Maagoth[Karczma] Przygotowania do misji

Niezwykle malownicze miasteczko położone na wschodnim stoku gór, nad rzeką Sangral spływająca z wysokich szczytów. Mieszkańcami Maagoth są głównie górnicy pobliskiej kopalni srebra i drwale. Ludzie tutaj są raczej skryci, ale przyjaźnie nastawieni do przybyszów.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Trzask płomieni? Naiwnością byłoby zakładać, że smok nie mógł odczytać jej aury. W przeciwieństwie do niego nie miała jednak powodu, żeby ją ukrywać. To nie Maie porywali bydło z pastwiska. Nie Maie straszono niegrzeczne dzieci. Smoki od zawsze budziły grozę. Dumne i potężne stworzenia, gromadzące w swoich pieczarach niewyobrażalne bogactwa...
- No, może nie wszystkie. - Gardenia uśmiechnęła się pod nosem. Dumuzi nie wyglądał na zbyt majętnego. Raczej jakby wrócił prosto z pola bitwy. Kobieta napiła się z kubka, odstawiła naczynie, zamrugała kilka razy, żeby odzyskać ostrość widzenia. Czemu smok tu przyszedł, pytał? A skąd ona miała to wiedzieć? Pierwszy raz go widzi.
Nie czuła już bólu głowy. Zresztą nic już nie czuła. Jej świat był kołysaniem.
Odgarnęła włosy z twarzy, odchyliła się w tył i oparła o krzesło. Westchnęła, zamrugała i popatrzyła na ciemnowłosego. Chyba powinna coś odpowiedzieć. Zmarszczyła brwi, starając się nadać swojej twarzy powagi - Ja... - wzruszyła ramionami i pokręciła głową - ...nie wiem. - Gdzieś z głębi podświadomości natchnął ja filozoficzny duch, więc plotła co jej ślina na język przyniesie. - Czy to ważne? Przeszłość nie istnieje. Przyszłość jest tajemnicą. Tylko teraźniejszość jest ważna. - stuknęła kubkiem jego dzban - Twoje zdrowie smoku.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

- Za Maie. - Zaryzykował stwierdzenie obserwując twarz Gardenii w poszukiwaniu wyrazu, lub słów, zaprzeczenia. Uważał, że w takim stanie hamować żywiołowości której już raz dała upust odkrywając wszystkie karty. Smok wolał subtelności, rozmowę wiodąc w labirynt luster, pułapkę na prawdę, intelektualną zabawę podczas rozmowy. Dlatego smoki miały opinie kłamców, a Dumuzi nie był inny. Odstuknął się dzbanem i poczynił z niego jeden, swoisty łyk.
- Teraźniejszość to pył. Wraz z latami, przeszłość rośnie. Pojawiają się perspektywy – rośnie przyszłość. Teraźniejszość stoi pomiędzy nimi jako nikły stan przejściowy.
-Upiła się. Trudno. Zbyt wiele słyszałem opowieści o mądrości płynącej z Ardy aby z niej nie skorzystać. Nawet gdybym musiał najpierw wypić zawarty w niej alkohol.
- Moglibyśmy razem wiele zyskać. Nawet kilkudniowe studia lub działanie odbiłby się korzyścią.
Luther miał cały czas na oku. Nie chciał, aby ptaszek mu gdzieś uleciał.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Smok! Tego się w żadnym razie nie spodziewał. Może i czytał gdzieś, że niektóre ze smoków potrafią przybrać ludzką postać, ale jakoś to do niego nie trafiło. O Dumuzi myślał raczej jak o jakimś wojowniczym naturianie, w końcu to tych spotyka się tu najczęściej. Ewentualnie czarodzieju, który wolał poświęcić się wojaczce, ale to było mało prawdopodobne. Wiadomość o Maie nie przejęła go tak bardzo, w sumie czegoś takiego się spodziewał. Ale smok?! Miał ochotę wstać i zostawić to towarzystwo, ale zauważył, że Dumuzi go obserwuje. A Luther nie zamierzał go prowokować. Został więc na miejscu, starając się zachować idealnie kamienną twarz, choć ta jego umiejętność była wystawiana na ciężką próbę.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Zrobiła zdziwioną minę. Takiej propozycji się nie spodziewała. Z jakichś powodów smok chciał jej towarzyszyć przez jakiś czas. Czegoś od niej chciał. Czego? Rozpatrując różne warianty i możliwości Gardenia parsknęła śmiechem. Niektóre z nich były naprawdę dziwne. Zaraz jednak uspokoiła się i doprowadziła do jako takiego porządku mentalnego.
- Skup się - wydała sobie wewnętrzny rozkaz. Nie było to proste, ponieważ jej myśli rozlewały się bez ładu i składu jak wrząca magma. - To nie przelewki.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Dumuzi nie należał do osób, którym warto ufać. Mówił o obopólnej korzyści ale jego aura nie wskazywała na kogoś, komu na sercu leży dobro innych. Raczej na osobę działającą tak, jak jej w danej chwili pasuje. Nie wierzyła, by jego propozycja w jakikolwiek sposób nacelowana była na jej korzyść. Smok miał jakaś zachciankę i chciał ją zrealizować. Krótko mówiąc, był niebezpieczny.
Ona również.
Od dawna pracowała nad tym, żeby rozwinąć swoje zdolności panowania nad ogniem do poziomu arcymistrza. Do tego potrzebny jej jednak był kontakt z innymi magami. Cokolwiek szykował smok jego magiczny talent był bezsprzeczny. Obserwacja go podczas tworzenia zaklęć, sposobu w jaki zarządzał swoją energią, mogłaby jej się przydać.
Westchnęła. Kątem oka spojrzała na Luthera. Pozostawał spokojny i opanowany. Wydawał się zupełnie nie przejmować całą sytuacją.
Przeniosła wzrok z powrotem na Dumuzi.
- To ciekawe. Opowiedz mi coś więcej o swoich planach.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Luther odrobinę zaimponował smokowi. Głównie opanowaniem i nieodejściem ze stolika. Wręcz na tyle, że postanowił nie czynić z nim nic. Acz... Dumuzi nigdy przedtem nie posiadał sługi. Uważał, że takie rzeczy winno się praktykować przy posiadanej siedzibie. Poza tym, o sługę było dość trudno. Większość istot magicznych zasługiwała w jego mniemaniu na równe traktowanie i w pełni honorowe. Natomiast reszta, której nawet opcjonalnie można było zmusić do służby, była stanowczo za mało żywotna. Poza tym tutaj pojawiała się cienka warstwa różnicy pomiędzy niewolnikiem, służącym i kompanem.
- Chociaż... Jeden z moich braci podróżował na czele całej kohorty. Co prawda nie uchroniło go od padnięcia na jakaś obcą zarazę... Ojciec się ucieszył. Po to mia tylu synów, aby wytrwali najlepsi. Nie wspominając, że za niecałe trzysta lat planował letarg. Ktoś na ten czas dostanie jego bogactwa i zapłatę do własnych. Cóż, takie są nasze smocze rodziny.
- W najbliższym czasie chcę uleczyć się z pewnych pozostałości po pobycie w otchłani, ale wątpię abyśmy razem dotrwali do tego momentu. - Stwierdził tonem obojętnym, drapiąc się za uchem. - W trakcie, co bardziej okaże się dotyczące ciebie. - Napił się jeszcze raz wina. Pewne powiedzenie, pić jak smok, mogło okazać się prawdziwe. Syknął przez zaciśnięte zęby, ból po przemianie wypromieniował z nogi na prawie całą lewą stronę ciała. - Mam zamiar zwiedzić świat, poznać jego tajemnice, zdobyć kolekcje cennych rzeczy, nauczyć się czegoś nowego. To wszystko. A, i jeszcze, również przy okazji – oczy jego przybrały dziki wyraz, twarz stała się momentalnie bardziej złowieszcza i nieprzyjemna. Trochę jak zbira w ciemnym zaułku. – Zabić jak najwięcej demonów.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Zerknął na Gardenię, która zdawała się dość... no cóż, pijana. Właściwie to całkiem mocno pijana. O ile mógł to ocenić, nik rozsądny nie spotkałby się ze smokiem po pijanemu, więc "wpadnięcie" na Dumuzia nie było w żadne sposób umówione, a tylko zamaskowane ze względu na niego. Nie, to musiał być prawdziwy przypadek.
Luther miał pewien dylemat - mówili o zdobywaniu wiedzy. Sęk w tym, że wśród budynków, których miał wykonać plany, była Podziemna Biblioteka. Znajdowała się, jak nazwa wskazuje, pod ziemią i było do niiej kilka wejść. Wywiad znał niestety tylko dwa i Luther miał odnaleźć pozostałe a przy okazji sporządzić dokładniejszy rozkład pomieszczeń. Teraz nie wiedział tylko, czy napomknać o tym towarzyszom. Teoretycznie dawałoby to szansę na ewnetualną współpracę, ale z drugiej strony zdradziłoby go od razu - Podziemna Biblioteka była pilnie strzeżoną przed obcymi, a nawet zwykłymi obywatelami, tajemnicą Maagoth.
Na razie Luther postanowił milczeć i czekać na dalszy rozwój rozmowy.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Uuuh - westchnęła. Starała się usilnie nadążyć za barwna i wielokrotnie złożoną wypowiedzią smoka ale koniec końców nie udało jej się to. Leczenie. Podróże. Wendetta. Nauka. Głowa ciążyła jej coraz bardziej w stronę blatu.
- Czekaj, czekaj, czekaj... - pomachała palcem uniemożliwiając smokowi dalszą wypowiedz. Nabrała powietrza. - Bo muszę... - przerwała, szukając właściwego słowa - ...to przemyśleć....
- I odpocząć.
- ..Więc. Jeśśśli ci się nie śpieszy...sspotkajmy się jutro. Ppo południu. Tutaj. I...pogadamy o tej wyp...rawie.
Znowu nabrała powietrza. Czknęła. Lewą ręką złapała za oparcie.
- Mam dosyć na dziś. Panowie. - powoli wstała z krzesła - Miłego wieczoru. - z uśmiechem kiwnęła im głowa i powlokła się w stronę schodów na piętro. Nie była pewna, czy do południa się obudzi ale w tej chwili mało ją to obchodziło. Chciała się znaleźć w swoim wyrku.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Smok skomentował słowa Gardenii zdecydowanym, widocznym i głębokimi skłonem głowa w dół i w górę. Na twarzy pojawił się wąski uśmiech. Odprowadził kobietę wzrokiem.
- Luther – powoli, nie narażając zbytnio obolałego ciała, zwrócił je w kierunku szpiega. Poczynił chwilę przerwy, bynajmniej nie dla zwiększenia efektu czy zebrania myśli. Rozkoszował się chwilą powrotu ogniska bólu do nogi, widać doskonale było to na jego twarzy. Jeszcze się przespać, odpocząć po podróży i będzie sprawny jak za dobrych lat. Powiedzmy.
- Wyglądasz mi na typ szelmy i łotra. Dość rozsądnego łotra. Zadam proste pytanie. Potraktuję cię Lutherze lepiej, niżeli winem rasy niższe. Dam wybór. Pragniesz teraz odejść w swoje sprawy czy też być mi za służbę do odwołania przez ciebie lub mnie, półkrwisty. W innej konfiguracji cię nie akceptuję.
Dumuzi postanowił dopić resztki wina z drugiego naczynia co też uczynił. Potem... Chyba zamówić trochę jadła i udać się z nim do pokoju. Zjeść i zasnąć snem spokojnym pozwalającym odpłynąć cierpieniom. Może bez koszmarów – na to naprawdę liczył.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

- Tak właściwie to jestem raptem ćwierćkrwisty - sprecyzował. - I, wybacz, ale mam tu robotę do wykonania. A nawet gdybym nie miał to i tak wybrałbym opcję pierwszą. Więc... - wzruszył ramionami. - Chyba już pójdę.
I, nie czekając na odpowiedź, wyszedł z karczmy, po czym zniknął pomiędzy uliczkami.

Ciąg Dalszy: Luther
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Luther wcale go nie poirytował, a przedstawiwszy sprawy taj jak uczynił smok, nie mógł wyciągać po człowieku konsekwencji. To byłoby niehonorowe. Dumuzi jak zamierzał, tak poczynił lecz nie zamówił jedzenia. Uznał, że bez jadła będzie lepiej spadł. Zabrał ze sobą dwa dzbany, odstawił je karczmarzowi i poprosił o pokój. Zapłaciwszy, udał się na górę. Powoli, flegmatycznie, wspiął się po schodach uważając na obolałą nogę.
Zamknął za sobą drzwi, kapelusz powiesił na klamce. Najpierw tylko przysiadł na brzegu łózka w szerokim rozkartkować, wpatrując się w podłogę. Zastanawiał się nad zabezpieczeniem noclegu, nawet najprostszym alarmem lecz postanowił tego nie czynić. Dumuzi nigdy nie był szczególnie rozrzutny w wykorzystaniu magii. Nie znaczy to, że jej unikał. Podczas nauki i dalszych badań zaklęcia pojawiały się jedne za drugim, lecz w czasie normalnej egzystencji zwykł się ograniczać do najprostszych sztuk. Postanowił nie czynić alarmów również na drugi fakt – smok miał na obecną chwile po prostu dosyć jakiejkolwiek magii. W otchłani przyszło mu jej używać w celach nie własnych, a cudzych, do tego w sposób wyjątkowo podły w porwaniu do specyficznego kodeksu Dumuziego – to wystarczyło, aby mu magię zbrzydzić. Nie wspominając, że z niewoli uciekł niedawno, a biorąc poprawkę na smoczą miarę czasu – przed chwilą.
Westchnął. Na mocy dawnego przyzwyczajenia zaczął zdejmować łaszcz i torbę lecz w w trakcie przerwał. Przerwał i spojrzał na swe dłonie, zacisnął je. Bardzo słabe czucie, znikome. W obecnym stanie gdyby ktoś wsadził mu nóż między żebra, to mógłby rzucać monetą czy poczuje to kiedy napastnik rozpruje cały brzuch czy może jak już zacznie grzebać w jelitach. Jaką przeszkodą było trochę niewygody? Ba! Czym była niewygoda w czasach niewoli, nie istniało takie pojęcie odrębnie gdyż nie istniała wygoda. Było tylko źle i gorzej. Kiedy ten drań... Dumuzi tknął palcem sygnetu na swym palcu, zmrużył oczy. Magia, obca magia. Aż się wzdrygną.
- Nie rób tak! Tak nie przystoi dumnemu smokowi. Nie złamano mnie, nie wtedy. Czy teraz miałyby mnie złamać wspomnienia?
Sporo czasu siedział tak w bez ruchu, ze stałym, pulsującym bólem nogi, a jednak słabnącym z każą chwilą. Minęła godzina, zbliżała się druga spędzona w bezruchu. Myślał. Porządkował stare fakty i na ich tle umieszczał nowe wiadomości. Położył się spać. Noc przespał jak kamień. Gdy się obudził, a spał długo, nie pamiętał aby miał koszmary. Po raz drugi od wielu lat nie śniło się mu nic. Tylko cisza, spokój, pusta, czerń kołysząca zmysły do odpoczynku.
– Nie ma bólu. Wreszcie. Gdybym wrócił do swej naturalnej postaci, znowu by bolało Nie zrobię tego. Co za ulga...
Westchnął. Kiedy wyszedł z pokoju, zbliżało się już południe. Chyżo zszedł schodami na dół, zapłacił za strawę i z talerzem pełnym jadła przysiadł się do pustego stolika. Począł jeść. Co prawda posiłek którego samemu się nie upolowało tracił na smaku razem ze strawą z którą można było wcześniej porozmawiać – gdy nie ma się bestii i klejnotów na zakąskę, je się co jest pod ręką.
- Ciekawe czy przyjdzie...
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Pojawiła się w głównej izby o czasie. Karczmarz krzątał się przy stolikach, czyszcząc je z kurzu i pozostałościach z poprzedniego wieczoru. Mogła zejść na dół wcześniej ale poczekała z tym do południe. Już dawno nie dane jej było spać w prawdziwym łóżku i chciała się nim nacieszyć. Dzięki przeprowadzonej nad ranem szybkiej cyrkulacji energii w organizmie udało jej się całkowicie usunąć z niego resztki alkoholu tak, że swój pokój opuściła rześka i w dobrym nastoju. Przez chwilę myślała o tym, żeby związać włosy w kuc ale ostatecznie puściła je luzem.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła, ze magiczny jaszczów, ukrywający się pod postacią człowieka, zasiadł przy jednym ze stolików. Uśmiechnęła się pod nosem i założyła ręce. Nachylający się nad swoim talerzem smok wyglądał prawie sympatycznie. Im bliżej jednak do niego podchodziła, tym wyraźniej otaczająca go aura dawała znać, jak bardzo mylne było to odczucie. Obserwując uważnie jego ruchy i nie tracąc ani na chwilę czujności zasiadła na przeciwko ciemnowłosego.
- Dzień dobry Dumuzi. - spokojnie przyglądała się jak dokańcza swój posiłek - Zastanawiałam się nad twoją propozycję i myślę, ze mogłabym ci potowarzyszyć przez jakiś czas. O ile nie zmieniłeś zdania.
Oparła się wygodnie o krzesło i czekała na jego odpowiedz. Karczmarz, widząc nowego klienta, szybkim krokiem skierował się w jej stronę. Gardenia, kręcąc głową, zawróciła go z powrotem za bar.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

- Witaj.
Rzekł pomiędzy jednym kęsem sporej pajdy chleba, a drugim. Niezbyt się spieszać, dojadł pierwszy z dwóch kawałków mięsa na talerzu. Zjadłszy go, mógł powrócić do rozmowy.
Drugi pozostawił do skonsumowania za chwilę.
- Doskonale – kiwnął głową. - Dawno nie podróżowałem inaczej niżeli samotnie. Gardenio, czy nie wyrwałem cię z bieżących sprawunków w których pomogłaby ci moja kompania? Jeśli nie – począł konsumpcję drugiej części posiłku – kuszące wydają się mi kontakty z druidami. Nie wspominając o tym, że można łatwo zdobyć kilka specyfików. Zamówić ci coś?
Odrobinę pożałował swej propozycji. Polubił karczmarza i akurat jego nie miał zamiaru oszukiwać, chciał mu płacić materialnym pieniądzem miast składać na dłonie iluzje. Poza tym, jeśli miał zamiar tutaj wracać, nie miał ochoty zaprzątać sobie głowy utrzymywaniem w istnieniu iluzjonistycznego pieniądza. Prawdziwe? Stanowczo zbyt irytujące w tworzeniu aby Dumuzi to czynił chętnie.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Nie, dziękuję. - pokręciła głową, splotła ręce nad głowa i zdrowo się przeciągnęła. Towarzyszyło temu niewielkie ziewnięcie. Po chwili wróciła z powrotem do rozmowy - Nie potrzebuję pokarmu do przeżycia. Próbuję go od czasu do czasu ale wyłącznie dla przyjemności.
Następnie pochyliła się do przodu i oparła łokciami o blat stolika. Położyła brodę na złożonych dłoniach i patrzyła jak smok wcina.
- Jest jedna rzecz, którą chciałbym ustalić zanim wyruszymy. Rozumieniem, że jesteś wściekły na te demony, które cię więziły i masz prawo je ścigać. Ale. Nie popieram pomysłu atakowania każdego przedstawiciela tego gatunku, na którym zawiesisz oko. Więc... - nabrała powietrza - ...jeżeli wdasz się w walkę z kimś, kto nie żywił wobec ciebie wyraźnie wrogich zamiarów - wypuściła powietrze - na mnie nie licz.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

- Prawdę mówiąc to mam bardziej wyrafinowane zamiary w tej dziedzinie... Ale dobrze. Akceptuje ten warunek.
Insynuacje jakoby smoki nie potrafiły się powstrzymać odrobinę zraniły jego dumę co widać było po niechętnym grożeniu mięsa oraz wyrazie jego twarzy. Lecz po prawdzie Dumuzi nie był do końca pewny czy będzie w stanie się pohamować. Teraz tak, ale jak przyjdzie co do czego – czesać go będzie wyjątkowy test charakteru. Musiał również zwrócić uwagę na to, że równie dobrze może taić zemstę przed kobietą. Ale do tego jeszcze czas...
- Energią? Wiem, że twój rodzaj oddziałowe z nią w niezwykły sposób. Zawsze mnie zastanawiało tylko, czy skupiać ją musicie w sposób świadomy? Musicie mieć dostęp do rezerwuarów mocy czy też zbieracie drobiny ze świata, albo... - zamilkła chwilę, postarał się aby w jego następnej wypowiedzi nie zabrzmiało nic niestosownego raz sugerującego zły zamiar – jesteś w jakiś sposób źródłem mocy, kondensując energię. Mam racje?
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Nie, nie gromadzę energii...
Zastanawiała się przez chwilę, czy powinna rozmawiać na ten temat z Dumuzi.W końcu chodziło o źródło jej siły, ale i słabości. W końcu jednak doszła do wniosku, że smok i tak dotarłby do tych informacji na swój sposób. Lepiej więc jeżeli usłyszy to od niej.
- Ja jestem energią... - podniosła rękę, zmieniając jednocześnie strukturę przedramienia z żywego ciała na strumień mocy. Skórzana rękawiczka, tracąc w jednej chwili oparcie, przeleciała przez jaśniejący, energetyczny twór i opadła na drewniany blat -...a energia jest mną. Za każdym razem kiedy korzystam z zaklęć wykorzystuję do tego moją wewnętrzną siłę. Dlatego muszę uważać, żeby nie zużyć jej zbyt wiele na raz.
Strzepnęła dłonią, pokrywając ją na powrót ciałem. Sprawę zaklętej bransolety oraz dodatkowego źródła poboru energii postanowiła zachować dla siebie. Nie czuła się winna. Była przekonana, że smok również nie mówił jej o sobie wszystkiego.
- Ach, właśnie - nowa myśl wpadła jej do głowy - Widziałam jak wczoraj utykałeś. Mogę zająć się twoją nogą ale tylko wtedy gdy przyjmiesz swoja naturalną postać.
Nie było sensu leczenia ludzkiego ciała, skoro zranione było smocze. Po przemianie urazy pojawiłyby się na nowo.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Na moment przerwał wcinanie aby obejrzeć rękę i małe widowisko które mu zapewniła jedna z Ardheni. Na dłoń spoglądał jak wtedy, kiedy pierwszy raz ujrzał kobietę, wzrokiem maga badającego obiekt. Uśmiechnął się i w uśmiechu, tym jednak symbolu przyjaznym znalazła się nuta bestii szczerzącej żeby. Bo był smokiem.
- Wyspałem się i już mnie nic nie boli. Gdyby była to tylko kwestia fizycznych ran to zajęłoby mi jeszcze mniej czasu... Tak musiałem się przespać. To tylko ból, nie powiązany z fizycznymi ranami. Ale na przyszłość, mogę sprawić aby moje obydwie formy na siebie wpływały lub je oddzielać.
Nie miał zamiaru mówić kobiecie o swoich problemach przebywania w naturalnej postaci. Nie, aby to była tajemnica – wszak ból bywał obezwładniający, w nim płaciło się cenę. Lecz następował potem, Dumuzi zawsze mógł być smokiem. Ponadto taki stan to upokorzenie starego gada, wręcz potwarz. Smok właśnieczyścił talerz z resztek jedzenia. Kiedyś był mistrzem kontroli własnej formy – potrafił przybierać postać zwierząt, a także całkiem nowe formy hybryd. Lecz nie zdjął uroku nemorian w całości. Niestety.
- Do tego leczenie. Ładnie, ładnie... Jesteś naprawdę wybitnym stworzeniem.
Zablokowany

Wróć do „Maagoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości