Warownia Nandan-Ther[Siedem stóp pod bramą] Demoniszcze i Ona

Miedzy górskimi szczytami i wzgórzami Nanderu, kryje się królestwo króla Arata, ogromne warowne miasto, otoczone zewsząd skałami i murami. Jest tylko jedna droga do tego miejsca, a prowadzi ona przez Bramy Vidmosu. Mieszkańcy tego miejsca czują się niezwykle bezpieczni. Dzięki lokalizacji, Nandar - Ther ominęły wszystkie wojny, a miasto zachowało się w niezmiennej formie od tysięcy lat.
Zablokowany
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

[Siedem stóp pod bramą] Demoniszcze i Ona

Post autor: Lucan »

Wiatr zmagał się od strony wschodzącego słońca. Chmury, które kłębiły się od rana nad równinami Theryjskimi, zaciskały więzy tworząc podniebny łańcuch okalający Warownię. Pierścienie szarego płótna towarzyszyły Lucanowi w mozolnej wędrówce, bez wątpienia nudnej i pozbawionej jakiejkolwiek wartości estetycznej, krajopoznawczej. Smętne panoramy widziane elfimi oczyma wcale nie robiły wrażenia, zamiast ściskać za serce wywoływały u Lucana coś na podobieństwo krojenia dojrzałej cebuli - na siłę wywoływały łzy. Dywany wrzosów po których stąpał Mag z chrzęstem oddawały się mu, sucha pozbawiona wody ziemia prowadziła wyciosaną śladami ścieżką tuż pod harmonijkę kilku bram, dla Lucana znanych i często oglądanych. Gładki podbródek schował głębiej w rozstępach czerwonego płaszcza. Krańce rubinowego materiału podrygiwały pod wpływem jęzorów uderzającego powietrza, wraz z szumem liści i hukającego w uszach wiatru dochodził również trzeci, wysoki, bo odmienny ton. Lucan spojrzał wyżej, na piętro nieba, tam gdzie czarne linie i znaki ze skrzydłami tworzyły ptasie klucze. Przecinały kaskady chmur, pędziły przed siebie nie zrywając pięknej, stworzonej naturą formacji. Obraz spodobał się Lucanowi. Rzadko kiedy wpatrywał się w kosmos, który miażdżył go i nie dawał się objąć wzrokiem. Stworzony do życia na ziemi Elf dalej pozostanie tym samym Elfem, nawet gdy jakaś siła zaciągnie go do Kresów Nieba. Dziwnym jednak jest uczucie, gdy w trakcie zbliżania się do bram, teoretycznie dalej poruszając się po gruncie, Lucan wyczuwał coś na podobieństwo niebowstąpienia, odrywania od rzeczywistości. Przez Bramy Vidmosu przechodził częstokroć, od kilku dobrych lat nawet zbyt często. Regularne podróże do Nandan-Ther uczyniły go kimś na podobieństwo stałego klienta, istoty poznanej przez mieszkańców, zaakceptowanej - mimo potęgującego demonium w jego duszy - również przez żołnierzy i straże.
Tym razem jednak nie demonologia ani handel było pierwszą potrzebą Lucana. Z drobnym listem schowanym przy piersi, i kosą ściskaną intuicyjnie pod firaną czerwieni, szedł pospiesznie po kamiennych schodach liczących tysiące lat. Przebierał z nogi na nogę pokonując wysokie stopnie prowadzące w górę, pnące się od pierwszej bramy aż po Warownię. Choć nie sięgał po dokument od kilku dni, tak litery wyryte w pamięci ciągle przypominały mu o osobie, którą miał znaleźć. Według przypuszczeń i wróżeń kiepskiej jakości Elfka miałaby właśnie teraz wychodzić z Nandan-Ther. Choć Lucan nie wiedział jak wygląda ani czym mogłaby się charakteryzować, jej Mrok na pewno sam się dostrzeże.

Bo przecież rzadko który Ciemny zachodzi tak daleko od domu.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Po ucieczce z Ekradonu los wreszcie uśmiechnął się do młodej kuglarki. Trafiła na wędrowną trupę, która nie miała akurat dobrego połykacza ognia, więc Finua została szybko przyjęta. Miało jednak minąć sporo czasu, zanim przestałaby być traktowana jako nowa i obca. W okolicy Nandan-Ther grupa planowała wystawić wieczorem jedno z większych widowisk, podczas którego występy kolejnych kuglarzy miały płynnie się przeplatać. Iskra miała prywatne zdanie na temat tego typu pokazów przy warowniach zamiast miasteczek podczas jarmarków, ale skoro tak zdecydowali przewodnicy trupy, nie zamierzała się kłócić. Miała tylko nadzieję, że nikt nie da się złapać na kradzieży, gdyż z powodu drobnych rozmiarów i sprawnych palców była też nieoficjalnym głównym włamywaczem.
W każdym razie wszyscy artyści szykowali się do wieczornego pokazu, co oznaczało po prostu pokazywanie podstawowych sztuczek w ruchliwych miejscach, by zaciekawić przechodniów i zachęcić do obejrzenia pełnego występu. Dzieci, które nie występowały jeszcze samodzielnie, ale pomagały przy niektórych numerach, z polecenia przewodnika biegały od jednego kuglarza do drugiego, sprawdzając, jak sobie radził, czy był w wyznaczonej okolicy i czy niczego nie potrzebował. Finua miała niejasne przeczucie, że przy okazji od czasu do czasu sprawdzały zawartość cudzych sakiewek. Nawet, gdyby miała rację, nie mogłaby nic na to poradzić, skupiała się więc tylko na swoim zadaniu.
Pech chciał, że jako nowej trafiło jej się chyba najgorsze możliwe miejsce. A mianowicie stanowisko przy jednej z bram u szczytu schodów. Starych, stromych i długich jak odsiadka w areszcie. Wszyscy przechodnie spieszyli się do swoich spraw, nikt nie miał powodu, by zatrzymać się choć na chwilę, o rzuceniu miedziaka nie wspominając. Dziewczyna klęła pod nosem, zerkając co jakiś czas na swoje rzeczy, by upewnić się, że były na miejscu. Stała na uboczu, pod jedną ze ścian, ledwie widoczna. Nawet mimo pstrokatego stroju i siedmiu piłeczek, którymi żonglowała. Dla lepszego efektu trzy podpaliła i zdjęła nawet kurtkę, zostając w samej tunice bez rękawów i spodniach, by podkreślić, że nic nie chroniło jej przed ogniem. Robiła czasem proste sztuczki, jak przykładowo obrót bez przerywania żonglerki, czy szpagat. Co jakiś czas sięgała po stojącą obok niej butelkę, pociągała łyk, a potem powietrze nad nią wypełniały trzy nieduże kule ognia, gdy pluła spirytusem po kolei w trzy płonące piłeczki. Finua cały czas obserwowała pilnie strażników kręcących się po okolicy i gdy żaden nie patrzył, opuszczała swoje stanowisko i przenosiła się na środek drogi tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę przechodniów. Niemal natychmiast z resztą wracała na wcześniejsze miejsce, udając, że ani na chwilę się z niego nie ruszyła. Niestety jeden strażnik wykazywał się większą czujnością i już dwa razy dostrzegł wybryk kuglarki.
Iskra zauważyła, że straż była akurat zajęta swoimi sprawami i po raz kolejny wykorzystała sytuację, by żonglując przespacerować się w bardziej widoczny punkt. Ledwo zdążyła tam stanąć i wypluć w powietrze resztkę spirytusu, która została z ostatniej porcji, gdy usłyszała za sobą podniesiony głos.
- Ej! Mówiłem ci, zarazo, że masz tam nie stać! Stwarzasz zagrożenie i tamujesz ruch. Won! - Rosły i zaskakująco czujny strażnik wrzasnął, gestykulując przy tym żywiołowo.
- Chwila! Już idę. - Finua odkrzyknęła bez zastanowienia, obracając się powoli, by wrócić na swoje miejsce bez przerywania sztuczki.
- Ja ci dam chwilę, smarkulo... - Kuglarka zerknęła przez ramię w idealnym momencie, by zobaczyć, że wpadła w kłopoty. Strażnik najwidoczniej postanowił nauczyć ją większego szacunku dla prawa i porządku, gdyż zmierzał w jej kierunku i wcale nie wyglądał na chętnego do wsparcia sztuki brzęczącą monetą. Dziewczyna zaklęła po nosem i zrobiła pierwsze, co przyszło jej do głowy, aby zyskać na czasie.
- Łap! - Krzyknęła, rzucając w stronę mężczyzny dwie piłki i zabierając się za wyłapanie reszty. Pech nie opuszczał jej tego dnia, gdyż obie "podarowane" piłeczki płonęły, aż miło. Strażnik jednak nie docenił gestu, gdy odruchowo schwycił obie i oparzył tym samym dłonie. Finua pędziła w stronę swoich rzeczy, gasząc ostatni podpalony rekwizyt, gdy usłyszała zduszony krzyk bólu i zaraz potem solidną porcje przekleństw i gróźb skierowaną w jej stronę. W pośpiechu wrzuciła piłeczki do torby, chwyciła butelkę do połowy wypełnioną spirytusem oraz otwartą sakiewkę na datki, gdzie błyszczały smutno pojedyncze osamotnione monety. Bez dalszego namysłu zaczęła zbiegać po schodach, słysząc tu za sobą ciężkie kroki strażnika. Nie zdołała pobiec jednak daleko, raptem kilka desperackich kroczków. Omal nie wywróciła się, gdy ciężka dłoń zacisnęła się na jej ramieniu, zatrzymując ją nagle w miejscu. Ta dziewczyna nie należała jednak do takich, którzy zastanawiali się długo nad wyjściem z kłopotliwej sytuacji. Ta konkretna dziewuszka właściwie rzadko zastanawiała się nad czymkolwiek, wiec i tym razem działała impulsywnie, bez choćby chwilki namysłu.
- Panie, ratujcie, mordują, gwałcą, palą, krzywdzić chcą! - Zawołała, wyciągając dłoń wciąż trzymającą spirytus do pierwszego z brzegu przechodnia i wijąc się jak piskorz, byle tylko nie pozwolić strażnikowi wykręcić obu jej rąk za plecy. Wtedy dopiero zauważyła, że zaczepiony przez nią osobnik miał niezwykle ciemną skórę, białe włosy i spiczasto zakończone uszy.
- O w d... Uruseusie, ratuj, już nie żuję. Żyję! Niech to diabli. - Finua zamarła z zaskoczonym wyrazem twarzy, niemal zapomniawszy, w jakie tarapaty wpakowała się na samym początku. Pierwszy raz w życiu widziała Mrocznego Elfa, za to nasłuchała się o nich niestworzonych historii podczas wędrówki z różnymi trupami. Z wrażenia zapomniała nawet protestować, gdy zaskakująco spokojny strażnik chwycił ją za rękę z butelkę, wepchnął spirytus do torby dziewczyny, a dłoń wykręcił za plecy, gdzie oba jej nadgarstki zacisnął w żelaznym uścisku, aby kuglarka nie miała szans na ucieczkę.
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Surowy kamień podbierał konstrukcję trzeciej bramy. Na łuku wyciosanym przed laty spoczywały sylwetki zasłużonych twarzy wyżłobionych w skale. Lucan przyglądał się im nie mając niczego więcej do roboty oprócz badania i obserwowania. Czerwony płaszcz, jakim uwielbiał się okrywać w czasie długich podróży, chłonął światło słońca nie dając nic w zamian. Krwisty materiał co jakiś czas dudnił odbijany jęzorem wiatru, białe włosy Elfa natomiast wzbijały się w stronę północy, co jakiś czas odsłaniając prawe, iście jadeitowe oko. Wyraz twarzy Lucana oznaczał wszystko i nic zarazem, obojętny chłodny wzrok maga drażnił otoczenie dookoła. Wyprostowana postura kroczyła dumnie przez stopnie prowadzące szerokim, długim łukiem wzdłuż Bram Vidmosu. Warownia Nandan-Ther wyróżniała się pośród okolicznych wzgórz i płaskowyżów. Grube, szczelne mury twierdzy ograniczały świat przystępny każdemu śmiertelnikowi od cudów i mar, które jawiły się właśnie tam, w środku.
Lucan mógłby przeklinać na temat jak często wychodził z warowni niezadowolony; rozmowy i pertraktacje z ludzkimi magami wymagały nadmiaru cierpliwości i pokładów energii spożytkowanej głównie na czekaniu. Uch! Lucan aż klnął pod nosem myśląc już o godzinach spędzonych bezczynnie, gdyby z rozmyślań nie wyrwały go wynaturzone, dzikie odgłosy dobiegające z oddali.
Brak motywacji do zainteresowania się kolejnymi fajłtapowatymi złodziejami bądź problemami z bezdomnymi podziałały na stronę Maga. Mężczyzna nie zwracał nawet najmniejszej uwagi na to, co działo się co raz bliżej niego. Schował obydwie dłonie pod czerwienią, lewą rękę ulokował na długiej, prążkowanej rękojeści kosy. Przecież musiał zadbać także o swoje bezpieczeństwo, prawda?
Krzyki narastały, do damskiego wysokiego tonu dołączyły gburne, niskie dźwięki strażników Warowni. Ich dobrze zbudowane, szerokie tułowia rumieniły się w odbiciu słońca o srebrno-czarne zbroje. Elf westchnął tylko rozgoryczony faktem, że kolejna prostytutka dała się złapać na gorącym uczynku. Przecież ot tego były Różane Firany, burdelhouse jakich mało na Równinach Theryjskich. Być może nie miała licencji albo zgody szanownej Lady Unhylii? Na ostatnim spotkaniu Rady Warowni narzekała na emigrantki, które szukały schronienia (oraz pracy) właśnie pod dachem Różanych Firan... Kto wie, może w przyszłości wyniknie z tego jakaś grubsza afera.
Doszło w końcu do zderzenia światów, a Lucan raz jeszcze przeanalizował myśli, jakie się go czepiały. Dziewka nie wygląda mi na latawicę, pomyślał, bardziej przypomina wariatkę z jakiegoś lazaretu albo wędrowną naciągaczkę. Dziewczyna darła się w niebogłosy i wyrywała spod rąk strażników. Prawie jak macki pradawnych władców mórz tak rozchwytywali ją. Trzeba przyznać, że broniła się godnie i walecznie. Mucha na sieci pająka wywijająca rękoma oraz nogami, lecz im dłużej próbowała wywalczyć wolność, tym strażnicy byli brutalniejsi. W pewnej chwili nieznajoma wcisnęła butelkę spirytusu w dłoń Lucana... Oh, zrobiłaby to, gdyby tylko wyciągnął rękę. Prawda jednak wyglądała inaczej. Szkło potoczyło się pół zbite po stopniach i z co raz większą prędkością popędziło w kamienny słup, aby uderzyć... i prysnąć, jak bańka mydlana.

Nastąpiła chwila ciszy, którą mini-wybuch butelki zapoczątkował, to fakt. Czwórka strażników popatrzyła to na dziewczynę, to na brzydką, tajemniczą postać, którą znali tylko z opowiadań innych wartowników. Jadeitowe oczyska Morii nie zamykały się ani na chwilę. Co gorsza, pływały w niej dziwne czarne iskierki...
- Jesteś głupia, jeśli próbowałaś okantować Warownię. - niski, astralny wręcz głos Lucana rozbrzmiał w końcu. - Dziesiątki armii próbowało choć na chwilę zdobyć maszt głównej wieży, bohaterowie Podziemi uderzało w bramy miasta śląc się tym samym do grobu... Sądziłaś, że tobie się uda?
Strażnicy milczeli. Najwyższy z nich, o brązowej cerze przeżartej promieniami gorącego słońca, otworzył usta jąkająco.
- P-p-panie, my-m-my właś-n-n-nie...
- Wiem, spisaliście się na medal. - Lucan dalej grał jak podyktowała chwila. - Wracajcie na służbę i nie myślcie więcej o tej wywłoce... Pozwólcie, że zajmę się nią osobiście.
Nie oporowali, gdy ujrzeli cienisty pas wychodzący tuż pod stóp Elfa. Demon poruszył się po linii prostej w kierunku dziewczyny i targnął na jej nogi. Cień zablokował łydki wraz z piętami, ścisnął ze sobą pozbawiając możliwości ruchu. Finnua odczuła na krawędziach stóp ostry, realny szpikulec, który zabolałby mocno, jakby próbowała uciec.
Strażnicy odeszli, wierząc w krwiste fantazje na temat wyroku, jaki szanowny Lucan Moria dopełnił na kuglarce. Żaden z nich nie obejrzał się za siebie. Zapewne bali się widoków... lub tego, jak mroczna twarz Elfa prezentowała się na słońcu. Lucan przypatrzył się uważnie uwięzionej dziewczynie.
- Czy wiesz... - zaczął znów spokojnie - że gdy jeszcze raz wejdziesz do Warowni, zetną ci głowę, a wpierw zbrukają na oczach tłumu?
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Kuglarkę z osłupienia wyrwał dopiero znajomy ból ręki wykręconej przez zbyt gorliwego strażnika. Syknęła przez zęby i znów zaczęła się szarpać, ale cios otwartą dłonią na odlew w ucho przywrócił jej wewnętrzny spokój. Który w tym momencie polegał na cichym przeklinaniu pod nosem i wzywaniu boga złodziei do pomocy i podsunięcia jej jakiegoś pomysłu. Wtedy jednak przerwał jej niski, lekko zachrypnięty głos, który jednak jakoś nie pasował jej do żadnego ze strażników. Finua dość gwałtownie przypomniała sobie o obecności Mrocznego i znieruchomiała, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Czuła, że tym razem wpadła w poważne tarapaty. A zamiast na samym początku stać jak ten słup soli, mogła bezczelnie spróbować zwinąć komuś sakiewkę, wtedy strażnicy ucięliby jej rękę i spokojnie umarłaby sobie z głodu. Gdy patrzyła na Elfa i słuchała jego rozmowy ze strażnikami wierzyła, że rzeczywiście byłoby to lepsze wyjście. Gdy strażnicy ją puścili, nawyk kazał jej rzucić się do panicznej ucieczki. Jednak widok ciemnoskórej, spiczastouchej istoty przed sobą skutecznie utrzymywał ją w miejscu. Wtedy też Iskra zauważyła kątem oka ruch i zerknęła w dół w idealnym momencie, by zobaczyć, jak coś dziwnie przypominające cień owinęło się wokół jej nóg, uniemożliwiając ruch. Dodatkowo poczuła lekkie, ostrzegawcze ukłucie. Zamknęła gwałtownie oczy, zaciskając zęby na własnym nadgarstku, żeby nie zacząć piszczeć. Wyczulone złodziejskie ucho od razu rozpoznało oddalający się tupot ciężkich buciorów jako odchodzących strażników. Wtedy Finua, swoim radosnym zwyczajem, bez namysłu obróciła za nimi głowę.
- Ej! No przecież mnie nie zostawicie z Mrocznym Elfem! Nie żartujcie sobie! Hej! Zapomnieliście złodz... kuglarza! Wracajcie! - Kiedy jednak żaden ze stróżów prawa nawet nie zerknął przez ramię, dziewczyna zrozumiała, że powinna była siedzieć cicho. Z wyrazem strachu i rozpaczy wypisanymi na twarzy, z resztą odrobinę przesadnie i zbyt sztucznie, spojrzała na więżącego ją mężczyznę. Gdy ten znów się odezwał, złodziejka odruchowo skuliła się nieco, spodziewając się przynajmniej reprymendy, a już z całą pewnością gróźb i pewnie przy okazji jakiegoś zastraszania. W pewnym sensie miała rację, ale można było potraktować to raczej jako ostrzeżenie. Ciekawska, niefrasobliwa natura dziewczyny wzięła górę nad obawami i przekrzywiła głowę, trochę jak nierozumiejący nic psiak, od którego ktoś nagle wymagał przepisana księgi.
- Zrobią co? Zrozumiałam o ścięciu głowy i że przy ludziach. - Oświadczyła bez namysłu, marszcząc lekko brwi. Nagle zamrugała lekko, jakby nagle odkryła coś niezwykłego i dość nieprzyjemnego. - Chwilę... jeśli wrócę, zabiją mnie... ale... Ale tam jest moja trupa! Wyrzucą mnie. Ja muszę tam wrócić! Ja... Szlag! Znowu nie mam za co żyć!
Przy ostatnich słowach usiadła gwałtownie na schodku, uderzając się otwartą dłonią w udo. Gdyby nie była wzburzona, zapewne doszłaby do wniosku, że takie zachowanie nie było zbyt mądre, Elf wyglądał na dość zamożnego, więc zapewne i potężnego, a ona właśnie okazała mu całkowity brak szacunku. Wyglądała jednak, jakby w obecnej chwili było jej absolutne wszystko jedno. Spróbowała się nawet lekko obrócić, aby widzieć bramę i pokazała w tamtym kierunku figę.

Jakiś czas kuglarka siedziała stosunkowo grzecznie, bojąc się podpaść bogato ubranemu mrocznemu elfowi. W pewnej chwili zauważyła jednak, że ten był jakby nieobecny duchem, skorzystała więc z okazji i rzuciła się biegiem po schodach w dół.

Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Warownia Nandan-Ther”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość