Równina Maurat[Równina] Gdzieś z daleka od ludzkich siedzib

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Emese
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kobieta Bard
Profesje:
Kontakt:

[Równina] Gdzieś z daleka od ludzkich siedzib

Post autor: Emese »

Równina budziła się wraz z wschodzącym Słońcem. Nocne zwierzęta zbierały się już do snu, a dzienne otwierały oczy i zaczynały kolejny dzień. Nad rzeką jakiś ptak zjadł nieostrożnego płaza, jakiś lis upolował zająca, a cała natura szła swoim trybem. Nie wszystkim jednak dany był tak monotonny żywot jak faunie i florze na tych dziewiczych terenach.
Emese nawet nie zorientowała się, że coś jest nie tak, kiedy nagle znalazła się na tej łące obok nieznanej jej rzeki. Zdziwiła się, że już wstawał dzień, a wbrew wszelkiej logice jej wilczy towarzysz i rzeczy znajdowały się tuż obok niej. Wstała i rozejrzała się wokół z coraz większym przerażeniem. Nigdzie nie mogła ujrzeć ludzkich siedzib ani nawet zwykłej drogi, która poprowadziłaby ją w kierunku cywilizacji. Zazdrościła swemu wilkowi spokoju, który ten okazywał będąc na łonie natury.
- Szczęściarz - pomyślała.
Nieprzyzwyczajona do dzikiej natury dziewczyna była całkowicie uzależniona od miasta. Nie mając żadnego pojęcia czym się kierować w wyborze kierunku wędrówki i nie mogąc oprzeć się na zwierzęciu, które tylko za nią podążało musiała zda się na przypadek.
- Nie panikuj. Jeszcze zdążysz to zrobić. - próbowała się uspokoić.
Nie mogła zrozumieć jakim cudem w pierwszej chwili pomagała zjawie, a w drugiej stała na jakiejś polanie przy rzece na odludziu. Może to jakiś większy eksperyment? Albo hrabia robił testy wierności i za karę odesłał ją tam, gdzie nie ma szans przeżyć... Emese odgoniła od siebie tak pesymistyczne myśli wiedząc, że mało kogo byłoby stać na takie zachcianki jak wysyłanie biednych dziewek na pastwę losu. Zresztą nieważne jak tu trafiła, ważne że ma wrócić do cywilizacji.
Dziewczyna postanowiła kierować się jedynym punktem zaczepienia jaki miała - rzeką. To przy rzekach ludzie budowali siedziby, aby mieć co pić. Usiadła jeszcze chwilę na ziemi, aby przejrzeć rzeczy, które wzięła.
- Po co wzięłam igłę i nici? A, już wiem... - pomyślała widząc niewielką dziurę w spódnicy. Musiała się zrobić jak chodziła między stołami w karczmie. Z jednej strony głupio jej było chodzić z dziurą w ubraniu, ale z drugiej zaszywanie ubrania na łące, gdzie raczej człowieka nie spotka byłoby zdecydowanie głupotą. Odłożyła więc zestaw do szycia i zaczęła się zastanawiać, w którą stronę iść z rzeką. Jakby nie patrzeć to mogło mieć znaczenie...
Awatar użytkownika
Wilkomir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilkomir »

Nad Równiną leniwie podnosiło się słońce, budząc do życia wszystko w koło. Nawet drzewa, jakby ze snu wybudzone, zaczęły szeleścić, układając kolejną liściastą symfonię. Dzikość. Tak, ta Równina z pewnością miała jej pełno. I to właśnie dlatego było to jednym z ulubionych miejsc Wilkomira. Wychował się w takim miejscu i zawsze z chęcią gościł w te tereny. Żeby poleżeć pośród traw, posłuchać śpiewu ptaków, zapolować na sarnę czy zająca. Dzisiaj miał w planach to ostatnie. Nic więc dziwnego, że szedł teraz skulony, wypatrując śladów jakiejś zwierzyny. Słyszał o dużych jeleniach w tej okolicy i miał ochotę jednego zdobyć. Na razie jednak spotykał same zające i lisy. A trzeba wiedzieć, że Wilkomir kocha przyrodę i nie zabija dla zabawy. Ignorował więc te drobne zwierzątka, wciąż wypatrując swojego celu. Nagle... jest! Zauważył to co go interesowało. Wyraźny ślad kopyta jelenia. Łucznik ruszył tym tropem, zapuszczając się trochę w głąb lasku. Z oddali słyszał plusk wody. Można by rozbić tam obóz. Teraz jednak odgonił od siebie wszystkie myśli i skoncentrował wszystkie swoje zmysły na jednym. Nasłuchiwał, wypatrywał, a nawet i próbował wywęszyć cel. Skradał się w półprzysiadzie z taką wprawą, że nie robił nawet najmniejszego hałasu. Kolejny trop. Idzie w dobrym kierunku. Wokół zapadła zupełna cisza, jakby cała natura skupiała się wraz z Wilkomirem. A może mu się zdawało. Może po prostu do tego stopnia wypracował w sobie umiejętność wytężania słuchu, że potrafi wyciszyć niepotrzebne dźwięki? Trzask. Pękła gałązka. To było jakieś pięć metrów na lewo. Gęste krzaki idealnie nadawały się do obserwowania z ukrycia. To co jednak usłyszał potem z pewnością nie należało do jelenia. Gardłowy ryk dorosłego niedźwiedzia. Niedźwiedź tutaj?... Jeleń może poczekać. Łucznik jeszcze chwilę siedział w ukryciu, ale bojąc się, że zgubi tak wspaniałego zwierza, szybko ruszył w kierunku, z którego dochodził ryk. Daleko szukać nie musiał. Gruby misiek siedział na brzegu rzeki leniwie pijąc wodę. Zaspokoiwszy pragnienie, gruboskórny ruszył wzdłuż linii wody, a Wilkomir za nim. Szli tak w ciszy, a niedźwiedź albo nie wiedział o obecności łucznika, albo go ignorował. W każdym razie nawet się nie obracał. Wciąż tylko parł przed siebie, jakby miał jakiś cel. Zatrzymał się dopiero około pięćdziesięciu metrów dalej. Coś przykuło jego uwagę. Młoda dziewczyna siedziała na polanie, plecami do rzeki. Obok niej spoczywał wilk. Niedźwiedź z łatwością by go zabił. I chyba miał taką ochotę, gdyż zaczął się do nich podkradać. Zauważył to i Wilkomir. Polowanie zmieniło się teraz w misję ratunkową. Był spory kawałek za miśkiem, toteż momentalnie wystartował biegiem, trzymając już strzałę o bardzo ostrym grocie ulepszonym o haczyki wbijające się w cel od wewnątrz. Specjalne na grubszą zwierzynę. Nabrał w płuca ile tylko mógł powietrza i ryknął na cały głos, wydając z siebie zbliżony do warknięcia całej watahy wilków dźwięk. Taki talent. Niedźwiedź, jak i dziewczyna i jej towarzysz odwrócili się momentalnie. A Wilkomir będą już niecałe dziesięć metrów od zwierza, wybił się z kamienia i w powietrzu wypuścił strzałę. Ta pomknęła z niewyobrażalną prędkością i wbiła się prosto między oczy gruboskórnego. Nie wiedząc czy to wystarczy, Wilkomir odwiesił w biegu swój łuk na plecy i dobył noża rzeźniczego. Wykonał spory zamach i jego ostrze utkwiło tuz obok strzały. Niedźwiedź padł nieżywy, nie wydając nawet dźwięku.
Awatar użytkownika
Emese
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kobieta Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Emese »

Emese nie mogąc zdecydować się, w którą stronę zacznie wędrować usiadła, by chwilę pomedytować, podumać i ogólnie pomyśleć na jakiej podstawie wybrać kierunek. Vilmos dzielnie trwał obok niej całkowicie spokojny. Dziewczyna nie była pewna czy wilk wychowany w niewoli upolowałby choćby takiego zająca, więc wolała nawet nie myśleć o tym, że jeden za wszystkich i razem umrą śmiercią głodową. No, chyba że cywilizacja jest bliżej niż myśli. Wtedy zostaje wybrać dobry kierunek podróży. Rozmyślań nie przerwał jej nawet odległy ryk potężnego niedźwiedzia - był na tyle odległy, że blondynka nie uznała go za zagrożenie. To okazało się błędem.
W pewnym momencie ujrzała przed sobą zioło z trudną do wymówienia nazwą. Jakby znalazła go dość mogłaby zrobić może nie tyle zupę, co raczej napar. Nim jednak choćby dobyła noża usłyszała straszliwy ryk. Przerażona krzyknęła, gdy zobaczyła wielkiego, brązowego potwora i... Człowiek? Czyżby w pobliżu była cywilizacja? Dziewczyna jednakże nad tym nie zaczęła porządnie myśleć, kiedy mężczyzna najpierw strzelił miśkowi między oczy, a potem dobił stwora nożem. Emese ze zdziwieniem zorientowała się, że z emocji aż wstała, trzęsą jej się ręce, a jej wilczy towarzysz właśnie obwąchuje truchło brązowego stworzenia, które chyba można już uznawać za przyszły obiad. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Podeszła jeszcze trochę przerażona do łucznika nie mając zbytnio pomysłu co powiedzieć. Przecież coś musiała, uratował jej życie!
- Skąd pan..? I jakim cudem...? - próbowała uspokoić oddech. Chwilę to trwało. - Jak rozumiem szkoda marnować tyle mięsa... Mam iść po jakieś patyki? - spytała próbując podjąć jakiś temat.
Spojrzała w ziemię patrząc na własne buty. Potem znowu spojrzała na nieznajomego.
- Przepraszam... Ale naprawdę nie wiem co powiedzieć. Jeszcze chwilę temu ten niedźwiedź... A ja... Nawet nie wiem jak panu dziękować za ratunek.
Spojrzała na zwłoki zwierzęcia. Wilk właśnie znęcał się nad jego łapą. Ciężko było się jednak domyślić czy w ten sposób się wyżywał za chwilę stresu czy też po prostu zgłodniał.
Awatar użytkownika
Wilkomir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilkomir »

Jeszcze przerażona dziewczyna próbowała coś powiedzieć, ale zdania wypływające z jej kuszących ust dalekie były o w pełni poprawnych gramatycznie.
- Uspokój się, złotko. Odetchnij głęboko. Usiądź tutaj - Wilkomir pomógł dziewczynie usiąść na trawie. Popatrzył jej w oczy i uśmiechnął się, ukazując białe zęby. - Co taka śliczna i niewinna panna robi na środku tejże równiny? Nie wie, że to niebezpieczne?
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, łucznik podszedł do ciała niedźwiedzia i jednym wprawnym ruchem rozpoczął skórowanie. Klęczał tyłem do Emese, zasłaniając jej ten niezbyt przyjemny widok. Ale jeśli chciał najlepsze futro, musiał je zdjąć jak najszybciej. Proces ten może być czasochłonny, chyba że ma się takie doświadczenie jak Wilkomir. Jednak, gdy tylko odsłonił pierwszy fragment mięsa niedźwiedzia osłupiał. Było one czarne jak smoła. I strasznie śmierdziało. Emese chyba też to zauważyła.
- Co to, do cholery jest? - łucznik mamrotał do siebie. - Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Trzeba spalić to ciało.
Teraz mówił do dziewczyny. Polecił jej zebrać kilka większych kamieni leżących dokoła i ułożył z nich okrąg wokół zwierzęcia. Wypowiedział po cichu pewną formułę, jego oczy rozbłysły niczym gwiazdy, a ciało zajęło się ogniem.
- Chyba jednak zmarnujemy to mięso, mała. A teraz, powiedz mi co tu robisz - łucznik zwykł nazywać wszystkie spotkane kobiety i dziewczyny per złotko, mała, kochanie i robił to raczej nieświadomie. Taki charakter.
- Do najbliższego miasta kawał drogi, ale mamy dopiero ranek. Ja miałem zamiar udać się do Efne. Jeśli chcesz mogę cię zabrać ze sobą. Wydajesz się lekko zagubiona.
Awatar użytkownika
Emese
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kobieta Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Emese »

Mężczyzna najwyraźniej postanowił uspokoić Emese. Już po chwili kazał jej złapać oddech i pomógł usiąść na trawie. Dziewczyna miała wrażenie, że z emocji jeszcze trzęsą jej się ręce, choć to było bardziej jej wyobrażenie niż rzeczywistość. Spojrzała w jego niebieskie oczy, kiedy jej wybawiciel uśmiechając się spytał ją o to co ona tu robi. Zanim jednak blondynka wzięła się w garść i zaczęła cokolwiek mówić ten podszedł do upolowanego zwierzęcia. Vilmos widząc w ręku mężczyzny nóż zostawił truchło i obserwował jego pracę.
Mimo, że jej towarzysz próbował zasłonić nieprzyjemny widok, śpiewaczka i tak odwróciła wzrok. Owszem, hrabia opłacił jej różne zajęcia, ale nauka skrytobójstwa i anatomii zawsze ją brzydziła. Nie mogła jednak nie powstrzymać się od spojrzenia w stronę całego zdarzenia, kiedy Wilkomir zaczął mówić i to najwyraźniej do siebie, a do jej nozdrzy dotarł zapach kojarzący jej się co najmniej z kilkudniowym trupem. I to leżącym w upale.
Kiedy łucznik polecił jej zebrać kilka kamieni, dziewczyna bez oporu wstała i zaczęła ich wypatrywać. Nie mogła się domyślić zamiarów tego człowieka, ale wszystko jest lepsze od tego zdechłego niedźwiedzia, który chyba samym swoim bytem zatruwa środowisko. No bo przecież choroba, której objawem jest czarne jak węgiel mięso może być zaraźliwa, więc mimo że misiek do natury należy sam ją niszczy! Już po kilku minutach pieśniarka znalazła - w jej mniemaniu - odpowiedniej wielkości kamienie, które ułożyła wokół podejrzanego, na szczęście martwego zwierzęcia.
Emese zachwycona spojrzała, jak jej bezimienny towarzysz za pomocą tajemnej formuły podpala ciało miśka. Czyżby ten niebieskooki człowiek był czarodziejem? W sumie to bez sensu, tacy nie muszą łazić po lasach i polować na pozornie normalne stworzenia... Nagle usłyszała głos mężczyzny, więc obróciła się w jego stronę.
- Co do mego przebywania w tej jakże dzikiej okolicy... - blondynka się zawahała. Zdała sobie jednak sprawę, że czego nie powie i tak głupio zabrzmi. - W sumie sama nie wiem. W jednej chwili byłam w Valladonie, na przymusowej służbie u hrabiego, miałam z pewną zjawą poszukiwać jakiegoś człowieka... A potem jak w karczmie się dowiadywałyśmy jak dojść do jakiegoś miasta coś zaświeciło i pyk! Była noc, jest ranek, a ja znajduję się na jakimś odludziu nawet nie zdając sobie sprawy, że poluje na mnie i wilka jakiś brązowy kudłacz... Wiem, to brzmi głupio. No i... Za zabranie do miasta byłabym naprawdę wdzięczna. Skoro to nie jest to miasto, w którym się urodziłam chętnie do niego z tobą powędruję - powiedziała myśląc nad tym, że zanim tam wróci szlachcic już wyda na nią wyrok śmierci. W końcu przez ten czas będzie mogła odsprzedać tyle informacji o nim!
W głowie Emese zrodziła się pewna myśl. A mianowicie...
- Ach! Przepraszam, nie przedstawiłam się! Nazywam się Emese. A pa...ty... No, jak cię zwą? I czemu do Efne nie idziesz głównym traktem? Nie żebym miała pretensje, ale ja akurat tak bym zrobiła...
Awatar użytkownika
Wilkomir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilkomir »

Emese najwyraźniej się trochę rozluźniła, gdyż stała się dosyć rozmowna.
- Ach, mój błąd. Zwą mnie Wilkomir, z powodu mej natury. Polowałem w tej okolicy, gdy zobaczyłem tego niedźwiedzia. A potem ciebie. Może to przeznaczenie? - zaśmiał się łucznik, ponieważ sam w takowe nigdy nie wierzył.
Jeszcze raz rzucił okiem na spalone truchło zwierza, upewniając się, że nic z niego już nie zostało. Następnie zabrał się do chowania łuku. Zdjął ostrożnie cięciwę i schował ją do pokrowca. To samo zrobił z długim łęczyskiem. Pokrowiec przewiesił przez ramię i ponownie zwrócił się do Emese.
- Co do twojej historii. Brzmi niedorzecznie... - Wilkomir zrobił teatralną pauzę. - ...ale sam miewałem podobne, więc ci wierzę. Poza tym taka piękna dama nie może kłamać, nieprawdaż? A teraz, w drogę. Do miasta daleko.
Oboje szli obok siebie w zupełnej ciszy, nawet towarzysz dziewczyny, piękny, acz trochę dziwny wilk, nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Nad ich głowami rozciągał się ogromny, liściasty sufit, przez który ledwo przebijały się promienie słoneczne. Wilkomir wypatrywał, nasłuchiwał, węszył i robił cokolwiek innego by zawczasu dowiedzieć się o potencjalnym niebezpieczeństwie. Przypadek niedźwiedzia może nie być jedynym. Na szczęście wyglądało na to, że najbliższe chwile spędzą w spokoju.
- Czym się zajmujesz na co dzień? Masz jakąś posadę? Profesję? - łucznik przerwał tę krępującą ciszę, rzucając jedno z najbardziej banalnych pytań.

Poruszali się szybciej, niż się spodziewał. Nic więc dziwnego, że jeszcze za dnia, chociaż noc była już blisko, udało im się dotrzeć do traktu, prowadzącego do Efne.
- Chyba powinniśmy odpocząć. Pewnie jesteś głodna? Rozpalę ognisko i coś zjemy - powiedział Wilkomir, wybierając dogodne miejsce na mały obóz. Pozbierał parę patyków, ułożył w stos i tą samą formułą, której użył wcześniej, rozpalił ogień. Już po chwili na płomieniem zwisał smakowity kawałek dziczyzny. - Nie jest to może najwyśmienitsze danie, ale na razie niczego innego nie mamy. Smacznego.
Zabrali się za jedzenie. Wilkomir wciąż zerkał w stronę Emese. Niewątpliwie wywarła na nim wrażenie. Długie blond włosy, wesoło opadające na śliczną buzię. I do tego te oczy! No i oczywiście figura. Niejedna kobieta mogłaby pozazdrościć jej kształtów. Emese chyba zauważyła jego spojrzenie, toteż łucznik szybko zaczął rozmowę.
- W nocy może być chłodno. Masz, przykryjesz się moim płaszczem - zwrócił się do dziewczyny, podając jej swój obszerny, podróżny płaszcz. Spokojnie mogłą by się nim owinąć.
Awatar użytkownika
Emese
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kobieta Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Emese »

Wilkomir. Emese czuła się zdecydowanie lepiej z faktem, że zna imię swego wybawcy. Nie była pewna jak rozumieć stwierdzenie, że imię mężczyzny wzięło się z powodu jego natury – na wilkołaka nie wyglądał, więc pewnie chodziło o naturę myśliwego i przesiadywanie na łonie natury, choć kto wie.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy jej towarzysz stwierdził, że jej wierzy.
- Cieszę się. Nie muszę teraz zmyślać żadnej historyjki – uśmiechnęła się.
Wstała na jego słowa o dalszej wędrówce, wzięła swoje rzeczy, gwizdnęła na wilka i ruszyła z nim w dalszą drogę. Wilk był trochę nieswój i Emese zaczęła się zastanawiać czy nic mu się nie stało kiedy ugryzł truchło zwierzęcia w łapę. W mieście zapewne będzie musiała poszukać jakiegoś znawcy. Tymczasem rozkoszowała się śpiewem ptaków, choć dużo dałaby, żeby wreszcie znaleźć się w mieście, gdzie żadne dzikie zwierzęta jej nie zagrożą.
- Hmm… Zadałeś trudne pytanie, ale wygląda, że na tą chwilę niczym… Choć skoro idziemy w kierunku miasta zapewne niedługo zrobię użytek z lutni – pieśniarka pogłaskała instrument wierząc, że już niedługo stanie się jej nieodłącznym atrybutem. Może jednak dobrze, że wylądowała na tym odludziu?

Rozbili się niedaleko traktu. Dzień nieubłaganie przechodził w noc kiedy dziewczyna ze swym towarzyszem jadła upolowanego dzika. Mimo wcześniejszych obaw śpiewaczki Vilmos też coś jadł.
- Ważne, że się najemy do syta czymś naprawdę pożywnym. Smacznego!
Na początku dziewczyna skupiła się na jedzeniu, ale kiedy kończyła miała wrażenie, że niebieskooki się na nią patrzy. Spojrzała na niego, a ten zaoferował jej swój płaszcz. Co jak co, ale nie spodziewała się, że łucznik tak się o nią zatroszczy.
- Dziękuję bardzo… Ale może w nocy popilnuję obozu? Mam wrażenie, że jak już jedno nieprzyjemne zdarzenie nam się trafiło trafi się i drugie. Choćby bandyci czy kto wie co jeszcze… W końcu ty polowałeś, więc pewnie jesteś zmęczony, a ja mam wilka, więc będą dwie pary oczu do pilnowania – powiedziała. Była mężczyźnie wdzięczna za uratowanie życia, jednak nie słyszała, żeby na jakimkolwiek trakcie zapewniono bezpieczeństwo, więc ktoś musiał obozu pilnować. A ona chciała też coś zrobić dla ich wspólnej wyprawy.
Awatar użytkownika
Wilkomir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilkomir »

Wilkomir chwile myślał nad propozycją Emese i w końcu się zgodził.
- Hmm...dobrze. Ale jak tylko usłyszysz lub zobaczysz coś podejrzanego, natychmiast mnie obudź - zastrzegł łucznik, po czym położył się, plecami do dziewczyny - Spokojnej nocy.
Tak na prawdę ani myślał zasypiać. Nie to żeby jej nie ufał. Wolał jednak sam dbać o swoje bezpieczeństwo. Nawet w tej pozycji byłby pewnie w stanie szybciej wykryć zagrożenie niż bardka. Co prawda przymknął oczy, ale pozostałe zmysły były wciąż świadome. Na razie, na szczęście, w koło słyszał tylko cichy szelest liści i pojedyncze zwierzęce dźwięki. Wilkomir zaczął rozmyślać nad tym biednym niedźwiedziem, którego ciało było przegnite. Co mogło spowodować takie zepsucie? Magia, trucizna, choroba? Chciał się tego dowiedzieć. Popytam w mieście. Może coś podejrzanego się ostatnio działo. I do tego ta dziewczyna. Sama pośrodku niczego. Może ma coś wspólnego z tą chorobą.... Wilkomir ostrożnie spojrzał w jej stronę. Siedziała tyłem do niego, patrząc uważnie w jeden punkt. U jej stóp leżał wilk, którego chyba stróżowanie nie przejęło i teraz najwyraźniej spał.
Awatar użytkownika
Emese
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kobieta Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Emese »

Kiedy mężczyzna się zgodził, Emese usadowiła się na ziemi i spojrzała przed siebie. Za sobą słyszała jak Wilkomir układa się do snu.
- Dobranoc - odpowiedziała mu.
Wilk położył się u jej stóp, a ona sama zaczęła rozglądać się także wkoło. Mimo że byli przy trakcie, dla niej tutaj za mało było oznak działalności człowieka, więc pomimo zmęczenia i tak nie mogłaby zasnąć. Już wkrótce jej towarzysze usnęli, a przynajmniej tak sądziła, słysząc ich spowolnione oddechy. Niedługo potem wstała, by dorzucić parę drewien do ogniska, aby nie dogasło i zaczęła chodzić wkoło obozu rozglądając się uważnie. W mieście zapewne nic nie zwracałoby jej uwagi, na łonie przyrody cały czas miała poczucie zagrożenia wynikające z nieznajomości fauny i jej możliwości.
Jakiś czas potem znowu dorzuciła parę kijków do dogasającego ogniska i usiadła przy swym wilku. Po całonocnym stróżowaniu zaczęła odczuwać zmęczenie, oczy jej się kleiły, a ona sama wątpiła, by dała radę zauważyć jakiekolwiek zagrożenie. Już prawie przysnęła, kiedy nad ranem usłyszała warknięcie Vilmosa. Natychmiast otworzyła oczy.
- Wilkomirze! - krzyknęła.
W ich stronę szła człekopodobna postać. Dziewczynie ciężko było określić czy zbliżał się do nich po prostu ciężko ranny człowiek, ożywieniec czy inna mara. Jednak fakt, że na ogół spokojny wilk warczał, był dla bardki jednoznaczną wskazówką. Nie przestając patrzeć w stronę nadchodzącej istoty i pełna niepokoju Emese wyciągnęła nóż z cholewy buta i dopiero wtedy wstała. Miała nadzieję, że okaże się to zwykłą pomyłką, ale w razie czego warto mieć jakiś argument w ręce. Gorzej, że nie umiała z niego korzystać.
Awatar użytkownika
Wilkomir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilkomir »

Krzyk Emese obudził łucznika, który momentalnie skoczył na nogi, dobywając miecza. Rozejrzał się dookoła i spostrzegł źródło przerażenia dziewczyny. Od strony lasu zbliżała się do nich dość masywna postać. Stąpała ciężko i była nieco skulona, jakby była ranna. Dopiero co świtało, więc wokół było jeszcze dość ciemno, do tego wstające słońce raziło Wilkomira i ten nie mógł określić rasy przybysza. Na szczęście dla całej trójki wszystko się wyjaśniło.
- Proszę...pomocy. - Jęk wyraźnie należał do mężczyzny rasy ludzkiej. A prośba pomocy tym bardziej utwierdziła łucznika w przekonaniu, że ów przybysz jest raczej pokojowo nastawiony. Schował miecz i podbiegł do rannego. Miał paskudnie rozcięty bok, a lewa ręka wyglądała na złamaną. Wilkomir pomógł mu usiąść i szybko zaczął przeszukiwać podręczną torbę w poszukiwaniu czegoś, co mogło by pomóc. Znalazł. Trochę dziwnych ziół i bandaż.
- Emese, podaj wodę. Leży, o tam - wydał dziewczynie polecenie. Gdy otrzymał płyn, wrzucił do uprzednio wyjętej drewnianej miseczki zioła i zalał je wodą. Zaczął je rozgniatać, a przezroczysta ciecz powoli zmieniał swą barwę na bardziej mętną, aż w końcu stała się brunatnozielona i trochę gęstsza. Zamoczył w tym roztworze kawałek szmatki i przetarł nią ranę, w celu jej powierzchownego oczyszczenia. Mężczyzna zasyczał z bólu, ale potulnie poddawał się zabiegom łucznika. Kiedy rana była w miarę odkażona, zamoczył w miksturze bandaż i owinął nim rannego w pasie, dokładnie pokrywając całe rozcięcie.
- Tylko tyle jestem w stanie zrobić. Musimy szybko udać się do miasta. - Zdanie to zwrócone było ni to do siebie, ni do Emese, ale chyba wszyscy się zgodzili. No, może poza rannym przybyszem, który zdążył stracić przytomność i teraz leżał bezwładnie na ziemi.


Kiedy wkraczali do miasta, ono dopiero budziło się do życia. Pojedynczy straganiarze otwierali swoje stoiska, strażnicy zmieniali się z nocnej warty na dzienną, psy i koty opuszczały swoje ciemne nory i zaczynały biegać wokół nielicznych ludzi. Wilkomir nigdy wcześniej nie był w Efne. Znał miasto tylko z opowieści pewnego barda, pochodzącego właśnie stąd. Skupiał się on jednak bardziej na opisach karczm i dziewcząt, niźli medyków. Posadził ciało rannego, które niósł cały czas na plecach i podszedł do jakiejś kobiety.
- Przepraszam panią, czy jest gdzieś w okolicy... - nie skończył zdania, gdyż jak tylko kobieta się odwróciła, Wilkomira aż odrzuciło. Jej oczy były dosłownie czarne, a z twarzy miejscami odchodziła skóra. No i ten zapach. Zupełnie taki sam, jak tamten dziwny niedźwiedź. Łucznik odsunął się szybko, bojąc się, najwyraźniej, zarazy i szybko wrócił do towarzyszki.
- Zdaje się, że choroba, która niszczyła miśka, atakuje również ludzi. Musimy znaleźć lekarza i modlić się, żeby był jeszcze zdrowy.
Awatar użytkownika
Emese
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kobieta Bard
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Emese »

Dziewczyna cofnęła się trzy kroki, kiedy jej towarzysz zbudzony krzykiem dobywał miecza. Wilk dalej stał w tym samym miejscu, pochylając pysk i warcząc. Ta chwila oczekiwania, co się zaraz wydarzy i okaże, dla Emese trwała niemal wieczność. Ale na szczęście skończyło się to w miarę dobrze. Mogło lepiej, ale fakt, że w ich stronę zbliżał się żywy, ale ranny człowiek zamiast jakiegoś monstrum...
Kiedy Wilkomir podbiegał do rannego, dziewczyna uspokajała wilka, aby ten nie zrobił nieznajomemu krzywdy. Co jak co, ale bała się, jak zareaguje w stresowej sytuacji na ludzką krew. Potem podała łucznikowi wody.
Kiedy mężczyzna szykował bandaże, śpiewaczka dała rannemu trochę się napić, bo wyglądał dla niej na spragnionego. Potem zaczęła zbierać wszystkie rzeczy, które zostawili na wierzchu rozbijając obóz i pomogła swemu towarzyszowi wsadzić nieznajomego na plecy niebieskookiego. Już po chwili ruszyli do miasta.

Efne. Emese nie mogła wyjść z podziwu dla tego miasta. Pierwszy raz znajdowała się w miejscu, gdzie ludzie sami wybierali sobie władców i jeszcze uznawali to za swe prawo, artyści przyjeżdżali, by tu się spełniać, a to wszystko ze względu na oficjalną neutralność. Miała nadzieję w wolnym czasie powymieniać się doświadczeniami z innymi bardami, ale zdawała sobie sprawę, że teraz musi ze swymi towarzyszami zająć się rannym.
Została przy chorym, kiedy łucznik poszedł spytać o medyka. Zdziwiona zobaczyła zdecydowanie nienaturalną twarz kobiety i szybkie wycofanie się Wilkomira.
- Jeśli atakuje również ludzi... I niedźwiedź z równiny też był chory... - dziewczyna podejrzliwie spojrzała na rannego. Czy on..? - Co tu się do cholery dzieje? Przecież nie wszyscy zachorowali, no chyba, że choroba tamtego kupca to kwestia czasu... - pieśniarka wskazała na sprzedawcę jednego ze straganów. - Może jego trzeba spytać o medyka?
Nie czekając na odpowiedź towarzysza podeszła do handlarza. Skoro i tak tu weszli zarażenie się może być kwestią czasu i trzeba działać szybko.
- Przepraszam pana, jest tu może w okolicy jakiś medyk? Bardzo go potrzebujemy...
Mężczyzna spojrzał na rannego. Z powątpiewaniem.
- Medyków jest paru, ale tylko trzech oparło się tej dziwnej chorobie... Może nawet tylko jeden. Ale skoro rannego już tu wnieśliście to raczej się już przed zarazą nie obroni. Słyszałem, że to paskudztwo jakoś przez rany i skaleczenia się przenosi. Lepiej go zostawcie własnemu losowi.
- Dziękuję za radę, ale i tak bym spróbowała... Gdzie znajduje się ten... Ocalały uzdrowiciel?
Rozmówca westchnął.
- W centrum miasta. Na pewno zauważycie charakterystyczny symbol nad drzwiami. Ale... - Zatrzymał Emese. - Nie wiem czy was wpuści. Od kiedy coraz więcej osób zaczęło mieć problem z utrzymaniem właściwego koloru oczu zamknął się tak, jak większość zdrowych. Nawet rządzący nie mają - przynajmniej póki co - lepszego pomysłu, więc sami się odcinają. Mnie to już wszystko jedno, bo się skaleczyłem... Jeśli jednak nawet ten medyk was nie wpuści, zawsze możecie poszukać jakiejś wiedźmy w lesie.
- Dziękuję bardzo - podziękowała dziewczyna.
Zaraz też wróciła do towarzyszy i opowiedziała, czego się dowiedziała. Owszem, zmartwiona, ale miała nadzieję, że uda im się przekonać medyka do współpracy...
Awatar użytkownika
Wilkomir
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Wilkomir »

Emese wykazała trochę zaangażowania i dowiedziała się o zdrowym medyku, mieszkającym w centrum. Musieli działać szybko, skoro istniało prawdopodobieństwo zarażenia się tą tajemniczą chorobą. Łucznik władował rannego na plecy i ruszył za dziewczyną, która chyba poczuła nagły przypływ chęci dowodzenia i jako pierwsza ruszyła do celu. Ranny mężczyzna chyba zaczął odzyskiwać przytomność, gdyż nieznacznie poruszył się.
- Nie ruszaj się, bo spadniesz - ostrzegł go Wilkomir.
- Dlaczego to robicie? Nawet mnie nie znacie... - głos mężczyzny był słaby i ledwie słyszalny, jednak jego usta znajdowały się tuż przy uchu łucznika.
- A dlczego nie? Poprosiłeś o pomoc, a ja nie mam w zwyczaju odmawiać jej nikomu. Tamta ślicznotka chyba też - uśmiechnął się, patrząc na dziewczynę. Ranny chyba też próbował się zaśmiać, ale wyszedł z tego tylko krótki atak kaszlu i skrzywiona mina.

Idąc przed siebie, mijali niewielu ludzi, wśród których większość była już poważnie chora. Płaty skóry odłaziły od twarzy, a same ciała wydzielały nieprzyjemną, trupią woń. Jakby nieumarli zastąpili zwykłych mieszkańców. Jedyne co odróżniało jedną grupę od drugiej był brak agresywnego zachowania. Tak przynajmniej myślał Wilkomir. Niestety...
- Aaarghh!! - to z pewnością nie był naturalny, ludzki krzyk. Z jakiegoś rynsztoka wyskoczył chyba mężczyzna, który już dawno pozbył się większości skóry i w szaleńczym napadzie rzucił się na Emese. Na szczęście tylko ją przewrócił i schował się w kolejnej uliczce. Łucznik posadził rannego na ziemi i podbiegł do dziewczyny. Miała lekko obtarta, ale na szczęście nie przeciętą skórę. Nim jednak mężczyzna zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, usłyszał, że agresor wraca. Tym razem się przygotował, dobywając noża. Przez kilka sekund wpatrywał się w ciemność bocznej uliczki, aż ujrzał w niej dwoje ślepiów, a zaraz potem resztę obrzydliwego cielska. Rzuciło się na Wilkomira, ale ten tylko machnął ręką, a agresor padł na ziemię, wyjąc z bólu. Łucznik przyjrzał się mu uważnie. Był to z pewnością człowiek, jednak pewnie już dawno przestał go przypominać. O ile dotychczas spotkani chorzy mieli ubytki na skórze twarzy, tak ten miał odsłonięte prawie całe ciało. Jedyne resztki tkanki skórnej, jakie się zachowały zwisały bezwładnie przy policzku. Oczy jarzyły się zielenią, a wokół roznosił się jeszcze większy odór. Wilkomir, jednym sprawny ruchem, zaszlachtował chorego i wrócił do Emese.
- Musimy sie pośpieszyć i uciekać z tego miasta.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości