Równina Maurat[Na wschód od Meot] Cieszmy się, bawmy się

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżari roześmiał się razem z Laurą - jej odpowiedź była bardzo dosłowna, to brzmiało całkiem zabawnie. Anioł musiał przy tym przyznać, że sam gdy tylko minęło zagrożenie, pomyślał w pierwszej kolejności o tym, by zmyć z siebie krew, więc doskonale rozumiał potrzeby Laury i byłby nawet skłonny pomóc jej to zorganizować.
        - Słucham - zachęcił, gdy Laura przestała mówić zaraz po tym jak zagaiła, że ma do niego pytanie. Nie popędzał jej jednak, ton jego głosu nie był napastliwy. Dał jej czas, gdyż w końcu nie wiedział jakiej natury pytanie dręczyło Laurę, może akurat było to coś, co wprawiało ją w zakłopotanie, było wstydliwe albo niecodzienne. Było kilka tego typu pytań, które nasunęły mu się w tym momencie na myśl. Wiele osób na przykład chciało wiedzieć jak to jest latać, chcieli doświadczyć tego na własnej skórze, wznosząc się w niebo z pomocą Dżariego. Tę prośbę anioł w większości spełniał bez oporów, a w przypadku Laury z największą przyjemnością zabrałby ją w przestworza, o ile to by ją uszczęśliwiło. Niektórzy jednak prosili o uzdrowienie i to niestety często leżało już poza granicami możliwości anioła. Laurze musiałby odmówić, choć uczyniłby to z ciężkim sercem - nie był na tyle wyszkolony i potężny, by postawić ją na nogi. Znał jedną osobę, która mogłaby to zrobić, był to jego ojciec, ale na razie Dżari nie mógł wrócić do Planów... Modlił się więc w duchu, by to nie o to chodziło, przekonywał też siebie, że jest wiele innych rzeczy, które mogą chodzić po głowie Laurze. By się o tym przekonać, musiał cierpliwie czekać.
        Bardka w końcu zdecydowała się mówić dalej, ale nadal nie umiała złapać wątku. Dżari jej nie popędzał, patrzył jednak na nią wyczekująco, uśmiechając się przy tym nikle. I w końcu doczekał się pytania, które Laura wypowiedziała zdecydowanie za szybko. Na twarzy anioła pojawiło się zakłopotanie, a później zaskoczenie. Chwilę myślał, aż w końcu doszedł do tego, o co zapytała go Laura. Uśmiechnął się.
        - Aha... - mruknął. Zamilkł na moment, by samemu ułożyć w głowie odpowiedź. W końcu odetchnął, jakby ciężar spadł mu z serca. Odsunął się i ujął niewidomą za dłonie.
        - Lauro - zaczął. Mówił bardzo ciepłym głosem. - Z radością wyruszyłby dalej z tobą... Ale proszę, przemyśl swoją prośbę. Jestem na misji, której nie mogę porzucić, a co do której nie mam pewności, jak się zakończy. Może być niebezpiecznie i... cóż, możesz być świadkiem czegoś, czego wolałabyś nie doświadczyć. Nie chcę, byś przeze mnie cierpiała, serce by mi pękło, gdybym był źródłem twojego smutku albo strachu. Mogę obiecać, że broniłbym cię do ostatniej kropli krwi przed wszelkim niebezpieczeństwem, ale proszę, zastanów się jeszcze. Ze swojej strony przyznam, że byłbym szczęśliwy, gdybyś mi towarzyszyła.
        W ostatnich słowach Dżariego było wiele entuzjazmu, co było dla niego dość nietypowe. Rzadko mówił z taką pasją, jego typowy spokój był prawie niewzruszony, musiały mu więc towarzyszyć wielkie emocje. Aż mocniej ścisnął palce Laury, nie zrobił jej oczywiście krzywdy, ale na pewno poczuła tę lekką różnicę. Słychać było, jak anioł głębiej nabiera powietrza, by coś jeszcze powiedzieć, lecz niedaleko nich spomiędzy budynków wyszła właśnie Maya, prowadząca wózek Laury. Zakrzyknęła radosne "hej, hej!", by zwrócić na siebie uwagę, a Dżari w duchu jęknął, że mogła iść okrężną drogą, na jego twarzy jednak gościł uśmiech.
        - Zawsze będę gotów ci towarzyszyć - zapewnił Laurę szeptem, nachylając się do niej podczas wstawania. Gdy już się wyprostował, dodał jeszcze jedno zdanie. - Rano powiesz mi, czy nadal tego chcesz.
        Maya nie słyszała jego słów, ale z daleka widziała, jak tych dwoje siedzi blisko siebie i trzyma się za dłonie. Bardzo ją ten widok rozczulił, oni tak do siebie pasowali... Dżari jednak wstał, gdy tylko kelnerka pojawiła się w zasięgu jego wzroku. Zdjął bandaże, które nadal oplatały jego brzuch i skrzydło - po ranach nie było śladu, jego skóra była gładka jak zawsze, a na piórach nie było widać najmniejszej plamki krwi. Jego jasna sylwetka odcinała się wyraźnie na tle nocnego krajobrazu, wyglądał naprawdę majestatycznie. Maya pokręciła głowę, by odgonić od siebie głupie myśli.
        - Tuzin osób o ciebie pytało po drodze, wszyscy myśleli, że odleciałeś bez pożegnania - oświadczyła, by oszczędzić sobie niezręcznych scen. Podjechała wózkiem pod sam murek. - Chyba nie dacie rady dotrzeć do karczmy, jeśli nie wypijecie z miejscowymi i się z nimi nie pobawicie.
        - Co? - Dżari wyglądał na niepocieszonego. Spojrzał po sobie i westchnął. - Myślałem, że chociaż się ubiorę...
        - Nikt nie będzie miał ci za złe, że tak wystąpisz - zauważyła Maya, na co anioł odchrząknął zmieszany. - Nie no, spokojnie, możecie iść się ogarnąć, ale wróćcie na plac w miarę szybko, bo wezmą karczmę szturmem. Jakoś ich uspokoję.
        Kelnerka z Dębowej Beczułki mrugnęła do anioła, by ten się nie przejmował, Dżari odpowiedział jej zaś skinieniem głowy i cichym "dziękuję", po czym zwrócił się do Laury.
        - Pomóc ci z wózkiem, czy wolisz sama? - upewnił się. Gdyby to od niego zależało, pomógłby niewidomej wsiąść i później poprowadził ją wgłąb miasteczka, ale już zdążył się zorientować, że Laura lubi być w tej kwestii samodzielna. Jeśli więc przyjęła jego pomoc, chętnie przeniósł ją z murku na wózek, a jeśli nie, jedynie asekurował ją z pewnej odległości. Niósł ją wszak na rękach i wiedział, jak krucha i delikatna jest, nie mógł pozwolić, by coś jej się stało.

        Już w uliczkach okalających główny plac miasta trwała zabawa, ludzie śmiali się, jedli, pili, tańczyli. Wszędzie słychać było muzykę, a każdy kąt rozświetlały latarnie przygotowywane z takim zapałem przez miejscowe dziewczyny. Ludzie z daleka widzieli skrzydlatą sylwetkę anioła, machali do niego i zapraszali go do siebie, ale gdy dziękował gestem, nie naprzykrzali się - nie to nie, bawili się dobrze i bez niego. Tych bardziej nachalnych typów odganiała Maya, z reguły wystarczyło, iż zapewniła, że zaraz wrócą. Laurę rozpoznało kilka osób, które widziały ją poprzedniego dnia, między innymi kobieta, która zaprosiła ją na festyn - zawołała, że cieszy się, iż niewidoma przyjęła zaproszenie. Rozpoznał ją też bard, którego dzień wcześniej uleczyła po niefortunnej bijatyce.
        - Moja wybawicielka! - ucieszył się. - Nie podziękowałem ci nawet wczoraj za to, że mnie uleczyłaś. Pomyślałaś sobie pewnie, że jestem jakimś gburem. Co za wstyd, pokazać się z tak złej strony przed kobietą! Pozwól, że chociaż spróbuję zamazać złe pierwsze wrażenie piosenką dla ciebie.
        Bard narobił swoją przemową tyle zamieszania, że wokół zebrała się grupka gapiów oczekujących występu. Z tego trudno było się wyplątać, by nikogo nie urazić, Maya postanowiła więc wziąć sprawy w swoje ręce. Złapała Dżariego za ramię i przyciągnęła go do siebie na moment.
        - Idź do karczmy - nakazała mu. - Dołączymy. Spokojnie, przypilnuję, by nikt ci jej nie ukradł. No, już, sio.
        Anioł chciał się wytłumaczyć, lecz Maya nie dała mu takiej możliwości - popchnęła go, by już uciekał, a ona sama została z Laurą, która została zmuszona wysłuchiwać występu wdzięcznego jej barda. Chłopak całe szczęście grał i śpiewał całkiem dobrze i słuchanie go nie było udręką.
        - Nie tak ładnie jak Dżari, co? - zagaiła kelnerka, kucając przy wózku Laury. - Wysłałam go przodem, jakoś się później znajdziemy.
Awatar użytkownika
Laura
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Laura »

        Patrzyła nieco zatroskana, a zdecydowanie zawstydzona, gdy Dżari próbował zrozumieć pytanie. A może szukał odpowiednio delikatnej odmowy? Laura chciała wiedzieć, co teraz kryje się w głowie i sercu Anioła, obawiała się bowiem, że wkrótce będą musieli się rozstać. Bardka nie potrafiła sobie wyobrazić teraz życia samotnie. Wiedziała, że nie może też zostać w tej cudnej wiosce. Ludzie tu na pewno ciężko pracują, a ona nie byłaby w stanie im pomagać. Jakim więc prawem mogłaby korzystać z ich gościnności? Niewidoma ponownie pomyślała o Skrzydlatym. Raz pojawił się w jej życiu, a ona już wiedziała, że jej miejsce jest u jego boku. Wiedziała, że to właśnie jest jej przeznaczenie. I może nawet nie do końca chodziło jej o jakiekolwiek uczucie poza przywiązaniem (choć nieco przemawiała przez nią fascynacja, zauroczenie, a może nawet miłość), to nadal wierzyła, że on nie pozbędzie się jej od tak.
        Z rozterek ponownie wyrwał ją kojący, ciepły głoś Niebianina, który wyraźnie chciał być delikatny w swoich słowach. Chromą ukuło to nieco. "A jednak chce się mnie pozbyć..." pomyślała, gdy w tym momencie Dżariel przerwał. Po chwili jednak podjął dalej swoją wypowiedź:
        - ...ale proszę, przemyśl swoją prośbę. Jestem na misji, której nie mogę porzucić, a co do której nie mam pewności, jak się zakończy. Może być niebezpiecznie i... cóż, możesz być świadkiem czegoś, czego wolałabyś nie doświadczyć. Nie chcę, byś przeze mnie cierpiała, serce by mi pękło, gdybym był źródłem twojego smutku albo strachu. Mogę obiecać, że broniłbym cię do ostatniej kropli krwi przed wszelkim niebezpieczeństwem, ale proszę, zastanów się jeszcze. Ze swojej strony przyznam, że byłbym szczęśliwy, gdybyś mi towarzyszyła.
        Chwilę trwało, nim jego słowa do niej dotarły. Siedziała tak obok niego z twarzą odwróconą w kierunku Pierzastego, nawet rumieńce nieco już jej zeszły, gdy trawiła słowa przyjaciela. Wiedziała, że nie skłamał, bowiem mocniej ścisnął jej dłoń, a mówił z takim zapałem, że mógłby podpalić niedaleki zagajnik za jego pomocą. Zaskakując samą siebie w jak spokojny sposób potrafi odpowiedzieć (bo radość rozlała się w jej sercu jak żywy ogień), wyszeptała:
        - Nigdy nie będę przez ciebie cierpieć. Gdziekolwiek będę z tobą, wszelakie trudy czy przeciwności nie będą mi straszne. A i o ciebie ktoś musi się troszczyć, prawda? - uśmiechnęła się i rzuciła mu się na szyję. Była na prawdę uradowana jak nigdy. Tak bardzo, że nawet już zapomniała o tej niepokojącej, acz znajomej aurze w oddali. Tymczasem Maya się zbliżyła do nich, nie usłyszała jednak jeszcze dodatkowego szeptu, którego sens należał wyłącznie do Niewidomej.
        Skrzypaczka chciała zaprotestować gdy Dżari zaczął zdejmować opatrunki, nim jednak zebrała się przed nim na odwagę wojownik pozbył się ich. Nie miał co prawda śladu po ranach, ale Laura nie mogła o tym wiedzieć.
        - Dlaczego je zdjąłeś?! - oburzyła się nie na żarty, choć taka drobna istota wyglądała jedynie nieco komicznie będąc złą - Natychmiast zakładaj bandaże z powrotem! - nakazała mu jak pani doktor nieposłusznemu pacjentowi. dopiero po chwili mogła poczuć, że skrzydło przyjaciela jest już w pełni sprawne (zobaczyła jego kształt i kontury w "swoim świecie") i zrobiło jej się głupio, że naskoczyła na niego. Może faktycznie rany już się zagoiły...?
        Następnie Muzyczka słuchała uważnie rozmowy dorosłych, którzy stali nad jej głową, gdy ona siedziała na murku. Przed nią stanął przywieziony przez Mayę wózek inwalidzki należący do Laury. Nie ruszyła się jednak jeszcze z miejsca. Nie chciała, żeby ktokolwiek patrzył na nią, gdy będzie się na niego wspinać. Liczyła też, że nikt jej w tym nie będzie pomagać. "Może i niewiele potrafię zrobić samodzielnie, ale nie trzeba mnie aż tak bardzo niańczyć!" pomyślała buńczucznie do samej siebie, przede wszystkim przez pryzmat rozmowy z Dżarim o jej podróży z nim. Nie chciała mu być ciężarem, potrafiła sobie przecież poradzić! Takie i inne myśli zaprzątały jej głowę, gdy Anioł rozmawiał z kelnerką.
        Na pytanie Niebianina odpowiedziała tylko cichym "dam radę". Gdy jednak ani on, ani Maya nie ruszyli się i jedynie stali nad nią wpatrując się w nią, spochmurniała i dodała:
        - Proszę, nie patrzcie na mnie... - jej twarz pokrywał w tej chwili solidny rumieniec, nie z powodu samego wstydu. Po prostu nie chciała, żeby ktoś oglądał ją w takim stanie: gdy będzie się wspinać na siedzisko wózka.
        Choć nie należało to do najłatwiejszych zadań, Laura poradziła sobie i po kilku minutach jej cichych stęknięć siedziała na swoim miejscu z nieznacznym uśmiechem.

***


        Dotarli na skraj miasta. już tutaj ludzie hucznie się bawili, a głośna muzyka wyraźnie dochodziła z placu. Mieszkańcy serdecznie pozdrawiali Dżariego, już z daleka go rozpoznając. Jedni mu tylko machali, inni podchodzili i proponowali, żeby się razem napili, a jeszcze inni, wyraźnie nieco zbyt rozbawieni alkoholem, bardziej poufale targali go za barki czy ściskali dłoń, która trzymała wózek Laury. Tak się działo przynajmniej póki Maya nie interweniowała. Potem jakoś szybciej i łatwiej było mijać zaproszenia.
        Epizod z bardem, którego uleczyła (mimo iż sama sytuacja, podczas której Laura uratowała mężczyznę wtedy w karczmie zatarła się w jej pamięci) był nader ciekawy. Chłopak wyraźnie chciał podziękować swojej "wybawicielce" - jak to ją nazwał - oferując jakiś utwór dla niej specjalnie napisany. Nim się obejrzała, wokół zebrał się tłumek gapiów i mimo jej słodkich odpowiedzi "nie ma za co dziękować", "nie ma za co, naprawdę", "nic się takiego nie stało" i "cieszę się, że mogłam ci pomóc" bard zaczął grać i śpiewać. Jego ballada nie była przerażająca, ba! Ani nawet kiepska. Chłopak, który przedstawić się jako Sokół, potrafił grać i śpiewać wyśmienicie, jego występu słuchało się z ogromną przyjemnością, choć Laura nadal uważała, że na niego nie zasłużyła. Nawet nie zobaczyła, że Dżari opuścił ją i Mayę. Kelnerka szybko jednak wytłumaczyła Laurze, gdzie i po co poszedł.
        - Dziękuję ci serdecznie, Sokole, piękna ballada, na prawdę! Cieszę się, że mogłam ci jakoś pomóc - powtórzyła się - ale teraz już ruszę do karczmy, muszę się przygotować do festynu, chciałabym, żebyśmy się jeszcze dzisiaj zobaczyli. - uśmiech na jej twarzy nie bladł, a wręcz rozświetlał okolicę, zaś samego Sokoła wypełniał szczęściem - Pójdę już.
        Po chwili grupka przechodniów rozeszła się, Sokół zapewnił, że jeszcze dzisiaj razem zatańczą (i nawet nie zauważył swojej gafy, którą mimo wszystko Laura puściła mimo uszu, przecież nie chciał, żeby jego słowa zostało uznane za nietakt), a Laura wraz z Mayą znaleźli się w Dębowej Beczułce, gdzie Laura dostała od właściciela, nie wiedzieć dlaczego za darmo, pokój na noc i ciepłą kąpiel. Chroma dziękowała zarówno karczmarzowi, Mayi, jak i samemu Panu za przychylność, pomoc i dobroć. Troska, jaką otaczała Laurę kelnerka bardzo kojarzyła się Niewidomej z matczyną miłością, której na dobrą sprawę bardka nigdy nie doświadczyła albo nie pamiętała tego...
        Nie minęła godzina, a Laura znajdowała się na parterowym pokoiku, sama, a przed nią stała spora bala z parującą wodą.
        Powoli zsunęła się z wózka i delikatnie go odepchnęła od siebie, chwilę jej zajęła walka z delikatnym materiałem sukienki, zaraz potem jednak, wspomagając się instynktownie magią i telekinezą (o czym nie miała najmniejszego pojęcia), zanurzała się już po szyję w ciepłej kąpieli. Bala była na tyle duża, że drobna dziewczyna mogła w niej brać kąpiel jak w wannie (słyszała, że takowe znajdują się we włościach bogatych możnowładców). Nie zdawała sobie sprawy, że przez mleczną szybę ktoś ją podgląda.

***


        Po około godzinie zamek jej pokoju szczęknął, a zza progu wyjechała świeża i pachnąca Laura. Nawet jej sukienka okazała się czysta ("w jaki sposób ona ją wysuszyła?!" targnęło karczmarzem, bowiem pamiętał, że wjechała tutaj z nieco zabrudzonym odzieniem). Laura po prostu leżąc w kąpieli uznała, że czas się ubrać i pomyślała "chcę", a materiał sam do niej przyfrunął i wrócił do stanu pierwotnego. Zresztą - nie pierwszy już raz tak się działo.
        Przy jednym ze stolików siedział Dżari, nie był jednak sam, bowiem przysiadły się do niego dwie bardzo młode dziewczyny i wyraźnie próbowały go poderwać. Laura tylko uśmiechnęła się nieznacznie, bo wiedziała, że Anioł usłyszał dźwięk jej zamka i patrzy w jej kierunku, po czym otworzyła jedną powiekę, jakby puszczała mu oczko. Przekaz był jasny. "Gotowy na występ?".
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Tak jak Laura w napięciu czekała na odpowiedź Dżariego i kurczowo łapała się każdego wypowiedzianego przezeń słowa, tak i on niecierpliwie czekał, co od niej usłyszy. Chociaż w ciemności nie dostrzegł rumieńca na jej twarzy, widział delikatne napięcie mięśni pod jej skórą, może przez moment nawet dostrzegał cień uśmiechu na jej wargach. Gdy jednak bardka zaczęła mówić, jej głos był bardzo spokojny, opanowany, pewny. Anioł wierzył w każde jej słowo i w duchu radował się, że Laura się nie zniechęciła. Sam byłby gotów powiedzieć to samo: zdawało mu się, że przy jej boku będzie w stanie pokonać wszelkie przeciwności. Uśmiechnął się, a gdy Laura rzuciła mu się na szyję, otoczył ją ramionami jakby to była najbardziej naturalna rzecz pod słońcem. Na moment zamknął oczy.
        - Tak - szepnął w odpowiedzi. Chciał powiedzieć więcej, zapewnić Laurę o tym, że z radością w sercu odda się pod jej opiekę, lecz z jakiś przyczyn głos uwiązł mu w gardle. Nim się opamiętał, nabrał wdechu i mógł się odezwać, wróciła do nich Maya, a on mógł zdobył się już tylko na te kilka wyszeptanych słów.
        Dla osoby postronnej widok był z pewnością zabawny - drobna dziewczyna beształa znacznie większego i silniejszego od siebie mężczyznę, a ten zamiast ją zignorować, wzdrygnął się i skulił. Maya na moment bardzo skupiła się na ustawianiu wózka, by żadne z nich nie widziało jej roześmianego oblicza.
        - Ale już jest w porządku, rany się zarosły - zapewnił Dżari bardzo polubownym tonem. - Jestem wyleczony.
        W ostatnich słowach anioła dało się słyszeć ciepło, niewypowiedziane na głos “to wszystko dzięki tobie”. Nie było jednak czasu na roztrząsanie tej kwestii, Maya zaraz wkroczyła do akcji i zmieniła temat rozmowy. Wszystko potoczyło się szybko, w końcu cała trójka zaczęła zbierać się do drogi wgłąb miasteczka. Gdy Laura poprosiła, by pozostali przestali się na nią gapić, oboje obrócili się, chociaż kierowany troską anioł i tak zerkał dyskretnie za siebie. Przez moment zastanawiał się, czy nie histeryzuje zbyt mocno, w końcu bardka doskonale sobie radziła. Ale cóż mógł poradzić na to, że przez tak krótki czas niewidoma dziewczyna zajęła tak głębokie miejsce w jego sercu, że był na jej każde skinienie?

        Dżari wyrwał się z tłumu, który zebrał się wokół Laury i barda, który chciał okazać jej wdzięczność za uleczenie. Obrócił się jeszcze, by upewnić się, że na pewno ma odejść, wtedy napotkał pełen rozbawienia wzrok Mayi, która odprawiła go gestem jak namolnego dzieciaka. Anioł westchnął i poszedł jak mu nakazano. Już po kilku krokach znowu został zaczepiony, nie był jednak zupełna sierotą i dał radę opędzić się od spoufalających się z nim rozradowanych rolników. Wykręcał się tak samo, jak czyniła to wcześniej Maya, krótkim zapewnieniem “zaraz wrócę”.
        I w końcu przekroczył próg karczmy. Wewnątrz również trwała zabawa, parkiet taneczny był pełny, grupa bardów grała jakąś skoczną melodię, a przy prawie wszystkich stolikach siedzieli roześmiani, dyskutujący goście. Dżari przywitał się z kilkoma znajomymi osobami, gdy ostrożnie przedzierał się do baru.
        - A cóż to, dziewczyny cię dopadły na zewnątrz? - zarechotał karczmarz, wymownie patrząc na nagi tors anioła. Dżari obrócił zawstydzony wzrok, stulił skrzydła, aby chociaż odrobinę się osłonić. Karczmarz znowu się roześmiał.
        - Dobra, dobra, żartowałem, nie płoń się już tak. Niech to, jednak z was są naprawdę delikatne chłopaki. Chciałeś coś ode mnie?
        - Tak - odpowiedział zaraz anioł. - Masz jeszcze wolny pokój? Potrzebuję noclegu dla przyjaciółki. Zapłacę za nią…
        - Kolejny - westchnął karczmarz, widząc jednak zaskoczony wzrok Dżariego, zaraz się roześmiał i pośpieszył z wyjaśnieniami. - Chwilę temu była u mnie Maya, pytała dokładnie o to samo, o pokój dla dziewczyny, najlepiej jeden z tych na dole. Zdaje mi się, że mówicie o tej samej pannie... Dobra, dobra, już wiem co zrobić, zostaw to mnie. A o pieniądze się nie martw, jakoś się to załatwi.
        Anioł nie dyskutował już dłużej z karczmarzem. Podziękował mu solennie i w końcu poszedł do siebie.

        Pokój Dżariego był dość przeciętnych rozmiarów dla typowego śmiertelnika, jemu jednak było tu trochę ciasno, musiał uważać, by niczego nie strącić skrzydłami. Nauczył się już jednak poruszać wśród mebli tak, by niczego nie zepsuć. Po kilku bardzo ostrożnie postawionych krokach uklęknął obok łóżka i zdjął na ziemię miednicę i dzban z wodą. Już wcześniej pobieżnie zmył z siebie krew i kurz, teraz chciał się tylko odświeżyć. Ostrożnie sięgnął za plecy i dotknął miejsca na skrzydle, gdzie bełt przeszył je na wylot. Po ranie nie pozostał najmniejszy ślad, na skórze pojawił się nawet świeży puch, który z czasem zamieni się w pełnowartościowe pióra. Laura miała prawdziwy talent do uzdrawiania. Wspomnienie blondwłosej dziewczyny wywołało na twarzy Dżariego nikły uśmiech. Anioł nie był osobą, która łatwo nawiązywała kontakty, a tymczasem przy Laurze czuł się tak pewnie, swobodnie. Myślał, co to może znaczyć, bał się jednak nazwać swoje uczucia po imieniu, gdyż sam nie był ich pewny. Chyba nie chciał kusić losu. Już samo to, że mógł z nią podróżować, było dla niego prawdziwym powodem do szczęścia. Na moment zapomniał o tym, co może go czekać u kresu tej drogi.
        Anioł wciągnął przez głowę świeżą tunikę. Jak zawsze białą, obszytą tylko przy szyi bardzo jasną błękitną lamówką. Błękitne były również wiązania poniżej skrzydeł, które spinały materiał po obu stronach rozcięć, aby plecy pozostawały osłonięte, a ubranie koszuli nadal było możliwe. Wielu Niebian, w tym między innymi Tallas, nie komplikowało sobie tak życia i po prostu nosili szaty z wiązaniem na szyi, które odsłaniały plecy. Dżari wolał jednak zmarnotrawić trochę więcej czasu podczas ubierania się, niż później ryzykować zaczepki.
        Niestety, nie było mu dane zaznać chwili spokoju. Najwyraźniej w Nawii wszyscy chcieli zaprzyjaźnić się z aniołem bez względu na jego własne chęci. Ledwo Dżari zszedł na parter, zaraz dopadła do niego Maya - zapewniła, że razem z Laurą dotarły bez problemu do karczmy, lecz na bardkę trzeba chwilę poczekać, bo właśnie odświeża się w swoim pokoju. Kelnerka była już w pracy, dlatego nie mogła zbyt długo zabawiać anioła rozmową, wskazała mu wolny stolik i przyniosła kubek pitnego miodu, przypominając mimochodem, że jest jej winien występ. Dżari oczywiście o tym pamiętał, chciał jednak poczekać na Laurę. Nie za długo cieszył się spokojem, zaraz dosiadły się do niego dwie lokalne dziewczyny, usprawiedliwiając się tym, że wkoło wszystkie miejsca są zajęte. Trajkotały jak najęte, ewidentnie starając się zauroczyć anioła, nie zważały przy tym na to, że on sam jest dość niechętny nawiązaniu bliższej znajomości. Jedna z nich spróbowała złapać go za rękę, on jednak cofnął dłoń i spojrzał na nią z cieniem dezaprobaty. To trochę ostudziło entuzjazm obu dziewczyn, lecz nie zrezygnowały zupełnie, nadal z nim siedziały i wdzięczyły się do niego, a Dżari tylko zaciskał zęby i starał się nie zwariować. Gdy nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk przekręcanego zamka, obrócił wzrok w kierunku wejścia do pokoi dla gości. Dziewczyny przy stoliku mogły dostrzec jak anioł nagle skupił całą swoją uwagę na kimś w oddali, a na jego obliczu pojawił się delikatny uśmiech pełen radości i czułości. Machinalnie przeprosił je i wstał gdy tylko Laura na niego “mrugnęła”. Przedarł się do niej między stolikami, a odprowadzały go dwa zawiedzione spojrzenia.
        - Ładnie wyglądasz - zapewnił od razu niewidomą bardkę. Wymownie spojrzał w kierunku sceny, chociaż jego towarzyszka nie mogła podążyć za nim wzrokiem. - To trio już dość długo występuje... Może pora ich zmienić. Lauro, będziesz mi akompaniować?
        Anioł znowu zerknął na Laurę, uśmiechając się zachęcająco. Chociaż bardzo chciałby wystąpić razem z nią - z pewnością dodałoby mu to odwagi, a i chętnie usłyszałby jej grę na skrzypcach - nie zamierzał na nią naciskać. W razie odmowy wystarczyłoby, żeby była blisko sceny... Laura jednak chętnie przystała na jego prośbę, co Dżari przyjął z prawdziwą radością. Razem z nią udał się pod scenę. Przystanął na pierwszym prowadzącym na podwyższenie stopniu i czekał, aż trzech dających koncert bardów skończy aktualnie grany utwór, wykorzystał ten moment, by razem z Laurą ustalić, co mogliby zaprezentować - przerzucali się tytułami i akceptowali te, które oboje znali - było tego wbrew pozorom całkiem sporo. Gdy tylko wykonywana przez trio bardów piosenka dobiegła końca, anioł odchrząknął znacząco i wszedł na samą górę.
        - Hm? O co chodzi? - zapytał jeden z artystów, ewidentnie zaskoczony tym, kogo przed sobą widzi. Z pewnością już wcześniej dostrzegł Dżariego, w końcu jego potężne skrzydła rzucały się w oczy, ale nie spodziewał się, że przyjdzie im rozmawiać.
        - Może chcecie zrobić sobie przerwę? - zasugerował Laki. - My byśmy teraz wystąpili?
        - Wy? - Bard był jednocześnie zaskoczony i zaciekawiony. Zaraz odpowiedział z uśmiechem. - Jasne, wskakujcie na scenę! Nigdy nie słyszałem występu Niebianina, a ponoć nie macie sobie równych jeśli chodzi o muzykę, chętnie to usłyszę!
        Dżari bez słowa się uśmiechnął - poprzedniego dnia to Laura powiedziała mu o tym, że anioły mają talent do sztuki, czyżby faktycznie coś było na rzeczy? Nie było czasu, aby to roztrząsać - bardowie szybko pozbierali swoje rzeczy i zrobili miejsce dla Dżariego i Laury. "Szkoda, naprawdę szkoda, że nie mam guzhengu", pomyślał anioł, gdy już stał na scenie. Wtedy z pewnością podtrzymałby mit uzdolnień muzycznych swojej rasy, a tak, jedynie śpiewając, mógł mieć tylko nadzieję, że nikt się srogo nie zawiedzie. Całe szczęście występował z Laurą i chociaż nigdy wcześniej nie słyszał jej gry, był przekonany, że w razie czego ona uratuje sytuację. Nie pomylił się w ocenie jej umiejętności - gdy już oboje byli na scenie, a bardka zaczęła grać, Dżari patrzył na nią jak urzeczony - jej muzyka była naprawdę piękna, mógłby jej słuchać całą noc. Był jak zahipnotyzowany i prawie przegapił moment, gdy powinien wejść. W pośpiechu przypomniał sobie piosenkę, którą miał wykonać - całe szczęście zdążył w idealnym momencie. Ludzie spojrzeli na niego z zaskoczeniem - anioł śpiewał w swoim języku, którego oni wcześniej nigdy nie słyszeli. Mimo to zdawało się, że występ się podobał - wszyscy klaskali, a bardowie, którzy występowali przed Laurą i Dżarim, głośno gwizdali i wiwatowali. Później była kolejna piosenka i jeszcze następna, przychylne reakcje ludzi zachęcały do popisów, zaś trzech grajków pod sceną w każdej przerwie przekrzykiwało się i próbowało podsunąć parze kolejne utwory w ramach wyzwania, gdyż słyszeli, że bardka doskonale gra, a anioł ma głos znacznie silniejszy, niż to do tej pory pokazywał. W końcu to Dżari przegrał, lecz porażkę przyjął z uśmiechem. Usiadł na deskach sceny tuż obok wózka Laury i wpatrzony w nią zaśpiewał ostatnią piosenkę przed ustąpieniem miejsca kolejnym muzykom. Była to bardzo spokojna, piękna ballada, której słowa w języku Niebian w połączeniu z wysokim głosem anioła wywoływały dreszcze u słuchaczy. Nic dziwnego, że razem z Laurą zostali nagrodzeni gromkimi brawami.
        - Dziękuję - powiedział Dżari, nim oboje opuścili scenę. Głos mu drżał, nie wiadomo czy z przejęcia, czy też anioł zwyczajnie się nadwyrężył. Chyba raczej to pierwsze, gdyż jeszcze długi czas po występie czuł, jak serce w piersi bije mu jak oszalałe.

        Zabawa trwała do białego rana. Anioł i bardka cały czas byli przez kogoś wołani i zachęcani do zabawy, grupie dziewczyn udało się nawet raz zaciągnąć Niebianina na parkiet. Całe szczęście po jednym razie Dżari mógł wrócić między stoliki i już nikt nie proponował mu wspólnego tańca. Broń boże nikogo nie podeptał, jednak ze swoimi skrzydłami zajmował tyle miejsca, że dla pozostałych par zostawało niewiele wolnej przestrzeni. Zmęczenie po całym dniu emocji dało się mu jednak we znaki i udał się na spoczynek wcześniej niż życzyliby sobie tego współbiesiadnicy. Najpierw jednak upewnił się, że nie zostawi Laury bez opieki - odprowadził ją do pokoju i życzył jej spokojnego snu, zapewnił, że rano będzie na nią czekał. Gdy był już sam, u siebie, położył się i zasnął jak kamień gdy tylko uspokoiło się jego bijące jak dzwon serce.

        Następnego dnia Dżari obudził się dość wcześnie i był zadziwiająco wypoczęty. Ubierając się i szykując do wyjścia nucił pod nosem balladę, którą dzień wcześniej śpiewał dla Laury. Przypomniało mu się, że teoretycznie tego dnia bardka miała dać mu swą ostateczną odpowiedź w kwestii tego, czy chce z nim podróżować, ale jakoś nie miał obaw - podświadomie wiedział, co usłyszy. Dlatego do głównej sali zszedł z lekkim sercem, zadowolony. W karczmie nie było zbyt wielu gości, co wcale go nie zdziwiło - większość pewnie odsypiała nocną zabawę. Anioł od razu podszedł do baru, gdzie jednak ze starszych kelnerek rozmawiała z mężczyzną, który aniołowi skojarzył się z wędrownym sprzedawcą noszącym cały swój kram na plecach. Jego twarz była pobrużdżona, wysmagana wiatrem, ubranie porządne, ale zakurzone, a ogromny plecak przy jego nogach mógł zawierać dosłownie wszystko. Mężczyzna spojrzał na Dżariego i wzdrygnął się, zaskoczony.
        - A to ci dopiero! - zaśmiał się. - Naprawdę mam ostatnio szczęście. Nigdy w życiu nie spotkałem anioła, a tu proszę, drugi w przeciągu raptem kilku dni...
        - Powiedziałeś "drugi"? - upewnił się Dżari, przerywając druciarzowi jego monolog. W jego głosie słychać było ogromną nadzieję.
        - A tak - przyznał wędrowiec. - Jakieś... Ja wiem? Dziesięć dni temu, spotkałem jednego anioła. Wysoki jak ty, ale chudszy i ciemnowłosy. I miał taki ogromny nos. Co, znasz go? - upewnił się, gdy zobaczył, jak Lakiemu świecą się oczy. Wojownik w odpowiedzi jedynie lekko skinął głową, jego rozmówca kontynuował. - No, spotkałem go na trakcie, siedział przy drodze pod drzewem i spał jakby nigdy nic. Myślałem, że coś mu się stało, to podszedłem, ale on zaraz otworzył oczy. Tak sobie chwilę pogadaliśmy, nie przedstawił się jak teraz sobie przypomnę, ale w sumie nawet o to nie pytałem.
        - Mówił, dokąd zmierza?
        - Na wybrzeże - odpowiedział druciarz, niedbałym ruchem ręki wskazując kierunek. Dżari poprosił go o więcej szczegółów i jeszcze chwilę z nim porozmawiał, druciarz był jednak wykończony podróżą i szybko wymigał się chęcią udania się na spoczynek. Był wielce zaskoczony, gdy anioł wylewnie podziękował mu za rozmowę, zaoferował nagrodę za informacje, a gdy usłyszał odpowiedź odmowną, bez proszenia o zgodę pobłogosławił wędrowca, by szczęście sprzyjało mu w dalszej drodze.
        Laura pojawiła się w głównej sali chwilę później. Dżari był tak podekscytowany zasłyszanymi informacjami, że nie zwlekał zbyt długo, by podzielić się nimi z bardką - powiedział, że wie, gdzie szukać Dżariela i że chciałby jeszcze tego samego dnia wyruszyć.
        - Nadal chcesz iść ze mną? - upewnił się, ujmując Laurę delikatnie za dłoń. - Najszybciej dostaniemy się na miejsce, jeśli polecimy... Nie obawiaj się. Nie upuściłbym cię za żadne skarby świata, będziesz przy mnie bezpieczna.
        Para jeszcze chwilę zabawiła w karczmie, Dżari przez moment wahał się, czy nie poczekać, by pożegnać się z kilkoma znajomymi osobami, w końcu jednak porzucił ten pomysł - nie chciał już dłużej zwlekać, teraz, gdy na powrót nabrał nadziei na odnalezienie swego przyjaciela. Kelnerkę poprosił, by przekazała komu trzeba, że wyruszył dalej i dziękuje za te dni spędzone w mieście. Zaraz był gotowy do drogi. Zasugerował Laurze, że lepiej by wyszli poza wioskę, bo potrzebuje trochę miejsca, aby wzbić się w powietrze, czekał ich więc krótki spacer cichymi uliczkami, w których widać było ślady zeszłonocnej zabawy - wszędzie leżały potargane papierowe ozdoby, stały niedbale złożone kramy i wozy. Dopiero gdy to wszystko zostało za nimi, Dżari poprosił, by się zatrzymali.
        - Obejmij mnie - powiedział, nachylając się ku Laurze. - Będę cię trzymał, spokojnie, nic ci się nie stanie. Gdyby jednak coś się działo, gdybyś się źle poczuła albo wystraszyła, natychmiast mi powiedz, to wyląduję. Postaram się nie szarpać za bardzo...
        Anioł z zadziwiającą wprawą poradził sobie z bardką i jej wózkiem, trzymał Laurę w bardzo pewny, dający poczucie bezpieczeństwa sposób. Ostrzegł ją, nim wzbił się w powietrze, to nie było jednak konieczne - dziewczyna mogła poczuć, jak mięśnie jego torsu i ramion napiją się gwałtownie, a po chwili następuje gwałtowne szarpnięcie. Już byli w powietrzu, a każdy ruch potężnych skrzydeł Dżariego wznosił ich coraz wyżej. Gdy już osiągnęli odpowiedni pułap, anioł pozwolił się nieść prądowi powietrza. Od razu obrał wskazany przez druciarza kierunek i nie minęła chwila, gdy zupełnie zniknął z oczu mieszkańcom Nawii.

Ciąg dalszy: Laura i Dżari
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości