Błyszczące JezioroPrzy brzegu Jeziora

W wodach Błyszczącego Jeziora mieszkają Strażniczki. Małe istotki mierzące dwa cale. Swoje miasto mają w jego głębinach. Są niezauważalne dla ludzkich oczu. To ich połyskujące ciała nadają błyszczące kolory wodom tego jeziora. Na środku znajduje się tez niewielka wyspa cała porośnięta gęstą roślinnością, mity mówią że gdzieś na tej niewielkiej wyspie znajduje się tajemniczy portal prowadzący wprost do lasu Jednorożców.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Tylko wojownik zamkną drzwi, a dobiegły go odgłosy walki zwierzaków na dole. Wcisną butelkę na pas i zbliżył się do schodów by zobaczyć co wydaje takie odgłosy. Lekko zakrwawieni Cień i jego przeciwnik skutecznie czyścili podłogę swoim futrem. Stwierdzając, że ten spór łatwo się nie skończy, zszedł i rozdzielił rywali, jedną ręką uchwyciwszy rudzielca, a drugą chowańca druidki. Akcja poszła gładko, prócz jednego zadrapania w wykonaniu wściekłego kocura. Trzy drobne rany przecinały pionowo usta rozjemcy. Zakończenie tego pojedynku spotkało się z jękami zawodu część pijących, w końcu była to całkiem niezła rozrywka. Pierwszego jeńca posłał lekkim rzutem w kąt karczmy, a łasice zaniósł do stolika swoich towarzyszek.
- Lepiej go pilnuj. Przez ten raban odechciało mi się spać. - Powiedział sztywno, przekazując stworzenie i dosiadając się.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

Merril drgnęła na tknięcie uzdrowicielki, lekko, niedostrzegalnie. Ale nie cofnęła się. Miast tego prychnęła wesoło, śmiech miała zadziorny jak u młodej sikoreczki. — Nie ucz dziada, jak charkać — żachnęła się, bez urazy w głosie. — Dobre dwa, trzy razy dziennie musiałam rozdzielać tłukących zbójników. Banda szczeniaków, chłopy nieraz blisko dwieście funtów każdy, rozumu niby mają, a leją się jak głupi o ostatnią grzankę. I wejdź pomiędzy takich, i rozdziel, i spierz jeszcze równo po pustych łbach, żeby popamiętali.
— Raczej przeżyję tedy... Och, patrzcie, no i jeden problem rozwiązał drugi — mruknęła pod nosem. Wychylając się znowu, dostrzegła z daleka Angvena, maszerującego do stolika z grobową miną i łasicą ciskającą się w dłoni. Westchnęła, ratując sobie humor przyssaniem się znów do butelki. Cóż miała poradzić, że na ponuractwo cierpiała ciężką i nieuleczalną alergię. Aż ją mierziło od samego widoku.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

- Licho... Lichunio, Lichetko... proszę, spróbujcie się dogadać. Dla mnie? - Alia niemal miauknęła, zanim Angven podszedł do ich stolika. Gdy tylko poczuła w ramionach łasicę, przycisnęła ją mocno do siebie jedną ręką. Drugą zaczęła szukać na ciele zwierzęcia ram, które wymagały szybkiego leczenia. - Przepraszam bardzo za niego. Nie znalazłeś nic nasennego? Potem przygotuję Ci niezawodny środek, spodoba Ci się. Nie podrapał Cię? Licho? Nie pijesz za dużo?
Uzdrowicielka wyglądała już znacznie lepiej, niż wcześniej. Policzki odzyskały rumieńce i nie oddychała tak ciężko. Czasem tylko krzywiła sięz bezwiednie podleczając Cienia. Ten ostatni nie okazywał ani odrobiny skruchy z powodu swojego zachowania. Prychał i próbował się uwolnić jak zwykle.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

- Wszystko ze mną dobrze. - Skłamał, oblizując kropelki krwi powolutku zbierającej się w zadrapaniach. Modlił się by tylko Licho albo Cień nie wydali jego kłamstwa. Nie chciał być ciężarem dla dziewczyny. Nie chciał by się dla niego poświęcała. Przypomniał sobie o swoim wywarze. Teraz starczyło odciągnąć Licho od stolika i dolać trochę. W chwile przyszedł mu całkiem niezły plan.
- Skoro już si zajmujemy zwierzętami to można by było zobaczyć co z tym kotem. Na mnie raczej zbyt przyjaźnie nie zareaguje po tym... Licho mogłabyś go tu przynieść? - Zwrócił się do najemniczki utrzymując w miarę normalny ton.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

— Nie jestem dzieckiem — naburmuszyła się jak dziecko, pokładła po blacie. Butelkę przycisnęła zazdrośnie do piersi. — Piję, ile mi się podoba.
Powstrzymała się jednako od pogardliwego prychnięcia, wywalenia języka, podłego spojrzenia, ba, nawet oczami nie przewróciła ostentacyjnie, kiedy mężczyzna zbliżył się do stolika. Nienawidziła szantaży emocjonalnych. Działały lepiej niż jakiekolwiek inne.
Ale kiedy padła nie do odrzucenia wprost propozycja nurkowania w ten harmider, ten motłoch i swołocz, dania się podeptać, podtykać nogami i wyszczypać po tyłku, by dopaść jakiegoś liniejącego dachowca, już nie zdzierżyła.
— To kot, nie salonowy piesek — jęknęła z udręką. — Sam się wyliże.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Alia nie miała węchu Cienia, a ten zaś nie miał najmniejszej ochoty oświecać jej, że jest kolejny kandydat do leczenia zadrapań. Uzdrowicielka nie miała więc pojęcia o kłamstwie Angvena, niestety zbytnio ufała ludziom. Wszystko wydawało się w porządku do momentu, gdy padł temat rannego kocura.
- Co?! Cień! Jak mogłeś! - Dziewczyna przytuliła mocniej łasicę. - Prosiłam tyle razy... Bogowie, on teraz cierpi, a ja nie mam jak mu pomóc, bo przecież nie przyjdzie na moją prośbę! Nie po tej bójce.
Niewidzące oczy druidki zabłysły podejrzanie, jakby zbierały się w nich łzy, ona sama zaś zbladła i przybrała niezwykle zgnębioną minę. Najwidoczniej jej miłość do wszystkiego, co żyło nie znała pojęcia "granice". A już z pewnością nie wtedy, gdy chodziło o jakąkolwiek ranną, chorą, czy zwyczajnie osłabioną istotę. Przy takim podejściu i specyficznym sposobie leczenia, aż cud, ze dziewczyna jeszcze żyła!
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Pan wypalił perfekcyjnie. Sądził że Licho okaże się wykrętne i tego nie zrobi, ale Alia uratowała całą sytuacje. Nie chciał wykorzystywać emocji dziewczyny, ale cel uświęca środki. Czuł już bliskość triumfu. Teraz starczyło odpowiednio to rozegrać.
- Bym poszedł po tego rudzielca, ale rozdzielenie ich wymagało trochę siły, więc sądzę że prędzej wydrapałby mi oczy niż dał się gdziekolwiek zabrać, a ciąganie mimo woli mogłoby mu zaszkodzić. Idź Licho, podobno kobiety mają lepszą rękę do zwierząt. - Stwierdził i delikatnie się uśmiechną.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis przemoczona od deszczu, którego ogromne krople lały się z nieba, niczym z wypełnionej po brzegi konewki, podjechała konno pod karczmę. Z ulgą zsiadła z marudnego wierzchowca, zakupionego na ostatnia chwilę. To nie był dobry koń, może i kiedy miał ochotę, w ostateczności, potrafił należycie galopować, jednakże wyłączając te niezwykle rzadkie przebłyski posłuszeństwa był do niczego. Leniwy, wredny i niesamowicie kapryśny wielkopolak. Jednakże nie miała czasu na wybrzydzanie, niełatwo było w tej okolicy kupić konia szybko i za rozsądną cenę. Gonił ją czas.
Podprowadziła agresywnie tańczącego siwka pod stajnię i ochoczo przekazała go w ręce pracującego tam chłopka. Następnie udała się do środka, wyrzynając po drodze ociekający wodą płaszcz. Wchodząc uderzyła ją fala gorąca i gama przeróżnych zapachów, z których najwyraźniejsza była woń alkoholu i nieprzyjemny smród męskiego potu. Starając się nie rozglądać dookoła podeszła nerwowo do lady i poprosiła o szklankę wody, na co karczmarka wytrzeszczyła w zdziwieniu oczy, prychnęła lekceważąco i odeszła, ignorując jej prośbę. Janis przyjrzała jej się od niechcenia, miała zmierzwione włosy, widać było na nich ślady grzebykowych ząbków, układała je więc w pośpiechu. Prawdopodobnie była przed chwilą z mężczyzną, nic szczególnego. Spojrzała na stolik nieopodal. Trójka krępych goryli, należących do jakiegoś gangu, spici i niemyci, nawet tego nie kryli. Jeden wyraźnie udawał, że uwielbia tamtą dwójkę, często oglądał się na boki, jakby poszukując lepszego towarzystwa. Również nic wartego uwagi. Wzrok zawiesiła dopiero na długowłosym, barczystym mężczyźnie, siedzącym wraz z dwiema dziewczynami przy stoliku w samym rogu drewnianej sali. Wyraźnie skrywał coś przed swoimi kompankami. Jedna z nich była niewidoma, jej ciało gęsto pokrywały blizny, wyraźnie nienależące do niej samej. Posługiwała się więc magią. Jednak Janis skupiła się na mężu. W jego ruchach było bowiem coś niepokojącego. Knuł jakąś intrygę. Jego palce splecione były nerwowo pod blatem, chociaż sam on wyraźnie starał się zachować błogi spokój i musiała przyznać, iż wychodziło mu to całkiem nieźle. Usłyszała, jak stara się oddelegować jedną z towarzyszek od stołu. Wówczas przyuważyła niewielki flakonik, przypięty do jego pasa. Dłoń mężczyzny wyraźnie powstrzymywała się od powędrowania w jego stronę. Stało się dla niej jasne, co zamierza. Stanęła twarzą do tamtego stolika i podparła się wygodnie o blat. Wreszcie coś ciekawego.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

— A i niech go dżuma, syfilis i trąd! — warknęła zbójniczka, idąc w ośli upór. — To jest kot, kot, zwierzę dachowe, co się włóczy po gontach, łapie szczury, dostaje kopa, jak wlezie pod nogi i pierze się z innymi kocurami. Kurze, co ma iść na rosół przetrąconą łapę też będziecie nastawiać? Robaki po kałużach roznosić, żeby nie uschły w słońcu? To jest zwierzę, głupie, bo głupie, ale poradzi sobie samo doskonale, wyliże się i pewnie jeszcze dziś naszcza komuś do butów.
— Żeby mnie ludzie widzieli... o kotach rozprawiam, rannych, cierpiących karczemnych kocurach — pokręciła głową, wstrząsając jasnymi włosami. — Rozumu wam chyba odjęło! Ryżykudły będę w tej ciżbie szukać, jeszcze nie zdurniałam ze szczętem!
Obstawiła się hardo i najeżyła, nieporuszona prośbami, splotła ramiona na piersi, wparła w zydel, że nikt by jej nie ruszył. Patrzyła spode łba, to na jedno, to na drugie, aż jej pluło iskrami z oczu. Siedziałaby tak i do ostatniego dnia, tyle, że się gęsto w powietrzu zrobiło. A ona nie umiała siedzieć cicho. Ani w miejscu, tak bez ruchu.
— Dobra! — wybuchła. — I niech mnie kto nie wyzywa nigdy, że serca nie mam.
Mruczała, wstając od stołu. Butelkę kończącego się cienkusza porwała ze sobą, ze złości pociągnęła porządny, kwaśny łyk, przeciskając się już między zastawionymi gęsto ławami, nogami wyciągniętymi w przejściu i zapoconymi plecami klienteli, uchylając od wymachujących gromko do niemądrych anegdot łapsk, chlapiących naokoło z kufli.
— Kici kici, ryży wyroniu... Chodź tu ty... I gdzie mi z tym? — Okręciła się i odwinęła na pijącego w kompanii awanturnika jak żmija, ledwie poczuła dłoń na tyłku, strzeliła po lepkiej łapie, butelką mało brakło, a rąbnęłaby w pusty łeb, ale wina było jej szkoda. Awanturnik spurpurowiał, kompania nie wsparła, bo zanosiła się rżącym, opilskim śmiechem.
Merril jęknęła z udręką.
Kocur przyczaił się pod schodami, oblizując wąsy i mierząc ludzi nieładnym spojrzeniem żółtawych ślepi. Na cierpiącego nie wyglądał. Rude futro miał skłaczone, ślepie kaprawe, ucho naderwane, ot, zwykły kocur. Ale ten najwyraźniej wymagał specjalnych łask i zabiegów, i niezwłocznego ratunku. Brakowało jeszcze, by trzeba go było ściągnąć pierw z drzewa.
— Kici kici, kici kici kici... A przyjdziesz tu, marcho ruda!...
Kocur łypnął na nią ślepiami, ziewnął.
Zeźlona, Licho porzuciła finezyjne podchody. Dopadła zwierzaka równo, póki siedział, chwyciła za kark i potargała z powrotem ze sobą. Miotał się, prychał, syczał, fukał, aż latały ryże kłaki. Sił mu w tej niewątpliwej agonii nie brakło. Dziewczyna skrzywiła się, gdy zharatał ją raz po nadgarstku. Nie cierpiała kotów.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Po tym, jak Licho wstała od stolika, druidka otarła załzawione oczy i podniosła Cienia na wysokość twarzy.
- Cień! Ani myśl atakować tego kota. Jeśli choćby pomyślę, że go sprowokowałeś, nie chcę Cię więcej obok siebie! - Dla pewności Alia powtórzyła wypowiedź w języku zwierząt, potem zaś przytuliła łasicę i mamrotała coś, korzystając z dźwięków, jakie zwykł wydawać ten mały drapieżnik. Po chwili przestała i nasłuchiwała chwilę odgłosów pomieszczenia. Upewniwszy się, że wysłana po kota dziewczyna jeszcze nie wracała, uzdrowicielka pochyliła lekko głowę.
- Angven? Panie Angven... Proszę, spróbuj się dogadać z Lichem. Bardzo proszę... dla mnie? - Miała doskonałą świadomość, że niemal identycznego zagrania użyła chwilę wcześniej na wspomnianej Licho. Niezbyt to jednak Alii przeszkadzało, jeśli istniała choćby najmniejsza szansa, że ta metoda podziała. Znachorka przekręciła lekko głowę, słysząc zbliżające się kroki i wściekłe prychanie.
- Masz go! Wspaniale. Czekaj, wezmę go. Podrapał Cię? - Druidka zaczęła naśladować pewne wydawane przez kocura dźwięki, zganiając jednocześnie jedną ręką Cienia z kolan. Obrażona łasica wskoczyła pod stół, jednak wolała nie ryzykować drażnienia swojej pani. Dziewczyna zaś nadal przemawiała do szczurołapa, w pewnej chwili zaczęła nawet nucić. Wreszcie przesunęła po nim dłońmi, zanim zabrała do go Licha, aby upewnić się, że złapie go dostatecznie pewnie, by nie uciekł. Skrzywiła się, gdy zwierzak wbił jej zęby w przedramię, ale i tak wydawał się nieco spokojniejszy, niż przy blondynce. Nagle rudzielec postawił uszy i rozluźnił uchwyt szczęk. Wbił paskudne ślepia w Alię, która uśmiechała się łagodnie, nadal mamiąc kudłatego potwora obietnicami różnych smakołyków. Zaczęła go delikatnie, ostrożnia głaskać, delikatnie lecząc przy okazji rany po bójce z Cieniem. Na szczęście obie bestie nie miały jak solidnie się poharatać, więc zamiast krwawych pręg na policzku dziewczyny znalazły się od razu blade, cienkie blizny. Inne ślady nie były już tak widoczne, ale z pewnością pojawiły się. Wreszcie kocur został wypuszczony i pomknął od razu pod ścianę, obserwował jednak dokładnie tych dziwacznych ludzi.
- Czy mogłabym... poprosić o odrobinę wody? Albo czegokolwiek do picia. - Uzdrowicielka usiadła wygodniej na krześle, wyciągając pod stołem nogi, by Cień mógł łatwiej dostać się na jej kolana. Znów zbladła nieco, ale wyraźnie była zadowolona.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Plan wypalił. Nie przewidział jednak, że dziewczyna zabierze butelkę wina ze sobą. Momentalnie zaczął się zastanawiać co teraz począć. Zamyślenie przerwał głos druidki. Angven wysłuchał prośby Alii i w jego głowie zapanował istny chaos. Bardzo pragną śmierci Licha ale jednak wola tego anioła w ludzkiej skórze też była dla niego ważna. Nie mógł zdecydować co dla niego jest ważniejsze. Kontemplował ten temat przyglądając się uleczaniu kota. Po czym ponownie z myślenia wybiły go słowa dziewczyny.
- Przyniosę ci. -Stwierdził krótko i odszedł od stolika i powędrował w stronę lady.
        W drodze dalej rozmyślał co począć. Tyle się już natrudził by przygotować truciznę i teraz miał z tego zrezygnować? Jednak uległ woli uzdrowicielki. Stwierdził, że jej przyjaźń jest więcej warta niż największa satysfakcja. Po raz kolejny podszedł do karczmarza.
- Podajże kubek wody, bulę najprzedniejszego wina i dwa kielichy. -Powiedział kładąc kolejną złotą monetę na blacie. Barman bez żadnego słowa wykonał polecenie i zabrał złoto.Wojownik zwinnie zabrał wszystkie zamówione rzeczy i obrał kierunek ku towarzystwu które opuścił. Drogę powrotną obrał blisko ścian z jednej prostej przyczyny. Chciał się pozbyć butelki z trucizną, by go nie kusiła. Kiedy mijał otwarte okno, niedostrzegalnym, lekkim ruchem wyrzucił butelkę na dwór, wpierw ją odkorkowując by zawartość wsiąkła w ziemię.
        Kiedy znalazł się już przy dziewczynach, Alii podał kubek z wodą, a na stole ustawił dwa kielichy i nalał do nich wina. Napełniwszy je do pełna odstawił butelkę, wziął oba naczynia, jeden podając Lichu.
- Zgodzisz się na puchar wina na znak zgody? -Zaproponował i po raz pierwszy szczerze się do niej uśmiechną.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis z lekkim rozczarowaniem patrzyła, jak mężczyzna wyrzuca za okno zawartość flakoniku. Westchnęła ciężko i odsunęła się od lady, ustępując miejsca następnym klientom. Po chwili podeszła pod okiennicę i spojrzała na miejsce, gdzie wciąż widniały wyraźne ślady rozlanego płynu. Idealnie spreparowany wywar, przemknęło jej przez myśl. Zrezygnował, ponieważ coś wisiało w powietrzu między nim, a tamtą zabliźnioną niewidomą, myślała. Jednak dlaczego ów tajemniczy mąż chciał zabić jedną ze swoich towarzyszek, to pozostawało dla niej zagadką. A rozwiązywanie zagadek to coś, czego nie potrafiła sobie odmówić. Nigdy nie pozwoliłaby żadnej tajemnicy przejść koło jej nosa, przynajmniej nie z własnej woli. Podparła się łokciem o okienną ramę, znów rzuciła okiem na stolik, przy którym zasiadała tytułowa trójka, po czym żwawo ruszyła w tamtą stronę, zatrzymując się gwałtownie nad ich głowami.
- Licho! - powiedziała pewnie w stronę siedzącej naprzeciw uzdrowicielki dziewczyny, na szczęście Janis zdołała podsłuchać jej imię. - Kopę lat! Widzę, że jak zwykle znalazłaś sobie interesujące towarzystwo - zaśmiała się, przystawiając krzesło do ich stolika, po czym skinęła głową w stronę mężczyzny, jednocześnie starając się, przez ten ułamek sekundy, zbadać go wzrokiem jak najdokładniej. - Jak tam ci się wiedzie? - zagadała w stronę Licho, wiedziała, że z owej trójki tę właśnie dziewczynę najłatwiej będzie wkręcić, widziała, że nie jest naiwna i na pewno nie łatwowierna, lecz w jej życiu na pewno przewinęło się wiele twarzy, których już nie pamiętała, z resztą, tak jak w życiu każdego. Podejrzewała również, iż jej czujność została tego wieczora uśpiona alkoholem. Nie omieszkała przyuważyć, iż na stoliku stało już parę kufli po gorzałce. W końcu dziewczyna była tylko człowiekiem.
Merril
Rasa:
Profesje:

Post autor: Merril »

Zbójniczka runęła na krzesło z ulgą, odetchnęła, nie chcąc już choćby patrzeć na uprzykrzone stworzenie, na ludzi, na zwierzęta. Dziwne rzeczy bywało jej robić, ale za kocurami od dzieciaka się nie uganiała. Za stary z niej wróbel był na to wszystko.
Legła na blacie, brodę podparła na dłoniach, udręczonym wzrokiem obserwowała zabiegi Alii. Tyłek ją bolał, a w policzki piekło ze złości, bo z kotem w jeden ręce i butelką w drugiej nijak nie było się bronić przed szczypliwymi awansami klienteli. Tylko parę stóp zdołała pokarać po drodze wbitą podeszwą buta.
Byłaby nie spostrzegła nawet, że Angven ulotnił się znów na chwilę, póki nie wrócił z niespodziewaną ofertą rozejmu. Brzęk pucharów na dziewczynę działał jak woń pieczystego na głodnego psa.
Merril ściągnęła usta w podejrzliwym grymasie, błysnęła nieufnie ciemnymi ślepiami, wzrokiem wierciła mężczyznę. I z całych sił, całego swego zdziecinniałego, zdurniałego jestestwa próbowała oprzeć się pokusie. A jeśli w czymkolwiek była tak fatalnie beznadziejna, to właśnie w odmawianiu pokusom.
— A niech mnie szlag trafi, że zgodzę! — złamała się. W chowaniu urazy też wytrwała nie była, zwłaszcza, jeśli kto wiedział, w jaki punkt uderzyć.
Chwyciła puchar, wino było cierpkie, dobre.
Trunek rozgrzał ją, rozchmurzył, rozochocił. Nie mogły się z nim równać te rozwodnione popłuczyny, które osuszyła do cna, a nawet ich nie poczuła. Oczy zbójniczki błyskały znów zadziornie, na ustach błąkał się uśmieszek, ot, wróciło wytargane, wyszczerzone zaczepnie leśne Licho.
Ale kiedy usłyszała niespodziewanie z ciżby swoje przezwisko, mało się nie zakrztusiła.
Wykręciła głowę na młodą dziewczynę, przysiadającą do nich bez najmniejszego skrępowania. Rzuciła pozostałej dwójce krótkie spojrzenie: na mnie nie patrzcie, ja nie spraszałam! Zamrugała liszymi ślepiami, kalkując pośpiesznie, czy zna, czy nie zna. Niby twarz powinna była spamiętać, ale licząc wszystkie te epizody wyjęte z życia, kiedy brało ich z bandą rozerwać się przy kilku...-nastu flaszkach, mogła całkowicie skutecznie nie spamiętać. A to źle wróżyło.
— Pardon za maniery, ale znamy się? — spytała tak ostrożnie i finezyjnie, jak tylko było ją stać. Że nieznajoma witała ją uśmiechem, a nie kosą wymierzoną w brzuch, też wszak zwykle źle wróżyło. Po kosie wiedziała, czego spodziewać i że musiała nabroić, czemu się z reguły nie dziwiła. Za uśmiechem mogło się kryć wszystko, od niespłaconego długu, po skradzionego mniej lub bardziej świadomie mężczyznę. A nie wszyscy tak łatwo zapominali urazy, jak samo Licho.
Awatar użytkownika
Alia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 149
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Alia »

Alia ciepłym uśmiechem i skinieniem głowy podziękowała wojownikowi za przyniesioną wodę. Gdy usłyszała jego propozycję złożoną ich wspólnej znajomej, znieruchomiała na chwilę w oczekiwaniu. Zaraz też odetchnęła z ulgą, gdy Licho zgodziła się napić na zgodę. Uzdrowicielka z czystym sumieniem sięgnęła po kubek, który znalazła na blacie już przy trzeciej próbie.
- Jak już całkiem dojdę do siebie... pozwolicie mi spróbować łyk? - Dziewczyna pochyliła lekko głowę, jakby z pewnym zawstydzeniem, jednak cały czas uśmiechała się szeroko, zadowolona z załagodzenia napiętej sytuacji między siedzącą z nią dwójką. Akurat upijała łyk wody, gdy ktoś zawołał Licho. Zaraz też właścicielka głosu najwyraźniej się przysiadła i zaczęła rozmowę. Zielarka nie zdążyła ani odstawić napoju, ani nic powiedzieć, kiedy na środku blatu pojawiła się wściekła łasica, ze zjeżoną sierścią. Oprócz tradycyjnego już rozdrażnionego prychnięcia rozległ się również całkiem głośny syk. I to spod stołu. Najwidoczniej nie tylko Cień rościł sobie prawa do przestrzeni osobistej druidki, skoro wredne bydle, znane szerzej jako Wielki Rudy Kocur również nie był zachwycony z pojawienia się kogoś obcego. Po prawdzie robił to ze względu na strach przed utratą obiecanych smakołyków na rzecz najnowszego członka kompanii.
- A ty co? Powiedziałam, że dostaniesz i dostaniesz. Przyjdź, jak pójdziemy na górę, tam mam coś dla ciebie, futrzaczku. Pretensje nie do mnie! Ja go tu nie ściągałam, sam przyszedł! - Ostatnie słowa Alia rzuciła do towarzystwa, robiąc, co mogła, by wyglądać na ostoję niewinności. Zaraz też zaczęła przesuwać dłonią po blacie, szukając swojego podopiecznego.
Awatar użytkownika
Angven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 113
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca , Mag , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Angven »

        Wojownik również upił trochę wina. Było naprawdę dobre. Aż dziw że w takim lokalu jest trunek do którego karczmarz nie dodaje wody, musiał je trzymać dla specjalnych gości. Na prośbę dziewczyny zareagował lekkim, radosnym śmiechem.
-Jak chcesz spróbować, to lepiej się pośpiesz, bo nie sądzę by zawartość długo się ostała. - Stwierdził Angven nim znów zaczerpną trochę z kielich.
        Z błogiego stanu rozkoszowania się napojem wybiły go głosy zwierzaków i pojawienie się nowej osoby przy stole. Znajoma Licha, jak mniemał, strojem przypominała członków pewnej sekty, o których kiedyś czytał. Jedynym szkopułem był fakt, że owa grupa religijna przyjmowała tylko elfich mężczyzn, a już pierwszy rzut oka na nieznajomą zaprzeczał temu. Momentalnie przypomniał sobie o mieczu zostawionym w pokoju. Jeśli zaczęłoby się coś dziać, byłby skazany w najgorszym wypadku użyć mebli, by przebić się po właściwy oręż. W jeszcze większe zaniepokojenie wprawił go fakt, że Licho nie przypomina sobie by kogoś takiego znała. Sprawa była dziwna więc stwierdził, że zostanie cicho i będzie obserwował, jedynie czasem czyniąc krok w stronę opróżnienia kielicha.
Awatar użytkownika
Janis
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: człowiek - najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Janis »

Janis momentalnie wyczuła niepewność w głosie Licho. Może nie tyle w głosie co w mimice twarzy dziewczyny. W każdym razie zdradzała, iż nie posiada wielu przyjaciół, prędzej dłużników, czy wrogów. Janis zaskoczyła ją uśmiechem i ciepłym powitaniem. W głowie na sekundę zawisła jej myśl, iż może źle zaczęła rozmowę, nieco chyba utrudniając sobie sprawę. Ciągnięcie dziecinnego kłamstwa, stosowanego często przez kudłatych wyrostków, starających się poderwać swoją wymarzoną damę, jest po prostu bez sensu i nie w jej stylu, lecz z czystej ciekawości zdecydowała się postarać podtrzymać je jak najdłużej przy życiu. Teraz wystarczyło znaleźć jakiś szczegół, cokolwiek, czego nie mógłby wiedzieć nieznajomy. Przynajmniej nie osoba, którą widzi się pierwszy raz na oczy. Przeanalizowała rozmowy, przeanalizowała jej posturę i jeszcze raz odtworzyła sobie w pamięci jej głos.
- Dziwne, że mnie nie pamiętasz – odpowiedziała, zdejmując uśmieszek z twarzy. – Albo może i nie tak dziwne… To było dawno temu. Naprawdę dawno. Lecz do dziś nie zapomnę twojego dzikiego spojrzenia i tego jak próbowałaś mi zwinąć sakiewkę – zaśmiała się wbijając wzrok w blat – Nie wiem ile miałyśmy lat, podróżowałaś…chyba. Wiem, że Licho to twoje przezwisko a naprawdę nazywasz się Meri, czy coś w tym stylu, dokładnie nie pamiętam i urodziłaś się w Trytonii. A teraz, może przedstawisz mnie swoim towarzyszom?
Tutaj zerknęła na mężczyznę, który od dłuższego czasu bacznie, lecz z niezwykłą dyskrecją i ostrożnością wpatrywał się w nią sponad kufla. Czuła jego podejrzliwość względem jej osoby. Nieznaczny ruch źrenicy i Janis zdołała stwierdzić, iż w chwili obecnej nie był uzbrojony, lecz gdziekolwiek trzymał swoją broń, potrafił równie szybko ją zdobyć. Czujny, pomyślała, bardzo czujny.
Zablokowany

Wróć do „Błyszczące Jezioro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości