Arturon[Okolice Arturonu] Cichy sen

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        - Środkową Alaranię zwiedziłem prawie całą - mruknął ogólnikowo Laki, bo faktycznie, niewiele było już państw, w którym nie postała jego stopa. W niektórych jednak był dłużej, w innych krócej, czasami nie wkroczył do żadnego miasta a jedynie poruszał się wśród wiosek… Zależy jaką miał misję. Nie tego jednak dotyczyło pytanie, a Dżariel nie miał nastroju, by opowiadać ze szczegółami wszystkie swoje misje. Rozmowa jakoś się toczyła, więc tego typu długie historie póki co były zbędne.
        Laki aż wychylił się trochę do przodu, gdy Nuka opowiadał mu o sobie - był pod wrażeniem tego jak toczył się jego los. Wioska rybactwa, potem Hannavald, później banda zbójów, a na koniec królewski dwór…
        - Historia jak na dobrą powieść… - mruknął z wielkim uznaniem, gdy Nuka już skończył mówić. Poniekąd spodziewał się tego, że Nuka w rewanżu zapyta go o to samo. Może nawet specjalnie (choć podświadomie) zaczął ten temat by móc się wygadać. Gdy jednak w końcu to pytanie padło, uśmiechnął się trochę kwaśno i zwlekał z odkryciem kart.
        - Naprawdę nie jestem nikim ważnym - zaczął. - Gdybyś zapytał na dworze Arrantalis "Kim jest Dżariel Laki?", odpowiedziałyby dwie, może trzy osoby i nikt nie mówiłby o mnie z bogobojnym szacunkiem... Zaczęło się trochę podobnie jak u ciebie - przeszedł w końcu do sedna. - Wtedy byłem wioskowym znachorem, jak mówiłem, chodziłem boso, bo nie miałem butów, i hodowałem kury... W naszej wiosce pojawiła się wtedy królowa Delia wraz z orszakiem, sprowadziła ją wieść o zarazie spowodowanej przez diabła, którego teraz ścigamy. Królowej przydarzył się wtedy wypadek, została kopnięta przez konia, a miejscowi zaraz po mnie pobiegli, bo w końcu byłem medykiem. Zająłem się królową, doszła do siebie w mojej chatce... A później złożyła mi propozycję, bym wrócił z nią do pałacu i został opiekunem jej córki, księżniczki Evangeline. Zgodziłem się, przyjąłem tę propozycję i tak znalazłem się na dworze... Byłem tam jednak ledwie kilka dni, nawet nie tydzień, nim wyruszyłem na to polowanie, na którym teraz jestem - zakończył, choć dało się wyczuć, że to tylko dłuższa przerwa, a nie koniec historii. Pochłonięty wspomnieniami, które przywołał, położył się na boku i chwilę patrzył w trzaskające przed nim płomienie. W końcu wyciągnął przed siebie rękę, na której nosił swoją bezcenną tasiemkę i spojrzał na nią z nostalgią.
        - Tak, robię to dla niej - oświadczył w końcu, podnosząc wzrok i nad płomieniami patrząc Nuce z przekonaniem w oczy. - Nie mówiłem ci tego wcześniej, bo nie byłem pewny jak na to zareagujesz, ale jestem zakochany w królowej Delii. Z wzajemnością. Pokochałem ją gdy tylko zobaczyłem ją w swojej wiosce, ale nie myślałem, że będę mógł z nią być... Ona jednak odwzajemnia moje uczucia... I od tamtej pory toczę nieustanny bój o to, by móc z nią być. Najpierw z samym sobą, by uznać siebie za godnego tego uczucia, później z jej ojcem, który wyzwał mnie na pojedynek bym udowodnił, że jestem wystarczająco godny by się o nią starać. Nadal jestem jednak tylko zwykłym wiejskim chłopakiem, nie mógłbym z nią być, by nie wywołać skandalu. Ostatnie czego bym chciał to jej problemy spowodowane przez moją osobę. Dlatego poluję na tego diabła: uśmiercenie go sprawi, że zostanę bohaterem i będę mógł już oficjalnie trwać przy jej boku. Nie będziemy musieli się ukrywać. Robię to, bo ją kocham i chcę spędzić z nią resztę życia - zakończył. I teraz pozostało czekać jak na tę rewelację zareaguje Nuka. Pozostała jedynie ostatnia kwestia do wyjaśnienia w tym temacie.
        - Ta wstążka, którą noszę na ręce, pochodzi od niej - oświadczył, podnosząc lekko do góry rękę, na której nosił swój bezcenny dar. Widział już wcześniej, że Nuka zerka na jego przeguby, więc teraz jego ciekawość była już w pełni zaspokojona.
        Oby tylko przyjął te rewelacje dobrze - Dżarielowi wcale nie zależało na tym, by skupić rycerzowi gębę za jakieś niewybredne komentarze.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Przysunął się bliżej towarzysza, co by go lepiej słyszeć, bo zagłuszony został w pewnym momencie przez wesoło trzaskający ogień i hulający dookoła wiatr. Gdzieś w głębi lasu zawył wilk, zahuczała sowa. Nuka wyciągnął ręce ku płomieniom, gdyż palce mu tak od zimna skostniały, że ledwie był w stanie je zginać. Uśmiechnął się na komentarz Dżariela a'propos swoich przygód - rzeczywiście, gdyby napisał autobiografię to byłoby to niezwykle opasłe tomiszcze.
        Przypatrzył się Aniołowi z zainteresowaniem, gdy ten zaczął swoją opowieść. Nie przerywał, nawet prawie się nie ruszał, by nie wybić przypadkiem towarzysza z rytmu, a wiedział jak trudno jest wrócić do raz zaczętej myśli. Mężczyzna wyraźnie unikał wzroku Eskera, który obserwował go aż nadto intensywnie. Zdał sobie z tego sprawę dopiero po dłuższej chwili, więc dla niepoznaki dźgnął patykiem bebechy ogniska, cały czas przykuwając uwagę do słów Anioła. Zerkał na niego co jakiś czas kątem oka. Uniósł kącik ust, a na jego twarzy wymalowało się zrozumienie. Nie dziwił się teraz, że Dżariel z taką empatią go traktował, skoro ich historie niemal się nie różniły. Aż ciężko było Nuce uwierzyć w tak wielki zbieg okoliczności. Kiedy Anioł umilkł, rycerz przeniósł nań wzrok, cierpliwie czekając na dalszy ciąg opowieści.
        Nie zaskoczył go fakt, że Dżariel pałał uczuciem do królowej, ale to, że ona to uczucie odwzajemniała. Uniósł brwi, przyglądając się śmiertelnie poważnemu towarzyszowi. Nie, on by nie żartował sobie z takiej sprawy, nikt przy zdrowych zmysłach nie robiłby sobie jaj z czegoś takiego. Kto jak kto, ale Dżariel z pewnością należał do tych, których rozum nie opuścił. Nuka powoli oparł łokcie na kolanach, garbiąc się przy tym i wciąż nie spuszczając wzroku z Anioła. Kiedy mężczyzna wyeksponował swój nadgarstek Esker mógł wreszcie połączyć wszystkie elementy w jedną całość. To w zasadzie nie była jego sprawa, bo co go obchodziło kto z kim się umawia, sypia, czy spiskuje, jeśli nie odbijało się to bezpośrednio na nim? Ano, właśnie... To wyznanie dało Nuce do zrozumienia, że Anioł nie dość, że go lubił to jeszcze na dodatek mu ufał. Aż się rycerzowi ciepło na sercu zrobiło. Nie potrafił jednak ukryć, że mocno go ta informacja zaskoczyła.
        - Ty... z królową... - rzekł powoli, wpatrując się w trawę. - Nie sądz...
        Złapał się za szczękę, gdy grzmotnął barkiem o podłoże, wytrącony z równowagi. Zęby mu zadzwoniły, w głowie zahuczało. Warknął spomiędzy palców, czując zatrważająco szybko rosnącego siniaka na twarzy. Wydał z siebie zduszony odgłos raz jeszcze i przeniósł wzrok na stojącego nad nim Dżariela. Wypuścił ciężko powietrze z płuc, rozmasował obolałą żuchwę, wracając do pozycji siedzącej.
        - Nie chciałem cię urazić... - powiedział, czując metaliczny smak krwi w ustach. Upewnił się, że ma jeszcze wszystkie zęby, a następnie popatrzył na towarzysza ze skruchą w oczach. Niech go, jak na Anioła to nieźle się bił, skubaniec.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel był lekko spięty gdy czynił to wyznanie - cały czas nie był pewny jak zareaguje Nuka. Dlatego go obserwował, myśląc naiwnie, że w razie czego zdoła się wycofać. Gdy jednak zaczął mówić, nie mógł już się wycofać i słowa same płynęły dalej aż nie było odwrotu. Może po prostu chciał to z siebie wyrzucić mimo całego niepokoju jaki się z tym wiązał. Przecież Nuka był z tych, co z niejednego pieca chleb jedli, sam był zakochany i pochodził z nizin społecznych, więc pewnie zrozumie.
        A mimo to długo milczał. Za długo jak na gust anioła - Dżariel momentalnie zaczął się niepokoić co też zaraz usłyszy. Gdy jednak Nuka wycedził swój komentarz, krew w aniele się wzburzyła. Wiedział, że był byle kim, wiedział, że jego uczucie było naiwne, ale starał się. Taka uwaga, jakby zaraz miało paść “odpuść sobie”... Jakby nie wierzył w zaangażowanie Delii i to, że trudy podjęte przez niego mają jakikolwiek sens. To sprawiło, że Dżariel nie mógł pozostać obojętny. Nawet nie zastanowił się nad tym co zrobił - po prostu zerwał się i doskoczył do Nuki. Już wstając złożył się do ciosu i nim na dobre się wyprostował, uderzył go w szczękę. Wtedy jednak jego szał przeszedł prawie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zobaczył to pozbawione zrozumienia spojrzenie rycerza, usłyszał jego przeprosiny i odpuścił dalsze ciosy.
        - O mnie możesz mówić co chcesz - odparł łagodnie Dżariel, dopiero teraz rozluźniając pięść, którą zdzielił Nukę. - Ale o niej nie waż się powiedzieć złego słowa. Nawet jeśli chodzi o to, że wybrała niezbyt reprezentacyjnego partnera.
        Dżariel przykucnął i pomógł Eskerowi się pozbierać, podając mu rękę jak do uścisku. Uśmiechnął się do niego przepraszająco.
        - Wybacz, że tak cię zdzieliłem bez ostrzeżenia, po prostu jest to coś, za co jestem gotów skoczyć w ogień - usprawiedliwił się. - Nieważne jak nierealna i szczeniacka wydaje się innym moja miłość. Ja wiem, że ona jest prawdziwa i będę za nią walczył. I wiem, że Delia również mnie kocha… I że będzie na mnie czekała, gdy w końcu wrócę do domu.
        Anioł na koniec zaczął mówić z pewnym rozmarzeniem, nostalgią. Zaraz jednak ocknął się z tych myśli i spojrzał na Nukę. Bez słowa komentarza ujął go za brodę i lekko obrócił jego głowę, aby lepiej widzieć policzek, w który go uderzył.
        - Ależ puchnie - mruknął. - Przepraszam…
        Dżariel jeszcze chwilę przytrzymał Eskera w tej samej pozycji, gdy leczył ślad po własnym uderzeniu. Było to zaklęcie wymagające od niego naprawdę niewielkiego zaangażowania, więc nie było co dyskutować, tym bardziej, że czuł się w obowiązku zrekompensować rycerzowi swoje impulsywne zachowanie. Uporał się z opuchlizną i siniakiem raz dwa, a gdy cofał rękę, naciągnął rękaw, by ukryć pod nim wstążkę od Delii.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że w przyszłości uda mu się rozjuszyć Anioła na tyle, by dostać od niego w pysk - roześmiałby się temu komuś w twarz i nazwałby go debilem.
        Potrząsnął głową, chcąc pozbyć się mroczków sprzed oczu. Płomienie zatańczyły w ognisku, gdy powiał mocniejszy wiatr - dla Nuki chłodne powietrze było teraz jak zbawienie, bo aż gorąco mu się od tego uderzenia zrobiło. Wysłuchał słów Dżariela, nie ważąc się nawet mruknąć, nawet ruszyć nogą. Instynkt samozachowawczy - Esker nie obawiał się Anioła, ale nie chciał mu dawać powodu do ponownego rzucenia się na niego. Przyjął więc bez słowa jego dłoń. Skinął głową w podziękowaniu, zręcznie unikając wzroku towarzysza. Machnął niedbale ręką, dając do zrozumienia, że to nic takiego.
        - Do wesela się zagoi - rzucił uspokajająco.
        Kiedy Anioł zaczął się tłumaczyć, Nuka miał ochotę mu w tym przeszkodzić - nie poczuł się ani trochę urażony, zresztą nie raz, nie dwa zdarzyło mu się z kimś pobić z bardziej prozaicznego powodu. Mógł się nawet założyć, że gdyby ktoś uchybił jego ukochanej też zapewne nie miałby oporów przed złożenia prawego sierpowego na twarzy delikwenta.
        - Stary, słuchaj, nie wiem, co sobie pomyślałeś i nie chcę tego wiedzieć – dodał natychmiast. – Uwierz, że nie zamierzałem ubliżyć królowej. Po pierwsze: nie śmiałbym, po drugie: nie znam jej, a po trzecie: nic mi do tego, kogo sobie na partnera wybiera. Zresztą...
        Dżariel przerwał jego wypowiedź, chwyciwszy go bez słowa za brodę. Esker uniósł pytająco brew; przez głowę przemknęła mu myśl, że zaraz znów mu się dostanie, ale to były tylko pozory. Anioł po prostu oceniał szkody. Nuka wymruczał niewyraźne: "nie ma sprawy" w odpowiedzi na jego ponowne przeprosiny, a następnie czekał cierpliwie, aż siniak przejdzie w niepamięć. Poczuł znajome mrowienie regenerujących się tkanek. Rozruszał odrętwiałą żuchwę; wciąż jednak obserwował poczynania Anioła, dlatego nietrudno było mu zauważyć zamaszysty gest chowania nadgarstka pod rękawem. Nuka natychmiast postąpił krok naprzód.
        - Wybacz mi tę śmiałość - rzekł rzeczowo i bezpardonowo złapał Dżariela za rękę. Szybkim ruchem na powrót podwinął towarzyszowi rękaw koszuli i odsunął się od razu w obawie przed ewentualnym ciosem. - Skoro kochasz królową Delię, nie powinieneś tego chować - powiedział mocno, pewnie. - Nie oceniam ani ciebie, ani jej. Byłbym pieprzonym hipokrytą, gdyby tak się stało. W Ahné zakochałem się, gdy tylko się do mnie odezwała, a robiłem wtedy jedynie za za chłopca na posyłki, podczas gdy ona była śliczną, wysoko urodzoną damą. Wierz mi lub nie, ale szczerze cieszę się waszym szczęściem. – Przetarł mimowolnie niedawno wyleczoną szczękę, po czym spojrzał na towarzysza i uśmiechnął się, kładąc rękę na jego ramieniu. – Naprawdę życzę wam wszystkiego, co najlepsze. Królowa nie mogła lepiej trafić. W końcu dla niej gonisz tego diabła... To nie byle co.
        Poklepał Anioła po ramieniu z wyraźnym przekazem: "będzie dobrze", a następnie usiadł z powrotem na miejsce, z którego został eksmitowany. Dorzucił kilka kawałków drewna do ogniska i obdarował Dżariela serdecznym spojrzeniem.
        - Dobrze się bijesz, tylko następnym razem celuj w nos, będzie lepszy efekt.
Ostatnio edytowane przez Nuka 4 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżarielowi robiło się coraz bardziej głupio, gdy widział, że jego wycofywanie się nie przynosi specjalnych efektów - że chociaż on przeprasza i odpuszcza, Nuka pozostaje czujny i gotowy na kolejny cios. Kiepsko wyszło, ale to z emocji… Tym bardziej anioł chciał mu zadośćuczynić, chociaż lecząc ślad po własnym ciosie. Zresztą to byłby szczyt ironii, by osoba podróżująca z medykiem miała tak obitą twarz. Dżariel tak bardzo skupił się na tej myśli, że w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi, że przerwał Nuce w pół zdania, a gdy już to do niego dotarło, nie wycofał się, bo to wprowadziłoby tylko zamieszanie. Wyleczył policzek rycerza tak by nie było śladu po jego wybuchu.
        Gdy jednak Esker po chwili złapał go za rękę, anioł zatrzymał się wpół ruchu. Nie był spięty i nie wyrywał dłoni - patrzył co też Nuka kombinuje. Nie podejrzewał go o nic złego, ale też nie przypuszczał o co może mu chodzić. Zakładałby najprędzej, że rycerz zechce przyjrzeć się tej pamiątkowej wstążce albo że być może miał coś na ręce. Nie przypuszczał, że Nuka podwinie mu rękaw, by wyeksponować symbol miłości anioła. Był mu za to bardzo wdzięczny - widać to było w jego oczach, gdy podniósł wzrok na Eskera.
        - Dziękuję - odezwał się jeszcze, żeby nie było wątpliwości. Objął dłonią swój przegub ze wstążką i rozmasował go, jakby sprawdzał czy wszystko z nim w porządku. Przelotnie, lecz z dużą czułością, musnął palcami znajdującą się tam wstążkę, a później już skupił się na Nuce i jego historii. Uśmiechnął się szeroko na wieść, że gdy ten pokochał swoją Ahné, był chyba jeszcze niżej w hierarchii dworu niż on. To musiała być prawdziwa miłość - taka jak jego i Delii.
        - Dla niej zrobiłbym znacznie więcej - odpowiedział, gdy Esker pochwalił jego poświęcenie. Nie kłamał. Dla Delii stanął już do pojedynku i przemierzył pół kontynentu, ale gdyby taka była potrzeba, przebyłby też drugą połowę i znalazł sobie państewko, w którym zostałby królem, byle tylko nadać swojej krwi wystarczająco błękitną barwę.
        - To było ostrzeżenie, dlatego byłem delikatny - wyjaśnił półżartem, gdy Nuka udzielił mu darmowej porady gdzie bić, aby bolało. Chyba faktycznie nie chciał go za mocno uszkodzić, tylko tak… Bardzo gwałtownie upomnieć. Teraz jednak zupełnie mu przeszło: nie tylko złość, ale i wstyd po tym, jak zaatakował swojego towarzysza. Spokojnie wrócił na swoje miejsce i położył się na kocu.
        - Jak w takim razie wyglądało wasze pierwsze spotkanie? - zagaił, gdy już oboje ponownie się usadowili. - Twoje i Ahné - doprecyzował, gdyby Nuka miał mieć problem nadążyć za jego potokiem myśli.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Odkorkował bukłak i napił się zachłannie, bo od tej napiętej atmosfery aż mu w gardle zaschło. Zaśmiał się, o mało nie wypluwając wszystkiego, gdy Dżariel delikatnie napomknął o przekazanym ostrzeżeniu.
        - To ładnie - rzekł, ocierając usta rękawem. - Chyba nie chciałbym być na miejscu ojca twojej ukochanej po tym, jak udowodniłeś mu, że jesteś jej godzien. Dużo miał siniaków? Dlaczego w ogóle musiał wyzwać cię na pojedynek? Nie wystarczyłoby... bo ja wiem... żebyś ubił jakiegoś potwora i przyniósł mu jego głowę?
        Strzelał. Nie był zaznajomiony ze zwyczajami w Arrantalis, więc zapewne zrobił z siebie nieobeznanego ze światem wieśniaka. Lecz nigdy nie jest się za starym na naukę, postanowił zatem skorzystać z tego, że obok siedziała chodząca encyklopedia tradycji i obyczajów, jakie panowały na wyspach. Anioł był niezgorszym towarzyszem, jak się okazało do wypitki i do bitki, a takich Nuka lubił najbardziej. Wolał, żeby ktoś mu zdrowo przyłożył, niż knuł za jego plecami zawiłe intrygi.
        Rozsiadł się wygodniej, podpierając na łokciach, a jego wzrok padł na ciemne ruiny karczmy, które groziły już samym wyglądem. Nawet, jeśli cokolwiek w niej straszyło, już dawno się musiało wynieść. Esker wcale się temu nie dziwił - nikt do takiej rudery z własnej woli by nie wlazł, to i zjawy nie miały, co robić. Odetchnął pełną piersią czystym, leśnym powietrzem wymieszanym z odrobiną dymu z ogniska. A później uśmiechnął się do siebie, gdy Dżariel zadał pytanie.
        - Byłem wtedy giermkiem niejakiego Severyna de Lacroix. Po miesiącach siedzenia w kuchni w końcu mogłem zaznać nieco rycerskiego życia, bo de Lacroix zabierał mnie ze sobą na jakieś bankiety, uroczystości i takie inne bzdurki, co bym podawał wino i biegał za nim z mieczem. Bo przecież rycerz na dworze nie może nosić broni u pasa, ma się rozumieć. Miałem może ze dwadzieścia dwa lata. Po kolejnych kilku miesiącach wyrobiłem sobie krzepę, bo wcześniej było ze mnie o, takie chuchro - pokazał mały palec u dłoni - i wyglądałem już znacznie lepiej. Włosy przycięte, czysta koszula, błysk w oku. I nadarzyła się niepowtarzalna okazja do zasmakowania prawdziwego życia bogaczy. Król bowiem urządził bal w Święto Życia, ale nie byle jaki bal. To była najbardziej prestiżowa uroczystość w caluśkiej Alaranii! Zjechała wtenczas do Arturonu cała śmietanka towarzyska, nawet kilka koronowanych głów z Wybrzeża. Najpierw wrzucili mnie do kuchni, bym pomógł służbie w uwinięciu się z przygotowaniem niemal stu potraw, a było co robić; przez trzy dni mnie potem ręce bolały. Ale warto było. - Założył nogę na nogę. - Niby przyczepiony miałem być bezpośrednio do de Lacroix, ale wiadomo, jak ostatecznie to wyszło. A wyszło tak, że podbiegałem z dzbanem wina do każdego, kto je sobie zażyczył. Nie narzekałem, a nawet bardzo dobrze się bawiłem. Wtem patrzę, jakaś kobieta mi się przygląda i gestem mnie do siebie przywołuje. Podszedłem od razu i dopiero, gdy się do niej zbliżyłem, zauważyłem że miałem do czynienia z prawdziwą elfką. Tylko się nie śmiej, wiesz jaki to był szok dla mnie? Dotąd słyszałem jedynie pogłoski, legendy, opowieści. Powiedziała coś, czego nie potrafiłem zrozumieć - mówiła bardzo powoli i miło, a jej głos był niezwykle ciepły. Popatrzyłem się na nią jak głupek, starając się cokolwiek zrozumieć. - Zamilkł na chwilę, a na jego twarzy wymalowały się błogość i rozmarzenie. - I wtedy usłyszałem najsłodszy, najczystszy i najpiękniejszy głos na świecie. Oderwałem wzrok od starszej elfki, by spojrzeć w szmaragdowe oczy młodej dziewczyny o śnieżnobiałych włosach zaplecionych w koszyczek. Przełknąłem ślinę, mocniej zacisnąłem rękę na dzbanie, by opanować jej trzęsienie. Przetłumaczyła to, co powiedziała do mnie jej matka i wcale nie chodziło o nalanie wina do kielicha. Widząc, jak słabo szło mi łączenie ze sobą wątków, starsza kobieta zapytała jak mam na imię. Odruchowo odpowiedziałem. A ja poznałem imiona jej i mojej ukochanej.
        Ponownie zamilkł, wpatrując się w ogień. Pamiętał to spotkanie tak dobrze, jakby to było wczoraj. Wszystkie szczegóły, wystrój, muzykę, śmiechy, rozmowy i niewybredne żarty. Ale przede wszystkim oczami wyobraźni widział uśmiechającą się do niego Ahné. Odchrząknął po dłuższej chwili, wracając do rzeczywistości.
        - Musiałem nauczyć się elfickiego, by móc jakkolwiek porozumieć się z jej matką. Ahné zresztą również nie przepada za używaniem mowy powszechnej. - Zerknął kątem oka na towarzysza i zreflektował się natychmiast. - Wybacz, rozgadałem się. Ale skoro mowa o językach, chętnie bym poznał znaczenie słów piosenki, którą wczoraj śpiewałeś.
        Posłał Aniołowi uśmiech, po czym położył się na plecach, zakładając ręce za głowę. Wpatrzył się w niebo oczyszczone z chmur. Teraz widniały na nim tylko gwiazdy.
Ostatnio edytowane przez Nuka 4 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel uśmiechnął się niemrawo, gdy Nuka wyraził swoje współczucie dla Emanuela po stoczonej z nim walce. Pokręcił głową, aby rycerz nie wyciągał błędnych wniosków.
        - Walczyliśmy na ostre - oświadczył, dopiero po wypowiedzeniu tych słów orientując się, że to brzmi znacznie gorzej niż walka na tępe, która powoduje tylko siniaki. Zaraz zaczął się tłumaczyć. - Oczywiście zgodnie z zasadami, do pierwszej krwi! Aczkolwiek skończyło się i bez tego, bo go rozbroiłem… Jej ojciec to wojownik, naprawdę zaprawiony w bojach. Technicznie nie miałbym z nim szans, dlatego wziąłem go na przetrzymanie: wygrałem dzięki lepszej kondycji i gdy on już stracił siły, wytrąciłem mu miecz z ręki. Nie chciałem go zranić, bo wiedziałem, że nie przysporzy mi to sympatii ani jego, ani Delii, która na pewno zmartwiłaby się stanem ojca. Tak naprawdę nie jestem dobry w walce na miecze, dużo już zapomniałem, bo długo ich nie używałem. Żeby wrócić do formy sprzed dwudziestu lat potrzebowałby co najmniej kilku miesięcy ćwiczeń i to najlepiej pod okiem fachowca, by nie wyrobić sobie złych nawyków. Wracając do twojego pytania o pojedynki - zreflektował się po chwili. - To nie był mój pomysł. Nie słyszałem też, by w Arrantalis był to jakiś typowy sposób rozwiązywania konfliktów. To była w całości jego inicjatywa, gdy zorientował się, że kręcę się wokół jego jedynej, ukochanej córki. Taki staroświecki jegomość - podsumował, puszczając do Nuki oko.
        Gdy to rycerz przystąpił do swojej opowieści, Dżariel ułożył się w półleżącej pozycji, pod kark podsuwając sobie siodło dla wygody.
        - Domyślam się - mruknął swobodnie, gdy rycerz wspomniał, jaki to był dla niego szok, gdy spotkał pierwszą w swoim życiu elfkę. Wcale go to nie dziwiło, bo doskonale wiedział jak ludzie reagowali na niego, gdy pojawiał się gdzieś poza dużymi miastami kontynentu. Fakt, anioł to jednak jeszcze szczebel wyżej niż elf, ale i jedni i drudzy byli rzadko spotykani poza swoimi domenami - Planami Niebiańskimi czy Szepczącym Lasem. A skoro Nuka był młodym chłopakiem z rybackiej wioski, mógł nie mieć tego typu doświadczeń, to składało się w logiczną, spójną całość. Zabawne było tylko to, że pierwsze piorunujące wrażenie nie zrobiła na nim ukochana, a przyszła teściowa. Jaka zdradliwa była ta elfia rasa…
        - Pięknie mówisz o swojej ukochanej - skomentował Dżariel z pewną czułością w głosie. Widział, że Nuka był bardzo zakochany, bo gdy tylko wspominał Ahné, miał ten specyficzny ogień w oczach i spojrzenie utkwione w punkcie gdzieś daleko za horyzontem. Być może w samym Adrionie…
        Dżariel wyglądał na lekko zaskoczonego tym, jak nagle zmienił się temat ich rozmowy. Jedno zdanie wystarczyło, by płynnie przejść od romantycznych wspomnień do kwestii języka: najpierw elfickiego, a później zaraz niebiańskiego.
        - To był niebiański, jak już mówiłem. Lubię w nim śpiewać, wydaje mi się, że jego własna melodia jest po prostu do tego stworzona… Nim wyjechałem, śpiewałem Delii ballady pod oknem i tak też wyznałem jej po raz pierwszy miłość - dodał cicho, na moment wracając do tych słodkich wspomnień. - Ale ta piosenka z wczoraj nie była romantyczna, to zwykły fragment poematu…
        Dżariel bez dodatkowej zachęty usiadł i zaśpiewał tę piosenkę jeszcze raz, tym razem we wspólnym, choć słychać było, że to nie był język oryginału i w niektórych miejscach melodia zdawała się fałszywa. Piosenka zawierała dużo słów, ale tak naprawdę niosła niewiele treści: brzmiała jak wyzwanie rzucane przez bohatera nieprzystępnym górą, które przemierzał ze swoją kompanią. Dżariel śpiewał o sile płynącej z miłości i tańcu ognia z lodem, który szalał w jego sercu. Gdy skończył, spojrzał na Nukę z jakimś tajemniczym uśmiechem i dał sobie chwilę na ustabilizowanie oddechu.
        - Wiesz… - zagaił. - Niebiański to piękny język do mówienia o uczuciach i prawienia komplementów. Mogę cię nauczyć paru zwrotów, byś mógł zaimponować Ahné - zaproponował, przyjmując podany mu przez Eskera bukłak z wodą.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Zaśmiał się pod nosem, rozumiejąc w końcu ideę pojedynku. Dżariel wykazał się niemałą odwagą, a rozsądku to wielu mogło mu pozazdrościć, w tym i Nuka, bo on na przykład nie potrafił sobie wyobrazić, jak by się zachował w takiej sytuacji. Dlatego Anioł zyskał jeszcze więcej w jego oczach. Nie można było odmówić mu również sprytu. Esker naprawdę coraz bardziej lubił tego gościa.
        - No, tak, jak córeczka tatusia to przecież, że chronić trzeba przed chutliwymi adoratorami - powiedział z rozbawieniem.

        Uśmiechnął się nieśmiało, gdy skończył przywoływać wspomnienia. Fakt, o Ahné był w stanie wygłaszać całe peany i panegiryki, nigdy nie mając dość. Wszakże doskonałości i perfekcji nie da opisać się kilkoma zdaniami. Przeniósł wzrok na towarzysza - zauważył jego chwilową konsternację i już chciał coś dodać, lecz Anioł po chwili podjął zaczęty przez Eskera temat. Usłyszawszy o jego wyznaniu dla Delii, zainteresował się jeszcze bardziej, więc ułożył się na boku i oparł głowę na ręce, z ciekawością przyglądając się towarzyszowi. Z chęcią wysłuchał po raz kolejny skocznej piosenki, lecz trudno mu było nie przyznać, że wolał oryginalną wersję. Ale przynajmniej wiedział, o czym traktował poemat. Naprawdę preferował znać znaczenie pewnych sentencji, bo kiedyś natknął się na taką jedną, co ładnie brzmiała, a za cholerę jej nie rozumiał. Później wzbudził wypowiedzeniem jej na głos pospolite ruszenie, bo tłumacząc na mowę powszechną znaczyła ona mniej więcej: "Ażeby wszyscy diabli w rzyć tobie wleźli". Zaprawdę, krasnoludzkie powiedzenia dla nieznającego języka miały wręcz nadmiar finezji w sobie.
        Po występie Dżariela zaklaskał kilka razy w ramach uznania.
        - Słuchając rytmu nie przyszłoby mi do głowy, że tekst może być tak ambitny - przyznał bez ogródek. - Przypuszczałem, że piosenka jest o zabawie w karczmie, czy innej gospodzie. A tu, proszę - przyjaźń i miłość. Ten temat chyba nigdy się nie wyczerpie, hmm?
        Dorzucił od niechcenia drewna do ogniska, bo jak tak sobie rozmawiali to zaczęło przygasać. Rozległo się wesołe trzaskanie, rozpędzające w niebyt otaczające ich ciemności.
        - Co do królowej Delii to na jej miejscu, po usłyszeniu miłosnej ballady śpiewanej pod oknem, nie wypuściłbym cię z wysp za nic. Za nic - podkreślił wyraźnie, po czym prychnął z rozbawieniem, zdając sobie sprawę jak dziwnie musiało to zabrzmieć.
        - Ooo - wyrwało mu się, gdy usłyszał propozycję Anioła. - To jest myśl! - Po chwili spoważniał. - Będę zobowiązany i zaszczycony - usiadł i ukłonił się tak, że nosem prawie ziemi dotknął - mistrzu.
        Oczy zabłysły mu wesoło, a na usta wstąpił nieco złośliwy uśmieszek. Zakasał rękawy i przysunął się bliżej towarzysza. Na naukę nigdy nie jest się za starym!
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel wyglądał jakby był trochę dotknięty po zaklasyfikowaniu do grupy “chutliwych adoratorów”, ale zaraz dało się poznać, że jego grymas jest tylko teatralny - wystarczy ten szeroki uśmiech rozbawienia na jego twarzy. Doskonale rozumiał co miał na myśli Nuka i mówił w tym momencie bardziej z perspektywy ojców swoich drogich córek, niż w kontekście tej konkretnej pary. Czy też nie do końca romantycznego trójkąta, gdy wliczyć w to wtrącającego się ojca.

        Oklaski Nuki Dżariel przyjął z lekkim skinieniem głową - takiej bardziej nieformalnej imitacji ukłonu. Później zaś pokiwał głową, zgadzając się poniekąd z uwagą rycerza.
        - Nigdy, bo każda miłość i każda przyjaźń jest wyjątkowa - przyznał. - A jeśli chodzi o klimat tego poematu… Może kiedyś gdy będziemy mieli więcej czasu, zaśpiewam go całego, bo w mojej ocenie jest naprawdę piękny, choć już prawie zapomniany. Nic dziwnego, bo jest bardzo długi. Niemniej ta część jest taka skoczna, bo miała zagrzać uczestników wyprawy do walki, zmotywować ich podczas przeprawy by nie zawrócili. No i pokazać jak bardzo zmotywowany był przywódca… Kiedyś opowiem ci całość - powtórzył, bo dzisiaj nie mieli na to ani czasu, ani siły. A przynajmniej Dżariel nie miał siły na wysilanie szarych komórek.
        Anioł zaraz obdarzył Nukę zainteresowaniem, gdy wspomniał o Delii. Był ciekaw jego komentarza… Choć tego co usłyszał nigdy by się nie spodziewał. Przez moment wyglądał na zaskoczonego takim dość nietypowym wyznaniem, ale po chwili serdecznie się zaśmiał.
        - Masz duszę romantyka - ocenił bez żadnej ironii ani złośliwości. W gruncie rzeczy doceniał to, że Esker umiał mówić o takich rzeczach i nie bał się okazywać tej niby “niemęskiej” strony. Dzięki temu dużo zyskiwał w oczach Dżariela, który doceniał taką szczerość względem rozmówcy, ale również samego siebie.
        Aniołowi podobało się również to z jakim entuzjazmem rycerz zgodził się na naukę niebiańskiego. Nie spodziewał się aż takiej werwy - najwyraźniej jednak Nuka lubił poznawać nowe rzeczy.
        - Sei belissima - powiedział Dżariel z pięknym niebiańskim akcentem. - To znaczy “jesteś piękna”, a “jesteś najpiękniejsza” to ”sei il più bello”. Oczywiście, najważniejsze co powinieneś znać: “kocham cię” to “ti amo”. Hai gli occhi come smeraldi. Masz oczy jak szmaragdy - wymienił kolejny komplement, mając cały czas w pamięci to jak Nuka opisywał swoją ukochaną Ahné. - Co jeszcze… ”Ti ho pensato tutto il giorno” znaczy “myślałem o tobie cały dzień”. A “dobranoc, kochanie” to ”buona notte amore mio”. Amore mio… Mio caro... Kochanie, najdroższa… To chyba będzie z mojej strony zbyt śmiałe pytanie, ale może zwracasz się do niej w jakiś szczególny sposób? Albo sam chciałbyś poznać jakieś konkretne zdanie?
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Skinął głową z uśmiechem.
        - Chętnie wysłucham – odparł serdecznie, mając nadzieję na szersze poznanie tego poematu, bo rzeczywiście był piękny.
        Nuka nie miał styczności z tak zwaną „wyższą sztuką”, czy też „bardziej elegancką sztuką” – taką, którą odprawiało się na dworach królewskich, czy w zaopatrzonych w lepszych bardów przybytkach. On lubił swojskość, codzienność, dlatego uważał, że amatorskie występy również zasługują na uwagę. A nawet jeśli nie były amatorskie, to i tak wolał słuchać piosenek przy ognisku i w oberżach, niż na wysublimowanych bankietach z okropnym alkoholem.
        Z tych myśli wyrwały go słowa Dżariela, których sens dotarł do Nuki dopiero, gdy Anioł się roześmiał. Uśmiechnął się pod nosem.
        - Nie chciałem, by wyszło dziwnie – zaznaczył pewnie, ale po chwili wzruszył ramionami. – Mówię, co myślę. – Uśmiechnął się do niego. - Delia ma ogromne szczęście, że na ciebie trafiła.
        Miał świadomość tego, jak brzmiały te słowa, ale nie przejmował się tym faktem zbytnio. Dżariel nie miał się czego bać – Nuka nie zamierzał odbijać go królowej. Nie miałby na tyle odwagi, a poza tym Ahné by mu łeb ukręciła, więc tu nie było „przebacz”.
        Kiedy Anioł począł wymawiać słowa w niebiańskim, słuchał go jak zaczarowany. Słyszał w jego głosie całą pasję, jaką wkładał w dopieszczenie wszystkich wyrażeń, niemal je wyśpiewywał. Sam w sobie język był niezwykle melodyjny, a jeszcze jak się ładnie zaakcentowało w odpowiednich miejscach to był czystą poezją. Nawet gdyby Dżariel powiedział w tym języku coś, co treścią przypominałoby słabej jakości erotyczny wierszyk dla nastolatków, brzmiałoby to zapewne jak miłosne wyznanie rycerza w lśniącej zbroi na śnieżnobiałym rumaku. Dlatego Esker bardzo chciał się go nauczyć, by móc właśnie takie kwestie rozróżniać. Podał więc towarzyszowi bukłak z wodą, by mu w gardle nie zaschło, a sam zastanowił się nad odpowiedzią na jego pytanie. Ogólnie rzecz biorąc, nie mówił do Ahné jakoś szczególnie, czy wyjątkowo, więc to, co wymienił Dżariel w zupełności mu wystarczało. Chciał jednak poznać jedną frazę, którą jego ukochana często stosowała wobec niego. Pokręcił więc głową.
        - Ahné i ja raczej ograniczamy się do imion, chyba że ona akurat chce postawić mnie w niezręcznej sytuacji, mówiąc do mnie „misiu” przy kimś ważnym, na szczęście w języku elfów… Ale mam ochotę powiedzieć jej to, co ona mi, gdy robi coś ważnego, a mianowicie: „Nie ruszaj tego”. Tak samo zwraca się do rudego, gdy podbiera jej ser, ale o wiele głośniej. Jestem ciekaw, jak by zareagowała, gdyby usłyszała to w tak pięknym języku.
        Uśmiechnął się złośliwie, a oczy zabłysły mu złowieszczo.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel lekko machnął ręką w bardzo ogólnym geście "nie ma o czym mówić". Nie uważał wcale, że wyszło dziwnie - wyznanie Nuki było dość nietypowe, ale nie wywołało w nim dyskomfortu. Z Dżarielem Avrą pozwalali sobie czasami na znacznie śmielsze komentarze i ani razu żadnemu nawet powieka nie drgnęła. Nawet jeśli byli w towarzystwie - każdy wiedział, że łączyła ich naprawdę wyjątkowa przyjaźń…
        Nagle jednak anioła coś tknęło. Po raz kolejny zdobył się w obecności Nuki na coś, co wcześniej było zarezerwowane tylko dla jego relacji ze zmarłym magiem. I co więcej przyszło mu to zupełnie naturalnie, bez zastanowienia, żadnego wymuszenia ani kalkulacji. Nuka - jego szczerość, lojalność i empatia - bardzo przyciągał do niego anioła. Była to bardzo miła obserwacja, ale Dżariel nie pozwolił sobie na dłuższe jej roztrząsanie - lepiej nie zapeszać. Choć bardzo by tego chciał…

        Lakiemu było bardzo miło, gdy widział jakim wzrokiem patrzył na niego Esker - chłonął każde słowo i akcent. Anioł był pewny, że ma do czynienia z osobą, która lubi poszerzać swoje horyzonty - jeśli wcześniej mógł dawać sobie pewien margines błędu, tak teraz był co do tego pewny. Tym chętniej dzielił się z nim swoją wiedzą i uczył go języka, który był tak piękny nie tylko przez to, że kojarzył mu się z domem…
        Dżariel był w gruncie rzeczy bardzo ciekawy tego o co zapyta go Nuka - myślał, że dzięki temu pozna jaki typ relacji łączy go z Ahné. Oczywiście nie wątpił, że to miłość, ale ta mogła przyjmować bardzo różne formy. Jednakże mimo zapytał o jakieś zwroty, jakie względem siebie stosowali - takie jak "skarbie", "rybko" - żadne z nich mu nie pasowało. W kontekście Nuki wydawało mu się po prostu za mało dojrzałe w stosunku do tego jaki on był. Gdyby miał obstawiać, powiedziałby, że Esker zwracał się do damy swojego serca "skarbie". To mu najbardziej pasowało. Choć wersja z imieniem była nie mniej wiarygodna i pasująca, dlatego przyjął ją z ugodowym uśmiechem i zadowoleniem. Jego uśmiech poszerzył się w rozbawieniu gdy usłyszał jak to Ahné próbuje robić mu wstyd nazywając go "misiem" - był to dla niego kolejny dowód na to, że Nuka zakochał się w bardzo niezależnej i charakternej kobiecie. Ale on również nie był jej dłużny: dał tego dowód swoją prośbą, której Dżariel z początku słuchał z lekką dezorientacją. Tłumaczenie go jednak szczerze rozbawiło - miał teraz dobry obraz tego jak nietuzinkowy ta para tworzyła związek.
        - Non toccarlo - odpowiedział z uśmiechem. - Non toccarlo… To najbardziej nietuzinkowy sposób okazywania czułości o jakim słyszałem - dodał rozbawiony. - Ale jeśli rudy to jej kot to obawiam się, że na niego magia tego języka nie podziała. Te stworzenia mają w sobie coś, co każe mi myśleć, że szybciej porozumiałbym się z nimi w piekielnym… O, właśnie: raak het niet aan, jakbyś chciał wiedzieć… Ale akcent nie wiem gdzie pada. Szczerze to piekielny bardziej rozumiem niż w nim mówię. Ale nie myśl, że uważam koty za zło wcielone - zastrzegł, bo faktycznie można by odnieść wrażenie, że Dżariel nie lubił tych królewskich futrzaków, a to przecież nieprawda. On po prostu wolał psy.
        Tym razem to anioł dorzucił pojedynczą gałąź do ogniska. Powiódł wzrokiem za snopek iskier, który przy tym wzbił się ku niebu i chwilę zapatrzył się w gwiazdy.
        - Późno już - zauważył. - Lepiej wypocznijmy, chciałbym kontynuować skoro świt. Śpij pierwszy, ja jeszcze nie jestem w stanie zmrużyć oka. Obudzę cię byś mnie zmienił - dodał, bo coś czuł, że Esker obruszy się na propozycję, by to on spał a anioł czuwał.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        - Non toccarlo - powtórzył w zamyśleniu, robiąc mądrą minę, po czym parsknął śmiechem na komentarz towarzysza. - Zemsta jest słodka, przyjacielu. Wierz mi, Ahné jest łasa na komplementy, dlatego gdy usłyszy "mio caro" albo "amore mio", będzie chciała więcej, a tu taka niespodzianka! Mam nadzieję ujrzeć jej minę, kiedy pozna znaczenie tego wyrażenia.
        Dopiero poniewczasie zorientował się, że zwrócił się do Dżariela per "przyjacielu". Nie dało się dostrzec konsternacji na jego twarzy, lecz w środku poczuł się nieco niezręcznie. Mimo że znał Anioła bardzo krótko to nazwanie go przyjacielem przyszło Nuce niezwykle... łatwo. I nie było w tym nic wymuszonego, czy nienaturalnego. Teraz ciężko mu było zrozumieć, dlaczego tak się do niego zwrócił, ale miał pewne podejrzenie. Nie chciał dzielić skóry na żywym niedźwiedziu, ale nie mógł powstrzymać myśli, że słowo to wymówił z największą i najgłębszą szczerością. Postanowił się nad tym nie roztkliwiać, bo nie miał siły kopać sobie głębszego dołu.
        Powrócił do rzeczywistości, a na jego usta wpełzł tajemniczy uśmieszek.
        - Tu się z tobą całkowicie zgadzam. Mam wrażenie, że gdybyśmy wozili ze sobą kota, ten zamiast nam pomóc, przybiłby Piekielnemu piątkę, a później przyglądałby się dostojnie, jak sobie z nim radzimy - zaśmiał się pod nosem. Udało mu się wyobrazić sobie przedstawioną sytuację: widział ten stoicki spokój wymieszany z pogardą w oczach kociska. - Co najlepsze - dodał - wcale tak bardzo by mnie to nie zdziwiło.
        Podążył wzrokiem za iskierkami, w ślad za Dżarielem, a następnie spojrzał na niego z zaciekawieniem. Anioł wydawał się być zamyślony. Czy rozmyślał o Delii? O powrocie do domu? Nuka nie zamierzał pytać - pozostawił te rozważania dla siebie. Skinął jedynie głową na uwagę Anioła, lecz zaraz chciał zaprotestować jakoby towarzysz miałby czuwać pierwszy. Jego zapał został przygaszony celnym dodatkiem, który wystarczył, by Esker się wycofał.
        - Nie krępuj się zatem - rzucił, aby wyrazić swoją aprobatę. - To w takim razie spokojnej nocy.
        Rozłożył koc tak, by wystawały mu poza krawędź tylko buty, podłożył pod głowę torbę i poczuł, jak bardzo chciało mu się spać. Zamknął więc oczy, a następnie zasnął. Tak po prostu.

        I tak jak zasnął bez problemów, tak problem tkwił w utrzymaniu się w tym śnie. Bo nikt nie chciałby trwać w koszmarze, który dręczył i zabawiał się z psychiką każdej nocy.
        Nuka nie potrafił się wybudzić. Otaczał go boleśnie raniący skórę ogień, dym wypełniał płuca i drażnił oczy. Dookoła unosił się smród palonych ciał i wznosiły się okrzyki agonii.
        Taki koszmar przyszło śnić Nuce. Od blisko dwudziestu lat.

        Zaczerpnął łapczywie powietrza, otworzywszy szeroko oczy. Usiadł gwałtownie, czując łomoczące w piersi serce, próbując uspokoić oddech. Dzikim wzrokiem wpatrywał się w ziemię, starając uchwycić ulatniające się senne wizję. Żadna z nich nie była wyraźna wszystkie zdążyły się już rozmyć. Przetarł spocone czoło, rozmazując na nim brud. Zaklął szpetnie, odepchnął wściekle torbę.
        Z każdym rokiem robiło się coraz gorzej.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel miał zdanie o kotach jakie miał - były to małe diabełki, a ich związek z czarną magią był jego zdaniem niezaprzeczalny. Jednak to Nuka pobił jego wyobrażenia na głowę, rysując przed nim wizję tego jak mogłoby wyglądać podróżowanie w tym momencie z jednym z tych panów wszechświata. Anioł szczerze się uśmiechnął.
        - Mnie też, choć pewnie byłbym pod wrażeniem tej piątki - przytaknął z rozbawieniem rycerzowi, nim temat szybko przeszedł do udania się na spoczynek i tego kto pierwszy będzie pełnił wartę. Dżariel był pewny, że Esker zechce z nim dyskutować, dlatego prosto z mostu przedstawił swój pomysł na rozwiązanie kwestii wart. Nie zamierzał się katować - co to to nie - bo w końcu to do niego należało zadanie wysłania diabła… do diabła. Nuka mu pomagał i na pewno w ostatecznym starciu odegra istotną rolę, lecz anioł nie wyobrażał sobie, by po roku pościgu przez cały kontynent to kto inny miał zadać śmiertelny cios. To było dla niego jak nagroda, jak cel, do którego dążył. Upiorna myśl: niebianin tak pragnący czyjej śmierci. Jak wiele jednak zależało od kontekstu - wszak każdy kto znał układy Piekła z Niebem i przewiny tego konkretnego diabła, a na dodatek znał pobudki Dżariela, nie nazwałby go demonem bez serca. On po prostu robił to co musiał, by ludzie byli bezpieczni i by on mógł być przy okazji szczęśliwy.
        - Dobrej nocy, spokojnych snów.
        Anioł pożegnał się z towarzyszem zupełnie nieświadomy tego, jak pobożnym życzeniem było te kilka rzuconych przez niego słów. Wkrótce jednak miał się o tym przekonać.

        Dżariel nie miał najmniejszego problemu z utrzymaniem powiek w górze - nadal był pobudzony i zdawało mu się, że byłby wytrwać do samego rana nawet nie sięgając po żadne środki pobudzające czy czary. Wiedział jednak, że to ułuda - za jakiś czas adrenalina w jego żyłach się wypłucze, a on będzie walczył o każdą chwilę przytomności, aby zachować balans między swoim wypoczynkiem, a Nuki. Nie znał możliwości rycerza, ale był przekonany, że ich wydolność będzie podobna, dlatego mierzył jego sen swoją miarą, bo jeszcze nie wiedział jak wielkie katusze przeżywał jego towarzysz co noc.
        Dla niego jednak początek samotnej warty był spokojny. Wokół panowała cisza przerywana jedynie przez trzask płomieni, raz usłyszał gdzieś w oddali sowę - i to tyle, nie licząc oczywiście cykad, które grały już tak długo, że prawie się ich nie słyszało. Nawet na poziomie magii nie widział niczego szczególnego. Nie dał się jednak zwieść tej atmosferze. Wstał i przeszedł się po okolicy, tak by zabić czymś czas, zająć myśli, by sprawdzić czy na pewno wszystko jest w porządku. Obszedł dookoła zgliszcza karczmy, a wtedy jego wzrok mimowolnie uciekał w miejsce niedawnej tragedii. Wolał nie wyobrażać sobie tamtej fatalnej w skutkach nocy, ale jednak za każdym razem gdy patrzył na zwęglone belki, miał przed oczami te wizje. Dlatego szybko wrócił do swojego śpiącego towarzysza. Dzięki zmysłowi magicznemu mógł “patrolować” okolicę bez ruszania się z miejsca. Wystarczyło być odpowiednio skupionym.
        A jednak to Sroka i Agat pierwsze podniosły alarm. Na początku były tylko zaniepokojone, zaczęły grzebać kopytami w ziemi i zarzucać łbami. Anioł zerknął w ich stronę, ale sam niczego nie widział, nie słyszał i nie czuł, pomyślał więc, że być może zawiał w ich kierunku swąd spalenizny i to je tak poruszyło.
        On sam zaś gapił się na Nukę. Widział, że coś się z nim działo - coś niedobrego. Marszczył się, miał nerwowe tiki na twarzy, zaczął się wiercić. Anioł przypuszczał, że mogły go dręczyć koszmary - tak to w każdym razie wyglądał. Odrzucił pomysł z zaklęciem z zewnątrz, bo by je poczuł…
        Nagle jednak kilka rzeczy wydarzyło się naraz. Esker warknął przez sen wyjątkowo głośno, jakby koszmar przeszedł do znacznie intensywniejszej w odbiorze fazy, a Dżariel swoim magicznym zmysłem odebrał obce aury na granicy swojego zasięgu. Aury, które nie pozostawiały jak dla niego żadnego pola wyboru - tylko jedne stworzenia mogły się tak prezentować. Piekielni.
        Dżariel przypiął w mgnieniu oka swoje miecze do pasa. Złapał za kuszę i bełty należące do Nuki i zbliżył się do niego. Dzieliły go od rycerza dosłownie dwa kroki, gdy ten gwałtownie się zerwał, nie mogąc już pewnie znieść dręczących go mar. Laki bardzo chciałby mu pomóc i go uspokoić, ale…
        - Mamy towarzystwo - szepnął ostro, przyklękając przy Eskerze i wpychając mu broń w ręce. - Nasz piekielny kolega przyprowadził znajomych. Potępieńców. To słabi piekielni, ale zajadli. Atakuj tak, by zabić.
        Dżariel nie miał wiele czasu, by przekazać co się dzieje. Jedyne co mógł zrobić, aby ułatwić Nuce wyrwanie się z koszmaru i przejście od razu do walki, to rzucić zaklęcie - kojący czar magii niebian. Krótki, nie za silny, by Nuka nie był zbyt rozluźniony gdy przyjdzie do walki, ale by roztrzęsienie mu minęło.
        Przerażony kwik koni zaalarmował mężczyzn, że niebezpieczeństwo jest już bardzo blisko.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Wydawał się być wyraźnie skołowany i zdezorientowany, lecz zadziałał prawie natychmiast, gdy tylko Dżariel go spostrzegł. Zerwał się, przypinając kołczan do pasa i pewniej chwycił kuszę. W mgnieniu oka na cięciwie znalazł się bełt gotowy do wystrzelenia. "Potępieńcy, psiamać" - zaklął w myślach. "Jeszcze tego tu brakowało". Postanowił, że jak tylko dotrze do Adrionu to nie wyściubi nosa poza mury.
        Rozejrzał się uważnie, nadstawiając uszu. Rżenie i tupot koni przeszkadzały nieco w dokładnym namierzeniu wrogów, lecz spomiędzy tego jazgotu udało mu się wychwycić coś, co przypominało odgłos skradającego się zwierzęcia. Zerknął kątem oka na Anioła szykującego się do rzucenia zaklęcia, po czym na powrót zwrócił się w stronę nadchodzącego dźwięku. Trzymał się ogniska, by móc jakkolwiek przeniknąć wzrokiem otaczające ich ciemności. Nie był elfem, dla niego walka nocą w lesie sprawiała cały wachlarz problemów. Nie chciał zwiększać ryzyka nadciągnięcia śmierci. Miał jeszcze parę lat do przeżycia... Obawiał się tego starcia, lecz ręce nawet mu nie drgnęły, gdy celował w ścianę ciemności.
        I w następnej chwili cofnął się o krok, zobaczywszy, co wyłoniło się z tej ciemności. Wątły, wysoki na dwa sążnie stwór o skórze barwy zgniłego mięsa, od której odlepiały się ogromne płaty odsłaniające w niektórych miejscach kości. Stwór nie miał oczu, ale za to chwalił się pokaźnym zestawem ostrego, obrzydliwego uzębienia, a za sobą ciągnął po ziemi długie ręce zakończone szarymi, brudnymi pazurami o długości stopy.
        - No, chyba sobie, kurwa, żartujecie - syknął wściekle, ustawiwszy się do strzału.
        Bełt, owszem, poleciał ku piekielnemu, lecz trafił w drzewo za nim, gdyż ten dziwnym, wymuszonym i leniwym ruchem uskoczył i to prawdopodobnie przez przypadek. Potwór poruszał się ślamazarnie, ociągając się i chybocząc na boki. Nuka jednakże ledwie zdołał się uchylić przed ciosem, gdy potwór zamachnął się długim, pazurzastym łapskiem. Esker dopiero teraz dostrzegł, że wokół obozowiska pojawiły się jeszcze trzy takie poczwary. Zaklął brzydko, cofnął się raz jeszcze kilka kroków, by nie stać w zasięgu łap. Nie miał kiedy naładować kuszy, bo bestia sypała ciosami z obu stron, niczym żak ulotkami przed uniwersytetem. Został zmuszony do schowania się w ruinach karczmy, by mieć dosłownie kilka sekund na nałożenie bełta. Skrył się pod belką, po czym uniósł spojrzenie i zaklął ponownie, gdy ujrzał, że stwory sunęły w stronę Dżariela. Chwycił więc, nie myśląc, kawałek deski i rzucił nią, gwizdnąwszy przez zęby. Trafił tego bliżej w głowę, zwracając uwagę obu. Rzuciły się z doskoku w stronę Eskera, jakby od niechcenia unikając kolejnego pocisku.
        - Zaraza - mruknął i natychmiast zarządził odwrót.
        Wypadł z drugiej strony zgliszczy, jak poparzony i obejrzał się za siebie. Stwory nadal za nim podążały, lecz musiał mieć pewność, że żaden z nich nie zawróci do Anioła. Gwizdnął więc raz jeszcze, a w jednego z nich posłał kamień, który uderzył bestię w korpus. Usłyszał ryk i dostrzegł obnażone zębiska. Przełknął głośno ślinę, po czym umknął w las. Chciał mieć kontrolę nad tymi dwoma, dając Dżarielowi czas i przestrzeń na rzucenie zaklęcia bez potrzebny patrzenia za siebie.
Prawie nic nie widział - parł naprzód na oślep, potykając się i próbując uniknąć przecięcia twarzy gałęziami. Słyszał za sobą bulgotanie i charczenie, co z jednej strony go cieszyło, a z drugiej przerażało. W tych ciemnościach bełt wystrzelony z kuszy miałby zerowe szanse na trafienie w cel. Przyszedł mu do głowy pomysł.
        Odłożył kuszę obok drzewa, na które w następnej chwili postanowił się wspiąć. Starał się, aby poszło mu to szybko i cicho. Ustabilizował nogi na gałęziach po obu stronach pnia i wyjął bełt z kołczana. Wytężył słuch. Ciągnące się kroki ustały, a zamiast nich doszedł do niego odgłos jakby jęczenia, czy też zawodzenia. Miał idealną okazję, widział co robić. Ścisnął mocniej drzewiec bełta i zeskoczył. Z impetem wbił grot w czaszkę stwora, który zdołał wydać z siebie jedynie zduszone charknięcie. Drgnął i zamarł, a siedzący na jego plecach Nuka odetchnął głęboko, czując jak mu się dłonie trzęsły.
         Ale nie miał czasu na odpoczynek - wykonał przewrót w przód, a w miejsce, w którym przed chwilą się znajdował, wpiły się ostre jak brzytwy wielkie szpony drugiego piekielnego. Nuka nie bujał się w tańcu - sięgnął po kolejny bełt i zręcznie podciął utkwionego w ciele pobratymca potwora. Ten wyrżnął na ziemię z głuchym hukiem, wierzgnął i raczył zdechnąć. Nuka, oddychając nierówno i ciężko, dźwignął się na nogi z jękiem, nie rozumiejąc, co właśnie zaszło. Przypatrzył się ciemnemu kształtowi, kopnął go dla pewności. Nic. Przypatrzył się dokładniej i dostrzegł wystające z pleców potwora zakończenie dwóch wielkich pazurów. Nuka zaśmiał się pod nosem i splunął. Stwór nadział się na własną broń... Esker nie sądził, że przyświecać mu będzie aż takie szczęście.
        Nie bawił się w wyjmowanie bełtów z ciał - po prostu chwycił kuszę i pobiegł truchtem między drzewami w stronę obozowiska, mając nadzieję, że Dżariel radził sobie równie dobrze, co on.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Nuka był gotowy do walki praktycznie natychmiast - Dżariel przyjął to z pewną ulgą, bo dzięki temu miał pewność, że Potępieńcy nie będą mieli przewagi. Anioł był pewien, że we dwóch bez problemu poradzą sobie z takimi przeciwnikami... O ile nie było to dopiero preludium do jakiejś szerzej zakrojonej akcji. Nie miał pewności, czy ścigany przez niego diabeł czegoś nie knuł - już raz udowodnił wszak, że jest sprytnym przeciwnikiem. Dżariel był jednak skłonny założyć, że Piekielny liczył na zaskoczenie ich podczas snu, a nie na to, że obaj będą czekali gotowi do walki, gdy spomiędzy drzew wychyną jego pomocnicy.
        Na Lakim widok Potępieńców nie zrobił takiego wrażenia jak na Nuce - on już miał z nimi do czynienia. Największe przerażenie sytuacją ogarniało jednak nie obu mężczyzn, a ich wierzchowce - Agat i Sroka tupali kopytami i rżeli, robiąc bardzo duże zamieszanie... I ściągając tym samym na siebie uwagę przeciwników. Co prawda ci Piekielni nie byli tacy całkowicie tępi i bezwolni, ale też nie można było ich zaliczyć do tytanów intelektu. Z początku więc, gdy wychynęli spomiędzy drzew, byli skupieni na Nuce i Dżarielu jako na swoich celach, ale zachowanie zwierząt przyciągało uwagę i irytowało ich na tyle, że w końcu jeden odłączył się od grupy, by rzucić się w stronę koni. Dżariel zaraz wyskoczył w tym samym kierunku, nie wydając z siebie nawet ostrzegawczego okrzyku. Nie mógł na razie czarować - na placu przed karczmą było za ciasno - ryzyko poparzenia Nuki, koni czy też podpalenia okolicznych zarośli było zbyt duże. Laki dzierżył już jednak w dłoniach swoje oba miecze i zamierzał poradzić sobie w ten sposób - Potępieniec nie stanowi raczej groźnego przeciwnika.
        Przy koniach anioł był pierwszy. Kopnięciem wyrwał z ziemi palik, do którego były przywiązane i zwrócił się zaraz do Sroki, który w tym duecie pełnił rolę tego rozsądnego.
        - Trzymajcie się razem, znajdę was - oświadczył krótko, a ogier zarżał w odpowiedzi i zaraz oba wierzchowce popędziły drogą, którą tu przybyły.
        Laki zaś z ledwością uchylił się przed ciosem, który został w niego wymierzony - śmignął pod uzbrojoną w długie szpony łapą. Potępieniec był jednak piekielnie szybki i nie pozwolił aniołowi wyprostować się po tym manewrze - w ostatniej chwili złapał Dżariela za włosy. Anioł krzyknął boleśnie, gdy szarpnęło go w tył, ale ustał i co więcej zaraz się odwinął. Nie zważając na to w co trafi, korzystając jednak z impetu, którego nabrał, uderzył oboma ostrzami na raz - jedno odcięło przeciwnikowi łapę, a drugi utkwiło w jego barku, blokując się na kości. Poczwara zawyła, lecz jej głos szybko przeszedł w charczenie i bulgot - to Dżariel przebił jej gardło mieczem. Potępieniec padł na ziemię bez życia, wyszarpując jednak zaklinowany miecz Lakiemu z ręki. Od tej pory anioł musiał radzić sobie z jednym. Sytuacja na polu walki zmieniła się jednak na tyle, że teraz wokół zrobiło się całkiem luźno - kilku piekielnych leżało bez życia na ziemi, Nuka gdzieś odbiegł, tak samo konie. Dżariel mógł więc zakończyć sprawę magią. Skwapliwie z tej możliwości skorzystał i gdy tylko skupił się na najbliższym potępieńcu, ten zamienił się w żywą pochodnię. Nie miał jednak nawet czasu na to, by zacząć się miotać i narobić szkód - czar anioła był tak silny, a ogień tak gwałtowny, że ofiara jedynie wrzasnęła boleśnie, wyprężyła się i padła na ziemię. W powietrzu rozszedł się mdły smród palonego miejsca, a po chwili po zwęglonych zwłokach pozostała jedynie smużka dymu. Na tak - martwi Potępieńcy trafiali z powrotem do Piekła, by tam się odrodzić. To znaczy... Dżariel odwrócił się - tam, gdzie upadła jego pierwsza ofiara, został jedynie leżący w kałuży krwi miecz. Laki błyskawicznie go pochwycił i pobiegł wspomóc w walce Nukę.

        Wyszli sobie praktycznie naprzeciw. Dżariel trzymał miecze w obu rękach, przedramieniem przecierał lekko spocone czoło. Na widok rycerza uśmiechnął się do niego i przyspieszył kroku, szybko chowając oba ostrza.
        - Nie ma już żadnego z nich okolicy - oświadczył, bo nie czuł żadnej piekielnej aury. - Jak tam, jesteś cały? Dobrze się czujesz?
        Pytanie dotyczyło precyzyjnie tu i teraz. Dżariel nie pytał o stan Nuki zaraz po przebudzeniu, a o rany. Do tamtego incydentu zamierzał jednak wrócić. Zbyt wiele elementów składało mu się w jedną całość.
        - Możemy wrócić do ogniska - dodał, bo stali w półmroku, zupełnie bezsensownie.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Truchtał ostrożnie, skwapliwie, uważając aby nie wyrżnąć jak długi, potknąwszy się o wystający korzeń. W tych ciemnościach każda nierówność widziała mu się zdradliwa, dlatego nogi podnosił komicznie wysoko. I nagle z nieprzeniknionych ciemności wkroczył w półmrok, a chwilę później nieomal byłby zderzył się czołowo z Dżarielem. Na szczęście w porę się zatrzymał, więc zdołał zachować jeszcze kilka kroków odległości między nimi. Odetchnął głębiej, oparłszy się ręką o pień drzewa, i przetarł wierzchem brudnej dłoni brudne czoło. Na jego twarzy wymalowała się widoczna ulga, gdy ujrzał, że towarzysz nadal ma wszystkie kończyny i wyszedł z tego względnie cały. To było najważniejsze. Odwzajemnił niemrawy uśmiech, po czym założył kuszę na plecy. Skinął głową w odpowiedzi na pytania.
        - W porządku - odparł spokojnie, podchodząc do Anioła. - Ale jak te plugastwa w ogóle wiedziały dokąd iść? - zapytał bardziej samego siebie. Następnie zwrócił się do towarzysza. - A tobie nic nie jest? Wolę się upewnić.
        Pytanie Dżariela o stan zdrowia nie wydawało mu się konieczne, lecz tkwiące w nim poczucie troski z każdą chwilą nabierało objętości. To działo się wbrew jego woli. Zgodził się z Aniołem, co by wrócili do pełnego światła. Czuł ogarniające go zmęczenie, które rosło wprost proporcjonalnie do ulatującej po walce adrenaliny. Dobiła go jeszcze świadomość niespokojnego snu, którego już nie będzie w stanie kontynuować. Westchnął więc ciężko, rozmasowując zesztywniały kark.
        - Jeżeli nic ciekawego nas już tej nocy nie spotka - zaczął niemrawo - to stanę na warcie. Do świtu już niedaleko, a musisz wypocząć.
        Brzmiał stanowczo i poważnie, mając na względzie dobro Anioła, jednocześnie nie potrafiąc samemu go sobie zagwarantować. Nuka zamierzał zastanowić się nad kolejnym tropem, który jakkolwiek podpowiedziałby im, dokąd mają zmierzać, by odnaleźć przeklętego czarta. Kiedy wracali z wolna Esker dostrzegł na granicy światła i ciemności czarną kupkę czegoś, co przypominało proch, zaś obok leżały zdewastowane, zgniłoczerwone zwłoki ofiar Dżariela. Nuka zrobił minę wyrażającą nonszalanckie uznanie, przyglądając się nieżywym wrogom. Podejrzewał, że ta kupka popiołu robiła niegdyś za podobnego stwora - tym bardziej poczuł się w obowiązku wyrażenia swojego podziwu.
        - Widzę, że nie próżnowałeś - rzekł, poprawiając kuszę. - Z pewnością nam już nie przeszkodzą... W szczególności ten tu - wskazał niedbałym gestem kupkę popiołu.
        Usiedli poniewczasie przy ognisku, Nuka stęknął. Schylił się, chwycił kawałek drewna, który akurat był najbliżej i wrzucił go do paleniska. Zdjął broń z pleców, lecz zostawił ją zaraz przy sobie, by w razie ataku móc szybko zareagować. Kołczana nawet nie myślał odkładać, dlatego wiercił się jeszcze długą chwilę, zanim znalazł sobie dogodną pozycję. Wyszło tak, że jedną nogę miał zgiętą, drugą dziwnie odchyloną, a tułów wygiął tak, że pół leżał, podpierając się na łokciu. Musiało to bardzo dziwnie wyglądać.
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości