Ostatni BastionKiedy uczeń jest gotowy, pojawia się mistrz

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Alisandra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się mistrz

Post autor: Alisandra »

Świat okazał się o wiele większy niż wydawało się Alisandrze. Od jej przygody na zamku u przerażającej kobiety o czarnych oczach minęło wiele dni, które w większości lisołaczka spędziła na tułaczce po bezdrożach. Nie miała bladego pojęcia gdzie przeniosła ją dziwna postać, na którą natknęła się w ogrodach Anny, obrała więc kierunek wyprawy zupełnie instynktownie i teraz podejrzewała, że nie prowadził ją on do najbliższego miasta czy wsi. Zapasy zniknęły już z dna torby i znów zaczęła odczuwać nieprzyjemną pustkę w żołądku, ignorowała ją jednak wiedząc doskonale, że może być jeszcze gorzej.
Po wielu dniach podróży lisica w końcu ujrzała na horyzoncie zabudowania. Miasto. Alisandra przystanęła zastanawiając się co dalej. Miasto oznaczało zarówno skupisko obcych jej osób, ale też jedzenie i dach nad głową… „Za które się płaci” upomniała sama siebie w myślach, kręcąc przy tym nosem. Nie uśmiechała się jej kolejna próba kradzieży, tym bardziej że najwyraźniej nie była w tej materii ekspertem. Może uda jej się jakoś zarobić na noc w ciepłej izbie? Co prawda nie wiedziała jak miałaby to zrobić, ale wolała nie nakręcać się na zapas.
Pół dnia zajęła jej podróż do ogromnych bram miasta. Jeszcze nie przestąpiła ich progu, a już poczuła się przytłoczona wszystkimi bodźcami atakującymi ją z każdej strony. Mieszanka obcych zapachów, głosów i bliskość przemykających obok niej istot różnej maści, paraliżowała ją nie pozwalając nawet na swobodny oddech. Zacisnęła mocno dłonie na pasku torby i ostatni raz obejrzała się za siebie ukradkiem. „Raz liskowi śmierć…” przeszło jej gorzko przez myśl, po czym ruszyła przed siebie.
Sprawnie lawirowała pomiędzy kupcami, wędrowcami, zbrojnymi i mieszkańcami próbując unikać ich wzroku i dotyku. Nie wiedziała gdzie się udać, w dodatku zaczynało się ściemniać, a jej jakoś nie widziało się spędzić pierwszą noc w mieście na bruku. Pokierowała się do pierwszej napotkanej gospody. Co prawda nazwy nie umiała odczytać, ale sądząc po szyldzie z czerwonym rumakiem, musiało w niej być coś z końmi.
Na wstępie powitał ją radosny gwar i cudowny zapach, który natychmiast przypomniał jej o głodzie. Oblizała usta marząc, żeby wypełnić żołądek czymś ciepłym, po czym podeszła do lady, za którą stał postawny mężczyzna o dłoniach tak wielkich, że w mniemaniu Alisandry mógłby spokojnie miażdżyć przeciwnikom czaszki równocześnie pijąc piwo i gaworząc radośnie z publicznością. Przełknęła wielką gulę, która utkwiła jej w gardle i zmusiła się do wydobycia z siebie głosu.
- Przepraszam.- zaczęła cicho, ale gospodarz nie zwrócił na nią żadnej uwagi. Wzięła więc głęboki wdech i spróbowała jeszcze raz, nieco głośniej. Mężczyzna otrząsnął się jakby ze snu i podniósł wzrok znad czyszczonego kufla, wprost na Alisandrę.- Chciałam wynająć pokój.- rzuciła rzeczowo.
- Siedem ruenów.- miał niski, szorstki ton głosu nie wróżący nic dobrego. Dziewczyna usłyszała za sobą kolejne skrzypnięcie drzwi. Zastrzygła uszami nasłuchując kroków w stronę lady.
- Tylko, że ja właściwie nie ma pieniędzy.- Przyznała ze wstydem, bojąc się reakcji mężczyzny. Ten jakby od razu stracił zainteresowanie jej osobą i spojrzał na nowego klienta.- Ale mogę wszystko odpracować.- Gospodarz spojrzał znów na nią i uśmiechając się miło, pochylił się opierając jednym z masywnych przedramion na ladzie. Ich twarze w końcu były na takim samym poziomie, ale dziewczynie wcale to nie pomogło. Walczyła sama ze sobą, żeby nie cofnąć się o krok w tył.
- Siedem ruenów.- powtórzył z kamienną już miną gospodarz.- Płacisz, albo jazda.
Lisiousza nie zamierzała się kłócić. Potulnie położyła po sobie uszy i wbijając wzrok w ziemię wyszła z ciepłej i kusząco pachnącej gospody. Zatrzymała się tuż za drzwiami kompletnie nie wiedząc co robić. Cały ten zamęt, ci wszyscy obcy, doprowadzało ją skraju paniki. Potrzebowała schronienia. Schronienia i jedzenia, a zarówna na pierwsze jak i drugie się nie zapowiadało.
Awatar użytkownika
Shankor
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shankor »

        Wraz z przekroczeniem bramy przez minotaura, zaczął padać deszcz. Ludzie momentalnie zaczęli się rozchodzić, chcąc uniknąć niechcianego deszczu, co zdecydowanie pomogło zmniejszyć zainteresowanie chodzącą zakapturzoną wieżą. Wkrótce też na horyzoncie spostrzegł pierwszą lepszą gospodę o drzwiach szerokich i wysokich, sam zaś budynek również był całkiem duży - wprost idealne miejsce na przyjemny nocleg... Z każdym krokiem, zbliżając się do spostrzeżonej tawerny, dostrzegł także istotę, która stała tuż obok drzwi tegoż przybytku. A była to dość ciekawa istota, którą Alarańczycy zwykli nazywać Zmiennokształtną, w tym wypadku z połączenia człowieka i lisa. W Etherze - odległej krainie skąd pochodzi klan Prastarych - rasa niespotykana, wręcz nieznana, choć stare zapiski mówiły, że istniejąca. Tutaj natomiast, znacznie bardziej powszechna, choć nadal, nie w dużych ilościach. Z początkowych jego obserwacji wynika, że koegzystują razem z ludźmi, elfami i innymi rozumnymi rasami tego świata, nadal niewiadomą dla niego jest, czy przykładowo - tworzą własne skupiska populacji. Stojąca przed nim istota z lisimi uszami, z pewnością była młoda. To znaczy, przynajmniej z wyglądu, ponieważ znane mu było wiele ras, które starzeniu potrafiły sobie poradzić, albo po prostu jemu nie ulegały. Jeśliby postrzegać jego własny klan, powiedziałby, że zachowują pełnię sił przez prawie całe swoje życie. Jest nawet pewna luźna teoria sugerująca, że minotaury z jego rodu siwieją, gdy są już bliscy naturalnej śmierci. W krótkim momencie, po dostatecznym zbliżeniu się do karczmy, stanął naprzeciwko dość niskiej - przy jego wysokości - dziewczynie, będąc o dziwo, całkowicie nie dostrzeżonym przez ową istotę. Szybko również dostrzegł jej stan. Wyglądała na zmęczoną, nieco przybitą - co można było poznać po przyklapniętych uszach - a także wyraźnie zaniepokojoną. Któż mógłby doprowadzić tak urodziwą dziewczynę do takiego stanu, będącej obecnie na skraju załamania...?

- Ciężki dzień? - zapytał, a z jego nozdrzy wydobyła się para. Na zewnątrz było coraz zimniej, a tego dnia z pewnością, będzie jeszcze zimniej, chociaż samemu naturianowi, zupełnie to nie przeszkadzało. - Głodna? - dodał po chwili.
Awatar użytkownika
Alisandra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alisandra »

„Oczywiście, musiało się rozpadać.” Jęknęła w myślach Alisandra, czując jak zimne krople deszczu uderzają o jej skórę. Było w tym coś uspokajającego i nawet przyjemnego, mimo to lisica wiedziała, że długo nie może tak zalegać na ulicy. Wpatrywała się w bruk, obserwując jak w jego nierównościach szybko zbierając się kałuże. „Co dalej? Skąd mam niby wziąć pieniądze?” Ulice opustoszały w zaskakująco szybkim czasie i teraz jeśli nawet połasiła by się na czyjąś sakiewkę, z pewnością zostałaby bardzo szybko złapana. Mogła jeszcze spróbować w innych gospodach, ale musiała przyznać sama przed sobą, że po tej pierwszej nieudanej próbie jej zapał mocno ostygł, nie mówiąc już o tym, że naprawdę nie miała już siły na tułaczkę od drzwi do drzwi licząc na to, że ktoś się nad nią zlituje.
Jej własne rozmyślania pochłonęły ją do tego stopnia, że nie zauważyła zbliżającej się wielkiej postaci skrytej pod kapturem. Dlatego słysząc nad sobą obcy głos, dziewczyna podskoczyła nerwowo, cofając się instynktownie w tył, przez co wpakowała się wprost pod strumień deszczówki spływającej po dachu budynku z jej plecami. Czując lodowaty prysznic biegnący po jej kręgosłupie, pisnęła cicho i pośpiesznie usunęła się spod strugi wody. Dopiero teraz przyjrzała się przybyszowi, który tak ją przestraszył. Cóż, po pierwsze było ogromny. Alisandra musiała mocno zadrzeć głowę, żeby zrozumieć, że postać przewyższa ją prawie dwukrotnie! Dotąd lisica nie spotkała się z nikim tak pokaźnych rozmiarów i musiała przyznać, że obcy wywierał na niej przerażające wrażenie. Kiedy przyjrzała się temu co spoglądało na nią spod kaptura, zmroziło ją już zupełnie. Owszem, zdawała sobie sprawę z tego, że na tym świecie żyje wiele dziwnych stworzeń, jednak do tej pory nie spotkała jeszcze kogoś takiego. Nieznajomy był po prostu bykiem. Gadającym, chodzącym na dwóch nogach, potężnym bykiem! Dziewczyna pośpiesznie spuściła wzrok, próbując nie trząść się z nerwów i chłodu, który drażnił jej mokrą skórę jak małe lodowe igiełki. Nie miała pojęcia jakie intencje ma obcy, ani czego się po nim spodziewać. Próbowała wydusić z siebie jakąś odpowiedź na jego pytania, jednak gardło miała tak mocno zaciśnięte przez rosnącą w niej panikę, że jedyne dźwięki które udało się jej wydobyć z ust, przypominały popiskiwanie zachrypniętej myszy. Zacisnęła więc usta i pokiwała ledwo zauważalnie głową, zaciskając nerwowo palce na pasku torby. Czuła się jak przed plutonem egzekucyjnym. Nie wiedziała czy ogromne stworzenie życzy jej dobrze, czy może już dawno powinna od niego uciec jak najdalej. Oczami wyobraźni widziała jak olbrzym dosłownie jednym niedbałym machnięciem wielkiej łapy komponuje ją ze ścianą gospody. Wolała nie podnosić wzroku, żeby nie sprawdzać na własnej skórze czy byłby w stanie to zrobić, choć sądząc po jego gabarytach nie powinien mieć z tym większych problemów.
Awatar użytkownika
Shankor
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shankor »

        Choć przebywał niezbyt długo w Alaranii, strach i obawa przed nim jest bardzo powszechna. W ten też sposób wywnioskował, że minotaury albo nie żyją, albo jest ich bardzo niedużo w Alaranii... A być może się ukrywają? Cóż, w każdym razie, jego widok był czymś nietypowym.

- Uważaj! - zawołał, gdy dziewczyna cofnęła się w tył w strugę wody i choć chciał ją przeciągnąć w swoją stronę, aby nie zmokła, to nie byłoby dobre posunięcie, a nawet mogłoby wywołać niepotrzebną panikę.

- Zaraz się przeziębisz... - w tym momencie powoli podniósł rękę, jednak zrobił to na tyle wolno, żeby nie przerazić dodatkowo dziewczyny. - Pozwól, że ci pomogę. - jego olbrzymia dłoń w porównaniu do ludzkiej, powędrowała na bark lisołaczki. Następnie mogła usłyszeć pojedyncze słowo, którego nie mogła zrozumieć, gdyż prawdopodobnie nie pochodziło ono z Wspólnej Mowy.

        Zmiennokształtna nagle poczuła ciepło, bardzo przyjemne, które rozeszło się po całym jej ciele, przez chwilę dosłownie przestała odczuwać jakikolwiek chłód jaki panował na dworze lub z powodu przemoczenia. Jej włosy stały się w krótkim czasie wysuszone, tak samo jak jej ubrania, które zostały przed chwilą zalane. Jednak owe ciepło zniknęło równie szybko, jak się pojawiło i znów zaczęła czuć nocny chłód, chociaż nie była już wcale mokra.

- Chodź, musisz się ogrzać. - mówiąc to, podszedł jeden długi krok w kierunku drzwi, które następnie otworzył i zaprosił drugą ręką do środka karczmy, z której przed chwilą została wygoniona.
Awatar użytkownika
Alisandra
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alisandra »

Drgnęła lekko widząc jak minotaur unosi swoją wielką łapę. Serce załomotało jej w piersi tak mocno, że wydawało jej się, że nie słyszy już nic innego, ani deszczu, ani nawet słów obcego. Kiedy Alisandra poczuła na swojej skórze jego dotyk, przeszyły ją dreszcze. Skuliła się w sobie, wstrzymując oddech. Czekała, aż byk zaciśnie na niej swoje ogromne palce w żelaznym uścisku, łamiąc boleśnie jej kości. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego poczuła przyjemne ciepło rozlewające się po jej ciele. Spięte mięśnie puściły i lisice w końcu mogła odetchnąć nieco głębiej. Niestety błogie uczucie szybko uleciało i zastąpił go chłód, choć nie tak dotkliwy jak jeszcze chwilę temu kiedy stała tu całą mokra. Zaskoczona uniosła dłoń do włosów. Były suche! Niedowierzając, zerknęła nieufnie na minotaura poniekąd zaciekawiona jego umiejętnościami. Co prawda nie darzyła magów nawet odrobiną zaufania, jednak imponowało jej to, że obcy z taką łatwością się nią posługuje, tym bardziej jeśli porównać to do jej własnych. Wolała nie myśleć co by się stało gdyby przyszło jej do głowy teraz zdjąć obrożę. Uświadamiając to sobie, spuściła wzrok.
Zaproszenie do gospody zmieszało ją. Przez sekundę nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jeśli tam wejdzie nie wie jak zareaguje właściciel przybytku, nie mówiąc już o tym że wciąż nie miała pieniędzy, a stojącego przed nią byka dopiero co poznała, jeśli tak to w ogóle można ująć. Skąd pewność, że może mu zaufać? Przez otwarte drzwi wydobywał się rozkoszny zapach podawanych tam potraw, przez który aż ślinka ciekła. „Tylko na chwilę” przekonała samą siebie w myślach i ruszyła za minotaurem. Starała się iść jak najciszej, prawie się skradając. Przemknęła przez próg, zatrzymując się tuż za nim. Poczekała aż jej towarzysz wejdzie do środka, skrupulatnie unikając spojrzenia gospodarza. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, schowała się za szerokimi plecami rogatego, udając że wcale jej tu nie ma.
Awatar użytkownika
Shankor
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shankor »


        Rogaty przekroczył próg wraz z lisią towarzyszką i zamknął drzwi, a po tym majestatycznie się wyprostował, powiększając się w oczach wszystkich gości, bowiem nie było nikogo, kto w tym momencie nie wpatrywał się w dziwną, zakapturzoną postać.

- Co za licho... diabeł? Nie lubimy takich, miejsca nie będzie dla diabła. - powiedział karczmarz, starając się dostrzec twarz nowego gościa, zaraz po tym napomknął zmiennokształtną - A ty? Czego tu? Pieniędzy nie masz, a tu niczego za darmo nie ma!

- To dobrze się składa... - w tym momencie naturian odsłonił swoją twarz, zdjąwszy uprzednio kaptur - ... też ich bardzo nie lubię. Pokój, na parterze, żebym się ja - wskazał lisołaczkę - i ona zmieściła, na jedną noc. I jedzenia, jak dla sześciu ludzi. Płacę za nią.

Gospodarz nie miał zamiaru więcej dyskutować z dwójką przybyszów, ostatecznie zgodził się zapewnić odpowiedni pokój oraz jedzenie dla sześciorga, chociaż minotaur musiał przyjąć wręcz zaporową cenę jak na takie usługi. Otrzymawszy klucz oraz zapewnienie, że jedzenie niedługo zostanie dostarczone, ruszyli do swojego pokoju, który znajdował się na końcu parterowego korytarza. Na ich drodze stanęło troje ludzi, jeden z nich wyglądał na całkowicie nietrzeźwego, ledwo mogąc ustać na nogach.

- Udajesz twardego, ale z ciebie zwykła krowa jest...! - zawołał nietrzeźwy.
- Nie chcemy cię tu, odejdź, albo zaraz nauczymy cię dlaczego zwierzęta śpią na dworzu... - powiedział drugi.
- Hej koteczku, mleczka szukasz? Krowy szukaj, a nie byka! - na słowa trzeciego spora część karczmy zahuczała gromkim śmiechem.

Shankor westchnął, a jego nozdrza rozszerzyły się, by zaraz po tym zmaleć do normalnego rozmiaru.

- Wiecie jaka jest różnica między Wami a diabłami? - jego ręka się poruszyła, a po chwili pojawił się w niej olbrzymi dwuręczny topór, który opierając się trzonkiem o podłogę, przewyższał samego minotaura przynajmniej o stopę. Sama broń ledwo się mieściła w środku pomieszczenia, a wszyscy w karczmie ucichli z przerażenia widząc monstrualną broń.

- Diabły ciężej zabić. - jego wzrok spoważniał, a dwójka z nich cofnęła się instynktownie o krok, wyczuwając coś, z czym nigdy nie chcieliby się zmierzyć. - Proszę, zejdźcie nam z drogi i oddajcie się z powrotem piciu i jadle.

W tym momencie jednak nietrzeźwy zamachnął się, tracąc prawie równowagę, a następnie wystosował potężny sierpowy w brzuch minotaura i... Nic się nie stało. Góra mięśni nie była w stanie nawet poczuć czegoś takiego od nierozważnego pijaka. Dwójka pozostałych podskoczyła do pijusa i pośpiesznie zabrała go z widoku rogatego olbrzyma. Minotaur odwrócił wzrok w stronę wejścia i do większości pozostałych gości, którzy jak tylko na nich spojrzał, odwrócili pośpiesznie wzrok nie chcąc zadzierać z kimś takim. Wtedy też w jego ręku zniknęła broń i mogli kontynuować podróż do pokoju, po nieprzyjemnym zdarzeniu.

        Owe pomieszczenie cechowało się sporą przestrzenią, wystarczającą nawet dla minotaura. W środku znajdował się prostokątny stół w krzesłami na dwóch końcach, pojedynczej solidnej sofy, dwóch niewielkich szafek, pojedynczego wieszaka na płaszcze czy ubrania, a także dwóch małych łóżek jednoosobowych. Oczywiście - nie było możliwości, aby Minotaur w nim się zmieścił, jednak on sam był całkowicie przyzwyczajony do spania na podłodze. Na lewej ścianie były dwa okna, zaś na prawej drzwi, prowadzące do malutkiego pomieszczenia z wanienką do wykąpania się. Nic dziwnego, że ten pokój był wolny - nikt nie chciał wydawać takiej ilości pieniędzy na odrobinę większy pokój, zaś minotaur był do tego zmuszony, gdyż był on jedynym - w którym on sam by się zmieścił... Nie czekając dłużej, odstawił jedno z krzeseł, zaś bezproblemowo przestawił całą sofę do stolika, gdyż krzesło nie wytrzymało by jego ciężaru. Wkrótce mieli podać jedzenie...
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości