Nizina Arkadyjska[Trakt Rododendronia-Rapsodia] Transport rannej

Niewielka, żyzna nizina, ciągnąca się od Północnej Bramy, przez tereny Rododendronii, Renidii, Rapsodii, aż za rzekę Nefarii i łącząca się ze Wschodnimi Pustkowiami. Niektórzy badacze uważają, że "podkowia nizina" sięga, aż do podnóży Gór Fellarionu. Uznaje się bowiem, że tereny należące do poszczególnych państw należą do niziny, te zaś, które są nie zamieszkałe to Wschodnie Pustkowia.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

[Trakt Rododendronia-Rapsodia] Transport rannej

Post autor: Safira »

Było już dobrze po południu, gdy Safira w końcu się ocknęła. W pierwszej chwili nie miała bladego pojęcia gdzie się znajduje, a nawet że jedzie konno. Kołysanie wręcz przypominało wczesne dzieciństwo, gdy matka tuliła ją do snu. Było jej przyjemnie i nie miała ochoty się ruszać, potem jednak jej organizm rozbudził się i zaczął wysyłać sygnały z różnych obolałych części ciała. Kołysanie przestało być przyjemne. Rozchyliła powieki i naraz tego pożałowała, gdy światło popołudniowego słońca niemal ją oślepiło. Musiała zamrugać kilka razy oczami. Nad sobą miała błękitne niebo, przecinane gałęziami i liśćmi, rosnących po jednej stronie traktu drzew. Coś łaskotało ją po czole i policzku. Przekrzywiła delikatnie głowę, by zobaczyć majtające po jej twarzy czarne włosy Azajasza. Dopiero wtedy zorientowała się, że jedzie konno, oparta plecami o jego tors, z głową na jego ramieniu. O dziwo w tej chwili mózg nie zamierzał jej serwować kolejnego napadu paniki. Była chyba zbyt przymulona by w tej chwili się tym przejąć. Podniosła głowę i coś strzyknęło w jej karku. Szyja zabolała od długiego spoczywania w niewygodnej pozycji, a reszta mięśni ciała też protestowała.

Jechali dobrze utrzymanym szlakiem prowadzącym skrajem lasu rosnącego po ich prawej stronie. Po lewej teren poprzecinany był pagórkami, które dużo dalej przechodziły w szczyty górskie. Na jednym z wzgórz pasł się samotny pegaz, łypiąc na nich podejrzliwie pomiędzy skubnięciami trawy, którą miał pod kopytami. Safira mimowolnie uśmiechnęła się na jego widok, jednak ból zesztywniałych mięśni sprawił, że szybko o nim zapomniała.

- Khkrr... - chciała zapytać gdzie się znajdują, ale z wyschniętego gardła wydobył jej się tylko niezrozumiały zlepek dźwięków. Odchrząknęła i zapytała ochrypłym głosem - Mamy coś do picia?
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

Słońce chyliło się już ku zachodowi. Wiał lekki wiatr, ale mimo to było ciepło. Przez pewien czas Azajasz po prostu patrzył przed siebie i skupiał się na prowadzeniu konia. Jednak szlak był prosty jak sztacheta w płocie. Kary jechał więc tak jak nakazywała ścieżka i bez specjalnego prowadzenia. Czasem tylko zwalniał, zwyczajnie, z lenistwa, no i może po to by nieco pobudzić Azajasza. Anioł trącał go wtedy łydkami w boki i wierzchowiec jechał dalej w poprzednim tempie. Niestety równa jazda i brak jakichkolwiek dodatkowych bodźców wokół sprawiły, że Azajasz miał aż nadto czasu by rozmyślać. Na początku jego myśli błądziły wokół krajobrazu, koni, zapasów, ogólnie rzecz biorąc spraw neutralnych, ale w końcu zawędrowały na bardzo niebezpieczne tory. Im dłużej jechali tym bardziej czuł ciężar Safiry na swojej piersi, a właściwie w kręgosłupie, który w tej chwili podpierał dwie osoby. Rękę miał cały czas położoną na jej brzuchu, dla pewności, żeby nie zsunęła mu się z konia. Ale od czasu do czasu ramię cierpło mu do tego stopnia, że musiał zmienić rękę. Bliskość Safiry, choć była w pewien sposób uciążliwa, to była również całkiem przyjemna. Gdzieś zakamarkach umysłu Azajasz wiedział, że to co robi tak naprawdę nie ma dla niej żadnego znaczenia, że cokolwiek zrobi ona nadal będzie go nie znosić. Jednak w tej chwili miał ją przy sobie i to się liczyło. Mógł się nią zaopiekować, nawet jeśli było trudno. Gdyby nie choroba nie zbliżyłaby się do niego nawet na metr, ale teraz nie miała wyboru. Azajasz miał namiastkę jej bliskości, choć w głębi duszy karcił się za własne myśli. Nie powinien cieszyć się z tego co się działo, ale prawdopodobnie już nigdy nie będzie miał okazji się do niej zbliżyć. Nie robił tego wszystkiego z egoizmu, nie trzymał jej, nie przywiązywał jej do siebie, by siłą zmusić ją do tego by była blisko niego. Robił to bo bał się o jej zdrowie i życie, a miał wrażenie, że jeśli odejdzie chociaż na krok to stanie się coś złego. W jego głowie kłębiło się poczucie winy, zmartwienia, strachu. Ale najgorzej było mu mu znosić tą przeklętą nutę zadowolenia, że może mieć ją blisko.

Im dłużej jechali, tym więcej myślał, a im więcej myślał, tym bardziej był zmęczony i zły na siebie. Nie zauważył nawet, że trzyma ją co raz słabiej. Kiedy podniosła głowę, odruchowo przycisnął swoją rękę do jej brzucha, jakby wydawało mu się, że jasnowłosa zaraz zacznie się szarpać i spadnie. Usłyszawszy jej ochrypły głos jednocześnie zmartwił się, że musi źle się czuć i ucieszył, że się obudziła.
- Tak - odparł tonem znacznie łagodniejszym, niż sam się spodziewał. Chyba te rozmyślania tak bardzo do zmiękczyły. Pociągnął wodzę Karego, a koń powoli zwolnił, aż w końcu stanął na środku gościńca. Azajasz puścił Safirę, w końcu była przytomna i przywiązana do niego sznurem. Sięgnął do niewielkiego zaczepu po prawej stronie siodła, wisiał tab duży bukłak z wodą. Odczepił go, otworzył i podał Safirze.
- Jak się czujesz? Jesteś zmęczona? - zapytał. - Chcesz odpocząć? Możemy tutaj rozbić obóz - zaproponował.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

Safira chwyciła bukłak zdrową ręką i przytknęła go do ust, po czym pociągnęła solidny łyk. Niestety pragnienie sprawiło że była zbyt łapczywa i zwyczajnie zakrztusiła się. Zaczęła się krztusić. Azajasz pochylił ją delikatnie - jak na siebie - do przodu i poklepał po plecach, by pomóc jej poradzić sobie z problemem. Po kilku kaszlnięciach płuca się oczyściły, ale pozostało nieprzyjemne wrażenie.

- Już dobrze - powiedziała, by Azajasz w końcu przestał ją klepać. Spojrzała nieufnie na wciąż trzymany w ręku bukłak, którego jakimś cudem nie wypuściła pomimo całego zajścia. Pociągnęła kolejny łyk, tym razem dużo ostrożniej. Zastanawiając się jak to się stało, że znalazła się w tej a nie innej sytuacji. W tej chwili czuła się jak małe dziecko, którym trzeba się opiekować i uważać by przypadkiem nie zrobiło sobie krzywdy. Dość tego - pomyślała - muszę się wziąć w garść.

- Gdzie właściwie jesteśmy? - zapytała, prostując się w siodle, żeby wyglądać choć trochę bardziej godnie. Jej plecy głośno przeciwko temu zaprotestowały, ale zagryzła zęby i postanowiła przez chwilę je zignorować. - Nie potrzebuję odpoczynku - skłamała - zróbmy tylko małą przerwę na rozciągnięcie się i ruszajmy dalej - powiedziała, po czym przerzuciła nogę przez głowę konia i zeskoczyła z jego grzbietu... Szkoda, że nie wiedziała, że Azajasz faktycznie przywiązał ją do siebie tak jak obiecywał. W efekcie zwisła zgięta w pół z boku konia, niczym kupka nieszczęścia.
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

Azajasz starał się jak mógł dobrze opiekować Safirą, ale nie zawsze potrafił być dostatecznie łagodny. Raz, że miał trudny charakter, dwa, że ostatni raz kobietą opiekował się... bardzo, bardzo, baaardzo dawno temu. Kiedy się zakrztusiła zmartwił się i próbował pomóc. W końcu miał się nią zająć, obiecał, że dowiezie ją do Rapsodii. Gdy powiedziała, że nie muszą jeszcze rozbijać obozu miał pewne wątpliwości, czy faktycznie mówi prawdę. Z jednej strony Safira była wojowniczką, była silna więc w teorii mogła mieć jeszcze energię, jednak z tego samego powodu mogła też kłamać - bo nie chciała pokazywać słabości.

Anioł nie spodziewał się, że dziewczyna będzie próbowała tak od razu zeskakiwać z konia. Tymczasem nim się spostrzegł Safira wisiała z boku wierzchowca. Z resztą Azajasz przez ten manewr też prawie zleciał z grzbietu Karego. Na szczęście był na tyle silny i uważny, że zdążył przechylić się w drugą stronę by zrównoważyć ciężar.

- Mówiłem, że cię przywiąże - mruknął i chwycił ją pod zdrową pachę, po czym wciągnął z powrotem na konia, tym razem jednak anielica siedziała bokiem. Azajasz zaczął rozwiązywać sznur jakimi byli przepasani, gdy to zrobił, przerzucił go przez siodło. Zeskoczył z konia nim Safira zdążyła to zrobić. Dlaczego? Bo coś czuł, że jeśli jej nie pomoże to anielica owszem, zeskoczy z grzbietu Karego bez problemu, ale z lądowaniem może mieć już kłopot. Nie, nie traktował jej jak zupełnie niedołężnej, po prostu już dostateczną ilość razy zemdlała, albo osunęła się na ziemię. Stanął na przecie dziewczyny i wyciągnął w jej stronę obie ręce. Jasnowłosa nie wyglądała na zadowoloną, ale w końcu pochyliła się do przodu. Azajasz zrozumiał, że tym samym zgodziła się na pomoc przy zsiadaniu. Mężczyzna chwycił ją pod pachy i postawił na ziemi.
- Jesteśmy na trakcie, na wschód od Rododendronii - odpowiedział dopiero teraz.
- Jesteś głodna? - zapytał - Na pewno nie chcesz odpocząć? Może trzeba zmienić opatrunek na ranie... - Azajasz bardzo starał się być lepszym człowiekiem niż na co dzień. Chciał być dla niej podporom, a nie solą na jej rany. Gdyby chociaż przestała go nie znosić...
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

Safira nie mogła już chyba bardziej upokorzyć się przed Azajaszem, pozwoliła zatem aby pomógł jej zsiąść z wierzchowca, choć uważała, że poradziłaby sobie z tym zadaniem - skoro już nie była przywiązana. Nie chciała się jednak kłócić. Jeśli wojownik kiedykolwiek miał o niej dobre zdanie, to po ostatnich wydarzeniach ta opinia z pewnością nie była już pochlebna. Zastanawiała się tylko, co takiego w tym wszystkim przeskrobał niebianin, że musiał się teraz opiekować taką kulą u nogi jak ona. Na pewno musiał podpaść czymś Malachiemu, że dostał tak niewdzięczne zadanie. Z drugiej strony dowódca był w stosunku do niej zawsze troskliwy. Co by nie powiedzieć o Azajaszu, był on świetnym wojownikiem i doskonale nadawał się na jednoosobową eskortę. Będzie musiała podziękować Malachiemu po powrocie.

Gdy anielica postawiła stopy na ziemi zachwiała się lekko, jednak udało jej się szybko odzyskać równowagę. O dziwo czuła się w tej chwili lepiej niż wewnątrz zamkowych murów - jeśli nie liczyć zesztywniałych i obolałych od jazdy mięśni. Gdyby nie ręka, którą ledwo mogła ruszać, powiedziałaby wręcz że nic jej nie dolega. Cóż... pijakom też nieraz wydaje się, że są całkiem trzeźwi. Każda postronna osoba, widząc ślamazarny sposób w jaki poruszała się w tej chwili uzdrowicielka, stwierdziłaby, że coś z nią jest nie tak, ona jednak z jakichś powodów czuła się całkiem dobrze. Może to świeże powietrze dobrze jej zrobiło? Z drugiej strony, nie spędziła przecież w twierdzy aż tak dużo czasu. Coby to nie było, czuła się na tyle dobrze, że chciała zrezygnować z dłuższego postoju. Już miała odmówić propozycji Azajasza, ale właśnie w tej chwili w jej brzuchu zaburczało. Ze zrezygnowaniem spojrzała w oczy mężczyzny i już wiedziała, że nie przełknie jej odmowy.

- Możemy coś zjeść - powiedziała więc.
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

Azajasz starał się skupić na tym co tu i teraz. Pokiwał głową, kiedy Safira powiedziała, że jednak mogą coś zjeść. Na pierwsze dni mieli sporo świeżego pożywienia, potem będą musieli polować. To znaczy Azajasz będzie musiał polować. Safira co najwyżej będzie mogła pójść nazbierać jakiś owoców. Anioł odwrócił się plecami do jasnowłosej i ruszył w stronę Gniadego. Gdy się przy nim znalazł zaczął intensywnie grzebać w jego juka. Wyciągnął dużą, lnianą torbę wypełnioną jedzeniem. Odpiął też z jego grzbietu zwinięte futro, które miało służyć anielicy wieczorem, jako okrycie, lub podczas niepogody. Trzymając w rękach odpięte z konia rzeczy wrócił do miejsca, gdzie stała jasnowłosa.

- Chodź, zejdziemy z traktu - powiedział spokojnie i wskazał głową skraj lasu. Ruszył przodem i kiedy znalazł się pod dużym dębem rozłożył pod nim futro, a z boku położył torbę z jedzeniem. Potem wrócił do koni. Chwycił Karego za uzdę i poprowadził w stronę lasu, żeby wierzchowce nie zajmowały całej drogi. Przywiązał Karego do najbliższego drzewa, ale nie rozsiodłał ani jego, ani drugiego konia, skoro zaraz mieli ruszyć dalej. Zwrócił uwagę, że Safira bardzo powoli człapie się w stronę prowizorycznego obozu. Oczywiście mógł jej pomóc, ale miał wrażenie, że jeśli się zbliży dostanie w łeb najbliższym kamieniem. Odwrócił się więc i zaczął szukać w pakunkach noża, którym można by pokroić pieczywo. Kiedy go odnalazł usiadł obok rozłożonego futra, nie chciał siadać na nim, żeby dać Safirze jak najwięcej miejsca. Wyciągnął z lnianej torby bochen chleba i zaczął kroić go na pajdy. W torbie znajdowały się też świeże pomidory i dobry, choć dość twardy ser, który był produktem regionalnym Rododendronii.

Safira w końcu doczłapała się do obozowiska i usiadła na futrze. Azajasz miał wrażenie, że gdyby mogła to udusiła by go gołymi rękami. Nie wiedział co powiedzieć, więc podsunął jej pajdę chleba, rzeczone pomidory i ser, a sam... No cóż.. odsunął się, by jej nie przeszkadzać, z kawałem chleba i sera w ręce. Co miał powiedzieć? Zagadywał jak mógł, ale ona nie chciała z nim rozmawiać. Czy było mu przykro? Musiał przyznać przed sobą, że nie pierwszy raz był traktowany jak intruz, więc w teorii go to nie ruszało. W praktyce? Zwykle też nie, ale tym razem chodziło o Safirę.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

A więc Azajasz postanowił ostentacyjnie rozłożyć dla niej futro, a samemu usiąść na gołej ziemi. Miała ranę - owszem - ale to nie znaczyło, że ma ją traktować jak jakieś niedołężne dziecko. Była wojowniczką do kroćset! Zgromiła go wzrokiem, jednak nie miała w tej chwili ochoty się kłócić i usiadła na zaoferowanym jej posłaniu z naburmuszoną miną. Znów zaburczało jej w brzuchu. Rozbudzony organizm domagał się jedzenia. Przyjęła od anioła zaoferowane jedzenie i nawet burknęła niewyraźne podziękowania, po czym ostrożnie zabrała się do jedzenia i uważając by tym razem się nie zakrztusić. Ogryzała więc małe kawałki i dokładnie je przeżuwała, nim wreszcie je przełknęła.

Pomiędzy dwojgiem niebian zapadła więc cisza, która z każdą chwilą przedłużała się i stawała się coraz bardziej krępująca - przynajmniej dla anielicy. Safira była raczej skrytą osobą, ale wyglądało na to że mieli spędzić najbliższe dni razem, a nie chciała robić tego w milczeniu. Tylko o co mogła go zapytać? - zastanawiała się żując powoli ser. Nic nie przychodziło jej do głowy, a cisza się przedłużała. W końcu więc wypaliła:

- Co robiłeś, zanim dołączyłeś do kompani?
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

Cisza między nimi nie przeszkadzała Thornowi. Bo to raz siedział z kimś w milczeniu? On jakoś był przyzwyczajony do ciszy. Rozglądał się po okolicy, patrzył raz na konie, raz na trakt, raz na niebo. Przeżuwał powoli chleb i ser i po prostu siedział, starając się nie myśleć. Dzisiaj i tak już za dużo myślał i analizował wszystko co działo się w okół. Poza tym nie chciał przeszkadzać Safirze. Wolał się usunąć gdzieś na bok i jej nie drażnić. Już wystarczająco mocno go nienawidziła. Z tych jego "nie rozmyślań" wyrwał go głos anielicy. Spojrzał na nią zaskoczony, akurat mając w ustach kawał chleba. Musiał wyglądać jak idiota i właściwie tak właśnie się czuł - jak skończony idiota. Oderwał dłonią skórkę pieczywa i przełknął to co miał w gębie.

- To zależy jak dawno "zanim" dołączyłem - odparł.
- Głównie mordowałem piekielnych. To znaczy działałem sam, śledziłem i wyszukiwałem cele. A wcześniej trenowałem młodych niebian w Marmurowym Mieście. Przez w sumie... Długi czas. Ale uznali, że jestem zbyt surowy. Podobno niektórzy skarżyli się, że chce ich zakatować - mówił, a jego głos był niezwykle obojętny - Tak, więc mnie odsunięto, że niby byłem za ostry. Może byłem, właściwie nie wiem, bo nie patrzyłem na to z boku. Wysłano mnie do uzdrowicieli, mieli mi pomóc, ale chyba się nie dało. Potem przez pewien czas znów działałem sam, ale koniec końców uznano, że chyba powinienem... się uspołecznić i wylądowałem w Rododendronii, w drużynie Malachiego. Tutaj nikomu krzywdy nie zrobię. No przynajmniej nie mojej drużynie - odparł. Był szczery, ale starał się nie okazywać emocji. Nie chciał ich okazywać.
- A ty? - spytał.
- Co robiłaś, zanim ściągnięto cię do Rododendroni? - zagadnął.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

Safira nie wiedziała właściwie czego się spodziewa w odpowiedzi na swoje pytanie, ale to co jej powiedział dość dobrze pasowało do jej wyobrażeń o Azajaszu. Był zatem raczej samotnikiem, wykonującym zadania samotnie. Nie wiedziała czy pomysł aby dołączyć go do kompanii był dobry, wydawał się cały czas z nimi nieszczęśliwy. Ona natomiast dość dobrze odnalazła się w tym towarzystwie... przynajmniej do czasu, aż nie spaprała sprawy swoim wyznaniem. Niebianka westchnęła na wspomnienia Malachiego. Niemniej cieszyła się, że dzieli misję z innymi towarzyszami. Wcześniej mocno dokuczała jej samotność i często miała zbyt dużo czasu na rozmyślania, teraz natomiast niemal zawsze było coś do zrobienia.

- Głównie leczyłam i uczyłam ludzi. Służyłam radą na kilku dworach, a także byłam ochroniarzem - powiedziała w odpowiedzi na pytanie Azajasza. Ze względu na swoją bezsenność, to ostatnie przychodziło jej z nad wyraz dużą łatwością. Nie mogąc zasnąć, lub śpiąc jak truś była doskonałym strażnikiem. - Ale głównie się uczyłam. Chyba przez długi czas nie wiedzieli co ze mną zrobić.

- Choć zostałam wyniesiona dawno temu, czasami mam wrażenie jakby to było wczoraj... - Safira bezwiednie podrapała się po skórze wokół rany. - Myślisz, że jako anioły postrzegamy czas inaczej niż ludzie? - zapytała Thorna filozoficznie.
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

- Ze mną chyba też nie bardzo wiedziano co zrobić - powiedział nawiązując do tego co rzekła mu Safira - kiedy straciłem rodzinę sądziłem, że całkiem postradam zmysły. Rodzina mojej żony była bardzo współczująca, ale wrócić mogłem tylko do swojej. A mój ojciec... cóż... Nie jest szczególnie uczuciowy. Właściwie nie mam bladego pojęcia, czy on w ogóle odczuwa jakiekolwiek emocje. Nie chciałem wracać na ziemię, ale mnie odesłał i kazał... - westchnął, bo zrozumiał, że chyba już za dużo powiedział, uznał jednak, że kończenie w tym momencie zaczętej opowieści byłoby nieuczciwe - Kazał mi wytropić i wymordować tych, którzy zabili moich bliskich. Problem polegał na tym, że choć bardzo się starałem nie potrafiłem ich odnaleźć. Może zabił ich ktoś wcześniej, a może po prostu zwiali na drugi koniec świata. Nie mam pojęcia. Koniec końców zamiast odzyskiwać rozum, raczej zacząłem go jeszcze bardziej tracić. Myślę, że trafiłem do kompanii Malachiego właśnie dlatego, że kompletnie nie wiedziano co ze mną począć. I chyba dobrze się stało... - jego wypowiedź była zaskakująco długa. Azajasz raczej nie rozgadywał się na swój temat, właściwie to nie rozgadywał się na żaden. Ale byli sami i mieli spędzić ze sobą kilka długich dni, więc może warto było coś powiedzieć. Zwłaszcza, że Safira nie wiedziała o nim prawie nic, tak jak on o niej. Żeby przestała go nie znosić musiała go wcześniej choć trochę poznać, może to była ku temu dobra okazja.

- Ja urodziłem się aniołem. Nie wiem jak to jest postrzegać świat inaczej, jak to jest być... No nie wiem - rolnikiem? Albo kowalem. Zawsze byłem aniołem i zawsze byłem wojownikiem. Nie bardzo wiem jak mogłoby wyglądać moje życie gdyby nie urodził się niebianinem. Ale myślę, że to ma znaczenie, że jesteśmy sługami Pana, bo nasze życie jest komuś podporządkowane. Musimy inaczej patrzeć na świat, niż na przykład taki czarodziej, który po prostu biega po świecie i rzuca czarami w drzewa. On nic nie musi, my musimy. - rzekł. Chciał zapytać ją jak stała się aniołem, ale trochę się bał. Była bardzo młoda, to znaczy miała wygląd nastolatki, co oznaczało tylko tyle, że musiała umrzeć jako młodziutka dziewczyna. A taka śmierć przeważnie wiązała się z traumatyczną historią. Z resztą, nauczył się, że aniołowie ducha raczej rzadko są skłonni do opowiadania o własnej śmierci. Wolał więc zostawić ten temat w spokoju.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

A więc jego rodzina została zamordowana, a on starał się wytropić ich morderców. Safira zastanowiła się czy sama poczułaby się lepiej, gdyby zabiła ludzi odpowiedzialnych za jej śmierć. Problem polegał na tym, że za każdym razem gdy o nich myślała strasznie się bała i choćby nie wiem jak potężna się stała... strach i tak pewnie by ją sparaliżował. Zresztą teraz już to i tak nie miało znaczenia, tamci ludzie od dawna już nie żyli, w najgorszym wypadku umarli ze starości.

Służba Panu. Choć gdy była jeszcze człowiekiem była bardzo oddana najwyższemu, to paradoksalnie po staniu się aniołem jej oddanie zmalało. Przez długi czas była na Niego wściekła, za to co ją spotkało... potem wściekłość przerodziła się w poczucie winy. Sądziła, że to ona zrobiła coś źle za swojego życia, że tak ją ukarano. Służyła więc wiernie, by je odpokutować, a także by chronić innych przed losem, który ją spotkał.

- Sądzisz więc... że musisz robić to co robisz? Nie masz wyboru? - zapytała rzeczowo Azajasza. Choć nie podjęła decyzji o swoim wyniesieniu, to jednak służyła z własnej woli. Czyżby w przypadku Thorna było inaczej?
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

- Sądzę, że każdy rodzi się po coś. Sądzę, że są ludzie urodzeni by być artystami i tacy, którzy powinni władać magią. Ja urodziłem się po to by służyć. I... Nie, nie mam wyboru. Robię to co robię bo tak musi być, bo po to się urodziłem. Są aniołowie, którzy stali się nimi by leczyć i są tacy by uczyć. Nie chcę zmieniać swojego przeznaczenia, takie dostałem i takie mam. I właściwie nigdy nie zastanawiałem się jakby to było być kimś innym. Jakimś zmiennokształtnym, czy naturianinem. Jestem aniołem i już. Koniec historii. Służę, bo chcę i bo muszę, bo takie jest moje przeznaczenie. I nie chcę tego zmieniać - wyjaśnił. Tak właśnie było. Azajasz z resztą nigdy nie dywagował na temat tego czy musiał, czy chciał służyć. Po prostu było jak było i tyle. No i nikt go wcześniej nie zapytał o jego służbę. Jakoś chyba nikogo do tej pory to nie interesowała. A jego żona... Ona też była aniołem i chyba brała los jakim był.

- A ty? Myślisz, że masz wybór? Przecież umierając chyba nie ma się wyboru - stwierdził gorzko. Nie chciał jej urazić, po prostu powiedział jak było.
- Rodząc z resztą też nie - dodał - tak naprawdę, to chyba nikt nie ma wyboru. Jak urodzisz się z talentem do kowalstwa i bez słuchu muzycznego, to trubadurem nie zostaniesz - jak na niego to powiedział tego dnia bardzo dużo. Sam nie wiedział właściwie dlaczego. Może nie powinien tyle mówić. Może lepiej było jak siedział cicho. Nagle zrobiło mu się głupio i spojrzał gdzieś w bok, udając, że nic się nie stało.
- Ekhm... Chcesz jabłko? - wypalił i zaczął grzebać w torbie z jedzeniem.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

- Ale czy w takim razie... niektórzy rodzą się by zostać złodziejami i mordercami? - zapytała, dokańczając swoją porcję jedzenia. - To byłoby okrutne - powiedziała bardziej do siebie niż do Azajasza. Rozmowa zmierzała na niebezpieczne tory, na szczęście mężczyzna postanowił zmienić całkowicie temat.

- Chcę - powiedziała na propozycję jabłka i chwyciła je, gdy anioł w końcu odnalazł je w torbie. Choć owoc wyglądał na czysty, z przyzwyczajenia otarła go koszulę, aż skórka zaczęła błyszczeć. Robiła tak jak była jeszcze małą dziewczynką. Gdy była zadowolona z efektów, zatopiła w nim swoje śnieżnobiałe zęby. Jabłko chrupnęło przyjemnie. Było kruche i słodkie, dokładnie takie jak lubiła. Uśmiechnęła się zadowolona i powiedziała z wciąż pełnymi ustami:

- Powinniśmy ruszać dalej. Słońce jeszcze wysoko widać drogę. - Anielica podniosła się z futra, podpierając się przy tym zdrową ręką o drzewo. Kosztowało ją to sporo, ale starała się tego po sobie nie pokazywać. Zagryzając zęby, schyliła się by podnieść posłanie, ale chociaż udało chwycić jej się posłanie, to nie miała siły by podnieść je do góry. Futro było grube i ciężkie. W końcu dała za wygraną i wyprostowała się, zerknęła z ukosa na Azajasza. Chyba musiała pozwolić mu spakować wszystko samemu.
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

- Hmm... - mruknął podając jej jabłko - myślę, że rodzą się z pewnymi predyspozycjami, na przykład z naturalną zwinnością i sprytem, mogą go wykorzystać w różnoraki sposób. Jedni wykorzystują swój spryt tropiąc zwierzynę i pracując jako łowczy inni zostają złodziejami, i odcinają sakiewki. To na jaką drogę wkroczyli pewnie zależy od bardzo wielu czynników, od tego gdzie się wychowano, od tego kto wychowywał i czy w ogóle ktoś wychowywał, czy może dzieciak spędził dzieciństwo w rynsztoku. Ale tacy jak my mamy tylko dwa wyjścia - służyć i być aniołami, lub zrezygnować ze służby i upaść. Ja wybieram to pierwsze - temat był bardzo ciekawy, ale Azajasz chyba dość niefortunnie zahaczył o śmierć anielicy. Jako takie rozważania na tematu służby nie były krępujące, ale Thorn wypalił ze sprawą przemiany jasnowłosej i czuł, że stąpa po cienkim lodzie.

- No nie wiem, czy tak wysoko - odparł w temacie słońca. Wstał jednak powoli ze swojego miejsca i spojrzał na Safirę. Jej poczynania były... pożałowania godne, ale oczywiście tego nie powiedział. Nie chodziło o to, że uważał ją za słabą kobietę, po prostu widział, że jest chora i bardzo boli ją rana, a ona na siłę próbowała udawać herosa. Podszedł do niej i wziął futro do ręki. Potem zwinął je i przypiął do grzbietu Gniadego, podobnie zrobił z lnianą torbą. Zastanawiał się, czy Safira znów będzie stawiać opór w kwestii jazdy konno. Odwiązał konie od drzewa i wprowadził je na trakt. Przyjaźnie poklepał Karego po boku, a potem spojrzał na anielicę.
- Wsiadasz pierwsza, czy druga? - zapytał - Znowu masz dwie opcje, albo cię na Karego wsadzę, albo wciągnę, co wybierasz? - rzekł tym samym tonem co kilka godzin temu na dziedzińcu Żelaznej Twierdzy.

- I nie, nie możesz jechać z tyłu. Nie, nie możesz włazić na niego sama. Bardzo cię proszę, nie udawaj chojraka, przecież widzę, że cię boli. Już powiedziałem, jestem po to by ci pomóc Safiro. I akurat w tej kwestii robię to bo chcę, nie bo muszę - nawiązał tutaj do tematu, który poruszali wcześniej - Nie bądź taka uparta. Nie traktuję cię jak niedołężną, tylko jak chorą, ranną. Ja też mógłbym się znaleźć w takiej sytuacji. Wiem, że pewnie nie byłoby mi łatwo zdać się na kogoś, ale chyba lepiej jest mieć opiekę przyjaciela i nie zmagać się z chorobą samemu. Nie jestem ślepy, ledwo możesz unieść dłoń, a rękę cały czas masz zgiętą. Musisz mi zaufać, chociaż trochę, na czas podróży. Nie skrzywdzę cię, wręcz przeciwnie, chcę cię uratować - rzekł szczerze patrząc w twarz anielicy i mówił znacznie milej niż przed momentem, kiedy dawał jej wybór przy wsiadaniu na konia.
Awatar użytkownika
Safira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Uzdrowiciel , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Safira »

Safira była święcie przekonana, że poradziłaby sobie sama z wsiadaniem na konia. Azajasz wyglądał jednak na zdeterminowanego i nie chciał jej na to pozwolić, zgodziła się więc na pomoc. Chyba naprawdę starał się jej po prostu pomóc, jednak to tak bardzo nie pasowało jej do wyrobionego o nim obrazu, że wciąż traktowała go z rezerwą i nie potrafiła się zdobyć na to by się przed nim otworzyć i mu zaufać. Jednak prawdę powiedziawszy, była teraz całkowicie zdana na niego. Choć nie odjechali od Rododendroni zbyt daleko, to ciężko byłoby jej wrócić samej, już nie mówiąc o kontynuowaniu podróży.

- Dziękuję - powiedziała w końcu - Możesz mnie podsadzić, tak będzie chyba prościej. - Anielica zaczekała, aż mężczyzna złoży dłonie, by mogła postawić na nich stopę i wybić się z niej, opierając zdrową rękę na jego barku. Gdy była już usadowiona na grzbiecie konia, sam sprawnie wskoczył na niego i usadowił się za nią, po czym przywiązał ją liną do siebie tak jak uprzednio. Nie było to dla niej komfortowe uczucie, ale chyba miał w tym wszystkim rację. Skoro zdarzyło jej się stracić przytomność, lepiej by nie wylądowała pod kopytami konia. Niebianka powoli zaczynała akceptować fakt, że jest mocno osłabiona... skoro nie mogła podnieść z ziemi nawet koca.

Mimowolnie zadrżała gdy poczuła dotyk torsu anioła na swoich plecach. Taka bliskość znów przywołała złe wspomnienia, na szczęście siedział, za jej plecami i nie widziała jego twarzy. Skupiła się na głowie rumaka na którym siedzieli i drodze przed nimi. Ruszyli z miejsca i udali się dalej na wschód, przez dłuższą chwilę jadąc w milczeniu, podczas której, Safira próbowała ułożyć sobie różne rzeczy w głowie. W końcu przerwała ciszę cichym:

- Przepraszam za wcześniej.
Awatar użytkownika
Azajasz
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Żołnierz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Azajasz »

Azajasz powiedział więcej słów niż czasem mówił przez tydzień. Chciał jakoś przekonać Safirę o swoich intencjach. Starał się, więc choć trochę uzewnętrznić. Naprawdę bardzo chciał być dobrym przyjacielem, opiekunem. Nie miała w tej chwili nikogo innego i musiała się zdać na niego. On podjął się tego zadania, zdecydował, że poświęci swój czas i zapewne wiele innych rzeczy by jej pomóc. To, że coś do niej czuł to było jedno, nie zamierzał jej zmuszać do odwzajemnienia jego uczuć. Ale skoro mieli spędzić ze sobą jakiś czas to chciał, żeby chociaż przestała go tak bardzo nie znosić. No cóż... Nie odpowiedziała mu nic ciekawego, ale dziękuję musiało mu wystarczyć. Safira wydawała się bardziej zamknięta niż kiedyś. Gdy uczyła go zaklęć była miła, uprzejma, współczująca, a teraz otwarcie okazywała mu niechęć. Może to przez to co się stało z Malachim, przez to, że ją odtrącił. Mogła się przez to zamknąć w sobie, z reszta trudno się było dziwić. Nie dość, że anioł był jej niespełnioną miłością, to jeszcze przestał się ukrywać z uczuciem do Ananke. Safirze na pewno ciężko było patrzeć na tą szczęśliwą parkę. Co prawda Malachi i Ananke nie obściskiwali się przy innych, nawet nie trzymali się za ręce, ale Ananke często przebywała w ich kwaterach i ruszyła z nimi na misję. Safira z pewnością musiała cierpieć wiedząc, że anioł już nigdy nie zwróci na nią uwagi.

Azajasz podsadził jasnowłosą, by ta wsiadła na konia, choć miał wątpliwości czy da radę, nie zamierzał protestować. Ostatecznie jednak anielicy udało się wdrapać na grzbiet Karego. Azajasz zajął miejsce za jej plecami, a potem przywiązał ich do siebie sznurem. Może i zdołał by ją złapać w razie czego, ale warto było się zabezpieczyć. Domyślał się, że dla Safiry cała ta jazda nie jest komfortowa. Kobiety nie lubiły bliskości mężczyzn, noo przeważnie. Z mężczyznami jakoś to nie działało. Poza tym gdyby siedział za nią Malachi, którego kochała było by inaczej, ale cóż, miała za plecami Azajasza, którego nie znosiła.

Anioł chwycił lejce i ruszyli równym kłusem na wschód. Kary i Gniady utrzymywali spokojny rytm. Azajasz postanowi się nie odzywać, skoro jego ostatnia przemowa została wręcz zignorowana przez Safirę. Z resztą nie miał bladego pojęcia co miałby powiedzieć. Jechali więc w milczeniu, ale w powietrzu było czuć napięcie. W końcu milczenie przerwała anielica. Azajasz zmarszczył brwi i przez chwilę nie odpowiadał.
- Z jakie wcześniej? - spytał w końcu. Nie rozumiał co Safira miała na myśli. Musiała mu wytłumaczyć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nizina Arkadyjska”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość