Smocza PrzełęczŚwiatło w ciemnościach

Przełęcz dzieląca Góry Dasso i Góry Druidów. Po obu jej stronach, znajdują się ogromne, tajemnicze, wykute w sakle posągi smoków, strzegące tej górskiej przełęczy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Pozostała część posiłku przebiegała w dość grobowej atmosferze. Conan i Olinea milcząco przyglądali się córce oraz jej wybrankowi, który oddałby wszystkie skarby świata, aby znaleźć się daleko od nich. Jednocześnie smok z północy próbował przyjaźnie spoglądać na swoją małą księżniczkę, której nie widział od tylu lat, a która jeszcze nie dawno była całym jego światem. Wiedział, że lata wspólnych lotów i polowań przepadły bezpowrotnie, ale gad ze wszystkich sił starał się pokazać jej, że wciąż może na niego liczyć. Nawet jeśli pozostali tego tak nie odbierają, patrząc na jego zachowanie. W głębi duszy starzec był pewny swojej pozycji, demonstrując siłę nie tylko wystraszonemu stworkowi, ale także Riverowi, którego chciałby się pozbyć. Widział w nim strach, niepewność i całą masę obaw w związku ze swoim kalectwem i wejściem w związek z Isambre. W żadnym stopniu jednak nie negował uczuć jej partnera, znając wartość przeznaczenia, które to złączyło jego samego i szmaragdową smoczycę. Nie negował, ale też i nie popierał.

Kiedy wulkaniczny smok odchodził od "stołu", Conan jedynie mruknął coś pod nosem i przemieniając się, wtulił łeb do boku znacznie mniejszej od siebie żony. Olinea odpowiedziała mu tym samym, ale nie ruszyła się nawet o palec, obserwując córkę.
- Czy wy... no wiesz... planujecie założenie rodziny? - zapytała niepewnie, wskazując ruchem pyska na odchodzącego jaszczura.
- Kiedyś na pewno - odpowiedziała zmieszana czarnołuska, rumieniąc się znacznie. - Znaczy ja chciałabym, ale River nie jest do końca jeszcze przekonany. Póki co wstrzymuję się z rozmową. Chciałabym najpierw zwiedzić jeszcze trochę świata, skorzystać z życia. Na potomstwo znajdę czas i nie omieszkam cię, mamo, poinformować. Wiem jak bardzo ucieszyłabyś się z wnuków. Inaczej zresztą, niż tata...
- Isambre - wtrącił Conan, podchodząc do drugiej, mniejszej smoczycy. - Nie sugeruj się mną. To twoje życie, jak sama wspomniałaś i nie chcę się do niego mieszać, ale już sam widok twojego partnera mnie rozdrażnia. Naprawdę nie mogłaś poszukać sobie innego...?
- Nie! - odpowiedziała hardo i aż strzeliła ogonem o skalistą podłogę. - Zrozum, że River jest dla mnie wszystkim!

Po tych słowach Isa wyszła z jaskini i rozejrzała się w poszukiwaniu kochanka. Tak bardzo pragnęła się teraz do niego przytulić, wypłakać się w ramię, złożyć pocałunek na ustach, oddać się uniesieniu i zapomnieć. Coś w jej głowie podpowiadało, że źle zrobiła nakłaniając go do odwiedzin rodzinnego leża. Mogła to zrobić sama, ale pragnęła przedstawić Rivera matce, bo wiedziała, że ma ona inne podejście, niż staroświecki ojciec. Pozostawała jednak głucha na obawy, iż może się to skończyć tragedią. Isambre doskonale wiedziała jacy są mężczyźni w jej życiu i że prędzej czy później dojdzie między nimi do straszliwej w skutkach konfrontacji.
Nie mogąc nigdzie dostrzec ukochanego, zaczęła chodzić niespokojnie po skalnej półce, póki nie usłyszała osuwających się skał. Zaraz też dostrzegła Chibiego, który z przejęciem zadzierał główkę coraz wyżej i wyżej, śledząc jakiś ruch. Smoczyca podążyła za jego wzrokiem i omal nie krzyknęła, widząc wspinającego się smoka.

- River złaź! - zawołała wystraszona, że jej ukochany coś sobie zrobi. Nie widziała już życia bez niego, więc naturalną rzeczą były teraz napady strachu. - Oszalałeś?!
Na jej wołania, jak na komendę, z groty wybiegła matka i ojciec, którzy od razu pojęli co się wyprawia.
- Zgłupiał do reszty? - skomentował Conan, skupiając wzrok na osłabionej kończynie gada, która pulsowała ogniem co rusz stykając się ze skalnym podłożem. Jej prawdziwość wciąż zalegała pod znakiem zapytania, gdyż w tym momencie nikt nie wiedział czy pod warstwą łusek i ognia istnieją mięśnie i zdrowe kości. Podobnie zresztą jak struktura oka, która mogła w każdej chwili ulec uszkodzeniu.

Rozkładając skrzydła do lotu, Isambre odbiła się od podłoża i zawisła na wysokości ognistego jaszczura, sapiąc z wysiłku, nieprzyzwyczajona jeszcze do tak gwałtownych ruchów po kilkudniowym leżeniu.
- Zejdź - powiedziała już do niego łagodniej, a następnie uczepiła się szponami skarpy i zastygła obok. - Nie chcę żeby coś ci się stało.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Chłodny wiatr nie wpływał dobrze na ciepłolubnego mężczyznę, którego krążenie, mimo wysiłku, powoli zwalniało, a on sam stał się senny na skutek powolnego spadku temperatury. Pot pokrywający jego twarz i nagi tors (przecież swoją koszulę porwał na kawałki, aby opatrzyć odgryzionego kikuta), jedynie pogarszał sytuację, gdyż jednookiemu było przez to jeszcze zimniej. Dlatego oprócz fizycznego wysiłku doszedł do tego jeszcze ten umysłowy wykorzystywany do użycia magi ognia, która mogła go wewnętrznie ogrzewać, aby nie zapadł w coś na wzór hibernacji, dopóki się nie ociepli.
        - Tej, mały! Na oklaski czekasz?! Wspinaj się bo przegrasz, a wtedy zostaniemy tu tak długo jak Isa będzie chciała...! - krzyknął do zwierzaka w dole, zbyt przerażonego lekkomyślnym zachowaniem przyjaciela, aby choćby poruszyć ogonem, a co dopiero zacząć się wspinać. - No chyba, że wcześniej nas zabiją... - mruknął do siebie, a jego okaleczone oko zapłonęło, jak ułożone z suchych gałązek i liści ognisko.

        "Może i jestem słaby, ale łatwo się nie poddaję," pomyślał zdyszany i uśmiechnął się pod nosem łobuzersko, z pewnością siebie. Zacisnął zęby i puścił wybrzuszenie skały, którego obecnie trzymał, aby nie spaść w dół. Jednakże tak szybko, jak się puścił, tak też się złapał kolejnego kamienia i podciągnął swoje ciało w górę na słabej kończyny, którą czuł jedynie przez pulsujący ból od tkanki, która już zdążyła się zregenerować, aż przez ramię, cały bark i niemal po prawą część szyi i klatki piersiowej. Nie było to przyjemne, ale postanowił to przeboleć i martwić się tym kiedy już znajdzie się na górze.
        - Tak! - odkrzyknął jej na słowa o szaleństwie, zatrzymał się przy tym i zadarł głowę do góry, aby zaszczycić ją swoim czułym i łagodnym uśmiechem, który zawsze był dedykowany tylko jej. Po tym głupowatym wyrazie twarzy i iskierce rozmarzenia w oku, można było się domyślić co mu właśnie przeszło po głowie. Chciał znaleźć się w spokojnym i urokliwym miejscu, w którym mógłby nacieszyć wzrok, nawet swój szczątkowy, jej nagim ciałem i pokazać jak bardzo ją kocha, jednocząc się z nią podczas chwili uniesienia. Pragnął być przy niej i z nią... I może nawet trochę w niej. - Oszalałem na twoim punkcie jak tylko cię ujrzałem! - dodał. Mimo osłabienia i niebezpieczeństwa jakie sam sobie stworzył, dowcip wciąż się go trzymał, choć to akurat było po części prawdą. Z jakiegoś powodu znalazł w sobie ukryte pokłady siły, które nie pozwalały mu się teraz poddać.

        Kontynuował swoją wspinaczkę z radością na ustach, nie przejmując się zimnem, zmęczeniem, ani bólem. Sam głos ukochanej, sama jej obecność była dla niego ogromną motywacją, do tego by dociągnąć swoje zadanie do końca i wspiąć się do Conanowej groty przy użyciu jednej, słabszej ręki. Wywołał tym wilka z lasu, który zaraz też raczył się do niego zwrócić, nawet jeśli brzmiało to jak pytanie retoryczne. Zadarł w tym momencie głowę tylko na moment, by zerknąć na teścia z żarem w oku i wielkim uporem, godnym prawdziwego osła. "Może i nie zmieni to twojego zdania o mnie, ale wiedz z kim masz do czynienia. Ja się nigdy nie poddaję!" Skrzywił się kiedy odłamał się kawałek skały, na którym się właśnie podciągał. Szybko jednak zareagował i zjeżdżając brzuchem po górze wbił swoje stworzone z magmy pazury, aby nie spaść i zatrzymać się na jakimś stabilniejszym wybrzuszeniu. Odetchnął głęboko chcąc tym zwolnić swój oddech przyśpieszony przez wysiłek i zaraz znów się podjął pokonania dalszej drogi. Do szczytu nie było już daleko.

        - Nie powinnaś się nadwyrężać jeszcze. Mi nic nie będzie, wiesz przecież, że nie zostawię cię samej - wysapał zbliżając się do niej, żeby pocałować bok czarnego pyska. Nie czekając na nic wspinał się dalej. - Jeśli poczujesz się przez to pewniej możesz trzymać się blisko mnie. - Zaproponował i znów krzyknął do Chibiego: - Nigdy bym nie przypuszczał, że mogę z tobą wygrać we wspinaniu się. Naprawdę mnie zawiodłeś, myślałem, że jesteś lepszy!

        Stworek przykulił się, a jego czarne oczka się zeszkliły od napływających łez, przecież jego jedynym marzeniem było to, by River był choć raz z niego bardo dumny, a ten właśnie rzucił malcowi, że się na nim zawiódł. Futrzak nie mógł na to pozwolić, chciał być tak silny jak jego opiekun, usłyszeć jaki on jest z niego zadowolony i zobaczyć w jego oku uznanie, dla malucha. Dzięki swoim pazurkom i zwinnym, chwytnym łapkom, Chibi śmigał po pionowej, skalnej ścianie jakby od małego żył w górach, a co za tym idzie radził sobie lepiej niż kaleki gad i powoli zaczął go doganiać.
        - O to mi chodziło - uśmiechnął się podstępnie z błyskiem w oku i nadwyrężając swoje siły też zaczął się śpieszyć jakby gonił go starzec, a jedynym schronieniem byłaby rodzinna grota Isambre.

        Wciąż jednak nie zamierzał przepalić więzów przytrzymujących drugą dłoń na plecach, by się nią wspomóc. Pośpiech przyćmił resztki zdrowego rozsądku, przez co River nie podciągał się ze spokojem wyżej, a jedynie podskakiwał chwytając się kamieni i tym sposobem zbliżając się coraz bliżej celu o wiele szybciej. Nie zostawał w jednym miejscu dłużej, niż pięć sekund, zachowując się przez to niemal jak zwinnie przemieszczający się po ścianie zwierzak. Skończyło się to kolejnymi otarciami i jeszcze większym nadwyrężaniem kończyny, której jeszcze do końca tak naprawdę nie miał, ale nie mógł sobie pozwolić na przegraną. Kiedy szli niemal łeb w łeb, jaszczur ostatkiem sił wbił pazury i przykulił ciało, podciągając kolana niemal pod brodę, zaparł się o nierówności stopami i bez namysłu skoczył, w ostatniej chwili zatapiając szpony w powierzchni skalnej półki, na której stały starsze smoki, a chwilę później wczołgał resztę ciała. Dyszał i sapał szybko, nierówno i jakby z trudem łapał powietrze. Chciał go nawet nabierać więcej, ale niewielkie w porównaniu do smoczej postaci, drogi oddechowe i płuca nie pozwalały na to wymuszając od razu u niego napady kaszlu.

        - U... dało... mi... się - wyrzęził przewracając się na plecy, aby skierować twarz w stronę nieba, które wciąż pozostawało dla niego niezidentyfikowaną ciemnością.

        Chwilę po nim wszedł zwierzak. Od razu się zasmucił i spojrzał z niepokojem na Conana. Był przerażony oraz zrozpaczony tym, że przegrał i będą musieli tu zostać tak długo jak czarnołuska przyjaciółka tego zachce, a do tego wcale nie udało mu się zasłużyć na uznanie wulkanicznego.
        - Świetnie... się... spisałeś - mruknął zdyszany ledwo podnosząc uwolnioną z więzów lewą rękę, która ciężko opadłą na łepek białej istotki.

        - Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć - zaśmiał się do ukochanej, nawet jeśli wiąż nie mógł się podnieść z ziemi.

        Zamknął oko z uśmiechem rozkoszując się kojącymi smagnięciami wiatru na jego twarzy. Nie tracił jednak przytomności, choć osiągnął swój cel, wciąż nie zamierzał się poddawać i nie chodziło tu wcale o jego dumę. Chciał po prostu coś udowodnić Conanowi, na którego zwrócił "wzrok" po ponownym otworzeniu chorego ślepia.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre westchnęła z rezygnacją, widząc upór z jakim River postanowił zdobyć jeden z najwyższych szczytów Smoczej Przełęczy. W swojej determinacji był, dosłownie mówiąc, ślepcem, dla którego liczy się tylko ten jeden, wyznaczony sobie cel. Dorównywał w tym niemal jej ojcu, z tą różnicą, że Conan miał już swoje lata i wszystko co mógł w życiu udowodnić - zrobił, wycofując się powoli z egzystencji wśród istot tego świata. Teraz starzec miał na głowie tylko bezpieczeństwo żony i na wpół pustego leża, z którego zabrał wszystkie skarby i ukrył je gdzieś daleko, nie pozostawiając żadnych wskazówek, a jedynie powoli rdzewiejący kluczyk, który spoczywał na dnie sakwy jego jedynej córki. Uparty jak osioł postanowił jednak udowadniać Riverowi, że nie jest wart Isy oraz życia z nią, co tylko bardziej rozdrażniało obiekt sporu, gdyż czarnołuska kochała Jednookiego ponad wszystko i gotowa była do identycznego poświęcenia, co jej wybranek.

- Conan, co z jego łapą i okiem? - zainteresowała się Olinea, przysiadając obok męża, który resztką sił walczył z reumatyzmem i bezsilnością swojego wieku. Starszy smok zgiął głowę w lekkiej pokorze i podrapał się w kark, próbując zebrać myśli. Starał się przywołać wspomnienia ze wszystkich lat swojej nauki, kiedy poznawał najsilniejsze wywary magiczne oraz zalety i wady ich stosowania. Niestety jak na złość o łzach feniksa wiedział najmniej. Tylko tyle, że potrafią leczyć niemal wszystko, co oddycha.
- Regenerują się - odpowiedział po chwili stary gad i cofnął się w głąb jaskini, powłócząc jedną nogą. - Naruszone tkanki przypominają o swojej obecności i zmuszają organizm do ich wyleczenia. Za dzień lub dwa powinno być wszystko w porządku, zakładając, że pod nowymi łuskami jest kość, a nie powietrze. Oko to nic, będzie widział, choć nie do końca normalnie. Z czasem nauczy się rozpoznawać kształty i kolory, a nie tylko falujące aury. Ale do tego trzeba czasu.
- Dokąd idziesz? - zapytała nagle szmaragdowa smoczyca, widząc nieciekawy stan ukochanego. Dla niego było już za późno na łzy feniksa, ale Olinea wiedziała, że Conan dramatyzuje, mówiąc o śmierci. Był na to po prostu za silny.
- Dać im trochę czasu - odpowiedział bez emocji postrach północnych gór. - Isambre nie jest już tą małą dziewczynką i nie potrzebuje starego ojca.
- Dla niej zawsze będziesz najważniejszy - podsumowała matka czarnołuskiej, wracając po jego śladach. - Chyba mi się tu nie rozkleisz, co?
- W życiu! Nie dam Riverowi tej satysfakcji - zaśmiał się Conan i przytulił pysk ukochanej.

W tym samym czasie Isambre towarzyszyła partnerowi w wędrówce na szczyt, trzymając dystans, by mu nie przeszkadzać, ale też jednocześnie asekurować. Słabsza kończyna zdawała się nabierać sił, ale do pełnej sprawności było jej daleko. Szczególnie dało się to dostrzec w próbach zawiśnięcia na niej, by sprawdzić jej wytrzymałość. Kamienie usuwały się spod łap Rivera i sunęły w dół stoku, niosąc ze sobą echo mniejszych i nieszkodliwych lawin, które tutaj zdarzały się dość często. Uparty jak osioł Jednooki brnął dalej, nie zważając na nic, więc i ona na moment przestała się nim interesować. Kiedy nie widział, Isambre doskakiwała do Chibiego i ku jego radości, podsadzała go na pysku o kilka metrów wyżej, by zwierzak miał szansę dogonić przyjaciela. Biała, puchata kulka z czarnymi oczami skakała od półki do półki, próbując dogonić wulkanicznego, lecz ten z racji rozmiaru i nierównej walki, znacznie szybciej znalazł się na szczycie.

Niedługo później dołączyła do Rivera przed jaskinią rodziców, przysiadła obok niego i obejrzała ze wszystkich stron.
- Nie chcę mówić: a nie mówiłam - zaśmiała się, składając skrzydła. - Ale jednak mój tata okazał się pomocny, prawda? Mam tylko nadzieję, że będziesz już roztropniejszy na przyszłość i przestaniesz ignorować moje rady.

Następnie smoczyca wskoczyła na ukochanego i wciskając swój łeb pod jego brodę, przytuliła się bardzo mocno, a otarłszy się o jego podbrzusze, nawet zamruczała. Tak bardzo brakowało jej tego uczucia, kiedy liczyli się tylko oni. Przez ostatnie dni kłócili się lub odnosili się do siebie z lekką rezerwą, gdyż ciężko było im zachować spokój. Więzienie, łowcy, afera na statku i w wiosce, gdzie River był bliski pomylenia zmysłów. Teraz jednak mieli okazję na chwilę zapomnienia.
- Ja też oszalałam na twoim punkcie - wymruczała, przywołując na łuski rumieniec, który jej wybranek uwielbiał ponad wszystko.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Jakie rady? - uśmiechnął się zadziornie leżąc na grzbiecie u celu i opanowując swój oddech. Jedyne na co udało mu się znaleźć siły w obecnej chwili, to złożenie skrzydeł, aby nie leżały rozłożone na całej półce. Błony zaszeleściły przy składaniu ich. Głaskał jeszcze przez moment, zaskakująco mniej zmęczonego od siebie, zwierzaka, a po tym skupił się całkowicie na swojej ukochanej. - Przyznaję, jestem mu wdzięczny za pomoc... - "ale dzięki jego nastawieniu, wciąż go nie lubię i wątpię by to się zmieniło," dokończył sobie w myślach i znów otworzył oko, zwracając pysk w stronę Isambre.

        Chciał ją do siebie przytulić i pocałować, bez względu na to czy miałby to zobaczyć jej apodyktyczny ojciec, jednakże wspinaczka całkowicie go wykończyła i tylko przez fakt, że nie chciał pokazać swojej słabości pozostawał wciąż przytomny, w co powątpiewałby gdyby nie to, że widział przy sobie szafirową zjawę siedzącą obok niego ze złożonymi skrzydłami oraz jaśniejący bielą ognik przypatrujący się mu ze smutkiem. Ku swojemu zaskoczeniu i jednocześnie radości, smoczyca jakby czytając jego myśli, położyła się na nim i sama się wtuliła. Zadrżał lekko czując na sobie jej ciężar i ciepło, i otoczył ją swoimi skrzydłami odcinając ich od reszty świata. Chibi widząc co się święci postanowił nie przeszkadzać opiekunom, ale nie chciał też sam wchodzić do jaskini zamieszkanej przez okropną krwawooką bestię, jaką był według niego Conan. Rozejrzał się przez moment i z braku lepszego miejsca wcisnął się między stertę skał obok wejścia do groty, gdzie skulił się w kłębek i postanowił się zdrzemnąć.

        - Przepraszam, że ostatnio byłem jedynie wielkim, kalekim problemem - mruknął ze skruchą liżąc jej pysk i szyję, od czasu do czasu podgryzając jej skórę, albo delikatnie pociągając za jej kolce owijając się swoim ogonem wokół jej. Po chwili uniósł lewą dłoń i ujął jej policzek, aby następnie zacząć ją czule całować, podczas, gdy prawa ręka wciąż leżała bezwładnie przy jego ciele. - Rumienisz się? - zapytał przerywając pocałunek i polizał ją w miejscu na jej pysku gdzie widział, że jest cieplejsza.

        Wciąż nie odnajdywał się w tym nowym świecie, który teraz widział, ale miał nadzieję, że ona mu pomoże się do tego przyzwyczaić i pogodzić z tym, że wielu rzeczy nie będzie w stanie dostrzec. Nie chciał jednak na razie o tym myśleć, ciesząc się jej obecnością i bliskością. Jeśli ona by tego chciała, był gotów oddać się jej i zadowolić, nie tyle dla własnej i jej przyjemności, co bardziej na złość jej ojca. Jego mięśnie stwardniały kiedy je napiął, a pysk się zmarszczył kiedy zacisnął zęby. Ryknął cicho zmuszając się do tego, aby przewrócić się na bok, tak by to ona znalazła się pod nim.
        - Nawet nie wiesz jak bardzo cię pragnę księżniczko - mruknął jej do ucha ocierając się o nią powoli i lekko, aby wiedziała o co mu chodzi. - I nie ma dla mnie znaczenia, czy to będzie ostatnim co w życiu zrobię. Przynajmniej umrę z radością, że dopiekłem twojemu ojcu. - Przesunął zębami po jej szyi i znów złączył z nią swój pysk w pocałunku.

        To były jego ostatnie słowa w tej chwili, po tym wydawał z siebie tylko zadowolone pomruki i przyśpieszony oddech, dając jej to czego prawdopodobnie oczekiwała, a czego zapewne pragnęła od jakiegoś czasu, jednakże wydarzenia z ostatnich kilku dni im na to nie pozwoliły. Teraz jednak mogli się skupić wyłącznie na sobie nawzajem, odreagowując napięcie i puszczając w niepamięć wszystkie nieprzyjemności jakie ich spotkały.
        Kiedy rozkosz powoli rozpływała się niczym mgła, wycieńczony jaszczur odpłynął do krainy snów leżąc okryty własnymi skrzydłami obok ukochanej z pyskiem spoczywającym na jej brzuchu. Nie miał energii na wczołganie się do groty, z resztą nawet tak było lepiej. Wolał nie wchodzić Conanowi w drogę. Fakt był mu wdzięczny za pomoc i szanował go, ale obustronna niechęć była widocznie silniejsza, niż wszystko inne. Po jakimś czasie Chibi wyjrzał ze swojej kryjówki i widząc, że młode smoki już skończyły z sobą spółkować, jak najszybciej przybiegł do nich i prze szczęśliwy wlazł wulkanicznemu pod skrzydło wyciągając spod niego jedynie swoją główkę ułożoną na ramieniu opiekuna.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Nie odpowiedziała mu, a jedynie znów zamruczała i poddała się jego ruchom, gdy zmieniał pozycję, a będąc już pod nim, sama go przyciągnęła, by nic z tej chwili nie stracić. Patrzyła na niego z miłością w oku i wyrażała to z każdym kolejnym pocałunkiem. Była chętna i gotowa mu się oddać, ignorując cały świat, o czym River z pewnością doskonale wiedział. Ciepło w postaci ognistych żył na jego brzuchu i ramionach przyjemnie mrowiło wśród łusek kobiety, której przyśpieszony oddech zgrał się z oddechem ukochanego mężczyzny. W którymś momencie z ust Isambre wydobył się cichy i stłumiony jęk. Jeden, potem drugi i trzeci. Przeznaczeniem każdego było ucho pochylonego nad nią smoka, nakazując mu wstrzymanie działań lub ich wzmocnienie, co, spojrzawszy na szczery uśmiech obojga, raczej odnosiło się do tego drugiego. W tym momencie liczyło się tylko to. Kolejny pocałunek, za którym ruszały przyśpieszone oddechy i westchnienia w miłosnym uniesieniu. Czarnołuska nie chciała przerywać tego jakimikolwiek słowami, ale wykrzyczenie tego, jak jej było teraz dobrze samo cisnęło jej się na usta. By o tym nie myśleć kolejny raz złączyła swoje usta z ustami kochanka i zastygła, prowadzona jego ruchami. W tym momencie przestali być smokami na szczycie góry, a jedynie zwyczajną parą kochanków, okazujących sobie miłość. Niestety wszystko się kiedyś kończy.

Kiedy wyrównały się ich oddechy, a krew w żyłach przestała pulsować i wrzeć, przymknęła oczy i wtuliła się do boku Jednookiego, nie przestając całować jego szyi i obojczyka. Została zaspokojona pod każdym względem i zamierzała go o tym informować poprzez właśnie drobne pocałunki, a także zachęcać do częstszych uniesień. Wśród kilku ostatnich i nieprzyjemnych wydarzeń należało im się to, jak psu buda i smoczyca nie widziała powodów, dla których mieliby z siebie rezygnować.

- I to ja niby mam za wysokie libido? - zażartowała na jego słowa o tym, że jej pragnął i musnęła policzek Rivera językiem. Kilka razy skubnęła też jego łuski i otarła się o podbrzusze, zaraz jednak uciekając, by wulkaniczny smok nie pomyślał o drugiej rundzie. Na to też przyjdzie czas.

Zaraz jednak czarne łuski zaczęły się dymić i okrywać jej ciało siwą mgłą, zmuszając Isambre do kilku kichnięć, uznanych pewnie za Rivera za słodkie. Jej czarne ciało zaczęło się kurczyć, zastępując szponiaste łapy delikatnymi, kobiecymi dłońmi, a podłużny pysk pełen zębów, okrągłą twarzyczką otoczoną czarnymi włosami i skrzącą się od piegów. Smocza forma ustąpiła mimowolnie zaczętej iluzji, ukazując zaskoczoną obrotem spraw, nagą kobietę. Po chwili rumieńce zastąpiła czerwień wstydu, a skulona na smoczym skrzydle czarnołuska, usiadła i popatrzyła na Rivera niewieścim wzrokiem.
- Nie komentuj - powiedziała tylko, próbując doczarować jakieś ubranie, ale wciąż szło jej opornie, a zaczerwienienia na ramionach i plecach wskazywały, że upadek i odniesione obrażenia uderzyły także w jej czary. W końcu stanęło na skórzanym staniku i dłuższej przepasce biodrowej, zakrywającej to co zakryte być powinno, ale dalej nie pozostawiając za wiele do domysłu.

- Czy wiesz co dalej? - zapytała, zmieniając temat, jakby na wpadkę z iluzją nie było miejsca. - Znaczy, jak wydobrzejesz? Nasze planowane odpoczynki nie udawały się zbyt dobrze. Chciałabym żebyś teraz ty wybrał jakiś kierunek. Może chcesz kogoś odwiedzić, coś zobaczyć?
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Ta chwila mogła by trwać i trwać, ponieważ nie chodziło o zaspokojenie swoich najbardziej pierwotnych żądz, ale przede wszystkim o bliskość ukochanej osoby, o to, że w tej jednej chwili mógł stać się jednością z najdroższą swojemu sercu smoczycą, łącząc z nią oddech, rytm serca, a także pragnienia i najskrytsze marzenia. Chciał być z nią i dla niej, już na zawsze. Jej szczęście było dla niego priorytetem i choć ostatnimi czasy nie był z samym sobą szczery w tej kwestii, tak teraz zamierzał trzymać się tego jak ostatniej deski ratunku, nawet jeśli miałby to powtarzać w swoim umyśle jak mantrę. Tulił ją do siebie z troską, jakby chciał ją ochronić przed chłodnym wiatrem i z miłością lizał ją po pysku. Może i jej nie widział dokładnie, i nie miał pewności, czy kiedykolwiek znów ujrzy jej cudownie czarne łuski w których słońce odbijało się refleksami, ale nie miało to dla niego znaczenia. Tym bardziej, że mogła zmieniać swój wygląd wedle własnego uznania, ale on kochał ją za to jaka była, nie jak wyglądała. Trochę go jednak smucił fakt, że mógłby nie zobaczyć kochanego ciała, jednakże wystarczy mu, że ona nigdy go nie opuści i kiedyś uda im się doczekać potomka.

        Zaśmiał się lekko, kiedy poczuł jak coś futrzanego wpełza mu pod skrzydło, które zgiął nieco mocniej, by maluch był lepiej okryty. Po tym trącił pysk wybranki swoim i kilka razy zadziornie podszczypał ją swoimi zębami, uciekając następnie wzrokiem i udając niewiniątko.
        - Wiesz, że nie atakuję niesprowokowany - zachichotał z rozbawieniem na jej pytanie o libido i zamruczał, kiedy znów się o niego otarła, a za chwilę uciekła. - I właśnie o tym mówię. - Przycisnął ją do ziemi swoim cielskiem, aby nie mogła uciec, i polizał po szyi, którą zaraz lekko ugryzł. Zaraz się jednak czule uśmiechnął i ją puścił, kładąc się na boku, obok niej.

        Zaniepokoił się kiedy poczuł dym i mimo woli zachichotał słysząc urocze kichnięcie swojej partnerki. Nie wiedział co się dzieje, choć po chwili dane mu było rozeznać się w sytuacji, kiedy poczuł na swoim skrzydle mniejsze nim poprzednio, ciało. Zdziwiony i jednocześnie zaciekawiony tym co się właśnie stało zbliżył do kobiety swój pysk tak, że musnął jej klatkę piersiową, a w szczególności nagie piersi. Zaraz na jego twarzy wykwitł łobuzerski uśmiech utkany z białych, wyszczerzonych głupkowato zębów. Nie mógł się powstrzymać i polizał ją z dzikim rozbawieniem po jednej z krągłości.

        - Jesteś goła - odezwał się, choć poprosiła o coś zupełnie przeciwnego. - Oddałbym wszystko, by móc cię w tej chwili zobaczyć. O, tym razem masz całą buzię rozpaloną dobrze widzę? - spytał, widząc gorętszy kolor w miejscu, gdzie zjawa z szafirowej aury miała głowę. Postanowił jednak nie dręczyć wybranki dłużej, wiedząc, że jedynie sprawiłby jej przykrość, albo nawet nieświadomie zranił. - Z tego co czuję iluzja ci się udała, jednakże chyba nie tak jak chciałaś, co? - usiadł na ziemi i przyciągnął ją łapą do siebie, przytulając do swojej piersi i okrywając wolnym skrzydłem, by było jej cieplej. - Twoi rodzice pewnie znajdą ci jakieś ubranie. - Powiedział z troską wstając z miejsca i zmierzając powoli na trzech łapach (tym razem przemieszczał się na prawej, gdyż lewą trzymał kobietę przy swojej klatce piersiowej) w stronę groty rodziców czarnołuskiej. Nie chciał, aby się przeziębiła, nie bał się nawet prawdopodobnej reprymendy ze strony Conana, gdy ujrzy swoją córkę w ludzkiej postaci i niemal nikłym odzieniu.

        - Nie mam kogo odwiedzać - uśmiechnął się smutno i zaraz szybko kontynuował, aby nie popadać w pochmurny nastrój, spowodowany jego dawną i długotrwałą samotnością, która zniknęła, gdy w jego życiu pojawiła się smoczyca. - Jeśli chodzi o "zobaczenie" czegoś, też bym pominął tę kwestię, o ile rozumiesz co mam na myśli. - Tym razem jego uśmiech wyrażał zakłopotanie. - Myślę, że wypadałoby, abyś odnalazła skarbiec, który otrzymałaś od swoich rodziców - specjalnie nie mówił o tym, jak o ich własnym bogactwie - oświadczył poważnym tonem, jakby już wcześniej się nad tym poważnie zastanawiał. - A po tym znajdziemy przyjemną jaskinię ukrytą za wodospadem. - Mruknął i otarł się pyskiem o jej policzek.

        - Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy znalazło by się jakieś ubranie, albo chociaż kawałek peleryny dla Isambre? - spytał swoich teściów po wejściu do jamy, w której to omal nie potknął się o stalagmity.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Gdyby nie nagły, magiczny kaprys, chwila sam na sam z Riverem zapewne potrwałaby znacznie dłużej, ku uciesze obydwu smoków, lecz najwyraźniej los postanowił inaczej i specjalnie się wtrącił między nich. Siedząca na skrzydle partnera smoczyca popatrzyła z niedowierzaniem na własne ciało i już zamierzała zebrać się w sobie i uciec za skałę, ale w tym samym momencie ciepły, rozwidlony, gadzi język musnął jej nagą pierś.
- Jesteś niemożliwy - warknęła do miłości swego serca, z trudem opanowując poważny ton głosu, gdyż sama czynność odezwała się przyjemnym mrowieniem i łaskotaniem w klatce piersiowej. - Zabieraj ten język, mało ci było?

- Tak, jestem rozpalona - przyznała, ukrywając twarz w dłoniach, by doprowadzić się do porządku. - Takie wypadki z magią to normalna kolej rzeczy - wyjaśniła. - Mama opowiadała mi kiedyś, jak niestabilna może być moc w sytuacjach nie typowych dla niej samej. Śmierć, fala stresu, miłosne doznanie, to wszystko wpływa na efekt rzucanych czarów. Niestety ja nie posługuję się księgami, a gestami, więc taki wypadek może się zdarzyć jeszcze częściej, a wtedy naprawdę ciężko kontrolować skutki. Na szczęście nic wielkiego się nie stało. Dalej jesteś wielkim dzieckiem, którego oczy błyszczą się na widok nagich piersi. Mógłbyś w końcu dorosnąć, zwłaszcza, że nie są prawdziwe. Ja nie potrafię wykreować fizycznego, ludzkiego ciała jak ty i rodzice. Pozostała mi magia iluzji, i choć efekty są zadowalające, to przecież dalej tylko kilka magicznych nitek na moich łuskach.

W następnej chwili Isambre dała się pochwycić ukochanemu i sprowadzić na skalną półkę przed rodzinnym legowiskiem. Ciepło z jego piersi skutecznie chroniło ją przed chłodem, a wyraźne szczerby między łuskami pozwoliły znaleźć oparcie dla nóg i rąk. Z tej formy podróżowania skorzystał nawet Chibi. Mały, biały stworek, uśmiechając się to do przyjaciela, to do Isy, uczepił się kolców na lewej łapie i bujał się na nich, póki smok nie stanął pewnie przed grotą. Zaraz jednak znów spochmurniał i położył uszka, wdrapując się na Jednookiego, by ten chronił go przed Conanem.

Starszy smok, słysząc szmery na skałach, nawet nie poderwał głowy, skupiony na ostrzeniu miecza, którego klinga spoczywała na jego barku. Nie miał już sił toczyć słownych potyczek z Riverem i postanowił pogodzić się chociaż z częścią losu, jaki ten mu zgotował.
Inaczej zachowywała się jego żona, która zauważywszy stan córki, przydreptała do niej i zamieniła przepaskę biodrową i skórzany stanik na czarną, sięgającą kostek spódnicę z rozcięciem na boku i kobiecy kaftan, wiązany na piersi, a obecnie rozwiązany do tego stopnia, by zakrywać co trzeba i jednocześnie nie dusić iluzji.
- Dzięki mamo - powiedziała Isambre, która wyzwalając się z objęć kochanka ruszyła w stronę ojca, mając w pamięci skarbiec i rdzewiejący kluczyk na dnie sakwy.

- Pamiętasz jak, jakiś czas temu, dałeś mi klucz do swojego skarbca? - zapytała niepewnie, starając się nie stworzyć wrażenia, że to River ją nakłonił do tego pomysłu.
- Pamiętam... I pamiętam co ci powiedziałem - odpowiedział Conan. - Wskazówki, gdzie znajduje się wejście otrzymasz dopiero po mojej śmierci. Nie wcześniej i nie później. Po za tym myślałem, że złoto cię nie interesuje...
Dalszą część rozmowy Isa i jej tata poprowadzili szeptem, z dala od innych, na co Olinea od razu zareagowała i wskazała Riverowi jeden z głazów, na którym może odpocząć.
- Wiem, że to mało grzeczne zachowanie z mojej strony - powiedziała łagodnie. - Ale chciałabym poznać wybranka córki nieco bliżej. Jeśli jest coś co chcesz wyrzucić z siebie, a żeby nie trafiło do niej lub masz jakieś pytania to śmiało, teraz jest na to czas.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - To ma być groźba, czy propozycja? - zaśmiał się pogodnie nie okazując wcale, że jest wykończony i wspinaczką na górę, i nagrodą jaka go spotkała po tym wyczynie. Oczywiście żartował na temat drugiej rundy, nie chciał zrobić nieumyślnie krzywdy ukochanej, a poza tym jedyne o czym obecnie myślał, to pójście spać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień, a z racji tego, że teraz nie będzie miał w życiu łatwo przez ograniczony wzrok, dopuszczał do świadomości możliwość zaistnienia większej ilości takich ciężkich dni w jego egzystencji. - Poza tym tak słodko pachniesz, że nie mogłem się oprzeć. - Mruknął i znów zbliżył do niej łeb, aby się wtulić z uśmiechem na pysku.

        Całe rozbawienie zniknęło z jego pyska, kiedy zobaczył jak zażenowana sytuacją dziewczyna stara się ukryć swoją twarz w dłoniach. Zrobiło mu się głupio przez to, jak się zachował i spuścił głowę.
- Przepraszam - wyszeptał cicho, jakby nie chciał, aby to usłyszała. Później podniósł na nią "wzrok" i wysłuchał krótkiego, acz niezwykle pouczającego na temat magii, a silnych emocji. Niby o tym wiedział, gdyż sam zauważył, że kiedy jest wściekły ma problemu z kontrolowaniem swojej niszczycielskiej mocy, w porównaniu do tej, którą władała jego ukochana, co mogło być bardziej tragiczne w skutkach. Postanowił jednak zachować tę naukę wyrytą w pamięci, aby w przyszłości mieć to na uwadze i nie wpadać w bezsensowny szał w trosce o najbliższą okolicę.

        - Fakt, posiadanie fizycznego przebrania jest wygodne, ale ma pełno swoich wad. Ja na przykład byłem uwięziony przez jakiś czas w ludzkiej formie po stracie ręki, dopóki nie nabrałem sił. Później mogłem jedynie na moment przybierać naturalną postać, ale w miarę jak odzyskiwałem moc, tak mogłem pozostać w smoczej skórze dłużej. Dopiero od niedawna mogę być sobą bez ograniczeń. Nie pytaj mnie, bo nie wiem dlaczego tak miałem. - Wyjaśnił i zaraz przytulił ją do siebie idąc w stronę groty jej rodziców, aby znaleźli dziewczynie jakieś ubranie.

        Czując na sobie brykającego zwierzaka, River skierował pysk w jego stronę i się uśmiechnął łagodnie obserwując harce białego ognika, które skończyły się wraz z zatrzymaniem się przed starszą parą. Grymas jaszczura także uciekł z pyska, a on sam przygotował się na konfrontację i awanturę ze strony starca, na widok niemalże nagiej córki. Starał się nie okazać strachu przez co jego głos zabrzmiał obojętnie, zwłaszcza, że mówiąc to był skierowany w stronę Conana, jednakże w jego głosie zdało się słyszeć szacunek i uległość, przez świadomość tego, że starsze smoki były o wiele potężniejsze od niego samego.

        Nieco się rozchmurzył, kiedy szmaragdowa smoczyca zareagowała na jego prośbę i pomogła Isambre. Jednooki kiwnął kobiecie z wdzięcznością w niemej podzięce i odstawił partnerkę na ziemi, pozwalając odejść jej w stronę ojca. River ze względu przede wszystkim na strach Chibiego, chciał opuścić grotę i położyć się pod gołym niebem, nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie, ani drażnić oczu teścia. Został jednak szybko zatrzymany przez matkę swojej wybranki.
        - Dziękuję miła pani - skłonił się jej z szacunkiem po tym jak wskazała, gdzie mógłby sobie odpocząć. Krzywiąc się z bólu przybrał ludzką postać i z pomocą stworka pokazującego mu drogę, aby o nic się nie przewrócił dotarł do wyznaczonego sobie miejsca. Nie położył się jednak. Słysząc skierowane do siebie słowa kobiety, stał jedynie wyprostowany, jak żołnierz na apelu. Nie miał sił, ale to nie oznaczało, że ma legnąć się niegrzecznie na skały i rozmawiać z Olineą z pozycji leżącej, nie chciał dawać Conanowi satysfakcji. Szybko jednak porzucił pozory przy tej smoczycy i usiadł, czując uginające się pod nim nogi.

        - Pani mąż ma rację... - odezwał się cicho spuszczając głowę. Nie wiedział dlaczego się jej zwierza, choć nie potrafi tego zrobić przy wybrance, a jak już to zawsze jest to poprzedzone kłótnią. - Jestem za mały i za słaby, przez co nie jestem najlepszą partią dla Isambre. - Przyznał się, a Chibi słysząc to zawarczał i zaczął okładać pierś chłopaka swoimi piąstkami, kłócąc się z nim, że to nie prawda, że Conan to zarozumiały buc, który nie wierzy w możliwości wulkanicznego. River jednak nie zwrócił nawet na to uwagi. - Ale złączyło nas przeznaczenie, więc nic z tym nie zrobię - mruknął, przykładając zdrową dłoń do regenerującej się kończyny. - Boję się, że kiedy zostaniemy w jednym miejscy, założymy dom i może uda nam się doczekać potomstwa, ja nie będę w stanie tego wszystkiego ochronić.

        Nie podnosił wzroku, a jego mięśnie się napięły, co było doskonale widoczne przez brak koszuli, czy choćby jakiejś peleryny okrywającej mu plecy i tors. Zwierzak słysząc to jeszcze bardziej się zdenerwował. Był gotów samemu chronić tego czego smok się obawiał, że nie podoła niesienia na swoich barkach odpowiedzialności za kogoś innego, niż on sam. Jednooki doskonale wiedział, że takie rozterki nie przystoją prawdziwemu smokowi, ale on powątpiewał już nawet w swoją prawdziwość. Zawsze tylko spotykał się z lekceważącym traktowaniem i wytykaniem palcami oraz wyśmiewaniem ze względu na swoje rozmiary i kalectwo, jakie wyniósł ze swojej rodzinnej krainy daleko za oceanem.

        - Cały czas się staram i robię wszystko, żeby choć trochę urosnąć w siłę, ale mam ważenie, że ona tego nie zauważa. Chciałbym, aby zawsze była szczęśliwa, lecz nie wiem jak to zrobić. Im bardziej się staram, tym większe kłopoty na nas ściągam. - Westchnął już bez grama woli walki, której resztki zakopał Conan, wraz z dumą młodego i pewnością siebie.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Nie zgodzę się z tobą - odpowiedziała Olinea, zasiadając naprzeciwko Rivera z założonymi na sobie łapami. - Sądzę, że Isambre doskonale widzi to, że starasz się jak możesz, ale może to właśnie jest źródło tych niepowodzeń i kłopotów. Może za bardzo się starasz. Spróbuj usiąść i zastanowić się nad wszystkim, co was spotkało, a następnie oddziel te sytuacje od tych, które nastąpiły tylko dlatego, że coś ukrywałeś lub spróbowałeś rozwiązać problem ponad własne siły. Isambre kocha cię do szaleństwa, co od razu widać w jej oczach, ale założę się, że częściej to ona patrzyła racjonalniej na wszystko niż ty. To, że starasz się rosnąć w siłę to dobry znak, ale rób to tak, jak robiłeś do tej pory i nie przejmuj się nikim. Wiem, że zabrzmi to dziwnie i pewnie w twoim mniemaniu jest to sprzeczne, ale nie powinieneś nic w sobie zmieniać na siłę, nawet dla naszej córki. Związało was przeznaczenie i nic tego nie zmieni, więc czemu próbujesz zmieniać siebie? Rób wszystko tak, jak uważasz to za stosowne, a nasza Isambre będzie na pewno najszczęśliwszą smoczycą na świecie.

- Conan nie ma racji - dodała pewnym siebie głosem, zerkając w stronę rozmawiającego z córką męża. Zaraz jednak powróciła wzrokiem do Rivera i uśmiechnęła się w kącikach ust do miłych wspomnień. - Rozmiar nie ma znaczenia, a smok wielkości drzewa może być tak samo silny jak ten wzrostem dorównujący górom. Coś ci powiem... Conan i ja poznaliśmy się na Wojnie Smoków w czasie największych walk między istotami naszego gatunku. Byliśmy, jak to się mówi, po przeciwnych stronach barykady. Podczas chaosu na ziemi i w powietrzu, mój ojciec powalił go jednym uderzeniem ogona, a mnie wysłał, bym dokończyła dzieła. Kiedy jednak wylądowałam na ostrych skałach wyschniętego morza nie widziałam w nim wroga, a moje serce przepełniło współczucie. Wtedy zrozumiałam, że to ten jedyny. Pomogłam mu wstać i opatrzyć rany, a następnie zabrałam go z pola bitwy do górskiej pieczary, gdzie przeczekaliśmy wojnę. Później przez wiele lat to ja dbałam o niego, chociaż widzisz jaki to typ mężczyzny. Z czasem wszystko się pozmieniało, a po urodzeniu córki nie dałam się zepchnąć do roli siedzącej w leżu matki. Byłam wszędzie tam gdzie mąż i broniłam gniazda z taką samą zawziętością. Nie bój się zatem o waszą przyszłość, bo na pewno jesteś w stanie zapewnić ją Isambre. Do spółki z nią oczywiście.

Dalszą rozmowę przerwał im donośny chrobot smoczych pazurów stukających o kamienną posadzkę, po którym do szmaragdowej smoczycy podszedł ogromny jaszczur, po drodze powoli zamieniając się w starca z długimi, siwymi włosami. Odpowiedzią Olinei było pochylenie pyska i wtulenie go pod szorstkie dłonie męża, który następnie zajął miejsce tuż przy jej łapach.
Za nim, w kilku sekundowym odstępie, przydreptała Isambre i z lekko spuszczoną głową, wdrapała się na głaz, by usiąść jak najbliżej ukochanego. Pozwoliła sobie też na czułość i polizała go po pysku, uśmiechając się.

- Z tego, co widzę to chyba rozmowa była udana, co? - zagaiła Olinea, przerywając ciszę, która robiła się coraz bardziej niezręczna.
- Zależy - odpowiedział Conan, wlepiając krwistoczerwone ślepia w odrastającą łapę Jednookiego. - Skarb ukryłem daleko na wschodzie, po za granicą Alaranii, a skarbiec zapieczętowałem starą magią, by zamek ujawnił się tylko krwi z mojej krwi. Tak więc tylko Isambre jest w stanie tam wejść. Magia nie pozwoli na to nawet mnie, póki drzwi nie zostaną otwarte.
- Tata jednak nie powiedział nic więcej - kontynuowała czarnołuska smoczyca, wtulając się w bok kochanka i patrząc na matkę. - Zero wskazówek gdzie zacząć i jaka jest wartość przedmiotów.
- Duża - powiedziała szmaragdowa smoczyca, na przekór mężowi. - Między innymi leży tam góra rubinów, której wysokość dorównuje twojemu ojcu. Nie mówiąc już o złocie, szmaragdach i srebrze, za które moglibyście kupić sobie jedno, a może nawet i dwa państwa.
- Przypominam jednak, że ty - Conan zwrócił się do Rivera ostrym tonem. - Nie masz nawet jednego procenta w udziale majątku. Wszystko należy do Isambre.

Później starszy gad i jego żona skłonili się lekko i udali się do drugiej części pieczary, zostawiając młodsze smoki same na płaskim głazie. Kiedy ogon matki zniknął za rogiem, Isambre od razu to wykorzystała i ponownie weszła na Rivera, przygniatając go do kamienia i wtulając pysk w jego pierś. Nie robiła jednak nic, by go sprowokować do kopulacji, a jedynie mruknęła zmęczona i przymknęła ślepia. Czas nie był dla nich teraz korzystny, będą go mieli jeszcze na pęczki, skoro spędzą razem wieczność.
- Jak sobie radzisz, skarbie? - spytała, zaczepiając szponami o jego łuski. - I jak się czujesz? Martwię się o ciebie i nie mów, że mam tego tego nie robić.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Był zasłuchany w słowa starszej smoczycy z ogromnym szacunkiem, jak mały chłopiec w to jaką wiedzę ma mu do przekazania jego mentor. Nie przerywał jej i poważnie rozważał wszystko co powiedziała. Kiedy się zastanowił nad wszystkim musiał przyznać, że szmaragdowa miała rację. Nic się nie działo złego kiedy udawał zwykłego chłopaka, a nie kierowanego dumą, nadętego bufona myślącego, że jest pępkiem świata przez co zsyłał na nich same nieszczęścia. Tak było w Efne kiedy dał Isambre pobyć samej, a sam zachlał się jak jakiś menel od wielu lat chory na alkoholizm. Zrobił z siebie pokrzywdzonego przez los przez to, że uraził partnerkę, odmówieniem jej kilku chwil rozkoszy. Gdyby uparł się z nią zostać, albo chociaż potulnie wróciłby do pokoju w karczmie, nic by się nie stało. Podobnie było w Turmalii już pomijając nawet wydarzenia, które miały miejsce na statku. Mógł nie bagatelizować sytuacji z łowcami i powiedzieć towarzyszom o natknięciu się na nich, wtedy uniknęliby nieprzyjemności będących tego następstwem. Jakby się cofnąć wstecz, jeszcze przez jego zapadnięciem w letarg, gdyby chciał innym dać sobie pomóc, a nie uważał, że sam sobie poradzi i nie potrzebuje w życiu nikogo, miałby obecnie oboje oczu i zapewne nigdy nie zostałby nazwany kaleką. Nie mówiąc już o tym, że gdyby zrozumiał, iż jego ojciec swoim brutalnym wychowaniem, chciał go lepiej przyszykować do życia, obecnie River mógłby przedstawić wybrankę swoim rodzicom i może nawet umiałby dorównać siłą Conanowi.

        Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiał, tym bardziej pragnął cofnąć czas, aby jego bliskim żyło się lepiej, nie było to jednak wykonalne. Siedział przed szmaragdową smoczycą zasępiały ze spuszczoną głową. Uświadomienie sobie własnych błędów było bolesne, tym bardziej, że zawsze robił to dla dobra innych, a przynajmniej chciał wierzyć w tego rodzaju pobudki swoich poczynań i wyborów. Musiał przyznać Isambre, jej matka jest prawdziwym przeciwieństwem Conana. Podniósł głowę kiedy opowiadała mu historię poznania swojego partnera. I tym razem nie wchodził jej w słowo, przysłuchując się z ciekawością i jednocześnie, tak jak poprzednio, wyciągał wnioski. W końcu warto byłoby zapamiętać, że jego ukochana będzie się źle czuła jeśli tylko on zobliguje się do zapewnienia jej, ich leżu, skarbcu i potomku ochrony. Postanowił też w walce pozwolić jej stanąć u swojego boku, jakby nie patrzeć obecnie to ona była bardziej zabójcza, niż jaszczur, który nie widzi ściany przed własnym nosem.

        - Bardzo pani dziękuję, wbiję sobie do serca wszystko co pani powiedziała i będę miał to na uwadze, nim podejmę decyzje o właściwym działaniu z mojej strony. - Skinął jej z szacunkiem głową i lekko się rozchmurzył, posyłając jej przyjazny uśmiech.

        Kiedy odgłos nadchodzącego jaszczura przeciął przestrzeń wypełnioną jedynie ich słowami, River przeniósł wzrok z jaśniejącej spokojem i łagodnością aury, na zabójce ucieleśnienie prawdziwej potęgi, przetykanej nićmi starości, ale to wcale nie psuło przyprawiającego o gęsią skórkę pozoru jaki sprawiała nadchodząca zjawa. Wulkaniczny naprężył mięśnie i nie odrywał wzroku od nadchodzącego mężczyzny. Chciał mu pokazać, że się go nie boi, ale jednocześnie czuje do niego respekt i szanuje to. Spuścił jednak z tonu gdy przysiadła się obok młodszego jaszczura jego wybranka. Jednooki złagodniał w mgnieniu oka i przytulił do siebie ukochaną, odwzajemniając pieszczotę w postaci muśnięcia jęzorem jej skóry i okrył ją swoim skrzydłem jakby miało ją to ochronić przed całym światem. Dotarło do niego, że nie jest im do szczęścia potrzebny jej rodzinny majątek, a jedynie zdrowie i to aby mieli siebie nawzajem. Chibi od razu dostrzegł tę zmianę u swojego przyjaciela i wpełzł pod jego skrzydło zaraz obok czarnołuskiej smoczycy.

        Oko wulkanicznego zapłonęło większym płomieniem, a jeden z kącików jego pyska uniósł się w pewnym siebie, może nawet aroganckim uśmiechu, pokazując światu tych kilka odkrytych zębów. Z dumą i tryumfem podniósł także lekko głowę zerkając na teścia z góry, po tym jak ten się do niego bezpośrednio zwrócił.
        - I tu się mylisz drogi Conanie - odezwał się do niego takim tonem jakby rzucał mu wyzwanie. - Ja już i tak zagarnąłem dla ciebie cały twój skarb. - Zaśmiał się podstępnie lekko marszcząc nos i obnażając już wszystkie swoje białe, ukryte w paszczy, sztylety. Następnie by ten wiedział o co młodszemu chodzi, pocałował namiętnie córkę krwawookiego i ciaśniej okrył skrzydłem, jakby chciał ją zasłonić przed ojcem.

        Również im się skłonił, a po ich odejściu pozwolił ukochanej się na sobie położyć. Wiedział, że ona nie oczekuje od niego nic więcej niż to, aby przy niej był, a obecnie nie ruszał się z miejsca, dając jej ciepłe i miękkie posłanie. Leżał z nią tak i jedynie głaskał wybrankę po grzbiecie, podczas gdy biały zwierzak układał się wygodnie na jego rozgrzanym skrzydle.
        - To normalne, martwić się o kogoś, kto jest bliski twojemu sercu - mruknął łagodnie ocierając się swoim łuskowatym policzkiem o jej. Zaraz spojrzał na swoją regenerującą się kończynę, którą kilka razy zacisnął w pięść. - Bywało gorzej. - Zachichotał z rozbawieniem i pocałował ją w policzek. Czekała go masa roboty, żeby wrócić do pełnej sprawności, nie mówiąc już o urośnięciu w siłę. - Jak dla mnie możesz mu oddać ten cholerny kluczyk, nie potrzebuję innych bogactw, niż to, które już mam. - Przytulił ją do siebie i znów złączył z nią swój pysk w czułym pocałunku.

        Niedługo po tym zamknął płomienne ślepie, które zgasło jak ognisko oblane dużą ilością wody i zasnął trzymając ją cały czas na sobie, przykrył ją też wolnym skrzydłem, na którym nie spał futrzany stworek.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Mam jeszcze drugi - powiedział z wyższością starzec, a jego dłoń przesunęła się po pysku szmaragdowej smoczycy i zatrzymała się na jej chrapach. - Przeznaczenie to bardzo dziwna siła. Ilekroć popadałem w gniew, ty zawsze byłaś przy mnie - zwrócił się żony. - Ani razu nie uciekłaś, nie pouczałaś, patrzyłaś tylko i gdy było po wszystkim, uspokajałaś mnie. Żyję już tyle wieków, robiłem i mówiłem rzeczy, których się teraz wstydzę, a ty zawsze przy mnie. Stopiłbym całe złoto w skarbcu, gdyby ktoś krzyknął, że ma to być moja zapłata za błędy młodości, a nagrodą miałaby być wieczność z tobą. Czy można trafić lepiej?
- Chyba nie - przyznała Olinea, uśmiechając się z miłością w oczach, a następnie zerknęła na córkę i jej wybranka. - Nasze małżeństwo może być dla was przykładem. Tyle ile myśmy przeżyli wystarczyłoby na naukę o wszystkich życiowych problemach. Póki obie strony walczą, związek jest najsilniejszy i nic was nie poróżni. Mój mąż tego nigdy nie przyzna, ale w głębi zdeprawowanej duszy cieszy się z twojego szczęścia, księżniczko.
- Wiem to - odpowiedziała Isambre, na chwilę opuszczając Rivera, by przytulić ojca. - I mam szczerą nadzieję, że przeżyjecie z mamą ten i następny świat. Bez was byłoby po prostu... dziwnie, gdyż odkąd pamiętam zawsze staliście gdzieś z boku i obserwowaliście jak świat idzie do przodu. Życzę wam wszystkiego najlepszego.

Następnie czarnołuska wróciła do ukochanego i pozwoliła otoczyć się skrzydłem, wtulając się do niego, jak zawsze. Na jego pieszczoty odpowiadała swoimi lub uśmiechem i lekkim rumieńcem, wspominając dobre chwile u boku Jednookiego. Identycznym ukłonem pożegnała rodziców i zatopiła wzrok w ukochanym, czule całując jego pysk.
- Zawsze będę się o ciebie martwiła i nie myśl, że przestanę. Ty i Chibi jesteście dla mnie wszystkim i nie ważne co się stanie, możesz na mnie liczyć. Chciałabym też zostać twoją Isą na zawsze i nie mówię tu o przeznaczeniu. Oficjalnie, przed ołtarzem, jak robią to ludzie, przypieczętowując swoją miłość. To niby nic wielkiego, ale mieszkając w alarańskich miastach wielokrotnie byłam świadkiem takich uroczystości. To jest coś pięknego i dlatego chciałabym wyjść za ciebie. Po za tym jestem ciekawa nocy poślubnej - dodała ciszej, mrucząc pod nosem i układając się wygodniej na piersi Rivera, nie przestając skubać jego łusek. Jednocześnie splotła z nim ogon i przymknęła oczy, nasłuchując bicia jego serca, które znowu zgrało się z jej własnym.

- A potem poszukamy sobie swojego własnego kąta na ziemi - powiedziała, wydając z siebie błogie pomruki, gdy ją głaskał. - Zaszyjemy się gdzieś w lesie, u podnóża gór, w majestatycznej jaskini i będziemy szczęśliwi. A przynajmniej ja... słuchasz mnie w ogóle? - zaśmiała się i ugryzła szyję kochanka, by ten nie zasypiał w trakcie jej rozmyślań. - Chcę spędzić z tobą wieczność, a gdy przyjdzie czas, urodzić ci syna lub córeczkę. Choć pewnie wolałbyś syna, co?
W swojej sferze marzeń Isambre robiła się coraz śmielsza, a dobry humor nie odstępował jej nawet na krok. Była szczęśliwa móc planować takie rzeczy, ale była gotowa iść na kompromis gdyby River chciał coś zmienić. W głębi serca pragnęła też by to on wyszedł z inicjatywą i postawił na swoim. Na pewno doprowadziłoby to do małej sprzeczki, ale czego się nie robi dla ukochanego smoka.

Kluczyk zostanie u mnie. Skarb nigdy mnie nie interesował, ale ojciec nie przyjmie go z powrotem. Skoro jest mój, niech będzie, ale poleży sobie ukryty nieco dłużej, niż wszyscy przypuszczają. Złoto nie jest najważniejsze. Poradzę sobie bez niego.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Nie wiedział dlaczego, ale zdawało się Riverowi, że krwawooki stał się łagodniejszy w stosunku do niego. Zastanawiał się czy przyczyną była bliska obecność szmaragdowej, czy rozmowa z córką. A może była to jego własna inicjatywa na zakopanie topora wojennego, albo chociaż tolerancja w obecności swojego jedynego dziecka. Skupił się poważnie na tej zagadce, której rozwiązania mógł nigdy nie poznać, przez co przestał słuchać o czym się rozmawiało, jednakże coś mu podpowiadało, że i tak nikt się obecnie do niego nie zwracał. Na szczęście kiedy odchodzili, Chibi zaczepił przyjaciela, sprowadzając go na ziemię, dzięki czemu wulkaniczny mógł pożegnać starsze gady ukłonem.

        Mimo zmęczenia zasypał ukochaną lawiną czułości leżąc potulnie pod nią. Było mu tak wygodnie, bo nie musiał się z niczym wysilać, mógł jedynie spoczywać na grzbiecie i ją głaskać, ewentualnie pocałować od czasu do czasu. Jedyne co było dla niego obecnie wysiłkiem, to pozostanie w pełni świadomości i nie poddanie się senności. Przydałoby się, aby choć raz ważne sprawy potraktował poważnie, a nie lekkomyślnie lub lekceważąco.

        - Muszę przyznać, że też o tym myślałem... - mruknął gryząc się w język, aby nie powiedzieć kiedy konkretnie. Ostatnio miał na głowie ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się jakimiś błahostkami, a gdyby się przyznał, że myślał o tym dłuższy czas temu, to mógłby ją tylko zranić albo zdenerwować. Na jedno w sumie wychodziło. - Zastanawiałem się nad urządzeniem ceremonii w tym lasku, w którym twoja przyjaciółka nas malowała. Uznałem, że miło by ci było gdyby w tak ważnej chwili był z tobą ktoś ci bliski nie należący do rodziny. - Powiedział.

        Rozumiał, że powrót do Efne, nawet na tak krótką chwilę, wiązał się z ogromnym ryzykiem, jednakże nie mógł zataić przed ukochaną tego pomysłu. Doskonale pamiętał jaka wtedy była szczęśliwa, mogąc spotkać się z Miriam. Wtedy też ślubu mógłby im udzielić partner artystki, ponieważ wątpił, aby zgodził się na to Conan z własnej, nieprzymuszonej woli. Jakby nie patrzeć była to o wiele bezpieczniejsza opcja, niż wynajmowanie prawdziwego klechy, poza tym River nigdy za bardzo nie wierzył tym kościelnym rytuałom i nie rozumiał jakim prawem jakiś spasiony duchowny może udzielać komuś ślubu, a zwykły chłop, czy choćby jakiś sołtys już nie, nawet jeśli taki ksiądz kiedyś był zwykłym wieśniakiem. To było dla gada od setek lat niepojęte, ale z drugiej strony nawet się tym za bardzo nie interesował.

        Otworzył szerzej oko kiedy wspomniała o nocy poślubnej, ale zaraz je przymknął i pocałował ukochaną, aby nie wypalić, że przecież to tylko zwykłe spółkowanie jakie już nie raz odbyli. Tego też nie rozumiał czym różni się zwykła kopulacja od takiej zaraz po ślubie. Nie zwiększało to przecież płodności żadnego z nich, ani prawdopodobieństwa zapłodnienia. Nie kończył się po tym świat, nie odradzał na nowo, nie było żadnych wybuchów, ani magii. Był to ZWYKŁY stosunek, tyle że po zawartym małżeństwie, nic nowego, nic dziwnego, nic wyjątkowego. To spostrzeżenie także wolał zachować dla siebie. Wątpił w to, że zrobiłaby mu krzywdę gdyby się dowiedziała, ale nie mógł zbagatelizować zagrożenia zepchnięcia go góry ze związanymi dla pewności skrzydłami, albo rozszarpania mu gardła, choćby przez jej kochanego tatusia, który na pewno by tak zareagował gdyby usłyszał płacz córki, a następnie powód jej smutku.

        - Słucham, słucham - odpowiedział, a po chwili, gdy ugryzła go w szyję, sapnął cicho z przyjemnością, czego następstwa zaraz mogła poczuć na swoim podbrzuszu. Nie zrobił jednak nic, coby rozpocząć ich drugi już tego dnia stosunek. - Masz rację, wolałbym mieć potomka, który godnie by nas reprezentował w przyszłości i przedłużyłby linię rodową, jednakże nie jest to zależne ani ode mnie, ani od ciebie, gdyż to Los o wszystkim decyduje. Jedyne czego mogę pragnąć w tej kwestii, to tego, aby nasze dziecko urodziło się zdrowe, silne i piękne po matce, bez względu na płeć. - Odparł szczerze. Zdrowie i siła było tym czego brakowało już pisklętom w smoczych leżach kiedy on się wykluwał, a co dopiero w obecnych czasach pełnych lepiej rozwiniętych umysłowo ludzi i wymyślnych broni, które nawet skrzydlatym jaszczurom ciężko zniszczyć, a które z łatwością mogą zabić tych pradawnych.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Myślałam nad spokojniejszym i bardziej neutralnym oraz naturalnym miejscem - przyznała smoczyca, głaszcząc zasypiającego między nimi Chibiego. - Kamienny Ołtarz w Szepczącym Lesie byłby idealny. Nie ryzykujemy niczym, a sprowadzenie tam Miriam będzie łatwiejsze i odbyłoby się bez wchodzenia do miasta. Wysłałabym do niej list i o wszystkim ją poinformowała.
- To kochane, że tak pomyślałeś - dodała, całując Rivera. - Miriam na pewno zgodzi się być świadkiem, ona kocha śluby. Sama przecież miała ich kilka, co z tego, że nieudane. Chciałabym też żeby wszystko odbyło się jak należy, więc musisz porozmawiać z moim tatą, czy poprowadzi mnie do ołtarza i odda w twoje łapy.

Mówiąc to ostatnie, Isambre uśmiechnęła się, ponownie pocierając swoim bokiem o bok kochanka, ale sama myśl była poważna. Smoczyca bardzo chciała mieć najzwyczajniejszy w świecie ślub, by móc wyznać miłość do Rivera i zostać z nim na zawsze. Bez tego też by się to odbyło, ale piękne chwilę zostają w pamięci. Ceremonii na pewno długo nie zapomną i będą ją mile wspominać. A po wszystkim znikną gdzieś w lesie, żywiąc się głównie swoją miłością. Przyszłość w oczach smoczycy była kolorowa i spełniona, nic nie miało prawa się zepsuć.

- Unikasz odpowiedzi - podsumowała jego wypowiedź i jeszcze raz pocałowała, odczuwając mrowienie w podbrzuszu wywołane bliskością ukochanego. - Synek, czy córeczka? Chcę wiedzieć i nie dam ci zasnąć póki nie odpowiesz. Tym razem się nie wymigasz. Kiedy przyjdzie na to czas chcę być matką twojego smoczątka, silnego jak ty, zdrowego. Już teraz czuję, że byłabym dobrą matką, a ty świetnym ojcem. Kobiety wiedzą takie rzeczy i nie wmówisz mi, że jest inaczej.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Słyszałem o tym miejscu, muszę przyznać, że nie były to dziewicze opisy okolicy. Ale dla ciebie wszystko księżniczko. - Wtulił swój pysk w jej i się zasępił przez moment. Niby były to tylko głupie, pijackie plotki i miejscowe legendy, ale w takich opowieściach zawsze było ziarno prawdy. Im jako smokom nie powinno zagrażać nic poważnego, ale nie mógł znów zbagatelizować możliwości zagrożenia, tak jak było ze spotkaniem łowców w Turmalii. Chciał jednak spełnić to marzenie, ale kiedy tylko dojdzie do siebie najpierw uważnie zbada całą okolicę, dla pewności, że nic im nie będzie grozić podczas świętowania. Informacji o potrzebie porozmawiania z Conanem przemilczał, lecz przyjął do wiadomości i postanowił załatwić w miarę najszybciej jak tylko będzie mógł, ale już nie dzisiaj - wszystkim przydałby się porządny odpoczynek.

        Spojrzał na śpiącego między nimi Chibiego i przytulił do siebie ich oboje. Bardzo ich kochał, chociaż nie zawsze to odpowiednio okazywał, a nawet swoim zachowaniem nieraz przeczył temu. Wiedział, że nie naprawi błędów jakie popełnił w przeszłości i szczerze ich żałował, nie myślał jednak o tym zbyt długo, mając na uwadze, iż to niczego nie zmieni. Chciał o tym zapomnieć, wyciągając jedynie słuszną nauczkę na przyszłość. Uważając na mruczącego przez sen malca, odwzajemniał pieszczoty ukochanej i przez chwilę myślał zaciekawiony co przyniesie im przyszłość.

        - Wybacz, że od razu nie odpowiedziałem ci krótko i konkretnie - westchnął z rezygnacją domyślając się, że w ten sposób i tak niczego nie ugra, a ona nie da mu przez to odpocząć. Był świadom tego jak bardzo ona pragnie posiadania z nim potomka, nawet jeśli mają jeszcze trochę czasu do poważnego starania się o poszerzenie rodziny. Zastanawiał co ją tak wzięło na to, choć nie był to pierwszy raz kiedy rozmawiali o wspólnej przyszłości. W obecnej sytuacji było dla niego najlepiej tak jak było, wystarczyła do szczęścia kalekiemu gadowi bliskość białego duszka i kochanej smoczycy. Nic więcej się dla niego już nie musiało liczyć. Nie mógł tak jednak, gdyż jeszcze przed nimi było sporo spraw do załatwienia przed stworzeniem prawdziwej rodziny. Podstawą było znalezienie bezpiecznego miejsca na ziemi, gdzie ich potomek mógłby w spokoju i beztrosce się rozwijać.

        - Nie uważam jednak, aby to co powiem było dla ciebie zaskoczeniem, skoro już sama to powiedziałaś - zaczął. - Wolę mieć syna, któremu mógłbym z dumą oddać nasze terytorium, kiedy nas już nie będzie. - Powiedział już nawet nie myśląc o pieniądzach. Z jakiegoś powodu przemknęła mu przez głowę zasłyszana kiedyś plotka o smoczych bliźniakach, ale szybko ją porzucił. Gdyby miał jeszcze do tego córkę, bez wątpienia byłaby faworyzowana przez Jednookiego i łagodniej traktowana. W sumie w takiej sytuacji niewątpliwie zmieniłby się w irytująco nadopiekuńczego staruszka, a nie chciał aby jego potomkowie cierpieli i byli nieszczęśliwi. - Najważniejsze jednak jest to, aby dziecko wykluło się zdrowe, ale na razie i tak powinien nam wystarczyć Chibi. - Dodał i westchnął.

        Nie próbował już odpłynąć do krainy marzeń i koszmarów, nie miało znaczenia, że był zmęczony. Stracił ochotę na zaśnięcie, poza tym promieniujący, palący ból w prawej łapie i oku zapewne nie pozwoliłyby mu na spokojny i ożywczy sen. Znów odetchnął głęboko buchając jej w pysk swoim ciepłym oddechem i gładził ją dalej po gojącym się grzbiecie, przytulając jednocześnie do siebie. Była też okryta przez niego, jego skrzydłami po obu stronach, podobnie jak zwierzak, który leżał na piersi wulkanicznego, obok pyska czarnołuskiej.

        Po chwili sam się do niej wtulił, a jego mięśnie stężały. "Zawalczę o nas, o twoją rękę, jeśli to będzie konieczne," pomyślał z uporem i zerkał to na futrzaka, to na łuskowatą wybrankę, nie przymykając już ani na moment oka.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- A ja widziałam na własne oczy - odpowiedziała partnerowi, składając pysk na jego torsie. Kamienny Ołtarz rzeczywiście był malowniczym miejscem, otoczony kwiatami, kolorowymi drzewami i strumykiem z krystalicznie czystą wodą. A przynajmniej tak zapamiętała go Isambre, kiedy nocowała przy nim kilkadziesiąt lat temu. Wtedy jednak była młoda i zafascynowana otaczającą ją przyrodą i mogła nie dostrzec pewnych drobiazgów, które mogłyby zaniepokoić Rivera. Dostęp do kamiennej płyty był utrudniony dla wszystkich, nawet dla elfów, które rzadko się tam zapuszczały. O wiele częściej robiły to driady, rusałki oraz nimfy, dbając o żyjące tam organizmy. Była to jedyna, nie skażona połać lasu, gdzie Matka Natura mogła robić wszystko, co przyjdzie jej do głowy i nikt nie miałby do niej żadnych pretensji. Isa trafiła tam zupełnym przypadkiem, przelatując nad Szepczącym Lasem w poszukiwaniu schronienia przed burzą. Gdy niebo przecinały błyskawice, smoki unikały lotów, nie mówiąc już o ptakach. Oczywiście znaleźliby się odważni, ale czarnołuska do nich nie należała. A przynajmniej nie do tego stopnia.

Szczęście w postaci Jednookiego jeszcze nie do końca do niej trafiało. Głowa Isy dudniła od nadziei, marzeń, obaw i racjonalnych przemyśleń, czy to wszystko nie jest snem na jawie. Gdyby tak było to byłby to z całą pewnością koszmar. Smoczyca była zakochana po uszy i bała się stracić to wszystko przez jakiś drobny błąd. Angażowała się zatem z całą mocą, walcząc z nieśmiałością i próbując opanowywać sytuację, gdy było to konieczne. W ostatnim czasie River wiele dla niej zrobił i choć nie oczekiwał niczego w zamian, kobiecie smutno się robiło, że mogła mu to wynagradzać jedynie poprzez miłosne akty. Chciałaby móc odciążyć ukochanego, ale wiedziała, że jego duma i upór na to nie pozwolą. Jednooki był zdeterminowany do samego końca i to właśnie pociągało ją w nim najbardziej.

Kiedy przytulił ją i Chibiego, Isambre poprawiła swoje ułożenie i wyrównała oddech, opadając obok kochanka. Zmęczenie dosięgło również i ją, ale potrzeba rozmowy była silniejsza niż wszystko inne. Nie ważne, że River już to słyszał, ona cały czas chciała wyznawać mu miłość i całować z natrętnością rozpalonej nastolatki. Koniec końców w smoczych oczach mogła za taką uchodzić. Wiek dla jaszczura był jak mrugnięciem powieką, a Isa miała ich już za sobą dziesięć. Nie można zatem mówić tu o pełnej dorosłości, zwłaszcza, że wciąż uważała iż w pewnych sprawach potrzebuje rodziców.

- Nie, nie zaskoczyłeś mnie - odpowiedziała partnerowi z uśmiechem. - I jestem pewna, że los weźmie to pod uwagę. Przepraszam, że cię tym męczę, ale czuję, że muszę i nie pytam czy to rozumiesz. Po prostu tak jest i już, chciałabym wiedzieć na czym stoję, czy wszystko, co planuje wypali czy legnie w gruzach.

Po tych słowach Isa ziewnęła krótko i skuliła się w czarną kulę łusek, której boki unosiły się i opadały podczas oddychania. Sen był potrzebny im obojgu, zwłaszcza, że w plan dnia weszła nie spodziewana kopulacja, z której bądź co bądź korzystali pełnymi garściami. River też na pewno był zmęczony, widać to było w jego spojrzeniu, które łagodniało, gdy patrzył na dwie najważniejsze istoty w swoim życiu.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Nie zamierzał się z nią kłócić. Sprzeczki między nimi i tak należały do rzadkości, ale nie chciał psuć tej chwili dziecinnym narzucaniem jej zasłyszanej przez siebie plotki. Może to właśnie smoczyca miała rację co do miejsca będącego obecnie ich głównym tematem rozmowy, a może mówili o dwóch zupełnie innych rzeczach. To właśnie dlatego najbardziej odpowiednim rozwiązaniem wydało mu się odpowiedzenie jej milczeniem i jedynie lekkim pokiwaniem głową na znak, że jej słowa do niego trafiły a nie zostały zignorowane. Jego duma jednak nie pozwoliła na całkowite pogodzenie się ze zdaniem ukochanej pradawnej, przez co River wciąż wolał najpierw dokładnie przejrzeć okolicę Kamiennego Ołtarza w Szepczącym Lesie, a dopiero po tym zabrać tam swoją przyszłą żonę i Chibiego. Tym razem wolał zachować wszelkie środki ostrożności, aby bezmyślnie nie narazić swoich jedynych bliskich na niebezpieczeństwo.

        Czując jak Isambre się na nim lekko wierci zrobił jej miejsce obok siebie, rozścielając na płaskiej skale, robiącej im za posłanie, swoje skrzydło, aby czarnołuska miała w miarę ciepłe i miękkie podłoże pod swoim ciałem. River ostrożnie, aby nie zbudzić stworka, zdjął go ze swojej piersi i ułożył obok smoczycy, a następnie sam obrócił się na bok pyskiem do partnerki i okrył ją i malucha drugą błoniastą kończyną. Polizał wybrankę po pysku i wsłuchał się w jej głos oraz spokojny oddech. Nie był na nią zły, że nie dawała mu zasnąć, gdyż zebrało jej się na rozmowy, nawet ją rozumiał. W ostatnim czasie nie mieli chwili by myśleć o wspólnej przyszłości i zwykłych przyziemnych rzeczach, co mogli przede wszystkim zawdzięczać jemu i jego cudownemu talentowi do pakowania się w kłopoty. Westchnął lekko, zażenowany nieco tym faktem. Tak bardzo chciał uchodzić za łuskowaty postrach przestworzy spędzający sen z powiek ciemnego ludu, że nie zauważył, iż wciąż postępuje jedynie jak nabzdyczone pisklę, któremu jeszcze na wpół przetrawiona przez opiekujących się nim rodziców, mięsna papka nie wyschła na pysku. Było to niezwykle godne zachowanie z jego strony... Godne pożałowania i kpiny.

        Choć pogrążony był w świecie swoich myśli, pozostawał świadomością obecny przy ukochanej i docierało do niego wszystko co mówiła. Najbardziej dotknęły go dwa ostatnie słowa jakie wypowiedziała, no może trzy licząc jeszcze "w". Mięśnie Jednookiego napięły się, a on sam bardzo spoważniał, przy czym jego płomienne oko poszarzało, jakby przysłonięte delikatną mgiełką, albo raczej w jego przypadku dymem.
        - Nic nie legnie w gruzach, nie dopuszczę do tego póki w żyłach płynie mi krew, a serce wciąż bije - mruknął, co mogło być bardziej wzięte za ciche warknięcie, biorąc pod uwagę to jak się zasępił, pogrążając od razu we własnych wspomnieniach, które jawiły się niewielką, jasną iskierką w jego ślepiu. Wiedział, że to był jedynie przypadkowy dobór słów przez Isę i nie był na nią o to zły, nie mógłby, ale widocznie pamięć o jego obróconej w perzynę wieży, od której zaczęła się jego tułaczka po świecie w "ludzkiej skórze", wciąż sprawiała mu ból.

        W milczeniu obserwował jak jego najdroższa na świecie Isambre układa się do snu. Sam też się poprawił by móc ją wciąż przykrywać skrzydłem, tak samo jak Chibiego, jednak Jednooki w przeciwieństwie do partnerki nie mógł tak łatwo jak ona zasnąć, zalewany na przemian falami bólu promieniującego od odrastającej łapy i lawiną wspomnień, przez który czuł równy dyskomfort. Cały czas jednak wpatrzony był w jedynego i najlepszego przyjaciela oraz ukochaną, których miarowe oddechy i spokojne bicia serc działały na wulkanicznego jak kołysanka usypiająca go miarowo.

        Zupełnie nic mu się nie śniło, z czego był nawet zadowolony, gdyż były ważniejsze rzeczy niż przejmowanie się snami i zastanawianie nad ich sensem. Nim jeszcze słońce zaczęło wschodzić, River wymknął się z jaskini, aby rozgrzać i rozciągnąć mięśnie, a przede wszystkim wzmocnić te w prawej ręce, których od kilka setek lat nie miał. Po dwóch godzinach cuchnący i lepki od potu wziął kąpiel w płynącej przez przełęcz rzece Dihar, z której to mimo zmęczenia połapał i zjadł kilka ryb. Przez rygorystyczne ćwiczenia jakie sobie narzucił, ledwo stał na drżących wciąż nogach, ale był dopiero początek dnia nie miał czasu na odpoczynek. Następne pół godziny spędzi na odnajdywaniu się w otaczającym go świecie przede wszystkim za pomocą węchu i słuchu, gdyż dzięki niesprawnemu wzrokowi mógł jedynie dostrzec żywe istoty wydzielające ciepło i posiadające aury, albo gorące ślady, które wypalały się na ziemi pod jego łapami. Nie miał jednak prawa narzekać, ponieważ właśnie dzięki temu jak widział zdołał złapać dorodnego jelenia, który wraz ze swoim stadem gasił pragnienie w rzece.

        Przyjemne promienie słońca dopiero zaczęły poważniej zalewać okolice swoim ciepłem kiedy Jednooki postanowił wrócić do rodzinnej groty Isambre. Wniósł truchło rogacza do jaskini i postanowił porozmawiać z przyszłym teściem. Skłonił się przed nim z szacunkiem kiedy udało mu się na niego natknąć.
        - Chciałbym prosić pana o rękę Isambre i porozmawiać nie tylko o ślubie - powiedział bez owijania w bawełnę patrząc w krwawe oczy starca, bez cienia strachu we własnym ślepiu, a jedynie powagą sytuacji.
Zablokowany

Wróć do „Smocza Przełęcz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości