Smocza PrzełęczDalekie skarby.

Przełęcz dzieląca Góry Dasso i Góry Druidów. Po obu jej stronach, znajdują się ogromne, tajemnicze, wykute w sakle posągi smoków, strzegące tej górskiej przełęczy.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

        Zerknął na Aureę kątem oka z tajemniczym uśmiechem, gdy zobaczył delikatny rumieniec na jej policzku, ale nic nie powiedział. Chociaż cisnęło mu się na usta stwierdzenie, że przypomina bardziej damę dworu niż wieśniaczkę, ze swoją gracją, darował sobie słodzenie dziewczynie, mimo że wiedział, iż szczery komplement trafiłby w punkt. Najzwyczajniej w świecie za bardzo ją lubił i wolał, by z nim porozmawiała miast rumienić się jeszcze bardziej. Nie odmówił sobie jednak zbliżenia się do skrzydlatej, opierając się na ręce za jej plecami, podczas gdy druga zwisała swobodnie, wsparta na kolanie zgiętej nogi. Z wyjątkowym jak na niego zainteresowaniem, jeśli chodziło o magię, nachylił się w stronę dziewczyny i wpatrywał w powstający między nimi, dosłownie z niczego, kufel piwa. Złoty trunek, napój bogów, lek na wszelkie troski tego świata. To nie był dobry moment, by powiedzieć jej, że tylko żartował. Zamiast tego domknął tylko otwartą ze zdziwienia buzię i spojrzał w twarz dziewczyny. Jemu wcale nie przeszkadzało, że dzielą ich raptem dwa palce. Miała kolorowe oczy, ciekawe…
        - Bo się zakocham… - rzucił już odruchowo i uśmiechnął jak dziecko, które dowiedziało się, że dostanie wcześniej prezent na urodziny. Spuścił wzrok na kufel i podniósł go na próbę. Prawdziwe szkło, a chłodny trunek w środku sprawiał, że woda skraplała się po naczyniu. Nie zdążył go jednak nawet podnieść do ust, gdy usłyszał wrzask Ramii.
        Dopiero wtedy zorientował się, że większość towarzystwa już się pobudziła i usiłują docucić ostatnią osóbkę, uwaga, uwaga, zgadnijcie kogo! Krzywa mina, marudzenie rozpoczęte nim jeszcze pierwsze słowo padło z jej ust. Ale i tak uśmiechnął się słabo na jej widok, a markotną uwagę potraktował jako podziękowanie i skinął tylko lekko głową. Szeptu Ivora nie słyszał, ale po minie Niviandi i kolorze jaki przybrała jej twarz domyślił się, że padły nie tylko słowa. Uśmiech nie zniknął z jego twarzy i tylko gdyby ktoś spojrzał mu w oczy zobaczyłby jak twarde na moment stało się jego spojrzenie, nim odwrócił wzrok od gołąbeczków i zabrał za jedzenie.
        Obok niego usiadła Ramii, wściekła jak stado os, wręcz roztaczając wokół siebie aurę irytacji. Na moment zwrócił się w jej stronę z krzywym uśmiechem i fragmentem słowa na ustach, ale spojrzała na niego lodowato.
        - Nawet nie próbuj – warknęła, a on uniósł brwi zaskoczony.
        - Przecież ja nic...
        - I niech tak zostanie.
        Zachichotał rozbawiony pod nosem i uniósł dłonie w obronnym geście, dając sygnał, że się wycofuje. Na jednej z nich wylądował jego płaszcz. Podniósł zaraz wzrok na stojącego nad nim dumnie Ivora z triumfem w oczach i nie mógł się powstrzymać.
        - Mmm, jeszcze ciepły, dzięki stary. – Wyszczerzył zęby i zarzucił sobie płaszcz na plecy, przypinając go na ramionach. Mina łowczego momentalnie zrzedła, a w oczach pojawiła się złość. No to koniec zawieszenia broni. Szkoda, są w mniejszości i bardzo prawdopodobne, że ostatecznie zwariują z tymi babami, więc powinni się trzymać razem. Ale temu się rywalizacji zachciało no i masz, po sojuszu. A syrenka przecież i tak nie jest nim zainteresowana, obdartus w końcu. Więc czego Ivor się tak spina?
        Odprowadził go wzrokiem do Niviandi, która z właściwym sobie obrzydzeniem szukała najmniej obślizgłego fragmentu ryby, a mieszkaniec wioski mało nie zaczął jej karmić. Ramii zagadała Aureę, ryby się skończyły, a skrzydlata dodatkowo zapytała o jego wrażenia co do wyczarowanego przez siebie napoju, więc sięgnął pełen nadziei po stojący wciąż koło niego kufel piwa i podniósł go do twarzy, wąchając ostrożnie niczym nową potrawę. Pachniało piwem! Jak nic! Przechylił naczynie, wlewając sobie trunek do ust, lecz zamiast spodziewanej ulgi, jaką daje zimne piwo, poczuł… rumianek?
        Odpowiedzią na grzeczne pytanie Aurei było niestety to, że najemnik odwrócił się nagle i wypluł cały napój jaki miał w buzi z gwałtownością charakterystyczną dla dobrze zmechanizowanych wodnych zraszaczy w pałacowych ogrodach. Odkaszlał swoje, parsknął niczym niezadowolony koń i wytarł usta rękawem. Odwrócił się ponownie w stronę swoich towarzyszy z miną jednocześnie zbolałą, zniesmaczoną i przepełnioną największym poczuciem zdrady. Gdy jednak spojrzał na wystraszoną twarz skrzydlatej, ryknął śmiechem i śmiał się tak dobre kilka chwil, aż rozbolał go brzuch. Nawet Ramii się udzieliło, chociaż ona parsknęła już wtedy, gdy on wypluwał z siebie resztki trucizny (zdaniem jego kubków smakowych) i teraz łapiąc się za brzuch chichotała niepohamowanie, aż jej łzy pociekły z kącików oczu. Najemnik w końcu się opanował, rozczochrał pomoczone od deszczu włosy, po czym wciąż z uśmiechem na ustach i łobuzerskim błyskiem w oku pocałował Aureę w policzek.
        - Było obrzydliwe.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

        „Mmm, jeszcze ciepły” te słowa wywołały dreszcze na ciele Niviandi. Pragnęła zdrapać sobie skórę twarzy za przyjemność, jakie jej sprawiły. Oddała mu odrobinę ciepła, choć pewnie jego ciało było gorące. W końcu dłonie łotrzyków nie są tylko lepkie, ale i rozpalone. Tak mogła sobie to wyobrażać, wszak nigdy nie da się tknąć komuś takiemu! Nie będzie jej dane poznać prawdy – taką obietnicą się karmiła.
         Ramii z przyjemnością słuchała Aurei wspierając dłonie na pięściach. Była pod wrażeniem osiągnięć skrzydlatej, bo choć sama była uzdrowicielką to już bardziej kojarzoną z wiedźmą… A i na to miano nie zasługiwała. Korzystała z naturalnych środków oraz alchemicznej wiedzy, niektórzy mogą te zdolności przydzielić do sięgania po magię, byle wieśniak, lecz kobieta miała po prostu łeb na karku. I potrafiła czytać. Czarowanie jest jednak bardziej wymagającą zdolnością, z którą trzeba się urodzić a i należy ćwiczyć, o ile chce się coś osiągnąć.
         Syrenka spojrzała zdezorientowana na felleriankę, gdy odkryła nad głowami mżawkę. Nie rozumiała braku zrozumienia, ale przecież był to lud prosty. Bez tkanych parasolek, bez baldachimów. Och, gdyby tylko księżniczka wiedziała, że piękne, złote włosy tonęły niegdyś dzień w dzień w głębokim, słonym morzu. Dziewczyna skuliła się delikatnie, gdy Bellum się do niej zbliżył. Poprzedniego dnia relacje w drużynie nabrały ostrzejszego wyrazu, a księżniczka skłonna była uwierzyć w niefortunny obrót akcji patrząc na ostre zębiska lwiska. Okazało się jednakże, że pupil nadstawił swojego skrzydła. Mrugnęła kilka razy, jakby nie dowierzając, ale gdy tylko poczuła komfort braku wilgoci, od razu zaczęła poprawiać włosy. Z pełną dumą podnosiła loki, zgarnęła pewną ich część do tyłu splatając w delikatny warkocz, a resztę rozpuściła wokół ciała. Prychnęła tylko widząc jak najemnik sięga po piwo. To takie… małostkowe! Prasmoku, jak ona tutaj nie pasowała! Przecież nawet piwem można się delektować, a nie pić… jak… jak… spragniona świnia!
         Niviandi aż drgnęła na słowa we własnych myślach. Och, udziela się jej bycie poza zamkiem! Aż nerwowo poprawiła ramiączko sukni. Przestała jednak żałować, gdy mężczyzna bezczelnie wypluł trunek! I to tak na oczach Aurei!
         Złotowłosa pośpiesznie spojrzała na przyjaciółkę, jakby w obawie, że ta zaraz pobiegnie w las z płaczem. Nie przystało, by w ten się zachować, nie przy damie! Aurea damą nie była, ale… Niviandi już tak! A obrażanie przyjaciółki damy też nie jest zgodne z normami eleganckiego zachowania. O czym ona mówi, tak jak Ramii nie jest w stanie pojąć problemu mżawki kapiącej na włosy, tak też najemnik nie zrozumie problemów urażenia kobiety. I widać, że uzdrowicielka była na tym samym poziomie co Mathias, ponieważ zaczęła się śmiać równie głośno. Z każdą chwilą, krytyczny wzrok blondynki powoli zastępowało zainteresowanie trunkiem.
         - Chyba nie było to przeznaczone dla mężczyzny z krwi i kości – zachichotała Ramii. – Wolę nie pytać co mu podałaś.
         Wtedy wzrok Niv ponownie powędrował na Aureę. Tym razem uśmiechnęła się do niej konspiracyjnie, zadowolona z żartu jaki zafundowała przyjaciółka temu… człowiekowi. Mogłaby mu podsunąć więcej takich przekąsek, byleby nie pluł na nią… Och! Jakie szczęście, że chociaż łachmaniarz obrócił głowę! Jeszcze by ją opluł! Wzdrygnęła się z krzywą miną na samo wyobrażenie tego obrazu, fu!
         I nagle stało się coś niespodziewanego. Brudas pocałował jej przyjaciółkę. Usta syrenki ściągnęły się w dół, na kształt litery „c”, a oczy stały się niemalże idealnym kręgiem. Patrzyła się na dwójkę w niemym szoku, nie za bardzo wiedząc jak ma reagować, bo przecież… Bo przecież to ją, Niviandi, należy pragnąć i całować, a nie Aureę! Nawet jeżeli ona sama tego nie chce, ale to chodzi o podziw pięknej księżniczki, a nie o to czy ona ma na to ochotę, czy też nie!
         Ramii również patrzyła na scenę, ale ona jakby znajdowała się gdzieś z boku. Gest Mathiasa zbił uzdrowicielkę z tropu, ale gdy tak siedziała wpatrując się w czwórkę towarzyszy dojrzała zawiłość całej akcji. Zachowują się jak dzieci! Gdyby Ramii tak nie zależało na wiosce to zostawiłaby ich wszystkich ze swoimi dziecinnymi problemami już dawno w lesie! Albo najlepiej na pokładzie statku, który przypływał do przełęczy raz na kilka miesięcy!
         Ivor uśmiechnął się pogodnie i obejmując zszokowaną syrenkę powiedział:
         - To czas już ruszać.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Aurea nawet ucieszyła się, że Mathias nie skomentował jej rumieńców, wtedy zrobiłaby się jeszcze bardziej czerwona. Można powiedzieć, że fellarianka była nim nieco oczarowana teraz, chciała nawet wyczarować kufel piwa… Gdyby tylko je kiedyś piła wszystko by grało. To, co mężczyzna powiedział później onieśmieliło naturiankę więc jedynie się uśmiechnęła i udała mocne zaangażowanie w czary, by nie musieć odpowiadać.
Ciemnoskóra nie planowała się wtrącać między przepychanki Nivandii i najemnika, obserwowała je z boku i zachichotała cicho słysząc jak Ramii zapobiegawczo zabrania Mathiasowi działać na nerwy złotowłosej. Może to nie był odpowiedni moment, ale zrobiła to cicho, więc jej rozbawienie nie powinno nikomu przeszkodzić. Chociaż on się śmiał, ale mogła tym dać znać księżniczce, że jest po jego stronie, a przecież dziewczyny powinny się trzymać razem.
Miło jej się opowiadało o magii, przypominała sobie wtedy, jak się jej uczyła i jak dobrego miała nauczyciela, który i czasem pożartował i było całkiem wesoło. No i wtedy przynajmniej miała tak jakby przyjaciela. Nikt z dzieciaków z wioski nigdy nie chciał z nią nawet rozmawiać, ale dlaczego? Tego chyba nigdy się nie dowie. Mogła jedynie przypuszczać.
Zaczęło padać. Fellarianka nie rozumiała za bardzo problemu swej koleżanki, ale nie zamierzała jej ot tak zostawić, zwłaszcza że wcześniej wyraźnie okazała rozbawienie. Jak dobrze, że Bellum miał takie duże skrzydła...
Lew, widząc wystraszoną księżniczkę, podszedł jeszcze bliżej, pilnując by skrzydło było nad jej głową i zaczął się łasić o jej ramię, a nawet je delikatnie lizać swoim szorstkim jęzorem, co w porównaniu do łaskotania milutkiej sierści nie było już tak przyjemne. Bellum jednak chciał jedynie okazać, że już między nimi wszystko w porządku i nic jej nie zrobi.
Aurea zaciekawiona czekała na opinię na temat wyczarowanego trunku. Gdy wypluł to, co wziął do ust, fellarianka zrobiła trudną do określenia minę łączącą w sobie zmartwienie, niepokój i zdezorientowanie. Nie miała bladego pojęcia co jest nie tak. Jednak gdy się obrócił i zaczął śmiać, zaraził tym również samą sprawczynię tego zajścia. Dziewczyna nawet nie podejrzewała, że w tym całym śmiechu, spowodowanym drobną pomyłką wynikającą z braku wiedzy, dostanie całusa. Jej oczy stały się wielkie jak pięć ruenów. Nadal chichotała i śmiała się, ale teraz jakoś tak weselej, z trudem ukrywając tę radość. Przynajmniej była niczym dorodny pomidor po tym wszystkim więc nie musiała się martwić, iż znów widać te specyficzne, czerwone plamy na policzkach.

- Cóż… Chyba to przez to, że nigdy piwa nie piłam… Może dlatego, że pomyślałam o herbacie rumiankowej, bo ma podobną barwę – wytłumaczyła się Aurea, nieco zawstydzona, że ona jeszcze alkoholu nie tknęła, a ma już ponad wiek, ale w sumie nie musieli wiedzieć ile ma lat. Przy okazji też spojrzała na Nivandii jakby chcąc niemo przekazać, że to jedynie przypadek był i nieplanowane… Wtedy też odkryła, jak bardzo zszokowana tym pocałunkiem była księżniczka. Jednak nie wiedziała, czy to przez to, że to obdartus, a może ona go też trochę tak jakby lubiła i może… W każdym razie stało się, a fellariance przez to będzie dopisywał humor przez długi czas.
Spojrzała na Ivora. Przyznała mu w myślach rację i wstała gotowa do drogi, jednakże skrzywiła się nieco i zamiast nóg użyła skrzydeł - tak było lepiej. Tylko jak Niv zamierza iść w deszczu i cały czas tak pod skrzydłem? Może być, że nie da rady wyrównać kroków z lwem i nic z tego nie wyjdzie…

Wszystko miało się okazać, w każdym razie, ona już była gotowa. Mżawka dla fellarianki nie była niczym strasznym więc teraz czekała na resztę unosząc się w powietrzu kawałek nad ziemią.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

        Dobrze, że przynajmniej towarzystwo rozpogodziło się nieco, nawet jeśli kosztem jego kubków smakowych. Ramii wciąż wyśmiewała go ostentacyjnie, zwłaszcza gdy usłyszała, że to co miało być piwem, w rzeczywistości smakowało jak rumianek. Aurei chichot był wywołany chyba w większej części niewinnym całusem niż jego niezbyt chwalebnym popisem, a Ivor szczerzył się głupio odkąd zyskał sobie księżniczkę pod ramieniem, trudno. Sama Niviandi natomiast wyglądała jakby strzelił w nią piorun i Mathias na moment zawiesił na niej pytające spojrzenie, ostatecznie jednak uznał, że pewnie zobaczyła pająka, czy inne cudo i stąd objawy udaru na twarzy.
        Na hasło do wymarszu podniósł się odruchowo i naciągnął kaptur na głowę, bo to co początkowo było ledwie mżawką, zaczynało przeradzać się w deszcz. Dobrze, że przynajmniej na ten moment mieli wysokie morale, bo był niemal pewien, że zmieni się to w momencie, gdy podczas marszu będzie im się przelewać woda w butach. Póki nie rozpadało się na dobre wyciągnął z kieszeni fajkę, tytoń i krzesiwo i na chwilę pogrążył się w swoim rytuale, napełniając główkę suszem, odpalając i zaciągając się głęboko. Od teraz towarzyszyła mu chmura pachnącego słodko dymu, a gdyby zajrzało się pod kaptur, również błyszczące oczy zdradziłyby, co pali najemnik.
        Milczenia nie przerywał. Niv szła gdzieś z tyłu w objęciach Ivora i pod skrzydłem lwa, Aurea unosiła się gdzieś obok, a Ramii… o, o wilku mowa. Zerknął na nią krótko, gdy zrównała z nim krok, ale też się nie odzywała. Kilka chwil w milczeniu i po kolejnym pyknięciu fajką spojrzał na nią pytająco.
        - Już nie chcesz mnie rzucić wilkom na pożarcie?
        - Nigdy nie chciałam – prychnęła, spoglądając na niego i wzruszając ramionami. – Zresztą z tego co widziałam i tak byś sobie z nimi poradził. Złego diabli nie biorą, co? – mruknęła uszczypliwie.
        - Otóż to – zgodził się niskim głosem i uśmiechnął się z fajką w zębach.
        - Co ty tu w ogóle z nami robisz?
        - A ty? – bezczelnie odbił pytanie, wsadzając ręce w kieszenie. Uzdrowicielka wzruszyła ramionami.
        - Sama nie wiem. Ciekawość chyba. Poza tym mam dziwne przeczucie, że to wszystko może mieć jakiś wpływ na wioskę.
        - A ty chcesz ją chronić.
        - Zgadza się. Twoja kolej.
        - A co może robić najemnik na wyprawie po skarb? – zakpił wesoło, ale złapał ostre spojrzenie kobiety i wywrócił oczami. – Powiedzmy, że póki co odpowiada mi wasze towarzystwo, ciekaw jestem, co znajdziemy, a przy okazji może wydarzy się coś interesującego. Poza tym nigdzie mi się nie spieszy.
        Ramii tylko skinęła głową, nie komentując już jego słów, po czym wyprzedziła najemnika zbliżając się do Aurei, by z nią zamienić kilka słów.

        Rozpadało się na dobre. Deszcz spływał po mężczyźnie strugami i kapał z kaptura na fajkę, na co Northman klął pod nosem z niezadowoleniem nim w końcu oczyścił ją z wypalonego zielska i schował do kieszeni. Nagle w marszu kopnął przypadkiem coś miękkiego i w tym samym momencie rozległo się oburzone miauknięcie. Zatrzymał się jak wryty, patrząc w dół na leżącego pod jego nogami kociaka. Małe to było, wychudzone okropnie i przemoczone, a do tego trzęsące się ze strachu po zetknięciu z ciężkim butem najemnika. Nie zastanawiając się wiele, mężczyzna schylił się i podniósł zwierzaka za sierść na karku, ignorując płaczliwe miauczenie, bo wiedział, że nie robi mu krzywdy. Otrzepał go lekko dłonią z wody i jak gdyby nigdy nic, wsadził sobie zwierzaka za pazuchę płaszcza, podtrzymując go jedną ręką. Kociak powiercił się chwilę, ale gdy zorientował się, że jest tu sucho i ciepło, wychylił mały łepek i zerknął na mężczyznę z bardziej wdzięcznym miauknięciem.
        - Nie ma za co kolego, ale chowaj się, bo znowu zmokniesz. – Mathias uśmiechnął się pod nosem, wpychając palcem kota z powrotem pod płaszcz i wznawiając marsz.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

        Niviandi siedziała i patrzyła na felleriankę oraz obdartusa wielkimi oczami. Nieme tłumaczenia ze strony przyjaciółki jakby nie miało w tej chwili znaczenia, bo przecież ewidentnie przyćmiła jej blask. Zgarnęła całą uwagę na siebie. Dopiero teraz Niv pomyślała, że właściwie Aurea może być ładna… a nawet piękna dla niektórych, chociaż ta myśl była dla syrenki (co najmniej) dziwna. Jeżeli Aurea była piękna, to Niviandi musiała być w takim razie olśniewająca, a jednak to skrzydlata zebrała na swój policzek pocałunek. Królewnie się to nie udało od kiedy trafiła na ten cholerny statek!
        Pierwsze chwile szli w milczeniu. Syrenka miała opuszczoną głowę i wpatrywała się we własne stopy chroniona przed deszczem dzięki skrzydłu Belluma. Mimo zamyślenia udawało jej się odruchowo i skutecznie omijać krople deszczu. Milczała i chociaż Ramii powinna się cieszyć to bardziej się niepokoiła stanem blondynki.
        Księżniczka zaś oczami wyobraźni wciąż widziała ten delikatny pocałunek w policzek i nie mogła go przetrawić. Z czasem oczywiście obraz ten przemieniał się na bardziej namiętny i dramatyczny, ale sam fakt tego zdarzenia nie dawał syrence spokoju! Nikt nie zechciał masować jej stóp ani całować po dłoniach od kiedy tylko zeszła na ląd. Nie było mężczyzn, którzy kładliby swoje płaszcze na kałuże, przenosili ją w ramionach przez rwącą rzekę, nie przynosili owoców z dalekich krain by księżniczka mogła zasmakować odrobinę słodyczy. A taka zwykła Aurea dostała chociaż całusa w policzek! Fakt faktem, nie było się czym tak chwalić… prawda? Przecież… przecież Mathias nie sięgał rangą chociażby szlachcica. Miał dostojną twarz, delikatnie szorstki zarost, uśmiech cwaniaka, silne ramiona, mocny krok, doskonale posługiwał się mieczem… „Ale nadal nie jest królem!”, próbowała bronić się w myślach.
        Poczuła jak męska dłoń powoli obejmuje jej ramię. Zwolniła automatycznie krok i przeniosła wzrok w stronę mężczyzny. Uśmiechnęła się łagodnie. Widok Ivora pocieszał ją. Przypomniała sobie rozmowę w karczmie właśnie z nim. Był taki miły, przyjemny. Nie niebezpiecznie pociągający, ale przystojny w swej łagodności. Czemu ona obracała głowę za tym najemnikiem, gdy obok siebie miała kogoś tak dostojnego? Mógłby ją na rękach nosić bez słowa krytyki!
        - Zamartwiasz się Niviandi – zauważył myśliwy. Dziewczyna obróciła głowę nie chcąc początkowo przyznać racji mieszkańcowi wioski. Ivor delikatnie westchnął.
        - Nie myśl, że nie masz we mnie wsparcia. Teraz jesteśmy drużyną więc możesz się śmiało wyżalić.
        Niviandi zagryzała chwilę wargi, jakby nie wiedziała od czego zacząć, a raczej jak dojść do sedna sprawy.
        - Chodzi o dotarcie do punktu, który widzisz tylko ty? Poradzisz sobie. – Uśmiechnął się pocieszająco.
        - Och, tak… poradzę – wydusiła z siebie syrenka, chociaż nie była do tego przekonana.
        - Pomyśl… - podjął na nowo Ivor delikatnie zaciskając uścisk. – Masz koło siebie dwóch wojowników, kobietę ze skrzydłami co włada magią oraz uzdrowicielkę, która zajmuje się zawodem od małego. Wystarczy, że wskażesz kierunek, a resztę zrobimy my.
        - Dziękuję Ivorze – uśmiechnęła się z wdzięcznością księżniczka.
        - Ale nie tylko to dręczy twoją duszę…
        Złotowłosa ściągnęła delikatnie usta w dół. Było jej wstyd mówić przed mężczyzną o kobiecych rozterkach! Powinna o tym porozmawiać na przykład z Aureą, ale ona… ona otrzymała ten pocałunek! Syrenka wewnętrznie spanikowała, ale Ivor przejął inicjatywę. Zarzucił na Niviandi swoją kurtkę i wskazał Bellumowi by szedł dalej. Dwójka zaś stanęła na krótki moment. Księżniczką spoglądała przez ramię myśliwego upewniając się czy aby na pewno nie zgubią reszty. Trochę się obawiała tego postoju i czuła odrobinę nieswojo. Kobieta nie powinna sam na sam zostawać z mężczyzną. Mimo że była to otwarta przestrzeń to zrobiło się dziwnie intymnie. Szybko zresztą wzrosła irytacja w Niviandi. Chroniła ją częściowo kurtka, ale stała na deszczu. Nie tego chciała? Mężczyzny, który by to robił?
        - Niviandi, nie przejmuj się tyle – powiedział cicho mężczyzna głaszcząc kciukami jej ramiona.
        - To zapewne tylko chwilowe zamyślenie – powiedziała sztucznie księżniczka.
        - Przecież jesteś najpiękniejszą kobietą nie tylko w tym towarzystwie… - szeptał słodko, a Niv spojrzała w oczy myśliwego sprawdzając czy aby nie kłamie. Zwrócił jej całą uwagę i nawet deszcz przestał przeszkadzać.
        - Och, daj spokój – próbowała się zaśmiać, ale on spoglądał na nią tak poważnie.
        - Myślisz, że byle pocałunek odbierze ci urody? – Syrenka próbowała znaleźć na to odpowiedź, ale szybko się poddała, gdy Ivor mówił dalej. – Przecież nikt nie pozbawi cię piękna twoich oczu, żaden gest byle gościa nie sprawi, że twoja skóra będzie szorstka… Twoje włosy zawsze będą lśniły, nawet gdy skrapla je deszcz – mówiąc to Ivor przeciągnął pasmo mokrych loków syrenki, po czym dłonią spoczął na jej policzku.
        - Jesteś olśniewająca… - szepnął, a ona słuchała go dalej. – A jeżeli oni nie zechcą ci pomóc… to ja ci pomogę Niviandi. Gdy przyjdzie ostateczna chwila, a oni będą ćwierkać do siebie, to ja ci pomogę. Będę przy tobie… Są siebie warci – niemalże mruczał jej do ucha. Księżniczka łykała każde jego słowo z przyjemnością. Powieki złotowłosej opadły lekko, czuła jego męski oddech na swoich ustach.
        - Bo cóż są warci ci, którzy nie wierzą w twą czystą krew? – powiedział nagle.
        Syrenka spojrzała na niego zdziwiona. Była gotowa na pocałunek prosto z bajki, przyciągał ją i odsuwał jak tylko zechciał, ale naiwna księżniczka tego nie widziała.
        - Wierzysz mi? – spytała niemalże bezgłośnie.
        - Jak to mawiał brat Ramii „Tak piękne są tylko królowe”. – Mężczyzna przetoczył dłoń po szyi złotowłosej.
        Tak… była piękna. Najpiękniejsza! Bo nie piękne, a olśniewające są księżniczki. Ona była jedną z nich, przecież doskonale o tym wiedziała. Ivor miał rację, byli siebie warci! Przecież księżniczka winna zadawać się z kimś godnym, kto posiada pierścienie na palcach albo chociaż szlachetne serce. Ivor takie miał, wysłuchał jej gdy pojawił się problem, wspiera ją w trudnych chwilach i doskonale rozumiał.
Gestem ręki zaprosił ją do dalszej podroży. Nie sądziła, że rozmowa z nim tak jej pomoże. Poczuła niebywałą ulgę. Wtuliła się w jego ramię, już dużo spokojniejsza. Ramii stała wzdychając i pokazując reszcie aby poczekać na te świergoczącą parkę.
        - Chciałam rzec, że skoro umiesz wyczarować piwo to możesz i wyczarować ładniejszą pogodę, ale myślę, że więcej rumianku Mathias nie zniesie – zachichotała uzdrowicielka. – O, wreszcie dotarliście. Ile można czekać? – burknęła, gdy spod płaszcza wydobyło się krótkie, krytyczne „miau”.
        Niviandi spojrzała na najemnika nieco podejrzliwie. Powędrowała wzrokiem nieco w dół… ale nie za nisko! I wówczas ujrzała małego kociaka. Księżniczka odrobinę się zdziwiła. Czyżby mały uciekinier z wioski? W dodatku pod ochroną tego łajdaka? Dopiero co myślała o szlachetnym sercu, jeden gest nie czyni najemnika rycerzem!
        Piorun uderzył z wielką siłą gdzieś nieopodal podróżujących, jakby chciał upomnieć Niviandi. Ta jednak pisnęła przykładając zaciśnięte dłonie do policzków i drżąc ze strachu.
        - Nie było się czego… - nie dokończył Ivor, gdy ziemia zadrżała pod ich stopami. Zapadła głucha cisza. Ciche pęknięcia rozchodziły się echem po lesie. Ramii i Ivor spoglądali na ziemię próbując dostrzec gdzie rozchodzi się sieć szczelin, ale pod powłoką mchu trudno było dostrzec zmiany. I ziemia w przeciągu kilku sekund rozpadła się tworząc urwisko. Myśliwy odepchnął syrenkę, ale sam nie zdołał odskoczyć, gdy tuż pod jego nogami segmenty ziemi rozpadały się i spadały w dół.
        - Ivor! – wrzasnęła Ramii, która niewiele myśląc skoczyła za myśliwym.
        Kurz nie dał rady unieść się ku górze, zmoczony deszcz dokładnie pokazywał pełny obraz zdarzenia. Gdy część kamieni opadła i tylko mokry piach zsuwał się po urwisku obserwatorzy mogli dojrzeć jak uzdrowicielka podtrzymuje mężczyznę i próbuje wciągnąć go na odstającą platformę.
        - Oszalałaś… - rzekł ostro Ivor, gdy Ramii mocno trzymała go pod barkami.
        - Działamy razem… - odparła krótko i jednym tchem, we współpracy myśliwy zdołał wspiąć się do uzdrowicielki. Oboje spojrzeli w dół przełykając ślinę.
        - Było blisko… - powiedziała kobieta mocniej przytulając się do ściany.
        Niviandi patrzyła zszokowana na kolejne pobojowisko. Odstające korzenie, drzewa, które wylądowały w ogromnej dziurze… I jeszcze jedno bardzo silne uczucie, którego nie potrafiła określić. Gdy oderwała wzrok od urwiska i próbowała odnaleźć resztę, tuż przed jej twarzą ujawniła się błękitna kobieta.
        - A! – krzyknęła syrenka cofając się. – To ty naprawdę istniejesz!
        - Przecież już to ustaliłyśmy – zmarszczyła brwi „Pani Duch”. – Zamiast próbować się obściskiwać to już dawno powinniście być już pod górami! – Wskazała oburzona kobieta w wyznaczonym kierunku, a Niv poczerwieniała ze złości.
        - To nie moja wina, że świat oszalał – mówiła księżniczka przez zaciśnięte zęby. – I zaraz pomyślą, że znowu oszalałam, bo gadam do powietrza.
        - A ty ciągle tylko o sobie… - zirytowała się błękitna postać, ale machnęła ręką. – Jak się czujesz? – spytała nagle a Niviandi intuicyjnie zaufała duchowi, ponieważ już raz pomogła w kłopotliwej sytuacji.
        - Czuję coś… niezwykle intensywnie, ale nie umiem tego nazwać. Jakby jakaś energia pulsowała, bardzo gorąco. To nie jest poczucie zagrożenia ani adrenalina, jakby… Jakby…
        Krzyk Ramii rozległ się po okolicy. Ivor machnął mieczem widząc, jak stwór z powstałej dziury wspina się po ścianie i próbuje sięgnąć ich łapskiem. Nie był silny, wystarczyło przeciąć łeb w połowie. Wyglądał jak cień jakiejś rozszarpanej bestii. Mężczyzna spojrzał z obawą w dół.
        - To wygląda aż za czarno…
        Ramii odważyła się przyjrzeć szczelinie, z której wyłaniały się piskliwe dźwięki.
        - Ooo matko! Ich jest cała chmara! BELLUM! – uzdrowicielka wstała machając w stronę lwa. Muszą się jak najszybciej stąd wydostać!
        - Och, nie! Otworzył się kolejny portal! – przeraziła się zjawa. – Agrrr! Niviandi, ktoś otworzył przejście między światami! Za pomocą prawdopodobnie jakiegoś przedmiotu... Bardzo silnego! Przez to zaczęły pojawiać się szczeliny między innymi wymiarami! I teraz stworzenia z innych światów... Och! Mogą przechodzić tutaj!
        - Skąd ty to wszystko wiesz? – spytała drżącym głosem złotowłosa.
        - Bo jestem do cholery duchem!
        Księżniczka na moment zamroczyło. Tutaj za dużo się działo, a ona na to wszystko miała za duży wpływ.
        - Duchem, który przybył tu z obowiązku i trochę pod przymusem. Poza tym łeb mam jak stodoła – przyznała bez ogródek. – Miałam wiele czasu za życia by się o nim sporo dowiedzieć, lecz nie mam takiej mocy by utrzymywać się na stałe, nawet w niematerialnej postaci. Gdyby nie ten meteoryt to bym w ogóle się tutaj nie dostała. Jakbyś bardziej kontrolowała swoją moc to byłabyś w stanie mnie pokazać swoim towarzyszom, ale niestety… - Popatrzyła od stóp po czubek głowy na Niviandi. - … jesteś ograniczona.
        - JA?! OGRANICZONA?! – zatkała usta syrenka i syknęła, gdyż wiedziała, że robi z siebie totalną wariatkę. – Umiem zamknąć ten portal? – spytała nagle pokornie syrenka.
        - Nie… tego nie umiesz. Przykro mi, ale jesteś jedyną osobą w tej rozległej okolicy, która umie przejść do świata duchów.
        Niviandi aż pobladła słysząc te słowa. Patrzyła wielkimi oczami na ducha. Ona? W innym świecie? Nie umiała pojąć, że istnieje coś takiego jak inny świat i nie wiedziała czym jest inny wymiar, a ma przejść gdzieś, gdzie jest straszliwie strasznie? Nie łudziła się nadzieją, że inne duchy są tak ładne, jak ten obecny, którego widzi. Zaczęła wyobrażać sobie potworności jakiegoś… och, pfe…INNEGO WYMIARU.
        - Niviandi? – spytała błękitną postać, którą syrenka widziała już tylko chwilę… kilka mroczków zaburzyło widok, a później wszystko zaczęło się przechylać. Niviandi zemdlała.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Ciemnoskóra dziewczyna nawet nie podejrzewała z jakim ogromnym problemem z jej winy zmagała się teraz syrenka. Choć czuła się nieco dziwnie, gdy Nivandii tak milczała i szła w kompletnej ciszy, miała nadzieję, że to nie przez ten całus i złotowłosa się na nią nie obraziła. Tak czy siak, teraz przyglądała się najemnikowi jak pali fajkę. U niej na wiosce rzadko bywało, by ktoś używał coś takiego, zastanawiała się, jak to działa na ludzi i czy mogłaby spróbować. Nieco się jednak bała więc poprzestała na wpatrywaniu się w niego z góry. Miło jej się leciało, wolała to od uciążliwego chodzenia. Małe ryzyko upadku, ogromna przestrzeń, piękne widoki i wszystko widać więc w razie zagrożenia zawsze może ostrzec resztę. Teraz jednak delikatnie zniżyła lot, by aż tak się nie izolować od reszty grupy. Ponadto chciała też posłuchać, o czym rozmawiają i być w pobliżu Niv w razie, gdyby Bellum zaczął się źle zachowywać.
Padało mocno, fellarianka przypominała zmokłą kurę, rozważała nawet wylądowanie i krycie się pod skrzydłami, ale zrezygnowała. Tak było, nim rozległo się przeraźliwe miauknięcie, ono natychmiast przykuło uwagę naturianki.

- Och, jaki kochany! – Stanęła obok futrzaka, po czym przykucnęła i zaczęła go głaskać. Po chwili jednak na ręce wziął go najemnik, czym zaskarbił sobie jeszcze bardziej przychylność skrzydlatej. Ona w końcu sama miała kota, przerośniętego, ale jednak. – Biedactwo, pewnie głodny… - Zaczęła iść obok Matha, była tak zaaferowana, że nawet nie zauważyła, jak mieszkaniec wioski zaczyna rozmowę z księżniczką.

Tymczasem Bellum prychnął na kociaka jakby z zazdrości. Oczywiście nie został zignorowany przez swą właścicielkę, która podleciała do niego. Zauważyła Niv i Ivora kawałek dalej - wyraźnie chcieli rozmawiać sami, więc zrobiła jedynie, po co przyszła, czyli rozczochrała lwu grzywę.

- Och ty zazdrośniku. – Rozległo się głośne mruczenie. Aurea spojrzała na Niv i Ivora i się uśmiechnęła. "Ciekawe, o czym rozmawiają zakochane gołąbki… ?" – pomyślała.

W końcu jednak ci wszyscy z przodu łącznie z fellarianką musieli zaczekać na mężczyznę i księżniczkę. Ciemnoskórej to nie przeszkadzało, tak ładnie wyglądali razem w tej deszczowej aurze. Wtem zwróciła się do niej Ramii. Zachichotała, słysząc jej słowa.

- Mogłabym przepędzić chmury, ale nie wiem, czy dałabym radę wywołać tak silny wiatr… - stwierdziła już poważniej.

Wtem kiciuś zamanifestował swą obecność, akurat jak spóźnialscy dotarli. Niespodziewanie deszcz zaczął przybierać formę burzy i to z piorunami. Niby nic takiego, ale jednak kolejna zapowiedź kłopotów. Ziemia znów drżała i zaczęła pękać. Fellarianka i Bellum natychmiast skorzystali z dobrodziejstwa skrzydeł.

- Co się znowu tutaj dzieje?! – krzyknęła zaniepokojona, zauważyła jak Ivor dzięki uzdrowicielce zdołał uratować się przed spadnięciem w przepaść. Spojrzała dookoła - wyglądało na to, że reszta jest bezpieczna. Przez chwilę, nim okropne stwory zaczęły wychodzić ze szczelin w ziemi.
- Leć do nich Bell – wydala polecanie, które on posłusznie wykonał.

Dziewczyna zaś miała chwilę niezdecydowania do kogo polecieć: Mathias, Nivandii? W końcu wybrała, najemnik mógł sam się obronić, a księżniczka nie. Po chwili była tuż obok niej. Te przerażające stwory powoli się do niej podkradały. Pierwszy oberwał garścią strzał, które spadły z nieba prosto na jego grzbiet… O ile to był grzbiet. Nie przejął się zbytnio. Drobna kola ognia zaś chyba go połaskotała i stale szedł coraz bliżej a obok już drugi… Tymczasem księżniczka gadała sama do siebie… Aurea westchnęła. Moc, sama w sobie, ta dziedzina mogła być jedynym ratunkiem. Wokół dziewczyn rozeszła się fala, która skutecznie cofnęła stwory, a po chwili wzniosła się magiczna kopuła co jakiś czas migocząca błękitnym światłem, nie dopuszczała ona nikogo z zewnątrz w tym potworów.
Utrzymując czar, fellarianka widziała to stworzenie, które zabił Ivor. W tym rzecz, że nie zabił, przecięty łeb po chwili się ponownie złączył, krzywo i obleśnie. Ciemnoskóra się skrzywiła i z niepokojem spoglądała, jak coraz więcej tego paskudztwa wychodzi i próbuje przedrzeć się przez wytworzoną przez nią barierę.
Bellum tymczasem wziął na grzbiet uzdrowicielkę i Ivora, a także szukał wzrokiem Mathiasa, jego też mógł wziąć. Co prawda trochę razem by ważyli, ale on był silnym lwem oddanym swej pani i jej przyjaciołom.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

        Mathias zawsze uważał to za talent, by tak umiejętnie pilnować tego, co dzieje się za jego plecami, by nie zwracać na siebie uwagi częstym obracaniem się. Talent, który posiadał oczywiście i rozwijał regularnie, nie tylko by pilnować czyhających zagrożeń. A przynajmniej nie czyhających na niego, bo niezdrowo napalony łowczy z pewnością niebezpieczeństwo stanowił. Niestety jego ofiara miała takie uwielbienie w oczach, że nawet krótkie podtapianie by z niej tego nie wypłukało. Niech cię licho porwie księżniczko, nie wszystko złoto co się świeci. Wstyd, żeby najemnik był tego bardziej świadom. Dlatego Northman w duchu cieszył się, że już nie pali, bo od zaciskania szczęk chyba przegryzłby ustnik swojej ulubionej fajki. Na szczęście Ramii odwróciła na moment jego uwagę.
        - To nie było zabawne – mruknął niezadowolony, widząc chichoczącą uzdrowicielkę. Co prawda o wiele bardziej wolał ją z uśmiechem na ustach, jednak teraz jego samopoczucie było w gorszym stanie niż ten kot, którego trzymał za pazuchą. Dlatego, gdy uśmiechał się w odpowiedzi można było odnieść (słuszne) wrażenie, jakby bardzo chciał zrobić komuś krzywdę. Spojrzenie złagodniało mu tylko na moment, gdy Aurea podeszła pogłaskać kociaka.
        Przybyłych po chwili Ivora i Niviandii obdarzył spokojnym spojrzeniem, pozbawionym jednak radosnych błysków, które zazwyczaj iskrzyły w jego oczach. Po prostu zanotował ich obecność i już odwrócił się do nich plecami, by ruszyć w dalszą drogę, gdy pociemniałe od deszczowych chmur niebo przecięła błyskawica. Piorun strzelił gdzieś za jego plecami, więc odwrócił się odruchowo. Oczy najemnika pobiegły za pęknięciem, przekleństwo wymsknęło się zza zaciśniętych zębów i Mathias skoczył w stronę Ivora, by złapać go, nim ten runie w dół. W jego stronę poleciała jednak odepchnięta przez łowczego blondi i nim odesłał ją w bezpieczniejsze miejsce, Ramii zdążyła już wciągnąć przyjaciela na stały i bezpieczny grunt. Gadającą do siebie Niviandi na razie się nie przejmował, bo oprócz dwojga mieszkańców wioski, ze szczeliny zaczęło wydostawać się coś jeszcze.
        Gdyby nie powaga sytuacji chyba parsknąłby śmiechem, wołając do pyskatej księżniczki: „Hej Blondi! Zobacz, to znajomi twojego kolegi z zarośli”. Teraz jednak pozwolił sobie tylko na krzywy uśmiech, gdy wyciągając miecz z pochwy ruszył w stronę wielkich niczym krowy pająków. Nie były co prawda rzetelnym odzwierciedleniem znanych w Alaranii stawonogów, miały bowiem tylko sześć, miast ośmiu nóg, a za nimi ciągnął się długi jak u psa ogon. Wciąż jednak z rozwartych szczęk wystawały zakrzywione, ociekające jadem kły, a nad nimi błyszczały dziesiątki czarnych okrągłych oczek. To głównie pysk i klekoczące szczęki oraz dziwny sposób poruszania się przywodziły na myśl gigantyczne pająki.
        - Już za sam wygląd powinnyście iść do piachu – parsknął, przecinając w kolanie jedną z owłosionych nóg pierwszego stwora, który na niego ruszył. Bestia zachwiała się i opadła na moment, podnosząc się zaraz na pozostałych nogach, lecz najemnikowi wystarczył ten moment utraty równowagi. Wspiął się po zgiętym odnóżu i wyskoczył nad głowę pająka, wbijając mu miecz w czaszkę aż po rękojeść. Pająk poskładał się na ziemi, a Mathias nie oglądał się już na niego więcej, tylko z nieprzyjemnym chlupnięciem wyszarpnął miecz z głowy i ruszył na następnego.
        Nad głową przeleciał mu Bellum z Ivorem i Ramii na grzbiecie. Obrócił się, odprowadzając ich spojrzeniem. Zobaczył, jak Aurea szyje strzałami w kolejną bestię, roztaczając wokół siebie i Niviandi jakąś barierę.
        - Zuch dziewczyna! – Wyszczerzył zęby z satysfakcją, gdy nagle coś przywaliło mu w plecy, posyłając kilka sążni dalej, aż łupnął barkiem o skałę i upadł na ziemię. Poniósł się powoli na klęczki, a z nich na nogi, z krzywym uśmiechem łypiąc spode łba na zbliżającego się do niego potwora, który to właśnie zaserwował mu twarde lądowanie. Dopiero po chwili zmarszczył lekko brwi, nim otworzył szerzej oczy.
        - Hej, zabiłem cię, ty szpetny sukinsynu!
        Splunął krwią w bok, nie spuszczając oczu z potwora, który klekotał wciąż drwiąco i kapał jadem, nic sobie nie robiąc z dziury w czaszce, jaką pozostawił mu najemnik. Northman tylko na moment spojrzał w prawo, gdzie na jego oczach łeb zabitego przez kogoś potwora zrastał się właśnie w wyjątkowo niesmaczny sposób. Mężczyzna skrzywił się ostentacyjnie i wepchnął kota głębiej za pazuchę, o dziwo nie napotykając oporu. Futrzak drżał ze strachu i chętnie zagłębił się w ciepłe szaty najemnika.
        - Trzymaj się młody – mruknął Mathias, po czym wywinął mieczem młynka w powietrzu i ruszył biegiem w stronę potwora, w ostatniej chwili odbijając w bok i znów podcinając stworowi kończyny. Tym razem ciął trzy na raz, aż włochacz obalił się na ziemię. Wówczas zamachnął się i jednym ruchem odciął kudłaty łeb, który niby pozszywaną ze skór piłkę posłał mocnym kopnięciem do szczeliny w ziemi, gdzie zniknęła w ciszy.
        Zawahał się tylko na moment. Nogi poniosły go już truchtem w stronę kolejnego potwora, ale oczy wyłapały gdzieś z boku jego dziewczyny. Niviandi leżała na ziemi, miał nadzieję, że tylko omdlała, a Aurea odpychała od nich magią pająki. Nie robiła im jednak krzywdy, tylko otumaniała, więc po chwili wracały, w jeszcze większej liczbie, napierając na niewidzialną barierę. Mathias zawrócił w mgnieniu oka, dopadając do włochatego kłębowiska odnóży i ciął na oślep, kończyny i głowy, a co mógł, odpychał najdalej jak się dało. W końcu przedarł się na tyle blisko, by skrzydlata wpuściła go za swoją magiczną osłonę.
        - Wytrzymaj jeszcze chwilkę – poprosił Aureę i schylił się do leżącej blondynki, usiłując uspokoić własny oddech, by wyłapać na swoim policzku wydychane przez nią powietrze. Oddychała, czyli znów to tylko emocje wzięły nad nią górę. Donośny ryk zwrócił jego uwagę i Mathias podniósł głowę. Bellum z Ivorem i Ramii stali w przesmyku skalnym, machając w ich stronę. Łowczy z trudem odpychał pająki, które zbliżały się w ich stronę, ale tylko dlatego, że ciągle wychylali się na zewnątrz, wzywając pozostałych.
        - Aureo, musimy dostać się do tego przesmyku, tam będziemy bezpieczni – zwrócił się do dziewczyny, czujnie wypatrując na jej twarzy oznak zmęczenia. Domyślał się, że magia nie przychodzi darmo, ale nie wiedział ile kosztuje takie jej zużycie. Krzywiąc się z niezadowoleniem schował miecz do pochwy. W samym środku walki to było dla niego jak wsadzenie głowy w paszczę potwora, ale nie mógł jednocześnie nieść dziewczyny i trzymać w ręku miecz. Nie, jeżeli chciał go użyć.
        Jeśli mieli szybko dostać się do szczeliny, musieli biec. Wprawnym ruchem złapał Niviandi pod kolana i plecy, podrzucając ją z łatwością w rękach, by oparła się o jego pierś. Lekka jak piórko. Parsknął krótko w wyrazie czarnego humoru, zdając sobie sprawę, że to już trzecia kobieta, którą niesie w ramionach w ciągu ostatniej doby.
        - Gotowa? – spojrzał na Aureę, czekając aż ta da mu znać. Wówczas przytulił blondynkę mocniej do siebie i ruszyli biegiem w stronę skalnego przesmyku. Ivor wyszedł na moment, by oczyścić im drogę, a Ramii schowała się głębiej, by zrobić im miejsce. Po chwili cała grupa znalazła się bezpiecznie w środku.

        - Co to było na Prasmoka? – sarknęła uzdrowicielka z obrzydzeniem.
        - Cholera wie. Musimy się stąd wynosić – mruknął Northman, na co Ramii skinęła głową.
        - I to natychmiast. Dasz radę ją nieść? Nie ma czasu czekać, aż się wybudzi.
        - Żaden ciężar.
        - Dobrze. Idziemy – zarządziła kobieta i ruszyła przodem, ciągnąc za sobą Ivora i omawiając z nim trasę na mapie, którą niestety musieli zmienić na szlak prowadzący przez wzgórze. Mathias nie znał tej okolicy, ale sądząc po drodze, którą teraz szli, nie powinni mieć problemu z powrotem na właściwy szlak. Szczelina była na tyle wąska, by musieli iść gęsiego, ale też nie na tyle dzika, by sugerować, że może się nagle skończyć. W końcu gdzieś wyjdą.
        Mężczyzna poprawił uchwyt, w którym trzymał blondynkę, by nie uderzyła się głową ani nogami w ściany po bokach. Zza jego pazuchy wyszedł nieśmiało osuszony już kociak, rozglądając się z konsternacją i pytającym miauknięciem. Po chwili wspiął się po piersi najemnika na jego ramię i zaczął ocierać o głowę i szyję z cichym mruczeniem.
        - Aureo, czy mogłabyś go zabrać na moment? – zapytał idącej za nią brunetki, nie odwracając się, by nie zrzucić malucha. – Zaraz wejdzie mi na głowę, dosłownie – zaśmiał się lekko, a kotek ugiął się na łapkach, gdy grunt zatrząsnął mu się pod nogami, co skomentował kolejnym żałosnym miauknięciem. Ich grupa stawała się coraz dziwniejsza.
        - Jak się czujesz? Świetnie radziłaś sobie z tymi paskudami – pochwalił skrzydlatą i zerknął na nią przez ramię, gdy jego podopieczny zmienił już środek transportu, mimo prychającego zazdrośnie Belluma.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

        Wyznaczenie nowej trasy, choć zaszło zaskakująco szybko, to nie przebiegło bez nieprzyjemności. Widać było, jak Ramii stroszy się na Ivora, ale byli na tyle rozsądni by nie wykrzykiwać sobie opinii w twarz niczym rozwydrzone stado gospodyń oskarżających się o kradzież jajek. Czasem poruszali ustami, ale głównie szeptali rysując na palcach własne linie. W końcu myśliwy rzucił jedną kwestię, która zaważyła na ostatecznej opinii uzdrowicielki. Kobieta zmarszczyła gniewnie brwi wyginając przy tym usta w długą linię wyrażającą niezadowolenie. Jeszcze chwilę w jej oczach grasowały iskierki zaciętości i była szczerze wściekła, że jej towarzysz miał niestety rację. Bardzo nie chciała zgodzić się z jego opinią, ale to ona ogłosiła drużynie, iż będą musieli przejść przez wzgórze.
        Oczywiście mapa i tak okazywała się błahym problemem w oczach Ramii, bo trud zapanowania nad sobą wzrastał wraz z coraz większą świadomością złotowłosej księżniczki, której powieki delikatnie drgnęły. Uzdrowicielka nabyła niebywałej nadwrażliwości, czego dowodem stało się wyczucie stanu rzeczy i to bez potrzeby patrzenia.

        Niviandi słyszała głosy, ale przez pierwsze chwile wciąż widziała tylko czerń i nie potrafiła określić swojego położenia. Jedyne, co czuła, to delikatnie uniesienia i twardsze opadanie, które zgodne były z krokiem mężczyzny. Syrenka przetoczyła głowę po ramieniu Mathiasa cicho pojękując, jakby chciała wydostać się ze szponów omdlenia trzymających ją z całych sił. Nagle jednak zerwała się w objęciach najemnika, składając się niemalże w bezbronną kulkę i poczęła rozglądać się na boki. Złotowłosa była zupełnie zdezorientowana – przed chwilą świat się walił, ziemia rozstępowała pod ich nogami, a teraz błogi spokój, delikatny powiew wiatru w naturalnym korytarzu głaskał jej skórę.
        - Gdzie… gdzie to wszystko? – spytała niemalże bezgłośnie rozdygotana księżniczka.
        Ramii podrapała się palcem po podbródku. A gdyby tak… udać, że nic się nie stało? Że dopiero co się obudziła? To byłby przyjemny kaprys, na który niestety nie pozwoliłby Ivor.
        - Teatralnie zemdlałaś w najciekawszym momencie – odpowiedziała buro Ramii, ale uzdrowicielce szybko rozpromieniała twarz, gdy kolejny przebłysk pojawił się w jej głowie.
         – Miałaś szczęście kochana – uśmiechnęła się pogodnie mieszkanka wioski. – Ominęła cię parada pająków.
        - Pająków? – wydusiła cichuteńko Niviandi, a strach zmobilizował ją do tego, by mocniej wtulić się w objęcia Northmana.
        - Tak, tak… Takie duże, wysokie na… pół drzewa. Takiego drzewa z lasu. – Ramii specjalnie ominęła wymianę jakiegokolwiek rodzaju dębu czy sosny, była bowiem (słusznie) przekonana, że to nie pobudzi wyobraźni księżniczki. Jednak „drzewo z lasu” rodziło bardzo wiele skojarzeń, na przykład między innymi ze strasznymi opowieściami jakimi straszy się dzieci by nie uciekały, bo inaczej zostaną pożarte przez cienie wysokich, liściastych słupów. I faktycznie, uzdrowicielka skutecznie podziałała na styki blondynki. Niviandi pogrążyła się w wymyślnych obrazach i zaczęła nerwowo przygryzać wargi. Jej spojrzenie robiło się coraz bardziej rozbiegane. Spoglądała na wystające i ostre kanty korytarza, którym się przemieszczali. Szukała tych szalonych cieni, ale bardziej od tego bała się z pewnością pająków i robali. Dojrzała jakiegoś żuka wspinającego się po cienkim, odstającym korzeniu. Patrzyła na niego bacznie i jeszcze długo milczała. Minęli go szybko, ale syrenka wciąż czuła zagrożenie. Ramii przykrywała usta by nie parsknąć śmiechem czego Niviandi kompletnie tego nie dostrzegała. Wyjrzała za ramię Mathiasa, a jej oczom ukazały się wielkie oczy kociaka. Syrenka pisnęła chowając głowę pod brodę mężczyzny, jakby stanowił idealną kryjówkę. Zacisnęła dłoń na jego klatce piersiowej, tak strasznie się bała!
        Złotowłosa delikatnie musnęła skórę najemnika w dyskretnej przestrzeni między jego płaszczem a koszulą. Ciało Niviandi przeszył dreszcz, zawładnął gorący żar, któremu dała ujście poprzez dziewczęce westchnięcie. Dłonie dziewczyny zadrżały, nagle stała się taka bezbronna.
        Wtedy Ramii obróciła się w stronę trójki wędrowców oraz dwójki kociaków idąc tyłem. Na jej buzi zagościł złośliwy uśmiech.
        - Zapomniałam tylko wspomnieć… Mathias ich dotykał. Odcinał włochate nogi, wskakiwał im na grzbiety i pozbywał się głów z tymi, fuj, kłami!
        Niviandi uniosła się nagle będąc wciąż w ramionach najemnika. Wyznaczyła krótką ścieżkę wzrokiem, która zaczynała się na wysokości jego łokcia, a kończyła na twarzy. Odchyliła głowę orientując się, że są nieco zdecydowanie za blisko siebie, ale wciąż milczała. Niedługo, bo syrenka gwałtownie przerzuciła wzrok na dłonie mężczyzny. Szukała śladu po pająkach chcąc nadać rzeczywistości wersji jaką opowiedziała jej Rami. Miał zabrudzone rękawiczki, a ciemny, zdradziecki włos gościł blisko w okolicy dłoni. Ignorując więc kompletnie myśl, iż mógł on wyrastać ze skóry najemnika, Niviandi zerwała się z wrzaskiem, bo przecież… nie musiał być jego włosem. Księżniczka dosłownie odepchnęła się otwartymi dłońmi a niestety brak umiaru w zachowaniu sprawił, że w wąskim przejściu nie było tyle miejsca na jej drobne, rzucające się ciało, dlatego też księżniczka zaryła twarzą po skale.
        Złotowłosa opadła na zgięte kolana i głęboko pochyliła się, po tym, jak jej twarz niefortunnie została okaleczona… przez nią samą, chociaż winowajca miał pojawić się gdzieś indziej. Zapadło milczenie, a gęste loki zakryły twarz Niviandi. Wybitnie tym drobnym wypadkiem przejęła się Ramii, która zagryzła dolną wargę, a Ivor spoglądał na dziewczynę wielkimi oczyma nie wiedząc czego się teraz spodziewać.
        Po policzkach Niviandi spłynęły łzy cierpienia. Księżniczka odważyła się wreszcie wyprostować. Miała całkowicie załzawione oczy, a brwi wygięły się na kształt łódek ukazując tym zmartwienie. Może gdyby nie polała się krew i syrenka nie miałaby okazji ujrzeć swojej twarzy, cała sytuacja byłaby starannie rozdmuchana, ale przypadek zechciał inaczej.
        Księżniczka z racji swojego wysokiego poziomu spostrzegawczości oraz bogatej wyobraźni, którą bezczelnie wykorzystywała Ramii, szybko dojrzała plamy krwi na twardej i zbitej warstwie piachu. Odsunęła dłonie od twarzy. Na nich było jeszcze więcej krwi i dopiero w tedy zaszło poruszenie.
        - NIE DOTYKAJ MNIE! – ostrzegła okrzykiem najemnika, ale także i felleriankę. Biedna Aurea nie mogła przedostać się na przód ze swoimi skrzydłami, ale może to i lepiej, bo Niviandi wciąż szarpała dzika zazdrość. Nie chciała by ją dotykała, nie ona! Ta, która skradła pocałunek!
        Ramii mocnym chwytem objęła ramiona syrenki zwracając dziewczynę ku sobie.
- Rany, Niviandi! Czekaj, zaraz coś zarodzimy, spokojnie! – Niviandi wciąż kryła potrzaskany nos w dłoniach i z płonną nadzieją patrzyła na jedyną przymusową sojuszniczkę w drużynie. Uzdrowicielka puściła syrenką dopiero, gdy ta uspokoiła się na tyle by nie rzucać się z rozpaczy po ścianach. Księżniczka przytakiwała grzecznie na każdą uwagę Ramii, która przede wszystkim zabroniła jej oglądania się dookoła. Miała skupić się tylko na jej twarzy! Oczywiście Niv nie posłuchała. Piekący i pulsujący ból przeszywał jej policzki oraz bębnił w skroniach. Księżniczka stała tyłem do Northmana oraz Aurei, nie chciała się im pokazać taka…
         „Oszpeconaaaaaa!”, zawyła z rozpaczy syrenka. Czuła, jak cienka stróżka krwi spłynęła jej na usta. Posmakowała cieczy i przeraziła się jeszcze bardziej. Spojrzała na palce zabrudzone szkarłatną barwą. Księżniczce zakręciła się po raz kolejny w głowie.
        - Niviandi, co ty robisz?!
        - Krwawię! – pisnęła księżniczka. – Matko Ramii, ja krwawię!
        - Mówiłam ci nie patrz!
        - Na Prasmoka! Wykrwawię się! Umrę! – zawyła syrenka przykładając dłonie do serca.
        - Ciii! Nie umrzesz Niviandi! Daj się przyjrzeć, no już… - uzdrowicielka starała się uspokoić księżniczkę, która zamilkła widząc siności na twarzy złotowłosej. Wyglądała, jakby dostała pięścią prosto w twarz, a opuchlizna w obecnych warunkach była nieunikniona. Nawet chłód żelaza niewiele by pomógł. Jedynie magia mogłaby poskładać połamany nos. Do takich wniosków doszła Ramii, po tym jak wzięła nabrała dystansu, co do odczuwanego przez syrenkę bólu. Obejrzała ostrożnie ranę, a gdy zbliżyła palce do nosa Niviandi, ta aż popłakała się ze strachu. Kość została złamana, księżniczka była opuchnięta od łez oraz obitych tkanek. Oczywiście chciała zagrać niewzruszoną uzdrowicielkę i bez wyjaśnienia nastawić złamanie, ale to nie mogło się udać. Cóż… warto było próbować.
        Gdy tylko Niv odczuła ból od razu pacnęła Ramii po rękach i odsunęła się od kobiety.
        - To booooli! – załkała zrozpaczona syrenka.
        - To tylko nos… - starała się pocieszyć Ramii.
        - Tylko nos?! Jaka ty jesteś nieświadoma życia, Ramii! – rzuciła zrozpaczona syrenka. – Och, nie… będę miała garbaty nos jak ty!
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Aurea utrzymywała magiczną osłonę, ale pod naporem tych bestii, których wciąż przybywało, coraz bardziej traciła siły. Musiała jednak wytrzymać. Jej niebieskie znamię świeciło błękitnym blaskiem bardzo mocno, łatwo więc było się domyślić ile energii wkładała w to, co robiła. Gdy zobaczyła Mathiasa, wytworzyła w kopule ochronnej drobną szczelinę, która zamknęła się, jak tylko wszedł. Fellarianka posłała najemnikowi słaby uśmiech i skinęła głową na jego prośbę. Nie chciała marnować energii na mówienie, więc milczała i usilnie zaciskała zęby. To było niczym wykonywanie jakiegoś trudnego ćwiczenia, jej nogi nie wytrzymały, padła na kolana, ale zaklęcie nadal trwało.

- Nie wiem… czy dam radę… - wydusiła z siebie.

W osłonie zaczęły powstawać dziury, które stale się powiększały, niezbyt szybko, ale to wystarczyło pajęczakom, by wciskać się na upartego. Bezpieczna ostoja zanikała na ich oczach. Naturianka porzuciła zaklęcie i wszelki przyjemny blask zniknął, a stwory prawie że ich otoczyły, trzeba było naprawdę szybko uciekać. Aurea wzbiła się w powietrze, niezbyt wysoko i mimo lotu, oraz prawie całkowitego braku przeszkód w powietrzu, bo co niektóre stwory potrafiły całkiem wysoko skoczyć, to ledwo nadążała za mężczyzną. Nawet nie zauważyła, kiedy tam dotarła, ale cieszyła się, że są wszyscy w komplecie. Bellum oczywiście uradowany, że jego pani jest obok, nie omieszkał się do niej nie połasić.
Jednak nie było czasu na odpoczynek, trzeba było ruszać i to od razu. Ciemnoskóra wsiadła na swego lwa, w ten sposób mogła odetchnąć i jednocześnie nie opóźniać grupy. Jednakże zdobyła się, by wstać i wziąć małego kotka na ręce, nie umknął jej przy tym zazdrosny wzrok skrzydlatego kocura, będącego jej wierzchowcem. Dziewczyna zaczęła głaskać ciekawskiego kiciusia, aż ten w końcu usiadł i zaczął mruczeć oraz przymykać oczy, wprost rozpływał się od pieszczot. Przynajmniej nie chciał nigdzie wyskoczyć i pozwiedzać.

- Dziękuje… Jestem zmęczona, ale to tylko zmęczenie. – Uśmiechnęła się do Matha, on w jakiś magiczny, niewyjaśniony sposób sprawiał, iż szybciej odzyskiwała siły. I z pewnością nie był to żaden rodzaj magii, jaki znała Aurea. I nawet to, że niósł Nivandii i praktycznie ją przytulał do siebie, nie stanowiło takiego problemu.

Szli dalej, w ciszy, o dziwo. Fellarianka obserwowała syrenkę, gdy ta nagle się zbudziła.

- Dzień dobry Nivandii – odezwała się do niej, w miarę jak odzyskiwała siły, stawała się bardziej rozmowna, lecz nie lubiła innym przerywać, a Ramii pierwsza zaczęła tłumaczyć, co się wydarzyło, więc niech tak zostanie. Złotowłosa i tak pewnie już była oszołomiona tym wszystkim.

Kotek tymczasem gdy napotkał wzrok syrenki, miauknął do niej przyjaźnie. Jednakże, gdy Ramii powiedziała o mordowaniu pająków przez Mathiasa, dziewczyna schowała kociaka bliżej siebie, by chronić jego czułe uszka na wszelki wypadek. Spodziewała się przeraźliwego pisku, krzyku… w każdym razie czegoś głośnego. Nie myliła się, ale nie trwał on długo, bo przez strach i nieuwagę, księżniczka mocno oberwała w swoją biedną główkę. Zapadła cisza, chyba wszystkich nieco zmroziło, a przynajmniej Auree.

- Nivandii… - Chciała do niej podejść, podlecieć, ale było ciasno, a tak chciała ją wesprzeć, tym bardziej zdziwił ją ten pełen agresji krzyk.

Może to było do najemnika, ale… akurat wtedy gdy ona się odezwała? Od razu przypisała to nerwom, ale czy aby na pewno to taka złość bez powodu? Fellarianka miała niemałą zagwozdkę. I nie miała już nawet ochoty się odzywać. Właśnie do niej dotarło, że prawie się wykończyła, by chronić nieprzytomną Niv, a ona teraz tak się zachowuje? Niee… Nie odezwie się do niej, póki ta nie przeprosi. W jednej chwili przestało jej być szkoda dziewczyny, przewracała oczami, słysząc jej biadolenie. Westchnęła zirytowana tym, iż kociak, idąc w ślady Nivandii, z jakiegoś powodu zaczął grać kocią muzykę. Dosłownie. Miauczał, jakby go coś opętało.
W miarę marudzenia i zawodzenia złotowłosej w naturiance wzbierała złość. W końcu nie wytrzymała.

- DOSYĆ! – krzyknęła, zwracając całą uwagę na siebie. – Naprawię ci tę twarzyczkę tylko żebyś przestała się zachowywać jak rozwydrzony dzieciak! Jesteś okropna, niemiła, niewdzięczna i egoistyczna! Nie odzywaj się do mnie więcej ty rozpieszczona, pusta lafiryndo!

Nastała cisza. Aurea zaczęła ze wciąż widocznym zdenerwowaniem głaskać kociaka. Oczywiście twarz syrenki została uleczona, zgodnie z tym, co powiedziała wcześniej. Serce biło jej jak oszalałe, jeszcze chyba nigdy się tak bardzo nie zdenerwowała. Nawet Bellum wyglądał na zaskoczonego zachowaniem swojej właścicielki.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

        - Jak znajdziemy jakieś bezpieczne i nieco wygodniejsze miejsce to zatrzymamy się znów na odpoczynek – obiecał skrzydlatej, zerkając na nią przez ramię. Nie była drobną dziewczyną, ale wciąż nie wyglądała na kogoś kto władał taką magią i siłą. Wciąż nie wiedział, ile ją to kosztowało, ale za to jak pomogła im wszystkim w ostatniej walce, i nie tylko ostatniej, zasłużyła na zarządzanie postoju kiedy tylko zechce.
        Opuścił wzrok na złote włosy, słysząc, jak Niviandi powoli się wybudza. Nie odzywał się na razie, woląc nie dostarczać jej nowych bodźców, które w przypadku tej osóbki mogły zaowocować zupełnie niekontrolowanymi wrzaskami i szamotaniną. Jednak mimo że dziewczyna zorientowała się już, gdzie się znajduje, nie zareagowała oburzeniem, wręcz wygodnie moszcząc się w jego ramionach. Nie zmienił więc uchwytu, dalej niosąc leciutką sylwetkę, gdy syrenka pogrążyła się w rozmowie z uzdrowicielką. Jednak mieszkanka wioski, dotychczas wykazująca się największym rozsądkiem z całej tej dziwacznej gromady, teraz pokazała swoją złośliwą naturę, dręcząc wybudzającą się jeszcze dziewczynę.
        - Ramii… - mruknął cicho Mathias, ostrzegawczym tonem.
        Ta jednak w ogóle się nie przejęła, teraz barwnie opisując pająki. Mężczyzna parsknął cicho rozbawiony, słysząc obrazowe porównanie do „takiego drzewa z lasu”, a jego klatka piersiowa zadrżała pod tłamszonym śmiechem. Rzucił jednak kobiecie karcące spojrzenie, gdy ta chichotała, zadowolona z reakcji Niviandi. Syrenka bowiem zaczęła się czujnie rozglądać, jakby jedna z przedstawionych bestii miała zaraz pojawić się w zasięgu jej wzroku. W objęciu najemnika poruszała się już wręcz swobodnie, jakby naprawdę stanowił tylko przenośny fotel. Teraz wyjrzała za jego ramię i pisnęła nagle, do wtóru z przyjaznym miauknięciem, dobiegającym zza jego pleców.
        Ostrożnie oparł brodę na głowie dziewczyny, domykając kryjówkę, w której się znalazła i tym samym przygarniając ją do siebie opiekuńczo. Czując delikatny dotyk na piersi mruknął z zadowoleniem, co bardziej mogła odczuć przytulona do niego dziewczyna, niż ktoś inny usłyszeć. Uniósł jeden kącik ust w uśmiechu, gdy usłyszał jej westchnienie. Niczym zwierzę, wyczuł zmianę w intencjach blondynki i oczy pociemniały mu momentalnie. Zdradliwa dla dwójki chwila nie trwała jednak długo. Northman przeniósł spojrzenie na Ramii, gdy obróciła się w ich stronę, a na widok jej złośliwego uśmiechu przewrócił oczami. Naprawdę, jak dzieciak się zachowuje.
        - Ale rozrabiasz – parsknął i przechylił lekko głowę, podchodząc uzdrowicielkę z innej strony. – Zazdrosna jesteś, czy jak? – rzucił ze złośliwym uśmiechem, a jego pierś zadrżała ze śmiechu, gdy kobieta prychnęła zarzucając włosami, zostawiając za sobą jedynie pogardliwie „nie ma o co”.
        Na Niviandi spojrzał więc dopiero po chwili, ciemnymi wciąż oczami przesuwając po jej nadstawionej blisko twarzy, nim dziewczyna speszyła się i odchyliła. Oblicze złagodniało mu nieco, gdy próbował ją uspokoić.
        - Spokojnie Blondi, już wszystko w porzą… Szlag, Niv! – zatrzymał się nagle, wytrzeszczając oczy, gdy dziewczyna szarpnęła się w jego objęciu, odepchnęła rękoma i zaryła twarzą po ścianie.
        Momentalnie przyklęknął, odstawiając ją na ziemię, po czym, jak wszyscy, zamarł w bezruchu, oczekując wybuchu. Zamiast tego jednak usłyszał ciche łkanie, a barki opadły mu bezradnie. Płacząca kobieta to coś, co ewidentnie go przerastało, stworzenie nieobliczalne, zbyt emocjonalne, niezdolne chwilowo do komunikacji i tak żałośnie wyglądające, że człowiek chce pomóc, ale nie może. Nie był bowiem na tyle głupi, by próbować objąć dziewczynę w pocieszającym geście, zbyt dobrze wiedział, że to co wydaje się właściwe, w takiej sytuacji nigdy nie jest. Poza tym… po prostu nie wiedział, co zrobić. Poruszył się jednak zdecydowanie zbyt blisko niej, bo zareagowała donośnym krzykiem, który usadził również w miejscu zbliżającą się z troską Aureę. Northman uniósł dłonie w obronnym geście, pokazując jednocześnie, że w istocie jej nie dotyka, ani nie ma zamiaru.
        Spojrzał zmartwiony na skrzydlatą, która wyglądała na dotkniętą tym wybuchem. „Przeklęty korytarz”, warknął w myślach, ledwo mogąc się obrócić, by spojrzeć na dziewczynę. Niviandi piszczała, Rami trajkotała przejęta, teraz nagle zaczynając się wstydzić swojego zachowania, a uratowane kocię zamiast odwdzięczyć się milczeniem, grało żałosną muzykę, jojcząc do wtóru z narzekaniami syrenki. Northman był na granicy cierpliwości i niemal pewien, że zaraz wybuchnie, gdy nagle zrobiła to za niego Aurea.
        W skalnym przesmyku zapadła cisza jak makiem zasiał, gdy wszyscy, włącznie z szokowaną syrenką zamilkli, wpatrując się w szatynkę. Z dziewczyny niemal dosłownie uszła para, wraz z ostrymi słowami, od których najemnik coraz wyżej unosił brwi. Nie mógł się jednak z nią nie zgodzić, co szybko wydało się, gdy parsknął krótkim śmiechem kręcąc głową.
        No nic, koniec żartów. Wykorzystując zaskoczenie ofukniętej ostro Niviandi pochylił się w jej stronę i jednym ruchem nastawił złamany nos. Ramii odsunęła się przezornie, wyraźnie zaskoczona i zaniepokojona możliwą reakcją blondynki. Mathias natomiast nie sprawdzał już jak ranna zareaguje, zdawał sobie bowiem sprawę, że to nie było nic miłego, ale też nieprzyjemny był tylko ten krótki moment. To, że się tego nie spodziewała działało na jej korzyść, bo ból był nagły, krótki i szybko minął.
        - Chodź Aniołku, uratujesz tym nas wszystkich. – Uśmiechnął się i odwrócił w stronę Aurei.
        Wyjął z jej rąk kociaka i odstawił go na łeb Belluma, ignorując zarówno rozpaczliwe miauknięcie tego pierwszego, jak i zirytowane prychnięcie drugiego zwierzaka. Z racji wąskiego korytarza i dość palącej sprawy, nie chciał czekać, aż dziewczyna sama znajdzie jakiś sposób, by się koło niego przecisnąć. Zwłaszcza podejrzewając, że zajmie to chwilę, gdyż Aurea będzie starała się jak najbardziej go ominąć, nawet kosztem ocierania się o ostre skały. Objął więc ją po prostu w pasie, przytulając do siebie tak mocno, że nogi swobodnie dyndały jej nad ziemią, i wolną ręką chroniąc głowę skrzydlatej przed skałami, obrócił się z nią zgrabnie, stawiając po swojej drugiej stronie.
        - Wiem, że jesteś zmęczona, niedługo odpoczniemy – powiedział, uśmiechając się miło i odgarniając jej włosy z twarzy. – Ostatnia przysługa? – zapytał, przybierając nieco bardziej zawadiacki wyraz twarzy, po czym złapał dziewczynę za biodra, odwracając ją w drugą stronę, prosto na ranną Niviandi.
        Chwilę później twarz złotowłosej była jak nowa. No, może nadal umorusana rozmazaną rękami krwią i piaskiem, ale nos był prościutki i cały, nie było żadnej opuchlizny, siniaków ani zaczerwień, a ból chyba zupełnie zniknął. Gęsta atmosfera jednak nie i gdy wznowili marsz, przez moment nikt się nie odzywał. Ramii najwyraźniej wciąż czuła się winna, bo podała syrence swoją manierkę z wodą, by ta mogła obmyć twarz. Teraz kolejność orszaku nieco się zmieniła, bo za Niviandi szła Aurea, a Mathias na końcu. No, prawie. Ostatni szedł Bellum, wyraźnie niezadowolony z rozłąki ze swoją towarzyszką i okazjonalnie wyrażał irytację poprzez pociągnięcie najemnika zębami za płaszcz. Adoptowane kocię wciąż łkało z niezadowoleniem, wyraźnie przestraszone wielkim lwem, więc Northman znów przejął zwierzaka, chowając go za pazuchę. Co za dzień.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

        Krzyk rozpaczy, czeluści przyszłości, w których Niviandi nie umiała dopasować garbatego nosa do swojej krągłej buźki, zostały przerwane przez wściekłą felleriankę. Syrenka stanęła niemalże na baczność, gdy tylko usłyszała „DOŚĆ!”. Skierowała mocno zaskoczony wzrok w stronę skrzydlatej, a dłonie zakrywające złamany nos powoli traciły siły. Nikt, a w szczególności księżniczka z oceanu, nie posądziłaby, że Aurea potrafi wybuchnąć albo kogoś wyzwać. Ramii wyglądała na uszczypliwą babę (którą według Niv była), Ivor potrafiłby wyzwać tego, kto wyzwałby ją (wszak była królewną), a Northman był po prostu lujem wyciągniętym z ulicy więc przekleństwa nie były mu obce (co nie było niczym dziwnym w mniemaniu syrenki), ale Aurea? Jej przyjaciółka? Nawet lew potrząsnął zdezorientowaniu grzywą tylko utwierdzając złotowłosą w myśli, że tak przecież nie wypada! I gdyby Niviandi, choćby w małym procencie swojej duszyczki, wykazywałaby oznakę chęci walki, w sensie fizycznym, to zapewne rzuciłaby się na felleriankę z pazurami. Szczęściem w nieszczęściu, że syrenka trzymała się z dala od jakiejkolwiek przemocy, nawet jeżeli oznaczało to szarpanie się za włosy. Tkwiła w zbyt głębokim przekonaniu, że ona powinna jedynie pięknie wyglądać i dobrze się prezentować, a nie w jakikolwiek sposób udzielać – dlatego też stała niczym pal wbity w ziemię i patrzyła w niemym szoku na naturiankę.
        W trwającej wieczność chwili Niviandi poczuła, jak powoli spada na nią obowiązek reakcji na wyrzucone słowa. Dziwnym trafem, ku złagodzeniu wojny jaka mogła nastąpić – odezwał się Northman, a raczej parsknął. Syrenka wciąż sztywno trzymając ręce wzdłuż ciała przetoczyła wolno wzrok na najemnika. Była w tak głębokim szoku, że nawet nie miała czasu mrugnąć ani zorientować się, że kolejna stróżka krwi spływa jej z nosa pozostawiając plany na sukience.
        Niemiła, niewdzięczna i egoistyczna? Ona? Niviandi? Syrenka totalnie nie potrafiła pojąć tych słów. Próbowała wyjaśnić sobie, dlaczego Aurea jej to wszystko powiedziała. Przecież pochwaliła ją, gdy pierwszy raz w mieście zagrała na flecie – była więc miła, chociaż gra szła jej jako tako! Dzieliła się tajemnicami z fellerianką, miała do niej zaufanie o tyle wysokie, że wyznała jej sympatię do Ivora – była więc wdzięczna. Fakt faktem, że sama nie zabrałaby się za pomoc w wiosce Aurei, nie uważała swojej osoby za kogoś zdolnego do „ocalania”, ale jak TYLKO NAJPIERW odnajdzie SWOJE królestwo to pośle jakiegoś woja by pomógł skrzydlatej – to nie był egoizm!
        Złotowłosa nie potrafiła dostrzec chociażby odrobiny winy w swoim zachowaniu, a na dodatek została nazwana lafiryndą! Całą resztę by w jakiś sposób zniosła. Zastanawiałaby się godzinami nad tym, dlaczego Aurea tak się zezłościła, lecz ostatecznie odpuściłaby jej grzechy. Każdemu zdarza się powiedzieć coś pod wpływem gniewu, a skrzydlata była bardzo zmęczona. Człowiek się wówczas denerwuje, jest nieswojski. Niv miałaby więc odrobinę zrozumienia dla przyjaciółki, ale żeby nazwać ją lafiryndą?!
        Na twarzy Niv pojawiły się czerwone wypieki złości, ale i one zostały ugaszone przez Northmana, który z zaskoczenia nastawił jej nos. Twarz syrenki wykrzywiła się w grymasie bólu. Nawet zawyła niczym zwierzę złapane w sidła, a kolejne łzy popłynęły po zszarganej buzi. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyła chociażby powstrzymać go jakimiś słowami. Ponownie ukryła się pod kotarą loków oraz przylegających do skóry dłoni i rozpłakała – tylko tym razem z naprawdę rwącego bólu. Poczuła się okrutnie zdradzona, nieważne, że to było dla jej dobra. Sprawił jej dużo bólu, na który nie zdecydowała się nawet Ramii! W dodatku Niv zdała sobie sprawę, że odsłoniła się taka oszpecona przed wszystkimi! To wszystko mocno naruszało godność księżniczki, która docelowo miała przecież ładnie wyglądać, a kolejnym kolcem dla cierpiącej duszy był widok przepuszczania Aurei przodem.
        Zaciąganie nosem było tragiczne, rozrywało czaszkę i nie miało sensu, gdy krew znowu spłynęła. Może złamanie było nastawione, ale organizm potrzebował więcej czasu by załatać wszelkie rany. Między więc krwią, smarkami oraz łzami widziała, jak najemnik obejmuje skrzydlatą w pasie. Aurea była tak blisko niego, ich ciała się o siebie ocierały, mówił do niej tym swoim pociągającym tonem głosu, po czym objął w biodrach. Syrenka jęknęła zaciskając powieki i starając się znieść kolejną falę cierpienia. Gdy spojrzała na felleriankę wyglądała z pewnością żałośnie, a błękitne tęczówki otoczyły gęste siateczki czerwonych żyłek. Właściwie trudno wyjaśnić z jakiego powodu Niviandi nie sprzeciwiła się leczeniu, a ku zaskoczeniu zapewne większości, do ostatniej chwili zastanawiała się czy by nie odmówić Aurei wzburzając tym samym kolejną kłótnię. Wyzwanie jej od lafiryndy było równie bolesne dla Niv, co zachowanie Niv względem Aurei, ale można było śmiało obstawiać zakłady o to, która zechce pierwsza przeprosić. Przy czym syrenka kompletnie nie wiedziała za co ma przepraszać… Ból jednak był tak trzaskający po czaszce, że księżniczka nie dałaby rady ujść chociażby kilku kroków dalej. Nie z jej wolą przetrwania, która była bardziej niż niska.
        Przez ramię złotowłosej spoglądała jednak Ramii, która wręcz błagała wzrokiem Aureę o wyleczenie syrenki. Fellerianka chyba ma za dobre serce.
        W końcu ruszyli dalej, a Niviandi pod względem fizycznym czuła się lepiej, lecz mentalnie trwała w rozsypce. Obmyła twarz w milczeniu idąc posłusznie w szeregu. Próbowała przełknąć tragedię jaka ją spotkała i mogłaby skończyć oszpecona tak do końca życia! Gdyby nie Aurea… Ale ona nie pomogła jej, bo ją lubi! Zrobiła to na prośbę Mathiasa!
        Sylwetka Niviandi nabrała odrobinę pewności. Aurea była zazdrosna! Zazdrosna o jej piękno! Dlatego ją tak wyzwała!
        Przebłysk świadomości przebiegł po krągłej twarzyczce księżniczki. Co mogła poradzić biedna Niviandi na to, że jest taka śliczna? Brzydkie księżniczki nie istnieją, ale mimo wszystko Aurea ją uzdrowiła przywracając tym samym „do normy”. Pewnie chciała jakoś zdusić poczucie winy za te wyzwiska i zabłysnąć przed Mathiasem, żeby wydała się nieco piękniejsza. Pomagała sobie talentem magicznym by skryć braki w urodzie, ale nie musiała tego robić. Była przecież ładną kobietą… Nie przepiękną, ale bardzo ładną!
        Ivor przystanął zatrzymując resztę drużyny, a tym razem czujniejsza Niviandi nie chcąca wpaść już więcej na cokolwiek, stanęła na czas by nie potrącić Ramii.
        Korytarz którym wędrowali poszerzył się dopiero teraz, na samym końcu więc wszyscy mogli swobodnie obejrzeć dalszy punkt trasy.
        - Tam musimy dotrzeć. – Myśliwy wskazał miejsce, gdzie las zaczął się przerzedzać na rzecz stopniowo pojawiających się skał. Znajdowali się u podnóża szczytu, który odcięty został przez gęste chmury. Nie wyglądały ani trochę przyjaźnie – ciemne, zapewne wilgotne od środka. Po ciele Niviandi przebiegł dreszcz. Bardzo, ale to bardzo nie chciała wchodzić do środka, chociaż widziała jak niebieska smuga przebija się delikatnie na niebie prowadząc właśnie do nich.
        - Nie jestem pewien czy nie powinniśmy odpocząć tutaj… Nie wiadomo co czeka nas w środku… ani tym bardziej po drodze, a Aurea powinna odpocząć – powiedział poważnym głosem Ivor spoglądając z troską na skrzydlatą.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Aurea kiwnęła głową na znak akceptacji słów Mathiasa. Dołączyła do tego najszczerszy uśmiech, choć z trudem powstrzymywała się od ziewania wywołanego zmęczeniem. Nikt tego nie widział, ale to nie było przyjemne i irytowało fellariankę.
Jednak senność szybko minęła po całej tej akcji z syrenką, a zmęczenie usunęło się na bok, robiąc miejsce na wyjątkowo mocne rozgniewanie. Każdy ma swoje granice. Początkowo te przepychanki słowne były całkiem zabawne, ale po wielkim śmiechu zazwyczaj następuje wielki płacz. Tak się też stało.
Po wybuchu złości ciemnoskórej nastała chwila ciszy, a ona patrzyła z ogromną wrogością na Nivandii. Była tak bardzo na nią zła, tak bardzo urażona jej zachowaniem, że już nie wytrzymała. Miała nawet ochotę zrobić coś złego złotowłosej, ale zdusiła to w sobie. Nie była taka.
Śmiech Mathiasa zbił ją trochę z tropu. Przekrzywiła głowę w jego stronę zdezorientowana wciąż kipiąca resztkami wypalającego się powoli gniewu. Jednak to jak brutalnie i znienacka nastawił księżniczce jej księżniczkowaty nosek w tym momencie było dla naturianki śmieszne. Dobrze jej tak, niech pocierpi, skrzydlata nie zdołała powstrzymać złośliwego uśmiechu skierowanego w stronę blondyny. Szybko jednak spuściła głowę, by nie było tego aż tak widać.

- Hmm? – Podeszła do Mathiasa, wyglądając już znów bardzo łagodnie, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Pozwoliła mu wziąć kociaka, który miauknął niezadowolony, że został zabrany z ciepłych rąk dziewczyny i to prosto na głowę tego wielkiego zazdrośnika.

Dziewczyna tymczasem poczuła się nieco dziwnie, jak ją Mathias uniósł i postawił przed sobą. Pierwsza jej myśl była skierowana odnośnie do jej wagi, a jeśli było mu ciężko? Niv była znacznie chudsza, taka drobna… Fellariankę oblał rumieniec zawstydzenia.

- M… Mhm – wydukała, po czym zajęła się twarzą syrenki. Po chwili pożałowała, że za sprawą magii nie dodała jej czegoś, co by mogło nieco zepsuć jej piękną prezencję, ale miała dość, po prostu dość jej marudzenia. Może kiedyś coś takiego zrobi... para rogów? To by pasowało…

Ivor ustalił co, gdzie i jak, a fellarianka szła w milczeniu, unikając wzroku czy choćby krótkiej wymiany zdań z księżniczką. Gdy korytarz znacznie się poszerzył było o wiele lepiej, ale oczywiście, gdy było względnie lepiej zawsze musiało się coś wydarzyć. Przeszywający ból nóg znów zaatakował. Z trudem dotarła do Belluma, przynajmniej już nie musiała się przeciskać, i usiadła mu na grzbiet. Odetchnęła z ulgą w bardzo dyskretny sposób, gdy tylko nie musiała stać na własnych nie do końca sprawnych nogach.
Postanowiła się w końcu odezwać.

- Ale czy te stwory na pewno nie zjawią się znów? Może bezpieczniej by było jednak skryć się w tej jaskini? Mogę rozpalić ogień, to nie wymaga wiele sił. – Spojrzała na Mathiasa, Ivora oraz Ramii celowo omijając wzrokiem złotowłosą.

Tak więc ruszyli do środka. Na zewnątrz akurat zaczęło padać i to dość mocno. Wewnątrz czuło się wilgoć, ale lepsze to niż przemoknąć całkiem. Bellum ostrożnie położył się na ziemi, a fellarianka stworzyła magiczny płomień, który rozświetlał wnętrze oraz pozwalał się choć trochę ogrzać. Gdy to zrobiła, również usiadła na ziemi, mając za oparcie swojego lewka.
Niestety miejsce pierwszej czystości i świeżości nie było, o czym mogła przekonać się Nivandii, która odnalazła powód łaskotania jej ręki. Tłusta i długa oraz równie obrzydliwa stonoga właśnie przemykała po niej i prosto z ramienia wślizgnęła się pod sukienkę.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

        Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko naturalnymi dźwiękami piątki maszerujących ludzi (i lwa), a Mathias chłonął ją, dopóki mógł. Przyzwyczaiwszy się już nawet do sporadycznego ciągania za płaszcz, wyjął fajkę, zioła i krzesiwo, na moment oddając się rytuałowi przygotowań, a po chwili już pykał cicho, wypuszczając kręgi siwego dymu w górę, by nie przeszkadzać współtowarzyszom podróży. Ivor prowadził orszak z mapą w dłoni, a idąca za nim Ramii odwracała się co jakiś czas, skacząc spojrzeniem od syrenki, przez Aureę i na najemniku kończąc. Tylko ślepy nie zorientowałby się, że między tą trójką może w końcu dojść do jeszcze większego spięcia niż przed chwilą. Chociaż z drugiej strony Niviandi była zbyt zapatrzona w siebie, by zwracać uwagę na uczucia koleżanki, skrzydlata zbyt dobra i niewinna, by umyślnie zrobić jej na złość (ten ostatni wybuch uzdrowicielka składała na karb zmęczenia, które dopadło już wszystkich), a Mathias był facetem, więc z oczywistych względów nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie zamieszanie wprowadza. I oczywiście ona będzie musiała później sprzątać ten bajzel!
        Korytarz w końcu się rozszerzył i podróżni nie szli już za sobą gęsiego, a rozwlekli się naturalnie w małą grupę. Mathias podszedł do Ivora i spojrzał za jego gestem na cel podróży.
        - Paskudnie – mruknął z fajką w zębach.
        Zerknął ukradkiem na skrzydlatą. Aurea poruszała się z trudem i z widoczną ulgą zajęła miejsce na grzbiecie swojego futrzanego przyjaciela. Najemnik przyglądał jej się chwilę, po raz kolejny zastanawiając czy nie spytać o przyczynę dolegliwości, ale to i tak nie był dobry moment.
        - Przeczekamy w jaskini, wszystkim przyda się odpoczynek – poparł ją, a Ramii i Ivor skinęli głowami. Oni również nie mieli już sił na podróż, zwłaszcza w taką pogodę.

        Nie przemarzł wcześniej, ale ognisko dawało przyjemne ciepło na skórze i swoim zapachem zwiastowało odpoczynek. Northman puścił kociaka luzem, więc maluch teraz biegał za nim na krótkich łapkach, miaucząc głośno i domagając się uwagi, szerokim łukiem omijając tylko Belluma. Mężczyzna więc usiadł kawałek dalej, koło Niviandi, i pozwolił małej paskudzie wspinać się po nogawce spodni przy użyciu pazurów, obserwując to z rozbawieniem i niezwykłą cierpliwością. Kociak w końcu zeskoczył z niego i podbiegł do blondynki, łasząc się o jej nagie łydki, a najemnik podążył za nim spojrzeniem do dziewczyny. Wtedy zobaczył robala. Oj, będzie dym.
        - Niviandi, spójrz na mnie – mruknął spokojnym głosem, pochylając się w jej stronę, wsparty na jednej ręce.
        Początkowo chciał pozbyć się insekta dyskretnie, by oszczędzić sobie i innym wrzasków Niv, ale wredna bestia właśnie wślizgiwała się z ramienia dziewczyny pod jej sukienkę, więc darował sobie subtelności. Najwyżej dostanie w pysk, lepsze to niż krzyki. Zdecydowanym ruchem sięgnął w jej stronę i wyjął robaka zza dekoltu. Zaraz później wstał i podszedł do wyjścia z jaskini, wywalając paskudztwo na zewnątrz, bo nawet butów nie chciał sobie brudzić tłustym robalem. Kociak oczywiście popędził za nim, zatrzymując dopiero, gdy najemnik wyszedł na deszcz. Wtedy wielkie krople wody spadły maluchowi na nos i ten odskoczył, wołając za mężczyzną zrozpaczonym miauczeniem.
        Mathiasa nie było tylko chwilę, ale skoro już wyszedł to postanowił się rozejrzeć. Z fajką w zębach i kapturze zarzuconym na głowę przeszedł się kawałek, obserwując otoczenie. Jak okiem sięgnąć lało, okolicę spowijały nieprzeniknione ciemności, ale było też względnie spokojnie. Beztroskie odgłosy leśnej zwierzyny uspokajały chociaż trochę. Jeśli one czuły się bezpiecznie, oni też mogli, a gdzieś odpocząć musieli. Na zewnątrz opróżnił fajkę z wypalonego ziela i schował ją z powrotem do kieszeni.
        Do jaskini wrócił przemoczony i dosłownie ociekając wodą, więc ściągnął płaszcz i rozłożył go przy ognisku. Gdy wyschnie, będzie doskonałym posłaniem, a póki co i tak chciał wziąć pierwszą wartę. Ivor na tą informację tylko skinął głową, chociaż było widać, że chętnie się zdrzemnie. Ramii leżała już zwinięta w kłębek i zakutana w swoje szaty przy ognisku, a Aurea oparta o Belluma. Northman wrócił na swoje miejsce przy ognisku by ogrzać się i wysuszyć lekko wilgotną koszulę. Spojrzał w bok na przytomne jeszcze dziewczyny, ale nie chciało mu się już zagadywać, jak będą chciały pogadać to same zaczną. Zamiast tego wyjął nóż i nieskończoną figurkę z poprzedniej warty i kontynuował struganie, a cichy dźwięk ostrza szurającego po drewnie przyjemnie komponował się z trzaskami ogniska.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

        Niviandi tkwiła między złem a złem. Widok ich przyszłego noclegu w jaskini wydawał się dla niej równie abstrakcyjny co wieśniak, który miałby zostać królem. Jednak po obecnej stronie widniały potwory, a co gorsza – deszcz. Już od początku zaczęły spadać ciężkie i wielkie krople, zupełnie jakby nie miały litości dla królewskich włosów. Na szczęście zdążyli wkroczyć do jaskini przed nastaniem najgorszej ulewy, a przysłowie „z deszczu pod rynnę” idealnie odzwierciedlało obecny stan syrenki.
        Księżniczka rozejrzała się po jaskini z niemałą obawą i przerażeniem. Było całkowicie ciemno, jeszcze ciemniej niż na dworze, ale na całe szczęście Aurea wznieciła płomień w tych skalnych, mroźnych i przerażających ścianach…
        Niv czuła się bardzo niepewnie. Głaskała swoje ramiona w rozpaczliwym geście wsparcia. Morale naszej złotowłosej bohaterki spadły momentalnie, bała się w jakikolwiek sposób zetknąć ze skałami, bo nie wiedziała czy czasem nie porastają jakimś obrzydlistwem niewiadomego pochodzenia i czy na tym wolnym wybiegu nie hoduje się jakieś robactwo. Poczuła nagle bezgraniczną samotność w tym wilgotnym świecie ciemności szkodzącym jej urodzie. Usiadła jako ostatnia i zbierała się do tego, co najmniej, kilka razy. Nie za bardzo wiedziała gdzie usiąść i jak usiąść. Wolała wybrać samotny kamień, ale z drugiej strony wokół takich kamieni gromadzą się węże (przynajmniej takie miała wyobrażenie z legend), ale perspektywa siadania na tej skalistej, zimnej ziemi też niezbyt się jej podobała. Miała wiele dylematów co do tego w jaki sposób powinna ułożyć wówczas nogi, ale ostateczne zdecydowała się na tę drugą wersję. Skoro inni postanowili skorzystać z ziemi to i ona pokierowała się intuicją drużyny. Księżniczka podgięła nogi wspierając się bardziej na jednym pośladku oraz na jednej ręce, jakby umysł kazał pozostawać jej wciąż nieskazitelną. Wszak nieważne są warunki, to nie one świadczą o tym jakim człowiekiem jesteś, a zachowanie! Widok krzyżującej nogi Ramii aż wzbudził oburzenie w złotowłosej, ale nie skomentowała przejęta bardziej swoimi lokami niż zuchwałością uzdrowicielki.
        Siedziała w milczeniu i czuła jakiś dziwny dreszcz na swoim ciele. Było strasznie wilgotno i wilgoć ta osiadała chyba na samej skórze syrenki – tak próbowała sobie to wytłumaczyć, te dziwne i obezwładniające ją uczucie. Jednak ów dreszcz posuwał się wolno i w jakiś taki dziwny sposób… Dłoń dziewczyny sięgała już prawie stonogi, gdy nagle do nóg Niviandi zaczął łasić się kot. Księżniczka drgnęła gwałtownie i zdusiła głośnym wzięciem powietrza swój krzyk. Patrzyła na kociaka z przerażeniem, następnie jednak niebieskie oczy nabrały łagodnego wyrazu w poczuciu ulgi, lecz tylko na krótką chwilę. Przecież ten kot mógł mieć pchły! Na twarzy Niviandi pojawiła się konsternacja i ostrożnie, bardzo ostrożnie… ale to niezwykle ostrożnie pogłaskała małego towarzysza za uchem, tylko po to by się odczepił. Nie aby Niviandi nie lubiła kociąt! Tylko lubiła bardzo czyste, wyczesane koty z uroczą obróżką i dzwoneczkiem. Ten zaś żył w lesie wśród kleszczy i pcheł. Gdyby go tak wymyć, obciąż pazurki, wyczesać i dać mu obróżkę to byłby zapewne piękny. Problem jednak w tym, że ona się takimi sprawunkami nie zajmowała.
        Nagle w tej ciemnej przestrzeni wokół niej poruszył się jeszcze jeden obiekt. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że Mathias usiadł obok niej. Przy jego zdolnościach czuła się bezpiecznie, ale sam on… Okryty płaszczem, z wiecznym uśmieszkiem przekraczającym normy pewności siebie, którą należałoby zachować dla siebie, jego prostokątna twarz w połowie okryta ciepłym kolorem płomieni mogła nawet w jakiś minimalny sposób wzbudzić zaufanie, lecz ta druga połowa… Ani trochę nie wzbudzała zaufania. Miał ze sobą miecz, a klinga błysnąć mogłaby momentalnie obok niej!
        - Co? – spytała niekontrolowanie i cicho. Gdy Northman pochylił się ku syrence, ta automatycznie wypięła pierś cofając tym samym głowę do tyłu. Czy on ją teraz zabije?!
        Niviandi zacisnęła zęby, ścisnęła ramiona, które tym samym uwydatniły skromny biust syrenki. Dziewczyna zamknęła oczy, do ostatniej chwili zastanawiała się czy by czasem go nie spoliczkować, tak w ramach samoobrony przed mieczem, z którym szans nie miała. Prawdopodobnie to właśnie w tym momencie robal wpadł gdzie nie trzeba i choć dłonie mężczyzny w pewnym sensie zachowały odrobinę subtelności (mógł zawsze wymacać biust!) to jednak księżniczka nie potrafiła dostrzec w tym tyle ratunku, ile mogłoby się dla reszty faktycznie wydawać. Poczuła jego palce na swoim dekolcie i choć dłonie mężczyzny szybko się ulotniły, to ich dotyk wciąż tam pozostawał. Syrenka spojrzała na swój biust rozchylając ręce na boki i zaciskając dłonie. Zbadała się szybko, po czym wlepiła wzrok w najemnika, który zbierał się na nogi by usunąć insekta z obrębu jaskini. Dziewczyna zakryła dekolt i piersi rękoma, a gdy miała zacząć go wyzywać… on… on… wyszedł.
        Doprawdy?! Tak po prostu wyszedł?! Miała ochotę wylać z siebie tyle słów, cały ich potok, całą ich masę, ale… jak? Jak, skoro wyszedł?! Policzki księżniczki zaczerwieniły się ze złości, czuła jak gorąc rozsadza ją od środka. Była wściekła! Była wściekła, że na tyle sobie pozwolił i… nie skończył.
        Czy ona tak naprawdę tak pomyślała?! Niviandi zarzuciła loki do przodu i skryła twarz w złotych odcieniach włosów. Ku szczęściu najemnika, potrzebowała tyle samo czasu na ostygnięcie, co on na deszczu, więc gdy przyszedł przemoknięty do suchej nitki wciąż milczała. Nawet nie raczyła na niego spojrzeć, może się wstydziła, a może wciąż była jednak wściekła? Nie potrafiła tego wyjaśnić przed samą sobą, a i też nie czuła obowiązku wyżalania się najemnikowi. Minęło trochę czasu, ale w końcu Niviandi zaczęła się poddawać. Podwinęła do siebie zgięte kolana, tak by spódnica zakrywała jak najwięcej. Wsparła głowę, otuliła się rękoma i czuła, jak sen zaczyna z nią wygrywać. Czasem tylko na moment unosiła powieki i obejmowała swoim spojrzeniem to, co się dało, a wypadło akurat oczywiście na Mathiasa. W delikatnie mokrej koszuli, która przylegała do jego ciała. Myślami błądziła między jawą a snem. Miała ochotę schronić się w jego objęciach. Przymknęła oczy i poczuła jeszcze raz jego ciepło, a może to żar ogniska? Czuła go chyba coraz bliżej, delikatnie pochyliła się ku niemu… a gdy otworzyła oczy ujrzała kogoś innego tak blisko siebie.
        - Ivor? – spytała sennie. Mężczyzna przytaknął, po czym okrył ją swoją kurtką, bardzo czule.
        - Żebyś nam nie zamarzła, perełko – mruknął, a ona uśmiechnęła się nieznacznie. Nawet nie wiedziała kiedy usnęła, a myśliwy z niemałą chęcią wykorzystał strach dziewczyny. Mieszkaniec wioski oparł się o ścianę i pozwolił ułożyć się księżniczce na swojej klatce piersiowe. Jej oddech był głębszy, ale wciąż pozostawał bardzo delikatny. Ivor spojrzał ukradkiem na najemnika i uśmiechnął się, raczej bardziej prowokacyjnie niż przyjaźnie. Nie mówił jednak nic, wsparł głowę i skalistą ścianę i zasnął mocno trzymając dłoń Niviandi.

***

        Przyszła pora zmiany warty. Ivor obudził się jakoś sam, chyba całkiem przyzwyczajony do takiego trybu życia.
        - Teraz ja popilnuję – powiedział przecierając dłonią twarz.
        Z niemałą ostrożnością uwalniał się z objęć Niviandi. Gdy już w miarę wygodnie leżała, myśliwy pochylił się by pogłaskać dziewczynę po policzku.
        - Wyglądasz tak pięknie… niczym tysiące skarbów jednego oceanu – szepnął cicho obejmując niewinną twarz dziewczyny. Nikt by nie pomyślał, że ten kwiat ma w sobie tyle kolców.
        Ivor przeczesał palcami zmierzwione loki syrenki. Patrzył na nią bacznie, ale oderwał się ze swoich myśli wstając.
        - Możesz spać spokojnie – rzucił w stronę Mathiasa przygotowując sobie jakieś wygodne i dobre miejsce do obserwowania.

***

        Niviandi śniła spokojnie, lecz tylko do pewnego momentu. Kroczyła korytarzem oblanym słonecznymi promieniami. Słyszała stukot własnych obcasów, lecz jej wzrok obejmował złoto-białe ściany pomieszczenia. Białe róże przeciskały się i wylewały na parapetach wielkich okien o ostrym zwieńczeniu. Szła bardzo spokojnie, jakby w spowolnionym tempie, mogła te piękne chwile zatrzymać dla siebie. Przymknęła oczy, ale tylko na chwilę! A gdy je otworzyła… Świat zwariował. Lśniący obraz zastąpiły ciężkie chmury oraz czubek okrętu. Lał straszliwy deszcz, a podłoga tuż pod jej nogami zaczęła się przechylać. Nie zdążyła nawet wyłapać wzrokiem czegokolwiek czego mogłaby się złapać. Poślizgnęła się na deskach statku i jej kiecka zadarła się odrobinę do góry, gdy zsuwała się w dół. Wokół rozlegało się wiele krzyków, ale teraz słyszała tylko swój. Spojrzała w górę wyciągając ręce. Jej paznokcie zdarły się zahaczając o deski, ale zdołała chwycić się grubej liny. Leci w dół, myślała, że leci w dół, ale nagle środek ciężkości zawisnął i w kolejnej chwili miało nią rzucić na drugą stronę pokładu. Piorun trzasnął, a jego biały blask trafił w okręt.
        Niviandi zerwała się do siadu, spocona na twarzy. Rozejrzała się po jaskini, a miauknięcie kotka ponownie wzbudziło w niej przerażenie. Słyszała ulewę i widziała, jak ostre krople ścinają powietrze tworząc rozległe kałuże w trawie. Na zewnątrz panowała burza i piorun ponownie trzasnął rozsadzając swoją sieć na niebie. Syrenka krzyknęła chowając się pod kurtką Ivora i drgając na całym ciele.
        - Nie, nie, nie, nie!... – powtarzała pod nosem złotowłosa.
        - Co znowu?... – burczała Ramii unosząc głowę. – O na Prasmoka… - powiedziała wspierając ponownie głowę o ziemię, gdy dostrzegła z czym ma do czynienia.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Aurea podobnie jak Ramii i Ivor również skinęła głową i delikatnie ziewnęła ze zmęczenia zarówno fizycznego, jak i psychicznego, a takie połączenie wręcz prosiło się o dobrą drzemkę. Ponadto przy ognisku robiło się tak miło i błogo, że można by zapomnieć o tej wilgotnej jaskini i wcześniejszej walce z potworami i kłótni i w ogóle o wszystkim.
Z uśmiechem patrzyła na wesołego kociaka. Bellum zaś spod byka, ale nie warczał, nie prychał, bo młody w końcu poszedł po rozum do głowy i przestał wchodzić między niego, a Aureę. Po woli się uspokajało, ale czy na pewno?
Oczywiście, że nie. Zawsze musi być jakiś wstrętny i straszny robal. Fellarianka milczała, tylko obserwowała co się wydarzy i była gotowa do zatkania uszu w momencie paniki blondynki. Rozdziawiła usta widząc bezpośredniość Mathiasa. Dobrze, że wyszedł. Nivandii wyglądała na bliską wybuchu i to porządnego. Ten jednak nie nastąpił i naturianka odetchnęła z ulgą. Nie miała już sił na dalszą obserwację i przymknęła oczy, zresztą zaledwie chwilę później to samo stało się z syrenką.
Mathias i Ivor czuwali na zmianę, mieli jednak jeszcze jednego zmiennika. Bellum zamykał oczu, po czym otwierał i chwilę obserwował. Ponadto budziły go co chwilę grzmoty. Później natomiast spostrzegł, iż przy jego łapach zwinął się w kłębek młody kociak. Korzystając z tego, iż nikt nie patrzy, polizał go po główce i wcale od siebie nie odgonił, pozwolił mu spać obok. W trudnej sytuacji bez wsparcia drugiego ciężko sobie poradzić, ta sama zasada najwyraźniej panowała w świecie zwierząt.
Ciemnoskóra miała teraz naprawdę mocny sen. Podobnie jak ten Nivandii nie był przyjemny i zawierał potęgę żywiołu, tylko w tym wypadku ognia. Trawił domy, ludzi, zwierzęta. Nie było ucieczki. Jedynie śmierć. Dziewczyna krzywiła się przez sen i nieco wierciła. Niespodziewanie wszystko zniknęło i nastała ulewa, taka sama jak w rzeczywistości. Tylko że kałuże były zmieszane z krwią i pływały w nich białe pióra. I nagle ta twarz, tak straszna, zła i przerażająca. Fellarianka krzyknęła, wciąż będąc we śnie i zwinęła się jak najbardziej będąc wtuloną w Bellum, który obserwował ją zaniepokojony.
Nagle zaczęła się unosić. Wciąż śniła. Jej znamiona nie świeciły, najwyraźniej nie panowała chwilowo nad swoją magią. Trwało to chwilę, skrzydlaty kocur stał jak wryty, a ciemnowłosa leżała teraz na suficie jakby nigdy nic. Miała rozłożone skrzydła co prawda, ale jeśli się obudzi, nie zdąży ich użyć. Bellum w miarę cicho ryknął i postanowił dobudzić niedobudzonych i obudzić śniących. Następnie podleciał do swej pani i próbował jakoś delikatnie ją ściągnąć na dół, ale dla niej grawitacja teraz działała odwrotnie i nie mógł nic z tym zrobić.
Postanowił użyć więcej siły - najwyżej ją złapie, jak powróci do rzeczywistości. Ale tym razem musiał trafić na jakiś niedogodny moment koszmaru, bo został magicznie odepchnięty, aż spadł na ziemię i miauknął biednie.

- Zostaw mnie! – nakrzyczała na napastnika, za którego jej śpiące ciało wzięło biednego Belluma, który chciał tylko pomóc.

Lew spojrzał po wszystkich, szukając pomocy i ratunku dla swej pani. Teraz jedyne co mógł zrobić to usadowić się w miejscu, gdzie miałaby spaść - to był najlepszy pomysł, przynajmniej dzięki temu Aurea nie rozbije głowy...
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

        Mathias siedział przodem do ogniska, dla świętego spokoju nawet nie obracając się w stronę Niviandi i Ivora. Słyszał tylko wiercenie się i czułe słówka, a gdy raz spojrzał na nich przez ramię, mieszkaniec wioski spoglądał na niego z dumą i wyzwaniem, niczym dzieciak, któremu udało się zdobyć najlepszą zabawkę. Northman tylko prychnął pod nosem, wracając do swojego zajęcia i nie dając mężczyźnie satysfakcji poprzez okazanie irytacji, chociaż powoli facet zaczynał go drażnić. Jeśli chce dziewczynę to niech ją bierze, co go to obchodzi, ale żeby zaraz takie szopki urządzać? Blondi może i oko cieszyła, ale tylko póki spała, bo przytomna nie przestawała kłapać jadaczką i rzadko było to coś sensownego lub miłego. Przyciągała, to fakt. Kusiła czymś nieokreślonym, pomimo wielu przywar i chociaż Mathias zdawał sobie sprawę, że sam ulega temu urokowi nie zamierzał z tym jakoś specjalnie walczyć. Okazjonalne drażnienie się z dziewczyną było w końcu całkiem zabawne, ale też nie tracił kompletnie głowy, w przeciwieństwie do myśliwego, który chyba za punkt honoru postawił sobie zdobycie księżniczki.
        To go trochę wkurwiało. Co by o Northmanie nie mówić, na kobietach się znał i widział, że Niviandi tak rozpaczliwie potrzebuje swojego rycerza w lśniącej zbroi, że ma klapki na oczach. Wystarczy okazać jej minimalną ilość atencji, by wkraść się w jej łaski, a zalewanie jej taką uwagą i oddaniem jak Ivor sprawiało, że dziewczyna zupełnie nie widziała, że daje się wykorzystywać. Mathias jednak nie miał zamiaru jej uświadamiać, niech się dziewczyna życia uczy, tym lepiej, jeśli na swoich własnych błędach. On się rzucać na ratunek nie będzie, był od sprawiania kłopotów, nie wyciągania z nich niewinnych dziewcząt. Poza tym nie ma co liczyć, że zacznie bawić się w rywalizowanie o coś z mieszkańcem wioski, ani to zabawne, ani sensowne, ani nawet żadnej nagrody się nie przewiduje. Ot szczeniackie przepychanki o dziewczynę, on w tym brać udziału nie zamierzał. Pół światu tego kwiatu, a poza tym Niviandi nie zasłużyła, by się o nią bić. Niech więc ma swojego księcia z górskiej wioski i niech żyją długo i szczęśliwie.
        Z takim postanowieniem skupił się na trzasku ognia i suchym dźwięku ostrza delikatnie drapiącego drewnianą figurkę. Po jakimś czasie tylko to oraz spokojne oddechy śpiących towarzyszy wypełniały jaskinię, a mężczyzna co jakiś czas przerywał pracę, by wyjść na deszcz i przebudzić się z ogarniającego go znużenia. Nocą miał czas, by zastanowić się nad czekającą ich podróżą, a także jej sensem. Wrócił do środka i przeczesał palcami mokre włosy, spoglądając na śpiących. Ramii i Ivor byli twardzi, o nich się nie martwił. Aurea wydawała się delikatna niczym kwiat, a jednak radziła sobie doskonale, nie tylko dzięki swojemu kocurowi i magii, ale głównie hartowi ducha, o który ją nie podejrzewał, a który przejawiała na każdym kroku ich wędrówki i coraz bardziej mu tym imponowała. Niviandi natomiast… na los, co ta dziewczyna tu w ogóle z nimi robiła? Nawet jeśli czasem z niej drwił, to jej miejsce naprawdę było na jakimś zamku u boku księcia, a nie w jaskini, na szlaku prowadzącym w nieznane. Northman westchnął cicho, spoglądając na wtuloną w myśliwego dziewczynę i pokręcił głową. Ale drużyna, nie ma co.
        Pod czujnym spojrzeniem lwa Mathias wrócił na swoje miejsce przy ognisku i siedział tam już do czasu, aż nie usłyszał poruszenia za sobą. Ivor przebudził się i wstał ostrożnie, układając Niviandi na boku pod swoją kurtką. Najemnik kiwnął mu głową, schował figurkę do kieszeni i udał się na spoczynek. Mniej wrażliwy na chłód, ułożył się wprost na swoim płaszczu i założył rękę za głowę, w ramach poduszki. Zasnął w momencie.
        Obudził się tak samo nagle, zrywając do siadu i spoglądając czujnie wokoło. Księżniczka poruszała się niespokojnie na swoim posłaniu, wiercąc pod kurtką. Odruchowo spojrzał w kierunku Ivora, który już zmierzał do dziewczyny, by objąć ją czule i uspokajająco głaskać po złotych włosach. Northman westchnął przez nos, równie zirytowany przerwanym spoczynkiem co Ramii, ale nie dane mu było powrócić do krainy snów. Po drugiej stronie jaskini przewracała się na posłaniu Aurea.
        - No co jest z wami dzisiaj – jęknął pod nosem, przyglądając się dziewczynie, która wcale się nie uspokajała, a wręcz po chwili zaczęła unosić w powietrzu, ku bezradnej złości najemnika. Wstał już, obchodząc ją dookoła i wodząc spojrzeniem od unoszącej się w powietrzu skrzydlatej do chodzącego w przeciwną do niego stronę lwa. Zwierzę powarkiwało i błądziło spojrzeniem. – Rozumiem, że to nie jest normalne? – mruknął do bestii, a przerośnięty kocur znów zaryczał, usiłując ściągnąć swoją panią na ziemię. – No tak – westchnął i rozejrzał się. Oczywiście żadne z nich ze sobą liny nie miało, bo i po co, jeszcze by się przydała.
        - Ivor, daj swój pasek – mruknął, mijając myśliwego i kierując się do swojego ekwipunku.
        - Co?
        - Jajco. Wyskakuj z paska.
        W międzyczasie najemnik pozbył się własnego i spiął go razem z pasem, którym zazwyczaj przytroczoną miał na plecach pochwę z mieczem. Cały czas spoglądał kontrolnie w kierunku Aurei, która wciąż w dość przerażający sposób unosiła się pod sklepieniem jaskini. Bellum w międzyczasie podjął kolejną próbę ściągnięcia dziewczyny na ziemię, ale tym razem poległ nieco bardziej efektownie, odrzucony jakimś czarem.
        - Magia – sarknął pod nosem Northman, zgrzytając zębami, i odebrał od Ivora pas, który doczepił do powstającej uprzęży, z którą podszedł do unoszącej się pod sklepieniem skrzydlatej.
        - Nie przywal mi Aniołku, bo ci oddam - szepnął w górę do śniącej dziewczyny i skinął na myśliwego, który podszedł, by go podsadzić. – Wybacz, że w butach – mruknął, stając jedną nogą na podstawionym mu ze splecionych dłoni koszyczku. Blondyn prychnął cicho, by towarzysz darował sobie grzeczności i podsadził go z rozpędem w górę.
        Najemnik oparł jeszcze kolano o jego ramię i w ten sposób sięgnął do dziewczyny, szybkim ruchem oplatając ją uprzężą w pasie. Na ten sygnał Ivor opuścił go powoli i Mathias ostrożnie zaczął przyciągać Aureę w dół. Wciąż unosiła się bezwładnie, ale mimo tego oporu nie stanowiła wielkiego ciężaru i brunetowi udało się ściągnąć ją niemal na ziemię. Sukces połowiczny, bo dziewczyna była wciąż nieprzytomna, a co on miał zrobić z takim nietypowym latawcem?
        - Nie ruszaj się, przywiążę ją do ciebie – stwierdził Ivor i złapał pozostałą część paska, owijając nią najemnika w pasie.
        - Co? – burknął ten zaskoczony.
        - Jajco – odwzajemnił się tym razem myśliwy z lekkim uśmiechem, nim spoważniał. – Przecież nie odlecisz razem z nią, a trzeba dziewczynę dobudzić. Ramii? – Odwrócił się w stronę uzdrowicielki, która siedziała już przy ognisku.
        - Tak, tak, jestem krok przed wami – mruknęła zrzędliwie, ucierając coś w prowizorycznym moździerzu z odpowiednio wyprofilowanych kamieni i wrzucając do blaszanego kubka, w którym próbowała zagotować wodę nad ogniskiem. – Dajcie mi chwilę, ciężko się pracuje w takich warunkach.
        - Nie no, nie śpiesz się – prychnął najemnik, a kobieta zmierzyła go surowym spojrzeniem.
        - Chwila.
        - Dobrze, dobrze – mruknął posłusznie i przyciągnął do siebie bliżej lewitującą skrzydlatą, obejmując ją w pasie i przysiadając na głazie z nieprzytomną dziewczyną przywiązaną do niego pasem. – To jest chyba jedna z dziwniejszych rzeczy, jakie robiłem.
Zablokowany

Wróć do „Smocza Przełęcz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości