Meot[W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

Post autor: Pani Losu »

Po długiej i ciężkiej wyprawie z Nowej Aerii, przeprawie przez góry i wędrówce przez leśne gąszcze, Ainsley i Ranleth z radością powitali majaczące na horyzoncie mury królewskiego miasta Meot.

Rodzice chłopaka bardzo ucieszyli się na jego widok, zwłaszcza, że przybył z mnóstwem mięsa i skór, z których część im podarował, a część korzystnie sprzedał, zasilając porządnie swoją sakiewkę. Państwo Wouter przywitali również uprzejmie towarzyszkę swojego syna i zaoferowali jej nocleg pod swoim dachem na tak długo, jak tylko będzie chciała. Odnosili się do bardzo ciepło przez cały jej pobyt, kto wie, może nawet upatrywali w ślicznej Fellariance potencjalnej narzeczonej dla Ranletha? Zapewniali ją w każdym razie, że zawsze kiedy zawita jeszcze do tego miasta, będzie mogła - ba, nawet powinna! - zawitać w ich progi.



Jakieś trzy dni później, gdy Ainsley zdołała się już jako tako zadomowić w mieście, bramę Meot przekroczył kolejny podróżnik, który przemierzył ostatnio samotnie cały Szepczący Las. Wyglądał niemożliwie, jego ubranie było brudne i w strzępach, a patrząc na jego zdziczałe oblicze można było powątpiewać, czy umie jeszcze posłużyć się ludzką mową. Był dziko zmęczony, wyczerpany, wychudzony... Dowlókł się ostatkiem sił do jakiejś karczmy, pierwszej z brzegu - los chciał, że była to karczma "Pod Zielonym Kotkiem" - i zaraz za progiem runął na ławę.

Właśnie tego wieczoru w owej gospodzie odbywały się występy grupy bardów i sztukmistrzów z Elisii, toteż Ainsley postanowiła przyjść i popatrzeć. No i ledwo zabawa się zaczęła, do środka wtoczył się jakiś obszarpany młodzieniec... Na domiar złego upadł tuż obok niej!
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Dziewczynie rodzina Ranletha wydała się bardzo miła, ale... Fellariance nie odpowiadało coś w rodzicach łowcy. Może po prostu to tylko jej instynkt skrytobójcy się odezwał, by nie ufać nikomu? Ale Naturianka podziękowała mimo wszystko za gościnę, i jako miejsce na nocleg obrała sobie jedną z karczm, które nazwa brzmiała "Pod Zielonym Kotkiem". Tak się złożyło, że parę dni później w tej samej karczmie odbywały się występy bardów i sztukmistrzów z Elisii, więc Ainsley z przyjemnością została dłużej, choćby dla samej rozrywki. Niestety, ledwo muzyka zaczęła rozbrzmiewać, do karczmy wwlókł się jakiś obdartus i przerwał całą zabawę... I jakby na złość, uwalił się tuż obok Ainsley. Że też nie miał innego miejsca, by się uwalić... Dlaczego takie rzeczy zawsze mnie spotykają?, pomyślała. Ale nie ociągała się i podniosła młodzieńca za fraki, i od razu zdzieliła go otwartą dłonią po twarzy.
- Macie jakiś koniak tutaj? - zapytała karczmarza, który twierdząco pokiwał głową. - W takim razie polejcie mu kieliszek, by oprzytomniał...Niech zabawa trwa dalej! - zakrzyknęła, i jakby na rozkaz muzyka znów zadudniła, a ludzie znów zaczęli się bawić. Ainsley natomiast posadziła mężczyznę na wprost, i jak karczmarz przyniósł trunek, Fellarianka nalała młodzieńcowi tenże trunek prosto do gardła.
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

Dwa dni pracy w karczmie okazały się przyjemną sielanką w porównaniu do tego, co miało wydarzyć się potem. Po zagubieniu się w Szepczącym Lesie, Marco spędził długie godziny, nawołując Ariannę i Rhyannon, szukając ich, wypatrując z powietrza... Na próżno. Został sam. Po raz kolejny został sam.
Nie miał pojęcia, co teraz robić. Póki był z dwiema panienkami, posiadał obrany jakiś cel podróży - choćby Las Driad. Szansa, że znajdzie tam Livię, była dokładnie taka sama, jak wszędzie indziej. Znikoma. Ale przynajmniej wiedział, dokąd zmierzają, a teraz...?
Przymknął oczy, opierając się o pień najbliższego drzewa. Przepełniony poczuciem beznadziejności, miał ochotę po prostu wyciągnąć się na trawie i patrzeć w niebo. Gdyby tak uczynił, zapewne wszystko potoczyłoby się inaczej, lepiej dla jego samego. Niestety, postanowił spróbować ostatni raz i ruszył w kierunku, gdzie, jak mu się wydawało, ostatnio widział alchemiczkę.
Później wszystkie dni zaczęły się zlewać w jedność. Choć potrafił poradzić sobie na łonie natury, teraz czuł się przemęczony i słaby. Ogarnęło go dziwne otępienie. Szedł - sam nie wiedział gdzie i po co - wciąż szedł, coraz bardziej wyczerpany tą bezsensowną wędrówką. Tak wiele tygodni w całkowitej izolacji od innych istot żywych zaczęło z wolna przywodzić go do obłędu. Miał wrażenie, że cały czas idzie w kółko, nie potrafił odróżnić rzeczywistości od złudnych urojeń. Nie umiał zachęcić samego siebie do lotu, podczas którego mógłby dostrzec coś więcej.
Gdy Fellarianin w końcu dotarł do bram miasta, nie mógł w to uwierzyć. Z trudem utrzymując się na nogach, powlókł się do pierwszego oświetlonego wnętrza, jakie ujrzał. Runął na ławę przy wejściu, marząc, by już nigdy, nigdy nie musieć wstawać...
Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. Obca mu kobieta szarpnęła go za odzienie, otrzeźwiła młodzieńca mało delikatnym uderzeniem i głośno krzyknęła coś w kierunku hałaśliwej grupy ludzi w dalszej części pomieszczenia. Naturianin włożył wiele wysiłku w siedzenie prosto oraz przełknięcie podanego mu trunku. Po kilku chwilach, w nieznacznym stopniu poprawiło to jego samopoczucie.
Z nieogolonej twarzy, spod splątanych złotych loków, na nieznajomą spojrzała para nieprzytomnych, ciemnozielonych oczu. Ciemnozielonych... takich samych, jak u owej damy. Marco zwrócił na to uwagę. Livia? Na ułamek sekundy jego wzrok przestał być szklisty, później jednak artysta zdał sobie sprawę, iż z całą pewnością osoba przed nim to nie jego siostra. Zacisnął więc palce na przyniesionym przez karczmarza naczyniu ze zbawczym napojem i opróżnił je do dna.
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Chłopak nadal był półprzytomny i niezbyt kontaktował z rzeczywistością pomimo trunku, ale Ainsley zwróciła uwagę na jego zielone oczy... Podobne, jak u niej. Ale zdziwiło ją, iż chłopak po krótkiej chwili zacisnął dłonie na karafce z trunkiem, którą trzymał karczmarz, i zaczął pić koniak dużymi łykami z tegoż naczynia, które w niedługim czasie opróżnił. Fellarianka od razu szybkim ruchem wzięła karafkę z dłoni chłopaka i podała ją karczmarzowi, odsyłając go po coś do zagryzienia, by młodzieniec nie legł płazem na ziemię od takiej ilości koniaku, który, bądź co bądź, był cholernie mocny i niejeden żołnierz z mocną głową, po wypiciu haustem pełnej karafki po chwili był nieprzytomny, o ile nie zagryzł tego czymś. Karczmarz przyniósł kromkę jakiegoś chleba i wcisnął ją chłopakowi w dłonie.
- Żyjesz ty? - zapytała skrytobójczyni. - Kim jesteś?
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

Dość prędko poczuł, iż wypicie wszystkiego naraz było czynem nierozsądnym - było jednak za późno, by teraz tego żałować. Chłopak miał ogromną ochotę powrócić do pozycji leżącej, bo choć odrobinę odzyskał kontakt z rzeczywistością, zmęczenie nie minęło. Chleb przyjął z wdzięcznością, mamrocząc na pół zrozumiałe podziękowanie. W ogóle nie czuł smaku przeżuwanej kromki, jednak nie znaczyło to zbyt wiele. Po długiej, długiej chwili młodzieniec poczuł się jeszcze odrobinę lepiej; wtedy też przyjął do wiadomości, że nieznajoma zadała mu pytania.
Pierwszy było proste, skinął głową. Drugie też nie należało do skomplikowanych... dla większości osób.
Wielu określiłoby Marco jako artystę; on sam, choć zdawał sobie sprawę z posiadanych talentów, z całą pewnością nigdy nie nazwałby się tym mianem, uważając to za zwykłą pychę. Podróżnikiem też nie był - bo gdyby nie zaginięcie Livii, to do wioski wróciłby już po kilku tygodniach podróży. Nie umiał się odnaleźć na tym wielkim świecie.
- Marco - powiedział w końcu cichym, zmęczonym głosem. Jego własne imię stanowiło chyba jedyne możliwe określenie jego osoby.
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Marco... Jeszcze nie tak dawno, bo najwyżej parę lat temu, napotkała w Górach Dasso pewną dziewczynę, która napomknęła o swoim bracie, noszącym to imię. Lecz przecież mogło się zdarzyć, iż to tylko zbieg okoliczności, przypadek, że ten oto młodzieniec nosił takie imię. Ainsley jednak na razie postanowiła nie wspominać nic o tym mężczyźnie, czekając, aż oprzytomnieje trochę.
- Macie jakiś wolny pokój jeszcze? - zapytała karczmarza cicho. Ten pobiegł na zaplecze posłusznie (czy to nie dziwne, nieprawdaż?) i przyniósł klucze. - Pomóż mi go tam zaprowadzić - dodała dziewczyna, wskazując głową na Marco. Od razu we dwójkę z karczmarzem podnieśli mężczyznę i poprowadzili, nie zważając, że zostawił "zagryzkę" na ławie, na której siedział ów młodzieniec.
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

Nie miał pojęcia, kim jest ta dziewczyna, ale wykazywała się w stosunku do niego anielską wręcz dobrocią. Marco dał się prowadzić jej i karczmarzowi bez słowa sprzeciwu - po części dlatego, że nie umiał wykrzesać z siebie choćby odrobiny energii potrzebnej do protestowania; przede wszystkim jednak nie widział w ich działaniach żadnych złych intencji.
Alkohol nieco namącił mu w głowie. Fellarianin pragnął już tylko odpoczynku, wszystko inne musiało poczekać. Nie widział wszystkiego wyraźnie, obrazy rozmazywały mu się przed oczami. Gdy tylko "eskorta" przywiodła go do pokoju, padł jak długi na łóżko. Podejrzewał, że niewiasta może jeszcze z najróżniejszych przyczyn nie pozwolić mu zasnąć, żywił jednak cichą nadzieję, iż się tak nie stanie. Podziękuję jej... jutro. Wszystko jutro.
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Pokój znajdował się na piętrze gospody. Nie był może zbyt przestronny ani wygodny, ale mężczyźnie powinien odpowiadać... Powinien. Gdy tylko Marco uwalił się na łóżku, Ainsley zostawiła go tak, ale przysiadła na znajdującym się wewnątrz fotelu, by w razie czego pomóc kompletnie pijanemu Naturianinowi. Może nie zawsze jest taka uprzejma, ale taka już była natura kobiety. Nie była w końcu aż tak złą osobą, by zostawić potrzebującego samemu sobie... Niedługo jednak kobieta nacieszyła się wieczorem, gdyż w krótkim czasie przysnęła w fotelu.
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

Ranek.
Marco obudził się, nie podnosił głowy. Miał przeczucie, że coś jest nie w porządku.
Leżał dłuższą chwilę, w końcu otworzył jedno oko i rozejrzał się niepewnie.
- O bogowie... - mruknął. Był przekonany, iż nigdy wcześniej nie widział tego pokoju. Drzemiącą w fotelu śliczną niewiastę niejasno kojarzył, acz kompletnie nie wiedział, gdzie dokładnie on sam się znajduje i w jaki sposób się tu znalazł. Ponadto, doskwierał mu zwierzęcy głód połączony z bólem głowy.
Postanowił wstać, ale w połowie ruchu mu się odechciało. Chętnie ogoliłby się i umył - może jeszcze nie znajdował się pod tym względem w skrajnym stanie, jednak niewiele mu brakowało. I z całą pewnością miał ochotę coś zjeść. Tylko tak strasznie, cholernie nie chciało mu się wstawać.
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Ainsley przyzwyczajona do zrywania się o świcie wstała o wiele wcześniej niż wszyscy, rzeczywiście przebudziła się wraz z nastaniem nowego dnia. Zeszła do głównej izby, by przekąsić coś lekkiego, i jakby przeczuwając, iż młodzieniec na górze będzie głodny, zaniosła na tacy do pokoju pożywne, acz lekkie śniadanie. Fellarianka widząc, że Marco nie zamierza jeszcze wstawać, ponownie zdrzemnęła się na fotelu. Rozbudziła się, gdy podczas tej drzemki usłyszała, iż mężczyzna w końcu się obudził.
- Witam w nowym dniu - powitała go ciepło, wstając z fotela. - Mam nadzieję, że dobrze się spało?
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

- Bardzo dobrze - Naturianin uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Była bardzo uprzejma i urodziwa... I jeszcze przyniosła mu śniadanie. Nie mógł trafić lepiej, chociaż i tak jego beznadziejnie dobre serce podpowiadało, że musi się jakoś odwdzięczyć za dobroć... litość? mu okazaną.
Młodzieniec usiadł na łóżku i sięgnął po tacę ze śniadaniem. Prawdziwy smak nie miał znaczenia, bo głód - najlepsza przyprawa - uczynił ów posiłek naprawdę wybornym. Naturianin otarł palce serwetą, rozejrzał sie nieco mętnym wzrokiem, aż w końcu jego spojrzenie spoczęło na ciemnowłosej.
- Nie przedstawiłaś się jeszcze - odezwał się cichym, łagodnym głosem, wyraźnie pozostawiając do decyzji nieznajomej, czy zechce ona wyjawić swoje miano.
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Dziewczyna odwzajemniła uśmiech chłopaka. Gdy zaczął jeść, Ainsley podeszła do okna i przypatrywała się chodzącym po ulicy ludziom, będąc czujną cały czas. Tego nawyku ze starych czasów nigdy się nie wyzbyła... W końcu nie tak dawno przebywając w pobliskich górach Dasso, dość ostro potraktowała pewnego elfa, obawiając się, iż to jeden z ludzi gildii, od której niegdyś uciekła. Nie potrafiła nikomu od tak zaufać w pełni. Nawet Marco wydawał się jej nieco... dziwny, co tym bardziej utrudniało jej nabranie zaufania do niego.
- Przepraszam... - odparła, gdy młodzieniec zapytał się się o jej miano. - Ainsley Pemberton - przedstawiła się, patrząc mężczyźnie cały czas w oczy, jakby szukając w nich coś, co mogłoby jej coś powiedzieć o nim...
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

- Marco Enellcam - przedstawił się uprzejmie. W porównaniu do dnia wczorajszego czuł się o niebo lepiej - ba, wczoraj zwyczajnie nie miał pojęcia, co dzieje się dookoła niego. Teraz świat znów wyglądał w miarę normalnie, ale...
- Panienko... um, Ainsley - poprawił się prędko - Jeśli mogę ci mówić po imieniu. Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale... czy mogłabyś mi powiedzieć, gdzie w zasadzie jesteśmy? - uśmiechnął się z zakłopotaniem. Podążając za wzrokiem dziewczyny, również wyjrzał przez okno - jednak na podstawie widoku mógł tylko stwierdzić, że jest to miasto. Miasto, w którym nie był nigdy wcześniej. Poczekałby spokojnie na odpowiedź dziewczyny, jednak coś niepokoiło go. Początkowo nie umiał sobie wyjaśnić przyczyny, ale gdy już do niej doszedł...
- ...moje rzeczy - wyszeptał, niemalże przerażony. Rozejrzał się, a nie widząc nigdzie płóciennej torby zdenerwował się jeszcze bardziej. Płótno, i pędzle, i flet, i szkła! A żeby to szlag trafił - wszystko, co Marco miał na świecie, zwyczajnie gdzieś przepadło!
- Czy wczoraj miałem przy sobie torbę? - zapytał - dla Ainsley pewnie ni z tego, ni z owego - z silnym napięciem pobrzmiewającym w głosie i szaleńczym błyskiem w tak do tej pory spokojnych oczach. Taak, zazwyczaj Fellarianin był bardzo opanowany, ale przecież chodziło o jego dzieła...
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

- Jesteśmy w Meot - odparła na pytanie mężczyzny. Wydawał się dość nieogarnięty, i najwidoczniej albo musiał przez parę dni pić, żeby niczego nie pamiętać (sądząc po poprzednim wieczorze, Ainsley przypuszczała, że jest to opcja bardzo prawdopodobna), albo docierając do miasta był tak kompletnie wycieńczony, że nie wiedział nawet, gdzie jest, co robi i jak się nazywa (co też było możliwe, sądząc po stanie, w jakim wczoraj wylądował w karczmie...). Ale cóż dziewczyna mogła na to poradzić?
- Rzeczy? Torba?... - powiedziała lekko zdziwiona. - Nie miałeś ze sobą żadnej torby, tak byś miał ją tu, przy sobie. - rzekła, przechylając głowę, że taki "opanowany" młodzieniec zaczął zachowywać się jak szaleniec, któremu zabrano jakiś "baaardzo cenny" przedmiot... Lub dziecko, któremu rodzic zabrał ulubioną zabawkę.
Awatar użytkownika
Marco
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 59
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Naturianin - Fellarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marco »

Ainsley utwierdzała się chyba w przekonaniu, że natrafiła na postać doprawdy... osobliwą, ale Marco nawet tego nie zauważał. Martwił się, i to bardzo. Co innego stracić kilka miedziaków, a co innego, wszystko, co się ma na świecie, i to jeszcze - ach! - pisane z takim zapałem opowiadania. Nie, utratą pieniędzy czy ubrań nie przejmował się w tej chwili w ogóle. Liczyły się przede wszystkim jego dzieła oraz instrument. Może nie było to najrozsądniejsze podejście, ale... czy ów pechowy artysta kiedykolwiek naprawdę kierował się rozsądkiem?
Kusiło go, kusiło straszliwie, żeby pobiec na dół i przeszukać całą izbę karczmy(swoją drogą ową izbę, drogę z tego pokoju do niej i ogólnie cały poprzedni wieczór nie najlepiej pamiętał), ale... ale przecież wierzył tej kobiecie. Najwyraźniej zgubił torbę już wcześniej. A zawsze tak jej pilnował!
- Meot - westchnął - To już chyba nie są Równiny Andurii, prawda? Dobrzy bogowie - jęknął. Nie pojmował mechanizmu, który sprawiał, że Fellarianin prędzej czy później zawsze wpadał w kłopoty. Choć teraz sytuacja wydawała się w miarę dobra - przede wszystkim nie stracił życia w dzikiej głuszy - to młodzieniec o swoim pogodnym nastroju zdążył już zapomnieć.
- Nie miałem ze sobą niczego - powtórzył ponuro. Nie, to nie wróżyło dobrze. Marco był zdeterminowany odszukać zgubę; w zasadzie mógłby ruszyć już teraz, zaraz.
Awatar użytkownika
Ainsley
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ainsley »

Ainsley była coraz bardziej zdumiona zachowaniem mężczyzny. Bo któż normalny tak rozpacza po stracie jakiejś torby? Jeśli miało się tam przybory niezbędne do życia, to wtedy jest wiadome, iż można zacząć się martwić. Ale wszystko da się odzyskać, lub pozyskać nowe. Po chwili dziewczyna zniecierpliwiona takim nerwowym zachowaniem Marco podeszła do niego i grzbietem dłoni „delikatnie” go uderzyła w twarz. Zawsze uważała, że to najlepszy sposób na otrzeźwienie i przywrócenie osoby z powrotem na ziemię.
- Spokojnie, poszukamy twoje rzeczy – odparła. - Poszukamy ich wpierw w karczmie, a jak ich nie znajdziemy, to zdobędziesz nowe rzeczy, przecież to żaden problem.
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość