ciężko mi zrozumieć, czemu co niektórzy nie potrafią być bardziej...skłonni do zaakceptowania pewnych sytuacji. Ja bym na jego miejscu przynajmniej spróbowała dołączyć, gdyż nie wiem jak ty, ale ja nie miałabym nic przeciwko.

        Przewróciła oczami w sposób mocno komediowy, próbując rozluźnić atmosferę po wybuchu gniewu już nie obecnego tu mężczyzny. Zaraz po tym spojrzała na kotołaczkę wzrokiem, który zdawał się nie patrzeć w teraźniejszość, a skupiał się na tym, co mogło się stać. A dużo tego było, gdyż wyobraźnia Urzaklabiny wymyślała to coraz nowe scenariusze ich dalszej znajomości. Oczami wodziła raz po oczach swej rozmówczyni, a innym razem po odzieniu tejże, które z każdą chwilą wydawało się jakby zbędne.

- Ci, którzy dopiero mnie poznali, mówią na mnie Krasula, lecz sądzę, iż za kilka chwil będziemy na tyle blisko, iż moje prawdziwe imię, Urzaklabina, będzie samoistnie uchodziło z twych ust. - Spojrzała w oczy Sicissi w ten sam sposób, w jaki kotołaczka tego dokonała kilka chwil temu, gdy przemawiała do naturianki. Dokonała tego, uznając to za dobry sposób na podroczenie się z kobietą. Podniosła swą dłoń, którą przyłożyła do policzka zmiennokształtnej. - Jak sądzisz, Sicisso, najpierw porozmawiamy, czy też raczej wolisz od razu zapoznać się? Nie koniecznie ze wszystkim, ale może starczy czasu, by chociaż ze mną się udało.

        Nagle, statek zadrżał i zatrząsł, a Krasula, chcąc czy nie, upadła na kotołaczkę, przygniatając ją swym cielskiem. O ile dla kotołaczki nie było to zbyt miękkie lądowanie, to jednak naturianka miała znacznie lepiej.

- Jest mi tak wygodnie, że aż mam wątpliwości, czy chce wstawać - gdy mówiła, w tle rozległ się dźwięk opuszczanej kotwicy. - A może jednak wstanę. Zdaje się, że będziemy musieli dołączyć do reszty i wspólnie opuścić pokład. Co ty na to?

        Ostatnie słowa wypowiedziała, po czym przeturlała się z biednej kotołaczki na podłogę. Nie wstawała, lecz zamyśliła się, po czym przemówiła po raz kolejny.

- Jeszcze nie tak dawno panikowałaś, a teraz czujesz się niezwykle pewnie. Czyżbyś udawała? Jeżeli tak, to pytanie, kiedy?
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Nie spodziewała się, że naturianka tak żywo i chętnie zareaguje na jej propozycję. No ale czy nie tego chciała? Mogła się do woli cieszyć ciałem minotaurki, która sama również wydawała się mieć na to ochotę. Czyżby trafiła na czuły punkt? Czyżby innym aż tak przeszkadzała jej krowia natura, że jej nowa znajoma czuła się zaniedbana? Cóż... Jeśli tak, trzeba będzie to naprawić. Ktołaczka uśmiechnęła się do swoich myśli, już teraz planując, co zrobi, i które zachowanie ma wyglądać na spontaniczne, a które na celowe. Nie przeszkadzało jej nawet, że Nestor wyszedł wściekły jak setka diablów. Skoro jest aż tak zazdrosny, to tym łatwiej będzie go sobie owinąć wokół palca.
- Nie lubię, gdy faceci na zbyt dużo sobie pozwalają... Co innego piękne damy. W takiej sytuacji jestem skłonna troszkę przesunąć granicę... - Uśmiechnęła się prowokująco, ciekawa czy albinoska da się podpuścić.
- Urzaklabina... Podoba mi się. Mogę je mówić, krzyczeć, szeptać, póki sił starczy. Ale nie myśl sobie, że będę tu jedyną z saoistnymi odgłosami. - Można by odnieść wrażenie, że Sicissa wyglądała jak kot, który złapał mysz i zamierza się nią teraz bawić. Choć zabawa miała być zgoła inna. Nie odpowiedziała na pytanie Krówki, przynajmniej słownie, choć czyny mówiły same za siebie. Przesunęła się tak, by stanąć przed naturianką, a jednak wciąż bardzo blisko. Stanęła na palcach, jej usta zbliżyły się do warg Urzaklabiny. Czuła jej zapach, przypominał trochę łąkę pełną kwiatów... Zamknęła oczy, wyobrażając sobie, że właśnie w takim miejscu teraz są, a nie na pokładzie przeklętego statku.
Rzeczywistość jednak brutalnie postanowiła o sobie przypomnieć. Wstrząs zwalił kobiety z nóg. Dla Urzaklabiny było to zapewne całkiem miły upadek, to dla Sicissy zdecydowanie już nie. Najpierw przywaliła plecami o podłogę kajuty, a zaraz później została przygnieciona przez sto kilo wołowiny. Powietrze w jednej chwili uszło z mniejszej dziewczyny. Kotołaczka tylko skinęła głową na propozycję wstania i opuszczenia podłogi. Chwilę zajęło jej dojście do siebie, w końcu jednak ciało przestało boleć na tyle, że dała radę usiąść.
- Nie planowałam tu trafić i najchętniej bym wróciła na Alarański ląd. Ale... - Dziewczyna zastrzygła uszami, gdy za drzwiami skrzypnęła deska. Wstała najpierw sama, a później pomogła wstać naturiance. - Porozmawiamy o tym później. W intymniejszym miejscu. Nie znam tego statku, ściany mogą tu mieć uszy. Chodźmy lepiej zobaczyć, gdzie zacumowałyśmy. Może to jakiś port i mają tu jakąś gospodę z wygodnymi siennikami, hm?
Kotołaczka puściła oko na minotaurki i zniknęła za drzwiami.
Gdy dziewczyny pojawiły się na pokładzie, kilkoro marynarzy skierowało na nie spojrzenia, ale zaraz wrócili do przerwanej pracy. Oczom kotołaczki ukazała się ląd, który zdecydowanie nie mógł być Alarańki. Krystalicznie czysta woda, aż kusiła, by do niej wskoczyć i popływać. Kawałek dalej plaża o białym wręcz piasku łączyła się z zielenią ciągnącego się aż po horyzont lasu. No... Prawie. Część widnokręgu przysłaniała olbrzymia góra. Czarna jak noc i kopcąca ze szczytu niczym zaczopowany smok. Takich miejsc nie było na znanym jej kontynencie...
- Gdzie my jesteśmy... - w jej głosie dało się wyczuć szok. Co jak co, ale zdecydowanie nie chciała zostać tu na stałe. Czemu nie mogli po prostu wrócić do Rubidii albo jakiegoś innego miasta leżącego na granicy Oceanu Jadeitów...
- Wyspa Syren. - Odpowiedział jej jeden z mężczyzn, który akurat przechodził obok z naręczem lin. - I zaraz będziemy schodzić na ląd.

[ciąg dalszy: Antar, Urzaklabina, Sicissa]

http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=45&p=61454#p61454
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości