RubidiaW poszukiwaniu utraconej nadziei.

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

W poszukiwaniu utraconej nadziei.

Post autor: Kelyn »

"Nie będę dłużej czekać na niewiadomo na co... A jeszcze do tego ten dzisiejszy sen... wielka mgła, chyba jakieś bagna, odrażający smród i przerażające, donośne krzyki... Co to było?!". - rozmyślała Kelyn, której brwi jeszcze bardziej uniosły się ku górze, nadając groźny wyraz twarzy. Czuła, że jej cierpliwość w końcu wyczerpała się. Postanowiła o świcie wyruszyć na poszukiwanie zaginionych braci.

Wstała, wyjrzała przez okno. Powoli brzask rozpraszał nocny mrok. Ktoś ze służby ruszył do obejścia oporządzić inwentarz. Szybko ubrała się i po schodach zbiegła do salonu. Naciągnęła wysokie buty, udając się kierunku stajni. Karan przywitał ją lekkim chrapnięciem i ruchem głowy. Pogłaskała go po grzywie.
- Zaraz dam ci siana, owsa i wody - odrzekła zaglądając mu głęboko w oczy. Karan nerwowo poruszył się i cichym rżeniem wyraził swe zadowolenie. Znali się od małego, wystarczyło krótkie spojrzenie, gest, nawet słowa nie były potrzebne...
- Dobrze, że cię mam, mój mały - szepnęła przytulając się do niego. Przez chwilę tak trwała, następnie grzebieniem rozczesywała mu nieco splątaną grzywę i ogon.
- A tobie gdzie tak śpieszno o świcie, hę? - zapytał Bekan, zatrzymując się przy wejściu do stajni. Kelyn trochę speszona, jakby przyłapana na gorącym uczynku, spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- A nic, nie widzisz, że zajmuję się Karanem - rezolutnie odrzekła, szybko odzyskując pewność siebie. Dalej kontynuowała swoje czynności. Akurat teraz nie miała najmniejszej ochoty wdawać się z nim w jakiekolwiek dyskusje.
- O tej porze? - nie dawał za wygraną brat. Coś mi się zdaje, że chcesz mi o czymś powiedzieć... Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Ale wiedziała, że Bekana niełatwo jest oszukać. Zawsze wiedział, kiedy kłamała... W końcu był myśliwym.
"Och, gdyby nie ten wypadek z wiwerną, byłby teraz na pewno z braćmi i może nie trzeba byłoby ich szukać...". - pomyślała ze współczuciem.
- Zatem zapraszam młodą damę do salonu na porządne śniadanie - odrzekł z lekka skłaniając głowę.

Śniadanie upłynęło w rodzinnej, miłej atmosferze. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, niebawem dołączył ojciec z matką. Rodzice potem udali się do swoich zajęć. Natomiast Bekan dalej uparcie siedział przy stole, lustrując co rusz badawczym spojrzeniem siostrę.
- Wiesz, że mnie nie da się okłamać... więc nie kombinuj. Czekał cierpliwie, aż w końcu odezwie się pierwsza...
"Dobrze, powiem mu prawdę, co zamierzam zrobić, skoro mu tak bardzo na tym zależy."
- Pojadę ich szukać... zasięgnąć języka... - wydusiła w końcu z siebie.
- Dokąd? - zapytał krótko Becan.
- Przed siebie... do lasu. Do jaskiń. Nie mogę tego tak zostawić, ile w końcu można czekać, może potrzebują pomocy... Upłynęły już 2 tygodnie, jak ich nie ma.
Po krótkiej chwili brat zaproponował, aby udała się konno do Turmalii. Zabronił jej zbaczać do lasu i samej robić cokolwiek na własną rękę. W karczmach miała dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat Velpo, Parika, Meriadoka, Daro i wracać z powrotem do Rubidii. On natomiast miał porozmawiać z ojcem i powiadomić go o wszystkim.
Kelyn zaopatrzona w suchy prowiant i wodę pojechała konno bezpiecznym szlakiem rubinowym do Turmalii. Znalazła się tam w porze obiadowej. Weszła do pierwszej karczmy, jaką napotkała na drodze.
"Od czegoś w końcu trzeba zacząć."

W karczmie było niedużo gości, widać miejscowi, zajęci rozmową bądź spożywaniem posiłku. Wśród nich wyróżniał się wysoki człowiek, zauważyła, że był bardzo przystojny, z jednodniowym zarostem. Miał ciemnoczerwony tatuaż na czole i patrzył nieruchomym wzrokiem w dal. Dziewczyna podeszła do karczmarza, który w tym czasie wycierał stół.
- Witaj, karczmarzu, szukam braci... Velpo, świetny wojownik, słyszałeś może coś o nim... zapłacę za informację.
- Niestety nie słyszałem, panienko... Popytaj gości, może oni coś wiedzą na jego temat. Dziewczyna zajęła miejsce przy stole, przy którym siedział przystojny mężczyzna. W sali panował półmrok, więc ukradkiem przyglądała się każdemu, na ile to było możliwe. "Hm... który z nich mógłby coś wiedzieć na temat mojego brata."
- Podaj mi coś zimnego do picia, bo zmęczyłam się w czasie podróży - zawołała do karczmarza. Ten natychmiast przyniósł brązowy kubek z pomarańczowym napojem, który wydał się jej smaczny, wręcz wyborny. Ponownie skierowała wzrok na nieznajomego... o białych jak śnieg włosach. Jak dla niej był niezwykły i emanował spokojem. Zastanawiała się, czy warto zapytać go o brata. Był jakby znudzony, obojętny i sprawiał wrażenie nieobecnego. Poczuła się onieśmielona, gdyż wydał jej się kimś niezwykle atrakcyjnym.
"Chciałabym z nim porozmawiać, ale jak to zrobić... młoda dama zaczepiająca nieznajomego i to w karczmie..."Postanowiła dodać sobie odwagi i pokrzepić się gorzałką.
- Gospodarzu, podaj dwie kwaterki najlepszej gorzałki, jaką masz - z uśmiechem powiedziała Kelyn, patrząc na sąsiada, który w tym momencie, jakby przebudzony ze snu... spojrzał jej prosto w oczy. Były zimne i białe jak snieg...
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Dziewczyna patrzyła na niego uważnie i na jego wyciągniętą dłoń. "Dobrze, że traktuje mnie jak przybysza, a nie jak białogłowę, wszak zgodnie z etykietą to ona pierwsza powinna wyciągnąć rękę na powitanie, o ile zechce."
- Kelyn... miło mi - odrzekła nieco speszona dziewczyna, dotykając lekko jego ręki, która wydała się zadbana i delikatna.
- Częstuj się gorzałką, ja stawiam, Panie. Nihil sięgnął po kubek z gorzałką, wypił łyk i zachwalał jej niepowtarzalny smak.
- Wyczuwam, że leżakowała z kilkanaście lat w dębowej beczce. Jest wykwintna... posiada kolor dębu i smak dębiny... - mówił już jakby sam do siebie. Widać, że znał się na przednich trunkach. Nie śpiesząc się, wypił jeszcze kilka łyków. Przyglądając mu się z zaciekawieniem... zastanawiała się kim jest, czym się zajmuje i co robi tutaj, w tym miejscu. Tak naprawdę była mu wdzięczna, że sam rozpoczął rozmowę, wychodząc naprzeciw jej oczekiwaniom.
- Widzę, że masz przy sobie miecz... - zauważył Nihil.
- Jestem wojowniczką, Panie - ucięła krótko, nie dając mu dokończyć zdania.
- Szukam mojego najstarszego brata Velpo.To byłoby na tyle, co powinieneś wiedzieć -dodała.
Zapanowało dłuższe milczenie. Dziewczyna odstawiła gorzałkę. Przypomniała sobie słowa Parika," że nie ma nic gorszego na świecie niż widok pijanej kobiety w karczmie." Wolała nie ryzykować i zachować przytomność umysłu.

Tymczasem do karczmy wszedł niechlujnie ubrany krasnolud, niewątpliwie średniego wzrostu, barczysty, krępy i lekko zgarbiony. Kelyn od razu zwróciła na niego uwagę, bo rzadko widywała krasnoludów w swoim życiu. Ten był ogorzały na twarzy, miał spłaszczony nos i skołtunione, rude włosy. Nie wzbudzał w niej sympatii. Zajął miejsce przy najmniejszym stoliku, stojącym w rogu sali, naprzeciw niej. Natychmiast zawołał karczmarza, zamawiając coś u niego.

W sali panował gwar, goście byli zajęci rozmową, co jakiś czas ktoś głośniej zaśmiał się, ktoś inny zakrzyknął, a karczmarz szybko uwijał się między gośćmi, realizując ich zamówienia.
Kelyn rozsiadła się jeszcze wygodniej. Ciepła gorzałka dawała znać o sobie. Zmęczenie i lenistwo wzięło górę. Założyła nogę na nogę i obserwowała gości.
Znowu spojrzała na krasnoluda, który tym razem mocował się z sakwą. W jednej chwili dziewczyna zamarła w bezruchu. Nie wierzyła własnym oczom. Ciemnobrązowa sakwa z przodu miała umieszczoną pozłacaną, ozdobną literę "V". Od razu przypomniała sobie wydarzenie z tym związane. Jak Velpo wręcz pokłócił się z Parikiem, że literka jest zbyt wąska i za mała, że ma być większa i ma to poprawić.
Niewiele się namyślając w jednej chwili doskoczyła do krasnoluda, wyrywając mu sakwę z ręki.
- Precz, łapska przy sobie - krzyczał krasnolud, który spojrzał na nią groźnie. Kelyn szybko i uważnie oglądała sakwę, wykrzykując mu prosto w twarz.
- Nie jest twoja, krasnoludzie. Natychmiast gadaj, skąd ją masz ?! Ten niewiele się namyślając , wyrwał sakwę z jej rąk, ugodził ją nożem w bok, pobiegł w kierunku drzwi, przewracając po drodze kilka krzeseł.
Kelyn, ścigała go swoim wzrokiem, łapiąc się za bok, z którego powoli sączyła się krew. Niewątpliwie była ranna. Chciała pobiec za krasnoludem, ale czuła, że staje się z każdą chwilą słabsza i zdążyła tylko usiąść na krześle. Zrobiło się małe zamieszanie. Zdezorientowani goście byli przekonani, że doszło do jakiejś scysji między małżonkami i ponownie wrócili do swoich miejsc.
Do Kelyn podeszła dziewczyna, która przyglądała jej się już od dłuższego czasu.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Vanessa jak zwykle śpieszyła się do karczmy, na spotkanie z Akserem. Spotkała go miesiąc temu w Turmalii, w czasie rebelii. Znalazła się wtedy w sytuacji grożącej niechybnie śmiercią. Na szczęście Akser przechodząc w pobliżu, usłyszał jej krzyki o pomoc, uratował ją z płonącego domu. Nigdy nie zapomni, że zawdzięcza mu życie. I do tego okazało się, że jest dobrym łucznikiem. Toteż często zabiera ją do lasu i uczy ją posługiwania się tą bronią. Nie przeszkadza jej to, że jest elfem, gdyż uwielbia jego odstające długie uszy, a do tego jest szczupły i wysoki. Ceni go za to, że jest szczery aż do bólu i zawsze ma humor. Znalazła w nim prawdziwego przyjaciela... Nie było sytuacji, w której nie starałby się jej pomóc. Tylko on tak naprawdę potrafi z nią rozmawiać i rozumie ją.

Kiedy tylko kobieta o kasztanowych włosach weszła do karczmy, natychmiast zwróciła na nią uwagę. Wysoka, postawna z długimi włosami od razu "rzucała się" w oczy. Najbardziej zaimponowało jej to, że tajemnicza nieznajoma nosi z boku miecz. Tym bardziej wzbudzało to jej zainteresowanie oraz szacunek. "Kim ona u licha jest...czyżby wojowniczką?" - myślała w głębi serca.
Siedząc z elfem przy stole, zajęta konsumpcją obiadu, co rusz ukradkiem obserwowała dziewczynę-wojowniczkę. Zauważyła, że przysiadła się do gościa, którego znała z widzenia. Często przebywał w karczmie w porze obiadowej. Sprawiał wrażenie niedostępnego, ale życzliwie nastawionego do innych. Najbardziej cenił towarzystwo pięknych kobiet, których nigdy nie brakowało u jego boku. Były jakby "zahipnotyzowane" jego postawą i zachowaniem. W duchu przyznawała, że był przystojnym i atrakcyjnym mężczyzną, o którym ona... mogłaby tylko pomarzyć.
Tymczasem jej "bohaterka" zamówiła coś do picia i gorzałkę, rozmawiając ze swoim nowo poznanym sąsiadem. Vanessa przyglądała się teraz swojemu przyjacielowi, który właśnie skończył jeść posiłek. Spojrzał na nią spod długich rzęs, uśmiechając się zalotnie. Wydał jej się taki piękny i ujmujący...

To, co się potem wydarzyło, rozegrało się tak szybko, że jak tylko zobaczyła ból na twarzy dziewczyny i uciekającego krasnoluda z jakąś sakwą w ręku, postanowiła działać. Przypuszczając, że ma to związek z nieznajomą, szepnęła do elfa.
- Biegnij za tym uciekającym krasnoludem i złap go. Ten - niewiele się namyślając - udał się za nim w pościg. Widząc dalej osuwającą się na krzesło ranną kobietę, podeszła do niej przedstawiając się.
- Jestem Vanessa. Wszystko widziałam... Za krasnoludem pobiegł mój przyjaciel elf, który na pewno dotrze do niego. Chyba jesteś ranna... zaraz pomogę Ci. Po chwili przyprowadziła karczmarza, który fachowo opatrzył ciętą ranę i zatamował krwawienie.
- Będzie dobrze, do wesela się zagoi- odrzekł z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Kelyn po opatrzeniu rany, powoli dochodziła do siebie. "Właściwie to jestem sama sobie winna... Mogłam być bardziej roztropna i tylko obserwować krasnoluda, a nie rzucać się na niego, wyrywając mu sakwę. Dobrze, że wstąpił do karczmy... Miałam taką świetną okazję. Jestem naprawdę... głupia."

Nihil spojrzał na nią i coś mamrotał pod nosem, kręcąc głową.
Ale Kelyn wszystko słyszała i tym bardziej przyznawała mu w duchu rację, irytując się z tego powodu.
- Wiem, zrobiłam głupstwo, że się ujawniłam, powinnam go zaatakować z zaskoczenia i wtedy porządnie "przycisnąć" pokurcza... Może bym coś z niego wydusiła - próbowała tłumaczyć się sama przed sobą.
Nihil silił się na uśmiech, ale mu nie wyszło, pozostał z lekkim grymasem na twarzy.
- "Zapłaciłam" podwójnie za swoją porywczość i głupotę - powiedziała, dotykając zranionego miejsca na ciele - ale to nie zmienia faktu, że muszę odzyskać trop i dalej działać... Spojrzała nieruchomym wzrokiem na Nihila, który obserwował gości na sali.
- Nie możesz ich wszystkich wyrżnąć w pień... najpierw pozwól mi zasięgnąć języka - dodała patrząc w jego kierunku.
- Wiem, co masz na myśli, że 500 srebrników piechotą nie chodzi, a ty potrzebujsz pieniędzy - rzekła niecierpliwie, przewracając oczami.
- Ja i tak pojadę do Valladonu i znajdę tego ochlapusa-kurdupla. Nigdy nie zapomnę tej jego plugawej, pijackiej gęby - kontynuowała, mówiąc to z taką pogardą w oczach, że karczmarz, który podszedł do stolika, przeraził się. Z wściekłości zakryła twarz rękoma. Zapadła przygnębiająca cisza...
- Ja tylko chciałem powiedzieć, że temu elfowi podałem zioła na sen i śpi w pokoju gościnnym na pierwszym pietrze. To powiedziawszy, karczmarz lekko skłonił głowę i odszedł.
Vanessa, która siedziała obok, przysłuchując się całej rozmowie, zaczęła ją uspokajać, głaszcząc po lekko zmierzwionych włosach.
- Zabiję go, niech ja go tylko dorwę! - wykrzykiwała Kelyn, nerwowo potrząsając głową.
- Zostaw mnie - żachnęła się na okazywane współczucie ze strony Vanessy. Była zła i niezadowolona z przebiegu wydarzeń. Najchętniej to już teraz pojechałaby do Valladonu, ale nie była pewna co do planów Nihila, który udawał się tam na zlecenie karczmarza.
- Nie będę dłużej zwlekała, to nie ma sensu, każę osiodłać konia i wyruszam w podróż - powiedziała półgłosem.
- Ty chcesz tam teraz jechać... w takim stanie? - z niedowierzaniem zapytał Nihil. - Wracaj lepiej do domu i wykuruj się.
- Pojadę tam bez względu na wszystko. Nie będziesz mi rozkazywał. Czy ty nie rozumiesz, że krasnolud jest moim jedynym tropem? Na co mam czekać? Muszę mieć jakiekolwiek informacje o braciach. Oni dla mnie są wszystkim, co mam...
Nihil w jednej chwili zrozumiał, że właśnie podjęła nieodwracalną decyzję i nawet nie próbował jej podważać.
- Może jednak wstrzymasz się z tym do jutra - zaproponowała Vanessa, która dalej siedziała przy stoliku obok Kelyn.
- Zajmij się lepiej swoim przyjacielem elfem, który na pewno potrzebuje twojej opieki - odrzekła z dezaprobatą Kelyn. Tak naprawdę nie przepadała za tą dziewczyną, która jakoś wydawała jej się dziecinna i nudna... Następna "dama w opałach" jak ją w myślach określiła, potrzebująca niańczenia i nieustannej opieki.
Ostatnio edytowane przez Kelyn 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

"Chyba nie za bardzo mnie lubi. Czuję, że chce się mnie pozbyć za wszelką cenę. Ale, kto wie, może to będzie przygoda mojego życia... Wreszcie czuję się potrzebna. Ona jeszcze nie wie, że mnie potrzebuje..."
Vanessa, nie zrażając się oschłością ze strony Kelyn, postanowiła być dla niej w jakiś sposób przydatna. Tylko jeszcze nie wiedziała jak. Tymczasem poszła na górę do pokoju, w którym spał jej przyjaciel, ranny elf. W świetle zapalonych świec, przyjrzała mu się uważnie. Miał podbite oko, rozcięte usta i siniaki na rękach. Przykryty był szarym kocem. Spał snem sprawiedliwego. Całkowicie było jej to na rękę.

Zadowolona, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć działać. Zeszła na dół do kuchni, do karczmarza, informując go, że teraz idzie do domu i żeby pod żadnym pozorem nie wypuszczał Kelyn w podróż.
- Wymyśl cokolwiek, ona jest zbyt słaba i spadnie z konia... Będziesz miał ją na sumieniu, chcesz tego? - rzekła do niego poważnym tonem.
- Dobrze, panienko, postaram się zrobić, co w mojej mocy. Wiem, że nasza wojowniczka potrzebuje wypoczynku, dlatego też, zaniosę jej "coś" do picia, po czym na pewno będzie spała do rana.

Vanessa zadowolona z takiego obrotu sprawy, udała się ponownie do Kelyn, która popijała wino, jakim poczęstował ją karczmarz. Przez dłuższą chwilę ją obserwowała, nie chciała jej się narzucać swoim towarzystwem, toteż stanęła w półmroku. Po chwili zauważyła, że Kelyn coraz częściej zamyka oczy, aż w końcu położyła głowę na stole. Zasnęła. Vanessa poszukała wzrokiem Nihila. Zobaczyła, jak udaje się na górę do swego pokoju. Zostawił lekko uchylone drzwi, przez które widziała, jak zajmuje się jakąś zbroją. Podeszła nieśmiało do drzwi... i już chciała wejść, aby poprosić go o pomoc, w końcu rannej Kelyn na pewno było niewygodnie przy stole. Ale w ostatniej chwili wycofała się...
"Właściwie... nie znam go... Nic o nim nie wiem, kim jest i czym się zajmuje. Jeszcze pomyśli sobie niewiadomo co. Zbyt często widziałam go, jak spędzał czas w towarzystwie pięknych kobiet... " Zawróciła w kierunku kuchni, prosząc o pomoc karczmarza, który zrobił to szybko i sprawnie.

Dziewczyna udała się domu Valerie, gdzie wynajmowała pokój. Płaciła za nocleg drobnymi pracami, które wykonywała na rzecz gospodyni, głównie sprzątanie i odkurzanie. Valerie bardzo ceniła sobie obecność młodej lokatorki, słusznie przypuszczając, że jest szlachetnie urodzona. Nie wypytywała jej nigdy o szczegóły z życia, licząc na to, że sama z własnej, nieprzymuszonej woli opowie jej kiedyś o tym.
Vanessa cieszyła się, że mogła zamieszkać w nowym miejscu i to w centrum Turmalii. Nie sprzedawała swojej biżuterii, aby mieć z czego żyć. Zresztą nie miała większych wymagań. Karczmarz, widząc ją często w towarzystwie Valerie, był przekonany, że również należy do rodziny. Dlatego zawsze chętnie częstował ją posiłkami, a gdy lepiej ją poznał, nie żałował jej niczego.
Gdy znalazła się w swoim pokoju, tym razem sięgnęła po dużą, skórzaną torbę, pakując kilka niezbędnych rzeczy, nie zapominając o sztylecie. Na szczęście Valerie nie było w domu, więc bez pośpiechu udała się z powrotem do karczmy, do śpiącego Aksera.
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Następnego dnia Kelyn spała aż do południa. Obudziła się, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Po chwili usłyszała ciche pukanie do drzwi. Do pokoju nieśmiało wsunęła się Vanessa. Popatrzyła na nią troskliwie.
- Witaj, i jak się czujesz? - zapytała łagodnie.
Kelyn była lekko otumaniona i nie odpowiedziała od razu, usiłując powoli zebrać myśli. Patrzyła na nią tępym wzrokiem, trwając w bezruchu. W końcu uniosła się na łóżku, krzywiąc usta, zapewne od rany, która dawała znać o sobie.
- Czy wszystko w porządku? - ponowiła delikatnie pytanie Vanessa.
- Nie... - odrzekła w końcu Kelyn, przesuwając ręką po obolałym boku. Wpatrywała się uważnie w dziewczynę.
- Co mi karczmarz podał do picia, że dziś aż tak kiepsko się czuję? - zapytała ją.

Vanessa westchnęła głęboko. Patrzyła bezradnie na Kelyn, zastanawiając się, jak ją przekonać, że to co uczyniła było tylko dla jej dobra. Przez chwilę obie mierzyły się wzrokiem.
- Dostałaś leczniczą miksturę na głęboki sen i uśmierzającą ból. Straciłaś sporo krwi i jesteś zbyt słaba... aby jechać konno. Powinnaś odpocząć przez kilka dni, a dopiero potem... Mówiła to coraz śmielej, z każdym słowem nabierając większej odwagi.
- Jakim prawem decydujesz, co mam robić?! - krzyknęła Kelyn, wchodząc jej w słowo. Energicznie podniosła się z łóżka, ale gdy postąpiła kilka kroków w kierunku okna, zimny pot wystąpił jej na czoło i usiadła z powrotem tym razem na znajdujące się w pobliżu krzesło. Poczuła się słabo, ale nie była pewna czy to z powodu rany czy od leczniczej mikstury.
- Przyniosę coś do picia, naprawdę nie gniewaj się na mnie... chciałam dobrze - przekonywała Vanessa.
Rozległo się pukanie. Vanessa otworzyła drzwi, w których stanął karczmarz.
- I jak tam zdrówko, naszej wojowniczki? - zapytał żartobliwie gospodarz, niosąc na tacy posiłek i coś do picia.
- Chyba dobrze spałaś, panienko... taka porcja ziół uśpiłaby nawet konia. To mówiąc, popatrzył na Kelyn, stawiając na stole jadło.
- Póki nie wydobrzejesz, wszelkie plany musisz odłożyć na potem. Co ma wisieć nie utonie - rzekł dobrotliwym tonem.

Kelyn dała się w końcu przekonać, że musi wypocząć i kiedy poczuje się lepiej, to wtedy uda się w dalszą podróż. Vanessa dotrzymywała jej towarzystwa, mając niepowtarzalną okazję, aby się bardziej do niej zbliżyć. Nie opuszczała jej ani na chwilę. Była dumna, że opiekuje się wojowniczką. Raz tylko zajrzała do swojego przyjaciela elfa, którego już nie było w pokoju, gdyż udał się na miasto.
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Kelyn czuła się już znacznie lepiej, rana szybko goiła się. Nawet cieszyła się, że Vanessa jej pomaga, a przede wszystkim dotrzymuje towarzystwa, opowiadając dużo o sobie. „No cóż… jest zwykłą dziewczyną, szukającą przygody w świecie. Nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo naraża się na bezpieczeństwo… jest taka naiwna… Szkoda, że nie potrafi walczyć mieczem tylko ma jakiś… damski sztylecik. Ale dobre i to. Ten jej przyjaciel elf, mógłby mi się nawet przydać, potrzebuję łucznika, zawsze we dwójkę raźniej.” Rozmyślała tak, zastanawiając się nad podróżą do Valladoru. „A Nihil… hm... to raczej najemnik, nawet nie myślę o nim. Widać, że jest zainteresowany tylko dobrym zarobkiem. Nie będzie narażał życia dla innych. Zatem muszę go uprzedzić i pierwsza dotrzeć do krasnoludów, zanim wyrżnie całą bandę w pień…”

Tymczasem Vanessa weszła do pokoju przynosząc obiad na tacy. Kelyn poczuła doskwierający głód, który był wyraźnym znakiem powrotu do zdrowia. Spojrzała z apetytem na zupę serową z grzankami, filet z pstrąga w sosie cytrynowo-śliwkowym i ziemniaki opiekane, reszty dopełniała surówka z czerwonej kapusty. Rozkoszując się zapachem i widokiem takich "pyszności", czym prędzej zajęła miejsce przy stole.
- Podziękuj pięknie karczmarzowi ode mnie, świetna kuchnia - dodała z uznaniem, zwracając się do Vanessy. - Nie ukrywam, że lubię dobrze i smacznie zjeść - kontynuowała.
- Może na deser napijesz się czerwonego wina?
- Co... Chcesz mnie upić? - ząśmiała się rubasznie zadowolona Kelyn.
- Ojej... nie aż tak, ale mały kubeczek "soczku" poprawi trawienie - przekonywała rozbawiona Vanessa.

Gdy dziewczęta tak się przekomarzały, rozległo się pukanie do drzwi, które pośpiesznie otworzyła Vanessa. W drzwiach stanął Nihil. Był pogodny, rozglądnął się po pokoju, jakby kogoś szukał... Kiedy spojrzał na Kelyn, zdecydowanie wyciągnął rękę, proponując współpracę. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Była przekonana, że pojedzie sam, aby wykonać szybko zlecenie, które skwapliwie przyjął od karczmarza. Niewiele się zastanawiając, wyraziła zgodę przez mocny uścisk jego wyciągniętej dłoni. W końcu nie zależało jej na zarobku, tylko na odnalezieniu braci. "W takim razie, wykluczam pomoc elfa... Z tym silnym mężczyzną powinnam dać radę bandzie krasnoludzkiej."
- Kiedy wyruszamy? - zapytała go z zainteresowaniem.
W tym momencie przez drzwi zajrzał karczmarz, który stanął obok Nihila. Witając się, zapytał troskliwie, czy czegoś im nie potrzeba.
Awatar użytkownika
Vanessa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zielarz , Alchemik , Badacz

Post autor: Vanessa »

Vanessa przysiadła się do Kelyn i z zainteresowaniem obserwowała, jak dosłownie pałaszuje obiad. Nieśmiała jej przerywać, aż zrobiła to sama wojowniczka.
– No... pytaj śmiało, bo widzę, że czaisz się jak myśliwy na grubego zwierza – mówiąc to odłożyła głęboką miseczkę, w której pozostały resztki zupy.
– Ja… ja chciałam się tylko upewnić… czy pamiętasz, że jadę z tobą...- Kelyn sięgnęła po drugie danie z rybą. Nic nie mówiąc, popatrzyła ze smutkiem na dziewczynę.
– A ty nie jesteś przypadkiem głodna? – zapytała z troską w głosie.
- Ten pstrąg jest naprawdę smaczny, dobrze usmażony, polecam - dodała.
- Nie zmieniaj tematu, proszę… Chcę ci towarzyszyć, uczę się strzelać z łuku i na pewno wam się przydam… mogę stanąć z boku, przyglądać się… a może będziesz potrzebowała pomocy i co wtedy?

Kelyn dalej była zajęta obiadem, ignorując całkowicie słowa dziewczyny.
– Nie wierzę, abyś nie była głodna… mmm… jak świetnie doprawiona kapusta. - Dalej delektowała się obiadem, unikając odpowiedzi na kłopotliwe pytanie.
–A więc jak? - nie dawała za wygraną Vanessa.
– Jestem nawet spakowana i mogę jechać w każdej chwili… Powiedz tylko kiedy?

Kelyn spuściła oczy, biorąc ostatnią porcję kapusty z talerza. Odsunęła tacę, wytarła chusteczką usta.
– Teraz to napiłabym się czerwonego, wytrawnego wina, wiesz? - Sięgnęła po butelkę na stole i napełniła kubek napojem. Delektowała się winem, upijając go małymi łykami. Vanessa nie spuszczała z niej wzroku, coraz bardziej zdenerwowana brakiem odpowiedzi. W końcu nie wytrzymała i powiedziała.
– Czyli nie zabierzesz mnie ze sobą, tak czy nie ?! – pytanie było na tyle natarczywe, że Kelyn utkwiła w niej badawcze spojrzenie i cicho wyszeptała. – Nie…
– Mogę wiedzieć, przynajmniej, dlaczego? – zapytała nie kryjąc żalu i rozczarowania.
– Czy naprawdę, nie dostrzegasz, że to nie jest wyprawa dla ciebie?!
Kelyn powoli zaczęła irytować ta rozmowa.
– Nie mam prawa narażać twojego życia, jesteś fajną... sympatyczną, uczynną dziewczyną i niech tak zostanie. Sama nie wiem, jak to się wszystko potoczy, zrozum mnie, to dla twojego dobra... uważam temat za zakończony, koniec, kropka – wypowiedziała to głośno i dobitnie.
Vanessa po tych słowach natychmiast podniosła się, krzywiąc twarz od płaczu i wykrztusiła. – No to powodzenia i żegnam! - Wybiegała z pokoju nie zamykając drzwi za sobą. Jeszcze tego samego dnia wyjechała z miasta, nie żegnając się z nikim… Kelyn była jak osłupiała, kompletnie zaskoczona reakcją dziewczyny.
Ostatnio edytowane przez Vanessa 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Wypiła do końca wino, które zaczęło uderzać jej powoli do głowy. "Gdzie ona znowu polazła, ta rozkapryszona panienka, szukająca z nudów przygody... na pewno popłacze w kąciku i wróci. Fakt... nawet polubiłam jej towarzystwo, ale nie mogę jej ciągle niańczyć, tym bardziej nie będzie tego robił Nihil, który na dole czeka na mnie. No... ale póki co, to ona mnie... niańczyła." - zachichotała pod nosem Kelyn. Przez dłuższą chwilę siedziała nieruchomo przy stole wpatrując się w muchę, która chodziła po blacie. Była w błogim nastroju i najchętniej położyłaby się z powrotem do łóżka. Jednak przypomniała sobie o czekającym Nihilu i upływającym czasie, działającym na jej niekorzyść. Wstała, poprawiła włosy i wyjrzała przez okno. "Najwyższa pora zbierać się do drogi. Komu w drogę temu czas... niestety."

Zaczęła przeglądać swoje rzeczy. Jeszcze brakuje wody i suchego prowiantu. Spakowała się i po schodach zeszła na dół. Karczmarz był jak zwykle w kuchni, zajęty przygotowaniem obiadu.
- Powoli zbieram się do drogi... Chciałam uregulować rachunek, jeszcze raz dziękuję za wszystko - mówiąc to, położyła na stole, złotego gryfa. Mam nadzieję, że to pokryje wszystkie wydatki związane ze mną.
- Czy czegoś ci jeszcze potrzeba, panienko - zapytał uprzejmie, rozpromieniony na twarzy gospodarz, skwapliwie chowając monetę do woreczka przy spodniach.
- Daj mi wodę i suchy prowiant - odrzekła zadowolona Kelyn, która coraz bardziej była wstawiona i nie opuszczał jej dobry humor.
- Rozumie się.
Karczmarz przygotował średniej wielkości zawiniątko i butelkę z wodą, umieszczając je w torbie, po czym wręczył ją wojowniczce.
- Co to za wino, którym mnie poczęstowałeś?- zapytała wesoło dziewczyna.
- Najlepsze... mojej własnej roboty - odrzekł z dumą, mrugając okiem.
- Jest naprawdę dobre - dodała.
- A... a widziałeś może Vanessę? Chciałam się z nią pożegnać - powiedziała mimochodem do siebie.
- Widziałem, jak wyszła z kuchni i gdzieś pojechała konno. Myślę, że do swojego przyjaciela elfa.

Kelyn nic nie odpowiadając, skinęła głową i wyszła lekko chwiejnym krokiem z budynku. Z daleka ujrzała czekającego Nihila, ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach. Był przygotowany do podróży. Kelyn powoli szła w jego kierunku, nieznacznie chwiejąc się na nogach.
" Chyba się trochę upiłam... muszę starać się iść prosto."
Cały wysiłek włożyła w to, aby zachować prosty chód. Zauważyła zniecierpliwienie na twarzy czekającego mężczyzny. "Przystojny i pociągający zimny drań..."- pomyślała.
- Możemy ruszać - rzekła, przymilając się do niego, patrząc mu prosto w oczy rozanielonym wzrokiem z głupkowatym uśmieszkiem na ustach.
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Czuła, że musi "coś" zrobić ze sobą, gdyż nie będzie w stanie się skupić, a tym bardziej zadać jakikolwiek cios. Poszperała w podręcznej torbie i wyjęła miksturę-odtrutkę, której się napiła. Wbrew pozorom czuła się coraz lepiej i pewniej, a odtrutka powoli przywracała jasność umysłu.
Jadąc na koniu, delikatny wiatr, który lekko smagał jej twarz, sprawiał jej przyjemność. Budził z letargu przytępione zmysły. Ocknęła się na dobre pod wpływem... zimnego spojrzenia ze strony Nihila, wyrażającego coś w rodzaju pogardy.
"Ja mam wracać do domu? Przenigdy... wrócę... ale z braćmi" - mamrotała pod nosem. "Wszystko przez Vanessę... upiła mnie i chyba zrobiła to celowo. Liczyła, na to, że ją zabiorę... naiwna."

- Nie wrócę do domu bez braci. Może i miałam chwilę słabości, ale to nie znaczy, że wszystko jest zaprzepaszczone. Nie traktuj mnie jak małe dziecko - powiedziała cicho do Nihila, ale na tyle głośno, że na pewno to usłyszał.
Popatrzyła na niego jakby z żalem i wyrzutem. "Ten mężczyzna... to typowy najemnik, dla którego liczą się tylko pieniądze i wygrana. On nie ma w sobie żadnych uczuć czy współczucia... Czego się spodziewałam..." - wbiła wzrok przed siebie, wsłuchując się w oddech Karana.

Słońce już było wysoko, ciepłe powietrze i zapach leśnych drzew czynił podróż przyjemną. Nie odzywali się do siebie, każdy był pochłonięty własnymi myślami. Kelyn nie miała ochoty o czymkolwiek rozmawiać, czując niechęć ze strony Nihila, który najchętniej zrezygnowałby z jej pomocy. Rozmyślała nad tym, co zrobią, jak przybędą na miejsce.

Nieoczekiwanie poczuła pragnienie. Wyjęła flaszkę z wodą i wysączyła połowę jej zawartości. Karan poruszał się wolnym, miarowym krokiem, nie dając się wyprzedzić mężczyźnie. Szli równo. Czas wlókł się powoli, ale na szczęście zbliżali się do celu podróży.
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

"Co za nieprzyjemny osobnik... nie dość, że traktuje mnie jak dziecko, to jeszcze jest chyba jakiś mruk z niego"- myślała jadąc na koniu. "No tak... przyzwyczajony do towarzystwa pięknych i łatwych kobiet, może nawet i kurtyzan...a tu tylko ja... skromna, zagubiona wojowniczka... do tego trochę zanietrzeźwiona... nie ma co, gorzej być nie mogło..." - rozmyślała rozżalona dziewczyna.
Nie mogła znieść myśli, że Nihil tak ją ocenia. Upłynęło już trochę czasu i czuła się już całkiem dobrze. No... może tylko nieco ból głowy, spowodowany nadmiarem wina, dawał się we znaki. Ponieważ była osobą praktyczną, przestała dąsać się na towarzysza podróży i skupiła się na swojej sprawie. "W końcu łączy nas tylko jedno... wspólny wróg i po załatwieniu interesu, nasze drogi rozejdą się" - rozważała zadowolona.

Kiedy znaleźli się w pobliżu miejsca, które opisywał ranny elf, postanowili rozdzielić się w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Mieli znajdować się na tyle blisko, aby w razie czego, móc sobie nawzajem pomóc. Kelyn ostrożnie przypatrywała się wszystkim znakom na ścieżce i znalazła ślady, które wyraźnie prowadziły na północ, w głąb lasu. Była tym tak zaintrygowana, że aż przystanęła na chwilę, nasłuchując, czy przypadkiem skądś nie doleci jakikolwiek dźwięk...
Postanowiła bezszelestnie udać się w stronę wysokich drzew, chociaż stawało się to niebezpieczne. Nie wiedziała, co ma zrobić, czy iść najpierw i samej sprawdzić ślady czy zawiadomić Nihila. Jakby trop okazał się fałszywy... stałaby się znowu przedmiotem jego kpin i żartów. A tego już by nie zniosła.

A jednak rozsądek wziął górę. "Nie mogę ryzykować, ślady są zbyt świeże i wydaje mi się, że prowadzą do jakiejś pieczary." Spojrzała nieco wyżej i dostrzegła skalne bloki. Tym razem wykazała się roztropnością i lekceważąc wzajemne urazy... zawołała go donośnym głosem. Postanowiła przyczaić się za drzewem, aby w razie czego, nikt inny nie mógł jej dostrzec.
- Nihiiil! - zawołała po raz drugi, ale znacznie głośniej i czekała...
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

Kiedy upewniła się, że Nihil jest już przed wejściem do pieczary, przyśpieszyła kroku. Wzgórze nie było wysokie, ale dojście było uciążliwe ze względu na liczne, różnej wielkości kamienie, które stały na drodze.
Kilka razy nogą potknęła się i zahaczyła o nie, a ponieważ były śliskie, to musiała dobrze zaprzeć się nogami, aby wspiąć się wyżej.
Gdy w końcu dotarła na wzgórze, stanęła przed pieczarą. Nihil najwidoczniej postanowił nie czekać na nią i wejść wgłąb pieczary.

Kelyn nie była z tego faktu zbyt zadowolona, ale cóż miała zrobić. "Nigdy się mnie nie słuchał... nie liczył się z moim zdaniem, zawsze robił po swojemu... więc cóż mogę na to poradzić, samej byłoby mi o wiele niebezpieczniej i trudniej."
Niewiele się namyślając, weszła do środka. Panował tam mrok i czuć było stęchliznę. Ostrożnie... małymi krokami szła do przodu, starając się uważać na nogi, aby nie robić hałasu.
Uważnie nasłuchiwała, czy skądś nie doleci jakikolwiek dźwięk. Kilka nietoperzy gwałtownie wzleciało ku górze. Poczuła powiew zimnego powietrza. Pieczara wydawała się jej ogromna.

"Dlaczego nie zaczekał na mnie... co on sobie myśli u diabła."
Dziewczyna szła coraz bardziej wgłąb pieczary i wypatrywała, czy gdzieś w pobliżu jest Nihil.
- Hej, jesteś tam? - spytała cicho.
Odpowiedziało jej delikatne echo, ponadto wokół panowała złowroga cisza.
W jednej chwili zdała sobie sprawę, że zrobiło się niezbyt bezpiecznie."Co z Nihilem, dlaczego się nie odzywa... a może coś się stało?"
Różne, niepokojące myśli cisnęły się jej do głowy, ale mimo to szła naprzód...
Awatar użytkownika
Kelyn
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:

Post autor: Kelyn »

        Zbyt oddaliła się od Nihila i nie była w stanie go usłyszeć. W pieczarze było coraz bardziej złowieszczo i nieprzyjemnie. Wilgotny smród drażnił nozdrza. Szła prawie że po omacku. W pewnym momencie podłoże gwałtownie się obniżyło. O mały włos przewróciłaby się. Ale w ostatniej chwili chwyciła się wystającego kamienia, sporej wielkości.
Dziewczyna dostrzegła z niewielkiej odległości wyraźną taflę wody.
"Skąd tutaj nagle wzięła się woda."
Była tym faktem zdziwiona. Przez moment wydawało jej się, że słyszy głosy. Ale nikogo w pobliżu nie dostrzegła, pomimo że rozglądała się bardzo uważnie. Postanowiła zawrócić.
Skierowała kroki w przeciwną stronę.
"Gdzie ten Nihil do diabła się podział... jak go tylko znajdę, to mu nagadam." Panował mrok.

        Kelyn znowu zaryzykowała przywołując Nihila. I tym razem jak i poprzednim nikt nie odpowiedział. Mimo wszystko wolała zachować ciszę, gdyż nie była do końca pewna, czy w grocie nie ma jakiś stworzeń. Zwróciła uwagę, że po prawej stronie jest jeszcze jedna odnoga pieczary, w której nie była.
Zachowując wszelkie środki ostrożności weszła do niej. Szła powoli, wyczuwając jakieś śmieci pod nogami. Zatrzymała się, nasłuchując. Usłyszała jakieś głosy z daleka. Wolała nie ryzykować, widząc niewyraźnie jakieś postacie. Przykucnęła i czekała, schowana w małej niszy. Głosy stawały się coraz wyraźniejsze, nawet rozróżniła głos żeński, który w pewnej chwili zamilkł.
Rozglądała się... wydawało jej się, że w pobliżu widzi kogoś podobnego do Nihila. Podeszła bliżej.
- Nihil, to ty? - zawołała prawie szeptem.
- Tak, to ja... cicho - odpowiedział Nihil.
"Dobrze, ze końcu go znalazłam"- pomyślała uradowana.
"We dwoje zawsze łatwiej i raźniej na duchu."
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości