Meot[Gospoda "Srebrny Wąż"]Spotkanie

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

[Gospoda "Srebrny Wąż"]Spotkanie

Post autor: Aphrael »

        Niedaleko centrum miasta, przy głównej ulicy stała niedawno odnowiona gospoda, z wielkim srebrnym wężem wymalowanym nad dużymi drzwiami. Nie było to może najlepsze miejsce na postój, lecz nie zapuszczone. Karczmarz, otyły mężczyzna z którego twarzy nigdy nie znikał uśmiech, prowadził ją z żoną i dziećmi. Gospoda była dziedziczona "z dziada, pradziada", więc mężczyzna prowadził ją z sercem i dbał o porządek.
        Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy na ulicy pojawił się kłusujący szary koń o czarnej jak smoła grzywie. Dosiadająca go postać, której wiatr zwiał kaptur z głowy i rozwiał długie blond loki, zatrzymała zwierzę. Ledwie przed chwilą, kilka ulic dalej zmaterializowała się. Ktoś ją teleportował, nie wiedziała dlaczego, nie pamiętała, skąd. W głowie miała pustkę, nie wiedziała, co robiła ostatnimi miesiącami. Postanowiła zatrzymać się w najbliższej karczmie, odpocząć i spróbować zrozumieć, co się wydarzyło. Wcześniej jednak zmieniła odrobinę swój wygląd. Nie wiedziała, dlaczego, ale to zrobiła. Stała się odrobinę niższa, jej włosy wyprostowały się i zmieniły kolor na czarny, a jej oczy stały się przenikliwie zielone. Na jej policzkach i nosie pojawiło się kilka piegów.
        Zsiadła z konia. Odprowadziła zwierzę do stajni i dała pieniądze stajennemu. Nawet nie zwróciła uwagi na zbyt wysoką cenę, którą jej przyszło zapłacić. Była zbyt roztrzęsiona, by to zauważyć. Weszła do gospody i siadła przy pierwszym-lepszym stoliku czekając, aż podejdzie do niej kelnerka, zapewne córka karczmarza.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Czarne ptaszysko groziło przechodniom wymachując szeroki skrzydłami. Siedząc na barku Elfa zabezpieczonym mocnym pancerzem zbroi spoglądał na tłumy mieszkańców spod wypukłych mrocznych węglików. Dziób nie zamykał mu się, i mimo głośnych napomnień Galanotha, ten nie przestawał krzyczeć.
Po niedługim czasie spędzonym wśród tłoku, w chłodzie i w głodzie wojownik postanowił poszukać miejsca na odpoczynek. Nogi miał już jak z waty. Męcząca podróż strasznie go wyczerpała. Przystępując z jednej stopy na drugą rozglądał się po mijanych odrzwiach. Kolejne budynki nic mu nie mówiły; ciągle tylko albo mieszkania albo sklepy. Wśród chmary okiennic nie dostrzegł ani jednego skrawka nadziei - pięknie stylizowanego znaku oberży lub nawet gospody o którą w obecnych czasach naprawdę trudno. Błądząc tak od godziny Galanoth w końcu uciszył wiernego kruczego przyjaciela nakarmieniem specyficznymi ziarenkami z gospodarstwa cioci, a sam też nie pozostał pechowy. Szczęście znów mu dopisało. Oto bowiem znów stanął przed przeznaczeniem własnego pragnienia. "Srebrny wąż" zapraszał go zapachem świeżego pieczywa i piwa wystawionego na stoły. Żołnierz minął zatem szarego konia wetkniętego w zagródkę stajenną, również stajennego użerającego się z brudnym po koniu chodnikiem. Zdecydowanym pchnięciem drzwi znalazł się w środku miłej, zacisznej izdebki w której nie było praktycznie nikogo prócz małej grupki wiernych towarzyszy kufla, właściciela czyhającego za drewnianą ladą i tajemniczej kobiety opiętej pięknym strojem niedorównującym jej urodzie. Galanoth zmierzył wszystko wzrokiem, przeszedł przez całe pomieszczenie pozwalając opancerzeniu błyszczeć kropelkami spadającego od niedawna deszczu. Stawiając wolne kroki udał się do barmana u którego zamówił ciepłą strawę: piwo na bazie miodu i specjalność dzisiejszego wieczoru: "Roślinną papkę rzeźnika Reginalda". Cokolwiek to było brzmiało smacznie.
Dlatego też białowłosy Elf usiadł przy najbliższym stole. Volatil przysiadł na blacie tuż obok jego prawej ręki. Galanoth spod kaskady długich kosmyków patrzył na dziewczynę po lewej. Wykazywała się zagadkowością, skromnością i niejaką wątpliwością, czy w ogóle istnieje. Ot, siedziała sobie trochę dalej przy drugim, najbliższym stoliku.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Drzwi otworzyły się z niejakim rozmachem i do sali wkroczył mężczyzna okryty zbroją, po której ściekały krople deszczu. Na jego ramieniu siedział czarny kruk, co czyniło rycerza niezbyt zwyczajnym. Te ptaki nie były popularnymi zwierzakami domowymi i przybysz zaciekawił Aphrael. Czarodziejka patrzyła, jak zamawia jedzenie, ale szybko odwróciła wzrok, kiedy skierował się do pobliskiego stolika. Nie chciała zwracać na siebie uwagi. Na szczęście właśnie podeszła do niej dziewczyna, na oko szesnastoletnia. Miała jasne włosy, zaplecione na plecach w warkocz i okrągłą, miłą twarz. Aphrael zamówiła sobie kubek soku i pieczeń. Wyjęła sakiewkę i odliczyła kilka monet, które podała dziewczynie. Tamta zabrała pieniądze i szybko ruszyła w kierunku baru, po drodze zbierając jeszcze kilka zamówień.
        Położyła łokcie na stole i oparła czoło o dłonie, wpatrując się w stół, który nosił liczne ślady użytkowania. Postanowiła jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć, przypomnieć. Pamiętała, że była w Valladonie. Mgliście pamiętała bibliotekę. Z trudem przypomniała sobie podróż przez jakiś las... I tu jej wspomnienia się urywały. Miała jedynie niejasne przeczucie, że nie była samotna... Ściągnęła czarne brwi i doznała olśnienia. Jednak podniecenie szybko minęło. Ktoś wymazał jej pamięć. Prawdopodobnie to ona ją teleportowała. Ale dlaczego? I dlaczego właśnie do Meot?
        Poczuła, że ktoś przy niej stoi. Wyprostowała się. Kubek, a po chwili i talerz, wylądował na stoliku ze stukiem i odeszła do innego stolika. Aphrael chwyciła obiema dłońmi za kubek i ponuro spojrzała na płyn dziwnego koloru, którym był wypełniony. Za to pieczeń pachniała wspaniale. Odkroiła sobie kawałek i zrozumiała, że smakuje równie dobrze, jak pachnie i wygląda. Napiła się z kubka i stwierdziła, że napój też nie jest zły. Podczas posiłku zdecydowała, że nie będzie roztrząsać tego, co się wydarzyło, bo i tak nie zgadnie. Rozluźniła się i rozejrzała po sali.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Czekał na jedzenie zdecydowanie zbyt długo. Z drugiej jednakże strony do nozdrzy Galanotha dochodziły przyjemne zapachy zza drewnianych, skrzypiących drzwiczek prowadzących do kuchni gospody. Wyczuwał mieszankę korzonków, ziemniaków, kapusty i marchwi czym zadowolił się już na wstępie. Wykrzywił niespokojne usta w pożądanym uśmiechu przyjemności, kruk natomiast przekrzywił łebek uważnie bacząc na dziewczynę siedzącą po przeciwnej stronie izdebki. Nie zwracając na siebie żadnej uwagi spowodowała zgoła coś odwrotnego. Tutaj każda osoba, która zachowuje się cicho, jest za bardzo tajemnicza i godna sprawdzenia. Wojownik o tym doskonale wie, sam niejednokrotnie przejechał się na własnym, jak i cudzym zachowaniu. Co dziwne sam zachowywał się cichutko jak mysz pod kościelną miotłą.
Oczekując dalej własnej pożywnej strawy o dziwnie brzmiącej nazwie wodził wzrokiem po pozostałych gościach Srebrnego Węża. Wśród stałych bywalców doszukał się ludzi z tego samego, rzemieślniczego stanu. Jeden z mężczyzn trzymał przy pasie młotek, drugi gwoździe, a zupełnie inny jeszcze, trzeci, cegiełkę wetkniętą za plecy. Galanoth mimochodem uśmiechnął się słysząc ich rozmowę przy graniu w kości. Rzecz dotyczyła nowego konia, który został zakupiony przez niejakiego Sir Vernalda, dostojnika Meot. Kary mustang o sile pięciu innych wyścigowych koni ponoć mógł prześcignąć nawet sam wiatr w co Elf nie za bardzo pragnął uwierzyć. Całe szczęście krzątająca się przy obcej mu kobiecie służka obudziła w nim poczucie przezorności.
Thelas oglądał jak talerz wraz z jadłem stawiany jest tuż przed nieznajomą. Zauważył kawałek pożywnego mięsa na co zareagował... dość przewidywalnie.

- Jesteś Elfką - stwierdził jakże odkrywczo nie sięgając po sarkazm, zły ton dźwięku czy wrogość - I jesz zwierzęce wnętrzności.. hmm... Ciekawe.
Oparł podbródek o złożone płasko dłonie, spoglądając nadal w stronę kobiety.
- Ciekawe... i niesamowite - dodał z wyraźnym, acz delikatnym uśmiechem.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Jadła, rozkoszując się ciepłym posiłkiem. Może tutejszy kucharz nie był mistrzem w swym fachu, ale jedzenie było warte swojej ceny. Zamyśliła się. Kiedy ostatnio jadła podobny posiłek? Nie pamiętała... ze wszystkich sił chciała sobie przypomnieć, przełamać ów czar, który zataił przed nią jej własne wspomnienia... Na jej czole ponownie pojawiła się zmarszczka. Zacisnęła pięści pod stołem. Zaczęła sobie przypominać izbę...
- Jesteś Elfką - usłyszała głos, który ją zdekoncentrował. Zarysy pomieszczenia zniknęła z powrotem w mrokach niepamięci. Rozluźniła palce, z jej czoła zniknęła zmarszczka. Podniosła wzrok i ujrzała owego interesującego rycerza. W miarę, jak mężczyzna mówił, na jej twarz wpływał lekko zabarwiony rozbawieniem uśmieszek. Nie miała zamiaru zmieniać się w elfkę, jednak jeśli mężczyzna sądził, iż z wyglądu do tej rasy pasuje, to z pewnością tak było.
- Faktycznie, Elfy nie jadają mięsa - powiedziała. - I ja zapewne też bym go nie jadała, gdybym należała do owej rasy - odgarnęła czarne włosy za całkiem zwykłe, ludzkie ucho. Nie wydawał się mieć złych zamiarów, zresztą nie miała powodów by ukrywać swą tożsamość. - Jestem Czarodziejką - chwyciła w dwa palce jedno z czarnych pasm zwisające przy jej twarzy i podniosła do góry. Chwila skupienia i od nasady po końcówkę czerń zaczęła jaśnieć. Aphrael rozwarła palce i puściła pojedyncze śnieżnobiałe pasmo. Uśmiechnęła się do nieznajomego i napiła z kubka.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

[Wybacz. Sugerowałem się tym, że w swoim opisie zmiany nie zawarłaś żadnej informacji o spiczastych uszach. Następnym razem radzę pomyśleć jeszcze raz, aby drugiego gracza w takie problemy nie rzucać.. :) I dlatego też pociągnę sytuację tak, jak być powinno xD]

Kruk przedrzeźniał jej zachowanie. Drobnymi pazurkami grzebał w niewidzialnym, nierealnym talerzyku. Otwierał dziobek wtedy, kiedy usta Czarodziejki otwierały się skore do mówienia. Volatil mimo wszystko nie zachowywał się wulgarnie ani obscenicznie. Jako ptak z natury dowcipny i figlarny, uwielbiający błyskotki, często psoci jak psi szczeniak. Nie zmienia to jednak faktu, że Aphrael mogła poczuć się urażona lub obrażona. Galanoth, przyglądając się jej z odległości niecałych trzech metrów, oczekiwał nadejścia własnej porcji jedzenia, lecz po upływie trzech minut talerz wraz z posiłkiem nadal nie przychodził. Ciągle tylko wyczuwał przepiękny zapach roślinek gotowanych gdzieś tam za skrzypiącymi okrutnie drzwiami.
Oddychając pełną parą piersi wojownik w końcu zdobył się na chwilę pełną wyznań. Nie zwracając uwagi na ładną panienkę stawiającą przed nim głębokie naczynie z przepysznym, pełnym sosów i kapusty jadła, odparł:

- Wybacz za wścibskość i za mylne pozory. Zmyliły mnie twoje spiczaste uszy. Skoro jednak mówisz, że Elfem, czy jak kto woli Elfką, nie jesteś... to pozostaje mi tylko życzyć ci smacznego, Czarodziejko.
Galanoth chwycił za poskręcany, srebrny widelczyk, który wbił w coś bardzo grubego i naładowanego liśćmi sałaty. Czerwony sos błyszczał i oślepiał, a jego zapach przyciągał uwagę nawet skrzydlatego towarzysza. Tarczownik spojrzał na jego wykrzywiony łebek i od razu otumaniony wzrokiem przyjaciela podarował mu mały kawałek drogiego posiłku. Chwycił w rękę mały kawałek kapusty z marchewką i włożył go do dzioba Volatila tak jak matka karmi ptaszęta dżdżownicami. Kruk zaklekotał zadowolony z darmowej porcji, natomiast sam Thelas skupił się na niesamowicie pokrętnej logice kobiety.
- Czy byłoby grzechem poznanie twojego imienia? Ja jestem Galanoth.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Spojrzała na przedrzeźniającego ją ptaka. Zwierzę było nadzwyczaj rozumne. Zastanowiła się, czy to lata uporczywej tresury czy wrodzona inteligencja. Opanowała przemożną chęć napuszczenia na ptaka swego szynszyla, który nie zrobiłby nic złego krukowi, lecz przy odrobinie szczęścia mógłby go przestraszyć. Lub chociaż zirytować.
- Wybaczone - powiedziała z uśmiechem do rycerza i sprawiła, iż kosmyk znów stał się kruczoczarny. Dwukolorowe włosy zbytnio zwracały na nią uwagę. Zajęła się z powrotem swoją pieczenią, która szybko znikła z talerza, tak jak sok z kubka. Zawołała kelnerkę, która zebrała naczynia. Czarodziejka wręczyła jej dość duży napiwek i dziewczyna odeszła w stronę kuchni.
        W jej myślach znów pojawił się problem utraconych wspomnień. Podniosła torbę, która leżała obok jej krzesła i otworzyła ją. Ze środka wyskoczył Silk i usadowił się na jej ramieniu, dotykając wilgotnym noskiem jej ucha. Zignorowała pupila. Miała nadzieję, że może znajdzie coś, co przywróci jej choć część wspomnień. Niestety, żadnych poszlak nie znalazła.
Mężczyzna ponownie przemówił, więc na niego spojrzała. Zamknęła torbę i założyła ją sobie na ramię. Podniosła się, przeszła kawałek i dosiadła się do jego stolika.
- Aphrael - przedstawiła się. - Miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się do Galanotha. Pogłaskała nastroszony ogon swego pupila. Silk zsunął się po jej ramieniu i zwinął w kłębek na kolanach Czarodziejki.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

- Mi ciebie również, elfia znajdko - odparł krótko, wcale nie przejmując się stygnącym ciągle jadłem. Skoncentrowany wzrok na dziewczynie i pewna surowość w oczach wskazywała na kompletne pochłonięcie wojownika na osobie Czarodziejki. Galanoth raptownie podciągnął kąciki ust do góry, specjalnie podsunął się na prawą stronę aby zrobić miejsce na nogi rozmówczyni. Nie jest przecież malutki ani też drobnych rozmiarów. Zdecydowanie przewyższa Aphrael wzdłuż i wszerz. W dodatku ma na sobie opancerzenie co również czyni z niego bardziej mężczyznę ze zbędnym przyrostem mięśni niż zwyczajnego wojownika pozbawionego bojowego odzienia.
- Co tutaj robisz? Nieczęsto spotyka się kobietę-magiczkę, która rezyduje w mieście, a nie jak na ogół, gdzieś w lesie czy w górach... - zamyślił się na chwilę spuszczając głowę w dół. - Mimo wszystko cieszę się, że jesteś tutaj i nie gdzie indziej, gdzie na pewno czułabyś się zagrożona.

Może to, co powiedział, było skomplikowane, ale warto nie zastanawiać się czemu, czasem Elf ma problem z odpowiednim nazwaniem rzeczy po imieniu. Jest właśnie po wielogodzinnej podróży, a i spotkanie z dziwną ekipą prowadzoną przez mało mądrego jednorożca jedynie zepsuło mu humor.
Dlatego też chciał znaleźć pocieszenie w smacznym jadle Srebrnego Węża. Nacisnął mocno ząbki widelca o kapustkę a następnie spróbował ją mocząc również w gęstym sosie. Wręcz zamruczał zadowolony z wybornego smaku pożywnego posiłku. Jego towarzysz natomiast patrzył krytycznie na dziwną czworonożną istotkę przypominającą kupkę sierści. Z wysokości blatu stołu przyglądał się bacznie szynszyli, próbował zaczepić hipnotyzującym wzrokiem, ale... nic z tego. Zwierzątko nie zwracało na niego uwagi.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Uporczywy wzrok towarzysza speszył ją. Odetchnęła w duchu, że czerwienienie się nie było u niej zbyt częste. Nie wiedzieć czemu, mężczyzna ją onieśmielił. Może spowodowała to jego obszerna zbroja? Wyglądał w niej wręcz przerażająco. Na szczęście nie miał złych zamiarów. Raczej. Odwzajemniła uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Uczciwie zastanowiła się nad jego słowami.
- Rzeczywiście, większość przedstawicieli mej rasy zaszywa się gdzieś na odludziu i przeprowadza wielce niebezpieczne eksperymenty, zdobywając coraz to większą wiedzę. Ze mną jest jednak pewien problem - milczała przez chwilę, budując znikome napięcie. - Jestem zbyt towarzyska. - Roześmiała się. W końcu mówiła prawdę. Wiele razy próbowała osiąść gdzieś na stałe, ale nigdy jej się nie udawało. Była zbyt ciekawa świata, zbyt bardzo pragnęła poznawać nowych ludzi. Nie mogła usiedzieć w jednym miejscu, cały czas gnała na przód. Tak jej się podobało.
- A Ty? Kim właściwie jesteś? - spytała zaciekawiona. Rycerz był doprawdy interesującą osobą; czuła, iż nie jest zwykłym człowiekiem, ale nie chciała zaglądać mu w aurę. Wolała, by ujawnił swoją tożsamość wtedy, gdy tego chciał i sprawił jej tym samym niespodziankę. W przeciwieństwie do innych przedstawicieli jej rasy, nie zamierzała zyskiwać sobie magią jakiejkolwiek przewagi nad swoim rozmówcą. Wolała, by rozmowa przebiegała tak, jakby byli zwykłymi ludźmi, bo życie ludzi było o wiele bardziej emocjonujące.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Oczekując tak wielkich zmian i prób charakteru pani Aphrael, Galanoth w końcu odkrył co takiego nie pasowało mu w nieznośnie uporczywym "czymś" w niej. Po krótkim myśleniu, wpatrywaniu się w nią z najbardziej denerwującym, rozbierającym wręcz wzrokiem, stwierdził, że ta naprawdę nie jest Elfem. Elfką, znaczy się.
Dziwne, bo... skąd niby u niego wziął się taki pomysł? Czemu przez cały czas zamiast zwykłych uszu widział spiczaste spiczaste chrząstki ? Wojownik nie potrafił na te dwa pytania odpowiedzieć. Wolał natomiast szukać wskazówek w kolejnych gestach Czarodziejki, jej ciągle zmieniających się włosach, posturze i zachowaniu przy stole. Odgrodzony ciężkim ramieniem przywołał do porządku skrzydlatego przyjaciela, który skrzecząc jak niezadowolone dziecko podfrunął i przysiadł na tym właśnie ręku, mniej więcej przy łokciu.
Starając się nie moczyć białych włosów w przedobrej potrawce podsunął je za uszy, lecz oczu natomiast nadal nie spuszczał z ciekawej przedstawicielki płci przeciwnej. Elfka czy też nie, nadal wyglądała... nietypowo.

- Towarzyskość Czarodziejów i Czarodziejek to nie żaden problem ani ciężkie fatum, Aphrael - przyznał znad upapranego talerza. - Gorzej wytrzymać z ich dokuczliwością i zdradzieckim charakterem. Nie bądź na mnie zła, lecz ja trochę poznałem się na zmienności przekonań twoich pobratymców.
Wziął do ust kolejny kęs przepysznej mieszanki; szybko połknął aby móc dokończyć.
- A ja sam jestem... łowcą, można tak powiedzieć. Podróżnik to za duże słowo, a określenie 'wojownik' za bardzo kojarzy się wielu z najemnictwem. Więc po prostu połącz te wszystkie tytuły razem ze sobą. Powstanę wtedy ja, Galanoth Thelas, opiekun sprawiedliwości, samotnik skuty lodem mej rodzimej krainy... i mężczyzna, który potrafi docenić nie tylko kunszt magii, ale i piękna.
Ostatnie słowa delikatnie zaakcentował.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Wpatrywał się w nią natarczywym wzrokiem, co peszyło ją coraz bardziej. Nikt jej się jeszcze nigdy tak nie przyglądał. Jej zainteresowanie towarzyszem była chyba równie wielkie, jak jego nią, ale Czarodziejka swą ciekawość skrywała. On nie. Spojrzała na swego pupila, nagle skupiając całą swoją uwagę na niebieskim futerku szynszyla.
        Po chwili człowiek zaczął mówić, spojrzała wiec na niego i słuchała z uwagą jego słów. Roześmiała się. Choć w tej chwili była miła i grzeczna, wiedziała, że wiele osób poznało jej, jak to ujął Galanoth, zdradziecki charakter. Jak na razie pokazywała swoją lepsza stronę, bo miała dobry humor. Oby mężczyźnie nie udało się jej go popsuć.
        Teraz to ona wpatrywała się w towarzysza. Przyglądała się jego twarzy, wyłapując najmniejsze drgnienie mięśni. Spojrzała mu w oczy i zatraciła się w nich na krótką chwilę. Wzdrygnęła się lekko i przyjrzała jego zbroi, później, niechętnie, przeniosła wzrok na kruka. Który skrzeczał jak szalony. Ptak spojrzał na nią.
Spokój - powiedziała twardo, ale cicho, w mowie ptaków. Zwierzę uspokoiło się natychmiast. Odwróciło łebek i spojrzało na swego pana, na którego spojrzała także i Czarodziejka.
- Jesteś bardzo interesującym człowiekiem, Galanothie - powiedziała i uśmiechnęła się. - Uprzejmym i tajemniczym zarazem - odgarnęła czarne włosy, które opadły na jej twarz.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Pojedynczy kaprys Czarodziejki potrafi zmienić wiele. Począwszy od drobnej nitki czarnych kosmyków włosów po całą sytuację panującej, krwawej bitwy. Galanoth doskonale o tym wie. Niejednokrotnie natchnął się na dobrych, jak i złych Magików. Musiał przecież ich poznać aby nauczyć się odpowiednich gałęzi czarodziejstwa. Aphrael wygląda na dojrzałą kobietę, która sporo przeżyła, a która także wiele ukrywa. Widział to w jej oczach, równie pięknych, co głębokich i... na wpół sztucznych. Jakby tuż za kurtyną wciągającego koloru i długich rzęs ukrywała skarbnicę wiedzy tajemnej, sekretów prywatnych i intymności pozostawionej wyłącznie dla siebie. W przeciwieństwie do Volatila Thelas nie potrafi rozumieć zwierzęcego języka. Zwierzę życzenie Czarodziejki odebrało z widocznym przymusem. Jeszcze bardziej przekrzywiło łebek na prawą stronę, jakby chciało spojrzeć na twarz kobiety pod kątem 180 stopni, a następnie usiadło z powrotem na ramieniu wojownika. Krzeknął cicho, butnie, lecz uspokojony pogłaskaniem po łebku zamknął się i spokorniał. Kruk nie należy do istot pokornych co Aphrael powinna wiedzieć. No, jeśli tego akurat nie wiedziała, to dostała właśnie sposobność.

Galanoth ponownie spojrzał na talerz. Jadł potrawkę naprawdę smaczną i zasługującą na danie napiwku. Zrobi to dopiero wtedy, kiedy będzie wychodził. Skoncentrowany bardziej na rozmówczyni niż dobrze wygotowanej kapuście uśmiechnął się w jej stronę prezentując ułamki białych zębów.
- Widać trafiła kosa na kamień - odparł, koncentrując wzrok na niesforne kosmyki opadające na czoło i twarz Aphrael. - Każdy z nas ma sekrety, które skrywamy wewnątrz siebie... równie głęboko, co własne myśli.
Jego poważny, mruczący niski ton głosu wskazywał na odpowiednią dojrzałość. Postawny, muskularny mężczyzna wcale nie zdawał sobie z tego sprawy. Przeżył wiele, blizny po wojnach goiły się wieloma latami. Jedynymi śladami były wspomnienia i pamięć po minionych wiekach.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Zacisnęła usta. Ten kruk to miał charakterek. Rzadko się zdarzało, by jakieś zwierze tak butnie zachowywało się w stosunku do Czarodziejki. Ale najważniejsze, że się uspokoił. Bolała ją głowa od rozmyślań nad swymi wspomnieniami, czy raczej ich brakiem, a skrzeczenie ptaka potęgowało ból. Teraz było już cicho. Jak to dobrze, że Silk jest tak małomówny - przemknęło jej przez myśl. Czarodziejka lubiła spokój i ciszę.
- I oboje mamy do siebie dość szacunku, żeby nie wypytywać o sprawy, które wolimy skrywać - powiedziała z przekonaniem. Po chwili jednak zawahała się. - Nie mylę się, prawda? - dodała po chwili, lustrując towarzysza uważnym spojrzeniem. Ona nie zamierzała pytać i miała nadzieję, że jej towarzysz myśli podobnie. Każdy ma prawo mieć swoje tajemnice, czyż nie?
        Zaczęła się zastanawiać. Których rzeczy o sobie nigdy nie ujawniła? Wielu. Dlaczego? Bo nikt nigdy nie zdobył jej zaufania. Po prostu nie miała potrzeby dzielenia się z nikim swoimi przeżyciami i nie widziała powodu, dla którego ktoś miałby się nimi interesować. Można więc powiedzieć, że Aphrael nie miała przyjaciół. Nigdy jakoś szczególnie nad tym nie ubolewała, być może dlatego, że nawet tego nie zauważała. Postanowiła pomyśleć nad tym później, gdy będzie sama.
Pogłaskała swojego pupila, który otworzył zaspane oczka. Uśmiechnęła się do zwierzaka, a on radośnie pomerdał śmiesznym, puszystym ogonem w odpowiedzi. Nerwowo podrapała go za uszkiem i podniosła wzrok na swego rozmówcę, oczekując odpowiedzi.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Galanoth spokojnie pokręcił głową na boki. Kaskada białych włosów trzymała się mocno głowy, jakby specjalnie podtrzymywana mrożącymi sopelkami czy nieprzyjemnym, chłodnym wiatrem. Sam żołnierz bił nieprzewidywalnością pogody. Stanowczość, surowość jego zachowania oraz w pełni spokojny charakter czyniły z niego tajemnicę co nie miara. Próbując nie zwracać na siebie uwagi poprawił wierny miecz przy prawym boku biodra, natomiast tarczę zsunął z pleców i oparł o własne siedzenie. Z niekrytym podziwem spojrzał na piękny rysunek gryfa podrywającego się do lotu. Obraz wymalowany na przedzie tarczy pięknie komponował się złocisto-czerwonymi barwami z szarym materiałem ekwipunku.
W pewnym momencie jednego Galanoth wyprostował się cały znów patrząc z góry na Aphrael. Bacznie oceniał ją, spoglądając na walory świadczące o kobiecości, jak także na dłonie poruszające się z wdziękiem i niczym nieskrępowaną wolnością. Chude paluszki przypominały mu tylko o tym, jak bardzo on sam różni się od reszty ciutludzi.

- Nie mylisz się. Boję się jednak powiedzieć pewnego stwierdzenia... że tajemnice są po to, aby je łamać. Nie moja w tym sprawa, abym badał od środka twoje życie prywatne, droga panno, lecz poznawanie cię byłoby z pewnością zaszczytem, dostojeństwem i... skarbem mojego honoru. Nie zawsze zdarza się poznać osobę obleczoną wianuszkiem sekretów. To, co skrywasz pod płaszczykiem skromności i zawstydzenia, musi być naprawdę drogocenne.

On nie miał nic do ukrycia. Siedział nadal w jednym miejscu, jadł i bawił się. Odpoczynek dobrze zrobił dla wiecznego wojownika, a towarzystwo jedynie pomoże zapomnieć o codziennych bolączkach. Galanoth, czekając z zniecierpliwieniem na reakcję Czarodziejki, ponownie posłał jej ciepły uśmiech, który wszystkie te śniegi i sople, jakie trzyma we własnej duszy, po prostu niszczył ogniem.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Zamyśliła się. On potrafiłby obelgę powiedzieć w taki sposób, że obrażony sądziłby, że to komplement - pomyślała. Poczuła podziw. Przyjrzał się jej i jej zachowaniu i wydedukował, jak najlepiej ją podejść. To nie często spotykana umiejętność. Jak miło jest rozmawiać z taką osobą! Jednak cała ta uprzejmość miała swój cel. Ponieważ Aphrael nie była osobą asertywną i nie lubiła sprawiać przykrości ludziom w taki, czy inny sposób, jego słowa dosłownie wiązały jej ręce. Nie mogła mu odmówić, zaprzeczyć. Jednak jego słowa popsuły jej humor. Nie czuła się już w jego towarzystwie tak swobodnie, jak przed chwilą. Nie uśmiechała się już. Nagle zobaczyła człowieka w innym świetle; stanowił zagrożenie.
- Dla mnie moje wspomnienia są drogocenne, ale dlaczego miałyby interesować kogoś innego? - spytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi. Spojrzała na Galanotha melancholijnym wzrokiem, w którym pojawiła się też dziwna niechęć. - Sekrety są sekretami, a miłe słowa nie zastąpią zaufania - dodała, choć słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. Zacisnęła pięści na kolanach i z uporem się w nie wpatrywała. Szynszyl wyczuł napięcie i nastroszył futerko. Koniec jego ogonka zrobił się ogniście pomarańczowy. Aphrael spojrzała na Galanotha i zacisnęła usta w wąską kreskę.
        Może za bardzo się przejmuję? Może biorę to zbyt na poważnie? pomyślała. W gruncie rzeczy, nie miał chyba złych zamiarów. Nic na to nie wskazywało. Może była przewrażliwiona. Odetchnęła głęboko.
- Ale muszę przyznać, że jesteś niezwykle charyzmatyczny - na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu, który nie objął oczu. Jakby sygnał, że przestała nad tym myśleć, ale że tego nie zapomni.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Mężczyzna na początku nie zauważył różnicy w zachowaniu młodej damy. Uśmiechała się, sympatyzowała z nim i oddawała komplement za miłe słowo. Zdawała się być pocieszną istotą stworzoną nie do kreomagowania czy zaklinania kogoś lub czegoś, tylko do wiecznej rozmowy wynikającej z przypadku, ochoty i niegasnącej nigdy potrzeby kontaktu z drugą osobą. Towarzystwo Aphrael działało na niego jak wyśmienity ziołowy balsam na rozkrwawioną ranę, a nawet jak miód rozsmarowywany po ustach pragnących naturalnej słodyczy. Elf mógłby zatem okazać wdzięczność na wiele sposobów - choćby zwróceniem pieniędzy za kupiony ciepły posiłek - lecz wybrał okazalszą, kulturalniejszą formę podziękowań. Skierował lewą dłoń by ująć prawicę kobiety, równie spokojnie co gustownie dotknął nadgarstka.
- Bo ktoś może interesować się tobą, szacowna Czarodziejko. Świat nie skupia się wyłącznie na osobistym podmiocie, zwyczajnym 'ja' które możemy podnieść do... wręcz... narcystycznej pozycji w każdym miejscu i czasie. A przecież taka nie jesteś i dobrze o tym wiesz.
Chyląc twarz ku gładkiej dłoni kobiety zamierzał ją dżentelmeńsko ucałować w wierzch ręki. Zamarł jednak niecały centymetr nad błogą, miękką skórą Aphrael.

Ziemia trzęsła się pod nogami. Coś wewnątrz niej grzmiało i dudniło, a fale docierały na zewnątrz z nieznanego epicentrum anomalii. Wszystkie talerze, jak i przedmioty nie przymocowane do stołów, dzwoniły odbijaniem od blatów i upadały na podłogę. Talerz z jedzeniem Galanotha zmienił się w kupkę drobnych elementów, a jego przyjaciel podleciał do góry skrzecząc niezrozumiale. Wszystko nagle stało się niebezpieczne, groźne i kruche. Nawet wzrok wojownika, tak zaciekle surowy i niczym nie przestraszony, przez chwilę stracił energię spojrzenia. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, pewnie jak Aphrael czy właściciel oberży trzymający się za głowę i kucający tuż pod ladą. Rzemieślniczy goście klnęli jak profesjonalni szewcy, nikt im nie zabraniał. Wulgaryzmy ginęły jednak w odgłosach niszczonych talerzy, szkieł.. nawet szyb okiennych.
Po paru sekundach jednak trzęsienie ustało. Zapadła kompletna grobowa cisza zwiastująca kłopoty. Galanoth intuicyjnie chwycił za tarczę, również ostrze Różyczki znalazło się w jego dłoni. Lśniący, pełen mocy miecz zatańczył w palcach Thelasa. Pochwyciwszy obydwie rzeczy przeskoczył przez zdemolowany trzęsieniem stół, a następnie podbiegł do drzwi wyjściowych. Przez materiał drewna słyszał głośne nawoływania rozchodzące się po ciasnych ulicach miasta. Męski, czuć że z pochodzenia wiejski, głos krzyczał o ratunek, a wyższe tonacje kobiecych wezwań łkały i płakały.
Para bohaterów, trochę zdezorientowana całym zamieszaniem, wyszła na półciemną ulicę. W każdym kącie, w każdym oknie i drzwiach stały Elfy, Naturianie... goście i mieszkańcy. Nieliczna grupka idącej hołoty zapaliła prowizoryczne pochodnie - lampy porozstawiane na bokach ulic zgasły momentalnie, tuż po rozpoczęciu się trzęsienia. Galanoth patrzył na pochód mieszkańców, którzy pełni strachu i chaosu próbowali opanować całą zaistniałą sytuację. Po chwili do pary nietypowych gości Srebrnego Węża podbiegł niski chłopczyna o siwych włosach i zębach przypominających krzywo ustawioną palisadę z włóczni. Drobne oczy znikały pod warstwą starej skóry, z resztą równie wiekową jak jej właściciel. Kruche ciało natomiast chowało się w zakurzonym płaszczu pełnym dziur i śmierdzącym naftaliną.

- Ratujcie, dobrzy ludzie! Ratujcie! Coś... coś wypełzło z kanałów! Błagam!
Cały roztrzęsiony i rozgoryczony stał tuż przy wojowniku i Czarodziejce. Obydwoje nawet nie usłyszeli żadnej informacji, która wskazywałaby na szczególność całego wydarzenia.
- Spokojnie, starcze - Galanoth stoickim głosem wtargnął w sapnięcia dziadka. - Opowiedz nam dokładnie co się wydarzyło.
- Umarlaki! Umarlaki nagle wyskoczyły! Na północnym murze miasta, przy rynku, nagle wybuchła ziemia! Ludzie wpadli do środka, coś ich pochwyciło... jakieś cienie, nie wiem dokładnie! Po niecałej minucie wyskoczyła cała masa... tych dziwnych istot. Całe pozbawione skóry, ich flaki na zewnątrz, a krew... wszędzie, dosłownie wszędzie. Mają ostre zęby, pazury jak u drapieżnego niedźwiedzia... proszę was, błagam! Na wszystkie kosztowności jakie mamy, pomóżcie obronić miasto!
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości