BurdanaŚwiątynia [okolice Burdany]

Mieszkańcy Burdany są bardzo sprytnymi ludźmi. Nie przywiązują wagi do do bogactwa. Specjalizują się w łowiectwie i meblarstwie. Połowa mężczyzn to drwale. Lasy wokół Brurdany zostały zaczarowane wiele lat temu przez pewnego maga. Po ścięciu odrastają w jeden dzień, tak, że są gotowe do kolejnego zbioru.
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

- Diabeł pytający o emocje...interesujące- rzekł Anosai opuszczając ogon. Nie wiedział czy ma wyjawić uczucia ale skoro Kaiba był "najporządniejszym" Diabłem wyjawił mu tylko cząstkę. Połączył się z nim telepatycznie:
Nagle obraz zamienia się w mroczny, pada obfity deszcz. On stoi razem z nią przy urwisku w pozycji obronnej a w oddali widać wielu uzbrojonych wojowników.... rozpoczyna się walka na śmierć i życie.. .Wszędzie leżą trupy, kilkoro wojowników oddala się gotowych do obrony ale zbyt przerażonych na atak. Anosai trzyma w łapie ich dowódcę. Ona schowała broń do kabury. Smok postanowił darować im życie puszczając ich wolno a oni zamiast odejść wyjmują łuki i oddają salwę... Anosai z wściekłości uderza całą mocą na nich...
Przerwał połączenie.
- Wątpię czy część z tych niewyjawionych by cię interesowała- z doświadczenia wie iż Diabły lubują się w przemocy, chaosie i zniszczeniu.
Po tych słowach zaczął zastanawiać się nad tymi oto słowami " Mój przyjaciel, zwie się Kuronos, jeśli chcesz możesz z nim porozmawiać, jednak proszę, nie za pomocą telepatii, to nie jest dobry pomysł. Jest On naprawdę mądrym zwierzęciem, czasami wydaje mi się, że w odczytywaniu emocji i znajomości języków przewyższa nawet mnie. Znasz zapewne język koni "ludzkich"? On także go zna i nie tylko ten. "
Spojrzał na owego rumaka i z jego oczu wiedział, że jest jedyny w swoim rodzaju. Na razie nie rozpoczynał z nim dialogu ponieważ nie miał o czym.
Słowa Saury nieco go zadziwiły. Dziwne aczkolwiek zrozumiałe było jej pytanie.
Kaiba
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 92
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaiba »

Kuronos po chwili namysłu i jakby wahania, odpowiedział, co ciekawe w ogólnie przyjętej mowie.

- Moim Panem jest płomień. Płomień stał się z własnej woli wasalem innej istoty, natomiast ja z własnej woli złączyłem nasze nici przeznaczenia. Poszukuje nowych wrażeń, emocji, doświadczeń, tego czego brakowało mi w dotychczasowym życiu.

W międzyczasie Kaiba obejrzał w swoim umyśle, a raczej na jego obrzeżach, wizję którą pokazał mu smok. Na całe szczęście dobre wyczucie diabla podczas pierwszych ułamków sekund, pozwoliło na nie zerwanie połączenia i najzwyczajniejsze przekazanie emocji wraz ze wspomnieniami. Trzeba było pamiętać, że świadomość białowłosego była chroniona cały czas przez piekielne płomienie.

Gdy nastała chwila ciszy białowłosy postanowił wypowiedzieć się i dotrzymać swojej części umowy.

- Telepatia jest wielkim darem, który powinien być używany rozważnie. Doceniam Twój gest ukazania mi tego w ten sposób, w zamian pokażę wam obojgu moje wspomnienie, zamknijcie oczy, to potrwa chwilę.

Diabeł przywołał do swoich myśli swoje wspomnienia, następnie przekazał je wraz z całym natłokiem emocji im towarzyszącym.

Całkowicie inny wymiar... Ogromny płomień palący wioskę grzeszników... Próby ugaszenia go przez Bogów... Zmienienie ognia w istotę, zapieczętowanie jej umiejętności... Podróże z aniołem Kirisem... Pytania o swoją przeszłość... Obietnica udzielenia odpowiedzi... Poznanie nowych przyjaciół... Wycieczka do lasu... Nagły atak succubów... Słabość więzi z ludźmi... Zabijanie przyjaciół na oczach Kaiby... Wbicie szponów w jego ramię... Potężny napływ emocji, złość, nienawiść do świata, pomieszane jednak z dobrem i tolerancją, chęć życia... Złamanie boskich pieczęci... Spalenie demonów... Przybycie Kiris'a... Bóg rozkazujący aniołowi zabić diabła z którym podróżował od lat... Odmowa anioła... przejęcie kontroli nad ciałem niebianina... Prośba Kirisa by go zabić, szybko, zanim nie będzie mógł się dłużej powstrzymać... Sprzeczne uczucia Kaiby... Instynktowna obrona przed atakiem... Spopielenie opiekuna... Rozstąpienie się niebios... Otwarcie się piekieł... Wielka bitwa... Otwierający się portal... Człowiek łapiący młodego chłopaka i ciągnący go w inny wymiar...

W tym momencie wszystko zaczęło się rozmazywać, wizja się skończyła.

- Wiecie więc teraz o mnie całkiem dużo, lecz jednak nie wszystko. Poukładajcie sobie wszystko w umysłach, inaczej te wspomnienia zostaną zatarte, bardzo wiele zostało przekazane.

Białowłosy na sam koniec, jakby od niechcenia dopowiedział kilka słów o pewnej poruszanej wcześniej kwestii.

- Tak przy okazji wspominając, jako jedzenie ja i Kuronos preferujemy zwyczajny ogień, najlepiej prosto z piekła, lecz może być też zwyczajny czy magiczny. Jeśli nie ma w pobliżu płomieni, żywimy się podobnie jak ludzie czy zwyczajne konie.

Tym razem na prawdę na sam koniec, zapytał łagodnym tonem.

- Macie do mnie jeszcze jakieś pytania, a może opowiedzieli byście mi więcej o was samych?
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

- Twa historia jest pełna zwrotów akcji Kaibo, widzę, że nie jesteś jak inne Diabły, ukaże ci więc to czego ci nie ukazałem- w tej chwili Anosai połączył się telepatycznie z nim ukazując dokładną historię:

"Był poranek gdy Anosai latał dość blisko nad ziemią w poszukiwaniu swojego przysmaku aż nagle zauważył młodą kobietę....ona podeszła do niego i się go nie bała...

Tu urywa fragment uznając iż nie jest warty uwagi...

Nagle obraz zamienia się w mroczny, pada obfity deszcz. On stoi razem z nią przy urwisku w pozycji obronnej a w oddali widać wielu uzbrojonych wojowników.... rozpoczyna się walka na śmierć i życie...

Tu obrazy urywają się gdyż to jest straszny widok...

Wszędzie leżą trupy, kilkoro wojowników oddala się gotowych do obrony ale zbyt przerażonych na atak. Anosai trzyma w łapie ich dowódcę. Ona schowała broń do kabury. Smok postanowił darować im życie puszczając ich wolno a oni zamiast odejść wyjmują łuki i oddają salwę. Dama otrzymała 2 strzały- jeden prosto w serce a drugi w klatkę piersiową...umarła natychmiast... Anosai z wściekłości uderza całą mocą na nich... "

- Oto ma prawdziwa historia bo reszta jest nie warta ukazania- nie mógł powstrzymać jednej łzy z lewego oka.
- A propo ognia- w tej chwili Smok zerwał kilka gałęzi, rozrzucił je na ziemię i użył "płomienia" z Magii Śmierci aby podpalić owe gałęzie, ale nie użył mocno owego zaklęcia ponieważ wcześniej zaobserwował iż dla Saury to szkodzi.
- Czy taki ogień jest dla was dobrym posiłkiem? - w tej chwili chwycił pobliskie kamienie i zaczął je chrupać.
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu Saura poczuła się zagubiona. Na początku sądziła, że wie, co powinna sądzić o swoich dwóch nowych znajomych. Niestety sprawy skomplikowały się.

Wobec Anosaia czuła pewien respekt a później po zapoznaniu się z jego historią współczucie. Był smokiem- przedstawicielem gatunku bliskiego jej własnej rasie. Oboje wywodzili się z Pradawnych, dlatego śmiała przypuszczać, iż mogłoby powstać między nimi jakieś głębsze porozumienie.
Kaiba natomiast pochodził z Piekielnej Czeluści. Elfy, przynajmniej te, wśród których najczęściej przebywała, zachowywały wobec tych istot dystans i neutralność. Szczerze mówiąc elfy żywiły prawdziwą awersję jedynie do demonów z Otchłani. Diabły i ich Czeluść były sprawą Najwyższego oraz jego anielskich zastępów. Dla rodu Ceres obie frakcje były kolejnym przejawem Równowagi; musiały istnieć jako dobro i zło, aby ta została utrzymana i świat mógł funkcjonować w harmonii.

Wszystko, co stanowi Równowagę ma rację bytu przypomniała sobie jedną z lekcji, jaką ją niegdyś uraczono w domu. Z kolei Otchłań według nich była czymś, co nie powinno było się pojawić. Przejawem arogancji, nadmiernej dumy i słabości, tych, którzy niegdyś zniszczyli tą piękną krainę, burząc zarazem panującą w niej Równowagę. Stąd podejrzliwość oraz obawa, gdy po raz pierwszy zetknęła się z Meridionem. Cóż, nie łatwo wyzbyć się wpajanych od dzieciństwa przekonań. Nas szczęście Niara pomogła jej uporać się z wątpliwościami.

I chociaż Kaiba emanował siłą ognia oraz piekła, owe wibracje nie były przytłaczające ani nie budziły czystego strachu. Być może jakoś je w sobie tłumił. Pomimo tego Saura nie była naiwna. Ukryła czujność pod powierzchownością damy. Postanowiła poczekać i przekonać się do czego zmierza Piekielny. Uznała, że rozmowa z Kuronosem rzuci nieco światła na to wszystko. Nie wiedziała jak lojalny wobec Kaiby jest rumak, lecz miała nadzieję, że wypowie coś, co daj jej do myślenia. Jego odpowiedź zbiła ją nieco z tropu a to dopiero, jak się okazało był początek.

Po raz kolejny trafiła do świata wspomnie, tym razem Kaiby. Obserwowała obrazy starając się połączyć je w logiczną całość. Gdy projekcja dobiegła końca, w umyśle pozostało jej jedynie pytanie.

Dlaczego?

Dlaczego Stwórca tak postąpił? Sądziła, że jest surowy, ale miłosierny. W końcu wybaczył Niarze, nieprawdaż? To czego była świadkiem dowodziło jednakże, że potrafił być również bezwzględnym tyranem. A może to kolejny przejaw układu sił w Równowadze? Sama już nie wiedziała co o tym myśleć.
Dlaczego odnosiło się również do tego, czemu Kaiba ujawnił przed nimi swoja przeszłość. Jaki to miało cel. Potrząsnęła głową przypominając sobie własne, niedawno wypowiedziane słowa.

Samotność bywa dobra. Czasami jednak warto podzielić się smutkiem z innymi. Ból straty przestaje być tak ciężki.

Czyżby o to chodziło? Zamyślona usiadła na najbliższym kamieniu.

-Teraz rozumiem- powiedziała powoli- Obawiam się że moja historia moja historia jest zbyt zawiła i długa. Niektóre rzeczy są w niej istotne, inne nie. Co chciałbyś o mnie konkretnie wiedzieć. Postaram się przedstawić to najlepiej jak mogę.

Pobladła nagle spostrzegając Anosaia rozpalającego ogień. Chciała zaprotestować, ale ostatecznie zrezygnowana wzruszyła ramionami. Jedno zniszczenie więcej nie robiło już różnicy. Wyglądało na to, że zużyje dużo sił, aby potem przywrócić za pomocą magii drzewa i otoczenie do poprzedniego stanu. Kapłani z pewnością byli niezadowoleni ze zniszczeń. Nie byłaby zdziwiona, gdyby nie chcieli jej tu więcej widzieć.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Kaiba
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 92
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaiba »

Kaiba z zaciekawieniem obserwował reakcję rozmówców na różne bodźce, dawało to wiele do myślenia o ich charakterze, sposobie myślenia. Zdziwił się niemało gdy Anosai rozpalił ogień za pomocą magii śmierci. Diabeł przez króciutką chwilę badał swoimi zmysłami płomienie. Doszedł do wniosku, że mały lunch nie zaszkodzi.

- Tak, sądzę, że i taki rodzaj będzie odpowiedni, sprawdźmy jak smakują płomienie śmierci. Jesteśmy dopiero co po posiłku, tak więc tylko posmakujemy.

Białowłosy wysunął przed siebie lewą rękę, cienka wiązka czarnego ognia podążyła w jej stronę. Podobna strużka udała się w stronę Kuronosa. Powoli zaczęły się one obwijać wokół ciał obu postaci, by po chwili w nie wniknąć.

Zaraz po tym Diabeł zaczął zastanawiać się nad tym jakie pytania można by zadać Saurze. Wiele emocji targało nią podczas ostatnich minut, nie było trudno dostrzec skrywaną niepewność. Najlepszym sposobem było chyba nawiązanie połączenia telepatycznego.

- Nie istnieją rzeczy nieistotne, Droga Pani. Wszystko na tym świecie, w każdym wymiarze ma swoje znaczenie i swój własny cel.

Białowłosy rozważył swoje kolejne słowa, starał się powiedzieć to delikatnie perswadując, jak najłagodniej potrafił.

- Czy była byś skłonna pokazać nam swoją historię za pomocą telepatii? Nie musisz przejmować się tłumaczeniem z Waszego języka na ogólnie przyjęty, jak już wiesz ja go znam, a jeśli sytuacja będzie tego wymagała, mogę na bieżąco wszystko przetłumaczyć dla Anosai'a.
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

Po skosztowaniu ognia przez Kaibe zagasił go przy pomocy Magii Powietrza. Anosai umiał "włączyć się" w połączenie telepatyczne.
- Nie musisz znam doskonale wiele języków.- wtrącił
- Sauro jak skończycie rozmowę daj mi znać, a użyczę ci część mojej mocy abyś nie musiała się męczyć z bałaganem jaki tu narobiłem.- rzekł przyjacielskim tonem.
Zaczął patrzeć w dal jakby czegoś wypatrywał. Po chwili odwrócił się do kapłanów którym najwyraźniej skończyła się amunicja. Uśmiechną się z lekka i ponownie obserwował poprzednie miejsce
- Ciekawe towarzystwo się tu zebrało- pomyślał
Westchną i oczekiwał na historię Saury bo była bez wątpienia interesującą Elfką.
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

Czarnowłosa podziękowała smokowi skinieniem głowy i uśmiechem. Pomoc zawsze była mile widziana. Następnie rozważyła w myślach słowa Kaiby. Poza drobnymi wyjątkami nie czuła się szczególnie związana z przeszłością. Jednak skoro tych dwoje podzieliło się z nią swoimi wspomnieniami, była im coś winna.

-Niech tak będzie- odparła tym razem we wspólnej mowie- Za pozwoleniem, wolałabym mówić niż wysyłać telepatyczne przekazy. Powiedzmy, że my elfy równie mocno jak naturę kochamy dobre opowieści przekazywane za pomocą słów.

Zmieniła pozycję na kamieniu na bardziej wygodną i rozpoczęła historię, przechodząc na kwiecistszy styl mówienia:

-Moją matką była Maina z rodu Ceres, zaś ojcem Karion, jeden z oficerów naszej królewskiej Gwardii. Powiada się, że łączyło ich głębokie uczucie. Podobno byli piękną parą. Jednakże związek dwóch elfów z tak różnych klas społecznych nie przez wszystkich był mile widziany. Szczególnie, iż jeden elf pochodził ze starej i nietypowej szlacheckiej rodziny. Pomimo tego matka postąpiła tak jak chciała. Poślubiła ojca wbrew życzeniom swojej własnej matki. Jestem ich pierwszym a także jedynym dzieckiem. Na moje nieszczęście nie zdążyłam lepiej poznać ani zapisać w pamięci rodziców. Czasy stawały się wówczas niespokojne. Kryształowemu Królestwu tak odosobnionemu od świata , tym razem nie udało się uniknąć napięć z innymi rasami. Rosnący konflikt z ludźmi skłonił ojca do dołączenia do towarzyszy w walce o bezpieczeństwo Ojczyzny. Matka była tą decyzją tak zmartwiona, że ruszyła za nim. Zginęli oboje. W jednej z najcięższych potyczek.

Wbrew pozorom elfka nie miała problemów z opowiedzeniem tej części historii. Słabo pamiętała rodziców i chociaż tęskniła za nimi będąc dzieckiem, nie nosiła w sercu prawdziwej żałoby. Zaczerpnęła tchu, podejmując wątek:

-Zamieszkałam na stałe z rodziną matki. Muszę przyznać, że umieli o mnie zadbać. Nauczyli wszystkiego, co powinna znać oraz potrafić obywatelka i arystokratka Kryształowego Królestwa..... i jeszcze paru rzeczy więcej. Można powiedzieć, iż wraz z kuzynami byliśmy przez wczesne lata życia bardziej uczniami niż dziećmi. Nauka, wiedza, doświadczenie, moc- to się najbardziej liczyło. Generalnie byli z nas zadowoleni, lecz liczyło się jeszcze słowo głowy rodu- Księżnej Pani, szlachetnej Ishtary. Chwaliła oraz doceniała..... moich kuzynów. Była surowa, jednak umiała znaleźć dla nich dobre słowo. Co do mnie.... Przypuszczam, że widziała we mnie bardziej znienawidzonego mężczyznę, który śmiał sięgnąć po coś, co mu się nie należało niż krew ze swojej krwi. Patrzyła na mnie a jakby przeze mnie. Równie dobrze mogłabym dla niej nie istnieć. Te parę razy, kiedy raczyła mi poświęcić uwagę były po to, aby wymierzyć karę. Wreszcie pewnego dnia uznałam, że muszę poszukać innego miejsca, które mogłabym nazwać domem. Nikt nie był tym zachwycony, ale też nie zatrzymywał mnie, gdy opuszczałam rodzinne strony.

Dziewczyna zrobiła kolejną przerwę. Z namysłem musnęła zdobienia swojej srebrnej bransolety. Wkrótce opowieść miała nabrać większego tempa:

Przez dłuższy czas włóczyłam się po kontynencie natykając się na różne istoty. Elfy, ludzi, zwierzęta, driady, zmiennokształtnych, zdarzyli się nawet nieumarli. Nie powiem, aby wszystko, co przeżyłam w trakcie podróży było przyjemne, za to uczyłam się, poznawałam zewnętrzny świat. Rozwijałam magię, jakiej mnie uczono. Gdy nie byłam w ruchu, zamieszkiwałam po różnych wioskach i osadach jako uzdrowicielka. Znajdowali się mieszkańcy potrzebujący pomocy. Nigdy bym nie przypuszczała, że posiadanie własnego, lichego domu w spokojnej okolicy i życzliwych sąsiadów może być takie....miłe.
Pewnego razu zdarzyło mi się zapuścić na tereny wokół Warowni Nandan-Theru. Poznałam wówczas Strażników strzegących murów owego miejsca. Ich kapitan po zapoznaniu się z moim pochodzeniem, przekonał mnie bym pozostała w Warowni...nie jako mieszkaniec, lecz ich towarzysz. Tak....-uśmiechnęła się lekko widząc zdumienie w oczach słuchaczy- Kobiety raczej nie bywają Strażnikami. Dlatego wobec ustronnych osób musiałam grać rolę mężczyzny czy może bardziej uroczego młodzieńca. Noszenie spodni okazało się niezwykłym doświadczeniem. Do tego....- Saura urwała i oblała się rumieńcem. Nic nie mogła poradzić, że wspomnienia o pannach wodzących za nią maślanym wzrokiem i składających pewne propozycje do dzisiaj wywoływały u niej zażenowanie.

-Darzono mnie sympatią- dokończyła rozbrajająco- W każdym bądź razie wiele się nauczyłam. Przede wszystkim pogłębiłam wiedzę o walce i broni. Wszak to była Straż. Część z tych ludzi była mi jak bracia, inni zaś niczym ojcowie. Niekiedy wypuszczaliśmy się daleko za mury miasta. To były dobre czasy. Ale dobiegły końca. Doprawdy nie wiem jaki sposobem ród Ceres mnie odnalazł. Posłaniec przyniósł mi od nich wiadomość. Prosili, żebym wróciła. Owszem, wróciłam do domu. Przywiązałam się do swojego życia w Warowni, jednak tęsknota za lasami była zbyt silna. W domu powitano mnie z otwartymi ramionami i zapowiadało się na to, że odtąd wszystko będzie dobrze.

W ostatnich słowach Saury zabrzmiało wahanie. Nie wiedziała ile mogła powiedzieć tej dwójce o tym czym zajmowała się jej rodzina. Formalnie nie była już z tym związana, ale pewne tajemnice wciąż ją obowiązywały. Westchnęła:

-Jak wcześniej wspomniałam moja rodzina nie jest typowym szlacheckim rodem. Do jej obowiązków należy utrzymanie pewnego układu mocy na świecie. Dotyczy to zarówno materialnej strefy, zapewnienia istnienia zwierzętom oraz roślinom, jak i tej niematerialnej związanej z przepływem energii w głębi ziemi, przestrzeni astralnej i materii samego świata. Równowaga między nimi sprawią, że rzeczywistość może być taka jaką obecnie jest. Czasami zdarzają się pewne zakłócenia i do nas należy ich wyrównanie, przywrócenie im właściwego biegu za pomocą mocy. To skomplikowana sprawa. Temat na całkiem osobną dyskusję. Powiem tylko jeszcze robimy to głównie za pomocą źródeł mocy zwanych czakramami ziemi. Im bardziej ktoś wgłębi się w takie źródło tym bardziej czuje się.....niczym bóg. To uczucie, że nic cię nie ogranicza, nic się przed tobą nie skrywa. Cały Wszechświat nagle staje otworem.
Obowiązki były ciężkie, lecz polubiłam je. Byłam czegoś częścią. Niestety szybko przekonałam się, iż z wielką siłą i władzą przychodzi także szaleństwo, żądza i nadużycie. Właśnie temu uległa nasza Księżna, pociągając za sobą poniektórych z nas. Zapewne nawet teraz nie wszyscy się z nią zgadzają i sprzeciwiają jej pomysłom, ale to walka desperatów. Coś, czego ja nie byłam w stanie się podjąć. Wycofałam się po raz drugi. Czy postąpiłam słusznie? Nie wiem....

Czarnowłosa zamilkła, wspominając okrutny, przepełniony czystą drwiną śmiech Ishtary, kiedy zapytała ją do czego właściwie zmierzają.

-Ty wciąż niczego nie rozumiesz, prawda moja droga? Szkoda, wielka szkoda. Nie martw się, niedługo Ci powiem- palące spojrzenie Księżnej wniknęło w samo centrum jestestwa młodszej elfki.

Potrząsnęła głową, stanowczo spychając tą cząstkę przeszłości w głąb umysłu.

-Myślę, że miałam dosyć. Problemów innych, wielkich spraw dla których trzeba się poświęcać, wydarzeń rozgrywane w królestwach. Zamieszkałam w jakieś zapomnianej wiosce, starając o niczym nie myśleć. Byłam niczym pustelnica. Widać jednak świat nie chciał o mnie zapomnieć. Los postawił na mej drodze pewnego człowieka. Bardzo dobrego i mądrego człowieka. Przywrócił mnie do życia, ofiarując zarazem wszystko, co sam posiadał. My.... byliśmy sobie szczególnie bliscy. Stąd jedyną rzeczą jakiej jest to, ze nie mogłam mu pomóc. Miał silną wolę, ale ciało w końcu go zawiodło. Choroba nie ma litości. Nim umarł powiedział, że cieszy się, że mnie poznał, chociaż nasza znajomość nie trwała długo. Minęło sporo czasu, zaś ja spędzam go na kolejnych wędrówkach oraz krótkich przystankach.

Powoli Saura podniosła się ze swojego miejsca. Milczała jeszcze przez dłuższą chwilę, unosząc się pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, martwymi a żywymi. Uniosła głowę:

-To by było wszystko. Mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć- powiedziała znużona.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

W chwili gdy Saura opowiadała smok zastanawiał się gdyż imię Karion było mu znane ale nie mógł go skojarzyć. W chwili gdy młoda Elfka zakończyła historię Anosai rzekł:
- Twoja historia jest ciekawa, niewiele osób ma taki życiorys.- rzekł ciepło i z ziarnem podziwu.
Starał się przypomnieć gdyż zdawało mu się znanie jej Ojca. Nagle przypomniał ową potyczkę.
- Nargul-Hen?- rzekł cicho.
Nagle przypomniał dokładnie jaką rolę tam odegrał. Wszystko przypomniał. Jedynie imię Maina nic mu nie mówiło. Przypomniał sobie owy sztandar...Gryf na biało-niebieskim tle...Przez umysł przelatywały go te wspomnienia. Anosai z lekka pobladł. W ten przypomniał twarz Khendara I oprawcy rodziców Saury. Spojrzał na nią i pomyślał:
- Czy wyjawić jej prawdę czy może nie, być może nie jest na nią gotowa...
Kaiba
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 92
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaiba »

Kaiba z zaciekawieniem słuchał, wręcz wsiąkał w opowieść. Nigdy nie spodziewał się, ze jakaś istota może być tak... Uczuciowa, wrażliwa, mająca nietypową przeszłość, nosząca w sobie głęboki smutek. Jednak sposób w jaki ukazała swoje zawstydzenie, diabeł uznał za, słodkie. Sam zdziwił się, ze pomyślał coś takiego, przez chwilę stracił kontakt z rzeczywistością, jednak potrząsnął głową i wsłuchał się ponownie.

Białowłosy wyraźnie doznał szoku, gdy usłyszał czym zajmuje się jej "rodzina". Przywracanie porządku i równowagi... Zejście na złą drogę? Czyżby atak na czerwoną gildię, chronioną setkami czarów protekcyjnych mógł być ich sprawką? Nekromancja, sztuczne wydłużanie życia, budzenie umarłych z wiecznego odpoczynku i wiązanie ich swoją wolą. Istoty krótkowieczne są tak... bezrozumne, głupie.

Sprawą dającą do myślenia, były owe nadmienione przez Saurę "źródła mocy zwane czakramami ziemi". Czyżby było to kolejne określenie na to czego teraz poszukiwał piekielny? Czy Jej także chodzi o sploty ziemi? Ale wciąż, czy to możliwe? Czy jeden z poszukiwanych przez niego splotów może znajdować się w pobliżu rodzinnego domu elfki?

Diabeł nadal nie potrafił zrozumieć jednej rzeczy. Zarówno biorąc pod uwagę Anosai'a jak i Saurę. Pewien... niedosyt. Chęć porozmawiania z kimś kto już odszedł. Sam tego nie pragnął, w ostatnich momentach, gdy spoglądał w oczy Kiris'owi przekazali sobie nawzajem więcej niż kiedykolwiek dało by się wrazić za pomocą słów. Jednak nie w tym była rzecz, elfka może nie tak mocno, ale smok, tak. Chęć wymienienia tych kilku zdań z tymi którzy odeszli, przecież to jest możliwe, niewielu potrafi do tego doprowadzić, ale jednak, a białowłosy potrafił. Zapytać, czy może jednak nie robić tego? Zawsze warto spróbować. Ale jednak, pokolei, najpierw inne sprawy.

Kaiba wysłuchał cichych szeptów Anosai'a. Dosłyszał je, miał jedynie podejrzenia o co mogło chodzić, postanowił zostawić je na później. Zeskoczył ze swojego rumaka, który prawie natychmiast udał się skubać pobliską trawę i liście ze zwalonych na ziemie drzew. Białowłosy uśmiechnął się kładąc rękę na biodrze.

- Wiesz Saura, jesteś chyba jedyną istotą o której szczerze pomyślałem, że jest piękna, mądra no i do tego słodko wyglądająca gdy jest zawstydzona.

Przymryżył oczy gdy kończył mówić, nadal się uśmiechając, przekręcił lekko głowę w bok. Po kilku kolejnych sekundach, kontynuował swój ciąg wypowiedzi.

- Nie jestem tego pewny, lecz Twoja rodzina, cóż jak by to określić. Gdy żyłem w piekle... Ktoś zaatakował znajdującą się tam Czerwoną Gildię magów. Do samego budynku dostałem się w trochę zamieszany sposób, o tym kiedy indziej, lecz wracając do głównego wątku. Atakującymi byli nekromanci. Ponownie brak mi pewności, lecz nie wydaje mi się by ich moc była wystarczająca by dostać się do budynku samemu, musieli wykonywać czyjeś rozkazy i mieć udzieloną pomoc, zza sceny. W każdym razie teraz ich już nie zapytamy, nie żyją, spaliłem tę bandę nekromantów.

Diabeł zmierzwił włosy na swojej potylicy, zebrał do kupy kolejne słowa, starannie je dobierając. Kontynuował.

- Wspominałaś o tym, że Twoja rodzina czerpie moc z tych czakramów ziemi. Ostatnio poszukuje splotów ziemi. Miejsc gdzie koncentruje się magia ziemi, która przepływa przez powierzchnię tego wymiaru. Wiem gdzie znajduje się jedno z nich, od mojego przyjaciela, Kerezjosa, Balora. Do tej "świątyni" przybyłem by szukać informacji o możliwym miejscu położenia innych splotów. To tylko przypuszczenia, ale niezwykle silny z nich zapewne znajduje się niedaleko siedziby Twojej rodziny. Czy to co mówię łączy się w logiczną całość z Twoją wiedzą?

By nie kończyć rozmowy w takim akcencie, Kaiba postanowił sformułować jeszcze jedno pytanie, tym razem zadane obydwojgu towarzyszom.

- Czy nie chcielibyście móc wymienić kilku ostatnich zdań z kimś kto już nie żyje? Sądzę, że leży to w mojej mocy, by Wam to umożliwić.
Ostatnio edytowane przez Kaiba 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

-Nargul-Hen?- wymamrotała, marszcząc brwi- Tak, chyba tak.
Nie interesowała się zbytnio bitwami, zaś Kryształowe Królestwo nie przechwalało się swoimi mało chwalebnymi zdarzeniami.

Strzepnęła kurz z rękawa i rozejrzała po okolicy. Zastanawiała się, co będą sobie opowiadać okoliczni mieszkańcy na temat tego, co tu zaszło. Zdążyła się już przekonać, że miejscowych gawędziarzy wyróżnia niepospolita wyobraźnia. Zapewne za parę lat po Równinie będzie krążyć niewiarygodna legenda. Próżno będzie doszukiwać się w niej prawdy.

Anosai wydawał się czymś głęboko poruszony. Saura nie naciskała go. Jeśli chciał jej coś powiedzieć, zrobi to w swoim czasie. Z kolejnym wydechem pozwoliła mięśniom się odprężyć. Żeby odprężyć nieco umysł, pozwoliła sobie podążyć spojrzeniem za kluczem ptaków przelatujących akurat po niebie. Okrzyk jednego z nich wypełniał przez moment powietrze.

Relaksując się, nie przygotowała się na kolejne słowa. Odwróciła się gwałtownie w stronę Kaiby z rozszerzonymi źrenicami.Niesforne kosmyki włosów okalające twarz dodawały jej niefrasobliwego, łagodniejszego wyglądu. Szafirowe oczy wypełniło niemalże dziecinne zaskoczenie i zakłopotanie.

- Pochlebiasz mi, panie. Ale jestem jedynie młodą elfką. Wiele jeszcze nie wiem.

Zaklęła w duchu, czując, że znowu się rumieni. Co się z nią działo. Przecież zazwyczaj nie ulegała łatwo emocjom. Bogowie...

Dopiero dalsze informacje przekazane przez Kaibę, pomogły jej powrócić do trybu opanowanej, poważnej osoby.

- Atak na Czerwoną Gildię, powiadasz? Przykro mi, ale nie potrafię udzielić Ci jednoznacznej odpowiedzi. Zależy czy Gildia posiadała coś, co mogłoby zainteresować mój ród. Lady Ishtara nie ma obowiązku nikomu tłumaczyć się ze swoich decyzji. Wiem, że kontaktowała się i zawierała porozumienia z grupami z zewnątrz, które nie wzbudziłby sympatii Głównej Rady Kryształowego Królestwa, gdyby się o tym dowiedzieli. Jeśli miała coś z tym wspólnego mogła wydać rozkaz za zgodą rodziny lub w tajemnicy przed nią.

Saura z ponurą miną oparła się o najbliższe drzewo. Skrzyżowała ręce. Ile Ceres popełni jeszcze przewinień? Nie istniały żadne konkretne dowody, że faktycznie mieli coś z tym wspólnego, jednak poznała Ishtarę na tyle dobrze aby wiedzieć, że zdolna byłaby do czegoś takiego. Nawet narazic świat na kolejny konflikt.

Wzmianka o splotach, pogrążyła dziewczynę w długim milczeniu. Mogłoby się wydawać, że zapomniała o swoich dwóch towarzyszach, wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt na ziemi. Otaczająca ją aura stawała się coraz cięższa:

- Tak, łączy się w logiczną całość- powiedziała cicho- Zanim powiem słowo więcej, chciałabym wiedzieć do czego miałabym posłużyć Ci owa wiedza i taki splot.

Poważne, nadzwyczaj poważne oczy Saury spoczęły na Kaibie.

- Rozmowa z kimś kto nie żyje? - natychmiast zrozumiała do czego zmierza- Nie wiem... Nie wiem co mogłabym powiedzieć któremuś z nich.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Kaiba
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 92
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaiba »

Kaiba był zadowolony z przebiegu rozmowy. Czuł jakieś dziwne uczucie, coś czego nie odczuwał już od wieków. Życie chwilą, cieszenie się momentem, szczęście? Jednak... Nie wiem. Pytanie o to do czego posłużą sploty ziemi, no tak. Ponownie zapomniał wyjaśnić sprawę dla niego oczywistą, lecz dla innych mogącą wydać się czymś podejrzanym.

- Sploty... Jest to jeden ze sposobów na naukę magii ziemi. Zwiększenie swojej mocy, kontroli nad żywiołem, pomijając dziesięciolecia a nawet stulecia treningów i medytacji. Po co mi więcej mocy? Nie wiem, nie jestem pewny, chyba po to by nie musieć się niczego... <tu zawahał się przez chwilę> bać. Jeśli chcesz, mogę otworzyć przed Tobą swój umysł, rozumiem, że komuś takiemu jak ja... Trudno zaufać...

Białowłosy zamyślił się, powolnym krokiem udał się przed siebie. Usiadł na ziemi ledwie niecały metr przed elfką, podpierając się obiema rękoma, w siadzie skrzyżnym, zupełnie jak dziecko słuchające opowiadania. Kolejne słowa odnosiły się do rozmowy ze zmarłymi.

- Nie trzeba wiedzieć co chciało by się powiedzieć, czasem nie ma potrzeby się nad tym zastanawiać, słowa, uczucia, to wszystko przyjdzie samo, gdy nadejdzie odpowiedni czas.

Po chwili przypomniał sobie kolejną oczywiste rzecz. Na początku chciał pozostawić pytanie samemu sobie, lecz teraz raczej nie wchodziło to w rachubę.

- Czy gildia miała coś co było wartościowe, potężne, mogące zachwiać równowagą? Miała. Jej poprzedni mistrz miał. Zbroję, oraz ognisty kostur. Niestety zginał zabierając do grobu swoje tajemnice.

Chwila, zginął? No tak! Przecież mogę się go zapytać, do teraz nie było większej potrzeby, ale teraz gdy wiem kto mógł stać za tym wszystkim, za nekromancją, bezczeszczeniem zmarłych...

- No tak... Mogę się go zapytać, ale to za chwilę. Dokończę opowiadać, skoro zacząłem. Biorąc pod uwagę nieprzewidywalny rozwój sytuacji podczas bitwy, skończyło się na tym, że mianowano mnie nowym mistrzem, w zamian za pomoc, a raczej były władca mnie mianował, umierając. Oddał mi na własność tę zbroję, magiczny pancerz, a jego kostur połączył się z moim, dając początek temu co możecie teraz zobaczyć.
Ostatnio edytowane przez Kaiba 14 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

Wymienić kilka zdań z tym co nie żyje. Zaczął się zastanawiać czy Khendar żyje...choć to raczej niemożliwe chyba, że...
- Nie to raczej niemożliwe
Odleciał jakieś 50m od Kaiby i Saury i użył mocy śmierci aby wykryć czy owy osobnik nie żyje.

Po chwili koncentracji okazało się iż on żyje.
- Niemożliwe, minęło tyle lat a on..a poza tym....- zaczął głęboko myśleć :
- Przecież widziałem jego śmierć

Po chwili zza krzaków wyleciały strzały a wśród nich jedna ogromna co świadczyło na wystrzał z balisty- machiny zdolnej powalić nawet smoka.
Anosai dostał tym pociskiem dość głęboko w okolice żeber. Strzały łuczników tylko się odbijały. Nagle wyszło zza krzaków 30 wojowników odzianych w solidne pancerze z mieczami i wielkimi kwadratowymi tarczami z malunkiem wilka na czerwonym tle a wśród nich Khendar. Zdziwienie było równie duże co ból od zadanej rany.
- Khendar jak to możliwe- rzekł smok z wściekłością
- Wszystko jest możliwe smoczku- spojrzał na ranę- długo nie pociągniesz a zginiesz równie szybko co tamten głupiec Karion!- mówiąc to wydał rozkaz ataku.
Anosai nie miał zamiaru tanio sprzedać skóry więc aby wyrównać walkę za pomocą Magii Śmierci przywołał zza grobu Oddział 9 wojowników- szkieletów w pełnej zbroi płytowej bez hełmu i z mieczami dwuręcznymi. Mógł ich przyzwać więcej ale to osłabiło by jego stan. Gdy w wirze walki wojownicy blokowali dostęp do smoka on silnym podmuchem zniszczył balistę. Rana krwawiła mocniej a dobiegło jeszcze kilku rycerzy Khendara. Smok postawił barierę powietrza i zaczął wyciągać pocisk który tkwił dość głęboko w ranie. Chwila bólu i pocisk leżał u jego stóp. Anosai pobladł z upływu krwi. Tarcza powietrza opadłą a on zajął się Khendarem.

Walka z nim nie była lekka ale po długiej wymianie ciosów złapał go i uderzył oddechem zostawiając tylko...nogi. Inni rycerze zaczęli przełamywać barierę szkieletów, ale smok potężnym oddechem wiatru zmiótł ich daleko aż sami skapitulowali i zaczęli uciekać. Po odwołaniu szkieletów opadł i zaczął uciskać ranę. Dzięki zdolności regeneracji rana nie krwawiła intensywnie ale trochę zajmie jej zagojenie do stanu możliwości choćby latania.
Saura
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Saura »

Strach? Potrzeba mocy?

Saura znała dwa rodzaje strachu. Ten paraliżujący, napełniający lękiem. Nie pozwalający na żadne działanie. Ten drugi opierał się na determinacji. Stanowił platformę do wybicia się, podjęcia walki z zagrożeniem. Nadal opierając się o pień drzewa elfka postanowiła podzielić się pewnym spostrzeżeniem:

-Każdy czegoś się boi. Strach podobnie jak inne uczucia stanowi część każdego stworzenia. Nieznany jest on jedynie szaleńcom... Wiele stworzeń dąży dodatkowo do zwiększenia swojej siły. Do doskonałości. Aczkolwiek wszystko ma swoją cenę. Gotów byłbyś ją zapłacić?

Wolno osunęła się na kolana. Siedząc naprzeciwko rozmówcy, ponownie zastanowiła się nad propozycją:

-Masz rację. Słowa znajdą drogę, lecz czyny? Czym je miałabym usprawiedliwić?

Saura nie była pewna czy zdołałaby spojrzeć w oczy kobiecie, którą właściwie zawiodła. Wszak opuściła swój ród, zamiast o niego walczyć. Maina by tak nie postąpiła. Miała na to zbyt żelazną wolę.

W przeciwieństwie do mnie.

Wstydziła się, że na pewien czas pozwoliła zdominować się Księżnej, podczas gdy Maina umiała postawić na swoim. Nim doszło do dłuższej wymiany zdań, uderzył w nim podmuch wiatru spowodowany smoczymi skrzydłami. Anosai odleciał gdzieś za ścianę leśnej gęstwiny, znikając im z oczu. Minęło trochę czasu nim poczuli gwałtownie rosnącą energię magii śmierci.

Co tam się dzieje?

Pytanie Saury było zarówno myślą, jak i telepatycznym przekazem.
Ostatnio edytowane przez Saura 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- A jeśli cię zabiję?
- Jeśli mam umrzeć, chcę umrzeć z twojej ręki. Twoja nieobecność będzie jak trucizna, ale mnie nie zabije. Zostań, proszę, zostań ze mną. Nie chcę innej kobiety. Nie chcę innego mordercy.
Obrazek
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

Cóż nagle przybyły posiłki w postaci 50 rycerzy, ta liczba nie była spora ale na pewno była problemem. Anosai nagle usłyszał przekaz telepatyczny. Nic nie odpowiedział bo musiał poświęcić moc na przywołanie kolejnych wojowników aby mieć chwilę na zregenerowanie się, zdołał tylko przekazać dwa obrazy:

Wszędzie trupy...pełno krwi wokół i drzazgi maszyny bojowej oraz zakrwawiony pocisk.....
Wojownicy w dwuszeregu....walka nieumarłych z rycerzami....coraz więcej trupów...

Smok urywa połączenie iż musi podtrzymać swoich żołnierzy gdyż walka piętnastu na pięćdziesięciu nie jest wyrównana a moc nie jest niewyczerpana, normalnie byłoby już po sprawie ale regeneracja rana poważnie przeszkadza w walce. Smok przygotowuje zionięcie gdy tylko moc jego sług opadnie na tyle, że wrócą do zaświatów. Z dala widać nadjeżdżającą kolejną balistę:
- No to nie jest dobrze- pomyślał Anosai podnosząc się. Gniew zaczął narastać a skutki rany przestały go interesować.
- Teraz mnie wkurzyliście- rzekł smok ustawiając się na wprost od machiny aby móc zniszczyć pocisk w locie i kontratakować.
Kaiba
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 92
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kaiba »

Kuronos jak zwykle, bez polecenia przegalopował koło siedzącego diabła, który skokiem, wykonanym bez patrzenia za siebie, będącym czymś co większość osób uznała by za niemożliwe, dosiadł swojego rumaka. Nim pokonał te kilka ułamków sekund drogi, wzbijając się na kilkanaście metrów ponad korony drzew, zdążył przekazać telepatycznie wszystkim istotom dookoła, włączając w to Saurę, Anosai'a i rycerzy, pewne słowa. Wypowiedziane z taką dawką wściekłości, tak groźnym i ostrym, beznamiętnym tonem, że nawet demony z otchłani zwróciły by na nie większą uwagę.

- Nie Ruszać się, żadne z Was! Jeśli życie Wam miłe!

W tym momencie, okolicę owładnęły płomienie, Diabeł inkantował zaklęcia wykrzykując niezrozumiałe dla nikogo prócz Kuronosa formuły w mowie Ignis, języku płomieni. Walczących rycerzy, czy najemników, otoczyły kręgi ognia, tak gorącego, że stal weń wrzucona znika w czasie potrzebnym na mrugnięcie. Balista którą Diabeł wypatrzył, natychmiastowo znikneła, zmieniając się w kupkę popiołu. Po raz kolejny białowłosy wrzasnął przerażającym głosem, tym razem nie używając telepatii.

- Rzućcie broń jeśli cenicie swoje gówno warte życia!

Teraz Kaiba zaczął powoli ogarniać sytuację, wytłumiał płomienie tam gdzie nie były one potrzebne. Czekał na reakcję paladynów.
Anosai
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anosai »

Paladyni nic sobie z tego nie robili:
- Ty nam grozisz Diable, bracia zabijmy ich aby oczyścić świat z tych plugastw- krzykną ich dowódca i wszyscy oczekiwali na okazję do ataku. Z oddali nacierali kolejni. Sytuacja przemieniła się w prawdziwą wojnę i tylko kwestia czasu kiedy będzie tu niezła jadka.

Anosai był tak zdenerwowany iż całą mocą uderzył w środek ich kolumny. Niewiele z nich zostało a balista już nie istniała. Ale od północy nacierała już solidna kolumna kawalerii i grupka magów wody i życia. Kapłani z lokalnej świątyni uciekli ze strachu. Kolumna była coraz bliżej a magowie posiadali władzę nad którą Anosai i Kaiba nie mieli przewagi co więcej ta magia była silniejsza od ich. Zostawała tylko ta w której byli słabsi.
- Proponowałbym wycofać się gdyż niedługo będzie tu zapewne armia królewska a wtedy nie damy rady ani Ty ani Ja.
Przywołał 20 piknierów którzy załagodzili by skutki szarzy. Rycerstwo nacierali w luźnym szyku więc ciężej jest trafić ich za pierwszym razem.
Ostatnio edytowane przez Anosai 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Burdana”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość