Pustynia Nanher[Wśród wydm i piaskowców] Wykopaliska

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Powoli docierały do niej fakty. Nadzorca ich zdradził. To przez niego zginęli ludzie, to przez niego ona mogła teraz być martwa! Ten... Nie, szkoda sobie szargać nerwy kimś takim. Jednak niewielka dawka adrenaliny pomogła, teraz Sicissa mogła myśleć znacznie jaśniej. Wzięła głębszy oddech. Tak... Spokój był jej teraz potrzebny. I to bardzo. Gdy mag zwrócił się do niej po imieniu, kobieta spojrzała na niego uważniej. Nim jednak staruch skończył tłumaczyć coś o zmieniających się polach, jak zwykle się rozkaszlał. Może to i dobrze, chyba poza nim i tak nikt nie rozumiał tych bredni. Nim jednak sama się odezwała, poczekała aż Metatron zacznie ponownie względnie normalnie oddychać.
- Ja... Coś pamiętam... - Zamilkła, próbując odtworzyć wizję. Przez chwilę siedziała w milczeniu, marszcząc czoło. Uchwycenie tamtych obrazów było trudniejsze niż sądziła. - On coś mówił... Nie wiem... Nie potrafię tego powtórzyć... Nie pamiętam... Jakieś symbole otaczające wieżę, podobne szlaczki były na ścianach... A może to jeden... Nie pamiętam!
usiadła przyciągając do siebie podkulone nogi. Objęła je zarówno ogonem jak i rękami. Miała ochotę zwinąć się w możliwie najciaśniejszy kłębek i zaszyć się gdzieś...
W oddali znów zbierała się burza... Może to ta sama, znów wracała? By zebrać krwawe żniwo. Kierowała się wprost na obóz, jakby to nie natura, lecz czyjaś wola ją prowadziła...
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Przyrodę ogarniał coraz większy niepokój. Ponownie zrywał się ciepły, duszny wiatr niosący ze sobą irytujące drobiny piasku. Ten znowu chciał być wszędzie – w ustach, w oczach, wchodzić do butów, zasypać wnętrza namiotów i dołu z wykopalisk. Był na namiotach obsypując się wchodzącym na głowę, był w szparach lektyki starego czarodzieja. Piasek ogarnął obóz w miarę tego jak ciemność nocy ogarniała światło dnia.
Ludzi i zwierzęta ogarniał niepokój. Brak wyraźnych rozkazów, plotki. Metatron już dawno porzucił całkowitą ochronę ruin przed magicznym wpływem. Wszystko wskazywało na to, że nic bardzo wartościowego poza upiorną historią nie skrywały już ruiny. Na środku obozu pod ochronnym splotem zaklęć zgromadził swoją świtę, wróżkę, kotołaczkę oraz garstkę uczonych. Douma miał oko na wróżkę. Naprawdę nie chciał aby im zaginęła. Tymczasem Sicissa czuła coraz to mocniejsze pulsowanie w głowie.
- To przejdzie po czasie, trzeba przeczekać – stwierdził czarodziej gdy ból nasilił się kolejnym skokiem. Pośród kolejnej burzy piaskowej chcieli nie słyszeć szamotaniny i krzyku. Uczeni powtarzali, że to tylko wiatr drze namioty. To watr szczęka metalem. To wiatr niesie krzyki, dźwięki walki i odgłosy umierania. Na skórze czuł było gromadzącą się moc, wirujące potoki. Pradawny trzymał na dłoni wielowymiarową sferę i jak mantrę, spokojnie, cicho szeptał długie zaklęcie. Jego starczy, zmęczony głos zdawał się nabierać mocy.
Ziarna piasku stanęły. Powietrze zastygło w bezruchu. Urwały się odgłosy, sfera na dłoni pradawnego zapadła się pod sobą. Wiekowy kunszt maga dał o sobie znać w tym momencie, cała jego wiedza, doświadczenie i potęga w jednym celu.
Poza sferą przestrzeń się zmroziła, ograniczyła swobodę. Wektory ruchu zapętliły się. Geometria na obszarze wykopalisk poddała się mocy maga i zatrzymała się w pozornym spokoju. Piasek powoli ruszał się jak w zwolnionym tempie. Przed barierą pojawił się przywódca tutejszych elfów. Srogą twarz zdobiły mu blizny które musiały powstać po głębokich nacięciach. Wzrok oddalony, dziwnie spokojny i nieobecny. Reszta ciała w luźnych szatach. Dotknął bariery dłonią, a ta jaak pod falą udarową zagięła się i rozwiała do tytułu.
- Gramy więc w otwarte karty, czarodzieju?
- Oczywiście, demonie. Jakie twe miano?
- Myślisz czarodzieju, że twa ludzka gardziel jest w stanie wymówić mój herb? Zresztą.. po co to nam. Nie sądziłem, że użyjesz tego typu magii. Całe plamię elfów uwięzione podczas szturmu. Godne podziwu. Masz jakieś wnioski czarodzieju?
Staruszek zakaszlał dwa razy. Nie bał się, zdawał się być panem sytuacji.
- Tamten mag pragnął cie pojmać, nie udało się mu. Udało się ciebie na tyle związać do miejsce tego przegranego pojedynku, że dalej ruszyć nie możesz. I chronisz go, chronisz. Liczysz na uwolnienie.
- Co więcej, pomożesz mi starcze. Albo zamorduję...
- Nie.
Nic więcej Metatron nie powiedział. To była pułapka, przekręcił dłoń w powietrzu, lekko drgała. Splecione wcześniej zaklęcia aktywowały się, w magicznym grzmocie teleportowano ciało elfa gdzieś... w przestrzeni poza przestrzenią, w splocie, splocie geometrycznym. Tego już nikt z obserwatorów nie widział jak wyzwolona dziedziną energii moc odparowała jego iało i zapewne i ducha.
- No dobrze, dzieci. Zabierzcie broń elfom, nie mogę w nieskończoności wstrzymywać ruchu w okolicy.
Staruszek uśmiechnął się niepewnie. Wykopaliska zostały wznowione pełne nudy tego typu prac.

Ciąg dalszy: Metatron, Eilein

Ciąg dalszy: Sicissa
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości