Opowiadania Konkursowe - Przygoda bez magii.Opowiadanie Ali

Zablokowany
Awatar użytkownika
Ailis
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Opowiadanie Ali

Post autor: Ailis »

        Ciemność, wszędzie tylko czerń. Nieprzenikniony mrok, w którym nie było nic widać, zupełnie jakby ktoś przykrył świat grubym, czarnym płaszczem. W tej ciemności, która była nieomal namacalna, panowała prawie całkowita cisza. Niemal, bo gdyby ktoś się dokładnie wsłuchał, to mógłby usłyszeć płytki, miarowy oddech. Nagle cisza została zakłócona przez przeraźliwy zgrzyt zawiasów, a mrok gwałtownie rozerwany przez wpadające do pomieszczenia promienie światła. Jego źródło powoli zbliżało się do miejsca w którym leżała dziewczyna. W drzwiach pojawiła się postać rosłego mężczyzny, który rozejrzał się po pomieszczeniu. Zimne, kamienne ściany, podłoga i prycza na której leżała drobna postać. Mężczyzna podszedł i uderzył w twarz śpiącą istotę. Cichy jęk odbił się od kamiennych ścian, a jego echo poniosło się korytarzem. Drobna postać została brutalnie pociągnięta w górę za włosy. Mężczyzna surowo popatrzył na bladą twarz kobiety.
        Trzymana zbyt mocno za drobne ramię, została wyciągnięta z pomieszczenia i poprowadzona długim korytarzem. Mężczyzna wepchnął ją przez jakieś drzwi z taką siłą, że upadła na kolana, boleśnie je przy tym obijając. Jednak dziewczyna nie wydała z siebie żadnego, nawet cichego jęku. Powoli wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu w którym się znalazła. Kamienna posadzka, ściany, para krzeseł i stół. Była otoczona przez kilku mężczyzn, którzy bez ostrzeżenia zaczęli ją bić i kopać. Co chwilę dało się słyszeć kierowane w jej stronę wymyślne obelgi i wyzwiska. Kolejny kopniak w brzuch, uderzenie w twarz. Czuła pulsujący ból obitego policzka, a z każdym oddechem miała wrażenie, jakby ktoś wbijał jej w płuca tysiące ostrzy. Do oczu nabiegły jej łzy, gdy jeden z mężczyzn złapał ją za ramię, zmuszając do stanięcia na nogach, po czym rzucił na znajdujący się w pomieszczeniu stół. Na moment zabrakło jej powietrza, gdy jej bok z ogromną siłą wbił się w kant drewnianego mebla. Mężczyźni nie przestawali kląć i obrzucać jej obelgami. Co jakiś czas padało pytanie czy nie ma już dosyć i czy jest gotowa z nimi współpracować. Za każdym razem odmawiała. Po kolejnym, niesłychanie silnym uderzeniu, straciła przytomność.

        Otaczała ją wszechobecna ciemność. Nie wiedziała jak długo była nieprzytomna. Powoli wracały jej zmysły. Czuła chłód, bijący od kamiennej posadzki, czuła smak i zapach krwi, powoli, w miarę jak wracała jej świadomość, zaczynała odczuwać ból. Dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę jak bardzo boli ją głowa, brzuch i kończyny. Silne kłucie w piersi utrudniało oddychanie. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że musi mieć połamanych parę kości, kilka rozcięć i od groma siniaków. Westchnęła cicho, tak cicho, że ledwo dało się słyszeć to westchnięcie w panującej wokół ciszy. Zaraz potem skrzywiła się z bólu. Fala cierpienia, które rozlało się po jej klatce piersiowej po tym westchnięciu, była wręcz potworna. Zacisnęła mocno zęby i spróbowała znaleźć sobie nieco wygodniejszą pozycję. Pomimo licznych wysiłków, pobita i skatowana nie mogła się ułożyć tak aby coś jej nie bolało. Nie miała pojęcia jak długo jest w tym okropnym miejscu. Dzień? Dwa? Tydzień? W końcu, wykończona, odpłynęła w niebyt.
        Obudziło ją uderzenie w twarz. Znowu została zaciągnięta i wepchnięta do jakiegoś pomieszczenia. Zobaczyła krzesło i piec. Przywiązano ją do krzesła, a jeden z mężczyzn zbliżył do niej rozgrzany pogrzebacz. Krzyknęła, gdy rozpalony do czerwoności metal zetknął się ze skórą. Nie mogła uwierzyć w to co się działo.
        Lojalność wobec przyjaciół nie pozwalała jej zdradzić kryjówki w której się schronili. Ale miała już dość, modliła się, żeby stracić przytomność, albo jeszcze lepiej, umrzeć. Nie liczyło się nic, tylko ten ból, który wypełniał każdą, najmniejszą komórkę w jej ciele. Chciała to przerwać, chciała ukojenia, lecz ono nie nadchodziło. Była półprzytomna z bólu, ale nie zemdlała, choć bardzo tego pragnęła. Nie zdradziła bliskich, nawet najgorsze cierpienie nie mogło jej do tego zmusić.

        Przemykając ukradkiem ciemnymi uliczkami, Jack zrozumiał dlaczego Wymiarki zwano miastem cieni. Tutejsi mieszkańcy, bladzi jak duchy, snuli się po ulicach ze spuszczonymi głowami i wzrokiem wlepionym w nierówny bruk. Jedynie uzbrojeni po zęby strażnicy rozglądali się bacznie dookoła, wyczuleni na wszelkie odstępstwa od normy. Dwaj mężczyźni, obaj silni i wysocy, kryli się w cieniu, chcąc pozostać niezauważonymi. Poruszali się cicho, niemal bezszelestnie, niczym duchy.
        - Musimy uważać. Jeśli któryś nas przyuważy, to koniec – szepnął Liam, a Jack tylko sztywno skinął głową nie ufając swojemu głosowi. Obydwaj mężczyźni byli bardzo spięci. Nic dziwnego, musieli się bowiem dostać niezauważeni do starego zamczyska by odnaleźć siostrę Jacka. Była to misja niemal samobójcza – ich jedyną szansą było przekradnięcie się ukradkiem do fortecy.
        - Chodźmy – zarządził Jack po krótkim postoju na złapanie oddechu. – Trzeba stąd zabrać Gabriellę, nim stanie się jej coś złego.
        Bezszelestnie pomknęli wąskimi uliczkami, nasłuchując i zatrzymując się za każdym razem gdy do ich uszu dobiegł hałas lub odgłos kroków. Jakikolwiek błąd przypłaciliby życiem, a to oznaczałoby wyrok śmierci również dla Gabrielli.

        Ponure kamienne ściany pochylały się nad wysokim, jasnowłosym mężczyzną, a pochodnie oświetlały migotliwym blaskiem długi korytarz, którym podążał za swoim kompanem. Stopień po stopniu schodzili coraz niżej, do podziemi. Żaden z mężczyzn nie był pewny czy chłód który ich ogarnął był spowodowany niską temperaturą, czy strachem, który się pogłębiał w miarę zapuszczania się w upiorny labirynt kamiennych korytarzy. W końcu przeszli przez stare, dębowe drzwi i znaleźli się w lochach. Po obu stronach znajdowały się zimne, kamienne, cele. Gdzieś w ciemności przebiegł szczur. W tym wilgotnym miejscu nie było żywej duszy. Puste, kamienne prycze przywodziły na myśl tych, którzy je kiedyś zajmowali. Fakt, że teraz nie było na nich nikogo, sprawiał, że jeżyły się włosy na karku. Mężczyźni szli szybkim krokiem, zaglądając do każdej celi, mając nadzieję znaleźć w niej swoją przyjaciółkę. W końcu im się udało, w jednym z wilgotnych pomieszczeń dostrzegli jasnowłosą istotkę. Leżała na brzuchu, a jej ręka bezwładnie zwisała z pryczy. Z końców smukłych palców, na brudną, kamienną posadzkę, kapała krew. Zastygli w bezruchu. Ciężko stwierdzić czy byli bardziej przerażeni, czy wściekli. Wytrychem otworzyli drzwi celi. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale wydawało im się, że spędzili wieczność próbując dostać się do środka. Jack podszedł do siostry, ale zawahał się. Po chwili, drżącą ręką, odgarnął jej włosy z twarzy. Na czole widniał wielki, wielobarwny siniak. Gabriella nie wyglądała zbyt dobrze, była strasznie blada, wszędzie było pełno krwi. Ostrożnie zbadał puls dziewczyny. Z jego ust wyrwał się cichy jęk gdy się okazało, że go nie ma. Przybyli za późno, stracili ją…
"Jedyna straszna rzecz na świecie to nuda."
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania Konkursowe - Przygoda bez magii.”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości