MaagothW miasteczku

Niezwykle malownicze miasteczko położone na wschodnim stoku gór, nad rzeką Sangral spływająca z wysokich szczytów. Mieszkańcami Maagoth są głównie górnicy pobliskiej kopalni srebra i drwale. Ludzie tutaj są raczej skryci, ale przyjaźnie nastawieni do przybyszów.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Redevain
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej, syn Ducha Światłości
Profesje:
Kontakt:

W miasteczku

Post autor: Redevain »

Miasteczko Maagoth było przyjemne, Redevain wraz z Aven dotarli tu niecałe dwa dni temu. W tym czasie zdążyli się zaaklimatyzować w domku dla dwóch osób. Znajdował się on tuż obok spływającego w dół jeziorka. Wynajem był tani, ale to tylko ze względu że starsi właściciele już go nie potrzebowali, bo w ciągu swojego życia wybudowali sobie większy dom, powyżej miasteczka. Redevain siedział w mini gabinecie, szukając przydatnych rzeczy po półkach, jednak niczego nie znalazł wartego uwagi. Zmienił strukturę swojej zbroi i zamienił ją w stalowy kloc, który teraz bardziej pełnił funkcję dekoracyjną. Zaś swoje czerwono białe szaty miał zawieszone na wieszaku. Był teraz ubrany tylko w szarawe spodnie, i lnianą jasną koszulę. Zbliżało się południe, co sprawiało, że większość dzieci wracała z swoich codziennych obowiązków, opierających się na przynoszeniu wody i zbierania chrustu na opał. Matki rozwieszały pranie na sznurach, a gdzieś w oddali kowal uderzał w kowadło młotem, tworząc kolejny twór na zamówienie, lub po prostu na półkę sklepową obok.

Redevain wstał, wyszedł z gabinetu i zastał Aven w przedpokoju. Podszedł do niej, ułożył delikatnie dłoń na jej ramieniu i rzekł:
- To tymczasowe, poczekamy aż cała sprawa ucichnie a później zobaczymy co dalej - Aven nie odpowiedziała od razu, więc Redevain dodał. - Chodzi o twoją matkę?
Awatar użytkownika
Aven
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Aven »

List gończy wysłany za nią i kapitanem zbulwersował ją najbardziej... Jak oni tak mogli. Nigdy nie przypuszczałby, że tak zakończy się proces, który miał udowodnić jej niewinność. Nie było czasu do stracenia. Kapitan Redevain przyszedł z pomocą i uratował ją od stryczka. Nie wiedziała co się stało z matką, gdyż uciekając szybko straciła ją z oczu.
Zresztą kapitan nalegał, aby się nie zatrzymywać i jak najszybciej opuścić rodzinne miasto. Gdy dotarli do miejsca, w miarę bezpiecznego, utworzyła portal. Weszli w niego i po chwili znaleźli się w miasteczku, położonym na wschodnim stoku gór.
Niedaleko przepływała rzeka Sangral. Z tego, co zauważyła, mieszkańcami byli górnicy i drwale. Nikt specjalnie nie zwracał na nich uwagi. Była zadowolona z nowego miejsca... malownicze osiedla wzbudzały pozytywne emocje. Kapitan po zwiedzeniu okolicy, zdecydował się na wynajem drewnianego, parterowego domku u starszych gospodarzy. Było tam czysto i schludnie. Przed domkiem był ganek z werandą, na którym stał bujany fotel zrobiony z plecionki. W środku niewielki salon, mała kuchnia ze spiżarnią, gabinet z biurkiem, sypialnia z dużym łożem, niewielki pokój z sofą oraz łazienka. Even zajęła niewielki pokój i postanowiła doprowadzić się do porządku. Stworzyła jasnoróżową sukienkę z falbankami i niewielkim dekoltem, którą ubrała. Zbliżało się południe. Wyszła do przedpokoju i zobaczyła wychodzącego z pokoju kapitana, który delikatnie położył rękę na jej ramieniu i zapytał o matkę.
- Tak... ciągle myślę o tym, co się z nią stało... Nie zasłużyła na to, co ją spotkało.
Spuściła oczy - Dziękuję za wszystko - wyszeptała.
Awatar użytkownika
Redevain
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej, syn Ducha Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Redevain »

- Nie musisz dziękować - także wyszeptał. - Twoja matka to dobra czarodziejka - powiedział już głośniej Redevain opuszczając swoją dłoń z ramienia Aven. - Z pewnością udało się jej uciec - dodał wyglądając za okno. Zauważył jak para idąca przed siebie trzymała się za ręce, mężczyzna o długiej brodzie ale w młodym wieku i kobieta o kasztanowych włosach, bez jednej ręki. Chyba zmierzali na targowisko, co wydało się Kapitanowi dobrym pomysłem, by zaopatrzyć się w prowiant i zaczerpnąć świeżego powietrza. Z punktu strategicznego, na wypadek odnalezienia ich, byłoby warto znać całe miasteczko, a przynajmniej jego część. Jednak sam spacer jest także dobrym pomysłem.

- Ubierz się, wychodzimy. Spacer dobrze nam zrobi - rzekł do Aven ściągając swoje szaty z wieszaka. Nie był przekonany co do swoich wcześniejszych słów, nie miał nic lepszego do powiedzenia, od standardowych rzeczy do wykonania, a szczerze wątpił by jej matka zdołała uciec. Jednakże sądził, że spacer dla Aven dobrze zrobi, może jej się poprawi humor. Szczególnie, że nad ich głowami ciążył groźba śmierci pod postacią łowców nagród i stryczka.
Awatar użytkownika
Aven
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Aven »

"Chciałabym wierzyć jego słowom, ale myślę, że doszło do najgorszego... Wiem... trzeba zawsze mieć nadzieję, a jednak w tym przypadku jest mi o nią bardzo trudno." Była wdzięczna kapitanowi za jego słowa otuchy, które w tym momencie były jej wręcz niezbędne.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała wstrzymując oddech, gdyż przypływ fali goryczy i emocji był nie do opanowania. Ale ostatkiem sił zapanowała nad nimi. W oku pojawiła się jedyna łza, która spłynęła po policzku. Delikatnym ruchem dłoni wytarła ją tak, aby kapitan nie zauważył. Niewiadomo dlaczego, ale wstydziła się swoich kobiecych słabości przed nim. Wolałaby, aby uważał ją zawsze za silną, odważną i niezłomną. Ale w przypadku matki... którą tak kochała... niezależnie od swojej woli, nie umiała zapanować nad emocjami. W końcu westchnęła głęboko - Tak, chodźmy na spacer, to świetny pomysł, przy okazji kupimy coś do jedzenia, spiżarnia jest pusta i wypadałoby ją zaopatrzyć - dodała z mimowolnym uśmiechem.
- Tylko jeszcze coś nałożę na siebie - powiedziała w stronę kapitana. Wyczarowała lekkie, wierzchnie okrycie, które nałożyła na sukienkę a na nogi czółenka o barwie jasnego złota.
- Jestem gotowa do wyjścia - rzekła, upinając włosy w fantazyjny koczek.
Kapitan odpowiedział jej uśmiechem, służąc jej swoim ramieniem.
- No to chodźmy - dodał, otwierając drzwi.
Ostatnio edytowane przez Aven 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Linnea
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśna Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Linnea »

        Słońce niemalże już górowało w zenicie, kiedy w miasteczku pojawiła się nowa postać. Była z pewnością osobliwością w tym miejscu, a na pewno już wyróżniała się z tłumu, o ile w takim miejscu można w ogóle mówić o tłumach. Tym co ją wyróżniało od reszty, był nie tyle jej ciemny ubiór, co kaptur który miała na głowie oraz wyczuwalny na kilkanaście stóp bijący od niej niepokój. Kiedy nieznana nikomu kobieta, bo istotnie - była to z pewnością kobieta, przechodziła główną ulicą Maagoth, niektórzy ciekawscy oglądali się za nią, albo co odważniejsi próbowali zajrzeć jej pod kaptur. Niektórym udało się ujrzeć jej twarz i ze zdumieniem odkrywali kim była, na co Linnea nie zwracała większej uwagi. Była skoncentrowana na swoim celu, a jej celem było odnalezienie człowieka, który zabił jej przyjaciela, Initha. Nie bez powodu zagościła akurat do tej miejscowości. Z pewnego poufnego źródła dostała informację, że podobny do jej oprawcy osobnik pochodził właśnie z tych stron. Chciała to sprawdzić.
        Elfka udała się więc do kowala, który miał być dobrym znajomym poszukiwanego mężczyzny, a następnie do kilku innych osób, przypadkowych bądź nie. Po krótkich wymianach zdań i wielokrotnym pokazywaniu zręcznie wykonanego rysopisu - zresztą nawet nie jej autorstwa, mogła po raz kolejny już w tym miesiącu stwierdzić ten sam fakt - to raczej nie był on.
Wychodząc od wyjątkowo gadatliwej gospodyni, Linnea pokręciła jedynie głową. Została jeszcze jedna, ostatnia osoba, a byli to rodzice podejrzanego. Oczywiście podchodziła do tego niemalże lekceważąco, z reguły rodzina z pewnością nie zdradziłaby bliskiej im osoby, więc dla niej była to tylko czysta formalność . Nie miała jednak nic lepszego do roboty, dlatego też udała się w tamtym kierunku. Według jej informacji mieszkali oni w niewielkim domu obok jeziorka, gdzie też się udała.
Kiedy tylko stanęła przed opisanym przez jej informatora budynkiem, otworzyły się w nim drzwi.
Awatar użytkownika
Redevain
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej, syn Ducha Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Redevain »

        Redevain lekkim ruchem otworzył drzwi i wraz z Aven wyszli na zewnątrz. Fala ciepła uderzyła Redevaina jak i zapewne Aven. W domku wydawało się, że jest o wiele chłodniej. Redevain rozpiął guziki przy kołnierzu, odkrywając przy tym część koszuli pod nią i klatki piersiowej. Ciekawym rozwiązaniem było umiejscowienie starego domku właścicieli i ich nowego. Dokładnie widać go było w wzgórzu, a balkon był skierowany właśnie na domek w dole. Pewnie nie raz zaglądają, czy ich wynajęty domek nie stanął przypadkiem w płomieniach. Szczęście, że żadne okno nie jest skierowane w stronę balkonu, to by Redevainowi strasznie przeszkadzało. Nie lubi czuć się kontrolowany.

        Spojrzał przed siebie i dostrzegł osamotnioną postać w kapturze, nieruchomą, wpatrująca się w nich. Czyżby jeden z łowców nagród?
Redevain potajemnie dał znak Aven by ta przygotowała odpowiednie zaklęcie w ramach niebezpieczeństwa. Wykonał krok w przód, zasłaniając ciałem Aven, by ta mogła się skupić.

- Kim jesteś? - spytał twardo, jednocześnie oczekując odpowiedzi i jakiegokolwiek ruchu od nieznajomej mu postaci.
Awatar użytkownika
Aven
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Aven »

        Przez moment nie była zorientowana, o co chodzi. Redevain zasłonił ją swoim ciałem. Zdążyła tylko zauważyć zakapturzoną postać. Natychmiast otrzymała przekaz myśli od niego: "Sprawdź, kto to jest". Aven nie mając czasu do stracenia, zbadała szybko aurę nieznajomej postaci. Wyczytała, że posiada magię i że nie jest zbyt ofensywna. Jest to leśna elfka o dużej gibkości. Nie odczytała w niej agresji a raczej ciekawość, która ją tutaj przywiodła.
Niemniej wyczuwała od niej jakąś dziwną rozpacz spowodowaną silnymi przeżyciami emocjonalnymi. "W porządku, jesteśmy bezpieczni". Aven wyszła zza pleców Redevaina i lepiej przyjrzała się tajemniczej nieznajomej. Miała na sobie ciemny płaszcz i kołczan oraz krótki łuk, przewieszony przez ramię. Spod kaptura wychodziły pasemka kruczoczarnych włosów.
Po chwili odezwała się kierując słowa w stronę elfki.
- Czego tu szukasz - zapytała odważnie, czując oddech Redevaina na swoich plecach. Poczuła jego silny dotyk ręki. " Nie boję się, jesteśmy bezpieczni" - odrzekła mu w myślach.
Ostatnio edytowane przez Aven 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Linnea
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśna Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Linnea »

        Linnea na gwałtowną dosyć reakcję człowieka, bo niewątpliwie ten dobrze zbudowany mężczyzna był według niej człowiekiem, zareagowała ze swojej strony po prostu szczerym zaskoczeniem. Po pierwsze nie spodziewała się, że osoba mieszkająca w tym budynku była tak młoda, spodziewała się raczej siwowłosego dziadka cierpiącego na reumatyzm, po drugie zaś, coś jej mówiło, że nie był to zwykły człowiek - może jakiś szlachcic? Jego szaty na pewno nie wyglądały na własność jakiegoś byle plebejusza.
        Kiedy więc ten spytał się o tożsamość elfki, ta nie odpowiedziała natychmiast. Skupiła natomiast wzrok na kobiecie która kryła się za rosłym kolegą. Obserwację ułatwił jej tylko fakt, iż nieznajoma wyszła z ukrycia i sama wyraźnie postanowiła przejąć inicjatywę, przechodząc na pierwszy plan. Linnea stwierdziła że ta była ładna i tak jak w przypadku jej towarzysza, nie wyglądała na zwykłą przedstawicielkę rasy ludzkiej. Sama nie potrafiła wyczuć jakiejkolwiek aury stojących przed nią osób, ale aby dojść do właśnie takiego wniosku zdecydowanie nie trzeba być wytrawnym czarownikiem.
        Tak więc kiedy padło następne pytanie, elfka tym razem już tak nie zwlekała z odpowiedzią. Musiała się dowiedzieć czy Ci ludzie mają cokolwiek do czynienia z poszukiwaną przez jej osobą. Zdjęła więc z głowy kaptur, po czym odruchowo poprawiła włosy. Musiała zachowywać się nad wyraz ostrożnie.
- Moje imię nie jest chyba teraz najważniejsze. - odpowiedziała tym samym na pierwsze pytanie najuprzejmiejszym tonem na jaki potrafiła się zdobyć. - Szukam jednak pewnej osoby i spodziewałam się tutaj zastać właścicieli tego domostwa.
Spojrzała znacząco najpierw na kobietę, a następnie na stojącego nieco z tyłu mężczyznę. Zastanawiała się, czy nie jest to może po prostu bliska rodzina jej wroga, to był całkiem możliwe.
- Chyba że to właśnie wy nimi jesteście. - odparła po chwili. - W takim wypadku będę miała do was kilka pytań.
Wiedziała, że nie powinna być taka bezpośrednia, ale w końcu ta dziewczyna sama zachowała się w podobny sposób.
Awatar użytkownika
Redevain
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej, syn Ducha Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Redevain »

        Kapitan Redevain jeszcze raz spojrzał na postać, która okazała się elfką. Zapewnienia Aven co do bezpieczeństwa nie uspokajały go w najmniejszym stopniu.
- A kim ty jesteś by zadawać mi pytania? - rozpoczął Redevain oschłym głosem, dopinając guziki. Nie ufał elfce. - Nie wiem kim jesteś, obserwujesz nasz dom od niewiadomego mi czasu, twoje imię to tajemnica, a odpowiadasz jakby czas naglił - gdy skończył dopinać guziki w szatach krótko się zamyślił. - Właścicieli nie ma w tym domku, tyle ci powiem. Odejdź.

        Redevain nie chciał niczego zdradzać, nie był pewien czy osoba stojąca przed nim to najemniczka szukająca nagrody za ich głowy czy też miała faktycznie sprawę do właścicieli domku. Jedna i druga wersja go nie uspokajała. Jeśli nie ma śmiertelnego interesu stricte z kapitanem i Aven, to może mieć z właścicielami. A kapitanowi tylko brakuje incydentu czy w najgorszym przypadku morderstwa, w które może być zamieszany.

''Idziemy'' powiedział na głos, biorąc Aven za ramię i prowadząc w stronę targowiska, wymijając okrężnie elfkę. Kapitan odwrócił się do Aven, zmarszczył czoło i nawiązał więź telepatyczną.
- Miejmy ją na oku, nie ufam jej i jest wielką niewiadomą.
Awatar użytkownika
Aven
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Aven »

        Nie miała ochoty rozmawiać z zakapturzoną postacią. Nie wzbudzała w niej zaufania. Tym bardziej, że nie odpowiedziała na zadane pytanie. Aven wolała jak najmniej udzielać informacji o sobie komukolwiek, a zwłaszcza nieznajomym. Wolała pozostać incognito.
W pełni zaakceptowała odpowiedź przyjaciela i była mu wdzięczna, że nie musiała cokolwiek dodawać od siebie, gdyż przekaz słowny był jasny i zrozumiały. Przestała się interesować "intruzem" jak określała w myślach elfkę. Na komendę Redevaina "idziemy", ruszyli w kierunku targowiska omijając ją szerokim łukiem. "Jakoś też jej nie ufam i jest trochę dziwna" - odpowiedziała mu w myślach.
Mimo wszystko... bezwiednie rozmyślała nad niedawnymi wydarzeniami. Troska o matkę nie dawała jej spokoju. Najchętniej przeniosłaby się z powrotem do miasta, aby uzyskac informacje na jej temat. Różne myśli krążyły jej po głowie. Tej najgorszej... nawet nie dopuszczała do siebie.
Awatar użytkownika
Linnea
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśna Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Linnea »

        Linnea wyraźnie odczuła bijącą od dwójki osobników niechęć wobec jej osoby.
Oni albo nie lubią elfów, albo po prostu są czymś bardzo zmartwieni, pomyślała sobie. Pierwszą reakcję oczywiście doskonale by zrozumiała, sama do dosyć niedawna nienawidziła rasy ludzkiej, lecz uświadomiła sobie że nienawiść wobec każdego człowieka była bezsensowna, choć oczywiście nadal odczuwała wobec nich pewnego rodzaju antypatię. Co do drugiej możliwości... Tutaj sprawy się nieco komplikowały. Mogła zgadywać, że owi śmiertelnicy, o ile byli śmiertelnikami, są dla niej niebezpieczeństwem, dlatego też naturalną koleją rzeczy była wzmożona ostrożność. Elfka nie wiedziała jednak o nich zupełnie niczego, dlatego nie wiedziała jak się w zaistniałej sytuacji zachować.
        Informacja o tym, że właścicieli tego budynku tak naprawdę w nim nie było w zupełności usatysfakcjonowała dziewczynę. Ta para rzeczywiście na nich nie wyglądała, a nawet jeżeli mieli cokolwiek wspólnego z poszukiwaną przez nią osobą, nie miała najmniejszej ochoty wdawać się z nimi w dyskusję na jej temat. Do głowy nawet jej nie przyszedł fakt, iż sam jej ubiór nie wzbudzał zaufania - wyglądała raczej na postać tak tajemniczą, że rozsądni ludzie powinni ją omijać szerokim łukiem, jak to zresztą zrobili ci tutaj. Mieszkańcy wioski rozmawiali z nią raczej z tego powodu, iż chcieli mieć święty spokój, aniżeli z czystej sympatii, sama tego nie zauważyła, bo po prostu rzadko kiedy miała do czynienia z innymi "myślącymi istotami".
        Kiedy więc ta dwójka zaczęła się oddalać, Linnea zaczepiła akurat przechodzącego obok starszego mężczyznę. Miał kiepsko przystrzyżone brodę i włosy, najpewniej zwykłym nożem myśliwskim, a ubrany był w byle jakie, beżowe łachmany. Ten odwrócił się gwałtownie w jej kierunku, po czym zlustrował ją wzrokiem zatrzymując się przez dłuższy czas na jej uszach.
- O co chodzi? - spytał nieco poddenerwowany. Kiedy otworzył usta, elfka poczuła mocny zapach gorzałki. Całą siłą woli oparła się przed wzdrygnięciem.
- Gdzie mogę znaleźć właścicieli tego domostwa? - wskazała budynek z którego dopiero co wyszli tamci dziwni ludzie.
- A ja nie wiem - czknął - Chociaż może sobie coś przypomnę. - bezczelnie wystawił rękę w jej kierunku. Dziewczyna westchnęła, po czym wyjęła ze swojej sakiewki jednego ruena i położyła mu go na ręce. Ten wzdrygnął się lekko na chłodny dotyk jej dłoni.
- Tak lepiej - skinął głową w podzięce, po czym włożył pieniążek do kiepsko uszytej tylnej kieszeni spodni - Są tam - po czym wskazał miejsce gdzieś powyżej miasteczka.
        Linnea udała się więc do domu właścicieli. Było to piękne, duże domostwo z żelaznymi elementami wykonanymi przez sprawnego kowala umiejscowionymi w starannie wyselekcjonowanych miejscach. Właściciele budynku okazali się miłymi, starszymi ludźmi. Jak się okazało, mężczyzna z rysopisu nie był ich synem, a to stwierdzenie potwierdziło również to, że wiszący na ścianie portret przedstawiający właśnie jego, zupełnie się różnił od rysunku. Chcieli nawet zatrzymać ją na południowy posiłek, ale uprzejmie odmówiła.
Mili ludzie, pomyślała uśmiechając się w duchu gdy wyszła z domostwa.
Nadal jednak jedna sprawa nie dawała jej spokoju - tamta para, którą spotkała trochę wcześniej. Chciała dowiedzieć się kim oni byli. Udała się więc w kierunku targowiska.
Awatar użytkownika
Aven
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Aven »

        Udali się na targ, który prezentował się raczej skromnie, lecz można było kupić warzywa, owoce oraz artykuły żywnościowe pierwszej potrzeby. Co rusz napotykali drwali, którzy udawali się do lasu bądź stamtąd wracali. Zbliżyli się do grubej, niskiej przekupki, która zaoferowała produkty po najniższych cenach, ale dobrej jakości. Aven zakupiła głównie owoce, które chętni jadła po drodze. Wstąpili również do pobliskiej piekarni, gdzie zaopatrzyli się w świeże pieczywo.
"Jesteśmy śledzeni... ta elfka ciągle za nami łazi..."- przemknęło jej przez myśl.
- Muszę dowiedzieć się, co się stało z matką - rzekła poważnym głosem do Redevaina. - Jeszcze dzisiaj wracam do miasta. Mam nadzieję, że dotrzymasz mi towarzystwa - popatrzyła mu w oczy. Niewiele zastanawiając się odeszła na kilka kroków i zrobiła portal do rodzinnego miasta. Zauważyła, że bardzo blisko znajduje się leśna elfka. Postanowiła zabrać ją ze sobą.
"Jak tak chodzisz za nami, to nie odmówię ci wycieczki do nieznanego miasta." Weszła z elfką do portalu, która z niewiadomych przyczyn znalazła się w całkiem innym miejscu. Czasami tak bywa, los płata różne figle i nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje...


***


        Przeniosła się zatem sama na obrzeża miasta. Wkrótce dołączył do niej Kapitan. Tym razem po raz pierwszy spojrzała na niego z nieukrywaną wdzięcznością. Nie wiedziała, czy zauważył to, ale ogarnęła ją fala czułości, którą chciała mu właśnie w tej chwili okazać. Zdała sobie kolejny raz sprawę z tego, że kiedy jest blisko niego, czuje się nie tylko bezpieczna, ale i adorowana. Przechyliła głowę, którą sięgała mu do podbródka i wyszeptała - Wiedziałam, że zawsze mogę na Ciebie liczyć... Kapitanie Red - jak go czasami nazywała.
- Odczułam ulgę w sercu, że znowu tu jestem - dopowiedziała.
Uniosła prawą rękę, dotykając czule jego twarzy. Stanęła na palcach i delikatnie pocałowała go w policzek.
- Dziękuję Ci... nie wiemy, co nas jeszcze czeka - dodała.
Awatar użytkownika
Redevain
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej, syn Ducha Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Redevain »

        Redevain poczuł się całkowicie zagubiony w postępowaniu Aven, pierw snujemy podejrzenia wobec elfki a potem ją zabiera do portalu do Lordelain. Cóż, osobiście potępiał plan by tak wcześnie wrócić do miasta ale na Aven nie było bata. Kapitan wstąpił do środka portalu, minęła tylko chwila, zanim znalazł się na obrzeżu miasta. Zauważył, że Aven stała sama, a elfkę gdzieś posiało. Czyżby tak szybko zdążyła się zmyć? Czy Aven wysłała ją na drugi koniec świata jako psikus. Aven odwróciła się do niego i wyszeptała do niego parę słów.

        Redevain nie zastanawiając się długo, pocałował ją. Stali tak przez chwilę, przy namiętnym pocałunku objął ją, a gdy ich usta rozłączyły się, przytulił ją.
- Nie musisz mi nigdy dziękować, za nic - wyszeptał jej do ucha.
Redevain ułożył dłoń na jej ramieniu, spojrzał jej w oczy i lekko się uśmiechnął. Był dumny z tego co zrobił, jednak nie był pewien reakcji Aven. Wolał dodać coś, przy tej niezręcznej sytuacji:
- A gdzie posiałaś szpiegującą nas elfkę?
Awatar użytkownika
Aven
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Aven »

        Zawstydził ją ten wylew nagłej czułości ze strony Redevaina, ale było jej to bardzo potrzebne. Oprócz matki, którą postanowiła za wszelką cenę odnaleźć, był dla niej kimś, kto ją świetnie rozumiał i dotrzymywał towarzystwa, a to było najważniejsze. Kiedy tak stali naprzeciw siebie przez chwilę, uspokojona, że może na niego liczyć, postanowiła przystąpić do działania. Zmieniła swój ubiór, wyczarowując brązowe spodnie, jasną koszulę z długimi rękawami i ciemny, długi płaszcz z kapturem. Aby nie być rozpoznaną, włosy zaczesała do góry w koński ogon, na głowę założyła kaptur. Wyglądała teraz całkiem inaczej, przede wszystkim nie rzucała się w oczy. Niemniej postać zdawała się być nieco tajemnicza.
- Tobie radzę też się przebrać - powiedziała do Kapitana. - Muszę koniecznie dostać się do domu, a potem zasięgnąć języka co do miejsca pobytu matki. Najlepiej byłoby, jakbyśmy nie szli razem, bo zwracamy na siebie uwagę przechodniów - rzekła cicho.
- Będę poruszać się okrężną drogą, ciemnymi zaułkami a Ty idź za mną w pewnej odległości. Myślę, że tak będzie bezpiecznie.
         Uśmiechnęła się i nie czekając na potwierdzenie ze strony kapitana, weszła w małą uliczkę. Szła równym, pewnym krokiem, co jakiś czas wchodząc do bramy, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma strażników. Starała się mieć opuszczoną głowę, aby nie było widać twarzy. Przemykała się kolejnymi uliczkami, w pewnym momencie widząc zbliżający się oddział strażników, wyszła na rynek i stanęła przy pierwszym lepszym kramie z żywnością. Udała zainteresowanie wyłożonymi towarami, ale w końcu nic nie kupiła. Przeczekała krótko aż oddział skręci w następną uliczkę, ona zaś zawróciła i udała się w kierunku domu. Nie weszła od razu.

        Przez dłuższą chwilę obserwowała rodzinny dom, ale nikt nie wychodził ani nie wchodził do środka. Zbliżyła się w stronę ogrodu i tam niezauważona, przebiegając ścieżką, znalazła pod stertą kamieni klucz w schowku. Tylnymi drzwiami weszła do środka. Przez pewien czas nasłuchiwała czy ktoś jest w domu, ale nikogo nie było. Rozejrzała się wokół, zasłony były zaciągnięte na oknach i panował półmrok. Ogarnęło ją zdziwienie, kiedy zastała bałagan we wszystkich pokojach, poprzewracane meble, sterty dokumentów i porozrzucane książki. "Ciekawa jestem, czego tak usilnie szukali... " - pomyślała. Na podłodze, w gabinecie ojca pod fotelem znalazła coś błyszczącego... srebrną bransoletkę matki, którą nosiła przez całe życie. Teraz, trzymając w ręku przyłożyła ją do twarzy i delikatnie pocałowała. Następnie ostrożnie nałożyła ją na rękę. Przeszukała szkatułkę na biżuterię w pokoju matki, ale była pusta. Zmęczona, usiadła na fotelu, zastanawiając się nad dalszymi działaniami.
" No ... gdzie ten Kapitan, ale dlaczego akurat znalazłam bransoletkę w tym miejscu, przecież przedstawia dużą wartość, a jednak nie została skonfiskowana, dlaczego..." - zastanawiała się.
Awatar użytkownika
Redevain
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej, syn Ducha Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Redevain »

Redevain się dziwnie poczuł, gdy Aven poradziła mu się przebrać. Po wejściu do portalu nie miał ze sobą ani swojej pierwotnej zbroi a jedyny ciuch jaki mógłby mieć, to ten który ma na sobie. Aven często zapomina o tym, że niektórzy nie potrafią tego co ona.
Pomysł udania się do jej domu, był najgorszym z możliwych ale Aven nawet nie chciała dyskutować, opowiedziała plan, odwróciła się i wzięła się za wykonywanie go.

Kapitan zmarszczył czoło, Aven była zbyt porywcza, co groziło jej i jemu śmiercią. Szczególnie, że minął zaledwie tydzień od ich ucieczki.
Aven wybiegła do przodu, zmuszając kapitana do przyśpieszenia kroku. Patrol, kapitan musiał zaczekać, a Aven znikła z pola widzenia. Na jego nieszczęście, strażnicy patrolujący ulicę, ucięli sobie krótką pogawędkę na temat ''sąsiadki z z niebieskiego domku''. Gdy skończyli i się rozeszli, kapitan Redevain podbiegł do byłego domu Aven. Było za późno, dom był obserwowany a strażnicy zwoływali po cichu posiłki.
''Kobieto uciekaj!'' - pomyślał kapitan biorąc kamień w dłoń i po chwili cisnął nim w okno na parterze. Huk szkła był słyszalny, straże od razu zareagowały, wysyłając pełny oddział zbrojnych na tyły budynku. Było źle, bo posiłki składały się z magów, niegdyś służących kapitanowi z oddaniem.

Kapitan Redevain skupił się na ile mógł, by dostać się do umysłu Aven, nie wiedział czy mu się uda to bez kontaktu wzrokowego i na taką odległość, ale jego wiadomość była prosta:

''Aven uciekaj!''
Zablokowany

Wróć do „Maagoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości