Strona 1 z 1

[Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Wto Lip 10, 2012 2:02 pm
autor: Sheelan
Sheelan minął zataczającego się pijaczynę i stanął pod budynkiem. W tym momencie warto dodać, iż ów budynek lata świetności ewidentnie miał za sobą. W dachu było wiele dziur, które ktoś w nieudolny sposób pozasłaniał. Drzwi- wielkie, stare, dębowe i obrzygane. Pod niewielkim daszkiem, który osłaniał ganek, leżał sobie i spał w najlepsze, stary dziadunio, zwany podobno przez okoliczne towarzystwo - Dziadziuś - jakże trafnie. Bard, starając się nie zbudzić Dziadziusia pchnął drzwi, przy okazji uważając na wymioty.
W jego nozdrza momentalnie uderzył smród starego wina, taniego piwa i potu. Przede wszystkim potu, podszedł do lady, przy której stara karczmarka wykonywała swoje karczmarskie zadanie, mianowicie wycierała starą, mokrą szmatką ladę. Nie wiadomo po co, ponieważ owa lada była chyba jedyną czystą rzeczą w tej spelunie. Podszedł do karczmarki, która spojrzała na niego nieprzychylnym wzrokiem.

- Czego? - zapytała, a właściwe zaskrzeczała.
- Piwa i noclegu szukam - odparł bard, przeklinając swojego pecha. No bo czemu karczmarka musi zawsze być straszną jędzą?
- Piwa i noclegu szukasz, w naszym pół-burdelu...
- Jeszczem nigdy nie słyszałem o pół-burdelach. Czym twój pół-burdel różni się od takiego zwykłego zamtuza?
- A tym, że tam to się nie najesz - odparła kobieta, szorując ladę coraz gwałtowniej.
- A więc ty jesteś pewnie pół-burdelmamą?
- Takiś cwanyś szczeniaku? Gadaj co chcesz i daj mnie spokój!
- Piwa bym chciał - odparł bard powoli - I noclegu też.
- Do piwa to se musisz dokupić pączka, bo inaczej nie sprzedaje. Pączka, albo dziewczynkę.
- Dziewczynkę?
- Ano! - Tu pół-burdelmama pokazała Sheelanowi "dziewczynki", grające przy stole w karty, po chwili bard wysapał:
- To ja poproszę piwo i pączka

Już po chwili bard siedział przy ławie, pijąc obleśne, tanie piwo i zagryzając je czerstwym, lekko słonawym pączkiem. Siedział i zastanawiał się co los przyniesie.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Wto Lip 10, 2012 9:25 pm
autor: Tervinn
Tervinn przeszedł nad leżącym na ziemi pijaku i podniósł spojrzenie na ruinę jaka jeszcze rok temu była jedną z lepszych gospód w mieście. "Perłowa różyczka" głosił napis na wiszącym nad drzwiami startym szyldzie. Z początku miał ruszyć do wojskowej karczmy "Pod mieczem i tarczą", szybko jednak zrezygnował z tego pomysłu - Bez munduru nie mam tam czego szukać - pomyślał. Minął śpiącego Dziadziusia i otworzył skrzypiące drzwi. Mieszanina zapachów do końca uświadomiła go w przekonaniu, że dla tego miejsca czas w Arturonie się skończył. Pamiętał, że w dzieciństwie ojciec zabierał tutaj na obiady jego i Dervinna. Poławiacze pereł i ich rodziny mogli tu liczyć na jeden darmowy posiłek dziennie. Ile to już lat minęło od śmierci ojca... Teraz mało kto odważył się tu spróbować nawet wody. Nie pozostało mu jednak nic innego, tylko tu mógł liczyć na pomoc.

-Powitać! - krzyknął do siedzących w kątach ludzi. Usłyszawszy w odpowiedzi kilka pomruków ruszył do lady, stara, pomarszczona kobieta ścierała z niej brudy nie czystsza szmatą.

-Czego...-burknęła po czym uniosła wzrok i rozdziawiła szeroko usta prezentując niepełne uzębienie- Tervinn? - uśmiechnęła się - Miło Cię widzieć, chłopcze. Nie na służbie?

-Nie- pokręcił głową -jestem na dłuższej przepustce - nie chciał teraz nikomu nic wyjaśniać - Chciałbym zamówić coś do jedzenia...

-Pewnie, że tak. Dziewczynek nie widzieć czemu nikt nie chce ruszyć - kiwnęła głowa w stronę brudnych grubych bab siedzącym w jednym kącie i puściła mu oko - Ugotowałam gulasz dla mnie i Dziadziusia, ale dla ciebie też starczy

-Nie mam czym zapłacić, ukradli mi sakiewkę...

-Daj spokój - machnęła ręką i zniknęła na tyłach karczmy. Wróciła z wielką drewnianą miską pachnącego gulaszu - Jedz na zdrowie chłopcze, zaraz przyniosę Ci wina.

-Dzięki, Babciu - długo manewrował między stołami szukając czystego miejsca. W końcu znalazł w miarę suchy taboret, odłożył gulasz na stół i zajął miejsce przy stole. Ku swojemu zaskoczeniu dopiero teraz zorientował się, że nie siedzi tu sam. Na przeciwko niego rudy mężczyzna wyglądający na jego rówieśnika męczył się z jakąś kleistą kulą cista wyglądającą na pączka. Niezbyt świeżego pączka.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Wto Lip 10, 2012 11:22 pm
autor: Sheelan
- Też mi pączek - mruknął pod nosem Sheelan, odsuwając jak tylko to było możliwe "to coś", co karczmarka nazwała "pączkiem". Dopiero wtedy zauważył, iż do stołu dosiadł się mężczyzna. Co więcej ów mężczyzna miał w misce parujący gulasz. Pachniało bardzo apetycznie.
- Powitać, a skąd żeście, ciekawość, wyciągnęli tak smakowicie wyglądający gulasz, w takiej spelunie?
- A z kuchni -odparł żartobliwie Tervinn, kosztując nieco posiłku.
- Mógłbym poznać cenę owego specjału?
- Cóż, czasem znajomości są lepsze od pieniędzy.
- Jakże trafne! Dobra. Suchą rozmowę mamy za sobą, Sheelan jestem, bard wędrowny.
- A jam jest Tervinn - tu zamyślił się na chwilę - Wojownik - bąknął.
- Miło mi Tervinnie-Wojowniku, a teraz pozwól, iż na chwilę się oddalę, gdyż, jak już mówiłem. Trafne jest stwierdzenie, że znajomości są czasem lepsze od monety, a ja myślę, że skoro znam ciebie Tervinnie-Wojowniku, to i mnie skapnie się trochę tego cudnego gulaszu, zaraz wracam - Powiedziawszy to bard wyruszył w stronę lady, żywiąc nadzieję, że się za darmo, cóż pożywi. Niestety nie dotarł nawet do połowy, gdyż drogę zagrodziło mu czterech mężczyzn - z wyglądu podchmielonych rybaków.
- To ty!? - zapytał ten najstarszy.
- Cokolwiek się stało to na pewno nie ja! - odparł bard, on już rozpoznał tego rybaka.
- Nie mogłem się pomylić! To ty! Ty żeś mi Nataję zbałamucił!
- Sama chciała - zawołał bard uchylając się przed ciosem, cała ta sytuacja wywołała kilka parsknięć. Wszyscy wiedzieli o tym, iż Nataja jest... jak to mówią "puszczalska". Cóż wszyscy z wyjątkiem jej tatusia. Trzech towarzyszy starego Bidbbena otoczyło Sheelana i zaczęli go okładać, pięściami rzecz jasna.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Wto Lip 10, 2012 11:43 pm
autor: Tervinn
Tervinn niemal zakrztusił się gulaszem ze śmiechu słysząc, że nowo poznany bard mógł zbałamucić Natję. Znał ją jeszcze z czasów szkolenia w akademii wojskowej i wiedział, że ta dziewczyna oddawała się każdemu nawet za darmo. Zarechotał głośniej widząc jak Sheelan unika nieudolnie zadanego ciosu ojca Natji. Przestał się jednak śmiać kiedy towarzysze Bidbena otoczyli barda, przewrócili na ziemię i zaczęli kopać.

-Żadnych burd w mojej karczmie! To miejsce jest zbyt porządne na mordobicia - darła się Babka. Dziewki piszczały, a pozostali siedzący przy stołach ludzie nie zwracali uwagę na bójkę popijając piwo.

Bidben! - Tervinn krzyknął tubalnie ze swojego miejsca. Staruszek i jego kompanii przestali kopać Sheelana przestając zwracać na niego uwagę. Urwały się również wszelkie krzyki - Chcesz go zabić? - kiwnął głową w stronę leżącego na ziemi barda, a raczej w stronę miejsca gdzie przed chwilą leżał - Co do...

-Tyyy! Ty pomogłeś u uciec i pewnie też tknąłeś moją Natję!

-Jak wszyscy mężczyźni w Arturonie nie wliczając karawan handlowych, łącznie z twoimi kompanami - wstał z miejsca i minął osłupiałego staruszka wychodząc z karczmy. - Pora jak najszybciej opuścić to miasto, to już nie miejsce dla mnie - skierował się w stronę bramy na wyprowadzającej na Szlak Niebieski - Szkoda tylko, że nie dokończyłem gulaszu, przez tego barda przecherę - pomyślał naciągając na głowę kaptur widząc zbiżajacy się patrol straży miejskiej. Mundur nie był już jego przyjacielem.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Wto Lip 10, 2012 11:55 pm
autor: Sheelan
Gdy tylko napastnicy przerwali swój atak, Sheelan wymknął się spomiędzy ich nóg. Nawet go nie zauważyli, tak bardzo byli przejęci przemową tego Terrina, czy jak mu tam. Pchnął stare drzwi i wleciał wprost na Dziadziusia, podnoszącego się z desek ganku. Przewrócił staruszka a sam zleciał ze schodków prosto na ulicę. Szybko wstał i otrzepał się z kurzu. Nałożył kaptur, poprawił lutnię, która przeżyła całą burdę w karczmie i szybkim krokiem ruszył w stronę stajni gdzie zostawił Dobbina.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Śro Lip 11, 2012 12:09 am
autor: Tervinn
-..i pozwoliłem sobie też wyszczotkować waszego konia, panie - skończył litanię młody chłopak stajenny

-Dobra robota chłopcze. Jak Ci na imię?

-Mervinn, panie

Tervinn zachichotał co w jego wykonaniu brzmiało jak niedźwiedzi kaszel. Widać moda na nadawanie potomstwu z wielodzietnych rodzin imienia "...ervin" ze zmienioną pierwszą litera wcale się nie zmieniła. Ciekawe ilu jest Tervinnów w całym Arturonie. Zauważył, że stajenny patrzy na niego niepewnie.

-A tak - odchrząknął - A więc, Mervinnie, wiec, że gdybym miał sakiewkę, solidnie bym Cię wynagrodził za opiekę nad moim koniec - wyraźnie było widać błysk niezadowolenia w oczach chłopaka - Zapłacę ci jednak radą: pod żadnym, ale to żadnym pozorem nie zbliżaj się do Natji.

-Wiem to panie - stajenny uśmiechnął się lekko - jej ojciec...

-Nie chodzi o jej ojca chłopcze - przerwał - ta dziewczyna chędożyła się chyba jeszcze zanim nauczyła się chodzić. Przy czym ani razu nie korzystała z łaźni o ile mi wiadomo. Stała się, więc domem dla bardzo wielu stworzeń - chłopak zzieleniał na twarzy - Bywaj

Wyprowadził Myszatą ze stajni i prawie zderzył się z pędzonym mężczyzną. Rozpoznał rudą brodę, której nie krył kaptur naciągnięty na głowę. Kolejną rzeczą dzięki której rozpoznał nowo poznanego barda było to, że...drapał się w miejscach gdzie nie powinien robić tego publicznie.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Śro Lip 11, 2012 12:25 am
autor: Sheelan
- Chędożone pchły - stwierdził Sheelan, nim wpadł na coś. Tym czymś okazał się koń i to osiodłany, ba! Z jeźdzcem - Patrz jak jeździsz ty... o witam ponownie - uśmiechnął się łobuzersko - I przepraszam za ten incydent z Bidbenem. Dzięki, tak poza tym - Sheelan wyminął konia Tervinna i ruszył w kierunku stajni, po starego Dobbina. Zanim wyprowadził zwierzę ze stajni, jego wzrok przykuł bardzo chorowicie wyglądający chłopiec stajenny.
- A tobie co się stało, chłopcze? - zapytał
- Nat... Nathja - wysapał tylko ten młody półgłówek.
- Taa, Nathja, uważaj na nią, nie chodzi nawet o jej ojca, bardziej chodzi o nią. Bywaj - Po tych słowach zmusił Dobbina, aby koń wyszedł ze stajni. Ku jego zdziweniy Tervinn wciąż tam stał.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Śro Lip 11, 2012 12:46 am
autor: Tervinn
Wahał się przez chwilę. Nie znał barda nawet przez godzinę, a już miał dzięki niemu kolejny powód żeby opuścić Arturion jak najszybciej. Mimo to wiedział, że samotnie stanie się wśród elfów odludkiem. "Inna mentalność i większy dystans do wszystkiego i wszystkich oprócz natury oczywiście" - rzekł kiedyś kapłan ze szkółki świątynnej i po chwili dodał - "Ludzie i elfy nie powinni się ze sobą przenikać. Nic dobrego z tego nie może wyjść' - Kiedy Sheelan wyszedł ze stajni prowadząc konia, Tervinn podjął decyzję
-W tym mieście nie ma już miejsca ani dla mnie, ani tym bardziej dla Ciebie - rzekł patrząc na Sheelana z siodła - Chcę jechać Szlakiem Niebieskim do elfich siedlisk. Mam tam coś do załatwienia. Podróż potrwa, a we dwóch zawsze jest bezpieczniej. Więc - nie potrafił wyczytać z twarzy barda niczego, może był zbyt zajęty drapaniem - jedziesz ze mną?
W jednej z uliczek słyszał dalekie aczkolwiek szybko zbliżające się męskie glosy wykrzykujące przekleństwa, skandował im pisk dziewczyny znanej wszystkim amatorom łatwych uciech. Wiedział do czego zaraz dojdzie.

Re: [Karczma "Perłowa Różyczka"] Niedaleko portu

: Śro Lip 11, 2012 12:56 am
autor: Sheelan
Nie znał tego faceta dłużej niż godzinę, a ten już proponował mu wspólną podróż. Sheelan wskoczył na siodło i wbił w Tervinna spojrzenie swoich jadowicie zielonych oczu. Wpatrywał się tak weń przez chwilę, po czym odparł:
- Z powodu jednego człowieka mam opuszczać miasto? - Tervinn spojrzał na niego wzrokiem mówiącym: "kpisz sobie?", ale barda to nie speszyło więc kontynuował - Ledwo cię znam i mam wyruszyć z tobą w niewątpliwie niebezpieczną podróż, w bardzo odległe miejsce, żeby... - Nie skończył, przerwał mu donośny głos Bidboba: "Gdzie jest ten psi syn!? Jak go dorwę to...". Sheelan już nie dowiedział się co miał zamiar zrobić mu Bidbob, był zajęty wypowiadaniem owych słów:
- To gdzie konkretnie jedziemy?