Smocza PrzełęczDalekie skarby.

Przełęcz dzieląca Góry Dasso i Góry Druidów. Po obu jej stronach, znajdują się ogromne, tajemnicze, wykute w sakle posągi smoków, strzegące tej górskiej przełęczy.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

Mathias spodziewał się, że swoim nagłym pojawieniem się może wprowadzić małe zamieszanie, więc czekał cierpliwie. Dzikie miotanie się blondynki w oczku było jednak jedynie tłem w momencie, gdy uzdrowicielka wynurzyła się bez najmniejszego skrępowania. Nie zbaraniał do reszty, ale z niemałą przyjemnością przyglądał się ociekającemu wodą dojrzałemu i zdecydowanie pięknemu ciału kobiety. Oj napyta on sobie biedy w tej wsi. Zaraz jednak posłusznie przyklęknął na trawie i delikatnie ułożył na niej Anę. Nie taksował już wzrokiem uzdrowicielki, skupiając się jedynie na młodej dziewczynie. Dopiero jakieś wrzaski sprawiły, że podniósł znów głowę.

Blondynka w oczku była ładniutka, ale przeżywała najwyraźniej załamanie nerwowe, co prawdopodobnie byłoby nawet zabawne, gdyby nie okoliczności. Słuchał jej jednak ze stoickim spokojem, chociaż wyraźnie rozbawiony. Na jej słowa najpierw uniósł brwi zaskoczony, a po chwili uśmiechnął się drapieżnie pokazując zęby.

- Jestem bandytą! – parsknął chrapliwym głosem. Brakowało tylko krzyknięcia „boo!” i blondyna na bank dostałaby zawału. Rozbawiony przeniósł wzrok na drugą kobietę. Ta była spokojna, rozsądnie zanurzyła się po prostu bardziej w wodzie. Tak, tyle że ta miała lwa. Mathias z uwagą rejestrował, jak posłuszny jest bydlak sugestiom dziewczyny, która była najwyraźniej jego panią. Po pierwszym szoku wywołanym... no cóż... widokiem skrzydlatego lwa, najemnik ze spokojem już obserwował zwierzę. Nie był głupi, zauważył, że lew nie zaatakuje, dopóki nie dostanie konkretnego powodu. Albo rozkazu. Mathias nie miał zamiaru mu żadnego powodu dawać, co, miał nadzieję, zaowocuje również brakiem rozkazu zniszczenia jego skromnej osoby.

Słysząc, iż Ana się ocknęła, pochylił się do niej szybko i uśmiechnął się na widok jej otwartych oczu. Nie przejawiał w stosunku do niej żadnej ckliwości, ale gdyby smarkuli nie polubił na pewno nie wlókłby jej tutaj, narażając się na furię tej blondyny w wodzie.

- Dzień dobry – mruknął dowcipnie, ale zaraz odchrząknął, słysząc problematyczne pytanie ze strony uzdrowicielki. Również chuchający mu w kark lew, który powarkiwał na każdy jego ruch, nie sprzyjał zwierzeniom. Przeniósł na kobietę spojrzenie, ze zmieszaniem czochrając sobie włosy. Widział, że ta nie da sobie w kaszę dmuchać, a od tego czy mu uwierzy, może zależeć jego dalszy pobyt w mieścinie.

- Właściwie to nic się wielkiego nie stało. Wpadłem tylko na kufel piwa – "No może trzy" – pogadałem chwilę z Aną, po czym doskoczył do nas jakiś koleś – prychnął, dając po sobie poznać, co myśli o tej ofierze losu. O mięśniaku nawet nie można powiedzieć, że źle ocenił siły na zamiary. On w ogóle nie myślał! Rzucił się na Mathiasa jak dziecko, a później zdziwił się jak dostał wciry. Wieśniak.

- To był znowu Kelir! Zaatakował go! – Ana podniosła się na rękach, posyłając uzdrowicielce zrozpaczone spojrzenie. Mathias przez chwilę przyglądał się jej wymianie spojrzeń z Ramii, po czym machnął ręką. Miło było, że go broni, ale w sumie zbędne. Podniósł się powoli i podając dziewczynie rękę pomógł jej wstać. Ta jednak zaraz rzuciła się Ramii na szyję szlochając niepohamowanie.

- Zrób z nim coś, on niszczy mi życieeee – płakała blondynka, wisząc na szyi uzdrowicielki, która pewnie miała wiele do powiedzenia we wsi. Co w sumie nie jest niczym dziwnym, skoro leczy ich pewnie od lat. Nietrudno sobie wówczas wypracować szacunek i posłuch. Mathias tylko ją jedną z tu obecnych pań traktował na razie jako równą sobie. Młódka wciąż płakała, kręcona blondyna robiła zamieszanie w wodzie, tylko szatynka była spokojna. Najemnik znów pozwolił sobie na krótkie oględziny i z zainteresowaniem przyglądał się jej skrzydłom. Anioł? Skrzydlaty człowiek? A jeden czort. Ale nie dziwił się panikującej blondynie, że tak się ich kurczowo uczepiła, sam by je sobie podotykał. Ciekawe, czy w dotyku są jak zwykłe ptasie pióra, czy inne, hm...

Zastanawiał się też czy sytuacja w karczmie już się ustabilizowała i jakie są szanse, że będzie mógł tam znowu wpaść na piwo. Tutaj kryzys uznał za zażegnany. Blondi żyła, chociaż ciągle płakała - nic jej nie będzie. Zawodzenie młodej dziewczyny było dla najemnika absolutnie nie do zniesienia. Przeczesał dłonią włosy, próbując je nieco ułożyć, lecz te nadal sterczały we wszystkich kierunkach. Cofnął się o krok, ale zaraz usłyszał za sobą cichy warkot lwa. Był już jednak na tyle zdenerwowany, że odwrócił się do bestii i też na nią warknął, co mogło wyglądać dość komicznie. Wrócił spojrzeniem do uzdrowicielki, jakby coś mu się przypomniało.

- Przepraszam ponownie, za wtargnięcie. – Ponowił ukłon, teraz już przepisowo. – Mam na imię Mathias. Drogę tutaj zdradził mi jakiś straszy jegomość, niestety nie poznałem jego imienia – poczuł się w obowiązku wyjaśnić jak tu właściwie trafił.
- A co do tego.. Kelira, tak? – Zerknął na Anę, ale ta tylko pokiwała w milczeniu głową, nadal wtulona w uzdrowicielkę.
- No to w sumie on też jest już nieprzytomny – rzucił lekko, jakby to nie miało znaczenia. – Leży pewnie jeszcze w karczmie, ale chyba się nim zajmą – mruknął, jednak po wyrazie jego twarzy było widać, jak niewiele obchodzi go los wieśniaka.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

Złotowłosa była rozjuszona niczym wściekły kogut w swoim kurniku, który pragnie zapanować nad chaosem jakie wywołały nieposłuszne kurki. Porównanie to było jednocześnie trafne i nieudane. Prawdziwym samcem w tym stadzie zdecydowanie był Mathias, mimo że obok znajdowała się drapieżna, dorosła Ramii nie dająca sobie podebrać ziarna spod dziobu. A jednak Niviandi chociaż nieumiejętna w walce potrafiła być rozwścieczona – w szczególności brakiem kultury. W dodatku Bellum polizał ją swoim wyraziście szorstkim jęzorem. Dziewczyna aż podskoczyła w miejscu, niby to ze strachu, niby to ze zdenerwowania. Przygarnęła ponownie swoje włosy do siebie, bardzo mocno się nimi opatulając. Machnęła ręką tuż nad pyskiem lwa mrucząc:
- Weź no mnie podaj te ubrania! – mówiła pełna nerwów.
Na szczęście w tym wszystkim większe zamieszanie zaczęła tworzyć rozbudzona dziewoja, która wpadła w ramiona uzdrowicielki. Niviandi chwyciła, ba!, wręcz wyrwała panicznie ubrania z pyska lwa, który z dumą i zadowoleniem przymilił się do kobiety. Syrenka standardowo drgnęła, chciała szybko odgonić od siebie Belluma, ale błysk inteligencji przeszedł jej przez głowę…
Tym razem wyjątkowo postanowiła postarać się o podziękę dla pupila skrzydlatej. Ostrożnie, aczkolwiek dziewczęco, pogłaskała jego grzywę i wysłała bezdźwięcznego całusa swoimi pełnymi ustami. A niech wie ten niechluj, że ma się trzymać tymi swoimi brudnymi paluchami daleko od niej!
Tymczasem Ramii wsłuchiwała się w rozpacz Any. Objęła cud dziewczę i głaskała uspokajająco po głowie. Wyglądała jak prawdziwa matka, która pragnie zaopiekować się swoją córą. Nic nie komentowała, nie mówiła, po prostu milczała i przyjęła do siebie.
Niviandi ubrała się za puchatym skrzydłem Aurei i wyszła zgrabnie ze źródła podając przy okazji i jej ubranie. Wciąż obrażona nie miała zamiaru zbliżać się do tego łachmaniarza więc tylko skrzyżowała ręce na klatce piersiowej patrząc gdziekolwiek, byleby nie w stronę Mathiasa.
- Ou…Pomóc ci, Aureo? – zaproponowała cicho skrzydlatej, bo przecież długi czas jeździła na lwie i miała jakieś problemy z chodzeniem, a że ją lubiła to i pomóc mogła.
Ramii długo przytulała Anę, a słysząc ostatnie słowa najemnika od razu wyostrzył się jej wzrok. Nieznajomych nie lubiła samych w sobie, a takich nieznajomych co dają po mordzie mieszkańcom tego miasteczka to już naprawdę wyjątkowo nie lubiła. Gdyby ktoś znajomy Ramii dałby mu po pysku nie widziałaby w tym nic złego, ale zrażona do obcych zawsze podchodziła do nich ze sporym dystansem. Zmyślał czy nie, nieważne. Takie typki lubiły kreować rzeczywistość bardziej przychylną dla nich i uwodzić młode dziewczęta, jak Ana.
- Już spokojnie Anabelle. – Uśmiechnęła się lekko uzdrowicielka delikatnie odrywając od siebie przyssaną blondynkę. – Wróćmy do karczmy. Twój ojciec na pewno się martwi, a Kelir… - dodała z jadem imię mężczyzny i nic więcej nie dopowiadała. Ani nie musiała, ani nie chciała.
Ana przełknęła ślinę, bo z mimiki Ramii trudno było stwierdzić co zamierza. Mimo że wojak uprzykrzał jej życie to z całego serca źle mu nie życzyła. A zła Ramii to jak… wzbudzenie uśpionego wulkanu. Nie wiesz kiedy wybuchnie ani w jaki sposób postanowi zalać swoją rozpaloną lawą ciała przyszłych ofiar.
Uzdrowicielka spojrzała w stronę dwóch kobiet, gdzie jedna z nich wciąż była śmiertelnie obrażona. Ciemnowłosa wywróciła oczami.
- Aureo, również zapraszam do miasta. Znajdę coś na twoje oparzenia… - mówiła po czym w końcu, z łaski swojej, spojrzała na Mathiasa. – Mam na imię Ramii. Reszta jak chce… albo nie chce… - i tutaj nawiązała do złotowłosej. – Się przedstawi. Chodźmy.
- Phi! Nie będę takim chodzącym oszczerstwem jak on! – wybuchła syrenka. – Moje mienie; księżniczka Niviandi Fjorlei – przedstawiła się z niebywałą wyższością, po czym czekała aż cała grupa się zbierze do tej ruderowatej karczmy. Na dziś zdecydowanie miała dosyć kąpieli…
Było jednak coś jeszcze. Na twarzy Ramii wymalowało się zaskoczenie, gdy przedstawiła się złota piękność. Kobieta jednak szybko zmarszczyła czoło i chwyciła blondynkę za rękę ciągnąc ją za sobą.
- Chodźmy… - powtórzyła, ale tym razem szeptem.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

"Bandytą? Czy on tak na poważnie, czy tylko chce nastraszyć Niv… mam nadzieję, że to drugie" – zamyśliła się fellarianka. Ciemnowłosa patrzyła na Mathiasa i na tą, którą tu przyniósł. Budziła się, naturianka nie wiedziała, czy również się przywitać, czy może poczekać, aż zostanie zauważona przez poszkodowaną. Również intrygowało ją, co było powodem jej stanu, ludzie nie mdleją bez powodu…
Uskrzydlony, przerośnięty kot słysząc rozkaz syrenki, przestał ją lizać i przyniósł ubrania jasnowłosej, polubił dziewczynę, a jego pani nie zakazała mu tego w żaden sposób, więc wypełnił swoje zadanie. Dumny z siebie zwierzak przyniósł to, o co prosiła - znacznie oślinione - i chciał położyć obok, ale zostały mu wyrwane z pyska. Zamruczał zaś głośno, gdy został pogłaskany po swej bujnej, białej grzywie.
Początkowo Aurea średnio wierzyła w wyjaśnienia mężczyzny. Dopiero słowa Any dodały jej nieco pewności, może ten facet nie był taki zły, jak się by mogło wydawać? W każdym razie słuchała co jasnowłosa ma do powiedzenia o jakimś Kelirze. W międzyczasie odczuła czyjś wzrok na sobie… Ten mężczyzna, jakże by inaczej… Fellarianka spojrzała dokładnie na jego oczy i zrozumiała, iż przygląda się jej skrzydłom. Nie skomentowała tego jednak.
Skrzydlaty lew słysząc jak Mathias na niego warknął przekrzywił głowę i patrzył się nań jak na jakiegoś idiotę, którego nawet nie warto atakować. Prychnął więc jedynie na tego człowieka i usiadł, obserwując go w ciszy i machając nerwowo ogonem na prawo i lewo.
"Mathias…" - powtórzyła w myślach dziewczyna, by spamiętać jego imię. Poczekała aż Nivandii się ubierze, po czym sama skryta za swymi skrzydłami wyszła z wody, wzięła od jasnowłosej swoją sukienkę i również pospiesznie, aczkolwiek nie panicznie, ją ubrała.

- Dam radę, ale dziękuję – uśmiechnęła się fellarianka. Chwilowo nic ją nie bolało, przecież tylko wstała, nic więcej. Teraz jednak zwróciła się do Ramii. – Dziękuję. – Sprawiła, iż jej skrzydła zniknęły, po prostu w jednej sekundzie rozpłynęły się w powietrzu. – Jestem Aurea – tym razem powiedziała do Mathiasa, może trochę naiwnie, ale postanowiła być do niego nastawiona neutralnie, a nie negatywnie.

Zawołała Belluma, który w jednym skoku znalazł się tuż przy niej i usiadła na jego grzbiecie. Teraz wszyscy ruszyli za uzdrowicielką. Lew, mimo iż był tuż obok mężczyzny i warknął kilka razy, nie chciał mu zrobić krzywdy, nie miał powodów, ale nie przepadał za nim i myślał jak mu dogryźć. Jakże świetnym rozwiązaniem okazało się, o ironio, odgryzienie kawałka płaszcza Mathiasa.

- Bellum, co ty wyprawiasz? - skarciła zwierzaka fellarianka.

W odpowiedzi otrzymała tylko jakieś krótkie mruknięcie.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

Podczas, gdy Ramii zajmowała się Aną, wzrok Mathiasa znów pobłądził wokoło. Obserwował kątem oka jak lew łasi się do panikującej blondi, która zacięcie teraz walczyła o ubranie się za skrzydłami brunetki i nie zaświecenie niczym przed jego oczami. Uśmiechnął się pod nosem. Kobiety były czasem takie zabawne. Skrzydlata osłona sprawiła, że nie czuł się w obowiązku odwracać wzroku i obserwował jak obie panie opuszczają oczko wodne. W pewnej chwili jednak skrzydła nagle zniknęły mu z oczu, pozostawiając jedynie samą brunetkę, już ubraną. Mathias zamrugał szybko, nieco zdezorientowany i trochę zawiedziony. "Gdzie są skrzydła do cholery? Ach ta przeklęta magia, wszędzie magia"! Słysząc jednak, iż uzdrowicielka się odezwała, odruchowo przeniósł na nią swoją uwagę. Kobieta nadal próbowała opanować młodą dziewczynę. Najemnik podchodził teraz do nich jak pies do jeża, nie umiał zajmować się takimi nadwrażliwymi dziewuszkami, uderzającymi w płacz nie do pohamowania. Kilka łez w oku może i jest urocze, ale taka skrajna histeria zaczyna być niepokojąca. Na słowa uzdrowicielki uśmiechnął się lekko, widząc iż wzmianka o ojcu, tym Kelirze i groźny ton głosu Ramii, zadziałał nieco trzeźwiąco na dziewczynę. Zaraz jednak mina mu zrzedła.

- Zaraz, wracamy do karczmy? My wszyscy? – Uniósł brwi zdziwiony.

Nie miałby nic przeciwko temu, żeby odprowadzić dziewczynę, ale taki zbiorowy marsz? Z tą panikarą na dodatek? I lwem? Skinął jednak uprzejmie głową kobiecie, zwłaszcza, gdy zdradziła mu swoje imię, które przecież już znał. Uznał to jednak za oficjalne uznanie jego osoby. Podobnie skinął Aurei i… księżniczce? Uniósł lekko brew, gdy panikara się przedstawiła, ale jej również skłonił się z uśmiechem. "Chodzące oszczerstwo? Niezbyt ambitna obelga, ale podszkolimy księżniczkę..." Nagle poczuł, jak coś przykleja mu się do ramienia. Opuścił wzrok i ze zdumieniem dojrzał uczepioną go Anabelle.

- On jest dżentelmenem! Więc się pohamuj… em... Wasza Wysokość... – Ana zaczęła dość butnie, lecz ostatecznie ugięła się pod tytułem Niviandi.

Mathias natomiast nie wytrzymał i parsknął śmiechem już na samo „dżentelmen”. Losie jedyny, do dżentelmena było mu tak samo daleko jak do tytułu księżniczki. Potoczył zrezygnowanym wzrokiem po kobietach. Wkurzona, wpływowa uzdrowicielka, średnio pozytywnie do niego nastawiona. Wkurzona i panikująca księżniczka, bardzo negatywnie do niego nastawiona. Spokojna i uprzejma skrzydlata, nastawienie nieznane. Młoda, rozemocjonowana blondynka, nastawienie niepokojąco pozytywne. Skrzydlaty lew, nastawienie na linii „drapieżnik-ofiara”. Wspaniale. Po prostu nie mogło być lepiej. Mathias potarł w roztargnieniu zarośniętą już nieco brodę. Nie miał jednak zamiaru stawiać się Ramii, a poza tym, co mu tam. Najwyżej znów wpakuje się w jakieś kłopoty. Bo tylko na to jest szansa w otoczeniu czterech kobiet i skrzydlatego lwa.

- Jak sobie pani życzy. – Skinął uprzejmie głową, zadowolony, że Ramii odciągnęła od niego Anę.

Ruszył przodem z uprzejmości, odgarniając po drodze listowie tam gdzie było zbyt gęste, chcąc uniknąć sytuacji, gdzie któraś z pań dostaje nimi w twarz. Chociaż uśmiechnął się pod nosem na myśl, że można byłoby tak strzelić księżniczce i zobaczyć co się stanie. Dwa razy wydawało mu się, że zahaczył o coś płaszczem, ale gdy w końcu spojrzał przez ramię, zobaczył ciągnącego go za niego lwa.

- Hej! Ty przerośnięty kocie, zostaw mój płaszcz – mruknął do niego, po czym zerknął ukradkiem na siedzącą na lwie Aureę. Szedł przez chwilę przed siebie, po czym znów odwrócił się w jej stronę.

- Lew to nietypowe towarzystwo dla damy, ale widzę, że funkcje obronne ma w pełni rozwinięte. Ma na imię Bellum, tak? – Uśmiechnął się do niej lekko, wskazując głową na zwierzaka, który znów na niego warknął. Podejrzewał jednak, że bestia jest wrogo nastawiona do każdego obcego, chcąc bronić swojej pani. I słusznie, jego skromnym zdaniem. On sam jednak, jako zagrożenie się nie poczuwał, i chociaż nie przepadał za takimi dziwnymi bestiami, do tej czuł szacunek za lojalność. Wyciągnął gdzieś z kieszeni kawałek suszonego mięsa i podał lwu pod nos, ciekawy czy ten się skusi.

W tym czasie Anabelle szła uczepiona ramienia Ramii, ale wychyliła się nieco do tyłu, by spojrzeć na Niviandi. Dwa razy otwierała usta, by coś powiedzieć i dwa razy je zamykała. W końcu jednak obróciła się znów, puszczając nieco uzdrowicielkę.

- Naprawdę jesteś księżniczką? To znaczy jest pani? – zaplątał się jej język, lecz oczy błyszczały zachwytem. – Mieszka pani na zamku Wasza Wysokość? Co pani tutaj robi?

Poziom atrakcji w dzisiejszym dniu znacznie przekroczył standardy dla Anabelle. Najpierw przystojny, tajemniczy podróżnik, później ta bójka w karczmie, a teraz poznała najprawdziwszą księżniczkę! Dziewczyny jej nie uwierzą! Odszukała spojrzeniem Mathiasa i zmarszczyła nieco brwi, widząc, jak rozmawia z brunetką. Zaraz jednak dała się rozproszyć i z rumieńcami na twarzy zwróciła spojrzenie ku Niviandi. Księżniczka!
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

- Jakiś problem? – spytała wyzywająco Ramii do zdziwionego Mathiasa, ale jej pytanie było czysto retoryczne.
Niviandi jednak prawie zeszła na zawał, gdy owe osłaniające ją skrzydła zniknęły! To musi być naprawdę wygodne posiadanie takowych piórek odstających z pleców, które znikają w przestrzeni. Blondyna w akcie sprawdzenia dematerializacji pomachała delikatnie dłonią w okolicach pleców Aurei i… nie było ich! Naprawdę ich nie było!
Kiedy wreszcie oswoiła się z tą sytuacją i danymi faktami oraz gdy od Mathiasa odkleiła się cud piękność tejże nieznanej wioski, ruszyli dalej. Najemnik mógł dojrzeć niemalże kopię uratowanej Any w zachowaniu księżniczki, która jak nastroszona unikała kontaktu z jakimkolwiek liściem. Przecież to wszystko mogło być bogate w białko robali czyhających tylko na okazję do skoku na delikatną skórę syrenki i zakleszczenie się w niej. Na samą myśl złotowłosa zadrżała. Gdyby taki kleszcza wczepił się w jej skórę, ona byłaby w stanie agonalnym. Tak więc ponownie przyssała się do bezpiecznego ramienia Aurei, której zdążyła zaufać tak naprawdę. Póki co ona jedyna nic jej złego nie powiedziała i nie zrobiła więc czuła się pod jej skrzydłem (chociaż już teraz schowanym) całkiem bezpiecznie. Szczególnie w obliczu tego chodzącego niechlujstwa, jakim był Mathias.
Gdy Bellum pożarł kawałek szaty tego nieznajomego, Niviandi pochyliła się do lwa i lekko klepnęła kilka razy bestię po grzywie. Bellum z pewnością nie poczuł bólu, raczej delikatny wiatr w swoim dostojnym futrze. Dotyk kobiety był bardziej przyjemny niżeli niebezpieczny.
- Bellum… co ty wyprawiasz? – syknęła pouczająco w stronę pupila Aurei. – Jeszcze złapiesz jakąś zarazę! Takie brudy połykać! Uważaj na to co… pożerasz! – mówiła dalej szeptem do lwa.
Syrenka na miejscu Aurei obraziłaby się za opis swojego pupila. Funkcję obronne? A co to? Zaprojektowana przez krasnoludy katapulta? Ach! Jednak jej zwierz to nie był, więc tylko wywróciła oczami błądząc wzrokiem po okolicznych, obrzydliwych i zarośniętych krzaczorach stanowiących co najmniej drugi stopień zagrożenia w towarzystwie tak lubej panny. Jej zmysł szczegółowych obserwacji zaburzył głos młodej Any zadającej typowe dla Niviandi pytania, ale wbrew pozorom złotowłosa piękność wcale nie była tak głupia, na jaką mogłoby się wydawać. Przez tego brudasa zdradziła się ze swoim pochodzeniem! Ostatnio bardzo źle się to dla niej skończyło… Ale jak tu się nie przedstawiać prawdziwym mieniem, gdy na swej drodze spotyka się kogoś tak niskiego stanu jak ten najemnik?
- Och… Tak, oczywiście, że jestem – uniosła się Niv prostując dumnie swoją sylwetkę i od razu odsuwając się od kolejnego, sporego liścia. Trudno jest tak dumnie iść, gdy wokół tyle przeszkód. Ona powinna mieć przed sobą czerwony dywan i mnóstwo przestrzeni by się pokazać, a nie się chować przed jakimiś przerośniętymi chwastami!
Niv po raz kolejny utwierdziła podejrzliwą Ramii w zaszłyszanej informacji, ale wszystko odrobinę się zmieniło przy kolejnych słowach księżniczki.
- Tylko… Nie wiadome mi jest, gdzie znajduje się moje królestwo. Pewnego dnia zbudziły mnie dźwięki gasnących na plaży fal i… niestety tyle łaskaw był zostawić w mej pamięci Prasmok – odpowiedziała królewna melancholijnym tonem głosu, a jej wzrok jakby rozpłynął się w chęci przywołania zaginionych wspomnień.
- Wydawać by się mogło, że czas ten upłynął tak niedawno temu, gdy to wszystko się stało…
Chociaż Niviandi nie wiedziała czym jest „to wszystko”, za każdym razem, gdy poruszano ten temat pragnęła przywołać do siebie wszelkie obrazy przeszłości. O ironio losu, Aurea posiadała koszmary związane ze swoją przeszłością i wioską, a tuż obok kroczyła złotowłosa piękność, która śniła jedynie marzeniami, a nie prawdziwymi obrazami obaw.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Naturianka spojrzała przepraszająco na syrenkę, iż musiała „zniknąć” jej pierzastą zasłonkę. Jednocześnie reakcja blondynki na zdematerializowanie skrzydeł ją trochę rozbawiła. Nie powiedziała nic, gdy dziewczyna uczepiła się jej ramienia, spojrzała na nią tylko z uśmiechem.
Auree trochę zaniepokoił fakt, iż wszyscy mają wrócić do karczmy. Nie chciała wywołać kolejnego zamieszania, co z Bellumem było wręcz pewne, a przecież bez niego nie pójdzie. Bo kto by ją miał nosić, gdyby nagle zaatakował ją ból nóg. Zawsze mogła poczekać na zewnątrz, może znów podeszłyby jakieś dzieciaki pragnące potarmosić przerośniętego kotka. W sumie całkiem miło się na takie coś patrzyło. Teraz jednak mogła obserwować lekkie spięcie między Anabelle i Nivandii. Widać nie tylko ją to rozbawiło, ale w przeciwieństwie do fellarianki Mathias nie starał się tego ani trochę zamaskować. Gdy tylko odkryła, iż wzrok mężczyzny na chwilę na niej spoczął, uśmiechnęła się do niego miło.
Gdy bandyta, jak to sam o sobie powiedział, zareagował na degustowanie jego płaszcza, owemu degustującemu bardzo się nie spodobał jego ton głosu, więc warknął nań ostrzegawcze. I tak gościa nie lubił, więc chciał mu nieco uszczuplić garderobę, a sprzeciw Mathiasa był wręcz karygodny w mniemaniu sporych rozmiarów kota.

- Wybacz za jego zachowanie, jak ktoś mu nie przypadnie do gustu lubi się droczyć, czyli sprawdza cię jako potencjalnie możliwe zagrożenie, a co do „funkcji obronnych”, nie jest on dla mnie tylko ochroną, ale też przyjacielem… Tak, ma na imię Bellum, dostałam go, jak był jeszcze kociakiem. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie, był takim słodziutkim maluszkiem, aż chciało się tylko przytulać i głaskać.

Futrzak, gdy tylko zobaczył mięso, natychmiast zaczął je obwąchiwać, bardziej niż było to potrzebne, w końcu to jedzenie od prawie-wroga! Musiał sprawdzić, czy nie ma w tym aby żadnej trucizny. Po dokładnych oględzinach stwierdził, iż może sobie pozwolić na małą przekąskę i zjadł mięso ze smakiem. Zamruczał, gdy został poklepany po głowie - lubił jasnowłosą i wiedział, że ona w przeciwieństwie do tamtego typa muchy by nie skrzywdziła. Nie miał jednak zamiaru zrezygnować z jedzenia tylko dlatego, że mogło być troszkę brudne.
Skrzydlata przysłuchiwała się rozmowie Any i naturianki. Zaciekawił ją fakt, iż księżniczka nie zna swojego królestwa i jeszcze to, że ostatnie co pamięta to plaża i fale. Miała ochotę o to spytać, ale powstrzymała się, bo przecież co więcej mogłaby powiedzieć osoba z amnezją.
Idąc w stronę wioski fellarianka przypadkiem nadepnęła na coś szeleszczącego. Zaintrygowało ją to, więc schyliła się, by podnieść owe coś, co przypominało jakiś pożółkły papier.

- EJ! Coś znalazłam! – krzyknęła, rozwijając papierzysko, które ukazało jakąś starą mapę, być może prowadzącą do jakiegoś skarbu? Tylko… co do licha robiła w takim miejscu? – To chyba jakaś mapa…
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

Chociaż lew trochę na niego namruczał i nawarczał, Mathias kpiącym uśmiechem odtrąbił małe zwycięstwo, gdy zwierzak skusił się na kawałek mięsa. Jak widać nie stanowił w oczach kocura aż takiego zagrożenia, by z jego powodu odmówić sobie przekąski. Słuchał tego co mówi Aurea ze szczerym zainteresowaniem. Szkoda, że on nie znalazł takiego zwierzaka jak był mały. To byłby dopiero kompan w podróży! Miły uśmiech dziewczyny jednak poprawił mu nastrój, więc odwdzięczył się tym samym, nieświadom ciążących na nim czujnych spojrzeń Belluma i Any.

Słowa samozwańczej księżniczki szybko jednak starły uśmiech z ust najemnika, pozostawiając tam jedynie grymas. Brudy? Zaraza? Może i nie brał przed chwilą kąpieli w gorących źródłach (chociaż zastany tam widok wspominał z przyjemnością), ale nie był też brudny. Wychuchana blondyna, niech ją licho porwie..

- O co ci chodzi kobieto, czysty jestem – mruknął niezadowolony bardziej z tego, że tłumaczy się przed paniusią, niż z samych słów jakie padły w jego stronę.

Siłą rzeczy usłyszał opowiadaną przez nią historię, z której wynikało jedynie, że dziewczyna jest po prostu przeświadczona o swoim wysokim urodzeniu, nie mając chyba do tego żadnych podstaw, oprócz pasującego do rodu królewskiego zachowania i temperamentu. Najemnik odwrócił się w jej stronę, by coś powiedzieć, lecz na jej widok uśmiech znów powrócił na jego twarz. Przez pierwszą chwilę można było pomyśleć, że mężczyzna przedłożył jednak urodę dziewczyny nad jej zachowanie, jednak ten po chwili zaśmiał się cicho i idąc chwilę tyłem pokazał coś dłonią.

- Księżniczko, masz coś na ramieniu – wyszczerzył się wrednie i odwrócił z powrotem, idąc dalej przed siebie i czekając na wrzask paniki, gdy Niviandi zorientuje się, że na jej ramieniu siedzi olbrzymi, włochaty pająk...


Wykorzystując powstałe wskutek powyższego zamieszanie, Ana wyminęła Ramii i podeszła do Mathiasa, ostentacyjnie uczepiając się jego ramienia i rzucając Aurei ostrzegawcze, w jej mniemaniu, spojrzenie. Najemnik tego jednak nie zauważył. Spojrzał tylko krótko zdziwiony na dziewczynę, lecz nie strząsnął jej z siebie.

- Lepiej się już czujesz? – zapytał, odgarniając większą gałąź zagradzającą ich przejście i przepuszczając pod nią Anę i Aureę na Bellumie.

- Tak, dziękuję. – Blondynka rozluźniła się nieco, a jej uchwyt stał się swobodniejszy. – To wina emocji, przepraszam, że sprawiłam ci problem.

- Żaden problem, cieszę się, że czujesz się lepiej – odpowiedział machinalnie, a Anabelle już otwierała usta, by coś odpowiedzieć, gdy powstrzymały ją słowa Aurei. Mathias odwrócił się w jej stronę, razem z przyczepioną do ramienia dziewczyną, i zbliżył się do dziewczyny i lwa. Brunetka trzymała w dłoniach jakiś papier, a Mathiasowi zajęło raptem uderzenie serca by rozpoznać z daleka mapę. Uwielbiał mapy! Zazwyczaj prowadziły do nowych, nieodkrytych krain, często nieskalanych nawet jednym śladem ludzkim. Czasem zdarzało się, że na miejscu znajdowały się jakieś wartościowe przedmioty lub broń, ale wbrew pozorom dla najemnika był to jedynie miły dodatek. Po prostu lubił się włóczyć.

Słowo „skarb” w ustach dziewczyny zabrzmiało tak bajkowo, że mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Większość ludzi bowiem wyobraża sobie skarb jako skrzynię pełną złota, podczas gdy zazwyczaj są to stare relikwie, biżuteria lub ceramika. Rzeczy, których spieniężenie wcale nie jest proste. Po pierwsze ciężko znaleźć kogoś zainteresowanego, a po drugie należy uważać, by nie dać się oszukać. Co jemu niestety parę razy się zdarzyło. No ale cóż. To naprawdę tylko miły dodatek.

Mathias pochylił się nad ramieniem Aurei i z zainteresowaniem przebiegł wzrokiem trasę wskazaną przez mapę. Tereny, na których się znajdowali były niedaleko wskazanego szlaku, ale mimo wszystko poza nim. Skąd wzięła się tu ta mapa? Może to tylko czyiś żart? Korciło go, by ruszyć traktem wskazanym przez pergamin. Nawet, gdyby miał niczego nie znaleźć na końcu. Ale przecież nie wyrwie dziewczynie mapy z rąk.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

- Taaa… czysty – mruknęła pod nosem księżniczka, niekoniecznie ukrywając się z tym komentarzem przed „obdartusem”.
Księżniczka wyczuła moment, w którym najemnik chciał orzec coś mało dla niej wyjątkowego i wysublimowanego, ale zmylił ją ten nagły uśmieszek na jego twarzy. Złotowłosa niechybnie zmarszczyła brwi, co nieczęsto robiła, bo przecież mogła nabawić się zmarszczek, ale ten gość był wyjątkowo irytujący. Naburmuszyła policzki, co nadawało jej ewidentne miano rozpuszczonej panny i chociaż i jej cisnęły się słowa na usta to nic nie powiedziała. Ani nie krzyknęła aż do uwagi jaką posłał Mathias.
- Co? – spytała i szybko zwróciła głowę w stronę swojego ramienia.
To co znajdowało się na jej ciele nie było zwierzęciem i nie powinno być też częścią natury! To był istny potwór! Oczywiście zapanowała tutaj zasada wzrastającej histerii, bo na panikę to ona nie zasłużyła. Milczenie oraz spotykające się błękitne oczy z milionem kulek jakie dojrzała w tym monstrum, bladość twarzy, jakoby cała krew w ogóle z niej całkowicie wypłynęła by następnie uderzyć i rozgotować ciało syrenki. Pisk, wrzask i wszystko co miało możliwość zmieszania się z wysokimi dźwiękami był tak silny, że nawet opanowana Ramii została ogłuszona.
- Auć – szepnęła uzdrowicielka zwracając zaskoczony wzrok w stronę syreny, która oczywiście nie była w stanie strzepnąć stwora dłonią. Wykorzystała do tego obce ciało, a dokładniej rzecz biorąc potrąciła Aureę by ośmionogi nieprzyjaciel spadł na ziemię.
Niviandi usłyszała nawet ten cichy upadek i podskakiwała w tańcu zadzierając suknię do góry, tak żeby leśny potwór się czasem nie przyczepił. W międzyczasie zbierała także włosy, które co chwile wypadały jej z rąk. Ramii, wciąż pocierając swoje biedne ucho, starała się chwycić blondynę za rękę i uspokoić, ale nie była w stanie. Dziewczyna cofała się i cofała w zarośla popadając w jeszcze większą paranoję, bo przecież w krzaczorach jest więcej tych obrzydlistw! Jednak najgorszy był ten pająk, którego straciła z oczu. Łzy cisnęły się w kąciku oczu syrenki, która zmęczona wyrzutem tak gwałtownej energii teraz stała niczym bezbronne zwierzę poszukując ratunku.
- Już skoń…
Nie zdołała spytać Ramii, bo najdrobniejszy ruch liścia sprawił, że Niviandi już ciszej zajęczała i cofnęła się. Wtedy na coś wpadła. W wyobrażeniach roztargnionej złotowłosej oczywiście widniał już niedźwiedź lecz nie był to zwierz, a człowiek.
- Ivor! – To jedno słowo zawierało w sobie tylko radości, ulgi i szczęście, którego nie można było znaleźć nawet w jaskini pełnej złota.
Księżniczka rzuciła się w ramiona mężczyzny, a on nieco zdezorientowany objął dziewczynę.
-Tak się cieszę, że cię widzę! Weź mnie stąd! Z tych paskudnych krzaków! – żądała z rozpaczą w oczach Niv.
- Jejku, ale co tu się stało?
- Nie pytaj – odpowiedziała Ramii bardzo zrzędliwie. – Po prostu nie pytaj.
Mieszkaniec lasu spojrzał na Mathiasa oraz Anę, która wplotła się w niego niczym bluszcz na murach zamku. Mężczyzna szukał odpowiedzi po każdym członku tej małej wyprawy, postanowił jednak zaufać na ten moment Ramii i nie pytać. Najwyżej później rozwikła całe to zamieszanie. Najważniejsze, że nic nikomu się nie stało.
- Nie wiem od czego zacząć – poinformował Ivor całe towarzystwo. – Kelir wciąż się zbiera po… naszym przybyszu. – Tutaj Ivor zwrócił wzrok na Mathiasa. – Co nie jest akurat zaskakujące, ale Ano, ojciec to chyba zaraz rozniesie karczmę jak się nie dowie, że żyjesz i jesteś cała. I… Niviandi nic ci już nie grozi… - uspokoił złotowłosą, która go mocno ściskała wciąż poszukując wzrokiem stwora.
- Wyjdźmy z tych krzaków, bo mnie zaraz krew zaleje – pokierowała Ramii, która rzeczywiście powoli traciła cierpliwość. Głównie przez ten bezsensowny raban.
Kilka liści dalej rzeczywiście wyszli z zarośli. Syrenka była tak szczęśliwa, że mogła (uwaga) już nawet pomyśleć o tym by ucałować ziemię. Niemniej jednak to nadal stwarzało zagrożenie napotkania jakiś mrówek więc ta myśl szybko jej zbrzydła.
- Wybacz, usłyszałem coś o mapie skarbów? – zwrócił się Ivor do skrzydlatej, gdy księżniczka dała mu wreszcie nieco odetchnąć i go puściła zajmując się poprawianiem sukienki.
Ramii zbliżyła się do Aurei by zajrzeć w papier.
- O, spójrz Ivor. Tu jest Ścieżka Lisów, a tu Wzniesienie Kruków – zachęciła do oględzin mieszkańca miasteczka, który tylko rzucił pobieżnie okiem na mapę.
- Aureo – ponownie podjęła temat uzdrowicielka odsuwając twarz od papieru. – W naszej okolicy… a właściwie w okolicach Smoczej Przełęczy, znajduje się dużo małych skarbów. Wiele statków przepływa tymi drogami i zostawia coś swojego. Całkiem możliwe, że to jakaś kolejne mała mapka jednego z podróżnych. Ivor doskonale zna okolice całej tej części lasów, wiele ścieżek zostało przez niego opisanych. Może zechcesz przyjąć naszą pomoc w poszukiwaniu hm? – zaproponowała Ramii. – Jeżeli to nie będzie nic bardzo drogocennego to nawet nic nie weźmiemy. Nie ma sensu.
- Co? O nie, nie, nie! Ja się nigdzie nie ruszam! – sprzeciwiła się Niviandi. – Żadne poszukiwanie skarbów nie jest dla mnie! Ledwie przeżyłam tę ścieżkę od gorących źródeł do tutaj! Paskudnie!
- Niviandi… - zwróciła się przyjaźnie, aczkolwiek dosyć ostrożnie Ivor do złotowłosej. – Jeżeli pragniesz wcześniej wyruszyć do miasta to Ścieżka Lisów przecina się z innymi drogami, czasem przejeżdżają tam handlarze więc… Istnieje szansa, że szybciej wydostaniesz się z lasu?
- Podejmiesz decyzję sama – powiedziała oschle Ramii do Niv. – Musimy się przygotować do tej wyprawy jak już. O ile zechcecie wyruszyć i przyjąć naszą pomoc. No i najważniejsze… Anabelle musisz pokazać się ojcu.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Fellarianka z trudem powstrzymując śmiech patrzyła to na Nivandii, to na Mathiasa. Syrenka była naprawdę jak typowa księżniczka. Aurea nic do takich nie miała, próżno psuć na nie nerwy, warto zaś zauważyć zabawne strony różnych sytuacji choćby owo oskarżanie mężczyzny o bycie brudasem. Naturiance nie umknął wzrok Matha wnikliwie przyglądający się urodzie pięknej złotowłosej. Gdy obiekt uwagi to zauważył, obserwator pewnie skończyłby z czerwonym śladem ręki na policzku, tak przynajmniej zdawało się skrzydlatej.
O zgrozo pewien „brudas” postanowił wystraszyć syrenkę pewnym maluszkiem, który przycupnął na jej ramieniu, zamiast go po prostu bohatersko strzepnąć, ale cóż się dziwić… Widocznie musiał się jakoś odgryźć księżniczce. Niestety omal nie przyprawiając przy tym fellarianki o utratę słuchu. Spodziewała się co prawda wrzasku po usłyszeniu jego słów, ale nie aż takiego. Ten krzyk dłużył się ciemnowłosej w nieskończoność. W końcu przestała, a oszołomiona ciemnowłosa nawet nie zareagowała na użycie jej ręki, jaki idealnego „odganiacza” pająków.
W każdym razie wiedziała, iż dobrze będzie odsunąć się od złotowłosej, zważywszy na jej chaotyczny taniec strachu. Wystarczy, iż niemal wszystkich ogłuszyła, efekt domina był już niepotrzebny. Wtem Ana uczepiła się Mathiasa, jakby należał tylko i wyłącznie do niej i w akcie zazdrości musiała rzucić Aurei niezbyt pozytywne spojrzenie, brunetka w odpowiedzi skrzywiła się nieco i westchnęła. "To już nie można się uśmiechnąć do faceta? Rety… przecież nie zamierzam ci go ukraść kobieto…" - mówiła jedynie w myślach, nie chciała wszczynać zbędnej awantury.

Podziękowała z uśmiechem mężczyźnie za odsunięcie gałęzi. Na jasnowłosą nawet nie spojrzała, pewnie już była w jej mniemaniu złem wcielonym za uśmiechanie się do według niej, jej faceta. Chociaż może wystarczająco zajęła się rozmową z nim, by nie myśleć o niby-konkurentce. Naturianka nie myślała o żadnych związkach, ostatnio ciągle męczyła ją myśl o rodzicach i tym czy w jej wiosce, aby na pewno wszystko jest w porządku.
Wtem zjawił się kolejny mężczyzna, przynajmniej na tego Nivandii reagowała dobrze... chyba. Dobrze, że Ramii zapobiegła wyjaśnieniom całej akcji. Każdy z pewnością miałby inną wersję zdarzeń, a jej opowiedzenie trochę by trwało, a syrenka raczej nie wytrzymałaby zbyt długo w tych zaroślach pełnych wielonożnych stworów, lepiej dla uszu wszystkich było przenieść to na później.
Aurea słuchała z zaintrygowaniem wieści przyniesionych przez Ivora. Lew natomiast mocno się nudził i co chwilę przeciągle ziewał, ukazując groźnie wyglądającą paszcze, a na Mathiasa nawet już nie warczał.
Po chwili wyszli z zarośli ku uciesze złotowłosej. Skrzydlata natomiast akurat wtedy znalazła jakąś starą mapę. Przyglądała się jej zaciekawiona, zwróciła ona też uwagę chłopaka Any, nieświadomego bycia jej chłopakiem. Ramii oraz Ivor również podeszli ciekawi znaleziska.

- Tak… wydaje mi się, że to właśnie taka mapa… - powiedziała niepewnie. Ucieszyła się natomiast, iż miejsca na tym papierzysku są znane Ramii i Ivorowi. Nasunęło to brunetce pewne przypuszczenia, zaś słowa uzdrowicielki tylko je potwierdziły. – Naprawdę? To niesamowite! Cudownie byłoby znaleźć jeden z nich! Ciekawe co by skrywał – rozmarzyła się przez chwilę. – Myślę, że pomoc by się przydała, w grupie zawsze raźniej, nie? – Uśmiechnęła się, humoru nie zepsuło jej teraz nawet negatywne nastawienie syrenki. – Ależ Nivandii… Będzie fajne, a jeśli znajdziemy jakąś fikuśną biżuterię? – skrzydlata starała się zachęcić naturiankę.

Sama była bardzo podekscytowana całym poszukiwaniem tego skarbu. Było widać, iż wprost nie może się doczekać.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

Chociaż najemnik spodziewał się po blondynce dokładnie takiej reakcji to jej poziom przerósł nawet jego najśmielsze wyobrażenia. Mężczyzna wybuchnął tak szczerym i donośnym śmiechem, że przez dobrych kilka chwil nie mógł się opanować, akompaniując swoim niskim głosem piskom księżniczki, aż rozbolał go brzuch ze śmiechu. W końcu jednak oboje się uspokoili, Niviandi w ramionach jakiegoś mieszkańca wioski a Mathias powoli przeszedł do lekkiego podśmiechiwania się pod nosem. Ależ dawno nie miał takiego ubawu! Przybyszowi skinął głową i wyciągnął do niego prawicę.

- Mathias – przedstawił się krótko, a Ivor odwdzięczył się tym samym, mimo iż jego imię padło już wcześniej z ust blondyny.

Pomimo szczerego rozbawienia, najemnik z ulgą wyszedł z zarośli i odwrócił się w stronę radosnej (w większości) gromadki opierając pięści na biodrach, z wciąż doczepioną do ramienia Aną. Powoli to wszystko zaczynało się gmatwać, a on nie lubił komplikacji. Był prostym człowiekiem i wiedział, że wbrew temu co się mówi świat jest taki sam, tylko ludzie go komplikują. Trzeba było to ogarnąć.

- Dobra, sprawa jest krótka. Kto chce, idzie zobaczyć do czego nas ta mapa doprowadzi. Widzę, że najbardziej zdecydowana jest Aurea i ja, także dołącza do nas po prostu kto chce. Ivor, Ramii, będzie nam miło jeśli zgodzicie się nam towarzyszyć, wówczas dotarcie do celu ma większe szanse na powodzenie.

- Ja też idę! – Ana odsunęła się od niego kawałek zauważając nagle, że Mathias nie zwraca na nią uwagi. Ten z kolei westchnął i złapał twarz dziewczyny w ramiona.

- O nie, moje ty pachnące mąką słońce. Nigdzie nie idziesz... – Cofnął się zdziwiony, gdy dziewczyna wyszarpnęła się spomiędzy jego dłoni marszcząc gniewnie brwi. Niedobrze.

- To znaczy idziesz powiedzieć ojcu, że żyjesz i zobaczymy co dalej, dobrze? – zapytał, uśmiechając się ostrożnie i na szczęście dla niego – dość rozbrajająco. Ana spojrzała na niego spod rzęs, kręcąc blond lokiem na palcu.

- No dobrze – mruknęła w końcu. – Zapytam go i zaraz wracam, poczekajcie na mnie! - W połowie zdania biegła już w kierunku karczmy a Mathias przetarł twarz dłońmi, gładząc kilkudniowy zarost, po czym zamarł zaraz widząc przyszpilające spojrzenie Ramii. Szlag, jak ta kobieta potrafi człowieka wzrokiem przygwoździć! Ciekawe czy w łóżku też jest taka władcza... Wspomnienie uzdrowicielki wynurzającej się nago z wody napłynęło samo, aż najemnik miał ochotę wsadzić głowę do beczki z zimną wodą dla otrzeźwienia umysłu. Na ziemię jednak sprowadziło go zaraz zawodzenie Niviandi.

- Och przestań marudzić, nie musisz iść – stwierdził przewracając oczami. Zupełnie nie wyobrażał sobie podróżowania z taką kobietą. Jak ona się tu w ogóle znalazła? Wyglądała jakby miała stąpać jedynie po rozwiniętych przed nią dywanach, jak więc znalazła się w miasteczku pośrodku niczego w samym sercu gór? Ivor miał jednak słuszność, wskazując argumenty przemawiające za tym, by blondynka jednak ruszyła swoje cenne cztery litery w podróż z nimi. No nic, w końcu przecież i tak nie wytrzyma i zatrzyma pierwszego lepszego kupca na wozie, kierującego się w stronę miasta. Zresztą, co sobie będzie babą głowę zawracał.

- Ivor, masz jakąś broń przy sobie? – zapytał spoglądając na mężczyznę.

Zastanawiał się, czy mogą ruszyć zaraz, czy też trzeba będzie poczekać, aż ta ich cudowna drużyna się pozbiera. Aurea siedząc na lwie, nie wyglądała jakby musiała jeszcze po coś wracać, wręcz rwała się do podróży. Zuch dziewczyna! Mathias z kolei wolałby wyruszyć jak najprędzej, by nie natknąć się znów na Anę. Dziewczyna była piękna, lecz zdecydowanie zbyt nachalna. Fajnie się pokręcić za jakąś nieśmiałą młódką, ale ta dosłownie właziła mu na głowę i mężczyzna chciał się jak najszybciej od niej uwolnić. Wyczuwał tarapaty, związane albo z tym, że jej ojciec zaraz wyjdzie zza rogu z tasakiem w ręce, albo, co gorsza, Ana przybiegnie w te pędy z tobołkiem na ramieniu oświadczając, że opuszcza wieś i rusza z nim w podróż w nieznane! Aż wzdrygnął się widocznie na myśl o takim prawdopodobieństwie. Nie, nie, trzeba ruszać, natychmiast!
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

Hm… Fikuśna biżuteria w połączeniu z szybszą ucieczką do miasta z tego zapyziałego lasu brzmiała naprawdę kusząco, ale czy ona dałaby rade przejść kolejne szlaki? A co jeżeli znowu na jej ramieniu osiądzie pająk? Na samo wspomnienie złotowłosa aż pobladła, zadrżała i objęła troskliwie swoje ramiona. To było tak straszne i traumatyczne! Może powinna dać sobie chwilę wytchnienia nim podejmie się tak (dla niej) niebezpiecznej podróży. Jednak ten kto nie gra, nic nie zyskuje i równie dobrze może obudzić się u boku tarantuli w środku nocy, gdy będzie sobie słodko śnić w jakiejś drzewnej chacie. Matko! W drewnianej chacie na jakimś buku! Nie powinna spędzić ani minuty w tak niedostosowanym do niej miejscu! Ale z drugiej strony lepsze było przebywanie w wiosce niż na jakimś statku, gdzie nie dają za bardzo jeść czy pić.
Dylemat syrenki był więc bardzo wielki i głęboki, co zauważyć można było na jej buzi. Brwi marszczyły się nieładnie na młodej twarzyczce, a palce niechybnie powędrowały w stronę ust by dokonać nieeleganckiego aktu pozbawienia idealnej długości i kształtu paznokcia. Stres dosłownie zżera!
Ivor spojrzał na Mathiasa z nieco kwaśnym uśmiechem. Chodzenie po tej wiosce bez broni to jak bez ręki, ale nie chciał tego mówić głośno, bo Niviandi to by już całkiem narobiła rabanu. Nie ma jednak co ukrywać, są w dzikim lesie, nieopodal rozbitków, ale także znajdują się w dobrym punkcie dla podróżujących i grabiących piratów. Nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy.
- A dlaczego pytasz? – spytał zaciekawiony. – Tak ci śpiesznie w podróż?
- Nieważne czy się śpieszy czy nie – przerwała ostro Ramii. – Co jak co, szlakiem mogę z wami pójść, ale to nie jest kwestia godziny. Z nią to nawet może się cały dzień ciągnąć… - mruknęła ostatnie słowa pod nosem patrząc wymownie na złotowłosą. – Bez choćby bukłaku na wodę się stąd nie ruszę ani bez broni.
- Broni?! – od razu wtrąciła się Niviandi – Jak to broni?! Coś mi się może stać?! – spytała drżącym głosem. To hasło wymusiło na niej szybkie i gwałtownie stanięcie na nogi.
- Niviandi proszę nie panikuj… - próbował uspokoić ją Ivor obejmując dłońmi ramiona syrenki. – Mówiłem, tam przecinają się również szlaki handlowe więc nie jest to zapyziały i zapuszczony las. Gdyby było tam tak niebezpiecznie to nikt by tymi szlakami nie przejeżdżał, prawda? – zauważył. – A zawsze lepiej jest móc cię i twoją przyjaciółkę obronić. Fakt, ma lwa, ale ty już nie masz więc bądźmy ostrożni o twoje zdrowie – przekonywał słusznie złotowłosą, która przytakiwała mu z każdym słowem.
- Będę się tobą opiekował – obiecał i to już wpłynęło magicznie na niebieskooką piękność. Od razu roztopiła się w tych słowach i ciepło uśmiechnęła łapiąc kontakt wzrokowy ze swoim nowym rycerzem.
- Dobrze! Dajcie mi pół godziny! – poinformowała wszystkich uzdrowicielka odwracając się już całkiem wyssana z energii z powodu tej irytującej lali. – Jeżeli sobie czegoś życzycie to zostawiam wam Ivora do dyspozycji, a ja znikam! Spotkamy się przy Południowym Kamieniu!
I tak jak zapowiedziała, tak też zniknęła wtapiając się między drewniane domostwa. Ivor zaś od razu podjął się wytłumaczenia miejsce spotkania, tak by w razie rozdzielenia się wszyscy mieli pojęcie co i jak. Postanowił również od razu zaprowadzić wszystkich w wyznaczone miejsce mieszczące się kawałek za wioską. Było tu spokojnie, bardzo zwyczajnie, a jednak, jak się okazało – raczej nikt z mieszkańców tu nie bywał. No, pomijając obserwujących strażników na drzewach to nie było tu żywej duszy. Również w trakcie przeprowadzania nowej kompanii starał się uniknąć Any. Powędrowali więc bardzo okrężną drogą, lecz nie chciał mieć na swoim karku oddechu jej ojca. Poza tym Anabella nie nadawała się na takie podróże i co najważniejsze, dbał o te młodą pannę mającą jeszcze pstro w głowie.
- Aureo, pokażesz mi jeszcze raz tę mapę? W międzyczasie zaplanuję naszą wędrówkę. Lubię sobie rozrysować w głowie co i jak – poprosił skrzydlatą, a gdy już tylko dała mu mapę od razu została przyciągnięta na bok przez złotowłosą.
- Aureo… - szepnęła do dziewczyny decydując się na kobiece ploteczki. – Mam takie pytanko… Głupio mi się do ciebie o to zwracać. Zawsze o tym rozmawiam ze służącymi, ale nie mam tutaj żadnej służącej! A jesteś jedyną… jedyną rozsądną i godną zaufania kobietą w całej tej okolicy – mówiła całkiem poważnie i skupiając wzrok na twarzy fellerianki. Trwała tak jeszcze przez chwilę, bardzo spięta, przejęta i poważna.
- Na wszystkie skarby tych ziem, Ivor mi się podoba! – szepnęła niemalże dziecinnie i zaciskając palce na ujętych szybko dłoniach kobiety. – To nie jest logiczne! – zaczęła panikować. – Przecież on jest z wioski! A ja na zamkach powinnam przebywać! W dodatku ten brudas jeszcze, jak się o tym dowie to na pewno będzie mi robił na złość! – marudziła swojej kompance blondynka ukradkiem posyłając niezadowolone spojrzenie nowemu powodowi uprzykrzania jej życia.
- Co ja mam robić?! – spytała niemalże niemo. Widać było, że zakochanie w kimś takim jak Ivor było kłopotliwe dla księżniczki. Nie aby uważała go za brzydala, wręcz przeciwnie! Był przystojny, młody, umięśniony. Dobrze się wysławiał, zachowywał, ale przy tym nie był byle cielakiem. To człowiek wyraźnie inteligentny, mądry, troskliwy. Po prostu wspaniały kandydat na miłość!
- A ty niczego nie potrzebujesz? – spytał Ivor przerywając ciszę między nim a Mathiasem i nie zwracając uwagi na oddalenie się rozmawiających kobiet. Nie miał zamiaru podsłuchiwać, a jedyne czego mógł spodziewać się mężczyzna to nowej paniki. Niech się więc wygada koleżance. Nieważne czy dotyczyło to pająka czy też innej sfery życiowej złotowłosej.
- Poprowadziłem nas naokoło – dodał nieco ostrożnie, ale wymownie spoglądając na najemnika. – I zrobię to także teraz… - poinformował Mathiasa wyraźne dając mu do zrozumienia, że Ana to niebezpieczny dla obojga temat. Miał nadzieję, że ten nieznajomy nie ma głupich planów wobec ich młodej mieszkanki. Gdyby nawet teraz Mathias się zadeklarował i wyparł jakichkolwiek planów wobec Anabelli, nie mógł liczyć na zaufanie ze strony Ivora. Takim gościom się nie ufa i oboje najwyraźniej o tym doskonale wiedzieli.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

Fellarianka pogrążyła się w marzeniach o znalezieniu jakiegoś skarbu. Nigdy nie była bogata, może dzięki temu ze zwykłej dziewczyny z wioski stałaby się kimś pokroju Nivandii? Choć wizja stania się trochę aż nazbyt rozpieszczoną ją nie zachęcała. Aczkolwiek może dzięki temu, co znajdą zapłaciłaby komuś i ten ktoś zniszczyłby ten ból, który tak często utrudnia jej chodzenie już od najmłodszych lat. Wtem Ana krzyknęła, wyrażając swą chęć udziału w poszukiwaniach, ciemnoskóra wyrwana z zamyślenia zaczęła obserwować to, co dzieje się wokół niej. Szkoda jej się zrobiło Mathiasa, raczej nie radowała go nadmierna adoracja ze strony dziewczyny. Widać nie chciał, by im towarzyszyła i o mały włos nie wywołał istnej awantury. Bardzo sprytnie się jej pozbył, aczkolwiek szkoda Any, będzie okropnie rozczarowana, jak zostanie sama, zawsze może też uciec i ich szukać, człowiek zakochany często robi różne głupstwa.
Naturianka przyglądała się również Niv czekając na to co postanowi. Widziała, jak się zastanawia i waha. Podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu i uśmiechnęła się przyjacielsko, jakby chcąc dodać złotowłosej odwagi do ruszenia wraz z nimi w podróż.

- Będzie dobrze Niv, nie będziesz w końcu sama.

Wtem musiał się odezwać Mathias zniechęcając zapewne syrenkę. Aurea westchnęła w myślach. Usiadła na grzbiet Belluma i czekała na rozstrzygnięcie. Ramii chciała czynić jakieś poważne przygotowania, Aurea zazwyczaj wyruszała jedynie ze swoim lwem, nie brała ze sobą niczego, zawsze się znalazł jakiś strumień czy jeziorko, jakieś owoce na drzewach, jagody albo Bellum coś upolował, była przyzwyczajona do korzystania z darów natury, której ufała jak matce. Jedynie jakby mieli wyruszyć na jakąś pustynię, to by się przygotowała, ale teraz to raczej zbędne. W górach jest mnóstwo źródełek z wodą idealna do picia.

- Jeśli mogę się wtrącić… Jakby co Bellum może nas chronić, a ja… ja mogę z pomocą magii. Oczywiście nie sądzę, by cokolwiek miało się wydarzyć… - dodała, by uspokoić blondynkę.

Ucieszyła się, że Ivor dodał jeszcze coś od siebie, to powinno jak nie całkiem to przynajmniej w znacznym stopniu uspokoić księżniczkę. Ramii zaś poszła się przygotować. Fellarianka skupiła się teraz głównie na objaśnieniach mężczyzny i zapamiętaniu trasy w razie czego.

- Jasne – zgodziła cię ciemnoskóra, wręczając mapę Ivorowi, który więcej z niej wyczyta, bo przecież mieszkał w tych okolicach.

Niespodziewanie złotowłosa wzięła ja na pobocze, fellarianka zdziwiła się nieco, ale zaufała dziewczynie domyślając się, że ta chce jej coś powiedzieć na osobności. Uśmiechnęła się, słysząc miłe słowa o niej z ust swej towarzyszki. Czekała z niecierpliwością na to, co chce jej wyjawić syrena.

- Ooo, to wspaniale! – powiedziała pozytywnie zaskoczona tym wyznaniem. – Spokojnie, na początek spróbuj się troszkę uspokoić. Już lepiej? Dobrze, to powiem ci tak, serce nie sługa, a najważniejsze jest to jaki ktoś jest, a nie kim i skąd pochodzi. No i w sumie to nie wiesz, czy na pewno będzie ci robił na złość. Co teraz robić? Najlepiej na początek spróbuj z nim zbudować jakąś głębszą relacje, poznaj go… - mówiła z uśmiechem, choć w głębi duszy bała się czy nie powie czegoś źle, w wiosce nikt nie chciał się z nią przyjaźnić z jakiegoś powodu…

Tymczasem lew przebierał łapami, nudząc się staniem w miejscu.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

Najemnik już otwierał usta, by odpowiedzieć jedynemu oprócz niego męskiemu osobnikowi w tej babskiej gromadce, lecz uzdrowicielka nie dała mu nawet szansy, zdecydowanie zarządzając konieczność zebrania prowiantu i broni. Zerknął więc tylko na Ivora znacząco i wzruszył ramionami.

- Tak jest proszę pani – mruknął, lecz jego słowa na szczęście zagłuszył lament złotowłosej księżniczki. Mathias przymknął oczy znużony, jakby czekając aż burza przejdzie i licząc na to, że nie dostanie mu się rykoszetem. Otworzył je dopiero słysząc, jak Ivor zażegnuje powoli dramatyczną sytuację. Kojące słowa stopniowo rozładowywały sytuację i po chwili blondynka zamilkła. Najwyraźniej on miał do Niviandi więcej cierpliwości albo… jakieś własne plany względem tej całkiem zgrabnej osóbki. Northman uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na rozpływającą się w ramionach mieszkańca wioski księżniczkę. Ramii jedynie skinął głową, wiedząc już, że z tą kobietą nie ma co dyskutować i podszedł do Aurei.

- Sądzę, że nie napotkamy na swojej drodze nic takiego, czemu nie podołalibyśmy z Ivorem – uśmiechnął się do dziewczyny, po czym przeniósł spojrzenie na lwa. – Oczywiście miło będzie mieć w swoich szeregach taką bestię w razie większej awantury – stwierdził z szerokim uśmiechem, sugerującym, że wpadnięcie w nie lada tarapaty wcale mu nie przeszkadza. W końcu wygrzebywanie się z nich w całości (mniej więcej) to cała frajda!

Gdy ruszyli szybko zdał sobie sprawę, że nie idą najprostszą drogą z wioski. Zerknął kątem oka na swojego towarzysza zastanawiając się, czy te umyślnie prowadzi ich okrężną od karczmy drogą czy to tylko przypadek. Kierujące Ivorem powódki były mu jednak w sumie obojętne. Szedł z dłonią opartą na rękojeści miecza, a kciuk drugiej zatknął za pas. Odruchowo rzucił okiem na strażników na drzewach, czując na sobie ich spojrzenia, mimo iż nie miał nic na sumieniu. Nie tutaj w każdym razie.

Dziewczęta szybko zostały w tyle i zaczęły trajkotać między sobą, co razem z szumem trawy i brzęczeniem owadów tworzyło całkiem miłe tło. Na pytanie Ivara uśmiechnął się i spojrzał na niego.

- Czego mam potrzebować? Mam miecz przy boku, wodę w strumieniu i zwierzęta w lesie, nie zginiemy – stwierdził beztrosko, po czym zaśmiał się donośnie słysząc kolejne słowa kompana i widząc jego znaczące spojrzenie.

- Przepraszam – odparł po chwili, chociaż na jego ustach wciąż błąkał się uśmiech. – Wiem i dziękuję, ale ja naprawdę nic nie zrobiłem! - Mathias, wciąż wyraźnie rozbawiony, uniósł jednak dłonie w obronnym geście, po czym opuścił je, by ponownie spoczęły na rękojeści miecza i przy pasie. - To naprawdę ładna dziewczyna, ale uwierz mi, zdążyłem zamienić z nią raptem kilka słów, a później zemdlała, nie wiem o co chodzi z tym klejeniem się – mruknął, bardziej do siebie niż tłumacząc się. W końcu cała ta sytuacja była niewygodna przede wszystkim dla niego, ale wiedział, że pozostali i tak zrzuciliby całą winę na niego bez mrugnięcia okiem, gdyby Ana postanowiła dołączyć do wycieczki. Losie miej go w opiece, jeśli tak się stanie. Odetchnął z ulgą, gdy w końcu na horyzoncie znów pojawiła się Ramii z dwoma pękatymi torbami na ramieniu.

- Wzięłam wody i prowiantu na dwa dni, na więcej raczej nie będziemy potrzebować. W razie czego woda w rzekach jest, a i do jedzenia się coś upoluje – powiedziała i podała jedną z toreb Ivorowi, który zarzucił ją sobie zaraz przez szyję. Chciał sięgnąć również po drugą, lecz uzdrowicielka zbyła go machnięciem ręki i wyminęła obu mężczyzn.

- Czas ruszać, nie ma co tu marudzić, bo zaraz nas Ana dogoni, a mi wystarczy jedna dziewczyna do niańczenia na raz – mruknęła pod nosem, idąc już przodem i nie czekając na nich. Mathias wyszczerzył zęby w uśmiechu i spojrzał na pozostałych.

- Słyszeliście co pani powiedziała – rzucił dziarsko, po czym ruszył wolnym, lecz długim krokiem za uzdrowicielką, mając zamiar służyć pomocą w razie problemów. Ivor zwinął mapę i zatknął ją sobie za pas, po czym gestem zaprosił Niviandi i Aureę, by ruszyły za najemnikiem, a on sam chciał zamknąć orszak.
Awatar użytkownika
Niviandi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Niviandi »

Niviandi posłusznie kiwała głową i starała się uspokoić na prośbę skrzydlatej, ale na samą myśl, że ten łachmaniarz…. Agrr! Nieważne! Będzie się nim przejmować!
Syrenka wysłuchała całkowicie porady Aurei i od razu wiedziała, że jej nowa przyjaciółka na pewno nie ma racji w jednym temacie. W temacie oczywiście Mathiasa. Niv już wyskrobała sobie na jego temat własne zdanie i wcale nie zanosiło się na to, by kiedykolwiek miało się ono zmienić. Przecież z krasnoluda-kowala nikt nie uczyni księżniczki, dlaczego by więc należało oczekiwać od najemnika kultury? Chociaż odrobiny ekstrawagancji? Zabawny był fakt, że to właśnie z powodu nadmiernej pewności siebie Mathiasa wyczuwała pewnego rodzaju wywyższania się. Jednak niech się nie pomyli ten kto uzna złotowłosą za hipokrytkę. Ona była księżniczką. Wcale nie musiała czuć się ponad innych, bo po prostu była ponad zwykłe pospólstwo w jakim to istniała możliwość odnalezienia ludzi szlachetnych. A raczej ze szlachetną duszą, bo nie pochodzeniem. Na przykład taka Aurea! Miała piękną i czystą duszę, ale nie była królewną. Nie posiadała żadnego nazwiska, błękitnej krwi. Ona się nie wywyższała, gdyż nie nosiła korony. Mogła unieść się w przestworza, ale to nie czyniło jej ważną głową dla państwa czy ludu, chociaż z pewnością była wart poświęcenia ze strony królestwa czy samych królów. Oddanie za oddanie. Lojalność za lojalność. Tak… Świat był poukładany w momencie, w którym każdy znał swoje miejsce, a Mathias… A Mathias najwidoczniej go nie znał. Sądził wręcz, że jest lepszy od samej Niviandi! Bo co? Bo szlaja się i umie walczyć? Jej rycerze również to potrafią! A to ci gość! Czuje się nie wiadomo kim chociaż nie ma możliwości tytułowania się!
Wracając jednakże do głównej przyczyny dziewczęcej rozmowy, Niviandi głęboko obawiała się zbliżenia do Ivora. W końcu on również był jedynie szlachetnym człowiekiem bez mienia i tytułu. Z drugiej strony, ten niesamowity pociąg do tego mężczyzny! Ach! Czy warto się przed tym chronić? Czy nie lepiej dać się unieść rzeką emocji? To z pewnością nie wypadało księżniczce, ale kto wie, może kiedyś ich historia stanie się inspiracją dla legend, gdy to księżniczka poślubiła mądrego człowieka z nizin społecznych i to przyniosło jedynie owocne skutki. Nie ma też się co tak od razu rzucać na miłość, wszystko zapewne jest kwestią czasu. Istnieje także opcja zwykłego zauroczenia, z którego Niv musiałaby się uleczyć, ale… Właśnie. Nie ma na to odtrutki. Zna go dosyć krótko… Czas pokaże kto kim jest. Postanowiła więc oto takim tropem powędrować dalej i posłuchać Aurei. Poznać Ivora bliżej. On na pewno ma jakieś wady, tylko jeszcze nie wiedziała jak bardzo są one odrzucające, bądź tez całkiem przeciwnie… przyciągające.
- Oj Aureo… Oby było wspaniale – odrzekła na koniec cicho syrenka, gdy nagle do ich towarzystwa przybyła ta okropna uzdrowicielka z piekła rodem.
Pojawienie się Ramii również nie pomogło Ivorowi, ale z pewnością zapobiegło starciu między dwoma mężczyznami. Mieszkaniec wioski posłał jedynie spojrzenie najemnikowi, które głosiło jedno – „Serio?”. Nie powiedział jednak nic. Nie warto było zresztą drążyć temat. Przecież i tak ani jeden, ani drugi zdania nie zmieni.
Tak więc, jak zarządzono, grupa ruszyła w przygodę. Niviandi skrupulatnie unikała towarzystwa czy jakiegokolwiek zbliżenia do „łachmaniarza” i o dziwo trudne było dla niej zagadanie do samego Ivora. Wciąż była pełna obaw i wątpliwości czy aby to wszystko to dobry pomysł. Szła więc tak w milczeniu, tylko jej to milczenie akurat strasznie przeszkadzało! Ramii chyba z całej piątki zdawała się wręcz pałać radością z powodu dźwięków natury bez tego piskliwego głosiku panikującej panny. Ciekawe ile będzie to trwało… Uzdrowicielka nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać, bo to by tylko ją niepotrzebnie stresowało, a każdy wszak wie, że stres nie jest zdrowy! Również bardzo dokładnie ignorowała wszelkie przejawy jakichkolwiek więzi w załodze. Syrenka bowiem, co chwila spoglądała nieco zmartwiona na swojego wybranka serca, który czując na sobie te spojrzenia w końcu zwrócił ku niej głowę. Oczywiście, jak na urokliwą kobietę przystało, Niviandi zawstydziła się i uciekła wzrokiem gdzieś w bok, ale tylko na krótki moment. Gdy z ciekawości spojrzała na Ivora ponownie on tak promiennie, aczkolwiek delikatnie się uśmiechnął! Jaki on miał przecudowny uśmiech! Można było się rozpłynąć!
Motylki frywolnie unosiły się w brzuchu niebieskookiej piękności, której teraz oczy zalśniły ślepotą zauroczenia. Jakże ona by chciała, żeby ją objął! Tak męsko, po rycersku! Jednak jeszcze szybciej wróciła do porządku, gdy przypomniała sobie o tym, że nie chciałaby by wszyscy (szczególnie jeden gość) wiedzieli o jej miłosnym problemie!
- Dlaczego nie wzięliśmy koni? – spytała w końcu w głos, a tym samym wywołała momentalne załamanie nerwowe u Ramii.
- Ponieważ dotarcie tam zajmuje niecały dzień? – spytała nieco z ironią, a cisza na krótką chwilę ponownie zagościła w grupie.
- Jakbyśmy mieli konie to byłaby kwestia zaledwie kilku godzin! Nawet nie! – dodała w końcu złotowłosa. – I byłoby bezpieczniej… Koń zawsze też może dać z kopyta albo wyczuć niebezpieczeństwo…
- Niviandi, już o tym rozmawialiśmy – upomniał ją Ivor.
- A tobie to się w ogóle opłaca z nami iść? – spytała z pretensją syrenka kierując te słowa oczywiście do największego wroga w grupie. – Taki najemnik a szlaja się za mapą ze skarbem! Powinieneś ganiać jakieś potwory po bagnach. Nieprawdaż, Aureo? Tacy ludzie biegają tylko za groszem. Nie wiem co on tutaj robi… - prychała dalej krzyżując ręce na klatce piersiowej i obracając urażoną głowę.
Awatar użytkownika
Aurea
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Wędrowiec
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Aurea »

- Musisz być bardzo doświadczony w tego typu sprawach, może opowiedziałbyś coś o swoich przygodach? – spytała mężczyznę z entuzjazmem.

Przy okazji przyglądała się jego broni, główkując czy zdołałaby ją unieść lub zadać cios. Później jednak syrenka zajęła ją czymś kompletnie innym. Gdy tak pomagała rozwiązać naturiance dopiero co tworzący się problem miłosny, poczuła delikatne ukłucie zazdrości. Zauroczenie to ponoć to cudowne uczucie, o którym mówią, że ma się motylki w brzuchu. Aurea również bardzo by chciała to poczuć. Tymczasem skrzydlaty lew łapał w swą paszczę i zjadał latające tu i ówdzie motyle, jak to w kocim zwyczaju bywa, oczywiście uważając, by nie zrzucić z grzbietu swojej pani. Ten futrzak dosłownie miał motylki w brzuchu, nawet on…

- Na pewno będzie – uśmiechnęła się przyjacielsko do złotowłosej.

W końcu stało się, ruszyli na poszukiwania skarbu, Aurea teraz zbłądziła myślami na temat tego, jakie przygody wspólnie przeżyją i kogo lub co mogą spotkać, czy wszystko pójdzie dobrze, czy nie do końca. Och tak, w końcu między innymi po to opuściła wioskę, by poznać świat. Później jednak zaczęła obserwować Ivora i Nivandii i te zabawne unikanie kontaktu wzrokowego - oni byli wprost uroczy, fellarianka zachichotała w myślach.

- Hej, hej… Nivandii, zawsze możesz jechać wraz ze mną na grzbiecie Belluma albo ja mogę lecieć, a ty sama na nim jechać. – Nie przyznała tego, ale nie chciała słuchać marudzenia, chciała mieć niezmąconą radość z wyprawy. – No niezupełnie… bo w końcu odnalezienie skarbu jest raczej wygodniejsze niż walka z potworem - stwierdziła naturianka.

Na wszelki wypadek księżniczka zechciała dosiąść przerośniętego kota, Aurea z pomocą swych skrzydeł delikatnie unosząc się nad gruntem leciała zamiast iść. W sumie nawet było jej tak wygodniej, w końcu to jest prawie tak samo naturalne dla naturian, jak chodzenie dla ludzi. Dodatkowo mogła kiedy tylko chciała wznieść się wyżej i podziwiać cudowne widoki. Było naprawdę wspaniale.
Raz była obok swoich towarzyszy, a po chwili leciała naprawdę wysoko, a w końcu, gdy była sporą odległość od ziemi, padł na nią cień. Zdziwiła się, bo z pewnością nie przypominał tego, jaki daje ptak. Spojrzała do góry z obawą i wytrzeszczyła oczy, jakaś ogromna skała spadała prosto z nieba. "Co do licha? Olbrzymy rzucają kamieniami czy jak?" – pomyślała i natychmiast ruszyła w dół.

Ledwo się zatrzymała, tak by nie uderzyć głową w jeden z kamieni na dróżce. Nie mogąc uspokoić oddechu, starała się nieudolnie ostrzec wszystkich.

- Słuuuff… chajcie… uff tam! Uff na górze… Uff spada! Kryć się! Uf… - Lew słysząc to zabrał Niv i uzdrowicielkę mimo ich woli spory kawałek dalej. Nieźle się rozpędził.

Natomiast meteoryt spadał z coraz większą prędkością, a Mathias znajdował się wciąż w niebezpiecznym miejscu więc naturianka poleciała w jego stronę i w ostatniej chwili dosłownie w niego wpadła, odpychając ze sporą siłą nadaną jej przez pęd, z dala od miejsca uderzenia. Podniósł się tak straszny kurz, że po prostu trzeba było zamknąć oczy, a w ziemi powstało ogromne wgłębienie, zaś huk uderzenia jeszcze dobrą chwilę niósł się echem, nim na dobre zanikł.
Awatar użytkownika
Mathias
Szukający drogi
Posty: 43
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Najemnik , Zabójca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mathias »

Pierwszy raz od dawna w grupie zapadła cisza, a najemnik postanowił nie przerywać jej tylko szedł przodem, z kciukami zaczepionymi o pas, pogwizdując pod nosem sobie tylko znaną, wesołą melodyjkę. Chociaż należał do grupy ludzi z natury towarzyskich, tym razem nie zabawiał pozostałych rozmową, wyczuwając dość napiętą atmosferę i chcąc oszczędzić sobie kłótni. Kiedy jednak zagadnęła go Aurea, zrównał z nią krok i uśmiechnął się lekko. To proste zdanie okraszone było taką dozą szczerej ciekawości, że aż nie ośmielił się skierować do niej dwuznacznej odpowiedzi. Chociaż proszenie mężczyzny, by opowiadał o swoich dokonaniach, to jak drapanie kota za uchem, to jednak Mathias ograniczył się do jednej krótkiej historii i przez chwilę opowiadał o bestii, którą spotkał jakiś czas temu, i którą oczywiście pokonał.

Sielanka nie trwała jednak długo, gdyż Niviandi w końcu się odezwała, narzekając jak zwykle na byle co. Przewrócił oczami, pozwalając Ramii się tym zająć, gdyż wiedział, że jeśli sam włączy się do dyskusji, to tylko bardziej rozjuszy dziewczynę, która z niewiadomych przyczyn pałała do niego czystą nienawiścią. Dopiero, gdy ewidentnie zwróciła się do niego, odwrócił się z ciężkim westchnieniem, kontynuując marsz tyłem bez najmniejszego trudu.

- Oddychaj spokojnie, Blondi – mruknął protekcjonalnym tonem. Wiedział, że to raczej dziewczyny nie uspokoi, ale też jakoś specjalnie mu na tym nie zależało.

- W całej tej naszej radosnej gromadce ja jestem tutaj bardziej na miejscu niż ty, księżniczko – stwierdził z wrednym uśmiechem, a ostatnie jego słowo wcale nie zabrzmiało jak tytuł, lecz raczej jak przytyk.

- I nie wykrzywiaj tak tej swojej ślicznej buźki, bo zmarszczek dostaniesz – dopowiedział jeszcze na koniec, zaraz jednak zgarnął też gromiące spojrzenie uzdrowicielki, na które tylko wyszczerzył się szeroko, z satysfakcją dostrzegając, że kącik jej ust drgnął lekko w powstrzymywanym uśmiechu. Później tylko obserwował, jak skrzydlata odstępuje koleżance grzbiet Belluma, który z zapałem małej dziewczynki gonił wszystkie motyle w okolicy, z tym że on na koniec pożerał je łapczywie.

Mathias szedł przez jakiś czas nieco wolniej, lekko zadzierając głowę i obserwując lecącą w powietrzu Aureę. Wisiała bezwładnie, utrzymywana przez różnobarwne skrzydła, poruszające się jak skrzydła ptaka i unoszące ją wysoko nad ziemią. Później jednak znów skupił swoją uwagę na drogę przed nim, starając się nie patrzeć na powodujące u niego mdłości tęskne spojrzenia, które blondynka rzucała Ivorowi. Jeśli oprócz jej gadaniny będzie musiał jeszcze znosić ssąco-mlaszczące odgłosy tych dwojga to chyba wyjdzie z siebie i stanie obok. A jego sympatia do mieszkańca wioski ostatecznie osłabła, gdy zobaczył jak ten uśmiecha się do Niv. Phi, ciekawe na co liczy. Dziwne, że jego księżniczka się nie czepiała. Nie żeby go to obchodziło oczywiście. W ogóle go nie obchodzi.

Najemnik nigdy by się do tego nie przyznał, lecz okazało się, że skryte obserwowanie Ivora i Niviandi zaabsorbowało go na tyle, że Aureę zobaczył i usłyszał dopiero, gdy ta wylądowała z impetem na ziemi, ledwo unikając bezpośredniego zderzenia z nią. Zmarszczył brwi, usiłując zrozumieć coś z tego bełkotu, jednak dopiero gdy Bellum złapał księżniczkę i uzdrowicielkę, Mathias zadarł głowę do góry, podświadomie czując zagrożenie z tego kierunku. Spodziewał się wielu rzeczy, jednak z pewnością nie ogromnego głazu spadającego z nieba. Prawdopodobnie sam odskoczyłby na czas, jednak zdziwienie najwyraźniej na tyle wmurowało go w ziemię, że Aurea poczuła się w obowiązku go ratować i dosłownie wpadła na niego, przewracając ich oboje na ziemię. Mathias odruchowo objął dziewczynę ramionami, zamykając w uścisku, by chronić ją przed upadkiem, więc potoczyli się chwilę po ziemi, nim w końcu zatrzymali się w chmurze pyłu, kawałek dalej od miejsca w którym upadł głaz. Mężczyzna przykrył skrzydlatą własnym ciałem, czując jak na plecy sypią mu się kawałki ziemi i drobniejsze kamienie, wyrzucone w powietrze podczas uderzenia meteorytu. Gdy huk ucichł, a pył zaczął powoli opadać, pozwalając na bezpieczniejsze otwarcie oczu, najemnik podniósł się lekko na rękach, spoglądając na twarz Aurei, oddaloną raptem o długość palca od jego własnej. Przez uderzenie serca było widać w jego oczach troskę, gdy sondował dziewczynę wzrokiem w poszukiwaniu obrażeń, jednak gdy tylko upewnił się, że jest cała i zdrowa, zaraz uśmiechnął się zawadiacko.

- Tak myślałem, że możemy w pewnym momencie tak skończyć, ale nie śmiałem sądzić, że nastąpi to tak szybko – mruknął, przeszywając ją wzrokiem, lecz zaraz wstał, pomagając podnieść się również skrzydlatej, upewniając się jeszcze raz, czy nic jej nie jest. Skrzywił się lekko, gdy poczuł ból między łopatkami w miejscu, gdzie uderzył go jakiś większy odłamek, jednak skierował się zaraz w stronę miejsca, gdzie wylądował głaz.

- A niech mnie… – westchnął z podziwem, stając na krawędzi gigantycznego leja, o średnicy co najmniej jednej stai, na dnie którego znajdował się wbity do połowy w ziemię meteoryt. Zejście wydawało się wyjątkowo łagodne, by swobodnie dostać się na samo dno, jednak doświadczenie Mathiasa mówiło mu, że o ile podróż w dół odbyła by się bez żadnych problemów, o tyle mógłby mieć kłopot z powróceniem na powierzchnię. Stroma, gładka powierzchnia nie dawała wielu miejsc zaczepienia, a sypki piach tylko utrudniałby sprawę. Najemnik jednak pierwszy raz widział coś takiego, jednak wielokrotnie o takich przypadkach słyszał i teraz nieświadomie uśmiechał się od ucha do ucha, zadowolony, że w końcu mógł być tego świadkiem.
Zablokowany

Wróć do „Smocza Przełęcz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości