Elfidrania[Karczma "Andurski Gryf"] Czy jesteśmy rodziną?

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Gerald ucichł natychmiast kiedy palec kobiety spoczął na jego wargach. Zaskoczyła go tym gestem zupełnie. Uniósł lewą brew i słuchał co mówi. Nagle na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech. Pocałował jej kciuk, podobała mu się ich bliskość. Jego jedna dłoń zsunęła się na dół pleców Villemo, drażniąc jej skórę.
- Wiesz... masz rację, dzień jest jeszcze młody.
- Nie musimy wstawać znów aż tak wcześnie - dodał jeszcze. Przesunął sobie dłoń kobiety na swój kark i mocnym gestem zagarnął ją bliżej.
Teraz stykały się prawie ich usta. Chwilę mierzył ją bacznym, bystrym wzrokiem próbując odgadnąć czego pragnie dziś. Nie mógł tego tak od razu dostrzec w jej oczach. Dlatego odważył się na pocałunek, sprawdzając czy właśnie tego oczekiwała. Ta nieodgadniona natura Villemo, ciekawiła kowala i wyczulała jeszcze bardziej na sygnały od demonicy.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Tak, tego właśnie chciała Villemo. To że bywa szalona pokazywała bardzo rzadko i niewielu osobą. Gerald był wyjątkiem pod wieloma względami. Całując się z nim, przez myśl przeszło jej pytanie czy będzie kiedykolwiek w stanie go pokochać. Jej serce mimo wszystko ciągle było jeszcze zamknięte. Niczym nierozkwitniety kwiat, który bardzo powolutku, łapiąc słońce, zaczyna nieśmiało rozkładać swoje płatki, lecz gdy tylko padnie na niego odrobina cienia znów chowa się i kuli. Vi potrafiła kochać bardzo mocno, ale wiele wód w rzekach musiało upłynąć nim zaczynała czuć, że w jej sercu gości miłość. Po ostatnim zawodzie jaki sprawił jej rycerz bała się, że już nigdy nikogo nie pokocha. Gerald był jednak inny niż wszyscy których dotąd poznała. Jego rozbrajajaca szczerość i prostota były tak odmienne od tego co spotkała do tej pory.
- Gerald - odezwała się cicho odsuwajac się od mężczyzny po długim i namiętnym pocałunku.
- Opowiedz mi o sobie - szepnęła - chcę Cię poznać. Opowiedz mi o swoim życiu. O tym jak spędzałeś długie zimowe wieczory. Co robiłeś, kiedy jako dziecko spadł pierwszy śnieg. Gdzie było Twoje ulubione miejsce zabaw. Opowiedz mi o swojej pierwszej miłości. O rodzicach. Jaki jest Twój ulubiony kolor, zapach, smak, czy lubisz jeść owoce. Skąd wziął się Węgiel i czemu go przygarnąłeś. Chciałabym żebyś powiedział mi wszystko co tylko chcesz bym wiedziała. Naprawdę bardzo chcę Cię poznać.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Przez twarz kowala przebiegł delikatny uśmiech. Nim zaczął opowiadać jej o czymkolwiek, zmrużył oczy przyglądając się jej. Wolną dłonią odgarnął włosy Villemo w geście czułości. Ramieniem przyciągnął ją do siebie, przytulając do piersi. Lubił ją tutaj mieć, tak blisko siebie. Nadal nie do końca docierała do niego prawda, iż leżą koło siebie, nadzy, że coś między nimi zaistniało, zmieniło się. Niedawno jeszcze obcy wędrowcy, pełni obaw, uciekający. Teraz bliscy sobie jak nigdy.
- Moja matka zawsze będzie kojarzyć mi się z zapachem pieczonego chleba. Do dziś ten zapach budzi we mnie wspomnienie ciepłych wieczorów, kiedy obserwowałem jak przygotowuje ciasto, jak miesza składniki, jak chowa chleb w piecu - uśmiechnął się znów, zamykając oczy by przywołać ten obraz.
- Drzwi od kuchni zawsze były wtedy uchylone i kiedy pracowaliśmy z ojcem w kuźni, ten zapach oznaczał koniec dnia. Szliśmy wtedy do domu, spoceni, zmęczeni i brudni od sadzy, ale matka wyrzucała nas do mycia - mężczyzna zaśmiał się cicho - dopiero kiedy byliśmy umyci, wszyscy jedliśmy wspólnie wieczerze. Wszyscy, to znaczy ja, moi rodzice i siostry, swego czasu mieliśmy jeszcze dwa psy i kota. Węgiel, Łapa i Czarny też dostawały wtedy jeść. Łapa był przybłędą. Znalazłem go kiedyś na jeden z wypraw po drewno. Może wpadł w sidła i poranił sobie łapę, może ktoś mu to uczynił, faktem było że kulał na prawą tylną nogę. Wziąłem wygłodniałe psisko do domu, odkarmiliśmy i patrzeliśmy jak rośnie. I rosła.. rosła.. rosła
Kowal uniósł ręce pokazując kobiecie jak rósł pies, stając się coraz bardziej grubym.
- A potem... okazało się, że to ona, a do tego była w ciąży. Urodziła coś małego, czarnego, włochatego i strasznie brzydkiego. Nazwałem go węgiel, bo miał nawet oczy czarne jak on. I tak stał się on z pokracznej, małej kulki, dużym psem i moim jedynym przyjacielem. Chodził ze mną wszędzie, ostrzegał kiedy ktoś się zbliżył, wystawiał zwierzynę na polowaniach. Z kulki z czasem stał się znacznie większym psem niż Łapa, stając się też stróżem naszego domu. A jeśli chodzi o Czarnego, to był to wyjątkowy wędrowca. Czasami leżał na piecu, grzejąc się w czasie długich zim, czasami zaś znikał na tygodnie. Zawsze chodził swoimi drogami, z uniesionym wysoko ogonem i dumnie głową. Raz przychodził do ciebie skradając się po pościeli nad samym ranem.
Mówiąc to Gerald zaczął delikatnie przesuwać palcami po boku Villemo, chcąc zobrazować jej kocie łapki wędrujące po ciele człowieka.
- Żeby wtulić się w twój kark, o tutaj - przysunął się i pocałował kark kobiety.
- A bywały dni, gdzie omijał nas łukiem, jakby nagle przypominał sobie, że jest w końcu kocim arystokratom, a my tylko jego niewolnikami. Moje najwcześniejsze wspomnienie ojca, to jak wychodził przed kuźnie, by w słońcu ocenić miecz. Unosił go z wielkim szacunkiem ku świetlistej kuli, jakby trzymał największy klejnot świata i oglądał. Oceniał wszystko, błysk metalu, jego twardość w dotyku, to czy kucie jest wystarczająco mocne, czy krawędzie są ostre, czy zdobienia są odpowiednie. Wiesz lubiłem obserwować ten jego błysk w oku, zadowolenie. Każdy miecz, topór, nawet zwykła podkowa, musiała być zrobiona po mistrzowsku. Nie przestawał kuć, chociażby miał spędzić cały dzień i noc, jeśli coś co wyszło spod jego dłoni nie podobało mu się. Większa część mojego dzieciństwa upłynęła mi na pracy. Pamiętam świetnie mają matkę za młodych lat, była piękną kobietą. Miała takie włosy jak ja oraz lśniące piwne oczy. A ojciec... - zamyślił się na chwilę.
- Pod koniec życia, wyglądał jak stary, poskręcany, niski krzew. Kładący już swoje długie gałęzie ku ziemi. Za czasów siły jednak, był wyższy niż ja, w barkach potężny jak koń pociągowy i równie silny. Miał żylaste, zniszczone pracą dłonie. Jednak wbrew posturze, był człowiekiem łagodnym, stoickim. Nie unosił się, zawsze słuchał w skupieniu, radził a mądrość jego ceniona wśród wsi. Uważał, że każdy jest kowalem swojego losu, że tylko ciężką pracą możemy osiągnąć wszystko co pragniemy. Był dla mnie jako małego chłopca filozofem, nauczycielem i mentorem. Kochałem go i jego śmierć byłą największą stratą w całym moim życiu... Szybko potem odeszła moja matka, mówiono, że ze smutku po nim i jestem wstanie w to uwierzyć. Kochała go bowiem jak mało kto. W domu nigdy się nie kłóciliśmy, nie było sprzeczek, za to rozbrzmiewał w zimie śpiew moich sióstr. Wiesz kiedy zajmowały się szyciem, przędły wełnę zawsze śpiewały. Wszystkie miały piękne, wysokie głosy. Ale najbardziej lubiłem głos Issaris, jest najstarsza z nas wszystkich. Jako pierwsza opuściła dom i to tak dawno temu.

Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości