Równina Maurat[Wioska Przyruina i jej okolice] Kradzież (nie) popłaca

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Constantin westchnął cicho, gdy Finka zdecydowała się skomentować jego zdanie na temat potworów i kamienia, który oddzielał ich od nich. Stworzenia te były drapieżnikami, co było widać po ich zachowaniu i budowie ciała, a przynajmniej tyle mógł stwierdzić sam mag na podstawie wiedzy, którą miał na takie tematy.
         – Widziałem ich pazury z bliska… Jak już wcześniej wspomniałem, one przystosowane są do cięcia mięsa i kończyn, a nie kamienia – odezwał się po chwili. To chyba brzmiało trochę lepiej, a więc lepiej zapewniało, że „strażnicy” nie przedrą się przez taką przeszkodę… a gdy spróbują pójść przed siebie, cóż, czeka ich naprawdę twarde lądowanie i śmierć. Dlatego też mieli trochę spokoju od wszelakich niebezpieczeństw i tymczasowo nie musieli się spieszyć.
Pradawny podejrzewał, że w tunelu tym nie natknął się na jakieś pułapki, jednak złodziejka i tak wyszła przed niego i zaczęła sprawdzać podłoże, a także ściany boczne. Właściwie, właśnie dlatego, że byli tu tymczasowo bezpieczni i nie musieli też obawiać się pułapek, Constantin zgodził się na to, żeby sprawdzili to niewielkie pomieszczenie z różnymi bogactwami.
,
         – Nie ma tu pułapek – rzucił, jakby zupełnie nie chciało mu się tego mówić. Powiedział to, gdy zauważył, że Finua zaczyna ich szukać. Gdyby ktoś chciał zabezpieczyć taki „skarbiec”, na pewno zamontowałby pułapki przed wejściem, żeby nie musieć martwić się o to, że wartościowe przedmioty zostaną uszkodzone i stracą jakąś część swojej wartości.
         – Wydaje mi się, że szabla… Nie jestem jakimś znawcą uzbrojenia czy coś, dlatego nie mówię, że na pewno mam rację – odpowiedział, przyglądając się broni. Naprawdę coś mu się w niej nie podobało… jej aura była jakaś dziwna, a to samo w sobie już wystarczyło, żeby wiedzieć, że przedmiot ten może być niebezpieczny i najlepiej, jeśli zostawi się go w tym miejscu.
         – To nie zależy wyłącznie od tego, jak potężny jestem, a bardziej od tego, jak dobrze mam rozwiniętą umiejętność czytania aur. A co do samych zaklęć… Powiedzmy, że z ogniem łączy mnie specjalna więź i przez to wszystkie zaklęcia tego żywiołu mniej mnie męczą, a także są potężniejsze – odpowiedział, w końcu odchodząc od tajemniczej broni i kucając gdzieś w pobliżu. Mag ognia pobrał garść złotych monet ze sterty, przy której teraz się znajdował. Wytłumaczył to sobie tym, że jest to odpowiednia należność za spędzenie czasu w podziemiach i w towarzystwie młodej złodziejki. Dlatego też nie była to kradzież, przynajmniej on tak na to patrzył i nie zmieni zdania, nawet jeśli od dziewczyny usłyszy, że jest inaczej.

Pradawny nawet nie musiał odwracać się w stronę złodziejki, żeby wiedzieć, co też zrobiła. Przecież przed chwilą powiedział jej, żeby nie dotykała tej szabli… a ona właśnie to zrobiła, zupełnie jakby na chwilę wyłączyła sobie słuch i aktywowała go, gdy skończył ostrzegać ją przed orężem. Właściwie, nie przejmował się tym, bo był niemalże pewien, że cokolwiek się stanie, jego to i tak nie będzie dotyczyć.
         – Ty tu tego nie zostawisz, ja nie mam z tym nic wspólnego – odpowiedział jej, może trochę zbyt brutalnie i szczerze. Z drugiej strony, właśnie taka była prawda, bo ostrzegał ją i jeszcze zapewniał sam siebie, że na pewno nie dotknie tego przedmiotu. Najwidoczniej ona w myślach robiła coś zupełnie innego i przekonywała się do tego, żeby jednak dotknąć broń i sprawdzić, co się stanie.
Constantin najzwyczajniej w świecie wzruszył ramionami, gdy złodziejka oświadczyła mu, że „chyba coś zepsuła”. Mimo tego, i tak spojrzał w jej stronę i zawiesił na chwilę spojrzenie na dłoni, którą chwyciła szablę z tajemniczą aurą.
         – Może broń ustanowiła z tobą szczątkowe połączenie magiczne czy coś takiego. To oznaczałoby, że kryje w sobie więcej energii magicznej, niż przypuszczałem na początku… Hmm, może lepiej będzie, jeśli rzeczywiście weźmiesz to ostrze ze sobą, bo mogło ono teraz połączyć się z tobą tak, że odczujesz negatywne skutki, jeśli pozostawisz je w tym miejscu – odparł, a później zamyślił się nad czymś, jednak nie trwało to zbyt długo.
         – Jeżeli rzeczywiście zdecydujesz się na noszenie go ze sobą, może to zaowocować polepszeniem tej magicznej więzi, a w konsekwencji możesz wejść w posiadanie jakichś nowych zdolności, mocy albo ostrze to może też ulepszyć pewne umiejętności, które już posiadasz… Decyzja należy do ciebie – dopowiedział, na sam koniec wzruszając ramionami jakby zupełnie nie zależało mu na tym, co wybierze Finua. Cóż, naprawdę tak było – wcześniej już powiedział jej, że nie ma z tym nic wspólnego i, jeśli stanie się coś, co będzie wynikiem oddziaływania aury szabli na otoczenie, to dotknie to złodziejki.
         – Idziemy dalej? - zapytał, chociaż bardziej było to rozkaz i brzmiało to też tak, jakby Constantin już postanowił, że właśnie to zrobią.

W tunelu… było ciemno, bo przecież byli pod ziemię – tyle dobrze, że mógł wyczarować źródła światła, które teraz oświetlały im drogę. W końcu dotarli do końca tego sekretnego przejścia i, co było dość oczywiste, kończyło się ono litą ścianą.
         – Gdzieś tutaj musi być otwór na ten „klucz”, którym wcześniej otworzyłaś drzwi i je zamknęłaś – odparł, a po chwili zaczął rozglądać się właśnie za tym otworem. W końcu udało mu się go znaleźć na lewej ścianie, niemalże tuż przy zablokowanym przejściu. Kiwnął głową w stronę złodziejki, żeby podeszła do niego i otworzyła przejście.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Gdy czarodziej krótkim zdaniem wypowiedzianym suchym, rzeczowym tonem odciął się od problemów złodziejki, ta spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nie spodziewała się takiej reakcji. Może gniewu, czy nazwania jej głupią, może zaciekawienia związanego z działaniem dziwnego ostrza lub wypominania, że przecież ją ostrzegał. Absolutnie nie brała jednak pod uwagę, że mężczyzna tak po prostu zostawi ją samą sobie.
        - Ja... ja tylko byłam ciekawa! Przecież nie chciałam - jęknęła, pociągnąwszy nosem. Patrzyła na towarzysza spod kosmyków opadających na oczy z wyrazem twarzy wyrażającym szczerą skruchę. Choć zapewne tą minę miała opracowaną do perfekcji na potrzeby tłumaczenia się z posiadania cudzych fantów. Odłożyła nawet szablę na miejsce i puściła rękojeść. Gdy tylko mag przestał przyglądać się jej dłoni, schowała obie za plecami, jak gdyby próbowała wydawać się bardziej niewinna przez ukrycie najbardziej rzucającego się w oczy dowodu własnej winy. Wypowiedzi czarownika słuchała uważnie, wbijając w niego spojrzenie szeroko otwartych oczu, co rusz kiwając potakująco głową. Starała się zrozumieć i zapamiętać jak najwięcej.
        - Pysi... Constantin? - odezwała się, udowadniając, że jednak pamiętała i swobodnie mogła wymówić jego imię, a przezwiska używała zapewne z premedytacją. - Czyli, że jak zostawię to tutaj, to mogę być chora? A jak zabiorę, to... co? Ona się żarzy, to może być coś z ogniem? Możesz przeczytać z niej coś więcej?
Na myśl o zwiększeniu własnych umiejętności, złodziejce aż zaświeciły się oczy, którymi zaczęła chciwie spoglądać na nieszczęsną szablę. Kilka razy przebiegła spojrzeniem od broni do towarzysza, przygryzając lekko wargę i nerwowo pstrykając palcami. Na polecenie podjęcia przerwanej wędrówki zareagowała natychmiastowo. Bez dalszego ociągania chwyciła magiczny przedmiot obiema dłońmi, jedną kładąc na rękojeści, a drogą na ostrzu.
        - Już, już! Czekaj chwilkę - poprosiła niezbyt grzecznie, rozglądając się pospiesznie po pomieszczeniu. Z radosnym okrzykiem podbiegła do chyba najmniej okazałego stosiku skarbów, które z początku całkiem zignorowała. W porównaniu z resztą komnaty wydawały się niemal śmieciami, zebranymi w jednym miejscu tylko po to, by łatwiej było je wyrzucić. Leżały na nim głównie proste przedmioty i drobne monety o niższej wartości. Bez namysłu chwyciła garść srebrnych orłów oraz miedzianych kruków, z przewagą tych ostatnich. Dobrze wiedziała, że ktoś o jej aparycji płacący złotem sam prosił się o nóż wbity pod żebra przez innych złodziei albo krótki spacer na stryczek, gdyby takie dobra spostrzegli u niej strażnicy. Zwykle nikt nawet nie próbował pytać, jak kuglarz czy inny ulicznik mógł wejść w posiadanie takiego bogactwa, co w gruncie rzeczy było słuszne. Wsypała zdobycze luzem do torby i chwyciła za przedmiot, na którym najbardziej jej zależało. Prosta, mocno zniszczona pochwa nie była idealna dla jej nowego ostrza, ale zawsze bezpieczniej było nosić je w jakiejkolwiek osłonie, niż ryzykować samodzielne nadzianie się. Chwilkę potem dobiegła do Naxama lekkim truchtem, próbując wcisnąć jakoś zabezpieczoną szabelkę do torby.

        Przez jakiś czas Finua była podejrzanie milcząca jak na samą siebie. Zerkała z ukosa na maga, wyraźnie chcąc o coś spytać. Nie wiedziała jednak, jak ująć własne myśli w słowa i kiedy byłby dobry moment na odezwanie się. Szła więc tylko blisko niego, starając się jednak go nie szturchać. W efekcie zachowywała się grzecznie jak nigdy, przez co niemal można było wyciągnąć mylne wnioski, że być może zmądrzała lub zdobyczny przedmiot pokazał swoje prawdziwe oblicze, obdarzając dziewczynę zbawienną dla świata klątwą milczenia, bo o myśleniu nie było chyba co marzyć w tak krótkim czasie.
        - Tak jest! I ten... Pyśkuuu? Pyśku, Pysiaku, Pysiu! Jak się okaże, że przez tą szablę się coś złego ze mną dzieje, to pomożesz mi, prawda? Dasz radę? I nie zostawisz mnie tak samej z tym? Ja to się na magii nie znam w ogóle - wyrzuciła wreszcie, gdy czarodziej wskazał jej dziurkę od dziwacznego klucza. Nawet nie odpinała wisiora od kurtki, tylko napięła łańcuszek i podeszła bliżej ściany. Bez większych trudności umieściła go w otworze i przekręciła, ale nic się nie stało. Dla pewności pogmerała jeszcze chwilę, przykładając ucho tuż obok zamka. - No działa, toż słyszę. Co do diabła... Ech, zacięło się chyba, dziadostwo.
Kuglarka odpięła łańcuszek i zostawiła klucz w otworze, po czym podeszła do ukrytych drzwi i popchnęła je na próbę. Jak łatwo było przewidzieć, nic się nie stało. Finua westchnęła ciężko i pogrzebała chwilę w torbie, aż wyciągnęła małą buteleczkę i coś, co podejrzanie przypominało cieniutką, prostą, metalową, pustą w środku rurkę. Pokręciła się przy ukrytym przejściu, wypatrując zawiasów. Tym razem postanowiła załatwić sprawę po swojemu i zaczęła pracowicie oliwić mechanizm, nakładając po kilka kropli w każde miejsce, które uznała za stosowne. W tym celu wkładała rurkę do buteleczki, czekała kilka uderzeń serca, zatykała wolny koniec, po czym wyjmowała całość z naczynka i przenosiła smar we właściwy punkt. Po kilku minutach znów zaczęła gmerać przy zamku. Tym razem oboje usłyszeli zgrzyt działającego opornie mechanizmu.
        - Nie będzie nas byle kurz zatrzymywał, co? - zapytała z uśmiechem, puszczając Constantinowi oczko. Wyjęła klucz z zamka i popchnęła wciąż opornie ruszające się drzwi. - O, dziura!
        Złodziejka podsumowała błyskotliwie, zerkając w wąską przepaść czającą się tuż za progiem. Wąska była z bardzo prostego powodu, przejście skrywało za sobą pionowy tunel, ciągnący się zarówno w dół, jak i w górę. Chwilkę przyglądała się znalezisku i nawet dla pewności obmacała wyrwę, ale tym razem nie trafili na zmyślną iluzję.
        - To co, ja pierwsza? Góra, czy dół? - Zanim czarodziej zdążyłby odpowiedzieć, dziewczyna przechyliła się nad przepaścią i oparła dłonie o ścianę po przeciwnej stronie. Na pierwszy rzut oka mogła wydawać się zwyczajnie piekielnie chropowata, ale wprawne złodziejskie oko dostrzegło regularne kształty wyciosanych w skale topornych szczebli. Chwilkę później stała już całkowicie na swoistej drabinie i pokonała nawet kilkadziesiąt centymetrów najpierw w dół, a później górę. - Oba bezpieczne, jak na moje. Tylko musisz uważać, jak coś będzie rosło na szczeblu, to łatwo się poślizgnąć.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Nie odezwał się słowem, gdy Finua odpowiedziała na to, co powiedział przed chwilą. Właściwie… nie wiedział, czego dziewczyna się spodziewała – miał powiedzieć, że jej pomoże, gdyby artefakt zaczął na nią negatywnie oddziaływać czy co? Przecież ostrzegał ją, że nie powinna go dotykać, a ona nie posłuchała go i właśnie to zrobiła. Teraz był to jej problem, a on MOŻE będzie świadkiem początkowych zmian, które może wywołać wpływ artefaktu na młodą złodziejkę. To akurat było zależne głównie od tego, kiedy uda im się znaleźć wyjście, bo to z kolei oznaczało, że wtedy też ich drogi ponownie rozejdą się w dwie, różne strony.
         – Lepiej będzie, jeśli zabierzesz broń ze sobą – odparł, gdy zauważył, że dziewczyna próbuje odłożyć magiczny oręż. Oczywiście, później pojawiło się więcej pytań na temat szabli, jednak nie zdziwiły go one. Finka, jeśli już miała zabierać stąd ze sobą coś, co miało w sobie magię i groziło negatywnym wpływem, jeśli by to tu zostawiła, szukała czegoś, co zrekompensowałoby jej to. Właściwie, wyglądała wręcz na kogoś, kto chciałby usłyszeć jakieś dobre wieści i to, że broń może polepszyć jej zdolności związane z magią ognia.
         – Nie wiem… Może. Z aury nie wyczytam nic więcej, bo nadal jest ona ukryta, przynajmniej dla mnie – odparł. Sam nie był pewien, co może spowodować dłuższe obcowanie z zaklętą bronią, jednak to nie tylko przez jej aurę, której nie jest w stanie przeczytać w pełni. Sam wygląd szabli mógł sprawić, że myślało się, iż jego magiczną zdolnością będącą jednocześnie czymś wpływającym na użytkownika, jest właśnie coś związanego z ogniem – może akurat konkretniej z magią ognia i połączenie z bronią pozwala na władanie tą magią albo, gdy już się nią włada, jest ona wzmacniana. Constantin nie był tego pewien, bo żarzące się ostrze mogło też sugerować, że może się ono zapalić magicznym ogniem, gdy władająca nią osoba będzie tego chciała… dlatego też przemyślenia te pozostawił dla siebie.
Ruszył w stronę wyjścia, nawet nie zatrzymując się, gdy złodziejka „poprosiła go”, żeby poczekał chwilę. Po prostu zaczął iść wolniej, jednak nie zatrzymał się całkowicie. Miał przeczucie, że byli już coraz bliżej wyjścia z tych tuneli. Oczywiście, zawsze mógł się mylić, bo jego przeczucia nie zawsze się sprawdzały, jednak… byłoby dobrze, gdyby właśnie tak było. Te tunele przecież nie mogły się ciągnąć w nieskończoność i w końcu musieli trafić w miejsce, gdzie znajduje się wyjście.

Westchnął cicho, gdy usłyszał pytania Finki. Przecież już wcześniej powiedział jej, że raczej nie chce mieć z tym coś wspólnego. Poza tym, powiedział jej też, że ich drogi się rozejdą, gdy tylko dostaną się na powierzchnię i nie przypominał sobie, żeby zmieniał zdanie na ten temat.
         – Nie wiem… Jeśli coś się zacznie, gdy jeszcze będziemy szukać wyjścia, to może ci pomogę. A gdy już dostaniemy się na powierzchnię… wiesz, że pójdziemy w swoje strony i wtedy będziesz musiała radzić sobie sama, ewentualnie liczyć też na to, że akurat trafisz na kogoś, kto będzie mógł ci pomóc i jednocześnie nie będzie miał cech mojego charakteru – odpowiedział jej w końcu. To trochę przypominało mu opiekowanie się dzieckiem, mimo że nigdy czegoś takiego nie robił. Mag na pewno nie miał zamiaru ciągnąć ją za sobą dłużej, niż będzie to potrzebne. Teraz wypełnia obietnicę, którą wcześniej jej złożył – powiedział, że wyciągnie ją stąd w zamian za to, że odda mu jego broń. Kusarigama teraz bezpiecznie spoczywała przy jego boku, a oni cały czas podążali w stronę wyjścia.
Zaczął przyglądać się poczynaniom złodziejki. Wyglądało na to, że mechanizm zaciął się, a to oznaczało, że wcale nie opiera on swojego działania na magii – co wcześniej zakładał Constantin – a był on mechaniczny, z zębatkami, przekładniami i tak dalej. W takim razie niczym dziwnym nie było to, że zaciął się po takim czasie. W końcu nie było tu kogoś, kto mógłby go regularnie sprawdzać - „strażnicy” tuneli przecież nie mogli tego robić.
         – Dziura? - powtórzył pytająco, a później podszedł bliżej wyjścia. Przyjrzał się przepaści, która na pewno nie była iluzją – później spojrzał w górę, gdzie tunel ten także się znajdował… czyli był to pionowy tunel, a nie przepaść.
         – W górę – powiedział po chwili. To było bardziej logicznym rozwiązaniem, bo mogłoby nawet okazać się, że tunel ten prowadzi prosto na powierzchnię. Co prawda, nie było to bardzo prawdopodobne, jednak zawsze istniała na to jakaś szansa.

Poczekał, aż Finua zacznie się wspinać i później zrobił coś, co nie tylko przeczyło temu, co powiedział… ale było też zwyczajnie niebezpieczne i na pewno zaskoczyło młodą złodziejkę. Co zrobił? Po prostu skoczył w przepaść.
”W końcu postanowiłeś ze sobą skończyć?” – zapytała siostra Contantina w jego głowie.
”Nie zrobię ci tej przyjemności, Bella” – odpowiedział jej, a magia ognia zaczęła przepływać przez jego ciało, aby po chwili uwolnić się przez wewnętrzną część jego dłoni, które mag ognia skierował w dół. Potężny płomień, który się tamtędy wydostał, na oko miał dwa łokcie długości i stopę szerokości. Sprawiło to, że pradawny na krótką chwilę zawisł w powietrzu, a później zaczął lecieć w górę.
Gdy dotarł na wysokość, na której aktualnie znajdowała się złodziejka, przymknął lekko dłonie – sprawiło to, że zaczął wznosić się naprawdę wolno, dostosowując się do prędkości, z jaką dziewczyna się wspinała.
         – Jeśli poprosić, może będziesz mogła skorzystać z mojego środka transportu i szybciej dostaniemy się tam, gdzie kończy się ten tunel – odezwał się po chwili. Zdawał sobie sprawę, że będzie się to wiązało z naruszeniem jego przestrzeni osobistej, jednak, gdy właściwie on sam jej to proponował, to nie przeszkadzało mu to tak bardzo. Podleciał bliżej złodziejki, gdy zgodziła się na szybszą podróż.
         – Złap mnie oburącz na wysokości brzucha albo klatki piersiowej… jakbyś miała mnie objąć czy coś. Tylko mocno się trzymaj, bo inaczej będziesz lecieć, ale w drugą stronę – odparł i poczekał na ruch z jej strony. Gdy już się go złapała, znów otworzył dłonie całkowicie i pozwolił płomieniom, aby umożliwiły mu lot w górę.

Nie trwało to długo, także dzięki temu, że lecieli dość szybko. W końcu zaczęli zbliżać się do czegoś, co na pewno nie wyglądało jak wyjście – był to sufit, którym kończył się ten tunel… a może bardziej można byłoby to nazwać jakimś zakrętem, skoro kolejny tunel od razu otwierał się po lewej stronie. Constantin poruszył dłońmi tak, żeby ich wewnętrzna część skierowana była bardziej w bok niż w dół i dzięki temu mogli wylądować na podłodze nowego tunelu.
Gdy to się stało, przez krótką chwilę wydawało mu się, że poczuł podmuch zimnego wiatru, który musnął jego twarz. Owszem, mogło mu się to wydawać, jednak możliwe było też to, że naprawdę to poczuł. Jeśli tak… to znaczy, że są bliżej wyjścia, niż mu się wcześniej wydawało.
         – Poczułaś ten wiatr przed chwilą? - zapytał dziewczyny, gdy ta ponownie stanęła obok niego. Wcześniej, gdyby zbyt długo trzymała się go po tym, jak wylądowali, oczywiście pomógł jej znów zachować odpowiedni dystans między nimi, zabierając jej ręce ze swojego ciała.
         – Idziemy dalej, nie mamy innego wyboru – odparł po chwili i ruszył przed siebie. Wydawało mu się, że w tym odcinku nie natkną się na żadne pułapki, jednak, z drugiej strony, był pewien, że Finua na początku i tak wyprzedzi go i będzie sprawdzała podłogę i ściany.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Wbrew wszelkiej logice, młoda złodziejka nie wzięła sobie do serca słów maga. Być może nie chciała chwilowo zajmować myśli kłopotami czy problemami, które mogły ją czekać po opuszczeniu tuneli. Aktualnie mieli bardzo realne zmartwienia i nie było sensu frapować się na zapas. Może zwyczajnie nie wierzyła, że czarownik tak po prostu obróci się na pięcie i pójdzie w swoją stronę, gdy tylko znajdą się na powierzchni. Być może po prostu nie chciała w nie wierzyć i wolała je tymczasowo zapomnieć. Istniała szansa, że nawet go nie słuchała, co rusz podczas drogi zerkając na swoją dłoń z dziwacznym znamieniem lub bawiąc się rękojeścią zdobycznej szabelki.
        A może miała własny, paskudny plan, którego Constantin absolutnie by nie pochwalił, więc wolała się nim nie dzielić.

        Gdy pokonali kolejną przeszkodę w postaci zacinającego się mechanizmu tylko dzięki niezwykłym umiejętnościom włamywaczki - w końcu nie każdy potrafiłby tak sprawnie naoliwić zawiasy i dodatkowo przezornie nosił ze sobą oliwę - natychmiast napotkali następną. Tyle dobrze, że pionowy tunel był raczej wąski i nie miał całkiem gładkich ścian, a właściwie znajdowały się w nim wręcz wyciosane topornie szczeble, choć wygładzone przez czas i wilgoć. Dla kuglarki nie było to wielkie utrudnienie. Bardziej obawiała się o swojego towarzysza, który choć obdarzony wieloma talentami ze wspinaczką mógł akurat mieć problem.
        - Dobra, Pysiek. Ja podejdę trochę w górę, a ty wejdź potem za mną. Musisz się przechylić i oprzeć ręce na ścianie, to wymacasz sobie szczeble. A potem jedna noga, ten tu o jest nawet szero... Pysiek! - Piskliwy wrzask poniósł się tunelem gdy dziewczyna omal nie spadła ze swojej "grzędy". Odruchowo próbowała chwycić towarzysza, ale jego rzucenie się w przepaść za mocno ją zaskoczyło, by zdążyła zareagować. W szoku zapomniała nawet przekląć jego głupotę. Zaczęła pospiesznie schodzić po śliskich stopniach, oczami wyobraźni widząc już ciało maga z kończynami rozrzuconymi bezładnie i rosnącą na ziemi mokrą plamę. Nie mogła jednak tak po prostu go porzucić, więc powinna zleźć na samo dno tunelu choćby po to, by potwierdzić swoje przypuszczenia i upewnić się, że nie zostawiłaby rannego na powolną śmierć z głodu. Nie zwracała nawet uwagi na piekącą lekko prawą dłoń. Zauważyła za to podmuch gorącego powietrza dobiegając z dołu.
        Dziewczyna zatrzymała się w miejscu, gapiąc się z szeroko otwartymi oczami oraz ustami na rozgrywającą się pod nią scenkę. Wyraźnie widziała sylwetkę maga podświetloną przez ogień. Zrozumiała, co właściwie się działo dopiero, gdy mężczyzna zaczął się unosić. Dopiero wtedy uśmiechnęła się szeroko i zaczęła wspinać po ścianie. Constantin nie był jednak tak durny, aby rzucić się w przepaść bez pewności, że mógł to przeżyć. Po chwili przypomniała sobie, że widziała już taką sztuczkę w jego wykonaniu, gdy ścigał ją by odzyskać swoją drogocenną broń i pokonał mur dzięki potężnym płomieniom skierowanym w dół. Nie rozumiała dokładnie, jak to działało, ale najwidoczniej było skuteczne.

        - Pysiek, ty durniu buraczany, wystraszyłeś mnie jak diabli - oznajmiła, gdy tylko Naxam zrównał się z nią i zwolnił. Sama Finua zmarkotniała lekko, podejrzewając, że dostosowywał się do jej prędkości nie z uprzejmości ale po to, aby się z niej naśmiewać. Dlatego bardzo pozytywnie zaskoczyła ją propozycja szybszej podróży. - Się wie! Znaczy, ten... poproszę.
        Gdyby mag spojrzał na twarz złodziejki gdy mówiła, bez problemu mógłby zrozumieć, jakim cudem nadal żyła i miała obie ręce przy tak beztroskim usposobieniu jak na kogoś jej profesji. Doskonale potrafiła wykorzystać swoją drobną budowę i dziewczęce rysy twarzy. Bezproblemowo przywołała na twarz najbardziej niewinny uśmieszek, który wraz z błyszczącymi oczami miał za zadanie poświadczyć o jej dobrych zamiarach. Sęk w tym, że każdy, kto spędził z kuglarką choć trochę czasu, mógł skojarzyć tą minę raczej ze złośliwym chochlikiem. Przez krótką chwilę myślała, że może czarodziej miał zamiar nauczyć jej takiej sztuczki, ale szybko pojęła swój błąd, choć jedynym świadectwem jakiegokolwiek procesu myślowego było jedynie lekkie uniesienie jednej brwi.
        - No tak. Przecież tutaj to byłoby szaleństwo. No i ja to iskry ledwo robię. Ale i tak polecę! - dziewczyna omal nie puściła się swoistych szczebli, aby zaklaskać z radości. Powstrzymała się w ostatniej chwili i zamiast tego wychyliła, aż mogła objąć towarzysza ramionami tuż pod pachami. Dla pewności jedną ręką chwyciła się jego barku, zanim oderwała stopy od względnie bezpiecznego podłoża i oplotła go też nogami w pasie. Gdy była młodsza, często wisiała w taki sposób z pleców kompanów, którzy wspinali się znacznie lepiej od niej. Na szczęście nie zaczęła piszczeć z radości, ale nie powstrzymała się przed cichym gwizdnięciem przez zęby, gdy przyspieszyli. Finua bała się niewielu rzeczy, większość wydawała jej się po prostu ekscytująca.

        Niestety nietypowa podróż skończyła się zdecydowanie zbyt szybko, choć na finiszu dziewczyna mogła zaobserwować sprytne manewrowanie w powietrzu przez odpowiednie kierowanie ognistymi strumieniami. Gdy tylko bezpiecznie wylądowali, bez ociągania zeskoczyła z maga, ale tylko po to, by zdążyć przyjrzeć się jego dłoniom.
        - Co? Nie, ale ja to teraz bym chyba nawet huraganu nie poczuła! Pysiek, to było klasa - zawołała z wypiekami na twarzy, po czym zakręciła się na palcach w zgrabnym piruecie. Podskoczyła nawet kilka razy, klaszcząc radośnie w dłonie, przez co musiała po chwili podbiec, by dogonić towarzysza. W podnieceniu wywołanym tak niezwykłym wykorzystaniem magii ognia przestała chyba całkiem logicznie myśleć. Wymijając maga, doskoczyła do niego, opierając obie dłonie na jego ramionach i wycisnęła solidnego buziaka na policzku. - Dzięki, Pyś! W życiu by mi nikt nie uwierzył, że tak można!
        Kuglarka widocznie miała jednak niezbędne minimum instynktu samozachowawczego, bo nie czekając na reakcję czarownika odsunęła się od niego z durnym chichotem, biegnąc tyłem. Szeroki uśmiech sugerował, że wcale nie czuła się winna przez naruszenie jego prywatności. Wykonała nawet salto w tył, lewą ręką przytrzymując torbę. Gdy tylko oparła obie nogi na ziemi, syknęła cicho i spojrzała na swoją prawą dłoń.
        - Erm... Pyśku? To nie było wcześniej mniejsze? - spytała z ciekawością w głosie, podnosząc prawicę, na której oprócz czerniejącej plamy pojawiły się również linie biegnące wzdłuż żył w przemieszanych ze sobą kolorach czerni i ciemnej czerwieni. W kilku miejscach migotały delikatne iskierki, które szybko gasły, jak gdyby nigdy ich tam nie było. - Ej, rzeczywiście coś jakby dmuchło.
        Złodziejka na chwilę zamarła w bezruchu, patrząc w przestrzeń za swoim ramieniem, po czym ostrożnie zaczęła iść przed siebie, przesuwając się od ściany do ściany, próbując wyczuć źródło ruchu powietrza.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Dobrze, że Finua posłuchała go w kwestii mocnego trzymania się – jeśli by tak nie było, prawdopodobnie sam także musiałby chwilę pospadać, żeby ją dogonić i złapać ponownie, a później znów wznieść się w górę albo… po prostu spróbowałby to zrobić i ostatecznie mogłoby mu się to nie udać. Nie miałby wyrzutów sumienia i śmierć dziewczyny nie wpłynęłaby na niego negatywnie, bo nie przywiązał się do niej i nie zależało mu na niej – po prostu była praktycznie nieznajomą osobą, która ukradła mu ważną rzecz, a on później obiecał jej, że wyprowadzi ją z tuneli w zamian za zwrócenie mu broni.
”Ale za to ona ci ufa i pewnie wierzy w to, że uda wam się wyjść z tego miejsca...” – odezwała się matka w jego głowie. No tak, mógł się jej spodziewać, gdy myślał o takich rzeczach. Przecież oni praktycznie zawsze wiedzieli, o czym w danej chwili on myśli, w końcu siedzieli w jego głowie.
”Ta, może… To nie oznacza, że mam czuć podobne rzeczy. Wiesz, jaki jestem i wiesz też, jaką mam osobowość” – odpowiedział po chwili Constantin. Właściwie, nawet nie do końca obwiniał matkę za to, jaki się stał. Rodzina, co prawda, miała spory wpływ na to, jak ukształtował się jego charakter, jednak zdecydowanie większy wpływ miał na to jego ojciec i siostra, a także to, jak czasami się zachowywali. Zabicie ich także go zmieniło, tego nie ukrywał… to zdarzenie można też połączyć z wniknięciem umysłów rodziny w jego głowę, bo to także go trochę zmieniło. Poznanie Shyili także jakoś na niego wpłynęło… Mag do tej pory ma nadzieję na to, że kiedyś spotyka ją ponownie i będą mogli w spokoju porozmawiać o tym, co spotkało ich od czasu, w którym ich drogi się rozdzieliły.

W końcu dotarli na górę i do początku korytarza, który się tam znajdował. Constantin wylądował na podłożu i po chwili mogli iść dalej. On zachowywał się neutralnie, jednak mała złodziejka była tym wszystkim zachwycona i zachowywała się tak, jak dziecko, które pierwszy raz spróbowało cukierka. Ewentualnie mógłby przyznać, że jej zachowanie przypomniało to, które mógłby u niej zobaczyć, gdyby ona sama pierwszy raz latała przy pomocy magii ognia, wykorzystując przy tym wyłącznie swoje umiejętności, a nie będąc czyimś bagażem…
A później zrobiła coś, czego na pewno nie powinna.
W tym czasie – chyba – całkowicie wyłączyła myślenie, bo inaczej przecież przypomniałaby sobie o tym, co mówił jej na temat zachowywania odpowiedniej odległości od niego i nieprzekraczania jego przestrzeni osobistej – i wtedy nie pewno nie zrobiłaby tego, co zrobiła. Constantin chciał ją odepchnąć, gdy tylko do niego doskoczyła i poczuł jej usta na swoim policzku, jednak dziewczyna wyprzedziła go i sama skoczyła w tył.
         – Zgłupiałaś i wyłączyłaś myślenie? Naprawdę wpuszczasz moje słowa jednym uchem i wypuszczasz je drugim chwilę później? Mówiłem ci przecież, żebyś nie podchodziła za blisko i, żebyś nie robiła innych rzeczy, które związane są z podchodzeniem blisko innej osoby – powiedział do niej, spoglądając na nią groźnym wzrokiem. Naprawdę groźnym, ostrzegającym przed niebezpieczeństwem i takim, który jeśli nie mógłby jej zabić, to może zraniłby ją poważnie – oczywiście, jeśli dałoby się coś takiego zrobić wzrokiem. Nagle dłonie i przedramiona maga zapłonęły, a po chwili (i kilku szybkich gestach dłonią) z lewej wystrzeliła nieduża kula ognia, która przeleciała tuż obok głowy dziewczyny – może nawet przypaliła kilka jej włosów, które odstawały gdzieś na bok – i poleciała dalej.
         – Jeśli mówiłem, że masz tego nie robić, nie mówiłem tego bez powodu – dodał podniesionym głosem, jednak nie był on krzykiem. Cóż, wyglądało na to, że potrzeba więcej, żeby go wyprowadzić z równowagi. Constantin głośno wciągnął powietrze i przymknął oczy, pozwalając magii ognia wycofać się z jego ciała. Razem z odgłosem wypuszczanego powietrza, usłyszał też w głowie głos matki.
”Nie powinieneś się tak na nią wściekać. Jestem pewna, że nie chciała źle” – właśnie to powiedziała Camilla. Właściwie, to się jej nie dziwił, bo może miała trochę racji, ale jego bardziej zdenerwowało coś innego, a nie to, co zrobiła Finua.
”Może… Ale to nie zmienia faktu, że całkowicie zignorowało to, co powiedziałem jej wcześniej” – odpowiedział po chwili. Nie zamierzał zmienić zdania na ten temat i jego matka dość dobrze o tym wiedziała, bo wycofała się i już się nie odezwała.

         – Było – odparł krótko, gdy przyjrzał się zmianom obejmujących jej rękę. Powiedział prawdę, chociaż zrobił to głosem dość jasno wskazującym na to, że nadal jest lekko zdenerwowany przez to, co zrobiła wcześniej.
         – Nie powiem ci, jak daleko sięgnął te zmiany… Czy obejmą całą rękę, a może całe twoje ciało? Nie wiem, nie jestem w stanie tego stwierdzić – dodał, już bardziej spokojnym głosem. Wyglądało na to, że jednak przyjdzie mu oglądać zmiany, jakie w ciele złodziejki wprowadza kontakt z magiczną szablą i sama aura tej broni. Znaczy, może nie zobaczy tego, jak dziewczyna będzie ostatecznie wyglądać po takiej „przemianie”, jednak niektóre rzeczy na pewno będzie mu dane zobaczyć.
         – Tak… Teraz też to poczułem – odezwał się, gdy znów poczuł podmuch wiatru. Nadal był on słabo wyczuwalny, ale teraz mógł stwierdzić, że nie są to jego wymysły.
         – To może oznaczać, że jesteśmy bliżej wyjścia – dodał i ruszył przed siebie.
         – Właściwie… Nie przypominam sobie też, żebym usłyszał wybuch kuli ognia, do którego doprowadziłoby jej uderzenie w ścianę. Dlatego też myślę, że mogę stwierdzić, że ten tunel może prowadzić cały czas do przodu i ostatecznie kończyć się wyjściem na powierzchnię – powiedział, już idąc. Taka sytuacja byłaby naprawdę pożądana, chociaż wydawało mu się, że mała złodziejka przyjmie ją z mniejszym entuzjazmem niż on sam – w końcu to oznaczałoby, że oboje ruszą w swoją stronę i przez to się rozdzielą.
         – Czujesz jakieś mniej widoczne zmiany, które mogłyby być związane z magiczną szablą? Może wrażenie jakiejś obecności w twoim umyśle? - zapytał po dłużej chwili milczenia. Silne, magiczne przedmioty często wytwarzały coś na wzór więzi między sobą i ich aktualnym właścicielem, co pozwalało właścicielowi na korzystanie z mocy, które dany przedmiot oferował.
Jakiś czas później, gdy korytarzem tym szli już dość długi czas, Constantin nagle zatrzymał się i przymrużył lekko oczy, skupiając wzrok na punkcie dokładnie przed sobą.
         – Przed nami znajduje się mała i biała kropka. Według mnie może oznaczać to tylko jedno… i jest to wyjście, do którego w końcu się zbliżamy – odparł i wznowił marsz, może tym razem narzucił troszkę szybsze tempo. Ta „biała kropka” była jeszcze kawałek drogi przed nimi.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        - Och, nie przesadzaj! Krzywda ci się stała? Ej, ostrożnie - Finua wyraźnie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji ani nie zwracała uwagę na niebezpieczeństwo, w jakim się znalazła. Być może zwyczajnie nie rozumiała go w pełni lub postanowiła zwyczajnie zignorować. Nawet płomienie obejmujące przedramiona maga nie zmieniły jej podejścia. Dopiero kula ognia, która minęła jej twarz o włos, zmusiła ją do myślenia. Nie była w pełni odporna na ten żywioł, a magiczne pochodzenie pocisku musiało wpłynąć dodatkowo na jego strukturę, gdyż gorąco poczuła aż nadto wyraźnie.
        Nie spodziewała się, że zostanie zaatakowana.
        Tym razem rzeczywiście słuchała Constantina jednym uchem, obserwując go spod przysłowiowego byka, jak gdyby postanowiła się na niego obrazić. Kiwała głową potakująco, czasem mruknęła coś pod nosem. Dopiero po chwili poczuła delikatny swąd spalenizny i z lekkim niedowierzaniem rozkruszyła w palcach przypalony włos. Wciąż pocierała o siebie opuszki lewej dłoni, gdy towarzysz ją wymijał. Prawa zaczynała za to swędzieć delikatnie, więc spojrzała na nią i bez zdziwienia odkryła coraz jaśniejsze iskry "odrywające się" od znamienia i poruszające się wzdłuż żył w rytmie bicia jej serca. Przez kilka sekund obserwowała to zjawisko, przechyliwszy głowę na bok. Zastanowił ją tylko fakt, że nie czuła w związku z tym absolutnie nic. Ani ciekawości, ani podekscytowania, czy strachu.
        - Tak, tak... pewnie zaraz stąd wyjdziemy - rzuciła głucho, obracając się w stronę maga. Powoli ruszyła za nim, zaciskając i rozluźniając prawą dłoń. - Nie, nie czuję nic dziwnego. Widocznie nie jest aż tak magiczna, jak myśleliśmy, a ja się tylko oparzyłam.
        Chociaż kuglarka kłamała w oczywisty sposób, wydawało się, że nie działo się z nią nic nadmiernie spektakularnego. Była tylko odrobinę bardziej cicha, niż zwykle. Nie próbowała też wyprzedzać Naxama, trzymała się raczej kilka kroków za nim. Dopiero, gdy przyspieszył, zatrzymała się na chwilę. Przez kilka uderzeń serca obserwowała go i nasłuchiwała kroków, znów przechylając przy tym głowę. Mechanicznie powoli wysunęła szablę z niezbyt pasującej do niej pochwy, nawet nie patrząc na jarzące się coraz jaśniej ostrze, które powoli zaczynało płonąć. Gorące iskry przesuwające się z każdym uderzeniem serca szybciej wzdłuż żył sprawiły tylko, że wyszczerzyła zęby we wściekłym grymasie, za nim nie pasującym do jej delikatnych rysów. A potem pobiegła za towarzyszem, trzymając oburącz uniesione nad ramieniem ostrze.
        - Ja tylko byłam dla ciebie miła - wrzasnęła, zupełnie nie myśląc, że w ten sposób mogła sprowadzić na nich kłopoty, lub zwyczajnie ostrzec maga przed marnym zagrożeniem. Zamachnęła się, będąc zdecydowanie zbyt daleko od niego. Ale wszystko wskazywało na to, że nie próbowała walczyć finezyjnie, a po prostu wpaść na mężczyznę, jakby licząc, że w ten sposób da radę go ciąć, lub sam się nadzieje na broń. Gdyby obrócił się i spojrzał na nią, mógłby nawet dostrzec pociemniałe oczy pokryte czymś, co wyglądało jak pajęczynka jarzących się pęknięć. Jak gdyby żyły wypełniała gorąca lawa, szukająca ujścia na zewnątrz. Równie gwałtownie, jak ruszyła na niego, zatrzymała się jednak na szeroko rozstawionych stopach. Wciąż unosiła szablę do ciosu, ale nie szczerzyła już zębów. Oddychała chrapliwie, przechylając głowę to do jednego ramienia, to do drugiego, jakby coś bardzo silnie rozważając. - Pysiek?
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Constantin aktualnie miał dość dwóch rzeczy – tuneli, po których musiał chodzić i młodej złodziejki, której obiecał, że ją stąd wyciągnie i przez to musiał się nią niemalże opiekować. Nie wiedział tylko, której rzeczy miał bardziej dość… Cóż, wyglądało na to, że niedługo będzie mógł pozbyć się obu, chociaż z Finuą może mieć trochę więcej problemów, jeśli dziewczyna nie zaakceptuje tego, że rozdzielą się krótko po tym, jak nad ich głowami będzie znajdowało się niebo i chmury. Może będzie chciała za nim podążać, nadal namawiając go na wspólną podróż… tylko, że on zwyczajnie tego nie chciał. Już chyba za bardzo przyzwyczaił się do samotnej podróży, dlatego też wolałby się rozdzielić i nie mieć na głowie kogoś, kogo mógłby nazwać towarzyszem. Owszem, w ręce złodziejki dostał się artefakt i obserwacja tego, co z nią zrobi mogłaby być ciekawa, jednak on i tak nie zamierzał zmieniać zdania.
         – Wiem… Tylko, że nie musisz być dla mnie miła. Nie potrzebuję tego – odpowiedział. Ton głosu i szybkie tempo poruszania się złodziejki – będące prawdopodobnie biegiem – zaalarmował go, przez co mag ognia odwrócił się w stronę dziewczyny i od razu skoczył w tył, unikając jej płonącego ostrza. Przez chwilę przyglądał się jej, wzrokiem szukając jakichś zmian w wyglądzie dziewczyny, które mogłyby być związane z artefaktem wpływającym na jej zachowanie – bo właśnie ten magiczny przedmiot według niego ponosił odpowiedzialność za to, co zrobiła Finua. Dostrzegł jej pociemniałe oczy i żyły, które teraz lekko jarzyły się, jakby wypełniał je płynny ogień. Możliwe też, że zmiana albo „mutacja” na jej rękach także stała się bardziej widoczna i rozprzestrzeniła się dalej. Constantin był także gotów na uniknięcie kolejnego ataku, jednak ten nie nadszedł, a dziewczyna zatrzymała się nagle – wyglądało na to, że odzyskała nad sobą kontrolę, ale pradawny nie miał zamiaru ryzykować i dlatego też pozostał w bezpiecznej odległości od złodziejki.

         Ten artefakt albo próbuje przejąć nad tobą kontrolę, albo powoduje, że zaczynasz odczuwać konkretne emocje i to bardziej niż powinnaś, a przez to robisz coś, czego normalnie byś nie zrobiła… W każdym razie, jeśli chcesz go przy sobie nosić, to ty musisz być tym, kto przejmuje kontrolę. Musisz sprawić, żeby to broń podporządkowała się tobie i przez to dała ci dostęp do swoich magicznych mocy – powiedział do dziewczyny. Tym razem chyba będzie go słuchać, skoro mówił o magicznej szabli i o tym, jak Finua może zapowiedz podobnym sytuacjom do tej, która działa się przed chwilą.
         – Najpierw powinnaś zacząć od wyczucia jego „obecności” w twoim umyśle. Więź między wami już powstała, o czym świadczą zmiany widoczne na twoim ciele, a także to, co zrobiłaś chwilę wcześniej. Możliwe, że będziesz toczyć z nim wewnętrzną walkę… i to ty musisz ją wygrać. Artefakty często sprawiają wrażenie, jakby posiadały szczątkowy umysł albo inteligencję. Niektóre rzeczywiście mogą takie być, jednak te są naprawdę rzadkie i wątpię, żeby twoja szabla do nich należała. Tutaj nie możesz stoczyć tej walki. Najlepiej będzie zrobić to w jakimś spokojnym miejscu, gdzie będziesz mogła usiąść i odciąć się od zewnętrznego świata – pradawny przerwał na chwilę i sięgnął do torby, aby wyciągnąć stamtąd manierkę i się napić. Później wznowił marsz w stronę punkcika światła, który cały czas znajdował się przed nimi i powoli powiększał się, gdy zbliżali się do niego. Nie szedł szybko, dlatego też Finua nie powinna mieć problemu z tym, żeby iść obok niego i słuchać wszystkiego, co od niego usłyszy.
         – Nie powiem ci, jak wygrać… To musisz sama odkryć, jednak wiem, że artefakt uzna cię za właściciela, jeśli zwyciężysz i będziesz pewna, że właśnie tak się stało. Wtedy możesz poczuć w umyśle, że więź między tobą a artefaktem została zmieniona i podświadomie będziesz wiedziała, że masz dostęp do wszystkich mocy, które artefakt może ci zaoferować – dokończył. Złodziejka mogła poczuć, że Constantin skończył mówić i tylko od niej zależało, co zrobi z wiedzą, którą jej właśnie przekazał.

”Jednak nie zapomniałeś tego, czego cię nauczyłem…?” – męski głos w głowie maga ognia jasno wskazał mu to, że odezwał się jego ojciec.
”To, co się stało między nami nie zmieniło tego, że twoje nauki były przydatne” – odpowiedział mu pradawny. Nadal traktował ojca w bardziej negatywny niż pozytywny sposób, jednak nie mógł zaprzeczyć, że wiedział on naprawdę dużo i zdecydowaną większość wiedzy przekazał właśnie jemu. Był mu za to wdzięczny, bo niektórych rzeczy mógłby nie znaleźć w księgach i zwojach dostępnych w publicznych bibliotekach albo archiwach.
Spodziewał się, że ojciec będzie chciał przeprowadzić z nim dłuższą rozmowę na ten temat, co działo się nierzadko, jednak on nie odezwał się już. Dlatego też Constantin uznał, że dialog został zakończony.
         – Chciałbym kiedyś na własnej skórze przekonać się, jak przebiega taka „walka z artefaktem”. Może kiedyś… - powiedział, dość cicho. Zupełnie, jakby mówił wyłącznie do siebie. Cały czas szedł przed siebie, jednak od wcześniejszego ataku złodziejki, obserwował ją nieco uważniej – po prostu nie chciał, żeby nagle zaatakowała go raz jeszcze, a jeśli to zrobi… to cóż, zwyczajnie chciał mieć szansę na uniknięcie płonącego ostrza. Z drugiej strony jedność z żywiołem ognia zapewniała mu niewrażliwość na niego, więc wydawało mu się, że ogień miecza może na niego nie zadziałać… jednak nadal pozostaje tam ostrze, które zada mu normalne rany. Tak, uniknięcie ataku będzie lepszym rozwiązaniem niż zaspokajanie ciekawości i podkładanie się prosto pod magiczne ostrze.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Siłą rozpędu Finua podążała za Constantinem, faktycznie starając się go słuchać. Powoli rozżarzone wzory na jej skórze gasły, ale inaczej, niż w przypadku maga. Nie znikały całkowicie, a raczej stygły i bladły, pozostawiając wyraźnie ciemniejsze linie wzdłuż żył. Coraz rzadziej pojawiały się pojedyncze iskierki, które jak gdyby przemieszczały się wraz z krwią po organizmie, a widoczne stawały się tylko, gdy uniosły się przypadkiem pod samą skórę. Próbowała jak najlepiej zrozumieć słowa towarzysza, ale nieudana próba ataku nie dawała o sobie zapomnieć. Nie lubiła walczyć, więc nie mogła pojąć, skąd wzięła się w niej chęć ranienia go, cięcia i dźgania, aż nie znieruchomiałby na ziemi.
        - Czyli... czyli co? Ta szabla mnie opętała jakoś? Nie chcę jej - złodziejka oznajmiła i odrzuciła trzymaną w dłoni broń, jak gdyby ostrze miało nagle ją ugryźć. Zrobiła raptem kilka zdecydowanych, żwawych kroków, kiedy zatrzymała się i obejrzała na porzucony przedmiot. - Pysiek... Pysiek, ja tego nie czułam! Ale nie mogę iść dalej. Znaczy... mogę, ale nie chcę. Ale ja chcę! Rozumiesz? Pysiek, dlaczego ja nie mogę tego wyrzucić?! Dlaczego ja chciałam cię zabić?
        Dziewczyna cofnęła się o krok i usiadła na ziemi, krzyżując nogi. Twarz ukryła w dłoniach, usiłując skupić myśli. Jej żyły na chwilę rozbłysły gwałtownie, by zaraz potem zgasnąć niemal do czerni, jak gdyby pokryła swoje ciało malunkami z węgla lub wąskimi, ledwie widocznymi tatuażami. Ramiona kuglarki zaczęły trząść się spazmatycznie, gdy powstrzymywała szloch. Kradnąc kusarigamę nie planowała wpakować się w taką kabałę.
        - Ty już lepiej idź - rzuciła w stronę własnych dłoni płaczliwym, ale zdecydowanym tonem. - I weź to coś ze sobą jak najdalej ode mnie. Jesteś magiem, zniszcz to najlepiej! Ja się cofnę, tam był pieniądze. Nikt mnie za darmo nie nauczy niczego. Constantin, ja nawet czytać nie umiem! A złodziej ze mnie jak ze szczurzej rzyci mieszek. Nie chcę zrobić ci krzywdy, Pyśku. Nie umiem walczyć, ale nigdy bym nie pomyślała, że cię zaatakuję tak po prostu! Nie wiem, czy będę umiała nad tym zapanować. Nie sama. Powiedziałeś, że ja muszę z tym czymś wygrać, ale sam widziałeś, że ja to tylko iskry umiem. A i to słabe.
        Finua podniosła wzrok na czarodzieja, ukazując oczy niemal normalnego koloru. Wciąż jednak wyraźnie widać było jarzące się drobne żyłki, które za nic nie chciały zniknąć, czy choćby zblednąć. Tyle dobrze, że białka znów były jasne, a tęczówki orzechowe. Podniosła drżącą delikatnie dłoń i pstryknęła głośno palcami. Efekt nie był bardziej spektakularny od tego, co demonstrowała przed znalezieniem szabli, które bezczelnie udawała całkiem normalną broń, leżąc tam, gdzie została porzucona. Nagle dziewczyna uklękła i zaczęła wyciągnęła ze swojej torby butelkę spirytusu, którego hojną porcję wylała na wnętrze skulonej w łódeczkę dłoni. Kolejnym pstryknięciem podpaliła płyn i zaczęła tępo gapić się na płomienie, by odezwać się po kilku długich sekundach.
        - Constantin? Ja nie czuję tego tak, jak zawsze. Dlaczego nie zaczęło mnie jeszcze boleć? Pysiek, zrób coś z tym, proszę! Zrobię co chcesz, ale zabierz to ode mnie, albo naucz mnie, jak nad tym panować - głos złodziejki zaczynał przybierać histeryczne tony, a ona sama niemal wrzeszczała. Wstała, niemal oblewając się wciąż płonącym alkoholem i dopiero, kiedy podeszła bliżej mężczyzny zmuszonego do jej towarzystwa syknęła, a potem strzepnęła ręką, pozbywając się niebezpiecznej zabawki w postaci płomieni. - Weź tą szablę, zniszcz albo ukryj. Naucz mnie choć trochę, albo nie wiem... łeb utnij, ale nie chcę żeby to mną całkiem zawładnęło. Powiedz, co chcesz w zamian, zdobędę. Czy co mi tam, kundla wierniejszego nie znajdziesz, ale do cholery, nie mów mi, że mam sama sobie z tym radzić!
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Nie wiedział, czy dziewczyna uważała go za osobę, która wie lub powinna wiedzieć wszystko i przez to znać odpowiedzi na każde jej pytanie… ale on taki nie był. Aby tak było, musiałby interesować się naprawdę wszystkim – od prostych czynności i wiedzy z nimi związanej, przez coś, do czego trzeba mieć konkretne predyspozycje i kończąc na rzeczach, o których wiedzę naprawdę ciężko zdobyć… a może czasem nawet jest ona zakazana, a osoby znające ją nie są pozytywnie nazywane i tak samo nie są mile widziane w społeczności.
         – Nie wiem… Może. Znaczy, jeśli okazałoby się, że szabla ukrywa w sobie czyjąś duszę, to wtedy możliwe by było, że ta dusza mogłaby cię opętać. Sam przedmiot… on może po prostu wpływać na ciebie w sposób, który rozbudza twoje konkretne emocje i sprawia, że możesz wydawać się inną osobą, niż jesteś normalnie – odparł, przedtem zastanawiając się krótką chwilę nad odpowiedzią. Już chciał powiedzieć jej, że nie powinna wyrzucać i zostawiać tu magicznej szabli, bo może to okazać się dla niej naprawdę złe w skutkach… Tylko, że nie zdążył tego zrobić, bo Finua wyrzuciła ostrze w tył i krótko po tym mogła doświadczyć nieprzyjemnych skutków tego uczynku.
         – Szabla korzysta z tego, że jest z tobą połączona i właśnie tak na ciebie działa. Broń „nie chce”, żeby zostawiła ją tu osoba, którą śmiało można by było nazwać jej nowym właścicielem… Powiem ci, że może lepiej byłoby, gdyby jednak okazało się, że w szabli siedzi jakiś duch albo coś innego, co jest inteligentne i związane z ogniem. Wtedy łatwiej byłoby ci się dogadać z taką istotą – odezwał się znów.
         – Podniosłaś ją mimo moich zastrzeżeń i uwag, teraz musisz znaleźć sposób, aby wykorzystać moce, które ci oferuje, a przedtem je odkryć… albo znaleźć sposób na to, żeby pozbyć się jej i więzi, która wytworzyła się między wami – dodał, zatrzymując się i przyglądając sytuacji. Jeśli wystarczyło zaledwie kilka kroków na to, żeby magiczna broń już zaczęła negatywnie działać na złodziejkę, to gdyby udało się zabrać ją dalej… negatywne skutki na pewno byłyby znacznie gorsze.
         – Jeśli chcesz umrzeć jeszcze dzisiaj to, pewnie, mogę to ze sobą zabrać. Nie zniszczę tego, bo myślę, że nie dałbym rady tego zrobić. Magia znajdująca się w tych przedmiotach często też poprawia ich wytrzymałość, a artefakty często są niemalże niezniszczalne i można to zrobić, używając innego artefaktu – odezwał się ponownie. Nie miał zamiaru ukrywać przed nią prawdopodobnych skutków, z którymi mogłaby się zmierzyć, gdyby artefakt znalazł się naprawdę daleko od niej. Znaczy… nie wiedział, co może stać się przed ostatecznością – czyli śmiercią – jednak przynajmniej miał pewność co do tego, że ona też może się zdarzyć i możliwe, że byłaby ona związana z ogniem.
         – Tylko, że to będzie bardziej coś w rodzaju walki mentalnej niż fizycznej. Jeśli przejmiesz kontrolę, to w swojej głowie może nawet być osobą, która włada magią ognia najlepiej w całej Alaranii. Jeśli to wygrasz, będziesz miała kontrolę nad artefaktem i nigdy nie dojdzie do tego, że chwilowo przejmie nad tobą kontrolę i kogoś zaatakujesz – dodał. Wcześniej już jej o tym wspomniał, może nie powiedział tego wprost, a ona źle go zrozumiała… Cóż, teraz będzie wiedziała, jaka to walka może ją czekać, jeśli jednak zdecyduje się na zostawienie sobie artefaktu, a także na korzystanie z jego mocy.

         – Odporność na działanie ognia – powiedział krótko, chociaż brzmiało to bardziej, jakby mówił wyłącznie do siebie i „notował” w umyśle to, co powiedział.
         – Znaczy… Przez więź twoją i artefaktu twoje ciało prawdopodobnie jest niewrażliwe na ogień – dodał, tym razem trochę głośniej, żeby wiedziała, że te słowa już na pewno skierowane są do niej.
         – Szczerze mówiąc, ja będąc na twoim miejscu, wolałbym odkrywać moce artefaktu i nauczyć się ich używać, przy okazji zyskując też kontrolę nad przedmiotem i jego magią – odparł. Dopiero teraz dotarły do niego ostatnie słowa dziewczyny. Chciała, żeby nauczył ją jak nad tym panować? A skąd on niby ma to wiedzieć? Przecież wcześniej powiedział jej, że nigdy nie miał do czynienia z artefaktem, a przez to ma tylko niewiele wiedzy teoretycznej na temat prób panowania nad takimi przedmiotami, a także innej wiedzy, która jest związana z tym tematem. Zresztą, wcześniej już mówił jej, że nie jest dobrym materiałem na nauczyciela – co więcej, powiedział jej o tym więcej niż raz, bo chciał, żeby złodziejka to zrozumiała! A ona dalej swoje…
         – Nie nauczę cię tego… i to nie dlatego, że nie chcę, a dlatego, że zwyczajnie nie mam potrzebnej wiedzy – powiedział w końcu. Wiedział, że Finua niekoniecznie chciała usłyszeć właśnie to, jednak właśnie w ten sposób prezentowała się cała sytuacja, a on nie miał zamiaru jej okłamywać. Wcześniej tego nie robił, więc teraz nadal trzymał się swojego postanowienia. Przymknął na chwilę oczy, gdy dziewczyna do niego podeszła, a później wypuścił powietrze przez nos. Dość głośno.
         – Powiedziałem ci już praktycznie wszystko, co wiem na temat takich rzeczy i, co może być pomocne w twojej sytuacji… Naprawdę radzę ci, żebyś stoczyła z nim walkę w swoim umyśle i wygrała ją, tym samym zyskując nad nim kontrolę. Akurat w przypadku artefaktów często bywa tak, że jest to opłacalne, bo moce, które może ci on zaoferować, mogą okazać się wystarczającą nagrodą za twój trud – powiedział to, patrząc jej prosto w oczy. Po części powtórzył już to, co mówił wcześniej, ale powiedział to w nieco inny sposób, wręcz zachęcając ją do walki, a nie poddania się i pozostawienia artefaktu.
         – Chcesz być silniejsza? Cóż, teraz masz dość dobrą okazję, żeby zacząć się o to starać – dodał na sam koniec. Nie miał zamiaru podejmować za nią decyzji, bo Finka wyglądała na osobę dorosłą, więc powinna podejmować decyzja sama dla siebie. Ostatnim, co zrobił, było wyminięcie jej, podniesienie szabli i zrobienie tych kilka kroków z powrotem w stronę złodziejki.
         – Kontrolą artefaktu proponuję zająć się, gdy już wyjdziemy z tych tuneli. Może na świeżym powietrzu przemyślisz sobie to wszystko ponownie i jeszcze raz zastanowisz się nad tym, co tak naprawdę chcesz z tym zrobić – powiedział do niej, może zbyt poważnym tonem głosu. Po chwili zaczął sprawiać wrażenie osoby, która chciałaby powiedzieć coś jeszcze, ale w ostatniej chwili wycofała się i tego nie zrobiła, aby zastanowić się nad tymi słowami i pomyśleć, czy aby na pewno chce powiedzieć je na głos. Następnie westchnął dość głośno, jakby w ten sposób chciał zaprezentować, że sam nie wierzy w to, co zaraz powie.
         – … Jeśli zdecydujesz się na przejęcie kontroli, mogę ci towarzyszyć w trakcie robienia tego… Aż nie będziemy pewni, że to ty kontrolujesz artefakt, a nie dzieje się coś odwrotnego – odezwał się, słysząc też reakcja członków rodziny. Matka pochwaliła go za „słuszną decyzję”, Ojciec zasugerował, że może przez to poszerzy swoją wiedzę na temat artefaktów, a Siostra… cóż, ona zwyczajnie życzyła mu śmierci i chciała, żeby napad złodziejki powtórzył się i zakończył się tym, że dziewczyna zabija maga ognia.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Początkowo Finua patrzyła na towarzysza z nadzieją wyraźnie malującą się na twarzy. Szeroko otwarte, błyszczące od łez oczy utkwiła w magu, chociaż spodziewała się, jaką odpowiedź otrzyma. Podczas jego wypowiedzi garbiła się coraz mocniej i zaczęła gapić się tępo w ziemię przy czubkach własnych butów.
        - No… a kto ma wiedzieć, jak nie czarodziej? Nie znam nikogo mądrzejszego od ciebie, Pysiek - wymamrotała gdzieś w kierunku swoich obcasów. - Pewnie masz rację. Muszę się uspokoić i przemyśleć to wszystko. Tylko ja się naprawdę boję… Czekaj, co? Nie zostawisz mnie samej? Naprawdę? Pyśku, kochany jesteś!
        Złodziejka jakby dopiero po chwili pojęła sens jego słów. Rozumiała, że miała w Naxamie tylko tymczasowego sprzymierzeńca, ale najważniejsze, że w ogóle był. Podskoczyła kilka razy na samych palcach, przygryzając usta i wyraźnie powstrzymując się przed czymś. Zrobiła nawet krok w stronę towarzysza, ale zamiast przytulić go, jak początkowo miała ochotę, klasnęła w dłonie, nieświadomie wywołując przy okazji kilka drobnych iskier. Jakby w odpowiedzi na jej nagłą poprawę nastroju trzymana przez maga szabla rozjarzyła się lekko, a na ostrzu pojawiło się kilka delikatnych płomyków.
        - Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. Och! To ty, czy ja? Czy może samo tak? - Dziewczyna nachyliła się, by lepiej przyjrzeć się broni, która jak na złość natychmiast zaczęła wyglądać normalnie. Znaczy, normalnie jak na samą siebie. Finua odebrała swoją nową własność i schowała klingę do prowizorycznej pochwy, po czym podrapała się po głowie, niezdecydowana. - Ej, Pyś… znaczy, Constantin? A masz plan zapasowy? Jak nie będę umiała zmusić tego czegoś do współpracy? Albo jak to zacznie kontrolować mnie?
        Ruszyła do wyjścia z jaskini, ociągając się, ale już po chwili odetchnęła głęboko, strzeliła palcami i przyspieszyła do lekkiego marszu, prostując plecy. Zupełnie, jak gdyby miała nadzieję, że zdecydowane ruchy pomogą jej przełamać strach. Z jednej strony rzeczywiście chciała opanować lepiej magię ognia i nauczyć się żyć z nowymi zdolnościami, ale jednocześnie bała się, że panowanie nad nową bronią może okazać się znacznie trudniejsze, niż przedstawiał to jej kompan. Starała się więc odciągnąć własne myśli od zbliżającej się nieuchronnie przyszłości. W efekcie zaczęła paplać jak zwykle, wyciągnąwszy z torby jedną poi na łańcuchu, którą zaczęła kręcić dla zabawy.
        - Pysiek? A jak będę grzeczna, pokażesz mi parę liter? Ty chyba dobrze czytasz, co? To musisz jakieś znać. Wszyscy zawsze mówili, że nie mają cierpliwości, żeby mnie ich uczyć, ale kilka to bym nawet chciała znać. A tak w ogóle to ogień mnie zawsze nie tak łatwo ranił, tylko nigdy nie wytrzymałam z nim na dłoni aż tak długo - oznajmiła, po czym bez ostrzeżenia obróciła się tyłem do kierunku marszu i zrobiła salto w tył, jedną ręką przytrzymując klapę torby. Drugą wciąż wywijała zgaszoną zabawką. Wyraźnie nie mogła ustać w miejscu, ani zachować powagi z podekscytowania. Chwilę później znów szła normalnie, tuż obok Constantina, podwijając rękawy. Przyjrzała się uważnie śladom na przedramionach. Te na prawej ręce były znacznie ciemniejsze, szczególnie w pobliżu dłoni, gdzie znajdował się ślad po pierwszym dotknięciu szabli. - Wiesz, to coś się coraz większe robi, mam wrażenie. Słyszałam kiedyś o chorobie, przez którą się żyły robią czarne i trzeba uciąć rękę, zanim sięgnie do serca. Chyba nie będziesz musiał obcinać mi ręki, co? Ja wiem, że cię okradłam na początku i wygląda to paskudnie, ale… Pysiek, nie trzeba będzie, prawda?
        Dziewczyna zbliżyła się do towarzysza jeszcze troszeczkę. Pozwoliła sobie nawet złapać go lekko za rękaw. Zaczęła gapić się w twarz czarodzieja szeroko otwartymi oczami, szukając pocieszenia i głupiego zapewnienia, że jakoś to będzie. Przestała kręcić poi, a łańcuch opadł i kołysał się w rytm jej kroków. Całość trwała ledwie kilka uderzeń serca, zanim Finua nie wytrzymała i z uporem zacisnęła palce na dłoni Constantina. Inaczej jeszcze, bydlak, by jej nawiał!
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

W głowie usłyszał westchnięcie, które – o dziwo – należało do jego ojca. Stało się to, gdy usłyszeć mogli, że Finua prawdopodobnie uważała czarodziei za najmądrzejsze istoty żyjące w Alaranii. Constantin wiedział, że tak nie jest i już za chwilę chciał jej o tym powiedzieć. Może niekoniecznie zmieni zdanie na ten temat, jednak będzie wiedziała też, jak on sam na to patrzy i jakie ma zdanie na ten temat.
         – Czarodzieje nie są wszystkowiedzący. Nawet ci najstarsi nie mogą wiedzieć wszystkiego, bo są tematy, które podchodzą im lepiej niż inne, no i są też takie, którymi w ogóle się nie interesują – odezwał się mag ognia. Tym razem to on westchnął, gdy usłyszał kolejne słowa złodziejki. Już raz powiedział, że zostanie z nią do momentu, w którym uda jej się zapanować nad magiczną szablą… albo, gdy broń przejmie nad nią kontrolę i będzie musiał zabić dziewczynę lub sprawić w jakiś sposób, że znów odzyska kontrolę nad swoim ciałem. Wydawało mu się, że nie będzie musiał się powtarzać, ale możliwe, że się mylił. Może mu nie wierzyła przez to, jak zachowywał się wcześniej.
         – Nie próbuj zmuszać mnie, żebym się powtarzał, bo zacznę zastanawiać się nad tym, czy może zmienić zdanie – oparł całkiem poważnie. Nie lubił się powtarzać zwłaszcza, gdy wyraźnie powiedział, co chciał zrobić, co zamierzał lub, co zdecydował.
         – Broń jest połączona z tobą, a nie ze mną, więc jeśli coś się z nią dzieje to jest to jakoś powiązane właśnie z tobą – powiedział, przez chwilę przyglądając się szabli. Starał się mówić dość prostymi słowami, żeby młoda złodziejka mogła go zrozumieć i może zapamiętać te nowe informacje, które jej podaje, jednak… wydawało mu się, że czasami i tak nie rozumie części słów lub nawet ich nie zapamiętuje, tyle tylko, że on nie umiał mówić jeszcze prościej. Cóż, przynajmniej wiedział, co zrobić, żeby ją trochę zdenerwować – mówić bardziej naukowo, a później nie tłumaczyć jej słów, których nie zrozumiała.
         – Gdy dojdzie do czegoś takiego, to… zabiję cię – odparł naprawdę poważnie. Finua powinna wiedzieć, że byłby do tego zdolny, gdyby sytuacja go do tego zmusiła. Pradawny przez chwilę nie mówił nic, a później zaśmiał się krótko i cicho. Mogłoby nawet wydawać się, że było to trochę wymuszone, jednak… wcale tak nie było.
         – Najpierw spróbuje jakoś do ciebie dotrzeć i sprawić, żebyś z powrotem przejęła kontrolę nad swoim ciałem. Zabiję cię dopiero wtedy, gdy nic innego nie zadziała – dodał, a ton jego głosu ponownie stał się poważny. Na jego twarzy nie było też nawet najmniejszego śladu po tym, że jeszcze przed chwilą śmiał się z tego, co powiedział i z reakcji dziewczyny.

         – Nie wiem. Może to zrobię, jeśli będziemy mieli trochę czasu – odparł, wcześniej wydając z siebie ciche westchnięcie, gdy do jego uszu dotarła jej kolejna prośba. Matka chciała, żeby się zgodził i pomógł złodziejce, a jego siostra… nadal miała nadzieję na to, że Finua łącząc się z artefaktem, zyska moc na tyle silną, że nie uda mu się jej powstrzymać i w konsekwencji dziewczyna go zabije.
Szedł przed siebie, znowu w stronę prawdopodobnego wyjścia z jaskini – to zbliżało się do nich powoli… a raczej to oni zbliżali się do niego. To, że byli coraz bliżej można było poznać po tym, że „biały otwór” powoli robił się coraz większy. Do złodziejki odwrócił się dopiero, gdy zaczęła mówić o chorobie i czarnych żyłach.
         – Może zmiany na twoich rękach to właśnie ta choroba, a nie wpływ artefaktu…? Może niedługo będę musiał uciąć ci ręce, bo inaczej zginiesz… chociaż ja wolałbym umrzeć, niż stracić tak ważne części ciała – powiedział do niej. Oczywiście, nie mówił jej prawdy i w jej przypadku na pewno zmiany te spowodowane są przez magiczną szablę i przez to, że jest ona jakoś połączona z dziewczyną od momentu, w którym ta ją podniosła, ale… nic nie wskazywało na to, że żartuje – jego głos był poważny i ta sama powaga gościła w jego oczach. Dopiero po chwili uśmiechnął się, jednak tym razem nie usłyszała jego śmiechu.
         – Nie przejmuj się, jestem pewien, że w twoim przypadku na pewno nie jest to ta choroba, o której słyszałaś – dodał w końcu. Możliwe, że chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak poczuł jej zaciśnięte palce na swojej dłoni. Krótko po tym wyrwał swoją dłoń z jej uściski i zrobił pół kroku w bok.
         – Mówiłem, żebyś mnie nie dotykała i nie naruszała mojej przestrzeni osobistej… - odezwał się po chwili. W jego głosie nie było złości, a on sam brzmiał tak, jak nauczyciel upominający ucznia, który zrobił coś nie tak, mimo że nauczyciel ten już wiele razy mówił mu, jak powinien zrobić to poprawnie.

         – Ogólnie, liczę na to, że „relacją” z artefaktem zajmiesz się krótko po tym, jak wydostaniemy się z tych tuneli – powiedział do niej. Wcześniej już o tym wspomniał, jednak wolał powiedzieć o tym jeszcze raz. Naprawdę nie miał zamiaru ciągnąć ją za sobą przez pół Alaranii, bo będzie mówiła mu, że nie jest pewna, co chce z tym zrobić albo, że „jeszcze nie jest na to gotowa”. Chciał zająć się tym w miarę szybko i lepiej, żeby Finua namyśliła się w trakcie ich podróży w stronę wyjścia. Minie jeszcze trochę czasu, zanim tam dotrą, więc powinna wymyślić, co chce zrobić z magiczną szablą.
         – Poza tym, później powinnaś też poszukać kogoś, kto mógłby nauczyć cię walki szablą… Ja oczywiście tego nie zrobię, bo nie walczę tego typu bronią – dopowiedział. Możliwe, że dziewczyna sama by na to wpadła. Poza tym, sam Constantin podejrzewał, że aby wydobyć z artefaktu jego pełną moc możliwe, że będzie trzeba używać go w trakcie walki. Może pasywnie też jakoś wpływa na osobę, która go przy sobie nosi – o czym mogą świadczyć zmiany na ciele złodziejki, a także jej zwiększona odporność na ogień – ale patrząc na to, że nadal jest on bronią… to tak, walka może być właśnie tym, co może pozwolić na korzystanie z pełnej mocy szabli.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Młoda nie złodziejka trafiła tak źle jakby mogła. I nie trafiła też aż tak dobrze - Constantin nie zamierzał zostawać z nią i niańczyć, choć pewnie mogłaby się od niego czegoś nauczyć. Nawet wielu rzeczy (chociażby czytania). Ale niczego jej nie obiecywał. Był jednak na tyle miły (i może zainteresowany bronią), że zgodził się pomóc jej z artefaktem, który dzierżyła. Nadal jednak po jego głowie chodziła myśl o rozstaniu - i wszystko wskazywało na to, że niedługo już przestanie być tylko myślą. Bo co poradzić - nie wszystkie spotkania mogły przeciągać się i przeradzać w podróż. Nie wszystkie też kończyły się przyjaźnią i chęcią kontynuowania znajomości. Ta nie.

Sprawnie zbliżali się do wyjścia - Finua nie ociągała się już i przestała panikować, choć była pod wpływem całkiem nowych sił. A jednak trzymając broń przy sobie mogła zacząć się z nią oswajać - czuć jej wcale nie wrogą obecność. Może opanowanie jej nie będzie aż takie ciężkie? Asekuracja w postaci czarodzieja na pewno koiła nieco złodziejskie nerwy, ale kobieta nadal nie wiedziała jak zabrać się do tego wszystkiego. Niby usłyszała już trochę podpowiedzi… Niemal wszystkie jakie mógł dać jej Constantin. Ale to nadal była tylko teoria! Więc nadal nie pojmowała jak miało to działać. Z jego słów wynikało, że znalezienie takiej broni jest nawet korzystne, a ryzykowanie nawiązania z nią więzi opłacalne, choć okupione ryzykiem. No - ostatecznie to on ostrzegał ją przed ostrzem.
Czyli może dość dużym ryzykiem?

No nic. Trzeba będzie spróbować. Iść za rękę z mężczyzną się nie dało, ale może szabla będzie bardziej skłonna do kontaktów. Już teraz upodobała sobie ciało Finki.
A ta, naznaczona nową więzią, szła z czarodziejem ramię w ramię. Nic ich już nie zatrzymywało i nie przeciągało spotkania. Wyglądało na to, że spokojnie wyjdą i zacznie się nauka oswajania magicznego oręża… jednak z każdym krokiem Constantin mocniej marszczył brwi. Zdawał się być zmęczony lub poirytowany. Po chwili przyspieszył, by oddalić się nieco od tymczasowej towarzyszki. Zastanawiał się czy jej coś powiedzieć, ale w końcu sama spytała co się stało.

Jak się okazało nie tylko na nią artefakt wywierał wpływ. Czarodziej, wrażliwy na aury, coraz mocniej odczuwał jego przytłaczającą siłę. Męczyło i rozpraszało go to uczucie. A stawało się coraz silniejsze. Kiedy wyszli nie mógł już dłużej tego znieść. Wyjaśnił to Fince i pożegnał ją raczej szorstko, choć… nie trafiła tak źle jakby mogła. Czarodziej nie zostawił jej z niczym (to jest z jej własnymi łupami), ale pożegnanie rzucił jej złotego gryfa.
Tak na rozpoczęcie nauki i opłacenie nauczyciela.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości