Równina Maurat[Wioska Przyruina i jej okolice] Kradzież (nie) popłaca

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Ognista sfera, która towarzyszyła wcześniej złodziejce, naturalnie zaczęła podążać za Constantinem, gdy ten oddalił się na kilka kroków. On ją stworzył, więc jej „zachowanie” nie było niczym dziwnym, w końcu, żeby nie rozpaść się, musi skądś czerpać energię magiczną. Znaczy… Finka też ją posiadała, jednak Constantin był pewniejszym źródłem tej energii. Mag nie miał zamiaru odwracać się w stronę dziewczyny, czekać na nią, przepraszać, czy może zaproponować, żeby poszła za nim. Może kiedyś by się tym przejął, jednak te czasy już dawno ma za sobą. Może, gdyby jego umysł nie został zniszczony chorobą… może wtedy poczekałby na to, aż jej przejdzie, a po tym oboje ruszyliby dalej. Jednak jego życie potoczyło się inaczej i teraz nie przejmował się tym, że zostawi ją samą w ciemności.
Mag nie szedł za szybko, głównie przez możliwość występowania pułapek i niechęć wpadnięcia w nie. Musiał uważać, gdzie stawia kroki, żeby przypadkowo nie wejść w płytkę naciskową, co uruchomiłoby coś, co mogłoby go poważnie zranić. Jedna ze sfer oświetlała podłoże, co może mu pomóc w dostrzeżeniu nierówności podłogi, które z kolei mogą wskazywać na to, że właśnie w tym, konkretnym miejscu znajduje się coś, co aktywuje pułapkę. Poza tym, światło sprawiało, że wszelakie linki i inne, podobne rzeczy, stawały się widoczne dla oczu pradawnego.
Szedł dalej, obserwując podłoże i nasłuchując podejrzanych odgłosów. Co prawda, nie trafił na żadną pułapkę, jednak dowiódł tego, iż potwory znajdują się także po tej stronie – tej, po której nie oddziela go od nich ściana ognia. Teraz te stworzenia także wiedziały o nim… o nich, jeśli miałby też na uwadze złodziejkę, która została w korytarzu. Będzie musiał mieć się na baczności, co właściwie nie będzie czymś trudnym, bo zmysły Constantina cały czas są wyostrzone.

Usłyszał za sobą kroki, a po chwili dziewczyna dołączyła do niego. Słyszał, że zdała mu pytanie, jednak najpierw musiał zareagować na to, co zrobiła i na to, że zbliżyła się do niego na tyle, że przekroczyła niewidzialną barierę przestrzeni osobistej. Odepchnął ją lekko od siebie, co prawda, już nie próbowała się do niego przytulić, co samo w sobie było głupie, ale nadal trzymała go za pasek… To też nie było mądre z jej strony.
         – Tak, tylko że od razu uciekło – odpowiedział krótko, nawet nie poświęcając jednej chwili, aby odwrócić głowę w bok i spojrzeć na Finkę.
”Ktoś tu się do ciebie kleiii...” – odezwała się Bella w jego głowie, specjalnie przeciągając „i” w ostatnim wyrazie.
”Przymknij się” – odpowiedział jej krótko, jednak dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to też na głos, chociaż na pewno nie na tyle głośno, jak w głowie. Słyszał głos siostry, która mówiła coś jeszcze, jednak on całkowicie zignorował ją.
         – Naruszasz moją przestrzeń osobistą. Puść mój pasek – powiedział do dziewczyny. Może na początku mogło wydawać jej się, że Constantin próbuje żartować, jednak jego poważny i spokojny głos w ogóle nie sugerował czegoś takiego. Dla poparcia swoich słów, chwycił jej rękę w nadgarstku i szarpnął, „pomagając” jej zastosować się do tego, o co, na swój sposób, poprosił ją przed chwilą.
         – Wolałbym iść do przodu i bardziej skupić się na szukaniu wyjścia – odpowiedział jej, gdy wspomniała o „znaczkach”. Możliwe, że chodziło o pismo runiczne, jednak mogły to też być zwykłe znaczki, może nawet szyfr, których mógł używać mag mieszkający tu kiedyś. Wtedy tylko on wiedziałby, jak odczytać je tak, żeby znać ich prawdziwe znaczenie.
         – Jestem w stanie zmniejszyć swoje szanse na wpadnięcie w pułapkę tak bardzo, jak mogę… Prędzej powiedziałbym, że to ty nie poradzisz sobie beze mnie – odparł, cały czas patrząc się na podłoże. Musiał to robić, żeby mieć jak największe szanse na to, żeby dostrzec niebezpieczeństwo w odpowiednim czasie. Wtedy będzie mógł podjąć odpowiednie kroki, dzięki którym nie narazi swojego życia.
         – Byłabyś martwa w momencie, w którym stanęłabyś naprzeciw jednego z tych potworów – dodał, chociaż wydawało mu się, że dziewczyna doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

W końcu dotarli do miejsca, w którym przed ich oczami znajdowały się dwa tunele – jeden prowadził w lewo i właśnie tam zniknął ten potwór, którego Constantin prawie trafił ognistą strzałą, a drugi zakręcał lekko w prawo.
         – Chcesz prowadzić? To idziemy tym, co zakręca w prawo – powiedział do niej, w końcu odwracając się, aby na chwilę spojrzeć na złodziejkę. Jemu było teraz bez różnicy to, czy będzie szedł z przodu, czy może to jego zadaniem będzie ochrona ich tyłów. Zresztą, ciekawe czy Finua domyśliła się, że całkiem możliwe jest to, iż niedługo będą śledzeni przez, przynajmniej, jednego z tych stworów. Ona się nimi nie zajmie, jest na to za słabo uzdolniona magicznie, jednak on da radę je pozabijać. Constantin wiedział, że mu się to uda.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        - Wystraszyłam się. - Twarz złodziejki zaprezentowała piękny odcień purpury, którego zapewne ciężko byłoby doszukiwać się na niej nawet, gdyby ktoś załapał ją za rękę podczas przeszukiwania cudzej sakiewki. Nie próbowała drugi raz chwytać maga za cokolwiek, ale trzymała się od niego dokładnie na tą odległość, na jaką została odepchnięta. Nerwowo miętosiła skraj własnej koszuli, szarpiąc za wystającą nitkę, aż ją urwała. Wtedy zaczęła gnieść ją w palcach, ale po chwili odruchy dały o sobie znać i kilka wywołanych pstryknięciami iskier podpaliło niewinny śmieć. Dziewczyna natychmiast ukryła go w pięści, by zdusić żar i nie dopuścić do powstania smużki dymu, czy rozejścia się nawet najdelikatniejszego zapachu palonej szmaty. Dalszą drogę do skrzyżowania pokonała zaskakująco grzecznie i cicho, chociaż parę razy otwierała usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła.

Na propozycję objęcia prowadzenia pokiwała energicznie głową i wyprzedziła towarzysza. Tylko częściowo wpływ na decyzję miała widziana przez oboje istota, która teraz znajdowała się gdzieś za nimi. Finua zwyczajnie czuła się trochę pewniej, gdy mogła przydać się na cokolwiek. Uśmiechnęła się nawet na widok przepływającej w powietrzu ognistej sfery, która oświetlała teraz drogę przed nią. Po kilkunastu krokach odważyła się spojrzeć przez ramię na czarodzieja.
        - Pysiek? Znaczy... ja wiem, że ty byś sobie tu sam poradził. I to pewnie lepiej, niż ze mną. Ale na razie jakoś musimy znieść swoje towarzystwo, a ja się naprawdę staram być przydatna! Też chcę stąd szybko wyjść. Więc... Mógłbyś - obejrzała się ponownie, ale zaraz potem wbiła wzrok w podłogę. - Mógłbyś być dla mnie ciut milszy. Tak tyci-tyci!
Kuglarka pokazała za pomocą dwóch palców o jak niewielką zmianę jej chodziło. Chociaż swoje za uszami miała, a było tego całkiem sporo, strasznie nie lubiła być niesprawiedliwie traktowana. Jeśli już miała za coś odpowiadać, to chciała chociaż wiedzieć, że zasłużyła sobie na to.
        - Kazałeś mi się przymknąć, a ja byłam cichutko! - Wyrzucenie z siebie tego, co najbardziej bolało Iskrę nie było wcale takie proste. Tym razem czuła się urażona słusznie, przynajmniej w jej mniemaniu. Wydęła nawet usta, demonstrując jak bardzo dotknięcia się poczuła. Zaraz potem spojrzała krótko na sklepienie z wyrazem zamyślenia na twarzy. - Wcześniej nie skupiałam się nad tym, ale jak myślisz, my jesteśmy pod wioską, czy się od niej oddalamy? Tak myślę sobie, że jeśli jest drugie wyjście, to gdzieś blisko domów. Jakbym umiała je ukryć, chciałabym, żeby było w jakimś wygodnym miejscu. Nie chciałoby mi się łazić gdzieś daleko. Więc może temu, kto zbudował te tunele też nie?
Dziewczyna kucnęła, żeby sprawdzić podejrzany fragment podłogi i przy okazji spojrzała na Constantina z wyraźną nadzieją. Liczyła, że chociaż tym razem jej nie wyśmieje, czy nie zbije jej przemyśleń jednym, krótkim zdaniem. Upewniała się przy okazji, że przymusowy towarzysz był blisko. W jednej rzeczy miał niekwestionowaną rację. Wynik spotkania kuglarki z agresywnym potworem był łatwy do przewidzenia i wcale nie napawał jej optymizmem. Wstała i ruszyła przed siebie, zadowolona z wyniku oględzin.
        - Ech, jakbyśmy byli w kanałach dużego miasta, wyprowadziłabym nas o tak! - Pstryknęła palcami, posyłając w powietrze kilka iskierek. - Tam zawsze są normalne oznaczenia, każdy złodziej umie je rozpoznać.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Constantin westchnął naprawdę cicho, nawet Finua idąca w pobliżu mogłaby tego nie usłyszeć, przez co mogłaby stwierdzić, iż tylko się przesłyszała.
         – To nie oznaczało, że od razu masz się do mnie przytulać jakbym był kimś, kto odgoni od ciebie ten strach – odparł po chwili spokojnym głosem. Cóż, nie dziwił się, że dziewczyna odczuwa strach związany z sytuacją, w której się znalazła i tym, że nie są sami w sieci tych tuneli. On też był kiedyś młody… i też kiedyś bał się w niektórych sytuacjach. Teraz, nawet gdy odczuwał coś, co można by było nazwać strachem, to i tak tego nie okazywał, nawet jeśli w okolicy był wyłącznie on sam. Tutaj tego nie czuł, zwłaszcza, gdy wiedział już, z czym mają do czynienia i znał słabe punkty stworzeń, które, można powiedzieć, że na nich polują.

Jedna z ognistych sfer poleciała za Finuą i zaczęła oświetlać jej drogę, gdy dziewczyna zdecydowała się na to, że obejmie prowadzenia. Nie przeszkadzało mu to, że teraz to ona szła przodem, w końcu przed chwilą sam zapytał ją o to, czy chce iść z przodu, czy może nadal zostać na tyłach, co wiązałoby się też z tym, że musiałaby uważać, aby nic nie zaszło ich i nie zaatakowało z zaskoczenia. Jednak ona wybrała prowadzenie i szukanie pułapek, więc to Constantin stał się osobą, która będzie ochraniać ich tyły. Właściwie… przód pewnie też będzie musiał ochraniać, jeśli jeden z tych potworów albo nawet ich grupa pojawią się przed nimi, a nie za nimi.
Pyś… Znaczy, Constantin. Przecież nie zwracał się do siebie tym przezwiskiem, które wymyśliła mu Finka. W ogóle mu ono nie pasowało, ale postanowił je znosić, skoro miała problemy ze zwracaniem się do niego po imieniu… Constantin przymrużył oczy, gdy złodziejka powiedziała do niego, że mógłby być dla niej trochę milszy. Wydawało mu się, że traktuje ją podobnie, jak inne osoby, które ledwo co zna, czyli z odpowiednią rezerwą, raczej brakiem zaufania i niby nie jest dla nich miły, ale nie jest też za bardzo niemiły. Dopiero po chwili, gdy, może mimowolnie, przytoczyła sytuację, o którą chodziło… przypomniał sobie, że w trakcie rozmowy z Bellą wydawało mu się, iż przypadkowo powiedział coś na głos. Najwidoczniej nie były to tylko przypuszczenia, bo ta sytuacja naprawdę miała miejsce.
         – To nie było do ciebie – odpowiedział krótko. Zdawał sobie sprawę, że może to stworzyć nowe pytania w jej głowie, jednak wątpił w to, żeby na nie odpowiedział. Nie miał zamiaru zdradzać się przed nią tym, że ma w głowie trzy osobowości, które mogłyby nawet przejąć kontrolę nad jego ciałem, gdyby ich nie powstrzymywał. Co prawda, od jakiegoś czasu tyczy się to wyłącznie Belli, ale na początku wszyscy chcieli odnaleźć się w sytuacji, a przez to próbowali kontrolować jego ciało. Po jakimś czasie matka i ojciec odpuścili, bo uznali, że nie mogą zrobić tego własnemu synowi, jednak dla Belli nie liczyło się to, że byli rodzeństwem, bo ona nienawidziła go tak bardzo, jak swojego wroga. Właściwie… aktualnie, chyba, właśnie tym dla siebie byli.
         – Mniejsza z tym. Po prostu te słowa nie były skierowane do ciebie, właściwie nawet nie powinny paść z moich ust… Idźmy dalej, i tyle. Nie mam zamiaru dyskutować z tobą na ten temat i sugeruję, żebyś nie próbowała o to pytać – dopowiedział. Uprzedził ją, żeby nie zdawała mu pytań z tym związanych. Dziewczyna powinna domyślić się, że Constantin albo zignoruje jej pytania, albo odpowie tak wymijająco lub ogólnie, że ona i tak niczego się nie dowie.

         – Nie mam pojęcia. Dość ciężko określić kierunek, w którym się poruszamy. Z jednej strony możemy wyjść gdzieś w pobliżu wioski, a z drugiej… gdzieś pośrodku lasu albo coś takiego. Nie wiem… Na pewno wejścia po obu stronach są ukryte. Patrząc na to, że niektórzy w wiosce mogą wiedzieć o tunelach, to najpewniej jedno jest ukryte gdzieś w wiosce właśnie albo w jej pobliżu. Drugie jest pewnie naturalne, najpewniej w jakiejś niewielkiej jaskini, więc jest tak samo naturalnie ukryte. Może właśnie w jakimś lesie czy coś takiego – odpowiedział. Mówił zgodnie z prawdą i z tym, co mu się wydawało. Niby niektóre rzeczy były tylko przypuszczeniami, ale Constantin mógł przytoczyć argumenty, które mogły zwiększyć szansę na to, że właśnie to jest prawdą. Akurat jemu było bez różnicy to, po której stronie wyjdą, jednak wydawało mu się, że Finua wolałaby trafić z powrotem do wioski.
         – Tylko, że w kanałach jest więcej nieprzyjemnych zapachów… Tutaj masz tylko wilgoć, która i tak jest czymś naturalnych w podziemnych tunelach – odparł po chwili. Niektórzy nawet mogliby uznać za pierwszą część jego wypowiedzi za próbę żartu, jednak czarodziej wyłącznie stwierdzał fakty i, według niego, nie było w tym nic śmiesznego. Pstryknął jeszcze palcami w powietrzu, co wywołało więcej iskier, niż pstryknięcie złodziejki, a także były one jaśniejsze. Oczywiście, że zrobił to na złość. Chociaż… w jednym musiał się zgodzić, niby nie powiedziała tego dosłownie, jednak na pewno oboje sądzili, że szybciej wydostaliby się stąd, gdyby znaleźli oznaczenia, które by zrozumieli.

         – Może dalej nie będzie już pułapek, bo ten mag mógł uznać, że stwory wystarczą i nie musi tworzyć pułapek, w które mogłyby też wpaść jego „dzieci” - odezwał się po chwili. Właściwie, już wcześniej o tym myślał, jednak teraz postanowił, że mógłby wziąć to na poważnie pod uwagę. Zdawał sobie sprawę, że w takim wypadku Finua może uznać, że będzie nieprzydatna, jeśli nie będzie musiała już sprawdzać podłogi w poszukiwaniu pułapek, ale… trudno się mówi. Zresztą, powiedział jej, że postara się ją stąd wyprowadzić, więc ma zamiar dotrzymać danego słowa.
Constantin odwrócił się nagle, w tym samym czasie jego oczy zaświeciły się białym światem, co zostawiło smugi, gdy się odwracał, a dłonie i przedramiona zaczęły się, jakby, tlić. Wykonując kilka gestów dłonią, sprawił, że pojawiła się w niej ognista kula, która powiększyła się, gdy czarodziej połączył dłonie nadgarstkami, tworząc w nich kulistą pustkę, która po chwili wypełniła się magicznym ogniem. W mgnieniu oka wyprostował ręce, wyrzucając je przed siebie, a z jego dłoni wyleciała kula ognia, której wielkość można było porównać do ludzkiej głowy. Leciała tak chwilę, aż w końcu oświetliła postać potwora, w którego klatkę piersiową się wbiła. Pocisk był tak gorący, że przebił się przez ciało bestii i wybuchł kilka korków za nią. Wybuch nie było głośny, ale fala uderzeniowa wyrzuciła stwora do przodu. Znalazł się na granicy obszaru oświetlanego przez sfery. Widać było, że jego plecy są zwęglone, a otwór, który zostawiła kula, żarzył się przez naprawdę krótką chwilę. Oczywiście, ten blask bijący z oczu i skóra na rękach, która sprawiała wrażenie, że zaraz ma stanąć w ogniu, zniknęły po tym, jak mag wystrzelił kulę.
         – Nie żyje. Nie mógł tego przeżyć – odezwał się czarodziej po tym, jak krótką chwilę przyglądał się ciału.
         – Myślę, że to ten sam, którego wcześniej próbował trafić ognistą strzałą – dodał. Wszystkie wyglądały tak samo, więc nie dało się ich odróżnić, jednak ten potwór, teoretycznie, był najbliżej, więc prawdopodobnie musiał to być on.
         – Musimy zachować czujność i wrażliwość zmysłów na podejrzanie dźwięki… Lepiej jest wiedzieć o zagrożeniu, zanim cię ono dosięgnie – dopowiedział na koniec. Gdyby nie to, że jego zmysły były tu cały czas wyostrzone, możliwe, że nie zorientowałby się tak szybko, że coś za nimi podąża. W świetle rzucanym przez ognistą kulę próbował dostrzec inne potwory, jednak nie widział ich tam, a to oznaczało, że albo uciekły dalej, albo ich tu nie było.
         – Idziemy dalej – zakomunikował krótko. Nie mogli stać za długo w jednym miejscu… Lepiej cały czas być w ruchu i zatrzymywać się tylko wtedy, gdy jest to konieczne.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Finua powstrzymała się od upartego stwierdzenia, że przecież tulenie Pyśka podziałało i bała się mniej. Podejrzewała, że nie byłby zachwycony wyciąganiem przez nią dalszych wniosków płynących z tej obserwacji. A nawet gdyby nie udało się odgonić strachu, do kogo niby miała się tulić? Nie miała przecież nawet tresowanego szczura, więc mag musiał jakoś żyć z jej towarzystwem. I faktem, że sam był dla niej chwilowo jedynym możliwym rozmówcą. Wyraźnie dał do zrozumienia, że nie przepadał, gdy ktoś kręcił się za blisko niego, a nie chciała go straszyć perspektywą częstszego chowania się za nim. Nie wiedziała, jak długo mieli iść razem, i ciągle liczyła z cicha na jakieś drobne wskazówki co do magii ognia albo chociaż możliwość obejrzenia jego niezwykłej broni.

Na zakaz pytania o rzucone przez czarodzieja nieświadomie słowa, kuglarka obróciła się na chwilę z wyrazem udawanego szoku wypisanym na twarzy. Obie dłonie przyciskała do policzków.
        - Nie! To wielcy magowie też gadają do siebie? Jak taki o plebs?! - Niedbałe machnięcie dłonią miało oddać cały stosunek dziewczyny do takiego zwyczaju. Wróciła do pilnowania drogi przed nimi. - Cała różnica, że my robimy to, jak nikt nie słyszy. I przynajmniej ja nie każę samej sobie się zamknąć. Widocznie wy jesteście trochę bardziej... - zawiesiła głos i wykonała kilka kółek palcem obok skroni, by zaznaczyć, co sądziła o poczytalności czarowników jako ogółu.
        - Ale nie dziwi mnie to, wiesz? Się musicie nawdychać dużo paskudztwa z tych wszystkich wywarów i innych proszków. Zawsze wiedziałam, że wciągacie tego za dużo. No i zamiast gdzieś wyjść, poużywać życia, siedzicie w tych waszych książkach. A potem wam odwala. - Wzruszyła ramionami. W swoim własnym mniemaniu dziewczyna nie powiedziała absolutnie nic niestosownego. Ot, jej prywatne zdanie na temat magów i ich problemów.

Finua nie zdołała długo iść w ciszy. Po części uspokajała ją rozmowa z Constantinem. W głębi cieszyła się też z tego, że odzywał się do niej. Nawet próbował przekonywać do swoich racji, czy może żartować, ciężko było powiedzieć. Obie możliwości sugerowały, że nie mógł być bardzo na nią zły. Z tego powodu co chwilę zerkała przez ramię z durnowatym półuśmieszkiem.
        - Oczywiście, że w kanałach śmierdzi! Dlatego straż niechętnie tam złazi. I jest jedna wielka zaleta: wyjścia łatwo znaleźć. Znaczy te na górę, na ulicę. - Widok iskier stworzonych przez czarodzieja sprawił, że dziewczyna aż zapowietrzyła się z zazdrości i przez chwilę nie mówiła nic więcej. Prawie też tupnęła w złości nogą, ale na szczęście powstrzymała się w ostatniej chwili. Nie chcieli przecież wywoływać niepotrzebnego hałasu. - Pysiek! Jak ty to robisz, no? Jak mi pokażesz, to... To... Wiem! Będę cichutko. Przez kilka minut. Co ty na to? Dłuuuga chwila spokoju za taki drobiazg.
        Nawet zdaniem złodziejki propozycja była kiepska, ale na tym w końcu polegało targowanie się. Jeśli była w ogóle szansa, by dogadali się w tym temacie, trzeba było od czegoś zacząć.

Własnego zdania na temat pułapek nie zdążyła już wypowiedzieć, chociaż chciała. Obróciła się i otworzyła usta, gdy zauważyła gwałtowną reakcję czarownika. Wystarczyły jej tylko rozświetlone gwałtownie, jakby rozgrzane do białości oczy oraz żar, który znikąd pojawił się na skórze jego przedramion. Kuglarka zwykle była najmniej przydatna w boju, nawet w taborze pełnym tancerek i akrobatów. Dlatego potrafiła usunąć się na bok by nie przeszkadzać w ekspresowym tempie. Tym razem zrobiła tak samo. Bez namysłu doskoczyła do ściany i kucnęła przy niej, sięgając po dwa sztylety. Rozglądała się przy tym po okolicy, by w razie czego ostrzec maga. Przynajmniej do chwili, gdy między jego dłońmi zaczął formować się płomień. Wtedy całą swoją uwagę skupiła na tym widoku. Nawet sylwetka potwora wyłowiona w ten sposób z mroku nie zniechęciła jej do obserwowania ognistej magii. Nie była już tak bardzo spięta. Szeroko otwarte, błyszczące oczy i rozchylone wargi, rozciągnięte w lekkim uśmiechu świadczyły o pełnej fascynacji niecodziennym dla niej zjawiskiem. Gdy tylko Constantin oznajmił, że monstrum nie żyło, złodziejka zerwała się ze swojego miejsca i delikatnym truchtem podbiegła do ciała. Nieświadomie udowodniła przy tym, że szkolenie na kieszonkowca nie poszło tak całkowicie na marne. Poruszała się miękko na palcach stóp, ugiąwszy mocno kolana, skulona by nie rzucać się w oczy. W obu dłoniach trzymała ostrza, którymi odruchowo zakreślała delikatne łuki, jakby szykowała się do złapania ich pod innym kątem i rzucenia w stronę zagrożenia. Rozejrzała się, zanim kucnęła przy trupie i obejrzała dokładnie ślady po śmiertelnej ranie. Szturchnęła leciutko jej brzeg czubkiem sztyletu.
        - Fiu, fiu, fiuuu - szepnęła teatralnie, nie odważywszy się by zagwizdać z uznaniem. - Klasa, Pysiek. Wychodzi na moje, że czasem zdarza ci się coś trafić. Nie masz jednak cela jak pijany chochlik! Ale spalenizną wali...
        Finua szybkim krokiem zrównała się z towarzyszem, szczerząc złośliwie zęby. Puściła mu nawet oczko, chowając jeden ze sztyletów do pochwy na biodrze, aby nie gniewał się za odniesienie do pościgu, który zapoczątkował ich znajomość. Troszeczkę też piła do faktu, że Naxam nie trafił jej ani jednym pociskiem, choć nie żałował ich na nią. Drugim ostrzem zaczęła się bawić, kręcąc nim między dłońmi. Odruchowo wyprzedziła mężczyznę, ale zaraz potem cofnęła się, by iść obok niego. Najpewniej miał rację co do pułapek i nie musiała na razie ich wyszukiwać tak pilnie. Pozwoliła sobie nawet na szturchnięcie czarownika łokciem.

        - To było naprawdę impo... nujące? Dobrze powiedziałam? Mniejsza. Ale ty wyglądasz, jak czarujesz, wiesz? Jakbym cię tak zobaczyła za pierwszym razem, to chyba bym się nie odważyła świsnąć ci fantu. Pysiek? Co bym musiała zrobić, żebyś mnie choć trochę nauczył? Chociaż tak, żebym mogła zrobić płomyk zawsze, jak będę chciała, a nie jak się wścieknę, czy wystraszę, czy co... - Sztylet opuścił na chwile zwinne palce dziewczyny by zawirować w powietrzu nad jej głową. Zręcznie chwyciła go i po chwili zaczęła balansować nim na czubku palca wskazującego. Bez ostrzeżenia wysunęła gwałtownie rękę do przodu, przez co broń utraciła kruchą równowagę i przewróciła się dokładnie na środek dłoni kuglarki.
        - Pyśku, mam myśl! Znaczy jak wyjścia szukać. Mówiłeś, że pułapek pewnie tu nie ma i raczej masz rację. Popatrz. - Iskra wyciągnęła do niego swój sztylet, wskazując po kolei na jego końce. - Pomyśl, że to są te tunele i wyjścia są na czubku i rękojeści. Na środku jesteśmy my, nie ma sensu, żeby były tu pułapki. Mają odstraszyć złodziei i nieproszonych gości, a nie przeszkadzać temu, kto już tu jest. I wzięło mnie tak naszło, że jak znowu trafimy na jakieś niespodzianki, to pewnie będziemy w okolicy wyjścia. Albo czegoś ciekawego. Dobrze kombinuję? Co, Pysiek?
        Podczas zwyczajowego trajkotania dziewczyna w którymś momencie wyprzedziła towarzysza i obróciła się twarzą do niego. Nie przerwała przy tym marszu, po prostu szła tyłem. Oczy błyszczały jej zdradziecko, a na policzki wystąpił rumieniec, gdy czekała na zasłużoną pochwałę. Była święcie przekonana, że dobrze wszystko przemyślała. Co kilka kroków podskakiwała nawet leciutko. Nie potrafiła się długo martwić ani usiedzieć w miejscu. Dodatkowo napędzała ją wizja znalezienia jakiegoś zapomnianego skarbu, strzeżonego dotychczas przez kręcące się po podziemiach potwory. Constantin okazywał się całkiem potężnym sojusznikiem, choć tylko tymczasowym. Ze względu na jego możliwości była skłonna nawet łaskawie wybaczyć mu jego ponuractwo.
        Nagle uniosła nieco brodę i zaczęła węszyć. A potem skrzywiła się, niezadowolona.
        - Nadal wali tym trupem, co żeś go przypiekł, Pyśku. Jak ja go czuję, to te paskudztwa też, mogą się tu zleźć. Przyspieszymy może na chwilę? - Po rzuceniu dość jasnej sugestii, Finua odruchowo wyciągnęła do mężczyzny dłoń, jakby chciała złapać go za rękę. Na własne szczęście nie zrobiła tego, ale też nie cofnęła jej. Obróciła się za to tak, by znów iść obok niego i widzieć tunel przed sobą. Nieświadomie zaczęła pstrykać palcami obu dłoni, tworząc iskierki i ukazując swoje zdenerwowanie lub zmartwienie. Mimo wszystko nie wiedziała, ile ukrywających się w mroku istot zdoła zabić lub przegonić czarodziej, zanim padnie ze zmęczenia.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Finua… dziwnie postrzegała niektórych ludzi, niektórych przypisywała nawet do grupy, którą nazwała wielkimi magami, a z tego, co powiedziała, można było wywnioskować, jakie cechy przypisuje osobom, które według niej należą do tej grupy.
         – Tak, czasem musimy pogadać z kimś, kto jest tak samo inteligenty, jak my sami – odpowiedział, a przez twarz Constantina przebiegł grymas, który mógł być uśmiechem, jednak nie musiał nim być. Zniknął tak szybko, jak się pojawił, więc ciężko było stwierdzić, czy jest on złośliwy, czy może nie.
         – Gwarantuję ci, że długo musiałabyś szukać, żeby znaleźć „wielkiego maga” podobnego do mnie – odparł, nie mówiąc nic więcej o tym, dlaczego właśnie tak było. To, że jej to gwarantował, oznaczało to, że był tego niemalże pewien, jednak tego też nie wyjaśnił. Nie miał zamiaru mówić jej o tym, że w jego głowie znajdują się trzy dodatkowe umysły, które w dodatku należą do jego rodziców i siostry. Wcześniej postanowił, że tego nie zrobi i miał zamiar dotrzymać tej obietnicy, mimo że tylko on o niej wiedział. Musiał też uważać na to, żeby ponownie nie wypowiedzieć na głos czegoś, co Finka nie powinna usłyszeć.
        ”Powiedz jej, może pomyśli, że jeśli otworzy ci czaszkę, to my znikniemy” – usłyszał w głowie głos Belli. Oczywiście, że to właśnie ona musiała to powiedzieć. Nie spodziewałby się usłyszeć coś takiego od ojca lub matki.
        ”Gdybym wiedział, że to pomoże i miałbym też pewność, że przeżyję… Już dawno bym to zrobił” – odpowiedział jej po krótkiej chwili. Cóż, w jakiejś części zgodził się z tym, co powiedziała dziewczyna i możliwe, że wywołało to w niej taki szok, że już się nie odezwała.
         – Magowie nie są alchemikami, przynajmniej nie wszyscy – odezwał się, uświadamiając złodziejce kolejną rzecz. Tajemnicze wywary i proszki na pewno przynosiły na myśl alchemików, jeśli oczywiście wiedziało się o tym, czym zajmują się takie osoby. Co do książek, dziewczyna nie myliła się, jednak dzięki temu magowie uważani są za posiadających wiedzę na wiele tematów, a także dużą moc magiczną, której mogą używać do różnych rzeczy. Constantin wiedział, że w jego wnętrzu znajdowało się jej naprawdę dużo, co prawda, mniej niż u prawdziwego pradawnego, jednak zdecydowanie więcej niż u człowieka, który związany był z magią.

         – Musiałbym mieć naprawdę dobry powód, żeby zejść do kanałów i łazić po nich – powiedział szczerze. Jaskinie i inne tunele, które były do nich podobne miały to do siebie, że… no nie śmierdziało w nich tak, jak w kanałach. Dlatego też podróżowało się nimi przyjemniej, nawet jeśli podróż ta oznaczała poszukiwanie wyjścia z miejsca, w którym niekoniecznie chciało się skończyć. Reakcja Finki na jego iskry była taka, jakiej się spodziewał, a to z kolei sprawiło, że po twarzy Constantina ponownie przebiegł złośliwy uśmieszek i nawet zatrzymał się tam na chwilę, przez co nawet złodziejka mogła go zobaczyć.
         – Tu nie chodzi o sposób ich przywoływania, a o to, jak dużą masz energię magiczną i, jak dobrze znasz magię ognia… Moje umiejętności są na poziomie wyższym niż twoje, więc nie powinno dziwić cię to, że mogę wywołać więcej iskier i są one jaśniejsze – odpowiedział jej po króciutkiej chwili namysłu. Może poziom ich jasności nie zależał wyłącznie od poziomu magii danej osoby, bo Constantin specjalnie dodał tam jeden gest, który sprawił, że magiczne iskry były jaśniejsze… jednak postanowił, że nie wspomni o tym Fince. Najpewniej chciałaby wtedy, gdyby pokazał jej ten gest i przez jakiś czas ćwiczyłaby go, aż udałoby jej się dodać go do zaklęcia. Wcześniej powiedział jej, że nie jest dobrą osobą do nauczania innych i podtrzymywał to, a także chciał, żeby ona myślała podobnie. Poza tym, jej propozycja i tak była dla niego nieopłacalna.

         – Powiedziałem ci wcześniej, że nie jestem nauczycielem – odpowiedział na „propozycję” dziewczyny. Nawet nie spojrzał w jej stronę, teraz cały czas patrząc przed siebie, gdy wznowili marsz. Nie patrzył też na sztylet, którym teraz się bawiła. Też mógłby wyciągnąć kusarigamę i zrobić nią kilka sztuczek, jednak nie miał zamiaru tego robić, bo nie należał do osób, które lubią się popisywać. Ktoś mógłby stwierdzić, że jest trochę inaczej i przywołać tu sytuacje, gdy tworzył iskry zaraz po Fince… jednak to robił wyłącznie po to, żeby zdenerwować dziewczynę. Co zresztą wychodziło mu dość dobrze. Spojrzał na nią dopiero wtedy, gdy powiedziała, że „ma myśl”. Przez chwilę w jego oczach mogła nawet dostrzec zaskoczenie, którego mag specjalnie nie pozbywał się do momentu, w którym ona je zauważyła.
         – To ma sens – odparł krótko, jednak mała złodziejka mogła być pewna, że słowa te są czymś w rodzaju pochwały, która padła z jego ust. Zapamiętał to, co powiedziała dziewczyna, bo rzeczywiście sytuacja mogła wyglądać właśnie tak, jak to sobie wymyśliła… I to naprawdę miało sens. Przy obu wyjściach pułapki były wręcz wskazane, żeby odstraszyć niechcianych przybyszy, a w środku potwory były wystarczającym niebezpieczeństwem, a także strażnikami podziemi.
         – Teraz i tak idziemy szybciej, niż wcześniej… ale możemy przyspieszyć jeszcze bardziej – powiedział, zgadzając się na jej propozycję. Gdy zobaczył, że wyciąga w jego stronę rękę, może, z zamiarem złapania za jego dłoń, od razu zrobił mały krok w tył. Tym razem, nawet widząc iskierki uciekające z palców dziewczyny, nie pokusił się na to, żeby stworzyć je własnoręcznie. Wolał przyglądać się otoczeniu i nie dać się zaskoczyć przez potwory.

Milczał, cały czas idąc przed siebie. On i dziewczyna idąca obok niego byli dwiema, całkowicie różnymi osobami. Nie wiedział, o czym z nią rozmawiać, bo chyba jedynie fascynacja ogniem była dla nim czymś wspólnym, no i magia ognia, którą Constantin znał o wiele lepiej, a przez to jego umiejętności były na naprawdę wysokim poziomie. Młoda złodziejka musiałaby poświęcić lata na to, żeby przynajmniej zbliżyć się do jego umiejętności. Lata… i rueny, którymi musiałaby płacić za naukę. U niego to wszystko wyglądało inaczej, a specjalny rodzaj więzi, który Constantin miał z żywiołem ognia sprawił, że nauka szła mu zadziwiająco łatwo, a nowych zaklęć uczył się naprawdę szybko. Przez to przypomniał sobie też o innych umiejętnościach, w tym także o walce kusarigamą, treningach z tą bronią, a także o osobie, która nauczyła go tym walczyć. Constantin cały czas miał nadzieję, że kiedyś drogi jego i Shyilii skrzyżują się ponownie. Gdzieś w jego głowie ciągle się to znajdowało, mimo że rzadko kiedy sobie o tym przypomniał.
Ze wspomnień związanych z przeszłymi treningami wyrwał go ryk, który on i Finua mogli usłyszeć gdzieś za sobą. Oboje mogli stwierdzić, że potwór, który go wydał, raczej, nie znajduje się gdzieś blisko.
         – Chyba znalazł ciało pobratymca – odezwał się cicho. Nie powiedział tego na głos, jednak wydawało mu się, że niedługo stoczą walkę ze stworzeniem, które znalazło tamto ciało. A im dłużej o tym myślał, tym bardziej był pewien, że „strażnik tuneli” ruszy za nimi, żeby zabić ich i wykorzystać ich ciała jako pożywienie.
         – Teraz ty prowadź, a ja będę pilnował tyłów… - odparł. Wydawało się, że chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak nie zrobił tego. Najwidoczniej zaskoczyło go to, że ujrzał stertę kamieni sięgającą niemalże do sufitu, która blokowała dalszą drogę.
         – To jakiś żart – powiedział wprost, podchodząc do przeszkody. Dotknął kamieni, upewniając się, że nie jest to żadna iluzja. Niestety, były one tak prawdziwe, jak potwory, które tu spotkali.
         – Muszę usunąć je wybuchem. Nie ma innej możliwości – odezwał się, odchodząc od „ściany”. Poczekał, aż dziewczyna zrobi to samo, a później jego oczu znów zabłysły, na czole pojawiła się tajemnicza runa, a przedramiona pokryły się ognistymi „żyłami”. Constantin szybko wykonał kilka gestów dłońmi i oburącz zaczął formować kulę. Finka, jeśli patrzyła się na jego dłonie, mogła dostrzec jak energia magiczna w kolorze zbliżonym do ognia, wręcz wycieka z wewnętrznych części obu dłoni maga i formuje się w kulę. Po chwili, mag wypchnął dłonie przed siebie, a ognista kula poleciała w stronę przeszkody, zderzyła się z nią i wybuchła.

Pył unosił się przez chwilę w powietrzu, jednak gdy opadł, oboje mogli zobaczyć, że dalsza droga stoi przed nimi otworem.
         – Idziemy. Ty prowadzisz, ja pilnuję pleców – powiedział to od razu po tym, jak zobaczył przejście prowadzące w dalszą część tuneli i, może, do wyjścia. Znaczy… na pewno do wyjścia, jednak pytaniem było to, jak długo będą szli, zanim do niego dotrą.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

Tak na dobrą sprawę Finua nie miała nic do czarodziei, ani alchemików. Zazdrościła im czasem i to tyle z negatywnych uczuć. Po prostu już dawno wrzuciła ich do jednego worka z innymi ludźmi, którzy nie musieli przejmować się, czy będzie stać ich w danym dniu na jedzenie. Nigdy nie widziała maga z prawdziwego zdarzenia, który miałby problemy finansowe. Czym innym byli nieszkoleni, posiadający mniejszy lub większy potencjał. Tych na ulicach kręciło się całkiem sporo, choć większość potrafiła wykorzystać swój talent, by wybić się z marginesu społecznego. Choć Iskra była doskonałym przykładem, że nie wszystkim się udawało. Na informację, że ciężko byłoby znaleźć drugiego maga jak Pysiek, dziewczyna wyszczerzyła się i postanowiła tym razem mieć ostatnie słowo.
        - Nie wątpię, większość zabiłaby mnie jeszcze w wiosce. Albo za mocno się zmachała - zachichotała, ale informacji o istnieniu różnic między czarownikami, a alchemikami nie skomentowała. Po prawdzie miała ochotę wytknąć, że Constantin nie znał się na kuglarstwie, ale obawiała się, że jeszcze zostałaby wyprowadzona z błędu. Tego by już nie zniosła. I tak czuła się w porównaniu z nim mała, głupia i słaba.

Dziewczyna skarciła samą siebie w myślach za to, że pozwoliła znów wyprowadzić się z równowagi i sprowokować. Uśmieszek na twarzy mężczyzny dobitnie świadczył, że dokładnie ot chciał osiągnąć, przywołując iskry. Musiała bardziej się pilnować. Nie wyjaśniła, jakie ona sama miała interesy w łażeniu po kanałach, ale też raczej nie musiała tego robić. Oczywistym było, że nie było to spowodowane nudą, czy legalnymi sprawunkami. Na wyjaśnienie, dlaczego nie mogła przywołać przyzwoitej ilości iskier, zareagowała prychnięciem. Jak dla niej była to zwykła próba wymigania się. Przecież Pysiek też nie urodził się umiejąc to wszystko. Z pewnością miał większe możliwości, większy talent. Ale była gotowa założyć się o całą swoją torbę, że jego też ktoś kiedyś uczył i nie ze wszystkim radził sobie tak wspaniale. A przynajmniej taką miała nadzieję. Lubiła się łudzić, że jeszcze wszystko przed nią, miała czas na naukę i wiele w jej życiu mogło się zmienić. Chciała wierzyć, że jeszcze miała szansę coś osiągnąć i nie zamarznie zimą w rynsztoku lub nie umrze z głodu.

Właściwie dziewczyna nie bawiła się sztyletem z próżnej chęci popisania się. Po prostu lepiej się czuła, gdy mogła czymś zająć ręce. Nie potrafiła długo usiedzieć bezczynnie. Jeśli nie bawiła się jakimś kuglarskim drobiazgiem, zaczynała chodzić na rękach, czy robić fikołki i salta. Gdy zauważyła minę Constantina po jej przechwałce na temat myślenia, chwilę zajęło jej skojarzenie o co chodzi. Właściwie był to dość długi moment. Zdążyła opowiedzieć swój pomysł a nawet nacieszyć się z przyznania jej racji. Podskoczyła wyżej niż wcześniej, ledwie powstrzymując się od klaśnięcia w dłonie. Dopiero, gdy znów szła obok niego, szeroko uśmiechnięta, dopasowując się do nowego, szybszego tempa, skojarzyła swoje słowa i jego otwarte zdumienie. Obróciła gwałtownie głowę w stronę maga, marszcząc groźnie brwi. Takie przynajmniej miała zamierzenie, chociaż jej wygląd mógł bardziej kojarzyć się z oburzoną wiewiórką, która zorientowała się, że dostała drewnianą zabawkę w kształcie orzecha zamiast prawdziwej po zjedzeniu prawie całej.
        - Ej! To nie było miłe - trzepnęła lekko pięścią ramię towarzysza, by dać upust swojemu niezadowoleniu i pokazać, jak bardzo zranił jej dumę. - Może nie mam twojego przekształcenia, ale ja też myślę!
Należało zdecydowanie oddać kuglarce, że starała się używać poprawnie rzadziej wykorzystywanych przez nią słów. Próbowała nie sprawiać wrażenia głupiej dziewuchy z ulicy, ale pod wpływem emocji nie poświęcała nawet ułamka sekundy na przemyślenie swoich słów, lub działań. Im bardziej się starała, tym bardziej przekręcała wyrazy. Gdyby za młodu ktoś dostrzegł w niej coś więcej, niż drobną budowę i zręczne dłonie, pewnie miałaby szansę mieć przed sobą całkiem obiecującą przyszłość. Lubiła przyswajać nową wiedzę, tylko miała problem ze skupieniem. Dlatego też szybko pozbył się jej jedyny mag, u którego próbowała się uczyć. Sama próba wciśnięcia jej do głowy alfabetu okazała się karkołomnym zadaniem. Kojarzyła, że widziała już gdzieś daną literę, ale zbyt szybko się rozpraszała, by zapamiętać, co oznaczała. Zamiast skupić się na ogólnej edukacji, mała Finua uczyła się tego, co ją bawiło. Nikt nigdy nie posądzał jej o próby samodzielnego życia, więc jej mentorzy pokazywali jej tylko to, co miało uczynić z niej użyteczne narzędzie. Miała być pomniejszym złodziejaszkiem wśród zorganizowanej grupy, wykonującym proste polecenia pod okiem kogoś bardziej zaradnego życiowo. Potem jednym z wielu artystów w wędrownej trupie, ale to też jakoś nigdy jej nie wyszło. W efekcie szlajała się po ciemnych tunelach z wrednym magiem, który tylko cudem nie zabił jej w kilka uderzeń serca od ich zapoznania.

Niespodziewany hałas za plecami tak zaskoczył dziewczynę, że aż zacięła się w palec sztylecikiem, którym wciąż się bawiła. Obróciła się gwałtownie i wbiła spojrzenie w mrok. Nie musiała pytać, co wydało z siebie taki dźwięk. Oboje doskonale wiedzieli, co kryły tunele. A teraz na dodatek kolejny potwór wiedział o obecności intruzów i zapewne zaczynał podążać ich śladem. Samo wspomnienie paskudnej paszczy sprawiało, że Finua zaczynała rozważać, czy da radę zasnąć w ciągu najbliższego tygodnia. Na propozycję Constantina zareagowała bez szemrania, wyprzedzając go. Ledwo zdążyła zając zwyczajową pozycję na przedzie, gdy ognista kulka podążająca jej śladem wydobyła z cieni ogromną przeszkodę. Kamienie niemal idealnie blokowały przejście. Kuglarka była niemal pewna, że dałaby radę jakoś wspiąć się do szczytu zawaliska, a może nawet zdołałaby przecisnąć się przez jakąś szparę pod samym sufitem. Niestety nie widziała, czy takie w ogóle tam były. Nie podeszła razem z czarodziejem do nowego znaleziska. Zamiast tego stanęła z tyłu, wypatrując zagrożenia.
        - Wybuchem? Pysiek - jęknęła, usłyszawszy najnowszy pomysł poradzenia sobie z problemem. Przed oczami stanął jej zawalający się sufit, ale zanim miała okazję wyrazić swoje zaniepokojenie w pełni, mag już przygotowywał się do realizacji swojego planu. Odsunęła się więc dużo dalej, niż on sam, ale upewniła się, że stała dokładnie za jego plecami. Jeśli przesadziłby z siłą, chociaż częściowo osłoniłby ją przed odłamkami. Zaraz potem sklęła pod nosem własną ciekawość i przeszła kilka kroków w bok, by móc obserwować jego działania. Gdyby tylko wiedziała, jak przywoływał całą tą moc, mogłaby próbować powtarzać jego gesty. Zamiast tego starała się je po prostu zapamiętać, może kiedyś okazałyby się przydatne. Widok ognistej kuli przecinającej powietrze otrzeźwił ją na tyle, by rzuciła się szczupakiem na ziemię i zasłoniła głowę rękami.

Huk był dla kuglarki niemal ogłuszający, a unoszący się pył podstępnie wdzierał się do nosa i oczu. Kichnęła kilka razy, po czym rozkaszlała się, w myślach przygotowując długą tyradę pod roboczym tytułem "dlaczego nie wszystkie problemy należy rozwiązywać wybuchami". Tyle dobrze, że jakimś cudem mag zdołał nie pogrzebać ich żywcem. Ale ten hałas z pewnością zaalarmował absolutnie wszystko, co kryło się w tunelach. Dziewczyna ruszyła do przodu i zdążyła tylko pobieżnie zerknąć na to, co kryło się za usuniętym zawaliskiem. Dostrzegła jedynie jasne plamy czegoś, co mogło być porostami pokrywającymi podłogę i ściany. Wydawały się niemal świecić wewnętrznym blaskiem, nadając wszystkiemu upiornego wyglądu. Ale jej szczególną uwagę zwróciło coś na kształt utworzonej z drobinek wody i kurzu mgły, poruszającej się delikatnie na wysokości kolan. Zawalenie kamiennej ściany musiało wzburzyć dotąd nieruchome powietrze na tyle, by coś zaczęło unosić się z wszechobecnych przedstawicieli podziemnego, pozornie nieagresywnego życia. Finua ledwie wyczuła gryzącą, ostrą woń unoszącą się w dusznym, wilgotnym powietrzu. Ale wystarczyło to, by instynktownie rzuciła się do tyłu i pociągnęła za sobą czarodzieja, by utrzymać go jak najdalej od przejścia. A konkretniej nie samego Constantina, a jego magiczne kulki.
        - Zgaś to! Zgaś wszystkie, natychmiast - dziewczyna miała w głosie jawną panikę, a i jej chaotyczne ruchy znamionowały strach. Na szczęście panowała nad sobą na tyle, by pospiesznie zacząć tłumaczyć swoje działania. - Znam ten zapach, podobnie czuć mieszankę, którą kupuję od alchemików do sztuczek z ogniem. Jeśli się nie mylę, to ta mgiełka zapali się od jednej iskry i wszystko może nam się zwalić na głowy. Chyba nie mamy innej drogi... Zgaś chociaż ta moją, zobaczę, czy da się tam iść.
Kuglarka pospiesznie wyciągnęła z torby szeroki pasek czarno-czerwonego materiału pokrytego błyszczącymi miedzianymi płytkami. Miała tyle rozsądku, by zawiązać go na nosie i ustach w charakterze bardzo prowizorycznego filtra. Truchtem wbiegła do odsłoniętej nowej części korytarza i rozejrzała się pospiesznie. Było ciemno i z trudem mogła dostrzec cokolwiek. Musiała uważać, by nie potknąć się o jakiś kamyk, ale porosty rzeczywiście dawały odrobinę światła, co po jakimś czasie mogło wystarczyć, by iść dość szybkim marszem. Przy każdym kroku delikatne pasemka mgły unosiły się lekko i zdawały oplatać nogi złodziejki, by powoli zacząć opadać. Chyba tylko dlatego dziwny gaz nie przedostał się do innych części tuneli. Za kamienną przeszkodą było znacznie cieplej i bardziej wilgotno, ale dziewczyna rozróżniała to głównie dlatego, że oddychanie sprawiało nieco większe trudności. Na skórze nie odczuła żadnej różnicy, dopóki z sufitu nie spadła kropla wprost na jej ramię. Obróciła się do towarzysza i kiwnęła na niego ręką. Wszystko wskazywało na to, że dało się jakoś iść do przodu, a nawet perspektywa potencjalnego zatrucia wydawała się lepsza niż pewna śmierć przez rozszarpanie lub z głodu.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Dobrze, że Finua dostrzegła jego reakcję na jej myśli, które wypowiedziała na głos. Chciał, żeby to zauważyła i jakoś zareagowała na to, gdy zda sobie sprawę, co oznaczał ten wyraz twarzy i to, co mogła ujrzeć w jego oczach.
         – Wykształcenia – podpowiedział jej. Cóż, może nie mógł i nie chciał poświęcać czasu na nauczanie dziewczyny na temat magii ognia, jednak mimowolnie uczył ją nowych słów, które często przekręcała. Po prostu trochę przeszkadzało mu, że złodziejka zna te słowa, ale wypowiada je tak, jak nie powinna, najczęściej przekręcając pojedyncze litery.
         – Gdybyś nie myślała, byłabyś czymś, co stoi na równi z nieumarłymi wskrzeszonymi przez nekromantę, który myśli za nich, a oni wypełniają jego polecenia bezwarunkowo – dodał jeszcze. Domyślał się, że chodziło jej o to, że ona też myśli w sposób, w który można wpaść na nowe pomysły albo na coś, czego nie powiedział ktoś inny… jednak po prostu chciał to powiedzieć. Zresztą, nie było sensu w prowadzeniu dalszej rozmowy na ten temat, bo mieli inne rzeczy, o których musieli myśleć – na przykład, jak wydostać się z tej jaskini i, przy okazji, unikać konfrontacji z jej „strażnikami”.

Mag nie musiał odwracać się za siebie, żeby wiedzieć, co wydało ten odgłos. Najdziwniejsze w tym było to, że przez krótką chwilę wydawało mu się, że w tym specyficznym dźwięku wyłapał nutę żalu, który mógłby być spowodowany właśnie tym, że stworzenie to znalazło inne, które było martwe.
        ”Mniejsza z tym” – powiedział sam do siebie w głowie. Dopiero po chwili zorientował się, że nawet to krótkie zdanie może wywołać dyskusję. Może niekoniecznie będzie musiał w niej uczestniczyć, jednak na pewno będzie ją słyszał – w końcu będzie się ona odbywała w jego głowie.
        ”Może osoba, która je stworzyła, dodała im coś, co można by było porównać do emocji. Nie chodzi mi o pełnej wachlarz, a o… podstawowe emocje” – odezwał się ojciec Constantina. No tak, akurat on był najmądrzejszy z tej trójki, która siedziała w jego głowie, więc nic dziwnego, że to on zabrał głos jako pierwszy.
        ”To by było dziwne, ale nie oznacza, że od razu powinniśmy wykluczyć coś takiego. W dzienniku, który znaleźliśmy, nie było wiele na temat procesu, w którego trakcie powstawały te stworzenia” – odezwał się czarodziej. Na początku myślał, że nie będzie musiał tego robić, jednak okazało się, że powinien się odezwać. Jeśli on by tego nie zrobił, szczerze mówiąc, wątpił, aby jego siostra lub matka były w stanie rozmawiać na takie tematy. Prędzej pytałyby o coś, zamiast prowadzić dyskusję na ten temat.
        ”To prawda, ale ja wyraźnie słyszałem w tym krzyku, twoimi uszami oczywiście, nutę żalu związanego ze stratą” – odparł Alastair, a jego głos brzmiał dokładnie tak, jak osoby intensywnie myślącej nad czymś.
        ”To tylko teoria. Nie mamy niczego, co potwierdziłoby ją albo jej zaprzeczyło, jednak możesz o tym trochę porozmyślać, jeśli chcesz” – odpowiedział w końcu Constantin i rozmowa skończyła się właśnie na jego słowach. Właściwie, nawet miło było porozmawiać z kimś, kto niekoniecznie chce twojej śmierci, o czym daje ci znać prawie zawsze, gdy już z tobą rozmawia.

         – Już wcześniej mówiłem ci, żebyś brała moje słowa na poważnie. Nie jestem jakimś nowicjuszem, który nie wie, co robi – powiedział do dziewczyny. Już teraz powinna domyślić się, że zamierza zrobić właśnie to, o czym jej powiedział i wie, jak zrobić to tak, aby nie zniszczyć sufitu. Odsunęli się oboje, a Constantin nawet nie przejmował się tym, że dziewczyna stanęła gdzieś obok, aby móc obserwować to, co on miał zamiar zrobić.
Wyglądało na to, że mogli iść dalej, jednak Finka nagle powiedziała mu, żeby zgasić magiczne sfery, które oświetlały im drogę. Zaskoczyło go to, ale dziewczyna przecież musiała mieć jakiś powód, żeby poprosić go o coś takiego.
         – Dlaczego mam to zrobić? - zapytał. Mimo że ton jego głosu raczej nie zapowiadał tego, że to zrobi… Constantin zatoczył półkole lewą dłonią, a wszystkie sfery nagle zniknęły, pozostawiając ich w ciemnościach.
         – Czyli wdychanie tego też może nam zaszkodzić? - zapytał, patrząc na to, co robi Finua. Cóż, jeśli chciał iść dalej, także będzie musiał zabezpieczyć usta i nos, żeby nie wdychać tego drażniącego zapachu. Mag ognia odpiął pelerynę i owinął ją sobie wokół dolnej części twarzy jak chustę, zakrywając nos, usta i policzki. Nawet gdy to zrobił, czekał jeszcze na gest od złodziejki, która jako pierwsza poszła sprawdzić to, o czym mu wspomniała. Ruszył w jej stronę, dopiero gdy dała mu znać, że może podejść.
         – Może jesteśmy bliżej wyjścia… Zablokowana droga i to, co znaleźliśmy za nią, jak dla mnie, wygląda na pułapkę – odparł głosem lekko tłumionym przez materiał peleryny.
         – Pomyślałem nawet o tym, żeby, jak już wyjdziemy z części z łatwopalną substancją, zapalić to wszystko i odgrodzić te stworzenia od nas… ale to może być niebezpieczne nawet dla nas – odezwał się znów. Wyglądało na to, że nie ma nic przeciwko temu pomysłowi, nawet jeśli był dość niebezpieczny.
         – Z drugiej strony, wybuch ten na pewno uszkodziłby ściany i sufit, a to odgrodziłoby nas na stałe od tamtej części jaskini… Oczywiście, w części tuneli, w których będziemy, nadal mogą przebywać te stworzenia, jednak jestem niemalże pewien, że większość „pilnuje” części, którą mamy już za sobą. Jest też ryzyko, że zniszczę tym wioskę, bo przecież nie wiadomo, co znajduje się bezpośrednio nad nami – kontynuował swój wywód. Chyba naprawdę chciał poznać jej zdanie na ten temat, bo gdyby było inaczej, na pewno nie powiedziałby jej tego wszystkiego.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        - Obyś miał rację z tym wyjściem, Pyśku - Finua mruknęła, gdy mag zrównał się z nią i wyjawił swoje podejrzenia. Ona sama nie była tak optymistycznie nastawiona. Nie mogła wymyślić, po co ktoś miałby tworzyć taką pułapkę. Szanse, że daliby radę w nią wleźć były raczej nikłe. Bardziej wyglądało to, jakby kiedy część tunelu zwyczajnie się zawaliła, za czym przemawiały mniej regularne kształtny ścian. Zdaniem złodziejki otaczał ich efekt nieszczęśliwego wypadku, a lekkie zmiany warunków atmosferycznych sprzyjały rozwojowi tych porostów, grzybów, czy czym było lepkie paskudztwo porastające każdą wilgotną przestrzeń. Dziewczyna na swój prosty sposób rozumiała, że bardziej duszne powietrze i ciche uderzenia kapiących z rzadka kropli były tym, co pozwoliło na tak drastyczne zmiany w otoczeniu, ale w życiu nie potrafiłaby ubrać tego w słowa. Z resztą nie zastanawiała się nad tym. Miała ważniejsze sprawy na głowie, niż semantyka, czy jak sama zapewne by powiedziała, symetryka. Chwilowo wszelkie "tryki" musiała odstawić na bok, by skupić się na słowach towarzysza.
        - Constantin, nie! - powiedziała twardo z przerażeniem i zdecydowaniem w szeroko otwartych oczach. Obróciła głowę w jego stronę tak gwałtownie, że aż płytki zwisające z chusty na jej twarzy zadźwięczały, obijając się o siebie. Mgiełka unosząca się przy każdym kroku zawirowała wokół jej nóg, gdy potknęła się z wrażenia. - Pyśku... nie wątpię w twoje umiejętności, ale to nas zabije, jeśli się nie mylę. Pachnie jak coś, co kupuję od alchemików. Tylko moje nie jest takie... mętne. Ale starczy iskra i pali się jak głupie. Jak za długo mam otwartą butelkę, to potrafi wybuchnąć. A jak się nawącham za mocno, to potem cały dzień jest gorzej, niż na kacu! Głowa boli, rzygam... Staraj się nie wdychać za dużo. Nie chcę nawet myśleć o tym, co może się stać przy takiej ilości... Ogień może przeżyjemy, ale kamienie już nie.
Kuglarka powoli zaczynała dostrzegać coraz więcej szczegółów w otoczeniu, w miarę jak jej oczy przyzwyczajały się do kiepskiego oświetlenia. Kilkakrotnie łapała się na tym, że łączyła palce do nerwowego pstryknięcia, więc obie dłonie zajęła sztyletami. Wbrew wszelkiej logice wydawała się bardziej pewna siebie w tej części tuneli. Nie zerkała tak często przez ramię, zamiast tego skupiała się głównie na obserwowaniu unoszącej się tuż nad ziemią zawiesiny. Nie spodziewała się żadnego potwora przed sobą, a przyglądanie się mgiełce kojarzyło jej się z wykorzystaniem dymu do okrycia nieszczelności i ukrytych otworów. Wystarczyło zachować czujność i zareagować na każdy ruch, którego nie powinno być. Szła równym, płynnym krokiem, by jak najmniej wzburzać powietrze wokół siebie. Wreszcie obejrzała się na maga z psotnymi iskierkami w źrenicach.
        - Znalazłam wyjście. Chyba - oznajmiła z uśmiechem tam szerokim, że chociaż jej usta pozostały zasłonięte, oczy zmrużyły się wyraźnie. Wskazała dłonią prawą ścianę, niewielki kawałek przed nimi. - Widzisz tą taką baaaardzo dużą jasną plamę? W tamtą stronę przesuwa się to... coś. Znaczy część. Czyli tam musi być przynajmniej jakaś dziura.
Pewna swego dziewczyna ruszyła z nową werwą. Powoli wszechobecna dusząca woń zaczynała jej przeszkadzać. Starała się nie oddychać tak głęboko, kątem oka obserwując maga. Nie wiedziała, jak on radził sobie z takimi specyfikami. Trochę obawiała się, że nieprzyzwyczajony jeszcze gotów był podstępnie stracić przytomność. Gdy wreszcie dotarli do miejsca, gdzie jej zdaniem znajdowało się coś tworzące ruch powietrza, Iskra zaklęła szpetnie. Stali naprzeciw gładkiego kawałka ściany, bez żadnej widocznej szczeliny. Ale wąziutkie pasma mgiełki uparcie przenikały przez ścianę w kilku miejscach. Złodziejka uklękła nawet, wstrzymując oddech i przyjrzała się uważnie dwóm przemieszczającym się równolegle strużkom.
        - Cofnij się i wstrzymaj oddech. Jestem pewna, że coś tu jest - zarządziła i odczekała kilka sekund, by Naxam miał szansę spełnić jej prośbę. A potem pochyliła się, zanurzając obie dłonie w zawiesinie i wyprostowała gwałtownie, jak gdyby próbowała obrzucić nią ścianę. Powtórzyła taki ruch jeszcze dwukrotnie, po czym cofnęła się, próbując stłumić kaszel. Miała nadzieję, że żadne paskudztwo w tunelach nie nasłuchiwało akurat w tej chwili. Zachowanie kuglarki mogło wydawać się dziwne, ale machanie uniosło jasne drobinki, dzięki czemu przy odrobinie skupienia mogli zauważyć, w których miejscach zbierały się przy ścianie. Po prawdzie sięgnęły tylko gdzieś do połowy piersi, ale wystarczyło to, by móc zaobserwować dwa pęknięcia, przez które przedostawało się powietrze.
         - Jak dla mnie drzwi - mruknęła zadowolona z siebie, po czym podeszła do domniemanego ukrytego przejścia i zaczęła je badać. Po kilkunastu sekundach zaczęła się denerwować. Po kolejnych klęła pod nosem jak szewc. Niedługo później walnęła pięściami w kamień i obróciła się do towarzysza, wściekła jak osa. - Nie mogę znaleźć zamka! Ani... no, niczego! Jakbym nie widziała, nie znalazłabym nawet tych szczelin. Pysiek, nie otworzę tego... Pomysły?
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Przez twarz Constantina przebiegł uśmiech, jednak prowizoryczna maska z peleryny zasłaniała dolną część jego twarzy, więc Finua nie mogła zobaczyć tego grymasu.
         – Mnie nie powinno to zabić dzięki… pewnej cesze, którą posiadam – odpowiedział po chwili, jednak nie miał nawet najmniejszego zamiaru opowiadać jej o „Jedności z ogniem”. Nie chciał odkrywać przed nią wszystkich kart, które miał – tym bardziej że im dłużej szli, tym bliżej wyjścia byli, a wydostanie się tam, gdzie nad ich głowami znajdowało się niebo, a nie kamień… Po prostu oznaczało, że pożegnają się, rozdzielą i ruszą w swoją stronę. Przynajmniej właśnie tak myślał o tym wszystkim on sam, a Finka doskonale o tym wiedziała, bo przecież mówił jej o tym, co zrobi, gdy już wyjdą z tych tuneli. W dalszym ciągu nie miał też zamiaru uczyć jej lepszego posługiwania się magią ognia, bo to oznaczałoby, że musiałaby mu towarzyszyć dłużej, niż jest to konieczne.
         – Poza tym, to była tylko propozycja, a nie powiedzenie ci o tym, co zamierzam zrobić i jestem pewien, że to zrobię – dopowiedział po chwili. Powiedział złodziejce, że wyprowadzi ją stąd, a nie przepadał za niedotrzymywaniem danego słowa. Wysadzenie tunelu z substancją mogłoby sprawić, że Finua mogłaby umrzeć, a wtedy złamałby „obietnicę”. Oczywiście, nie mógł powiedzieć tego na głos, bo dziewczyna na pewno od razu uznałaby, że martwi się o nią, co w ogóle nie miało miejsca. Powiedział jej to, co powiedział, jednak jeśli złodziejka zginie przez własne decyzje… lub głupotę, wtedy nie będzie to jego wina.

Zapach substancji wiszącej w powietrzu, w pewnym stopniu i tak przedostawał się przez tkaninę, która zabezpieczała jego usta i nos, dlatego też Constantin mógł go czasami wyczuć i szybko stwierdził, iż jest on strasznie drażniący. Przez chwilę nawet myślał o tym, co stałoby się, gdyby wdychał go bez żadnego zabezpieczenia i szybko doszedł do wniosku, że mógłby się zwyczajnie udusić.
         – Hmm…? - mruknął, gdy słowa dziewczyny wyrwały go z zamyślenia. Podążył wzrokiem za jej ręką i przyjrzał się ścianie, którą wskazywała. Możliwe, że miała rację, bo widział tam to, o czym wspomniała przed chwilą. Constantin ruszył za nią, gotów zbadać ścianę i poszukać tam czegoś, co mogłoby ją przesunąć lub zburzyć… albo przynajmniej stworzyć w niej wyrwę, którą mogliby przejść dalej.
         – Jeśli ta ściana naprawdę jest jakimś przejściem, to nie powinna być gruba. Mogę spróbować zniszczyć ją ciężarkiem przy kusarigamie – odezwał się po chwili, podchodząc bliżej ściany. On też spodziewał się, że złodziejka znajdzie jakiś przełącznik lub coś, co sprawi, że „drzwi” otworzą się przed nimi. Tak się nie stało i, co prawda, mogło to troszkę zdenerwować maga ognia, jednak on zatrzymał to dla siebie i stłumił to uczucie dość szybko, aby niepotrzebnie nie wydostało się na zewnątrz. Finua zrobiła coś całkowicie przeciwnego, dlatego też było po niej widać, to, że zdenerwowała się sytuacją.
         – Mógłbym też spróbować użyć magii ziemi, jednak nie wiem, czy będę mógł to zrobić… Wcześniej tunele jakoś to „blokowały”. Nie wiem, czy działo się tak tylko w tamtym fragmencie, czy może coś takiego ma miejsca na całym tym obszarze. Cóż, nie zaszkodzi sprawdzić – odparł, przedstawiając jej kolejny pomysł, który wpadł mu do głowy. Byłoby szybciej i łatwiej, gdyby to się udało. Z drugiej strony, czasami zdarzało się, że Constantin za bardzo polegał na swoich umiejętnościach magicznych i musiał dłużej myśleć, co zrobić, gdy sytuacja wymagała od niego tego, aby nie używać magii. Dostrzegał to już od jakiegoś czas i nawet postanowił sobie, że zmieni swoją postępowanie tak, żeby w mniejszym stopniu polegać na magicznej części swoich umiejętności, jednak… szedł w tę stronę zbyt małymi krokami.

Constantin podszedł do ściany i przyłożył do niej dłoń. Chciał po prostu użyć magii ziemi, aby zniszczyć strukturę tej przeszkody – jeśli mu się powiedzie i jego zaklęcie nie zostanie zablokowane, wtedy będą mogli iść dalej, a z kamiennej ściany zostanie tylko nieduża sterta tego, z czego została zbudowana.
Niestety, nie stało się nic, co mogłoby zwiastować sukces w jego działaniu, a to oznaczało, że będzie musiał spróbować niemagicznych sposób.
         – Wygląda na to, że na całym obszarze zajmowanym przez te tunele działa coś, co blokuje poszczególne arkana magii – powiedział, chociaż brzmiało to bardziej tak, jakby mówił do siebie, a nie informował o tym towarzyszkę.
         – Mam nadzieję, że ta ściana naprawdę jest cienka – dodał i zrobił trzy kroki w tył. Później chwycił kusargiamę – rękojeść sierpa złapał w jedną dłoń, a drugą przeniósł na łańcuch, którym zaczął kręcić. Ciężarek na łańcuchu osiągnął dość sporą prędkość, a wtedy Constantin wypuścił łańcuch z dłoni, co sprawiło, że metalowy przedmiot poleciał w stronę ściany i uderzył w nią ze znaczną siłą. Wyglądało na to, że powstało w niej nowe pęknięcie.
         – Zajmie to chwilę, ale w końcu ją zburzę – odparł i ponowił czynność. Raz, drugi i trzeci… aż w końcu, dziewiąte uderzenie było tym, które otworzyło przejście. Na początku wydawało się, że kolejne pęknięcie dołączy do siatki, która powstała na przeszkodzie i mag będzie musiał podjąć kolejne próby mające na celu stworzenie przejścia. Jednak krótką chwilę po tym, jak przyciągnął do siebie łańcuch i ciężarek, ze ściany posypał się pył, a później całe jej fragmenty opadły na podłoże.
         – O, udało się – powiedział to tak, jakby nie do końca wierzył, że to rzeczywiście się uda. Miał tylko przypuszczenia, jeśli chodziło o grubość ściany i mógł tylko liczyć na to, że naprawdę jest ona cienka. Inaczej… cóż, mogłoby mu się nie udać i może rzeczywiście musiałby jakoś użyć magii ognia, aby pozbyć się tego, co blokuje ich drogę.
         – Możemy iść dalej – odparł, wchodząc w chmurę pyłu. Przymknął nawet na chwilę oczy, aby nie dostały się do nich drobinki tworzące to, w co właśnie wszedł. Nie martwił się o drogi oddechowe, bo tkanina nadal je zasłaniała.

Nie spodziewał się, że ujrzy światło albo coś takiego, gdy już otworzy oczy ponownie, dlatego nie zawiódł się, gdy zobaczył dwa korytarze – oba skręcały lekko, z tym że jeden w lewo, a drugi w prawo. Może tylko mu się wydawało, ale ich ściany widział jako nieco jaśniejsze niż te, które mijali wcześniej. Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście byli bliżej wyjścia, jakaś część światła dnia mogła dostawać się, aż tutaj… Tylko że to samo natężenie światła było widoczne zarówno w korytarzu po prawej, jak i w tym po lewej.
         - Jeden z nich jest iluzją – odparł po chwili Constantin. Ciężko mu było wyczuć, o który chodzi, bo iluzja była tak misternie spleciona, że miał problemy z wykryciem jej.
         – Iluzja najpewniej ukrywa jakąś śmiertelną pułapkę… - dodał, a później rozejrzał się za dwoma kamieniami. Gdy je znalazł, jednym rzucił w prawą odnogę, a drugim w lewą. W pierwszej kamień zachował się tak, jakby był rzucony w zwykły tunel, a w drugiej… stało się to samo.
         – Wszelakie pułapki z dziurami odpadają, jeśli iluzja ukrywałaby właśnie coś takiego, to kamień wpadły w przepaść, a my usłyszelibyśmy to – odezwał się, przedstawiając swoje wnioski.
         – Teraz ja zapytam… Masz jakieś pomysły? - odparł, spoglądając na złodziejkę.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Obserwowanie Constantina próbującego używać magii w pełni pochłonęło uwagę kuglarki. Nie przeszkadzało jej ani słabe oświetlenie, ani mała efektowność procesu. Wolałaby po prawdzie przyglądać się, jak rzucał ogniste zaklęcia, ale wciąż miała w pamięci kulkę stworzoną z ziemi i płomieni, którą rzucił w nią na początku przygody w tunelach. Może nie był to jej ulubiony żywioł, ale Pysiek potrafił znaleźć dla niego ciekawe zastosowanie. Niestety próba okazała się nie tylko mało spektakularna, ale również całkowicie bezowocna. Na szczęście mag wymyślił inną metodę pokonania przeszkody.
        Na pierwszy dźwięk uderzenia Finua zaczęła wypatrywać w mroku zagrożenia. Bała się, że hałas zwabi czające się w tunelach potwory. Sama technika wydawała jej się sensowna i niezwykle prosta. Kuglarka często podobnie kręciła własnymi poi, choć nie zwykle nie wypuszczała łańcucha z palców tak gwałtownie. Przy którymś z kolei uderzeniu była bliska zaproponowania, że może sama spróbuje rozbić ścianę. W końcu miała we własnym mniemaniu znacznie lepiej posługiwała się obciążonymi na końcu łańcuchami.
        - Wiesz, może ja bym - Na szczęście nie zdążyła wyartykułować tej światłej myśli. Naxam zdołał zburzyć kamienne drzwi blokujące przejście, wywołując przy tym chmurę pyłu. Fragmenty ubrań, którymi oboje zasłaniali twarze uchronił ich przed atakiem kaszlu, ale ciekawska dziewczyna nie postąpiła tak roztropnie jak jej towarzysz i nie zmrużyła nawet oczu. W efekcie po chwili przecierała je wierzchem dłoni, klnąc pod nosem. Mimo tego uśmiechała się szeroko i podniosła na maga załzawione lekko ślepia. - Dobra robota, Pyśku.

        Przez świeżo otwarte przejście przedostała się chwilę po towarzyszu, mrużąc powieki, ale nie mogąc się zmusić do ich zamknięcia. Była zbyt ciekawa tego, co kryło się za zamaskowanymi drzwiami, których nie potrafiły otworzyć ani zręczne palce złodzieja ani moc czarodzieja. Dwa identyczne korytarze w pierwszej chwili zawiodły kuglarkę. Miała nadzieję na jakieś zaginione skarby lub niewidziane od pokoleń cuda. Mimo wszystko podeszła do jednej z odnóg i zaczęła zwyczajowo badać wejście, posługując się głównie dotykiem ze względu na słabe oświetlenie.
        - Jeszcze nie używaj ognia. Jesteśmy za blisko oparów - mruknęła, stając na palcach by sięgnąć jak najwyżej. Gdy usłyszała teorię o iluzji, nagle zaczęła wykazywać znacznie większe zainteresowanie nowym pomieszczeniem. Próbowała wypatrywać jakichkolwiek różnic między tunelami, zaglądając do każdego ciekawsko. Ile nie gapiłaby się to w jeden to w drugi, nie mogła zauważyć nic, co pozwoliłoby je rozróżnić. Od gwałtownego kręcenia głową na boki niemal dostała zawrotów. Nawet sprawdzona technika z rzutem kamieniem nie dała żadnych rezultatów.
        - To co my teraz zrobimy? Ot, zagwozdka... wiem! Mam pomysł - oświadczyła, podskakując wesoło w miejscu i klaszcząc cicho w dłonie. Właściwie nie była z niego zachwycona, ale wątpiła, aby wymyśliła coś lepszego. Postanowiła więc działać od razu, zanim miałaby okazję przemyśleć swój zamysł i się rozmyślić. - Zrobimy tak, Pyśku. Stań sobie pod tą ścianą i zbierz jakieś kamienie. Tylko bądź cichutko! Wiem, jak sprawdzić, który jest bezpieczny. Jak wrócę, to ani mru! Tylko zacznij rzucać w jeden, jak najdalej. I żadnego ognia, na Prasmoka! Życz mi szczęścia!
Podczas całej wypowiedzi Iskra kręciła się po pomieszczeniu, przyglądając z bliska każdemu pyłkowi. Wierną torbę zostawiła pod ścianą, przeciwległą o tej, przy której kazała czekać towarzyszowi. Po ostatniej prośbie posłała mu nawet buziaka w powietrzu i skierowała się raźnym krokiem do zburzonego niedawno przejścia. Odetchnęła jeszcze głęboko dla kurażu i wróciła do poprzedniej sali, tak różnej od odkrytych nowych tuneli, wolnych od fosforyzującego lekko paskudztwa na ścianach. W rzeczywistości bała się jak wszyscy diabli, ale nie chciała zbytnio tego po sobie pokazywać, czy nawet o tym myśleć. Z każdym krokiem pomysł wydawał jej się coraz bardziej szalony, choć mimo to uparła się go wykonać. Po drodze starała się zapamiętać ułożenie każdego kamienia i nierówności podłoża. Takie szczegóły mogły zadecydować o jej przeżyciu.

        Wreszcie stanęła przed zawaliskiem utworzonym przez nie tak dawny wybuch spowodowany przez Constantina i przełknęła ślinę, wpatrując się w mrok.
        -On chyba lubi niszczyć rzeczy - Przemknęło przez myśl kuglarki, która ledwo powstrzymywała się od pstrykania palcami i wzniecała iskier. Omal nie podskoczyła, zauważywszy w ciemnościach tuneli ruch, na który przecież liczyła. - Ej, brzydki! Chodź, niech cię wyściskam! Oż cholera...
Nie spodziewała się, że monstrum, które kręciło się w pobliżu zwabione hałasem zareaguje tak gwałtownie. Nawet nie ryknęło, tylko natychmiast rzuciło się w jej kierunku. Na szczęście Finua obracała się już podczas wołania go i mogła ruszyć z miejsca szalonym biegiem. Oczy przyzwyczaiły się do półmroku już dawno, co uchroniło ją od potykania się co krok. Podczas panicznej ucieczki w pełni zrozumiała, jak głupi był jej plan, ale na wycofanie się było już za późno. Mogła mieć tylko nadzieję, że zwabiła jednego potwora. Gwałtowny skręt w stronę majaczącego w ścianie przejścia za którym miał czekać mag uchronił dziewczynę od utraty głowy. Poczuła tylko szarpnięcie, gdy pazurzasta łapa zaczepiła o kilka włosów i wyrwała je.
        - Pysiek, dawaj! - Kuglarka nawet nie ryzykowała przebiegnięcia przez resztki ukrytych drzwi, tylko przeskoczyła nad kamiennymi odłamkami. Zaraz potem dopadła do ściany, gdzie leżała jej torba i znieruchomiała, przyciskając obie dłonie do twarzy, by powstrzymać głośny oddech. Pamiętała o rzekomej ślepocie potworów i liczyła na to, że uda się jednego z nich zachęcić do wlezienia wprost do któregoś tunelu. Żywa istota powinna uruchomić znajdujące się wewnątrz pułapki. Gorzej, gdyby monstrum nie dało się oszukać, lub wlazło to bezpiecznej odnogi.
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Właściwie… nie spodziewał się, że Finka wpadnie na jakiś pomysł, w dodatku taki, o którym nie chciała mu wspomnieć. Powiedziała tylko, żeby nazbierał kilka kamieni, a później ustawił się w miejscu, które mu wskazała. Postanowił, że posłucha jej i zrobi to, o co go poprosiła – ciekawiło go, co też przyszło jej do głowy. Dlatego też zaczął chodzić po pomieszczeniu, zbierając kamienie, a gdy miał ich pięć i nie znalazł więcej… podszedł do ściany, którą wcześniej wskazała mu dziewczyna. Teraz pozostało mu czekanie i nasłuchiwanie. Oczywiście w ciszy, dlatego też nawet oddychając starał się robić to tak, żeby wydawać jak najmniej odgłosów.
W końcu usłyszał szybkie kroki, które dość jednoznacznie wskazywały na to, że ktoś biegnie w jego stronę. Wiedział, że tym „ktosiem” jest Finua, jednak wydawało mu się, że słyszy też coś, co podąża prosto za nią. Może się mylił, a może nie… w końcu jego słuch był przeciętny, a nie wyostrzony tak dobrze, jak przedstawicieli ras elfów – najwyżej przekona się, gdy dziewczyna dotrze do tego pomieszczenia.

Najpierw usłyszał głos złodziejki ponaglający go do działania, a później zobaczył coś, co sprawiłoby, że na pewno oplułby się wodą, gdyby w tym momencie coś pił. Potwór naprawdę ją gonił i nie wyglądało to tak, jakby trafiła na niego przypadkiem. Czyli… właśnie to było tym jej tajemniczym planem? Naprawdę!?
”Przynajmniej można dać jej punkty za inicjatywę i wykorzystanie „zasobów”” - odezwał się ojciec Constantina w jego głowie.
”Jakie punkty? Nikt tu nie zbiera punktów” – odpowiedział mu mag ognia. Znaczy, częściowo jego ojciec miał rację, bo faktycznie wpadła na coś z wykorzystaniem tych stworzeń i nawet ma to jakąś szansę na powodzenie, ale cały plan był też niebezpieczny i było tu zbyt wiele rzeczy, które mogłyby pójść nie tak, jak były zaplanowane.
”Martwisz się o nią?” – odezwał się nagle jego matka. Gdyby rozmawiali twarzą w twarz, na pewno uśmiechnęłaby się lekko i spojrzała na niego wzrokiem, który sugerowałby coś związanego z Finką, co nigdy nie przyszłoby mu do głowy.
”Martwię się o siebie. To, że zwabiła to stworzenie tutaj, nie oznacza, że tylko na nią może się ono rzucić” – odpowiedział po chwili. Właściwie, to tymi słowami zakończył ich rozmowę i, co zdarzało się naprawdę rzadko, tym razem nie zrobił tego dlatego, że nie chciał już z nimi rozmawiać.
Rzucił kamieniem w stronę prawego tunelu, a ten zaczął odbijać się do jego ścian. W jego ślady zaraz poleciał drugi i trzeci, głównie dla pewności, że potwór pobiegnie właśnie tam.

Przez chwilę nie działo się nic, a jedynym dźwiękiem w okolicy były odgłosu łap potwora uderzające o podłoże tunelu. Nagle bestia zaryczała kilka razy, aż na koniec mag i złodziejka mogli usłyszeć odgłos ciała uderzającego o ziemię – ciała, które spadło z wysoka i nabrało prędkości w trakcie spadania.
         – Czyli jednak przepaść – skomentował po chwili Constantin. Skierował się też w stronę lewego tunelu, bo wyglądało na to, że właśnie ten był prawdziwy.
         – Twój plan był ryzykowny, ale zadziałał, więc nie ma sensu, żebym powiedział ci podniesionym głosem, że było w nim dużo niewiadomych i rzeczy niebezpiecznych, przez które oboje moglibyśmy zginąć – powiedział to spokojnym głosem, spoglądając prosto w jej oczy. Co prawda, musiał lekko pochylić głowę przez różnicę wzrostu między nimi, ale udało mu się to.
         – Idziemy dalej, bo inne potwory mogą się tu pojawić, przywołane odgłosami jednego z nich – dodał i ruszył dalej. Jeśli to, co powiedział będzie prawdą, wtedy istnieją dwie możliwości – albo bestie ruszą za nimi, wchodząc w lewy tunel, albo wejdą w drugi, gdzie wyczują towarzysza, a później jakaś część z nich także wpadnie w przepaść i zginie.
         – Możesz wrócić do szukania pułapek – zaproponował. On sam znów szedłby kilka kroków z tyłu… albo bliżej i zająłby się pilnowaniem ich tyłów. Teraz oddalali się od części tunelu z oparami, więc niedługo będzie mógł ponownie używać ognia, a to oznacza też to, że będzie mógł stworzyć źródła światła – z nimi będą mogli poruszać się trochę szybciej.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Przez chwilę kuglarka myślała, że jej szalony plan okaże się jednak samobójczy. Wpatrywała się w potwora pokonującego wejście szeroko otwartymi oczami. Ona z łatwością przeskoczyła nad resztkami kamiennych drzwi, ale ślepa istota musiała zwolnić. Później Constantin zaczął rzucać pociskami wgłąb jednego z tuneli, a humanoidalne paskudztwo pobiegło za dźwiękiem. Finua wciąż nasłuchiwała w absolutnej ciszy, nie mogąc się zdecydować, czy patrzeć za monstrum, czy może na towarzysza. Wreszcie dotarł do nich najbardziej satysfakcjonujący od kilku godzin odgłos - ciało roztrzaskało się o twarde podłoże, wpadłszy w pułapkę.
        Dziewczyna zachichotała cicho, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo spięta była. Ryzykowała wiele, nawet życie obojga, ściągając strażnika podziemi do sprawdzenia dla nich bezpieczeństwa tuneli. Plan, czy raczej pomysł miał mnóstwo luk i na dobrą sprawę mniejsze szanse na powodzenie, niż porażkę. Bestia mogła przecież trafić do bezpiecznej odnogi, która tymczasowo stałaby się dla nich nieosiągalna. Ciężko powiedzieć, czy czuwało nad nimi jakieś opiekuńcze bóstwo, dobry duch, pomogła intuicja Naxama, czy zwyczajnie zadziałało towarzyszące często złodziejce szczęście, dzięki któremu wciąż żyła mimo wielu podobnie genialnych pomysłów.
        - Oj no! Przecież wiem, że to głupie było - przyznała, pochylając lekko głowę i mnąc w palcach pasek torby, którą podniosła z ziemi. Z jednej strony była zadowolona, ze wszystko się udało, z drugiej przez zachowanie Pyśka czuła się, jakby znów był wszędobylskim dzieciakiem spędzające dnie z bandą złodziei i morderców. Dokładniej dzieciakiem podczas wysłuchiwania łagodnej bury nie za to, że próbowała opędzlować kieszenie jednemu ze śpiących "wujków" tylko za to, że dała się przy tym złapać. Na propozycję ruszenia dalej pokiwała głową i podjęła marsz. - Jakbym ci powiedziała, jeszcze byś mnie skrzyczał, albo zaczął wyjaśniać, dlaczego to było durne i niebezpieczne i bym się wcale nie zmusiła do pójścia po to paskudztwo. Bałam się strasznie! No to poszłam po niego, zanim zaczęłabym się bać za bardzo. Rozumiesz, Pyśku? A no ja jestem szybsza i mam tą... eksperjędzę w uciekaniu, to przecież ciebie bym po niego nie puściła!
        Mimo że wykluczyli jeden tunel jako niebezpieczny, Finua zatrzymała się w wejściu do drugiego. Nigdy nie można było mieć pewności, czy pozornie bezpieczne przejście nie było równie złym lub może nawet gorszym wyborem. Na dodatek nie mieli chwilowo źródła światła, więc musieli polegać na innych zmysłach niż wzrok i talentach dziewczyny. Odrobina dzikiego fartu też by nie zaszkodziła. Dla pewności złodziejka poruszała się na kolanach, pułapek szukając głównie dłońmi. Im bardziej oddalali się od wcześniejszej sali, tym wydawało się ciemniej bez dziwnych porostów emitujących trupie światło. Co jakiś czas zatrzymywała się na chwilę i pokasływała w pięść.
        - Nawdychałam się chyba tego paskudztwa, jak biegłam. Jak te moje cuda robią z tego tam, to się pewnie zhaftuję później. Świetnie - burknęła, wracając do badania terenu. Po kolejnych kilku krokach zsunęła chustę z twarzy i przez kilka uderzeń serca wąchała czujnie powietrze. Dla pewności pstryknęła palcami, rozświetlając na mgnienie oka okolice iskrami. Nic nie wybuchło, ani nie zajęło się ogniem, więc wydawało się, że odeszli na bezpieczną odległość. - Pysiek? Weź machnij te swoje kulki, co? Gówno widzę powoli.
        Gdy tunel zalało światło pochodzące z magicznych ogników, kuglarka sapnęła nagle i odskoczyła do tyłu, nieomal wpadając na nogi czarodzieja. Jedną rękę przycisnęła do piersi, zerkając to na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą klęczała, to na górującego nad nią mężczyznę, u którego stóp siedziała. Wreszcie bezczelnie oparła mu się o kolana i roześmiała.
        - Pysiek! Nie uwierzysz mi na słowo! Się wystraszyłam jak głupia. Wiesz, ta dziura, co tamten wpadł też tu jest - oświadczyła, podnosząc się z miejsca i raźnym krokiem ruszyła przed siebie. Zatrzymała się nagle i postukała stopą w ciemniejszy fragment podłoża. Z łatwością można było zauważyć, że stała dokładnie na środku ziejącej czernią przepaści. Najwyraźniej oba tunele były powiązane magią, a sama iluzja na tyle zmyślna, że cokolwiek działo się w jednym z nich, znajdowało swoje odbicie w drugim. Złodziejka pokręciła się jeszcze chwilę w miejscu, podziwiając pustkę pod podeszwami swoich butów, zanim ruszyła dalej przed siebie, wypatrując pułapek. - Klasa, co Pyśku? Myślisz że nas w tym drugim też widać?
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

         – Tyle dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę – odparł, gdy dziewczyna przyznała, że wiedziała o tym, jaki był jej plan. Pomysł ten „ochraniał” fakt, że powiódł się i to, chyba, z najlepszym rezultatem – bo przecież potwór ich nie zaatakował, pochwycił przynętę, którą były kamienie i dźwięki odbijania się od ścian i w końcu wbiegł do tunelu, który okazał się tym z pułapką. Tak, dźwięk uderzającego ciała o podłoże było wtedy właśnie tym, co chciał usłyszeć Constantin, bo wtedy mogli też ruszyć przed siebie i ponownie zbliżać się do wyjścia. Może nawet ten korytarz, którym teraz szli był ostatnim i nie będzie on zakończony kolejnym rozwidleniem, a czymś, co wskaże im, że już niedługo ujrzą nad sobą niebo.
         – Pewnie tak by było… Dlatego też może i dobrze się stało, że nie powiedziałaś mi o tym i od razu przeszłaś do zrealizowania tego planu – przyznał, a po chwili zaczął zastanawiać się nad tym, co złodziejka mogła mieć na myśli, gdy powiedziała „eksperjędzę”. Nie był pewien, jak mógłby „przetłumaczyć” sobie ten wyraz tak, żeby był on poprawny. Wiedział natomiast, że wyrazem zamiennym mogłoby być „doświadczenie”.
         – Tylko odejdź gdzieś na bok, jak już będziesz chciała wymiotować… - odparł. Zapach wymiocin był nieprzyjemny, a mag ognia nie chciał mieć tej substancji na butach albo gdzieś na ubraniu. Wtedy mógłby się zdenerwować, bo nie wiedział, ile czasu minie, zanim będzie mógł zmienić ubraniu lub wyczyścić buty tak, żeby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu.
Constantin dopiero teraz zdał sobie sprawę, że cały czas zasłania twarz materiałem, mimo że opuścili już pomieszczenie, w którym niebezpiecznym było oddychanie bez osłony. Dlatego też odsłonił twarz, chociaż zrobił to dopiero wtedy, gdy to samo zrobiła Finka – po prostu chciał wiedzieć, że będzie to bezpieczne i nagle nie zacznie mieć problemów z oddychaniem. Poza tym, to także oznaczałoby, że nie będą musieli poruszać się w ciemności, bo zniknie też niebezpieczeństwo związane z tym, że jego „światło” mogłoby podpalić opary i spowodować wybuch ognia.
         – Mhm – mruknął tylko, a po chwili pojawiły się dwie kule światła. Jedna wylądowała w okolicy jego ramienia, a druga niedaleko ramienia złodziejki. Dzięki temu mieli bezpieczne i bardzo pomocne źródło światła, a także mogli poruszać się szybciej.

Poczuł, jak dziewczyna opiera się plecami o jego kolana, gdy wcześniej skoczyła w tył. Constantin zrobił krok w tył, a przez to Finka przychyliła się i padła plecami na ziemię – gdyby nie postanowiła tak bezczelnie oprzeć się o jego nogi, na pewno nie stałoby się coś takiego, bo nawet gdyby się cofnął, to mogłaby zachować pozycję siedzącą.
Mag spojrzał w dół, gdy powiedziała mu, że dziura z tunelu obok także tu jest. To było dziwne, jednak taka była prawda. W dodatku, stali gdzieś pośrodku tej przepaści i nawet nie spadali. Teraz to było zarówno dziwne, jak i ciekawe. Iluzja ta była złożona bardziej, niż na początku przypuszczał.
         – Te tunele są swoimi odbiciami… Zaklęcie, które na nie nałożono nie tyle, co tworzy iluzję, a odbicie jednego tunelu w drugim i odwrotnie – powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć wyraźne zainteresowanie tak zmyślną pułapką. Był magiem, więc… nawet, jeśli nie był zdrowy psychicznie i, raczej, nie wyglądał na osobę siedzącą wśród książek, to i tak takie tematy były dla niego czymś interesującym.
         – Raczej nie… Zaklęcie zostało nałożone dość dawno, a żeby tworzyć iluzję żywych istot, które tędy przechodziły… Musiałoby mieć stały dostęp do jakiegoś źródła magicznego, a wątpię, żeby tak było – odpowiedział, przedtem zastanawiając się chwilę nad pytaniem. Owszem, można było wziąć pod uwagę to, że się myli i w ścianach ukryte jest coś – na przykład jakiś zaklęty klejnot albo kilka – i właśnie stamtąd energię magiczną może czerpać całe zaklęcie, jednak to byłoby już naprawdę złożone.
         – Hmm… Nie chcę wywoływać paranoi, ale gdybym tworzył taką pułapkę, to pomyślałbym też o tym, żeby w obu korytarzach była przepaść, z tym, że w tym drugim… Mogłaby ona nakrywać się z tą, która jest w tym pierwszym, a dzięki temu iluzja przepaści zakrywałaby tą prawdziwą. Mogłoby to łatwo zmylić osoby, które tędy przechodzą, bo wcześniej przecież dowiedzieli się, że przepaść, po której teraz się poruszają to wyłącznie iluzja… Oczywiście przepaść ta kończyłaby się i, raczej, nie byłaby długa, bo musiałoby być tu coś, co uruchomiłoby jakieś przejście nad przepaścią albo „tajny korytarz” tuż obok… Miej to na uwadze, bo mam dziwne przeczucie, że właśnie tak może być – wyjawił jej swoje myśli.
         – Mam dwa kamienie, więc możesz je toczyć po podłożu, żeby nie narobić zbyt wiele hałasu i, żeby wiedzieć, gdzie mogłaby zacząć się ta ewentualna przepaść – dopowiedział i wręczył złodziejce przedmioty, o których mówił.
        ”Tak będzie” – dwa słowa rozbrzmiały w jego głowie, wypowiedziane głosem matki. Constantin odpowiedział jej mruknięciem, które słyszalne było tylko w jego głowie.
        ”To twoje przeczucie… Jest zbyt silne” – odpowiedziała mu. Mag westchnął cicho, co przypadkowo zrobił na głos.
        ”Jednak wolałbym się mylić i mu nie ufać” – odezwał się po chwili, może trochę dłużej niż się spodziewał.
        ”Wiem, tylko że możesz nie mieć na to wpływu, jeśli okaże się, że taka jest prawda” – matka wypowiedziała te słowa tak, jakby chciała, żeby nie było to prawdą i, żeby jej syn miał jednak wpływ na pewne wydarzenia. Pradawny odpowiedział jej tylko mruknięciem, którym zgodził się z jej słowami i zakończył krótką rozmowę.

Cisza przerywana była odgłosem toczących się kamieni, jeśli żadne z nich nie miało nic do powiedzenia. Constantin nie wiedział, jak długo już szli po tej „przepaści”, jednak cały czas obawiał się, że jego teoria może być prawdziwa. Mogłoby wydawać się, że następna próba sprawdzenia podłoża zakończy się tak, jak poprzednie jednak tak się nie stało – kamień, owszem, potoczył się, jednak po pokonaniu połowy dystansu nagle zniknął z ich pola widzenia. Przez długą chwilę nie działo się nic, aż w końcu głośny odgłos uderzenia rozbiegł się falą – najpierw po ścianach przepaści, a później podążył korytarzem. Rozdzielił się na dwoje, gdy dotarł do sklepienia. Jedna część poleciała w ciemność, a druga najpierw uderzyła w uszy maga i złodziejki, a później wyminęła ich i poleciała dalej. Constantin zaklął pod nosem, robiąc kilka kroków w przód, a później zatrzymał się w miejscu, w którym od dna dzieliło go dwa lub trzy kroki.

         – Nie cierpię, gdy moje przeczucia się sprawdzają – odparł, a już po chwili sytuacja stała się jeszcze gorsza, bo właśnie teraz usłyszeli odgłos wydawany przez „strażników” tuneli. Oni także musieli usłyszeć odgłos kamienia uderzającego o dno otworu w podłożu i całkiem możliwe, że właśnie teraz zmierzali w ich stronę.
         – Poszukaj jakiejś dźwigni, przycisku, płytki naciskowej albo czegoś innego, co uruchomi przejście. Ja się nimi zajmę – powiedział do niej, chociaż zrobił to takim tonem, że równie dobrze mógłby być to rozkaz. Później odwrócił się w stronę plecami do niej, a w jego dłoniach pojawił się sierp i łańcuch. Finka mogła zauważyć, że dłonie Constantina zaczynają płonąć, a już po chwili ogień ten przenosi się na jego broń, pokrywając przy tym sierp i łańcuch.
         – Zawołaj mnie, gdy uda ci się znaleźć przejście – dodał, odwracając się na chwilę w stronę złodziejki. Dzięki temu mogła ona zauważyć, że jego oczy wyglądają, jakby oczodoły wypełniał wyłącznie ogień, a na czole maga pojawiła się dziwna runa, która jarzy się lekkim, czerwonym światłem. Później pradawny znowu stał plecami do dziewczyny i po chwili ruszył w stronę, z której nadbiegną potwory.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Drobna złodziejka zupełnie nie przejęła się tym, że gdy wystraszona oparła się o Constantina, ten cofnął się przez co wylądowała na plecach. Nie zauważyła nawet takiej drobnostki. Leżała po prostu przez chwilę, chichocząc z własnej reakcji, zanim wstała, by dokładniej zbadać dziwne zjawisko. Lekko zatupała w powierzchnię "dziury", a nawet kucnęła i zaczęła przesuwać dłońmi po podłożu. W pewnej chwili zamknęła oczy, by wzrok nie zakłócał odbieranych przez nią bodźców.
        - Zabawne. Jak nie patrzę, wyraźnie czuję kamień. A jak otworzę oczy, to już sama nie wiem, co i aż się w głowie kręci - oznajmiła, gdy znów zaczęła wpatrywać się w otchłań pod stopami. Wyraźnie była zafascynowana widokiem i nie wydawała się ani trochę wystraszona. Gdy mag wypowiadał swoje przypuszczenia, zerkała na nieco z ciekawością, starając się zrozumieć i zapamiętać jak najwięcej. Na propozycję wykorzystania kamieni do sprawdzania terenu przed sobą przystała ochoczo. Natychmiast odebrała je od towarzysza o położyła na ziemi, po czym zaczęła ostrożnie turlać je stopami. Starała się, aby poruszały się jak najdalej od siebie, by sprawdzić szeroki fragment korytarza. Jak raz, by mieli w razie potrzeby pole do manewru.
        W ciszy jaka zapadła między nimi, złodziejka wyraźnie usłyszała westchnięcie i spojrzała czujnie na czarodzieja. Nie była pewna, czy chodziło o coś, co zrobiła, czy może była to reakcja na jego własne myśli. Osobiście obstawiałaby tą drugą opcję. Uważała, że osoby posługujące się biegle magią i poświęcające życie nauce miały prawo do swoich dziwactw, a częste zamyślenie, czy gadanie do siebie idealnie wpasowywały się w to wyobrażenie. Dodatkowo wciąż pamiętała, jak bardzo mężczyzna odpłynął myślami, gdy go okradała. Tak, Constantin zdecydowanie był dziwnym Pyśkiem. Ale za to czynił istne cuda z ogniem, więc wiele można było mu wybaczyć.

        - Ups - wyrwało się kuglarce, gdy jeden z kamieni bez ostrzeżenia po prostu zniknął. Szybko okazało się, że nie było to wcale tak do końca niewyjaśnione zjawisko, o czym świadczyły odgłosy uderzeń. - Popatrz no, miałeś rację! Wziął i spadł.
Finua była zdecydowanie zbyt zaciekawiona podstępnie ukrytą pułapką, by w pełni zdać sobie sprawę z konsekwencji takich wydarzeń. Dopiero niewesoły ton towarzysza przypomniał jej, że mieli znacznie ważniejsze sprawy na głowie niż zastanawianie się, czy gdyby zrzuciła w przepaść płonącą piłeczkę, mogłaby obserwować jej lot, czy też może iluzja ukryłaby nawet ogień. Dodatkowo korytarz wypełnił się wołaniami stworów, które musiał przyciągnąć hałas.
        - Tak jest! - przytaknęła na polecenie poszukania jakiejś ukrytej drogi ucieczki. Jednak zamiast rzucić się do wykonania go, wbiła wzrok w broń dobytą przez maga. Egzotyczne ostrze uparcie przyciągało jej uwagę, a gdy zapłonęło, pokrywając się powoli płomieniami pełznącymi od dłoni Constantina, aż otworzyła usta w podziwie. Mogłaby tak stać i gapić się godzinami, wodząc spojrzeniem za każdym poruszeniem ogniwa łańcucha, ale wtedy czarodziej obrócił się, ukazując swoje zmienione oblicze. Zapewne większość ludzi wystraszyłaby się takiego widoku, ale dziewczyna pisnęła nie ze strachu a zachwytu. Zaraz potem przypomniał o sobie dziwny gaz, którego nawdychała się, uciekając przed jednym z potworów i rozkaszlała się wściekle. Przez kilka chwil nie mogła złapać oddechu i aż zgięła się wpół, zanim zdołała splunąć w bok gęstą, gorzką wydzieliną. Wtedy spojrzała jeszcze raz na towarzysza i rzuciła się do ściany, szukając jakiegoś przycisku.
        - Uważaj na siebie - poprosiła cicho, zerkając przez ramię. W pośpiechu obmacywała każdy kamień, wypatrując jakiegokolwiek podejrzanego kształtu. Nagle olśniło ją, że skoro byli w tunelu z iluzoryczną przepaścią, być może nie powinna w ogóle polegać na zmyśle wzroku. Stanęła bokiem do ściany, obserwując poczynania maga i ostrzegając, gdy zbliżał się na mniej niż trzy kroki do krawędzi ukrytej pułapki. Sama przesunęła się niemal na sam skraj bezpiecznego terenu, gdy zdała sobie sprawę, że pod palcami czuła dziwnie regularne wgłębienie. Bez namysłu spojrzała w tym kierunku i odkryła z zaskoczeniem, że jej dłoń do połowy znikała w kamieniu. Zaklęła pod nosem, ostrożnie obmacując krawędzie znaleziska, zastanawiając się, jak miała użyć wytrychów do otworzenia tego konkretnego zamka. A nie miała wątpliwości, że trafiła właśnie na dziurkę od klucza. Nerwowo pstryknęła palcami jednej ręki i zaczęła klepać się po kurtce w poszukiwaniu odpowiedniego, ukrytego w jednej z licznych kieszonek narzędzia, aż natrafiła na znaleziony wcześniej wisiorek. Początkowo zignorowała go, przecież nie potrzebowała w tej chwili nawet najpiękniejszej ozdoby. Dopiero po kilku uderzeniach serca skojarzyła, że wyczuwane pod palcami drugiej ręki wgłębienie miało raczej nietypowy dla zamka kształt. W przypływie desperacji wepchnęła błyskotkę w niewidoczną dziurkę i przekręciła. Z zaskoczeniem usłyszała za plecami niezwykle satysfakcjonujący jęk dawno nieoliwionych zawiasów.
        - Pysiek, nie uwierzysz! - zawołała, spoglądając na przeciwległą stronę korytarza, który z pozoru nie zmienił się ani trochę. Wyrwała dziwaczny klucz i przebiegła zwinnie w kierunku otwartych drzwi. Znalezienie ich okazało się stosunkowo proste. Wystarczyło na siłę próbować wepchnąć rękę w kamień, wbrew zdrowemu rozsądkowi i przejść kilka kroków w stronę czarodzieja trzymającego na dystans potwory. Złodziejka omal nie zapomniała o swoim zdaniu, zafascynowana gapiąc się na płonące ostrze i władającego nim mężczyznę. Dopiero pełen bólu wrzask jednego ze stworów sprowadził ją na ziemię. Bez dalszej zwłoki przelazła przez iluzoryczną ścianę i z zadowoleniem odkryła kolejne wgłębienie o znajomym kształcie. Do połowy wychyliła się przez drzwi, by zawołać towarzysza. - Pysiek, chodź! Wiem, jak to zamknąć!
Awatar użytkownika
Constantin
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Zabójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Constantin »

Na pierwszego potwora wpadł po pokonaniu zaledwie kilku kroków – musiał on znajdować się blisko korytarza i od razu pobiegł w stronę miejsca, z którego usłyszał dźwięk. Constantin nie był pewien, czy połączenie magii i broni białej zadziała… ale nie przekona się, jeśli tego nie sprawdzi.
        ”Powinno zadziałać, skoro stworzenia te są podatne na magię żywiołów” – odezwał się ojciec maga ognia w jego głowie. Mężczyzna czasem odnosił wrażenie, że osobnik ten zna się na magii lepiej od niego, mimo że często go szkolił, gdy jeszcze żył.
        ”Mam nadzieję, że tak będzie. Chciałbym sprawdzić, czy uda mi się uciąć jednemu z nich łeb za jednym razem albo przebić go ostrzem sierpa tak, żeby jego czubek wystawał z drugiej strony głowy” – odparł Constantin i nawet uśmiechnął się lekko.
        ”Uważaj na siebie. Może w końcu umrzesz” – odezwały się dwa głosy jednocześnie. Pierwsze zdanie zostało wypowiedziane przez jego matkę, a drugie przez siostrę. Gdyby Constantin miał wybór polegający na usunięciu z głowy jednego z głosów, na pewno byłaby to Bella. Owszem, każdy z głosów był, jest i będzie dla niego w pewnym stopniu denerwujący, jednak tylko siostra życzyła mu śmierci i przeważnie nie była w ogóle pomocna, niezależnie od sytuacji, w której znalazł się jej brat.
Wracając do walki… Mag ognia uważnie patrzył na przeciwnika, czekając na jego ruch. Ruszyli na siebie w tym samym momencie, chociaż mężczyzna odskoczył na bok i od razu ciął potwora, próbując odciąć mu głowę – ten wykonał unik i cięcie zostawiło płonącą ranę na tylnej części jego tułowia. „Strażnik” wydał z siebie dźwięk, który był połączeniem gardłowego warknięcia i pisku, a później odwrócił się, aby zaatakować. Constantin był na to gotowy, dlatego też odskoczył w bok i od razu zamachnął się sierpem, wykorzystując przy tym przewagę odległości i łańcuch – oczywiście, musiał uważać, bo w końcu walczył w jaskini, a nie na otwartej przestrzeni. Udało mu się wbić płonące ostrze w głowę potwora i przebić ją na wylot, niszcząc mózg i podpalając go magicznym ogniem. Drugi potwór skończył podobnie, chociaż naprawdę mało brakowało do tego, żeby rozorał pazurami klatkę piersiową pradawnego. Spowodowało to, że zaczął trochę bardziej doceniać przeciwników i tym samym poświęcał trochę więcej czasu na uniki i ogólnie obronę.
Wdał się w walkę z jeszcze jedną kreaturą, która straciła dla niego, i właściwie przez niego, głowę. Constantin chciał przekonać się, czy oddzieli głowę potwora od jego szyi jednym, czystym cięciem – niemalże stracił prawą rękę, jednak udało mu się to zrobić. Zakręcił sierpem na łańcuchu i wtedy usłyszał głos złodziejki. Odwrócił się i podbiegł do niej, gdy usłyszał, że znalazła wyjście z sytuacji.

Ogień przygasał, aby po chwili całkowicie opuścić kusarigamę i później ciało Constantina, gdy ten zbliżył się do przejścia, które znalazła złodziejka. Słyszał też podziemnych „strażników”, którzy nadal biegli w stronę korytarza. Magiczny ogień znów powrócił do pradawnego, jednak tym razem tylko na czas, który zajęło mu stworzenie niedużej kuli ognia i posłanie jej w stronę nadbiegających stworzeń – ich grupa liczyła tylko trzy osobniki, jednak mag nie był pewien, czy poradziłby sobie z nimi w pojedynkę, gdy atakowałyby go wszystkie jednocześnie. Tymczasem ognista kula leciała w stronę stworzenia znajdującego się w środku i uderzyła w nie – ono zapaliło się i zginęło chwilę później, a pozostałe dwa zostały odrzucone na ściany boczne tunelu, gdy kula eksplodowała.
         – Zamykaj, zanim wstaną i zaczną biec w naszą stronę – powiedział do dziewczyny, odrobinę podnosząc głos. Może niepotrzebnie, jednak na pewno zachęci ją to do szybkiego działania, a przynajmniej tak mu się wydawało. Gdy już dziewczyna zamknęła przejście, dosłownie jedno uderzenie serca później oboje mogli usłyszeć uderzenie ciała o ścianę oddzielającą ich od potworów, a później zgrzytanie pazurów, którymi próbowały one zniszczyć zablokowane przejście.
         – Raczej nie uda im się przebić. Prędzej połamią sobie pazury czy coś takiego – odparł, odwracając się w stronę korytarza, którym powinni iść dalej. Constantin nie był myśliwym i nie znał się za bardzo na zwierzętach, jednak nawet on wiedział, że pazury tych stworzeń są przystosowane do cięcia i rozszarpywania ofiar, a nie ziemi i kamienia.
         – Chodźmy dalej – zaproponował i ruszył przed siebie.

Korytarz wydawał się długo, może nawet sama przepaść też taka była… ale w końcu trafili na tunel skręcający w bok i był on na tyle krótki, że nawet z miejsca, w którym stali mogli zauważyć, że kończy się on niedużym pomieszczeniem. Z kolei w nim znajdowało się trochę skarbów w postaci rozrzuconych złotych monet, drogo wyglądających naczyń i pucharów, a także biżuterii.
         – Właściwie, możemy sprawdzić to pomieszczenie. Teraz i tak jesteśmy względnie bezpieczni – zaproponował. Doskonale wiedział, że Finka zgodzi się z nim, a poza tym, gdyby tego nie zaproponował, ona na pewno namawiałaby go, żeby tam weszli. Mag sam planował zwinąć stamtąd kilka złotych gryfów, żeby powiedzieć sobie, że cała ta sytuacja nawet jemu się opłaciła. Za te wszystkie starcia z potworami i za spędzanie czasu z młodą złodziejką, na pewno należą mu się jakieś pieniądze.
Dopiero gdy już weszli do środka, pradawny zauważył miecz z lekką, czerwoną poświatą. Broń wyglądała, jakby jej ostrze cały czas się żarzyło. Podszedł nieco bliżej, wyraźnie zaciekawiony tym znaleziskiem.
         – Ten miecz… Jeśli będziesz chciała go podnieść i przyjrzeć mu się z naprawdę bliska, to uważaj. Ma jakąś dziwną aurę – powiedział do złodziejki. Przeczucie (a może ojciec, który znów się w nie zabawił) podpowiedziało mu, żeby sprawdzić aurę tego oręża. Musiał być on magiczny, bo przecież normalna broń nie sprawiałby wrażenia, jakby w każdej chwili miała zapłonąć na nowo – i to ogniem, a nie wyłącznie żarem. Właściwie, sam mag nie był w stanie przeczytać aury przedmiotu i to nie dlatego, że jego umiejętności z tym związane były za słabe… Po prostu twórca oręża zrobić coś, co sprawiło, że prawdziwa aura jest, tak jakby, blokowana przez samą broń. Akurat mag był zaznajomiony z tym tematem na tyle, że wiedział, kiedy nie może przeczytać aury, gdy coś ją blokuje, a kiedy nie może tego zrobić, gdyż brak mu umiejętności… Miał nadzieję, że dziewczyna zrozumiała go i wiedziała, że nie żartuje. On tymczasem podszedł do stosu z bogactwami, kucnął przy nim i wyciągnął stamtąd niedużą garść złotych monet, które schował prosto do sakiewki.
Awatar użytkownika
Finua
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 132
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Finua »

        Finua obserwowała poczynania maga z czystą fascynacją. Gdzieś w głębi umysłu czuła delikatną iskierkę współczucia dla potworów. Nie przepadała za zabijaniem, jeśli nie było ono konieczne, a śmierć od płonącego ostrza wydawała się niezwykle nieprzyjemnym doznaniem. Z drugiej strony bestie nie miałyby najmniejszych oporów przed rozerwaniem dwójki poszukiwaczy przygód lub wyjścia, jak kto woli. Dlatego też jej uwagę głównie przyciągał Constantin, a nie cierpienie pokracznych stworzeń. Patrzyła, jak mężczyzna wirował z płonącym łańcuchem w dłoniach, chwilami wykonując niemal akrobatyczne figury. Nie obchodziło jej jednak, czy taki styl wynikał ze specyficznych umiejętności, czy może chęci popisania się lub sprawdzenia własnych możliwości. Najważniejsze, że dziewczyna mogłaby gapić się na taki pokaz godzinami, próbując zapamiętać każdy ruch, którego sama nie używała, by później spróbować nauczyć się czegoś podobnego z wykorzystaniem poi. Pewnie nawet diabli mieliby problem z przewidzeniem, jak mogłaby się skończyć cała sytuacja, gdyby wreszcie kuglarki nie wyrwał z tego stanu wrzask jednej z umierających bestii.
        Dalsze wydarzenia rozegrały się dość szybko. Zawołany czarodziej podbiegł do ukrytych drzwi i bez większych problemów pokonał iluzoryczną ścianę. Z pewnym żalem złodziejka zauważyła, że mag przygasił otaczające jego ciało płomienie. Po prawdzie zdawała sobie sprawę, że coś takiego musiało pochłaniać ogromne ilości energii i na dłuższą metę być zwyczajnie męczące, ale jednocześnie było bardzo imponujące. Finua ledwie zdążyła oderwać od niego wzrok i zauważyć zbliżające się potwory, gdy Pysiek znów zaczął płonąć, by następnie uderzyć w pędzące ku nim zagrożenie. Dziewczyna podejrzewała, że iluzja nie zatrzymałaby ich nawet na uderzenie serca, skoro i tak jej nie widziały.
        - Auć - rzuciła bez przekonania, krzywiąc się lekko na widok wybuchu, który spalił żywcem jedną z istot, a pozostałe dwie rozrzucił na boki. Na polecenie zamknięcia drzwi zamrugała, jakby wyrwana z transu. - Co? A, tak! Drzwi, już!
Bez ociągania wsunęła we właściwy otwór wisiorek, który już od dłuższej chwili trzymała w dłoni, gotowa do zamknięcia ukrytego przejścia. Na szczęście mechanizm działał sprawnie, choć skrzypiał przy tym i jęczał niesamowicie. Ledwie drzwi zamknęły się do końca, gdy coś uderzyło z drugiej strony z taką siłą, aż wystraszona kuglarka odskoczyła do tyłu. Dźwięk pazurów szorujących o kamień mógł przyprawić o ciarki, ale mag wydawał się spokojny, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszce.
        - Raczej? Raczej nie uda im się przebić? Pyśku, z całym i w ogóle, ale wiesz, gdzie możesz sobie takie pocieszenie wsadzić, co? - spytała z jedną brwią uniesioną sceptycznie. Ale czarodziej miał rację, powinni zabierać się jak najdalej od ukrytego przejścia. Dlatego kuglarka zawiesiła ponownie na klapie kurtki wisiorek-wytrych, jak nazywała w myślach błyskotkę, którą użyła do otwarcia ukrytych drzwi. Możliwe, że w tunelach kryło się więcej pasujących do niej zamków, więc należało pilnować cudeńka jak oka w głowie. Dopiero zabezpieczywszy drobiazg, ruszyła za czarodziejem w głąb tunelu.

        Zwyczajowo już Iskra wysforowała się przed towarzysza, aby wyszukiwać pułapek. Po prawdzie robiła to bardziej z przyzwyczajenia, niż faktycznej potrzeby i dość pobieżnie. Nie spodziewała się absolutnie żadnych nieprzyjaznych niespodzianek w sekretnej części podziemi. Jakby nie patrzeć, tylko absolutny paranoik umieściłby pułapki w miejscu, którego nie dość, że strzegły potwory, komnata z potencjalnie trującymi oparami, iluzje, przepaści oraz ukryte przejścia, które dało się otworzyć wyłącznie specjalnym kluczem. Ten ostatni dziewczyna oglądała co jakiś czas, zastanawiając się, jak mogłaby odwzorować jego dziwaczny kształt za pomocą wytrychów i nie wydawało jej się to prostym zadaniem. Nie mówiła zbyt wiele, czasem tylko rzucała jakiś komentarz na temat wyczynów towarzysza, dopóki nie natrafili na kolejne rozwidlenie, z którego mogli dostrzec pomieszczenie pełne… skarbów. Inaczej nie potrafiłaby określić tego, co widzieli. Złoto, błyskotki, ciężkie, zdobne puchary, być może nawet tajemnicze artefakty.
        - Możemy, Pyśku? Kochany jesteś! Chodźmy, chodźmy, chodźmy - złodziejka aż podskoczyła kilka razy w miejscu, klaszcząc w dłonie. Zadowolona pstryknęła nawet palcami obu rąk, wywołując całkiem sporą, jak na jej możliwości, fontannę iskierek. Zgodnie z utartym zwyczajem popędziła do komnaty jako pierwsza, tym razem znacznie dokładniej poszukując nieprzyjemnych niespodzianek. Na szczęście wszystko wskazywało na to, że żadnych nie było. Zanim zaczęła cieszyć oczy niesamowitymi znaleziskami, odruchowo omiotła całe pomieszczenie wzrokiem i pokonała kilka kroków, zgięta wpół, by nie pominąć żadnego ostrzegawczego znaku. W tym czasie czarodziej zdążył obejrzeć sobie część kosztowności i zacząć mówić o jednym z przedmiotów. Finua natychmiast znalazła się przy jego boku i zaczęła oglądać wąskie ostrze z każdej strony, nie kryjąc zachwytu.
        - To jest jakaś szabla, czy co? Pysieeeeek? A jak potężny ty jesteś, że ty czujesz takie rzeczy? I to całe płonięcie, broń, kula ognia, wszystko… to musiało być cholernie męczące, a po tobie w ogóle tego nie widać! - oznajmiła, odrywając tylko na chwilkę spojrzenie od miecza. Pochylała się nisko, oparłszy dłonie o uda i wpatrywała w klingę, jakby dzięki dostatecznie upartemu gapieniu się, mogła poznać wszystkie jej sekrety. Wydawało się, że kuglarka zrozumiała ostrzeżenie i nie zamierzała próbować dotykać niebezpiecznego przedmiotu. - To wygląda, jakby było trochę ogniste, nie?

        Szybko okazało się, że ze zdrowym rozsądkiem Finua nie miała zbyt wiele wspólnego. Gdy Constantin zbierał swoją zapłatę za zszargane przez nią nerwy, złodziejka udowodniła, dlaczego ludzi jej pokroju nie należało zostawiać nawet na chwilkę sam na sam z czymkolwiek kosztownym, czy też interesującym, a okradanie maga o wyraźnie bojowych umiejętnościach z jego broni nie było najgłupszą rzeczą, jaką mogła zrobić w ciągu jednego dnia. Do uszu Naxama mogło dotrzeć gwałtownie syknięcie bólu.
        - Aj! Co do… puśćże! Ups! Erm… Pysiek? Wydaje mi się, że chyba możemy już nie zostawiać tego tutaj - mruknęła, patrząc na swoją prawą dłoń. Chwilę wcześniej chwyciła delikatnie za rękojeść miecza, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Uchwyt był długi i prosty, pozbawiony zbędnych ozdób, ale przede wszystkim zaskakująco gorący. Dziewczyna była przyzwyczajona do zabaw z ogniem i nie odczuwała wysokich temperatur tak wyraźnie jak większość ludzi, ale tym razem udało jej się dość mocno poparzyć. Tak przynajmniej sądziła, biorąc pod uwagę dotkliwy ból. Nie mogła nawet oderwać dłoni od, jak się okazało, przeklętej broni. Dopiero po kilku próbach uwolniła rękę i natychmiastowo spojrzała na nią. Zamiast zaczerwienionej skóry i bąbli, jakich się spodziewała, zauważyła maleńki, jakby zwęglony fragment, od którego co chwilę odrywały się jasne iskierki i przesuwały szybko wzdłuż żył, to przygasając, to rozbłyskując na nowo.
        Najbardziej martwił ją brak bólu, który zniknął, gdy tylko puściła rękojeść oraz brak śladów typowych dla oparzenia, zastąpionych przez dziwną plamkę. Wszystko wskazywało na to, że czarodziej miał rację i ostrze nie było tak do końca normalne, choć piękne. Jak gdyby żarząca się lekko klinga nie była wystarczającym ostrzeżeniem. Złodziejka przygryzła lekko wargę, zerkając to na swoją dłoń, to na rękojeść, aż wreszcie zamknęła oczy i… ponownie ją chwyciła. Po kilku uderzeniach serca uniosła jedną powiekę i zaskoczona wypuściła powoli broń z palców.
        - Pysiek? Jak tym razem nie zabolało, tylko tak mrowiło, jak dotknęłam, to źle? Możesz spojrzeć na moją rękę, by chyba coś zepsułam?
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości