Piekielne Czeluście[Piekło] Oblężenie

Gdzieś na dnie piekieł czai się niczym nieskrepowane zło. Zalane lawą podziemne korytarze wypełnione krystalicznym złem. W centru tego podziemnego świata znajduje się Komnata Piekielnych, gdzie wszystkie złe duchy spotykając się by obcować ze sobą.
Zablokowany
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

[Piekło] Oblężenie

Post autor: Rayla »

Forteca Vasira mogła wzbudzać mieszane uczucia. Niby prowadziły do niej trzy drogi, z czego dwie skrzydłowe stanowiły stosunkowo wąski przesmyk, zaś tamtejsze bramy były bronione przez niewielki oddział piekielnych pomiotów oraz paru magów, którzy jednak mogli urządzić tam prawdziwą rzeź każdemu, kto pokusiłby się o wykurzenie ich z tamtejszej pozycji. Główne wrota , dość spory mur po obu ich stronach oraz wieże na krańcach były czymś, co mieli w planach zdobyć, a przynajmniej ci, którzy zostali wyznaczeni do frontalnego ataku, czyli wszyscy żywi najemnicy oraz potępieńcy przy wsparciu reszty mocniejszej ekipy, a raczej ich części. Oczywiście nim dotrze się do samych murów, należy przebić się przez niemalże sześćdziesiąt tysięcy piechoty... Taki tam drobny szczególik. Zamiast typowych łuczników czy też kuszników, wsparcie na dystans po obu stronach barykady zapewniali piekielni tkacze zaklęć, pomijając kilku samozwańczych strzelców.
Lewą bramą zająć się mieli łowcy dusz, więc pokusa z marszu zakładała niepowodzenie. Prawe przejście przypadło trupom oraz paru szczególniejszym personom... z czego ona z chęcią zaliczyła się do tego towarzystwa. Była ciekawa, jak w walce sprawują się nieumarli... poza tym wampir wydawał się niezłym ciachem... Przynależność rasowa zobowiązuje!

"Jak dobrze być znów w domu!" - pomyślała, gdy tylko przekroczyła próg portalu. To siarkowe powietrze, czerwone niebo... ogólny klimat tego miejsca, coś wspaniałego! Na miejscu czekały już i ich wojska, które były w trakcie formowania szyku. O dziwo panowała tu prawdziwa dyscyplina. W końcu nie warto wychodzić przed szereg, gdy na około tylu diabłów...
Do nowo przybyłych podeszła grupka piekielnych, tych od przekazywania rozkazów.
- Prawa flanka, za mną - W zasadzie tylko do rzuciło jej się w uszy, bo resztę po prostu olała, nie jej zmartwienie. - Do rozpoczęcia ofensywy została niespełna godzina, więc jeśli macie jakieś pytania, to jest wasza ostatnia szansa. - odparł, gdy byli już na pozycjach wyjściowych, po czym powiódł wzrokiem głównie po osobnikach dowodzących nieumarłymi, ale i na ewentualne pytania reszty by odpowiedział. W końcu za to mu płacili.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Obejrzał z ich perspektywy dość uważnie fortecę tego całego Vasira, czy jak on się tam nazywał. Nie widział problemu w zdobyciu tej twierdzy. Mieli spore siły, no i parę person potrafiących walczyć dość dobrze. Jak się dowiedział, miał dołączyć się do tych, którzy mieli przebić się prawym przejściem. Wraz z nim mieli "mu towarzyszyć" nieumarli oraz kilka innych szczególniejszych postaci. Do tych szczególniejszych postaci należała również Rayla.

***

Jakaś grupa piekielnych do nich podeszła z rozkazami. W sumie miał zamiar się do nich zastosować tylko w minimum i "zabawić się" samemu z przeciwnikami. Jak zwykle, on sam wiedział lepiej i sam sobie dobierał wrogów. Zawsze tak było, kiedy wykonywał jakieś zlecenie. Stosował się do zaleceń, wytycznych w jak najmniejszym stopniu, działając po swojemu. Nie cierpiał być ograniczanym, a w ten sposób dobrze mu się "pracowało". Niespełna godzina czasu do rozpoczęcia ofensywy, jak to ujął przekazujący rozkazy piekielny. Super, jeszcze czekać mają. No ale dobra, można poczekać.
Odnalazł wśród obecnych Raylę i skierował się ku niej. Podszedł do niej od przodu(żeby w razie czego nie musieć się bronić przed "obroną" pokusy, która niekoniecznie wiedziałaby, że to on) i przyciągnął mocno do siebie. Nie widział powodu, dla którego nie miałby obdarzyć Rayli długim pocałunkiem. Po chwili odsunął się.
- To taki zadatek, po wszystkim Cię znajdę i możesz liczyć na wiele więcej. - Powiedział, z pewnym siebie wyrazem twarzy oraz uśmiechem.
Awatar użytkownika
Alaric
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alaric »

Ciężko było mu ocenić owe miejsce, w jakim właśnie się znalazł. W swoim życiu już nie raz obcował z przedstawicielami piekła, najczęściej inteligentniejszą częścią diabłów. Te naturalniejsze, a jednocześnie głupsze, zdawały się nigdy nie opuszczać swej krainy, z czego się nawet cieszył, bo powstrzymanie takowego kolosa nie należało do najprostszych rzeczy. Zdołał się o tym przekonać na własnej skórze na, być może, słabszych osobnikach tej rasy. Inaczej sprawa miała się z ich żeńskimi odpowiednikami zwanymi pokusami, ale to był materiał na zupełnie inne historie, które niekoniecznie muszą wyjść na światło dzienne. "Kwestie sypialne" powinny pozostać w tamtejszym miejscu, takie miał zdanie na ten temat.
Niemniej jednak, dzisiejsza wizyta w tym jakże egzotycznym miejscu miała charakter czysto zarobkowy, a nie wypoczynkowy, więc szybko przestał podziwiać otaczające go widoki. Obchodziła go głównie zbrojownia fortecy. Znał plan ataku, który o dziwo nie należał do najgorszych, co też poddał pod ocenę swojej nieumarłej dowódczyni jego truposzy. On sam nie był strategiem, po prostu zapewnił odpowiednie zasoby. Oczywiście miał zamiar wziąć udział w walce, bo jakżeby inaczej. W końcu będzie to ciekawym doświadczeniem, bo nie miał pojęcia o strategii i stylu walki w tym miejscu. W dodatku rozrywka była gwarantowana, bo liczebność wojsk przeciwnika była całkiem spora, podobnie z resztą jak i siepaczy po jego stronie.
- Tylko jedno, po co to zwłoka? Nie mieliście czasu się rozstawić czy co? - odparł dowódcy prawego skrzydła na wzmiankę o jakichkolwiek pytaniach. Zapewne znalazłby ich z dziesięć, ale liczył na jakieś niespodzianki, które swoją drogą lubił. Większa frajda, nic więcej.
Fakt, wydawać by się mogło, iż postępuje głupio, ale nie było przypadkiem to, że doskonale władał magią śmierci. W razie problemów mógł przyzwać jakieś wymyślne twory lub też wskrzesić poległych, na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. Warunek był jeden - przetrwać do tej chwili, ale z jego szczęściem... cień szansy zawsze istniał. Jakoś przetrwał te czterysta pięćdziesiąt lat.
- Cel jest prosty, wygrać. Masz wolną rękę. - powiedział do swojej głównodowodzącej nieumarłymi za pomocą telepatii. Wiedziała, jak skutecznie dowodzić, a takiej właśnie osoby potrzebował, dlatego nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób jej ograniczać.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Wojska stojące na samym końcu, rozstąpiły się powoli, torując drogę ogromnemu umbrisowi na którego grzbiecie siedziała rogata, skrzydlata postać, niewątpliwie płci męskiej, pomimo swych długich włosów w kolorze smoły.
Zbroja którą miał na sobie była czarna i wyglądem przypominała duże kawałki węgla, choć na pewno była o wiele od niego trwalsza. Pozapinana na czarne sprzączki, dzięki którym mocno trzymała się ciała, sprawiała wrażenie skorupy nie do przebicia, choć miała kilka słabych punktów, choćby te na łączeniach. Jedynymi jej ozdobnikami były kościane epolety przywodzące na myśl rozpostarte szpony ogromnego, drapieżnego ptaka.
Na szyi, zgodnie z prawem grawitacji (które w piekle również obowiązywało), zwisał naszyjnik zrobiony z czaszki kruka, łypiący pustymi oczodołami na zebrane wokół istoty.

Nowo przybyłym był nikt inny jak sam Książę Ciemności - Mastema, którego absolutnie się tu nie spodziewano.
Miał jednak swoje powody, aby dołączyć do oblężenia fortecy Vasira. Paru "uprzejmych" piekielnych doniosło mu, że mężczyzna ten jest zdrajcą, i,że spiskował przeciwko niemu. Oczywiście najpierw to sprawdził. Pomówienia okazały się być prawdziwe. Vasir zasłużył na śmierć. Upadły postanowił na własne oczy ujrzeć jego koniec, a nawet uczestniczyć w przybijaniu gwoździ do jego trumny.

Nie wszyscy wiedzieli jak się zachować w jego obecności, choć zdecydowana większość tych stojących bliżej umbrisa przyklękła: nie wiadomo czy z szacunku, czy ze strachu, czy dlatego, że wypadało, by nie odstawać od reszty. Mastema nawet nie zwrócił na nich uwagi, zapatrzony na fortecę którą widać było z oddali. Zmarszczył brwi, czując na karku przyjemny dreszcz niecierpliwości. Nie mógł się doczekać słodkiej zemsty na Vasirze.

Przy jego boku dumnie stała niemała armia opancerzonych, silnych, muskularnych diabłów, uzbrojonych po zęby w maczety, buławy, miecze i topory. Wyglądali przerażająco, nawet jeśli widok diabłów w piekle był codziennością.

- Przybyłem, by na własne oczy ujrzeć porażkę Vasira. - zwrócił się do wszystkich, bo przecież należały im się jakieś wyjaśnienia.
- Po dzisiejszym oblężeniu, każdy z was: ci, którzy polegną i ci, którzy przetrwają... Każdy bez wyjątków, na zawsze zapisze się w historii piekła. Waszym wyborem jest, czy zapiszecie się w niej jako tchórze, czy też honorowi wojownicy... - zamilkł, prześlizgując spojrzeniem karmazynowych oczu po zebranym wokół tłumie.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

- Podoba mi się twoje nastawienie. Mało który z was, najemników, był zawsze taki wyrywny do mordobicia, o ile nie był spity prawie do nieprzytomności. - stwierdził piekielny odpowiedzialny za prawą flankę. - Niestety KTOŚ postanowił opóźnić to jeszcze bardziej - tu wymownie spojrzał w kierunku nowo przybyłej grupce z jakimś zadufanym w sobie typkiem na czele.
Pokusa widziała go aż stąd... i jakoś nie zrobił on na niej wrażenia, ot kolejny do imprezy. Jednak zrobił on na większości spore wrażenie, aż tutaj dało się to wyczuć. Szkoda tylko, że go nie rozpoznawała. Najwidoczniej była wielką ignorantką... jaka szkoda...
"A temu na romantyzm się zebrało?" - skomentowała w myślach poczynania upadłego. Dwójka piekielnych, którzy już ze sobą spali oraz wielka batalia... to takie dramatyczne... prawie.
- Nie bądź tego taki pewien. To ja decyduję, z kim się zabawiam. - Co tu dużo mówić, pokusa była charakterną istotką. Poza tym dawno już nie położyła łapek na jakiejś ślicznej kobiecie. To będą ze dwa tygodnie albo i więcej. Oczywiście mężczyźni też mieli pewne zalety, ale to nie to samo. - Jeśli będę miała dobry humor, to może masz cień szansy - dodała po chwili z iście drapieżnym uśmieszkiem na twarzy, po czym włożyła maskę. Zawsze to dodatkowa ochrona i drobny element zaskoczenia dla przeciwnika.

Tymczasem do Mastemy podeszła dość mocno opancerzona postać, również zamaskowana. Odgadnięcie jej rasy nie było trudne, gdyż upadła anielica miała na zewnątrz skrzydła. Była to oczywiście jedna z osób dowodzących piekielnymi - Karen. Miała parę słów do obwieszczenia spóźnialskiemu.
- Więc łaskawie poślij większość swoich diabłów na lewą flankę, a sam z resztą rusz zadek na prawą. Chyba, że masz zamiar ładnie wyglądać przez całą bitwę. - Istotnie, większe wsparcie po obu stronach byłoby mile widziane, a że kobieta była lekko wkurzona, bo miała ku temu powód, to nie bawiła się w zbędne ceregiele.
Ostatnio edytowane przez Rayla 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Od razu romantyzm... Nie, po prostu była to swoista obietnica tego, że po wszystkim ma zamiar ją znowu przelecieć. Po prostu. Traktował to jako coś normalnego, nic specjalnego... Po prostu.
- Oh, jak już się za Ciebie wezmę, to jestem pewien, że nie będziesz narzekać. - Odparł, nie miał zamiaru wtedy bawić się w zbędne ceregiele, tylko zabrać się do rzeczy, nie zważając na okoliczności, miejsce... Ot, taka "nagroda" za wygranie batalii. Był pewien, że uda im się tu zwyciężyć. Mieli wszystko co im do tego było potrzebne. A wracając do nagrody... Na swój sposób, miało to być nagrodą dla obojga piekielnych, z naciskiem na nagrodę dla Carniveana.

Popatrzył jak zakładała maskę. Pokręcił głową. On tam nie zmieniał postaci nigdy, zapewne dlatego, że nie mógł aktualnie tego zrobić.
Wyciągnął jedynie miecz z pochwy i zakręcił nim młynek. Wzruszył ramionami i włożył go z powrotem na jego miejsce.
- Długo jeszcze? Przyszliśmy tu gadać, czy wygrać? Chyba, że mają zamiar ich zagadać na śmierć. - Prychnął.
Przyjrzał się temu, który przed chwilą przybył, nie wiedział kim jest ( może dlatego, że nie bywał w piekle, tak, to chyba przez to ). Jak podejrzewał jakaś rozpoznawalna osobistość, skoro wywołał jakieś tam poruszenie. Prychnął. Autorytet, rozpoznawalność... Na co to komu? Pokręcił głową i wbił spojrzenie w fortecę którą mieli zdobyć.
Awatar użytkownika
Alaric
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alaric »

Alaric spojrzał na piekielnego, a z jego oczu dało odczytać się jedno. "Waćpan zdurniał czy jak?" Naturalnie był w stanie zrozumieć zachowanie przeciętnego najemnika po po paru głębszych. Stołował się w podrzędniejszych przybytkach nie raz, bo tylko tam dało się kupić solidną gorzałkę, idealną na uczczenie sukcesu w trudniejszej misji. Mało to arystokratyczne, ale za to mające większą moc niźli kolejny, wielce uszlachetniony trunek, który oprócz wątpliwego smaku nie prezentował nic więcej. Warto też wspomnieć o strasznie wygórowanej cenie za tego typu szczyny. Ciężko było o dobry alkohol. Wracając do meritum. Chodziło o pewną, drobną kwestię. Od kiedy wampirzy nekromanci robili za typowych najemników, tak jak on w tym momencie? Oczywiście było to pytanie retoryczne.
- Nic tylko pogratulować organizacji. - Tymi słowami zakończył krótką pogawędkę. Wolał już w spokoju poczekać, aż oblężenie fortecy wreszcie się rozpocznie. Nie mógł się tego doczekać. Z chęcią rozprostowałby kości, biorąc udział w dobrej walce. Rzadko kiedy stronił od takowej.
Zbliżył się do kolumny swoich nieumarłych, po czym przygotował do rzucenia zaklęcia. Nie, fajerwerki nie miały miejsca, ani inne widowiskowe elementy. Nawet wprawny obserwator nie zdołałby wychwycić niczego, ani jednej, najdrobniejszej zmiany w otoczeniu. Mimo to, czar był wielce przydatny dla wampira. Uśmiechnął się nieco, zawadiacko wręcz, co jednak było niewidoczne z powodu maski, która cały czas znajdowała się na jego twarzy. Na razie ciekawscy będą zmuszeni obejść się smakiem, gdyż właściwości jego drobnej sztuczki pozostaną póki co uśpione. Efekty jej działania dadzą o sobie znać w czasie batalii. Warunkiem byli oponenci mogący walczyć z nim na tym samym poziomie, których zapewne tam nie brakowało. Znajdowali się w Piekle, a tu trafiały dusze niegodziwców. Wielu z nich zapewne potrafiło wojować. Tak sądził.
Przybycie zapewne bardzo ważnej osobistości nie umknęło uwadze Alarica. Jego wjazd na teren walki na tym dużym czymś był niezwykle trudny do przeoczenia. Szczerze mówiąc bardziej zaciekawił go ów wierzchowiec, którego "model" widział pierwszy raz w swym dość długim życiu. "Może powinienem sprawić sobie podobnego w przyszłości?" - Taka tam drobna myśl. Biorąc pod uwagę fakt, iż w końcu odejdzie na emeryturę w czasie dalej-niż-bliżej nieokreślonym, stanowiło to cną ideę. Szczeniackie fantazje oraz kryzys wieku średniego zarazem. "Pysznie."
Wsłuchał się w przemowę anioła, po czym wybuchł gromkim śmiechem. Zapewne w tym miejscu występowały osoby będące odpowiednikiem skryby na powierzchni, w to wierzył. Jednak wzmianka o zapisaniu się w kartach historii jako honorowi wojownicy, tu nie mogło obejść się bez reakcji. Zapewne przesadził z tym odrobinkę, bo osobnicy stojący nieopodal spojrzeli na niego, początkowo nie wiedząc, w jaki sposób powinno zareagować.
- Widzę poczucie humoru nie opuściło tego miejsca - podsumował krótko, gdy tylko zdołał się z grubsza opanować. Liczebność potępionych niewolników była całkiem spora po obu stronach barykady, lecz wojowników aż tak wielu nie dostrzegał.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Mastema posłał Karen szelmowski półuśmiech, gdy ta "złożyła mu propozycję", aby rozdzielił swoje wojsko na dwie części. Jako, że miał wyjątkowo dobry nastrój, skłonił jej się szarmancko, nie schodząc z parskającego wściekle umbrisa.
Po tym krótkim pokazie dobrych manier, które były po prostu zwykłą sarkastyczną prowokacją, Mastema zwrócił się do swoich wojsk:

- Słyszeliście? Połowa wojska rusza do łowców, reszta zostaje ze mną. - szarpnąwszy za lejce, poprowadził umbrisa na prawą stronę, przy okazji obserwując te istoty u boku których będzie mieć "przyjemność" walczyć.

Jedna osoba stojąca wśród tłumu, znacznie się z niego wybijała. Pewnie za sprawą swoich dużych, skórzastych skrzydeł. Czyżby pokusa? Nie sądził. Pokusy są zbyt tchórzliwe, by brać udział w oblężeniu...
Przejechał niedaleko niej, kierując się na przód, zostając jednak trochę z boku. Zamierzał atakować wroga z dystansu, bo nie był aż tak dobry w walce wręcz.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Anielica nic sobie nie robiła z sarkastycznego pokazu dobrych manier Mastemy. Szczerze mówiąc to miała to głęboko w poważaniu. Liczyło się tylko to, że on, wraz ze swoją ekipą, rozstawią się we właściwych miejscach, przez co szanse na podbicie fortecy wzrastały. Kobieta chciała tylko odbić swoją córkę i przy okazji skrócić o głowę Vasira, nic więcej.
- Pierwszy oddział, przygotować się! - Padła komenda.
Rayla szczerze mówiąc nie zazdrościła osobnikom się tam znajdującym. Najbardziej cherlawi piekielni, którzy mieli oczyścić przedpole z pułapek, które zapewne został rozstawione, a przynajmniej tak sądziło dowództwo. Niezależnie od tego, czy to prawda czy też nie, lepiej było posłać najbardziej bezużyteczne oddziały w pierwszej linii, co by choć trochę wymęczyły przeciwnika. Nawet nic nie warci mogli się na coś przydać.

Parę chwil później na każdej z linii doszło do szeregu eksplozji oraz wybuchu parunastu stożków ognia. Tak jak się spodziewano, cały szlak najeżony był rozmaitymi pułapkami, które w większości zostały aktywowane. Ci, którzy przeżyli, zostawali w tym momencie miażdżeni przez piechotę przeciwnika.
Po stronie wojsk oblegających rozległ się odgłos rogów, które oznaczały rozpoczęcie głównego natarcia. Krnąbrni i nieposłuszni potępieńcy szli zwartymi szeregami, niczym zawodowa armia. Cena za nieposłuszeństwo była, nawet dla nich, zbyt straszna, toteż woleliby śmierć... Dlatego stanowili fanatyczną wręcz gromadkę.
Nim doszło do walki w zwarciu, z murów fortecy pokazali się ukryci dotąd czarownicy, którzy rozpoczęli wzmożony ostrzał "wojsk sprzymierzonych." Jak widać nikt ze strony przeciwnej nie bawił się w standardowy ostrzał typowych strzelców, byli oni niezbyt efektywni. Czary te stanowiły wiązkę magicznej energii, dosłownie wypalającej trafione istoty. Każdorazowe trafienie posyłało do grobu wszystkich w promieniu pięciu metrów.
- Szykować się! - Takie komendy padły na zarówno od środka jak i na obu flankach. Teraz najemnicy mieli wkroczyć do akcji. Ot taka zapchajdziura. Było to mile widziane zwłaszcza po prawej stronie, gdyż tam natarcie niemal się załamało.

Pokusa wyjęła swoje Piekielne Ostrze, po czym przelała do niego nieco magii. "Teraz zacznie się prawdziwa zabawa!" Uwielbiała dobrą walkę, a teraz na pewno jej nie zabraknie.
- Jeśli tak bardzo mnie chcesz, to musisz zabić więcej niż ja - zaśmiała się w stronę Carniveana, po czym ruszyła rozbić parę łbów.
Carnivean
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Carnivean »

Tak jak Rayla, on również nie zazdrościł osobnikom z pierwszego oddziału który miał być potocznie nazywanym "mięsem armatnim". Na każdej większej bitwie ktoś, lub coś musiało pełnić taką rolę. Było to w pewnym sensie naturalną koleją rzeczy. Dla Carniveana ostatecznie, nic nie znaczącym elementem bitwy. Ot, jakieś popychadła umierają. Gdyby mógł, sam by ich wybił.
Uważnie obserwował z obojętnym wyrazem twarzy te wybuchy w miejscach gdzie jeszcze przed chwilą byli piekielni z pierwszego oddziału. Chwilę po tych wybuchach doszło do niewielkiego starcia niedobitków z piechotą przeciwnika. W kolejnej chwili można było usłyszeć odgłos rogów, oznaczające rozpoczęcie głównego natarcia. Upadły nadal obserwował jak teraz potępieńcy idący zwartymi szeregami zostali zaatakowani przez czarowników znajdujących się na murach fortecy. Obserwował jak pociski które dosięgały potępieńców tworzyły wyrwy w szeregach potępieńców.
Kiedy usłyszał rozkaz z którego wynikało, że teraz to pora na ich ruch, czyli najemników, pokiwał głową. Wreszcie to oni też się trochę zabawią. Nie miał zamiaru zajmować się najzwyklejszą piechotą przeciwników. Czasem się te jego skrzydła na coś przydadzą.
Popatrzył na Raylę, która zdecydowała się mu coś powiedzieć. Pokiwał głową i się zaśmiał, po czym z uśmiechem na twarzy odparł :
- Za proste, lepiej policz tych kilku których zabijesz, sprawdzimy ile razy więcej ja zdołam. - Rzucił to już praktycznie w jej plecy, bo pokusa ruszyła na pole bitwy.
On sam wzbił się w powietrze, machnął kilka razy mieczem i "z kopyta" ruszył w stronę murów, oczywiście w powietrzu. W połowie drogi czarownicy zdali sobie sprawę z zagrożenia jakie mógł stanowić upadły. Oczywiście nie wszyscy skupili się na ataku na upadłego, większość albo nie zauważyła, albo widząc, że ktoś już zajmuje się upadłym kontynuowała atak na piechotę.
Pociski czarowników, jak zauważył, przy trafieniu od razu pozbawiłyby go życia, więc skrupulatnie je omijał nie dając się trafić. Dwa były na tyle bliskie, że niemalże czuł ich energię. Raz prawie dostał, ale w ostatniej chwili zdołał zmienić trajektorię lotu tak, by go ominąć.
Kiedy w końcu doleciał do muru, od razu pozbawił życia najbliższego z czarowników. Szybko następnie padł na ziemię, by ominąć pocisku w niego skierowanego. Pocisk przeleciał tuż nad nim, trafiając czarownika stojącego parę metrów dalej. W mgnieniu oka podniósł się na równe nogi i naparł na przeciwnika. Sprawnie pozbawił go życia, później już było tylko przedzieranie się przez jednostki piekielnych, które wspierały czarowników. Prócz tego oczywiście co chwilę dopadał jakiegoś maga, pozbawiając go życia. Pokonanych liczył już w dziesiątkach, z czego kilku czarodziejów. Nie czuł zmęczenia, ba, czuł przyjemność z tego co się działo. Widział kolejnego czarownika, którego chroniło czterech potępieńców. Drobnostka. Naparł i już w parę sekund do pokonania został tylko czarodziej i jeden potępieniec. Żaden problem. Zrobił unik na wymierzony przez potępieńca cios, odbił ostrzę miecza trzymanego przez niego i zamachnął się na czarownika, którego ciął od boku. Kiedy się odwrócił, by dokończyć sprawę z potępieńcem otworzył szeroko oczy, przed nim stał już nie tylko jeden potępieniec. Sam nie wiedział skąd, zrobiło się ich kilku, niby żaden problem, ale wspomagał ich jakiś upadły anioł. Więc, czas na zabawę. Nie śmiał teraz atakować, sprawnie parował ataki potępieńców, wrogi upadły zdecydował się przenieść na jego plecy, więc musiał walczyć na dwa fronty, co było bardzo ciężkie, upadłego nie mógł zostawić - był bardzo dobrym szermierzem, więc skupił się na nim. Parował jego ciosy, starając się również nie zostać ugodzonym przez broń potępieńców. Ale krótko mówiac - dla Carniveana było to za dużo, spróbował wbić się w powietrze, przenieść pojedynek z upadłym na teren, gdzie nikt by im nie przeszkadzał. MImo wszystko, Carnivean był od niego lepszym szermierzem. Jednak nic z tego, jeden z pozostałych przy życiu potępieńców chwycił w ostatniej chwili nogę Carniveana i nie pozwolił mu uciec. Szarpnęło nim, więc upadły zgubił gdzieś dokładność w parowaniu ciosów przeciwnika, ten natychmiast to wykorzystał, wbijając mu miecz w brzuch, dał radę bo też uniósł się trochę w górę. Carnivean jednak nie miał zamiaru za darmo oddać życia. W chwili kiedy przeciwnik cofnął swoją broń Carnivean cięciem pozbawił go ręki którą trzymał miecz, odciął ją trochę powyżej łokcia. Z trudem wymierzył pchnięcie w klatkę piersiową upadłego. Później, hmm... Poczuł jak kolejni potępieńcy sprowadzają go na dół. Tutaj nie ma co opisywać. Carnivean broniąc się zdołał zabić jeszcze dwóch, może trzech, w końcu jednak poczuł jak któryś z piekielnych przebija go jakąś bronią, chyba mieczem. W sumie... To było ostatnie co Carnivean poczuł. Chwilę później spadł bezwładnie na ziemię po zewnętrznej stronie muru. Już nie żył.
Awatar użytkownika
Alaric
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alaric »

Nie licząc oczywistych korzyści płynących z wnętrza zbrojowni, które w piekle miały tendencję do bycia wypełnionymi po brzegi, dało się zaobserwować wspaniały popis fajerwerków. Stożki ognia stanowiły wspaniałe widowisko, które aż prosiło się o namalowanie. Do tego dochodziła przepiękna muzyka, której źródło pochodziło od licznych eksplozji. Naprawdę, całość stanowiła idealne środowisko dla pracy dla takiego drobnego artysty, do których zaliczał się Alaric. Bądźmy jednak realistami - zaraz tu nie rozstawi się ze swoimi manelami i nie rozpocznie uwieczniania tych, którzy iście bohatersko zajęli się pułapkami, jakie sprezentował im ten cały Vasir wraz ze swoją ferajną.
Wampir przyglądał się w spokoju przyglądał się tym, którzy zaczęli ostrzał wojsk, do których należał. "Magia ognia bez dwóch zdań." Aura czarowników również to potwierdzała. W czasie, gdy owe przyjemniaczki zaczęli wykorzystywać swe zdolności ofensywne, to krwiopijca mógł na spokojnie przyjrzeć się im. Wcześniej, z racji ogólnej liczebności, to zadanie stanowiło swego rodzaju wyzwanie, więc nawet się za to nie zabrał.
- Kolumna, naprzód! - Taki rozkaz padł z nieumarłych ust dowódcy, oczywiście powołanej do życia przez jego osobę. Niewątpliwie jej doświadczenie w zakresie przywództwa przewyższało jego, więc nie miał on zamiaru wkraczać w kompetencje kobiety. Skupi się on raczej na tym co umie najlepiej, a mianowicie wprowadzeniu na pole walki odrobiny anarchii.

Wojska wąpierza bez większych trudności przedzierały się przez piekielników ze strony przeciwnej. Ze względu na panujący chaos po zewnętrznej stronie murów, a co za tym idzie, luźnym szyku, nieumarli mieli łatwe zadanie. Dodatkowo ustawili się w trójszeregu, by móc przebijać się w kierunku fortyfikacji, zabijając przy tym większą ilość oponentów. Zawsze to więcej materiału na ożywieńców i mniejsze ryzyko okrążenia. Jak by nie było, potępieńcy po śmierci od tak nie wstaną w tym samym miejscu. Dwójka magów dbała o magiczną barierę, która stawiała skuteczny opór dla zaklęć czarowników. O ile kilku z nich nie skoncentruje ognia, to o przebiciu się przez nią mogą co najwyżej pomarzyć.
Tymczasem Alaric bez większych przeszkód wkroczył na mury od skrajnej, prawej strony. Jak tego dokonał? Sekret zawodowy! Nie bez przyczyny nazywano go Cieniem. Jeśli jednak już miał to sprecyzować, to pomogła mu w tym ogólna tępota piekielnych. Owszem, stanowili siłę, której nie wolno lekceważyć, ale inteligencją nie grzeszyli. Drobna iluzja i po problemie. Kierując się logiką i brawurą, wolał on odwieść czarowników od tak licznych celów, a zamiast tego skupienie ich uwagi na nim samym. Prosty gest, kilka słów i sporą część swojego ciała pokrył magiczną zbroją. Właściwościami przypominała szkło, bo tak będzie można zaobserwować uszkodzenia danego fragmentu. Problemem może być samo jej nadszarpnięcie, gdyż twardość przewyższała nawet zbroję płytową, a na brak mobilności wampir nie cierpiał. Kilkoro niemilców już na sam jego widok postanowiło skrócić ów szaleńca o głowę, z marnym skutkiem. Dopiero teraz zaczynała się prawdziwa bitwa, przynajmniej dla krwiopijcy...
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

- Phi! - prychnęła tylko. Z pewnością nie miała zamiaru zostać w tyle za byle upadłym. Pseudo czarnoksiężnik wraz ze swoją bandą miernej jakości nieumarłych, bo już byle najemnik, który z nimi był, dysponował ciekawszymi oraz wcześniejsi rycerze Handlarza Życia to nic w porównaniu do tego, z czym przyszło im się mierzyć teraz. Potępieńcy, łowcy dusz, diabły... a nawet coś więcej. Można by rzec, iż wyczuwała coś jeszcze... czego sprecyzować nie mogła. "Jeśli to ma być niespodzianka to już ją uwielbiam." Skoro i tak miała przelać tu morze krwi to co jej szkodziło zwiększyć tę ilość do oceanu?
W międzyczasie, gdy dotarła już do pomniejszych piekielnych i co jedno, góra dwa machnięcia mieczem dosłownie przepoławiała takowego na dwie części - razy by przebić blok, a drugi do krwistego końca. Miała również czas by przyjrzeć się brawurowej i idiotycznej "szarży" upadłego na mury. "Idiota" Wpadł pomiędzy liczniejszego wroga i pewno wielce zdziwiony, że nie chce odpuścić. Takie wnioski wysunęła po tym, jak jego ciało spadło poza zewnętrzny mur. Czy było go jej żal? Jeśli odwołać się do najlepszej części jej osobowości, bo podobno i iskierka takowej gdzieś się w jej pokusim ciałku tliła, to nie. Ostatecznie okazał się lekkomyślnym kretynem, któremu śpieszno było do kolejnej nocy z nią, a do tego trzeba było podejść z głową. Szkoda tylko, że gwoli ironii, dosłownie jej nie stracił. "Chyba będę musiała znaleźć sobie nową zabawkę... najlepiej kobiecą, bo one zawsze lepiej całowały, a i było się w co wtulić." Rzecz jasna "miecz" również miał swoje zalety, ale jakoś nie wybijały się one aż tak ponad piersi.
Tymczasem magowie zaczęli koncentrować ogień na celach priorytetowych, czyli taranie osłanianym przez licznych potępieńców, którym dane było przetrwać do tej chwili... w zasadzie to większość z nich skupiła się wokół niego by osłaniać go własnym ciałem, takie rozkazy... a niesubordynacja równała się jeszcze większym katuszom przez wieczność... W normalnych warunkach poszliby do piachu, lecz czarnoksiężnicy mieli również i drugi cel - formację nieumarłych. Ostrzał w ich kierunku stawał się coraz większy, aż w końcu skoncentrowano ogień na centralnym ich punkcie... To zapewne zaboli.
Pokusa poczuła się niezwykle samotna i w końcu znużona mordowaniem tych "malutkich" piekielnych, więc postanowiła przenieść się w jakieś bardziej "wesołe" miejsce, a mianowicie prawą część muru, bo lewa z tego co się orientowała, była zajęta. Ostrzał z tamtej strony po prostu ustał... Nim jednak wkroczyła na mury, to nie omieszkała użyć zaklęcia, co by wybić parunastu obrońców. Kolce z magii wyłoniły się z podłoża, nabijając ich niczym pale. Przepiękny widok dla osób złaknionych krwi i lubujących się w agonalnych okrzykach...

Parę chwil później z zamku wytoczył się diabeł i paru jego sługusów... poddając się. Rayla omal nie wybuchła śmiechem prawie tak samo jak zarządzającymi tymi całymi trupami wampir... Chyba i jej się to mogłoby udzielić. "Żałosne." Żeby to jeszcze załoga ludzka była, a to nie, piekielny kapitulant. Sama dokonałaby egzekucji na miejscu, ale i tak będzie miał istne "piekło w piekle", bo Karen właśnie zmierzała w jego stronę... co najmniej wściekłą jak pierwsza dziesiątka najgorszych diabłów. Zdecydowanie nie chciałaby być w jego skórze. Znała upadłą z bardziej gorącej i namiętnej strony, więc gniewnej się domyślała na zasadzie kontrastu.
Po jakimś czasie i względnej stabilizacji i opanowaniu przez "jej" stronę całego tego tałatajstwa oraz soczystym całusie na do widzenia z przyjaciółką, choć brzmi to dziwnie w jej ustach, oddaliła się... gdzieś.

Ciąg dalszy nastąpi...
Zablokowany

Wróć do „Piekielne Czeluście”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości