Równina Maurat[Stare Miasto] Bunt

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

"Nie, nie, nie... To wszystko nie tak!" - zrozpaczona Belia , poczęła szukać nowej szansy, tym razem gubiąc się we własnych myślach, a jednocześnie tracąc z wzroku zarówno Siwca, jak i Geweina...
Była zadowolona z faktu iż tłum podążył za jej wolą, a obcy łowca bezwiednie ściągnął na siebie uwagę protestujących. To była doskonała okazja, jeśli nie do zabicia go, to pozostawienia na pastwę losu chłopów i ucieczkę. Pal licho ucieczkę... mógł zmęczyć się podczas walki, dzięki czemu wilk miałby przewagę nawet w ludzkiej postaci! Tak bardzo ułatwiła mu zadanie, a mimo to ten głupiec sądził, że łowca nagród zmieni o nim zdanie?! Pozostawał dla niego potworem! Mężczyzna o beznamiętnym spojrzeniu, zimnym i wyrachowanym, pewnym siebie, był zamknięty na szersze postrzeganie świata. Dla niego potwór to każdy nie-człowiek, rasa agresywniejsza i mająca przewagę nad zwykłymi ludźmi. Uciemiężony się znalazł!
Wściekły tłum powoli zbliżał się do wroga publicznego numer jeden, największy i najsilniejszy z nich już wyszedł na spotkanie z Siwcem. Dwie kobiety strzelały z daleka z procy, celując w głowę przeciwnika, a trzech czy czterech mężczyzn, odzianych w stare, przetarte skórzane zbroje, okrążyło swoją niedoszła ofiarę. Do pewności, kilku innych zajęło się także okrążaniem Geweina, widząc, iż ten staje po stronie ich wroga. Nie mieli więc skrupułów, by na niego natrzeć. Pozostali dopingowali swoich pobratymców, wydawali dzikie okrzyki, które trudno już było sklasyfikować jako ludzkie...
Ci ludzie, chociaż nie byli prawdziwym zagrożeniem dla wprawnego wojaka, mogli ich osłabić swoją liczebnością, która była ich jedyną przewagą. Nie byli wyszkoleni, sprytni, ani specjalnie uzbrojeni, ale śmiertelny cios można zadać nie tylko świeżo wypolerowanym mieczem.
W pokusie wezbrała złość. Miała ochotę cisnąć magią wprost w serce tak przeciwnika, jak i sprzymierzeńca, chociaż teraz nie miała już pewności, czy wilk uważa ją za wspólniczkę. Cholerna duma, którą mężczyźni nazywają honorem! W swej arogancji, Belia zapomniała, że nie wszyscy mają w naturze ucieczkę na pierwszym miejscu, a w tym wypadku mogli nawiązać korzystną współpracę... Kto wie, jak skończyłby się pojedynek mężczyzn, gdyby nie wezwała tutaj tego rodzaju pomocy, który okazał się być niewypałem...
Belia postanowiła skorzystać z magii raz jeszcze. Nie miała innej możliwości. Musiała jakoś zareagować. Nie wiedziała już, co jest jej prawdziwym celem. Czy wciąż było to ratowanie swojego obrońcy? Tchnęła w Geweina moc. Aura pewności siebie w walce, pewne ruchy, doskonała technika. Zmęczenie czy niepokój odeszły, pozostawiając jaśniejsze spojrzenie na rzeczywistość. Atrybuty te pozwalały reagować odrobinę szybciej. Gewein mógł podejrzewać, że czasowy "dar" motywacyjny otrzymał od Belii, ale kobieta dawno zniknęła z jego pola widzenia. W tej dziedzinie magii była dość potężna. Mogła długo utrzymywać ten stan. A jeśli wilk nie chciał jej pomocy, jeśli chodzi o osłabianie łowcy, to być może przyjmie ten podarunek z większą aprobatą?
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Gewein poczuł otaczającą go aurę. Jej moc przepełniała każdą jego komórkę. Czuł się jeszcze większy i potężniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Pomimo danej mu mocy, nie wykorzystywał jej w całość. Jego ciosy były na tyle silne by przebić gardy, jednak nie wyprowadzał głębokich cięć. Płytkie cięcia ostrza powalały ludzi na kolana, na tyle długo aby utorować mu drogę ucieczki.
-Masz szansę, nie moja sprawa czy ją wykorzystasz. Zwrócił się do łowcy po czym silne wilcze nogi jak i łapy odepchnęły go od ziemi. Wylądował w połowie drogi do nieznajomej. Kiedy podszedł tuż obok niej był już w ludzkiej formie.
-Powiadałaś że szukasz jakiejś bezpiecznej zacisznej kryjówki. Jeśli dalej jesteś zainteresowana zapraszam za mną.
Miejsce w które podążał nie było mu znane. Słyszał o nim z opowiadań karczmarza, który starał się tą informacja wzbudzić zainteresowanie swoich klientów.
Była to średniej wielkość posiadłość, należąca ongiś do samotnego szlachcica, który został zasztyletowany. Podobno przez grupę bandytów. tego dnia nie było w tym domu służby, chociaż nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie "dlaczego". Podobno nie było też nikogo kto mógłby się o posiadłość upomnieć, a biednych mieszczan nie było na nią stać. Dlatego też stała pusta. Lokum to wydało się to Geweinowi być najlepszym miejscem na przeczekanie tego wszystkiego.
Wprawdzie z opisu Karczmarza wiedział gdzie znajduje się rzekomy dom, ale odnalezienie właściwej drogi zabrało mu sporo czasu. W końcu jednak jego poszukiwania zostały wynagrodzone sukcesem. Po chwili stawiania oporu, masywne drzwi ustąpiły, zapraszając przybyszów do wnętrza.
Gewein od razu skierował się ku kominkowi, aby jak najszybciej go odpalić. Czynność ta poszła mu nader sprawnie, gdyż drewno w srdoku było wyschnięte na wiór. Kiedy ogień przyjemnie palił się już pomiędzy cegłami, Gewein zabrał się za zwiedzanie kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia i zjedzenia.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Belia była przekonana że wilk nawet samotnie byłby zdolny rozprawić się z całą bandą. Siwiec również. Nie miała wyrzutów sumienia z powodu tego, iż poddała tak dużą grupę ludzi okrutnemu losowi. Zrobiła to tylko po to, by odwrócić uwagę łowcy nagród i dać szansę sobie i Geweinowi na ucieczkę lub zaatakowanie przeciwnika.
Siwiec wyglądał na oszołomionego. Prędko zniknął jej z oczu wśród tłumu mieszkańców, a ona nie wyglądała jego, tylko swojego obrońcy, chociaż wcale nie była pewna czy wciąż mogła tak go nazywać.
O tym przekonała się prędko - człowiek ponownie zmienił swoją formę i doskoczył do niej w mgnieniu oka. A więc to tak? Znów proponował jej schronienie? Tylko czy i tym razem Siwiec ich nie wytropi, albo grupa bandytów nie przerwie im odpoczynku... Nieistotne. Hardo spojrzała na mężczyznę i przytaknęła głową pewnie. Chciała się stąd zmyć - nieistotne, jaki mężczyzna miał plan. Z jego strony nie groziło jej zagrożenie, tyle jej na razie wystarczało. Przygryzła dolną wargę, szukając wzrokiem człowieka w zbroi, ale ponieważ nie mogła go znaleźć - odwróciła się w stronę Geweina, który ruszył na główną ulicę i wyraźnie wiedział, czego szukał. Ruszyła za nim, a wychodząc z alejki, ostatni raz na nią spojrzała - jakby chciała zapamiętać to miejsce. Potem nie odwracała się już za siebie, pozostając tylko czujną.
Niby nie szli długo, ale milczenie doskwierało Belii, która będąc z kimkolwiek w towarzystwie, nie potrafiła zbytnio trzymać gęby na kłódkę. Teraz jednak było inaczej - jakby niezręcznie, nie wiedziała, od czego zacząć. Nie znała miasta, nie znała drogi, ani celu, zawierzyła wiec Geweinowi chwilowo swój los, oddając się ograniczonej medytacji.
Omiotła wzrokiem posiadłość i weszła przez drzwi za towarzyszem. Nie czekała, aż rozpali w ognisku - zabrała się za przeszukiwanie opuszczonych już dawno pomieszczeń. W ciszy przeglądała szkatułki, szufladki i szafy, szukając raczej czegoś cennego i rzadkiego, niż pożytecznego na chwilę obecną. W jednym pokoju znalazła tylko drobny szafir, który skryła w małej kieszonce spodni, skrytą pod płaszczem. Przeszukała tylko parter, a później wróciła do pokoju z kominkiem i rozsiadła się wygodnie w fotelu, celebrując chwilę spokoju. Płaszcz odłożyła na oparcie i wbiła posępny wzrok w ogień. Nie spodziewała się zbyt wielu pytań ze strony Geweina, ale może czymś jeszcze ten człowiek ją zaskoczy?
- Czego szukałeś w mieście? Jesteś stąd? - zapytała, kiedy i on wrócił do pokoju. Odwróciła głowę w jego stronę, licząc, że uniknie pytań o magię i resztę. Każdy mógł być tutaj kimkolwiek... chyba spotkanie demona, anioła, czy zmiennokształtnego nie było niczym nadzwyczajnym? A jednak, bała się jego reakcji na własne pochodzenie. Był jej jedynym sprzymierzeńcem.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Wilkołak krzątał się chwilę po kuchni, kiedy to z salonu a dokładnie z fotela który stał tuż obok kominka. Dobiegł go głos nieznajomej, a może już znajomej, której imienia po prostu nie znał. W pierwszej chwili zawahał się słysząc pytanie, nie wiedział czy może zaufać jej na tyle aby wyjawić jej prawdziwy cel podróży. Co prawda z drugiej strony... Nawet jeśli jej to wyjawi, cóż mogła by zrobić z tym faktem.
-Poszukuje pewnej osoby która niegdyś uratowała mi życie. Z tego co mi wiadomo tytułuje się on mianem Kindragos, i mieszka gdzieś w tych stronach.
Sam nie był pewny ile w tych słowach było prawdy, pomimo żmudnych poszukiwań do tej pory nic ciekawego nie udało mu się odkryć. Od pewnego czasu zaczął nawet powątpiewać czy taka osoba w ogóle istnieje. Co prawda na świecie żyło wielu pustelników lub tego typu ludzi, lecz taki który nikomu nie był znany...
-Bestia ta pod postacią czarnego leviatana, wyciągnęła mnie z samego środka nacierających w moją stronę demonów.
Westchnął głęboko powoli zbliżając się ku siedzącej przy ogniu.
-Aura która wtedy od niego biła, potężny powiew śmierć, zła i wszystkiego złego co może wyobrazić sobie ludzki umysł. Co prawda tylko dzięki niemu, jego demonicznej magii teraz tutaj stoję.
Postać mężczyzny zawisłą tuż nad głową rozmówczyń, pokryte bliznami ręce Geweina położył jej na kolanach lekko zdobioną srebrną tacę.Na tafli zebra tak wypolerowanego, aż można by było się w nim przejrzeć, spoczywała wielki kawał suszonego mięsa a tuż obok kubek z wodą. Obrócił drugi fotel który stał nieco dalej w stronę nieznajomej, najprawdopodobniej aby lepiej ją widzieć. Wygodnie rozsiadając się w nim, wyciągnął fajkę z wewnętrznej kieszeń i odpalił.
-A więc powiadałaś że jak się nazywasz.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Belia zastanawiała się, ile prawdy jest w tym, co mówił mężczyzna, wpatrując się w trzaskające płomienie w kominku. W pokoju robiło się coraz cieplej, a za brudnymi oknami jaśniało słońce, chociaż jego promienie ledwo przebijały się do środka. Panował więc mimo wszystko klimat nieco cieplejszy i jaśniejszy od mroku, a głównym źródłem światła był ogień.
Kobieta obróciła szyją w każdą stronę, by rozprostować kark, po czym założyła lewą nogę na prawą. Schyliła się i sięgnęła do niewielkiej, skórzanej torby, którą zwykle nosiła przy sobie - bogowie wiedzą, co chowała w środku, bowiem Gewein z pewnością nie miał szans na dostrzeżenie czegokolwiek z takiej odległości. Belia pochwyciła zręcznie spłaszczony flakonik, odkręciła go i podała wilkowi, pochylając się ku niemu.
- Masz za sobą więcej przygód, niż niejeden łowca nagród. - odparła miękko z lekkim uśmieszkiem i tajemniczym spojrzeniem utkwionym w bliznach mężczyzny. Coś w jej głosie świadczyło o podziwie dla rozmówcy. Usiadła z powrotem w fotelu dopiero, kiedy Gewein wziął flakonik z przezroczystym, choć ciemnym płynem w środku.
- Wydawało mi się, że się przedstawiałam. Proszę mi wybaczyć. - odrzekła teatralnie i natychmiast zerwała się na nogi, stając przed Geweinem. Ukłoniła się dwornie, pochylając jednocześnie głowę, pozwalając przy tym, by falowane włosy zsunęły się po ramionach w przód.
- Jestem Belia Lucia i nie pochodzę z tych stron, co już wiesz. Potrzebuję przewodnika i... schronienia. Ale przede wszystkim muszę wydostać się z tego przeklętego miasta, bo nie lubię być tam, gdzie są też kłopoty. - uniosła głowę, po czym wyprostowała się i usiadła znów w swoim fotelu. Zachęciła mężczyznę, by napił się trunku lekkim skinieniem głowy.
- Wino z najsłodszych, letnich owoców. Na początek dobrej znajomości. - na jej twarzy znów pojawił się uśmiech, tym razem cieplejszy i bardziej przyjazny. Chciała wzbudzić w nim zaufanie tak swoim zachowaniem, jak i otwartością i podarunkiem. Prawda była taka, że póki się nie przedstawiła, wiedział o niej mniej, niż ona o nim - jeśli chciał, mógł to teraz wykorzystać i zapytać ją o cokolwiek.
- A więc ten, którego szukasz... jest jakąś bestią? Jeśli chcesz, możesz powiedzieć mi to, co o nim wiesz. Spróbuję Ci pomóc. Swoją drogą... Jak to się stało, że walczyłeś z demonami? - na ostatnie słowo jej głos delikatnie zadrżał, ale dla przeciętnego człowieka nie dało się wyczuć żadnej różnicy.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Gewein wzdrygnął się na pytanie o Kindragosa. Przed oczami ukazała mu się postać czarnego smoka, który chwyta go w swoją łapę i wyciąga z samego środka walki. Pamiętał go jakby to było wczoraj, pokryta czarnymi łuskami skóra, odbijająca promienie księżyca...
Wielkie błękitne oczy emanujące magiczną energię, wzrok który przeraziłby niejednego śmiałka.
-Bestia o której mówisz jest smokiem, ciemnym jak noc, straszniejszym niż setki rycerzy. Z postury nie wydawał się być potężnym, smukłe wychudzone ciało nie przywodzące na myśl bestii która stoczyła wiele walk. Nie dane mi było jednak bliżej go poznać...
Przez cały ten czas obracał on w rękach fiolkę którą podarowała mu Belia, bo tak też miała na imię. Długo zastanawiał się czy wypić podarowany mu eliksir. Czy przypadkiem nie postanowiła go teraz otruć, ale co by ty osiągnęła. No cóż raz się żyje, pewnym ruchem przechylił butelkę, pijąc zawartość do dna.
-Co do walki z demonami, to raczej przypadek natknąłem się na nie przeczesując stary opuszczony zamek. W sumie nigdy nie zastanawiałem się nigdy co one tam robiły.
Wilk pochylił się nieco do przodu wbijając wzrok w Belię. Jego wyraz twarzy drastycznie zmienił się w nieco poważniejszy.
- Zauważyłem że zadajesz dużo pytanie nie mówiąc nic o sobie. Co prawda dla mnie nie jest to problemem, jednak jeśli szukasz przewodnika może to działać na twoją niekorzyść.
Chociaż słońce dopiero wstało, Gewein poczuł się nieco senny. Może był to efekt eliksiru a może tylko fakt iż całą noc spędził na szlajaniu się po mieście. Uniósł się z fotela, kierując wzrok na schody prowadzące ku wyższemu piętru. Stojąc na półpiętrze obrócił się jeszcze w stronę salonu.
-Wyruszam wieczorem, jeśli chcesz możesz się zemną zabrać. Przynajmniej przez pewien czas będę mógł ci towarzyszyć.
Po czym skierował się ku sypialni.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Belia przysłuchiwała się z nieukrywaną ciekawością opisowi smoka. Czarny, potężny i... czy coś jeszcze o nim wiadomo, oprócz tego, że uratował dawno temu człowieka-wilka od tysięcy demonów? Kobieta próbowała dowiedzieć się z opisu czegokolwiek więcej, ale nie sądziła, że mogłaby pomóc Geweinowi. Zasięgnęła delikatnie do jego myśli, by spróbować zobaczyć tę bestię, ale niewiele było szczegółów w tym obrazie. Nie znała tutejszych ludzi, nie znała okolicy... Praktycznie nie było szans, że uda im się go odnaleźć. Postanowiła porzucić na tę chwilę temat, skoro nie mogła wysnuć żadnych wniosków - do czasu.
Skrzywiła się delikatnie, acz szybko poprawiła grymas na olśniewający uśmiech. Ten alkohol był dobry, słodki i... powalająco mocny. Ale przecież to człowiek wilk... A wilkołaki zwykle miały mocne głowy. Zwykli mężczyźni padali po dwóch łykach tego trunku. Belia wyciągnęła dla siebie kolejną fiolkę tego samego alkoholu i upiła łyk, nieznacznie tylko uszczuplając zapas w buteleczce. Wiele za niego zapłaciła... Czy raczej zapłaciłaby, gdyby nie fakt jej nadzwyczajnych zdolności.
Odwróciła wzrok, kiedy zwrócił jej uwagę na to, iż praktycznie jej nie zna - zaś ona wypytuje go podejrzanie za wiele. Gewein miał zamiar się wyspać... i słusznie, ale wieczorem w głowie może mu jeszcze szumieć.
- Odpowiem na prawie każde pytanie, jeśli interesuje Cię moja banalna przeszłość. Nie ma nic, czym mogłabym się pochwalić. Nie przeszukuję starych zamków, raczej bywam w tych zamieszkałych i zadbanych. Nie szukam przygód, jak zapewne zauważyłeś. To raczej one odnajdują mnie. - uśmiechnęła się półgębkiem, po czym także wstała i udała się na piętro posiadłości. Czuła, że po długiej wędrówce w to miejsce, musi odpocząć. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa już w trakcie odnajdywania tej posiadłości, a teraz, po dawce dobrego wina, dopadło ją także ogólne znużenie. Belia położyła się w największym łożu, jakie tylko znalazła w domu, przetrzepała kołdrę i poduszki z kurzu, po czym okryła się nimi i czujnie zasnęła. Wciąż miała w pamięci człowieka w zbroi, który bezwzględnie chciał zabić Geweina... nie należy zapominać tego człowieka.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Tego dnia Gewein nie na długo zamknął oczy, Dręczony koszmarami starał się chociaż w niewielkim stopniu wypocząć. Było już dawno po południu, kiedy udało mu się zasnąć. Nie wiadomo jak nazwać jego sen, wizją, podróżą astralną, wieloma określeniami można by go nazwać.
Był on zaś świadomy, dryfował gdzieś w nicość. Dookoła ani jednego elementu w który szłoby wbić wzrok, każda spędzona tak chwila była dla niego wiecznością, której nie mógł znieść. W pewnej chwili tuż ukazała mu się para oczu, Błękitne gadzie ślepia przewiercające go na wylot oraz zarys smoczej sylwetki. Postać doskonale komponowała się z ciemnością dookoła, prawie jakby była częścią otoczenia. Bestia uchyliła nieco paszczę, wypuszczając obłoki obłoki niebieskiego dymu po obu jej stronach.
-Witam cię ponownie, Wilku. Zabrzmiał głos, który o dziwo nie dochodził od smoka a jakby z każdej możliwej strony. Gewein czół symfonię dźwięcznego i po cześć kojącego damskiego głosu.
-Nie sądziłam że z taką determinacją i poświęceniem będziesz próbował mnie odnaleźć. Jeśli tak bardzo tego chcesz pomogę ci nieco.
Oczy smoka nieco się przymknęła jakby w grymasie skupienia.
-Posłuchaj mnie uważnie ponieważ nie zostało nam zbyt wiele czasu. Podążysz do... Doliny Umarłych następnie odnajdziesz kanion oraz wieżę na jego końcu. Niewątpliwie ją rozpoznasz, trudno jej nie zauważyć.
-Bądź jednak czujny mój wilczku. Dodała nieco ironicznie. Kobieta z którą podróżujesz wydaje się nie groźna aczkolwiek pozory mylą.
Na koniec wymazała ona jeszcze kilka wspomnień z pamięci Geweina, pozostawiając strzępkowe fakty, mianowicie gdzie ma się udać.
Obudził się kiedy słońce było już blisko horyzontu, tak to była najlepsza pora na podróż poza mury miasta. Czym prędzej, popędził w dół schodów. Rozglądając się po całym salonie.
-Belia! wykrzyczał a jego głos rozniósł się po całym domu. -Tej nocy chcę być już poza granicami tego przeklętego miasta.
Pomimo ostrzeżeń postanowił zabrać ją ze sobą, nie wiedział dlaczego ale pasował mu towarzystwo Beli.
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Nim zasnęła, chwilę jeszcze czuwała z zamkniętymi oczyma. Wciąż nie mogła zaufać wilkowi, mimo, iż był jej jedynym sprzymierzeńcem. Jakże mogłaby mu w pełni zaufać, skoro ledwo się znali? Nie zdążyli nawet na spokojnie porozmawiać, co więcej - na długie rozmowy wcale się nie zanosiło. Gewein był człowiekiem małomównym, acz z honorem. Jej brak było honoru, uciekała się do podstępów i magii, ukrywając prawdziwą osobowość. Tylko dwie osoby jak dotąd odkryły jej prawdziwe "ja".
Właśnie dlatego w głębi serca nie chciała szukać smoka. Wielki, oskrzydlony gad wiedział, kim była i co potrafiła. Nie obawiała się jego potęgi, ale tego, że znów będzie musiała uciekać. Bo kto o zdrowym rozsądku miałby ochotę być przy takim charakterze jak ona? Ba! Żeby tylko o charakter chodziło! Belia tłumaczyła swoje zachowanie odrzuceniem przez społeczeństwo. Obawiała się tego skrycie, nigdy otwarcie nie przyznając tego faktu nawet przed sobą.
Kiedy w końcu zapadła w sen, przespała parę ładnych godzin. Obudziła się, nim zaszło słońce - i zanim przebudził się jej towarzysz. Przeszukała piętro w poszukiwaniu jakichś zapasów, tym razem nie pragnąc dla siebie błyskotek... trafiła jednak na pewną bransoletę. Była wykonana z białego złota, wyglądała na delikatną, ale okazała się być wyjątkowo mocna. Pokusa, nie mogąc się powstrzymać, przymierzyła ją; kiedy tylko poczuła zaskakujący chłód metalu, poczuła, że od błyskotki bije silna magia, chociaż częściowo przez kogoś zakamuflowana. Bransoleta wczepiła się w jej nadgarstek i zraniła, aż kilka kropel krwi wypłynęło z delikatnej skóry. Na moment Belię ogarnęła taka słabość, że nie była w stanie utrzymać wyglądu kobiety, jednak szybko zreflektowała się i przyjęła poprzedni wygląd. Krew została wchłonięta przez magiczny przedmiot... Kobieta z przerażeniem stwierdziła, że nie była w stanie go ściągnąć. Opanowała panikę, która zaczęła ogarniać jej myśli.
Potem upewniła się, że Gewein jeszcze śpi, po czym zeszła na dół i przygotowała wałówkę na podróż. Serce wciąż biło mocno w jej piersi, kiedy wilk się zbudził.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Zanim słońce całkowicie zaszło, dwójka podróżników była już w trasie. O dziwo nie kierowali się w stronę bramy wyjściowej, Gewein obrał za kurs zachodnią cześć miasta. Szybko gęste i zabudowane uliczki zastąpiły nieco bardzo zalesione tereny. Było już ciemno kiedy trafili do domu a raczej nory z dobudówka przypominającą stodołę. Z wnętrza słychać było ryki nie przypominające zwykłem człowiekowi żadnego znajomego zwierzęcia. Kiedy zbliżyli się nieco bardziej do jamy ze środka wyłoniła się postać, niski umięśniony mężczyzna z długo popielatą brodą.
-Niech mnie młoty biją! Zawołał, przecierając oczy jakby ze zdziwienia. Czyż to nie czarny wilk, coś tu porabiasz!
Obaj mężczyźni rozłożyli ręce w powitalnym uścisku. Krasnolud szybko dostrzegł towarzyszkę Geweina. Zaczesując brodę, szybko doskoczył ku niej.
-Witam, piękną damę. Zwą mnie Noren... Du usług.
Jako iż czas nie był po stronie Geweina, nie czekając długo skłonił się ku zmianie tematu. Przykucnął już obok Krasnoluda obejmując go ręką.
-Bo wiesz... zaczął niepewnie.
-Znowu pożyczyć chcesz mojego wierzchowca a pewnie nawet dwa. Dodał wskazując na Belie. Niech i ci będzie jednak, zostać na kolację musicie. Geweinowi nie koniecznie spodobał się pomysł z kolacją jednak szaro-brody ciągle nalegał. Począł nawet wymieniać nowe rodzaje jadła i piwa które udało mu się zdobyć.
-Niech ci będzie, Jeśli moja towarzyszka się zgodzi możemy trochę u ciebie zabawić. Oznajmił kierując wzrok na Belie. Nieco było mu wstyd iż musisz przerzucić wybór na jej barki...
Awatar użytkownika
Belia
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Belia »

Część podróży przebiegła im w milczeniu. Belia za wszelką cenę starała się nie mówić za wiele w trakcie krótkich odpowiedzi, bo czuła, że głos może jej się załamać. Bransoleta wpiła się w jej nadgarstek i regularnie raniła go, spijając krople krwi. Pokusa niemalże wyczuwała głód zimnego metalu, dawnej potężnej magii zaklętej w tym niepozornym przedmiocie. Nie dawała jednak po sobie poznać, że coś jest nie tak.
Miała na sobie kamuflujący płaszcz i duży kaptur, który dokładnie zakrywał jej twarz. Co prawda, w obecności Geweina nie musiała się już tak ukrywać, ale wolała pozostawać w cieniu i nie rzucać się w oczy. Kiedy w końcu udało im się opuścić mury miasta, kobieta odwróciła się w jego kierunku i ze złością kopnęła nieduży kamień u jej stóp w kierunku bramy. Tak zamanifestowała swoje złe doświadczenia z tym miejscem, a w duchu poprzysięgła, że nigdy już go nie odwiedzi. No, przecież z każdym krokiem będą oddalać się od miasta.
Gdyby nie podejrzane echa dźwięków lasu i istot, które mogły się okazać znacznie potężniejsze od ich dwójki, z pewnością udali by się dalej lub spali pod gołym niebem... Szkoda - przebyliby więcej drogi w krótszym czasie.
- Witaj, Norenie. - uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie, a jej głos wydał się być bardziej dziewczęcy i słodki. - Na imię mi Belia. Dziękujemy za możliwość spędzenia nocy w bezpiecznym domu. - odparła szczerze, zerkając przy tym na Geweina. Nie, nie tyle zrzucił na nią ciężar decyzji, co raczej sam nie chciał zostawać u przyjaciela dłużej. Ale, jako, że Belia uwielbiała wygodę i luksus, to z ulgą przyjęła propozycję krasnoluda, być może trochę krzyżując plany wilka, ale przecież... nigdzie im się nie spieszyło. A przynajmniej nie jej. No i dom krasnoluda nie zaliczał się do luksusów, umówmy się. Mimo to, łóżko i koc były lepsze od prowizorycznego posłania na trawie, które kobieta już miała w myślach.
Kolacja minęła spokojnie, nawet całkiem miło. Noren mówił dużo, a cała trójka zasnęła dość późno, śmiejąc się głównie z ciekawych przygód krasnoluda. No, i strawa była przednia. Przyjaciel wilka oddał im jeden przestronny pokój, w którym mogli się wyspać, aż do samego świtu, rzecz jasna, by zaraz pożegnać się i wyruszyć dalej.
W nocy Belia mówiła przez sen słowa w niezrozumiałym języku, który nie pasował do żadnej istoty chodzącej po tym świecie. Jednocześnie jej skóra pokryła się zimnym potem, a oddech stał się szybki i nieregularny. Wypowiadając słowa, czuły na magię osobnik wyczułby dziwne, groźne jej drgania w powietrzu. A potem zapadła cisza, cisza kompletna i nienaturalna. Belia nie była nawet świadoma tego zdarzenia, a może i wilk niczego w nocy nie usłyszał...
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Tej nocy, prawie jak każdej innej, Gewein nie mógł zasnąć. Dręczony koszmarami co jakiś czas przebudzał się zlany potem. Co jakiś czas do jego uszu dochodziły dźwięki wydobywające się z szopy. Kiedy zbudził się wczesnym rankiem Belia jeszcze spała. Neron wybył z domu, pewnie nakarmić wierzchowce. Czym prędzej wilk, ubierając się wcześniej ruszył za krasnoludem. Dogonił go w połowie drogi do szopy, łapiąc za ramię.
-Czy ona... zaczął nerwowo zaciskając dłonie na czarnym zdobionym pasie. Krasnolud z uśmiechem który przez cały czas od wczorajszego dnia, nie znikał z jego twarzy. Wyprostował się, dłonią przeczesując długą szarą brodę.
-Nie... Nie mieszka z resztą. Każdego dnia wybywa nad jezioro tam gdzie się rozstaliście. Pewnie jeśli teraz tam się udasz... Wilk przerwał mu lekkim skinieniem dłoń. Jakby wiedział co chce mu zasugerować krasnolud.
-Zaopiekuj się Belią do mojego powrotu. Dodał znikając pomiędzy drzewami zagajnika. Przemierzał leśne ostępy jakby znał każdy ich zaułek, w mgnieniu oka znalazł się tuż nad brzegiem jeziora.
Negros w tym czasie zdołał już nakarmić wierzchowce i udał się w drogę powrotną. Drzwi lekko zaskrzypiały kiedy krasnolud wślizgnął się do środka. Chwilę później na drewnianym stole na środku izby, wylądowała taca ze śniadaniem.
-Panienko, wstałaś już! Śniadanie stygnie!
Wilk chociaż w ludzkiej postać powoli zbliżał się do Bestii. Która akurat nachyliła się by zaczerpnąć łyk wody z jeziora. Kiedy był już niemal o krok od zwierzęcia...
-Jasno-skrzydła...
Orla głowa obróciła się w jego stronę, a przednie szpony uniosły się ku górze. Białe niczym płatki śniegu skrzydła niemalże, nie przewróciły Geweina. Kiedy Bestia opadła już na ziemię, odważnie podeszła do niego. Nastawiając grzbiet ku niemu, jakby w geście miłego przywitania.
Było już nieco po południu kiedy Gewein wrócił przed dom Negrosa, na grzbiecie Jasno-skrzydłej. Gryfica wyprostowała się, wyglądając przy tym jakby chciała pokazać swoje piękno a zarazem siłę. Zastygając w tej pozycji oczekiwali nadejścia krasnoluda.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości