Równina Maurat[Wioska Przyruina i jej okolice] Kradzież (nie) popłaca

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

[Wioska Przyruina i jej okolice] Kradzież (nie) popłaca

Post autor: Constantin »

”Założyciel tego miejsca musiał być naprawdę niekreatywnym człowiekiem” – Constantin usłyszał w głowie głos Ojca i jego westchnienie, gdy przemierzał uliczki wsi, o ile można tak było nazwać ubite drogi pomiędzy domostwami. Same domy nie były niczym niezwykłym – drewniane, najczęściej jednopiętrowe ze słomianym dachem na drewnianym wsparciu. Miały różne kolory, a kolor danego budynku wynikał wyłącznie z preferencji osoby lub osób, które go zamieszkiwały. Na środku wioski wydzielony był nawet niewielki plac, na którym teraz stało kilka straganów. Za „rynkiem” znajdował się budynek o trzech piętrach i niewielkiej wierzy po prawej stronie. Najpewniej właśnie tam mieszkali radni.

Wszystkiego, co powinien wiedzieć nowo przybyły, dowiedział się od wyjątkowo gadatliwego karczmarza, do którego należała nieduża gospoda, gdzie czarodziej wstąpił, żeby napić się i zjeść niewielki posiłek. Nawet nie musiał o nic pytać, bo mężczyzna wydawał się już znać pytania, które zadają osoby będące pierwszy raz w wiosce. Dlatego też dowiedział się, że miejsce to liczy sobie niespełna dwustu mieszkańców, a pierwsze budynki postawione zostały około stu lat temu przez mężczyznę imieniem Rodos, który przyprowadził ze sobą kilkunastoosobową grupę, gdyż wcześniej zwietrzył możliwość zarobku na rzeczach, które da się znaleźć w ruinach zlokalizowanych niedaleko samej wsi. Stąd też wzięła się jej nazwa – Przyruina. Wieść o tym rozniosła się po okolicy i niedługo zaczęto budować nowe chaty, do których wprowadzali się nowi mieszkańcy. Na początku wiele osób udawało się do ruin i przyniosło ze sobą różne, czasem drogi, rzeczy, jednak później śmiałkowie przestali wracać, a ruiny zostały okrzyknięte mianem nawiedzonych. Teraz tylko naprawdę odważni zapuszczają się w tamte okolice. Rodos wybudował swoją Przyruinę w pobliżu dwóch rzek płynących przez ten obszar, a chodziło tu o Taurę i Virassę. Dzięki temu mieszkańcy mają stały dostęp do wody i ryb, które można złowić w rzece. Poza tym, niedaleko osady znajduje się też nieduży las, który jest dość bogaty w zwierzynę, owoce leśne i zioła. Może się wydawać, że jest to rekompensata tego, iż Przedruina znajduje się dość daleko od szlaku handlowego, dlatego też wozy kupieckie nie docierają tu za często. Była tu też Rada złożona z czterech osób – dwóch kobiet i dwóch mężczyzn, jednak ostateczną decyzję i tak podejmowała osoba stojąca na czele tej Rady, która wywodziła się także z rodu założyciela Rodosa. Akurat teraz była to jego wnuczka – Liliana.
”Podziękuj mu za te informacje, mogą się przydać” – zaczęła namawiać go Matka, gdy okazało się, że karczmarz skończył mówić.
”Nie prosiłem go o to, żeby mówił. Nie wyglądałem też na kogoś, kto potrzebowały takich informacji” – odpowiedział jej Constantin, jednak wiedział, że Matka nie przestanie mówić, dopóki rzeczywiście nie podziękuje mężczyźnie za to, że podzielił się z nim taką wiedzą. Czarodziej westchnął cicho i spojrzał na „rozmówcę”.
         – Dzięki… Może przyda mi się coś z tego, co mi powiedziałeś – odparł, a w głowie usłyszał karcący głos Camilli Naxam, która powiedziała mu, że mógł być grzeczniejszy.

Wrócił myślami do tego, co działo się teraz. Wcześniejsze wspomnienie, mimo że, nie było dawno, i tak posłużyło mu do tego, żeby przypomnieć sobie, co już wie na temat wioski. Później uznał, że sprawdzenie tych ruin może być ciekawym pomysłem, czym wywołał kolejną dyskusję, która toczyła się w jego głowie.
”Myślę, że to zły pomysł” – powiedziała Matka. Zawsze tak podchodziła do tego typu spraw, jakby nie zdawała sobie sprawy, że jej syn jest już dorosły i obroni się, jeśli zajdzie taka potrzeba.
”Niech idzie, może w końcu umrze i się od niego uwolnimy” – głos Belli przesycony był nienawiścią, jak zawsze zresztą. Na szczęście, Constantin już się do tego przyzwyczaił, więc emocje te nie miały teraz na niego takiego wpływu, jak wcześniej.
”Może najpierw wypytaj mieszkańców o te ruiny, zaginięcia osób i tak dalej… Powinieneś dowiedzieć się więcej na ich temat, jeśli chcesz się tam udać” – kontynuowała Camilla. Z jednej strony mogła mieć rację, jednak to należało do spraw mieszkańców, a pradawnemu półkrwi wydawało się, że mogą nie podzielić się takimi informacjami z kimś, kogo nie znają.
”Tylko... po co? Mniej będzie wiedział, czyli jest większa szansa na to, że stanie się coś, co doprowadzi do jego śmierci” – odparła Siostra, a gdyby miała ciało, lub przynajmniej samą twarz, na pewno uśmiechnęłaby się chytrze i złowieszczo.
”Dzięki… Bella” – odezwał się w końcu sam Constantin.
”Przecież wiesz, że zawsze życzyłam ci wszystkiego najgorszego… braciszku” – odpowiedziała mu tak szybko, jakby odpowiedź tą miała przygotowaną już od jakiegoś czasu.
”Nie chcę wam przerywać, ale właśnie ktoś ukradł ci broń” – oznajmił Ojciec ze spokojem, który można by było porównać do panującego na morzu podczas bezwietrznego i słonecznego dnia. Constantin od razu wrócił do rzeczywistości. Rzeczywiście został okradziony. Nie czuł znajomego ciężaru broni, jednak zauważył biegnącą dziewczynę… w przedmiocie w jej dłoni od razu rozpoznał kształt swojej kusarigamy. Przez oblicze maga przepłynęła wściekłość, a po chwili rzucił się biegiem za złodziejką.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Finua ostatnimi czasy, jak zwykle z resztą, miała pecha.
Parę dni wcześniej próbowała zarobić na chleb w najbardziej uczciwy ze znanych sobie sposobów w Demarze. Zamiast ciążącej wesoło sakiewki zdobyła kilka siniaków w konsekwencji trzykrotnego wyrzucenia za bramy miasta przez strażników. Za pierwszym razem usłyszała, że sprawiała zagrożenie. Za drugim, że nie chcą w mieście cholernych podpalaczy i żebraków. Za trzecim zagrożono jej paroma nocami w ciemnicy.
No to się zabrała i zaczęła łazić po okolicznych wsiach. Jeśli dobrze trafiła, zdarzało jej się zdobyć parę miedziaków od spragnionych rozrywki i wieści z miasta wieśniaków. Ale znacznie częściej wiała przed psami.
Jedna z większych wsi, właściwie małe miasteczko, okazała się zaskakująco przyjazna dla przybłęd, więc Iskra postanowiła zostać w niej na dłużej. Konkretniej na cały dzień i noc. Przeszła chyba wszelkie uliczki Przyruinia oraz wysłuchała wszystkich możliwych plotek. Znalazła nawet drogę do rzekomo nawiedzonych ruin, ale nie chciało jej się wierzyć w duchy zamieszkujące kupę kamieni. Sama nie chciałaby tam mieszkać, więc dlaczego jakieś zjawy miałyby? Rozważała to skomplikowane zagadnienie w karczmie, sącząc już od dłuższego czasu ten sam kufel piwa. Ani trochę nie dziwiły ją coraz mniej przychylne spojrzenia karczmarza. Widział wcześniej jej sakiewkę i wiedział, że choćby chciała, nie mogła zamówić nic więcej. Na domiar złego, już pierwszy rzut oka mógł zniechęcać do siadania obok niej. Rozbiegany wzrok, potargane włosy, zniszczone ubranie i podejrzanie wypchana torba sugerowały, że nie wszystko z tą dziewczyną było w porządku.
A Iskierka tylko siedziała sobie grzecznie i obserwowała nowych gości przybytku, by zająć jakoś czas przed wieczorem.
Z początku nie zwróciła większej uwagi na wysokiego mężczyznę rozmawiającego z barmanem. Ale już drugi rzut oka sprawił, że nagle stał się obiektem zainteresowania kuglarki. Dziewczyna całkiem nieźle potrafiła szacować wartości różnych drobiazgów, w tym ubrań. A ten jegomość ubrany był zdecydowanie zbyt porządnie jak na biedaka. Obserwowała go więc, osuszywszy kufel z resztek piwa. Bardzo obiecujący wydawał się fakt, że mężczyzna sprawiał co jakiś czas wrażenie mocno zamyślonego, nieobecnego.
A jeszcze gdy wychodził, zauważyła za jego pasem nietypową, egzotycznie wyglądającą broń. Finua ledwo powstrzymała się przed radosnym klaśnięciem w dłonie. Nie mogła wymarzyć sobie lepszej metody szybkiego zarobku, niż zdobycie tego maleństwa. Wystarczyło iść spokojnie za nieznajomym i wyczekać chwili, gdy będzie myślami we własnym świecie. Natychmiast zabrała się za realizację planu.
Odniosła puste naczynie na szynkwas i podreptała spokojnie za obcym. Wiedziała nawet, gdzie skryć się w razie potrzeby. Ruiny unikane przez miejscowych jakby jej z nieba spadły. Nie musiała długo łazić za swoim celem. Ani upewniać się, czy wybrała właściwy moment. Mężczyzna po prostu zatrzymał się nieoczekiwanie i gapił gdzieś w przestrzeń. Iskra z szerokim uśmiechem podeszła do niego, pocierając o siebie dłońmi. Oczywiście, patrzyła się w zupełnie innym kierunku, by ktoś nie postanowił wesprzeć nieszczęśnika. Obserwowała uważnie twarz swojego "wybranka", wysuwając za jego pasa coś w stylu dziwnego sierpa. Rozdziawiła nawet usta z zachwytu, dostrzegłszy długi łańcuch. Oj tak, takie cacko musiało być sporo warte. Pewnie więcej, niż ona sama.
Złodziejka była na tyle bezczelna, że zasalutowała nieobecnemu, po czym ruszyła w swoją stronę truchtem, który szybko przeszedł w regularny bieg. Zanim wpadła między dwa stragany stojące na tutejszej wariacji rynku, zerknęła jeszcze na swoją ofiarę. I zaklęła głośno, po marynarsku, widząc podjęty pościg. Rzuciła się przed siebie tak szybko jak mogła, przyciskając zdobycz do piersi jedną ręką. Drugą pomagała sobie na ostrych zakrętach, lawirując w uliczkach. Jako typowo miejski łotrzyk, wolałaby, aby były one węższe i ciemniejsze, wtedy bez większych problemów zgubiłaby tego wariata. Tyle dobrze, że miała opracowany wcześniej plan. Jakoś nie wierzyła, że mężczyzna postanowi ścigać ją aż do ruin. Gorzej, że za każdym razem, gdy zerkała w bok na zakrętach, migała jej wściekła postać. W pewnej chwili miała nawet wrażenie, że coś sporego i gorącego przeleciało jej za plecami.
Wreszcie została jej tylko ostatnia prosta, prowadząca do upragnionej kryjówki. Finua już wcześniej wypatrzyła sobie dziurę w murze, przez którą mogła bezproblemowo się przeczołgać. To wydawał się idealny plan. Wydawał, bo gdy spojrzała za siebie, ujrzała znajomą sylwetkę wypadającą na skrzyżowanie i pozdrowiła ją obelżywym gestem.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

W dalszym ciągu nie wiedział, dlaczego tylko Ojciec był w stanie „wyczuć”, gdy coś dzieje się z ciałem Constantina lub jego ekwipunkiem, gdy ten rozmawia z nimi i jest nieobecny. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, że Alastair przeważnie nie bierze udziału w rozmowach… jednak, gdy czarodziej w końcu zapytał go o to, ten odpowiedział mu właśnie w ten sposób, chociaż wydawało mu się, że Ojciec coś przed nim ukrywa. Tym razem także się nie pomylił, a Constantin już po chwili biegł za dziewczyną, która ukradła jego broń. Oczywiście, od razu rzuciło mu się w oczy to, że zna ona uliczki i skrzyżowania lepiej od niego, więc albo mieszka w tej wiosce od jakiegoś czasu, albo także jest tu przejazdem, jednak przebywa w tym miejscu nieco dłużej niż on. Mimo wszystko, i tak udało mu się za nią nadążyć tak, że jej nie zgubił.
Dobrze, że był na tyle dobry, żeby formować proste kule ognia w trakcie biegu i nie tracić na prędkości w trakcie ich tworzenia. Kilka gestów dłonią i świecący, gorący i płonący pocisk obracał się w jego dłoni, a później pomknął prosto przed siebie, przelatując tuż obok uciekającej złodziejki. Gdyby nie to, że skręciła w inną uliczkę, ognista kula trafiłaby ją prosto w plecy. Była stworzona tak, żeby siła wybuchu powaliła, jednak na pewno nie dałaby rady zabić lub poważnie ranić… a także podpalić. Tutaj chodziło wyłącznie o to, żeby nadrobić odległość między nim a uciekinierką, a także złapać ją, odebrać broń i ukarać, tym samym dając jej do zrozumienia, że powinna uważać, kogo okrada. Tym razem trzy pociski wielkości oka pomknęły w jej stronę, jednak jeden trafił w ziemię i wybuchł przy zderzeniu z nią, a dwa inne pomknęły gdzieś w przestrzeń, aby na koniec uderzyć w nieduży mur, nie wywołując żadnych zniszczeń.
”Dobrze, że tak robisz… Mieszkańcy tej wioski nie muszą cierpieć przez to, że ktoś ukradł ci broń” – odezwała się Matka. Przynajmniej teraz nie musiała go do niczego namawiać, bo najpewniej zrobiłaby to, gdyby wybuch uszkodził czyjąś chatę.
”Tak, tak. Teraz przymknijcie się, bo chcę skupić się na pościgu. Nie mam zamiaru z niego zrezygnować” – odpowiedział szybko. Takie krótkie rozmowy nie sprawiały, że robił się nieobecny. Dlatego też cały czas biegł, mimo że przez krótką chwilę nie patrzył przed siebie.
Wypuścił kolejne kule, chociaż tym razem były dwie, a ich wielkość można było porównać do pięści – jedna uderzyła w ziemię, a druga w mur. Widział, że dziewczyna zmierza w stronę dziury w murze, jednak otwór był za mały na to, żeby mógł się tamtędy przecisnąć ktoś postury Constantina. Szybko pomyślał o tym, co mógłby zrobić w tej sytuacji i do głowy przyszedł mu pewien sposób użycia płomiennych gejzerów, którego czasem używał.

Mag nawet nie zwolnił, gdy skierował obie dłonie ich wewnętrzną stronę do podłoża. Obie zaczęły świecić, co można było powiedzieć również o jego oczach. Constantin skierował całą energię magiczną właśnie w dłonie i wypuścił ją tamtędy pod postacią strumieni ognia, które były na tyle silne, że uniosły go w górę. Nieprzerwany strumień ognia wyniósł postać maga ponad nieduży mur odgradzający wioskę od dzikiej okolicy. W momencie, w którym strumienie nie dotykały już podłoża, rozgrzewały powietrze tak, że to właśnie ono unosiło półkrwi pradawnego. Dzięki temu przeleciał na drugą stronę muru i mógł wylądować na ziemi przez stopniowe zmniejszanie ognistych strumieni, aż w końcu nie było ich w ogóle. Mógł się założyć, że gdyby nie aura odporności na ogień, skończyłby z poparzeniami – właśnie dlatego musiał znaleźć trochę wolnego czasu na to, żeby dopracować ten mechanizm. Na szczęście, dziewczyna nadal była w zasięgu jego wzroku i, z tego, co widział, kierowała się w stronę ruin. Hmm, i tak miał je zbadać, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby, przy okazji, zabił ją właśnie tam.
Constantin ruszył biegiem ścieżką prowadzącą właśnie do ruin. W pewnym momencie wykorzystał to, że znalazł się na wzniesieniu i wystrzelił dużą kulę ognia w stronę dziewczyny i ruin. Znowu nie trafił… Przecież nie pił dzisiaj niczego, co utrudniłoby mu celowanie. Znaczy się… kula w końcu wybuchła przy uderzeniu, jednak powierzchnią, z którą się zderzyła, nie było ciało złodziejki.

Wybuch rozniósł się echem po ruinach i okolicy, taki był silny. W dodatku, po chwili można było usłyszeć odgłos zapadającej się kamiennej podłogi. Właśnie w nią uderzyła ognista kula i to jej wybuch spowodował taką reakcję. Constantin uśmiechnął się lekko – narobił zniszczeń, jednak byli już poza wioską, więc obędzie się bez gadania Matki i namawiania go, żeby „posprzątał po sobie”. Może wybuch akurat odsłonił jakiś podziemny system jaskiń albo tuneli wykopanych przez ludzi i ukrywanych tak, że tylko niewielkie grono naprawdę wtajemniczonych zna ich lokację, wejścia i wyjścia, a także to, do czego mają służyć.
Constantin wbiegł na teren ruin – miał tu dwa cele do wykonania, musiał znaleźć złodziejkę, zabrać jej broń i dać nauczkę, a później zbadać ruiny. Rozejrzał się wokół, może akurat dostrzeże w pobliżu cień jej sylwetki. Zniszczone budowle i zawalone podłoże nigdzie się nie ruszały, jednak tego samego nie można było powiedzieć o tej dziewczynie.
         – Pokaż się, może cię nie ukarzę, jeśli dobrowolnie oddasz mi to, co ukradłaś – powiedział dość głośno, jednak nie był to krzyk. W dodatku jego głos był zadziwiająco spokojny. Może nawet, aż za bardzo spokojny.
”Tak, teraz na pewno wyjdzie i odda ci ten sierp na łańcuchu… Zwłaszcza, gdy wie, że możesz zagrażać jej życiu” – odezwał się kpiący głos Siostry.
”Ta broń to kusarigama, ty bezcielesna skazo na łusce Prasmoka” – odparł Constantin i wrócił do wypatrywania osoby, za którą przybył aż tutaj. Szedł powoli, rozglądając się wokół siebie, a także ignorując symfonię wyzwisk, których autorem był głos Belli.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

- No wariat. Ogniem w środku wioski?! - Przemknęło przez myśl Iskry, gdy wyminęły ją dwie nieduże płonące kulki. Po prawdzie nie były takie znowu maleńkie, ale na dziewczynie wywarły znacznie mniejsze wrażenie, niż powinny. Miała świadomość, że mogła się wywrócić, gdyby została trafiona, ale śmigające w powietrzu pociski nie wywołały w niej dostatecznego respektu wobec ścigającego, aby się zatrzymała. Ba, przyspieszyła nawet!
Tuż przed murem przewróciła się celowo na bok i wyhamowała ślizgiem. Właśnie przez takie pomysły wyglądała jak wyglądała, ale tak było zwyczajnie szybciej. Najpierw przez wyrwę przeleciała zdobyczna broń oraz wysłużona torba, a potem przeczołgała się sama złodziejka. Zanim to zrobiła, zerknęła jeszcze na jedynego przedstawiciela obławy na nią i pokazała mu język. Takie drobne złośliwostki zawsze sprawiały jej radość. Przy okazji zauważyła, że jego oczy i dłonie zaczynały dziwnie świecić.
- Oho, szykuje coś specjalnego. Chodu! - Prześlizgnęła się przez dziurę w murze, chwyciła leżące na ziemi fanty i rzuciła się do dalszej ucieczki. Nie powstrzymała się jednak i zerknęła w pewnej chwili przez ramię, by dostrzec maga niesionego ogniem ponad przeszkodą. Zagwizdała z uznaniem i w tej samej chwili w jej głowie pojawiła się przelotna myśl, że może powinna porzucić ukradziony przedmiot i po prostu ratować tyłek. Wtedy zerknęła na piękne ostrze w dłoni i przycisnęła je mocniej do siebie. Byle dopaść do ruin. Musiało być tam dostatecznie wiele dziur, by taki szczurek jak ona mógł się bez trudu schować.
Pędziła przed siebie na złamanie karku, zwolniła tylko po to, aby popodziwiać już całkiem niezłą płonącą kulę przelatującą na tyle daleko, że ledwo poczuła powiew ciepłego powietrza. Na usprawiedliwienie ścigającego ją mężczyzny należałoby zaznaczyć, że Finua nie do końca prawidłowo odczuwała gorąc, więc nie spudłował wcale aż tak bardzo...
Na odgłos wybuchu dziewczyna odruchowo skuliła się i przygotowała do przeturlania po ziemi, na wypadek śmigających w powietrzu odłamków. Na szczęście z jej perspektywy pocisk przede wszystkim narobił hałasu i wzniósł gigantyczną chmurę kurzu, chociaż właściwie miał miejsce tuż obok niej. Już w ruinach wcisnęła się pomiędzy stojący wciąż kawałek ściany i jakąś przechyloną kolumnę. Natychmiast przycisnęła dłoń do ust, aby stłumić dyszenie. Ucieczka przed magiem ciskającym w nią ognistymi kulami była mimo wszystko męcząca. Zdobyczny fant położyła na kolanach i zaczęła nasłuchiwać uważnie. Na jej nieszczęście mężczyzna nie obawiał się chyba rzekomych istot nawiedzających okolicę, bo bez trudu usłyszała jego pospieszne kroki. A tym bardziej zachętę, aby wyszła z kryjówki.
- Frajera szukasz? Nie urodziłam się wczoraj! - Złodziejka doskonale wiedziała, na czym zwykle polegały obietnice braku kary. Najczęściej oznaczały właśnie bardzo, bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Rozejrzała się ostrożnie i dostrzegła dziurę w podłodze mniej-więcej w miejscu, gdzie wcześniej uderzył spory pocisk. Dokładnie po przeciwnej jej stronie zauważyła ruch, wcisnęła się więc głębiej w szczelinę. Przeklęty czarodziej łaził metodycznie po okolicy i wypatrywał jej po wszelkich kątach. Ale w jej poczochranej łepetynie zrodził się już plan. Nie był idealny, ale w chwilach desperacji trzeba było sięgać po desperackie metody. Wolną ręką wyszperała na ślepo w torbie cokolwiek, co mogłaby podpalić jako źródło światła. Padło na zawiniętą w otłuszczoną skórę piłeczkę, jeszcze wilgotną od dziwacznej mieszanki, którą dziewczyna kupowała czasem od alchemików, a która paliła się wyśmienicie i utrzymywała na przedmiotach znacznie dłużej od używanego przez nią na codzień spirytusu.
Kuglarka bez namysłu chwyciła piłkę do żonglerki w zęby, aby nie zajmowała rąk i ostrożnie podniosła ukradzioną broń. Długi łańcuch i ostrze kojarzące się jej z hakiem nadawały się perfekcyjnie do jej celów. Wyjrzała ostrożnie z kryjówki i gdy tylko mężczyzna stał do niej plecami, wypełzła z niej ostrożnie. Zaraz potem rzuciła się biegiem do wyrwy w podłodze, woląc nie tracić czasu. Zdobyczny sierp zaczepiła o spory kamień na brzegu dziury i wykonała w stronę pościgu gest przypominający posyłanie w powietrzu całusa. Następnie pociągnęła za łańcuch aby upewnić się, że dobrze trzymał i zaczęła spuszczać się na nim w głąb odkrytego przez wybuch korytarza. Gdy już niewiele brakowało jej do podłogi niższego piętra, palcami jednej ręki zaczęła pstrykać obok twarzy, aż kilka iskier opadło na piłeczkę i podpaliło ją. Tak przygotowany pocisk chwyciła w dłoń, aby wykorzystać go do akcji dywersyjnej pod roboczym tytułem "rzucanie w dziada czym popadnie, jak tylko wyjrzy zza krawędzi". Zwisała na metalowych ogniwach, trzymając się jedną ręką i kolanami, ale i tak zaczęła się szarpać, by odczepić hakowatą część fanta od kamienia. Wolała ten niewielki kawałek spaść i nabić sobie kilka siniaków, niż zrezygnować z łupu.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Przeczucie podpowiadało mu, że dziewczyna nadal znajduje się na terenie ruin, jednak wcisnęła się w jakąś szczelinę i czeka tam, aż Constantin zrezygnuje z szukania jej. Ciekawe, co by pomyślała, gdyby dowiedziała się, że nie miał najmniejszego zamiaru rezygnować z poszukiwań, bo nie chciał stracić broni. Kusarigama znaczyła dla niego więcej, niż mogłoby się wydawać, a sam mężczyzna nie traktował jej wyłącznie tak, jak wyjątkowej i niespotykanej na kontynencie broni, którą może zaskoczyć potencjalnych przeciwników, bo nie będą wiedzieli, jak walczyć z kimś, kto używa sierpa na łańcuchu. Oczywiście, ważne było też to, że czekałaby go dość długa droga, gdyby naprawdę nie odzyskał broni i musiałby szukać kowala, który wiedziałby to, jak ją wykonać. Poza tym, musiałby znowu zapłacić jakiemuś zaklinaczowi za to, żeby uodpornił kusarigamę na ogień, a także wzmocnił ją magicznie… tylko, że nawet wtedy nie będzie to Srebro Płomieni. Taka broń była tylko jedna, a Constantin właśnie zbliżał się do jej utraty.
”To tylko broń, nie wiem dlaczego tak ci na niej zależy” – odezwał się Ojciec, chociaż był już w głowie czarodzieja, gdy ten spotkał Shyilię. Dlatego też nie powinien zadawać pytania, na które wydawać się mogło, że znał odpowiedź.
”Przecież wiesz, że jest ona też pamiątką po Shyilii. Poza tym, już w myślach przedstawiłem, jakie byłyby konsekwencje utraty kusarigamy” – odpowiedział Constantin. Nawet nie brał pod uwagę tego, że rodzina nie „podsłuchiwała” jego myśli, w końcu cały czas byli w jego głowie, gdzie on także prowadził monologi z samym sobą.

Zauważył ją, jak zaczepia JEGO broń o kamień w pobliżu dziury, którą wcześniej stworzył wybuch kuli ognia i opuszcza się w jej głąb na łańcuchu. Głupia dziewczyna pewnie nawet nie wiedziała, że kusarigamą się walczy, a nie ułatwia wchodzenie lub schodzenie. Najpewniej nawet nie wiedziała, jaką nazwę nosi ta broń. Grymas wściekłości przeszedł przez jego twarz, gdy złodziejka wykonała kolejny gest w jego stronę. Kolejna wybuchowa kula ognista pojawiła się w dłoni maga i wystrzeliła w stronę głazu, o który dziewczyna zaczepiła kusarigamę. Wiedział, że łańcuch broni przetrwa wybuch, jednak głaz zostanie zniszczony, a złodziejka upadnie z trochę większej wysokości, niż to sobie zaplanowała. Kamień pozostawił po sobie jedynie pustą przestrzeń, trochę pyłu, a także mniejsze i większe fragmentu, które wylądowały w okolicy, a także w dziurze. Pewnie kilka spadło nawet na samą złodziejkę.
Constantin ruszył lekkim truchtem w stronę dziury, do której zeszła dziewczyna i wskoczył do niej od razu. Obok niego przeleciało coś, co wyglądało jak imitacja kuli ognia, jednak nie miało niczego wspólnego z magią. Półkrwi pradawny znowu wykorzystał strumienie ognia, które wystrzelił z dłoni i spowolnił nimi swój upadek, lądując na ziemi be problemu.

Rozejrzał się wokół siebie i od razu spostrzegł, że tunel ten nie powstał naturalnie, mimo że fragmenty sufitu utrudniały obserwację otoczenia. W każdym razie, tunel był na tyle szeroki, że spokojnie zmieściłby w sobie trzech mężczyzn z rozłożonymi rękami po bokach i stojących obok siebie, czyli był to trzy sążnie (5,34 metra). Z kolei jego wysokość można by było zmierzyć wzrostem Constantina, gdyż wynosiła ona dwóch osobników jego wzrostu (3,86 metra). Nie wiedział, czy dziewczyna ukrywa się gdzieś w pobliżu, za jednym z większych fragmentów sufitu, czy może ruszyła tunelem przed siebie.
”Może poproś ją o wyjście jeszcze raz, tylko tym razem postaraj się być bardziej uprzejmy” – podpowiedziała mu Matka, a on, co prawda, usłyszał to, bo nie było innej możliwości, jednak nie wiedział, czy zastosuje się do jej rady.
         – Oddaj mi moją broń – powiedział podobnym tonem, co wcześniej. Tym razem echo poniosło się w obie strony tunelu. Constantin stał w miejscu i nasłuchiwał, może uda mu się wychwycić coś, co wskaże mu miejsce pobytu dziewczyny.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Iskra nie zdążyła dobrze szarpnąć za łańcuch, gdy ten nagle zaczął spadać wraz z nią. Mogło mieć to wiele wspólnego z kolejnych wybuchem i deszczem kamiennych odłamków. Tylko zręczności dziewczyna zawdzięczała to, że ostrze ukradzionego przedmiotu nie wbiło jej się w oczodół. Jak tylko znalazła się na ziemi, odturlała się w bok i skuliła, zakrywając głowę rękami. Sam upadek nie był aż tak straszny, raptem nabiła sobie parę sińców i trochę zdarła kolano. Gorsze były spadające kamienie, z których kilka walnęło ją w grzbiet i ręce, zostawiając masę drobnych zadrapań.
Gdy tylko uznała, że największe kawałki musiały już spaść, pociągnęła za łańcuch zdobyczy i, nawijając go wokół jednej ręki, ruszyła w dół tunelu. Nie uszła nawet dwóch kroków, gdy usłyszała za sobą niepokojący dźwięk. Obróciła się i cisnęła w skaczącego maga płonącą piłeczką, którą wciąż ściskała w dłoni. Zaklęła szpetnie, gdy nie trafiła, po czym biegiem wpadła za pierwszy odłamek dostatecznie duży, by mogła za nim kucnąć. W silnym świetle zapewnianym przez czary ścigającego zauważyła wyżłobione w ścianie znaczki.
- Pewnie jakieś pismo... - Zauważyła błyskotliwie, ścierając rękawem warstwę kurzu z domniemanych liter. Popatrzyła na nie chwilę z ciekawością, przekrzywiając głowę. W mgnieniu oka doszła do jedynych słusznych wniosków w jej sytuacji: nie, nadal nie umiała czytać. W absolutnie żadnym języku. Symbole mogły dla niej równie dobrze ostrzegać przed starożytną pułapką, być zapisem potężnego zaklęcia jak i pamiątką z ubiegłego miesiąca w guście "Fepe tu był". Dalsze rozważania nad istotą poważnych braków w jej edukacji przerwało zawezwanie do oddania broni. Najciszej jak mogła, wsunęła kradzione cudeńko w szparę pod kamieniem i zasłoniła dodatkowo drobniutkimi odłamkami. Ucieczka w takiej sytuacji wydawała się zbyt szalona nawet dla niej. Nie miała źródła światła, a zawalony tunel mógł być w tak opłakanym stanie, że zawaliłby jej się na głowę po kilkunastu krokach.
- Dobra! Oddam fant, jak pomożesz mi stąd wyleźć! - Zawołała na tyle głośno, by wywołać lekkie echo. Zaraz potem zerwała się z miejsca i wyszła z kryjówki, unosząc ręce na poziomie twarzy. Po prawdzie zrobiła tak tylko po to, by móc bezpiecznie paść na twarz w przypadku ognistej kuli lecącej prosto na nią. - Szaber zamelinowałam. Zawieszenie broni i nie sprzedasz mnie we wsi, jest twój.
Finua bardzo logicznie doszła do wniosku, że niewiele miała do stracenia. Więc zawsze warto było się potargować. Tylko może nie powinna robić tego z takim perfidnym, złośliwym uśmieszkiem. Ani trochę nie rozważała sięgnięcia po sztylety w razie potrzeby. Nawet nie śmiałaby o tym pomyśleć.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

I tak wiedzieli o swojej wzajemnej obecności, więc nie było sensu jej ukrywać. Znaczy… on i tak nie widział złodziejki, jednak ona najpewniej patrzyła na niego z miejsca, w którym się ukryła. Constantin nie widział w ciemności, więc postanowił wykorzystać swój naturalny talent do magii ognia i już po chwili nad jego barkami lewitowały dwa kuliste kształty wielkości pięści, które wydawały się stworzone wyłącznie z ognia. Co prawda, ich głównym zadaniem było oświetlanie okolicy, jednak mogły posłużyć także za pociski, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.
Czarodziej przeszedł kilka kroków w przód, w stronę jednego z większych fragmentów, gdzie mogła ukrywać się dziewczyna, gdy kawałek sufity zawalił się za jego plecami i całkowicie zablokował tunel, a także najprostszą drogę wyjścia.
         – Świetnie… Po prostu świetnie – powiedział mężczyzna sam do siebie, już po tym, jak skoczył do przodu, żeby nie dostać odłamkiem lub nie zostać przygniecionym przez kamień, a także po tym, jak zakaszlał kilkukrotnie, gdy pył dostał się do jego dróg oddechowych. Teraz będzie musiał poszukać innego wyjścia, które na pewno istniało… albo użyć magii ziemi i spróbować zrobić coś z zawalonym sufitem. Prawdę mówiąc, to pierwsze ciągnęło go bardziej ku sobie i obudziło w nim zmysł poszukiwacza przygód.
”To nie skończy się dobrze” – powiedzieli Matka i Ojciec jednocześnie. Rzadko kiedy zdarzało się coś takiego, jednak, z drugiej strony, nie było to czymś niezwykłym.
”Niech idzie. Może zginie gdzieś po drodze i to wszystko, jednak, się skończy” – odparła Siostra. Constantin doskonale wiedział, że ona zawsze życzy mu samych najgorszych rzeczy, jednak i tak trochę dziwnie się poczuł, gdy poparła go na swój sposób. W każdym razie, on już postanowił, co zrobi i wiązało się to z ruszeniem z miejsca, a także podążaniem przed siebie.

Usłyszał głos, który mógł należeć wyłącznie do tej małej złodziejki. Prawdopodobieństwo na to, że fragment sufitu, w którego stronę zamierzał iść będzie też tym, za których chowa się ta dziewczyna, nie było duże… jednak właśnie zza niego dobiegł jej głos. Przynajmniej tak mu się wydawało.
         – Nie widzę go w twoich dłoniach – odparł po chwili, gdy zdecydowała się wyjść ze swojej kryjówki. Oczywiście, zanim się odezwał, poświęcił chwilę na przyjrzenie się złodziejce.
         – Wiesz, prawdziwe zamiary i te, o których się mówi, często się od siebie różnią – odezwał się głosem i tonem podobnym do takich, które używane są przez osoby pokroju filozofów mówiących o mądrościach życiowych.
         – Najpierw oddaj mi broń, dopiero później będziemy mówić o tym, co zrobię w związku z tym… zdarzeniem, a czego nie – powiedział do niej, twardo stojąc przy swoim zdaniu. Nawet ton głosu maga wskazywał na to, że nie powinna się z nim dalej targować i lepiej będzie, jeśli zastosuje się do jego „prośby”.
         – Poza tym… masz tylko jedną drogę ucieczki, a, z tego, co widzę, korytarz nie skręca… Myślisz, że tym razem będziesz miała szczęście i nie dostaniesz kulą ognia albo falą uderzeniową po wybuchu? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, chociaż daleko mu było od pozytywnego znaczenia. Bardziej przypominał taki złowieszczy, podobny nieco do szaleńczego. Wręcz sugerował, że Constantin może nie być do końca zrównoważony psychicznie i na pewno wystrzeliłby w jej stronę coś wybuchowego, gdyby spróbowała ucieczki.
”Posyłasz ludziom takie uśmiechy i później dziwisz się, że cię nie lubią, synu…” – odezwała się w jego głowie Matka.
”Nie chciałabym, żebyś był samotny, ale to nie zależy wyłącznie ode mnie” – dodała po chwili. Mag westchnął w myślach, jednak nie odezwał się nawet słowem. Czekał na to, co zrobi złodziejka.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Na jawną groźbę złodziejka zareagowała w dość oczywisty sposób - cofnęła się o pół kroku, rozkładając dłonie ciut szerzej i całą swoją miną oraz postawą dając wyraźnie do zrozumienia "ty tu rządzisz, ty jesteś panem sytuacji". Wydawało się, że w pełni dotarło do niej, że stała na przegranej pozycji. Kurduplowata łachudra przeciw groźnemu magowi. A zaraz potem oparła obie dłonie na plecach na wysokości pasa i zakołysała się na piętach, wydymając usta w krzywym półuśmieszku. Uniosła też jedną brew, pochyliła się lekko w przód, demonstrując swoje poszanowanie dla majestatu czarodzieja.
- Wal. - Zaproponowała, po czym wyszczerzyła zęby. Nie czekała, aż spełni jej propozycję, tylko powiodła z miną znawcy po sklepieniu. - Szybki jesteś, nawiejesz zanim się to wszystko ci na łeb zwali, nie? A potem polecisz do wioski, kupisz łopatę, wrócisz, odkopiesz i znajdziesz swój fant, zanim ktoś inny go zszabruje... No chyba, że nie zdążysz.
Kuglarka znów spojrzała na mężczyznę, przekrzywiając lekko głowę. Rozstawiła nieco szerzej stopy, dłonie oparła na biodrach, bliżej dwóch sztyletów przyczepionych do pasa.
- Ten, kompas mamy, co? - Zapytała, nieświadomie przekręcając słowo, którego znaczenia nie była nawet do końca pewna. Ale w jej uszach brzmiało dobrze. Zaraz potem westchnęła ciężko, zerkając na osuwisko. - A ty masz takiego cela, że rozpiździłeś pół sufitu. Ty myślisz, że co? Na frajera trafiłeś? Oddam cacko, a ty mnie ukatrupisz. Wała!
Kuglarka splunęła fachowo na prawą dłoń i podeszła bliżej, wyciągając ją w kierunku jednoosobowego pościgu.
- Swoich nie oszukuję. Wyjdziemy żywi, będziesz swój. To mogę na wyrost i teraz uznać. Przyklepiesz na słowo, że mnie nie zaciukasz, oddam fant. Wołają mnie Finua, Fin, Finka, Iskra, jak wygodnie. Ja się za żadne nie obrażę. - Nagle dziewczyna zmarszczyła podejrzliwie brwi i cofnęła lekko rękę. Potrząsnęła przy okazji mocno torbą, w której coś metalicznie zabrzęczało. - Te, a może ty myślisz, że mam to cudo przy sobie i z trupa zabierzesz?
Lewą dłonią otworzyła bagaż i wyjęła z jego odmętów dwie poi na łańcuchach, szczerząc się całkiem szczerze. Znów wyciągnęła prawicę na zgodę, przyjmując możliwie swobodną pozę. Nie chciała, aby zostało to odebrane jako jakiś podstęp i próba zbliżenia się do mężczyzny na przykład w celu pchnięcia go sztyletem.
- Nie mam. Co, klepniesz? Jak nie, to możemy się wymienić. To łańcuch i to łańcuch. A światełka klasa... długo tak możesz? - Kiwnęła brodą w stronę ognistych kulek. Wszystko wskazywało na to, że złodziejka była nie tylko bezczelna, lub pozbawiona instynktu samozachowawczego. Była też piekielnie gadatliwa i bardzo łatwo się rozpraszała. Słowa wymawiała ze specyficzną manierą typową dla uliczników, głos miała trochę... chropowaty, jakby przepity. W ogólnym rozrachunku nie wydawała się groźniejsza od pijanej wiewiórki albo szczeniaka. Bez ostrzeżenia pochyliła się konspiracyjnie do przodu z szelmowskim uśmiechem zdradzającym podekscytowanie. - Te, a słyszałeś, że tu straszy?
Mimo całego dość specyficznego wrażenia, należało oddać złodziejce, że ani razu nie odrywała wzroku do rozmówcy, gdy wspominała o jego własności. Doskonale wiedziała, że mogłaby w taki sposób zdradzić przypadkiem, gdzie schowała skradzioną broń. A miała jakieś takie dziwne wrażenie, że nie miała jeszcze wypalonej dziury w piersi tylko dlatego, że jej śmierć znacznie wydłużyłaby poszukiwania czarodzieja.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Przyglądał się krótkiemu przedstawieniu, które odegrała przed nim złodziejka, bo właśnie tym był jej ukłon i to, co zrobiła przed nim. Możliwe, że zrobiła to tylko dlatego, że myślała, iż on sam tego chciał, natomiast jej intencje były zupełnie inne. Właściwie, spodziewał się, że dziewczyna będzie chciała sprawdzić, czy to, o czym mówił, było zwykłym blefem, czy może naprawdę będzie strzelał w nią kulami ognia.
         – Mogę zrobić tak, że cię zabiję, ale korytarz nie poniesie przy tym żadnych uszkodzeń i się nie zawali – odparł po chwili i nawet mrugnął do niej jednym okiem. Pewnie, że była to prowokacja, jednak na pewno nie krył się tam blef, bo Constantin znał swoje możliwości i bez problemu zrobiłby to, o czym przed chwilą powiedział.
’Nie prowokuj jej. Nie chcę, żeby sprawdziła, czy żartujesz i w konsekwencji straciła życie” – odezwała się Matka w jego głowie.
”Nie robię tego, ja tylko przedstawiam jej fakty” – odpowiedział czarodziej. Nikt więcej się nie odezwał, żeby coś dodać, chociaż na początku spodziewał się jakiejś obrazy ze strony Belli. Może siedzi cicho i czeka na to, jak rozwinie się sytuacja, przy okazji licząc na to, że jej bratu stanie się coś śmiertelnego i zginie.
         – Chyba chodziło ci o impas? - zapytał, uśmiechając się lekko. Wyglądał jak dorosły, który posyła uśmiech do swojego głupiutkiego dziecka. Na szczęście złodziejka nie była jego córką… Constantin ogólnie nie był niczyim ojcem, a w jego planach nie było miejsca na dzieci.
         – Myślisz, że mam problemy z celnością? Specjalnie wystrzeliłem kulę ognia tak, żeby trafiła albo ciebie, albo w podłogę w ruinach. I tak miałem je zbadać, a słyszałem plotki, że pod nimi są podziemne korytarze – odpowiedział. Właściwie… to nie było to tak duże kłamstwo, bo pradawny półkrwi miał zamiar odszukać jakieś wejście do tych tuneli, a gdyby mu się to nie udało… mieszkańcy Przyruiny usłyszeliby kilka wybuchów.

Dziewczyna podeszła do niego i wyciągnęła dłoń, w którą wcześniej splunęła. Wiedział, co to oznacza i podejrzewał, co zaraz padnie z jej ust.
         – Constantin Naxam – przedstawił jej się, przy okazji ściskając drobną dłoń złodziejki. Spojrzał jeszcze na jej torbę, gdy powiedziała, że może myśleć, iż kusarigama znajduje się właśnie tam.
         – Gdybyś miała ją w torbie, wystawałby z niej kawałek ostrza… to, albo miałabyś już dziurawą torbę. Wtedy ostrze wystawałoby przez dziurę – odpowiedział jej. Znał swoją broń lepiej, niż mogłaby się spodziewać. Zresztą, Finua już pewnie domyśliła się, że oręż jest dla niego naprawdę ważny – inaczej nie goniłby jej tak zawzięcie i długo.
         – Teraz czekam na to, aż wywiążesz się ze swojej części umowy – dodał po chwili. Oczywiście chodziło mu o to, żeby oddała mu jego broń.
         – Mogę je utrzymywać praktycznie cały czas, chyba że będę musiał użyć ich do ataku, wtedy musiałbym stworzyć nową parę – odpowiedział i powiedział to tak, jakby nie było to czymś niezwykłym i praktycznie każdy mógłby to zrobić.
Na szczęście, dziewczyna zrobiła to, co mu obiecała, a Constantin odzyskał Srebro Płomieni. Głośno wciągnął powietrze.
         – Dziękuję… Jednak i tak muszę dać ci jakąś nauczkę i pokazać, że nie blefuję, jeśli mówię o czymś, co mogę zrobić – powiedział do niej, a w jego dłoni pojawiła się nieduża kula, która wyglądała jakby była z błota, jednak pęknięcia na niej jasno wskazywały, że w środku znajduje się coś jasnego.

To, co Finka mogła zobaczyć lewitujące nad dłonią Constantina, było kulą magmy. Mag stworzył ją tak, żeby tylko wybuchała. Tym razem jej siła nie będzie duża, jednak powinna wystarczyć, aby dziewczyna wywróciła się i miała chwilowe, trwające zaledwie kilka uderzeń serca, nieduże problemy z oddychaniem. Może jakaś drobna część jego osobowości nie chciała tego zrobić, jednak wydawało mu się, że powinien, żeby dziewczyna wiedziała, jaki jest i, że mówi poważnie, jeśli w grę wchodzi coś, co może zrobić.
Już postanowił. Wyrzucił przed siebie dłoń, a kula pomknęła w stronę Finki, jednak nie trafiła bezpośrednio w nią – uderzyła w ziemię tuż przed miejscem, w którym stała dziewczyna. To sprawiło, że wyrzuciło ją w tył i wylądowała kilka kroków dalej. Te chwilowe problemy z oddychaniem też powinny się pojawić lada chwila. Constantin stał tylko i patrzył się na swoje „dzieło”. Właściwie, przypomniał sobie, że powinien czegoś spróbować w związku z kamienną barykadą, która znajduje się za jego plecami. Podszedł do niej i przyłożył dłoń do jednego z kamieni. Przymknął na chwilę oczy i spróbował przesunąć fragmenty sufitu, jednak nie czuł magii ziemi, która powinna przepływać z niego na kamień. Możliwe, że miały one w sobie coś, co blokowało jego próby usunięcia zawaliska.
         – Musimy szukać wyjścia, bo nie przesunę tych kamieni magią – odparł, odwracając się do dziewczyny. Po tym czasie powinna już się pozbierać i wstać.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Wyjaśnienia maga kuglarka przyjęła w typowy dla siebie sposób - z wszechwiedzącym, łobuzerskim półuśmieszkiem. Na własne szczęście miała tyle oleju w głowie, aby nie komentować ani prowokacji, ani poprawienia jej. Ale wyraźnie ucieszyła się, że trudne słówko wypowiedziała prawie poprawnie, co było widoczne dzięki wyszczerzeniu zębów. Mniejsze znaczenie miała, że trochę je przekręciła, i tak była z siebie dumna. Podsłuchiwanie z nudów targujących się kupców opłaciło się. Twierdzenie, jakoby mężczyzna celowo dokonał tego dzieła zniszczenia wywołało tylko pełne powątpiewania kiwanie głową.
- Jo... Wcale nie masz cela jak pijany chochlik! - Pomyślała, czekając na jego decyzję. Na uścisk odpowiedziała tym samym, zaciskając palce, jakby witała się z równym sobie. Jak na dziewuszkę tak delikatnej budowy miała zaskakująco szorstką, grubą skórę dłoni. Nie była tylko pewna, czy czarodziej rozumiał, że dla niej takie "przyklepanie" umowy było warte znacznie więcej, niż spisanie jej i zwieńczenie zmyślnymi podpisami. Jego imię powtórzyła cicho pod nosem, aby lepiej zapamiętać. Właściwie zrobiła to kilka razy, wypróbowując od razu różnorodne zdrobniałe bądź skrócone wariacje. Jak dla niej takie miano było trochę za długie i brzmiało zbyt poważnie, by używać go w niezobowiązującej rozmowie.
- Jasne, Pyśku! - Rzuciła popędzona i niemal w podskokach potruchtała do niedawnej kryjówki. Bez wahania opadła na kolana i zaczęła dłońmi rozgrzebywać usypane wcześniej drobne odłamki i pył. Potem wepchnęła rękę pod szeroki kamień i ostrożnie wyciągnęła fikuśną broń, nie chcąc, by długi łańcuch o coś zawadził. Do nowego towarzysza wróciła z wyraźnie mniejszym entuzjazmem, ale fant oddała, przyglądając mu się jeszcze ciekawsko w świetle dwóch ognistych kul. Gdyby go sprzedała, byłaby ustawiona na... długo. Bardzo długo. I nawet nie musiałaby oszczędzać, mogłaby całymi dniami jeść i pić do syta. Ale obiecała, a należała do tego rodzaju uliczników, dla których szczerze dane słowo było święte. Inną kwestią były przyrzeczenia nieszczere pokroju "nigdy już nie będę kraść", "od dziś nie piję" czy "jestem niewinna, przyrzekam na mój honor".
Oczy złodziejki aż zabłysły na widok nowego, okrągłego cuda w dłoni Constantina. Pierwszy raz widziała coś takiego, więc przyciągnęło jej pełną uwagę. Niby wyglądało na pierwszy rzut oka jak gęste błoto, ale w środku coś jakby świeciło wybitnie interesująco.
- Chwila, co?! Jaką nauczkę? Co ty myślisz, że możesz mnie przełożyć przez... - Dziewczyna nie zdążyła wyrazić swojego oburzenia, kulka lecąca w jej stronę nie wydawała jej się bardziej groźna od zwykłej piłeczki, czy kamienia. Aż Finua nie zaczęła nagle i niespodziewanie podziwiać sklepienia tunelu. Uderzenie o twarde podłoże było tak zaskakujące, że przez chwilę po prostu leżała, próbując uzmysłowić sobie swoje aktualne położenie. Właściwie dopiero piekący ból w płucach domagających się tlenu na miejsce tego, którego zostały pozbawione przy upadku, zmusił ją do ruszenia się. Dokładniej obróciła się na brzuch i zaczęła na przemian to łykać powietrze wielkimi haustami, to kaszleć, jakby postanowiła wypluć nadmiernie wymagający organ.
Gdy mag zwrócił swoją uwagę na nią, akurat charknęła i splunęła na ziemię, po czym zabrała się za wstanie, jedną dłoń trzymając na mostku, a drugą próbując rozmasować krzyż.
- A jakbym walnęła głową w kamień?! Umowa była, że wyjdę stąd żywa! - Oparła dłonie na udach i pochyliła się przód, po czym zakaszlała jeszcze kilka razy. Potem wyprostowała się i pstryknęła nerwowo palcami, by zaraz potem ułożyć je w kolejny obelżywy gest. Ślicznie podświetlony przez maleńką fontannę iskierek obelżywy gest skierowany w stronę Constantina. - Psi chwost by cię... Ale wiesz, co? Ładne to było! Cholera, wszystko sobie obiłam...
Złodziejka popatrzyła na mężczyznę z wyrzutem, po czym nagle rzuciła się do przeglądania swojej torby, wyraźnie wystraszona. Po chwili odetchnęła z wyraźną ulgą i dla wyjaśnienia wysunęła częściowo z bagażu szklaną butlę z przeźroczystą cieczą.
- Wszystko całe. Spirytus też. Dobra, czarodzieje przodem. - Ukłoniła się przesadnie, z typową dla kuglarzy gestykulacją, wskazując dłonią jedyny możliwy kierunek wędrówki, czyli wgłąb tunelu. - E, Pyśku? A możesz zrobić taką kulkę, jak przed chwilą tylko bardziej świecącą i żeby nie wybuchała? Wiesz, tymi ognistymi to się żonglować nie da pewnie, co? A te twoje to wyglądają, że się da pobawić. I nie rób więcej tak... Jak coś połamię, to nie zarobię na życie... Te, Pyśku, jedzenie jakieś masz? Ja nic, a ten tunel może być długi... Pyśku? Ja w ogóle mogę ci mówić Pysiek?
Wydawało się, że gdyby postawić obok siebie Iskrę oraz pijaną wiewiórkę i sprawdzić, która radziłaby sobie lepiej z koncentracją, gryzoń wygrałby w cuglach. Ale przynajmniej zamiast chować urazę, domagać się przeprosin, czy odstawiać sceny, była gotowa do drogi. Ba, nawet wydawała się podekscytowana nową przygodą! Chociaż zachęcała towarzysza do prowadzenia, sama wybiegła na kilka kroków w przód i tam na niego zaczekała. Ale głównie stan jej ducha zdradzało podświadome pstrykanie palcami, przy którym co jakiś czas pojawiały się drobne iskierki, lecące na wszystkie strony.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Pierwszym co zrobił po tym, jak odzyskał kusarigamę, było przyjrzenie jej się uważnie i sprawdzenie, czy nie została uszkodzona, gdy dziewczyna zabrała mu ją, w trakcie jej ucieczki lub po tym, jak schowała broń w swojej skrytce. Na szczęście, głównie dla niej, wszystko było na miejscu, na orężu nie było też żadnych rys, a łańcuch trzymał się sierpa i obciążnika z drugiej jego strony. Constantin wyuczonym, a przy tym zwinnym i szybkim ruchem owinął łańcuch wokół rękojeści i przyczepił to wszystko na niedużym uchwycie przy pasie. Możliwe, że Finka wcześniej nawet nie zauważyła u niego czegoś takiego, nawet jeśli wcześniej właśnie z niego zdjęła tę niezwykłą broń. Później miał ją ukarać, nawet dał jej o tym znać, nie wiedząc dlaczego… może chciał, żeby się jakoś na to przygotowała. Może dziewczyna skojarzyła karę z, dla niej tajemniczą, kulą, która właśnie lewitowała nad dłonią maga. Jeśli tak było, jej przypuszczenia nie były błędne, o czym mogła przekonać się, gdy wyrzucił ją w stronę Finki, gdzie ta uderzyła w ziemię i wybuchła, sprawiając, że dziewczyna wylądowała na ziemi.
”Dlaczego to zrobiłeś!?” – usłyszał w głowie pełen pretensji głos Matki.
”Chciałem dać jej nauczkę na przyszłość. Nawet nie próbuj namawiać mnie, żebym ją przepraszał czy coś, bo tego nie zrobię” – odpowiedział Constantin głosem pełnym oporu i stawiania na swoim. Dobrze, że ten naprawdę krótki dialog skończył się właśnie na tych słowach, a Podpalacz nie będzie musiał słuchać matka mówiącej w kółko to samo, co trwałoby dobre kilka minut i skończyłoby się, gdyby zrozumiała wreszcie, że to nic nie da. On też zrozumiał, iż coś będzie bezskuteczne, jednak w jego przypadku była to magia ziemi i próba usunięcia gruzu. Poinformował o tym dziewczynę, żeby nie zarzucała mu, że nie próbował tego zrobić.

         – To, że uderzyłabyś głową w kamień, nie musi od razu oznaczać, że skończyłabyś martwa… - odezwał się tonem osoby, która właśnie przypomina komuś coś, co ta druga osoba powinna wiedzieć.
         – Połączona magia ziemi i ognia… Tym samym udowodniłem ci też, że mogę dobrać moc czaru i jego efektu tak, że ściany albo sufit nie zawalą mi się na głowę – dodał, a w tonie jego głosu nie dało się odnaleźć kłamstwa, bo go tam zwyczajnie nie było. Zdawał sobie sprawę, iż wybuch ten nie był tak silny, żeby dziewczyna coś sobie połamała, więc najpewniej skończy się na tym, że poboli ją dłuższą chwilę i później przestanie. Ostatecznie, wszystkie te efekty są tylko tymczasowe, bo przecież nie miał zamiaru wyrządzać jej stałej szkody cielesnej albo zabijać. Jeszcze…
Ruszył przodem, nie obawiając się nawet, że Finua może wykorzystać to, aby spróbować go ogłuszyć lub zabić. W razie czego, powinien odpowiednio zareagować i obronić się przed ewentualną napaścią.
         – Taka kula jest zbyt gorąca, żeby można było nią żonglować, a im jaśniejsza, tym gorętsza – wyjaśnił jej Constantin, cały czas utrzymując kierunek marszu. Zresztą… trudno było tego nie robić, skoro i tak można poruszać się wyłącznie do przodu.
         – Tak i nie – odpowiedział krótko na dwa ostatnie pytania. Jednak musiał to rozwinąć, żeby dziewczyna wiedziała co jest do czego.
         – Mam coś do jedzenia i nie możesz mówić na mnie „Pysiek”. Dziwnie to brzmi i mi się nie podoba… Nie mam imienia, które jest trudne do wymówienia, więc dlaczego nie możesz zwracać się do mnie właśnie po imieniu? - zakończył pytaniem, bo naprawdę chciał wiedzieć, dlaczego tak nie robi. Może przy okazji powie mu też, skąd wziął jej się ten „Pysiek” i dlaczego zdecydowała się mówić na niego właśnie tak.
Zauważył, że Finua pstryka placami i w wyniku tego pojawiają się iskry… że też wcześniej nie pomyślał o tym, żeby sprawdzić jej aurę. Z drugiej strony, wcześniej musiał skupić się na tym, żeby jej nie zgubić, bo inaczej straciłby kusarigamę. W każdym razie, teraz i tak wiedział, że dziewczyna w jakimś stopniu zna magię ognia, jednak podejrzewał, że w niedużym. Po chwili sam pstryknął w palce, a ten gest wywołał kilka razy więcej iskier, niż stało się to w przypadku pstrykania Finki.

Szli dalej, a korytarz wydawał się biec cały czas w jednym kierunku. W końcu trafili na skręt w lewo, a za nim na rozwidlenie. Na ścianach widniały strzałki z dziwnymi napisami, które znajdowały się pod nimi. Constantin przyjrzał się im i zrozumiał, że jest to pismo runiczne.
         - „Niebezpieczeństwo” czy… „Niebezpieczeństwo”? - zapytał, a jego ton wskazywał, że przez chwilę sam nie do końca wierzył w to, co właśnie przeczytał. Nawet, jeśli ktoś nie wiedział, jak odczytać te symbole, to wystarczyło rzucić na nie okiem i dało się spostrzec, że zostały one napisane przez dwie, różne osoby.
         – Wygląda na to, że właśnie trafiliśmy na pierwszą pułapkę – odezwał się po chwili. Napisy wyglądały, jakby były zrobione w tym samym czasie, więc nie dało się stwierdzić, który jest oryginalny po określeniu czasu, w którym zostały napisane.
         – Nikt nie mówił, że będzie łatwo… Tym bardziej, że po wsi krążyły plotki o tym, że pod ruinami mają znajdować się tunele, o których istnieniu wie tylko Rada i kilka wtajemniczonych osób spoza kręgu radnych. Ponoć można znaleźć tu rzeczy, które łatwo można sprzedać i to za spore pieniądze – znowu się odezwał, chociaż bardziej brzmiało to, jak przypominanie sobie zebranych informacji i wypowiadanie ich na głos, a nie rozmowę z kimś, z kim się podróżuje.
         – Wolałbym wymyślić jakiś sposób na poprawny wybór drogi, a nie liczyć wyłącznie na szczęście – odparł, tym razem spoglądając na Finkę. Według niego, ona zrobiłaby coś, czego on nie pochwalał, dlatego też wypowiedział właśnie te słowa.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Na zbyt logiczny, jej zdaniem, argument o możliwych skutkach uderzenia głową o skałę, Finua przewróciła oczami z miną mówiąca aż nazbyt wyraźnie "ale mogłabym!". Kuglarka lubiła mieć ostatnie słowo w dyskusji. Nawet jeśli wypowiadała je tylko we własnych myślach, albo mamrotała cicho pod nosem, pokazując plecom rozmówcy język.
- A dobieraj sobie co chcesz. Klepnąłeś, więc dałeś słowo, nie możesz mnie zabić. Ani zostawić na pewną śmierć! - Dziewczyna nie powstrzymała się i dla podkreślenia swoich słów dźgnęła palcem powietrze przed sobą. Najchętniej tak samo potraktowałaby plecy maga, ale coś czuła, że ten przyjemniaczek mógł być nieco nerwowy i źle to odebrać. Krótkie rozciąganie się w marszu upewniło ją w przekonaniu, że nie stała jej się żadna większa szkoda. Mało to razy gorzej kończyła po bliskim spotkaniu ze strażą? A każące ramię sprawiedliwości było zwykle nie tylko długie, ale też cholernie ciężkie.
- No... Pyśku, bo twoje imię jest za długie i za poważne. Jak będę musiała cię szybko zawołać, bo zanim krzyknę całe twoje imię, coś mnie zeżre. Albo ciebie! Sam pomyśl, jak wrzasnę "Pysiek, padnij", to będzie tak samo długo, co twoje pełne imię! To jak mam niby mówić? Con? Tin? Nexam? A Pysiek jest krótkie, dźwięczne... idealne! - Dziewczyna nieświadomie przekręciła leciutko nazwisko maga, gestykulując żywiołowo. Jej zdaniem doskonale obroniła swojego zdania odnośnie nadanego mu miana. - Mogę jeszcze mówić Frajer, bo się dałeś tak zrobić z kradzieżą tego cacka, ale to by było nieuprzejme.
Dziewczyna wyszczerzyła się szeroko i pstryknęła palcami na wysokości oczu, dla niej sprawa była wygrana.
- A z tymi gorącymi kulkami, to wiesz, ja jestem połykaczem ognia. Żongluję płonącymi piłkami, to może i tym bym dała radę! Z resztą, jedną w ciebie rzuciłam, jak skakałeś tu na dół! - Ton kuglarki nie wydawał się złośliwy, a po prostu szczerze rozbawiony. Podobała jej się sama idea psoty polegającej na grożeniu magowi władającemu ogniem za pomocą właśnie tego żywiołu. Uśmiech znikł z jej twarzy, gdy zobaczyła pstryknięcie palcami i jego konsekwencje w wykonaniu Constantina. Zorientowała się, że jak zwykle odruchowo sama wykonywała taki gest i musiał dojrzeć drobne iskierki, które nim wywoływała. Dlatego jego pstryknięcie wydało się złodziejce przemyślane i zwyczajnie złośliwe. Szczególnie, że efekt był znacznie bardziej spektakularny. Finua spochmurniała i wręcz obraziła się na czarodzieja, który jej zdaniem naśmiewał się w ten sposób z jej marnych umiejętności.
Dziewczyna zaczęła iść bliżej ściany, wypatrując czegokolwiek ciekawego. Nawet krótki marsz w monotonnym otoczeniu szybko ją nudził i chętnie zagadałaby do towarzysza. Ale nadal była na niego zła, co demonstrowała milczeniem. Ciekawiła ją jego broń, na którą co chwilę zerkała kątem oka. Miała ją w swoich lepkich łapkach przez dłuższą chwilę, ale nie miała okazji się jej przyjrzeć, a tym bardziej nie mogła sobie wyobrazić, jak można było czymś takim walczyć. Chciała też dowiedzieć się czegoś więcej o magii ognia, ale uparła się jak osioł, więc dla rozrywki kopała przed sobą kamień wielkości mniej-więcej połowy jej pięści.
Na rozwidleniu zaczekała tylko, aż czarodziej rozszyfruje napisy, które dla niej były jedynie zabawnymi znaczkami. Na jego rozterki parsknęła tylko cichym śmiechem, doceniwszy poczucie humoru autora, bądź autorów ostrzeżeń. Nie próżnowała, gdy Constantin gadał do siebie. Podniosła kawałek skały, który jak dotąd służył jej za źródło rozrywki i podeszła do lewego tunelu. Nie wlazła do środka, ale zaczęła na kolanach przesuwać się wzdłuż wejścia, oglądając dokładnie podłogę. Zanim towarzysz zwrócił na nią uwagę, była w połowie roboty, przesuwając delikatnie dłonią kurz z miejsca na miejsce.
- Dlatego szukam pułapek, Pyśku. Jak nie znajdę, rzucę w któryś tunel kamieniem. Albo pizgnie i pójdziemy w ten drugi, albo nie pizgnie. Właściwie od razu bym rzuciła, nie jestem w tym dobra, a takich starych to w ogóle mogę nie znaleźć. Czy ty chcesz? Tylko traf w tunel! - Przerwała swoją robotę, aby wyciągnąć do maga dłoń z kamieniem. Podrzuciła go kilka razy i złapała zręcznie, po czym mruknęła pod nosem coś w stylu "a z resztą..." i skoczyła na równe nogi. Cofnęła się mniej-więcej na środek rozwidlenia i podniosła pocisk do rzutu, celując w prawą odnogę, której nie zdążyła nawet zacząć oglądać. Metoda była tragicznie prymitywna, ale Finua już dawno nauczyła się, że małą szkatułkę mogła oglądać pod kątem pułapek nawet cały dzień, a jeśli warunki pozwalały, najszybszą i najskuteczniejszą metodą rozbrajania było aktywowanie ich. A że miała pod ręką maga, obok którego celowo się ustawiła, czuła się dostatecznie pewnie, by zaryzykować.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Wyglądało na to, że dla niej przyklepanie słowa uściskiem dłoni było ważniejsze, niż na początku wydawało się Constantinowi, jednak oni tak wzruszył tylko ramionami, gdy usłyszał jej słowa. Dla niego najważniejsze było to, żeby odzyskał kusarigamę, a to, że musiał zgodzić się na coś, aby do tego doszło… nie było już takie ważne. Niemniej jednak, nie przepadał za łamaniem obietnic i, chociaż on tak tego nie postrzegał, Finua widziała to inaczej… więc, może, postara się, żeby dotrzymać tego, o czym miał ją wcześniej zapewnić.
         – Możesz mi mówić po nazwisku… Na pewno będzie mi to przeszkadzać mniej, niż „Pysiek” - odpowiedział szczerze. Znał już osoby, dla których jego imię było za długie i trochę denerwowało ich to, że ciężko jest je zdrobnić tak, żeby brzmiało dość sensownie. Przeważnie zgadzali się oni, aby mówić do niego po nazwisku, a on zapewniał, że nie ma nic przeciwko temu. Oczywiście, wymyślali też inne określenia, które nawiązywały do jego umiejętności, dlatego też tak samo często słyszał, jak ktoś zwraca się do niego „Magu”, „Magu Ognia” albo nawet „Ognisty Magu”.
         – Wiem, czym we mnie rzuciłaś – nie wyczułem w tym magii, więc równie dobrze mogłem wpaść prosto na kulkę… Ale postanowiłem nie dawać ci tej satysfakcji – odpowiedział, powstrzymując się przed uśmiechem, który mógłby poświadczyć o tym, że zaczyna przechwalać się wiedzą na jakiś temat. W tym przypadku byłaby to magia i rozpoznawanie jej.
         – Musiałabyś być odporna na działanie magicznego ognia, inaczej poparzyłabyś sobie skórę na dłoniach, albo nawet spaliła ją. Poza tym, nawet gdybyś miała coś takiego, i tak nie wyczarowałbym ci takich kul – odparł, a ton jego głosu wskazywał na to, że nie zmieni zdania, nawet jeśli cały czas będzie go o to prosić i prośby te staną się naprawdę denerwujące.

Uśmiechnął się do siebie, gdy zauważył, że Finka obraziła się na niego za to, że naśladował jej pstrykanie palcami i specjalnie wytwarzał przy tym o wiele więcej iskier. Może teraz będzie miał spokój od jej gadania i będzie mógł bardziej skupić się na drodze i wyjściu z tych tuneli.
”Dlaczego ty zawsze musisz zrażać do siebie innych?” – usłyszał w głowie głos Matki. Westchnął, zanim odpowiedział, co mogli usłyszeć tylko członkowie rodziny znajdujący się w jego głowie. Mógł w ogóle nie myśleć o tym, że będzie miał trochę ciszy i spokoju, bo właśnie w ten sposób sprawił, iż szansa na to stała się jeszcze mniejsza.
”Taki mam charakter” – odpowiedział krótko, jednak coś mówiło mu, że Camilli nie wystarczy takie wytłumaczenie i będzie drążyła temat. Już za chwilę miał się przekonać, iż w ogóle się nie pomylił.
”Nie wierzę w to” – odezwała się z wyraźnym wahaniem w głosie. Constantin przymknął na chwilę oczy, zanim odpowiedział cokolwiek.
”Najwyższy czas w to uwierzyć” – odparł. Naprawdę nigdy nie zastanawiał się nad tym, że jest nieprzyjemny dla innych. Zawsze uważał i najpewniej będzie uważał, że często podróżuje samotnie i ma niewielką liczbę znajomych przez to, że nie jest zdrowy psychicznie i, szczerze mówiąc, już skończył się okres, w którym by mu to przeszkadzało.
”Przeproś ją” – powiedziała matka ze szczególnym naciskiem.
”Chyba śnisz. Nie mam za co jej przepraszać. Poza tym, nie jestem już małym dzieckiem, żebyś mówiła mi, co mam robić, a czego nie robić” – odpowiedział jej po chwili. Constantin mógłby założyć się, że gdyby powiedział jej coś takiego prosto w twarz, mogłaby przez chwilę wyglądać tak, jakby ktoś uderzył ją otwartą dłonią w twarz.
”Dla mnie zawsze będziesz dzieckiem… Moim dzieckiem...” – odezwała się niepewnie. Ta niepewność nie oznaczała, że mag może nie być jej dzieckiem, a to, że nie była pewna, czy chce wypowiedzieć te słowa.
”Zmień nastawienie” – odpowiedział jej krótko. Właśnie w tym momencie dotarli do rozwidlenia dróg i obie ponoć prowadziły w stronę niebezpieczeństwa. Oczywiście, jedna z nich była bezpieczna, jednak najpierw musiał dowiedzieć się, która to jest.

         – Pułapka nie musi być czymś wybuchowym… To może być zapadnia z płytką naciskową, która otworzy się i albo będzie na tyle głęboka, że upadek cię zabije, albo na jej dnie będzie znajdować się coś, co cię zabije. Może to być coś, co aktywuje się rozluźnieniem lub przecięciem cienkiej linki… Jest naprawdę dużo możliwości. Chociaż, jeśli te tunele naprawdę są starsze, niż ruiny nad nami, to nie spodziewałbym się jakichś skomplikowanych pułapek… Chyba, że założyli je mieszkańcy wioski, którzy wiedzą o tunelach – odezwał się, zerkając na Finkę. Później śledził wzrokiem kamień, który poleciał w prawą odnogę i… nic się nie stało. Nie usłyszeli aktywacji mechanizmu, otwierania się zapadki, szczęku ostrzy czy może wybuchu.
         – Albo jest tam bezpiecznie, albo kamień nie trafił w pułapkę – najpewniej powiedział to, o czym pomyśleli oboje. Po chwili rozejrzał się wokół i podniósł kamień, mniej więcej tej samej wielkości, co ten, który dziewczyna wcześniej cisnęła w tunel. Zważył go w dłoni i zrobił to samo, co ona. Nawet było słychać, jak kamień odbija się od ścian lub podłogi, jednak nic poza tym.
         – Do trzech razy sztuka? - zapytał, chociaż i tak już podnosił kolejny pocisk i rzucił go w ten sam tunel. Znowu nic. Nie usłyszeli niczego, co brzmiałoby niebezpiecznie.
         – Chyba możemy iść tamtędy – podsumował w końcu. W duchu miał nadzieję, że prawy tunel rzeczywiście jest bezpieczny i nie wpadną tam w żadną pułapkę. Nie, żeby na poważnie wziął sobie jej wcześniejsze słowa o tym, że obiecał, iż wyjdzie stąd żywo – on po prostu sam chciał wydostać się z tego miejsca w jednym kawałku.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

- Miałam nadzieję, że pizgnie. - Stwierdziła z jawny zawodem w głosie, obserwując lot trzeciego kamiennego pocisku. Iskrze nie brakowało wybuchów, huku spadających głazów ani krztuszenia się pyłem, absolutnie nie dlatego nie spodobała jej się cisza. Gdyby udało im się uruchomić jakąś pułapkę, wyeliminowaliby jedno niebezpieczeństwo. Chociaż to wcale nie oznaczałoby, że drugi korytarz był pozbawiony niespodzianek przygotowanych na intruzów. A tak nadal stali przed tym samym dylematem. Jednocześnie dawało to nadzieję, że pułapki, jeśli w ogóle były, należały do tych najprostszych, wręcz prymitywnych. Dziewczyna aż wzdrygnęła się jawnie, gdy na myśl przyszła jej druga, całkowicie przeciwna możliwość. Największe skarby były chronione cudeńkami, które łączyły działanie mechanizmu oraz magii, czasem z wykorzystaniem tak misternych technik i zaklęć, że wydawały się lepiej spełniać swoją rolę niż cały oddział straży. Tyle dobrze, że takie zabezpieczenia znajdowało się w pałacach, nie ruinach.
- Tak w ogóle to ja ci w te... kontep... kopemten... kotencje... Ja ci się w magię nie wpieprzam! - Kuglarka aż tupnęła nogą, zła na samą siebie, że nie mogła przypomnieć sobie kolejnego podsłuchanego słowa. A była prawie pewna, że pasowałoby jak raz! Prawie, bo nie do końca rozumiała jego znaczenie. Zaraz potem wskazała kciukiem na siebie, mówiąc przy tym "złodziej", a następnie palec wskazujący wycelowała w czarodzieja, mrugnęła do niego łobuzersko i oświadczyła "Pysiek". - Dobra, dobra! Się postaram tak nie mówić. Ale wiem, jakie są rodzaje pułapek, uczyłam się je nawet rozbrajać!
Finua przygryzła dolną wargę, co w jej przypadku znamionowało niezwykłe skupienie. Patrzyła nieufnie w ciemny tunel, rozważając wszelkie możliwości. Najpierw zastanawiała się, czy powinni iść środkiem, czy przy ścianie. Sama poustawiałaby mechanizmy uruchamiające jak najbliżej środka, albo na całej szerokości przejścia. Z drugiej strony, jeśli sama pułapka była zamontowana w ścianie, należało iść jak najdalej od niej.
- Środek. - Szepnęła sama do siebie, a potem zerknęła na czarodzieja, oceniając jego możliwości. Magia magią, ale doświadczenie mówiło, że tacy jak on często ignorowali dbanie o sprawność własnego ciała. Niby podczas ucieczki nie udało jej się zbytnio wysforować nawet mimo ostrych zakrętów, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. No i niebezpieczeństwem mogły wcale nie być pułapki, a na przykład jakieś nieumarłe paskudztwa. Dziewczyna miała naprawdę ciężki dylemat, o czym świadczyły jej wykonywane nieświadomie gesty. Jedną dłonią pstrykała co chwilę, ale iskierki pojawiały się tylko od czasu do czasu i były z reguły pojedyncze. Drugą rękę zajęła podrzucaniem i łapaniem sztyletu. Nawet nie zauważyła, kiedy wyjęła broń, ale i tak zwykle wykorzystywała ją raczej w taki sposób.
- Pójdę jednak pierwsza. - Oznajmiła, próbując brzmieć pewnie i oblizała nerwowo usta. - Nie zrozum mnie źle, jeśli któreś z nas ma tam złamać nogę, nie chcę to być ja! Ale sama nie znajdę wyjścia. No i wiesz, mniejsza, szybsza... Możesz puścić jedno to światełko, żeby było tuż przede mną? Żeby mi cień nie zasłaniał nic. Idź tak trzy duże kroki za mną dla pewności, dobra?
Finka ruszyła środkiem prawego tunelu, stosując podobną metodę, jak przy chodzeniu na bagnach. Wysuwała jedną stopę mocno w przód i stopniowo przenosiła na nią ciężar ciała. Przed każdym krokiem rozglądała się czujnie wokół siebie, szczególnie uważnie omiatając wzrokiem posadzkę przed sobą. Miała w tym pewną wprawę, dzięki czemu nie poruszała się w ślimaczym tempie.
- Widziałam kiedyś takie bardzo proste pułapki na grupy. Pierwszy złodziej ją aktywował, a obrywał drugi, kawałek z tyłu. Ale taki dystans powinien starczyć. Pysi... Naxam? Jak coś na mnie wylezie to wiesz... w walce ja dupa jestem. W sumie tylko dlatego się zgadzam nadstawiać karku, liczę na ciebie w razie co! - Mówiąc o swoich nikłych zdolnościach bojowych, podrzuciła lekko wciąż trzymany w ręku sztylecik, na potwierdzenie swoich słów. Spojrzała przy tym przez ramię na towarzysza ze wzrokiem potwierdzającym, że w przypadku zagrożenia, on był ich główną szansą. Właściwie przez wychudzenie i wyglądające przez to na większe oczy, mogła swobodnie przywodzić chwilowo na myśl kopniętego szczeniaka. - Pyśku? Znaczy... ygh! Myślisz, daleko się te korytarze ciągną? Mamy plan zapasowy? Wiesz, na wypadek, jakbyśmy nie znaleźli wyjścia?
Kuglarka mimo skupienia wciąż trajkotała jak najęta. Najwidoczniej posiadała nie jedną, ale aż dwie klepki w głowie, dzięki czemu mogła mówić bez względu na wykonywane czynności. Pewnie, gdyby się postarała, dałaby radę zadawać pytania nawet podczas przełykania. W rzeczywistości uspokajało ją to trochę, więc chwilami gadała dla samego gadania. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że towarzyszowi mogłoby to przeszkadzać.
- A właściwie, dlaczego wcześniej mówiłeś, że nie zrobiłbyś mi takiej świecącej kulki? To by było ciekawe nawet, czy mogłabym ją trzymać tak jak moje płonące piłki! Za bardzo cię to męczy i dlatego nie mogłeś ruszyć tamtych gruzów? Wiesz, jak masz mi tu zemdleć ze zmęczenia, to może wyjmę zwykłe pochodnie, a te twoje cudeńka zgasisz? Mam pół torby rzeczy, które można podpalać. A w ogóle to na cholerę ci ten łańcuch? Do wspinaczki jest do niczego, ciężko o coś zaczepić. I strasznie ozdobny.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

         – Może stałoby się tak, gdybyśmy zaczęli wrzucać kamienie w drugą odnogę – odparł, ale szybko pojął, że Finua może zrozumieć to jako propozycję albo zachętę, żeby właśnie to zrobić.
         – Jednak lepiej tego nie robić… bo jeszcze rozwali ścianę tunelu, którym zaraz będziemy szli i go zablokuje – dodał szybko. Miał nadzieję, że to ostudzi zapał dziewczyny i ta zrezygnuje z prób, które miałyby na celu aktywację pułapki. Z drugiej strony, zawsze istniała możliwość, że ich starania nie przyniosły skutków, a pułapka w dalszym ciągu na nich czeka. Lepiej, żeby tak nie było. Jakby nie było, on i tak miał większą szansę na przeżycie niż Finua, i nie chodzi tu tylko o to, że może się teleportować, chociaż jest to trochę ograniczone. Właściwie, jeszcze nie sprawdzał, czy w tych tunelach może przemieszczać się magicznie, więc będzie musiał to zrobić. Oczywiście, jeśli sytuacja będzie tego wymagać, bo inaczej nie miał zamiaru pokazywać złodziejce, że umie takie rzeczy.
         – Kompetencje? - zapytał, chociaż doskonale wiedział, że właśnie o to słowo jej chodzi. To było wiadome, że nie wszyscy znali trudniejsze słowa, wiedzieli, w jakich sytuacjach ich używać i tak dalej… dlatego nie do końca jego winą było to, że to krótkie pytanie zabrzmiało tak, jakby próbował jej dokuczać i sprawić, żeby obraziła się na niego podobnie, jak miało to miejsce, gdy raz naśladował jej pstrykanie palcami i wykrzesał kilka razy więcej iskier.
”Przestań” – usłyszał w głowie głos matki. Przez chwilę nawet poczuł się jak dziecko w sytuacji, w której właśnie ona kazała mu coś zrobić albo czegoś nie robić, bo jest to złe albo coś takiego.
”Nie wiem, o co ci chodzi” – odpowiedział jej, nawet ton swego głosu w głowie dostosował tak, żeby brzmiał, jakby naprawdę tego nie wiedział.
”Powinieneś traktować innych bardziej przyjaźnie” – odezwała się po chwili. Może najpierw musiała przemyśleć te słowa i odpowiednio je dobrać, jeżeli coś takiego mogło mieć miejsce w przypadku głosu w głowie posiadającego też coś, co można by było nazwać umysłem.
”Już mi o tym mówiłaś, tylko że innymi słowami, więc odpowiem ci podobnie, jak wtedy… Będę robił i mówił to, co chcę. Nie jestem już dzieckiem, żeby robić to, czego ode mnie oczekujesz” – odparł. Rozmowa zakończyła się i nie była szczególnie długa lub pochłaniająca go tak, że straciłby kontakt z rzeczywistością.

         – Skoro tak chcesz. Ja ci tego nie zabronię i nie będę próbował namówić cię na to, żebyś pozwoliła mi iść pierwszemu. Nie jestem z tych mężczyzn – powiedział do niej i zatrzymał się, aby poczekać, aż dziewczyna oddali się od niego o te trzy kroki, o których wspomniała. Później ruszył jej śladami, idąc dokładnie tą trasą, którą jeszcze przed chwilą szła ona sama. Tak było bezpieczniej, bo nie ryzykował, że może wpaść w pułapkę, którą przeoczyła Finua, bo, na przykład, płyta naciskowa znajdowała się przy ścianie, a nie na środku.
         – Tak. Nie ma problemu – odparł i ruchem ręki pokierował ognistym „światełkiem” tak, żeby ustawiło się przed dziewczyną w pozycji, o której mu wspomniała. Sobie wyczarował kolejne, bo już w jakiś nawyk weszło mu posiadanie pary tych sfer, gdy potrzebuje oświetlenia lub stałego źródła światła – dlatego teraz kontrolował nie dwie, a trzy. Przy tym nie wyglądał na kogoś, kto się wysila psychicznie, aby wszystkie dawały takie samo światło, nie rozpadły się, albo dziwnie zachowywały.
         – Skacz do tyłu, jeśli coś na ciebie wyskoczy. Chyba, że znowu chcesz dostać jakimś zaklęciem, chociaż w takiej sytuacji będzie to przypadek – poinformował ją, tym samym dając do zrozumienia, że poradzi sobie z czymś, co będzie trzeba zabić, żeby móc w spokoju iść dalej.
         – Nie wiem, jak rozległe są te korytarze. Większość mieszkańców Przyruiny uważa je za miejscowy mit, a nie coś prawdziwego… Poza tym, musi być z nich wyjście. Wątpię, żeby osoba, która je wydrążyła, chciała tu zostać po tym, jak już skończyła pracę – zaczął odpowiadać na pytania. Constantin zaczął nawet sądzić, że ciągłe gadanie jest dla Finki sposobem na to, żeby nie myśleć o nerwach. On sam też je odczuwał, gdy myślał o niebezpieczeństwach, które mogą się tu czaić, o tym, że może tu zginąć i tak dalej, jednak jakoś udawało mu się odstawiać to wszystko na bok. Właśnie przez to nie wyglądał na zdenerwowanego.

         – Ręce sobie poparzysz albo spalisz je sobie całkowicie i nie będziesz miała z nich pożytku – odpowiedział na kolejne pytanie, które padło z jej ust. Może tym razem zrozumie, że dla kogoś nieodpowiedniego, te „kule magmy” mogą być naprawdę niebezpieczne.
         – A nie mogłem ruszyć gruzów, bo… - przerwał na chwilę i uśmiechnął się, jakby nagle wpadł na coś, co tylko dla niego może być zabawne.
         – Magiczny wybuch wywołany uderzeniem kuli w podłoże ruin, jak wiesz, uszkodził ją, a tym samym sufit tunelu, który znajdował się bezpośrednio pod nią. Wydaje mi się, że tunele ochraniane są przez magiczne pieczęcie powiązane z żywiołem ziemi i nakreślone są one na ścianach i suficie, najpewniej w konkretnych odległościach. Myślę, że ich głównym zadaniem mała być ochrona tuneli przed zawaleniem, jednak wybuch uszkodził połączenie między nimi i wypaczył ich działanie. Przez to nie mogłem usunąć gruzu, bo absorbował on energię magiczną mojego zaklęcia, gdy chciałem skorzystać z magii ziemi. Podejrzewam, że ma to też takie działanie, iż będąc w tunelach, w ogóle nie mogę używać tej konkretnej magii… jednak, nie mam takich problemów, gdy łączę ją z magią ognia. Najpewniej dlatego, że jest to zupełnie inny typ magii – odparł, na koniec znów się uśmiechnął, co tylko wskazało, że specjalnie wytłumaczył jej to w taki sposób. Chciał poznać jej reakcję. Nie chodziło tu tylko o to, co mu odpowie, bo chciał też ujrzeć jej wyraz twarzy, jeśli w ogóle odwróci się w jego stronę. Możliwe, że nawet poprosi o to, żeby powiedział to jeszcze raz tylko prostym językiem po to, aby mogła to zrozumieć.
”Dlaczego znowu to robisz?” – ponownie odezwała się jego matka.
”Po prostu chcę zobaczyć jej reakcję na to, gdy w tak długiej wypowiedzi pojawiają się słowa, których może nie znać i nie rozumieć” – odpowiedział szybko. Wyglądało na to, że już się przygotował na ewentualne pytania Matki. Czasem zdarzało mu się przewidzieć, kiedy ta kobieta się odezwie i, co może wtedy powiedzieć.
”Nie powinie...” – zaczęła, lecz nie dokończyła, bo sam Constantin wszedł jej w słowo.
”Tak. Wiem. Nie powinienem… ale chciałem” – odparł. Nie usłyszał odpowiedzi, więc uznał, że rozmowa została zakończona. To oznaczało, że musi przygotować odpowiedź na ostatnie pytanie dziewczyny.
         – Jak mogłaś zauważyć, nie jest to wyłącznie łańcuch. Na całą broń składa się specjalny sierp, łańcuch i ciężarek… Sama broń nazywa się kusarigama i wątpię, żebyś trafiła kogoś, kto będzie nią walczył. Oczywiście, nie wliczając mnie – zaczął. Można było łatwo dostrzec, że nie jest to cała odpowiedź.
         – Łańcuch jest bronią… Każdy z elementów kusarigamy jest bronią. Możesz nią walczyć z łańcuchem owiniętym wokół rękojeści albo używając sierpa jako specyficznego ostrza na łańcuchu. Ciężarka też można użyć na kilka sposobów – dokończył. Nawet chciał powiedzieć, że może podpalić broń, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili. Uznał, że jednak nie będzie zdradzał jej wszystkiego. Wątpił też, żeby udało mu się wykorzystać cały potencjał broni w tunelach. Może, gdy trafią do jakiejś dużej komnaty, czy coś, gdzie akurat będą musieli, a raczej on będzie musiał, walczyć z jakimś przeciwnikami.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Złodziejka z zadowoleniem zauważyła, że mag pilnował się dokładnie wyznaczonej i sprawdzonej przez nią trasy. To zwiększało ich szanse na przeżycie. Posłała mu nawet ciepły uśmiech przez ramię i pokiwała z uznaniem głową. Sama wcześniej nie wspomniała, by szedł po jej śladach, bo wydawało jej się to oczywiste. Przynajmniej, dopóki nie ruszyli. Co jakiś czas zatrzymywała się i kucała, po czym zdmuchiwała kurz z podejrzanego fragmentu podłogi, a jej nieufność wzbudzał właściwie każdy odróżniający się od reszty kamień, i przyglądała mu się przez chwilę. Wiele dla pewności omijała.

        - Jak nie jestem pewna, to sprawdzać nie będę, co? - Spytała retorycznie, choć tego słowa nie znała, pochylając się akurat nad jakiś fragmentem podłogi, który wyglądał dokładnie tak samo, jak cała reszta, ale z jakiegoś powodu nie przypadł Iskrze do gustu. W rzeczywistości był to tylko pretekst, żeby mogła się zatrzymać i przyjrzeć uważniej wiszącej przed nią płonącej sferze. Cieszyła się, że czarodziej szedł kawałek za nią i nie mógł widzieć ani jej błyszczących z zachwytu oczu, ani głupkowatego uśmiechu. Lubiła takie cudeńka, a jeszcze jak miały coś wspólnego z ogniem, to w ogóle mogłaby się gapić i gapić. Ba, mogłaby nawet trochę pomilczeć, byle zobaczyć jakieś ogniste ciekawostki! Żałowała tylko, że ona nie potrafiła nic oprócz skrzesania paru marnych iskier. Na wspomnienie popisów w wykonaniu Constantina, skrzywiła się lekko i ruszyła w dalszą drogę.

        - Jak coś wyskoczy, pewnie się rzucę fikołkiem, albo w ogóle schowam ci za plecy. Więc postaraj się wtedy wstrzymać, aż zejdę ci z linii, dobra? Jak gruchniesz mi czymś specjalnie w plecy, poćwiczę rzucanie nożami w ruchomy cel! - Pogroziła nieszczerze magowi, trzymając swój sztylecik za ostrze. - No ja wiem, że korytarze powinny mieć wyjście. Ale przecież nie wszystkie muszą. Może to niebezpieczeństwo to chodzi o to, że to ślepy zaułek, a nie damy już rady z niego wyjść? Albo wiesz, skoro sufit zawalił się w jednym miejscu, to wyjścia też mogą być zablokowane. Te, a może ty tak naprawdę znasz te tunele i ukartowałeś to wszystko, żeby tu kogoś ściągnąć i nakarmić jakieś paskudztwo? Jak cię okradałam, to aż się prosiłeś, żeby ci ktoś kieszenie zmacał!
        Mimo nihilistycznych wizji, kuglarka mówiła tym samym beztroskim tonem i poruszała się wciąż do przodu. Zapewne wypowiadane przez nią słowa powstawały bezpośrednio na języku, cudownie omijając mózg, dzięki czemu pesymizm jej się nie udzielał. Krótkiego wykładu o magii słuchała uważnie, nawet zwolniła i przechyliła ciekawsko głowę w bok. Gdy tylko czarodziej zakończył, Finua obróciła się na palcach w zgrabnym, jak na takiego obdartusa, piruecie.

        - Pieprzysz?! - Zawołała w udawanym szoku. - A ja byłam pewna, że kij ci w oko! - Złodziejka pokazała jeszcze towarzyszowi figę oraz język, po czym obróciła się z kwaśną miną i wróciła do badania terenu przed sobą. Niewiele zrozumiała z tego wywodu, ale za to doskonale domyślała się, dlaczego czarownik zdecydował się na właśnie taki dobór słów. Z tego samego powodu postanowiła jednak wrócić do nazywania go Pyśkiem. Jak on mógł być złośliwy, to ona też. Constantin mógł jednak usłyszeć, jak dziewczyna szeptem próbuje powtarzać fragmenty jego wypowiedzi, aby je zapamiętać. Do jego uszu mogło dolecieć między innymi "wypaczył", "magiczne pieczęcie" oraz "abs... absor... absortował? Nie... asborował?". Właściwie Iskra lubiła uczyć się nowych rzeczy, była bystra i chętnie chłonęła wiedzę. Tylko nie potrafiła skupić się na czymś przez więcej, niż kilka minut, przez co każda nowa informacja była zapamiętywana ze sporymi brakami. Obiecywała sobie nawet, że gdy tylko odłoży pieniądze, czyli w okolicach święta Nigdy, zapłaci jakiemuś skrybie i nauczy się czytać i pisać. Albo chociaż zapisywać swoje imię. W tym przypadku też szybko darowała sobie próby przypomnienia trudnego słowa. Zamiast tego podrzuciła wysoko sztylet, który zawirował, błyskając w świetle magicznych sfer i chwyciła go zręcznie, wykonując znów piruet w miejscu.
        - Szkoda, że te twoje kulki się jednak nie nadają do zabawy... Połykaczy ognia jest jak psów, ciężko się przebić. I ludzie są strasznie wybredni. Już nawet nie robi wrażenia, jak podpalam sobie całe ręce, po łokcie! - Finua poskarżyła się, podkreślając swoje słowa, podnosząc do góry jedną rękę, a trzymanym w drugiej ręce ostrzem wskazując omawiany fragment. - Wiesz, ja strasznie lubię ogień. Nawet po prostu na niego patrzeć. Ba, od biedy jedna świeczka i mogę mieć rozrywkę na cały wieczór!

        Usłyszawszy egzotycznie brzmiącą nazwę broni, dziewczyna spojrzała przez ramię i powtórzyła ją kilka razy cicho, marszcząc brwi. Pierwszy raz słyszała takie słowo i spodobało jej się.
        - Kusari... gama, tak? - Spytała dla pewności, starannie wypowiadając głoski. - Ale i tak ten łańcuch jest strasznie, strasznie długi! Czasem występuję z poi, to te ciężarki na łańcuchach, podpalam na końcach i kręcę nimi. I jak są za długie, to jest niewygodnie, albo się wręcz nie da... chociaż... Ja używam dwóch, może z jednym dałoby się długim. Te, Pysiek, a jak ty se nic tym cholerstwem nie uciąłeś, co? Wydawało mi się ostre jak diabli! W sumie to chyba prościej byłoby wbić komuś kilof w plecy, niż to... Nah, wolę moje noże! Chociaż i tak w sumie nie umiem walczyć, wolę brać nogi za pas. A widziałeś, że szybka jestem. I mam lepszego cela.
Dziewczyna posłała magowi łobuzerski uśmiech, a nawet mrugnęła do niego, przypominając o nieszczególnie udanym pościgu w jego wykonaniu. Jakoś w jej głowie nie pojawiła się nigdzie myśl, że może nie powinna drażnić się z uzbrojonym czarodziejem, którego na dodatek przez większość czasu nie widziała, zwrócona do niego plecami. Cóż, Finua nie należała do nadmiernie ostrożnych osób. A jednak to na jej czujności polegali w temacie odnajdywania potencjalnych pułapek.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości