Ekradon[Centrum] Lisy w kurniku

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

[Centrum] Lisy w kurniku

Post autor: Skowronek »

        Skowronek uśmiechnęła się cwaniacko - doskonale wiedziała, co chodzi Bariusowi po głowie, właśnie taki był jej zamysł. Często wtrącała takie dwuznaczne uwagi, niejednemu mieszając w ten sposób w głowie. Zdawało jej się jednak, że z łowcą niewolników nie będzie tak łatwo, w końcu dość szybko rozgryzł jej pozę i mógł puszczać takie aluzje mimo uszu, ale kto wie, może z czasem zmięknie. Już zdawało się, że ma do niej pewien bardzo niewielki sentyment.
        - Gdy dostaje się od losu taką sposobność, nie ma co wybrzydzać - orzekła. - Chodzi mi o pewien dom jubilerski w centrum miasta. Pewnie będzie miał swoją ochronę, ale przynajmniej strażą miejską nie ma się co przejmować... Znam rozkład pomieszczeń, już tam raz byłam.
        Elfka zamilkła, słysząc gdzieś w oddali złowieszczy ryk smoka. W jakimś dziwnym odruchu oparła czoło o plecy Bariusa, patrząc przy tym w dół, jakby spodziewała się, że jeśli nie zobaczy gada, to sama pozostanie niewidzialna. Nie musiała wspominać hienołakowi, że lepiej jak najdłużej pozostawać pod osłoną drzew, on sam doskonale to wiedział.
        Skowronek odchyliła się w reakcji na nagły obrót Bariusa. Patrzyła na niego uważnie, mrugając jednak często, gdyż deszcz osadzał się na jej rzęsach. W końcu przetarła twarz dłonią i uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.
        - Wolę pozostać Skowronkiem - przyznała, bez oporów przyjmując szturchańca. Odruchowo zastanowiła się, czy nie zna jakieś Jastrzębia. Albo "jaszczomba", jeśli trzymać się terminologii hienołaka. Zaraz zresztą temat się zmienił. - Mówię serio, nie żebyś musiał mi wierzyć na słowo, ale nie mam powodu, by cię w cokolwiek wkopywać. Nic nie zyskam, ciągnąc cię w łapy "sprawiedliwości", bo sama wtedy oberwę. A zaszkodzić ci z czystej złośliwości... Nie, jesteś jednak zbyt pożyteczny, a i przy tym zbyt rozpoznawalny. Mogłabym narobić sobie wrogów, a to szkodzi interesom. Pytasz, czy to spontaniczny rabunek: takie nigdy nie wychodzą, bo z reguły trafia się na złą ofiarę. Nie był też jednak do końca planowany. Gdy kradnie się tyle lat, po prostu widzi się pewne rzeczy i zapamiętuje, a później wykorzystuje. Miałam to miejsce po prostu na oku.
        Po tych słowach Skowronek nie powiedziała już ani pół zdania, uśmiechała się tylko pod nosem, słuchając utyskiwań Bariusa. Pod osłoną drzew dotarli do miasta.

        Deszcz powoli dawał za wygraną - gdy dwójka przypadkowych wspólników dotarła do bram miasta, ledwo siąpiło. Strażnicy nie zawracali im głowy, chociaż widać było po nich zdenerwowanie, pewnie gdyby ktoś próbował opuścić miasto, przetrzepaliby mu dokładnie skórę, przybywających podróżnych jednak o nic nie podejrzewano. Skowronek przyjrzała się twarzom stróżów - nie rozpoznawała ich, to pewnie już nowa zmiana, w końcu miasto opuściła już ładny szmat czasu temu.
        Ulice były puste, co nie stanowiło nic dziwnego o tej porze nocy, patrole jednak zdarzały się co i rusz, przez co elfka co chwilę prosiła Bariusa, by ten gdzieś skręcił - nie chciała się podkładać jeszcze przed włamem. Po drodze, szepcząc słowa na ucha łowcy niewolników, Przyjaciółka przedstawiła mu, jak wygląda sytuacja. Rzeczony dom jubilerskich był starą placówką z tradycjami, położoną w ścisłym centrum miasta, jednak przy żadnej prestiżowej ulicy, ze względu na mieszczący się przy nim warsztat.
        - Z tyłu jest niewielkie podwórze dla dostawców, z niego wchodzi się do pracowni - szeptała. - Na zewnątrz będzie z pewnością czwórka strażników, którymi trzeba będzie się zająć - dwóch przy bramie i dwóch przy drzwiach, warsztaty jednak będą mniej pilnie strzeżone. Nie zostawiają tam cennych rzeczy... Fanty są w głównej części budynku. Parter, dwa piętra w górę, piwnica. W piwnicy nie ma nawet najmniejszych okien, a z wyższych pięter jest trudno zeskoczyć, w większości okien są kraty, zresztą piętra są wysokie. Jest wyjście na dach, ale dla nas to tylko wyjście, tamtędy się nie dostaniemy do środka - nie ma miejsca, gdzie dyskretnie można by się wspiąć. Zresztą - dach, w taką pogodę, aż się prosi o skręcenie karku, nie warto próbować. W piwnicy jest główny skarbiec, a prywatny depozyt właścicieli w gabinecie na samej górze. Powinnam dać radę obu zamkom. Oprócz tego wszędzie będzie pewno wiele błyskotek do podprowadzenia. Nie znam rozstawienia strażników, mogę tylko przypuszczać, gdzie ich spotkamy. Ustalmy jedno: nie mam nic przeciwko ofiarom, ale nie można podnieść alarmu walką, trzeba też chować ciała. Skręć tu.
        Uliczka, którą wskazała Skowronek, była raczej skrótem między budynkami niż pełnoprawną ulicą. Na następnym rozwidleniu elfka wyciągnęła rękę i wskazała coś nad mijanym parkanem - był to ciemny zarys budynku, do którego zmierzali. Tak jak zostało powiedziane, miał on parter i dwa piętra, fasada została wykonana z ciemnoszarego kamienia, a jego dach pokrywała charakterystyczna dla tych stron pomarańczowa dachówka. Widać było, że nie jest to byle jaka kamienica mieszkalna, że budynek miał być reprezentatywny, ale nie nachalny. W żadnym z wielu okien nie świeciło się światło. Skowronek poprowadziła Bariusa tak, aby dotrzeć na tyły gmachu, do podwórza ogrodzonego wysokim na cztery, jak nie pięć łokci murem. Brama była okuta nieprzyzwoicie grubą blachą.
        - Wejście jest pośrodku podwórza, wszędzie są jakieś skrzynie, worki, za którymi można się ukryć - wyjaśniła elfka, upychając włosy pod ubraniem i naciągając głębiej kaptur. Teraz, gdy wydawała polecenia, można było odnieść wrażenie, że ma perfekcyjny, skrojony na miarę i wykrochmalony plan tego włamu. - Wezmę tych dwóch przy drzwiach, łatwiej będzie mi się do nich zakraść, tobie zostawiam tych przy bramie, policz do pięćdziesięciu i ruszaj. W razie problemów zagwiżdżę. A teraz podjedź bliżej muru.
        Elfka naciągnęła na twarz materiałową maskę, która zakrywała jej usta i nos. Przytrzymując się ramion Bariusa stanęła na grzbiecie Maliki i sięgnęła do brzegu muru. Wyjrzała, chwilę postała, po czym wślizgnęła się na górę, cicho i sprawnie jak kot. I tyle ją było widać.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Jubiler… eh wy baby, tylko błyskotki w głowie – zażartował, ale na samą myśl o dłoniach pełnych drogocennych kamieni oczy zamieniały się w dzikie ogniki. Dopiero odgłos kołującego nad lasem smoka wydobył z niego cicho zmięte przekleństwo - Jasny… - zacisnął usta, niby instynktownie również pochylając się ku grzbietowi Maliki. Hienołak czujnie spoglądał ponad korony drzew, uspokajając chód Maliki niejako zatrzymując ją pod rozłożystym drzewem, które jak sądził dobrze ukryje ich obecność. Kolejnym plusem takiego manewru było, że… krople deszczu przestały tak ostro dudnić o jego twarz. W ciszy czekał, aż potworna gadzina minie ich sąsiedztwo by kontynuować podróż.

-Było blisko… - w głosie wędrowca słychać było delikatną ulgę, widać nie rzucał słów na wiatr, a smoki nie należały do jego ulubionej kompanii. Trudno było się dziwić – były większe, silniejsze i w dodatku ziały ogniem. Przypieczona lub przeżuta hiena, to nadal tylko martwa hiena, a Barius martwy miał zamiar być dopiero kiedy złoży swe kości na bezwstydnie sporej górce złota.

-Skowronek mniej uniesie w tych swoich chudych łapkach – odgryzł się nieco puszczając jej zawadiacko oko. Ohoho… bo się zarumienię… Choć słowa elfki łechtały przyjemnie ego najemnika, ten zachował się trochę, jakby nie przywykł do jakichkolwiek komplementów. Po prawdzie były one dla niego zbędne, niemniej w głębi serca cieszył się, że jego czyny jakkolwiek moralnie wątpliwe, nie poszły w niepamięć. Mało kto jest w stanie oprzeć się pokusie pychy, czy to utrwalonej na płótnie, w poemacie, w balladzie czy choćby opowieści. Hienołak nie był wyjątkiem, bywał próżny, ale nikt nie jest przecież bez wad. - Dobra, ufam ci, koniec pierdolenia, czas w drogę… I jak powiedział… tak też zrobił.

Ekradon powitał ich słabnącą już ulewą, co prawdopodobnie cieszyło draba bardziej od perspektywy rychłego bogactwa. Co prawda na poczatku nie miał nic przeciwko temu, by Skowronek wskazała mu trasę do celu, jednakże po kilku kompletnie bezsensownych zakrętach, mających zgubić ewentualny trop każdą kolejną prośbę skrętu kwitował wymownym sapnięciem, tak jakby pociągnięcie Maliki za uzdę, było największą karą stosowaną w tej części świata. W końcu… byli u kresu swej tułaczki. Podwoje sklepu jubilerskiego czekały na ich chciwe łapy… no prawie.

- To tutaj? – konspiracyjny szept Bariusa oznaczał lekkie zdezorientowanie. Może spodziewał się czegoś większego, może sądził, że szmaragdami i rubinami wyścielona będzie droga do przybytku, tak czy inaczej nie marudził więcej niż to konieczne… a zaczął swe tyrady już wkrótce po oznajmieniu przez dziewczynę szczegółów planu.

- Chować ciała? – obruszył się niemal. Strata czasu… Być może złodziejskie podręczniki, o ile takowe istniały, wskazywały na takie właśnie manewry, jednak Barius był do bólu pragmatykiem. - Wiesz… nie żeby coś, ale za to co zrobimy i tak czeka nas stryczek. Nie wiem jak tobie, ale tak na to patrząc mam w dupie, czy wisząc będę mocno pamiętał o trupach poupychanych do szaf. Naszym celem jest zawartość tej rudery, nie bicie rekordów dobrego stylu. Ty otwierasz zamki, ja zajmuję się resztą. Szybko i sprawnie… bez cudowania. Widać hienołak hołdował zasadzie – im prościej tym lepiej i patrząc na to z tej perspektywy – pewnie jego słowa nie były całkowicie bez sensu. Kara jaką poniosą za tak zuchwałą kradzież i tak będzie wysoka. Elfka musiała zaś spodziewać się, że biorąc kogoś takiego jak Barius ze sobą, drogę ich przestępczej kariery wyścielać będzie dywan zwłok. - Bez alarmu… to da się zrobić. Po nieprzejętej minie wielkoluda, czarnowłosa mogła domyśleć się, że zapewne oznaczało to dla niej mniej więcej – „po prostu trzeba ich szybciej zabijać”.

Hienołak nie miał bladego pojęcia jak pracowała Skowronek, do czego była przyzwyczajona, a do czego nie. Nie chciał jednak wychodzić na bardziej przejętego niż był w rzeczywistości, dlatego wszelką – nawet przydatną radę czy wskazówkę zwyczajnie olewał, zapewne by pokazać jeszcze dobitniej, jak wielkim i nieustraszonym samcem jest… Ehh… mężczyźni…

Dobra, brama moja – potwierdził, dając do zrozumienia, że przyjął słowa spiczastouchej do wiadomości. Stanął pod murem i zgodnie z obietnicą odliczył do rzeczonej pięćdziesiątki. Delikatne podniecenie zaczęło uderzać już do głowy wielkoluda, a stąd już prędka droga do… uwolnienia bestii. Zapanowanie nad dziką naturą nie było tyle trudne, o ile… pozbawiało wszelkiej przyjemności, tłumieniem energii skrywanej w sobie jak drogocenny skarb, a przecież tak mocno chcącej wydobyć się na zewnątrz. Barius już prędko odłożył do przytroczonych do siodła sakw ekwipunek, który mógł zanadto szeleścić, brzęczeć i wydawać inne cudaczne odgłosy, Ciężkie buciory też zniknęły w przepastnym środku worka, kiedy więc już odwracał się boso w kierunku bramy, zza rogu wyszedł… strażnik miejski.
– To się nie dzieje… Hienołak przetarł dłonia zaskoczone oczy by jak gdyby nigdy nic… wyciągnąć z torby butelkę jakiegoś podłego bimbru biorąc całkiem płytki łyk, mocno płucząc cieczą usta. Chwycił Malikę za uzdę, nieomal uwieszając się na niej udając, że traci równowagę. Malika w lot poznała zamiary swego właściciela oprawcy. Zaparła się nogami grając swoją rolę w tym teatrze – upartą klacz. Żeby było bardziej wiarygodnie bełkotał coś do zwierzęcia szarpiąc niemiłosiernie, co tylko dodawało scence kolorytu. Strażnik trzymając pochodnię w skórzanej rękawicy podszedł bliżej i pewnie coś już chciał powiedzieć, niemniej… dyskretnie odpięta od wędzidła uzda okręciła się dookoła szyi czuwającego nad porządkiem w mieści tak prędko, że nie zdążył nawet zakrzyknąć. Barius zaparł się na tyle mocno by unieść mężczyznę ponad powierzchnię gruntu. Strażnik wierzgał i szarpał się jak złapana na haczyk ryba… chwilę później był już kompletnie martwy. No… to tyle… Dogasił pochodnię, a ciało ułożył w wysokiej trwie i prędko ruszył w kierunku bramy… trzymając butelkę w garści. Czuwający u wrót też pewnie wzięli go za zwykłego pijaka, a zgarbiona postawa nie pokazywała aż tak mocno, że wyprostowany przerastałby i jego i drugiego o głowę. Nim zdołali przepędzić ochleja, jeden miał już strzaskaną tchawicę dnem butelki łapiac się w amoku za gardło, drugi kopał w powietrze uniesiony za szyję ponad ziemię. Żelazny uścisk skręcił mu kark lekkim ruchem pazurzastych palców, duszącego się czekał ten sam los. Chowanie trupów… i co mam je teraz zeżreć? Pierdolę… wziął je pod pachę jak zwykłe worki i ruszył na dziedziniec oczekując, że spotka tam złodziejkę.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek cierpliwie wysłuchała utyskiwań hienołaka na to, że poprosiła go o chowanie ciał zabitych strażników, nie przerywała mu, chociaż widać było, że chce coś powiedzieć już od pierwszego słowa skargi. Odezwała się dopiero, gdy nadszedł koniec litanii.
        - Chować tylko te, które mogą nam ściągnąć na łeb innych strażników - wyjaśniła. - Na dłuższą metę nam się to opłaci, będziemy mieli dłużej spokój. Ale zrobisz jak chcesz, jesteś w końcu dużym chłopcem.
        Ostatnie słowa Skowronka nie były tym przepełnionym dąsami "Rób co chcesz", które dziewczyny rzucają wychodzącym na piwo narzeczonym w nadziei, że ci zorientują się, jaki popełnili nietakt i nigdzie nie pójdą. Zasugerowała rozwiązanie zgodne z jej sposobem działania, jeśli Barius się z tym nie zgadzał - trudno, niech robi po swojemu, nie będzie starego psa uczyć nowych sztuczek. Zresztą, może akurat jego metoda będzie dobra, w końcu nigdy nie istnieje tylko jeden sposób rozwiązania zadania. Nie zaszkodzi spróbować mu zaufać.

        Skowronek patrząc nad krawędzią muru dostrzegła dwóch strażników przy wejściu do warsztatu. Nie sprawiali wrażenia specjalnie przejętych swoją rolą, co zresztą było cechą wspólną wielu ochroniarzy - ci dwaj na przykład gadali sobie w najlepsze, częstując się na dodatek jakąś butelczyną. Chlanie na służbie było akurat czymś, co bardzo podobało się Skowronkowi - upitego łatwiej podejść. Zadowolona z takiego obrotu spraw elfka zeskoczyła więc na bruk dziedzińca. Zrobiła to tak miękko, że wystarczyły krople deszczu, by zagłuszyć jej ruch. Jak zapowiedziała Bariusowi, na dziedzińcu stały pudła, piętrzyły się stosy worków i drewna oraz węgla, którymi opalano piece, w takim labiryncie podejście blisko budynku było banalnie wręcz łatwe. Przyjaciółka zbliżyła się więc do drzwi, licząc w pamięci do pięćdziesięciu. Zdążyła przed czasem, chwilę więc czekała, przyczajona za ostatnią skrzynką oddzielającą ją od zwierzyny. Powoli wysunęła noże z obu rękawów - ich ostrza były zmatowione, nie bała się więc, że zostanie przedwcześnie zauważona. Skupiła się przez moment na swoim oddechu, ustabilizowała go, bo zdawało jej się, że zaczęła lekko dyszeć. Przestała obawiać się tego, że nie ma gotowego planu, myślała tylko o aktualnej sytuacji i o celu, jaki czekał na końcu tego włamu. Liczyła, że zdobędzie coś naprawdę cennego, może jakiś wielki kamień z fantazyjnym szlifem albo coś powiązanego z magią. No i na parę ładnych kolczyków jako trofeum dla siebie. No co? W końcu gdzieś tam pod warstwą złodziejstwa, skrytobójstwa i gierek nadal była kobietą i lubiła błyskotki. Ale to tylko przy okazji, w pierwszej kolejności trzeba było tam wleźć i nie dać się złapać.
        Elfka usłyszała ruch za murem - dźwięk nie był specjalnie głośny, łatwo go było przeoczyć, jeśli nie wiedziało się, czego nasłuchiwać, dla niej jednak był to sygnał, że Barius już zajął się swoją częścią planu. Ruszyła. Zrobiła dwa kroki bardzo blisko muru, poza zasięgiem wzroku obu mężczyzn, powoli się prostując. Strażnicy byli zajęci plotkowaniem o babach, na dodatek nie byli specjalnie uzbrojeni. Łatwe cele. Skowronek cicho podeszła do jednego z nich, zaszła go od prawej strony i lewą ręką wbiła mu nóż w gardło, pod odpowiednim kątem, aby nawet nie jęknął. Wyskoczyła zza opadającego ciała, nim jego rozmówca zorientował się w sytuacji. Złapała go za twarz i poderżnęła gardło, nim zdążył wszcząć alarm, ba, nim zdążył podnieść ręce do obrony. Krew trysnęła z rozprutych tętnic, plamiąc jej kurtkę na czerwono, rozbryzg nie był jednak widoczny na czarnym materiale. Elfka złapała upadające ciało i zaciągnęła je na bok między worki. Zaraz zrobiła to samo z drugimi zwłokami, ciągnąc je po bruku za nogi. Noże schowała w kabury na nadgarstkach i ostrożnie podeszła do drzwi, nacisnęła klamkę, która nie chciała ustąpić. Nie zraziło ją to - wyciągnęła z kieszeni wytrychy, kucnęła i zajęła się zamkiem, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Wtedy usłyszała ruch za sobą - Barius wszedł na podwórze, niosąc dwa ciała swoich ofiar. Ten widok wprawił Przyjaciółkę w zadziwiająco dobry humor.
        - Dorzuć ich do puli - zasugerowała, wskazując miejsce, gdzie odciągnęła swoje ofiary. Jej głos był stłumiony przez płócienną maskę. - Ja już otwieram.
        Faktycznie - elfka manewrowała w zamku dosłownie chwilę. Spodziewała się, że będzie łatwo, bo chociaż drzwi zabezpieczało wiele zapadek, mechanizmów i tak dalej, były one zamknięte tylko prowizorycznie, na najprostszy z zamków, bo w końcu wejścia broniło dwóch strażników. W tym przypadku jednak mogli się bardziej postarać, bo dla Skowronka takie zabezpieczenie to jak plomba z papieru. Drzwi do warsztatu zaraz stały przed nią otworem.
        - Chodź za mną - zasugerowała, kiwając palcem na Bariusa.
        Tuż za progiem wisiała kotarka mająca chronić przed wdzierający się do środka wiatrem, dopiero za nią znajdowała się właściwa pracownia. Pomieszczenie było spore i zadziwiająco pedantycznie utrzymane - na blatach roboczych nie leżały żadne narzędzia, wszystkie zostały pedantycznie poukładane w szufladach i na półkach i na pierwszy rzut oka nie było tu ani śladu złota. Stanowiska do pracy stanowiły tu istny labirynt, jednak Skowronek nie zaglądała w każdy możliwy kąt, kierowała się prosto na drugi koniec pomieszczenia, tylko czasami zbaczając, jeśli coś przykuło jej uwagę. Dobrze widziała w ciemności, więc nie było obaw, że coś przypadkiem strąci, mogła troszeczkę pobuszować. I tak nie znalazła nic godnego uwagi, więc z czystym sumieniem mogła iść dalej. Stojąc przed drzwiami prowadzącymi do następnego pomieszczenia nie złapała od razu za klamkę. W pierwszej kolejności przykucnęła i zajrzała przez dziurkę od klucza na drugą stronę. Musiała się trochę nagimnastykować, by dojrzeć jak najwięcej, ale było warto - dostrzegła stojącego plecami do drzwi strażnika. Jeszcze chwilę obserwowała, aby przekonać się, czy jest tam ktoś jeszcze, ale zdawało się, że jegomość był sam. Tyle dobrego. Skowronek wstała i spojrzała na Bariusa. Nie zważając na to, czy zostanie zrozumiana, porozumiewała się z nim językiem gestów. Wskazała na drzwi, po czym uniosła dłoń z wyprostowanym jednym palcem, ruchem ręki oszacowała, jak wysoki może być strażnik. Później wskazała na siebie i wykonała gest, jakby otwierała drzwi, pokazała hienołaka, miejsce, gdzie powinien stać strażnik i powiodła kciukiem po gardle. Miała nadzieję, że zostanie zrozumiana, gdyż dopiero teraz zorientowała się, jak trudno jest używać tych uniwersalnych symboli, gdy przywykło się do swojej własnej mowy gestów - gdyby migała do Przyjaciela, cały teatrzyk byłby o wiele krótszy i dosadniejszy. A tak, pozostało mieć nadzieję, że Barius pojmie jej tok rozumowania. Bez zbędnych ostrzeżeń Skowronek szarpnęła za klamkę i usunęła się swemu wspólnikowi z drogi, by wykonał swoją część roboty.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Do puli hmm… - Spojrzał na stosik ciał czując w powietrzu świeży zapach krwi. Nie widział nawet, kiedy jego ciało pokryło się jeszcze dłuższym włosiem sprawiając, że Barius wyglądał przerażająco, jak gdyby część jego ludzkiej natury poddała się we władanie drzemiącej w nim bestii. Najemnik urósł dobre kilkanaście centymetrów, jego dłonie i stopy poczęły przypominać pazurzaste łapy, twarz nabrała zwierzęcego wyrazu, a wysunięte zęby ledwo mieściły się w linii ust. Oblizał się, lecz odstąpił od spóźnionej kolacji czekając aż złodziejka upora się z wejściem do budynku. Wielka bryła cielska zmiennokształtnego zniknęła w mroku warsztatu węsząc po kątach i starając się nie zawadzić o nic wystającego.

Początkowo, gdy elfka zaczęła pokazywać coś przy drzwiach, uznał to za zaproszenie do roztrzaskania wrót, jednak w porę zapanował nad krwiożerczymi instynktami przekrzywiając kudłaty łeb jakby zamyślając się nad konsekwencjami swych ewentualnych czynów. Od mężczyzny biła pierwotna aura bezkompromisowego łowcy skupionego jedynie na zatopieniu swych kłów w ciele ofiary. Dzikie ruchy oznajmiały wszem i wobec, że Barius czując zew natury pragnął by wszelkie okowy krępujące jego mordercze członki zniknęły w jednej chwili, byleby tylko dać upust siłom, nad którymi ledwo panował. Spiczastoucha wykazywała daleką nieostrożność biorąc go ze sobą na łupieżcze wycieczki, kilka bodźców więcej, a pęta trzymające jego kły i pazury na uwięzi mogły okazać się zbyt słabe, by utrzymać jego temperament. Mimo tego, zwierzoczłek kiwnął głową, jakoby dając znak, że odczytał intencje włamywaczki, w momencie gdy szarpnęła za drzwi, w jednej chwili łapa wystrzeliła wciągając strażnika wgłąb ciemnego pomieszczenia. Można było usłyszeć tylko głuche, nieprzyjemne chrupnięcie jego kręgosłupa. Barius położył go na ziemi przepuszczając elfkę przodem. Cokolwiek by nie powiedzieć – hienołak był nadzwyczajnie skuteczny, a potworna siła jaką dysponował sprawiała wrażenie, że same jego dłonie groźniejsze były od tuzina mieczy. Sylwetki rosłych mężczyzn były dla niego niczym więcej jak tylko szmacianymi kukłami, którymi miotał wedle woli nie męcząc się przy tym ani trochę. To ciekawe, że natura stworzyła istoty jego pokroju, prawdziwe bestie łaknące krwi i wiedzące jak jej utoczyć.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Po Skowronku znać było niewielkie zdenerwowanie niewiadomego pochodzenia. Kto jej nie znał, mógł przypuszczać, że to kwestia włamu - w końcu porywali się na coś dużego. To nie była jednak kwestia tego, patrzyła raczej z niepokojem na to, jak zmienił się Barius. Dla niej już wcześniej był wielki, teraz jednak zdawał się być jeszcze większy. To kwestia perspektywy, zamkniętego pomieszczenia? Nie, raczej nie. Jeszcze te włosy, łapy. Hienołak złapał strażnika jak kukiełkę. Zamaskowana elfka nie dała po sobie poznać, o czym myśli, rozważała jednak, czy nie powinna zweryfikować swojego planu napadu. Liczyła na cichą, elegancką robotę, ale chyba takowa była poza ich zasięgiem. Może i dobrze? W końcu to otwiera wiele nowych możliwości… Zdenerwowaniu momentalnie ustąpiło miejsca ekscytacji.
        Zaraz po przekroczeniu progu pomieszczenia elfka wstrzymała Bariusa gestem. Zgięta wpół weszła głębiej, aby się rozejrzeć. Znajdowała się za ladą we frontowej części zakładu. Ostrożnie przesunęła się jeszcze kawałek i wyjrzała. W pomieszczeniu było troszkę jaśniej niż w warsztacie, bo chociaż okna zasłaniały tu stalowe okiennice, światło biło od gablot, które rozświetlały jakieś magiczne kamienie, by lepiej eksponować biżuterię. W tym oświetleniu elfka od razu dojrzała trzech kolejnych strażników. Jeden spał na krześle przy głównym wejściu, dwóch zaś chodziło w tę i z powrotem między chaotycznie rozstawionymi gablotami. Skowronek nie przyglądała się temu wszystkiemu dłużej - mając swojego wspólnika na podorędziu nie musiała określać ich trasy, by w jednej chwili załatwić po cichu całą trójkę, do brudnej roboty miała mężczyznę. Wróciła do Bariusa. Drzwi były niewidoczne z perspektywy strażników, mogli więc swobodnie stać w progu. Tym razem Skowronek nie zamierzała wygłupiać się z pantominą, skinęła na hienołaka, by ten się nachylił, po czym trzymając go za ubranie zaczęła szeptać tuż przy jego uchu.
        - Trzech - powiedziała. - Dwóch patroluje, jeden śpi. Odwrócę ich uwagę, a ty ich załatw. Piętro będzie czyste.
        Po tych słowach Skowronek wróciła między gabloty. Przekradała się cierpliwie w przeciwległy kąt pokoju, zerkając co jakiś czas w kierunku strażników albo oglądając, co jest w mijanych witrynach. Gdy któryś z ochroniarzy przechodził za blisko niej, zamierała i czekała spokojnie, aż będzie mogła ruszyć dalej. Czasami zagrożenie mijają ją dosłownie o kilka długości palca, mogłaby sięgnąć ich nogawek. Ale margines był wystarczający jak dla niej. W końcu dotarła do swojego upatrzonego kąta. Ostrożnie wyciągnęła woreczek z rubinami od Calvemira i wyciągnęła kilka z nich, tak by nie spowodować nawet cichego szmeru. Jak dzieciak na podwórku odczekała na odpowiedni moment, po czym wstała i nadal trzymając się cienia, rzuciła kamykami w okna wystawy. Podziałało, w tej ciszy stukanie o szybę zabrzmiało głośno jak grzmot, strażnicy obrócili się w kierunku źródła dźwięku, a kolejny rzucony kamyk ustawił ich plecami do Bariusa. Ten, który spał, dopiero wracał do krainy rzeczywistości, jeszcze przez jedno tchnienie miał być nieświadomy i niegroźny. Nim Skowronek planowała zająć się osobiście, aby nie było, że nic nie robi.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Cielsko cofnęło się przed gestem dziewczyny, a na dziko szczerzacej się mordzie najemnika wypłynęło coś na kształt zdziwienia. Spoglądał na spiczastouchą jak wchodzi głębiej w korytarz nie rozumiejąc co też chodzi jej po głowie. W końcu wróciła chcąc szepnąć mu coś na ucho, drab zgarbił się solidnie nieomal sięgając dłońmi podłogi. W odpowiedzi prychnął, spodziewał się chyba innego rodzaju wiadomości.

- Wiem… wiem nawet to co jedli wczoraj na kolację. Jego szept nie był aż tak dyskretny jak Skowronka, był ciężki, chrapliwy, choć jeszcze dobrze zrozumiały. Głoski nie grzęzły w gardle wielkoluda, mimo, że ton jego głosu zdecydowanie zmienił się nie do poznania. - Czuję ich tak wyraźnie… tu zamilkł nie chcąc chyba niesmaczyć towarzyszki od szemranych interesów. Taka była prawda, powonienie Bariusa było jego najbardziej wyczulonym zmysłem, mógł tropić cel za samym jego zapachem, wyłapując woń nawet będąc od niego oddalonym o wiele kilometrów. Pewnie dlatego wyjaśniało to, skąd brał taką pewność siebie. Po prostu zawsze wiedział co czai się za rogiem i czego można się spodziewać. Wiedział też jeszcze jedną rzecz, lecz tą informacją podzieli się z dziewczyną za chwilę.

Zgodnie z oczekiwaniami postanowił wziąć brudną robotę na siebie. Nie czekając na znak, skoczył do środka uderzając kułakami w tył głów strażników. Pięści zniszczyły czaszki, obrażenia wewnętrzne i błyskawiczne urazy mózgu zapewniały szybką śmierć… i szybkie spotkanie z podłogą. Ciała zagruchotały, jednak Barius wyraźnie się tym nie przejmował. Z każdym trupem, wydawało się, że motywacja i cel wyprawy oddalały się od niego ustępując potrzebie mordu. Trzeci z pilnujących dobytku przypadł Skowronkowi, najemnik odzczekał chwilę, i gdy piętro pogrążyło się w końcu w ciszy, postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami z włamywaczką.

- Widziałem kurwa wiele rzeczy… ale rzucać rubinami po kątach? Pomyśleć, że uważają, że to ja mam coś nie tak z głową – by zobrazować swe słowa, Barius uderzył się kilka razy pięścią po czerepie, który wydał z siebie głuche, przytłaczające echo. Hienołak wyglądać mógł na nieco niezrównoważonego, a siła z jaką „popukał” się po głowie drugiego mężczyznę zapewne przynajmniej by ogłuszyła. Sapnął przeciągle oblizując swe wargi. - Głupie elfy… Zagryzł zęby wykrzywiając kark a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. W ciągu chwili wydawało się, że zwierzoczłek znów przybrał kilkanaście kilogramów wagi. Jego mięśnie naprężyły się a hienia sierść stała na tyle gęsta, że ledwo co przypominał jeszcze człowieka. Jego oczy błysnęły drapieżnie, pochylił się nad trupem jednego z powalonych węsząc mu przy głowie. Dłońmi opierał się o podłogę, nawet kucając zdawał się być większy od elfki.
- Wrah… Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę... Hienołak dzielił zdania na krótsze części, w przerwach nabierając głośniej powietrza w płuca. … Ale, nie jest normalne, by siedmiu chłopa… Pilnowało kamyków… Tu coś nie gra… Musi być coś więcej… - prawie warknął zaciskając pazurzastą łapę na karku trupa, przeczłapujac nad nim kierując się dalej.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Jak na standardy Skowronka szept Bariusa był zdecydowanie za głośny, aż uniosła ręce w nerwowym geście, jakby chciała zatkać mu usta, jednak się powstrzymała. Ona miała czulszy słuch niż przeciętna osoba, bardzo możliwe, że strażnicy i tak ich nie usłyszeli. Hienołak zresztą szybko darował sobie rozmowy i przynajmniej w kwestii eliminacji ochroniarzy nie miał żadnych obiekcji. Resztę wytłumaczą sobie później...

        Gdy tylko Strażnicy się obrócili, elfka wyszła ze swojego przytulnego cienia. Szybko nabrała rozpędu, przeskoczyła nad jedną ze szklanych gablot z biżuterią. Kątem oka widziała potężną sylwetkę Bariusa, który już prawie dopadł obu swoich celów. Jej został jeszcze jeden krok, w ręce już miała nóż. Ofiary hienołaka zwaliły się z łoskotem na podłogę, wtedy śpiący mężczyzna otworzył oczy. Z przerażeniem zobaczył tuż przy sobie zamaskowaną postać o złotych oczach, w których widać było determinację. To był ostatni widok w jego życiu. Nóż wbił się w miejsce, gdzie szyja płynnie przechodziła w podbródek, wszedł głęboko, po samą rękojeść. Iskierka przerażenia w jego źrenicach szybko zgasła, gdy ostrze przebiło kilka istotnych punktów w jego czaszce. Na ziemię nie spadła ani jednak kropla krwi, a martwe ciało pozostało na swoim miejscu, patrząc niewidzącymi oczami gdzieś w dal, gdyż jego głowa nie mogła opaść, podtrzymywana przez rękojeść noża. To była elegancka robota, elfka mogła sobie pogratulować. Ze świadomością, że na tym piętrze nie ma już nikogo żywego, usiadła denatowi na kolanach i spojrzała w kierunku Bariusa. Przez moment bacznie mu się przyglądała, gdy buczał coś o głupich elfach i bił się pięścią po głowie.
        - Pozbieram je, spokojnie - odezwała się, jakby nie było to nic wielkiego, jakby chodziło o kulki z papieru, a nie rubiny. - Dwa leżą tam, a trzeci jest pod tamtą gablotą. Elf może i głupi, ale za to wzrok ma dobry.
        Skowronek spięła się lekko, gdy Barius po raz kolejny nabrał masy. Dzikość i pierwotne instynkty, jakie w nim wzbierały, można było wręcz poczuć w powietrzu, co słabsi zaczęliby już odczuwać palpitacje serca spowodowane strachem przed rodzącym się na ich oczach potworem. Czy też raczej "uwalnianym" na ich oczach, gdyż zdawało się, że łowca niewolników przynajmniej częściowo panuje nad naturą bestii.
        - Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziała elfka na wyartykułowane z wyraźnym trudem wątpliwości Bariusa. - Ale nie dowiemy się w czym rzecz, jeśli nie pójdziemy dalej... A może chcesz się wycofać? Zawartość tych gablot wystarczy na kilka miesięcy nieprzerwanego chlania i chędożenia na drugim końcu Alaranii - jeśli to ci wystarczy, otworzę je i wychodzimy.
        Skowronek podzielała wątpliwości zmiennokształtnego, on po prostu wyraził je szybciej od niej. Siedmiu ochroniarzy na to jedno piętro to za dużo, czterech by wystarczyło, dwóch na front, dwóch na tył. Podwojenie obsady mogło mieć jednak wiele przyczyn. Najprostszą było oczywiście przechowywanie bardzo cennego towaru albo oczekiwanie na jego dostarczenie. Możliwe było też, że właściciele mieli swoje źródła informacji w straży miejskiej i od nich usłyszeli o kradzieży w Sądzie - mogli chcieć być zapobiegliwi.
        - To nie jest zasadzka - odezwała się Przyjaciółka, wstając z kolan martwego strażnika i wyciągając z ciała swój nóż. Mówiąc podeszła w miejsce, gdzie leżały rzucone przez nią rubiny. - Nie mogli się nas spodziewać, a szanse, że jeszcze ktoś miał się tu zjawić, są bardzo niewielkie. Najprawdopodobniej mają jakieś drogie fanty, których bardzo nie chcą stracić... Tym lepiej dla nas.
        Elfka schyliła się i pozbierała rozrzucone kamyki. Jeszcze gdy mówiła podeszła do lady i przeskoczyła przez nią. Przejrzała szuflady i szafki, które były w zasięgu rąk kasjera. Nie spodziewała się znaleźć kwitów ani tym bardziej kasetki z utargiem - takie rzeczy zawsze chowało się do sejfu na koniec dnia handlowego, rozglądała się jednak za czymkolwiek przydatnym. Nic, tylko jakieś papierki i pudełeczka, bardzo mała kasetka wprawiona na stałe w solidny mebel, w której przechowywano klucze do gablot - zamek do niej był o wiele bardziej skomplikowany, niż te, do których kluczy strzegła, szkoda zachodu. Elfka rozejrzała się jeszcze z tego miejsca, myśląc, czy otwierać gabloty i wyciągać ich zawartość, ale zrezygnowała - to zrobi się przy wyjściu, bo coś jej mówiło, że dzięki współpracy z Bariusem nie będzie żadnych świadków tego włamania. On zatłucze wszystkich.

        Skowronek poszła na piętro, za odległy cel biorąc sobie biuro właściciela, mieszczące się oczywiście na samej górze, z pięknym widokiem na reprezentacyjną ulicę i dalej, nad dachami pobliskich domów aż na same góry. Na tej kondygnacji, na której akurat się znajdowała, nie było nic wartościowego. Jakieś biura, stare sale ekspozycyjne, pomieszczenia socjalne. Głośno tu było jednak jak diabli, w jednym z pomieszczeń na końcu korytarza musiała trwać albo dobra popijawa albo solidna bójka. Elfka przystanęła i spojrzała pytająco na Bariusa. Klatka schodowa była tak zbudowana, że mogli od razu iść na samą górę i spróbować wszystko załatwić po cichu, lecz jeśli zmiennokształtny chciał się najpierw krwawo zabawić, miał ku temu najlepszą możliwą okazję. Oczywiste było, że elfka wybrałaby pierwszą opcję, ale nie była do niej specjalnie przywiązana, skoro i tak już zostawiali za sobą szlaczek z trupów.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

- Jestem dużym chłopcem… i mam duże potrzeby… - widać perspektywa połakomienia się jedynie na jubilerskie bibeloty w najbliższym sąsiedztwie mu nie wystarczała. Apetyt rósł w miarę jedzenia… a właśnie – Barius zaczął robić się chyba głodny, bo co rusz zdawał się bardziej zainteresowany truchłami strażników niż celem swego pobytu. Można było dojść do prostego wniosku – jeśli zostawić go niepilnowanego, pewnie z chęcią posiliłby się taką strawą wychodząc nie mniej nie więcej na kanibala – o ile zmiennokształtni i ludzie to jeszcze ten sam gatunek, a na to wygladało. Przeszedł obok ubitego przez spiczastouchą węsząc przy nim tak jakby chciał nosem upewnić się, że kolacja jest świeża. Chwilę zajęło zanim wrócił myślami do roboty.

- Zasadzka może nie… ale… ten lokal śmierdzi mi szwindlem… na parę mil… - zawarczał w swoim stylu, ale bez cienia sprzeciwu poczłapał za towarzyszką od zabierania bogatym, a dawania sobie. Faktycznie, po drugiej stronie trwało jakieś zebranie, jednak Barius mocno się tym nie przejmował. Wbrew temu co mogła sądzić złodziejka i… jak widać morderczyni w jednej osobie – nie zamierzał przerywać tej biesiady, niemniej nie chciał też by sytuacja wymknęła się im spod kontroli. Oddalenie się od krwi zatłuczonych chyba dobrze robiło na jego rozdartą instynktami świadomość, postanowił bowiem nie wpadać do środka wyżynając wszystko co stanęłoby mu na drodze, a jedynie ciągle obserwował drzwi wiodące do tamtego tajemniczego pomieszczenia. Wyczuwał zapach paru osobników, jednak bardziej celował w to , by nikt nie opuścił pokoju… przynajmniej nie żywy. Tak więc dał elfce wolną rękę. Porozumiewawczo kiwnął na wrota dając do zrozumienia Skowronkowi, że to wyjście nie ujdzie jego uwadze. Ustawił się bokiem, tak by mieć wejście na oku, ale też w razie czego móc wspomóc elfkę, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Wydobył z siebie głębszy oddech, cała masa mięśni oplatających jego masywny szkielet ruszała się unosząc i opuszczając kępy szczeciny porastającej jego skórę. Wyglądał faktycznie jak na poły człek, na poły zwierzę, co więcej – na jego twarzy posiadającej już pewne znamiona wyglądu bestialskiego pyska, choć nadal jeszcze właściwego ohydnej urody mężczyzny, malowało się czujne skupienie. Kułaki zaciśnięte w pięści opierały sylwetkę kostkami o podłoże, sam on – wielki jak góra, lecz skulony oczekiwał rozwoju wydarzeń. Zapewne liczył, że pierwsza wślizgnie się ona, lub wykona manewr podobny do ostatniego, spuszczając z łańcucha psa... a raczej hienę wojny, by wolno dokonać to czego można było się spodziewać.

Prawda jednak była taka, że po prostu bardzo starał się, by potwór nie wyszedł na wolność w momencie, którym bardzo było to niewskazane.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek uśmiechnęła się pod swoją maską - Barius miał duże potrzeby, bo był dużym chłopcem, a ona była kobietą, więc również nie zamierzała zadowolić się byle czym. Idealnie, mogli iść dalej i zgarnąć coś, co oboje usatysfakcjonuje. O ile tylko łowca niewolników zachowa pełnię zmysłów do końca roboty, bo zachowywał się coraz dziwniej, gadał jak pijany, a jego węszenie niejednego przyprawiłoby o ciarki.

        Na piętrze elfka spojrzała pytająco na hienołaka, a gdy porozumieli się bez słów, zamarła na moment ze spuszczoną głową. Nasłuchiwała. Nadal nie mogła określić, co dzieje się za tamtymi drzwiami, dlatego zdecydowała się podejść i podsłuchać więcej. Odruchowo uniosła rękę, dając Bariusowi znak, by został w miejscu, po czym zbliżyła się do wejścia do tamtego pokoju. Ostrożnie oparła dłonie o drzwi i przystawiła do nich ucho. Słyszała kilka męskich głosów, na pewno były tam co najmniej trzech mężczyzn, mówiących głośno i z oburzeniem. Teraz elfka mogła usłyszeć każde wypowiedziane przez nich zdanie. Między przekleństwami i pełnymi zdecydowania okrzykami “Polewaj!”, “Blokujesz szkło!”, toczyła się nieciekawa rozmowa o tym, jakim to szef nie jest dziadem i czego by to oni nie zrobili, gdyby tylko mogli. ”Pieprzenie”, pomyślała z irytacją Skowronek. Biadolili, jakby naprawdę nie mogli nic zrobić. Mówili o wybebeszeniu starego wieprza, który źle im płacił, więc na co czekali? Flaki wypruwa się akurat bardzo łatwo, tkanki są miękkie i nóż dobrze wchodzi, trzeba się tylko dobrze zaprzeć… Ale co ona ich tam będzie uczyć. Nim się wycofała, zerknęła jeszcze przez dziurkę od klucza do środka, ale nic nie zobaczyła - klucz był chyba włożony w drzwi od wewnątrz. Pech, ale niewielki. Skowronek odeszła od drzwi i wróciła do Bariusa, którego już coraz mniej poznawała. Kto wie, czy jakby nie podsłuchiwała jeszcze dłużej, po powrocie nie zastałaby przemienionej bestii, a nie czegoś pomiędzy potworem a człowiekiem.
        Elfka machnęła lekceważąco ręką - pijących na służbie strażników uznała za niegroźnych i niewartych zachodu. Wskazała schody na górę i zaczęła zakradać się w tamtym kierunku, bez względu na to, czy hienołak podążył za nią, czy też nie.
        Po wejściu na ostatnie piętro budynku trafiało się do mikrego korytarzyku, w którym stała jedynie kanapa oraz stolik udekorowany wazonem z kwiatami. Na samym końcu przejścia widoczne były drzwi, prowadzące do gabinetu właściciela domu jubilerskiego. Skowronek nie podeszła od razu do nich. Sprawdziła ściany i podłogę, aby nie wleźć w pułapkę jak jakiś początkujący złodziejaszek, dopiero później przesunęła się dalej. Drzwi były zamknięte na zamek, co nikogo nie powinno dziwić, było w nich jednak coś podejrzanego. Elfka przyjrzała się dokładnie futrynie i powiodła po niej dłońmi, wyczuła dwa zgrubienia, stanowiące pewnie coś w rodzaju zatrzasków. Potrzebowała chwili, aby rozpracować ten zamek, spojrzała więc na Bariusa i gestem nakazała mu zachować cierpliwość i ewentualnie pilnować tyłów. Powoli, ostrożnie obejrzała wszystkie przewody, żyłki, na próbę pogmerała wytrychami w zamku. Doszła w końcu do tego, jak należy otworzyć drzwi, by mechanizm nie zablokował się na wieki wieków. Pociągnęła jednocześnie za oba zatrzaski, po czym już w klasyczny sposób zajęła się zamkiem. Trochę to trwało, w bębenku były miliony delikatnych zapadek i chociaż Skowronek bardzo starała się działać szybko, nie mogła przyspieszyć niektórych czynności. Hienołak już się pewnie zaczął niecierpliwić, całe szczęście elfka w końcu wyprostowała się i nacisnęła klamkę - drzwi stanęły przed nimi otwarte na oścież.
        Gabinet właściciela domu jubilerskiego był ogromny. W środku od razu rzucało się w oczy masywne biurko ustawione w centralnym miejscu pomieszczenia, później dostrzegało się też ogromom wszelkich innym mebli - na prawo od wejścia stał stół z krzesłami dla tuzina osób, po lewo ustawiono komplet wypoczynkowy z bogato zdobionymi obiciami, wszędzie stały gabloty z dziełami sztuki, a za obrazami kryły się prywatne skrytki dla najbardziej wpływowych klientów. Skowronek zdecydowała się zacząć przeszukiwanie pomieszczenia od biurka. Chociaż nasłuchiwała i zachowywała się należycie cicho, była mniej skupiona na okolicznych zagrożenia niż podczas innych zleceń, tym razem wszak to Barius miał się zajmować ubezpieczaniem tyłów i eliminowaniem strażników, niech więc każde robi swoje.
Awatar użytkownika
Barius
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: hienołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Barius »

Wielkolud zgodnie z poleceniem dbał o bezpieczeństwo. Czuł zapach alkoholu i strażników, chciwie niuchając w kierunku pomieszczenia, w którym trwała popijawa. W jednej chwili jednak parsknął, potrząsnął łbem i skupił się na swoim zadaniu. Jego dziki wzrok powędrował za elfką. W ciemnościach gabinet jubilera wyglądał imponująco, znaczyło to, że za dnia musiał sprawiać jeszcze lepsze wrażenie. Bogate meble, z jakich zwierzoczłek nigdy nie korzystał, przykuwały jego uwagę. Rozmach – tym słowem dałoby się opisać wystrój wnętrza. Same stoły, krzesła i reszta wyposażenia warte były małą fortunę, niestety nie byli w stanie wynieść ich niepostrzeżenie.

Ciekawość sprawiła, że Barius wszedł do środka, rozglądając się uważnie jak oczarowany. Nie zwykł bywać w pałacach i zamkach, stąd komnata zdawała się mu bogata jak z baśni opowiadanej malcom przed zaśnięciem. Z tego wszystkiego gdyby Skowronek zechciała spojrzeć w kierunku towarzysza, zauważyłaby, że jego postać znów odzyskała bardziej ludzkie kształty. Plastyczność przemian wydawać się mogła interesująca sama w sobie. Widać zafascynowany widokami najemnik usypiał swą zwierzęcą naturę. Jego ciało schudło wyraźnie, zaś porastająca sylwetkę hienia sierść zredukowała się do poziomu jedynie bujnego owłosienia. Nie zmieniało to co prawda faktu przypominania troglodyty, niemniej aparycja mężczyzny mogła uchodzić za trudno – lecz mimo wszystko – znośną.

- Te… Jaszczomb… widzisz coś ciekawego? – szepnął żartobliwie, choć zabrzmiało to trochę jak gardłowe sapniecie. Podszedł do jednej z gablot, kładąc wielgachną dłoń zakończoną grubymi, wręcz pazurzastymi paznokciami na szkle. Przetarł trochę przeźroczystą taflę, zupełnie jakby chciał w ten sposób pogładzić zawartość mebelka. Strażnikami przestał się przejmować, mimo że powinno się pozostać czujnym. To co zaciekawiło mocno hienołaka, sprawiło, że przystał na moment, przybliżając twarz do płachty. Stara mapa Alaranii powieszona na ścianie – ładna sama w sobie, o bogato zdobionej obwódce i pięknie kaligrafowanej legendzie.

Zerknął w kierunku ciemnowłosej, jakby pytając się o pozwolenie, mimo że decyzję o zdjęciu karty ze ściany podjął już chwilę po rzuceniu okiem na znalezisko. Czym prędzej sięgnął po mapę, po czym zaczął zwijać ją w rulon, a potem zginać jeszcze wpół. Trzeba przyznać – miał osobliwe pojęcie szukania wartościowych przedmiotów, wydawać się mogło, że będąc najemnikiem i kochając złoto, jego decyzje podyktowane były mimo wszystko niezrozumiałym z ekonomicznego punktu widzenia pragmatyzmem. Na co była mu ta mapa? Cholera go wie, może je kolekcjonował, a może chciał nią łatać dziury w pękniętych ścianach wynajmowanych przezeń pokojów.

Drań uśmiechnął się sam do siebie, a potem podszedł bliżej elfki, nie omieszkując zawiesić wzroku na kształtach jej drobnej postury. Rzucił okiem przez ramię dziewczyny, sprawdzając, czym też się aktualnie zajmowała, choć wątpliwym by mógł jej wiele w czymś pomóc. Dopiero uderzenie w drzwi sąsiedniej izby poderwało jego głowę. Salwa śmiechu podpitych strażników była zapewne wynikiem wywrócenia się jednego na futrynę. Swoją drogą – gdzie był sam jubiler? Barius nie mógł jakoś przypomnieć sobie, czy widział gdzieś drzwi prowadzące do sypialni. Jubiler jubilerem, a zostawała jeszcze żona jubilera i, kto wie, może reszta familii. Trudno oczekiwać po zwierzoczłeku mocno racjonalnego myślenia, jednak na twarzy wielkoluda zamalowało się podejrzliwe skupienie. Odszedł od elfki, wracając ku obranej wcześniej pozycji, z której miał zająć się ewentualnym pojawieniem się strażników.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Zawołana Skowronek podniosła wzrok znad biurka, które oglądała. Jej dłonie badały dolną stronę blatu w poszukiwaniu tajnych skrytek, przycisków - takie meble zawsze mają coś takiego, zawsze. To jeden z tych złotych standardów, jeśli chodzi o chowanie drogich przedmiotów: zwykły śmiertelnik zawsze włoży oszczędności między pościel albo gacie, a bogacz zawsze będzie miał tajną skrytkę w biurku, przekonany, że jest taki zapobiegawczy i chytry.
        - Jeszcze nie - odpowiedziała spokojnie elfka, gdy już dała sobie spokój z blatem. Teraz szuflady - otwierając każdą kolejną z nich Skowronek sprawdzała, czy aby nie ma w środku jakiejś blokady, która ujawniłaby, że ktoś w niej myszkował. Nie, żeby zależało jej na ukrywaniu własnych śladów, bała się raczej, że mechanizm zniszczy zawartość szuflady, bo i takie rzeczy już widziała. Przez te kilkadziesiąt lat udało jej się dokonać kilku ciekawszych włamów i poszerzyć swoją wiedzę - niektórzy na przykład po stokroć woleli zniszczyć swoje drogocenne kolekcje, niż pozwolić im przejść w ręce innego właściciela. "Psy ogrodnika..."
        Elfka coś znalazła. Była to prozaiczna kasetka, nieprzytwierdzona na stałe do niczego, jednak ważyła tyle, jakby wykonano ją z bardzo grubej warstwy kamienia i stali. W środku coś grzechotało, co tylko pobudziło fantazję Skowronka - to nie był metaliczny chrzęst obijających się o siebie kluczy. Przyjrzała się zamkowi, ze smutkiem musiała jednak stwierdzić, że to bardzo skomplikowana robota, która będzie wymagała naprawdę dużo pracy. Z pewnym żalem schowała kasetkę do kieszeni, spoglądając przy tym na Bariusa. Chienołak akurat pokazywał jej wiszącą pod szkłem mapę, a jego oczy błyszczały tym charakterystycznym blaskiem pożądania zarezerwowanym dla skarbów. Skowronek musiała przyznać, że Barius chyba miał oko - mapa wyglądała na misterne dzieło, zapewne okaz antykwaryczny. Można było za nią sporo dostać, jeśli tylko wiedziało się, komu ją sprzedać. Czy Barius miał takich znajomych, w to elfka wątpiła, w końcu to zupełnie inna branża, ale jak chce, niech ją sobie bierze - skinęła mu przyzwalająco głową, nim wróciła do myszkowania przy biurku. Zajrzała do jednego z notesów, których pełno było w szufladzie, jednak ledwo go przekartkowała. Z szantażu można oczywiście godnie żyć a czasami w takich zapiskach są na przykład szyfry do sejfów czy notatki dotyczące ukrytych depozytów, ale to wymaga szukania i dużo, dużo czasu, a Skowronek była już trochę niecierpliwa - czas mijał, a ona miała tylko jakąś śmieszną kasetkę o nieznanej zawartości, chciała już naprawdę położyć łapy na jakiś cennych bibelotach. Wszędzie były co prawda drogie drobiazgi, ot, przybory piśmiennicze stojące jak gdyby nigdy nic na wierzchu, które wykonano ze złota i drogich kamieni, przycisk do papieru z onyksu i platyny... Ale to nadal mało, takie przedmioty były w każdym bogatym domu, a Skowronkowi chodziło o coś naprawdę drogiego, nieprzyzwoitego i ociekającego pychą właścicieli. Nie było wyjścia, trzeba było zająć się tymi skrytkami.
        Elfka wstała od biurka i zamarła, gdy usłyszała rozmowy na korytarzu.
        - Zdurniałeś?! Wracaj tu! - darł się wysoki, męski głos gdzieś z piętra niżej.
        - Spieprzaj! Idę do starego po wódę, głupi cep nawet nie zauważy, że mu jedna flaszka zniknęła... - bełkotał ktoś stojący tuż za drzwiami.
        - Stary zamknął jak wychodził, nie wejdziesz tam! Zresztą, rób co chcesz, ja ci nie pomagam!
        Za drzwiami nastała chwila ciszy - pijany awanturnik stojący na korytarzyku najwyraźniej przetrawiał zasłyszane informacje. Trochę to trwało, nim całe swoje przemyślenia strażnik skwitował dobitnym przekleństwem, zwiastującym pojawienie się jakiegoś rewolucyjnego wniosku. Elfka w tym momencie spojrzała na Bariusa - była pewna, że zaraz będą mieli niespodziewanego gościa, gestem kazała więc chienołakowi się nim zająć. A sama schowała się za biurko. Nie by była tchórzem, ale w razie czego po co mają ją widzieć?

        Skowronek usłyszała ciche "Co, kur...", urwane gwałtownie wraz z mdlącym odgłosem rozbitej na drobiazgi czaszki. Nie było jednak słychać głuchego odgłosu ciała upadającego na ziemię - elfka wyjrzała, aby zobaczyć, że zwłoki oparły się o ścianę i zsunęły się po niej, nie czyniąc specjalnego hałasu. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności! Przyjaciółka uśmiechnęła się i pokiwała z aprobatą głową, po czym wstała i wyciągnęła z rękawów wytrychy, jak magik przygotowujący się do pokazu. Obrócił się na pięcie i podeszła do ściany z obrazami - już za pierwszym zdjętym malowidłem znalazła skrytkę zabezpieczoną skomplikowanym zamkiem, który jednak miał bardzo klasyczną budowę, łatwą do otwarcia nawet kawałkiem drutu. Wystarczyła dłuższa chwila skupienia, by drzwiczki odskoczyły. W środku było to, co z reguły chowało się w takich miejscach - weksle. Elfka wzięła je do ręki i pobieżnie przejrzała. Westchnął.
        - Mnie się nie przydadzą - uznała. - Chcesz, to są twoje.
        Skowronek odłożyła pliczek kartek na miejsce, po czym wzięła się za kolejną skrytkę, zabezpieczoną identycznym zamkiem. Z tą poszło jej dużo szybciej, a zysk był znacznie większy - złoto w małych sztabkach, tak małych, że mieściły się w dłoni. Według Skowronka nie było tego wiele, ale nie śmiała narzekać. Wzięła kilka sztabek i pochowała je po kieszeniach, resztę zostawiła Bariusowi. I tak dalej, i tak dalej. W sejfach były głównie weksle i dokumenty, znalazła jednak jeszcze trochę cennej biżuterii, co sprawiło, że cały wypad już zaczął się zwracać. Elfka była w połowie otwierania kolejnego zamka, gdy usłyszała ruch na schodach. A później, krzyki, przekleństwa i szaleńczy bieg - zostali nakryci na gorącym uczynku. Skowronek od razu skryła się w ciemnym kącie za kotarą, zostawiając chienołakowi pole do popisu. Przez materiał nie widziała wiele, a nie zamierzała się póki co wychylać. W ferworze walki dało się nagle słyszeć dźwięk tłuczonego szkła, a pomieszczenie rozbłysnęło jasnym światłem - ktoś rozbił lampę oliwną, jej zawartość wylała się na dywan, który momentalnie zajął się ogniem. "Zaraz wszystko będzie płonąć...", pomyślała elfka, wychylając się, aby ocenić sytuację. Zlecieli się tu chyba wszyscy ochroniarze z całego budynku, byli jednak tak skupieni na Bariusie, że ona mogła się wymknąć... "Wiedział, że nie będę dla niego ryzykowała i wystawię go, gdy gra nie będzie warta świeczki", z tą myślą szybko przemknęła w kierunku drzwi. Wyszła na klatkę schodową i zeszła na sam dół, przez nikogo nie niepokojona. Przechodząc przez sklep przystanęła. "Pies trącał dyskrecję", uznała, słuchając panującego na górze rejwachu. Łokciem rozbiła jedną z gablot i spomiędzy odłamków szkła wyciągnęła kilka sztuk pięknej biżuterii, w tym kolczyki, które miały być jej rekompensatą za tą beznadziejną noc. Obłowiwszy się wyszła tak samo, jak weszła - tylnymi drzwiami, cicho i dyskretnie, nie zostawiając żadnych śladów - cała wina miała spaść na Bariusa, a jej wcale nie było z tym źle. "Teraz tylko wydostać się z tego przeklętego miasta".

Ciąg dalszy: Skowronek
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości