Zatopione MiastoTajemnice pustyni

Miasto zatopione pod pisakami pustyni. Niegdyś tętniące życiem, dziś opustoszone i zaniedbane. Nad murami tego miejsca zapanowała cisza i tylko nocami gdzieś miedzy domami można usłyszeć cichy szept wiatru.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Tajemnice pustyni

Post autor: Sechmet »

Niebo wręcz raziło swoim nadzwyczajnym błękitem, promienie słońca niemalże dosłownie paliły, a opalenizna w tym miejscu pokrytym złotym piachem to kwestia chwili. Bez wątpienia to pustynia, gdzie choćby delikatny powiew wiatru to błogosławieństwo w tym naziemnym piekle. No i jeszcze ta przejmująca cisza! Ten, kto tu trafi samotnie i nie posiada żadnych zdolności nadprzyrodzonych, to raczej skazany jest na śmierć. Eugona i Karlista miały szczęście, że znalazły się tu z wielką w stosunku do nich smoczycą, dającą przyjemny cień. Nagle jednak wielka gadzina położyła się na ziemie i swymi zielonymi ślepiami rozejrzało się wokół. Sechmet miała już dość wrażeń jak na jeden dzień albo kilka dni, kto wie, ile czasu minęło, od tego wszystkiego bolała ją głowa, a może to od słońca? W każdym razie nie czuła się dobrze. Nagle te czerwone łuski, długi ogon no i oczywiście skrzydła zniknęły, zostawiając tylko drobną dziewczynę, leżącą na gorącym piasku, który brała do ręki i przepuszczała przez palce.

- Mam tak bardzo dość – powiedziała marudnym głosem.

Jednakże smokołaczka znalazła w sobie jako takie siły, by wstać, gdy to zrobiła, przekonała się, że tuż za nią widać jakieś pozostałości murów, zabudowań, najważniejsze, że to oznaczało cień. Dziewczyna podeszła do Lullasy i chwyciła ją za rękę. Całkowicie przy tym zignorowała Karliste.

- Myslę, że powinnyśmy się schować w jakimś z tych ruin, może to nic specjalnego, ale zawsze jakieś schronienie przed upałem. No i… skoro tu było miasto, to gdzieś niedaleko powinna być woda, prawda?

Nie zważając na odpowiedź, zaczęła ciągnąc naturiankę do przodu. Tak bardzo chciała sobie z nią porozmawiać o tym wszystkim, co się wydarzyło, tamtą czarodziejkę niespecjalnie lubiła. Mury Zatopionego Miasta okazały się dalej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, więc dziewczyny musiały iść dość spory kawałek. Sechmet nie miała siły nawet na przemianę, kręciło jej się w głowie.

- WODA! – krzyknęła, wskazując na niewielką wydmę przed sobą. Bez wahania wskoczyła do niej i napiła się owej „wody”. Jej smak skutecznie zatrzymał efekt fatamorgany. Całe szczęście, że już niewiele kroków.

Po kilkunastu minutach, trwających dla Sechmet całe wieki, zdołali się schować w niewielkim budynku z dziurawym dachem, który w przeciwieństwie do tych dalszych posiadał ochronę przed słońcem.

- Musimy znaleźć oazę, ale to może w nocy, teraz nie jest odpowiednia pora…
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Gdy smokołaczka miała dość, czarodziejka spojrzała na nią wzrokiem, który żądał mordu tu i teraz.

- Jak chcesz, to możemy się zamienić…

        Powiedziała ta, która przeszła nie tak dawno istne piekło. To, co zrobiły jej diabły, zostawiło ją w okropnym stanie. Ubrania jej były znikome, bowiem rozszarpane na kawałeczki. Była praktycznie naga, z okazjonalnymi strzępkami materiału zwisającymi tu i tam. Jej ciało miało niezliczone rany, siniaki i stłuczenia. Ze względu na brak wody, nadal była pokryta... Czymś pochodzenia piekielnego, a do tego zaś przylegał piasek. Zaś wskutek aktywności, która została na niej wymuszona, chodziła ona z dosyć nienaturalnie, bo z za bardzo rozstawionymi nogami. Ogólnie było z niej istne siedem nieszczęść.

- To jak, chętna? Śmiało, jak tak to już szukam sposobu na przywołanie istot piekielnych!

        Lullasy tymczasem ledwo żyła. Oddech miała równie płytki, jak płytka jest pustynna kałuża w czasie suszy, a i chwiała się na boki. Poza tym jej delikatna skóra na słońcu cierpiała istne tortury. Gdy Sechmet chwyciła ją za rękę, eugona była niczym szmaciana lalka. Ruszyli do ruin, Karilsta oczywiście za nimi. Zarówno czarodziejka, jak i eugona milczały przez dalszy okres czasu.

        Po akcji z fatamorganą, w końcu dotarli do miejsca, gdzie ukoił ich słodki cień. Tam wywołany został temat oazy, do którego dołączyła czarodziejka.

- Znalazła się królowa, oazy żąda… Dla mnie choćby i mokry piasek byłby ukojeniem… Cokolwiek, co jest mokre, wodniste, choć po części płynne. Tylko jak niby coś takiego znaleźć?!

- N...Nie trzeba szukać… - powiedziała z trudem eugona, która akurat kładła się na ziemię z wycieńczenia. - Nie zostałam ranna. Mam w sobie dużo… Krwi. Krew jest ciekła. Mokra. Mogłaby wam pomóc przeżyć. Choćby do momentu, gdy znajdzie się prawdziwa woda.

        Nim Sechmet się choćby odezwała, Karilsta przemówiła.

- I to ja rozumiem, jestem za! Zaraz... Czy ona nie nazwała żadnej z nas "panią"?

        Odpowiedziała jej tylko cisza, przynajmniej z początku.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet spojrzała na Karliste i nic nie odpowiedziała nieco speszona. Ami zaś wlazł zmiennokształtnej na ramię i warczał na czarodziejkę. Jakoś tak groźniej niż zazwyczaj. W końcu smokołaczka się przemogła i odezwała.

- Wybacz, Karlisto. – W jej głosie słychać było smutek i zawstydzenie.
- Chętnie ukrócę jej cierpienia… - powiedział w swoim języku przyczajony Ami.
- Ami! Jak możesz tak mówić? – zapytała oburzona dziewczyna.
- I tak jest niemiła…
- Nie!

Po tej krótkiej wymianie zdań dotarli do ruin, dających przyjemny cień będący istnym błogosławieństwem, podczas gdy wokół tylko piach i palące słońce pustyni. Stara, całkiem wytrzymała ruina, wszędzie ten piach, ale przynajmniej schronienie. Gdzieniegdzie stały jakieś zniszczone przez czas meble i inne przedmioty.

- Yh… - burknęła Sechmet na słowa czarodziejki. – Lullasy, nie będziemy pić twojej krwi, nie możesz się aż tak poświęcać – stwierdzała zmiennokształtna.

Ami, jak tylko usłyszał, że pradawna skarży się, że nie została nazwana panią, nie wytrzymał. Ta kobieta zdołała go już bardzo zirytować. Podleciał do niej i chapnął za szyje tak mocno, że przegryzł tętnice. Śmierć nastąpiła dosłownie po krótkiej chwili. Pseudosmok zaczął lizać jej krew. Rozejrzał się i wypatrzył niewielki, stary kielich. Chwycił go w zęby i przyniósł Sechmet.

-… - Dziewczyna była wystraszona, jej miniaturowy smok kogoś zabił, w sumie nie pierwszy raz, aczkolwiek za każdym razem ją to szokowało. Zdołała wziąć kielich w dłonie.

- No rusz się wreszcie i napełnij, skoroś spragniona – powiedział zdenerwowany oczywiście w swoim języku, który zmiennokształtna rozumiała.

- No d-dobra… - Dziewczyna cała drżała, ale zrobiła to, od czasu tej walki z piekielnymi coś się w niej zmieniło, wcześniej chyba by zemdlała na taki widok, stała się twardsza.

Wypiła trochę szkarłatnej cieczy, jednak resztę przyniosła biednej eugonie.

- Proszę, napij się, Luli, mogę tak do ciebie mówić? Brzmi to całkiem sympatycznie. – Uśmiechnęła się szeroko.

Niespodziewanie zerwał się silny wiatr, prawdopodobnie nadchodziła burza piaskowa. Smokołaczka nie wiedziała, co się dzieje, lecz potem przez otwór w ścianie, który był kiedyś miejscem na drzwi, dostrzegła potężną chmurą piachu idącą w ich stronę.

- BURZA PIASKOWA! ZNAJDŹMY JAKIEŚ KOCE! SZYBKO! JAKIKOLWIEK MATERIAŁ! – krzyknęła i rozejrzała się, szafa, chyba jedyna nadzieja i co? I pusta!

Ami przewrócił oczami, widząc panikę Sechmet, i wyleciał na zewnątrz do sąsiedniego budynku. Nie było go krótki moment, po czym wrócił z kocami. Pomógł okryć dziewczyny, po czym sam do nich dołączył.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Lullasy podparła się rękoma, lekko podnosząc ludzką część swojego ciała, by być świadkiem tego, jak czarodziejka
zostaje zamordowana przez pseudosmoka. Wzdrygnęła się, choć, o dziwo, nie krzyczała już w panice ani nie rozpaczała. Być może to ze zmęczenia, a może też tyle już się stało ostatnimi czasy, że eugona przestała reagować już na kolejne zwroty akcji. Jedyne, co ją zdziwiło, to fakt, iż najwyraźniej trwała rozmowa między zwierzakiem a smokołaczką, i to zwierzak wydawał się bardziej u władzy niż dziewczyna.

- Twoje spojrzenie i to, jak się do mnie odzywasz. Młodzieniec, którego wcześniej spotkałam, też taki był. Miły. Jakby nie chciał, bym była niewolnicą. Jakby to była fikcja, która go gorszyła - przemówiła dosyć niechętnie, gdy Sechmet podeszła z kielichem krwi, a z którego ona sama jak dotąd nie wypiła. Węże na jej głowie za to rwały się do spicia krwi, wyrywały się i syczały, jakby widząc najsłodsze z wężowych dań. - Ty też pragniesz, bym ci nie służyła, prawda?

        Po tych słowach i chwili ciszy powolnym ruchem ręki ujęła naczynie w dłoń, po czym złagodziła suchość ust tym, co uleciało z truchła czarodziejki. Nie spiła jednak wszystkiego, bo resztki, poprzez podniesienie kufla nieco powyżej jej ust, podarowała swoim ożywionym włosom. Tymczasem, nim dostała odpowiedź na swoje pytanie, Sechmet spanikowała z powodu nadchodzącej burzy, Ami zaś ocalił sytuację, przynosząc coś, pod czym skryła się cała trójka. Gdy byli już bezpieczni pod materiałem, poczuli napór piasku, który miotał się we wszystkie strony, a którego przybywało.

        Lullasy nie wyglądała na zmartwioną czy szczęśliwą. Była zamyślona, nijaka niemalże. Węże na jej głowie zaś trącały się o siebie nawzajem swymi główkami, walcząc o ograniczoną pod kocem przestrzeń.

- Czy niewolnik, który nie pragnie wolności, ma jakikolwiek cel w życiu, gdy ta wolność go znienacka dosięgnie? - spytała, mówiąc oczywiście o sobie samej. Nie było już nikogo w pobliżu, kto dałby jej jasny rozkaz. Nie wiedziała gdzie i do kogo iść. - Zostałam wykupiona dla księcia Medarda, którego nawet nigdy nie widziałam, a którego prawdopodobnie nigdy nie zobaczę. Czyja to wina, że nie dotarłam do swojego pana? O ile ten nadal jest moim panem. Nie wiem - przemówiła, a wątpliwość przepełniała jej słowa.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet spojrzała na Lullasy i słuchała jej słów. Zdziwiła ją trochę jej wypowiedź.

- A chcesz być niewolnicą? Dlaczego? Przecież wolność jest znacznie lepsza, no i jestem dla ciebie miła, bo chciałabym się zaprzyjaźnić. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? – po podaniu kielicha eugonie smokołaczka jeszcze bardziej wytrzeszczyła swoje gadzie oczy – Nie, czułabym się dziwnie, nikt nigdy mi nie służył… To byłoby głupie, jeszcze bym się rozleniwiła – uśmiechnęła się lekko.

Dziewczyna ucieszyła się, widząc jak naturianka pije. Przez chwile zwierzołaczka pozostawała wpatrzona w wężowe włosy Lullasy. Zastanowiło ją, jak to jest żyć z takimi wężami na głowie, co to syczą i mogą kogoś ukąsić. Dodatkowo ciekawym widowiskiem było dawanie krwi włosom, doprawdy uroczę. Sechmet zastanawiała się, czy nawet takie włoso-węże trzeba karmić, no skoro piły to pewnie i jadły.
Nadszedł czas burzy piaskowej, jak dobrze, że smokołaczka miała swojego pseudosmoka, który był odważniejszy niż ona. Szybko udało całej trójce schronić się pod materiałem. Niby bezpiecznie i byli trochę osłonięci przed piaskiem, ale mimo to na tym starym kocu zbierały się miliardy drobnych ziarenek, stających się coraz cięższymi.

- Em co? – spytała zdezorientowana Sechmet – Tak, zawsze możesz sobie wyznaczyć jakiś cel, być wolnym czy robić co się tylko chce. Książe Medard? Nie znam go, ale nie martw się Lulli, to niczyja wina, tak potoczył się los, wszystko w końcu się jakoś ułoży – mimo niewygodny przysunęła się do niej i przytuliła naturiankę.

Na zewnątrz zaś zrobiło się bardzo spokojnie, co starał się zasygnalizować Ami. Klepnął łapą kolejno, swą panią, a następnie eugone.

- Chyba powinnyśmy już wyjść – dziewczyna z lekkim trudem podniosła koc pokryty piachem, faktycznie już wszystko się uspokoiło - Myślę, że powinnyśmy poszukać oazy albo czegoś… czegokolwiek – stwierdziła.

Nim jednak ruszyła podeszła do swojej koleżanki i podała jej dłoń, by pomóc wstać. Im oczom ukazał się niewielki miecz wbity w piach, spływała po nim krew. To musiało oznaczać, że nie są tu sami, tylko kto tu był i co tu się do licha działo. Ami warknął i poleciał poszukać nieproszonych gości. Wrócił przerażony i wręcz popchał dziewczyny w stronę znaleziska. Leżało tu ciało, ciało z wielką dziurą na klatce piersiowej, brakowało serca.

- Chyba powinnyśmy się ukryć – powiedziała zmiennokształtna do Lull.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        W momencie, gdy Lullasy została przytulona pod kocem, drgnęła ona nieco. Odruchowo skojarzyła dotyk z tym, iż wkrótce zostanie albo zraniona, albo też wykorzystana. Na szczęście jednak nie zrobiła nic, zdołała bowiem zrozumieć, iż żaden z tych zamiarów nie był tym rzeczywistym, którym pałała Sechmet. Eugona odetchnęła głęboko, starając się chociaż przez chwilę przemówić nie emocjami, a logiką, której trochę miała w tej swojej główce.

- Panno Sechmet… Doprawdy, jesteś uosobieniem dobra, jednym z niewielu, które miałam okazje spotkać. Ty jednak jesteś pierwsza, która by spotkała mnie, gdy nie czuwa nade mną mój pan, bądź ktokolwiek inny. Nie wiem, o jaką dokładnie przyjaźń ci chodzi, lecz w każdym razie, nie mam nic przeciwko, tak więc śmiało. Nigdy w moim życiu nie myślałam nawet, by mieć coś przeciwko. I w tym właśnie rzecz, panienko. Jak powiedziałaś, zawsze mogę robić to, co chcę, zawsze mogę ustalić sobie cel bądź też nawet być wolną istotą. Ale…

        Odetchnęła nieco, lecz ta czynność przemieniła się w ziewnięcie. Była wykończona po wszystkim, co się ostatnio stało. To jedno rozwarcie ust zaraziło węża z jej głowy, który także ziewnął, a to zaraziło następne, i tak dalej, aż w końcu cała jej fryzura wraz z nią ziewała. Oczywiście Lullasy zasłoniła sobie usta kulturalnie, węże zaś nie za bardzo miały taką możliwość.

- … Rzecz w tym, że moim celem w życiu jest nieposiadanie własnego celu. Chcę, by nie móc robić tego, co chcę. Jestem wolna, więc swoją wolną wolą pragnę być zniewolona. Jestem pewna, że tego nie zrozumiesz, tak jak nieliczni, którym to mówiłam, ale służenie sprawia, iż czuje się spełniona. Każdy ból, który przyjmę jako niewolnica, choć okrutny w swej istocie, to jednak rozgrzewa moje kobiece serce. Nie wiem, jak to inaczej określić. Po prostu, jak to ludzie zwykli mawiać, w moim sercu płonie ogień pragnienia, żądny pochłonąć wszystko, co stanie na drodze do tego, co mu przeznaczone. A ów płomień, głęboko pod mą skórą, jest przeznaczony do tego, by był tłumiony, sponiewierany oraz zniewolony. I chociaż często nie widać tego przez moje krzyki bólu, łzy cierpienia czy rany, to jednak to wszystko mnie uszczęśliwia. To mój sens życia.

        Gdy przemawiała, jej szkarłatne oczy, którymi wpatrywała się w źrenice smokołaczki, były niczym ów ogień, o którym powiadała. Ogień, który gasnął w obliczu wolności. W końcu jednak odwróciła wzrok, po czym odezwała się ponownie.

- Zrozumiem, jeśli, o ironio, nie zrozumiesz mojego punktu widzenia, panienko Sechmet. Jestem tylko niewolnicą, nie potrafię zmyślnie przekazać tego, co przekazać pragnę. Mimo wszystko dziękuję. Może i nie pomożesz mi w spełnieniu tego, czego pragnę, ale dzięki tobie być może dożyje dnia, w którym ponownie będę podlegała czyimś rozkazom.

        W końcu zakończyła się rozmowa, a raczej niby-monolog wężowej niewolnicy, Ami bowiem zwrócił ich uwagę na to, iż można wyjść spod materiału. Lullasy wdzięcznie wypełzła, jakby spod pościeli, szykując się na spotkanie z arystokratycznym władcą, przed którym miała ukorzyć swoją głowę. Szybko jednak zakrwawiony oręż zwrócił ich uwagę, a zaraz po tym zwłoki odnalezione przez pseudosmoka.

- Tak, panienko Sechmet. Ty i pański zwierzak powinniście się ukryć - powiedziała eugona, dosyć pewnym głosem, po czym podpełzła do ostrza wbitego w piasek. Z lekkim trudem, ale udało jej się wydobyć broń, by następnie zacząć dzierżyć ją w obu dłoniach w sposób, który prawdziwego rycerza doprowadziłby do śmierci wskutek niemożliwego do powstrzymania napadu śmiechu. - Bez obaw, panienko. Chciałaś się zaprzyjaźnić, a słyszałam, że przyjaciele służą sobie pomocą. A czymże jest moja specjalność, jeśli nie służeniem, by inni mieli łatwiej?

        Spojrzała na Sechmet i starała się uśmiechnąć, lecz widać było w jej oczach strach, wymieszany z poczuciem obowiązku, który musiał zostać wykonany. Mając nadzieje, że Sechmet oraz Ami schowają się, podpełzła nieco przed siebie, po czym uderzyła ostrzem o najbliższą twardą powierzchnię, co by zwabić potencjalne zagrożenie w swoją stronę. Jej czupryna była w bojowym nastroju, gotowa rozszarpać wszystko, co będzie w zasięgu ich wężowych pyszczków. Lullasy tymczasem niepewnie rozglądała się, utrzymując się ciągle swoim ogonie.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet spojrzała eugonie prosto w oczy, gdy zaczęła mówić. Poczekała, aż skończy i sama się odezwała. Czuła się nieco nieswojo, gdy naturianka zwracała się do niej jak do swojej pani, to było niezwykle niekomfortowe dla takiej nieśmiałej osóbki.

- Proszę, Lullasy, nie mów do mnie w taki sposób, naprawdę lepiej będę się czuła, gdy powiesz po prostu „Sechmet”, a nie „Panno Sechmet”. Chwileczkę, jak to… nie wiesz, co to przyjaźń? – Smokołaczka spojrzała na nią z wielkim współczuciem i smutkiem.

Dziewczyna chciała coś jeszcze dodać, ale ziewnięcie eugony oraz węży na jej głowie zaraziło i zmiennokształtną. Dlatego też przez moment nic nikt nie mówił. Aczkolwiek Sechmet już miała się spytać o ten brak sprzeciwu naturianki, gdy ta znów zaczęła mówić. Słuchając jej słów, smokołaczka miała przez chwilę nieco nieokreślony wyraz twarzy, z lekka wpadający w zdziwienie lub zszokowanie. Jest wolna, więc nie chce być wolna i chce nie móc robić tego, czego chce. Od tego naprawdę mogło się zacząć kręcić w głowie, a owo kręcenie zostało uwidocznione przez podrapanie się przez dziewczynę w głowę.

- To dość… zagmatwane. Próbowałaś, choć kiedykolwiek, spróbować czegoś innego? Może jest coś, o czym nawet nie wiesz, a może sprawiać ci równie wielką radość. Jednakże jeśli tak nie będzie, o ile naprawdę tego chcesz, będę traktować cię jak niewolnicę, aczkolwiek nie z mych własnych zachcianek, ponieważ takowych nie posiadam, ale dlatego, że cię lubię i chcę ci pokazać, co to znaczy. – Uśmiechnęła się do Lull. – Według mnie przekazałaś trudną treść w najlepszy możliwy sposób i nie twą winą jest ciężar jej znaczenia, więc nie martw się o to. Nie mów „być może” na pewno dożyjesz, nie pozwolę ci tu tak umrzeć, proszę, uśmiechnij się, choć trochę — powiedziała Sechmet, ponieważ smutek biednej eugony sprawiał, że pełne empatii serce zmiennokształtnej zabolało.

Ostatnio tak dużo się działo i tak szybko, tyle negatywnych przeżyć i to, co musiała robić smokołaczka, piekielni. Tego było tak dużo, teraz troszkę się uspokoiło. Tylko jeszcze, by atmosfera stała się bardziej optymistyczna, to nawet pustynia nie będzie zdawać się takim złem ostatecznym. Teraz, gdy skończyła się burza, miało być lepiej, aczkolwiek pojawił się ten miecz znikąd, a świeża krew, która z niego spływała, oraz mnóstwo trupów wokół zwiastowało nic innego jak kłopoty. Zmiennokształtna westchnęła.

- O nie… My wszyscy powinniśmy się ukryć – poprawiła Sechmet, po chwili złapała się za głowę, widząc, jak eugona podnosi miecz. – O rety… Lull, posłuchaj… Jesteś zbyt słaba na jakiekolwiek walki, ukryjmy się razem i pomyślimy, co zrobić… Proszę? Albo… nie wiem… Jak powiem, że rozkazuję, to będzie ci bardziej pasować? – spytała nieśmiało.

Ami kręcił głową na prawo i lewo zdegustowany tą jakże marną sytuacją. Podleciał do eugony i warcząc, skrzecząc, a także próbując odstraszyć fałszywymi atakami, starał się wygonić naturiankę, by poszła się ukryć. W końcu zmęczony tą akcją wyrwał jej z rąk miecz i w ostre pazury chwycił dłonie Lullasy. Na szczęście uważał, by żadna krzywda jej się nie stała. Zaciągnął do Sechmet, po czym obie dziewczyny popchał po kolei głową w plecy, by się wreszcie ruszyły. Najwyraźniej miał dość tych ich pogaduszek. Zaprowadził je aż do niewysokiej, aczkolwiek całkiem szerokiej, starej wieży. O dziwo, tutaj drzwi się w miarę trzymały.
W środku było troszkę ciemno. Ami zionął ogniem i dzięki temu udało się odnaleźć pochodnię na ścianie, którą zapaliła już smokołaczka. Teraz mogli się rozejrzeć. Sufit wołał o pomstę do nieba i wyglądał, jakby za chwilę miał się zwalić. Bardzo bezpieczne miejsce, z deszczu pod rynnę. Jednak pseudosmok wylądował na ziemi i zaczął kopać w piachu, jakby coś pod nim zostało ukryte.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Eugona nie tyle co zignorowała słowa Sechmet, odnoszące się do poprzedniego wywodu Lullasy, jak i również odnośnie obecnego postępowania z mieczem, a raczej zareagowała dopiero po dłuższej chwili, poprzez zaciśnięcie swego mimo wszystko słabego uścisku na orężu. Stałaby tak, gotowa bezradnie zaatakować wszystko, co jej zagrozi, pewnie z wieczność, a nawet dłużej, lecz zapobiegł temu pseudosmok. Jego początkowy popis jedynie sprawił, iż niewolnica obróciła wzrok w stronę łuskowatej istoty, wzrok, który nie rozumiał ani nie potrafił zrozumieć zamiarów zwierzaka. W końcu jednak czyny siłowe tej małej istoty zarówno wytrąciły metaliczną broń z jakże niewyszkolonych rąk, jak i również zmusiły posiadaczkę owych rąk do przemieszczenia się w stronę, w którą przemieścić chciał się Ami.

“Nie pomyślałabym, nie śmiałabym myśleć, iż zwierzę potrafi być aż tak władcze. Lecz mimo wszystko to jest zwierzę. Na razie muszę być gotowa na to, iż zamiast rozkazów, będzie przychodzić po mnie śmierć, choćby i owo stworzenie się ze mną nie zgadzało. Niech mi mój p... przyszły pan wybaczy, bowiem niewolnica nie powinna dzierżyć z własnej woli narzędzia walki”.

        Gdy ostatnie słowa tejże myśli przeleciały przez głowę Lullasy, końcówka jej wijącego się ogona zdołała pochwycić i opleść się wokół rękojeści miecza, który obecnie był ozdobiony krwią i piaskiem. Tyle dobrego, że dźwięk, jaki wytwarzał się przy tarciu ostrza o pustynny grunt, był na tyle cichy, iż niezauważalny dla Sechmet i Amiego, którzy by bez wątpienia zareagowali aż nazbyt intensywnie. Dla pewności, Lullasy przemówiła, gdy jeszcze jej ręce były w szponach pseudosmoka.

- Pani Sechmet, to znaczy, Sechmet, twój zwierzak bez wątpienia dzieli z tobą troskę o dobro innych, nawet gdy inni na tę troskę nie zasługują.

        W końcu jednak dotarli do środka wieży. Smokołaczka rozpaliła ogień na czubku osamotnionej pochodni, a Ami postanowił w zagadkowy oraz wzbudzający przeróżne podejrzenia sposób kopać w piasku z niezwykłym pośpiechem. Wykorzystując ponownie okazję, Lullasy zaczęła końcówką ogona ruszać z boku na bok, jednocześnie naciskając ową częścią ciała w dół, wskutek czego po kilku chwilach przykrył ten skrawek ciała niewolnicy piasek, który jednocześnie okrył przed śmiertelnym wzrokiem oręż, który pół-kobieta nie chciała zostawić. Po raz kolejny było to niezwykle ciche, jednak znów, dla pewności, naturianka odezwała się swym uniżonym głosem w stronę smokołaczki.

- Wiesz może, czemu on to robi? Chce się bawić? Czy może potrzebuje on odrobiny prywatności oraz kawałka tkaniny?
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

- Hmm? Ami? On… cóż raczej powiedziałabym, iż kieruje się zdrowym rozsądkiem, którego nie przyćmiewają niektóre uczucia jak w moim przypadku – westchnęła, myśląc, jak słaba psychicznie potrafi być.

W wieży było w sumie dość przytulnie i gdyby nie groźba zawalenia, również uchodziłaby za niezwykle bezpieczne miejsce. Pseudosmok jednak znalazł rozwiązanie, aczkolwiek nie podzielił się nim z dziewczynami, najpierw musiał się upewnić, czy jego domysły się sprawdzą. Tak też się stało, w miejscu, w którym kopał, w końcu ukazała się klapa. Chwycił w zęby metalową kołatkę i podniósł. Skrzypnięcie okazało się tak głośne, iż Sechmet mimowolnie zatkała uszy.

- Myślę, że już mamy odpowiedź – stwierdziła zdziwiona smokołaczka. – Chodźmy sprawdzić, co jest na dole.

Droga pod klapą była niezwykle pochyła, żadnych schodów, ale strasznie niski sufit zmuszał, by ten, kto pragnie tędy przejść, musi to zrobić na czworaka. Pseudosmok bez zastanowienia pierwszą wepchnął Lullasy, w końcu węże pełzają, to nie powinna mieć problemów z przejściem. Drugi ruszył sam czerwony gad, by w razie zatrzymania się naturianki popchać ją do przodu. Ostatnia weszła zmiennokształtna. Bardzo niepewnie położyła się, niemal na brzuchu, idąc w dół tym dziwnym, ciasnym tunelem. Gdzieniegdzie przemykały spłoszone pająki i trzeba było rozwalić niejedną pajęczynę. Na szczęście przejście okazało się bardzo krótkie.
Gdy już wszyscy wyszli, mogli ujrzeć coś, czego z pewnością się tutaj nie spodziewali. Ładnie urządzony i zadbany pokój. Stał tu niewielki stolik oraz spore lustro, w które, jeśli się spojrzało, to pokazywało, co się dzieje teraz na powierzchni. Tuż obok widniały drewniane, na szybko zrobione drzwi. Wokół dało odczuć się w pewien sposób magiczną aurę. Sechmet, z obawą, bardzo nieśmiało otworzyła drzwi i zajrzała, co takiego skrywają. Ami, zniecierpliwiony tymi ceregielami, wparował pierwszy. Znalazł się w ładnym korytarzu, w którym unosiła się woń czegoś niebywale smakowitego. Skuszony poleciał w stronę zapachu.

- Chodź, Lull, sprawdzimy, co takiego znalazł. – Uśmiechnęła się do eugony.

Pomieszczenie oświetlały magiczne, lewitujące ponad nimi płomyki. Weszli prawdopodobnie do salonu, gdzie ktoś nucił jakąś dziwną melodię, pochlipując jakby przy tym. Smokołaczka zaskoczona poszła to sprawdzić, bo jej dobre serce nie pozwoliłoby przejść obok czyichś łez obojętnie.

- Halo? Czy coś się stało? – spytała, próbując odszukać zasmuconą osobę.

Jednakże w tym momencie nastała kompletna cisza, owy mieszkaniec albo mieszkanka zapewne zamarła ze strachu, słysząc, iż nie jest całkiem sama w tych podziemiach.
Niespodziewanie zza jednej ze ścian wyskoczyła kobieta uzbrojona w dość ostro zakończoną dzidę i celowała prosto w smokołaczke.

- Czego chcesz?! – mówiła tak zachrypłym głosem, jakby jej struny głosowe zostały użyte po raz pierwszy od kilku lat.

Zmiennokształtną wstrząsnęło, ponieważ nie była przygotowana na coś tak nagłego. Znieruchomiała i przyglądała się tutejszej. Kobieta miała starą, brudną suknię, poplamioną barwnymi plamami, być może pochodziły z jakichś eliksirów. Oczy miała nienaturalnie fioletowe, a jej nieco poniszczone, sięgające do pasa zielone włosy dodatkowo pogłębiały wrażenie, iż ta osoba to jakaś wariatka. Natomiast cała jej sylwetka zdawała się gubić w cieniu, tak bardzo wychudzona się okazała, a jej ręce trzęsły się, równocześnie wprawiając w lekkie drgania trzymaną dzidę.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Eugona nie wierzyła w szczęście, jakie jej towarzyszyło. Oręż, który wcześniej trzymany był przez jej ogon, udało się przemieścić do jej rąk bez zwracania uwagi smoczej parki i to w dodatku tuż przed momentem, gdy musiała pierwsza przepełznąć przez krótki tunel, który wcześniej skryty był pod klapą. Nie odzywała się za dużo jak dotąd, bowiem nie chciała ryzykować, że ktoś zwróci na nią mocniej uwagę i przez to zauważy, że przemyciła broń, czyli coś, czego niewolnica nigdy nie powinna dzierżyć.

        W każdym razie, gdy tylko dotarli do pomieszczenia, gdzie już pełzać nie było, Lullasy skupiła się częściowo na rozglądaniu się, a po części także na tym, by trzymany w lewej ręce miecz zakrywać za swoimi plecami, a by tego dokonać, trzymała się tak z tyłu, jak to możliwe. Przez chwilę, gdy była taka możliwość, niewolnica dyskretnie spojrzała w lustro, by ujrzeć swoją zabrudzoną sylwetkę. Wężowa fryzura, choć wiła się, to jednak cicha była, bowiem spali wszyscy mieszkańcy głowy naturianki. Bez wątpienia nie wyglądała na zwykłą eugonę, ale i niewolnice było w tej chwili ciężko wypatrzeć.

“Ciekawe, kiedy wszystko wróci do normy. Tęsknie za spokojnymi czasami, gdzie wszystko było proste i przejrzyste.”

        Pewnie rozmyślałaby tak dalej, ale Sechmet udało się wywabić na widok przedziwną kobietę, która, choć wyglądała jak siedem nieszczęść, to mimo wszystko była uzbrojona. Oba te fakty sprawiły jednak, że Lullasy odważyła się przepełznąć przed Sechmet, by nie kryjąc już ostrza, chwycić rękojeść w obie ręce, a czubek metalu był wymierzony w nowo odkrytą postać. Nie była to odwaga, bo Lullasy nie kryła swojego strachu przed nieznaną osobą, ale było też widać, że poczucie obowiązku nakazało jej zrobić to, co zrobiła.

- Choć ta, z którą od pewnego czasu przebywam, nie włada nade mną, to jednak w obecnej sytuacji tylko ona może mi pomóc powrócić z tych nieprzyjaznych terenów. Odłóż to, co dzierżysz, inaczej będę bronić panienkę Sechmet, raniąc to, co jej zagraża.

        Te słowa przebudziły śpiochy łuskowate, które po początkowych ziewnięciach i nieprzytomnym spojrzeniu na okolicę, zaczęły… dbać o czystość swoją i Lullasy, najprawdopodobniej myśląc, iż jest ranek. Lizały się nawzajem, oczyszczając się z wszelkiego brudu, ale także i twarz naturianki została ofiarą językowatego oczyszczania. Bez wątpienia Niewolnica była o tyle zawstydzona tą sytuacją, co zażenowana.

- To… Nie powinno mieć teraz miejsca. - Powiedziała, lecz nawet nie próbowała tego przerwać, bo wszelkie próby byłyby daremne, a i przed nią wciąż stało potencjalne zagrożenie. Z tego też powodu, nie przestawała trzymać broni w gotowości.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Ami warknął, widząc, iż naturianka jednak przytachała ten miecz, który miała zostawić na górze. Mimo to postanowił na razie nie ingerować, czekał na reakcję tamtej nieznajomej. Jedyne, co zrobił, to przybranie pozycji, gotowej do bezpośredniego ataku.
Zielonowłosa kobieta wysłuchała Lullasy, patrząc na nią przenikliwie, na jej twarzy malował się zaś trudny do zidentyfikowania wyraz. Drżała jakby ze strachu, jednocześnie odważnie spoglądając w oczy przedstawicielce tak niebezpiecznej rasy, jakimi są eugony. Wyszła z cienia nieco bardziej, dla bezpieczeństwa celując w całą trójkę nieproszonych gości. Teraz dało się zauważyć parę skrzydeł. Niestety, były w fatalnym stanie. Piór nie zostało już zbyt wiele. Natomiast te, które wciąż się trzymały, zostały jakby w akcie rozpaczy, przywiązane cienkim sznurkiem do mocno widocznej głównej kości, idącej od pleców anielicy. Sądząc po czarnych resztkach upierzenia, musieli trafić na upadłą niebiankę.
Kobieta, na widok węży liżących Lull, znacznie opuściła dzidę i nawet się uśmiechnęła. Nie kryła swojego rozbawienia. Po chwili namysłu anielica odłożyła swoją broń i czekała, aż naturianka zrobi to samo ze swoją. Pseudosmok jednak, nie mając ochoty czekać, podbiegł i podskoczył, wytrącając oręż z rąk niewolnicy.
Sechmet zaś patrzyła na to, kryjąc się w cieniu eugony. Ciągle na swojej drodze spotykała coś złego, nieprzyjemnego, musiała walczyć z tymi, których naprawdę się boi. Dlatego też teraz nie miała ochoty nic robić, by nie przyczynić się do wybuchu jakiejś jatki.
Niestety nastała chwila krępującej ciszy, co powodowało bardzo niekomfortowe uczucie dla takiej nieśmiałej i aspołecznej osóbki. Musiała to w końcu przerwać.

- Kim… kim tak właściwie jesteś? – zmiennokształtna spytała piekielną.

- Aurelia… - powiedziała zachrypłym głosem. – Nie chciałam was atakować, myślałam, że macie jakieś złe zamiary… wiecie… w końcu, jak widać, jestem upadłą – powiedziała ze smutkiem.

- Oh… my również się wystraszyliśmy… I ja jestem Sechmet, to mój pseudosmok Ami oraz towarzysząca mi od pewnego czasu Lullasy.

- Miło was poznać. W ramach przeprosin za tę całą sytuację może… może czegoś potrzebujecie? Znam się na alchemii i magii jak mało kto… mogę naprawdę wiele… - mówiła z uśmiechem, który zdradzał jej radość z tego, iż trafiła na dobre towarzystwo.

Po chwili ruchem ręki nakazała, by iść za nią. Zaprowadziła swoich gości do swojej pracowni, gdzie stało mnóstwo półek zapełnionych do granic możliwości barwnymi eliksirami, książkami i skrzynkami wypełnionych zapewne niezbędnymi składnikami... Samo pomieszczenie również zachwycało swoim ogromem, jak na miejsce pod ziemią.

- Oto moje królestwo! – krzyknęła z dumą.

- Wooohaaa… – zdumiała się smokołaczka.

- Specjalizuję się w różnych dziedzinach, jakby dręczyła którąś z was jakaś klątwa lub coś podobnego, mogłabym ją zdjąć pod warunkiem… że trochę byście mi dotrzymały towarzystwa. Jestem taka samotna… Siedzę tu już całe wieki…niedługo chyba dobije ósmego… Ehh…
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Lizana przez własne włosy, czy też raczej węże zastępujące włosy, okradziona ze zdobytej broni przez pseudosmoka, a nawet uznana za całkowite przeciwieństwo zagrożenia przez nieznajomą, Lullasy poddała się, opuszczając głowę tak, że wzrok jej wbił się w podłogę. Postanowiła przez pewien czas milczeć w ten sposób, co by móc okryć się w hańbie oraz własnej bezużyteczności.

        Była w tym cichym i uniżonym stanie aż do momentu, gdy upadła anielica nadmieniła, jak długo znajduje się tu samotnie.

- Upadłe anioły to stwory zaprzeczające woli tego, który włada Niebem, jeśli dobrze pamiętam. Zaprzeczają woli tego, który według opowiadań, jest niezwykle dobry, a więc zaprzeczają dobru. Czemu ktokolwiek ma być ufny wobec ciebie? Wyglądasz, jak wyglądasz, ale ja jako niewolnica wiem, kiedy okazać litość i współczucie. Ty jak dotąd nie zapowiadasz się na kogoś, kto na te rzeczy zasługuje. - Powiedziała, głosem, któremu daleko było do pokory czy skruchy. Niemal nie pasowało to do niewolnicy, choć widać było, iż Lullasy po prostu nie widzi w upadłej kogoś, komu miałaby służyć. - Powiedz więcej o sobie, cokolwiek, co miałoby sprawić, iż przynajmniej ja tobie zaufam. Panienka Sechmet ma miękkie serce, ona bez wątpienia to zrobi, skoro nawet mnie obdarowała na tak wiele sposobów.

        Po tych słowach podniosła delikatnie głowę, po czym nieśmiało spojrzała w stronę Smokołaczki.

- Panienko… to znaczy… Sechmet. Miej baczenie na to, co robisz. Nie zaatakowała, bo równie dobrze nie musi teraz atakować. Może planuje jakoś inaczej zagrozić nam. To nadal jest możliwe, szczególnie że znamy, a właściwie, zobaczyliśmy ją ledwie minuty temu.

        O ironio, dalej była czyszczona przez węże czyścioszki, przez co jej słowa były o wiele mniej poważne, niż miały być. Ale cóż, nie miała nad nimi pełnej władzy, o ile jakąkolwiek władzę niewolnica mogła mieć.
Awatar użytkownika
Kassani
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kassani »

Wokół Kassani roztaczała się ciemność. Trwała ona nawet wtedy, gdy dziewczyna otworzyła oczy. Wpierw przez zawroty w głowie nie zdawała sobie sprawy z tego, gdzie się znajduję, ale szybko nadający słowa głosik, rozbrzmiewający dookoła niej przypomniał jej o tym, jak przy zwiedzaniu ruin znalazła przejście w środkowej ścianie jednego z domów. Zaglądając do niego, nie zauważyła, że podłoga byłą pochyła i przez swoje gapiostwo, spowodowane zbyt wysoką, jak dla niej, temperaturą, poślizgnęła się na śliskiej podłodze, kryjącej się pod piaskiem i zjechała w zawrotnym tempie szybem w dół. W pewnym momencie tunel się skończył, a ona wpadła z mocnym uderzeniem w górę zaległego w pomieszczeniu piasku, co nieco zamortyzowało upadek. Jej utrata przytomności trwałą zaledwie chwilę, lecz nie zmieniło to faktu, że podczas tych niespełna paru minut Tyen zaczął świrować.

- Nie, nie, nie! Co to, to nie! Ja się na takie coś nie zgadzam! Nie umieraj mi w tym miejscu nielocie! Oddychaj, oddychaj! Lekarza! Jeśli tu umrzesz i nikomu nie przekażesz medalionu, zostanę tu na zawsze do usranej śmierci! Nie zgadzam się! To pogwałcenie praw zwierząt! Już dostaję palpitacji serca! Słyszysz? Odezwij się! - krzyczał zaciekle nietoperz, latając bez ładu i składu po pomieszczeniu, mając doskonałe pole widzenia w ciemności.

Naturianka potarła głowę i całkowicie olała towarzysza, mając ważniejsze sprawy na głowie takie jak zdobycie ognia. Wymacała w torbie wcześniej przyszykowane patyki i kawałki szmat, które wpierw owinęła wokół drewnianych kijków, a następnie polała łatwopalną substancją, którą rozpoznała po zapachu, jaki wydzielała po odkręceniu buteleczki. Całe szczęście dziewczyna dobrze orientowała się, co i gdzie nosi w torbie, więc pomimo powolnych ruchów nie zajęło jej to jakoś specjalnie dużo czasu.
Gdy tylko światło oświetliło komnatę, nietoperz patrzył na uśmiechającą się Kassani spojrzeniem, które mogłoby zabić. Fellarianka z uśmiechem na ustach wstała i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, w którym oprócz piasku, mosiężnych drzwi i starej, połamanej, drewnianej szafy nic nie było.
Dziewczyna wraz z nietoperzem, nie widząc możliwości powrotu przez spad, którym tu przybyli, otworzyli drzwi i ruszyli ciemnym korytarzem, mając za oświetlenie tylko marną pochodnię.

- Nie dąsaj się tak... Szybciej było po prostu udowodnić, że żyję, zamiast przekonywać cię, iż nie przemawiam do ciebie, będąc już po tamtej stronie - powiedziała naturianka do Tyen'a w trakcie wychodzenia z pomieszczenia.

Jej towarzysz marudził jeszcze chwilę pod nosem, lecz zaraz też usiadł potulnie na jej ramieniu i rozglądał się po korytarzu, szukając ewentualnych zagrożeń. Szli tak z pół godziny, gdy trafili na drewniane drzwi na końcu tunelu. Kassani wbrew ostrzeżeniom Tyena, bez namysłu otworzyła drzwi, za którymi znalazło się...
... przytulnie urządzony pokój, z kominkiem, w którym tlił się ogień oraz bordowoczarnymi meblami stylizowanymi na styl gotycki.

- No proszę... A ty się bałeś lochu z porozrzucanymi kośćmi szkieletowymi - mruknęła pod nosem Fellarianka do swojego towarzysza.

Dziewczyna widząc ślady życia, ostrożnie przemierzyła pokój, aby następnie wyjść z niego do następnego holu, który tym razem oświetlony był przez magiczne kule światła. Urządzony był bardzo ekskluzywnie, co mocno zdziwiło intruzów. Nie wałęsali się tam długo, gdy trafili do ogromnej sali wypełnionej książkami i najróżniejszymi składnikami i przyrządami alchemicznymi. Na ten widok oczy Kassani
wręcz się zaświeciły. Poczuła się, jakby trafiła do nieba i gdyby nie to odizolowanie od natury zostałaby tu, póki nie sprawdzi każdego zakątka tego pomieszczenia. Szybko też ocuciła się z pierwszego wrażenia, gdy usłyszała głosy jakichś ludzi. Nachyliła się i przez barierkę od balkonu wewnątrz tego pomieszczenia spojrzała na pokój rozciągający się poniżej. Niedaleko niej stały trzy osoby, które nie wyglądały na przyjaźnie nastawione. Fellarianka rozpoznała w jednej naturiankę. Pozostałe zakwalifikowała jako zmiennokształtną i piekielną o ile jej pamięć nie płatała jej figli. Po chwili barierka, na której się opierała, zaczęła złowrogo trzeszczeć, lecz dziewczyna zignorowała ten fakt. "Cholera, jeśli mnie tu nakryją, może zrobić się nieciekawie..." pomyślała. Niestety nie zdążyła się wycofać, gdyż rama pod nią, która widocznie byłą przestarzała, pękła, powodując upadek dziewczyny z balkonu wprost na kanapę poniżej wraz z drewnianymi odłamkami barierki.

- Ała... Chyba jednak ostatnimi czasy lekko przytyłam... - mruknęła do siebie naturianka, narzekając wewnętrznie na swoje gapiostwo. Pomimo obolałych kończyn, zdołała szybkim ruchem wstać i z lekkim ukłonem, szukając oczami drogi na zewnątrz w razie ucieczki, powiedziała głośniej do kobiet tam zebranych: - Dzień dobry i przepraszam bardzo za tę ramę, ale nie była już do końca sprawna.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Pseudosmok wywrócił oczami, widząc zachowanie Lullasy, kompletnie jej nie potrafił zrozumieć, natomiast Sechmet w tej chwili bardziej zaaferowana była nieznajomą. Piekielna zaś, słysząc słowa naturianki, złapała się za głowę i zaczęła kiwać nią na lewo i prawo zaprzeczając.

- Nie, nie, nie! To nie tak! Anioły muszą być posłuszne woli Pana, muszą robić to, do czego zostali wyznaczeni… Ja nie chciałam się sprzeciwić, ale moją miłość do Pana wyparła miłość do śmiertelnika… Chciałam pozostać na ziemi, żyć jak ludzie, ale… No, jakoś tak wyszło, no i musiałam uciekać… Przypadkowe zabójstwo – mówiła niezbyt spójnie, jakby jej wspomnienia dopiero co napływały, ale trudno się dziwić, przecież… osiem wieków to całkiem sporo czasu.

Upadła odnalazła wzrokiem zakurzony fotel i na niego usiadła, bokiem, by unikać ruszania pozostałościami skrzydeł. Może wciąż odczuwała jakiś ból przez nie, kto wie, co je tak bardzo zniszczyło.

- Nie jestem zła… Może i nie, rany dawno się zagoiły, zostały tylko blizny… jakoś żyję, choć czasem pragnę śmierci. Naprawdę nie upadłam, bo stałam się równa diabłom… Upadłam, bo kochałam… Tamten anioł był zazdrosny, ja musiałam coś zrobić, nie chciałam go zabić… Wiem, że nie wzbudzam zaufania, ale naprawdę nie mam po co knuć jakichś intryg u kresu mego żywota. Oh, ma pamięć, już nie jest zbyt dobra… No, mówiłam śmiertelnik… miłość zabójstwo nieumyślne jakoś tak to było, już naprawdę nie pamiętam, ale wiem, że nie upadłam, by być równa diabłom. Oh, jak to było… Moje skrzydła... Ah! To tak bolało… nadal boli… wieczny cierpienie. – Skryła twarz za swoimi wychudzonymi dłońmi i ucichła na chwilę.

- Lullasy, przecież widać, iż mówi prawdę, musiała naprawdę bardzo cierpieć. Nie wierzę, że mogłaby być zła. Boję się piekielnych, bo wiem, iż są groźni, ale ona była aniołem, przecież nie może być całkiem zła i to, co mówi, temu przeczy. – Smokołaczka postanowiła stanąć w obronie anielicy i nawet delikatnie ją uściskała, by poprawić kobiecie humor.

Niespodziewany hałas wystraszył Sechmet, dlatego krzyknęła zaskoczona, po chwili jednak przerażenie zmieniło się w zdziwienie. Kolejna osoba w takim miejscu, będącym nieodkrytym przez tak wiele lat? Ciekawe…
Pseudosmok podleciał do fellarianki i przyjrzał się jej dokładnie, krążąc nad nią, niczym sęp nad swą przyszłą ofiarą, w tym wypadku nie trwało to długo, bo zaledwie po chwili wrócił do swojej właścicielki.

- Nic się nie stało – stwierdziła równie zaskoczona upadła.

- Hej… Kim ty jesteś? – spytała nieśmiało smokołaczka.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Haniebne lizanie w końcu się skończyło, bowiem węże uznały, iż taki stopień twarzowej higieny będzie adekwatny w tej sytuacji dla Lullasy. Postanowiły po skończonej czynności jeszcze poziewać w parach, ukazując swe urocze do bólu pyszczki od środka, by zaraz po tym syczeć i wić się w różne strony, bez celu, ani też bez ważniejszego powodu.

        Eugona westchnęła, jednak nie za sprawą tego, iż już dłużej nikt nie ślini jej twarzy, a przez to, iż jej słowa miały siłę przebicia morskiej bryzy. Upadła zaprzeczyła oskarżeniom, wyjawiając swą tragiczną historię, która w rzeczywistości nie tknęła serca niewolnicy, bowiem to tylko wobec wybranych okazywało cokolwiek. Każde słowo Aurelii było bowiem w tej sytuacji bezwartościowym śmieciem, skorupką, w której brakowało czegokolwiek w środku, a która uderzała o mur utworzony z bezlitosnego lodu, wyciosanego tymi samymi łańcuchami, które kiedyś przerodziły wężową damę w nic niewartą służącą. I mur ten stałby pewnie po wieczność, gdyby nie słowa Sechmet, która mimo wszystko była w oczach Lullasy kimś, komu w ostateczności należy się szacunek, przynajmniej do czasu, aż znajdzie się ktokolwiek bardziej odpowiedni. Dlatego też, gdy smokołaczka stanęła w obronie pozornie niewinnej istoty, Lullasy wycofała się, dosłownie i w przenośni, bowiem przepełzła w milczeniu nieco do tyłu, a w stronę zmiennokształtnej pochyliła głowę na znak, iż nie będzie sprzeczać się z jej słowami.

“Jestem zmęczona. Bardzo zmęczona. Tyle się działo, tyle widziałam, tyle wycierpiałam, a to wszystko ciągnie się ledwie dzień, może dłużej. Co jeszcze mnie czeka?”

        Jak na zawołanie, w tym momencie skrzypnięcie przeszyło powietrze niczym strzała niedobitka, by zasygnalizować nadchodzący opad fellarian. I chociaż ledwie jedna przedstawicielka tego gatunku spadła, to jednak zaskoczona Lullasy, po krótkim syknięciu wynikającym z tego, iż wystraszyła się tego wydarzenia, spojrzała w górę, czy też nie widać chmur bądź też portalu żadnego, co by mogła się dowiedzieć, czy ma się spodziewać jeszcze czegoś bądź kogoś.

        W każdym razie, szybko jej wzrok wrócił na mamroczącą kobietę, która szybko jednak ogarnęła się, by znienacka wstać, a zarazem okazać niemalże, a może i nawet faktycznie nienaganne maniery nawet w tak niecodziennej sytuacji, jak ta teraz. W oczach Lullasy błysnęła iskierka zadowolenia, bowiem w końcu spadło na nią szczęście spotkania kogoś, kto przynajmniej na postawie pierwszego wrażenia mógłby być kimś godnym, kto by ponownie poprowadził ją na ścieżkę usługiwania.

“Czy jest szansa, iż jest ona wysłanniczką księcia Medarda, która ma za zadanie zabrać mnie w końcu do niego?”

        Niepewnie, ale powoli podpełzła w stronę Kassani. Pochyloną postawę przybrała, co by nie urazić nowo przybyłej, a także, by ukazać szacunek, którego nie wyznawały węże zamieszkujące głowę naturianki. Te bowiem syczały chaotycznie, wiły się nerwowo, a nawet kłapały swymi uroczymi paszczkami, jakby chciały schrupać fellariankę. W końcu, gdy wężowa niewolnica była wystarczająco blisko, wykonała ona ukłon, który godny by był nawet, by przywitać króla potężnego państwa.

- O pani, zwą mnie Lullasy. To zaszczyt spotkać kogoś, kto zachowaniem reprezentuję tych, którym służę bezgranicznie. Jeśli można, wypowiedz swe imię, pani, by moje usta mogły je cichutko wymawiać ku twemu zadowoleniu.

        W czasie gdy to mówiła, wciąż była pochylona, a jej uwężowiona łepetyna była dosyć blisko fellarianki. Jeden z węży postanowił to wykorzystać, bowiem rozciągnął się tak daleko jak mógł, tylko po to, by zacząć przeżuwać pierwszy lepszy kawałek odzienia Kassani, którym okazał się jakże smakowity i pożywny dla węży… kolczasty pasek. O dziwo malutka wężowa paszcza skutecznie omijała niebezpieczny element, skupiając się na pasku właściwym. Inne, widząc swego towarzysza, też już zaczęły wyciągać się w stronę wspaniałej przekąski wierzchniej.
Awatar użytkownika
Kassani
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kassani »

Dziewczyna spojrzała na naturiankę, która zbytnio się zbliżyła i z lekkim uśmiechem zmieszanym z niepokojem odpowiedziała:

- Kassani... - Nie zdążyła nic dopowiedzieć, gdyż jeden z węży Lullasy zaczął podgryzać skórzany pasek fellarianki. Zanim zareagowała zrobił to wpierw Tyen, który rzucił się na węża gryząc go i drapiąc. Ta szybko złapała go, aby nie narobił więcej szkód i odsunęła się. - Przepraszam za to... Jest trochę nieobliczalnym nietoperkiem.

- Ja ci dam nieobliczalnym... Ten parszywiec zaczął psuć twoje ubrania. Ty masz pojecie ile one kosztują? A gdyby ten wąż cie w tej chwili zaatakował? Czy ty w ogóle nie myślisz nad swoim bezpieczeństwem? Doprawdy mogłabyś chociaż raz... - zaczął gderać niczym matka kwoka, próbując się wyrwać z uścisku. Koniec końców zgromadzeni w pokoju i tak słyszeli tylko zwykłe piski zamiast słów, więc dziewczyna nie musiała się martwić o to, co tym razem wymyśli.

- Jestem Fellarianką i podróżuję w kierunku miasta Danae. Podróżowałam niedaleko tych ruin, a słysząc wcześniej o rzadkich roślinach rosnących tutaj, musiałam zajrzeć w parę miejsc, aby je zdobyć - odezwała się do nowo poznanych, które nie wyrażały wrogich zamiarów wobec niej.

Dziewczyna rozejrzała się ukradkiem po pomieszczeniu, aby odkryć jeszcze większe pokłady książek, ale też różnych różnych nieznanych jej roślin, do których miała tylko ochotę podejść i je zbadać, a następnie zabrać ze sobą. Niestety jej moralność ją przed tym powstrzymywała. Tyen nie miał takich problemów i zdenerwowany zaczął latać pomiędzy najróżniejszymi rzeczami, co chwili komentując co poniektóre cicho pod nosem.
Kassani spotykając kobiety, tym razem na spokojnie wyczuła ich dobre aury, które na początku były wręcz przykryte inną większa i groźniejszą. Nic więcej do niej nie dotarło, a ona skrzywiła się w duchu, że nie potrafi więcej wyczytać.

- Cóż... Przepraszam za zniszczenie paniom balkonu... Nie był zbyt wytrzymały. I o ile bym mogła.... Znaczy... Chciałabym się tu rozejrzeć... Strasznie tu wszystko wygląda na interesujące! - powiedziała niepewnie, lekko przekręcając i rękę i słowa.
Zablokowany

Wróć do „Zatopione Miasto”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości