Równina MauratRozlany atrament

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adi westchnęła, młoda chciała jej dopiec, najwyraźniej jakby miała mało swoich problemów, ale żeby panterę nazywać koteczkiem - toż to haniebne! Przewróciła oczami na dalsze zaczepki, gdyby to było takie proste… Ból był okropny, sama nie wiedziała, jakim cudem teraz nie przemieni się w panterę i tak przypadkowo nie zabiję dziewczyny. Ponadto usilne próby wyprowadzenia jej z równowagi zdawał się wspierać Aker, jej własny towarzysz. Nikomu nie wolno dziś ufać, w szczególności kotom.

        - Skąd wiesz, że się nie łaszę? Może to ty po prostu nie jesteś godna dostąpić tego zaszczytu? – prychnęła.

        Już chciała coś dodać, gdy poczuła coś takiego, jakby właśnie na żywca wyrywano jej rękę. Zacisnęła zęby tak mocno, że stróżka krwi poleciała jej z przegryzionej wargi. Nie mogła wykonać żadnego dziwnego ruchu, musiała to przezwyciężyć. Ból i strach w połączeniu dawały wybuchową mieszankę, szczególnie jak ktoś starał się to rozpaczliwie ukryć, zdusić w sobie. Niektórzy pewnie by mogli w tej chwili popełnić nawet samobójstwo. Jednakże zmiennokształtna była naprawdę silną kobietą, no i matką z córkami, które musiała odnaleźć - to właśnie pomagało jej wstawać każdego dnia.
        Coś niedobrego działo się również z Sevi; nauczona doświadczeniem Adira nie spytała, czasem lepiej nie wiedzieć. Westchnęła, gdy ta swoimi skrzydłami zgasiła ognisko. No wprost cudownie. Przynajmniej się pozbyła tej…

        - Aker! – krzyknęła, widząc, jak kot biegnie w stronę, w którą leciała fellarianka. Naciągnęła kaptur, jeszcze bardziej skrywając swoje uszy, a także poprawiła pelerynkę, by i ogon się schował, po czym ruszyła biegiem za tym wstrętnym kociskiem. "Co ja wyprawiam, powinnam zostawić go na łaskę Aniołów Śmierci, przeklęty zdrajca, chyba robię się zbyt miękka."

        Biegła co sił w nogach, gwałtownie jednak skręciła ku drzewom, słysząc wołanie. Była blisko, tak blisko swych potencjalnych oprawców, gotowych zadać jak najwięcej bólu i przy tym przytrzymać przy życiu, by nawet śmierć nie mogła tego zakończyć.

        - Cholera… - Zobaczyła jak mężczyzna przygniótł naturiankę do ziemi, wahała się, nie wiedziała, czy pozwolić tamtej umrzeć, czy ją ratować. Ostrożnie wyszła zza drzewa i pozornie pełna odwagi i dumy zaczęła podchodzić. "Muszę być szalona…", pomyślała, zirytowana tym wszystkim.

        Posłusznie stanęła, gdy upadły wydał rozkaz. Nagle poczuła, jak coś łaskocze ją w nogę. Aker. Idealny moment na wycieranie sierści w jej spodnie.

        - Sio, wstrętny kocie, sio – szepnęła.

        Kocur odszedł kawałek od swej pani, by być bliżej tamtej uroczej parki. Wtedy zaczął swoje śpiewy. Miauczał agresywnie i w niezwykle wnerwiający sposób. Pewnie chciał odwrócić uwagę reszty, by pomóc uciec Adi. Jednakże to w tej chwili nie miało sensu.
        Trzeba było czekać i grać w niebezpieczną grę - zależnie od tego, jak ułożą się sprawy. Choć już na początku miała wielkie utrudnienie - ręka. Walczyła z ochotą odcięcia jej sobie.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        - To się połaś. Udowodnisz, że jesteś słodkim kotkiem, a ja postaram się nie zarazić pchłami. - Pomachała ręką niczym drapieżny kot, po czym zaśmiała się głośno. Sevi miała wrażenie, że kobieta tylko gra buntowniczą bandytkę, wówczas gdy jej prawdziwe wcielenie każe jej gonić ptaszki dla właściciela, aby ten ją pogłaskał w nagrodę po główce.
Natomiast Sevi… Sevi to zupełnie inna para trzewików. Impulsywna fellarianka z niewyparzonym językiem i Enid.

        A propos Enid, barbarzyński sztylet dostał nagłego bzika. Kobieta wyczuła coś, co zdawało się jej znajome. Coś bliskie, coś, czego nie mogła odnaleźć przez wiele lat. A teraz to coś oddalało się. Enid nie mogła na to pozwolić, a więc momentalnie przejęła kontrolę nad ciałem młodej fellarianki. Sevi oczywiście protestowała - co w takiej sytuacji pomyśli sobie Adiraella? Zapewne postara się zabić skrzydlatą wariatkę. Jednakże w tej chwili Enid to wcale nie obchodziło. Liczyła się każda sekunda, jedna chwila, w której to znajome coś zniknie.

        A Duch się nie myliła. Widząc anioła, zamarła na chwilę, żeby później z impetem rzucić się na niego z blaskiem dzikiej radości w oczach i zwalić mężczyznę z nóg. Krzyczała przy tym, że “wreszcie go widzi”, chociaż, tak szczerze, ten bełkot nie był do końca zrozumiały.
        - To ty! Mam cię! - mówiła w przypływie radości, kiedy nagle… Mężczyzna przewrócił ją na plecy i przygwoździł do podłoża. Stal, którą Enid czuła przy szyi, tylko pobudziła jej zmysły i dziki instynkt drapieżcy. Fellarianka, zamiast zareagować jak normalny człowiek, zaśmiała się głośno, co wystraszyło zwierzęta znajdujące się w okolicy.
Jak ona się cieszyła. Czerwień oczu Ducha migał jak dwa cudowne rubiny.
        - Znowu bawimy się w bicie? Wiesz, że mężczyznom nie przystoi krzywdzić dam? - rzekła, starając się udawać świetną inaczej aktorkę. Niespodziewanie nastąpiła zmiana; Enid wykorzystała niewyobrażalnie długie nogi Sevi, po czym objęła mężczyznę nimi w pasie, niemal miażdżąc mu żebra, i przewróciła go z powrotem do pozycji początkowej. Tym razem ręce zablokowała mu jedną z rąk, sięgając kolanem do szyi mężczyzny. W razie jakiejkolwiek próby uwolnienia, biedak spowoduje, że ciężar ciała fellarianki przejdzie na kolano i zmiażdży mu krtań.
        - Kicia, przytrzymaj mu nogi! - rozkazała szybko, chwytając drugą dłoń mężczyzny, aby ją przytrzymać. - Kochanieńki, nie pamiętasz mnie? Jak możesz. Sławnej Enid? - zaśmiała się. Chciała tylko zobaczyć jego reakcję na określenie “sławna”. To był taki… mały test, który miał sprawdzić, czy to aby na pewno ten coś.
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

Anioł nie wątpił, że osoba za jego plecami posłucha polecenia. Czego się jednak nie spodziewał - kobieta pod nim zaśmiała się prosto w jego twarz i wykorzysta to, że nie używał pełni swojej siły do przyszpilenia jej do ziemi. Może i był upadłym, ale nie lubił marnować swoich umiejętności na zwykłych mieszkańców tego świata. Powrót do poprzedniej pozycji nie był tym, czego mógł oczekiwać, ale tak się stało. Kolano na jego krtani utrudniało oddychanie, słysząc jednak, jak ta szalona kobieta woła do swojej towarzyszki na „kicia”, spojrzał w bok.

„Proszę, proszę, kogo my tu mamy?”, pomyślał, od razu rozpoznając zwierzołaka. Biorąc pod uwagę, na czym tropie był od samego początku wyprawy, wiedział, że to jej szuka.

- Enid… - wyszeptał upadły, a w jego tonie pobrzmiewały niebezpieczne nuty, złości i coś, co powinno być przestrogą dla wszystkich.
Wymówienie tego imienia pozostawiło w jego ustach pewną gorycz, jednak wystarczyło, aby zainteresować odpowiednią osobę. Wykorzystał to. Zmniejszenie siły nacisku na nadgarstki było niemal niedostrzegalne, więc na to nie mógł liczyć, jeśli nie chciał zrobić krzywdy kobiecie, a naprawdę, chciało mu się użerać z tłumaczeniem przełożonemu powodów takiego zachowania tak, jak psu trawę żryć.
Zamachnął się nogami. Był szybszy niż reakcja panterołaczki. Cios trafił w bok kobiety, która się zachwiała i tym samym umożliwiła mu uwolnienie się. W następnej sekundzie już trzymał ją za włosy, klęczącą na miękkiej trawie, z kolejnym sztyletem już w ręku, znowu przy szyi jego ofiary. Tym razem nie był on już tylko lekko przytrzymany, nie. Tym razem cienka strużka krwi spłynęła w dół błyszczącego w promieniach słońca ostrza.

- Enid nie żyje – znowu posłużył się szeptem, tym razem zwodniczo słodkim. Mocniej zacisnął palce na włosach kobiety. Zagwizdał przeciągle, dwa razy.

Za kilka chwil banda patałachów, którą był zmuszony prowadzić, powinna pojawić się na polanie. Nawet oni nie byli aż tak głupi, żeby zapomnieć, co oznacza ten sygnał.

Zwierzyna była na wyciągnięcie ręki. Nie łudził się, że i jego towarzyszki rozpoznają pewny przekaz w tym dźwięku, ale nie mógł powstrzymać ciekawości tego, czy jednak ta, której nie trzymał, będzie na tyle lekkomyślna, żeby teraz uciec. Zawsze mogło jej nie zależeć na życiu osoby w jego uścisku, jednak powinna zdawać sobie sprawę, że nawet zaczynając w takiej pozycji, byłby w stanie ją złapać.

Zwierzyna była już w potrzasku. Wystarczyło chwilę zaczekać…
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

- Nie mam żadnych pcheł – prychnęła niezadowolona Adi, przecież o siebie dbała, czemu zawsze wszyscy myślą, że jak zmiennokształtna/y to musi mieć pchły?! – I jak już mówiłam, nie jesteś tego godna, a ja nie muszę niczego udowadniać – zachichotała wrednie.

Mimo swej oschłej i zimnej postawy to nawet uznała, że fajnie tak się nieco poprzekomarzać z kimś, kto nie życzy jej rychłej śmierci. Niestety nie mogła długo nacieszyć się spokojem, w końcu się zjawili. To było nieuniknione, ale panterołaczce kompletnie nie odpowiadał czas, miejsce i okoliczności. Chciała pomóc fellariance, ale ta jakby stała się kimś innym i… jej zachowanie wskazywało na to, iż znała upadłego, a to ci dopiero…

Na razie nie mogła nic zrobić, nie mogła sobie pozwolić na śmierć, najpierw musiała odnaleźć córki, sprawdzić, czy są całe i zdrowe i dopiero wtedy będzie gotowa na wszystko. Wtem naturiance udało się powstrzymać piekielnego. Adi podbiegła co sił w swych panterzych łapach i wręcz skoczyła na jego nogi, unieruchamiając je. Jednakże coś jej nie pasowało, fellarianka mówiła o sobie jako Enid, a przecież miała na imię Sevi… Chociaż wcześniej coś wspominała o sztylecie i… Zmiennokształtna wysunęła wnioski, ale na razie i tak lepiej było pomóc temu czemuś niż z tym walczyć. Niestety Adira nie zdążyła przybrać jak najlepszej pozycji do unieruchomienia upadłego i się im wyrwał. Ponadto robił teraz krzywdę Sevi, to znaczy Enid, to znaczy…no!

- Duch… - pomyślała zmiennokształtna, słysząc, że ta cała Enid nie żyje, dobrze, przypuszczała coś gorszego, jakiegoś demona czy coś, choć niektóre duchy również bywały bardzo groźne.
– Zostaw ją! – krzyknęła rozkazującym głosem, choć jej nerwy wariowały, dobrze wiedziała, że upadły wezwał posiłki.

Widząc, iż to nie skutkuje, zrzuciła z siebie ubranie, dosłownie rozebrała się do naga w trybie błyskawicznym. Wcale nie chciała, by się gapili na jej nagie ciało wręcz emanujące bielą. Rzuciła ubrania na jedną stertę obok siebie i zaczęła się przemieniać w postać w pełni zwierzęcą. Stanęła na czterech łapach, a jej skórę zaczęła porastać gruba i gęsta, biała sierść w czarne cętki. Wyglądała bardzo puchato, większość dzieci by teraz chciała taką panterkę przytulić, ale ona ryknęła, niczym lew albo i nawet lepiej. Skupiła tym na sobie uwagę i korzystając z tego momentu, skoczyła na skrzydlatego, przewracając go. Ustawiła się tak, by Sevi wylądowała na jej grzbiecie, natomiast w biegu zdążyła jeszcze chwycić w zęby swoje rzeczy. Zaczęła uciekać, tylko to mogła w tej chwili zrobić. On miał skrzydła, ale jeśli wbiegnie gdzieś w leśną gęstwinę, nie będzie mu tak łatwo.

Tak też zrobiła, między drzewami znalazła starą, leśną ziemiankę, była całkiem spora i nawet miała drewniane drzwi, tak obrośnięte, że wciąż nie dowierzała, iż jakimś cudem udało jej się to spostrzec. Do środka najpierw wrzuciła fellariankę, później swoje rzeczy, a na koniec sama wskoczyła.

Wewnątrz dopiero przybrała ludzką postać i szybko się okryła peleryną, powoli zakładając wszystko. Na chwilę odwróciła się do naturianki plecami, lepiej już pokazać tyłek niż jeszcze bardziej intymne części ciała z przodu.
Przez jej krótkie włosy i ów obrót doskonale widać było ogromny tatuaż na jej plecach, przedstawiający uskrzydloną czaszkę, jednak nie było czasu na dłuższe podziwianie. Panterka szybko się ubrała i nakazała Sevi czy Enid, czy innemu czortowi, którego chyba uratowała (bo kto ją tam wie…) kompletną ciszę. Nie znała magii iluzji, więc nie mogła ukryć ich aur, ale mogły, choć nie ułatwiać odnalezienia im ich za pomocą innych zmysłów, jak choćby słuchu.
Na całe szczęście ten hałaśliwy, miauczący paskuda gdzieś sobie poszedł, przynajmniej ich nie zdradzi, a przynajmniej Adi miała taką nadzieję.

- Ugh… - zagryzła wargi z bólu, chwytając swą dłoń z całych sił. Było to tak silne, że z jej ust popłynęła strużka krwi, a na ręce powstały siniaki.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi nawet nie próbowała walczyć; mimo że Duch całkiem przejął kontrolę nad jej ciałem, fellarianka doskonale słyszała i widziała, co działo się dookoła niej. Kobieta była zbyt ciekawa rozwoju wydarzeń. Kimże jest tajemniczy anioł? Dlaczego Enid go zna, dlaczego on…?
        - On cię znał, Enid - rzekła Sevi, po czym syknęła z bólu, czując ciepłą krew, spływającą po jej szyi. - To moje ciało. Dbaj o nie!
        - Daj spokój, Truskaweczko. Taka mała rana nas nie zaboli… - odparła Duch, ściągając na siebie uwagę osób znajdujących się w pobliżu. Mimo swoich słów, Enid sama spoglądała na zakrwawione ostrze, próbując odsunąć się od niego. Duch nie była głupia; jeśli zginie Sevi, klątwa pochłonie ją jak wszystkie wcześniejsze ofiary. Wtedy sztylet będzie musiał trafić do kogoś innego, a nie kwestionujmy faktu, że tylko fellarianka była w stanie wytrzymać z Enid. Dzięki temu umarła mogła na spokojnie przejmować jej ciało, nie bojąc się o stan psychiczny swojej właścicielki.
Właśnie. Sztylet!
        Enid spróbowała się ruszyć, jednakże anioł trzymał ją mocno, a każdy kolejny ruch skutkował coraz bardziej niebezpiecznym zbliżeniem z ostrzem. Mężczyzna zagwizdał. Duch zawarczała groźnie, jak ten piesek, którego właśnie tak się przywołuje, po czym wyszczerzyła ząbki.
        - Poddaję się. - Fellarianka podniosła ręce, zamykając w tym samym czasie oczy. Kiedy tylko otworzyła je z powrotem, znów można było w nich dostrzec przepiękną zieleń naturiańskich traw. - Enid żyje - rzekła cichutko, nie kierując tej wiadomości do nikogo szczególnego. Sevi czuła, że musi to powiedzieć. Duch nie trafiła ani do nieba, ani do piekła. A skoro została na tym świecie, oznacza, że jeszcze żyje, ale w miejscu zwanym “pomiędzy”.
        Atak panterołaczki był znacznie szybszy niż można było się spodziewać; kobieta naskoczyła na anioła agresywnie, co sprawiło, że mężczyzna został zmuszony do wypuszczenia Sevi, aby móc się obronić. Naturianka pisnęła cicho, czując, że sztylet przy gwałtownym odsunięciu jej osoby zadrasnął porządnie jej ramię. Niespodziewanie fellarianka znalazła się na grzbiecie Adiraelli. W pędzie naturianka szybko zauważyła brak czegoś.
        - Sztylet! - krzyknęła, oglądając się za siebie. Musiała go upuścić. W takich chwilach przekleństwo, jakim jest obdarzona Sevi, okazuje się bardzo przydatne. - Enid, wróć! - Sztylet, gdziekolwiek by nie został porzucony, zawsze znajdzie się w magiczny sposób z powrotem w dłoni swojej właścicielki. Tak też się stało; ostrze uniosło się nad ziemię i z impetem ruszyło za fellarianką. Jednakże Enid nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła czegoś głupiego. A mianowicie, utworzyła takie warunki, aby Sevi złapała sztylet za ostrze i ponownie się skaleczyła przy tym.
        - Nie cierpię cię. - W odpowiedzi, usłyszała chichot Ducha.
        - Zgłodniałam.

        W ziemiance Sevi usiadła w kącie, opierając się o ścianę i obserwując panterołaczkę. Zmiennokształtna zaczęła się pospiesznie ubierać. Fellarianka westchnęła, urywając kawałek swojej długiej (i tak już doszczętnie podartej) spódnicy i owijając ranę na szyi oraz ramieniu. Po tym fellarianka chwyciła sztylet, postawiła go przed sobą i zapytała:
        - Kim był ten mężczyzna? - Dla normalnego człowieka ta scena zapewne wyglądałaby dziwnie, gdyby nie fakt, że Enid faktycznie odezwała się bez użycia telepatii.
        - Iskaler! Znam go, ja go znam, weźcie mnie do niego! - krzyczała Duch. - Pamiętam go… Kicia, co ty masz na plecach?
W tej chwili także Sevi zwróciła uwagę na kobietę i jej tatuaż. Fellarianka wyczekiwała odpowiedzi, jednakże nie było na nią czasu.
Ich schronienie zostało odkryte przez kompanów aniołka. Sevi momentalnie chwyciła za sztylet i stanęła w pozycji gotowej do walki.
        - Iskalerze. Pokonam cię! - powiedziała ni do siebie, ni do wrogów. To była obietnica. Kimkolwiek był ten mężczyzna, znał Enid. "Dobrze więc; niech do niej dołączy."
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

„Co za nieudolne stworzenia, już dawno powinni tu być, co oni, wybrali się na niedzielny spacerek po przydomowym lasku, pooglądać ptaki jak śpiewają sobie na gałązkach?”, myślał Iskaler, kiedy mojały kolejne sekundy po użyciu sygnału.

Zdawał sobie sprawę z tego, jak Enid, nie, to nie mogła być Enid, jak to… coś… próbuje wymanewrować się w jego uścisku tak, żeby naostrzona klinka nie wbijała się w miękką skórę, jednak nieskutecznie. Mijały kolejne sekundy, wypełnione szumem strumyka, szeptem wiatru i ledwo dosłyszalnych kwileń dziewczyny, którą trzymał. Pewnie nawet nie zdawała sobie z nich nawet sprawy, zbyt zajęta skupianiem się na czymś innym. Upadły musiał przyznać, że brzmiały one w pewnym sensie uroczo.

„Niekompetentna banda idiotów, sprawię, że nigdy więcej nie zostaniecie wysłani poza mury waszego marnego klasztoru”.

Tak samo nieświadomie, jak kobieta pod nim wydawała z siebie małe odgłosy wysiłku, on zacisnął trochę mocniej rękę na jej włosach. Postanowił, że nigdy więcej nie da się podpuścić w prowadzenie grupy amatorów tylko dlatego, że Przewodniczący nie chcieli na tak nieznaczną misję wysyłać kogoś z lepszych i właściwie mianowanych na to stanowisko tropicieli. Nigdy więcej. Mogą go nawet wrzucić ze zgromadzenia, przecież nic go przy nich nie trzyma. Już nie. A gdyby uznali, że za to chcą pozbawić go życia? Trochę na to za późno, to raz, a dwa – niech tylko spróbują. Dawno nie miał okazji do odrobiny prawdziwej walki swoim mieczem, nawet jeśli poziom trudności byłby taki sam jak na ćwiczebnym manekinie, zawsze zabawniej prowadziło się walkę z kimś żywym.

W końcu manekin nie doznaje tego olśnienia, że nie ma już szans i zaraz zginie.

Sekundy, sekundy, sekundy. Nie więcej. Cała wymiana na polanie, chociaż mogła wydawać się trwać wieczność, nie zajęła więcej niż dziesięć minut, a teraz czas bawił się w wydłużanie do granic każdej kolejnej sekundy stagnacji.

Upadły słyszał już odległe kroki patałachów, „nie wierzę, oni naprawdę myślą, że są na spacerku”. I w tym momencie wszystko ożyło. Poczuł pęd powietrza, jednak tą jedną milisekundę za późno, a potem uderzenie w bark i ciepło miękkiej trawy pod policzkiem. Skoczył na nogi, kiedy tylko zakończył się jego upadek, ale to też było za wolno. Za wolno dla rozpędzonej panterołaczki, która oddalała się w stronę lasu z jego ofiarą na grzbiecie.

Zachował spokój. Teraz już nie było możliwości, żeby uciekły bardzo daleko, szczególnie, że jego wprawne oczy dostrzegły w postaci zwierzęcia minimalne utykanie. Ciekawe, czy sama zdawała sobie z tego sprawę? Założył, że nie. Sam Iskaler ledwo był w stanie to zobaczyć. Ciekawe… Zapamięta sobie to. Przednia łapa…

- Szefie! – odezwał się głos jednego z braci.

Iskaler podniósł głowę oraz swój sztylet, lekko ociekający krwią i wolnym krokiem ruszył w stronę bandy, która teraz miała czelność udawać sapanie w wysiłku.

Amatorzy.

Podszedł do tego, który się odezwał i patrząc mu w oczy, podszedł tak blisko, żeby ten poczuł się niekomfortowo. Przyznać mu było trzeba, że się nie odsunął, ale przerażenie było widać na jego jeszcze niedawno tak zadowolonej twarzy. Anioł otarł sztylet o przód jego koszuli, podnosząc go blisko ich twarzy, żeby ocenić stan czystości. Widział, jak mężczyzna nerwowo przełyka ślinę i nie jest w stanie oderwać oczu od ostrza.

- Rozprawię się z wami później – powiedział upadły niskim głosem, aby usłyszał go tylko ten, który stał z nim twarzą w twarz. W oczach miał stal i wrogość.

Szybkim ruchem schował broń do pochwy na przedramieniu i nie oglądając się za siebie ruszył do przodu. Szczerze mówiąc w tym momencie nie obchodziło go już, czy się za nim pofatygują, jednak strach jest niemożliwie skutecznym motywatorem dla ludzi, jak zdążył zauważyć. Takie właśnie były realia tego świata, tej rzeczywistości. Strach ponad miłością, stal ponad jedwabiem.
Nie zajęło mu długo odnalezienie małej chatki. Znajdowała się niemal przy samej linii drzew, a kurz, który podniósł się po szaleńczym biegu pantery, jeszcze nie zdążył opaść. Naprawdę, jak już raz udało mu się znaleźć swoją zwierzynę, teraz już mu nie ucieknie.
Stanął w pewnej odległości od drzwi ziemianki. Za nim ustawili się jego podwładni. Usłyszał jak Enid wyzywa go na pojedynek szalonym głosem, więc wyciągnął z pochwy miecz, wiedząc, że przyda mu się przewaga dystansu, biorąc pod uwagę, że bronią jednej z kobiet jest tylko sztylet.

Czekał w ciszy. Nie był na tyle głupi, żeby pakować się w pułapkę, jaką było wejście do chaty. Wolną ręką dał znak reszcie, że mają okrążyć dom.

Czas zakończyć polowanie.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella biegała niczym błyskawica, nie miała czasu wracać po ten cały sztylet, zawsze można było go znaleźć później. Jednakże fellarianka na jej grzbiecie miała rozwiązanie, w jakiś magiczny sposób go do siebie przywołała. Jeden problem z głowy.
Po kilku chwilach szaleńczego biegu obie dziewczyny znalazły się w ziemiance. Miały chwilę oddechu, a zmiennokształtna mogła nabrać sił na kolejny bieg, bo miała wrażenie, że może nastąpić nawet szybciej niż myśli. Na razie jednak zdecydowała przybrać ludzką postać i się ubrać, co by nie świecić golizną.
Kątem oka spojrzała na Sevi jak na wariatkę, może mniej więcej załapała, o co chodzi, ale gadanie ze sztyletem nadal wyglądało dziwacznie. Natomiast to, że Enid odezwała się naprawdę, wcale ów sytuacji nie stawiało w normalniejszym świetle.

- Um… - skrzywiła się, słysząc niewygodne pytanie. Nie musiała na szczęście odpowiadać, jednakże było to tylko drobne szczęście w wielkim nieszczęściu, ponieważ właśnie ich znaleźli – Cholera – warknęła pod nosem – Nie pleć bzdur młoda, musimy wiać – powiedziała ściszonym głosem do fellarianki.

Adiraella musiała szybko myśleć. Rozejrzała się po ziemiance, po suficie, po bokach i po podłodze. Wtem coś przykuło jej uwagę. Była tu jakaś klapa. Spróbowała ją otworzyć, ale była zamknięta. Jednakże drewno już dawno zdążyło spróchnieć. Wysunęła więc pazury w swych łapach i z całej siły tupnęła, odkrywając to, co ukrywały deski.
Była to niewysoka drabina, również w nienajlepszym stanie, ale zawsze można było zeskoczyć.

- Idziemy – złapała naturianke za rękę i wskoczyła do środka, ciągnąc ją za sobą, nie chciała ryzykować, że ta rzuci się do walki, gdy oni mieli przewagę liczebną i nie tylko. Nie było to jednak zbyt mądre, bo wylądowały jedna na drugiej. Przynajmniej brunetka miała miękkie lądowanie.

Adi zrzuciła ją z siebie, wykonała kilka nerwowych ruchów ogonem i otrzepała się z kurzu. Byli w jakiejś jaskini. Tu i ówdzie stały stare taczki z jakimiś kamieniami, było dość ciemno, białowłosa jednak dobrze widziała w takich warunkach i spostrzegła bijący od nich blask, to chyba były… klejnoty?
Ktoś najwyraźniej znalazł przysłowiową żyłe złota, a może i nawet dosłownie i całkiem sprytnie to sobie wymyślił z tą ziemianką.

- Chwała Prasmokowi za takich ludzi – pomyślała.
- Wstawaj Sevi, czas nas goni – znów chwyciła ją za rękę – Poprowadzę cię – powiedziała głosem niecierpiącym sprzeciwu i ruszyła biegiem, była niemal pewna, że fellarianie nie widzą w ciemnościach.

Szybko okazało się, że to naprawdę spora sieć tuneli, minęły już kilka rozwidleń, a panterołaczka nie miała pojęcia, dokąd biegną, ani jak wrócą w razie czego. Wolała jednak się do tego nie przyznawać, przynajmniej na tę chwilę.
Zmiennokształna miała jednak dziś nieco szczęścia, zdając się na ślepy los, bo w końcu w oddali widać było wyjście.
Znalazły się tuż nad brzegiem rzeki, od której widowiskowo odbijało się światło księżyca. Adira zmęczona biegiem, który był znacznie bardziej wyczerpujący w dwunożnej postaci, usiadła przy ścianie jaskini.

- Co tam się do cholery stało?! – spytała dość głośno, ale uważając, by echo zbytnio się nie poniosło – Jakbym nie miała wystarczająco dużo swoich kłopotów kobieto! Powinnam cię zostawić na pewną śmierć, nawet nie wiem, czemu cię ratuje – zaczęła gadać bardziej do siebie.

Tymczasem tam, gdzie został Iskaler został także kotek panterołaczki, Aker. Podszedł on do upadłego i mrucząc, otarł się o jego nogę kilka razy, po czym z pełną premedytacją wbił mu w łydkę pazury. Nie był jednak głupi, zaraz po tym oczywiście uciekł, gdzie pieprz rośnie, czyli zapewne odnaleźć swoją właścicielkę, zwiedzając po drodze okolicę. Jemu się nigdy nie śpieszyło.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        - Dlaczego?! - oburzyła się Sevi, kiedy Adiraella chwyciła ją za ramię i wepchnęła gdzieś pod ziemię. Naturianka była nastawiona na konfrontację, w której w końcu udałoby się jej rozstrzygnąć… cokolwiek. Albo chociaż dowiedzieć się, o co chodziło z Iskalerem; skąd on znał Enid? I dlaczego Duch chciał tak bardzo skontaktować się z nim? Same pytania, odpowiedzi tak odległe. Na wszystkie mógłby odpowiedzieć właśnie Iskaler, czyli główny powód ich ucieczki i rozterek.
        Znalazły się pod ziemią. Panterołaczka oraz naturianka były w systemie jaskiń: komuś musiało się albo nudzić, albo narobił sobie zbyt wielu wrogów i trzeba było kombinować. Sevi westchnęła.
        - On będzie nas szukać, Truskawko. Biegnie za białą - odezwała się Enid. Naturianka spokojnym krokiem podążała za Adiraellą w nie do końca znanym im obu kierunku.
        - Wiesz, dokąd może prowadzić ten korytarz? - zapytała Sevi, starając się ignorować narzekającego w jej głowie Ducha. - To może być pułapka… - Kobietę ogarnęła chwilowa panika. W takiej ciemności Sevi nie mogła nic zobaczyć, więc była całkowicie zależna od panterołaczki.
        - Ty widzisz… prawda? - Naturianka mimo wszystko wolała się upewnić.
Wtem dostrzegła światło. Upragnione wyjście, czy też okrutna pułapka? Sevi zmrużyła oczy, aby przyzwyczaić je do światła dziennego. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Adiraella postanowiła odsapnąć, a naturianka słuchała jej już tylko jednym uchem.
Bała się. Po raz pierwszy od naprawdę dawna tak bardzo ogarnął ją strach.
A w życiu nigdy nie może być z górki. Sevi nie może dostać gwarancji “tak, wiem wszystko, zaprowadzę nas w bezpieczne miejsce”, ponieważ to byłoby zbyt proste. Znajome kroki pobudziły jej serce i ponownie rozsiały panikę w jej umyśle. Enid mogła przejąć kontrolę w każdej chwili.
        Anioł stał przed nimi. Sevi powoli sięgnęła po sztylet, lecz nie wyjęła go. Trzymała rękojeść, gdyby nastąpiła potrzeba ochrony. Chciała z nim walczyć, chciała go pokonać, ale w jej obecnym stanie byłoby to niemożliwe. Musiała wymyślić coś, co pozwoli im przeżyć.
        - Iskalerze - odezwała się, ze wszystkich sił próbując ukryć drżący głos. - Wiem, że znasz Enid. Nie wiem, czy cokolwiek dla ciebie znaczą informacje, ale ja wiem wszystko. Jak zginęła, gdzie… I… - Zawahała się. Czekała na zbawienie, które, ku zdziwieniu naturianki, nadeszło szybko.
        - Wiem, że chroniłeś ją ze wszystkich sił, Iskalerze. - Chwilowy przebłysk czerwieni w oczach Sevi wzbudzał wątpliwości, kto wymówił te słowa. Enid rzadko próbowała pomóc w takich sytuacjach. Przecież śmierć jej właścicielki była dla niej wręcz korzystna, zatem… czy ta sprawa była aż tak ważna dla Ducha? Zieleń oczu Sevi ponownie zlustrował otoczenie w poszukiwaniu oznak ewentualnego ataku z zaskoczenia.
        - Pomóż nam, a powiem ci wszystko.
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

Dźwięk rozpadającego się drewna był katalizatorem aby podobny los spotkał drzwi, kiedy Iskaler wymierzył w nie kopniaka. Rozpadły się jakby nie były wykonane z ciężkiego dębu – brak jakiejkolwiek konserwacji zrobił swoje, a pogoda pomogła zmienić kiedyś jedną z najbardziej wytrzymałych części domu w łatwą do sforsowania przeszkodę.

Iskaler nie czekał na to, aż którykolwiek z jego podwładnych się ruszy, miał ich po dziurki w nosie i już gdzieś na skraju swojego umysłu planował zdać taki raport, żeby zostali odesłani do czyszczenia latryn. Tylko do tego się nadawali. Anioł przeczesał wzrokiem całe pomieszczenie, bez problemu zauważając szczątki drewnianej klapy. Podszedł do niej i coś się w nim zagotowało. Tyle razy widział mapy tego terenu, niektóre dodatkowo zmodyfikowane przez sektę, aby nie musieć uczyć się na pamięć wszystkich tajnych kryjówek, jaskiń, tajnych skrótów, które kiedyś przysłużyły się ucieczce grup zadaniowych, a nawet punktów obserwacyjnych nad miasteczkami najbliższej okolicy. Na żadnej z tej map nie było adnotacji na temat labiryntu jaskiń znajdujących się pod tą chatką, KTÓRA BYŁA NA TYCHŻE MAPACH OZNACZONA.

Nie było możliwości, żeby poszedł w ślady uciekinierek nie znając ani kawałka rozciągających się pod ziemią tuneli. Wychodząc, jego mina nie zdradzała niczego, była zimna jak stal, ale widząc ogień wściekłości płonący w oczach upadłego, wszyscy zrobili krok do tyłu, emanując szczerym przerażeniem. „Dobrze”, pomyślał Iskaler, patrząc na bandę tchórzy, których przyszło mu prowadzić. „Niech się boją. Niech poczują, że to nie są żarty, naiwni kretyni”. Miał ochotę wysłać ich wszystkich w dół do tamtych tuneli, żeby się wszyscy na zawsze pogubili i zeszli mu z oczu zanim poleje się krew, ale nie w smak było tłumaczenie się dlaczego jego cały „oddział” nie wrócił.

Czerwona mgła wściekłości przytłumiła mu zmysły na tyle długo, że zanim opanował swoje reakcje poczuł nagły ból w łydce. Ten miauczący zwierzak pantery postanowił wbić się w jego skórę jakby miał wspinać się po drzewie. Kot odskoczył niemal w tym samym momencie, ale Iskaler nie mógł ukryć, że ból zadziałał trzeźwiąco i pozwolił mu się otrząsnąć. Kot zaczął uciekać, ale dość szybko wrócił do leniwego chodu, pełnego gracji i gibkości.

Nawet gdyby mieli jakąś inną opcję, Iskaler i tak postanowiłby podążać za zwierzakiem. Bardzo prawdopodobne było, że doprowadzi go prosto do swojej właścicielki, poza tym, jeszcze raz, jaki miał inny wybór?

Podążanie za kotem nie było niczym trudnym, tak samo jak przekonanie swoich patałachów, że mają zacząć drogę powrotną, tylko mają się upewnić, że będą szli w identycznym tempie jak to, którym wyruszyli po usłyszeniu sygnału chwilę wcześniej. Skończył już ich niańczyć.

Bezszelestne poruszanie się obu drapieżników pozwoliło upadłemu na uspokojenie umysłu dźwiękami lasu. Delikatnym szumem podłoża, kiedy jakiś gryzoń pospiesznie przebiegł zaraz obok nich, szumem liści, zapachem wiatru. Ciszą. Pozwoliło się mu to maksymalnie skupić, powrócić do równowagi i swojej stoickiej prezencji.

Czasem dobre rzeczy chowały się w najgorszym przebiegu zdarzeń.

Znalazł się przed wyjściem z jaskini zaraz przed tym, jak wygramoliły się z niej jego ofiary. Stał mocno na nogach, z ramionami zaplecionymi na piersi. Pokazywał, że nie uważa je za groźbę i nie powinny się dziwić, jeśli zapamiętały jak szybko potrafi się poruszać i wyciągnąć broń. Widział, jakie są poturbowane, jak dziewczyna podająca się za Enid ledwo trzyma się na nogach, próbując udawać że sztylet wcale jej nie ciąży, i jak w napiętej twarzy zmiennokształtnej kryje się z trudem wstrzymywany ból. Och, ile razy on widział ten sam wyraz twarzy na swoich ofiarach.

Uśmiechnął się brutalnie. Nie odezwał się ani słowem, ciszę przerwała dopiero dziewczyna, ale już nie głosem jego dawnego grzechu.

Słysząc te słowa nie chciał im wierzyć, ale widząc błysk czerwieni w jej oczach…

„Chroniłeś ją ze wszystkich sił”.

Chciał wierzyć, że tak było. Rana, którą te słowa otworzyły już dawno powinna być zasklepiona. Już nigdy nie powinna być otwarta.

A jednak tak właśnie się stało.

- Nie dbam o to wszystko. To nie jest cel mojej misji – odezwał się zimno. Kłamstwo.
Nikt nie musiał o tym wiedzieć.

Dziewczyna, Enid, ten ktoś, już otworzyła usta, żeby coś jeszcze dodać, ale w tym samym momencie jej towarzyszka upadła i pociągnęła ją za sobą.

Najwidoczniej ból wygrał, pozostawiając je obie w pozycji, z której równie dobrze mogłyby się już nie podnieść.
Jednak Iskaler nie mógł zaprzeczyć, że drzazga została już umieszczona w jego sercu i była tym, co ostatecznie zadecydowało o tym, żeby opuścił ten syf stworzony przez mściwych i chciwych ludzi, niekompetentnych aż do szpiku kości.

Nawet upadły ma granice.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

- Później mi podziękujesz! – Adi krzyknęła ze złością.

Nie dość, że ratowała im życie, to nie otrzymała, żadnej wdzięczności. Przemieszczały się szybko wśród ciemnych korytarzy, zmiennokształtna próbowała być całkowicie skupiona, ale fellarianka jej tego nie ułatwiała.

- Do wyjścia – odpowiedziała – Przynajmniej mam taką nadzieję – pomyślała i miała nadzieję, że Sevi nie jest zdolna do czytania w myślach. Wybuch paniki byłby w tej chwili kompletnie nie na miejscu – Jeśli bym nie widziała, już dawno miałybyśmy bliskie spotkanie ze ścianą – prychnęła.

Na szczęście szybko znalazły to, czego szukały, mogły chwilę odpocząć. Przynajmniej taką miała nadzieję panterołaczka, ale upadły szybko je odnalazł. Natychmiast wstała i nie wiedziała co zrobić. Ręka bolała ją okropnie, zacisnęła pięści tak bardzo, że jej pazury wbiły się w skórę, pozwalając, by szkarłatne kropelki powoli skapywały na ziemię, znajdując drogę pomiędzy palcami.
Chciała obronić siebie i tamtą dziewczynę, stanęła, tak by ją osłaniać, a ta, zamiast coś zrobić, uciec to zaczęła rozmawiać z tym piekielnym. To było niebezpieczne, a może wręcz przeciwnie? Białowłosa spoglądała to na Sevi, to na Iskalera. Zastanawiała się też, jak mógł je znaleźć, ciche miauknięcie wszystko wyjaśniło – Aker.
Miała ochotę nakrzyczeć na sierściucha, przez ten ból traciła zdolność logicznego myślenia. Nawet nie zauważyła jak upadła na Sevi. Nie była całkiem nieprzytomna, ale większość rzeczy się jej rozmywała, a rzeczywistość mieszała się z marzeniami sennymi, albo... Koszmarami.
Sama nie wiedziała jak długo trwała w tym stanie, chyba, dopóki nie znalazła w kieszeni maści, która pozwoliła jej wrócić do w miarę normalnego funkcjonowania. Chciała zejść z fellarianki po tym niefortunnym upadku, ale ona już stała i rozmawiała o czymś z upadłym.

- Ugh, czuje się fatalnie, a ty masz przekichane – myślała, ale wbrew temu pogłaskała Akera, który do niej podszedł i prężył grzbiet.

Było już dość ciemno, na niebo powoli wschodził księżyc, a ostatnie promienie słońca znikały za horyzontem. Srebrne oko Prasmoka było takie piękne i…w nowiu. Na twarzy Adi pojawił się szeroki uśmiech. Zaczęła się śmiać, dość głośno i z pewnością zwróciła na siebie uwagę towarzyszącej jej parki.
Przybrała formę śnieżnej pantery i mrucząc, otarła się o ich nogi, po czym zaczęła skakać na trawie, polować na nocne owady, a nawet bawić się z Akerem jak kot z (trochę większym) kotem. Gdyby nie księżyc pewnie wypominałaby sobie, że zapomniała o tej słabości własnej rasy, że tego nie przypilnowała. Przecież zawsze uważała, nie chciała się upokorzyć, a jednak ten raz zapomniała.
Nie cierpiała tego, że zawsze tak jest, każdego nowiu. Nie chciała się cieszyć szczęściem, które było sztucznie wywołane. Nie chciała zapominać o tych wszystkich złych rzeczach i córeczkach. W tej chwili jednak to nie miało znaczenia. Żadne zmartwienia nie niepokoiły teraz jej sumienia, gdy zauważyła, że Iskaler i Sevi zaczynają gdzieś, iść dreptała za nimi w swej zwierzęcej formie. Przewracała się w międzyczasie na trawie i okazjonalnie jak to kot właziła pod nogi fellariance i upadłemu. Nawet nie wiedziała, czemu za nimi zmierza, w tej chwili próżne były wszelkie próby dogadania z nią, tym bardziej, iż wciąż chodziła na czterech łapach.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Nie zgodził się. Nie przeżyją. Czarne myśli falą zalały umysł Sevi, a spotęgowane obecnością Ducha zdawały się tylko bardziej bolesne fizycznie niż psychicznie. “To nie jest cel mojej misji”; te słowa rozbrzmiały w głowie fellarianki potężnym echem. To będzie koniec.
        - Śmieszne - rzekła telepatycznie do Enid. - Zawsze myślałam, że to ty mnie wykończysz. Nie postarałaś się. - Teraz młodą naturiankę czekała śmierć ze strony byłego znajomego Ducha. W sumie, prawie nie widać różnicy, z czyjej ręki zginie. W końcu - to dalej ma związek z Enid.
        - I tak też będzie, Truskawko - odpowiedział sztylet, pchając się do mózgu Sevi, co poskutkowało kolejną falą okrutnego bólu, który przerwała Adiraella. Wpadła na fellariankę i tym samym zdekoncentrowała Enid, co dało naturiance trochę więcej chwil trzeźwości.
        Jednak to była tylko chwila. Ostatnim, co Sevi pamiętała, to biegający wokół kot. Dwa koty, jeden duży, drugi mały. Brunetka była już po części przekonana, że to halucynacje spowodowane uderzeniem głową o ziemię. I wtedy obraz zniknął.

        Czerwień oczu Enid raziła nawet w ciemności, wystarczająco jasno, żeby odstraszyć śmiałków, którzy akurat mieli odwagę na nią spojrzeć. Duch ignorował ból Sevi, który teraz był również i jego bólem.
        - Uderzyłaś się w ten cholerny łeb, Truskawko - oznajmiła, podnosząc się z ziemi i rozglądając po jaskini. Swoimi nieśmiertelnymi oczami mogła zobaczyć w ciemności więcej niż fellarianka, dlatego mocno zdziwiły ją dwa hasające wokół koty.
        - Ha! Puchaty kociak z ciebie, Adi - rzekła, śmiejąc się do samej siebie. Łowczyni wyglądała teraz naprawdę komicznie. Swobodnie oddawała się zabawie z pobratymcem, kiedy tuż przed nią stał jej oprawca. A propos i jego…
Enid spojrzała na Iskalera.
        - Normalnie nie powinnam tego robić. Mam gdzieś tę pląsającą ptaszynę - zaczęła. Uniosła obie dłonie w geście poddańczym… - Ale cóż. Dawno cię nie widziałam. Mamy parę lat do nadrobienia, więc pozwól, że pospieszę nieco bieg historii. Wiesz, że twoi kumple weszli do podziemi za nami? - ...lecz to nie oznaczało wywieszenia białej flagi. Podziemia zaczęły drżeć. - Powinieneś pamiętać moje małe chaotyczne sztuczki, Iskaler. - Magia destrukcji zaczęła działać już od wejścia, co dało jednocześnie szansę naszym bohaterom na ucieczkę. Niekoniecznie pozwalało na przeżycie grupy anioła. Enid rozwinęła skrzydła, co wiązało się z kolejną falą bólu. Następnie chwyciła Adi i Akera pod pachy i wzbiła się w powietrze. Iskaler nie miał innego wyboru, jak tylko podążyć za nią, jeśli chce żyć.
        - Mój Prasmoku, ciężka jesteś, kicia!

        Jaskinia zawaliła się. Chwilę po tym, jak nasi bohaterowie wydostali się z niej, tunele zapadły się. Koniec z tajnymi przejściami, świetnie.
        - Ktoś się nieźle wkurzy! - zaapelowała Enid, ponownie śmiejąc się szaleńczo. Wylądowała na ziemi i odstawiła (rzuciła kilka metrów) koty, po czym krzyknęła w stronę Iskalera; - To jak, pogadamy?
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

Upadły uniósł jedną brew, widząc skaczącą wokół dziewczyny panterę, goniącą się z kotem, który tak pomocnie zdradził ich pozycję tylko chwilę wcześniej. Może nawet by się uśmiechnął, gdyby nie czerwony blask oczu zwróconych w jego stronę.
Nie uraczył jej odpowiedzią. Czy przejmował się losem tamtych idiotów, którzy najwyraźniej chcieli się odkupić działając na własną rękę? Jeszcze czego. Świat właśnie uwolnił się od garstki ludzi obniżających średnią inteligencję, jak już to mógłby dostać jakieś podziękowania za użeranie się z nimi przez tyle czasu.

"Czy to naprawdę była Enid?"

Nie miał czasu na roztrząsanie własnych wątpliwości, trzęsienie skał naokoło nie dało mu za wiele czasu - wystarczająco jedynie na rozwinięcie jego własnych skrzydeł i wzniesienie się w powietrze. Jedno było pewne – nie pozwoli oddalić się swojej ofierze, nie pozwoli im uciec.

Na wpół świadomie zanotował, że upadek po takim rzucie musiał nieźle zaboleć.

Nie przejął się tym.

Wylądował w bezpiecznej odległości, jednak nadal zbyt blisko na takie krzyki.

- Jesteś głośniejsza niż piekielne harpie – odezwał się, stając w (wydawałoby się) luźnej pozie, całkiem zrelaksowany. – Mów, co masz do powiedzenia.

Nawet najgorsi zbrodniarze ponoć zasługują na ostatnie słowa, a jakby musiał się ich pozbyć może przynajmniej dowie się czegoś ciekawego. Starał się nie zwracać uwagi na bolesną drzazgę, raniącą mu serce. Jeśli to tylko jakaś sztuczka, będzie miał za swoje. Kto to widział, upadły jak on, dający się wyprowadzić z równowagi wspomnieniem jednego imienia.

Jakkolwiek to wszystko miało się rozegrać, musiał dowiedzieć się, o co w ogóle chodzi.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella była zbyt otumaniona i beztroska, by zwrócić uwagę, że została nazwana kociakiem. Nadal wesoło pląsała wraz ze swoim kotem i tarzała się w trawie. Niespodziewanie została chwycona przez naturiankę i właśnie leciała, była wysoko nad ziemią. To był idealny moment na przybranie ludzkiej postaci, przynajmniej według panterołaczki.

- JAK FAJNIE! JA LATAAAAAAAAM!

Odmienne zdanie miał kocur, który wystraszony i niezadowolony zaczął się szamotać i przy okazji przypadkiem, przynajmniej po części podrapał fellariankę. Szybko tego pożałował, bo został niedbale rzucony na ziemię. Wprawdzie na cztery łapy, ale wielce oburzony musiał jeszcze solidnie zasyczeć na Enid, po czym dał nogę w jedynie sobie znanym kierunku.
Panterołaczka natomiast wylądowała mniej komfortowo, nabijając sobie co najmniej jednego siniaka. Wciąż miała zdecydowanie za dobry humor, ale odrobinkę się otrząsnęła z tego najbardziej prymitywnego, zwierzęcego stanu. Wstała z ziemi i radośnie podeszła do swych towarzyszy spod ciemnej gwiazdy.

- To co, idziemy zabalować w mieście? – weszła między nich i zarzuciła im ręce na szyję, co miało być czymś w rodzaju grupowego przytulenia, ale wyszło nieco koślawo.

Zwłaszcza, iż po chwili Adi zacisnęła zęby i gwałtownie odsunęła się od upadłego, zaciskając dłoń w miejscu bólu. Poczuła, jak strużka krwi poleciała z jej warg. Natomiast gdy rozluźniła uścisk, spostrzegła sine ślady w tym miejscu. Westchnęła i przetarła wargę.
Po chwili uśmiech powrócił na jej usta i dumnym krokiem ruszyła w stronę cywilizacji, jednocześnie chcąc się jak najszybciej oddalić od tego skrzydlatego źródła bólu. Nie była pewna czy za nią pójdą, czy tylko Sevi. Była trochę zmieszana, ale nawet nów księżyca nie zmienił faktu, iż Adi lubiła być niezależna. Mimo to nie chciała zostawiać naturianki samej z jednym ze „swoich”, ale czuła jakby coś kazało jej ruszyć przed siebie.
Nim się obejrzała była już kawałek dalej od pozostałej dwójki. Na dodatek znalazła wydeptaną ścieżkę prowadzącą do zaludnionych terenów. W podświadomym odruchu założyła kaptur i podreptała przed siebie. Raz tylko rozległo się donośne „EJ!” skierowane w stronę skrzydlatej parki i wymowny gest ręką, nim panterołaczka zniknęła w zaroślach otaczających ścieżkę.
Przez dłuższą chwilę była sama, szła skocznym krokiem, jednakże nagle stanęła jak wryta i nastawiła uszy. Początkowo miała wrażenie, że to niemożliwe, ale coraz wyraźniej słyszała odgłosy bębnów. Wkrótce były na tyle głośne, iż pozostała dwójka również mogła je usłyszeć, nawet jeśli wciąż stałaby przy zawalonej jaskini.
Rytmiczna melodia dochodziła zza gęstej zasłony z gałęzi wierzby płaczącej. Zmiennokształtna zboczyła ze ścieżki i je odsunęła. Jej oczom ukazał się kamienny krąg i ani jednej żywej duszy. Jednakże dźwięki niezaprzeczalnie dochodziły stąd i wręcz przyciągały w jakiś magiczny sposób.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi zaklęła w myślach, kiedy kocie pazury zostawiły na jej ciele krwawy ślad. Fellarianka doskonale wiedziała, co dzieje się z nią w czasie, kiedy Enid postanowiła przejąć kontrolę. Sam fakt, że duch uratował Adiraellę i jej towarzysza, był dla zielonookiej zaskakujący: przecież dobrze znała zmarłą. Wiedziała, że mogłaby je porzucić na pewną śmierć, ponieważ stanowiły wyłącznie zbędny balast. Enid jednak nie była głupia. Jak znała Sevi, przypuszczała, że naturianka chętnie zemści się za taki czyn i zrobi coś Iskalerowi. Wówczas pomoc ducha w ratowaniu Adi była w pewnym sensie uzasadniona.
Gdy znaleźli się na stabilnym gruncie, Enid nie czekała na zemstę za podrapanie i rzuciła obojgiem kotków.
Uśmiech momentalnie wyparował z jej twarzy, kiedy Iskaler się odezwał. Oczekiwał odpowiedzi na niezadane pytania. Enid ponownie się zaśmiała, choć tym razem można było w jej śmiechu usłyszeć nutkę goryczy.
        - Nadal nie wierzysz, prawda? - zapytała oschle. - Oszczędziłam go. Tego wojownika. A on mnie nie. - Szczątkowe zdania, jakie wychodziły z ust fellarianki, miały nie tyle opowiedzieć upadłemu, jak zginęła jego podopieczna, co stymulować jego mózg, żeby sam sobie przypomniał. Widocznie Enid uznała, że on doskonale wie, że umarła z czyiś rąk. W zdaniu “oszczędziłam go” znajdowała się cała historia. W końcu to Iskaler uczył ducha litości i miał nawrócić na ścieżkę dobra. I kiedy już zrobiła jeden krok na tę drogę, zginęła.
        - Jestem cała do twojej dyspozycji, jeśli masz pytania. Wystarczy przywalić Sevi. - Enid zamknęła swoje połyskujące czerwienią oczy. Na ich miejscu pojawiła się nieskazitelna zieleń. Sevi nie opuściła gardy. Słyszała całą rozmowę, więc była wtajemniczona. W końcu Enid używała do tego jej ciała! Naturianka spięła się. Co teraz? Powinna coś powiedzieć? Przedstawić się? Nie, duch już to zrobił, więc nie ma sensu.
        Z niezręcznej ciszy wyrwała ją panterołaczka, która z niezwykle dobrym humorem pojawiła się obok i objęła ją oraz anioła. Sevi momentalnie zesztywniała.
        - Co ty wyprawiasz, Adi?! - niemal krzyknęła. Jeszcze niecałe pięć minut temu Iskaler był jej śmiertelnym wrogiem, a teraz spoufalała się z nim jak gdyby nigdy nic. Fellarianka coraz bardziej nie umiała zrozumieć zachowania zmiennokształtnej.
        Adiraella oddalała się. Mimo że jasno dawała im znać, żeby za nią szli, Sevi nie mogła się do tego zebrać. Była wyczerpana. Ranna, zmęczona ciągłymi transformacjami, ucieczką i noszeniem dwóch zwierząt. Sztylet milczał, co zdawało się być jedyną zaletą całej sytuacji.
        Niespodziewanie naturianka usłyszała bębny. Dźwięk stopniowo stawał się głośniejszy. Sevi spojrzała na Iskalera zaskoczona, jednak szybko odwróciła wzrok i zaprzeczyła głową. Czego od niego oczekiwała? Że również się zdziwi, spojrzy na nią i razem pójdą sprawdzić źródło hałasu? Też coś. To w końcu znajomy Enid, zatem nie mógł być nikim godnym zaufania. Wisienkę na torcie stanowił fakt, że wcześniej chciał ją zabić. Chociaż Adiraella zdawała się już mu ufać.
Sevi powoli ruszyła za tajemniczym dźwiękiem. W końcu znalazła się przy zmiennokształtnej, która patrzyła na pusty krąg z kamieni. Fellarianka zmarszczyła brwi.
        - Ślepcy - odezwała się Enid i nim naturianka zdołała rzucić jej jakąkolwiek ripostę, ta dodała: - Podejdź bliżej, to zobaczysz to, co ja widzę.
        Sevi osłupiała. Sztylet był duchem, zatem należał do krainy zmarłych i mógł także ich dostrzegać. Zielonooka zbladła, ale postanowiła zaufać Enid. Zeszła zatem na dół, dając znać reszcie, że mogą iść za nią.
Nie zdziwiła się. Na dole, jak się dobrze przyjrzeć, kontury postaci tańcowały wokół ledwo widocznego ogniska. Trójka z nich grała na bębnach, bardzo dużo zajadało się dziczyzną i jagodami, a pozostali tańczyli.
        - Duchy - palnęła bezmyślnie Sevi, patrząc na postacie. Dodatkowo te, które tańczyły, niespodziewanie zbliżyły się do przybyszów i zachęcały, aby się dołączyli. "To wszystko przez zmęczenie, prawda?"
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

Iskaler zaczynał odczuwać irytację.

- Nie miałem nic do powiedzenia w sprawie tego, czy wykonam misję, czy nie. Musiałem to zrobić – powiedział, starając się nie pozwolić wyrazowi twarzy zdradzić, jak gorący wulkan płonie w jego żyłach, nie tylko na wspomnienie śmierci niewinnej osoby, którą kochał, którą pośrednio zabił, ale także na wspomnienie sytuacji, w jakiej go postawiono. Nie było z niej innego wyjścia, miała go doprowadzić do upadku. Nieważne co by zrobił, i tak by upadł. Naiwny młody anioł myślący że najwyższy jest sprawiedliwy.

Nie zdołał jednak kontynuować dyskusji, gdyż gorzko brzmiący duch z powrotem przywrócił kontrolę nad ciałem jego właścicielce.

Dlaczego w ogóle starał się usprawiedliwiać? Stało się. Nikt nic z tym zrobić już nie może. Przeszłość pozostaje we wspomnieniach, które zostały odkopane z czeluści jego świadomości. Po raz kolejny ktoś mieszał z jego głową bez pozwolenia.

Próbując zapanować nad gotującymi się w nim negatywnymi uczuciami i chęcią skorzystania z oferty ducha tylko i wyłącznie przez wzgląd na nie, a jednocześnie nie pozwalając twarzy zdradzić ani jednej z myśli galopujących mu przez głowę, nie uchylił się przed panterołaczką, której ręka wylądowała wokół jego ramion. Gdyby nie fakt, że odsunęła się tak prędko, na jednym cięciu by się nie skończyło. Malutki nożyk, zwykle ukryty w jego rękawie, został mocno zaciśnięty, jego kanciaste brzegi pomagały w powrocie do rzeczywistości. Powoli zaczynał odzyskiwać kontrolę nad swoim umysłem, kiedy panterołaczka zaczęła się od nich oddalać.

Te kobiety doprowadzą mnie do szału, a to nie udało się nawet harpiom piekielnym, pomyślał.

Poczuł na sobie przelotne spojrzenie, ale nie zwrócił na nie uwagi, bardziej zainteresowany nagłym dudnieniem dochodzącym z kierunku, w którym odbiegła jedna trzecia ich grupy, a kolejna jedna trzecia właśnie poszła w jej ślady.

Tak, jasne, oczywiście że pierwszym instynktem tych zwierząt jest wkupienie się w samo centrum prawdopodobnie groźnego dudnienia, Iskaler westchnął w duchu, zastanawiając się, dlaczego Najwyższy stworzył ich aż tak bezmyślnymi i impulsywnymi. Może żeby łatwiej mu było nacieszyć się ich cierpieniem i mieć możliwość zrzucić winę za nie na ich wolną wolę? W końcu to oni są panami własnych czynów i decyzji.

Nie zostało mu nic innego jak podążyć za nimi, skoro już podjął decyzję o dołączeniu do jakiegokolwiek układu, jaki między nimi zaistniał. Kiedy on to zrobił? Nie wiedział. Ale najwyraźniej została w pewnym momencie podjęta.

Cóż, w kulcie nie miał już czego szukać, więc poza ewentualnym podpaleniu ich kwatery głównej kiedyś w przyszłości, nie miał żadnych planów wymagających natychmiastowego zrealizowania. Niech go los prowadzi tam, gdzie go pragnie prowadzić.

"Jak cały czas mojego marnego istnienia", pomyślał gorzko, szybko skracając dystans i stając zaraz za dwiema kobietami, wpatrzonymi w obraz malujący się na leśnej polanie.

W okienku stworzonym przez niskie krzewy i opadające korony drzew zobaczył kamienny krąg i tańczące wokół skał dusze, które nigdy nie zaznały spokoju. Usłyszał słowa Sevi (każdy kto nie jest głuchy by je usłyszał, naprawdę, jakim cudem były w stanie umknąć nawet tym idiotom z kultu?), a widząc, jak zachęcającymi gestami umarli zapraszali ich do środka i jak ten przerośnięty kot wydawał się całkiem zahipnotyzowany nieziemską muzyką i gotowy, aby w każdej sekundzie przekroczyć próg rzeczywistości, tracąc wolność na resztę stuleci w wiecznym tańcu duchów, pożywiających się energią głupców dołączających do ich karnawału, złapał ją za kark, Sevi za ramię i pociągnął do tyłu. Musieli odsunąć się od bramy. Nie wiedział, jak dużo kontroli nad ludzkimi instynktami miała kobieta, która pozwalała się opętywać duchowi, ale nie mógł ryzykować.

Chciał dowiedzieć się od niej więcej, nawet jeśli wypierał te uczucia ze swojej świadomości, maskując je zwykłym: „mogą być jeszcze przydatne”.

Co ja najlepszego wyprawiam?...
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella niespecjalnie przejęła się zdziwieniem i pytaniem Sevi. Nawet jej nie odpowiedziała, choć może by to zrobiła, gdyby nie spowodowany klątwą ból, który skoncentrował całą uwagę panterołaczki na sobie. Nawet nie do końca „trzeźwa” zdołała sobie przypomnieć, że musi utrzymać pewną odległość od piekielnego.

Poza tym nie przeszkadzało jej, żeby tamci szli za nią, w tej chwili czuła, jakby mogła przewodzić nawet tłumom. Skocznie i z uśmiechem na ustach dotarła do tajemniczego, kamiennego kręgu, z którego dochodziła muzyka. Nawet w tej chwili, gdy jej racjonalność ustępowała na rzecz niepoprawnego optymizmu, wiedziała, że to zdecydowanie nie powinno tak być.
Sevi po chwili jednym słowem wyjaśniła sytuacje. No tak, bo czemu zmarli nie mogliby się zabawić? Panterołaczka uwierzyła i żałowała, że nie widzi ów postaci, ale jakby na zawołanie, przy ognisku pojawiły się półprzejrzyste sylwetki tańcujące wokół. Zmiennokształtna przetarła oczy, aby mieć pewność, że to nie jedynie jej bujna wyobraźnia. Nawet naszła ją ochota dołączyć do zjaw, choć normalnie pewnie wolałaby opuścić to miejsce i nie wcinać się w sprawy duchów. Teraz jednak czuła taką pokusę, wręcz nadnaturalną, niczym w transie zrobiła krok do przodu, gdy nagle poczuła silny ból w dwóch miejscach. Upadły był za blisko, a nawet chwycił ją mocno za kark.

- Puszczaj! – krzyknęła równocześnie z bólu i irytacji.

Gdy się wyswobodziła, stanęła kawałek dalej od mężczyzny i tego całego ogniska. Dźwięk bębnów wciąż mącił w głowach i przyciągał do siebie, przez co Adira stale zerkała w stronę ich źródła. Teraz nawet zaczęła słyszeć głosy, które zachęcały, prosiły, a nawet błagały do dołączenie.

- Może powinniśmy się oddalić od tego miejsca? – spytała trochę niemrawo.

Najwyraźniej zmarłym się to nie spodobało, bębny ucichły, ogień zgasł i zerwał się lodowaty wicher. Niósł on nieludzki krzyk, panterołaczka aż zasłoniła uszy. Jednak na nic się to zdało, bo silne podmuchy zdołały ją powalić na ziemie. Na dodatek drzewa niebezpiecznie się wyginały pod jego naporem. Jedna z grubszych gałęzi, która spadła tuż przed nosem Iskalera, tylko to potwierdzała.

Adi przybrała zwierzęcą formę i próbowała wybiec na polanę, ale te nienaturalne podmuchy zmuszały ją i pozostałych do wejścia głębiej w las, nie chcąc pozwolić im na ucieczkę. Ruszyła więc w głąb, nie mając innego wyjścia, spojrzała jeszcze na jej towarzyszy, a raczej głównie na Sevi, chyba gdzieś tam było jakieś zabudowanie, jeśli wzrok nie płatał jej figli. Mogłyby, ewentualnie mogliby się tam schronić. Jednak gdy tylko chciała zacząć tam biec, jedno z drzew prawie ją przygniotło, upadając na ziemie. Panterka przybrała ludzką formę i cofnęła się do pozostałych. Jakoś ta cała euforia związana z nowiem zaczęła jej przechodzić, może to miało związek z mocno zachmurzonym teraz niebem albo z realnym zagrożeniem życia.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość