Równina Maurat[Efne i okolice]Ogniste uczucie

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Spróbuj spojrzeć na całą tę sytuację oczami Isambre - dodała na koniec elfka, nim odeszła i zostawiła Rivera samego z jego myślami.

Kiedy Isambre wróciła do pokoju nad ranem, w środku było wyjątkowo cicho. Chibi spał w najlepsze na łóżku, zwinięty w małą kulkę. Jego ogon unosił się i opadał w rytm oddechu, a łapki chwytały powietrze, jakby śniło mu się, że próbuje złapać kolorowe motylki. Starając się go nie obudzić, dziewczyna usiadła obok niego na łóżku i opierając brodę na splecionych dłoniach, utkwiła wzrok w oknie. Słońce wstanie lada chwila, a jej partnera nigdzie nie było. Nie widziała go podczas powrotnego lotu, ani podczas pokonywania pieszej drogi do karczmy. Zniknęła też jego torba i kapelusz. Czyżby ją jednak zostawił? Nie... szybko odrzuciła to dziwne uczucie, które zrodziło się w jej głowie. Nie mógłby zostawić malucha na pastwę losu, nawet on nie byłby do tego zdolny. W takim razie poszedł na spacer lub do innej karczmy się napić. Nie ukrywała jednak zdziwienia, że mimo to na nią nie czekał. W głębi serca liczyła na to, że gdy otowrzy drzwi, chłopak zamknie ją w uścisku i wyleje na nią całe wiadro przeprosin. Zupełnie niepotrzebnych w jej mniemaniu, ale on musiał najwyraźniej mieć to za punkt honoru.

Nie mniej nie było go teraz tu i Isambre bardzo to zmartwiło. Nakrywając szatę grubym płaszczem z kapturem, opuściła karczmę i udała się na poszukiwania partnera, mając nadzieję, że nie opuścił jednak Efne. Pierwszą godzinę chodziła w kółko wokół rynku, zaglądając do różnych zaułków i tawernianych zapleczy w nadzieji, że smok gdzieś tam leży pijany. Gdyby go takiego spotkała, nawet nie prawiłaby mu morałów, bo po tym co mu wyznała raczej miał prawo odreagować. I rzeczywiście River się spił. Smoczyca znalazła go po drugiej godzinie poszukiwań, leżącego na strej macie w ciemnym zaułku, na przedmieściach Efne. Zdziwiło ją nawet jak daleko przeszedł w tym stanie. Śmierdział miodem pitnym i piwem, a gdy próbowała go podnieść, wyleciał jej z rąk.

- Może pomóc? - usłyszała za plecami i podskoczyła na widok trzech wysokich drabów o wygolonych głowach i pryszczatych twarzach. Nosili na sobie mundury strażników, lecz były one całe obdrapane i brudne. U ich boków podrygiwały pałki.
- Nie trzeba - odpowiedziała. - Dam sobie radę.
- Oj chyba trzeba - powiedział pierwszy z nich o krzywych zębach, uśmiechając się do niej. - Musiałaś się chyba zgubić, my pomożemy ci znaleźć droge powrotną.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Spał w pozycji półsiedzącej oparty o ścianę pobliskiego budynku ze spuszczoną głową, a krawędź kapelusza zakrywała mu całą twarz. W dłoni wciąż trzymał butelkę z chlupoczącym przy dnie miodem. Nie mógł usnąć bo za dużo myślał, a alkohol pomógł mu przestać się zadręczać nieporozumieniem z Isambre, dlatego nim na dobre udał się w objęcia Morfeusza wspomógł się kilkoma większymi łykami. Obok niego leżała torba, a w niej jeszcze jedna nie otwarta butelka leżąca na pustej sakiewce, z której pieniądze wydał na alkohol, dlatego nie brał całego swojego majątku.

Nie obudził się, kiedy dziewczyna go podniosła i jedynie bezwładnie wypłynął jej z rąk, upuszczając z dłoni na wpół opróżnioną butelkę. Skrzywił się jednak, kiedy uderzył o ziemię, ale nic poza tym. Wciąż leżał nieprzytomny, ale już bez kapelusza zakrywającego mu twarz, gdyż nakrycie głowy wpadło do kałuży dwa kroki od pijanego.

Mężczyźni nic sobie nie robili z odpowiedzi dziewczyny i z uśmiechem na twarzach oraz okropnym błyskiem w oczach pragnęli wykorzystać jej "zabłądzenie" w mieście. Zbliżyli się do niej jakby ją otaczając, wiadomo co mieli zamiar zrobić nieznajomej i nawet nie ukrywali tego. Jeden z nich nawet ją objął i przycisnął do ściany, a pozostali jedynie ubezpieczali, aby ich zdobycz nie uciekła.
- Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką to nawet wrócić do domku na śniadanko. - Mruknął jej do ucha by zaraz zacząć znaczyć jej szyję pocałunkami kierując się w stronę jej ust trzymając ją mocno kiedy zaczęła się wyrywać, a w pewnym momencie zagroził jej nożem aby się uspokoiła i siedziała cicho.

River nie zdawał sobie sprawy z całej sytuacji jaka rozgrywała się przy nim. Jednakże gdy ten krzywozęby miał już zedrzeć ze smoczycy ubranie i zacząć całą zabawę padł nagle na ziemię z przerażeniem i bólem rysującym się na jego paskudnej mordzie. Krzyczał histerycznie jakby go żywcem obdzierano ze skóry i wił się w agonalny sposób na ziemi niemal tocząc pianę z ust jak podczas ataku padaczki.
- Odwalcie się od niej pętaki. - Burknął chłopak na zdezorientowanych skrzydłowych podnosząc się z ziemi patrząc na nich z żądzą mordu w oczach, przez co River może i wydawałby się groźny oraz niebezpieczny, gdyby całego efektu nie psuło chwianie się własnych nogach i upojenie alkoholowe.
- O patrzcie go kaleki menel chce zgrywać bohatera - odezwał się z odrazą jeden z tamtych zapominając o cierpiącym z niewiadomych przyczyn kompanie. Po chwili odwiązał niewielką sakiewkę od pasa i rzucił nim w pijanego. - Bierz to i zjeżdżaj, nie będzie nam ty żaden śmierdziel przeszkadzał. - Dodał i podszedł do Isambre by się nią zająć.
- Coś ty powiedział? - Oko błysnęło gadowi żywym złotem, a całe jego ramię zaczęło płonąć, przez co tortury powodowane za sprawą magii na tym pierwszym znikły. Niestety skubany szybko otrząsnął się z szoku i wstał zamierzając dać kalece nauczkę za przerwanie mu kiedy miał ujrzeć jak piękne ciało ma napotkana dziewczyna. - Zostawcie ją do chol...
Nie skończył ponieważ został uderzony pięścią w twarz przez jednego z nich, przez co wylądował w kałuży gdzie jego kapelusz. Gdyby nie próbował się podnieść na tym by się skończyło, a przez to, że nie zamierzał się poddać dwóch do niego podeszło i zaczęło go bić podczas, gdy trzeci zamierzał jednak skorzystać z okazji, iż napotkali bezbronną dziewoję.

Chłopak bronił się jak mógł, ale jego ataki były niecelne, albo osłabiony przez alkohol zaćmiewający mu umysł, dodatkowo nie chciał im zrobić krzywdy, pamiętając jak Isambre mówiła, że nie chce go więcej widzieć umazanego krwią. Dodatkowo nie miał za bardzo sił przez to, że cały dzień niemal przebywał w smoczej postaci. Jednak za każdym razem co go powalili na ziemię skopanego i poobijanego zawsze się podnosił prosząc ich by zostawili dziewczynę. Ciężko oddychał przez połamane żebro, a jego twarz przy każdym oddechu wykrzywiała się w bólu, to był najgorszy dzień w całym jego życiu bo zranił ukochaną i jeszcze nie był w stanie jej ochronić, o sobie nie wspominając.
Jednak w pewnym momencie kiedy sytuacja zaszłą za daleko walił już wszystko co smoczyca mu wcześniej mówiła, mając także w głębokim poważaniu to co sobie o nim pomyśli.
Znów na jednym użył magii Zła wywołującej okropne wizje w umyśle wroga i powodujących by czuł wszystko co było w nich zawarte. Poczęstował tym tego, który właśnie dobierał się do partnerki gada pozostałym zagrodził drogę by nie mogli pomóc towarzyszowi ani nic zrobić swojej ofierze. Chłopak został otoczony przez pozostałych i uniósł dłoń zaciśniętą w pięść, lecz nim zdążył pierwszy wykonać atak otrzymał serię uderzeń wpierw w twarz, a następnie w brzuch co wywołało odruch wymiotny, jednakże nie powaliło to go tym razem i jednym silnym uderzeniem złamał nos przeciwnikowi odrzucając go od siebie tak, że ten z impetem uderzył plecami w ścianę kamienicy, która się pokruszyła, a on padł na ziemię nieprzytomny. Warcząc wściekle stanął na nim jedną nogą mocno się zapierając i chwycił za rękę, którą wyrwał mocnym szarpnięciem, przez co na ścianę i ziemię rozbryzgała się krew. Nie przejmując się ostatnim chwycił za drugą kończynę, ale został od tyłu zaatakowany kiedy wyciągnął ją jedynie ze stawu. Otumaniony przekręcił się na plecy i dostrzegł zamazany kształt czegoś połyskującego trzymanego w dłoni ostatniego draba. Ostrze wbite w jego pierś odebrało mu dech, ale River nie zamierzał zostać temu dłużny i mocno trzymał w dłoni tego za twarz, coraz bardziej ją ściskając i łamiąc kości twarzoczaszki, aż całkowicie jej nie zmiażdżył.

W głowie mu dudniło, wzrok się zamazywał, a wszystko go niemiłosiernie bolało podniósł się jednak i oderwał resztę kończyn temu, u którego to zaczął, a tego torturowanego magią żywcem podpalił upajając się jego krzykami. Nie dał jednak rady podejść do Isambre słaniając się na nogach i oparł się o ścianę by nie upaść dysząc ciężko. Miał wszystkiego dosyć i chciał jedynie by ktoś go dobił.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Strach przemógł rozsądek i zamiast zmienić się w smoczycę, Isambre stała jak sparaliżowana, poddając się dotykowi oprycha o krzywych zębach. Czuła jego zimne dłonie na szyi i talii, a nawet w okolicach biustu. Kiedy ją pchnął na ścianę, do jej nozdrzy dotarł smród, którym wręcz ociekał. Śmierdział gorzej niż River, ale zdawał się bardziej trzeźwy, przez co kontrolował sytuację. Jego oddech nokautował, a dotyk zimnych ust był odrażający. Isambre próbowała mu się wyrwać, lecz zaraz przy jej gardle znalazł się nóż, a kompani jej adoratora położyli dłonie na pałkach. Bała się krzyknąć, kiedy jego dłoń sięgnęła za szatę, lecz nie poczuła by ją zrywał. Zamiast tego drab rzucił się na ziemię w agonalnym krzyku i przyjął pozycję embriona, mocząc spodnie. Jego towarzysze popatrzyli na siebie pytająco, a zaraz potem spotkało ich nie miłe starcie z jej partnerem.

To co robił im River nie specjalnie obchodziło smoczycę, która oparta o brudną ścianę, nie mogła zareagować. Widziała wszystko kàtem oka, ale na gardle miała pętlę, a kończyny sztywne. Zanim się jednak zorientowała było już po wszystkim. Oprychy leżałe martwe, a smok stał oparty o przeciwległą ścianę. Unikał jej wzroku, chwiał się lekko i wyglądał na wykończonego walką, która w głównej mierze rozegrała się bez użycia rąk.

Widząc w jakim jest stanie, dziewczyna pragnęła się przy nim znaleźć, objąć go, pocałować. Bała się jednak, że mimo tego uczucia między nimi on ją odsunie od siebie, jak zrobił to na tamtej wierzbie. Z tą różnicą, że tam zrobił to w bardziej delikatny i wyrachowany sposób.
Teraz wiesz, co zesłał ci los. Nie możesz się wycofać. rozległo się w jej głowie i Isambre rzuciła się Riverowi na szyję ze łzami w oczach.

- Odwołuję tamto - powiedziała łamiącym się głosem. - Nie mam serca zmuszać cię do zmian. Jeśli chcesz bądź takim, jakim się urodziłeś. Przyzwyczaję się, w końcu będę miała na to kilka tysięcy lat, prawda? - zapytała, mając nadzieję że odpowiedź którą udzieli River rozwieje jej niepewność co do tego, czy gad chce z nią spędzić wieczność.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Opierając się o ścianę dla zachowania równowagi walczył z sobą, aby nie stracić przytomności. Cały zamazany świat mu wirował i czuł jak z rany spływa mu na brzuch krew. Uniósł drżącą brudną od juchy, która zapłonęła i przyłożył ją do miejsca gdzie został ugodzony nożem, aby przypalić to miejsce i zatamować krwawienie. Przynajmniej z tym mógł sobie poradzić, bo całą resztę mógł zaleczyć jedynie czas.

Coś nim nagle szarpnęło i zaczynało go cisnąć powodując ból w poobijanym ciele. Po chwili uderzył w niego znajomy zapach i zrozumiał, że został objęty przez smoczycę. Nie czuł jej łez moczących jego ubranie, ponieważ był już i tak przemoczony od krwi i upadku do kałuży nie wiadomo czego, gdzie wciąż leżał jego kapelusz. Skrzywił się jak się do niego przytuliła i cicho zawarczał, ale przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej nie zwracając uwagi na przyprawiający o mdłości ból. Należało mu się przez to, że ją skrzywdził chcąc temu zapobiegnąć, kiedy byli na wierzbie. Wtulił się mocno do niej samemu roniąc łzy żałośnie.

- Isa... - Mruknął jakby z niedowierzaniem, że to ona. - Przepraszam - wydyszał z trudem krzywiąc się przy każdym oddechu. Może to co go dzisiaj spotkało nie było gorsze od tego co mu na co dzień fundował ojciec, ale wtedy był młody, a jego kości jeszcze nie tak wytrzymałe i bardziej elastyczne, ale przez lata twardniały i teraz nawet takie zwykłe pobicie było dla niego porównywalne z brutalnymi naukami gada, który uczył go okrucieństwa i nienawiści do wszystkiego co się rusza.

Zachwiał się przez moment tracąc świadomość na ułamek sekundy przez co całym swój ciężar przeniósł na dziewczynę, ale szybko się ocknął nie pozwalając im się obalić.

- Nie odwołuj... To wszystko moja wina, ale... Chciałbym byś była zawsze szczęśliwa. Im bardziej się jednak staram... Tym bardziej cię ranię - Wyszlochał wtulając się w nią mocniej, chowając twarz w jej ubraniu. - Nie chcę cię stracić, bo nie wiem... Co bym bez ciebie zrobił... Dla ciebie wyrżnąłbym w pień cały świat, nie zważając... Czy zabijam swoich przyjaciół. Zasługujesz na kogoś lepszego niż... Cuchnący krwią i spalenizną pijany kaleka. - Nigdy nie lubił tego słowa, które działało na niego jak płachta na byka, ale taka była prawda, był jedynie tysiącletnim kaleką potrafiącym jedynie pić i zabijać. - Wszystko mnie boli... Ale to nic w porównaniu z tym co czułem kiedy cię wtedy odrzuciłem, choć tego nie chciałem. - Gubił się we własnych myślach nie wiedząc już nawet do czego zmierza w tym swoim całym bełkocie. - Chciałbym aby to były miliony lat nie tylko tysiące... By Chibi był szczęśliwy jak przy tobie... Byś mogła matkować nie tylko jemu, ale też naszemu potomkowi... Chciałbym stworzyć z tobą to czego ja nigdy nie miałem - prawdziwą rodzinę... - Puścił ją I starając się dumnie wyprostować i utrzymać na nogach spojrzał na nią poważnie spuchniętym od płaczu okiem. - Ale musisz mnie tu zostawić... Inaczej strażnicy wrzucą do celi naszą dwójkę... - Zamrugał kilka razy bo znów mu się zrobiło ciemno przed okiem, a po tym osunął się po ścianie ciężko padając tyłkiem na ziemi. - Wiedziałem, że tak będzie, ale bałem się... Że cię skrzywdzą bardziej niż ja...

Słońce wychodziło coraz bardziej zza horyzontu oświetlając swoimi promieniami to co się stało w zaułku, czyniąc doskonale widocznym dla zwykłego człowieka. Kwestią czasu było pojawienie się jakiegoś przechodnia, który tu zajrzy, a po tym w panice pobiegnie po strażników. Smok nie miał siły stać na własnych nogach, a co dopiero stąd odejść, mógł za to chwilę odpocząć nim ktoś zobaczy tę masakrę. Nie przychodziło mu do głowy inne rozwiązanie, alby uchronić ukochaną przed konsekwencjami jego działania, ale był dumny z tego co zrobił, bo mógł obronić smoczycę nawet pijany.

- Kocham cię... - Mruknął znów roniąc łzy starając się pozostać przytomnym do nadejścia jakiegoś przechodnia.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Dziewczyna nie wiedziała co począć. Przestępywała z nogi na nogę, wśród zmieszanej z błotem krwi martwych oprychów, którzy próbowali zabawić się z nią w mało przyjemny sposób. Na myśl o tym jak mogli ją potraktować, Isambre zbladła i osunęła się na ziemię obok smoka, opierając mu głowę na barku. Choć wyczerpany i brudny, wciąż emanował tym ciepłem, którego tak pragnęła. Splotła swoją dłoń ze swoją i ucałowała jego policzek, wzdychając ciężko. Ich sytuacja była beznadziejna, lada moment ktoś mógł ich zobaczyći wezwać strażników. Tych prawdziwych, którzy ocenią całą sytuację, wyciągną wnioski, a ich jedynym zmartwieniem będzie decyzja czy zabić ich na miejscu, czy zabrać do wiezięnia. Niezależnie jednak od przyszłych wydarzeń, Isambre nie miała ochoty się nigdzie ruszać.

- Kiedy się wczoraj rozstaliśmy - powiedziała, wpatrzona w ścianę naprzeciwko. - Liczyłam na to, że jednak zignorujesz mnie i mimo to przyjdziesz. Łudziłam się, ale nie wiem czy to by coś zmieniło. Teraz jak na to patrzę, to jestem pewna co do tamtej decyzji. Myślałam, że to był odpowiedni moment, chciałam sprawić przyjemność tobie i sobie. Głównie tobie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, a skoro wtedy nad jeziorem nie przegryzłeś mi gardła to wiedziałam, że wcześniej czy później to nastąpi. Jeśli coś byłoby nie tak, nie miałabym nawet jak cię porzucić, przecież każdy inny smok byłby moim wrogiem. Naszą rasę łączy los. Wiem jednak, że bym tego nie żałowała.

- Też cię kocham i chcę być twoją żoną, twoją Isą, matką dla twojego przyszłego dziecka, przyjaciółką, kochanką, przeciwniczką. Nie wykluczasz przecież, że będę z tobą we wszystkim zgodna, co? - dodała, uśmiechając się, by rozładować napięcie. - I chociaż ty postanowiłeś zostawić mnie wtedy w lesie, ja nie zostawię cię tutaj samego. Więzienia się nie boję, jeśli i ty tam będziesz. Nikt nie wie o naszej naturalnej formie i jeśli to będzie koniecznie, uciekniemy. Ty, ja, Chibi. Zaszyjemy się w górach lub na równinie.

Mówiąc cały czas miała szkliste od łez oczy, a jej głowa spoczywała mu teraz na kolanach. Nie podniosła się i nie miała zamiaru tego robić. Nawet jeśli on użyje siły, a wiedziała, że prędzej odgryzłby sobie drugą rękę. Nie powiedziała też już nic więcej, aż usłyszała brzdęk metalowych obcasów nadbiegających strażników. Powoli uniosła się na łokciu i pozwoliła się zakuć w kajdanki.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Nie podobała mu się jej decyzja, nie chciał aby zgniła w więzieniu jak on, ale nie mógł jej zmusić do ucieczki. Lekko się podniósł by ostatkiem sił zdjąć z siebie płaszcz i ją nim okryć obejmując ukochaną i przytulając do siebie. Czuł się okropnie, bo gdyby został z Chibim w karczmie, a nie poszedł się upić nic by się nie stało. Nie mógł sobie wybaczyć, że naraził ją na niebezpieczeństwo. Pocałował ją bardzo delikatnie w głowę, jakby mocniejszy całus miał zrobić jej krzywdę. Nie była zwykłym kruchym człowiekiem więc nie powinien się tak o nią bać, ponieważ mogło się tak okazać, że jak mieliby się z sobą zmierzyć to ona mogłaby wygrać.

- Powiedziałaś, że chciałaś być sama... Dlatego chciałem to uszanować, aby nie denerwować cię bardziej... Swoją obecnością i nieposłuszeństwem - powiedział głaszcząc ją po ramieniu. Właśnie zdał sobie sprawę, że wczoraj jedyne co robił to popełniał same błędy, zasmucając jeszcze bardziej dziewczynę. - Ja myślałem, że mnie sprawdzałaś... Czy jestem inny niż reszta mężczyzn i nie myślę tylko o jednym... Że jakby wtedy do czegoś doszło pomyślałabyś o mnie źle, jako niewyżytym desperacie... Albo coś i byś mnie zostawiła... Myśląc, że bym cię zostawił po skonsumowaniu naszego związku. - Zwierzył się ze swojej błędnej interpretacji, choć to i tak nie miało już znaczenia. Jak na razie los nie wyglądał jakby im wróżył szczęśliwą przyszłość.

- Nie wykluczam, że jak od czasu do czasu... Przyrżniesz moim pustym łbem o ścianę to nic się nie stanie... A jedynie mi się poukłada - Zgodził się z nią na swój sposób też się lekko uśmiechając miedzy grymasami powodowanymi bólem. - Wybacz, że cię posłuchałem i dałem ci spokój jak Miriam wracała do domu... Gdybym wtedy został i się z tobą kłócił nie było by tej całej sytuacji... Przepraszam, że cię w to wpakowałem... - Przytulił ją mocniej do siebie, a kiedy się położyła na jego kolanach zaczął ją głaskać po włosach. Nie długo to jednak trwało bo zaraz stracił przytomność.

Kiedy z niego wstała upadł na bok bezwładnie nie ruszając się, a jedyną oznaką życia był ciężki, nierówny oddech i jakby z trudem unosząca się klatka piersiowa. Nie było sensu zakuwać go w kajdany, bo był nieprzytomny, poza tym w jego przypadku i tak nie było możliwości skucia go przez brak drugiej ręki. Dwóch z obrzydzeniem podciągnęło go do góry myśląc, że się ocuci i stanie o własnych siłach, jednak gad nie odzyskiwał przytomności. Nie uśmiechało im się, by cały czas nieść pijanego chłopaka, ale na szczęście nie musieli bo na ulicy przed zaułkiem stał powóz z celą za kozłem, do której wrzucili gada jak jakiś worek ziemniaków, a dziewczynę tam jedynie wepchnęli.
- Nie wiem czy chcę wnikać co tu się do diabła zadziało, ale nie mnie będziecie się tłumaczyć. - Burknął oficer patrząc surowo na zamykanych więźniów. Podejrzewał, że to poprzednie morderstwo też było ich sprawką. - Posprzątajcie tu, nim się zlecą gapie i muchy. - Rozkazał trójce podwładnych i usiadł na koźle wraz z czwartym strażnikiem, po czym ruszył konia w stronę więzienia.

Chibi przeciągnął się wypoczęty i rozejrzał się po pokoju chcąc przywitać się radośnie ze smokami, a następnie pójść na wspólne śniadanie. Zasmucił się jednak kładąc po sobie uszy kiedy dostrzegł, że jest sam. Zaczął węszyć i szukać po całym pomieszczeniu nawołując ich z rosnącą paniką. Zajrzał nawet w mysia dziurę w ścianie przez co był bliski płaczu nie mogąc nigdzie znaleźć ich śladu, a jedynym jego znaleziskiem był duży mieszek wyjęty spod łóżka. Bał się, że przyjaciele go zostawili i nie wiedział co ma począć. przywiązał znalezione pieniądze do grzbietu bawiąc się z rzemykiem tak, aby sakwa trzymała się jak plecak, po czym otworzył okno i wyszedł przez nie ze łzami w oczkach. Zaczął biec w stronę akademii, aby poprosić Miriam o pomoc w odnalezieniu gadów, nie chciał jednak przemieszczać się ulicą bojąc się, że ktoś mógłby go zatrzymać, dlatego skakał z budynku na budynek zwinnie jak wiewiórka.
Kiedy był przy siedzibie artystów i intelektualistów, wspiął się po jego ścianie zaglądając przez okna i szukając pokoju elfki oraz wołając ją piskliwie swoimi pomrukami nie będącymi ani miauczeniem, ani skomleniem, ani szczekaniem tylko każdym po trochu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Miriam jadła właśnie śniadanie razem ze swoim przyszłym mężem, wysokim, ciemnowłosym elfem o niebieskich oczach i kilkudniowym zaroście. Siedzieli przy stole w jej pracowni, który dziewczyna uprzątnęła zaraz po powrocie. Wszystkie kubki i pędzle wylądowały pod nim, a na poplamiony farbami blat nałożyła matę. Oczywiście czyściejszą stroną na zewnątrz. Artystka rzadko opuszczała swój zaciszny kątek, dlatego większośç podstawowych czynności odbywała w Akademii. Jej partnerowi jednak to nie przeszkadzało. Właśnie kończyli posiłek, kiedy usłyszeli jak coś drapie szybę. Odwracając się z przejęciem, Miriam odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała Chibiego i wpuściła go do środka. On jednak nie podzielał radości ze spotkania. Zwierzak zaczął skakać po meblach i obijać się o sztalugi, skamląc i szlochając, gestykulując przy tym energicznie i mrucząc coś w swoim narzeczu. Elfka, a tym bardziej elf nie wiedzieli o co mu chodzi, nie znali jego narzecza, dlatego Miriam osadziła go w miejscu, dając mu kawałek papieru i ołówek.
- Napisz, narysuj, cokolwiek - powiedziała, siadając na podłodze bok i dla uspokojenia stworka, podrapała go za uche. Maluch jednak zognorował jej pieszczoty i z przejęciem zaczął rysować pusty pokók z łóżkiem i sobą na nim ze znakami zapytania dookoła.
- A gdzie River i Isambre? - zapytała, na co River rzucił się jej na szyję i ucałował jej policzek za zrozumienie. - No już, już. Znajdziemy ich, nie bój się. Napewno daleko nie poszli.

W tym samym czasie smoczyca obserwowała ich podróż do więzienia, skulona pod ramieniem Rivera, niczym bezbronne dziecko. Chłopak nie wyglądał najlepiej, był pijany i pobity, mdlał co minutę i patrzył na wszystko niewidzącym wzrokiem. Klatka, w której siedzieli była dość ciasna, mogłaby pomieścić najwyżej trzy lub cztery osoby i do w ścisku. Dno wyłożone było suchą smołą, a żelazne pręty były grubości ludzkiego uda, by nikt nawet nie próbował ich ruszyć. Wóz podrygiwał na wybojach, a siedzący na koźle woźnica klął gorzej od szewca, co raz upominany przez resztę, tworzących konwój żołnierzy.
- Nie wiem, co tam zaszło, ale wygląda na to, że macie spore kłopoty - powiedział jeden ze stróżów, bijąc pałką po kracie. - Wsadzimy was za morderstwo trzech strażników i jednej obywatelki, której głowę znaleziono wczoraj rano. Nie wiem, czy to wasza sprawka, ale po tym co widziałem zakładam, że tak.
- Może nas wypuścicie? - zapytała naiwnie. - Nie my to zaczęliśmy...
- Ale skończyliście - warknął strażnik. - Sądowi tyle wystarczy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Nie bój się... Nie zostaniesz tu długo - szepnął do niej słabo tuląc ją do siebie. Nie był w stanie zrobić niczego więcej niż tylko tulić ja do siebie na wpół leżąco, gdyby coś się zaczęło dziać nie mógłby jej nawet obronić.

- Ona nic nie zrobiła... Dobrze wam radzę mili panowie... Byście ja wypuścili. - Burknął chcąc zatuszować swój zły stan i pokazać, że wciąż może walczyć choć była to nie prawda.
- Nie dość, że zostaniecie skazani za morderstwa, to jeszcze dojdą do tego groźby wobec strażników. Bardzo ładnie, coś jeszcze chcesz dodać śmieciu? - Odezwał się oficer z kozła nie zwracając na nich większej uwagi. Wyglądał jakby został wyciągnięty z łóżka w swoim dniu wolnym, który chciał spędzić inaczej niż na używaniu się z dwójką młodych przestępców.
- Owszem, zawszony knurze... Wal się - warknął gad i podpierając się na prętach klatki podniósł się i splunął krwią na niego. River nienawidził wszelkiego rodzaju strażników, ponieważ podczas swojego długiego życia zauważył, że zawsze patrzyli na przestępstwa z perspektywy ciężaru własnej sukienki, a nie dążąc do prawdy i sprawiedliwości.
- Inaczej będziesz śpiewał zamknięty w celi. - Odparł starając się zachować spokój, by nie wytargać chłopaka, nie zaciągnąć go do jakiejś uliczki tak nie pokazać mu w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje. Zamiast tego przyspieszył lekko, aby zaraz zahamować gwałtownie przez co River wytrącony z równowagi przewrócił się uderzając głową o ławkę i tracąc przytomność. - No, tak będzie o wiele przyjemniej, nie sądzisz panienko? - Zwrócił się łagodniej do Isambre z wyraźną ulga, że przez jakiś czas będzie miał spokój z agresywnym agresywnym więźniem.
Zszedł z wozu wraz z towarzyszącym mu strażnikiem, kiedy znaleźli się pod ogrodzonym murem budynkiem i poszli do klatki, aby wyciągnąć parę i zaprowadzić do celi. Oficer nadzorował, aby nie było problemów jak dwóch strażników wyprowadziło smoczycę, po czym kiedy wyciągano Rivera kazał innemu posłać po medyka. Nie było sensu trzymać w więzieniu poł żywego przestępcy, który mógłby nie dożyć swojego wyroku skazującego. Ten zasalutowal i poszedł z tymi trzymającymi nieprzytomnego w inną stronę niż zaprowadzili dziewczynę.

Chibi zmartwiony biegał po mieście i węszył wszędzie w poszukiwaniu smoków, zatrzymując się co jakiś czas i zerkając czy elfy biegną za nim. Był zrozpaczony, ale starał się nie płakać pamiętając często powtarzane przez chłopaka słowa, że prawdziwy mężczyzna, a tym razem wojownik nie powinien się mazać jak jakaś baba. Zawołał do swoich towarzyszy poddenerwowany wymachując łapką aby się pośpieszyli. Dopiero po dłuższej chwili dotarł do uliczki, którą sprzątano po konfrontacji smoków ze zbójami.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Isambre szarpnęła się wściekle, kiedy strażnik próbował odciągnąć ją od nieprzytomnego chłopaka. Musiał użyć do tego siły i dziewczyna poczuła jak szwy w rękawie jej szaty powoli się próją. Zaraz potym rzuciła mu wściekłe spojrzenie, choć mężczyzna nie miał się zbytnio czego bać, jej oczy zalewały pozostałości łez i pot.
- Ide z nim - warknęła. - Nie rozdzielicie nas.
- No proszę - mruknął żołnierz, klaszcząc z udawanym podziwiem na twarzy. - Uliczniczka i kaleka. Ładna parka. Jesteś z nim z litości?
Gdy padło to pytanie, smoczyca pragnęła dać nauczkę strażnikowi, nawet zacisnęła dłoń w pięś, co nie uszło uwadze reszcie. Ciaśniej otoczyli towarzysza broni, sięgając po swoje drewniane lagi.
- Jaka harda - skomentował ktoś z boku, mierząc ją od stóp do głów. - A jaka śliczna. Powiedz mała, po co ci ten wymoczek z krwią na rękach... przepraszam... na ręce?
- Jest szlachetniejszy niż połowa tego miasta - odpowiedziała Isambre, pomagając ukochanemu zmienić pozycję na siedzącą. - Jeśli chcecie nas więzić, to poproszę chociaż o wspólną celę.
- Słyszeliście ją? - tłum strażników zarechotał. - Warunki nam będzie stawiała. Za kogo się uważasz, dziewczyno? Za naczelnika, księżniczkę czy wielką królową? Odstąp od tego pijaka, bo skończy się dobroć...

Tymczasem Miriam i jej narzeczony dobiegli do zaułka, w którym kilku strażników sprzątało ranną burdę, podczas której trzech mężczyzn straciło życie. Krew plamiła ściany, bruk i trawę, a na ziemii widniały jeszcze obrysowane sylwetki nieboszczyków. Chibi, na widok tego miejsca, od razu zrozumiał co się stało i wdrapał się po elfce, skamląc i wskazując leżący w blocie kapelusz.
- To Rivera - powiedziała. - Miał go na sobie gdy przyszli do mojej pracowni. Co tu się stało?
- Jakaś awantura - odpowiedział jej strażnik, który właśnie przechodził obok. - Ze śladów wynika, że jeden był tu dłużej i pił. Później przyszła kobieta, a następnie oprychy. Chyba chcieli ich okraść, ewentualnie dziewkę zgwałcić, ale coś im nie wyszło. Tamtych zabrano do wiezięnia, a tych trzech na cmentarz. Tylko tyle wiem.
- To i tak dużo - skomentował wysoki elf, głaszcząc ukochaną po włosach. - Spokojnie, twojej przyjaciółce nic nie grozi. Znajdziemy ją.
- Wiem, ale bardziej boje się o ludzi. Takiej masakry Isambre nie umiałaby wyrządzić. To z pewnością River.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Oficer się odwrócił do awanturującej się dziewczyny, zaskoczony tym co mówiła oraz równie gwałtownym charakterem co jej partnera. Go samego zastanawiało jakim cudem ta para z sobą jest, ale to nie należało go zakresu jego obowiązków dlatego ostatecznie zignorował szydzących podwładnych.
- Z nią pierwszą sobie porozmawiam, skoro nasz w gorącej wodzie kąpany kolega przez jakiś czas będzie raczej małomówny. - Oddelegował ich machnięciem ręki, aby zaprowadzili ją do celi, w której mógłby poznać jej stanowisko w całej tej sprawie. Po chwili zatrzymał jednego z idących za nimi strażników. - Po poskładaniu chłopaka zamknijcie ich w jednej celi, może ona jakoś nad nim zapanuje. Nie chciałbym, alby w moim więzieniu doszło do takiej samej masakry. Nie mam bladego pojęcia kim on jest, ale jego poczynaniami musi kierować diabeł skoro jest zdolny do takiej rzezi. - Nie ukrywał swojego niepokoju podczas rozmowy z podwładnym, który musiał być dla niego kimś ważniejszym niż reszta skoro swobodnie mu wyjawił swoje obawy. Ten pokiwał głową ze zrozumieniem i poszedł powiadomić towarzyszy prowadzących Isambre do "pokoju przesłuchań".

Strażnicy niosący nieprzytomnego gada najpierw skierowali się z nim do innego skrzydła całego więzienia, by tam więzienni medycy przemyli go z krwi i zajęli się poważniejszymi ranami. Zszyli mu ranę na piersi po ostrzu, a następnie opatrzyli jego klatkę piersiową, nie interesując się jego połamanymi żebrami. Podali mu także potrzebne leki by więzień nie zmarł w ciągu najbliższych kilku godzin, na co wskazywał jego stan jeśli byłby zwykłym człowiekiem. Po tym strażnicy przenieśli go na noszach do celi otoczonej z dwóch stron dwoma innymi z rzucającymi się, szydzącymi i naśmiewającymi się ze zbrojnych przestępcami. Co jakiś czas kontrolowano stan nieprzytomnego, który leżał przykryty mając na sobie jedynie swoje spodnie i buty. Skonfiskowany mu został klucz z dziwnymi symbolami, który miał zawieszony na szyi.

Słysząc rozmowę elfów Chibi od razu zawarczał na Miriam, myśląc, że ta swoimi słowami oskarża smoka o ten cały bałagan. Zaczął na nią krzyczeć spanikowany, ale też zły broniąc przyjaciela każdym możliwym usprawiedliwieniem jakie tylko przyszło małemu do głowy. Zeskoczył z niej i chciał pobiec po kapelusz chłopaka, ale został zatrzymany przez strażników, którzy surowo spojrzeli na elfkę.
- Powinnaś panienko pilnować swojego zwierzaka, zabierajcie się stąd. Nie ma tu nic do oglądania. - Odpowiedział niezbyt uprzejmie po czym łupnął na jeżącego się u jego stóp futrzaka. Prychnął jedynie i wrócił do swojej pracy, a maluch kładąc po sobie uszy wrócił do Miriam nie wiedząc gdzie iść dalej. Nie wiedział gdzie znajduje się to coś zwane więzieniem, myślał, że to jakieś inne miasto, a poza tym nie czuł już zapachu swoich przyjaciół, ponieważ tam gdzie się urywał zastąpiony został wonią starego pociągowego wałacha.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Pokój przesłuchań nie różnił się niczym od standardowej celi. Mały, z kratami w oknach i grubymi drzmiawi. W środku stał stół i dwa taborety. Na jednym siłą posadzoną Isambrę i przykuto ją do żelaznej klamry na blacie, by nie uciekła. Naprzeciw niej usiadł wysoki brunet, z oczami osadzonymi nisko i skrytymi za okularami o srebrnych oprawkach. Miał na sobie wytarty kaftan i wojskowe nogawice, miecz zwisał wzdłuż lewej nogi, a ręce trzęsły mu się, gdy wyjmował pergamin i pióro.
- Powiem pani w jakiej nieciekawej sytuacji się znalazła, dobrze? - powiedział ochrypłym i władczym tonem, kreśląc coś na papierze. - Wczoraj rano moi ludzie znaleźli głowę wampirzycy przybitą do wrót naszego miasta. Niby mała szkoda, ale po śladach krwi dotarliśmy do miejsca masakry i zaskoczeniem stwierdzam, że jest ono podobne do tego z dzisiejszego poranka. Pani partner, kolega, brat czy kim on tam jest, ma na sobie tyle krwi i ran, że tylko idiota nie powiązałby go z morderstwem tamtej trójki. Nie wiem co tam zaszło i wolę nie znać szczegółów burdy, ale za zabójstwo trzech osób jest u nas stryczek. Chyba, że pani ma coś do dodania w tej sprawie.
- On mnie bronił - powiedziała w końcu, zdając sobie sprawę, że tak długo, jak jest daleko od Rivera powinna być ostrożna. Bezpieczeństwo, może i chwilowe, zapewni sobie prawdą. Oczywiście nie całą.
- Tylko tyle?
- Nic więcej nie potrzeba. To całe moje zeznanie i proszę wyciągnąć z tego wnioski. To bardzo dużo, moje słowa zawierają wszystko, co tam się wydarzyło. On mnie bronił - powtórzyła, opadając na oparcie i odwracając wzrok od strażnika.
- Dobrze więc - odparł mężczyzna i postukał w blat stołu. Zaraz potem do pokoju weszło trzech strażników, którzy bez słów odprowadzili Isambrę do celi, w której leżał już River, mokry po jakotakiej kąpieli i obwiązany bandażami.
- Nic ci nie jest? - zapytała, pomagając mu usiąść.

- Wiem gdzie ich zabrali - powiedział narzeczony Miriam, gdy cała trójka opuściła miejsce rzezi. - Na obrzeżu miasta stoi strażnica, kilka ceglanych baszt, połączonych systemem mostów i przejść. Kiedyś było to więzienie dla wrogów publicznych i z tego, co słyszę nic się nie zmieniło.
- Tylko jak tam wejść i sprawić, by wyszli na wolność? - zapytała elfka, głaszcząc niespokojnego zwierzaka pod brodą.
- Czekają na proces, co nie? Będą pod kluczem do momentu aż nie zbierze się sąd. Może to potrwać kilka dni, może tygodni. Garnizon będzie domagać się śledztwa, by zatrzeć ślady nie tylko rzezi, ale faktu, że werbuje najemników do swoich szeregów. To pewnie oni ich npadali i marnie skończyli.
- Wracaj do domu - powiedziała w końcu artystka. - Zaprowadzę Chibiego do Rivera i Isambre i postaram się z nimi porozmawiać. We dwójkę nic nie wskóramy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Po zamknięciu go w celi chłopak odpoczywał cały obolały, ale zmęczenie było silniejsze od bólu, przez co jego sen nie był przerywany. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Isambre jest właśnie przesłuchiwana. Zewsząd docierały do niego przytłumione wrzaski i szyderstwa więźniów, jak i strażników, którzy dodatkowo od czasu do czasu przesuwali swoimi metalowymi pałkami po prętach cel, lub w nie uderzali chcąc jeszcze bardziej rozjuszyć niemogących nic zrobić przestępców. Nie bardzo się tym wszystkim przejmować, ponieważ nie był to jego pierwszy raz za kratami, ale jedyny w tak poważnym stanie i za morderstwo. Zazwyczaj gdy kogoś zabił, był w stanie się ulotnić z miejsca zbrodni, albo po prostu zmienić się ze smoka znów w człowieka, dlatego była to jego pierwsza odsiadka za zabójstwo. Wiedział, że konsekwencje tego będą poważne jak nie śmiertelne, ale nie martwił się o siebie, chciał jedynie, by jego ukochana nie musiała tu z nim długo trwać zamknięta jak jakieś zwierze.
Nie mając żadnych snów skupił się jedynie na własnym ciele, chcąc się chociaż trochę zregenerować, bo oni wszyscy nie będą cierpliwie czekać, aż czas wyleczy gada. Długo tak jednak nie trwał, ponieważ zaraz drzwi od jakieś celi bardzo blisko przeraźliwie skrzypnęły otwierane, a po tym zamknięto je z trzaskiem. Następnie odgłos kluczy w zamku i odchodzące oraz zbliżające się kroki. Nim jeszcze usłyszał zmartwiony kobiecy głos, poczuł przyjemny zapach ukochanej smoczycy. Otworzył oko i zamrugał nim kilka razy, by po chwili zobaczyć tę niezwykłą istotę, która sprawiała, że jego życie miało sens, napawała go szczęściem i sprawiała, że był inną, milszą osobą. Skrzywił się kiedy pomogła mu usiąść, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku wyrażającego ból.
- Żyję - odparł krótko by zaraz przyciągnąć ją do siebie i przytulić do owiniętej bandażem piersi. Nie miał jeszcze na tyle sił by ją mocniej objąć, ale przynajmniej nie sprawił tym sobie bólu. Pocałował ją w głowę i się lekko uśmiechnął widząc jej minę, nie chciał by się bała ani martwiła, w końcu był przy niej. - Mogłaś uprzedzić, że przez odmawianie ci czegoś wyląduję w więzieniu. - Zażartował, a nawet przez chwilę się zaśmiał rozbawiony dopóki obite ciało i połamane żebra o sobie nie przypomniały. - Wszystko będzie dobrze, jeśli nas nie wypuszczą zabije ich wszystkich, choćbym miał stracić przy tym życie. - Szepnął do niej by nikt z klawiszy tego nie usłyszał, okrywając ją także przykryciem pod którym leżał i tuląc do siebie tak mocno na ile tylko miał sił.

Strażnicy słyszący łagodny ton głosu rannego oraz jego poczucie humoru w tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazła para byli zdezorientowani. Nie wierzyli, że to pada z ust tej samej osoby, która jeszcze nie dawno się im wygrażała i awanturowała z żądzą mordu, dlatego niektórzy udając, że patrolują korytarz zaglądali do środka celi, w której znajdowały się smoki, aby upewnić się czy to na prawdę ta sama osoba. Jeszcze większym szokiem było dla nich kiedy nic się nie zmieniło, a jedynie to, iż River był łagodniejszy i śmiał się jakby wcale nie znajdował się w więzieniu, tylko w parku, albo ogródku przed własnym domem. Byli kompletnie skołowani jego zachowaniem, ponieważ myśleli, że ten zacznie się rzucać i grozić jak inni więźniowie, a ten jedynie siedział sobie swobodnie z ukochaną na pryczy i rozmawiał z nią normalnie. Chwilę im zajęło nim otrząsnęli się z oszołomienia i poszli poinformować, o tym iż się obudził.

Maluch wtulał się zmartwiony do elfki cicho skamląc kiedy szli w stronę więzienia. W pewnym momencie nawet spojrzał na nią swoimi załzawionymi oczkami i coś zamruczał jakby ją pytając co się stanie z jego przyjaciółmi, albo raczej rodziną. Bał się, że ich straci, podobnie jak smok nie chciał zostawać sam na tym świecie. Zrozumiał, że to właśnie strach przed samotnością sprawił, że chłopak go przygarnął, a zwierzak nawet nie myślał o odejściu od niego, kiedy ten go tylko wykorzystywał, albo bił za nieposłuszeństwo. Nie wyobrażał sobie życia bez humorzastego i wybuchowego gada o złotym sercu.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Jak słyszę, żarty cię nie opuściły - powiedziała, wtulając się w smoczą pierś. Chciała mu w jakiś sposób ulżyć w tym cierpieniu, ale nie miała nic, co mogłoby pomóc. Jej sakwę skonfiskowano, a co za tym idzie przepadły jej pieniądze, rysunek od Chibiego i onyksowa figurka jelenia, którą dostała od smoka. Zabrano jej także pierścionek. - Nie pogarszajmy swojej sytuacji - dodała, całując go. Czuła, że tego potrzebuje. Poczuć tę aurę, ciepło, mrowienie, River sprawiał, że robiła się otwarta na świat, a nie zamknięta w sobie z nieśmiałości.

Niestety przechadzający się korytarzem strażnicy nie podzielali tego i by im przerwać, uderzyli pałkami po żelaznych kratach.
- Dość już tych czułości - powiedział jeden z nich, wsuwając im przez otwór miski z jedzeniem.
Isambre wiedziała, że jej partner odmówi posiłku, zły na siebie i innych za to, co ich spotkało, ale ona nie zamierzała dać za wygraną i postanowiła zaopiekować się ukochanym. W tym celu najpierw sama zjadła mdłą potrawkę, a potem nakarmiła Rivera, nie zważając na kilka par, obserwujących ich oczu.
- Jeśli chcesz możemy uciec - powiedziała bez emocji i szeptem, by nikt nie słyszał. - Wiem, że nie chcesz bym się narażała, ale ty ledwo chodzisz. Mogłabym zmienić się w smoka i zabrać nas stąd. Myślisz, że kilka żelaznych krat mnie powstrzyma? Jestem gotowa podjąć to ryzyko. Dla ciebie, dla nas.

Chibi był coraz bardziej niespokojny, a idąca za nim Miriam myślała tylko nad tym, jak skontaktować się z przyjaciółką i jej partnerem. Niestety miała mniej czasu niż przypuszczała, bo właśnie dostrzegła baszty więzienne.
- To tam ich przetrzymują - mruknęła do stworka, wskazując ruchem głowy na sieć zakratowanych okien.
Mały jedna był już w połowie drogi, przebierając łapkami jak wicher, by odnaleźć swoją rodzinę. Elfka nawet nie zdążyła zareagować, kiedy ten był już u podstawy baszty i korzystając z łapek i ogona, zaczął się wspinać, zaglądając do każdego okienka. Trochę mu to zajęło ale w końcu wypatrzył dwa smoki, przytulone do siebie na środku celi i zaskamlał radośnie.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

- Niestety one kochają mnie tak samo jak ty i nie zamierzają odejść, ale mam nadzieję, że nie przeszkadzają ci trójkąty. - Znów zaczął dowcipkować, ale tym razem jedynie się lekko uśmiechnął obejmując ją cały czas. Jej kolejnych słów nie zrozumiał, nie wiedział czy to chodziło o jego cichą groźbę, żartowanie, czy ogólnie ma być potulny jak baranek dopóki ich nie wypuszczą. Trochę się to gryzło z jego dumą bo nie zamierzał się nikogo słuchać, a już tym bardziej pod przymusem. Spojrzał pytająco na ukochaną, jednakże zamiast odpowiedzi otrzymał pełen miłości pocałunek. Nie odtrącił jej, nie chcąc dawać widowiska strażnikom, nie przerwał tego, za to oddał się czułości i odwzajemnił go. Całował ją tak jakby od tego miała zależeć ich wolność, a nawet życie. Czuł, że ona potrzebuje tych czułości i zamierzał je dziewczynie ofiarować.

I wszystko było by dobrze gdyby nie przerwali im klawisze. Rozszerzona przez ogarniający ich półmrok źrenica, zwężyła się niebezpiecznie, a mięśnie mu się napięły. River poderwał się na równe nogi zaciskając pięść i cicho warcząc, ale szybko tego pożałował. Gwałtowny ruch jedynie wzmógł bolesne pulsowanie w poobijanych miejscach, gdzie powoli zaczynały pojawiać się nieprzyjemne dla oka krwiaki, a dodatkowo osłabienie sprawiło, że zachwiał się na nogach i tak szybko jak wstał, tak też opadł z powrotem swoim szanownym siedzeniem na posłanie. Jego reakcja zamiast przestraszyć, albo sprowokować do bójki spowodowała jedynie kpiący śmiech wśród strażników. To, bezsilność oraz stan zdrowia jedynie przygnębiły chłopaka. Czuł się upokorzony, a wściekłością napawało go to, że nie był w stanie sam nic zrobić. Nawet nie zareagował na te śmiechy i obrażanie go, siedział przy niej ze spuszczoną głową cały humor go opuścił, bo zdał sobie sprawę, że łatwo się z tym problemem nie uporają. Jego resztki dumy utopiły się w pomyjach, którymi go nakarmiła, ale czuł się już na tyle żałośnie, że nawet nie protestował.
- Jeśli uciekniemy nie będziemy się tu mogli pojawić przez co nie spotkasz się już z Miriam - odparł jej tym samym cichym tonem bez humoru, wyjałowionym z emocji. - Nie wiem czy nie poślą za nami listu gończego, albo łowców głów, będziemy musieli całe życie uciekać. Poza tym nigdzie się nie ruszę bez Chibiego i naszych rzeczy. - Dodał jednakże jedynie wyjaśnił skutki jakie przyniesie za sobą ich ucieczka, ale jej nie odmówił, chcąc nad tym na spokojnie pomyśleć.

Nim jednak zaczął kontemplację do celi weszło dwóch strażników i oficer. River się podniósł po ich wejściu i zasłonił sobą Isambre patrząc na nich wrogo, gotowy do walki myśląc, że chcą zrobić krzywdę smoczycy. Znów się zachwiał, ale nie zamierzał tym razem upadać, dlatego stanął szerzej na nogach i przeniósł swój środek ciężkości. Nie zaatakował ich jednak kiedy do niego podeszli i bez walki dał się wyprowadzić z celi na przesłuchanie. Nie chciał opuszczać dziewczyny, bojąc się, że pod jego nieobecność ktoś znowu zacznie się do niej dobierać, a on nie będzie mógł jej ochronić.
Po jakimś czasie posadzono go na stołek i przykuto jego rękę ciasno do blatu ciężkiego stołu przytwierdzonego mocno do ziemi. Na przeciwko usiadł oficer, który rozsiadł się wygodnie jakby jego siedzenie było królewskim tronem, a nie zimnym i zniszczonym taboretem z niewielkim oparciem. Za chłopakiem stanęło tamtych dwóch co go prowadziło przez całą drogę, by zareagować w razie potrzeby, gdyby żelazna okowa nie stanowił żadnego ograniczenia dla tego więźnia.
- Mam nadzieję, że uczynisz nam wszystkim tę przyjemność i będziesz grzecznie, bez awanturowania się odpowiadał na moje pytania. - Zaczął spokojnie oficer przyglądając się badawczo chłopakowi, jego utraconej kończynie, starym bliznom widocznym na jego ciele, zakrytym czarną przepaską okiem i temu złotemu, nieludzkiemu ślepiu. - Chciałbym skończyć przed...
- Daruj sobie. - Przerwał mu arogancko co zaskoczyło strażników stojących za smokiem, jednakże na oficerze nie zrobiło to żadnego wrażenia. - Widziałem ich podobizny na listach gończych w Nowej Aerii i nie wiem teraz czy werbujecie w swoje szeregi wszystkich jak leci nawet najgorszych bandytów, czy po prostu byli dezerterami, albo ukradli wam mundury. - Mruknął również przyglądając się swojemu rozmówcy okutemu w ciężką srebrną zbroję, tak wypolerowaną, że świeciła jak psu... bogactwa w skarbcu królewskim. Był łysym mężczyzną po czterdziestce potężnej budowy, przez którego pół czaszki przechodziła paskudna blizna.
Gad słysząc za sobą poruszenie i szepty między strażnikami uśmiechnął się podstępnie, a oko mu zalśniło. Najwidoczniej trafił w bardzo ważny punkt, o którym nie wiedzieli inni strażnicy, albo większość z nich. Oficer jednak nie uraczył chłopaka odpowiedzią patrząc na niego niewzruszony, jakby więzień w ogóle się nie odezwał.
- Powiedz mi miły chłopcze, dlaczego zaatakowałeś tych ludzi? - Spytał spokojnie, ale było widać, że chciał użyć innego określenia, tylko smok nie wiedział czy to miało być "moich ludzi", czy "łajdaków".
- Broniłem swojej towarzyszki. - Rzucił od razu nie spuszczając wzroku z modrych oczu oficera. - Czemu straż w ogóle nie zamierzała ich ująć, skoro z tego co słyszałem od pewnego czasu dochodzi do gwałtów i rabunków w tym mieście?
- Czyli mam rozumieć, że ty ich zabiłeś, albo raczej przerobiłeś na karmę tak drobną, że szczenięta, albo bezzębne stare kundle mogłyby ją z łatwością zjeść? - Znów zignorował pytanie przesłuchiwanego.
- Znasz odpowiedź na to pytanie zakuty łbie, skoro zamknęliście tu mnie i moją przyjaciółkę, a nie ich parszywe truchła, lub jak to ująłeś to co z nich zostało. - River pozostawał tak samo jak on niewzruszony, ale pomijał grzeczności i szacunek do tego człowieka. Nienawidził hipokrytów i obłudników, a ta straż łapiąc przestępców i wcielając ich w swoje szeregi właśnie w takie ramy się wpisywała.
- Ostatnie pytanie: czym ty do cholery jesteś?
- Zwykłym śmieciem jak to trafnie określiłeś przewożąc nas tutaj. - Mruknął nie mogąc już kontrolować gniewu, który objawił się tym, że cała lewa ręka zaczęła mu płonąć. Dwaj za nim się zlękli i odeszli jak najdalej od chłopaka mianując go demonem, albo czarnoksiężnikiem.
- Dobrze ci radzę, odpowiedz po dobroci, albo wezwę tu czytającego aury, a wierz mi mamy tu jednego z lepszych.
- To wyjdźmy na zewnątrz, a pokażę ci. - Smok uśmiechnął się złowrogo wyszczerzając swoje kły.

W pomieszczeniu zrobiło się duszno i unosił się zapach topionej okowy, przez co strażnicy nie wytrzymali i uciekli w panice. Kiedy się uspokoili pytali swoich kolegów czy ci nowi, którzy w ostatnim czasie zasilili ich szeregi liczną grupą, faktycznie mogli być przestępcami odpowiedzialnymi za kłopoty i przewinienia w ich mieście, co potwierdzali co poniektórzy więźniowie zamknięci w swoich celach. W niedługim czasie po tym oficer sam przyprowadził Rivera i wepchnął go do celi, nie podobało mu się, że w jego więzieniu zaczęło wrzeć od pogłoski o werbowaniu najemników, nad którymi nie można było zapanować.

Chibi radośnie zawołał do swoich przyjaciół i bez trudu przecisnął się przez pręty w "oknie", po czym szybko przybiegł do Isambre oraz idącego w stronę posłania Rivera, którego stanem się przeraził.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Bez nich byłoby nudno - zdążyła dodać nim strażnicy wyprowadzili go na przesłuchanie. Widziała, że nie są delikatni dlatego gdy tylko drzwi celi się zamknęły, Isambre przywarła do krat i popatrzyła za odchodzącym Riverem. Bała się o jego zdrowie i życie, a zarazem o tych wszystkich, którzy mogliby stanąć mu na drodze. Było jasne, że chłopak nie podda się łatwo, zwłaszcza, że był od niej oddalony. Domyślała się, że targa nim wściekłość za to gdzie smoczyca obecnie przebywa, a jeśli coś jej się stanie połowa miasta Efne stanie w płomieniach. Tyle szkód jest w stanie wyrządzić wpędzony w szał, ziejący ogniem gad.
Każdą minutę rozłąki Isambre liczyła na w milczeniu, wpatrzona w zakratowane okno. Nie zwracała uwagi na strażników i innych więźniów, którzy rzucali jej spojrzenia pełne wrogości, porządania i wiele innych. Poprostu wszystkiego po trochu. Niektórzy nawet odważali się komentować.
- Lepiej by ci było ze mną - wołał jeden, przyklejony do krat, jakby za pomocą kleju. - Mam dwie ręce i zdrowe oczy.
Smoczycy to jednak nie ruszało. Ignorowała całe towarzystwo, wyczekując powrotu ukochanego.

Na nagły zgrzyt klucza w zamku, dziewczyna podskoczyła, lecz do celi wcale nie wchodził River. W drzwiach stanął jeden ze strażników z krzywym uśmiechem na ustach i błyskiem w oku. Zmierzył ją od stóp do głów, zawieszając na dłużej oko na nogach i sylwetce smoczycy, jednak nie podszedł do niej od razu.
- Twój kochaś rozwalił trzech przyzwoitych ludzi - zaczął spokojnie. - Nie zdziw się jeśli nie wróci cały z przesłuchania. Mogą go tu wnieść w kawałkach.
- Nie boje się o niego - rzekła smoczyca hardo, przechodząc pod ścianę, jak najdalej od mężczyzny. - Doskonale da sobie radę sam.
- A ty?
- Też. Nie należę do tych delikatnych panieniek, nad którymi trzeba się trząść. Potrafię o siebie zadbać.
- Zobaczymy - odparł strażnik robiąc krok w tył, by przepuścić naczelnika ze skutym więźniem. Potem drzwi celi zatrzasnęły się ponownie.

- River! - zawołała dziewczyna, przylegając do smoka momentalnie. Mężczyźni z tworzącego w basztach garnizonu cały czas ich obserwowali.
- Dziwna parka, co? - zapytał naczelnik, oddając strażnikowi klucze.
- Czy ja wiem. Zabijaka i jego anioł stróż. On bardziej się boi o nią nż nas, przez to nie wiemy do czego jest zdolny.
- Też to zauważyłem żołnierzu. Dziewczynie włos ma z głowy nie spaść. Ona boi się bardziej i to włsnie o nas. Domyślam się, że doskonale wie co on potrafi, ale nic nie powie. Myślą, że milczeniem zyskują czas. Są w błędzie. Ściągnij czytacza aur, ten kaleka próbował spalić mnie i dwóch ludzi, a przy tym zasmrodził cały pokój przesłuchań. Chcę o nich wiedzieć jak najwięcej, zanim oddam ich pod łaskę sądu.

- Chibi - zawołała Isambre, łapiąc malucha w objęcia i przyciskając go do piersi. - Martwiliśmy się o ciebie.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

Przytulił ją mocno po wejściu do celi oglądając dokładnie, aby sprawdzić czy nic jej się nie stało podczas jego nieobecności. Odetchnął z ulgą kiedy nic nie znalazł i usiadł z nią cały czas ją obejmując.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba bądź gotowa do ucieczki. - Szepnął wciąż mając spięte mięśnie i będąc poddenerwowanym przez przesłuchanie. Mówił poważnym tonem, ale nie tłumaczył ukochanej co go tak poruszyło. Pocałował ją czule głaszcząc po policzku. To nie było odpowiednie dla niej miejsce i nigdy nie powinna spędzić w nim choćby sekundy. Trudno było mu znieść myśl, że przez niego mają takie problemy i to on powinien ich z kłopotów wyciągnąć, ale niestety nie był w stanie. Cały czas główkował co począć z tym od aur, po którego posłali i szczerze bał się co z tego wyjdzie.

Na szczęście jego rozmyślenia zostały szybko przerwane przybyciem Chibiego, nim chłopak zaczął się zastanawiać czy dobrze postąpił chcąc ochronić Isambre przed oprychami w taki sposób. Skupił się na białym maluchu, którego nakrył prześcieradłem, by żołnierze go nie zobaczyli, niestety gad nie mógł ukryć swojej radości. Przytulił do siebie szczęśliwy zwierzaka, którego zaskoczyła reakcja chłopaka, ale również bardzo się cieszył z odnalezienia ich, futrzak nawet się rozpłakał ze szczęścia. Dzięki niemu River miał nawet nadzieję, że przed ucieczką uda im się odzyskać wszystkie ich rzeczy, właśnie za sprawą Chibiego. Wiedział, że to egoistyczne i może być niebezpieczne dla niego, ale nie mógł pogodzić się z myślą, że ich rzeczy, przede wszystkim Isambre mogłoby zostać w tym miejscu.

- To tutaj, proszę pani, proszę - rozległ się głos klawisza zatrzymującego rozglądającą się czytającą, a po drugiej stronie krat zatrzymała się dwójka strażników, oficer oraz jakaś podstarzała kobieta odziana w skromne ubranie.
- Niech się dzieje co los nam zapisał. - Westchnął ciężko chłopak mówiąc do siebie i wstał od ukochanej oraz schowanego malucha. Skrzywił się przy tym z bólem przez co złapał się za złamane żebra i zasłonił sobą dziewczynę patrząc wrogo na nich wszystkich warcząc cicho, przez co jego ręka znowu zaczęła płonąć. Był gotowy do ataku w razie konieczności.
Staruszka podeszła do krat przykładając do oczu swoje okulary i skupiła wzrok na chłopaku, zaraz jednak upuściła swoje szkiełka i zlękniona się cofnęła w obawie o swoje życie, zobaczyła coś czego się nie spodziewała.
- T-To smoki! - Wydyszała z trudem łapiąc się za serce. Jej zaskoczenie było spowodowane małą ilością przedstawicieli tej rasy na ziemiach Alaranii, a już na pewno rzadko spotykanych.
Na jej słowa odbijające się echem w korytarzu niemal umilkło całe więzienie, jedynie więźniowie szeptali przekazując sobie tę informację o ich sąsiadach z celi. Wśród strażników też powstało poruszenie bali się, że w każdej chwili gady mogą ich wszystkich spalić. Kobietą najbardziej wstrząsnął jęk i krzyki pożeranych przez ognie ludzi, które usłyszała w aurze chłopaka. Nie wątpiła w to, że jest niebezpieczny i bezwzględny. Jedynie naczelnik nie przeraził się tej wiadomości, a nawet przez nią w jego oczach pojawiło się zaintrygowanie. Widać było, że coś kombinował.
- A więc smoki... - Odezwał się odprawiając swoich ludzi i czytającą machnięciem ręki po czym sam podszedł do krat przypatrując się schwytanym jaszczurom. - Dziwię się, że jeszcze nie uciekliście... Chyba, że tej starusze się coś pomyliło. - Powiedział nie kryjąc swoich wątpliwości co do kobiety, widać było, że z pogardą traktuje magie i talenty niewymagające siły fizycznej i nie wynikające z ciężkich ćwiczeń przez lat. - I co ja mam z wami zrobić? Może wezwę łowców? Co o tym myślicie? - Spytał uśmiechając się pewny siebie.
Riverowi się to nie podobało i postąpił o krok jakby chciał się na niego rzucić, ale został w miejscu nie chcąc pogarszać ich sytuacji, nie wiedział, że Isambre martwi się o bezpieczeństwo tych ludzi.
- Tak jak myślałem - naczelnik zmrużył oczy zadowolony z siebie, że jego domysły okazały się prawdziwe. - Nie wiem dlaczego, ale przy niej się kontrolujesz i nie chcesz walczyć. Bardzo ciekawe. - Zaśmiał się niepokojąco.
- Jeśli ją tkniesz... - warknął chłopak, kontrolując się, aby się nie przemienić.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości