Równina Maurat[Na wschód od Meot] Cieszmy się, bawmy się

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

[Na wschód od Meot] Cieszmy się, bawmy się

Post autor: Dżariel »

        To był wielki dzień, radosny dzień. Lato minęło, a było ono w tym roku bardzo łaskawe dla mieszkańców Nawii, niewielkiego miasteczka na wschód od Meot, nie przyniosło ono susz ani powodzi. Pola obrodziły, a spichlerze przy gospodarstwach były wypełnione plonami pod sam sufit. Teraz nadszedł czas świętowania - tego dnia rozpoczynały się dożynki.
        Pogoda dopisała, bo chociaż lato miało się już ku końcowi i aura powoli zaczynała przypominać tę jesienną, od kilku dni nie padało i nic nie wskazywało na to, by stan ten miał się zmienić w przeciągu najbliższych dni. Od rana więc na rynku trwały przygotowania do zabawy - mężczyźni zbijali drewniany podest dla grajków i tancerzy, kobiety zaś znosiły pieczone całą noc ciasta i pieczołowicie przygotowywane dekoracje z kwiatów i zbóż. Każdy bard, który przejeżdżał ostatnimi czasy przez Nawię, zatrzymywał się tu, aby uświetnić zabawę swoim występem, teraz więc w każdej karczmie i na każdym rogu słychać było brzdąkanie cytr, lutni i dźwięki piszczałek. Niektórzy artyści przygrywali, aby pracujący przy organizacji festynu ludzie mieli więcej zapału do pracy, inni zaś jedynie stroili swoje instrumenty, oszczędzając siły na później. Atmosfera szczęścia i zabawy udzielała się każdemu, bez względu na to, czy był to miejscowy, czy też podróżnik.

        Dżari pojawił się w Nawii trzy dni wcześniej. Od razu wzbudził sensację wśród mieszkańców miasteczka - chyba żaden z nich nie widział do tej pory anioła, a w każdym razie nie takiego, który otwarcie ukazywałby swoje skrzydła. Chociaż niektórzy się go z początku obawiali, jako czegoś nieznanego i tajemniczego, szybko zdobył sympatię lokalnej społeczności, a niektórzy nawet zaczynali szeptać, że jego pojawienie się to znak, co jednak miał symbolizować - tego już nie potrafili powiedzieć, byli jednak pewni, że coś dobrego. Zachęcany na każdym kroku, aby został chociaż do końca festynu, uległ. Po prawdzie nie miał nic lepszego do roboty - wszelkie ślady bytności Dżariela w Alaranii, jakie do tej pory odkrył, urywały się nagle i niemożliwe było podjęcie poszukiwań. Przez ostatnie tygodnie Dżari kręcił się w kółko i szukał informacji - pytał w karczmach o jakieś niespotykane zjawiska, tajemniczych podróżnych bądź po prostu o osoby, które wyglądałyby jak jego przyjaciel. Te kilka dni, które miałby spędzić w Nawii, niespecjalnie przekreślały jego plany, gdyż po prostu takowych nie miał, a kto wie, może akurat coś wydarzy się w miasteczku, coś, co pozwoli mu podjąć swoją misję?
        Anioł nie brał czynnego udziału w przygotowaniach do festynu - każdy mieszkaniec wioski traktował go jak gościa i chociaż Dżari parokrotnie oferował swoją pomoc, czy to przy noszeniu desek czy ustawianiu stołów, za każdym razem uprzejmie mu odmawiano. Nie mając żadnego konkretnego zajęcia, ale też nie chcąc przeszkadzać, Dżari usiadł pod jednym z domów i wystawił twarz do słońca. Nie za długo nacieszył się spokojem - wkrótce pojawiła się przy nim dwójka dzieciaków, których zainteresowanie mężczyzną ze skrzydłami było silniejsze, niż strach przed nieznajomymi. Anioł otworzył jedno oko, gdy usłyszał przed sobą ich ciche głosiki. Uśmiechnął się, a stojące przed nim dziewczynki pisnęły, pewnie z powodu światła, jakie biło z jego źrenic.
        - Cześć - przywitał się z nimi pogodnym głosem. - Jestem Dżari. Gdzie są wasze mamy?
        Dziewczynki wskazały aniołowi jedną z kobiet, które przygotowywały dekoracje na festyn. Dżari skinął głową - skoro kobieta była niedaleko, nie miało sensu, aby odprowadzać do niej jej dzieci, mogły równie dobrze posiedzieć z nim i przynajmniej nie przeszkadzać dorosłym. Anioł w myślach zatarł ręce i na głos zapytał dziewczynki, czy chcą się z nim pobawić.
        Nie minęła godzina, a Dżariego otaczał już wianuszek dzieciaków - nikt ich tu nie przyprowadzał, same przychodziły, ośmielone obecnością towarzyszy zabaw. Anioł z pokorą przyjął funkcję niańki dla tej małej grupki, aby chociaż trochę być pomocnym w trakcie przygotowań. W gruncie rzeczy nie było to trudne zajęcie, chociaż może trochę męczące dla kogoś, kto nie przywykł mówić tak dużo na raz - dzieci zadawały mu miliony pytań, a on nie śmiał odmówić im odpowiedzi. Całe szczęście, młody wiek ma to do siebie, że nie można za długo skupiać się na jednym - wkrótce większość maluchów zaczęła bawić się między sobą, a przy Dżarim została tylko jedna z dziewczynek, które pierwsze do niego podeszły, i chłopiec bawiący się białym sygnetem, który był dla niego tak duży, że mógł go założyć na dwa palce. Anioł nie rozpiął łańcuszka, aby nie zgubić swojego cennego pierścienia, ale nie miał nic przeciwko, by dziecko się nim bawiło. On sam miał zajęte ręce - już dobrych kilka minut grał ze swoją nieletnią towarzyszką w kocią kołyskę. Już trochę bezwiednie łapał kolejne sznurki, wzrokiem wodząc po ludziach zebranych na rynku - zaczynało robić się tłoczno.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Droga nie dłużyła jej się. Podróż, choć zabrała jej szmat czasu, umilana była śpiewem i ciepłymi, późno-letnimi wieczorami, w trakcie których zatrzymywała się przy większych lub mniejszych karczmach na trakcie. Czasem tam zagrała, czasem pojawiała się i znikała niczym duch. Nie obawiała się jednak podróży, ani tym bardziej osób, które mogła spotkać. Znała tą trasę, przynajmniej częściowo - to tą drogą jechała z Meot nad Błyszczące Jezioro. I pomimo, iż pamięć z samego przemieszczania się była pourywana, to mijając kolejne specyficzne punkty rozpoznawała azymuty. Nie musiała ich widzieć - wystarczyło, że wyczuwa aurę konkretnego, starego drzewa albo mija niewyobrażalnie wielki głaz.
        Trochę trudniejszy trakt stał dopiero przed nią, gdy zboczyła z rogi. Nie zamierzała wracać do Meot, rozpoznają ją tam i nie zarobi ani ruena. Zamiast tego, zachęcona opowieścią pewnego handlarza, którego mijała po drodze, obrała kierunek Nawii - niewielkiego miasteczka, w którym w ciągu kilku dni powinien rozpocząć się festiwal kończący letnie zbiory.
        Była już niedaleko pierwszych domostw przemieszczając się wzdłuż pól, gdy zaczęła wyczuwać aury ogromnie zróżnicowanych istot z przeważającą liczbą ludzi - zapewne mieszkańców. Przejechała obok jednej chatki, drugiej, trzeciej i tak nareszcie znalazła się pośród całego zgiełku. Ogrom barw, tańców, radosnych min nie mógł być słyszalny dla Niewidomej, za to doskonale słyszała liczne instrumenty, śpiewy i zabawy. Ludzie świętowali, zgodnie z zapewnieniami handlarza. Świętowali, lub przygotowywali się do świętowania.
        Laura została zatrzymana przez jakąś młodą dziewczynę. Chromej wydawało się, że niesie ona łańcuch z lampionami.
        - Witaj! Może zatrzymasz się u nas? Jutro wieczorem zaczynamy festyn dożynkowy. - Uśmiech i dobre intencje był wyraźnie wyczuwalny w jej głosie, toteż ciężko było Chromej się nie uśmiechnąć.
        - Chętnie! - odpowiedziała Jasnowłosa - Jak mogę wam pomóc? - zapytała ze szczerą chęcią wsparcia, choćby przy najdrobniejszych pracach.
        - Nie ma takiej potrzeby - rzekła nieznajoma aksamitnym głosem. - Wystarczy, że zostaniesz. Patrz - tu wskazała dłonią w swoje prawo nieświadoma tego, że jej rozmówczyni jest po prostu ślepa. - Tam jest karczma. Dostaniesz tam pokój, kolację, kąpiel, o ile tylko - zerknęła na instrument pod dłonią Laury. - Byłabyś skłonna bawić się z nami - zachęcająco dodała, a jej sugestywny wzrok skierowany na futerał ze skrzypcami mówił wszystko.
        - Chętnie! - ucieszyła się dziewczyna i, kończąc rozmowę krótkim "dziękuję" skierowała koła wózka ku wskazanej gospodzie.
        Zbliżając się do niej wyczuła pewną nietypową jak na to miejsce aurę. "Anioł? Co on tu robi?" zdziwiła się, ale postanowiła poznać nieznaną sobie rasę. Skrzydlaty mężczyzna okazał się otoczony przez wesołą gromadkę dzieci, które przekrzykiwały się co rusz nowymi pytaniami i pomysłami zabaw, zaś Pierzasty skrzętnie na nie starał się odpowiadać.
        - A może pobawimy się w chowanego? - zaproponowała Bardka.
        - Ale ty szukasz! - zakrzyknął jeden z chłopców podłapując pomysł, szybko zebrał kilkoro ze swoich koleżanek i kolegów i nakazali liczyć. Laura na głos rozpoczęła odliczanie od dwudziestu w dół, przerywając przy piętnastu.
        - Zmęczony? Mogę jakoś pomóc? - Uśmiechnęła się ochoczo do Anioła i pozostałych przy nim dziewczynki i chłopca.
        Mieszkańcy powoli już kończyli przygotowania sceny i dekoracji. Praca przypisana na ten dzień dobiegała końca i niektórzy zaczynali wracać do domostw.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżari akurat zapatrzył się gdzieś w dal, gdy usłyszał blisko siebie miły, kobiecy głos. Zaraz obrócił wzrok na osobę, która zainteresowała się jego "małym przedszkolem", jak zaczął w myślach nazywać kręcące się wokół niego maluchy. Przed nim, na wózku, siedziała młoda dziewczyna, drobna i cechująca się tą niemożliwą do opisania urodą, którą posiadają kobiety, które dopiero niedawno przestały być dziećmi. Była urocza, Dżari w myślach przyrównał ją do białego kwiatu magnolii, kruchego i nietrwałego, ale cieszącego oko.
        - O! Wygrałaś - zwrócił się do dziewczynki, z którą grał w kocią kołyskę. W dłoniach trzymał splątany kawałek włóczki, którego używali do zabawy. Specjalnie pomylił kolejność łapania sznurków, po pierwsze po to, aby skorzystać z nadarzającej się okazji i uciec od tego zgiełku, a po drugie, żeby zrobić małej przyjemność. Każde dziecko cieszyło się, gdy mogło wygrać z dorosłym, bez względu na to, czy było to uczciwe zwycięstwo, czy też trochę wspomagane, jak w tym przypadku.
        - Lećcie do kolegów, jeszcze ich złapiecie - anioł zachęcił oboje maruderów. Dzieci nie dyskutowały, pobiegły za resztą, która już rozbiegła się po placu. Zabawa w chowanego nie mogła się niestety udać - czujne matki połapały swoje pociechy i trzymały je przy sobie, aby nie oddalały się, gdyż wkrótce czas będzie wracać do domu i kłaść się spać.
        - Dziękuję za ratunek. - Dżari zwrócił się do jasnowłosej dziewczyny, która pomogła mu oderwać się od niańczenia cudzych dzieci. Wstał z ziemi i otrzepał nogawki spodni, przygładził też pióra, która zmierzwił jakiś chłopiec, niedowierzający zapewnieniom, że skrzydła są prawdziwe. Stanął naprzeciw dziewczyny na wózku, nie za blisko, aby mogła swobodnie na niego patrzeć, chociaż zdążył już zauważyć, że ma cały czas zamknięte oczy. Był ciekaw przyczyny takiego zachowania, ale nie zamierzał od tego zaczynać swojej rozmowy - kultura mu na to nie pozwalała.
        - Dzieci i ich entuzjazm to wspaniała sprawa, chociaż na dłuższą metę są strasznie męczące - usprawiedliwił się. Głos miał pogodny, nietrudno było usłyszeć, że nie robił tego za karę. - Mogę poznać imię mojej wybawicielki? Zdaje mi się, że jesteś artystką, przyjechałaś tu na festyn?
        Anioł uśmiechnął się, bardziej do siebie niż do swojej rozmówczyni - zasypał ją pytaniami tak samo, jak jeszcze przed chwilą dzieci wypytywały jego. Aż trochę zrobiło mu się głupio. Nie pytał jednak bez powodu - dostrzegł trzymany przez dziewczynę futerał na skrzypce, to wraz z atmosferą miasteczka nasunęło mu jednoznaczne skojarzenia z wędrowną bardką, których to wyobrażeń bynajmniej nie psuł mu wózek, na którym dziewczyna się poruszała. Jeśli jego przypuszczenia nie były błędne, chętnie usłyszałby jej grę - w miasteczku przebywało tuzin muzyków z lutniami i drugie tyle z gitarami, kilku grało na flecie, a kilku na cytrze, ale nie dostrzegł nikogo, kto dzierżyłby w dłoni skrzypce. To szlachetny instrument, sprawny skrzypek opowie z jego pomocą zarówno rzewną historię miłosną, która będzie wyciskała słuchaczom łzy z oczu, jak i zagra coś bardziej "pod nóżkę", aby ich rozweselić. Pytanie tylko, czy aby anioł nie przeceniał umiejętności nieznajomej.
        - Jestem Dżari - przedstawił się jej, aby nie pomyślała, że jest jakimś chamem. Przez te kilka chwil, gdy zamienili ze sobą raptem kilka słów, rynek mocno opustoszał, gdzieś poznikały rodziny, które brały udział w przygotowaniach, zostało jedynie kilka osób, głównie starszych, zajętych sprzątaniem trocin, poobrywanych liści i innych śmieci, które zdążyły się nazbierać w ferworze pracy. Na następny dzień mieszkańcu mieli pozapalać lampiony, wylec na ulice i świętować udane plony, dzisiaj jednak zapowiadała się cicha, spokojna noc, nie oświetlona kolorowymi światłami lampek, które przez ostatnie dni masowo tworzyły młode dziewczyny - pomysł na takie dekoracje przyniosła jedna z nich, z wesela, na którym była kilka miesięcy wcześniej.
        - Może chodźmy lepiej do jakiejś karczmy, nim zapadnie zmierzch - padła sugestia z ust anioła. Był pewien, że nie ma do czynienia z miejscową, w przeciwnym razie pewnie już by ją kiedyś spotkał. - Później wszędzie będzie tak tłoczno, że nie będzie się dało włożyć zapałki między ludzi.
        Dżari uśmiechnął się do jasnowłosej i jeśli nie usłyszał kategorycznej odmowy, poprowadził jej wózek do jednej z karczm, tej samej, którą wskazała jej lokalna dziewczyna kilka chwil wcześniej. Mieszkańcy doskonale wiedzieli, gdzie w Nawii jest jeszcze szansa znaleźć kąt do spania i miejsce do picia - karczma, do której kierowali podróżnych, była największa w miasteczku i zawsze znalazło się tam miejsce dla jeszcze jednego gościa. Dżari również zajmował tu pokój, a wieczorami siedział i słuchał występów licznych bardów.
        Karczma była budynkiem tak przestronnym, że właściciel mógł sobie pozwolić w niej na odrobinę fantazji. I tak zaraz po wejściu pierwsze, co rzucało się w oczy gości, to niewielki podest dla artystów przy przeciwległej ścianie, przed którym innego koloru deskami wydzielony został parkiet dla tych, których naszłaby ochota na tańce. Bar dostrzegało się później, ale i on robił wrażenie, był wysoki, kamienny, a na półce za ladą stały dziesiątki kolorowych butelek z alkoholami. Stoły i stoliki rozstawiono w losowych miejscach, przez co nie wszędzie dało się przejechać swobodnie wózkiem, Dżari jednak dzielnie asystował jasnowłosej bardce, aby ułatwić jej manewrowanie. Całe szczęście, jeszcze nie było najgorszego tłoku, dało się znaleźć miejsce, aby spocząć. Anioł z reguły lokował się gdzieś w głębi, najlepiej koło ściany, by nikogo nie zawadzić skrzydłami ani nie strącić szkieł z pobliskich stolików. Owszem, mógłby sobie ułatwić sprawę i skorzystać z sygnetu, jednak mieszkańcy Nawii byliby mocno niepocieszeni, widząc go bez skrzydeł.
        - Witam w Dębowej Beczułce, podać coś do picia? - Wystarczyło zatrzymać się chociażby na chwilę, aby zaraz jedna z obsługujących dziewczyn podbiegła się przywitać i zebrać zamówienie. Ta konkretna kelnerka była tu każdego wieczora i zawsze zajmowała się kątem, w którym przesiadywał Dżari, wiedziała więc, czego on sobie zażyczy, a pytanie kierowała do bardki.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Choć nie chciała być wścibska ani natarczywa, to niechcący uśmiechnęła się na słowa Anioła wypowiedziane do dziewczynki. Najwyraźniej w coś razem grali, a Skrzydlaty stracił koncentrację przez pojawienie się Jasnowłosej. Bardzo podobało się jej podejście nieznajomego - doskonale wiedziała, że mieszkańcy nie pozwalają sobie pomagać, zwłaszcza jeśli proponują to goście. Sama też tego doświadczyła. Więc zapewne mężczyzna musiał być przybyszem, może podobnie jak wielu niebian bardem. Nie mógł pomóc innym przy pracach związanych z festiwalem, więc postanowił zaopiekować się dziećmi, aby te jak najmniej przeszkadzały rodzicom. To niezwykle miłe z jego strony. Nieświadomie znowu się uśmiechnęła nie zdając sobie sprawy, że już zwróciła jego uwagę na siebie.
        Dopiero podziękowanie przez niego wypowiedziane przypomniało Laurze, że przed nią ciągle stoi Niebianin.
        - Ratunek? - zdziwiła się nieustannie uśmiechnięta Niewidoma - Nie, to... Znaczy... Chyba powinnam powiedzieć, że nie ma za co? - jej reakcja mogła zdawać się co najmniej dziwna. - Jestem Laura. I nie mów tak, poniekąd sama wciąż jestem dzieckiem - zaśmiała się już otwarcie błyszcząc ząbkami. - zrobiła dłuższą przerwę pozostając w bezruchu. Jej twarz powoli matowiała gdy uśmiech z niej schodził. - Chyba nie powinnam uznawać się za artystkę... Choć, prawda, lubię grać. Do miasta dotarłam dość przypadkiem, jednak chyba zostanę do występów. Jest tu tylu wspaniałych muzyków... - dodała wczytując się w liczne aury uzdolnionych grajków i śpiewaków.
        Kiwnęła usłyszawszy jego imię. "Dżari... Bardzo dźwięczne, podobnie jak Mythia - imię królika, którego Loki dzierżył na ramieniu..." podświadomie porównała je Bardka. Na jego propozycję również się uśmiechnęła. Choć samotność jej nie przeszkadzała, to lubiła czyjeś towarzystwo. W dodatku Dżari wydawał się bardzo miłym towarzystwem, podobnie rozmownym jak ona sama. Czyli niezbyt.
        Już miała ruszać przed siebie, gdy poczuła, że Anioł pchnął jej wózek w wyznaczonym kierunku. Nie protestowała, jednak nie lubiła polegać na czyjejś pomocy. Pozostała milcząca i uśmiechnięta. Nie uważała, że potrzebuje pomocy w tak błahych czynnościach, najwyraźniej Pierzasty postanowił po prostu jej ułatwić dostanie się do karczmy. Muzyczka czuła się mu w tym momencie jak kula u nogi, nie odezwała się jednak słowem.
        Po kilku chwilach znajdowali się już przy stoliku w Dębowej Beczułce, a gdy tylko zajęli miejsca pojawiła się obok nich kelnerka. Jej aura mocno błyszczała, musiała więc być bardzo młoda. Pytanie dotyczące zamówienia wyraźnie było skierowane do Laury.
        - Ja... Nie, dziękuję - odpowiedziała. "Nie mam czym zapłacić" śmiały się jej własne myśli, nie zamierzała jednak nikogo prosić o łaskę. Jutro może uda się gdzieś w okolicy zarobić, wtedy na pewno będzie mogła sobie pozwolić na syty posiłek. Zresztą - jadła niecałe dwa dni temu. Bywało znacznie gorzej, czasem nawet nie miała za co zjeść choćby kolacji przez kilka dni, czasem nawet przez prawie dwa tygodnie. Podobnie może się mieć sprawa noclegu. Nie zamierzała jednak poruszać takich delikatnych tematów.
        Kelnerka spisała tylko coś na kartce. Najwyraźniej Dżari już tu bywał, a co więcej, został zapamiętany, bowiem wyglądało na to, iż dziewczyna doskonale wiedziała, co Anioł chce zamówić. Po chwili odwróciła się.
        - Co ciebie tu sprowadza? - zapytała trochę nietaktownie Laura.
        Na podest właśnie wszedł nieznany Chromej bard. W rękach dzierżył najwyraźniej gitarę. W dodatku chyba był w tej okolicy bardzo znany, bowiem ledwie zagrał pierwsze dźwięki, a wszyscy już doskonale wiedzieli, co chce zaśpiewać. Ba! Nawet śpiewali z nim, bawiąc się i śmiejąc. Nie było to może bardzo głośne, a raczej stonowane i spokojne zabawy. W dodatku większość gości w karczmie była nietutejsza. Laura chwilę wsłuchiwała się w nuty płynące z drgających strun instrumentu wzmocnionych przez pudło rezonansowe, jednak szybko doszła do wniosku, że bard jest już zbyt pijany by starać się grać dla publiki. Zdecydowanie powinien się położyć spać, aby odpocząć i wydobrzeć przed jutrem.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Zakłopotanie Laury, wywołane podziękowaniami anioła, sprawiło, że i on lekko się uśmiechnął. Zaraz jednak to on się speszył.
        - Wyglądasz raczej jak młoda panienka… - powiedział cicho w ramach usprawiedliwienia. W tym momencie chętnie wykorzystałby każdą możliwą okazję i uciekł albo diametralnie zmienił temat, jednak nie było to możliwe. Całe szczęście Laura nie wyglądała na urażoną, nadal była wesoła, chociaż jej uśmiech nieco zgasł. Skromnie zaprzeczyła jego przypuszczeniom, ale on i tak wiedział swoje. Nie musiał czytać jej aury, aby się o tym przekonać, no bo wszak gdyby nie była bardem, czy nosiłaby ze sobą instrument, oprócz którego nie miałaby przy sobie nic więcej?

        Kelnerka nie nalegała, aby Laura coś zamówiła, chyba domyśliła się, że nie ma to sensu.
        - W razie czego wołaj - zaoferowała z profesjonalnym uśmiechem, po czym zwróciła się do anioła. - Dżari, jak zwykle?
        Blondyn w odpowiedzi jedynie skinął głową. Nie był tu długo, a mimo to już zaczynano go pytać “to co zwykle”, jakby zachodził do karczmy dzień w dzień od kilku miesięcy. Składało się na to kilka czynników, pierwszym był sam fakt posiadania przez niego skrzydeł, przez to natychmiast go kojarzono. Drugim natomiast było samo zamówienie: rzadko który mężczyzna bez względu na porę dnia pije mleko z miodem. Wystarczyło więc, aby dwa razy zamówił to samo, by za trzecim kelnerki mogły już zgadywać.
        - Hm… - Dżari mruknął, aby dać sobie chwilę na ułożenie odpowiedzi. Nie uważał pytania za nietaktowne, ale nie chciał też zanudzać Laury zbyt długą wypowiedzią albo jeszcze powiedzieć coś, czego nie chciałaby słyszeć.
        - Szukam kogoś - powiedział w końcu. - Chociaż teraz raczej siedzę w miejscu, urwał mi się trop. Nie słyszałaś może gdzieś po drodze, by ktoś opowiadał, że widział anioła? Albo może słyszałaś o jakiś niezwykłych magicznych zjawiskach?
        W głosie Dżariego pobrzmiewała na zmianę nadzieja i znużenie. Już zbyt wiele razy zadawał to samo pytanie różnym ludziom i z reguły słyszał tą samą opdowiedź - “Nie, nie widziałam. Nie, nic nie słyszałam”. A mimo to dalej pytał i za każdym razem modlił się w duchu, by tym razem ktoś pomógł mu podjąć trop. Sposób, w jaki Dżariel rozpłynął się w powietrzu był mistrzowski, do niego podobny, ale przy tym niesamowicie frustrujący dla szukającego go przyjaciela. ”Co zrobiłeś, że tak bardzo nie chcesz wrócić do nieba?”, pytał w myślach, jakby mag mógł mu odpowiedzieć.
        Przy stoliku znowu pojawiła się kelnerka. Przyniosła dla Dżariego kamionkowy kubek z ciepłym mlekiem i podała mu go prosto do ręki. Już miała wracać do dalszej pracy, gdy zatrzymała się gwałtownie, patrząc na trzymane przez Laurę skrzypce. Wahała się chwilę, w końcu jednak odpuściła i odeszła. Anioł domyślił się, co jej chodziło po głowie, ale na razie milczał. Wysłuchał odpowiedzi Laury i pokiwał smutno głową - nic nowego, dokładnie tak jak się spodziewał. Nawet, jeśli wiedziała cokolwiek i się tym z nim podzieliła, on czuł, że to nie jest właściwy trop. Znał Dżariela praktycznie na wylot, mógł z całą stanowczością stwierdzić, co jest jego dziełem, a co nie. I chociaż z początku po pojawieniu się w Alaranii miał wątpliwości, czy na pewno jego przyjaciel był taki, za jakiego go uważał, szybko wyzbył się złych myśli. Po prostu niektórych rzeczy nie można udawać.
        - Właściciel karczmy dobrze płaci bardom, daje im nocleg i wyżywienie, jeśli tylko zauważy, że ich występ przyciąga nowych gości - zagaił nagle Dżari, gdy milczenie między nim a Laurą trochę za bardzo się przedłużało, a pijany muzykant na scenie zaczął już stanowczo za mocno fałszować. Anioł był chyba jedną z nielicznych osób w karczmie, którym przeszkadzała ta kocia muzyka, reszta zdawała się całkiem dobrze bawić, chociaż ich entuzjazm też powoli słabł. Zaraz niezadowoleni zaczną wołać o jakiegoś nowego wykonawcę. Wtedy możliwe, że do stolika Laury i Dżariego podeszłaby ta sama kelnerka, co kilka chwil temu i poprosiłaby jasnowłosą dziewczynę o występ, w końcu już wcześniej musiało jej to chodzić po głowie, dlatego przystanęła i wahała się.
        - Skoro lubisz grać, może zagrałabyś coś dla nich? - kontynuował anioł, uśmiechając się przy tym ciepło. - Na pewno dobrze cię przyjmą.
        Dżari chciał zachęcić Laurę do występu, ale nie mówił z przesadnym entuzjazmem, który w jego wykonaniu byłby sztuczny i niewiarygodny, mógłby zniechęcić jasnowłosą, a tego anioł bardzo by nie chciał - od początku chciał usłyszeć jej grę na skrzypcach. Był po prostu uprzejmy, lekko uśmiechnięty, jak zawsze szczery w tak oczywisty sposób, że nie musiał nikogo zapewniać o swoich dobrych intencjach. Zresztą, czy ktokolwiek śmiałby wątpić i zarzucać mu zakłamanie? Ludzie myśleli stereotypami, a Dżari był aniołem o złotych włosach i białych jak śnieg skrzydłach, jego oczy jarzyły się błękitem, a głos był łagodny. Nigdy specjalnie nie musiał się trudzić, aby przekonać innych do swoich racji, starał się jednak tego nie nadużywać.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Po reakcji rozmówcy Laura dostrzegła, że jej pytanie nie zostało uznane za wścibskie. Poczuła się nieco swobodniej, jednak na jej twarz przez dłuższy czas nie wracał już uśmiech, a jedynie wysłuchała Dżariego. Gdy ten zadał jej pytanie, podniosła twarz ku górze, jakby chciała obserwować niebo, co było jednak błędnym skojarzeniem wobec niewidomej dziewczyny z zamkniętymi oczami w środku karczmy pod dachem.
        - Jak się zastanowić... - odparła z wcale nieudawanym zainteresowaniem. - To niecałe dwa dni temu spotkałam pewnego jegomościa... Wydawał się niezwykły. Może to jego szukasz? Lokstar miał na imię. Raczej za anioła bym go nie brała, ale miał anielskie pióro na piersi... Jego powinieneś spytać. - Jej głos, w przeciwieństwie do głosu towarzysza, był melodyjny, nieco roztrzęsiony. Źródło jej podekscytowania było oczywiste - siedziała obok prawdziwego Niebianina. Niezbyt często mają taką szansę choćby najsilniejsi mieszkańcy Alaranii, a ona miała tą przyjemność niechcący jednego spotkać.
        Niestety po reakcji Dżariego wywnioskowała, że jej historia nie zainteresowała go, albo może nawet znudziła. Jego mina była zupełnie znużona i zobojętniała, jakby już kiedyś to słyszał. Dlatego Bardka zamknęła swoje wyjątkowo szeroko otwarte tego wieczora usta. Skoro zazwyczaj mało mówi, to czemu teraz tak łatwo było jej nieustannie gadać? Niewidoma, co gorsza, poczuła się jak jedno z tych dzieci, które bawiły się dookoła Skrzydlatego. Natrętna, niedouczona, denerwująca.
        "Denerwująca... Denerwująca..." to ostatnie określenie odbijało się w jej głowie echem potęgując uczucie bezsilności. "Może powinnam dać mu spokój? Najwyraźniej liczył na spokojny wieczór, a ja mu te plany zmąciłam..." zastanowiła się ponownie wyczytując z aury Mleczno-pierzastego szczegóły. Niestety, nie pozwalały jej one dotrzeć do umysłu właściciela emanacji. Toteż spokojnie oparła się na swoim wózku.
        - Chyba cię męczę. - powiedziała najspokojniej na świecie, jakby to była oczywista oczywistość. Tak właściwie to dla niej była to oczywista oczywistość. Mimo ponurego nastroju wysiliła się na drobny uśmiech. Nie był on już co prawda tak promieniście rozświetlający jak poprzednie, jednak zwyczajny człowiek by tego nie dostrzegł. "Tylko on nie jest zwyczajnym człowiekiem...".
        Po kilku chwilach Dżari zagadał do niej o karczmarzu i bardach. "Dobrze płaci? Ale... Nie umiem tworzyć muzyki do tańca..." przemknęło jej przez myśli.
        Pokręciła stanowczo głową wzbudzając burzę jasnozłotych włosów.
        - Niestety, ja potrafię grać tylko wielkie pieśni. - Zrobiła krótką przerwę. - Do słuchania. Nie zabawy - odrzekła zdając sobie sprawę, że to, co wydobywa się z jej ust i spod palców na skrzypcach jest mało skoczne i wesołe. Nie zrobiłaby tym furory, a tym bardziej reklamy. Co więcej, zapewne by zanudziła gości i ich wypłoszyła. A wtedy na pewno zostałaby wyrzucona z karczmy albo nawet i z miasteczka. Nie ma co ryzykować. Dzisiaj już za późno na takie rozmyślania. Może w nocy, kiedy większość gości odejdzie i zostaną tylko koneserzy pięknych historii i nut odważy się spróbować.
        Oczywistym było, że bard na scenie niedługo zostanie zbesztany i siłą ściągnięty z niej. Na razie jednak jego muzykowanie wystarczyło do rozradowania ludzi wewnątrz gospody. No, może poza tymi znającymi się na muzyce. Laura doskonale wiedziała, że jej rozmówca również jest, jeśli nie grajkiem, to chociaż śpiewakiem.
        - A może ty wystąpisz? - zapytała z wielką nadzieją w głosie. Skoro i on tu niedawno zawędrował, musiał tu trafić ze względu na festyn. Musi więc również na czymś pięknie grać, jak większość Niebian. - Mnie przyjmą tylko buczeniem i trzaskającymi drzwiami - dodała z bladym uśmiechem.
        Chroma wyczuła ogromną charyzmę bijącą od Skrzydlatego, jednak się jej oparła. Nawet gdyby go posłuchała, potem żałowałaby tego zarówno ona, jak i karczmarz, Dżari i reszta obecnych. Ona sama też miała na swój sposób dar przekonywania. Jednak nie opierał się on na tym samym, co Wysłannika Pana.
        Jej słowa zawsze wzbudzały troskę i współczucie. A potęgowane jej mimiką i szczerymi uczuciami od niej bijącymi oraz piszącymi się na jej prawie dorosłej twarzy wręcz zapierało dech w piersiach rozmówcom. Skoro przeciętny człowiek zauważał jej nadnaturalny blask, Anioł zauważył go tym bardziej, a nawet dostrzegł coś, czego nawet sama Laura nie dostrzega - jej aurę. Od pierwszego spojrzenia na jej lico wiadomo było jak bardzo cechuje ją empatia i otwartość. Nie ukrywała przecież skrupulatnie tego, co czuła.
        Ona sama najwyraźniej nie oczekiwała pozytywnej odpowiedzi. Miała poczucie wewnątrz siebie, że w najbliższym czasie będzie komuś potrzebna, będzie musiała komuś pomóc. Już często tak miewała. Nie była świadoma dlaczego tak się dzieje, ale po prostu wiedziała, że ma coś do zrobienia i nie może obok tego przejść bezczynnie. Teraz właśnie miała oczekiwać znaku. Do końca nie wiedziała jakiego precyzyjnie. Na pewno będzie wiedziała w momencie, kiedy go spotka. Takie było jej zadanie wysyłane jej przez Pana. I choć ona nie miała o tym najmniejszego pojęcia, podświadomie wypełniała te rozkazy sprawiając dobro swoją naturalną postawą i prawdziwą troską.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        - Lokstar... - Dżari powtórzył to imię, jakby dopiero po usłyszeniu go ze swoich ust mógł coś zdecydować. "Nie, oczywiście, że nie". Raz, że Dżariel nigdy by takiego imienia nie wybrał, zbyt przyzwyczajony do charakterystycznej dla aniołów końcówki "el", dwa - nie tatuowałby sobie anielskiego skrzydła ani nie nosiłby takowego dla ozdoby, nie miałoby to sensu, skoro miał skrzydła. Pewnie teraz je ukrywał, ale jednak był świadom, że one gdzieś tam są, że może je rozłożyć i polecieć, to wystarczyło, nie potrzebował substytutów, symboli. Jednak może co do jednego Laura mogła mieć rację, może warto byłoby znaleźć tego jej znajomego i to jego zapytać. Jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta, a Dżari właśnie metaforycznie tonął ze swoimi poszukiwaniami. Skoro Laura wskazała swojego znajomego jako potencjalnego informatora, najwyraźniej miała ku temu powody, może był to łowca nagród, bard albo kapłan.

        - Ależ nie - odpowiedział szybko, gdy tylko Laura wypowiedziała na głos swoje przypuszczenia, jakoby miałoby go męczyć jej towarzystwo. - Zamyśliłem się tylko, najmocniej przepraszam...
        Dżari odstawił na stół trzymany w rękach kubek i przysunął się do jasnowłosej towarzyszki, aby miała pewność, że teraz to jej zamierza poświęcić więcej uwagi. Podsunięcie jej pomysłu, aby wystąpiła, nastąpiło chwilę po tym, niestety, nie spotkało się z aprobatą. Dżari rozumiał jej argumentację, nie kłócił się - sam nie grał nigdy do tańca, jego ukochany instrument nie za bardzo się do tego nadawał. A w każdym razie nie nadawał się do radosnego pląsania pod rękę z dziewczyną, bo istniały artystki, które przy dźwiękach guzhengu odstawiały naprawdę piękne pantominy, opowiadające historie bez słów. Lita próbowała kiedyś nauczyć się tej sztuki, aby występować razem z bratem, ale nie dała rady opanować wszystkich skomplikowanych sekwencji i porzuciła ten pomysł, na koniec stwierdzając, że do tego trzeba mieć charakter Dżariego, emanować spokojem i równowagą. "To było nawet miłe", przemknęło aniołowi przez myśl, gdy przypomniał sobie wyraz twarzy siostry podczas tamtej rozmowy.
        Złotowłosy cofnął się lekko, zupełnie zaskoczony propozycją Laury, aby to on wyszedł na scenę. Skąd jej to przyszło do głowy? Czyżby brała go za wędrownego muzykanta? Wydawało mu się, że nie dał jej póki co podstaw do tego typu podejrzeń, ale w jej głosie było tyle entuzjazmu, że chyba była pewna swego. Dżari nie wiedział, w jaki sposób Laura postrzega świat - zdążył już się zorientować, że pewnie jest niewidoma, gdyż ani razu nie rozchyliła powiek podczas tej krótkiej rozmowy, ale mimo to poruszała się całkiem pewnie. Czy robiła to na słuch, czy dzięki jakimś magicznym zdolnościom, tego jeszcze nie wiedział.
        - Ekhm... - odchrząknął zmieszany. - Nie, przepraszam, ale pewnie spaliłbym się ze wstydu... Nie śpiewam za dobrze, a nie mam też na czym grać. I chyba tak jak ty nie umiałbym zagrać nic do tańca. Guzheng się do tego nie nadaje...
        Dżari zawiesił na moment głos - obok ich stolika przechodziła jedna z kelnerek, widząc zmieszanie na twarzy anioła zwolniła, aby usłyszeć chociaż fragment rozmowy, jemu jednak było to trochę nie w smak. Mieszkańcy miasteczka widzieli w nim tylko anioła, nieliczni rozumieli, że był wojownikiem, wolał, by tak zostało, aby go nie nagabywali. Laura to co innego, ona była bardzo ciepłą, szczerą osobą, przed którą nie ukrywał, że trochę zna się na muzyce, i której namowom pewnie w końcu by uległ i może coś zaśpiewał, innym zaś musiałby odmówić.
        Wokół sceny zrobiło się małe zamieszanie, występujący bard z kimś się zawzięcie kłócił, czemu towarzyszyły śmiechy i okrzyki zachęty ze strony gości. Całe szczęście, były to raczej niegroźne przytyki, nie prowadzące do niczego poważniejszego - bard w końcu zszedł urażony ze sceny, na schodach mijając się z kolejnym występującym, kolejnym chłopakiem z gitarą, który zaczął swój występ od bardzo skocznej piosenki o młynarzu, co sześć córek miał. Nieźle wybrał repertuar, do tej piosenki nie potrzebował żadnych zdolności wokalnych, a publiczność była zachwycona - melodia idealnie nadawała się do tańczenia i przytupywania w miejscu.
        - Swoją drogą. - Dżari wrócił myślami do stolika i do Laury. - Gratuluję, jesteś pierwszą osobą, która uznała mnie za muzyka. Pozwolisz jednak, mam pytanie do tego, co mówiłaś wcześniej. Kim jest ten Lokstar, o którym wspomniałaś? Gdzie go spotkam? To raczej nie będzie mężczyzna, którego szukam, on miał na imię Dżariel i raczej nie wybrałby sobie czegoś tak diametralne różnie brzmiącego. Ale może twój znajomy będzie umiał mnie pokierować dalej. Jestem naprawdę w kropce. Do Meot miałem wyraźny trop, silne poszlaki, ledwo jednak opuściłem miasto i puf! Wszystko rozwiało się jak fatamorgana. Mimo że Dżariel jest magiem i tak zaskakuje mnie, jak dobrze potrafi maskować swoje ślady.
        Dżari pokręcił z rezygnacją głową, westchnął lekko. Mówił Laurze coraz więcej w nadziei, że może coś jej się przypomni, jakiś szczegół, który wcześniej uznała za nieistotny. Wydawało mu się, że ona bardzo chce mu pomóc, a on nie odrzucał nigdy wyciągniętej ręki. Nie chciał jednak mówić za dużo na raz, aby nie zaciemnić obrazu, może też trochę przez to, że sam nie wszystko wiedział. Na przykład nie był pewien, dlaczego ściga Dżariela, co on takiego zrobił. Coś złego? Dżari liczył się z takim rozwiązaniem, ale bardzo nie chciał, by okazało się ono prawdziwe. Jego przyjaciel nie był osobą, która świadomie by kogoś skrzywdziła - nawet gdy ranił kogoś ostrymi słowami, robił to, aby jego rozmówca przejrzał na oczy, aby przestał popełniać błędy, działał dla jego dobra. "Więc co zrobiłeś? W jakie kłopoty się wpakowałeś? Dżariel, tak bardzo bym chciał, byś mi odpowiedział..."
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        - Myślałam, że wszyscy Niebianie choć trochę znają się na muzyce. - zachichotała nie kryjąc zdziwienia zdziwieniem Anioła. Nie zamierzała go jednak namawiać. Skoro i on nie potrafi zagrać dla obecnego towarzystwa, to na pewno będzie jeszcze okazja, żeby go usłyszeć. - Choćby jutro... - dodała niechcący na głos, jej wyraz twarzy zmienił się na zamyślony. Oczywiście myślała o festynie. Wyobrażała sobie Dżariego, który wchodzi na scenę i dzieli się swoimi umiejętnościami z mieszkańcami oraz z nią samą.
        Korzystając z okazji spróbowała nieco zagłębić się w aurę rozmówcy. Pierwszym, co rzuciło się w jej odczucia był motyw wojownika. Skrzydlaty nie był wędrownym artystą lub pierwszym lepszym strażnikiem konkretnego rejonu. Żelazo i cyna przywodziły na myśl wędrownego zabójcę, wysłannika, rycerza, który poszukuje celu. Albo celu życia, albo... "Celu misji..." zastanowiła się Laura. "Dlatego poszukuje kogoś. Ma go... Zapewne... Zabić..." ostatnie słowo sprawiło niemały ból Bardce. Nienawidziła go. Choćby najmniejsze wspomnienie z polany, gdzie walczyła z watahą wilkołaków zawracało jej w głowie. Po prostu robiło jej się niedobrze, co na pewno odzwierciedliło się na jej twarzy.
        Pozostałe czynniki i składniki emanacji Anioła były standardowe dla jego rasy, a bynajmniej za takie je uznała Niewidoma. Gdy ten nieco się do niej przybliżył lekko się przestraszyła. Docierało do niej, że ma do czynienia z istotą wyższą, która wcale nie musi być zadowolona z kontaktów ze śmiertelnikami. Choć z drugiej strony niebianie chyba nie mogą myśleć takimi kategoriami, przecież nie powinni się uznawać za lepszych. Laurą targały mieszane emocje. Polubiła towarzystwo Dżariego, i mimo iż sama niewiele się odzywała, chętnie go słuchała. Tylko czy aby na pewno on podobnie uważa o niej? Jego reakcja musiała być spowodowana postawą Skrzypaczki - przed chwilą uznawała się za natrętną, więc Pierzasty z dobrego charakteru i wychowania chciał jej udowodnić, że się myli. Ale czy aby na pewno były to jego własne, wewnętrzne myśli, a nie po prostu przymus pochodzenia? Tego chyba nigdy się nie dowie.
        - Opowiedz mi o... Tym kogo szukasz - poprosiła starając się nie być wścibską. - Spróbuję... Pomóc. - jej starania wyszły na marne. Była bardzo wścibska. Co ją to obchodziło? Po prostu chciała podtrzymać rozmowę, a raczej posłuchać co ma do powiedzenia Dżari.
        Na scenie doszło do niewielkiej szarpaniny. Niefortunnie polała się krew, ktoś komuś złamał nos. Po izbie poniósł się krzyk bólu i złości, ktoś jednak rozdzielił walczących. Laura natychmiast odwróciła się i bez wahania ani słowa wyjaśnienia pojechała w tamtym kierunku. Skoro ktoś został ranny trzeba mu pomóc! A taki przynajmniej tok rozumowania miała Chroma.
        Wyminęła niewielki tłumek gapiów skromnymi "przepraszam" i dotarła do sceny. Dwie aury walczących mężczyzn szybko zostały przeinterpretowane przez Jasnowłosą. Jeden leżał na ziemi grożąc pięścią przytrzymywany przez jakiegoś gościa do podłogi, drugi skakał i wyrywał się z uchwytu karczmarza. Ten leżący był chyba bardem.
        - Proszę, czy mogę wam pomóc? - zapytała, a na jej głos umilkli skaczący sobie do gardeł walczący. Nie w jakiś magiczny sposób - po prostu z zaskoczenia, że ktoś o tak drobnej budowie prosi, żeby im pomóc. Sytuacja byłaby dosyć komiczna, gdyby przed chwilą nie próbowali siebie nawzajem pozabijać. Ktoś pomógł jej wjechać na dwa stopnie podwyższenia scenicznego. Laura znalazła się przy gitarzyście ze złamanym nosem. Delikatnie zsunęła się z wózka i nachyliła drobne dłonie nad krwawiącym. Po pomieszczeniu poniosła się przyjemna, ciepła aura, jakby ktoś rozpalił kominek w chłodnym, górskim domostwie. Po chwili było po wszystkim, rana została uleczona, entuzjazm do potyczki u obu stron zmalał.
        Muzyczka rozpoczęła żmudną dla siebie czynność wdrapywania się na swój pojazd. Nie było to samo w sobie dla niej łatwe, badawcze spojrzenia gawiedzi w dodatku nie pomagały, a utrudniały jej to. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, bowiem w jakiś cudowny sposób wiedziała, że wszyscy się na nią po prostu gapią, zapewne ze względu na jej zachowanie. Po prostu uleczyła nieznajomego, nawet nie wiedząc kto w tej "dyskusji" miał rację, a kto siłę. Nie widziała wygranych i przegranych, dobrych i złych. Dostrzegała jedynie poszkodowanych, rannych i tych, którym trzeba szybko pomóc. Tym razem skończyło się wyłącznie na drobnostce, ale kiedy indziej może się zakończyć gorzej, niebezpieczniej.
        Poczucie, że miała czegoś dokonać, że czeka ją zadanie minęło. Laura poczuła się spełniona. Przynajmniej na tyle, na ile potrafiła pomóc, będzie lub powinno być w tym miejscu milej, weselej i bezpieczniej. Takie były jej intencje - pomóc.
        Niestety nie zauważyła, że część pijanych uznała ją za nieostrożną kurtyzanę. Alkohol nie pomaga w zdrowym rozsądku, a goście gospody chyba zamiast zobaczyć niewidomą dziewczynę zauważyli pannę lekkich obyczajów, która w niebanalny sposób zrobiła sobie reklamę.
        Laura wróciła do Dżariego, który zdziwiony chyba nawet się nie ruszył z miejsca. Albo ruszył, tylko wrócił wcześniej. W sumie nie było to ważne.
        - Przepraszam - uśmiechnęła się promiennie przechylając lekko głowę na prawą stronę. Kaskada jasnych włosów zalała jej ramię, które przecież tak niedawno było poważnie ranne. Barda nie pamiętała co prawda tamtych wydarzeń - czuła jednak, iż zrobiła coś strasznego, niewybaczalnego. Że zrobiła coś bardzo złego. Nie próbowała jednak szukać odpowiedzi. Podobnie jak w ciągu reszty swojego życia. Nie szuka odpowiedzi na przeszłość, bo przeszłość to zapisana karta, której permanentnego atramentu nie wykreślimy, nie zmażemy, nie usuniemy. Po prostu jest. Wpływ mamy jedynie na to, co jest i co będzie.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        ”Jutro?” Dżariemu zrobiło się nieswojo na samą myśl, że miałby występować następnego dnia: wtedy wszędzie wkoło będzie znacznie więcej osób, a jego ewentualny występ ściągnie mu ich wszystkich na głowę. Z dwojga może lepiej byłoby spróbować teraz, gdy widownia nie była za wielka, mieć to już z głowy. Chciał sprawić przyjemność Laurze, ona była taka urocza i miła, chętnie zobaczyłby uśmiech na jej twarzy. Nie miałby najmniejszych oporów przed popisywaniem się swoimi umiejętnościami wokalnymi, gdyby byli sami, ale przecież nie mógł jej tego zaproponować. Jakby to wyglądalo? Oczywiście, był aniołem i nikt nie podejrzewałby go o niecne zamiary, ale sugerowanie prawie obcej dziewczynie, by pójść w jakieś odludne miejsce, było zbyt dwuznaczne nawet w jego przypadku. Odpuścił, uznając, że jeszcze nadarzy się okazja. ”Oby tylko się nie zawiodła…”, dodał, uśmiechając się lekko do swoich myśli.
        - Może masz rację, nigdy tego tak nie widziałem - zgodził się z jej przypuszczeniami. Sam przed sobą musiał przyznać, że nie miał zbyt dobrego punktu odniesienia - pochodził z muzykalnej rodziny i jakoś nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak to wygląda w przypadku innych. Tallas nigdy nie próbował ćwiczyć swojego głosu, nie było mu to potrzebne, Dżariel za to czasami coś zanucił, lecz Dżari nie mógł teraz stwierdzić z całą stanowczością, że jego przyjaciel nucił czysto.
         - Dobrze. - Dżari przystał na prośbę Laury. Rozsiadł się wygodniej na krześle, jakby ten temat sprawił, że się rozluźnił. - Szukam anioła o imieniu Dżariel. To potężny mag, mój dobry przyjaciel, rzekłbym wręcz, że brat, chociaż nie łączą nas żadne więzy krwi. Jakiś czas temu zniknął. Nie wiem, co się z nim stało, uciekł i ukrywa się gdzieś tu, na terenie Alaranii. Staram się go odszukać i mu pomóc, dowiedzieć się, dlaczego opuścił Niebo. Od swoich zwierzchników dostałem rozkaz doprowadzenia go do nich, najpierw jednak sam chciałbym poznać jego motywy. Obawiam się, że to, co pchnęło go do ucieczki, stało się za moją przyczyną. Rozmawiałem z nim na krótko przed tym, nim zniknął, czułem, że coś jest nie tak, ale nie nalegałem dość mocno, by mi się zwierzył, zawierzyłem jego osądowi…
        Dżari przerwał. Westchnął, spuszczając na moment wzrok. Rzadko opowiadał tę część historii, Laura jednak miała coś w sobie, że ufał jej i czuł, że może powiedzieć więcej, że go zrozumie.
        - Jak mówiłem, Dżariel to mag - podjął. - Jest inteligentny i nie brak mu sprytu i determinacji. To dobra osoba, jest może trochę szorstki w obyciu, ale nikogo by nie skrzywdził. Zdaje mi się, że czegoś się boi, że ucieka przede mną ze strachu. Nie, żeby nasza ewentualna konfrontacja miałaby być dla niego zagrożeniem, włada zaklęciami tak potężnymi, że rozniósłby mnie w pył. Mimo to chyba zostawia mi jakieś wskazówki, tak mi się wydaje. Czasami jego ślad, jego obecność w danym miejscu jest tak wyraźna, że spodziewam się znaleźć gdzieś strzałkę, która poprowadzi mnie dalej. Ale cały czas mi umyka. Z tego co wiem, często przebywa pod swoją prawdziwą postacią, nie chowa skrzydeł ani swojej emanacji. Nie zrezygnował też z praktykowania magii, gdy słyszę o magach, którzy dokonali czegoś prawie niemożliwego, wiem, że on maczał w tym palce.
        Dżari zaintonował swoją wypowiedź tak, aby Laura domyśliła się, że w tym miejscu zakończył. Nie wiedział, co więcej mógłby jej powiedzieć, ale spodziewał się, że zapyta w razie wątpliwości. Zabawne, dawno tak dużo nie powiedział sam z siebie, bez ciągnięcia za język. Teraz jednak rodziło się pytanie, czy Laura może mu pomóc na podstawie tego, co usłyszała? Nawet jeśli nie, on nie miałby jej tego za złe, to była w końcu jego misja, nie jej. Chciałby, naprawdę bardzo by chciał, aby Laura kiedyś spotkała Dżariela i przekazała mu to, co tu usłyszała: że Dżari nie chce go zgładzić, że chce mu pomóc i że dalej liczy się dla niego ta przyjaźń, która trwała tyle dziesięcioleci. Wiedział, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe, ale czasami fantazja troszkę go ponosiła.
        Anioł, skupiony na przekazaniu swojej historii, drgnął, gdy chwilę po tym, jak skończył mówić, dało się słyszeć krzyk od strony sceny. Dżari nie rzucił się od razu do pomocy, Laura za to nie wahała się ani chwili i od razu skierowała swój wózek w stronę szarpaniny. Na to już skrzydlaty musiał zareagować, wstał i postąpił kilka kroków za nią, ostrożnie, aby niczego nie strącić lotkami. Był pod wrażeniem tego, jak Laura sprawnie się porusza mimo swojej ułomności, do tej pory zdecydowanie jej nie doceniał. Przystanął, obserwując. Jasnowłosa bez wahania wkroczyła między ludzi, chyba coś powiedziała, bo walczący odwrócili na nią wzrok. Dżari poczuł dreszcz towarzyszący fali ciepła, która przeszła przez jego ciało, był to niewątpliwie efekt działania magii, jaką posługiwała się Laura. Zaintrygowany anioł skupił się, aby dokładniej zbadać jej aurę. Był zaskoczony tym, co poczuł, ale było to raczej miłe zaskoczenie, które trochę rozjaśniło mu zastaną sytuację. Uśmiechnął się do siebie i wycofał, aby poczekać na bardkę przy stoliku. W tym tłoku i tak by do niej nie doszedł przed tym, jak już sama zdołała sobie poradzić i wspiąć się na wózek.
        - Nie przepraszaj, nie masz za co - zapewnił ją ciepłym głosem. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdy o wózek Laury oparł się jakiś zawiany rolnik.
        - Hej, maleńka - odezwał się do niej. - Nie szukasz może towarzystwa?
        Ton jego głosu i to w jaki sposób na nią patrzył nie pozostawiało wątpliwości, jaki rodzaj towarzystwa miał na myśli. W Dżarim zawrzała krew - nie podobało mu się, gdy jakakolwiek kobieta była traktowana w taki sposób, a w przypadku Laury był oburzony dwakroć bardziej. Nie umiał nawet znaleźć słów na określenie chama, który teraz się do niej nachylał. Anioł wstał, zacisnął pięści i rozłożył odrobinę skrzydła, przez co mięśnie jego ramion i torsu napięły się w widoczny sposób pod materiałem tuniki.
        - Ona jest ze mną - oświadczył chłodno. Nie groził, ale przekaz był jasny. Pijany mężczyzna jakby dopiero teraz go zauważył, przyjrzał mu się jak spłoszone zwierzę, po czym na jego twarzy pojawiła się wyraźna niechęć i niezadowolenie. Odszedł, mrucząc pod nosem przekleństwa. Dżari rozluźnił się i znowu wyglądał łagodnie jak baranek. Usiadł, uśmiechając się w przepraszający sposób do jasnowłosej.
        - Lauro… - zagaił. - Czy sprawiłoby ci przyjemność, gdybym zaśpiewał?
        Tak, powiedział to. Na dodatek powiedział w tak zdecydowany sposób, że nie było wątpliwości, że usłyszawszy “tak”, wstanie i pójdzie na scenę. Trochę czasu zajęło mu zebranie w sobie odwagi na takie nietypowe dla niego posunięcie, ale uważał, że jest to w jakiś sposób winien Laurze, że może poprawiłby jej w ten sposób nastrój. I chociaż przed chwilą był świadkiem, jak jakiś pijak próbował napastować dziewczynę, był pewny, że może ją na tę chwilę zostawić samą. Nie będzie wszak daleko, zdąży w razie czego zareagować, a jego niedawna manifestacja siły pewnie skutecznie ostudziła zapał tych bliżej siedzących “samotnych mężczyzn”.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Dżariemu spodobał się sposób prowadzenia konwersacji. Wygodnie rozsiadł się i wziął głęboki oddech, jakby chciał całą historię przekazać jednym tchem. Rozpoczął opowieść, zaś Laura dokładnie wsłuchiwała się w jego słowa, co Anioł mógł zauważyć. Bardka była szczerze zainteresowana każdym słowem płynącym z jego ust. W dodatku z każdym dodatkowym szczegółem, dodatkową informacją porównywała je z każdą spotkaną przez siebie osobą. Najbliżej opisu mógł być Lokstar, tylko on miał jakikolwiek związek z magią. W dodatku magią, której Niewidoma nie rozumiała, nie widziała jej, dostrzegała tylko jej efekty, jakby przeciwnicy rzucali się na nieistniejące odbicia, klony... Iluzje! Loki władał magią oszustw i iluzji! "No tak, to przecież w jego stylu..." olśniło Jasnowłosą. Zrozumiała też, że Demon nie mógł mieć nic wspólnego z osobą, którą opisywał jej Dżari.
        Gdy dotarło do Skrzypaczki, że bezpodstawnie oceniła misję Skrzydlatego zrobiło jej się nieco przykro, smutno. Uznała, że jego misją jest zabicie kogoś, a tymczasem on tylko poszukiwał swojego przyjaciela. I choć był to rozkaz, nikt nie kazał mu go zabijać. Tylko dlaczego wojownik został wysłany na poszukiwania? "To przecież oczywiste. Przyjaźnili się w dzieciństwie, przyjaźnili się również dość niedawno. Teraz więc przyjaciel miał go sprowadzić do Planów Niebiańskich...". Co gorsza Niebianin wspomniał też, że Dżariel to potężny mag i bez problemu mógł go pokonać.
        Co prawda w głowie Laury nie mieściło się jak można pokonać Anioła, jak można anioła zabić. Nie rozumiała również samego stwierdzenia "potężny mag". Co ono dokładnie przekazywało? Czyżby przyjaciel jej rozmówcy mógł jedynie myślą niszczyć wszystko co stanie mu na drodze? Jakim cudem tak potężna istota jak anioł Dżari mógł lękać się maga?
        Wszystkie wątpliwości pozostawiała jedynie dla siebie. Jeśliby nawet miała śmiałość którekolwiek z nich zadać, wyszłaby na niedouczoną, głupią dziewkę. Nawet jeśli taka jest nie musi się tym obnosić.
        Niestety, choćby bardzo chciała, ona sama nie miała żadnych, choćby najmniejszych wskazówek dla Pierzastego. Nie spotkała do tej pory innego anioła, nie natknęła się na żadne potężne zaklęcia, poza magią Lokiego i tym, co ona sama robi (bo tak na prawdę nie wiedziała, czy to, co potrafi, to faktycznie magia, czy raczej coś, z czym się urodziła).
        Gdy Dżari intonacyjnie zakończył swoją opowieść Laura westchnęła.
        - Bardzo cię przepraszam, ale nie potrafię ci pomóc... Jedyna wskazówka, jaka mi przychodzi do głowy, to właśnie Loki... Ale on był Przemienionym, nie Niebianinem... - jej twarz była pełna współczucia, ale i wsparcia. Nigdy nie wpadłaby na pomysł, że Anioł może stać się Demonem na skutek działania jakiegoś potężnego artefaktu. - Ale chętnie ci pomogę, jeśli tylko powiesz mi w jaki sposób - uśmiech, którym go obdarzyła, był najszczerszym i najdelikatniejszym, na jaki potrafiła się zdobyć, co przy jej rysach twarzy tak na prawdę wyglądało bardzo przyjemnie i naturalnie.
        Nie miała żadnych pytań, które mogłaby zadać na głos. Poza szarpiącymi ją wątpliwościami dotyczącymi samej sytuacji i świata, nie potrafiła postawić żadnych konkretnych dotyczących historii Anioła. Po chwili zastanowienia jednak dodała:
        - Jeśli tylko kiedykolwiek spotkam kogoś o takim lub podobnym imieniu, przekażę mu od ciebie uśmiech i powiem, że go poszukujesz.
        Po tych słowach usłyszała zamieszanie przy scenie i tam się skierowała.
        Gdy wróciła na początku nawet nie dostrzegła pijaczyny. Dopiero reakcja Dżariego zwróciła jej uwagę na mężczyznę, wtedy też dotarły do niej jego słowa. Przypomniało jej się Meot i tamtejsze wydarzenia. Tam to się skończyło niezbyt przyjemnie. Na całe szczęście poważny ton głosy i sama potężna sylwetka Niebianina uratowały ją od problemów, może nawet odstraszyły innych nietrzeźwych adoratorów. Jednego tylko nie rozumiała. "Kogo oni we mnie widzą? Albo może co widzą...?".
        Nadchodziła późna noc, część gości już zbierała się do wyjścia, ale wielu z nich pozostawało w gospodzie. Karczmarz najwyraźniej nie był tym faktem bardzo zadowolony... Następnego dnia miał go czekać festyn, zapewne w domu czeka na niego rodzina, żona, dzieci, a niestety musi pilnować pijanych mieszkańców. Żaden z bardów bowiem nie pokazywał się już w głównej izbie; zapewne położyli się już spać, aby następnego wieczora być wypoczęci. Niektórzy więksi awanturnicy byli nieco głośniejsi, sięgali po szkło ustawione za ladą lub czasami rozbijali kufel. Z kelnerek została już tylko jedna, niekiedy przemykająca między stołami, czyszcząca blaty lub zamiatająca okruchy szkła z rozbitych butelek, szklanek i innych części zastawy. Była cierpliwa, choć jej twarz wyrażała lekkie zażenowanie i zniecierpliwienie. Gdy tylko mijała stolik Dżariego i Laury, co zdarzało się co jakiś czas, uśmiechała się profesjonalnie do nich, zdziwiona, iż Niewidoma jej nie odpowiada uśmiechem w przeciwieństwie do Anioła.
        Chwila ciszy pomiędzy nimi chwilę trwała. Nie przeszkadzała ona Laurze, wydawało się jej jednak, że Dżari jest już zmęczony i że chętnie by się położył spać. Już miała o tym wspomnieć i mu to poradzić, gdy Anioł odezwał się wcześniej niż ona. Po jego pytaniu o śpiewie sylwetka Chromej nieco się zmieniła - trochę się wyprostowała mocniej eksponując piersi, podniosła nieustannie opuszczoną twarz w stronę rozmówcy, szeroko się uśmiechnęła i jakby rozjaśniła.
        - Owszem, bardzo chętnie! - odparła ochoczo, a jej głos drżał z podekscytowania. W dodatku w karczmie od jakiegoś czasu panowała pewnego rodzaju cisza, bowiem poza hałasującymi zabawowiczami nikt nie grał ani nie śpiewał.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        - Nic się nie stało - zapewnił Dżari z uśmiechem, gdy Laura zaczęła go przepraszać za to, że nie mogła mu pomóc. Nie miał do niej o nic pretensji, wysłuchała go i odpowiedziała zgodnie z prawdą, to mu wystarczyło. Nie mógł wszak liczyć na to, że ktoś odnajdzie Dżariela zamiast niego, że ktoś akurat zapamięta, że widział odpowiadającego opisowi anioła wiele dni temu. Takie rzeczy zdarzały się rzadko, dlatego też Dżari przywykł do odmownych odpowiedzi, nie lubił tylko, gdy ktoś go zbywa zaprzeczeniami. To była dla niego poważna sprawa, frustrowało go, gdy odbijał się od zamkniętych drzwi, bo danej osobie nie chciało się nawet wysilić pamięci, aby upewnić się co do negatywnej odpowiedzi.
        - Byłbym naprawdę wdzięczny - zapewnił Laurę ze szczerym entuzjazmem, gdy zaoferowała mu ona przekazanie wiadomości dla Dżariela w razie jakby go spotkała. - Jeśli... Jeśli to nie byłby problem, przekaż mu, że szuka go Dżari i Tallas, będzie wiedział, o kim mowa. We trójkę byliśmy kiedyś nierozłączni. Bardzo ci dziękuję, twoja propozycja wiele dla mnie znaczy.
        Anioł mówił szczerze. Laura była pierwszą osobą, która sama wyszła do niego z tego typu ofertą, to podnosiło go na duchu. Istniała szansa, bardzo niewielka, ale jednak, że bardka kiedyś wpadnie na Dżariela. On przed nią na pewno nie będzie się ukrywał, może usłyszy wiadomość od przyjaciela. No i jeśli faktycznie uśmiechnie się do niego, mag nie będzie mógł mieć wątpliwości, co do prawdziwości jej słów: Laura uśmiechała się w tak niewinny, szczery sposób, że chciało się jej wierzyć. A w każdym razie Dżari tak to czuł.

        Anioł nie musiał słyszeć odpowiedzi Laury, już samo to jak się zachowała, mu wystarczyło. Dziewczyna w bardzo łatwy sposób przekazywała emocje bez słów, bez spojrzeń, samym uśmiechem i tym, jak się poruszała. Zaskakująca umiejętności. Odpowiedź była już tylko przypieczętowaniem tego, co Dżari już wiedział. Anioł rozejrzał się po karczmie, szukając kogoś, kto by mógł mu akompaniować, nie dostrzegł jednak żadnego barda, a był pewien, że pozna twarz każdego z nich. Dla pewności przyjrzał się nawet aurom osób w pomieszczeniu, ale i to nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Cóż, przynajmniej przekonał się przy tym, jak mało osób jeszcze przebywa w karczmie, wiedział już, że nie będzie miał specjalnej widowni. I dobrze, to dodawało mu śmiałości. Aby nie przesadzać, nie zamierzał nawet iść na scenę. Wstał ze swojego krzesła, gdyż na stojąco lepiej mu się śpiewało. Poprawił szaty, włosy, położył dłoń w miejscu, gdzie znajdowała się przepona, aby kontrolować jej pracę w trakcie "występu". Nabrał wdechu, jakby już zamierzał zacząć, jednak w tym momencie uchwycił zaciekawiony wzrok kelnerki. Nie zamierzał rezygnować, nie zamierzał uciekać, zamknął jednak powieki, aby nie widzieć reakcji przypadkowych słuchaczy. Zaintonował kilka dźwięków, jakby nie był pewny swego głosu i jeszcze chciał go sprawdzić. Nie było to przypadkowe nucenie, w głowie miał konkretne tony i precyzyjnie przekładał je na dźwięk. Gdy był zadowolony z efektu, zaczął śpiewać. Wolną ręką poruszał przy tym w taki sposób, jakby sam sobie dyrygował, skojarzenie było jednak błędne - na tym anioł ani trochę się nie znał. Wybrał piosenkę, która pierwsza przyszła mu do głowy - ładną, dość wolną balladę, w której mógł pokazać, co potrafi. Nie, żeby było tego jakoś specjalnie wiele. Dżari śpiewał czysto, całkiem przyzwoicie, w operze jednak by go nie zatrudniono, nie z marszu, musiałby się jeszcze wiele nauczyć.
        Utwór nie był za długi, gdy anioł skończył ostatni wers, usłyszał pojedyncze oklaski ludzi na sali. Zaskoczyło go to, nie spodziewał się, że ktoś oprócz Laury będzie go słuchał. Otworzył oczy i spojrzał na swoją jasnowłosą towarzyszkę - to na jej opinii najbardziej mu zależało, chciał, by była zadowolona z występu, by ucieszyło ją to, jak sobie poradził.
        - Jak długo zamierzałeś się ukrywać, co? - odezwała się nagle kelnerka, podchodząc do anioła. Była wojowniczo wsparta pod boki, jej oczy jednak błyszczały entuzjazmem. - Idziesz na scenę, już. O tej porze jesteś jedyną osobą, która jeszcze śpiewa, a nie bełkocze, no dalej, nie przyjmuję odmowy.
        Dziewczyna złapała anioła za rękaw i pociągnęła w kierunku sceny, nie zważając na jego protesty. Dżari nie miał zbyt wielkiego pola manewru, nie chciał się wyrywać ani robić przykrości kelnerce, która do tej pory była dla niego zawsze uprzejma, czy to z przyczyny zawodowych czy przez własny charakter, nieistotne. Anioł obrócił się przez ramię w stronę Laury i uśmiechnął do niej przepraszająco. Nie pomyślał, fakt. Mógł nie wstawać albo mógł zaproponować, by wyszli. Teraz już nie było odwrotu. Pchnięty przez kelnerkę, wszedł na scenę i zauważył kilkanaście wpatrzonych weń par oczu. Tylko widok Laury jakoś go uspokajał. Nabrał wdechu i zaczął kolejną piosenkę.
        - Teraz jest pięknie wystawiony, łatwo byłoby go sprzątnąć… - szepnął jakiś męski głos niedaleko Laury. Słowa nie były, ma się rozumieć, skierowane do niej, ale i tak je słyszała, miała wszak czulszy słuch niż przeciętny śmiertelnik.
        - Sz! Dureń! - odezwał się drugi głos, również konspiracyjnie szepczący. - Nie taka była umowa. Nastraszyć, nie zabić, pamiętasz?
        - Pamiętam - zgodził się beztrosko drugi mężczyzna. - Ale teraz patrzę i liczę, czy nam się to opłaca. Spójrz na jego skrzydła. Myślisz, ile dostalibyśmy za te pióra? Pewnie majątek, dużo więcej niż obiecał nam tamten gość. Wypadki się zdarzają, coś byśmy wymyślili. A nie chciałbyś kupić tej swojej Ori czegoś ładnego? Albo odłożyć na nowego konia? Ta twoja chabeta w przyszłym roku już nie uciągnie pługa, nie licz na to.
        - No wiem - westchnął jego towarzysz, sceptyczny, ale już znacznie mniej stanowczy niż jeszcze chwilę temu. - Niech to, ale jakoś mi to nie pasuje, wiesz? On nic nam nie zrobił.
        - Komuś widocznie zrobił, skoro kazano nam się nim zająć - odpowiedział zaraz prowokator. - Weź, przemyśl to dobrze, druga taka okazja może się nam nie nadarzyć.
        Zaszurały krzesła, dwaj szepczący mężczyźni wstali od stolika i każdy udał się w swoją stronę. Obaj mieli dość jasne aury młodych osób, cynkowe-złote, różniące się jednak poświatą, jedna z nich była szmaragdowa, druga zaś topazowa. Wyszli z karczmy, nim Dżari skończył swój krótki występ. Anioł zresztą nie przedłużał, na sali nie było zbyt wiele osób, którym chciało się go słuchać - raptem kilku gości, kelnerka i karczmarz. No i oczywiście Laura, o ile spodobał jej się jego występ. Tego, niestety, nie był pewien, pracująca w karczmie dziewczyna zabrała go od stolika tak szybko, że nie zdążył usłyszeć opinii bardki. Teraz, gdy do niej wrócił, od tego zaczął rozmowę.
        - Mam nadzieję, że nie zniszczyłem twoich wyobrażeń na temat zdolności mojej rasy? - zapytał pogodnym, choć nieco drżącym głosem. Dopiero po tych słowach usiadł, wzdychając lekko. Miał dość na najbliższe kilka miesięcy, a kto wie, czy następnego dnia nie będzie musiał tego powtórzyć, gdy już wszyscy mieszkańcy się dowiedzą. Był tym psychicznie zmęczony, już chętnie uciekłby od tego tłumu, tych wszystkich osób wkoło i spojrzeń w niego wlepionych. Tylko obecność Laury go jeszcze nie męczyła, może przez to, że nie mówiła ona za wiele, była po prostu miłą towarzyszką. Cenił takie osoby.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Postanowiła. Będzie podobnie jak Dżari szukać jego przyjaciela. Przyszło jej to zaskakująco łatwo, mimo iż wcale nie znała żadnego z nich. Ale od Anioła biła tak potężnie pozytywna energia, taka nadzieja wybrzmiewała w jego głosie, że dla Bardki ta decyzja była nie tyle oczywista, co logiczna. Ona wiedziała, że tak miało być. Po prostu.
        Nie pomyślała nawet aby zapytać dlaczego mają tak bardzo podobne imiona. Już wystarczająco nękała towarzysza zbędnymi, a może i nawet krępującymi pytaniami. Może uda jej się tego dowiedzieć w innym czasie lub od samego Dżariela.
        Skrzydlaty wstał. W karczmie zapadła względna cisza, bowiem jego ruch został wyraźnie przez wszystkich zauważony. Położył skrzydła po sobie, wyprostował się i chwycił rękoma przeponę. Dla Laury było to naturalne, musiała we właściwy sposób ułożyć się na siedzisku, aby głos odpowiednio wybrzmiewał, aby nie tłumić żadnych dźwięków. Normalnie powinno się do śpiewu stać - w sposób wyprostowany, lekko wypychając klatkę piersiową przed siebie, w lekkim rozkroku - po to, aby powietrze miało prostą drogę przez struny głosowe i aby móc prawidłowo modulować krtanią, językiem i ustami tony.
        Dżari wyraźnie o tym wszystkim wiedział. Jego postawa nie przedstawiała kogoś niedoświadczonego. Może i faktycznie jako wojownik nie ma okazji zbyt często śpiewać, jednak nie zmienia to faktu jego pochodzenia. Muzyczka nadal uważała, że niebianie to rasa uzdolniona wokalnie w każdym calu. A przynajmniej ciężko spotkać jakiegokolwiek mieszkańca tamtych stron bez choćby umiejętności gry na jakimkolwiek instrumencie. Oczywiście to wszystko mogły być tylko pogłoski lub błędne wyobrażenie, wszak Skrzypaczka nie widziała do tej pory żadnego innego niebianina. Niemniej jednak sposób, w jaki Dżari stał świadczył o tym, że najwyraźniej dużo się co do niego nie myliła.
        Jego głos spowodował, że przez plecy Jasnowłosej przebiegł dreszcz podniecenia. Spodziewała się pięknego wokalu w jeszcze piękniejszym utworze, ale to, co usłyszała przerosło jej największe oczekiwania. Ballada okazała się dosyć znajoma, a tak przynajmniej wydawało się Chromej. Musiała już kiedyś gdzieś zasłyszeć tę lub podobną w melodii piosenkę.
        Gdy Pierzasty zakończył swój skromny występ rozległy się pojedyncze i niepewne oklaski, najgłośniej jednak biła brawo sama Laura, która oniemiała z zachwytu. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bowiem podeszła do niego kelnerka i zabrała na scenę. Laura wciąż się uśmiechała kryjąc w sobie lekkie rozczarowanie. Miała nadzieję, że Anioł śpiewał tylko dla niej. Tak, było to dosyć próżne i egoistyczne, niemniej jednak poniekąd zakochała się w śpiewie Dżariego. Kto wie, może nawet czuła nieco zazdrości do niego? Nawet jeśli - nie były to negatywne emocje.
        Anioł uśmiechnął się ze sceny w kierunku Dziewczyny, ta jednak nie dostrzegła tego i skupiając swoją uwagę na aurach nie mogła mu odpowiedzieć podobnym gestem. Jej ślepota, mimo iż nieco złagodzona Orientacją Auralną, wciąż była uporczywym problemem, zwłaszcza w takich czasach.
        Niebianin przystąpił do występu, zaś obok Laury rozegrała się przyciszona rozmowa pomiędzy dwójką mężczyzn. Choćby nawet Niewidoma nie chciała tego słyszeć, nie mogłaby, bowiem rozmawiali oni o Aniele. Poza tym byli zbyt blisko i jej czuły słuch bez problemu wyłapywał każde słowo. Nawet zmieniła kierunek skupienia - zamiast wsłuchiwać się w piosenki w wykonaniu Skrzydlatego, wsłuchiwała się po kryjomu w zdania wypowiadane przez oprawców.
        Nim wyszli Laura wiedziała o nich wszystko, co mogła odczytać z samych emanacji osób. Nie podobało się jej ich zachowanie. Byli zbyt zdecydowani. To nie było czcze gadanie i przypuszczenia "gdyby to, gdyby tamto". To były omówione wcześniej plany, w dodatku z zamiarem ich wypełnienia. Postanowiła natychmiast ostrzec przyjaciela.
        Gdy jednak ruszyła przed siebie ktoś szarpnął wózkiem kryjąc się za nią. Nie był zauważalny ze sceny, skulony za pojazdem Bardki. Śpiewaczka nie dostrzegła jego aury wcześniej wsłuchana w rozmowę.
        - A ty się nigdzie nie wybierasz. Wszystko słyszałaś, prawda?
        - Ale co? Nic nie... - próbowała kłamać, ale jej to nie wychodziło i było to wyraźnie zauważalne. Przestraszyła się, choć była pewna, że napastnik nic jej nie może zrobić. Miał aurę zwyczajnego rzezimieszka, w najgorszym wypadku może przebić ją ostrzem od strony pleców. "W najgorszym wypadku?!" skarciła samą siebie. Przecież właśnie uświadomiła sobie, jakże łatwo może teraz zginąć. Na razie niestety jest na jego łasce.
        - Sz-sz-sz-sza! - warknął cicho - Ani słowa więcej, bo zwrócisz uwagę naszego "przyjaciela" - to słowo wypowiedziane było z tak potężnym kwasem, że mogłoby przeżreć się przez podłogę do piwnicy gdyby przybrało postać cieczy - A tego nie chcemy. Oboje. Ja, bo cały plan w łeb strzeli, ani ty, bo zginiesz. I ty, i on.
        Laura już nie powiedziała więcej żadnego słowa. Nie obchodziło jej co się stanie z nią samą, ale skoro mogła mieć jakikolwiek wpływ na zdrowie Dżariego, nie wahała się ani przez chwilę, aby go bronić. Nie pomyślała nawet, że Anioł jest o wiele silniejszy od napastnika i rozprawiłby się z nim szybciej, niż Laura zdążyłaby o to poprosić. Ale czy by poprosiła? Nie, i tego była pewna. Nie byłaby w stanie nawet skrzywdzić mężczyzny, który schowany za nią groził jej. Postanowiła zaczekać, aż Pierzasty wróci ze sceny, do tego czasu uśmiechała się z nieco bledszą twarzą i udawała, że nic się nie dzieje. Aura oprawcy zaczęła się przemieszczać - facet skulony i wciąż niezauważony przeszedł na klęczkach pod stołami i pomiędzy nogami gości aż do samych drzwi. Otworzył je i pomaszerował za swoim wspólnikiem, tym z topazową emanacją.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariemu zdawało się, że jego występ spodobał się Laurze, wszak klaskała z entuzjazmem, którego raczej nie można udawać. Szkoda, że nie mógł zobaczyć jej oczu, w nich zawsze było widać dużo więcej prawdziwych emocji, niż w twarzy. Jednak sama myśl, że sprawił jej przyjemność, jego również wprawiła w doskonały humor, bardzo mu na tym zależało. Pewnie to dobre samopoczucie było po części powodem, dla którego nie odmówił kelnerce, chociaż zrobiłby to w każdym innym wypadku. Na scenie starał się zachować równy, wysoki poziom, nie mógł więc obyć się bez ballad i miłosnych piosenek, których piękne słowa i spokojna melodia pozwalały mu się wykazać. Wychwycił wpatrzone w siebie spojrzenie kelnerki, która kazała mu wyjść na scenę, dziewczyna co chwilę podnosiła na niego wzrok znad ścieranych stołów i cicho wzdychała, ewidentnie nim zauroczona. Aniołowi zrobiło się nieswojo - nie dość, że generalnie źle znosił zainteresowanie płci pięknej, to jeszcze teraz śpiewał specjalnie dla Laury, tylko dla niej, z czego najwyraźniej pracująca w karczmie dziewczyna nie zdawała sobie sprawy. "Skup się!", nakazał sobie Dżari, znowu patrząc tylko na Laurę. Zdawało mu się, że jasnowłosa bardka cały czas nikle się uśmiecha i to bardzo podnosiło go na duchu.
        Po zakończonym występie anioł zszedł ze sceny i podszedł z powrotem do stolika, który zajmował razem z Laurą. Kluczył między stołami, nieświadomy, jak blisko minął się z mężczyzną, który chciał go zabić. Prawie musną go lotkami, wzrok jednak utkwił w dziewczynie, dla której wyszedł na scenę i nawet nie zwracał uwagi na otoczenie. Można by pomyśleć, że było to lekkomyślne zachowanie, kto jednak znał Dżariego, ten wiedział, że anioł poradziłby sobie z napastnikiem - był szybki i bardzo zręczny, trafienie go, nawet z bliska, nie było tak łatwym zadaniem, a zabicie go było jeszcze trudniejsze przez jego wrodzoną zdolność do regeneracji. O tym nasłane na niego zbiry pewnie nie wiedziały, chęć wzbogacenia się na jego śmierci zupełnie ich zaślepiła i przestali zwracać uwagę na takie drobiazgi.
        - Coś się stało? - Dżari nachylił się do Laury, zatroskany. - Jesteś blada, wszystko w porządku?
        Anioł w bardzo poufały, ale przy tym niezwykle delikatny sposób dotknął policzka bardki wierzchem dłoni. Skóra jego rąk była ciepła i gładka, nie kojarzyła się z osobą dzierżącą miecz, zresztą, z muzykantem też nie, ci mieli z reguły zgrubienia na palcach, od strun albo od smyczków. Chociaż jego dotyk był raczej przyjemny, Dżari dość szybko zabrał dłoń, aby nie krępować Laury. Usiadł na swoim dawnym miejscu, z westchnieniem poprawiając włosy i ubranie.
        - Mam nadzieję, że występ ci się spodobał - zagaił, nie wspominając nawet o tym, jak wiele odwagi kosztowało go wyjście na scenę. Dla uśmiechu Laury było warto to zrobić. Kątem oka znowu uchwycił spojrzenie kelnerki, tym razem jednak na jej obliczu nie było widać tego rozmarzenia, co wcześniej, gdy śpiewał, zamiast tego gestem zasugerowała mu, że najwyższa pora iść, bo sala była prawie pusta. Prawie niezauważalnie skinął głową, po czym znów spojrzał na Laurę. Uśmiechnął się do niej, chociaż ona tego nie widziała.
        - Powoli zamykają - zwrócił się do niej. - Masz gdzieś wynajęty pokój, zatrzymałaś się gdzieś? Odprowadziłbym cię, abyś nie wracała sama, byłbym przez to spokojniejszy. W razie czego, tutaj jeszcze pewnie są jakieś miejsca...
        Dżari urwał myśl, chociaż prawie nie dało się tego usłyszeć. W najgorszym wypadku był gotów odstąpić Laurze łóżko u siebie, argumentując to tym, że ze względu na skrzydła i tak śpi na podłodze, co akurat było prawdą. Ale jak by to wyglądało? Nie miał oczywiście w stosunku do niej niecnych zamiarów, ale Laura wcale nie musiała o tym wiedzieć, mogła obawiać się zostawać sam na sam z prawie obcym mężczyzną, co z tego, że aniołem? A co ludzie by gadali! Jemu to było raczej obojętne, nikt pewnie nie odważyłby się czynić mu aluzji i złośliwości, Laura jednak mogłaby usłyszeć kilka przykrych słów, a do tego nigdy by nie dopuścił. Oczywiście, gdyby zwróciłaby się do niego o przysługę tego typu, nawet przez myśl nie przeszłoby mu odmówić. Polubił bardkę bardziej, niż było to możliwe po tak krótkiej znajomości.
        - Będę cię szukał jutro na festynie - zapewnił cicho i jakby trochę nieśmiało, nawet spuścił wzrok. Nie był pewny, czy Laura sobie tego życzyła, ale on bardzo chciałby ją ponownie spotkać. Była pierwszą osobą, która wywołała w nim jakieś bardziej pozytywne emocje, była inna, niż inni mieszkańcy miasteczka. Ba, była inna, niż całe rzesze ludzi, z którymi miał do tej pory do czynienia w Alaranii.
        - Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko - dodał po chwili, z wyblakłym uśmiechem na ustach. "Oby nie odmówiła, proszę", powtarzał w myślach, nie wiedząc, że tę niemą prośbę widać w jego oczach i prawie słychać w głosie.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Nie wiedziała co odpowiedzieć na zatroskany głos Anioła, ale z wdzięcznością uchwyciła jego dłoń przyłożoną do swojej twarzy, jakby się w nią wtulała. Nie trwało to długo, ale było miłe i budujące, zwłaszcza, że w głowie Laury wciąż odbijał się echem głos mężczyzny, który groził Dżariemu i jej. Oczywiście nie chciała, aby przyjaciel się rozeznał w tym, dlatego najlepiej jak potrafiła uśmiechała się. Robiła to zbyt szczerze, jakby na siłę, co było widać dosyć wyraźnie. W dodatku Niewidoma nie zwykła uśmiechać się zbyt często, a teraz robiła to niemal nieustannie. Jej wyraz twarzy prawie się nie zmieniał - blada skóra, wymuszony uśmiech i zamknięte oczy. Towarzysz nie usłyszał w końcu odpowiedzi na swoje pytanie, czy wszystko z nią w porządku.
        Wiele by dała, aby móc ostrzec w jakiś nienamacalny sposób Skrzydlatego. Gdyby tylko miała moc telepatii... Anioł dowiedziałby się o czyhającym niebezpieczeństwie, a przeciwnicy nie wiedzieliby o tym. Niestety Bardka nie posiadała takich zaawansowanych umiejętności, a nawet jeśli, to nic o nich nie wiedziała. Jej utrata pamięci, zanik świadomości, była męczącym problemem, niestety Jasnowłosa nie miała na to żadnego wpływu. Choćby nie wiadomo jak mocno starała się sobie coś przypomnieć, kończyło się to zawsze nieznośną migreną. Próbowała wielokrotnie. Zawsze na próżno. Zawsze finał był taki sam - traciła przytomność i budziła się w nieznanym sobie miejscu, zupełnie innym, niż to, które pamiętała i w którym zemdlała. Co gorsza - na te bóle głowy nie działały żadne leki, żadne napary czy mikstury. Nawet zaklęcia pomagały wyłącznie na chwilkę.
        Aury oponentów, które Chroma doskonale zapamiętała, wyraźnie przemieszczały się po obu stronach budynku - przy ścianie wschodniej oraz zachodniej. Wejście było od południa. Obaj wrodzy Aniołowi mężczyźni znajdowali się poza obszarem karczmy, jakby się na niego czaili.
        - Występ był wspaniały! - starała się odpowiedzieć spokojnie, ale jej głos delikatnie się trząsł. Próbowała to zamaskować potem kaszlem, pytanie, czy Anioł w to uwierzy? Laura nie miała pojęcia jak wiele odwagi kosztowało rozmówcę wyjście na scenę, nie zmienia to jednak faktu, że występ specjalnie dla niej był czymś pięknym i nie powtarzalnym. Skrzypaczka nawet wpadła w delikatne kompleksy, bowiem uważała, że jej umiejętności wokalne nijak się mają do głosu przyjaciela. Nie podzieliła się jednak tą uwagą.
        Kelnerka właśnie dała wyraźny znak Dżariemu, że pora zamykać. Niewidoma co prawda od dłuższego czasu zastanawiała się nad jakimś noclegiem, ale nadal i niezmiennie nie posiadała przy sobie nawet ruena. Nie było jej stać na pokój, co nie zmieniło się przecież od tak, nagle, w ciągu kilkunastu minut. Nie miała nic ponad swoje skrzypce i wózek. Tych dwóch przedmiotów jednak na pewno nie oda w zamian za łóżko na noc.
        - Owszem, mam gdzie nocować - przytaknęła wcześniej uspokajając swój głos i uczucia. Kłamstwo, choć użyte w dobrych intencjach, nie leżało w jej naturze i nie sprawiło jej ani trochę przyjemności. Musiała okłamać kogoś, kto był jej bliski. Laura doskonale wiedziała, że wyrzuty sumienia będą ją długo męczyć, ale nadal starała się nie dać po sobie poznać takiego stanu rzeczy. Cieszyło ją, że Niebianin ma wynajęty pokój w tym budynku, dzięki czemu nie musiał wychodzić na zewnątrz, na spotkanie z czyhającymi na niego przeciwnikami. Za to Laura już była zmuszona do opuszczenia lokalu. - Dziękuję ci bardzo serdeczne, Dżari, za cały dzisiejszy wieczór. - uśmiechnęła się ponownie, lekko przekrzywiając głowę na prawo - Był magiczny i wspaniały. Liczę, że się jutro spotkamy. - dodała, ukłoniła się na tyle, na ile pozwalał jej wózek i pozycja siedząca, a następnie obróciła się w miejscu i skierowała koła ku drzwiom.
        Nie czekając zbyt długo wyjechała z gospody i skręciła w prawo. Czuła, jak emanacje mężczyzn się zbliżają, ale postanowiła zignorować to. Nie jej szukali, nie chcieli jej zabić, nie mieli powodu. Za nią nie dostaną żadnej sumy pieniędzy poza tym, za co sprzedadzą skrzypce i wózek. Czyli niewiele. W dodatku Dżari byłby na pewno wściekły na nich. Nie pokusiliby się zrzucić na siebie gniew Anioła. Tak przynajmniej uważała Laura.
        Minęła kilka zabudowań i wyjechała na większy, otwarty plac. Tutaj, już jutro, a właściwie nawet dzisiaj, bo było sporo po północy, odbędzie się festiwal. Ludzie będą tańczyć i bawić się, jeść i świętować szczęśliwe tegoroczne plony. Aury przeciwników jednak nadal za nią podążały. W sporej odległości, ale jednak dało się je wyczuć. Dziewczyna, skupiona na wyczuwaniu ich obecności, zupełnie nie zwracała uwagi na inne aury. A tymczasem tuż przed nią pojawił się trzeci facet. Nieświadoma Bardka uderzyła w niego i spadła z wózka lądując na ziemi, w żwirze pokrywającym drogę.
        - No proszę, proszę. A panienka dokąd się wybiera? - zapytał niemal szeptem ten, co był najbliżej. Spanikowana Laura zaczęła wspinać się na wózek, ale został on jej odebrany i odsunięty. Pozostali dwaj oprawcy właśnie zrównali się ze swoim kolegą i Niewidomą.
        - Pospiesz się, bo jeszcze ktoś nas zauważy! - wysyczał jeden z nich. Miał topazową poświatę.
        - Spokojnie, wszyscy już śpią - uśmiechnął się ten ze Szmaragdowym odcieniem emanacji.
        - Sza! - uciszył ich ten pierwszy, w którego Laura uderzyła. Jego aura nie była ludzka, a Piekielna. Wyraźnie czuła swąd palonych włosów i zapach śmierci. Co gorsza: nie była w stanie krzyknąć prosząc o pomoc.
        Dwaj młodsi, o jasnych aurach, mężczyźni, na polecenie gestem Piekielnego, chwycili dziewczynę, zakneblowali ją i związali.
        - Będzie świetną przynętą na tego sukinsyna. - rozrechotał się mieszkaniec Otchłani, chyba uradowany, że Anioł będzie chciał pomóc Laurze. Ale gdy tylko Jasnowłosa się tego domyśliła, zaczęła natychmiast się szarpać, wić i utrudniać zadanie pachołkom. Zaczęła walczyć. Może nie dosłownie, ale jednak starała się uniemożliwić wzięcie siebie do niewoli. Prasmok tylko wie, co będą chcieli z nią zrobić. Co gorsza wiedziała doskonale, iż Dżari niechybnie się domyśli, że coś jest nie tak, gdy tylko Skrzypaczka nie pojawi się na festynie. A wtedy cała trójka będzie miała łatwą zdobycz: martwego Anioła.
        Choć, gdyby ktoś oglądał te wydarzenia ze strony obserwatora, dostrzegłby szamoczącą się, zwiniętą i związaną klukę o jasnych włosach w towarzystwie trzech, rosłych mężczyzn, wszyscy o ciemnych włosach, jeden z nich z tatuażami na twarzy. Po prostu bezradne dziecko w rękach porywaczy...
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        - Ej, ej! - Piekielny przywołał Laurę do porządku, ostry ton głosu podkreślając jeszcze brutalnym szarpnięciem za włosy. - Lepiej współpracuj i nie szarp się, w przeciwnym razie przestaniemy być mili. Zrozumiałaś, laleczko?
        Mężczyźnie nie zależało specjalnie na uzyskaniu odpowiedzi - ponownie szarpnął bardkę za włosy i puścił ją. Jasnowłosa mogła usłyszeć, jak człowiek, którego aura miała szmaragdową poświatę, pyta jeszcze co zrobić z “tymi gratami”, mając zapewne na myśli wózek i skrzypce dziewczyny. Piekielny prychnął i lekceważącym tonem zarządził, że jeśli obaj są zbyt słabi, by udźwignąć tak filigranową panienkę, to niech ją wezmą razem z tym wózkiem, w przeciwnym razie niech go po prostu gdzieś schowają, ale nie za dobrze.
        - W końcu zależy nam, by po nią przyszedł, prawda? - zauważył na koniec, po czym zarechotał, jakby doskonale się bawił.

        Dżari musiał przyznać sam przed sobą, że zachowanie Laury było dla niego dezorientujące. Jeszcze chwilę wcześniej był w stanie przysiąc, że lubi jego towarzystwo i podobało jej się, gdy śpiewał przy stoliku, gdy jednak wrócił ze sceny zachowywała się tak… dziwnie. Z jednej strony przytrzymała jego dłoń, co świadczyło o swego rodzaju ciepłych uczuciach, jakie do niego żywiła, z drugiej zaś jej uśmiech nie współgrał z resztą, nie był też taki, jak poprzednimi razy. To nie był objaw radości, tylko jakaś maska - jej usta się śmiały, ale reszta twarzy pozostawała nieruchoma. Na dodatek zdawała się być taka spięta. Unikała odpowiedzi na wiele pytań - nie powiedziała, co jej się stało, zignorowała też propozycję odprowadzenia jej do zajazdu. Anioł doszedł do wniosku, że chyba zachował się w stosunku do niej zbyt śmiało i w którymś momencie z pewnością jej uchybił. Pytanie tylko, kiedy. ”Głupku!”, skarcił sam siebie w myślach, ”Jeszcze się zastanawiam kiedy? Dokładnie w tym momencie, gdy śpiewałeś jej ballady ze sceny przy tych wszystkich ludziach. Chciałem się popisać swoimi umiejętnościami i nawet nie zwróciłem uwagi na to, że ona może poczytać to jako wyznanie. Pewnie teraz krępuje ją moje towarzystwo…”. Anioł westchnął lekko do swoich przypuszczeń. Uznał, że nie ma już sensu nalegać na dalszą rozmowę, a już tym bardziej ponawiać propozycji odprowadzenia jej, żeby już całkowicie się nie pogrążyć. Postanowił w duchu, że następnego dnia wszystko jej wyjaśni, gdy oboje wypoczną, a wszelkie emocje dnia dzisiejszego nieco ostygną.
        - To ja dziękuję - zapewnił anioł, w odpowiedzi na jej słowa. Wstał przy tym ze swojego miejsca i chociaż przeszedł się z nią w kierunku drzwi karczmy. Nie pomagał jej w prowadzeniu wózka, gdyż już wcześniej zauważył, że sama doskonale sobie z tym radzi. - Do zobaczenia jutro, Lauro. Odnajdę cię, możesz być tego pewna.
        Bardka zdążyła już opuścić karczmę, anioł jednak stał jeszcze chwilę na progu i patrzył za nią. Możliwe, że tkwiłby tak jeszcze długi czas, gdyby za jego plecami nie odezwali się pozostali bywalcy karczmy, którzy również chcieli wyjść, a Dżari ze swoimi skrzydłami im w tym wybitnie przeszkadzał. Anioł zmuszony był cofnąć się do środka, a gdy już minęła go grupka gości i ponownie mógł wyjrzeć na zewnątrz, Laury już nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Myślał, czy za nią nie pójść, gdyż w duchu się o nią martwił - sama, kaleka, nie mogła się bronić, a kto wie, co mogło na nią czyhać na ulicy? ”Nie”, zdecydował w końcu, ”Przerażę ją, jeśli za nią pójdę, lepiej odpuścić”. Nie była to argumentacja, która by go do końca przekonała, ale mimo to postanowił zostać.
        Już będąc w swoim pokoju anioł odpiął pas z mieczami i położył je na posłaniu. Jak co wieczór, zgarnął poduszkę i położył się na podłodze, z ulgą prostując skrzydła. Sen jednak długo nie nadchodził, a myśli złotowłosego anioła cały czas krążyły wokół Laury. Nie dawała mu spokoju ta nagła zmiana w jej zachowaniu, powoli jednak zaczynał sam siebie przekonywać, że to nie po jego stronie leżała przyczyna takiego stanu rzeczy. Jeśli jednak nie o niego chodziło, to co się w takim razie stało? "Sam tego nie wymyślę", uznał w końcu anioł na chwilę przed tym, nim dopadł go płytki sen, z którego zbudził się wraz z nastaniem świtu, raptem kilka godzin po rozstaniu z Laurą. Ta chwila odpoczynku wystarczyła jednak, aby pozbierał swoje myśli.
        Gdy Dżari wyszedł z karczmy, w zacienionych miejscach jeszcze utrzymywała się rosa, przez co każdy krok jego bosych stóp był doskonale widoczny, czym anioł w żadnym wypadku się nie przejmował. Przed wyjściem na ulice jedynie pobieżnie doprowadził się do porządku i przypasał oba miecze, które zawsze wolał mieć przy sobie, na wszelki wypadek. Nie za bardzo wiedział, gdzie może znaleźć Laurę - nie umówił się z nią w żadnym konkretnym miejscu, obiecał, że ją gdzieś znajdzie. "Może jeszcze spać", przekonywał się w myślach, świadomy, że nie każdy jest takim rannym ptaszkiem jak on. Mimo to skupił się na moment na pobliskich aurach, bez cienia żalu zauważając, że żadna z nich nie należy do bardki. W takim układzie nie pozostawało mu nic innego, jak przejść się i szukać dalej, w końcu miasteczko nie było za wielkie. Obrał mniej-więcej kierunek, w którym nocą oddaliła się Laura, po czasie docierając do sporego placu, na którym pojedyncze osoby dokonywały ostatnich poprawek przed festynem. Nie zwróciłby na nie uwagi, gdyby nie przedmiot, który dostrzegł na jednej z ław. Futerał na skrzypce. Od razu poczuł, jak krew zaczyna w nim szybciej płynąć, nakazał sobie jednak spokój. Podszedł, aby upewnić się, że to na pewno własność Laury, gdy już to sprawdził, rozejrzał się za właścicielką - nie chciało mu się wierzyć, żeby tak po prostu rozstała się ze swoim instrumentem. Nie było jej jednak nigdzie w zasięgu wzroku, nie wyczuwał też jej aury.
        - Przepraszam - zwrócił się w ostatnim zrywie desperacji do jednej z osób, które przystrajały plac. Zapytał, czy nikt nie widział, kto zostawił tu te skrzypce, zapytał też o jasnowłosą, piękną dziewczynę, która porusza się na wózku. Ani razu nie uzyskał twierdzącej odpowiedzi na zadane pytanie - instrument leżał tu już od jakiegoś czasu, Laury nikt nigdzie nie spotkał. Obawy anioła nasiliły się w zastraszającym tempie, nakazał sobie jednak zachowanie spokoju, gdyż w nerwach mógł coś przeoczyć. Odsunął się na bezpieczną odległość od wszelkich przeszkód, rozejrzał, czy na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Gdyby którykolwiek z obecnych na placu mieszkańców miasteczka znał wcześniej jakiegoś anioła, od razu wiedziałby, że to nie jest najlepszy moment, aby do niego podejść. Dżari przykucnął lekko, mięśnie jego ramion, torsu i pleców napięły się do granic możliwości, a skrzydła rozprostowały się na całą rozpiętość. Anioł wzbił się w powietrze, błyskawicznie nabierając wysokości. Tak było po prostu szybciej, niż gdyby miał poruszać się na piechotę - zachował pułap, który pozwalał mu widzieć osoby na ulicy i wyczuwać ich aury. Metodycznie zataczał coraz większe kręgi, aż do momentu, gdy dotarł na obrzeża miasteczka. Gwałtownie zatrzymał się w miejscu, aż poczuł lekki ból napiętych mięśni, które poruszały jego skrzydłami. Zdawało mu się, że coś znalazł, musiał się jednak skupić... "Młyn?", pomyślał zaskoczony. Znał to miejsce - położony na uboczu, opuszczony młyn wodny, który niszczał od chwili, gdy właściciel popełnił w nim samobójstwo, wcześniej zabijając całą swoją pięcioosobową rodzinę. To była swego rodzaju lokalna atrakcja - miejscowi chętnie opowiadali o nawiedzonym budynku i o krzykach, które z niego słychać, gdy wieczorem przechodzi się obok. Dżari raz się tam wybrał, wiedziony zawodową ciekawością, nie dostrzegł jednak żadnych śladów bytności nadprzyrodzonych stworzeń. Teraz jednak zdawało mu się, że jest tam wyjątkowo tłoczno. Obniżył lot i zbliżył się do młyna, cały czas skupiony na wyczuwanych aurach. Nie miał wątpliwości, że wyczuwa delikatną jak puch emanację Laury, ale oprócz tego był tam jeszcze ktoś. "Dwie... Nie, trzy, cztery,... co?", liczył zaskoczony anioł. Co to miało znaczyć? Naliczył co najmniej pół tuzina osób, to nie wróżyło nic dobrego.
        Dżari wylądował miękko na ścieżce prowadzącej do młyna. Spory, kamienny budynek nadal pozostawał w cieniu pobliskich drzew i chaszczy, które wzięły ten teren we władanie. Wiedziony instynktem anioł odłożył na pierwszy lepszy murek skrzypce Laury, które przypadkiem zabrał ze sobą i od razu dobył obu mieczy, po czym ruszył w kierunku młyna. Okolica sprzyjała do zasadzania się na nieświadome ofiary, wszędzie było pełno zielska i fragmentów dawnych zabudowań z drewna. Oczywiście, w przypadku anioła trzeba było się bardziej postarać, on wszak potrafił wyczuć swoich przeciwników nawet wtedy, gdy pozostawali oni poza zasięgiem jego wzroku.
        - Laura?! - zawołał, chociaż nie spodziewał się odezwy. Niemniej chciał, by wiedziała, że on tu już jest, a że przy okazji dowiedzą się o tym wszyscy inni wkoło, cóż, liczył się z tym. I tak wiedział, że nie minie go walka - oprócz emanacji Laury wszystkie pozostałe zdradzały skłonności do zła bądź chaosu, to nie były osoby o pokojowym nastawieniu.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Dziewczyna, ponownie potrząśnięta, została w końcu przywołana do porządku. Można powiedzieć, że straciła wolę walki. Poza tym - związali jej ręce, którymi to biła i szarpała napastników. Do nóg nie musieli marnować liny, ale chyba z przezorności zrobili to. Została zakneblowana jakąś brudną szmatą i zasłonięto jej oczy. Nie wiedziała, w jakim celu to zrobili, zupełnie jakby obawiali się, że niewidoma może zobaczyć, gdzie ją przetrzymują. Nie dane jej było jednak dyskutować. Poczuła silne szarpnięcie i gdzieś zaczęli ją nieść. Nie byli ani odrobinę delikatni, przez co wrażliwa skóra Bardki pokryła się wieloma siniakami i otarciami. "To nic..." - powtarzała sobie, próbując zapomnieć o całej tej sytuacji - "Dżari nie będzie mnie szukał. Mam nadzieję, że pomyśli raczej, iż wyjechałam.". Nie kryła smutku, że taki już jej los. Ale była gotowa do wszelkich poświęceń, byle Anioł nie musiał toczyć jakiejkolwiek walki z jej powodu.
        Nagle rzucono ją pod jakąś ścianę. Z impetem i gracją lecącej cegły uderzyła o nieprzyjemnie zimną, twardą podłogę, prawdopodobnie z gliny. Nie wiedziała gdzie się znajduje, jej zmysł magiczny był otumaniony, prawdopodobne, że przez jakieś silne zaklęcie rzucone przez Piekielnego. Oczywiście Laura nie wiedziała o tym, tylko nieustannie spanikowana, cichutko łkała. Jej łzy nie wypływały jednak poza materiał przykrywający jej zamknięte powieki, toteż szybko zamókł on doszczętnie. Próby uwolnienia się, nie ważne jak zaciekłe, były bezowocne. Skrzypaczka, bez swoich najcenniejszych przedmiotów, bez jakiegokolwiek towarzysza u boku, czuła się bezradna. Nie potrafiła nawet wypowiedzieć jednego, błagającego słowa. Doskonale słyszała trzy głosy w izbie obok, co więcej, po jakimś czasie tych głosów przybyło. "Albo mi już umysł płata figle..." zastanowiła się głęboko. Jej myśli jednak wciąż bezładnie krążyły dookoła osoby Skrzydlatego oraz Lokstara. Oni obaj potrafili jej pomóc, gdy ta nie mogła dla nich zrobić nic. Zupełnie nic.

        Noc była długa i przepełniona niewygodami. Laura się nieco uspokoiła, dzięki czemu jej Orientacja Auralna została przywrócona. W jej pomieszczeniu, poza dużym kołem zębatym, znajdował się jeden strażnik. Co godzinę inny. Jasnowłosa naliczyła już co najmniej tuzin różnych emanacji, choć nawet gdyby wszystkie te połączyć w jedną, nijak by się one miały do emanacji Piekielnego. Bardzo silnej, mrocznej poświaty, która już sama przerażała Skrzypaczkę. Całymi godzinami Muzyczka starała sobie przypominać wieczór. Ten miło spędzony, w karczmie, obok Dżariego, z jego śpiewem, kojącym głosem i dotykiem na swoim policzku. Wtedy czuła się spokojnie, była rozradowana... Ale doskonale wiedziała, że Anioł będzie w niebezpieczeństwie. Nie przypuszczała jednak, że to ona zostanie wpierw złapana, schwytana i zamknięta. Nie była zła na nikogo, nie miała ku nikomu wyrzutów ani nie chciałaby zemsty. To nie było w jej stylu. Było jej tylko niezwykle smutno. Smutno, iż będzie musiała zginąć tu, daleko od Niebianina.
        Po wielu ciężkich godzinach w bezruchu usłyszała świergot ptaków. Najwyraźniej wstał dzień. Pułapka zastawiona na Dżariego, w której "serkiem dla myszy" miała być ona, nie zadziałała. "Teraz pewnie będą źli i... Na mnie zrekompensują sobie straty..." pomyślała, co dziwne, z nieukrywaną radością. Białopióry nie przybył, więc najwyraźniej był bezpieczny. Taka informacja w zupełności wystarczyła, by poprawić jej samopoczucie. O ile można w jej położeniu mówić o "samopoczuciu"...
        Nagle jednak Laura dostrzegła nowe aury, wcześniej nieznane. Oczywiście, poza tą piekielną, było ich już co najmniej trzy tuziny. Elfy, dwóch krasnoludów, ale najwięcej ludzi. Nie mogli być to raczej zwyczajni mieszkańcy miasteczka, bowiem wcześniej nigdy tych emanacji nawet nie poczuła. "Albo mi się wydawało i po prostu przeoczyłam..." doszła do wniosku. Co więcej, wszyscy byli wyraźnie podekscytowani. Jakby czegoś oczekiwali. I wtedy Laura zrozumiała - niemożliwe było, żeby Anioł przybył w ich pułapkę w nocy, kiedy się z dziewczyną pożegnał. Po prostu uznał, że wyruszyła do swojego lokum i wrócił do pokoju. dopiero rankiem, w dniu rozpoczęcia festynu, zauważył jej nieobecność, albo, co gorsza, wózek lub skrzypce Niewidomej. Wtedy na pewno zaczął się martwić i rozpoczął poszukiwania. A więc...
        - Nadal jest w niebezpieczeństwie! - chciała krzyknąć, ale z jej ust zakrytych brudnym kawałkiem materiału, wydobył się tylko niezrozumiały bełkot.
        Po kilku minutach usłyszała czyjś szept.
        - Nadlatuje.
        - Przygotować się!
        - Chowajcie się, idioci! I cisza! - wszystkie głosy należały do osób nieznanych Chromej i wyrażały się skrytym szeptem. Oczywiście siarczyście klęli na siebie, Anioła i Śpiewaczkę. I faktycznie: chwilę później wyczuła tą znaną sobie, ciepłą emanację. Jednocześnie się ucieszyła i przeraziła. "A co, jeżeli nie wie, że jest w niebezpieczeństwie?" rozmyślała, ale potem przypomniała sobie, iż przecież jest wojownikiem. Nie będzie nieprzygotowany. Ma doświadczenie, zna już wiele sytuacji, nieraz walczył. Jednak świadomość, że, aby ją uratować, będzie zabijać przestraszyła Laurę jeszcze bardziej.
        Poświata Anioła wylądowała niedaleko budynku, który miał cztery łopaty i coś na wzór wiatraka. "Młyn? To w tym miasteczku jest młyn?" nie mogła uwierzyć własnym zmysłom. Nagle usłyszała nawoływanie Dżariela. Zapamiętał jej imię, co również niezwykle ją uradowało. Jednak nieświadomy był chyba nadal pułapki.
        Nagle z zarośli wyskoczyło na niego co najmniej dwa tuziny zbrojnych istot, w tym jeden Piekielny, który unosił się nad samym młynem na swoich skrzydłach. Laura nie wiedziała, jaką rasą spośród mieszkańców otchłani jest on, podobnie nie miała pojęcia, gdzie jest reszta istot, które chciały atakować Anioła. Pewnym było, że teraz Skrzydlaty musi się bronić.
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości